Nasz prezydent urodził się 16 maja 1972 roku, 45 lat temu... Do niedawna był najmłodszym prezydentem na świecie, ostatnio oddał ten "tytuł" prezydentowi Francji E. Macronowi.
Te 45 lat to świetny wiek do startu w kierunku zaspokojenia własnej potrzeby samorealizacji, potrzeby najwyższego stopnia według hierarchii potrzeb autorstwa A. Maslova. Ma przed sobą - jak zdrowie pozwoli - minimum 20 lat dalszej kariery publicznej, kariery politycznej. Mam nadzieję, że zdaje sobie z tego sprawę i umie uczyć się na błędach innych, choćby A. Kwaśniewskiego.
Oby ten proces realizacji owej potrzeby był jednocześnie z korzyścią dla Polski i Polaków, korzyścią dla naszej Ojczyzny.
Tak więc życzę prezydentowi Andrzejowi Dudzie wielu radości w dniu codziennym. Oby każdego dnia był szczęśliwy, t.j. odczuwał własne istnienie i własną wolność od wszystkiego, co może ją ograniczać. Oby zostawiał każdego dnia ślady dobra, miłości i mądrości. Oby władza go nie zmieniła i nie "uderzyła do głowy", co zdarza się często relatywnie młodym ludziom będącym u władzy. Oby zawsze kierował się interesem Polski i Polaków a na kartach historii zapisał się tylko pozytywnie.
Jest młodszy ode mnie o 4 lata, więc tak naprawdę to moje pokolenie. Kibicuję mu i wierzę, że wykorzysta dla Polski szanse, jakie się pojawiają dziś, kiedy jesteśmy świadkami nowego geopolitycznego "rozdania". Wierzę, że nie podda się naciskom naszych wrogów, nie pozwoli ubezwłasnowolnić się różnym wewnętrznym i zewnętrznym środowiskom, którym nie odpowiada silna międzynarodowa pozycja Polski. Mam nadzieję, że polskość jest dla niego najważniejsza.
Niech też nie zapomina o rodzinie, ona jest najważniejsza... a w działalność politycznej, służbie narodowi niech zawsze ma w sercu: Boga, Honor i Ojczyznę.
Wszystkiego najlepszego Panie Prezydencie!
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Szczęście to codzienne odczuwanie własnej wolności od wszystkiego... Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
Moje posty
▼
wtorek, 16 maja 2017
Proponuję rządowi "nowe otwarcie"
Inspiracją niniejszego tekstu jest felieton "Dzisiejsze fiasko reformy samorządów to punkt dla elyty III RP..." [1] opublikowany na niepoprawnych.pl autorstwa "Yagona 12", w którym to autor pisze m.in.:
"Tu na dole, lokalnie, w przyszłym roku (w wyborach samorządowych - dop.: kj) nic się więc nie zmieni. Wygrają ci, co wygrać mają. Może PiS odwojuje kilka samorządów wojewódzkich, może jedno czy dwa większe miasta. Ale generalnie zPOdziejska sitwa przetrwa- ba, nawet umocni się. W moim platformianym od 2002 roku powiecie marazm, korupcja i złodziejstwo trwać będą w najlepsze. Bo co pomogą szklane urny czy monitoring, skoro "włodarze" miast i gmin mają już wielokrotnie przećwiczone metody "wygrywania" wyborów? Mają ludzi, czas i motywację do dokonywania kolejnych "cudów nad urną". Smutny wieczór...jak się chce reformować państwo to nie można zwracać uwagi na wrzask elyty III RP i mieć skrupuły. Oni nie będą mieli gdy wrócą (nie daj Boże) do władzy, złamią każdą zasadę i prawo.
(...)
Wczoraj pisałem o heroicznej pracy Ziobry, Macierewicza, Mariusza Kamińskiego, Jakiego, Święczkowskiego, Naimskiego, Morawieckiego itd. I o "nicnierobieniu" ludzi zajmujących się według komunistycznej nomenklatury - "nadbudową". Gliński, Gowin, KRRiTV, RMN, Komisja Etyki Mediów z niezwykłą tolerancją traktują łajdaków z profesorskimi tytułami, szemrane "autorytety" czy sprzedajnych "tfurców". Dziś doszło fiasko reformy samorządów. Po zapomnianej już warszawskiej ustawie metropolitarnej to kolejny sygnał dla PO-szustów, że ich pajacowanie i kłamstwa przynoszą efekty. Przypomnę więc rządzącym - bez wygrania wyborów samorządowych w 2018 roku PiS nie zostanie przy władzy na drugą kadencję. A wtedy...".
Zgadzam się z "Yagonem 12", przy czym sytuacja jest - wedle mnie - jeszcze bardziej niekorzystna i dotyczy ona nie tylko wyborów samorządowych, ale wielu innych niezrealizowanych jeszcze zmian, nieprzeprowadzonych reform.
Jest taka niepisana zasada w biznesie (ale chyba można ją odnieść do wielu innych obszarów, także do polityki).
Otóż zostając np. nowym prezesem firmy lub też dyrektorem/członkiem zarządu ds. jakiegoś pionu (finanse, handel i logistyka, produkcja, marketing, inne) przez około 3 miesięcy należy poświęcić bardzo dużo czasu na poznanie firmy od środka, poznanie swojego obszaru nadzoru oraz poznanie sytuacji zewnętrznej wobec firmy (jej otoczenia). Na tej podstawie - o ile jest to konieczne lub uznamy, że jest to konieczne - trzeba przygotować zespół decyzji dotyczących ewentualnych zmian i przez następne trzy miesiące je sukcesywnie wprowadzać, budując w ten sposób swoje zasady funkcjonowania firmy czy określonego pionu. Gdy przegapi się ten okres to później jest bardzo trudno a nieraz wręcz niemożliwe reformowanie i zmiany tych zasad.
Jest bowiem coś takiego jak opór przed zmianą prezentowany przez pracowników (kadrę kierowniczą), którzy już są przyzwyczajeni do dotychczasowego modelu funkcjonowania, wiedzą gdzie jest ich miejsce, mają ustalone ścieżki postępowania, mają swoje "księstwa" czy "silosy", swój system wzajemnych zależności, znajomości, "układy", jakieś korupcyjne współzależności, itd. I nie chcą tego zmieniać. Nie chcą bo będą się musieli od nowa znaleźć w określonej sytuacji, znów udowadniać swoją przydatność, podnosić kwalifikacje, zmieniać swoje utrwalone nawyki, nie chcą tracić ewentualnych "lewych dochodów" i dotychczasowych powiązań, może też boją się przed utratą pozycji, itd. Ten opór jest naturalny i można go odnosić do każdej dziedziny życia społecznego czy politycznego - vide: reforma szkolnictwa i opór nauczycieli, reforma sądownictwa i opór sędziów, itd.
Natomiast gdy pojawia się nowy szef, to przez jakiś czas - właśnie te sławetne pół roku - skłonność do oporu jest relatywnie niska, bo ludzie wiedzą, iż nowy szef będzie zaprowadzał "nowe porządki" i się na to godzą, choć wewnętrznie ten opór jest, ale przecież ludzie chcą pracować... więc są skłonni do podporządkowania się nowym decyzjom nowego szefa. Ale w sytuacji, gdy już miną pierwsze miesiące to czas akceptacji nowości mija i później jest bardzo trudno coś zmienić, bo ludzie przyzwyczajają się do jakichś nowych zasad i tam, gdzie mogą (gdzie nie dokonano zmian) powracają do znanych sobie ścieżek, modeli zachowań i adaptują je do nowych okoliczności.
Powyższe jest niejako zawarte w powiedzeniach: "jeżeli czegoś nie zrobisz zaraz na początku już nie zrobisz nigdy" lub "zbuduj sobie dobrą opinię na początku, a później nawet, gdy popełnisz błąd to nie będzie on końcem twojej kariery".
Dlatego uważam, że choć PiS (ZP) czy prezydent zrobili już bardzo dużo i działają w bardzo złej atmosferze, to jednak nie dokonali w wielu obszarach radykalnych zmian i teraz stary układ III RP staje się coraz silniejszy.
Obym się mylił, ale być może czas na radykalne reformy dla PiS-u już minął i czego nie zdołali zmienić już nie zmienią a tym samym pozwolą na odradzanie się hydry zdradliwych "elit III RP". Mało tego... przez te kilkanaście miesięcy dawne elity mogły też jakoś "wejść w układy" z elitami PIS (ZP) i teraz opór może być już nie tylko ze strony zdrajców i antypolaków, ale też płynąć od swoich.
No dobrze, może się mylę a państwo nie jest firmą i ogrom pracy jest większy, ale czy aby na pewno? Premier/prezes ma kilkunastu ministrów/dyrektorów, więc to aż tak inne od sytuacji firmy nie jest. A jeżeli są jakieś "wąskie gardła" czy "słabe ogniwa" wpływające negatywnie na cały zarząd/rząd to po prostu trzeba dokonywać wymiany. I też uważam, że P. Gliński już dawno winien być zmieniony (ja bym tego dokonał zaraz po haniebnych wypowiedziach na temat oceny niektórych NGO-sów). To PiS może zrobić, bo z J. Gowinem (też powinien być zmieniony) sprawa jest trudniejsza, bo to koalicjant. Zastanowiłbym się też nad dymisją K. Jurgiela (rolnictwo) czy K. Radziwiłła (zdrowie). Zatrudniłbym też nowego rzecznika prasowego na miejsce R. Bochenka. Chyba dobrze byłoby jednak przywrócić na tym stanowisku E. Witek.
Niemniej zdaję sobie sprawę jednak z niesamowitej wielości i głębokości koniecznych działań w celu naprawy Rzeczpospolitej. Można powiedzieć, że komuna i postkomuna III RP, czyli PRL i PRL-bis miały dziesiątki lat na stworzenie z Polski "układu wzajemnych zależności" oraz wykreowanie swoistego establishmentu zwanego "elitami III RP", który nakierowany jest - z jednej strony - na wysysaniu z Polski środków trwałych i obrotowych dla własnej i dla sił zewnętrznych korzyści (uwłaszczenie, korupcja, mafie vatowskie, prywatyzacja za bezcen, oddawania Polski we władanie korporacjom finansowo-przemysłowym, itd) a - z drugiej strony - na niszczeniu polskiej narodowej tożsamości, niszczeniu polskości. Był też czas na stworzenie swoistych enklaw dla określonych grup/beneficjentów III RP, np. korporacji zawodowych (sędziowie, środowisko akademickie, popłuczyny ubeków i WSI-oków, itd). Ostatnie zaś rządy PO-PSL dokończyły dzieła niszczenia Polski ostatecznie doprowadzając ją - jak sami stwierdzili - do stanu "państwa teoretycznego", gdzie jest już tylko "chuj, dupa i kamieni kupa".
PiS (ZP) przejęło zatem Polskę w stanie zbliżającego się - używając dalej terminologii biznesowej - bankructwa. Tak naprawdę więc przystąpiono niejako do budowy państwa na nowo, jego odbudowy. I rozumiem ogrom działań, które należało podjąć i które w większości zostały podjęte przy wściekłym ataku odsuniętej od koryta i niszczenia Polski targowickiej "totalnej opozycji" wraz z jej zagranicą.
Być może faktycznie tak naprawdę nie dało się zrobić więcej niż do tej pory zrobiono. Niestety to, czego nie zrobiono staje się fundamentem odbudowy zdrajców reprezentowanych przez establishment, elity III RP i jej zagranicy, wrogiej silnej i suwerennej Polsce.
Czy zatem można coś w tej sytuacji zrobić?
Owszem można, ale wyjściem nie jest rezygnacja z reform tak jak się to stało w przypadku reformy samorządów. To jest błąd, ale można go jeszcze naprawić.
Co ja bym zrobił na miejscu J. Kaczyńskiego i B. Szydło a co onegdaj zrobiłem w swojej pracy zawodowej?
Trzeba po prostu zrobić "nowe otwarcie", które będzie niejako ponowieniem sytuacji przypominającej "wejście nowego szefa lub dyrektora pionu do firmy". Wtedy będzie znów czas na radykalne zmiany, których do tej pory nie zdążono zrobić.
To "nowe otwarcie" trzeba szczegółowo zaplanować i dokonać go niemal i w miarę możliwości jednego dnia lub bardzo szybko, przy zapewnieniu odpowiedniej komunikacji z wyborcami, z Polakami.
Po pierwsze. Trzeba dokonać przeglądu działań ministerstw i określić, którzy ministrowie mogą lub powinni być zmienieni. Ale nie może się to ograniczać jedynie do szefów, ale także do wiceministrów lub dyrektorów departamentów. Taką listę trzeba sporządzić wraz z wyznaczeniem zmienników.
Po drugie. Należy stworzyć katalog koniecznych zmian, gruntownych zmian oraz przygotować strategię ich wprowadzania (m.in. terminy), wraz z niezbędnymi działaniami taktycznymi, operacyjnymi oraz przygotowawczymi.
Po trzecie (będąc już przygotowanym w zakresie dwóch poprzednich działań) należy wybrać odpowiedni moment na ogłoszenie "nowego otwarcia". Ten moment należy odpowiednio wyznaczyć, chociażby kreując określoną sytuację, która niejako będzie "wymuszała" owe otwarcie i powodowała jego akceptację przez wyborców, Polaków.
No i po czwarte. Podjąć jednego dnia (no może w ciągu kilku, kilkunastu dni) decyzję o tym "nowym otwarciu", czyli: jednocześnie wymienić kadry - to można zrobić jednego dnia, wprowadzić określone reformy (przyjąć nowe ustawy, rozporządzenia, zarządzenia, uchwały) - to można zrobić w dwa tygodnie. No a potem ponownie mieć te 3 do 6 miesięcy czasu na dokonywanie koniecznych zmian i reform.
To tylko taka moja propozycja, ale coś trzeba zrobić, bo ucieka nam czas a nowa szansa na odbudowę naszej Ojczyzny może się już w takim zakresie nie pojawić.
[1] http://niepoprawni.pl/blog/yagon-12/dzisiejsze-fiasko-reformy-samorzadow-to-punkt-dla-elyty-iii-rp
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
"Tu na dole, lokalnie, w przyszłym roku (w wyborach samorządowych - dop.: kj) nic się więc nie zmieni. Wygrają ci, co wygrać mają. Może PiS odwojuje kilka samorządów wojewódzkich, może jedno czy dwa większe miasta. Ale generalnie zPOdziejska sitwa przetrwa- ba, nawet umocni się. W moim platformianym od 2002 roku powiecie marazm, korupcja i złodziejstwo trwać będą w najlepsze. Bo co pomogą szklane urny czy monitoring, skoro "włodarze" miast i gmin mają już wielokrotnie przećwiczone metody "wygrywania" wyborów? Mają ludzi, czas i motywację do dokonywania kolejnych "cudów nad urną". Smutny wieczór...jak się chce reformować państwo to nie można zwracać uwagi na wrzask elyty III RP i mieć skrupuły. Oni nie będą mieli gdy wrócą (nie daj Boże) do władzy, złamią każdą zasadę i prawo.
(...)
Wczoraj pisałem o heroicznej pracy Ziobry, Macierewicza, Mariusza Kamińskiego, Jakiego, Święczkowskiego, Naimskiego, Morawieckiego itd. I o "nicnierobieniu" ludzi zajmujących się według komunistycznej nomenklatury - "nadbudową". Gliński, Gowin, KRRiTV, RMN, Komisja Etyki Mediów z niezwykłą tolerancją traktują łajdaków z profesorskimi tytułami, szemrane "autorytety" czy sprzedajnych "tfurców". Dziś doszło fiasko reformy samorządów. Po zapomnianej już warszawskiej ustawie metropolitarnej to kolejny sygnał dla PO-szustów, że ich pajacowanie i kłamstwa przynoszą efekty. Przypomnę więc rządzącym - bez wygrania wyborów samorządowych w 2018 roku PiS nie zostanie przy władzy na drugą kadencję. A wtedy...".
Zgadzam się z "Yagonem 12", przy czym sytuacja jest - wedle mnie - jeszcze bardziej niekorzystna i dotyczy ona nie tylko wyborów samorządowych, ale wielu innych niezrealizowanych jeszcze zmian, nieprzeprowadzonych reform.
Jest taka niepisana zasada w biznesie (ale chyba można ją odnieść do wielu innych obszarów, także do polityki).
Otóż zostając np. nowym prezesem firmy lub też dyrektorem/członkiem zarządu ds. jakiegoś pionu (finanse, handel i logistyka, produkcja, marketing, inne) przez około 3 miesięcy należy poświęcić bardzo dużo czasu na poznanie firmy od środka, poznanie swojego obszaru nadzoru oraz poznanie sytuacji zewnętrznej wobec firmy (jej otoczenia). Na tej podstawie - o ile jest to konieczne lub uznamy, że jest to konieczne - trzeba przygotować zespół decyzji dotyczących ewentualnych zmian i przez następne trzy miesiące je sukcesywnie wprowadzać, budując w ten sposób swoje zasady funkcjonowania firmy czy określonego pionu. Gdy przegapi się ten okres to później jest bardzo trudno a nieraz wręcz niemożliwe reformowanie i zmiany tych zasad.
Jest bowiem coś takiego jak opór przed zmianą prezentowany przez pracowników (kadrę kierowniczą), którzy już są przyzwyczajeni do dotychczasowego modelu funkcjonowania, wiedzą gdzie jest ich miejsce, mają ustalone ścieżki postępowania, mają swoje "księstwa" czy "silosy", swój system wzajemnych zależności, znajomości, "układy", jakieś korupcyjne współzależności, itd. I nie chcą tego zmieniać. Nie chcą bo będą się musieli od nowa znaleźć w określonej sytuacji, znów udowadniać swoją przydatność, podnosić kwalifikacje, zmieniać swoje utrwalone nawyki, nie chcą tracić ewentualnych "lewych dochodów" i dotychczasowych powiązań, może też boją się przed utratą pozycji, itd. Ten opór jest naturalny i można go odnosić do każdej dziedziny życia społecznego czy politycznego - vide: reforma szkolnictwa i opór nauczycieli, reforma sądownictwa i opór sędziów, itd.
Natomiast gdy pojawia się nowy szef, to przez jakiś czas - właśnie te sławetne pół roku - skłonność do oporu jest relatywnie niska, bo ludzie wiedzą, iż nowy szef będzie zaprowadzał "nowe porządki" i się na to godzą, choć wewnętrznie ten opór jest, ale przecież ludzie chcą pracować... więc są skłonni do podporządkowania się nowym decyzjom nowego szefa. Ale w sytuacji, gdy już miną pierwsze miesiące to czas akceptacji nowości mija i później jest bardzo trudno coś zmienić, bo ludzie przyzwyczajają się do jakichś nowych zasad i tam, gdzie mogą (gdzie nie dokonano zmian) powracają do znanych sobie ścieżek, modeli zachowań i adaptują je do nowych okoliczności.
Powyższe jest niejako zawarte w powiedzeniach: "jeżeli czegoś nie zrobisz zaraz na początku już nie zrobisz nigdy" lub "zbuduj sobie dobrą opinię na początku, a później nawet, gdy popełnisz błąd to nie będzie on końcem twojej kariery".
Dlatego uważam, że choć PiS (ZP) czy prezydent zrobili już bardzo dużo i działają w bardzo złej atmosferze, to jednak nie dokonali w wielu obszarach radykalnych zmian i teraz stary układ III RP staje się coraz silniejszy.
Obym się mylił, ale być może czas na radykalne reformy dla PiS-u już minął i czego nie zdołali zmienić już nie zmienią a tym samym pozwolą na odradzanie się hydry zdradliwych "elit III RP". Mało tego... przez te kilkanaście miesięcy dawne elity mogły też jakoś "wejść w układy" z elitami PIS (ZP) i teraz opór może być już nie tylko ze strony zdrajców i antypolaków, ale też płynąć od swoich.
No dobrze, może się mylę a państwo nie jest firmą i ogrom pracy jest większy, ale czy aby na pewno? Premier/prezes ma kilkunastu ministrów/dyrektorów, więc to aż tak inne od sytuacji firmy nie jest. A jeżeli są jakieś "wąskie gardła" czy "słabe ogniwa" wpływające negatywnie na cały zarząd/rząd to po prostu trzeba dokonywać wymiany. I też uważam, że P. Gliński już dawno winien być zmieniony (ja bym tego dokonał zaraz po haniebnych wypowiedziach na temat oceny niektórych NGO-sów). To PiS może zrobić, bo z J. Gowinem (też powinien być zmieniony) sprawa jest trudniejsza, bo to koalicjant. Zastanowiłbym się też nad dymisją K. Jurgiela (rolnictwo) czy K. Radziwiłła (zdrowie). Zatrudniłbym też nowego rzecznika prasowego na miejsce R. Bochenka. Chyba dobrze byłoby jednak przywrócić na tym stanowisku E. Witek.
Niemniej zdaję sobie sprawę jednak z niesamowitej wielości i głębokości koniecznych działań w celu naprawy Rzeczpospolitej. Można powiedzieć, że komuna i postkomuna III RP, czyli PRL i PRL-bis miały dziesiątki lat na stworzenie z Polski "układu wzajemnych zależności" oraz wykreowanie swoistego establishmentu zwanego "elitami III RP", który nakierowany jest - z jednej strony - na wysysaniu z Polski środków trwałych i obrotowych dla własnej i dla sił zewnętrznych korzyści (uwłaszczenie, korupcja, mafie vatowskie, prywatyzacja za bezcen, oddawania Polski we władanie korporacjom finansowo-przemysłowym, itd) a - z drugiej strony - na niszczeniu polskiej narodowej tożsamości, niszczeniu polskości. Był też czas na stworzenie swoistych enklaw dla określonych grup/beneficjentów III RP, np. korporacji zawodowych (sędziowie, środowisko akademickie, popłuczyny ubeków i WSI-oków, itd). Ostatnie zaś rządy PO-PSL dokończyły dzieła niszczenia Polski ostatecznie doprowadzając ją - jak sami stwierdzili - do stanu "państwa teoretycznego", gdzie jest już tylko "chuj, dupa i kamieni kupa".
PiS (ZP) przejęło zatem Polskę w stanie zbliżającego się - używając dalej terminologii biznesowej - bankructwa. Tak naprawdę więc przystąpiono niejako do budowy państwa na nowo, jego odbudowy. I rozumiem ogrom działań, które należało podjąć i które w większości zostały podjęte przy wściekłym ataku odsuniętej od koryta i niszczenia Polski targowickiej "totalnej opozycji" wraz z jej zagranicą.
Być może faktycznie tak naprawdę nie dało się zrobić więcej niż do tej pory zrobiono. Niestety to, czego nie zrobiono staje się fundamentem odbudowy zdrajców reprezentowanych przez establishment, elity III RP i jej zagranicy, wrogiej silnej i suwerennej Polsce.
Czy zatem można coś w tej sytuacji zrobić?
Owszem można, ale wyjściem nie jest rezygnacja z reform tak jak się to stało w przypadku reformy samorządów. To jest błąd, ale można go jeszcze naprawić.
Co ja bym zrobił na miejscu J. Kaczyńskiego i B. Szydło a co onegdaj zrobiłem w swojej pracy zawodowej?
Trzeba po prostu zrobić "nowe otwarcie", które będzie niejako ponowieniem sytuacji przypominającej "wejście nowego szefa lub dyrektora pionu do firmy". Wtedy będzie znów czas na radykalne zmiany, których do tej pory nie zdążono zrobić.
To "nowe otwarcie" trzeba szczegółowo zaplanować i dokonać go niemal i w miarę możliwości jednego dnia lub bardzo szybko, przy zapewnieniu odpowiedniej komunikacji z wyborcami, z Polakami.
Po pierwsze. Trzeba dokonać przeglądu działań ministerstw i określić, którzy ministrowie mogą lub powinni być zmienieni. Ale nie może się to ograniczać jedynie do szefów, ale także do wiceministrów lub dyrektorów departamentów. Taką listę trzeba sporządzić wraz z wyznaczeniem zmienników.
Po drugie. Należy stworzyć katalog koniecznych zmian, gruntownych zmian oraz przygotować strategię ich wprowadzania (m.in. terminy), wraz z niezbędnymi działaniami taktycznymi, operacyjnymi oraz przygotowawczymi.
Po trzecie (będąc już przygotowanym w zakresie dwóch poprzednich działań) należy wybrać odpowiedni moment na ogłoszenie "nowego otwarcia". Ten moment należy odpowiednio wyznaczyć, chociażby kreując określoną sytuację, która niejako będzie "wymuszała" owe otwarcie i powodowała jego akceptację przez wyborców, Polaków.
No i po czwarte. Podjąć jednego dnia (no może w ciągu kilku, kilkunastu dni) decyzję o tym "nowym otwarciu", czyli: jednocześnie wymienić kadry - to można zrobić jednego dnia, wprowadzić określone reformy (przyjąć nowe ustawy, rozporządzenia, zarządzenia, uchwały) - to można zrobić w dwa tygodnie. No a potem ponownie mieć te 3 do 6 miesięcy czasu na dokonywanie koniecznych zmian i reform.
To tylko taka moja propozycja, ale coś trzeba zrobić, bo ucieka nam czas a nowa szansa na odbudowę naszej Ojczyzny może się już w takim zakresie nie pojawić.
[1] http://niepoprawni.pl/blog/yagon-12/dzisiejsze-fiasko-reformy-samorzadow-to-punkt-dla-elyty-iii-rp
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
poniedziałek, 15 maja 2017
Cieszmy się z Ojczyzny, cieszmy się, że jesteśmy Polakami!
Jest nas w kraju ponad 38 milionów.
Wielu z nas to małe szkraby - gaworzące, raczkujące lub stawiające pierwsze pionowe kroki. Jest ich coraz więcej, bo państwo polskie wreszcie wspomaga rodziny. Wielu Polaków to dzieci, uczniowie, studenci. Tych najmłodszych i młodych jest wśród nas około 13 - 15 milionów, reszta to dorośli Polacy.
Mamy bardzo liczną emigracyjną Polonię w wielu krajach, która nieraz stała się taką wbrew własnej woli, ale tęskni za Polską i cały czas ma w sercu Polskę. Wielu naszych rodaków zostało przymusowo wysiedlonych przez Sowiecką Rosję. Wielu chce wrócić i umrzeć na ojczystej ziemi. Ile jest naszych rodaków na obczyźnie? 10 milionów a może jednak więcej?
Mamy wspaniałą historię, własny unikalny język, tradycje, zwyczaje. Mamy wiarę, rodzinę i umiłowanie wolności, wolności prawdziwej a nie lewacko-demoliberalnej, która dziś totalitarnie uzurpuje sobie prawo do jedynie słusznej i obowiązującej w świecie idei.
To my - Polacy.
Nieraz może zbyt naiwni, zbyt spolegliwi, ale przez przeszło 1000 lat nikt nie był w stanie nas zniszczyć, chociaż próbowano. Nie zniszczy nas też dziś antypolska propaganda nienawiści, niezależnie jakie jest jej źródło.
To my - Polacy.
Byliśmy i jesteśmy narodem najbardziej tolerancyjnym, prawym, lojalnym i kreatywnym w Europie. Stworzyliśmy Rzeczpospolitą Obojga Narodów (dziś to jest Białoruś a nie geograficzna Litwa). Daliśmy Żydom przetrwanie w naszej części świata (Kazimierz Wielki) i nigdy od nich nie usłyszeliśmy choć jednego słowa: dziękujemy... Niestety od Żydów współcześnie słyszymy jedynie wobec nas antypolską nienawiść, choć nawet w czasie II WŚ i mimo kary śmierci uratowaliśmy ich bardzo wielu a dodatkowo sami Żydzi - często współpracując z Niemcami i nie dając w USA wiary doniesieniom o ludobójstwie na Żydach - w części są odpowiedzialni za Holocaust własnego narodu.
To my - Polacy.
Dzisiaj stajemy się innowatorami w biznesie i jesteśmy cenieni za na świecie za kreatywność, wiedzę i pracowitość.
To my - Polacy.
Jesteśmy - jak za czasów Bitwy pod Wiedniem - ostoją europejskości i jej obrony przed zalewem barbarzyńskiego islamu. Jesteśmy obecnie jednym z bezpieczniejszych krajów Europy i chcielibyśmy, aby takimi krajami byli sygnatariusze V4 i całego Międzymorza.
To my - Polacy.
Uratowaliśmy Europę a może i świat przed zalewem barbarzyńskiego komunizmu, powstrzymując go w 1920 roku (Cud nad Wisłą).
To my - Polacy.
Jesteśmy przeszkodą na drodze granicy niemiecko-rosyjskiej. I taką będziemy zawsze, mimo komunizmu i niemieckiej Mitteleuropy uzupełnianej przez żydowską Judeopolonię.
Tak więc cieszmy się, że jesteśmy Polakami i nie dajmy się skłócić wewnętrznie. Naszym antypolskim i niepolskim wrogom na tym zależy.
A my przecież jesteśmy ponad ich prymitywny poziom umysłowy. Zdrajcy i wrogowie nie dorastają nam "do pięt".
Bądźmy dumnymi z polskości i walczmy o nią wspólnie. Powtórzę: cieszmy się codziennie, że jesteśmy Polakami!
A zdrajców spod znaku całej postkomuny i III RP zostawmy. Dla nich jest tylko jedna droga: kara i wstyd na kartach historii naszej Ojczyzny. To śmiecie... I nie mogą stać się barierą przed naszą polską radością i dumą z polskości. Nie są w stanie nas pokonać!
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Wielu z nas to małe szkraby - gaworzące, raczkujące lub stawiające pierwsze pionowe kroki. Jest ich coraz więcej, bo państwo polskie wreszcie wspomaga rodziny. Wielu Polaków to dzieci, uczniowie, studenci. Tych najmłodszych i młodych jest wśród nas około 13 - 15 milionów, reszta to dorośli Polacy.
Mamy bardzo liczną emigracyjną Polonię w wielu krajach, która nieraz stała się taką wbrew własnej woli, ale tęskni za Polską i cały czas ma w sercu Polskę. Wielu naszych rodaków zostało przymusowo wysiedlonych przez Sowiecką Rosję. Wielu chce wrócić i umrzeć na ojczystej ziemi. Ile jest naszych rodaków na obczyźnie? 10 milionów a może jednak więcej?
Mamy wspaniałą historię, własny unikalny język, tradycje, zwyczaje. Mamy wiarę, rodzinę i umiłowanie wolności, wolności prawdziwej a nie lewacko-demoliberalnej, która dziś totalitarnie uzurpuje sobie prawo do jedynie słusznej i obowiązującej w świecie idei.
To my - Polacy.
Nieraz może zbyt naiwni, zbyt spolegliwi, ale przez przeszło 1000 lat nikt nie był w stanie nas zniszczyć, chociaż próbowano. Nie zniszczy nas też dziś antypolska propaganda nienawiści, niezależnie jakie jest jej źródło.
To my - Polacy.
Byliśmy i jesteśmy narodem najbardziej tolerancyjnym, prawym, lojalnym i kreatywnym w Europie. Stworzyliśmy Rzeczpospolitą Obojga Narodów (dziś to jest Białoruś a nie geograficzna Litwa). Daliśmy Żydom przetrwanie w naszej części świata (Kazimierz Wielki) i nigdy od nich nie usłyszeliśmy choć jednego słowa: dziękujemy... Niestety od Żydów współcześnie słyszymy jedynie wobec nas antypolską nienawiść, choć nawet w czasie II WŚ i mimo kary śmierci uratowaliśmy ich bardzo wielu a dodatkowo sami Żydzi - często współpracując z Niemcami i nie dając w USA wiary doniesieniom o ludobójstwie na Żydach - w części są odpowiedzialni za Holocaust własnego narodu.
To my - Polacy.
Dzisiaj stajemy się innowatorami w biznesie i jesteśmy cenieni za na świecie za kreatywność, wiedzę i pracowitość.
To my - Polacy.
Jesteśmy - jak za czasów Bitwy pod Wiedniem - ostoją europejskości i jej obrony przed zalewem barbarzyńskiego islamu. Jesteśmy obecnie jednym z bezpieczniejszych krajów Europy i chcielibyśmy, aby takimi krajami byli sygnatariusze V4 i całego Międzymorza.
To my - Polacy.
Uratowaliśmy Europę a może i świat przed zalewem barbarzyńskiego komunizmu, powstrzymując go w 1920 roku (Cud nad Wisłą).
To my - Polacy.
Jesteśmy przeszkodą na drodze granicy niemiecko-rosyjskiej. I taką będziemy zawsze, mimo komunizmu i niemieckiej Mitteleuropy uzupełnianej przez żydowską Judeopolonię.
Tak więc cieszmy się, że jesteśmy Polakami i nie dajmy się skłócić wewnętrznie. Naszym antypolskim i niepolskim wrogom na tym zależy.
A my przecież jesteśmy ponad ich prymitywny poziom umysłowy. Zdrajcy i wrogowie nie dorastają nam "do pięt".
Bądźmy dumnymi z polskości i walczmy o nią wspólnie. Powtórzę: cieszmy się codziennie, że jesteśmy Polakami!
A zdrajców spod znaku całej postkomuny i III RP zostawmy. Dla nich jest tylko jedna droga: kara i wstyd na kartach historii naszej Ojczyzny. To śmiecie... I nie mogą stać się barierą przed naszą polską radością i dumą z polskości. Nie są w stanie nas pokonać!
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
piątek, 12 maja 2017
Chiny-Polska-Indie. Refleksje wokół wizyty B. Szydło w Pekinie
Dzisiaj premier B. Szydło od spotkania z prezydentem Chin Xi Jinpingiem rozpoczęła wizytę w Pekinie. Spotkała się też z premierem Li Keqiangiem. Wizyta polskiej premier związana jest z jej uczestnictwem w I edycji Forum Pasa i Szlaku (Jedwabnego Szlaku), które odbędzie się w Pekinie w dniach 14 i 15 maja. W tym międzynarodowym spotkaniu będzie uczestniczyć około 30 państw z 60, które położone są wzdłuż planowanego przez Chiny Jedwabnego Szlaku. Polska już kilkakrotnie wcześniej rozmawiała o tym projekcie, zarówno podczas wizyty prezydenta A. Dudy w Pekinie, jak i prezydenta Chin w Warszawie oraz podczas szczytu Europa Środkowo-Wschodnia - Chiny - m.in. kraje byłej Jugosławii (16+1) w Rydze, w listopadzie 2016 roku.
W czasie owych spotkań uzgodniono, iż Polska - ze względu na swoje położenie i uwarunkowania gospodarcze - może stać się centralnym punktem (bazą) Jedwabnego Szlaku w Europie (Łódź), z którego będą transportowane towary do innych europejskich krajów.
O polskiej polityce wobec Chin w październiku 2016 roku napisałem w tekście: "Polsko-chiński lub chińsko-polski majstersztyk!" [1], gdzie wskazałem m.in., iż:
"Partnerstwo strategiczne zawarte przez Polskę z Chinami jest naprawdę dużym sukcesem. Polska po raz pierwszy od 1989 roku ma alternatywę zarówno polityczną jak i finansową. Powtórzę - mamy być europejskim centrum dystrybucyjnym Jedwabnego Szlaku i tym samym potencjalnie zyskujemy ogromne znaczenie, wreszcie podmiotowe a nie przedmiotowe a udział w AIIB daje nam dostęp do bardzo dużych środków finansowych.
Zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby nie strategiczna umowa Polski z Chinami to Szczyt NATO w Warszawie mógłby się skończyć fiaskiem, zarówno frekwencyjnym jak i w obszarze decyzyjnym. Jestem pewny, że - mimo artykułowanym od dawna przez Chiny ich planom wobec Polski - zaskoczyliśmy USA, zarówno wizytą A. Dudy w Chinach jak i - może jeszcze bardziej - wizytą prezydenta Chin w Polsce tuż przed szczytem NATO w Warszawie i głosowaniem ws. Brexitu w UK. Jestem pewny, że ten termin był wyznaczony celowo. USA stanęły przed dylematem: ulec lewactwu i zignorować Szczyt NATO a tym samym stracić Polskę na rzecz Chin czy jednak zatrzymać Polskę i dać jej to, co chce. Wygrał pragmatyzm i interesy amerykańskie.
Tym niemniej dalej mamy alternatywę i to jest coś, co uważam za jedno z największych osiągnięć prezydenta. A. Dudy. Przestaliśmy po prostu być zależni i być zdani tylko na USA i UE. Tym też tłumaczę - ja na razie - brak jakiegokolwiek ataku finansowo-gospodarczego na Polskę w stylu G. Sorosa i jego pracodawców z kręgu Rothschildów i im podobnych. Mamy bowiem od kogo otrzymać wsparcie finansowe w razie takiego ataku... od Chin... Poza tym Polska rzeczywiście może teraz niejako stawiać warunki i w krótkim czasie (historycznie) znacznie się wzbogacić w szerokim tego słowa znaczeniu ilościowym i jakościowym (PKB per capita, PNN per capita, sam PKB i jego wzrost, wzrost zamożności społeczeństwa, niższe bezrobocie, rozwój gospodarczy, wzrost akumulacji i też wydatków - wzrost efektywnego popytu konsumpcyjnego i inwestycyjnego, know-how, wzrost innowacyjności gospodarczej, itd)".
Obecna wizyta w Chinach premier B. Szydło jest bardzo ważna i wydaje się, iż dla wielu nawet zaskakująca, bo przecież jeszcze niedawno wydawało się, iż rozpoczęta przez A. Dudę "chińska ofensywa" zaczyna przygasać i analitycy już obwieścili, że żadnego Jedwabnego Szlaku przez Polskę nie będzie... bo USA sobie tego nie życzą. A jednak dziś po spotkaniu z prezydentem Chin premier B. Szydło oznajmiła: "Polska przyjęła projekt Pasa i Szlaku z otwartością i wiąże z nim duże oczekiwania" [2].
W przeciwieństwie do rozmów prezydenckich w Chinach, które mogły być samodzielnym ruchem politycznym nowego prezydenta Polski, to już wątpliwym jest, aby obecna wizyta i wypowiedzi premier B. Szydło nie były choć pośrednio uzgodnione z USA. Takie są po prostu realia geopolityczne a Polska nie jest jednym z "wielkich graczy" i obecne władze postawiły na sojusz z USA. Widać teraz jak ważna była - wyśmiewana przez "totalną opozycję" - wizyta prezydenta A. Dudy w Chinach oraz wizyta prezydenta Chin w Warszawie. Teraz to przynosi efekty, bo bez tych wizyt i rozmów nie byłoby żadnej możliwości ostatecznego uczestnictwa naszego kraju w projekcie Nowego Jedwabnego Szlaku ani nie podpisano by umowy o strategicznej współpracy gospodarczej.
Dzisiaj też na swoim blogu Ryszard Czarnecki umieścił artykuł zatytułowany "Jedwabna nadzieja", który ukazał się 7 maja 2017 roku w Rzeczpospolitej [3]. Europoseł jest - obok ekonomisty i finansisty Jerzego Bielewicza - współautorem owego tekstu, który jest jednym z sensowniejszych - choć ze zrozumiałych względów tylko zarysowującym zagadnienia - artykułów na temat geostrategicznej współpracy Polski z Chinami a nawet też z Indiami, gdzie na razie był wicepremier P. Gliński (styczeń 2017) oraz wiceminister rolnictwa Ewa Lech (marzec 2017) i sądzę, że niedługo dojdzie do spotkań na szczycie. W tymże artykule można przeczytać m.in., iż:
"...nieprzerwane wsparcie kilku krajów Unii dla budowy rosyjskiego gazociągu Nord Stream II po dnie Bałtyku omijającego kraje naszego regionu wskazuje, że ten w dużej mierze niemiecki „master plan” pozostaje niezmiennie ten sam: porozumienie z Rosją wbrew woli krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Paradoksalnie, Niemcy prowadzą swą politykę nie bacząc na fakty, idąc niejako w zaparte, bowiem sytuacja geopolityczna wraz z rozmieszczeniem wojsk USA i NATO w Polsce, krajach bałtyckich i Rumunii zmieniła się diametralnie na niekorzyść Rosji.
(...)
W naszym interesie narodowym leży rozwój gospodarczy płynący ze stabilności politycznej krajów Europy Środkowej, Europy Wschodniej i Azji Środkowej. Dokładnie tak, jak miało to miejsce przed czterema wiekami za czasów Jagiellonów, kiedy prym w Azji tak jak i dziś wiodły Chiny handlując z Europą na prastarym „Jedwabnym Szlaku”. Tak jak wtedy nasze polskie niziny mogą stanowić i teraz najdogodniejszy obszar wymiany dóbr i usług między Wschodem a Zachodem, między Skandynawią a Azją Mniejszą, Europą a subkontynentem indyjskim. I nie ma w tym wizji nawet odrobiny megalomanii, a jedynie powrót do strategicznego myślenia, by czerpać ‒ tak jak przed czterystu laty ‒ jak największe korzyści wynikające z położenia geograficznego oraz własnych zasobów ludzkich i ekonomicznych. Odbudowa prastarych „korytarzy transportowych” (jakbyśmy dziś powiedzieli) drogą lądową między Azją a Europą leży w interesie – co oczywiste – Chin, lecz także Stanów Zjednoczonych. Chiny, jeśli projekt „Jedwabnego Szlaku” ma się powieść, muszą wziąć na siebie odpowiedzialność za zachowanie i działania Rosji. W zamian mogą starać się uzyskać od USA i UE korzystniejsze warunki w handlu zagranicznym, wymianie gospodarczej i wzajemnych inwestycjach.
(...)
Budowę towarowego portu lotniczego mogą współfinansować Chiny ‒ lub równie dobrze Indie ‒ zainteresowane rozwojem handlu na „Jedwabnym Szlaku” (w przypadku Indii „Bawełnianym”), ale też przykładowo firmy e-commerce i transportowe, linie lotnicze, czy konkretne spółki, jak na Polskie Porty Lotnicze. Z kolei rozwój infrastruktury drogowej i kolejowej, przemysłowej i energetycznej leży w zainteresowaniu europejskich i unijnych instytucji jak: Europejski Bank Inwestycyjny w Luksemburgu, Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju w Londynie czy unijne fundusze, wreszcie, last but not least, Fundusz Junckera, dotąd wyraźnie sprzyjający firmom ze „starej Unii”, choć przecież ta sytuacja nie może trwać w nieskończoność i już zresztą powoli się zmienia. Tak zakrojony projekt będzie rodził szereg konfliktów interesów zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Choćby szybkie połączenie kolejowe między Warszawą a Łodzią pozostaje ciągle w planach, choć wydaje się oczywiste z punktu widzenia ożywienia gospodarczego w Polsce Centralnej. Ceny nieruchomości w Warszawie mogłyby w pewnym stopniu spaść, w Łodzi – zupełnie przeciwnie ‒ poszłyby w górę. Płace w obu aglomeracjach również w jakiejś mierze wyrównałyby się. Jednak ograniczony zostałby problem bezrobocia w Łodzi i niedoboru rąk do pracy w Warszawie. Zyskałyby też województwa Polski Wschodniej. Jeśli nałożyć na mapę inwestycje w Polsce z wykorzystaniem środków pochodzących z Unii, to okaże się, że układają się one koncentrycznie wokół centrum, które wypada gdzieś w Bawarii... Centralny Port Lotniczy wraz z innymi towarzyszącymi projektami zmieniałby tę sytuację. Byłby zapowiedzią ekspansji gospodarczej Polski na Wschód" [3].
Powyższe powoduje, że USA mają dwa wyjścia: makro-konflikt z Chinami lub pragmatyczna współpraca.
Wydaje się, że D. Trump nie zdecyduje się na konflikt, bo USA mogłyby go przegrać a negatywne skutki dla świata są trudne do oszacowania. Jeżeli tedy USA pójdą na pragmatyczną współpracę z Chinami to Polska naprawdę w Europie może zyskać dużą podmiotowość, kosztem zniemczonej UE (Niemiec i też Francji). W tym kontekście warto też zwrócić uwagę na współpracę USA z Chinami w sprawie Korei Północnej i konflikt interesów pomiędzy USA i Rosją w sprawie Syrii (bardzo ważnego strategicznie kraju w tej części świata).
Pozostaje jeszcze tzw. "umowa", którą nazwano współpracą krajów BRICS, czyli: Brazylii, Rosji, Indii, Chin i Południowej Afryki.
Dla USA unormowanie oraz ewentualne ścisłe i strategiczne umocowanie umowami międzynarodowymi tej współpracy stanowi śmiertelne zagrożenie, ale dla nas współpraca z Chinami i Indiami może być korzystna z punktu widzenia ucywilizowania stosunków z Rosją, co tak naprawdę jest konieczne.
Współpraca polsko-chińska i polsko-indyjska wydają się więc na teraz korzystne zarówno dla USA, jak i Polski oraz Chin i Indii (gospodarczo) - Chiny i Indie związują się z krajem amerykańskiego NATO, co w jakiś sposób też osłabia BRICS i Rosję oraz - poprzez wzmocnienie Europy Środkowo-Wschodniej - Niemców (UE, kondominium rosyjsko-niemieckie) a dla Polski też jest to korzystne w relacjach z USA, bowiem strategiczna współpraca z Chinami po części zabezpiecza nas przed atakiem finansowym takiego G. Sorosa i spółki, bo... mamy skąd pożyczyć: od Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych, którego jesteśmy udziałowcem, czyli tak naprawdę właśnie od Chin.
Żyjemy w ciekawych czasach. Sytuacja międzynarodowa jest naprawdę skomplikowana i dynamiczna. Obyśmy to umieli wykorzystać a nie znów pozwolić sobie na traktowanie nas jako pionka, który jest rozgrywany przez innych. Jedno jest pewne. Ewentualne rządy PO, .N, PSL, SLD, Razem gwarantują to, że takim pionkiem znów i dalej będziemy, co PO udowodniło aż nazbyt w czasie 8 lat swojego władania Polską. Rządy PiS (ZP) dają nadzieję, że jednak Polska będzie choć trochę suwerennym geo-strategicznym podmiotem politycznym i gospodarczym.
P.S.
Oczywiście chyba nie muszę dodawać, że w czasie wszystkich rozmów podpisywane są wzajemne umowy gospodarcze między rządami i firmami krajów uczestniczących w spotkaniach.
P.S. 2 (dopisek z godz. 18:15)
"Polska jest postrzegana w Chinach jako brama, która może prowadzić do współpracy z Unią Europejską - powiedziała w piątek w Pekinie premier Beata Szydło. Pojawiły się bardzo konkretne propozycje na temat tego, co możemy wspólnie zrobić - dodała.
Premier powiedziała podczas spotkania z dziennikarzami, że jej rozmowy z prezydentem Chin Xi Jinpingiem i chińskim premierem Li Keqiangiem dotyczyły spraw gospodarczych, w tym możliwości współpracy. Podkreśliła, że spotkania trwały dłużej niż zaplanowano.
"Pojawiły się bardzo konkretne propozycje, bardzo konkretna rozmowa na temat tego, co możemy wspólnie zrobić" - powiedziała Szydło. Dodała, że obszar zainteresowania ze strony chińskiej dotyczy inwestycji, nowoczesnych technologii, turystyki i rolnictwa.
Szefowa polskiego rządu oceniła, że umowy podpisane ze stroną chińską i jej rozmowy z chińskimi przywódcami wskazują, że "Polska stała się państwem, na które władze chińskie zaczynają zwracać uwagę, jeśli chodzi o współpracę gospodarczą" - dodała.
Polska jest postrzegana tutaj jako brama, która może prowadzić do współpracy z Unią Europejską i jest to zauważane - powiedziała Szydło. Zaznaczyła, że potwierdzało się to w jej rozmowach z przedstawicielami biznesu. Jak dodała, spotkała się z przedstawicielami dziewięciu największych chińskich firm".
Źródło: http://forsal.pl/gospodarka/aktualnosci/artykuly/1042186,szydlo-chiny-postrzegaja-polske-jako-brame-do-ue-pojawily-sie-wobec-nas-bardzo-konkretne-propozycje.html
--------------------------
""Liczę na dalszą bliską współpracę w sferze politycznej w ramach wszechstronnego partnerstwa strategicznego i jej przełożenie na korzystne dla obu stron wymierne efekty w relacjach gospodarczych" - powiedziała Szydło.
Nawiązała do wizyt prezydenta Andrzeja Dudy w Chinach i prezydenta Xi w Polsce. Jak podkreśliła, nadały one nowy impuls relacjom polsko-chińskim. "Cieszę się, że moja wizyta przyczynia się do podtrzymania regularności spotkań na najwyższym szczeblu" - dodała.
"Polska jest ważnym partnerem Chin w Europie Środkowo-Wschodniej i Unii Europejskiej. Chcemy rozwijać wszechstronne partnerstwo strategiczne z Polską" - zadeklarował chiński przywódca.
Dodał, że Polska była jednym z pierwszych krajów, które nawiązały stosunki dyplomatyczne z Chińską Republiką Ludową. "Tradycyjna przyjaźń między Chinami i Polską ma solidne podstawy i jest bardzo cenna. Mamy wszelkie powody ku temu, by wzmocnić i rozwijać tradycyjną przyjaźń obu krajów" - mówił Xi w Wielkiej Hali Ludowej, gdzie w piątek spotkał się z szefową polskiego rządu.
"Jestem pod wielkim wrażeniem pozytywnego nastawienia pani premier do rozwoju stosunków między dwoma krajami i pragmatycznego podejścia w rozwiązywaniu problemów" - zauważył.
Nowy Jedwabny Szlak ma na celu rozwijanie sieci połączeń drogowych, kolejowych i lotniczych pomiędzy Azją a Europą.
Polska planuje budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego, co według powołanego przez rząd pełnomocnika ds. tej inwestycji Mikołaja Wilda, może być realne w ciągu 10 lat. Inwestycja obok centralnego lotniska dla Polski ma uwzględniać także skomunikowanie transportu kolejowego i drogowego. Wild był obecny na spotkaniu Szydło z Xi w Pekinie.
Jak podało Centrum Informacyjne Rządu, Polska jest zainteresowana zwiększeniem chińskich inwestycji w naszym kraju i wspólną realizacją "dużych projektów infrastrukturalnych". Priorytetem jest też pełne otwarcie chińskiego rynku dla polskich produktów rolnych.
W rozmowie Szydło z Xi w Wielkiej Hali Ludowej, będącej siedzibą chińskiego parlamentu, uczestniczyli, obok Wilda, m.in. szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk, a także wiceszefowie resortów: spraw zagranicznych Joanna Wronecka, rolnictwa Jacek Bogucki i środowiska Mariusz Gajda. Obecny był także Radosław Pyffel, wicedyrektor Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych, który ma być chińską alternatywą dla zachodnich instytucji finansowych.
Było to drugie spotkanie premier Szydło z prezydentem Xi. Do pierwszej rozmowy doszło w czerwcu 2016 r. podczas wizyty chińskiego przywódcy w Warszawie. Wówczas doszło do podpisania międzyrządowych porozumień dotyczących inwestycji infrastrukturalnych związanych m.in. z Nowym Jedwabnym Szlakiem, wymiany handlowej oraz współpracy naukowej i kulturalnej. Szefowa polskiego rządu rozmawiała także z premierem Chin Li Keqiangiem. Następnie wzięła udział w spotkaniu z prezesami chińskich firm i funduszy inwestycyjnych.
Wizyta Szydło potrwa do wtorku 16 maja. W niedzielę premier weźmie udział w inauguracji międzynarodowego Forum Pasa i Szlaku. Uczestniczyć w nim będą przedstawiciele krajów, które chcą przyłączyć się do realizacji Nowego Jedwabnego Szlaku; łącznie blisko 30 przywódców państw z całego świata"".
Źródło: http://forsal.pl/gospodarka/inwestycje/artykuly/1042056,prezydent-chin-chcemy-strategicznego-partnerstwa-z-polska-jestem-pod-wielkim-wrazeniem-nastawienia-premier-szydlo.html
----------------
W naszej kulturze pewna kurtuazja w wypowiedziach polityków, która prowadzi często do "pozytywnej nadinterpretacji" efektów spotkań przywódców jest normą. Dlatego też - by dotrzeć do prawdy - zawsze poszukuje się jakichś nieznanych oficjalnie szczegółów określonych rozmów.
W kulturze azjatyckiej, w tym chińskiej jest to postrzegane zupełnie inaczej. Tam jest inna mentalność i nieraz liczą się przede wszystkim kontakty osobiste i subiektywne wrażenie. Ponadto to, co mówią publicznie przywódcy Chin jest tym, co naprawdę myślą i co jest zgodne z ich interesem. Tam nie "rzuca się słów na wiatr".
Piszę to w kontekście wypowiedzi prezydenta Chin na temat Polski, premier Szydło i wzajemnej współpracy.
Jest dobrze i nie możemy tego zmarnować!
[1] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2016/10/polsko-chinski-lub-chinsko-polski.html
[2] http://wpolityce.pl/gospodarka/339394-premier-szydlo-na-spotkaniu-z-prezydentem-chin-polska-przyjela-projekt-pasa-i-szlaku-z-otwartoscia-i-wiaze-z-nim-duze-oczekiwania
[3] http://naszeblogi.pl/46576-jedwabna-nadzieja
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
W czasie owych spotkań uzgodniono, iż Polska - ze względu na swoje położenie i uwarunkowania gospodarcze - może stać się centralnym punktem (bazą) Jedwabnego Szlaku w Europie (Łódź), z którego będą transportowane towary do innych europejskich krajów.
O polskiej polityce wobec Chin w październiku 2016 roku napisałem w tekście: "Polsko-chiński lub chińsko-polski majstersztyk!" [1], gdzie wskazałem m.in., iż:
"Partnerstwo strategiczne zawarte przez Polskę z Chinami jest naprawdę dużym sukcesem. Polska po raz pierwszy od 1989 roku ma alternatywę zarówno polityczną jak i finansową. Powtórzę - mamy być europejskim centrum dystrybucyjnym Jedwabnego Szlaku i tym samym potencjalnie zyskujemy ogromne znaczenie, wreszcie podmiotowe a nie przedmiotowe a udział w AIIB daje nam dostęp do bardzo dużych środków finansowych.
Zaryzykuję stwierdzenie, że gdyby nie strategiczna umowa Polski z Chinami to Szczyt NATO w Warszawie mógłby się skończyć fiaskiem, zarówno frekwencyjnym jak i w obszarze decyzyjnym. Jestem pewny, że - mimo artykułowanym od dawna przez Chiny ich planom wobec Polski - zaskoczyliśmy USA, zarówno wizytą A. Dudy w Chinach jak i - może jeszcze bardziej - wizytą prezydenta Chin w Polsce tuż przed szczytem NATO w Warszawie i głosowaniem ws. Brexitu w UK. Jestem pewny, że ten termin był wyznaczony celowo. USA stanęły przed dylematem: ulec lewactwu i zignorować Szczyt NATO a tym samym stracić Polskę na rzecz Chin czy jednak zatrzymać Polskę i dać jej to, co chce. Wygrał pragmatyzm i interesy amerykańskie.
Tym niemniej dalej mamy alternatywę i to jest coś, co uważam za jedno z największych osiągnięć prezydenta. A. Dudy. Przestaliśmy po prostu być zależni i być zdani tylko na USA i UE. Tym też tłumaczę - ja na razie - brak jakiegokolwiek ataku finansowo-gospodarczego na Polskę w stylu G. Sorosa i jego pracodawców z kręgu Rothschildów i im podobnych. Mamy bowiem od kogo otrzymać wsparcie finansowe w razie takiego ataku... od Chin... Poza tym Polska rzeczywiście może teraz niejako stawiać warunki i w krótkim czasie (historycznie) znacznie się wzbogacić w szerokim tego słowa znaczeniu ilościowym i jakościowym (PKB per capita, PNN per capita, sam PKB i jego wzrost, wzrost zamożności społeczeństwa, niższe bezrobocie, rozwój gospodarczy, wzrost akumulacji i też wydatków - wzrost efektywnego popytu konsumpcyjnego i inwestycyjnego, know-how, wzrost innowacyjności gospodarczej, itd)".
Obecna wizyta w Chinach premier B. Szydło jest bardzo ważna i wydaje się, iż dla wielu nawet zaskakująca, bo przecież jeszcze niedawno wydawało się, iż rozpoczęta przez A. Dudę "chińska ofensywa" zaczyna przygasać i analitycy już obwieścili, że żadnego Jedwabnego Szlaku przez Polskę nie będzie... bo USA sobie tego nie życzą. A jednak dziś po spotkaniu z prezydentem Chin premier B. Szydło oznajmiła: "Polska przyjęła projekt Pasa i Szlaku z otwartością i wiąże z nim duże oczekiwania" [2].
W przeciwieństwie do rozmów prezydenckich w Chinach, które mogły być samodzielnym ruchem politycznym nowego prezydenta Polski, to już wątpliwym jest, aby obecna wizyta i wypowiedzi premier B. Szydło nie były choć pośrednio uzgodnione z USA. Takie są po prostu realia geopolityczne a Polska nie jest jednym z "wielkich graczy" i obecne władze postawiły na sojusz z USA. Widać teraz jak ważna była - wyśmiewana przez "totalną opozycję" - wizyta prezydenta A. Dudy w Chinach oraz wizyta prezydenta Chin w Warszawie. Teraz to przynosi efekty, bo bez tych wizyt i rozmów nie byłoby żadnej możliwości ostatecznego uczestnictwa naszego kraju w projekcie Nowego Jedwabnego Szlaku ani nie podpisano by umowy o strategicznej współpracy gospodarczej.
Dzisiaj też na swoim blogu Ryszard Czarnecki umieścił artykuł zatytułowany "Jedwabna nadzieja", który ukazał się 7 maja 2017 roku w Rzeczpospolitej [3]. Europoseł jest - obok ekonomisty i finansisty Jerzego Bielewicza - współautorem owego tekstu, który jest jednym z sensowniejszych - choć ze zrozumiałych względów tylko zarysowującym zagadnienia - artykułów na temat geostrategicznej współpracy Polski z Chinami a nawet też z Indiami, gdzie na razie był wicepremier P. Gliński (styczeń 2017) oraz wiceminister rolnictwa Ewa Lech (marzec 2017) i sądzę, że niedługo dojdzie do spotkań na szczycie. W tymże artykule można przeczytać m.in., iż:
"...nieprzerwane wsparcie kilku krajów Unii dla budowy rosyjskiego gazociągu Nord Stream II po dnie Bałtyku omijającego kraje naszego regionu wskazuje, że ten w dużej mierze niemiecki „master plan” pozostaje niezmiennie ten sam: porozumienie z Rosją wbrew woli krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Paradoksalnie, Niemcy prowadzą swą politykę nie bacząc na fakty, idąc niejako w zaparte, bowiem sytuacja geopolityczna wraz z rozmieszczeniem wojsk USA i NATO w Polsce, krajach bałtyckich i Rumunii zmieniła się diametralnie na niekorzyść Rosji.
(...)
W naszym interesie narodowym leży rozwój gospodarczy płynący ze stabilności politycznej krajów Europy Środkowej, Europy Wschodniej i Azji Środkowej. Dokładnie tak, jak miało to miejsce przed czterema wiekami za czasów Jagiellonów, kiedy prym w Azji tak jak i dziś wiodły Chiny handlując z Europą na prastarym „Jedwabnym Szlaku”. Tak jak wtedy nasze polskie niziny mogą stanowić i teraz najdogodniejszy obszar wymiany dóbr i usług między Wschodem a Zachodem, między Skandynawią a Azją Mniejszą, Europą a subkontynentem indyjskim. I nie ma w tym wizji nawet odrobiny megalomanii, a jedynie powrót do strategicznego myślenia, by czerpać ‒ tak jak przed czterystu laty ‒ jak największe korzyści wynikające z położenia geograficznego oraz własnych zasobów ludzkich i ekonomicznych. Odbudowa prastarych „korytarzy transportowych” (jakbyśmy dziś powiedzieli) drogą lądową między Azją a Europą leży w interesie – co oczywiste – Chin, lecz także Stanów Zjednoczonych. Chiny, jeśli projekt „Jedwabnego Szlaku” ma się powieść, muszą wziąć na siebie odpowiedzialność za zachowanie i działania Rosji. W zamian mogą starać się uzyskać od USA i UE korzystniejsze warunki w handlu zagranicznym, wymianie gospodarczej i wzajemnych inwestycjach.
(...)
Budowę towarowego portu lotniczego mogą współfinansować Chiny ‒ lub równie dobrze Indie ‒ zainteresowane rozwojem handlu na „Jedwabnym Szlaku” (w przypadku Indii „Bawełnianym”), ale też przykładowo firmy e-commerce i transportowe, linie lotnicze, czy konkretne spółki, jak na Polskie Porty Lotnicze. Z kolei rozwój infrastruktury drogowej i kolejowej, przemysłowej i energetycznej leży w zainteresowaniu europejskich i unijnych instytucji jak: Europejski Bank Inwestycyjny w Luksemburgu, Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju w Londynie czy unijne fundusze, wreszcie, last but not least, Fundusz Junckera, dotąd wyraźnie sprzyjający firmom ze „starej Unii”, choć przecież ta sytuacja nie może trwać w nieskończoność i już zresztą powoli się zmienia. Tak zakrojony projekt będzie rodził szereg konfliktów interesów zarówno wewnętrznych, jak i zewnętrznych. Choćby szybkie połączenie kolejowe między Warszawą a Łodzią pozostaje ciągle w planach, choć wydaje się oczywiste z punktu widzenia ożywienia gospodarczego w Polsce Centralnej. Ceny nieruchomości w Warszawie mogłyby w pewnym stopniu spaść, w Łodzi – zupełnie przeciwnie ‒ poszłyby w górę. Płace w obu aglomeracjach również w jakiejś mierze wyrównałyby się. Jednak ograniczony zostałby problem bezrobocia w Łodzi i niedoboru rąk do pracy w Warszawie. Zyskałyby też województwa Polski Wschodniej. Jeśli nałożyć na mapę inwestycje w Polsce z wykorzystaniem środków pochodzących z Unii, to okaże się, że układają się one koncentrycznie wokół centrum, które wypada gdzieś w Bawarii... Centralny Port Lotniczy wraz z innymi towarzyszącymi projektami zmieniałby tę sytuację. Byłby zapowiedzią ekspansji gospodarczej Polski na Wschód" [3].
Powyższe powoduje, że USA mają dwa wyjścia: makro-konflikt z Chinami lub pragmatyczna współpraca.
Wydaje się, że D. Trump nie zdecyduje się na konflikt, bo USA mogłyby go przegrać a negatywne skutki dla świata są trudne do oszacowania. Jeżeli tedy USA pójdą na pragmatyczną współpracę z Chinami to Polska naprawdę w Europie może zyskać dużą podmiotowość, kosztem zniemczonej UE (Niemiec i też Francji). W tym kontekście warto też zwrócić uwagę na współpracę USA z Chinami w sprawie Korei Północnej i konflikt interesów pomiędzy USA i Rosją w sprawie Syrii (bardzo ważnego strategicznie kraju w tej części świata).
Pozostaje jeszcze tzw. "umowa", którą nazwano współpracą krajów BRICS, czyli: Brazylii, Rosji, Indii, Chin i Południowej Afryki.
Dla USA unormowanie oraz ewentualne ścisłe i strategiczne umocowanie umowami międzynarodowymi tej współpracy stanowi śmiertelne zagrożenie, ale dla nas współpraca z Chinami i Indiami może być korzystna z punktu widzenia ucywilizowania stosunków z Rosją, co tak naprawdę jest konieczne.
Współpraca polsko-chińska i polsko-indyjska wydają się więc na teraz korzystne zarówno dla USA, jak i Polski oraz Chin i Indii (gospodarczo) - Chiny i Indie związują się z krajem amerykańskiego NATO, co w jakiś sposób też osłabia BRICS i Rosję oraz - poprzez wzmocnienie Europy Środkowo-Wschodniej - Niemców (UE, kondominium rosyjsko-niemieckie) a dla Polski też jest to korzystne w relacjach z USA, bowiem strategiczna współpraca z Chinami po części zabezpiecza nas przed atakiem finansowym takiego G. Sorosa i spółki, bo... mamy skąd pożyczyć: od Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych, którego jesteśmy udziałowcem, czyli tak naprawdę właśnie od Chin.
Żyjemy w ciekawych czasach. Sytuacja międzynarodowa jest naprawdę skomplikowana i dynamiczna. Obyśmy to umieli wykorzystać a nie znów pozwolić sobie na traktowanie nas jako pionka, który jest rozgrywany przez innych. Jedno jest pewne. Ewentualne rządy PO, .N, PSL, SLD, Razem gwarantują to, że takim pionkiem znów i dalej będziemy, co PO udowodniło aż nazbyt w czasie 8 lat swojego władania Polską. Rządy PiS (ZP) dają nadzieję, że jednak Polska będzie choć trochę suwerennym geo-strategicznym podmiotem politycznym i gospodarczym.
P.S.
Oczywiście chyba nie muszę dodawać, że w czasie wszystkich rozmów podpisywane są wzajemne umowy gospodarcze między rządami i firmami krajów uczestniczących w spotkaniach.
P.S. 2 (dopisek z godz. 18:15)
"Polska jest postrzegana w Chinach jako brama, która może prowadzić do współpracy z Unią Europejską - powiedziała w piątek w Pekinie premier Beata Szydło. Pojawiły się bardzo konkretne propozycje na temat tego, co możemy wspólnie zrobić - dodała.
Premier powiedziała podczas spotkania z dziennikarzami, że jej rozmowy z prezydentem Chin Xi Jinpingiem i chińskim premierem Li Keqiangiem dotyczyły spraw gospodarczych, w tym możliwości współpracy. Podkreśliła, że spotkania trwały dłużej niż zaplanowano.
"Pojawiły się bardzo konkretne propozycje, bardzo konkretna rozmowa na temat tego, co możemy wspólnie zrobić" - powiedziała Szydło. Dodała, że obszar zainteresowania ze strony chińskiej dotyczy inwestycji, nowoczesnych technologii, turystyki i rolnictwa.
Szefowa polskiego rządu oceniła, że umowy podpisane ze stroną chińską i jej rozmowy z chińskimi przywódcami wskazują, że "Polska stała się państwem, na które władze chińskie zaczynają zwracać uwagę, jeśli chodzi o współpracę gospodarczą" - dodała.
Polska jest postrzegana tutaj jako brama, która może prowadzić do współpracy z Unią Europejską i jest to zauważane - powiedziała Szydło. Zaznaczyła, że potwierdzało się to w jej rozmowach z przedstawicielami biznesu. Jak dodała, spotkała się z przedstawicielami dziewięciu największych chińskich firm".
Źródło: http://forsal.pl/gospodarka/aktualnosci/artykuly/1042186,szydlo-chiny-postrzegaja-polske-jako-brame-do-ue-pojawily-sie-wobec-nas-bardzo-konkretne-propozycje.html
--------------------------
""Liczę na dalszą bliską współpracę w sferze politycznej w ramach wszechstronnego partnerstwa strategicznego i jej przełożenie na korzystne dla obu stron wymierne efekty w relacjach gospodarczych" - powiedziała Szydło.
Nawiązała do wizyt prezydenta Andrzeja Dudy w Chinach i prezydenta Xi w Polsce. Jak podkreśliła, nadały one nowy impuls relacjom polsko-chińskim. "Cieszę się, że moja wizyta przyczynia się do podtrzymania regularności spotkań na najwyższym szczeblu" - dodała.
"Polska jest ważnym partnerem Chin w Europie Środkowo-Wschodniej i Unii Europejskiej. Chcemy rozwijać wszechstronne partnerstwo strategiczne z Polską" - zadeklarował chiński przywódca.
Dodał, że Polska była jednym z pierwszych krajów, które nawiązały stosunki dyplomatyczne z Chińską Republiką Ludową. "Tradycyjna przyjaźń między Chinami i Polską ma solidne podstawy i jest bardzo cenna. Mamy wszelkie powody ku temu, by wzmocnić i rozwijać tradycyjną przyjaźń obu krajów" - mówił Xi w Wielkiej Hali Ludowej, gdzie w piątek spotkał się z szefową polskiego rządu.
"Jestem pod wielkim wrażeniem pozytywnego nastawienia pani premier do rozwoju stosunków między dwoma krajami i pragmatycznego podejścia w rozwiązywaniu problemów" - zauważył.
Nowy Jedwabny Szlak ma na celu rozwijanie sieci połączeń drogowych, kolejowych i lotniczych pomiędzy Azją a Europą.
Polska planuje budowę Centralnego Portu Komunikacyjnego, co według powołanego przez rząd pełnomocnika ds. tej inwestycji Mikołaja Wilda, może być realne w ciągu 10 lat. Inwestycja obok centralnego lotniska dla Polski ma uwzględniać także skomunikowanie transportu kolejowego i drogowego. Wild był obecny na spotkaniu Szydło z Xi w Pekinie.
Jak podało Centrum Informacyjne Rządu, Polska jest zainteresowana zwiększeniem chińskich inwestycji w naszym kraju i wspólną realizacją "dużych projektów infrastrukturalnych". Priorytetem jest też pełne otwarcie chińskiego rynku dla polskich produktów rolnych.
W rozmowie Szydło z Xi w Wielkiej Hali Ludowej, będącej siedzibą chińskiego parlamentu, uczestniczyli, obok Wilda, m.in. szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Henryk Kowalczyk, a także wiceszefowie resortów: spraw zagranicznych Joanna Wronecka, rolnictwa Jacek Bogucki i środowiska Mariusz Gajda. Obecny był także Radosław Pyffel, wicedyrektor Azjatyckiego Banku Inwestycji Infrastrukturalnych, który ma być chińską alternatywą dla zachodnich instytucji finansowych.
Było to drugie spotkanie premier Szydło z prezydentem Xi. Do pierwszej rozmowy doszło w czerwcu 2016 r. podczas wizyty chińskiego przywódcy w Warszawie. Wówczas doszło do podpisania międzyrządowych porozumień dotyczących inwestycji infrastrukturalnych związanych m.in. z Nowym Jedwabnym Szlakiem, wymiany handlowej oraz współpracy naukowej i kulturalnej. Szefowa polskiego rządu rozmawiała także z premierem Chin Li Keqiangiem. Następnie wzięła udział w spotkaniu z prezesami chińskich firm i funduszy inwestycyjnych.
Wizyta Szydło potrwa do wtorku 16 maja. W niedzielę premier weźmie udział w inauguracji międzynarodowego Forum Pasa i Szlaku. Uczestniczyć w nim będą przedstawiciele krajów, które chcą przyłączyć się do realizacji Nowego Jedwabnego Szlaku; łącznie blisko 30 przywódców państw z całego świata"".
Źródło: http://forsal.pl/gospodarka/inwestycje/artykuly/1042056,prezydent-chin-chcemy-strategicznego-partnerstwa-z-polska-jestem-pod-wielkim-wrazeniem-nastawienia-premier-szydlo.html
----------------
W naszej kulturze pewna kurtuazja w wypowiedziach polityków, która prowadzi często do "pozytywnej nadinterpretacji" efektów spotkań przywódców jest normą. Dlatego też - by dotrzeć do prawdy - zawsze poszukuje się jakichś nieznanych oficjalnie szczegółów określonych rozmów.
W kulturze azjatyckiej, w tym chińskiej jest to postrzegane zupełnie inaczej. Tam jest inna mentalność i nieraz liczą się przede wszystkim kontakty osobiste i subiektywne wrażenie. Ponadto to, co mówią publicznie przywódcy Chin jest tym, co naprawdę myślą i co jest zgodne z ich interesem. Tam nie "rzuca się słów na wiatr".
Piszę to w kontekście wypowiedzi prezydenta Chin na temat Polski, premier Szydło i wzajemnej współpracy.
Jest dobrze i nie możemy tego zmarnować!
[1] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2016/10/polsko-chinski-lub-chinsko-polski.html
[2] http://wpolityce.pl/gospodarka/339394-premier-szydlo-na-spotkaniu-z-prezydentem-chin-polska-przyjela-projekt-pasa-i-szlaku-z-otwartoscia-i-wiaze-z-nim-duze-oczekiwania
[3] http://naszeblogi.pl/46576-jedwabna-nadzieja
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
środa, 10 maja 2017
Odpowiedź PO na pytania PiS (ZP) - najpierw śmiech, później mdłości!
Bardzo rzadko, ale nieraz bywają sytuacje, kiedy moje emocje zdają się "spuszczone z łańcucha". Dzieje się to naprawdę w wyjątkowych wypadkach i wtedy, gdy coś lub ktoś naprawdę mnie poruszy, negatywnie bądź pozytywnie. A najciekawsze są pojawiające się odczucia skrajnie przeciwstawne, np.: od aprobaty do negacji czy od śmiechu do płaczu.
Dzisiaj właśnie takie skrajne emocje opanowały mnie po wypowiedziach G. Schetyny, który odpowiedział na niedawno zadane przez PiS (ZP) pytania : o program 500+, o przyjmowanie tzw.: "uchodźców", o przyszłość CBA i IPN oraz obniżonego wieku emerytalnego. Po usłyszeniu szefa PO najpierw ogarnął mnie niepohamowany śmiech, później pojawiły się uczucia politowania i zażenowania, by na końcu opanowały mnie furia i złość, które doprowadziły mnie do mdłości, co o mało nie zakończyło się wielkim rzygiem...
Naprawdę... aż przykro było słuchać wynurzeń pięknozębnego "Grzesia". Wydaje mi się, że takie przykre, aczkolwiek z innych powodów, odczucia towarzyszyły i towarzyszą zarówno wyborcom PiS (ZP), jak i wyborcom PO.
G. Schetyna raczył był powiedzieć bowiem, iż PO po ewentualnym przejęciu władzy:
- nie podwyższy wieku emerytalnego, ale zrobi wszystko, aby opłacało się pracować dłużej a jako zachętę do tej dłuższej pracy wprowadzi tzw. 13 emeryturę,
- zlikwiduje IPN i podzieli jego zadania, a także przekaże część kompetencji CBA do Komendy Głównej Policji, która będzie koordynować walkę z korupcją, a część do Centralnego Biura Śledczego Policji,
- zlikwiduje IPN a zadania zostaną rozdzielone pomiędzy Polską Akademię Nauk (pion naukowo-historyczny, Prokuraturę Generalną (część prokuratorska) a Radę Ochrony Pamięci, Walk i Męczeństwa (pozostała część),
- nie zlikwiduje programu 500+, ale rozszerzy je na pierwsze dziecko oraz ograniczy do rodzin, w których rodzice (lub jeden rodzić) są aktywni zawodowo lub poszukują pracy,
- nie będzie przyjmować nielegalnych imigrantów a pomoc kierować do miejsc konfliktów.
Jeny... ile hipokryzji, buty, cynizmu i - według mnie - zwykłego kłamstwa jest w tych zapowiedziach...
Jeżeli ktoś jeszcze wierzy PO, to dla mnie jest zwyczajnym idiotą lub naprawdę spranym mózgowo fanatycznym lemingiem. Ile było obietnic a ile zrealizowanych przez PO w czasie jej rządów? Ile było kłamstw, ile afer, itd. A to sławetne "teoretyczne państwo", w którym jest tylko "chuj, dupa i kamieni kupa"? A E. Kopacz o ciekawej urodzie nie chciała tych muzułmanów w Polsce? Nie zdradziła krajów V4 zgadzając się na kwotową dyslokację tychże tzw.: "uchodźców"?
PiS zadał totalnej i zdradzieckiej opozycji cztery pytania, które ją rozbiły i doprowadziły do nagłej niby zmiany jej poglądów a że na placu boju pozostała tylko PO, to G. Schetyna poczuł się na tyle ważny, aby na nie odpowiedzieć.
"Uchodźcy".
Przecież każdy wie, że jak PO dojdzie do władzy to wykona każdy rozkaz zniemczonej UE, każdy rozkaz A. Merkel. A A. Merkel chce kwotowej dyslokacji "uchodźców" do każdego kraju UE. E. Kopacz pokazała jak kłamliwa i gardząca Polakami i Polską jest PO i co zrobi: najpierw obiecała krajom V4 sprzeciw a później na rozkaz Berlina i Brukseli pokornie zgodziła się na przyjęcie "uchodźców", co było zdradą wobec V4 i sprowadzeniem niebezpieczeństwa terroryzmu na Polskę.
Ale... warto zwrócić uwagę na stwierdzenie: "nie przyjmiemy nielegalnych imigrantów", i zwrócić uwagę na cyniczną grę słów "nielegalni imigranci". Przecież te kwoty "uchodźców", które PO zgodzi się przyjąć, to będą właśnie owi "legalni imigranci", których ową legalność potwierdzą zarówno Niemcy, jak i Włosi, Francuzi, Hiszpanie, itd, z których to krajów będą kwotowo rozdzielani imigranci, potencjalni ale i realni terroryści. Naprawdę G. Schetyna uważa, że Polacy są takimi idiotami i można im wcisnąć wulgarne kłamstwo tylko dlatego, iż cynicznie PO chce zmanipulować Polaków, z których 80% nie chce "nachodźców"? Czy G. Schetyna i spółka myśli, iż Polacy nie pamiętają jaki oni mieli i mają otwarty stosunek do islamskich imigrantów?
Jeżeli tak, to ten mój niedoszły rzyg niech wirtualnie poczuje i zobaczy G. Schetyna, nie jest godny innej reakcji...
Wiek emerytalny.
Przecież jeszcze niedawno PO mówiła, że konieczne jest podwyższenie wieku emerytalnego, bo Polski nie stać na takie "antyliberalne" fanaberie a przecież niemal w całej UE ten wiek jest wyższy. Czy można się więc spodziewać, że PO utrzyma ten wiek na obniżonym poziomie choć za swoich rządów ten wiek emerytalny sama podwyższyła? Ktoś uwierzy w takie kłamstwo i taka metamorfozę?
Ale warto zwrócić uwagę znów na pewną pułapkę, która tkwi w określeniu: "zrobimy wszystko, aby opłacało się pracować dłużej a jako zachętę do tej dłuższej pracy wprowadzimy tzw. 13 emeryturę". Cóż to znaczy, że "zrobimy wszystko"? Czy to, że pracownicy przechodzący na emeryturę w wieku 60 i 65 lat i nie godzący się na pracę do śmierci dostaną np. głodową podstawową emeryturę, w wysokości - dajmy na to - 500 zł, której wysokość i tak zmusi ludzi do dłuższej pracy?
Jeżeli tak, to ten mój niedoszły rzyg niech...
500+.
Od momentu, gdy PiS w kampanii wyborczej przedstawił swój program pomocy rodzinom, który miał na celu zmniejszyć ich ubóstwo i zwiększyć ich dzietność, PO była skrajnie takiemu programowi przeciwna i twierdziła, że Polski nie stać na taki wydatek. Podczas głosowań w Sejmie PO robiła wszystko, aby program 500+ nie wszedł w życie a jak już wszedł, to PO - choć miała na to 8 lat swoich rządów, ale Polaków miała w "głębokim poważaniu" - nagle zmieniła swój stosunek i zaczęła promować pomoc także na pierwsze dziecko, choć przecie i w programie PiS-u (ZP) rodziny z jednym dzieckiem też są objęte pomocą zależną jednak od wielkości dochodów. Taka konstrukcja programu miała skłonić (i powoli skłania) polskie rodziny do posiadania co najmniej dwójki dzieci.
Teraz PO gaworzy, że utrzyma 500+, ale "diabeł znów tkwi w szczegółach", choć tylko oględnie wskazanych a mianowicie można zapytać, co znaczy owe ograniczenie programu do "rodzin, których rodzic lub rodzice są aktywni zawodowo lub poszukują pracy". Czy to nie jest czasem furtka do drastycznego ograniczenia tego programu, tak aby zostało znów było coś do rozkradania i powróciła bieda w polskich rodzinach?
Jeżeli tak, to ten mój niedoszły rzyg niech...
Ten program zniweczył marzenie PO o szybkim przewrocie w Polsce i powrocie do władzy. Tkwi w ich "gardle" jak ość i wiedzą, że np. jego likwidacja byłaby samobójstwem dla partii, dlatego też coś tam próbują obiecywać i "majstrować".
CBA i IPN.
Zapowiadana przez nich likwidacja obydwu instytucji jest tylko potwierdzeniem a'ala - wedle mnie - złodziejskiego i antypolskiego charakteru PO. Likwidacja CBA jest likwidacją niezależnego organu walczącego z korupcją, która była znakiem firmowym przeszło 2000 tysięcy afer w czasie 8 letnich rządów PO-PSL i zapewne ma być "usunięciem przeszkody" w dalszym złodziejstwie. Likwidacja IPN służy tylko temu, by zdrajcy, postkomuniści i ich potomkowie, TW, KO, itd. nie byli ścigani i pokazani Polakom, służy do ponownego zamilczenia "żołnierzy wyklętych" i zbrodni żydo-komuny, służy do dalszego zakłamywania polskiej historii i dalszego zabijania polskiej tożsamości, polskości, której tak nie znosi D. Tusk.
Jeżeli tak, to ten mój niedoszły rzyg niech...
Zabrakło mi pytania o gospodarkę, chociaż na podstawie 8 lat rządów PO-PSL wiadomo chyba każdemu, że jak przejmą władzę to będą kontynuowali swoją politykę polegającą na byciu "zapleczem" gospodarki niemieckiej UE, będą dostarczycielami taniej siły roboczej i ogromnego rynku na towary gorszej jakości niż w krajach Starej Unii, będą kontynuowali politykę wyprzedaży Polski i oddania jej w ręce korporacyjnych konkurentów i globalnych niszczycieli.
Czy jest ktoś, kto o tym wszystkim nie wie? Przykre, ale powtórzę - jeżeli tak, to jest dla mnie idiotą do potęgi e-ntej, bo tylko idiota może wierzyć kłamcom, hipokrytom, konformistom o mentalności niewolników i ludzkim kanaliom oraz przestępcom, i zdrajcom targowickim 2.0... Oczywiście to tylko moje zdanie i każdy może mieć inne, także idioci, bo oni nie wiedzą, że są idiotami, bo są idiotami ;) A poza tym każdy też może sam, subiektywnie wywnioskować kogo tak naprawdę - pisząc powyższe w tym akapicie - mam na myśli, czy PiS czy PO, czy .N, czy PSL, czy może jakąś jeszcze nie istniejącą lub ukrytą grupę/instytucję społeczną lub partię polityczną.
Pozdrawiam, zniesmaczony hipokryzją i cyniczną bezczelnością PO. Powtórzę jeszcze raz...najpierw był śmiech, a później mdłości...
P.S.
I R. Petru z partii "sorosowych balcerowiczów" też podobno nie chce islamskich "uchodźców", co zakrawa już na kuriozum.
P.S.2.
Bardzo dawno temu, w latach 90-tych, we Wrocławiu (za czasów, kiedy wrocławską koszykówką władał G. Schetyna) mówiło się, że G. Schetyna jest nadzwyczaj pamiętliwy i mściwy, że potrafi "zniszczyć" nawet po wielu latach kogoś, kto zalazł mu "za skórę". Ale wtedy jedno mi utkwiło w pamięci. Opinia była taka, że "dobry to on jest za kulisami, natomiast nie ma żadnej charyzmy ani umiejętności przywódczych, jest zwyczajnie małostkowy i dobry dla czyszczenia pola dla liderów. W tym jest naprawdę skuteczny, ale strategicznie zbyt mało inteligentny. Natomiast każdy się go boi i nie chce urazić, bo jest bezwzględny". Tak słyszałem w środowisku koszykarskim, ale i w sumie partyjnym.
Symptomatyczne jest też to, że działacze PO podobne zdanie mieli na temat B. Komorowskiego: "każdy się go boi".
Tacy ludzie, osobowościowo a'la "robaczki-pasożyty", nigdy nie będą "mężami stanu" w działalności publicznej ani nie będą w stanie odnieść sukcesu zawodowego, np. w biznesie. Każdy ich wewnętrznie boi się, ale jednocześnie i ich nienawidzi. Wszyscy tedy, gdy są "na górze" wchodzą im "w d..pę", ale jak się im "powinie noga", to wszyscy będą szczęśliwi i jeszcze im dołożą.
To tylko tak dygresyjnie.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Dzisiaj właśnie takie skrajne emocje opanowały mnie po wypowiedziach G. Schetyny, który odpowiedział na niedawno zadane przez PiS (ZP) pytania : o program 500+, o przyjmowanie tzw.: "uchodźców", o przyszłość CBA i IPN oraz obniżonego wieku emerytalnego. Po usłyszeniu szefa PO najpierw ogarnął mnie niepohamowany śmiech, później pojawiły się uczucia politowania i zażenowania, by na końcu opanowały mnie furia i złość, które doprowadziły mnie do mdłości, co o mało nie zakończyło się wielkim rzygiem...
Naprawdę... aż przykro było słuchać wynurzeń pięknozębnego "Grzesia". Wydaje mi się, że takie przykre, aczkolwiek z innych powodów, odczucia towarzyszyły i towarzyszą zarówno wyborcom PiS (ZP), jak i wyborcom PO.
G. Schetyna raczył był powiedzieć bowiem, iż PO po ewentualnym przejęciu władzy:
- nie podwyższy wieku emerytalnego, ale zrobi wszystko, aby opłacało się pracować dłużej a jako zachętę do tej dłuższej pracy wprowadzi tzw. 13 emeryturę,
- zlikwiduje IPN i podzieli jego zadania, a także przekaże część kompetencji CBA do Komendy Głównej Policji, która będzie koordynować walkę z korupcją, a część do Centralnego Biura Śledczego Policji,
- zlikwiduje IPN a zadania zostaną rozdzielone pomiędzy Polską Akademię Nauk (pion naukowo-historyczny, Prokuraturę Generalną (część prokuratorska) a Radę Ochrony Pamięci, Walk i Męczeństwa (pozostała część),
- nie zlikwiduje programu 500+, ale rozszerzy je na pierwsze dziecko oraz ograniczy do rodzin, w których rodzice (lub jeden rodzić) są aktywni zawodowo lub poszukują pracy,
- nie będzie przyjmować nielegalnych imigrantów a pomoc kierować do miejsc konfliktów.
Jeny... ile hipokryzji, buty, cynizmu i - według mnie - zwykłego kłamstwa jest w tych zapowiedziach...
Jeżeli ktoś jeszcze wierzy PO, to dla mnie jest zwyczajnym idiotą lub naprawdę spranym mózgowo fanatycznym lemingiem. Ile było obietnic a ile zrealizowanych przez PO w czasie jej rządów? Ile było kłamstw, ile afer, itd. A to sławetne "teoretyczne państwo", w którym jest tylko "chuj, dupa i kamieni kupa"? A E. Kopacz o ciekawej urodzie nie chciała tych muzułmanów w Polsce? Nie zdradziła krajów V4 zgadzając się na kwotową dyslokację tychże tzw.: "uchodźców"?
PiS zadał totalnej i zdradzieckiej opozycji cztery pytania, które ją rozbiły i doprowadziły do nagłej niby zmiany jej poglądów a że na placu boju pozostała tylko PO, to G. Schetyna poczuł się na tyle ważny, aby na nie odpowiedzieć.
"Uchodźcy".
Przecież każdy wie, że jak PO dojdzie do władzy to wykona każdy rozkaz zniemczonej UE, każdy rozkaz A. Merkel. A A. Merkel chce kwotowej dyslokacji "uchodźców" do każdego kraju UE. E. Kopacz pokazała jak kłamliwa i gardząca Polakami i Polską jest PO i co zrobi: najpierw obiecała krajom V4 sprzeciw a później na rozkaz Berlina i Brukseli pokornie zgodziła się na przyjęcie "uchodźców", co było zdradą wobec V4 i sprowadzeniem niebezpieczeństwa terroryzmu na Polskę.
Ale... warto zwrócić uwagę na stwierdzenie: "nie przyjmiemy nielegalnych imigrantów", i zwrócić uwagę na cyniczną grę słów "nielegalni imigranci". Przecież te kwoty "uchodźców", które PO zgodzi się przyjąć, to będą właśnie owi "legalni imigranci", których ową legalność potwierdzą zarówno Niemcy, jak i Włosi, Francuzi, Hiszpanie, itd, z których to krajów będą kwotowo rozdzielani imigranci, potencjalni ale i realni terroryści. Naprawdę G. Schetyna uważa, że Polacy są takimi idiotami i można im wcisnąć wulgarne kłamstwo tylko dlatego, iż cynicznie PO chce zmanipulować Polaków, z których 80% nie chce "nachodźców"? Czy G. Schetyna i spółka myśli, iż Polacy nie pamiętają jaki oni mieli i mają otwarty stosunek do islamskich imigrantów?
Jeżeli tak, to ten mój niedoszły rzyg niech wirtualnie poczuje i zobaczy G. Schetyna, nie jest godny innej reakcji...
Wiek emerytalny.
Przecież jeszcze niedawno PO mówiła, że konieczne jest podwyższenie wieku emerytalnego, bo Polski nie stać na takie "antyliberalne" fanaberie a przecież niemal w całej UE ten wiek jest wyższy. Czy można się więc spodziewać, że PO utrzyma ten wiek na obniżonym poziomie choć za swoich rządów ten wiek emerytalny sama podwyższyła? Ktoś uwierzy w takie kłamstwo i taka metamorfozę?
Ale warto zwrócić uwagę znów na pewną pułapkę, która tkwi w określeniu: "zrobimy wszystko, aby opłacało się pracować dłużej a jako zachętę do tej dłuższej pracy wprowadzimy tzw. 13 emeryturę". Cóż to znaczy, że "zrobimy wszystko"? Czy to, że pracownicy przechodzący na emeryturę w wieku 60 i 65 lat i nie godzący się na pracę do śmierci dostaną np. głodową podstawową emeryturę, w wysokości - dajmy na to - 500 zł, której wysokość i tak zmusi ludzi do dłuższej pracy?
Jeżeli tak, to ten mój niedoszły rzyg niech...
500+.
Od momentu, gdy PiS w kampanii wyborczej przedstawił swój program pomocy rodzinom, który miał na celu zmniejszyć ich ubóstwo i zwiększyć ich dzietność, PO była skrajnie takiemu programowi przeciwna i twierdziła, że Polski nie stać na taki wydatek. Podczas głosowań w Sejmie PO robiła wszystko, aby program 500+ nie wszedł w życie a jak już wszedł, to PO - choć miała na to 8 lat swoich rządów, ale Polaków miała w "głębokim poważaniu" - nagle zmieniła swój stosunek i zaczęła promować pomoc także na pierwsze dziecko, choć przecie i w programie PiS-u (ZP) rodziny z jednym dzieckiem też są objęte pomocą zależną jednak od wielkości dochodów. Taka konstrukcja programu miała skłonić (i powoli skłania) polskie rodziny do posiadania co najmniej dwójki dzieci.
Teraz PO gaworzy, że utrzyma 500+, ale "diabeł znów tkwi w szczegółach", choć tylko oględnie wskazanych a mianowicie można zapytać, co znaczy owe ograniczenie programu do "rodzin, których rodzic lub rodzice są aktywni zawodowo lub poszukują pracy". Czy to nie jest czasem furtka do drastycznego ograniczenia tego programu, tak aby zostało znów było coś do rozkradania i powróciła bieda w polskich rodzinach?
Jeżeli tak, to ten mój niedoszły rzyg niech...
Ten program zniweczył marzenie PO o szybkim przewrocie w Polsce i powrocie do władzy. Tkwi w ich "gardle" jak ość i wiedzą, że np. jego likwidacja byłaby samobójstwem dla partii, dlatego też coś tam próbują obiecywać i "majstrować".
CBA i IPN.
Zapowiadana przez nich likwidacja obydwu instytucji jest tylko potwierdzeniem a'ala - wedle mnie - złodziejskiego i antypolskiego charakteru PO. Likwidacja CBA jest likwidacją niezależnego organu walczącego z korupcją, która była znakiem firmowym przeszło 2000 tysięcy afer w czasie 8 letnich rządów PO-PSL i zapewne ma być "usunięciem przeszkody" w dalszym złodziejstwie. Likwidacja IPN służy tylko temu, by zdrajcy, postkomuniści i ich potomkowie, TW, KO, itd. nie byli ścigani i pokazani Polakom, służy do ponownego zamilczenia "żołnierzy wyklętych" i zbrodni żydo-komuny, służy do dalszego zakłamywania polskiej historii i dalszego zabijania polskiej tożsamości, polskości, której tak nie znosi D. Tusk.
Jeżeli tak, to ten mój niedoszły rzyg niech...
Zabrakło mi pytania o gospodarkę, chociaż na podstawie 8 lat rządów PO-PSL wiadomo chyba każdemu, że jak przejmą władzę to będą kontynuowali swoją politykę polegającą na byciu "zapleczem" gospodarki niemieckiej UE, będą dostarczycielami taniej siły roboczej i ogromnego rynku na towary gorszej jakości niż w krajach Starej Unii, będą kontynuowali politykę wyprzedaży Polski i oddania jej w ręce korporacyjnych konkurentów i globalnych niszczycieli.
Czy jest ktoś, kto o tym wszystkim nie wie? Przykre, ale powtórzę - jeżeli tak, to jest dla mnie idiotą do potęgi e-ntej, bo tylko idiota może wierzyć kłamcom, hipokrytom, konformistom o mentalności niewolników i ludzkim kanaliom oraz przestępcom, i zdrajcom targowickim 2.0... Oczywiście to tylko moje zdanie i każdy może mieć inne, także idioci, bo oni nie wiedzą, że są idiotami, bo są idiotami ;) A poza tym każdy też może sam, subiektywnie wywnioskować kogo tak naprawdę - pisząc powyższe w tym akapicie - mam na myśli, czy PiS czy PO, czy .N, czy PSL, czy może jakąś jeszcze nie istniejącą lub ukrytą grupę/instytucję społeczną lub partię polityczną.
Pozdrawiam, zniesmaczony hipokryzją i cyniczną bezczelnością PO. Powtórzę jeszcze raz...najpierw był śmiech, a później mdłości...
P.S.
I R. Petru z partii "sorosowych balcerowiczów" też podobno nie chce islamskich "uchodźców", co zakrawa już na kuriozum.
P.S.2.
Bardzo dawno temu, w latach 90-tych, we Wrocławiu (za czasów, kiedy wrocławską koszykówką władał G. Schetyna) mówiło się, że G. Schetyna jest nadzwyczaj pamiętliwy i mściwy, że potrafi "zniszczyć" nawet po wielu latach kogoś, kto zalazł mu "za skórę". Ale wtedy jedno mi utkwiło w pamięci. Opinia była taka, że "dobry to on jest za kulisami, natomiast nie ma żadnej charyzmy ani umiejętności przywódczych, jest zwyczajnie małostkowy i dobry dla czyszczenia pola dla liderów. W tym jest naprawdę skuteczny, ale strategicznie zbyt mało inteligentny. Natomiast każdy się go boi i nie chce urazić, bo jest bezwzględny". Tak słyszałem w środowisku koszykarskim, ale i w sumie partyjnym.
Symptomatyczne jest też to, że działacze PO podobne zdanie mieli na temat B. Komorowskiego: "każdy się go boi".
Tacy ludzie, osobowościowo a'la "robaczki-pasożyty", nigdy nie będą "mężami stanu" w działalności publicznej ani nie będą w stanie odnieść sukcesu zawodowego, np. w biznesie. Każdy ich wewnętrznie boi się, ale jednocześnie i ich nienawidzi. Wszyscy tedy, gdy są "na górze" wchodzą im "w d..pę", ale jak się im "powinie noga", to wszyscy będą szczęśliwi i jeszcze im dołożą.
To tylko tak dygresyjnie.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
niedziela, 7 maja 2017
Marsz Wolności i błazenada bezsilnej, totalnej opozycji
Wiem, że o Marszu Wolności totalnej opozycji napisano chyba już wszystko. Niemniej tak osobiście, podsumowująco i refleksyjnie klika słów...
Totalniacy z PO i przystawek w postaci upadającej .Nowoczesnej i będącego na granicy sondażowej PSL-u zaangażowali wszystko, co mieli w propagandowe "nadmuchanie" tego marszu. Przyszło być może około 15 tysięcy ludzi, przy czym "przyszło" nie należy traktować wedle jego znaczenia albowiem dużą grupę "skłoniono" i "dowieziono" na marsz, niczym kiedyś za komuny na pochody 1-wszo majowe czy inne spędy związane z okupacyjną władzą ludową i sowiecką Rewolucją Październikową.
W ostatnich Marszach Niepodległości niemal zawsze było ponad 100 tysięcy osób.
Marsz Wolności po raz kolejny pokazał błazenadę, hipokryzję i bezsilność dzisiejszej niby opozycji, nazywającej siebie "opozycją totalną", co automatycznie wyklucza merytoryczny i konstruktywny jej charakter. Jedynym politycznym programem PO, Nowoczesnej i PSL-u jest "anty-PiS", czyli za wszelką cenę usunięcie obecnych władz i ponowne przejęcie tej władzy. Nic więcej, żadnego konstruktywnego i merytorycznego programu dla Polski i Polaków, oprócz właśnie chęci odzyskania tejże władzy i zapowiedzi cofnięcia reform PiS-u (ZP).
Takie rozumienie przez PO i jej przystawki polityki jest najgorszym typem myślenia o polityce i politycznego działania. Budowanie bowiem swojej pozycji na nienawiści do innych a nie na pracy własnej i własnych pomysłach świadczy nie tylko o inercji intelektualnej elit przywódczych owej opozycji, ale skupia wokół siebie elektorat kierujący się jedynie złymi emocjami, bezmyślny, fundamentalny, odrealniony i w dużej mierze równie pusty jak te elity - oczywiście proporcjonalnie do wiedzy i pozycji społecznej.
Tyle tylko, że oni liderowo nigdy nie spodziewali się, iż zostaną pozbawieni władzy w całości i dalej uważają, iż jest to dla nich "niesprawiedliwość dziejowa". Bo jakże to? Cała III RP powstała na porozumieniu starannie wyselekcjonowanej, różowej opozycji z komunistami i elitami światowego lewackiego demoliberalzmu miała rządzić do "końca świata i jeden dzień dłużej" a tu Polacy ich po prostu olali.
Nie mając żadnego spójnego programu ani żadnych propozycji merytorycznych dla Ojczyzny nie są kompletnie przygotowani na bycie w opozycji, nie wiedzą, jak się "znaleźć" w tej sytuacji. Więc bazują na tym, co od zawsze ich charakteryzowało: polityka wstydu i kompleksów, Targowica 2.0, polityka pogardy dla braci Kaczyńskich (teraz już jednego) i np. A. Macierewicza czy Z. Ziobry, walka z rodziną i wiarą oraz polską tożsamością, demoliberalizm, postkomunizm, prywata, małostkowość, nepotyzm, hedonizm.
Przecież każdy pamięta jak niemal przez całą III RP to była jedna, wielka mowa nienawiści wobec prawej strony Polaków, których w dużej części reprezentował i dalej reprezentuje właśnie PiS (teraz ZP). Tyle pogardy, tyle kłamstwa i nienawiści, tyle lekceważenia, ile ze strony tzw. "elit" III RP "wylało" się na polskich "moherów", "watahy" prawicowców, "ksenofobów, antysemitów i faszystów", braci Kaczyńskich i na nas (w znaczeniu moim i ludzi mających polskie serce), to np. w Starej Europie taki PiS już dawno by nie istniał a ludzie go popierający chowaliby się ze wstydu po domach. A jednak Polacy są inni, w swojej masie mądrzejsi i godniejsi niż w dużej części zmanipulowane i odmóżdżone narody Zachodniej Europy.
Niemniej te lata nienawistnej propagandy u części Polaków doprowadziły do niemal identycznego wyjałowienia intelektualnego i emocjonalnego jak to ma miejsce we Francji, Niemczech, Włoszech, Szwecji, Danii, UK, itd. Ta grupa jest całkowicie bezmyślna a jedyną ich emocją jest właśnie nienawiść do... ich zdaniem demiruga J. Kaczyńskiego. Nie liczą się żadne fakty, prawda czy logika, liczy się emocjonalna nienawiść wyhodowana przez te niemal 30 lat. Tych ludzi się już nie zmieni, są straceni. Nieraz próbowałem coś im przekazać, próbowałem dyskutować, ale oni w każdym zakamarku, za każdym rogiem, na niebie i na ziemi widzą po prostu jedno: oszalałego i złego J. Kaczyńskiego i jego złe PiS. Śni im się po nocach i zlani potem oraz z krzykiem się budzą, by zobaczyć go w łazience podczas porannej toalety. Widzą go nawet w drodze do pracy i w czasie pracy. On ich śledzi, chce zabić lub posadzić do więzienia. Zabiera im wolność i jest gorszy od wilka z Czerwonego Kapturka. Jak nic nie mówi, to "nienawistnie milczy", jak coś powie to "nienawistnie mówi" niezależnie co mówi... bo albo kłamie, albo zwodzi, albo jedno i drugie. Jest gorszy od Hitlera, Stalina, Lenina, Mao i Castro razem wziętych. Oni na sam dźwięk słowa "Kaczyński" dostają torsji, napływa im krew do mózgu a nienawiść aż kipi śliną z ich ust. Przykre to, ale prawdziwe...
I jak do nich jeszcze doliczyć postkomunistów, SB-ków, WSI-oków, lokalnych i centralnych beneficjentów (przede wszystkim finansowych i w zakresie władzy) III RP, sprzedajnych dziennikarzy czy artystów, grupy związane z częścią NGO, ideowych lewaków i demoliberałów, pospolitych zdrajców i przestępców, itp. to będzie to gdzieś około 20% Polaków (czy aby na pewno wszyscy to Polacy?).
A PiS (ZP) robi swoje. J. Kaczyński w cieniu, największą popularnością cieszą się A. Duda i B. Szydło... "Karawana jedzie dalej" a szczekanie psów coraz cichsze, tzn. głośniej szczekają, ale karawana coraz dalej od nich... :)
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Totalniacy z PO i przystawek w postaci upadającej .Nowoczesnej i będącego na granicy sondażowej PSL-u zaangażowali wszystko, co mieli w propagandowe "nadmuchanie" tego marszu. Przyszło być może około 15 tysięcy ludzi, przy czym "przyszło" nie należy traktować wedle jego znaczenia albowiem dużą grupę "skłoniono" i "dowieziono" na marsz, niczym kiedyś za komuny na pochody 1-wszo majowe czy inne spędy związane z okupacyjną władzą ludową i sowiecką Rewolucją Październikową.
W ostatnich Marszach Niepodległości niemal zawsze było ponad 100 tysięcy osób.
Marsz Wolności po raz kolejny pokazał błazenadę, hipokryzję i bezsilność dzisiejszej niby opozycji, nazywającej siebie "opozycją totalną", co automatycznie wyklucza merytoryczny i konstruktywny jej charakter. Jedynym politycznym programem PO, Nowoczesnej i PSL-u jest "anty-PiS", czyli za wszelką cenę usunięcie obecnych władz i ponowne przejęcie tej władzy. Nic więcej, żadnego konstruktywnego i merytorycznego programu dla Polski i Polaków, oprócz właśnie chęci odzyskania tejże władzy i zapowiedzi cofnięcia reform PiS-u (ZP).
Takie rozumienie przez PO i jej przystawki polityki jest najgorszym typem myślenia o polityce i politycznego działania. Budowanie bowiem swojej pozycji na nienawiści do innych a nie na pracy własnej i własnych pomysłach świadczy nie tylko o inercji intelektualnej elit przywódczych owej opozycji, ale skupia wokół siebie elektorat kierujący się jedynie złymi emocjami, bezmyślny, fundamentalny, odrealniony i w dużej mierze równie pusty jak te elity - oczywiście proporcjonalnie do wiedzy i pozycji społecznej.
Tyle tylko, że oni liderowo nigdy nie spodziewali się, iż zostaną pozbawieni władzy w całości i dalej uważają, iż jest to dla nich "niesprawiedliwość dziejowa". Bo jakże to? Cała III RP powstała na porozumieniu starannie wyselekcjonowanej, różowej opozycji z komunistami i elitami światowego lewackiego demoliberalzmu miała rządzić do "końca świata i jeden dzień dłużej" a tu Polacy ich po prostu olali.
Nie mając żadnego spójnego programu ani żadnych propozycji merytorycznych dla Ojczyzny nie są kompletnie przygotowani na bycie w opozycji, nie wiedzą, jak się "znaleźć" w tej sytuacji. Więc bazują na tym, co od zawsze ich charakteryzowało: polityka wstydu i kompleksów, Targowica 2.0, polityka pogardy dla braci Kaczyńskich (teraz już jednego) i np. A. Macierewicza czy Z. Ziobry, walka z rodziną i wiarą oraz polską tożsamością, demoliberalizm, postkomunizm, prywata, małostkowość, nepotyzm, hedonizm.
Przecież każdy pamięta jak niemal przez całą III RP to była jedna, wielka mowa nienawiści wobec prawej strony Polaków, których w dużej części reprezentował i dalej reprezentuje właśnie PiS (teraz ZP). Tyle pogardy, tyle kłamstwa i nienawiści, tyle lekceważenia, ile ze strony tzw. "elit" III RP "wylało" się na polskich "moherów", "watahy" prawicowców, "ksenofobów, antysemitów i faszystów", braci Kaczyńskich i na nas (w znaczeniu moim i ludzi mających polskie serce), to np. w Starej Europie taki PiS już dawno by nie istniał a ludzie go popierający chowaliby się ze wstydu po domach. A jednak Polacy są inni, w swojej masie mądrzejsi i godniejsi niż w dużej części zmanipulowane i odmóżdżone narody Zachodniej Europy.
Niemniej te lata nienawistnej propagandy u części Polaków doprowadziły do niemal identycznego wyjałowienia intelektualnego i emocjonalnego jak to ma miejsce we Francji, Niemczech, Włoszech, Szwecji, Danii, UK, itd. Ta grupa jest całkowicie bezmyślna a jedyną ich emocją jest właśnie nienawiść do... ich zdaniem demiruga J. Kaczyńskiego. Nie liczą się żadne fakty, prawda czy logika, liczy się emocjonalna nienawiść wyhodowana przez te niemal 30 lat. Tych ludzi się już nie zmieni, są straceni. Nieraz próbowałem coś im przekazać, próbowałem dyskutować, ale oni w każdym zakamarku, za każdym rogiem, na niebie i na ziemi widzą po prostu jedno: oszalałego i złego J. Kaczyńskiego i jego złe PiS. Śni im się po nocach i zlani potem oraz z krzykiem się budzą, by zobaczyć go w łazience podczas porannej toalety. Widzą go nawet w drodze do pracy i w czasie pracy. On ich śledzi, chce zabić lub posadzić do więzienia. Zabiera im wolność i jest gorszy od wilka z Czerwonego Kapturka. Jak nic nie mówi, to "nienawistnie milczy", jak coś powie to "nienawistnie mówi" niezależnie co mówi... bo albo kłamie, albo zwodzi, albo jedno i drugie. Jest gorszy od Hitlera, Stalina, Lenina, Mao i Castro razem wziętych. Oni na sam dźwięk słowa "Kaczyński" dostają torsji, napływa im krew do mózgu a nienawiść aż kipi śliną z ich ust. Przykre to, ale prawdziwe...
I jak do nich jeszcze doliczyć postkomunistów, SB-ków, WSI-oków, lokalnych i centralnych beneficjentów (przede wszystkim finansowych i w zakresie władzy) III RP, sprzedajnych dziennikarzy czy artystów, grupy związane z częścią NGO, ideowych lewaków i demoliberałów, pospolitych zdrajców i przestępców, itp. to będzie to gdzieś około 20% Polaków (czy aby na pewno wszyscy to Polacy?).
A PiS (ZP) robi swoje. J. Kaczyński w cieniu, największą popularnością cieszą się A. Duda i B. Szydło... "Karawana jedzie dalej" a szczekanie psów coraz cichsze, tzn. głośniej szczekają, ale karawana coraz dalej od nich... :)
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
piątek, 5 maja 2017
Ukąszenie demoliberalnymi, żydowskimi UD/UW/demokraci.pl
Każdy, kto jest wrażliwym alergikiem lub uczulonym np. na użądlenie jakichś owadów wie, że najważniejsza jest szybka pomoc.
Wstrząs anafilaktyczny, potem opuchlizna a nawet w ostateczności śmierć są konsekwencją braku owej pomocy.
Warto tedy nosić przy sobie zastrzyk adrenaliny, choć jest to nader uciążliwe i większość takich ludzi raczej liczy na pomoc Pogotowia Ratunkowego niż nosi przy sobie antidotum, które najlepiej wstrzyknąć w udo.
A w polityce?
Chyba jest tak samo, czyli prawi politycy nie mają przy sobie antidotum, które zniwelowałoby katastrofalny wpływ na Polskę ludzi, którzy od początków niby wolnej Polski opanowali scenę polityczną i czerpią profity z rozkradania nas wszystkich.
Czy trzeba im podać lekarstwo, adrenalinę lub leki przeciwhistaminowe lub steroidy?
Nie sądzę, bo jeżeli ktoś decyduje się na ich odrzucenie to tak naprawdę nie jesteśmy w stanie nic zrobić, bowiem ukąszenie żydowskiej UW lub ich pogrobowców pozostaje niestety na zawsze i zatruwa cały organizm... do dzisiaj. Także - co mi jest przykrym - być może też obecnego prezydenta.
Pozdrawiam tedy Szanowne Małżonki Prezydentów: B. Komorowskiego i A. Dudy. Oby pomyślały o Polsce i Polakach a nie tylko o swoich rodakach...
I tylko tyle i aż tyle...
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Wstrząs anafilaktyczny, potem opuchlizna a nawet w ostateczności śmierć są konsekwencją braku owej pomocy.
Warto tedy nosić przy sobie zastrzyk adrenaliny, choć jest to nader uciążliwe i większość takich ludzi raczej liczy na pomoc Pogotowia Ratunkowego niż nosi przy sobie antidotum, które najlepiej wstrzyknąć w udo.
A w polityce?
Chyba jest tak samo, czyli prawi politycy nie mają przy sobie antidotum, które zniwelowałoby katastrofalny wpływ na Polskę ludzi, którzy od początków niby wolnej Polski opanowali scenę polityczną i czerpią profity z rozkradania nas wszystkich.
Czy trzeba im podać lekarstwo, adrenalinę lub leki przeciwhistaminowe lub steroidy?
Nie sądzę, bo jeżeli ktoś decyduje się na ich odrzucenie to tak naprawdę nie jesteśmy w stanie nic zrobić, bowiem ukąszenie żydowskiej UW lub ich pogrobowców pozostaje niestety na zawsze i zatruwa cały organizm... do dzisiaj. Także - co mi jest przykrym - być może też obecnego prezydenta.
Pozdrawiam tedy Szanowne Małżonki Prezydentów: B. Komorowskiego i A. Dudy. Oby pomyślały o Polsce i Polakach a nie tylko o swoich rodakach...
I tylko tyle i aż tyle...
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
czwartek, 4 maja 2017
6 maja - a'la "marsz terrorystów i zniewolonych, zmanipulowanych umysłów"!
Podobnie dla Europejczyków w innych państwach ludzie, którzy zaimportowali u nich islamski terroryzm też może winni być określani terrorystami. Tym bardziej, że wśród imigrantów (tzw. "uchodźców") tylko kilka procent stanowi choć namiastkę "uchodźcy", przy czym międzynarodowo prawnie takimi nie są, bowiem kraje europejskie nie sąsiadują bezpośrednio z krajami, z których "uciekają" ludzie zagrożeni śmiercią lub prześladowaniami. Reszta to zwykli imigranci ekonomiczni a około 80% z nich to młodzi nastolatkowie i mężczyźni, z których potencjalnie islamskim terrorystą może okazać się każdy. Dodatkowo owi żołnierze ISIS wpływają na islamską radykalizację muzułmanów, którzy od lat mieszkają w Europie i posiadają obywatelstwo europejskich krajów.
I chyba tak właśnie można określić najbliższy marsz opozycji, jako "Marsz Terrorystów", bo przecież - z dużą dozą prawdopodobieństwa - większość z tych niebawem demonstrujących ludzi nie ma raczej nic przeciwko przyjmowaniu islamskich imigrantów a nawet mocno wspiera ich przyjazd do Polski. Oczywiście haseł o "otwarciu polskich drzwi" dla tzw. "uchodźców" na marszu nie będzie lub nie będą wydatnie eksponowane, bo "totalna opozycja" zdaje sobie sprawę ze zdecydowanej niechęci większości Polaków do islamskiego i wrogiego chrześcijaństwu najazdu na nasz kraj obcej nam "cywilizacji śmierci" a to właśnie teraz ona dominuje wśród wyznawców Mahometa.
Zatem liderzy i organizatorzy owego marszu bezczelnie i cynicznie manipulują swoich zwolenników jakąś koniecznością obrony demokracji i wolności w Polsce, które ponoć są zagrożone a tak naprawdę mają się lepiej niż za rządów PO-PSL, o czym świadczą choćby te marsze i wolne, prywatne media, i swoboda wypowiedzi, i istnienie partii opozycyjnych. Dodatkowo wdrukowują oni w umysły swoich zmanipulowanych i ogłupiałych zwolenników przekonanie, że obecne władze chcą wyjścia Polski z UE, gdy tymczasem to Polska i np. pozostałe kraje V4 chcą tej UE i to jednej prędkości oraz chcą dokonania w niej koniecznych zmian w jej funkcjonowaniu polegających na odejściu od skompromitowanej idei budowy jednego Państwa Europa na rzecz UE - Europy Ojczyzn, t.j. do powrotu takiej UE o jakiej marzyli jej prekursorzy i założyciele.
W Polsce "totalna opozycja", oprócz bezwarunkowej zgody na import do naszej Ojczyzny islamskiego terroryzmu", zapowiada, iż po przejęciu władzy odrzuci niemal wszystkie zmiany społeczne, które dokonuje obecny rząd: ograniczy zasięg programu 500+ tylko do osób pracujących lub poszukujących pracy i zmieni być może wysokość tej pomocy, znów podwyższy wiek emerytalny, przywróci gimnazja, itp. Nie wiadomo co będzie z darmowymi lekami dla seniorów czy programem mieszkanie+. Dodatkowo PO zapowiada, że zlikwiduje CBA, być może przywróci sbeckie emerytury, zapewne zaprzestanie reformy wojska polskiego (czyli znów następować będzie dalsze osłabianie obronności i bezpieczeństwa Polski i Polaków), odwróci zmiany w sądownictwie, itd, itp. Mówiąc prosto: powróci znów z antypolskim i złodziejskim rządzeniem, które koalicja PO-PSL skutecznie realizowała w czasie swoich - aferalnych i niszczących polską gospodarkę oraz polską tożsamość narodową - rządów.
I dlatego też określam sobotni marsz również jako "Marsz Zniewolonych i Zmanipulowanych Umysłów", a także w dużej części nawet "Antypolskich Umysłów", które chciałyby Polski jako nie odrębnej i suwerennej Ojczyzny, ale jako jakiegoś regionu (landu) będącego częścią zniemczonego Jednego Państwa - Europy. W tej lewacko-demoliberalnej, chorej idei Europy nie ma bowiem miejsca na państwa narodowe, które zostałyby podzielone na "kawałki" i niemal każdy z nich byłby częścią innego regionu (landu) IV Rzeszy, czyli owej UE. Liderzy dzisiejszej opozycji chcą dalej być poddanymi i niewolnikami zniemczonej UE i gdyby jakimś cudem udało się im obalić obecny rząd to przyjęlibyśmy w Polsce niezliczoną ilość islamskich imigrantów, w tym żołnierzy ISIS i powróciłaby III RP w swoim antypolskim kształcie, który doprowadził Polskę do stanu "państwa teoretycznego", gdzie były już tylko "chuje, dupy i kamieni kupy" a społeczeństwo spauperyzowano i zatomizowano.
Nie byłoby tak? Otóż na pewno tak by było, bo o powrocie do "tego, jak było" gaworzy cała "totalna opozycja" a o jej stosunku do tzw. "uchodźców" świadczy decyzja E. Kopacz o kwotowym przyjęciu do Polski imigrantów islamskich, w tym również terrorystów. Decyzja, która była podjęta wbrew wcześniejszym ustaleniom z innymi członkami Grupy Wyszehradzkiej. To była decyzja przeciw polskiej racji stanu i wtedy niwecząca współpracę w ramach grupy!
Lewaccy i demoliberalni przywódcy UE cały czas nie ustają w dążeniach, aby Polska przyjęła islamskich imigrantów do naszego kraju i zaprzestała odbudowy Polski dla Polski i Polaków. Robią to zarówno F. Timmermans, J.-C. Juncker, M. Schulz, G. Verhofstadt, jak i jeszcze dziś nic nie znaczący politycy w stylu najprawdopodobniej przyszłego prezydenta Francji E. Macrona. Takie straszenie jest apogeum totalitarnego, komunistycznego myślenia tzw. elit unijnych. Dla nich demokracja jest wtedy, gdy oni mają władzę. A gdy tą władzę stracą to już jest faszyzm i antydemokracja. Śmieszne? Nie! Smutne!
Jednak chyba Polacy w swojej masie rozumieją, dlaczego niby nasza opozycja tak usilnie chce obalić obecny rząd a nawet prezydenta.
Jako a'la terroryści chcą bowiem islamskich terrorystów u nas, w Polsce. Jako w dużej części cyniczni egoiści i zwykli karierowicze chcą powrotu do tzw. "koryta" i czerpania zysków z okradania naszej Ojczyzny. Jako propagatorzy marksizmu kulturowego chcą zniszczenia naszej wiary, tradycji i tożsamości narodowej. Jako niewolnicy i poddani kondominium niemiecko-rosyjskiego chcą, aby Polska stała się biednym i pozbawionym majątku zapleczem dla niemieckiej Mitteleuropy. Jako w dużej mierze etnicznie nam obcy chcą być może zbudować na części terytorium Polski mityczną Judeopolonię. Jako uwikłani w korupcyjny mechanizm na styku państwo-koroporacje chcą utrzymać status-guo. Jako beneficjenci III RP powstałej w wyniku porozumienia komunistów z postkomunistami (trockistami) chcą zachować swoje przywileje i swoją władzę. Jako potencjalni przestępcy i zdrajcy chcą uniknąć odpowiedzialności moralnej a nawet karnej za swoje czyny. Jako niewolnicy i "pacynki" środowisk A. Merkel i G.Sorosa chcą nadal pozostać takimi sprzedajnymi niewolnikami... bo mentalnie nie potrafią już być samodzielnymi, ani w myśleniu, ani w działaniu.
Opozycja od samego początku robiła wszystko, aby dzięki "ulicy i zagranicy" obalić nowe polskie władze. Nie powstrzymała się nawet od targowickiej zdrady i donoszenia na nasz kraj obcym krajom i organizacjom.
Jednak mimo organizacji licznych demonstracji, wykreowaniu jakichś antypolskich ruchów w stylu KOD czy OR, przeprowadzaniu licznych prowokacji i nawoływaniu do "polskiego Majdanu" nie udało się jej wyprowadzić "dwóch milionów" Polaków na ulicę i nie udało się jej sprowokować polskich władz oraz Polaków do rozlewu polskiej krwi na ulicach.
Ale próbują dalej za wszelką cenę i będą próbować, tym bardziej, że nowe polskie władze coraz mocniej i głębiej naprawiają naszą Ojczyznę a każdy dzień przybliża nas do ukazania prawdy o przestępczej, zdradliwej i antypolskiej III RP. I w tym swoim amoku i strachu ta "totalna opozycja" jednoczy swoje siły. Razem i obok siebie chcą demonstrować i demonstrują jeszcze niedawno oprawcy (UB, WSI, MO, itp.) i ich "ofiary" ("konstruktywna, antykomunistyczna opozycja), po prostu następuje zblatowanie wszystkich środowisk-beneficjentów PRL-bis w celu powrotu do "teoretycznego i niewolniczego państwa".
Czy oni chcą naprawdę krwi na ulicach, chcą śmierci Polaków? Czy chcą śmierci dzieci, kobiet i mężczyzn?
Warto się nad tym zastanowić.... zanim ktokolwiek z nas podejmie decyzję o udziale w marszu opozycji w dniu 6 maja 2017 roku, tym bardziej, że tak naprawdę sama "totalna opozycja" sama nie wie, przeciwko czemu ma protestować i poszukuje oraz kreuje jakieś horrendalnie oderwane od prawdy cele marszu.
P.S.1
Cytat z ostatniego akapitu: ""tak naprawdę sama "totalna opozycja" sama nie wie, przeciwko czemu ma protestować i poszukuje oraz kreuje jakieś horrendalnie oderwane od prawdy cele marszu"".
W kontekście tegoż stwierdzenia, zastanawiam się po co prezydent A. Duda akurat teraz - krótko przed marszem opozycji - wypowiedział się o zdrajcach oraz ich dzieciach i wnukach, którzy nigdy nie zaakceptują historycznej o nich prawdy oraz "otworzył puszkę Pandory" w postaci zapowiedzi referendum konstytucyjnego w 2008 roku, które i tak nie będzie miało mocy prawnej, bo Konstytucję uchwala Parlament większością kwalifikowaną a takiej większości obecne władze nie mają.
Pomimo, iż w sumie te wypowiedzi i zapowiedzi prezydenta wydają się oczywiste i długookresowo słuszne to jednak wypowiedziane teraz idealnie wykreowały nowe cele dla najbliższego marszu opozycji: obrona postkomunistycznej Konstytucji RP z 1997 roku oraz obrona zdrajców, ich dzieci i wnuków, którzy dla "totalnej opozycji" wcale nie są zdrajcami. Poza tym wypowiedź prezydenta o tych zdrajcach może przez wielu być uznana za krzywdzącą i zaktywizować ich do uczestnictwa w marszu, choć wcześniej byli bierni.
Ponadto wydaje się racjonalnym pogląd prof. K. Pawłowicz, która napisała:
""Jak ma wyglądać „udział Polaków” w debacie konstytucyjnej skoro większość mediów papierowych i elektronicznych jest nadal w niemieckiej dyspozycji? A poza tym, „totalnie” przeciwne PSL-owskie i PO-wskie samorządy terytorialne dowolnie nakłamią i przeinaczą mieszkańcom intencje i propozycje zmian (przyp. projektu ustawy metropolitalnej)? Czy już trwające, wprowadzane głębokie reformy rządowe m.in. wymiaru sprawiedliwości, oraz równolegle projektowane wkrótce w: samorządzie terytorialnym, mediach, służbie zdrowia i oświacie stworzą warunki i miejsce dla odbycia dodatkowej, realnej, poważnej, obywatelskiej, ogólnonarodowej dyskusji konstytucyjnej? I to tak, by już w przyszłym roku, tj. za kilkanaście miesięcy (!), DECYDOWAĆ w referendum o ustroju Polski? Czy więc W TRAKCIE rewolucji pisze się konstytucję, choćby najbardziej potrzebną, skoro Polacy mogą w referendum zdecydować tak, jak im niemieckie media „wytłumaczą”?"" [1].
Mam nadzieję, że te wypowiedzi prezydenta wynikają być może z jeszcze małego doświadczenia politycznego, ale przecież prezydent ma swoich doradców, współpracowników, PR-owców, strategów, posłów i senatorów oraz liderowe polityczne zaplecze PiS i te środowiska powinny doradzić prezydentowi, że trzeba być odpowiedzialnym za słowo i czas, kiedy się je wypowiada oraz - w obliczu totalnej wojny opozycji - robić wszystko dla jedności obozu zmian a nie jego dezintegracji, mogącej doprowadzić do przedterminowych wyborów i utraty władzy przez PiS (ZP), co byłoby - w obecnej sytuacji i geopolitycznych uwarunkowaniach - zabójczym koszmarem dla Polski i Polaków.
Być może też jest to jakieś długofalowe polityczne działanie całego obozu PiS (ZP), w tym prezydenta, rządu i J. Kaczyńskiego, którego celu jeszcze nie znamy ale ma ono umożliwić dalsze naprawianie RP.
A jak te wypowiedzi i zapowiedzi wynikają nie z braku doświadczenia politycznego prezydenta A. Dudy i nie są wynikiem uzgodnionej wewnętrznie w obozie PiS (ZP) strategii działania, ale...?
PS.2.
Oczywiście Konstytucję RP trzeba koniecznie zmienić. Ale jesteśmy na początku drogi odbudowy Polski i jedna kadencja to za mało, rządy 4 letnie to za mało. Trzeba co najmniej 8 lat, aby faktycznie dokonać zmian a opór zdrajców i szalbierców narasta z każdym dniem i każdą nową reformą, każdą zmianą.
Mam pewien niedosyt w szybkości zmian, ale dotyczą one przede wszystkim rozliczenia poprzedników. Jeszcze nikt nie siedzi za kratami a powinien, brak reakcji na przestępstwa i zdradę tylko dodaje odwagi beneficjentom III RP. Tak naprawdę oprócz AmberGold nie są rozliczane tysiące afer PO-PSL. I od tego trzeba zacząć.
Dlatego też i w tym kontekście uważam, że te głosy prezydenta były przedwczesny, bowiem otwierają kolejny front, gdy jest ich otwarte już dużo i będą kolejne. I powtórzę: być może ta konstytucyjna dyskusja będzie jakimś paliwem protestów "totalnej opozycji", która czuje się bezkarna.
Poza tym to - i to jest bardzo ważne! - referendum w 2018 roku (co pisałem) i tak nic nie da przy obecnej strukturze parlamentu i braku kwalifikowanej większości przez PiS (ZP) a przecież czekają nas równie ważne o ile nie ważniejsze wybory samorządowe w tymże 2018 roku. Rozmydlenie i "emocjonalne rozgrzanie" kampanii wyborczej dodatkowo o wątek zmiany Konstytucji oraz danie pretekstu opozycji w tej kampanii uważam za co najmniej naiwne, o ile nie przeciwskuteczne. Temat Konstytucji może niepotrzebnie zaważyć na wynikach wyborów samorządowych i wypaczyć ich wynik a samorządy musimy odzyskać.
To jest moje zdanie i mam nadzieję, że się mylę.
P.S.3.
Skoro już zdecydowałem się na przekazanie moich obaw to może jeszcze kilka słów.
Napisałem przed chwilą, że oprócz AmberGold nie ma żadnych pogłębionych śledztw wobec przestępców i zdrajców z czasów rządów PO-PSL. Nie wskazałem akurat na B. Komorowskiego, ale jego też miałem na myśli, tym bardziej, że napisałem onegdaj na jego temat wiele artykułów, w których uznałem go jako jednego z najniebezpieczniejszych ludzi w Polsce.
I ponadto. Był audyt ministerstw, który medialnie i z hukiem zaprezentowano publisi. I co? Ano nic! Był audyt kancelarii prezydenta i spuścizny B. Komorowskiego, który okazał się też pospolitym złodziejem. I co? Ano nic. W. Sumliński opisał Aferę Marszałkową, podobnie A. Ścios. I co? Ano nic! B. Komorowski złamał Konstytucję bezprawnie przejmując władzę po tragedii smoleńskiej. I co? Ano nic! Totalna opozycja łamie prawo (choćby okupując sejm). I co? Ano nic! A gdzie jest Aneks do Raportu z Likwidacji WSI? Ano nie ma go? A gdzie jest ustawa 1066? Ano ona jest (sic!) i ma się dobrze. I te obowiązkowe szczepionki, i te GMO wprowadzane bocznymi drzwiami... Nie ma ich? Ano są, niestety...
[1] http://wpolityce.pl/polityka/338217-czy-w-trakcie-rewolucji-pisze-sie-konstytucje
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Oczywiście wielcy gracze to: USA/UK/Izrael, Rosja, Chiny i być może zniemczona UE (czyli tak naprawdę Niemcy). Tyle tylko, że UE nie jest jednolita i wewnętrznie sprzeczna, bo tak naprawdę realizowane są w niej interesy poszczególnych krajów a Niemcy chcą żeby była ich, ewentualnie z zależnymi od nich: Francją, Włochami, Hiszpanią i innym krajami tzw. "Starej Europy" bez UK.
Jeżeli USA będą chciały pozostać najważniejszym państwem świata, to nie mogą pozwolić sobie na utratę kontroli nad Europą, czyli na hegemonię w niej Niemiec. Tu rysuje się szansa dla Polski i pozostałych krajów Europy Środkowo-Wschodniej. W takiej sytuacji USA też będą musiały powstrzymać rozwój kondominium niemiecko - rosyjskiego, a więc w takiej perspektywie nowy "reset USA-Rosja" jest raczej niemożliwy.
Natomiast może być tak, że USA uznają, że ważniejsze strategicznie jest powstrzymanie Chin a wtedy bardzo trudno nam będzie utrzymać swoje w miarę duże geopolityczne znaczenie, bo tak naprawdę takie mamy jako właśnie centralny kraj tranzytowy oraz posiadający duże zasoby bogactw naturalnych, w tym metali rzadkich, łupkowych: gazu i ropy a nawet złota.
W świecie liczą się tylko państwa prowadzące podmiotową politykę a Polska zaczęła taką prowadzić, co wyraźnie widać właśnie na przykładzie Chin czy Indii. Na pewno nie jest to za bardzo mile widziane przez zniemczoną UE, ale też i przez USA, przy czym nie jest powiedziane, że nasza współpraca z Chinami zostanie oceniona przez Amerykanów jako przejaw naszej wobec nich nielojalności. Wynika to z tego, że wzajemne zależności obu państw są bardzo duże i paradoksalnie to USA są niejako zależne od Chin, bowiem Chiny przez lata sprytnie zadłużali u siebie USA i dziś są bodajże ich największym zewnętrznym wierzycielem (na około 4,5 - 5,0 biliona USD długu zagranicznego USA zadłużenie wobec Chin wynosi około 1,1 - 1,4 biliona USD - średnio około 30% całości długu zagranicznego USA - sic!). Chiny więc mogą doprowadzić nawet do kryzysu wewnętrznego w tym kraju, który może być spotęgowany np. rezygnacją z dolara jako międzynarodowej waluty transakcyjnej.