Dzisiaj mija już 7 lat od tragedii smoleńskiej, największej
w czasie pokoju hekatomby polskich elit w historii.
Przez ten okres wiele razy pisałem o
moim smutku, ale też o
zmienności emocji: od rozpaczy poprzez złość, modlitwę, gniew i chęć
zemsty. Emocje w końcu trochę opadły a dziś niemal pewna hipoteza
zamachu tylko potwierdza moje pierwsze tragiczne przypuszczenia:
dokonano po raz kolejny zbrodni na polskiej, patriotycznej elicie politycznej i społecznej.
Osobiście mój zasób słów na wyrażenie mojego bólu po
stracie tylu
wielkich Polaków już się wyczerpał, podobnie jak wyczerpał się ów
zasób słów, którymi opisałem haniebne, rządzące nami ówcześnie elity tzw. III RP
lub lepiej
chyba PRL-bis.
Dziś sytuacja w Polsce jest inna. Od roku działa nowa komisja badająca tą tragedię, która przychyla się do stwierdzenia, iż rządowy samolot w wyniku wewnętrznych wybuchów rozpadł się jeszcze w powietrzu. Prawdopodobnie tą konstatację potwierdzi ona dziś podczas rocznicowej konferencji prasowej. Niemniej w dalszym ciągu nie wskazuje się winnych tego zamachu, nie ma żadnych rozpraw sądowych ani wyroków, nikt nie dotąd nie poniósł za nią żadnej kary. Pozostaje mi więc dalsze wołanie o jak najszybsze
znalezienie winnych zamachu i odpowiednie ich ukaranie oraz poszukiwanie
odpowiedzi na pytanie: Dlaczego?
Inną kwestią, która
musi zostać rozstrzygnięta, jest sposób dokonania zamachu. Dla mnie
osobiście sprawa jest jasna i przychylam się do w/w hipotezy, iż w samolocie lecącym do Smoleńska w powietrzu (tuż przed lądowaniem)
nastąpiły wewnętrzne wybuchy, które spowodowały tragedię i prawdopodobnie śmierć
wszystkich pasażerów. Odrzucam zaś hipotezy: o nieszczęśliwym zbiegu okoliczności i losowym wypadku, o błędzie pilotów lub nacisku ś.p. prezydenta L. Kaczyńskiego o lądowaniu mimo niesprzyjających warunków pogodowych, o zdetonowaniu ładunków wybuchowych już po wylądowaniu samolotu czy tzw. "maskirowki" polegającej na fałszywej inscenizacji katastrofy podczas, gdy pasażerowie zostali niejako "porwani" i nie wylecieli do Katynia oraz zostali zabici gdzie indziej. Uważałem i uważam, że był to zamach na polskie elity, było to
morderstwo z premedytacją.
Wielokrotnie przez te siedem lat dokonywałem retrospekcji moich notek oraz analizowałem pojawiające się nowe informacje na temat tej tragedii i tak naprawdę tylko utwierdzałem się w przekonaniu, że tak naprawdę wówczas przystąpiono do ostatecznej bitwy z Narodem Polskim… w wojnie
o pozbawienie Polaków Ojczyzny, tożsamości narodowej, wiary, majątku i
zasobów naturalnych, poczucia wspólnoty a w końcu utratę przez Polskę
suwerenności i niepodległości.
To, co się stało tego kwietniowego dnia 2010 roku jest jakby ukoronowaniem zdrady narodowej
dokonanej przy "okrągłym stole", gdzie w imię „pojednania” do rozmów
przystąpiły dwie strony: kaci i ofiary. Chociaż i to jest kłamstwo, bo
tak naprawdę przy okrągłym stole ofiar nie było, tak naprawdę to też
byli to tylko prawie kaci udający pokrzywdzonych ludzi opozycji. I m.in. oni wewnętrznie postanowili zastopować działania ś.p. prezydenta L. Kaczyńskiego i ostatecznie przekreślić możliwość jego ponownego wyboru na ten urząd.
Większość
przecież tzw. strony opozycyjnej przy OS to byli socjaliści,
trockiści, dla których internacjonalistyczne idee socjalistyczne były
zawsze najważniejsze. Wielu z nich było przecież TW a w większości dla
tych, którzy nimi nie byli, raczej idea odrodzenia wolnej i suwerennej
Polski
była zupełnie obca, tym bardziej, że wielu z nich było i jest nam
etnicznie obca. Kiedyś ktoś powiedział, że przy okrągłym stole spotkali
się czerwoni i różowi, TW i ich prowadzący oraz, że chcieli tylko
jednego: aby w spokoju przejść okres transformacji i znów być
największymi beneficjentami nowej Polski lub też po prostu chcieli ją
choć w
części zawłaszczyć dla siebie w imię budowy wyimaginowanej w chorej
wyobraźni tzw.: Judeopolonii.
Teraz już wiemy, że "okrągły stół" był w sumie wymyślony przez sowieckie
KGB i GRU (w sensie dopuszczenia do współrządzenia tzw.:
„konstruktywnej opozycji”). Wiedzieli o tym "nasi"
opozycjoniści z Bolkiem na czele, którzy wyeliminowali z obrad niemal
wszystkich polskich patriotycznie nastawionych opozycjonistów. Wiedzieli
o tym dobrze wstrętni prosowieccy komuniści w postaci Wolskiego czy
Kiszczaka. Efektem tego porozumienia było stworzenie III RP, państwa teoretycznego, wywłaszczonego, przegranego.
Nieżyjący już profesor Wieczorkiewicz w wywiadzie opublikowanym po jego śmierci przez Rzeczpospolitą tak przedstawiał sytuację (wytłuszczenie - pytania dziennikarza):
„…Panie profesorze, czy w swoich analizach nie przecenia pan roli tajnych agentów i służb?
Historyk, który mówi krytycznie o tak zwanej spiskowej teorii
dziejów, jest historykiem niepoważnym, hołdującym historii dla idiotów
lub prostaczków, którzy wierzą w to, co widzą w telewizji i czytają w
gazetach. Jest bowiem historia prawdziwa i historia medialna, fasadowa.
Ta prawdziwa w dużej mierze toczy się za kulisami. A za nimi działają
przede wszystkim tajne służby.
W Polsce także?
Oczywiście. Weźmy choćby sprawę wyjazdu Michnika do Moskwy w 1989 roku...
Nie sugeruje pan chyba, że Michnik był agentem?
Agentem nie był. Był natomiast potężnym graczem, działającym właśnie za
kulisami. W 1989 roku pojechał do Związku Sowieckiego, aby dogadać się z
tamtejszymi towarzyszami ponad głową Jaruzelskiego. Był zbyt
inteligentnym, zbyt ambitnym człowiekiem, żeby nie dojść do wniosku, że
sam III RP nie zbuduje i nie zrealizuje swoich koncepcji. Dlatego
próbował podjąć współpracę z Moskwą, ale podkreślam – nie była to
współpraca natury agenturalnej, tylko rodzaj gry politycznej. Michnik
tłumaczył to sobie zapewne mniej więcej tak, że idzie z tymi
progresywnymi, liberalnymi towarzyszami spod znaku Gorbaczowa, żeby
poprawić komunizm. Hasło Michnika i Gorbaczowa było przecież takie samo:
socjalizm z ludzką twarzą.
(…)
Rozumiem, że skłania się pan do tezy, że upadek komunizmu był operacją służb specjalnych?
Tak. Wiele źródeł wskazuje, że była to gigantyczna, przemyślana i
kontrolowana operacja. W szczegółach oczywiście mogła się wymknąć spod
kontroli, bo każda taka akcja ma swoją dynamikę. Ale ostatecznie
wszystko się udało. Celem służb było bowiem zachowanie kontroli nad
finansami podczas transformacji ustrojowej. Następnie zaś dzięki tym
pieniądzom oraz powiązaniom i doświadczeniu przejęcie kontroli nad
państwami byłego imperium i nowo powstałą Rosją.
Dlaczego komunistyczne służby miałyby coś takiego zrobić?
KGB doszło do wniosku, że należy położyć kres istnieniu pasożyta, za
jaki uważało partię. Przecież organizacja ta stała się całkowicie
zbędnym czynnikiem. Służby były tak potężne, że za pomocą zakulisowej
gry mogły doskonale same kontrolować imperium. Mieć władze i zarabiać
pieniądze. Aby to jednak osiągnąć, trzeba było usunąć komunistów. Już
wcześniej ludzie, którzy kierowali bezpieką – Jeżow, Beria i inni –
próbowali zrobić mniej więcej coś podobnego. Stalin, a później
Chruszczow potrafili się jednak obronić (…)”.
Czyż w takim ujęciu śmierć tylu Wybitnych Polaków, Patriotów z
prezydentem na czele mogła być przypadkiem? Oczywiście nie!
Pytanie jest jedno (wraz z uzupełniającym): Kto był inicjatorem a kto
bezpośrednim wykonawcą zamachu i czy oni działali wspólnie i w
porozumieniu? Można postawić dodatkowe pytanie: Kto najbardziej -
wewnętrznie i zewnętrznie wobec Polski - na tym zyskał?
Nie
znamy ostatecznych odpowiedzi na te pytania. Niemniej uważam, że
beneficjenci III RP postawili wszystko na jedną kartę lub ten "wypadek"
tylko przyspieszył bieg zdarzeń. Postawili wszystko ponownie na powrót
do
dawnych stref wpływów ustalonych po II Wojnie Światowej z uwzględnieniem
późniejszych zmian geopolitycznych… teraz już bez przewodniej roli
ideologii wojennego komunizmu, ale lewacko-
demoliberalno-globalistycznej ideologii komunizmu kulturowego wraz z zawłaszczeniem Polski m.in. przez: kondominium niemiecko-rosyjskie (ze strony Niemiec reprezentowane przez UE), międzynarodowych lichwiarzy z
domieszką apriorycznie chorych celów judaizacji naszej Ojczyzny.
I mam takie przeczucie, graniczące z pewnością, że ta śmierć była na
rękę właśnie zarówno chyba Rosji, UE i polskim piewcom III RP… ale
także być może USA czy Izraelowi, a szczególnie międzynarodowym instytucjom finansowym o czym pisałem m.in. w notce: "Konflikt ukraiński a zamach smoleński (1)"
Bo tak naprawdę obecnie w świecie liczą się własne interesy tych największych.
B.H. O’Bama był miałkim politykiem,
figurantem realizującym cele syjonistycznego gremium nadrzędnego. Europa
w 2010 roku (do 2013) stała się dla Ameryki Północnej w sumie garbem i
ciężarem.
"Reset" USA w stosunkach z Moskwą przyniósł opłakane skutki,
co było widać w czasie konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, ale wcześniej także gruzińskiego i być może to właśnie ten "reset" był jednym z powodów śmierci polskich elit nad Smoleńskiem.
Z drugiej strony zaś i wtedy, i dziś UE jest
zdominowana przez Niemcy, które są przychylne wobec Rosji i
gotowe zawsze porozumieć się w sprawie „zasięgu wzajemnych wpływów”.
Jak mocno potrafią Niemcy współpracować z Rosją widać to np. w obecnej sytuacji międzynarodowej, gdzie nagle A. Merkel - po zdecydowanym pokazie siły przez nowego prezydenta USA D. Trumpa (odwetowy atak na rządowe syryjskie lotnisko) - podjęła decyzję o natychmiastowym spotkaniu z W. Putinem (odbędzie się na początku maja).
Rosja
bowiem od lat próbuje odbudować swoją potęgę imperialną ponownie „skupiając”
wokół
siebie dawne republiki radzieckie i kraje postsocjalistyczne. To
„skupianie” ma nieraz formę uzależnienia ekonomicznego, energetycznego
(Polska i inne kraje z przewagą rosyjskich dostaw nośników energii),
nieraz oficjalnej wojny (jak z Gruzją w 2008 roku a teraz konflikt na
Ukrainie), dokonywania
przewrotów rękami swoich agentów (Kirgistan w kwietniu 2010), czy też
poprzez „demokratyczne” wybory, które wygrywają prorosyjscy kandydaci
(Armenia).
Natomiast organizacje żydowskich syjonistów cały czas żądają od nas zapłaty wyimaginowanych przez nich odszkodowań
za mienie utracone podczas II WS w wysokości niebotycznych 65 mld USD
i
prowadzą antypolską kampanię na całym świecie, która próbuje nas
obarczyć o wojenny holocaust.
W tym kontekście przede wszystkim polityka wschodnia L. Kaczyńskiego,
który skupił wokół siebie takie kraje jak: Litwa, Łotwa, Estonia,
Ukraina, Gruzja, częściowo Kazachstan i Azerbejdżan… była szczególnie
dla Putina ciosem i musiała wzbudzać po prostu wściekłość. Mało tego L.
Kaczyński potrafił powstrzymać Rosję przed zaanektowaniem Gruzji,
uratował jej niepodległość i stał się Bohaterem Narodu Gruzińskiego.
L. Kaczyński mając poparcie owych krajów i stając na ich czele zbudował
bardzo silny geopolitycznie „podmiot międzynarodowy”, z którym zaczęli
się liczyć już wszyscy: i z zaciśniętymi zębami oraz ze zdziwieniem niemiecka Unia
Europejska, i w sumie z podziwem, ale i - ze względu na ówczesny "reset" USA z Rosją - irytacją USA oraz z nieskrywaną
złością Rosja.
Jakże symptomatycznie brzmią dzisiaj więc słowa Prezydenta Kazachstanu Nursułtana Nazarbajewa (z początku marca 2010 roku), który stwierdził: „…w
czasie (…) spotkania z prezydentem Rumunii Traianem Basescu w Astanie
wyraził przekonanie, że kazachska ropa mogłaby być dostarczana nowo
zbudowanym rurociągiem przez Azerbejdżan i Gruzję do Morza Czarnego,
skąd tankowcami byłaby przewożona do rumuńskiego portu Konstanca, a
stamtąd rurociągiem docierałaby do Triestu nad Adriatykiem”.
Ówcześnie też Financial Times pisał: „Nowy
szlak eksportowy dopomógłby Kazachstanowi w zmniejszeniu zależności od
rosyjskich rurociągów, przez które obecnie przepływa większość
kazachskiej ropy eksportowanej na rynki zachodnie (…) W ocenie
analityków Nazarbajew znów jest przekonany, że kaukaska ropa może być
eksportowana na Zachód przez region płd. Kaukazu. W czasie krótkiej
wojny rosyjsko-gruzińskiej w sierpniu 2008 roku miał co do tego
wątpliwości”.
Polska w osobie Głowy Państwa i jego współpracowników byłaby jednym z
sygnatariuszy podpisania umowy o budowie takiego rurociągu, co było już
całkiem realne po przedwstępnym podpisaniem przez L. Kaczyńskiego listu
intencyjnego dotyczącego jego budowy. Dodatkowo rozpoczęcie intensywnej
eksploatacji polskich: gazu łupkowego i ropy łupkowej uniezależniłoby
Polskę od rosyjskich dostaw a rurociąg bałtycki Nord Stream stałby się nieefektywny
ekonomicznie...
Odnosząc się natomiast do ewentualnych wewnętrznych przyczyn dokonania
zamachu nie pozostaje mi nic innego jak przytoczyć moje własne słowa z
postu Dlaczego zginął Lech Kaczyński? (wciąż polecam analizę przedstawionej tam grafiki): "...W
sumie nałożyło się na prawdopodobną konieczność zamachu wiele powodów,
ale najważniejszym, który może dać odpowiedzieć na inne oraz przybliżyć
moment odkrycia sprawców jest odkrycie kto w Polsce zyskiwał najbardziej
na zgładzeniu polskich elit, a szczególnie na śmierci śp. Lecha
Kaczyńskiego. Otóż - odnosząc się tylko do wewnętrznych powodów
zgładzenia śp. Lecha Kaczyńskiego - skłaniam się do postawienia
hipotezy, że osobą, która najbardziej - sensu stricto - zyskiwała na
śmierci śp. Lecha Kaczyńskiego był B. Komorowski a - sensu largo -
ludzie, którzy postanowili usadowić go na fotelu prezydenta Polski...".
Analizując
wszystko to, co działo się przed i po tragedii można jednoznacznie
stwierdzić, że 10 kwietnia 2010 roku wewnętrznie dokonano w Polsce
szczegółowo zaplanowanego zamachu stanu, niemalże wypowiedziano Polsce
wojnę!
Zauważmy tylko, że B. Komorowski zanim została
potwierdzona śmierć Prezydenta
przejął jego obowiązki! Było to złamanie Konstytucji RP i stanowiło
bezsprzecznie znamiona zamachu stanu! Dalej potoczyły się wypadki jak w
rozpisanym scenariuszu: włamania i
przeszukania pokoi sejmowych i nawet mieszkań wybranych tragicznie
zmarłych osób, przejęcie Kancelarii Prezydenta oraz BBN-u (w
poszukiwaniu aneksu do raportu z likwidacji WSI), buszowanie
zastępczyni w gabinecie szefa IPN, niejasności w śledztwie i przekazanie
go Rosjanom. Wcześniej było celowe rozdzielenie wizyt D. Tuska i śp.
Prezydenta, na miejscu tragedii zaś nie zabezpieczono wraku ani miejsca
rozbicia się samolotu, dopuszczono do przewiezienia zwłok do Moskwy (nie
do
Polski!), umożliwiono przejęcie czarnych skrzynek przez Rosjan. Żadne
istotne dowody (wrak, oryginały czarnych skrzynek i innych) do tej pory nie wróciły
do Polski i nie zostały przez polskich specjalistów przebadane...
Nie
mogę też oprzeć się wrażeniu, że B. Komorowskiemu strasznie się
spieszyło dotrzeć do urzędów ś.p. prezydenta L. Kaczyńskiego zanim wejdą do
nich jego jeszcze żyjący urzędnicy (był dzień wolny). Ponadto wymowa
splotu tych działań jest porażająco pozbawiona emocji oraz
jakiegokolwiek przejawu szoku i zdziwienia tragedią. Zresztą do dzisiaj
B. Komorowski
cały czas jest zimny i egoistycznie oraz bezwzględnie spokojny.
Pamiętamy te jego uśmiechy wymieniane z D. Tuskiem podczas przylotu
trumny ze śp. prezydentem L. Kaczyńskim....
Pisząc o tym niczego oczywiście nie insynuuję, ale przedstawiam po
prostu fakty wewnętrzne i zewnętrzne, które spowodowały m.in. brak na pogrzebie śp.
Pary Prezydenckiej przywódców USA i UE… a przybycie np. Włodarza Rosji.
Pamiętam też jak jeszcze przed wyborami prezydenckimi gen. M.
Dukaczewski (ostatni szef WSI) już mroził szampana, którego zamierzał
wypić za zwycięstwo wyborcze B. Komorowskiego.
Jaka była przecież sytuacja wewnętrzna w Polsce to wszyscy wiemy.
Pisałem o tym wielokrotnie… niech kwintesencją będzie tylko
stwierdzenie, że po 1989 roku (a tak naprawdę od czasów Wolskiego, czyli
1980) Polską nieformalnie do roku 2015 w dużej mierze prawdopodobnie rządziło (współrządziło) środowisko związane z
dawnymi wojskowymi służbami specjalnymi powiązane bardzo mocno z czarną i szarą
strefą mafijno-biznesową a także z prezydentem B. Komorowskim.
Pisząc o zamachu smoleńskim warto jednak zastanowić się nad pewną cienką granicą pomiędzy
opisywaniem i demonstrowaniem przeciwko znanym nam realnie faktom i
wydarzeniom, które wedle nas są tragiczne dla Polski a faktami lub
wydarzeniami, które relatywnie i w odniesieniu do przeszłości,
teraźniejszości oraz przyszłości wydawały się równie negatywnie
wpływać na losy Polski i Polaków.
Apeluję tedy, aby w
ogólnej dyskusji nad zbrodnią smoleńską nie zapominać o
ludobójczej zbrodni katyńskiej z roku 1940 ani innych zbrodniach
dokonanych na narodzie polskim. Przy całej tragicznej wymowie i
konsekwencjach zamachu smoleńskiego nie możemy przestać mówić i pamiętać
w tych dniach o okrutnym, sowieckim mordzie z roku 1940!
Zbrodnia
smoleńska mogła bowiem wydarzyć się niejako tylko w wyniku ludobójstwa i
mordu katyńskiego,
dokonanego na Polakach w kwietniu 1940 roku i to w okrutny
przecież sposób przez komunistycznych, marksistowskich Sowietów...
Dokładnie 70 lat po tej
zbrodni ludobójstwa zginęło w tym samym niemal dniu i miejscu znów wielu
Polaków, z których większość stanowiła prawdziwe elity mogące w
przyszłości zrobić wiele dobrego dla naszej Ojczyzny. W tym kontekście
te dwie zbrodnie niejako są tym samym, czyli "ścięciem głowy" Polsce i
należy o obydwóch należycie pamiętać!
Te dwie zbrodnie
skłaniać też winny do zastanowienia się nad ich konsekwencjami, podobnie
jak i w przypadku innych zbrodni i działań, które mają na celu
zniszczenie Polski.
Prezydent Lech Kaczyński z pozostałymi pasażerami feralnego samolotu
leciał uczcić śmierć 22 tysięcy najznamienitszych Polaków, którzy
mogliby stanowić "trzon" powojennych elit budujących ponownie wolną
Polskę. Tych ludzi po II WŚ zabrakło a
później również zabrakło też relatywnego przywódcy im podobnych -
generała W. Sikorskiego, który też w przedziwny sposób zginął w
katastrofie lotniczej...
Wielu naszych rodaków zabrakło po II WŚ. Też tych, których mordowali
marksistowscy, nizistowscy Niemcy... Zabili wielu naukowców, ale też
zwykłych ludzi... Zabrakło też tych, którzy zginęli w Powstaniu
Warszawskim. Jakże nasza Ojczyzna musiała też zubożeć tracąc żołnierzy
wyklętych i ich sprzymierzeńców... Ilu też Polaków wymordowało polskie i
sowieckie tzw. "bezpieczeństwo" po wojnie a ilu zmuszono do emigracji po ogłoszeniu
Stanu Wojennego (1 mln osób?)... Jakże wszystkich ich zabrało i brakuje nam do dzisiaj...
Pamiętajmy zawsze o nich wszystkich tak, aby nowe zbrodnie nie zacierały
wagi zbrodni przeszłych.
Na koniec jeszcze tak refleksyjnie...
Wymordowanie
w kwietniu 1940
roku około 22 tysięcy, elitarnych pod względem wiedzy, wykształcenia i
wielu innych cech, Polaków przez sowieckie - w większości składające
się na tym obszarze z ludzi pochodzenia żydowskiego - hordy NKWD nie
pozwoliło nam odbudować
prawdziwie wolnej Polski aż do dziś! Obawiam się, że zbrodnia smoleńska miała niestety okazać się dla Polski równie negatywna i długookresowo
zaprzepaścić nasz wysiłek w odbudowę naszej, wolnej Ojczyzny...
Wierzę, że to się nie udało, choć niestety mam niejasne przeczucie, że jeszcze bardzo długo nie dowiemy się całej prawdy o tragedii smoleńskiej, tak jak do tej pory nie znamy prawdy o tragedii gibraltarskiej. Bowiem być może zbyt wielu jest w tą tragedię w jakiś sposób "umoczonych": począwszy od ówczesnych rządów i "spec-chłopców" polskich poprzez Moskwę i jej służby aż po USA, Izrael czy niemiecką UE. Obym się mylił...
Pozdrawiam
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.