Moje posty

poniedziałek, 27 grudnia 2010

Myśli szarpane... nicią mojego doświadczenia tkane... (2)

Witam

We wrześniu przedstawiłem Wam pierwszy post moich myśli szarpanych.  Dziś trochę refleksji zakończonych kilkoma przypadkowo odnalezionymi moimi wierszami z czasów mej młodości...

Okres poświąteczny skłania do przemyśleń o przemijaniu i radościach, których nie dostrzegamy lub często ich nie nie zauważamy w biegu ku bliżej niesprecyzowanym celom ... a raczej wyznaczanym nam przez zewnętrzny świat mediów, polityków czy też fałszywe i sztucznie wymodelowane autorytety celebrytów  wszelkiej palikotowo-niesiołowsko-majewsko-ibiszowsko-mroczkowej maści. W tym wiecznym i morderczym biegu - kuszeni wirtualnym światem wiecznego szczęścia, które możemy jedynie osiągnąć dzięki posiadaniu promowanych rzeczy dla większości nieosiągalnych – jakże często zatracamy sens naszego życia, naszego człowieczeństwa, gubimy po drodze siebie i nasze wartości oraz ideały.

U kresu naszych dni odczuwamy zaś często bezsens  tego materialnego otoczenia, tego poniżającego i ubezwłasnowolniającego nas 30-letniego spłacania kredytu hipotecznego, tego strachu o utratę samochodu, tego dążenia do coraz dłuższej kiełbasy zamiast do coraz bardziej wielkiego i dobrego serca... nie zostawiamy za sobą żadnego śladu nas samych a jedynie kuriozalne wytwory zaspakajające najniższe i prymitywne a do tego tylko jakże często wykreowane potrzeby już nie nasze, ale innych...

W takich chwilach nie pozostaje nam nic innego jak KRZYCZEĆ...

(Krzyk wołania, napisane 13.09.1985 roku)

Na ziemi zostały rozrzucone sny
Po kątach niemy, głuchy krzyk
Wołają ludzie, wołają psy
a okno zamknięte marszczy brwi...


Gdzieś w dali słychać dziki szum
Wierzby chylą swoje dumne oczy,
Papieros dymi, mówi mi 
Koszmarne moje życie było jak zgniły orzech...


Nie zjedli go ludzie, nie zjadły go psy
a on gnijącą wonią zatruł wiosenne bzy...

Piękne, pachnące jak dziecka sny
Jak życie olsnione słońcem purpury
Jak wieczny uśmiech trwający od czasu wschodu
Jak kolor drogi wiecznej, dalekiej natury...

W takich chwilach nie pozostaje nam nic innego jak MIEĆ NADZIEJĘ... 

(Nadzieja, napisane w 1988 roku)

Pozostało wiele bądź już nie... dni i nocy,
Może to jeszcze miłość albo już śmierć szeptem kroczy...

Nie, to tylko deszcz stuka o spadające liście 
Wielka woda ochrania czarownic dni naszych koniec 
I mokrą warstwą cierpienia okrywa
Nasze życie oddające inicjatywę oparom czarnej Ziemi...

Skrzydlaty ptak o złotej mowie
Rozbija już wszelką nadzieję...

Może kiedyś znów będzie lepiej?
Gdy zamiast domu ujrzymy kamienie... 

W takich chwilach nie pozostaje nam nic innego jak POROZMAWIAĆ... 

(Rozmowa, napisane w 1988 roku)

Rozmowa... 
Sama na samym końcu dawnego przypominania marzeń niezrealizowanych ...
O byciu wolnym człowiekiem a nie bezwartościowym ciałem wśród innych rzeczy  w spadku zostawianych...

Ku refleksji nad naszym życiem...

Pozdrawiam serdecznie

ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD... http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.