Moje posty

czwartek, 19 stycznia 2012

Czy w kokpicie "smoleńskiej tutki" leciało 96 pasażerów?

Sądzę, że postawione w tytule pytanie może stać się zaczątkiem nowej "narracji" medialnej i stanowić zaczątek odpowiedniego "zmiksowania" kopii zapisu czarnych skrzynek.

Bo chyba wszyscy mamy już dość tej nieustannej z nami zabawy... Kiedyś powstał znakomity film pt.: "Gdzie jest Generał?", w którym poszukiwano nieustannie owej persony... Od pierwszych chwil po tragedii smoleńskiej wszyscy, którzy w jakiś sposób są lub mogą być za nią odpowiedzialni i przy wsparciu "michnikowszczyzny" poszukują bezustannie takiego "generała"... Wpierw pojawiły się insynuacje, że takowym był Jarek, później, że na pewno (bo słychać było) Andrzej... Gdy zaś okazało się, ze raczej nie oni to nagle znalazł się Tadek, bo przecież niemożliwym jest, żeby żadnego "generała" nie było... skoro napisane zostało przez wróżkę Anodinę, że był! A jak napisano, to przecież nie mogło być inaczej. A co się stanie, gdy okaże się, iż Tadka w kokpicie nie było? Ano znajdzie się np. Franek, albo i kto inny z pasażerów lotu...

No cóż... chyba jednak z tego medialnego cyrku prawda o tragedii smoleńskiej zdaje się wyłaniać i wszystko staje się wręcz oczywiste. Czy wszyscy pamiętamy, że na zdjęciach tuż po tragedii nie było widać kokpitu smoleńskiej tutki ani ciał tragicznie zmarłych Polaków lecących na uroczystości katyńskie? Do dziś zresztą nie ma żadnego zdjęcia, które choćby z daleka pokazuje ów kokpit lub ciała zaraz po prawdopodobnym (ale nie na pewno) roztrzaskaniu się polskiego samolotu wojskowego.

Od niemal dwóch lat poszukiwałem powodów wskazanych powyżej faktów, aż dziś dotarła do mnie pewna logiczna oczywistość: w polskim samolocie wojskowym zmierzającym 10.04.2010 roku do Katynia wszyscy pasażerowie (96 osób) lecieli po prostu w kokpicie, towarzysząc radośnie pilotom i członkom załogi! Więc, gdy kokpit zabrano z miejsca wypadku, to również nie mogło być tam również trupów...

Tak więc do dzieła "dźwiękowcy" i "czarownicy" oraz kreatorzy... zróbcie w końcu kolejną "kopię kopii" zapisu z czarnych skrzynek zawierającą... nagranie rozmów w kokpicie wszystkich pasażerów. Wtedy będzie wszystko jasne i klarowne...

Pozdrawiam

P.S.
Tak już mniej humorystycznie a wręcz zupełnie poważnie. Mam nieodparte wrażenie, że wobec zbliżania się do koszmarnej dla obecnie rządzących prawdy o tragedii smoleńskiej, próbuje się ową prawdę neutralizować poprzez kreację wokół niej atmosfery absurdu, śmieszności i chaosu informacyjnego. W ten sposób zapewne winni tragedii starają się ją zmarginalizować i odsunąć od siebie za niej prawną i historyczną odpowiedzialność. Prawda jest jednak brutalna! Komisja Millera bada coś wirtualnie, bowiem do tej pory nie ma dostępu ani do oryginału czarnych skrzynek, ani do wraku samolotu... Mało tego! Nie dokonano ekshumacji ciał ofiar tragedii w Polsce. Z punktu widzenia prawidłowości śledztwa jest to podstawowe zaniedbanie a próba przekonywania, że wszystko jest zgodne z procedurami jest swoistym mataczeniem... a mataczenie w śledztwie jest przestępstwem. Moskwa dokonała przestępstwa niszcząc dowody (pocięcie wraku samolotu), polski rząd poświadczając nieprawdę zawartą w raporcie MAK oraz źle przygotowując lot wojskowego samolotu do Katynia. Późniejsze działania polskiego rządu i polskich rządowych instytucji są również mataczeniem i poświadczaniem nieprawdy. Wśród wielu półprawd i prawd nawet jedno kłamstwo stanowi przesłankę do stwierdzenia iż mamy do czynienia z mataczeniem. Jedno jest pewne: gdyby tragedia była wynikiem błędu pilotów lub innych nieprzewidzianych zbiegów okoliczności, to w interesie zarówno Moskwy jak i rządu Tuska byłoby prowadzenie śledztwa w sposób krystalicznie transparentny. Tak nie jest, więc należy domniemywać, że tragedia ta nie była nieszczęśliwym przypadkiem. Smutne, ale muszę wszystkim, którzy w jakiś sposób są jej winni: PRAWDA zwycięży!


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.