Witam
W tym ogólnym zamieszaniu związanym z aresztowaniem Gromosława Cz. jakoś prawie nikt nie zauważył sensacyjnej wprost deklaracji Ministra Finansów Vincentego Rostowskiego, który również we środę - odpowiadając w programie "Na pierwszym planie" - Panu "redaktorowi" P. Kraśko na zadane przez niego pytania dotyczące wejścia Polski do strefy Euro powiedział mniej więcej, że.... cztery lata temu chcieliśmy wejść do tej strefy, ale "później się okazało, że jednak instytucje strefy Euro są na tyle niedomknięte, że nie ma tam mechanizmu, który zapewniałby bezpieczeństwo krajów tej strefy w tak trudnych warunkach (w warunkach kryzysu - dop. -kj) (...) Obecnie do strefy Euro (takiej jak obecnie, choć jest w trakcie przebudowy) przystąpić nie możemy. Nie możemy o tym myśleć (...) Już 6 miesięcy temu inwestorzy z USA i Japonii z niepokojem pytali czy czasem nie mamy zamiary zbyt pochopnie przystępować do Euro. Kiedyś będziemy chcieli, ale możemy to zrobić wtedy, kiedy... państwa strefy Euro ja naprawią (...) Oni (Niemcy) muszą zdać sobie sprawę, ze (kryzys) nie jest problemem leniwych Greków, ale słabości waluty Euro i kryzys ten może uderzyć i w Niemców i Holendrów... ".
Ja słuchałem tego wywiadu z coraz większym zaskoczeniem. Od zawsze bowiem twierdziłem, że wspólna waluta jest niebezpiecznym ekonomicznie eksperymentem (a'la komunistyczny rubel transferowy), który zakończy się katastrofą gospodarczą całej Europy. Uważałem, że w odpowiednich warunkach może stać się instrumentem jej zniszczenia. Po traumie wejścia Polski do UE cieszyłem się, że choć tak propagowana przez D. Tuska idea przystąpienia do wspólnej waluty "legła w gruzach". Wielokrotnie wręcz drwiłem z naszego ministra finansów a oglądając ów wywiad w dużej części podzielałem jego opinie na temat Euro! (?).
Przecież ustami polskiego ministra finansów Polska jawnie zadeklarowała niechęć do waluty Euro i brak - w najbliższym czasie - zamiaru do niej przystąpienia!!! Toż to powinna być najważniejsza informacja dnia a nawet miesiąca. Tytuły gazet winny wielkimi literami bombardować nas np. tekstem: "Nie wchodzimy do Euro" i wielopłaszczyznowymi analizami przyczyn i skutków tej decyzji... A w mediach jakaś była i jest zupełna cisza...
Ciekawa była zresztą cała wymowa tej rozmowy (polecam szczerze). Rozpoczęto ją od przypomnienia niedawnych i szokujących słów naszego ministra o możliwej wojnie w Europie, wynikającej z kryzysu i upadku strefy Euro. Później Pan P. Kraśko wspomniał słowa jednego z analityków w USA, który stwierdził, że Polska będzie "rosła w siłę" pod przywództwem Premiera R. Sikorskiego (sic!). Vincent Rostowski bezpośrednio też zaatakował strefę Euro (system niedomknięty, w przebudowie, itd) i jej flagową gospodarkę - Niemcy. Później mówił dziwnym dychotomicznym językiem My-Oni ("Oni muszą zdecydować, co chcą z tą Grecją zrobić"). Opowiadał o rozmowach w USA...
Odniosłem wprost wrażenie jakby Vincent Rostowski mówił zupełnie co innego niż A. Merkel i nasz proniemiecki D. Tusk... A było to przedwczoraj... Wczoraj zaś Niemcy nie sprzedały swoich obligacji, co wywołało w tym kraju szok a w samym wywiadzie - z lekka pobłażliwością - Vincent wskazywał na fakt, że "ileż Oni (kraje Euro) muszą się natrudzić, żeby sprzedać swoje obligacje (dług)".
Oj... coś ten nasz minister bardzo dużo wie, ale ja mu wierzę... Ma przecież zapewne bezpośrednie przekazy z samego centrum, czyli od swojego pryncypała G. Sorosa. Nie zdementował też możliwości hipotetycznego premierowania przez Radosława Sikorskiego... Widać nasz minister spraw zagranicznych ma dość silną "pozycję startową" w kręgach znajomych swojej żony Anne Applebaum, która poprzez swoich "'pociotków" bardzo dobrze zna obszar nowojorskiej finansjery. A ta finansjera to też niemal towarzysze naszego Vincenta Rostowskiego...
Z pewnością jesteśmy świadkami wielkich przetasowań i budowania nowego światowego układu geopolitycznego i w tym kontekście też winniśmy patrzeć na sprawy polskie, w tym także na rozgrywającą się na naszych oczach "wojnę na górze".
Aresztowanie Gromosława Cz. jest tylko małym elementem tej walki, która tak naprawdę rozgrywa się na linii: USA (światowa finansjera) - Niemcy - Rosja a Polska ze swoim potencjałem energetycznym (gaz łupkowy) stała się od 2005 roku "oczkiem u wagi".
Aby zrozumieć sens zatrzymania G.Cz. należy cofnąć się do Afery Rywina, która była najprawdopodobniej rozgrywką pomiędzy służbami cywilnymi i biznesem dawnego PZPR (skupionymi wokół L. Millera) a całkowicie prorosyjskimi służbami wojskowymi WSI reprezentowanymi prawdopodobnie przez "michnikowszczyznę" (i nie tylko).
Sądzę, że tak naprawdę samo zatrzymanie G.Cz. było li tylko zasłoną dymną a ważniejsi są pozostali zatrzymani, w tym doradca Leszka Balcerowicza... który dla przypomnienia ostatnio był jawnym krytykiem D. Tuska. Trzeba też zważyć, że L. Balcerowicz i Vincent Rostowski to tama sama drużyna, które - wedle mojego toku rozumowania - powoli przestaje sprzyjać prounijnemu (proniemieckiemu) D. Tuskowi.
Ciekaw jestem jakie będzie (i czy będzie, i czy zdąży, i czy Tusk tego w ogóle chce?) kolejne uprzedzające uderzenie D. Tuska, tym razem neutralizujące układ prorosyjski, który przecież już dawno - uniemożliwiając mu startowanie w wyborach prezydenckich - dokonał jego "politycznego skreślenia".
(Na marginesie: cały czas nie mogę wyjść z podziwu jak Chłopcy musieli być pewni zwycięstwa w wyborach prezydenckich B. Komorowskiego skoro zdecydowali się na usuniecie z nich D. Tuska, który wówczas był jedynym pewnym kandydatem do zwycięstwa z oczernianym śp. Lechem Kaczyńskim. Wtedy B. Komorowski miał 3% poparcia. Jakoś mam niejasne przeczucie w sferze moich fantazji politycznych, że byli pewni, ze B. Komorowski nie będzie musiał walczyć z żadnym z braci Kaczyńskich...)
Kontynuując... Prawdopodobnie, aczkolwiek nie na pewno a być może w ogóle nie i snuję tylko pytające domysły z obszaru political fiction: przecież G. Schetyna, A. Michnik, B. Komorowski, R. Kalisz, M. Dukaczewski i J. Palikot czekają?... Jeżeli tak to sądzę, że wiedzą na co...
W polskim modelu sądowym weryfikacji wyborów dokonuje pierwsza izba Sądu Najwyższego. Jak na razie wybory parlamentarne przez ten sąd nie zostały uznane za ważne. Rozpatrywane są podobno jeszcze dwie skargi wyborcze. Sądzę, że jest to skarga NE i JKM oraz... J. Palikota... Ten ostatni zaś energicznie buduje nową, prosowiecką lewicę, w której dla frakcji millerowsko-napieralskiej raczej już miejsca nie będzie...
Możliwe jest więc unieważnienie przez sąd wyborów i rozpisanie nowych. Inna opcją jest też przekroczenie ustawowej granicy stosunku długu do PKB (postępująca deprecjacja złotego) i odsunięcie przez prezydenta obecnego rządu, w tym D. Tuska oczywiście. No wtedy bylibyśmy (będziemy?) świadkami dantejskich scen na linii: Schetyna/Palikot vs Sikorski...
W tym kontekście powstają też i inne pytania. Czy dodatkowym argumentem za wprowadzeniem władzy prezydenckiej miała być nieudolność rządu w pacyfikacji wielkich burd ulicznych 11 listopada? Czy swoje exposé D. Tusk pisał sam, czy mu kazano, aby wywołać uliczne demonstracje (P. Kraśko pytająco wspomniał w przytaczanym wywiadzie "Przecież, gdyby takie exposé wygłosił premier Włoch - chyba o Włochy chodziło - to mielibyśmy 100 tysięcy ludzi na demonstracjach"... P. Kraśko - dziwiąc się i czytając z kartki - mówił to na zachętę?). Czy tak merytorycznie słabi ministrowie zostali dobrani ze względu na krótki czas ich przewidywanego ministrowania?
(Dygresyjnie: jaki prezes dopiera sobie słabych i niedoświadczonych wiceprezesów lub członków zarządu, o których wie, że sobie nie poradzą?. To przecież nieracjonalna decyzja mogąca negatywnie wpłynąć na jego samego pozycję kierowniczą i doprowadzić w bardzo szybkim tempie do jego wymiany... A może o to właśnie chodzi? A może D. Tusk faktycznie zostanie Szefem Komisji Europejskiej? )
I znów jakoś podświadomie czuję, że wszystkim stronom konfliktu "na górze" zależy na tym, aby w Polsce był chaos? Przecież cały czas wieszczy się nadejście w Polsce - nie będącej w strefie Euro - kryzysu, próbuje się zantagonizować Polaków, konstruuje się prowokacje takie jak na Marszu Niepodległości...
Dziwię się też dlaczego po zapowiedzi V. Rostowskiego o nie wchodzeniu przez Polskę do strefy Euro tak nagle kurs naszej waluty zamiast - choć krótkookresowo - rosnąć spada... Czyżby Polska ma dla finansjery swiatowej za dużo jeszcze rezerw finansowych i rozpoczeły się już spekulacje na naszej walucie... Wszak wiadomo, że musimy interweniować na rynku walutowym, szczególnie w grudniu...
Pytania, pytania.... Czy Polska stała się obecnie areną walki pomiędzy - chyba nieuchronnym - kondominium niemiecko-rosyjskim a światową finansjerą, która już zarządza m.in. we Francji, Włoszech, Grecji a dla Polski ma stanowić europejski przyczółek ziem przeznaczonych...? Nie mamy wyjścia...?
Pozdrawiam
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.