Nie bywam na brukselskich salonach i nie wiem jak wyglądają kuluary wszelkich rozmów, które kończą się przyjęciem jakichś decyzji czy rozwiązań. Natomiast byłem kiedyś w najwyższych władzach jednej ze spółek Skarbu Państwa i wiem jak podejmowane są decyzje i one naprawdę nie mają nic wspólnego z werbalnym i gładkim pustosłowiem tłumaczącym decyzje pracownikom czy dziennikarzom. Język, którym na takich zebraniach zarządu się operuje jest podobny do tych nagranych u Sowy i w innych miejscach. Później te decyzje są "oprawiane" w ładne i kolorowe "opakowanie" i tak funkcjonują w sferze publicznej.
Sądzę, że podobnie jest w sferach zarządczych UE a nawet wydaje mi się, że jest gorzej, bo np. taki Junkers ze swoją alkoholową klasą nie mógłby być w żadnych władzach jakichkolwiek prywatnych czy publicznych firm. Te jego obcałowywania i poklepywania spotkałyby się zapewne z ostrą krytyką przez właścicieli i skutkowałyby szybką dymisją.
Wiem natomiast, że Jacek Saryusz - Wolski jak nikt inny z polskich europarlamentarzystów zna kulisy działania tej brukselskiej biurokracji i jeżeli on na swoim tweeterowym koncie [1] pisze, że "Opozycja przeoczyła, że czas na TAK dla UE był przed referendum akcesyjnym teraz czas na odpowiedź JAK a tu jedyne co, to podpis bez czytania (...) Szkody dla PL wynikające z donosów, które uruchomiły procedurę KE przeciw PL i rezolucje PE, są ogromne. Samotny protest te działania stopuje (...) Rozmowa o Polsce i Europie z kimś, komu są obce inne motywacje niż kariera i pieniądze, nie ma sensu (...) Konkurs na adekwatne określenie szargania dobrego imienia i wizerunku PL zagranicą (koniec demokracji, wyjście z UE) Fałszywe świadectwo?", to z pewnością wie, co mówi i realnie ocenia haniebne wyczyny "totalnej opozycji".
Mnie natomiast najbardziej zastanowiła jego wypowiedź: "Za polowaniem z nagonką na Polskę jest jakiś zamysł, bo jeśli nie TK, to inne dowolne preteksty. Szukanie uzasadnienia dla Unii 2-prędkości?".
Być może to jest jednym z celów tej nieszczęsnej "zewnętrznej" opozycji w Polsce. Musimy bowiem jasno sobie powiedzieć, że PO jest partią a'la "zewnętrznie niemiecką (unijną)" i realizującą interesy raczej Berlina niż interesy Warszawy.
Tak niestety było zawsze w czasie jej 8 letnich rządów a sądzę, że jeszcze od czasów KLD lub i wcześniej, bo do dzisiaj nie wiemy kim był TW Oscar, agent BND a może też STASI a przecież "polskość to nienormalność" zobowiązuje.
Płytki Nord Stream nie pozwala na przybijanie do polskiego, morskiego brzegu statkom o największym zanurzeniu. Kiedyś A. Merkel obiecała D. Tuskowi, że jak będzie taka potrzeba to pogłębią rurę (sic!) - śmieszność nad śmiesznościami obok braku działań ze strony polskiego rządu zmierzających do zastopowania tej inwestycji.
D. Tusk zlikwidował polski przemysł stoczniowy, aby niemiecki nie miał konkurencji. Podobne zamierzenia miał w stosunku do polskich kopalni, które nie mogły być dotowane z budżetu państwa podczas, gdy niemieckie tak.
Pakiet klimatyczny to już zupełna porażka premiująca niemiecki przemysł, w tym ten obejmujący instalacje tzw. odnawialnej energii (np. niemieckie wiatraki). Poza tym D. Tusk (2008 rok) i E. Kopacz (2014 rok) zgodzili się na przyjęcie roku bazowego ograniczenia emisji CO2 na 2005 a nie 1990, jak było wcześniej ustalone przez śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Ta zmiana spowodowała, że zamiast osiągnięcia już
rzeczywistej redukcji (w stosunku do roku 1990) na poziomie 32% w 2010
roku mieliśmy ją na poziomie ledwo kilkuprocentowym w stosunku do
niekorzystnego roku bazowego 2005. Pakiet nazwany 3x20 zakładał redukcję
emisji CO2 o 20% w stosunku do roku 2005. Pomimo lekceważenia przez UE
interesów polskich w zakresie zmian klimatycznych (i w ogóle wszystkich
interesów polskich) 24 października 2014 roku dalszej zdrady polskich
interesów dopuściła się "premier" E. Kopacz. Podpisała bowiem rozwiązania
nowego pakietu klimatycznego, jeszcze bardziej skrajnie niekorzystnego
dla Polski i polskiego górnictwa i całej polskiej gospodarki. Zawarto w
nim zapisy o redukcji o co najmniej 40% emisji CO2 do roku 2030 (w
stosunku do niekorzystnego dla Polski roku bazowego 2005). Było to jawne
uderzenie w polską gospodarkę, która i tak jest zdecydowanie słabsza od
np. gospodarki niemieckiej czy francuskiej.
W międzyczasie jawnie promowano inwestycje koncernów niemieckich na dawnych ich ziemiach odzyskanych przez Polskę po II WŚ. Utworzono różne strefy ekonomiczne, dzięki którym niemiecki przemysł prawie w ogóle nie płacił podatków w Polsce, kraju działalności. Nie zastopowano ekspansji np. marketów niemieckich i nie zapobieżono wyłudzeń VAT-u ani wyprowadzaniu majątku w postaci tzw. "cen transferowych". Pozwolono na powstanie i rozwój Ruchu Autonomii Śląska a takie miasta jak Wrocław zostały opanowane przez niemieckie fundacje, akademickie lub społeczne lobby czy też inne organizacje niemieckiego pożytku publicznego.
O opanowaniu przez niemieckie media naszego rynku medialnego nawet już nie warto mówić, bo temat jest gorący i pewnie niedługo powstanie ustawa o decentralizacji (repolonizacji) mediów, choćby na wzór niemieckiej czy francuskiej :).
Wracając do spostrzeżenia Jacka Saryusza-Wolskiego. Berlin i osobiście A. Merkel wraz z największymi krajami starej UE chcą, aby owa stała się Europą "dwóch prędkości", co jest nie do przyjęcia dla Polski, innych krajów V4 a także jeszcze innych, mniejszych państw UE.
Lecz PO jest w dużej mierze "wykonawcą decyzji Złotej Anieli" (za S. Michalkiewiczem), więc już niedługo możemy spodziewać się, że ta partia nagle stanie się zwolenniczką takiej Europy o różnych prędkościach, co jest zgodne z rozkazem Berlina. Oczywiście makiawelicznie PO będzie starała się winą obarczyć PiS i całą Zjednoczoną Prawicę. To pewne, jeżeli faktycznie "Złota Pani" już dała swoim a'la "pachołkom" taki rozkaz.
A inne partie "totalnej opozycji"?
.Nowoczesna została stworzona przez dawne środowisko UD/UW/demokraci.pl a
te partie były antypolskie u podstaw i raczej reprezentowały środowiska
syjonistyczne i międzynarodowych korporacji finansowych oraz
przemysłowych. Nieprzypadkowo to to środowisko jest odpowiedzialne za
wyprzedaż Polski w latach 90-tych XX wieku.
KOD to - jak mawia S.
Michalkiewicz - chyba "stare Kiejkuty" - o proweniencji WSI-oków a oni albo
reprezentują interesy rosyjskie, albo... amerykańskie, przy czym dla
nich najważniejsza jest kasa...
A zresztą dla powyższych środowisk kasa ma
pierwszorzędne znaczenie razem ze "zdradą" Polski - zdrada w cudzysłowu,
bowiem trudno uznać za zdrajcę kogoś, kto nie czuje się Polakiem.
PSL
to od zawsze (po 1989 roku, ale i wcześniej jako ZSL) partia etatystyczna i wejdzie w koalicję z każdym, kto
zagwarantuje im jakąś formę współrządzenia.
Jest jeszcze środowisko "michnikowszczyzny" i tzw. "żydowskiej gazety dla Polaków", zwanej Gazetą Wyborczą. To środowisko trockistowskie o - w dużej mierze - korzeniach przedwojennej Komunistycznej Partii Polski i Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy oraz już powojennej tzw. "żydo-komuny" wysłanej i przygotowanej przez J. Stalina do pacyfikacji Polski i Polaków.
No i na koniec jest rządząca partia PiS, której nie można do końca uznać za "zewnętrzną", ale z powodu uwarunkowań geopolitycznych jest ściśle związana z USA i Izraelem, co wedle mnie jest dziś dla Polski lepszym rozwiązaniem niż partie reprezentujące kondominium niemiecko-rosyjskie, czy niemiecko-brukselskie. Niestety nie jesteśmy jeszcze na tyle silni, aby prowadzić do końca samodzielną politykę na skalę międzynarodową. Musimy się na kimś oprzeć. Obecnie tylko PiS (ZP) gwarantuje choć minimalny powrót Polski do suwerenności i niepodległości.
I tak to się przedstawia nasza scena polityczna. Można dodać do tego P. Kukiza, który jest dla mnie tajemnicą i na razie tak zostaje, choć jest u niego wielu wartościowych ludzi. Jest też lewica postkomunistyczna (SLD) i komunistyczna (Razem). Gdzieś tam przewija się J. K. Mikke, ale on zawsze "gdzieś się przewijał", kanalizując konserwatywno-liberalną scenę polityczną Polski, szczególnie "opanowując" młode studenckie umysły.
Zadanie jest więc wielkie. Polska musi zbudować polskie partie polityczne. Siły, dla których "Polska będzie najważniejsza", realnie a nie werbalnie. Czy jest to możliwe? Tak, ale bardzo trudne i wymaga jeszcze lat pracy. Nadzieją napawają młodzi ludzi. Oni już niedługo będą tworzyć nowe polskie elity. Musimy o nich zadbać, też realnie a nie tylko słowem czy pisaniną.
[1] http://wpolityce.pl/polityka/333902-saryusz-wolski-ostro-o-opozycji-szkody-dla-pl-wynikajace-z-donosow-ktore-uruchomily-procedure-ke-przeciw-pl-i-rezolucje-pe-sa-ogromne
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.