czwartek, 8 października 2009

GLORYFIKACJA HIPOKRYZJI

Witam

To czego wszyscy ostatnio jesteśmy świadkami to niewątpliwie kryzys Państwa Polskiego. I nie chodzi już tylko o samą PO i p.o. Premiera D. Tuska. Dotyczy to całej klasy politycznej po 1989 roku i również nas samych, Polaków - wyborców.

Odzyskanie przez Polskę suwerenności i niepodległości po latach panowania "sowieckiego" nie stało się niestety przełomem moralno-etycznym całego Narodu. Nie stworzyliśmy nowej jakości życia publicznego i prywatnego, która nakierowywałaby nas na przestrzeganie w codziennym życiu obowiązujących norm, zarówno prawnych, jak i moralnych.

Takie pojęcia jak: patriotyzm, honor, ojczyzna, przyzwoitość, służba publiczna, uczciwość, praworządność zostały zrelatywizowane przez narzuconą nam globalistyczną współczesność a ich właściwa wartość stała się niejako anachronizmem, prawie nieprzystającym do rzeczywistości absurdem.

Sposób funkcjonowania naszego państwa nie sprzyja zresztą owym wartościom. Polskie społeczeństwo nie wierzy w prawo i instytucje z nim związane jak: sąd, prokuratura czy policja. Większość Polaków nie zna prawa i nie ma - ze względu na ubóstwo - do niego dostępu. Hermetyczność środowiska prawniczego i wiedzy prawniczej oraz przykład wielu nieprawidłowości i niedoskonałości prawnej RP tworzą w naszym społeczeństwie przeświadczenie, że obywatele nie są równi wobec prawa. Ową nierówność - której czynnikiem sprawczym jest zamożność i pozycja społeczno-zawodowo-polityczna - widzą wszędzie: w swoim miejscu pracy, gminie, powiecie, urzędzie skarbowym czy też wreszcie w skali makro, czyli instytucjach takich jak rząd czy parlament.

Przez 20 lat polskie elity polityczne nie były źródłem powstawania nowego, prawego Państwa. Stały się raczej w oczach jego obywateli synonimem małostkowości, karierowiczostwa, partyjniactwa i korupcji. Można powiedzieć, że "ryba psuje się od głowy" i tak też polskie elity postokrągłostołowe doprowadziły do zepsucia całego państwa. Podstawą był oczywiście brak rozliczeń z przeszłością i umożliwienie przestępcom komunistycznym swobodnego funkcjonowania i rozwoju w nowej Polsce. Ich sposób działania i wyznawane wartości życiowe stały się więc obowiązującymi w III RP. "Homo sovieticus" i jego cechy nie stały się więc w dwudziestoleciu 1989-2009 obiektem krytyki a wręcz przeciwnie: nastąpiło jego przepoczwarzenie w "kolorowe opakowanie", puste w środku.

I tacy, my Polacy, jesteśmy obecnie właśnie takim kolorowym opakowaniem, w środku pustym lub zawierającym cokolwiek cuchnącą treść. Taki jest też Donald Tusk i jego towarzysze. I dlatego też jesteśmy skłonni dalej głosować na niego i jego PO.

Bo czyż nie jest tak, że w swoim miejscu pracy - jeżeli mamy taką możliwość - po prostu kradniemy (np. papier do drukarki czy też czas poświęcając go na wykonywanie pracy niekoniecznie dla właściwego pracodawcy). Nie jest czasem tak, że - na miarę swoich możliwości - załatwiamy sprawy sobie i innym wykorzystując posiadane znajomości i układy. Czy nie jest czasem dla nas oczywistością otrzymywanie tzw.: "prowizji" od załatwienia jakiejś sprzedaży czy kontraktu. W skali mikro to często właśnie tolerujemy i tak się zachowujemy zazdroszcząc ludziom na "piedestale" nie władzy, ale właśnie profitów z nią związanych. Bo przecież... jakbyśmy byli na ich miejscu to tak naprawdę robilibyśmy takie same rzeczy: dobre dla nas osobiście chociaż może i ocierające się o granice prawa lub nawet korupcjogenne. A zasady służby publicznej, patriotyzm, uczciwość, postawa propaństwowca? To przecież takie absurdalne i wręcz śmieszne rzeczy... No może realizowane przez nas tylko werbalnie, w pięknych słowach a nie w pięknych czynach i postępowaniu.

Może tym tekstem kogoś obrażę lub skrzywdzę, ale w demokracji liczy się głos większości a ta większość niestety dalej będzie popierała takiego D. Tuska i jego PO. Bo przecież jest taki jak ta większość: ze wszystkimi przywarami "homo sovieticus" i tolerująca (nawet poprzez brak reakcji) na co dzień działania nie zawsze zgodne z prawem, również tym moralno-etycznym.

Tak naprawdę więc 20 lat demokracji stworzyło nam państwo gloryfikujące i przesiąknięte hipokryzją, w okowach której jesteśmy teraz skłonni (lub chcemy) uwierzyć w takie absurdy jak: niewinność i uczciwość Premiera oraz jego współpracowników, szkodzenie Polsce przez CBA i jego szefa, utożsamianie interesu PO z interesem Rzeczpospolitej czy też przemożną chęć wyjaśnienia afery przez samych zainteresowanych. Bo przecież tak naprawdę niczego złego nie zrobili...

Może jednak, mimo wszystko, nadszedł czas na budowę Nowej Polski, może obecna afera i jej skutki zmienią coś w nas samych. Pracy jest dużo... od podstaw...

Pzdr

środa, 7 października 2009

POCHÓWEK RESZTEK SZACUNKU!

Witam

Mam jasno - czego wielokrotnie dawałem wyraz - sprecyzowane poglądy polityczne i wyrobioną ocenę polskiej sceny politycznej. W sferze bieżącej działalności jestem daleki od PO a sposób rządzenia przez nią naszym państwem uważam za szkodliwy i szkodzący żywotnym interesom Rzeczpospolitej.

Wielokrotnie też wskazywałem na błędy PO i D. Tuska jako Premiera.

Mimo wszystko zawsze starałem się krytykować obecną władzę używając w miarę logicznych i konstruktywnych argumentów. Być może nie zawsze mi to wychodziło i wychodzi, ale mimo wszystko zachowywałem należny szacunek wobec rządu i Premiera jako grona osób dbających o dobro wspólne jakim jest Ojczyzna.

Do dzisiaj. Resztki mojego szacunku - który był chyba tylko tak naprawdę moim, fałszywym wyobrażeniem służby publicznej - prysły i zostały "pochowane" wraz z dzisiejszym "przedstawieniem" zafundowanym Polakom przez D. Tuska.

Konferencja ta nie była wystąpieniem Premiera RP a li tylko lidera partii politycznej. Smutne to i niegodziwe wobec nas zwykłych Polaków. Interes partyjny, którego tak naprawdę nadrzędnym jest cel w postaci prezydentury D. Tuska, wyznacza kierunek działań Premiera i jego rządu. Interes narodowy, interes Polski jest w ustach polityków PO z Premierem na czele pustym frazesem, absurdem i anachronizmem.

Mało tego. Premier i jego otoczenie uważają swoich rodaków, czyli Nas, prawdopodobnie za lekko opóźnionych intelektualnie. Ja osobiście poczułem się przez D. Tuska obrażony i zlekceważony. Jego mętne tłumaczenie czynów niegodnych i próba odwrócenia ich znaczenia była wprost żenująco śmieszna a chęć wmówienia społeczeństwu swoich, pokrętnych racji świadczy o lekceważeniu nas przez D. Tuska i PO.

Oczywiście Premier i całe PO doskonale znają swój obecny lub też potencjalny elektorat. Po to przecież zlecają badania socjologiczne poparcia i preferencji wyborczych. Są też tajne części badań obejmujące np. charakterystykę czynników wpływu na owe poparcie.

Niestety D. Tusk wie, że ma chyba do czynienia z tzw. "Lemingami" i dla nich owa dzisiejsza opowieść była kierowana. Celem było nie stracić poparcia obecnych zwolenników a tym samym zapobiec ewentualnej bierności wyborczej. Ba D. Tusk zagrzał ich do walki wypowiadając nową, totalną wojnę z PiS-em (sic!).

Jestem więc zniesmaczony formą wypowiedzi Premiera i jego decyzjami, szczególnie uwypuklaniem niecnej roli M. Kamińskiego oraz robienia z niego sprawcy całego zła. Zło tkwi gdzie indziej, czyli w PO i w samym D. Tusku o czym świadczy fakt, że D. Tusk - wedle jego słów - dalej ufa odsuniętym przecież przez siebie współpracownikom. Hipokryzja najwyższego lotu.

Prawdopodobnie, Lemingi z dobrodziejstwem inwentarza przyjmą tłumaczenia biednego, ale twardego jednocześnie Premiera. Miejmy nadzieję, że choć mały procent z nich coś wreszcie zrozumie.

Kończę, i w trakcie tego pisania coś do mnie dotarło: Ja już chyba nie czuję się obrażony ani lekceważony przez PO i D. Tuska... bo przejmować się winienem tylko opiniami i działaniami ludzi reprezentujących jakąkolwiek WARTOŚĆ, HONOR i GODNOŚĆ.

Pzdr

wtorek, 6 października 2009

EFEKT DOMINA

Witam

Niedawno pisałem, że śmierć polityczna M. Drzewieckiego - najważniejszego jako Skarbnik - członka PO, może być również śmiercią polityczną D. Tuska i całej PO.

Dzisiejsza Rzeczpospolita pisze: "Łukasz Lorentowicz, były asystent posłanki Beaty Sawickiej, twierdzi, że Sawicka, a także Mirosław Drzewiecki, naciskali na niego, by składał korzystne dla Platformy zeznania w sprawie finansowania kampanii prezydenckiej Donalda Tuska w 2005 r. (...) Rz ustaliła, że swoimi zeznaniami obciążał czołowych polityków Platformy Obywatelskiej. Osoby te powinny mieć postawione zarzuty co najmniej o utrudnianie postępowania, a nawet o udział w nielegalnych operacjach finansowych związanych z kampanią wyborczą PO mówi nasz informator znający szczegóły śledztwa. Dodaje, że zostało ono umorzone po przejęciu władzy przez Platformę (...)
http://www.rp.pl/artykul/371375,373508.html)

Sądzę, że jest to tylko jeden z wielu wątków, które mogą pogrążyć całe PO, gdzie szemrane interesy i wzajemne zależności biznesowo-mafijno-towarzyskie towarzyszą tej partii (jej członkom) od czasów Kongresu Liberalno-Demokratycznego.

A te różnorodne wątki mogą zostać ujawnione właśnie teraz, gdy M. Drzewiecki przestała być wszechwładny a taka sytuacja może skłonić do "otwarcia ust" wielu politykom i współpracownikom PO. 

Mam też nieodparte wrażenie rozgrywania na szczytach władzy wielkiej GRY, w której uczestniczą czołowi politycy tzw. liberalnej sceny politycznej. Poddając się temu wrażeniu wydaje się, że PiS czy CBA to tylko pionki w grze a Król i Królowa tej partii szachów to opozycyjna wobec PO partia Piskorskiego i Olechowskiego wspierana przez Palikota.

Bo tak naprawdę eskalacja afery hazardowej - którą trzeba wyjaśnić do samego końca przy pomocy Komisji Śledczej - jest korzystna (przy mniej więcej stałym negatywnym elektoracie PiS) przede wszystkim dla nowego potencjalnego kandydata na Prezydenta, czyli A. Olechowskiego.

Donald Tusk najprawdopodobniej i tak już nie spełni swojego marzenia zostania Prezydentem RP. Szkoda tylko tych lat, które jako szef rządu podporządkowywał temu celowi a tym samym nie mógł być dobrym Premierem.

Tak więc prawdopodobnie skutkiem afery hazardowej będzie efekt domina, gdzie PO polegnie... oby tylko tzw. Lemingi nie głosowały wtedy na A. Olechowskiego... niech lepiej zostaną w domach bo ten ostatni polityk jest dla naszego kraju jeszcze bardziej groźny....

Pozdrawiam

poniedziałek, 5 października 2009

DLACZEGO PO I D. TUSK BOJĄ SIĘ KOMISJI ŚLEDCZEJ?

 Witam

Przez ostatnie lata idea Komisji Śledczych się zdewaluowała. Niemniej jednak pozostaje jednym z ostatnich form poznania prawdy poza oficjalnymi organami śledczo-sądowymi. 

Charakter obecnej afery hazardowej, jej zakres dotyczyć może żywotnych interesów Rzeczpospolitej Polskiej. Możliwa korupcja na szeroką skalę, uzależnienie rządzących od lobby biznesowego często ocierającego się w swojej działalności o granice prawa, tworzenie ustaw korzystnych dla określonych grup interesów oraz możliwe utrudnianie śledztwa i działań CBA przez samego Premiera wymaga wyjaśnienia. 

Szczególnie właśnie ta ostatnia ewentualność (niezależnie od wszystkiego) wymaga wyjaśnienia i ostatecznego wkluczenia takowej ewentualności.  Jest to w interesie Premiera D. Tuska, całej Platformy i rządu a także w interesie Rzeczpospolitej Polskiej.  

Dymisja M. Drzewieckiego czy odsunięcie od władzy Z. Chlebowskiego to tylko część (i chyba nawet dość mała) całej afery. Cały jej kontekst rodzi wiele pytań: Kto tak naprawdę rządzi w Polsce skoro szemrani biznesmeni po prostu opierdalają Z. Chlebowskiego i planują skompromitowanie wiceministra finansów? Jak w Polsce powstają ustawy skoro na ich treść mają przemożny wpływ ludzie spoza oficjalnej władzy? Czy i jaki związek z działalnością hazardową mają grypy mafijne i wobec takiej ewentualności dlaczego politycy PO utrzymują kontakty z takimi ludźmi?  Dlaczego odpowiedzialny za nadzór nad swoimi ministrami Premier nie podaje się do oczywistej w tej sytuacji dymisji i czy utrudniał śledztwo w postaci ostrzeżenia swoich przyjaciół przed działaniami CBA?

Pytań zapewne pojawi się więcej. Trzeba na nie odpowiedzieć i rozwiać wszelkie wątpliwości i pojawiające się słuszne bądź nie podejrzenia.

Dlaczego więc PO i Donald Tusk tak boją się Komisji Śledczej? Przecież w ich interesie jest jej powołanie. Argument, że może służyć PiS jako element kampanii wyborczej jest i chybiony i żenujący. To tak jakby celowo wstrzymywać łapanie złodzieja aż do pracy wróci chory policjant. Jeżeli było i jest prawdopodobieństwo popełnienia przestępstwa to trzeba działać a nie czekać. Niechęć i brak powołania Komisji Śledczej może więc być odczytywane jako chęć utrudniania dochodzenia do prawdy. A jeżeli tak to widocznie prawda ta jest bolesna i niewygodna. 

Ponawiam takowoż pytanie: Dlaczego D. Tusk boi się Komisji Śledczej? 

Odpowiedź wydaje się zaskakująco prosta ale prowadząca do bardzo smutnych dla PO wniosków. 

Otóż zeznania przed Komisja Śledczą wymagają mówienia prawdy (choć można ich odmówić). Niewątpliwie jednym z zeznających będzie M. Drzewiecki - człowiek chyba najważniejszy w Platformie Obywatelskiej, który zajmuje się w niej podstawą jej egzystencji t.j. finansami. Jest niejako Dyrektorem Finansowym (skarbnikiem) całej PO i wie wszystko na temat jej finansów oraz finansów jej członków. Z tego punktu widzenia ma przemożny (o ile nie największy) na nich wpływ. Jego wiedza zapewne mogłaby pogrążyć wielu działaczy o ile nie całą PO z D. Tuskiem na czele.  Tajemnica poliszynela jest również wielka majętność pana Drzewieckiego i zamiłowanie najważniejszych członków PO do spędzania wolnego czasu w posiadłości pana Drzewieckiego np. na Florydzie. Tudzież: pan Drzewiecki jest namiętnym hazardzistą, któremu zazwyczaj sprzyja welkie szczęście co do częstości i wielkości wygranych. 

Nie chcę demonizować postaci Pana M. Drzewieckiego ale zastanawiająca do ej pory była wielka jego obrona przez Premiera. Tak było podczas sławetnej afery w PZPN, tak było i teraz. Przecież tak naprawdę to nie Premier go zdymisjonował ale On sam łaskawie złożył dymisję. Czyż to nie jest symptomatyczne?

Pozdrawia

 

 

 

 

sobota, 3 października 2009

TRAKTAT LIZBOŃSKI - 1:1. I CO DALEJ? III REFERENDUM!

Witam

Tak w sumie krótko i to nawet bardzo biorąc pod uwagę obszar i zakres tematu.

Dzisiaj prawdopodobnie Irlandia zagłosowała na TAK dla Traktatu Lizbońskiego. Ku uciesze wszelkich bezpaństwowców i globalistów wszelkiej maści z zabarwieniem lewicowym i konformistycznym.

No cóż. Elity bildenbergów popartych przez zmanipulowane oraz bezwolne w dobie kryzysu masy zaledwie 3 milionowej ludności Irlandii zdecydowały (lub raczej NIE) o przyszłości Europy.

Zazdroszczę Irlandczykom. I chyba zazdroszczą im - o ile mają poczucie podmiotowości - wszystkie pozostałe narodowe nacje Europejskie. Tylko Oni (Irlandczycy) mogli się wypowiedzieć na temat tego traktatu, traktatu ubezwłasnowolniającego nas wszystkich.

Na chwilę obecną zwyciężyli zwolennicy Europy bez granic i bez własnej tożsamości.

Zacieranie granic i budowę Państwa Globalnego ćwiczyli już Rzymianie (Cesarstwo Rzymskie) i Komuniści (ZSRR i Satelity) oraz Faszyści (III Rzesza). Wszyscy polegli. Polegnie też i Unia Europejska stworzona na podobnych zasadach. Bo tak naprawdę Traktat Lizboński (przecież już odrzucony wcześniej przez Holandię, Francję, Irlandię a pośrednio i Niemcy) jest na wskroś tożsamy z podstawowymi ideami totalitaryzmu: niewybieralny Prezydent, ustanawianie praw poza narodami i ich potrzebami, kreowanie norm postępowania jedynie słusznych dla zbiurokratyzowanej rzeszy bezwolnych urzędników (sławetna i wyśmiana krzywizna banana a może wkrótce np. dopuszczalny okres trwania stosunku płciowego i oczekiwana dzietność rodzin jak w Chinach), powszechny obowiązek wszystkiego... w imię CZEGO? A ponadto normy na prawie każdą dziedzinę naszego życia oraz zacierająca poczcie własnej podmiotowości dowolność zachowań i relatywizm moralno-etyczny. Według nowych norm życie homoseksualne jest normą bo jest wolnością a pedofilizm Polańskiego należy bronić bo każdy mężczyzna chce seksu z nastolatką... hmmm.... BEZWOLNE ISTOTY SĄ ZE WSZECH MIAR IDEALNE DLA TWÓRCÓW NOWEGO ŁADU EUROPEJSKIEGO!...

Niech dzisiaj Ci dziwni ludzie (antyludzkie cyborgi) się cieszą. Irlandia wybrała drogę Europy plażowego piasku, gdzie każdy jest identyczny, bez własnej kultury, wielowiekowej historii, sztuki, państwowości, terytorium. Sukces osiągnęli ludzie, którzy zawsze pragnęli własnej tożsamości a nigdy jej nie mieli. Ich zawiść kazała im się asymilować i rozwalać narodowości i państwa (nawet takie młode jak USA) od środka. No cóż....

Ale to tylko połowiczny sukces. Na razie jest tyko w Irlandii jeden do jednego. Bo przecież jeżeli można było podważyć pierwsze referendum to dlaczego nie można podważyć drugiego? Skoro jednym pierwsze referendum się nie podobało i uważali, że demokratycznym jest wymuszenie drugiego to dlaczego innym nie można dać możliwości demokratycznego podważenia obecnego? Logiczne? Chyba tak. No chyba, że standardy są inne dla różnych grup ludzi a to już jest rasizm i segregacja nieprzystająca do demokratycznych procedur.

Pomijając fakt, że wygrana w obecnym referendum wynika li tylko z kryzysu ekonomicznego (spowodowanego zresztą przez zwolenników Traktatu i nie wiem czy nie było to celowe) NAWOŁUJĘ DO TRZECIEGO REFERENDUM W IRLANDII!!!

Pozdrawiam

A. CZUMA I JEGO DZIECINNA GRA "W POMIDORA"

W każdej, nawet najbardziej światłej oraz zasłużonej dla interesu publicznego i narodowego polskiej, patriotycznej grupie, rodzinie czy określonej zbiorowości może znaleźć się "czarna owca". I tak też jest w niewątpliwie zasłużonej dla Polski rodzinie Czumów. Nasz miłościwie nam panujący Minister Sprawiedliwości Andrzej Czuma na pewno wprawia w zakłopotanie i palpitację duchowego serca swoich przodków. Pewno gdzieś tam w zaświatach jest im po prostu wstyd za czyny, gesty i słowa tego syna ich rodu. No cóż... tylko współczuć.

O Andrzeju Czumie napisano już wiele. Jego niefortunne i wręcz nieraz śmieszne wypowiedzi, niejasne długi, pokrętne tłumaczenia, mijanie się z prawdą już dawno winny zdyskredytować go jako Pierwszego Sprawiedliwego Rzeczpospolitej. Ale przecież słaby szef zawsze dobiera sobie jeszcze słabszych pracowników - co by mu nie zagrażali...

W obecnej aferze A. Czuma "popłynął" już "po całości". Nie tylko wydał wyrok uniewinniający bez sądu, nie tylko bez zaznajomienia się z materiałami źródłowymi określił je jako manipulację, nie tylko kłamał w sprawie prowadzonych bądź nie postępowań prokuratorskich, nie tylko zabawiał się w psychiatrę diagnozując chorobę psychiczną u innych... ale WPROWADZIŁ NOWĄ JAKOŚĆ DYSKUSJI PUBLICZNEJ I SPOSÓB ODPOWIEDZI NA KREPUJĄCE PYTANIA.

Od dzisiaj (no od wczoraj) nasi politycy a w szczególności chyba Ci z PO na krępujące pytania będą zapewne odpowiadali: "POMIDOR" i po sprawie.

Gwoli uściślenia, za Wikipedią: "Pomidor - to popularna gra dziecięca, znana jako gra w pomidora. Biorą w niej udział co najmniej 2 osoby. Spośród wszystkich grających wybierana jest jedna - zwana pomidorem - której pozostali zadają pytania, próbując ją rozśmieszyć. Pomidor musi na wszystkie pytania odpowiadać "pomidor". Gra kończy się, gdy pomidor pomyli się, zaśmieje się lub pozostali uczestnicy poddadzą się".

Brawa dla naszego Ministra za udziecinnienie naszej debaty publicznej i za przypomnienie, że z wiekiem faktycznie człowiek intelektualnie cofa się do pierwszych lat swego rozwoju a naszym milusińskim proponuję zmodyfikowanie nazwy gry, która może od tej por nazywać się "Grą w Czumę".

Pozdrawiam

P.S. Może ogłosić konkurs na inne jeszcze dziecinne a w polityce po prostu infantylne gry i zabawy, które możemy wprowadzić do codzienności naszej sceny politycznej? Macie propozycje?

Mi nasuwa się np. wyliczanka: "Entliczek, pętliczek, malowany stoliczek, na kogo wypadnie, na tego BĘC"... na kogo wypadnie dziś, juto, pojutrze?

KTO ODWOŁA PREMIERA ZA BRAK WŁAŚCIWEGO NADZORU?

Witam

Jeszcze kilka słów o aferze hazardowej. Takich kilka refleksji natury zarządczej.

Państwo to organizacja, specyficzna co prawda ale organizacja i jak każda jest zarządzana przez powołany do tego Zarząd (tu: Rząd) kierowany przez Prezesa Zarządu (tu: Premiera). Prezes Zarządu dobiera sobie swoich współpracowników czyli członków Zarządu (tu: ministrów) i jest za nich odpowiedzialny. Zarząd jest powoływany przez Radę Nadzorczą (tu: Parlament) i przed nią odpowiedzialny za swoje decyzje i efekty. Rada Nadzorcza zaś powoływana jest przez Zgromadzenie Wspólników/Akcjonariuszy (tu: polscy wyborcy).

Jednym z najistotniejszych elementów różniących Państwo od typowej organizacji gospodarczej jest fakt iż często (jak ma to miejsce obecnie) Premier (Prezes Zarządu) jest niejako również Przewodniczącym Rady Nadzorczej (Parlamentu) lub ma nad nim kontrolę w postaci przewodzenia większości parlamentarnej (przewodzenia grupie mającej większość w Radzie Nadzorczej). I w tym kontekście Premier jest odpowiedzialny zarówno za swoich ministrów jak i swoich funkcyjnych (ważne!) członków Parlamentu.

To tyle jeżeli chodzi o quasi teorię. Wynika z niej m.in. to, że dobierając sobie najbliższych współpracowników Premier bierze również za nich odpowiedzialność i sprawuje oczywiście nad nimi nadzór. Jeżeli posiada zdolności kierownicze i jest predestynowany do sprawowania władzy niewątpliwie wymaga też lojalności i takową otrzymuje. Żadne decyzje i działania nie odbywają się bez jego wiedzy lub jego zgody a tym bardziej takie, które w jakikolwiek sposób mogą negatywnie wpływać na efekty pracy całego Zarządu (rządu). Codzienne rozmowy, narady, sprawozdania, dyskusje, posiedzenia temu przecież służą.

NIE WIERZĘ WIĘC, ŻE DZIAŁANIA ZARÓWNO PANA Z. CHLEBOWSKIEGO, M. DRZEWIECKIEGO, G. SCHETYNY NIE BYŁY ZNANE PANU PREMIEROWI I PRZEZ NIEGO AKCEPTOWANE. Są to przecież (lub byli) najbliżsi jego współpracownicy. Zresztą Premier był informowany na bieżąco o działaniach wokół ustawy hazardowej przez bliższe i dalsze otoczenie (np. przez teraz dotkniętego amnezją pana Kapicy z Ministerstwa Finansów: patrz tekst Kataryny:http://kataryna.salon24.pl/128665,krotka-pami...).

Aferę hazardową trzeba wyjaśnić do końca nawet gdyby to miało znaczyć upadek rządu PO, Trybunał Stanu dla jej Przywódców i rewolucję polityczną w Polsce. Trzeba ją wyjaśnić nawet gdyby okazało się, że były to tylko haniebne pomówienia CBA i nieczysta wojna polityczna inspirowana przez PIS. Trzeba ja wyjaśnić nawet wtedy gdyby okazało się, że jest to małostkowe, dla własnych korzyści działanie pojedynczych osób (Chlebowski, Drzewiecki, zainteresowani biznesmeni).

Już teraz jedno jednak jest pewne. Coś jest na rzeczy. Nikt nie zanegował prawdziwości treści rozmów zawartych w opublikowanych przez Rzepę stenogramach. Przyznał się do nich w bólach i po wielkiej męczarni Z. Chlebowski. O tym, że M. Drzewiecki interesował się ta ustawa świadczą jego własne dokumenty i notatki Kapicy. POTWIERDZENIEM NIEWŁAŚCIWOŚCI ZACHOWAŃ WOKÓŁ TEJ SPRAWY JEST ODSUNIĘCIE PRZEZ D. TUSKA OD WSZELKICH FUNKCJI Z.CHLEBOWSKIEGO!

A więc Premier sam swoim działaniem i decyzją potwierdził, że jego najbliższy współpracownik popełnił "błąd" a skoro ponosi za niego odpowiedzialność to pośrednio wina SPADA NA NIEGO SAMEGO. Bo albo wiedział i akceptował te działania albo nie wiedział i był okłamywany. W pierwszym przypadku jest to WSPÓŁSPRAWSTWO a w drugim NIEKOMPETENCJA I NIEUMIEJĘTNOŚĆ KIEROWANIA. I jedno i drugie dyskwalifikuje Premiera jako Zarządzającego Państwem Polskim.

Jest też jeszcze trzecia ewentualność, również dyskwalifikująca Premiera: BRAK WŁAŚCIWEGO NADZORU. Premier przecież miał sygnały o co najmniej niewłaściwych działaniach wokół powstawania ustawy i nie podjął właściwych działań. Zaniechał je lub zlekceważył sygnały (brak nadzoru właśnie) lub im sprzyjał (tu wspomniane współsprawstwo).

Ja osobiście mam nadzieję, że ze strony Premiera w sprawie afery hazardowej występuje jedynie właśnie brak właściwego nadzoru a nie współsprawstwo, którego kolejnym elementem byłby np. słynny już przeciek informujący zainteresowanych o działaniach podejmowanych wobec nich przez CBA.

Przyjmując w dobrej wierze więc ów brak właściwego nadzoru to mimo (w tych okolicznościach) łagodności zarzutu STANOWI ON WYSTARCZAJĄCĄ PODSTAWĘ DO ODWOŁANIA PREMIERA! I nic tu nie pomogą nerwowe ruchy odsuwające Chlebowskiego, poważna mina, ataki na CBA, itp.. Sprawa jest jasna: za brak właściwego nadzoru Premier winien odejść.

Jeżeli sam tego nie rozumie to może winni zająć się ta sprawą organy nadrzędne: Parlament oraz Wyborcy?

Pozdrawiam

P.S.
A może się mylę: skoro Premier tak usilnie broni M. Drzewieckigo a pośrednio i G. Schetynę nie jest to jedynie brak właściwego nadzoru...?

czwartek, 1 października 2009

POLSKA W RĘKACH "RYŚKOWYCH MAFII"?

Od wczoraj we wszystkich mediach pełno o wielkiej Nowej Aferze w Rzeczpospolitej Polskiej. I w sumie to dobrze bo przecież misją niezależnych mediów jest właśnie patrzenie oczyma wnikliwej czwartej władzy na ręce i czyny rzeczywiście nami rządzących. A od dwóch lat jest to jakby nie było oficjalnie Platforma Obywatelska przy "figowo-listkowym" wsparciu PSL.

Państwo Polskie jest więc podobno w rękach rządu ukonstytuowanego zgodnie z wolą polskich wyborców wyrażoną w demokratycznych wyborach. Mamy podobno trójpodział władzy, właśnie niezależne media i niezależne sądownictwo. Jako Polacy możemy się czuć bezpiecznie - czuwają nad nami instytucje i służby powołane w tym celu: UOP, CBA, CBŚ, Policja, Wojsko a ponadto jest jeszcze Trybunał Konstytucyjny i niestety "martwy w działaniu" jak na razie Trybunał Stanu.

Na "papierze" i w pięknych słowach naszych polityków i ludzi władzy wszystko jest więc w jak najlepszym harmonijnym i demokratycznym porządku.

Ale czy rzeczywiście tak jest? Czy faktycznie rządzi nami rząd pod wodzą Donalda Tuska, władza ustawodawcza uchwala prawo jak najlepsze dla obywateli kierując się dobrem Polski a władza sądownicza dba o przestrzeganie prawa przez wszystkich niezależnie od pozycji społecznej, zawodowej czy politycznej? I na koniec kluczowe pytanie: Czy przez 20 lat III Rzeczpospolitej stworzyliśmy choćby namiastkę Państwa Praworządnego o zdrowych fundamentach?

Niestety na wszystkie powyższe pytania, w tym na ostatnie - kluczowe, możemy wyraźnie powiedzieć: NIE!

Zmarnowaliśmy 20 lat budując Polskie Państwo na chorej strukturze "grubej kreski" gloryfikującej specyficzny typ ludzi o cechach okołokryminalno-korupcyjnych, dla których najważniejszy jest interes własny i sprzymierzonych grup oraz środowisk towarzysko-biznesowo-politycznych. Cała klasa polityczna jest przesiąknięta takimi ludźmi i oni faktycznie kierują losami 40 milionowego narodu... no właśnie czy ci politycy kierują? Śmiem wątpić...

... KTO WIĘC NIMI KIERUJE?

Ci niby mężowie stanu są bezwolnymi wykonawcami rozkazów i poleceń ludzi tworzących w Polsce (i nie tylko) tzw. WIELKI BIZNES, który często jest oparty na działaniach graniczących z prawem lub je przekraczających. Często, jak np. w przypadku hazardu czy agencji towarzyskich są to struktury typowo mafijne i związane z przestępczością zorganizowaną.

O tym, że tak jest już wiele w ostatnich 20 latach powiedziano i napisano. Ludzie niewygodni i niepokorni oraz nie poddający się ICH rozkazom często ginęli (Papała, Dębski) czy też kończyli kariery polityczne a Ci, którzy byli i są usłużni... pozostali...

...Bo tak naprawdę najbardziej przerażający i potwierdzający moje sugestie w obecnej aferze hazardowej jest fragment rozmowy dwóch biznesmenów, w których główną rolę odgrywa Zbigniew Chlebowski (za Rzepą):

"17 maja 2009 r. Jan Kosek rozmawia z Ryszardem Sobiesiakiem.
J.K.: Oni (chodzi m.in. o Zbigniewa Chlebowskiego red.) to zblokują?
R.S.: On (Chlebowski red.) mówi tak. Opierd...em go za to, że mówił co innego, że przynajmniej pół roku spokoju".

Coś niesamowitego! Dwóch Panów biznesmenów opowiada o jednym z głównych polityków polskich jak o "chłopcu na posyłki"! Rozstawiają go "po kątach" i opierd...ją!

Czyż to nie jest żenujące i nie stawia polskich polityków w roli podrzędnych wykonawców i "żołnierzy" biznesmenów. Czy właśnie media i polskie specsłużby nie winny też skupić się na tym wątku zagrożenia bezpieczeństwa Państwa Polskiego?

A czy ewentualny przeciek z Kancelarii Premiera na temat śledztwa CBA nie jest też niejako zobowiązaniem osób związanych z tą Kancelarią (aż boję się wskazywać na samego szefa) wobec tego nadrzędnego wobec polityków ośrodka władzy w Polsce? Mam nadzieję, że się mylę i jest to nieprawdą.

Trzeba mimo to usunąć jak najszybciej obecna władzę, która od początków KLD jest uwikłana w niejasne powiązania z legalnym i nielegalnym biznesem. To jest jasne. Ale trzeba też chyba zrewidować całą naszą scenę polityczną, zmienić ordynację wyborczą na większościową a może wreszcie uruchomić Trybunał Stanu i zacząć w końcu budować faktycznie Najjaśniejszą Rzeczpospolitą. Chyba nie są to płonne nadzieje...

Pozdrawiam