Szczęście to codzienne odczuwanie własnej wolności od wszystkiego... Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
Moje posty
▼
wtorek, 31 grudnia 2019
Niech ten rok 2020 rok będzie rokiem spokoju i szczęścia...
Na ten Nowy Rok życzę nam wszystkim, aby zdrowie, uśmiech, spokój i radość ducha towarzyszyły nam każdego dnia. Starajmy się być naprawdę wolnymi i szczęśliwymi, a za sobą zostawiać codzienne ślady mądrości, miłości, dobra i przyzwoitości.
Dawajmy innym cząstkę siebie... tak bezinteresownie ku satysfakcji i ich wdzięczności. Nie ma nic piękniejszego niż świadomość, że naszym życiem zbudowaliśmy trwałe o nas miłe wspomnienie... bo tak naprawdę każdy z nas indywidualnie jest tylko kamieniem, który może stać się piaskiem... ale wspólnie z innymi możemy stworzyć góry, które będą trwały wiecznie... i mimo tego, iż nie zawsze jesteśmy w stanie temu podołać, to choć walczmy ze sobą, aby tak było...
Żyjmy prawdą i w prawdzie, choć dziś "mówienie prawdy w tej epoce zakłamania jest rewolucyjnym czynem" (G. Orwell). Bądźmy więc takimi rewolucjonistami w głoszeniu prawdy, choćby miano z nas kpić, wyszydzać, śmiać się i zastraszać! Nigdy się nie poddawajmy, nawet gdy wydaje nam się, iż nasz cały świat się zawalił, bo zawsze jest jakaś nadzieja i żyjmy tą nadzieją i przekształcajmy ją w realne życie.
Niech ten Nowy Rok 2020 będzie kolejnym rokiem przełomowym dla naszej Ojczyzny, niech stanie się kolejną cegiełką w odbudowie fundamentów naszej narodowej wolności i suwerenności. Niech będzie dla nas wszystkich okresem naszego przebudzenia, wzajemnego porozumienia i ostatecznego odzyskania naszej Polski.
Niech miłosierny, Dobry Bóg, Jezus Chrystus i Matka Boża czuwają nad nami i naszą Ojczyzną a Duch Święty inspiruje do działań na rzecz innych, na rzecz prawdziwej wolności nas wszystkich.
Nowy Rok będzie też kolejnym rokiem wyborczym, tym razem na Prezydenta Rzeczpospolitej. Wybierajmy zgodnie z własnym sumieniem i dla dobra Polski. Nie pozwólmy targowickim zdrajcom naszej Ojczyzny na ich powrót do jakiejkolwiek władzy. To nasza powinność i z tej powinności rozliczać nas będą przyszłe pokolenia. Te wybory będą kolejnymi najważniejszymi w obecnych dziejach Polski. Pamiętajmy o tym oddając swój głos na konkretnych kandydatów.
Szczęść Boże...
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
poniedziałek, 30 grudnia 2019
O co chodzi W. Putinowi?
Władimir Putin raczył był bardzo ostro i poza jakimikolwiek konwenansami dyplomatycznymi nazwać nas współwinnymi rozpoczęcia II Wojny Światowej i określić nas antysemitami, którzy są współodpowiedzialni za żydowski Holocaust.
To oburzające i na wskroś bezczelne kłamstwo jest powrotem do retoryki stalinowskiej propagandy, i odzwierciedla tradycyjnie antypolskie nastawienie moskiewskich władz a W. Putina szczególnie.
Cóż takiego się stało, że akurat teraz tak ryzykowne i ahistoryczne stwierdzenia padły z ust przywódcy Moskwy?
Przyczyn jest kilka, ale można je najprościej podzielić na wewnętrzne i zewnętrzne, chociaż jedne i drugie nawzajem się przenikają, dlatego też wymieniem je bez tegoż podziału. Mało tego! Niektóre przyczyny są nawzajem sprzeczne. Należą do nich:
1) Pogarszająca się sytuacja ekonomiczna Rosji, co powoduje, iż W. Putin jest zmuszony do przekierowania opinii publicznej na inny, bardzo wrażliwy dla Rosjan temat, czyli tzw. "wojny ojczyźnianej", która jest przez nich uważana za "świętą" a informacje o tym, iż J. Stalin sprzymierzył się z A. Hitlerem jest przez większość uważana za kłamliwą. W. Putin gra po prostu Rosjanami dla własnych celów, które skupiają się na podtrzymywaniu Rosjan o ich mocarstwowości,
2) Wewnętrzne przekonanie o sile militarnej Rosji, która podobno jest większa niż Stanów Zjednoczonych. Moskwa wydaje ogromne pieniądze na zbrojenia i krążą legendy o nowych rosyjskich rakietach, które swoimi parametrami przewyższają znacznie rakiety amerykańskie. Chodzi tu o najnowszą broń hipersoniczną "Avangard", która może przenosić ładunki jądrowe z taką szybkością, która nie pozwoli Amerykanom na skuteczną obronę,
3) Struktura narodowościowa oligarchów rosyjskich, którzy są w 20% najbogatszymi Żydami w Rosji z sekty Chabad Lubawicz i W. Putin atakując Polskę chce też ich pozyskać dla wewnętrznej rozgrywki, ale także dla międzynarodowej, czyli jest to typowy "ukłon" dla wrogich Polsce środowisk żydowskich.
4) W powyższym kontekście warto też wspomnieć, że putinowski atak na Polskę odbywa się przed uroczystymi obchodami wyzwolenia Auschwitz-Birkenau w Jerozolimie, gdzie nie przewidziano wystąpienia naszego prezydenta a ma tam przemawiać i Putin i prezydent Niemiec czy prezydent Francji. Nietrudno się więc domyślić, że ten atak ma na celu zdyskredytowanie Polski na tej uroczystości i W. Putinowi chodziło o sprowokowanie Polaków do ostrej reakcji a tym samym odwołanie wizyty A. Dudy w Jerozolimie, co chyba się udało. Mam nieprzyjemne poczucie ścisłej antypolskiej współpracy Żydów z Putinem z domieszką antypolskości Niemców i kreowania przez nich nowej historii II WŚ.
5) Słabnąca pozycja prezydenta USA D. Trumpa, który ma duże problemy z impeachmentem, choć tak naprawdę W. Putinowi chodzi o pozyskanie przychylności Żydów amerykańskich, którzy na D. Trumpa mają duży wpływ. W tym kontekście należałoby też wspomnieć o ustawie 447 JUST, która przyszłościowo może spowodować konieczność zapłaty przez Polskę ogromnych restytucji dla organizacji żydowskich,
6) Rosnąca pozycja Polski w regionie. Chodzi tu o wojska amerykańskie w Polsce ("szpic" wojsk natowskich) oraz o polskie zbrojenia, w tym w ramach tzw. "tarczy rakietowej",
7) Kończąca się umowa gazowa z Rosją, co spowoduje znaczny spadek dochodów Gazpromu,
8) Restrykcje amerykańskie wobec budowy Nord Stream 2. W tej sytuacji W. Putin postanowił zaatakować Polskę jako największego sojusznika USA w Europie i państwo, które najbardziej sprzeciwia się budowie tegoż gazociągu,
9) Chęć skonfliktowania państw należących do Unii Europejskiej. Od dawna wiadomo, że UE to niemiecka UE a z Niemcami Moskwa miała i ma bardzo dobre stosunki. Można nawet powiedzieć, że przyjacielskie. Tyle tylko, że Polska zaczęła wdrażać w życie ideę "Trójmorza", która to nie podoba się zarówno Niemcom, jak i Moskwie,
10) Odradzający się w Moskwie neoimperializm i chęć zdominowania USA, choćby w postaci zintensyfikowania współpracy w ramach krajów BRICS ( Brazylii, Rosji, Indii, Chin oraz od 2011 Republiki Południowej Afryki). Do tego dochodzi popieranie Rosji dla Iranu, który jest wrogiem numer jeden USA i bliska współpraca z Izraelem (częste spotkania prezydentów tych krajów).
11) Mimo wszystko chęć Rosji do ponownego resetu stosunków z USA a tym samym ponowne doprowadzenie do izolacji Polski.
Czy wymieniłem wszystkie przyczyny takiego a nie innego stanowiska W. Putina? Zapewne nie, ale nich ten post będzie przyczynkiem do dyskusji.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
To oburzające i na wskroś bezczelne kłamstwo jest powrotem do retoryki stalinowskiej propagandy, i odzwierciedla tradycyjnie antypolskie nastawienie moskiewskich władz a W. Putina szczególnie.
Cóż takiego się stało, że akurat teraz tak ryzykowne i ahistoryczne stwierdzenia padły z ust przywódcy Moskwy?
Przyczyn jest kilka, ale można je najprościej podzielić na wewnętrzne i zewnętrzne, chociaż jedne i drugie nawzajem się przenikają, dlatego też wymieniem je bez tegoż podziału. Mało tego! Niektóre przyczyny są nawzajem sprzeczne. Należą do nich:
1) Pogarszająca się sytuacja ekonomiczna Rosji, co powoduje, iż W. Putin jest zmuszony do przekierowania opinii publicznej na inny, bardzo wrażliwy dla Rosjan temat, czyli tzw. "wojny ojczyźnianej", która jest przez nich uważana za "świętą" a informacje o tym, iż J. Stalin sprzymierzył się z A. Hitlerem jest przez większość uważana za kłamliwą. W. Putin gra po prostu Rosjanami dla własnych celów, które skupiają się na podtrzymywaniu Rosjan o ich mocarstwowości,
2) Wewnętrzne przekonanie o sile militarnej Rosji, która podobno jest większa niż Stanów Zjednoczonych. Moskwa wydaje ogromne pieniądze na zbrojenia i krążą legendy o nowych rosyjskich rakietach, które swoimi parametrami przewyższają znacznie rakiety amerykańskie. Chodzi tu o najnowszą broń hipersoniczną "Avangard", która może przenosić ładunki jądrowe z taką szybkością, która nie pozwoli Amerykanom na skuteczną obronę,
3) Struktura narodowościowa oligarchów rosyjskich, którzy są w 20% najbogatszymi Żydami w Rosji z sekty Chabad Lubawicz i W. Putin atakując Polskę chce też ich pozyskać dla wewnętrznej rozgrywki, ale także dla międzynarodowej, czyli jest to typowy "ukłon" dla wrogich Polsce środowisk żydowskich.
4) W powyższym kontekście warto też wspomnieć, że putinowski atak na Polskę odbywa się przed uroczystymi obchodami wyzwolenia Auschwitz-Birkenau w Jerozolimie, gdzie nie przewidziano wystąpienia naszego prezydenta a ma tam przemawiać i Putin i prezydent Niemiec czy prezydent Francji. Nietrudno się więc domyślić, że ten atak ma na celu zdyskredytowanie Polski na tej uroczystości i W. Putinowi chodziło o sprowokowanie Polaków do ostrej reakcji a tym samym odwołanie wizyty A. Dudy w Jerozolimie, co chyba się udało. Mam nieprzyjemne poczucie ścisłej antypolskiej współpracy Żydów z Putinem z domieszką antypolskości Niemców i kreowania przez nich nowej historii II WŚ.
5) Słabnąca pozycja prezydenta USA D. Trumpa, który ma duże problemy z impeachmentem, choć tak naprawdę W. Putinowi chodzi o pozyskanie przychylności Żydów amerykańskich, którzy na D. Trumpa mają duży wpływ. W tym kontekście należałoby też wspomnieć o ustawie 447 JUST, która przyszłościowo może spowodować konieczność zapłaty przez Polskę ogromnych restytucji dla organizacji żydowskich,
6) Rosnąca pozycja Polski w regionie. Chodzi tu o wojska amerykańskie w Polsce ("szpic" wojsk natowskich) oraz o polskie zbrojenia, w tym w ramach tzw. "tarczy rakietowej",
7) Kończąca się umowa gazowa z Rosją, co spowoduje znaczny spadek dochodów Gazpromu,
8) Restrykcje amerykańskie wobec budowy Nord Stream 2. W tej sytuacji W. Putin postanowił zaatakować Polskę jako największego sojusznika USA w Europie i państwo, które najbardziej sprzeciwia się budowie tegoż gazociągu,
9) Chęć skonfliktowania państw należących do Unii Europejskiej. Od dawna wiadomo, że UE to niemiecka UE a z Niemcami Moskwa miała i ma bardzo dobre stosunki. Można nawet powiedzieć, że przyjacielskie. Tyle tylko, że Polska zaczęła wdrażać w życie ideę "Trójmorza", która to nie podoba się zarówno Niemcom, jak i Moskwie,
10) Odradzający się w Moskwie neoimperializm i chęć zdominowania USA, choćby w postaci zintensyfikowania współpracy w ramach krajów BRICS ( Brazylii, Rosji, Indii, Chin oraz od 2011 Republiki Południowej Afryki). Do tego dochodzi popieranie Rosji dla Iranu, który jest wrogiem numer jeden USA i bliska współpraca z Izraelem (częste spotkania prezydentów tych krajów).
11) Mimo wszystko chęć Rosji do ponownego resetu stosunków z USA a tym samym ponowne doprowadzenie do izolacji Polski.
Czy wymieniłem wszystkie przyczyny takiego a nie innego stanowiska W. Putina? Zapewne nie, ale nich ten post będzie przyczynkiem do dyskusji.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
niedziela, 29 grudnia 2019
Zastanówmy się, co pozostawimy po sobie...
Ostatki grudnia... Okres Świąt Narodzenia Pańskiego i zbliżający się koniec roku skłaniają do refleksji. W takim to nastroju opowiadam ...ostatnią KAŁUŻĘ...
Tak od niechcenia... patrzę na coraz bardziej pogmatwany, rozchwiany i niezrozumiały, otaczający mnie świat...
Tak od niechcenia... wstawszy rano z coraz większą rezygnacją przyglądam się tej grze pozorów w wykonaniu coraz bardziej żenujących i bezosobowych aktorów - clownów...
Tak od niechcenia... widzę zdziwione oczy dziecka pytającego, czy warto być w życiu przyzwoitym i już wcale się nie dziwię, że samo sobie odpowiada... pewnie, że nie warto!...
Z obojętnością, pouczony że jest on taki jak wszyscy ... przechodzę obok niepełnosprawnego...
Z obojętnością i już bez zdziwienia... widzę kolejną reklamę, znów lepszego proszku do prania...
Z obojętnością i rezygnacją klikam w klawiaturę... zastanawiając się czy potrafię jeszcze pisać zwykłym długopisem...
Z obojętnością patrzę na ten duży telewizor, na ten samochód, na mój dom... zastanawiając się jedynie czy sąsiad nie kupił ostatnio czegoś lepszego...
Beznamiętnie patrzę w lustro i zauważam tylko powstające z upływem czasu zmarszczki... a w pracy wykonuję machinalnie i bez radości swoje zadania...
Beznamiętnie rejestruję kolejne obrazy wizyjne i notki prasowe... gdzie śmierć, krew, wojna, gwałt, przemoc, nikczemność i niegodziwość oraz całe to zło tego świata wcale nie wpływają na mój dobry apetyt...
Powoli już nie reaguję na żaden przejaw zła i cierpienia... patrząc jak po raz kolejny młody człowiek zabija przed monitorem jakiegoś potwora lub nauczyciela, pewnie wyobrażając sobie, że jest to jeden z tych, rzeczywistych i znienawidzonych...
Powoli, niczym u bohatera Królowej Śniegu... zamarza moje serce...
I tylko gdzieś tam z otchłani i nawet natrętnie przebija się do mojej świadomości myśl-pytanie: Czy jestem jeszcze człowiekiem?
I tylko gdzieś tam głęboko zaczynam czuć narastający strach przed tym, że - idąc tak bezmyślnie, bezrefleksyjnie i bezemocjonalnie krętą drogą swojego życia - w końcu wdepnąwszy w tą ostatnią kałużę odwrócę się... a za mną będzie pustka...
I KTO BĘDZIE JEJ WINIEN?
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
piątek, 27 grudnia 2019
Od ojkofobii i ksenofilii do ksenolatrii oraz nacjonalizm vs. szowinizm
Zdałoby się powiedzieć, że "Święta, Święta i po Świętach...", choć w sumie to możemy świętować do Nowego Roku. Święta Bożego Narodzenia, to Wieczerza Wigilijna, Pasterka, spotkania rodzinne, zwiedzanie szopek bożonarodzeniowych, ale... też czas refleksji... i właśnie tak refleksyjnie dzisiaj...
Chwilami dowiadujemy się rzeczy dla nas nowych lub takich, które - mimo powszechności występowania - rozumiemy tylko powierzchownie.
Ostatnio dowiedziałem się, że Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych składa skargę na prof. Pawłowicz [1].
Nie mam zamiaru pisać tutaj o przyczynach takiego zachowania tej organizacji, ale postanowiłem dokładnie sprawdzić, co to jest ta ksenofobia i jakie ma antonimy i powiem szczerze, że nawet zostałem zaskoczony skomplikowaniem znaczeniowych powiązań.
Posiłkowałem się tutaj najprostszą formą zdobycia takich informacji jaką jest Wikipedia, chociaż wiem, że nie jest to ostatnia i najlepsza droga do poznawania wiedzy, ale jest na tyle powszechna, że postanowiłem z niej skorzystać i jednocześnie wybrać najważniejsze informacje.
Więc czymże jest ta ksenofobia? Ano to " lęk wobec obcych. Ksenofobia może dotyczyć wszystkiego, co wiąże się z obcokrajowcami, osobami nieznanymi, innymi pod pewnymi względami. Ksenofobia może stać się immanentną wartością powszechnie akceptowaną w społeczeństwie lub w pewnych grupach społecznych. Osoba przejawiająca ksenofobię to ksenofob. Przeciwieństwem (antonimem) ksenofobii jest ksenolatria (kult obcości) oraz ksenofilia – umiłowanie odmienności, inności" [2].
Mówiąc jeszcze szczegółowiej ksenofilia to "bezkrytycznie manifestowana otwartość i sympatia wobec wszystkiego, co odmienne w danej kulturze (...), czyli przesadna, przekraczająca granice zdrowego rozsądku tolerancja, w stosunku do cudzoziemców i ich odmiennej kultury, i prowadzi do przeświadczenia, że wszystko co obce jest lepsze". Skrajną formą ksenofilii, prowadzącą do odrzucenia wszystkiego co rodzime i kultu cudzoziemszczyzny (inności kulturowej, obcości), jest ksenolatria, czyli kult obcości"(...) Demonstrowanie takiego nastawienia może być niewymuszone, ale również wynikać z pragnienia zdobycia popularności, czy być przejawem tzw. poprawności politycznej, wyrachowania, albo mody. Wynikające z przeświadczenia o atrakcyjności i pożądaniu, tego co odmienne, stereotypy wykazują wiele sprzeczności, są bowiem formułowane mimo niewielkiego doświadczenia na podstawie różnych źródeł wiedzy, mogą też być inspirowane i nie są jednakowo podzielane przez wszystkich. Obcy mogą być jednocześnie okrutni i dobrzy, sympatyczni i wywoływać przerażenie, perfidni i przyjacielscy"[3]. Ksenolatria jest więc bezwarunkowym umiłowaniem tego, co jest zupełnie obce, obce w danej kulturze, tradycji, historii, itd...
Istnieje też i inne określenie będące antonimem ksenofobii a mianowicie "ojkofobia (...), która w znaczeniu politycznym oznacza odrzucenie (od rezerwy do nienawiści) rodzimej kultury i apologię innych systemów wartości [4]".
Powyższe przedstawienie określonych terminów wydaje się, że jest konieczne dla zrozumienia istoty konfliktu między-cywilizacyjnego z jakim mamy do czynienia w obecnej tzw. zachodniej Europie, liderowo zrzeszającej tak naprawdę ludzi charakteryzujących się występowaniem u nich wszystkich antonimów ksenofobii: od ojkofobii, ksenofilii aż do ksenolatrii. Nawet dalej - jest konieczne, bo obecnie mamy do czynienia z zafałszowywaniem znaczenia określonych słów czy pojęć lub też nadaje się tym słowom czy pojęciom inne znaczenie niż miały dotychczas a tym samym mamy w obiegu powszechnym chaos pojęciowy.
Zauważmy, że tzw. demoliberalna polipoprawność, sięgająca już absurdu wszechstronna tolerancja a raczej antytolerancja wobec wartości chrześcijańskich na jakich bazowała wcześniej Europa, umiłowanie obcości i cudzoziemców, i całej "ubogacającej Europę" cywilizacji nie tylko islamskiej oraz skrajnie manifestowana otwartość i sympatia wobec wszystkiego, co odmienne (np. LBBTQ+), to cechy łączące elementy wszystkich tych pojęć.
Ciekawym, ale bardzo ważnym spostrzeżeniem może być fakt, że tak naprawdę dzisiaj to tzw. ksenofobia, w ostrej postaci staje się cechą środowisk, które już w ogóle nie akceptują inności (np. chrześcijaństwa, patriotyzmu, itd), czyli w dużej mierze ci, którzy dziś wmawiają tą ksenofobię innym. Jest zatem kuriozalnym fakt, że środowiska lewackie zarzucające nam ksenofobię są w istocie sami ksenofobami nie tolerującymi inności, jaką według nich jest to, co nie ich, co jest odmienne od ich poglądów... ot, taka hipokryzja!
A na naszym, rodzimym "podwórku"? Czy czasem cała totalna opozycja podobnie nie postrzega tegoż świata i naszych wartości, polskości i samej Polski? I czyż nie jest podstawą ich myślenia polegającego na przeświadczeniu, że wszystko, co obce jest lepsze, np. jakieś wartości europejskie, których nikt nie potrafi sprecyzować? A to też jest elementem promowanej przez nich tzw. "polityki wstydu", którą wpajano nam przez ostatnie 30 lat.
O tej nienawiści do polskości dawno temu powiedział D. Tusk uważając, że "polskość to nienormalność"! Cóż więc wobec tego jest dla niego ta normalność? I przez wszystkie te lata po 1989 roku wielu myślało podobnie a dzisiaj jaskrawym tego przypadkiem jest noblistka Olga Tokarczuk, która z niezrozumiałej zdroworozsądkowo nienawiści do naszej Ojczyzny fałszywie oskarża nas o kolonializm i "antysemityzm". Jej zapatrywania są niemal kontynuacją wynurzeń Grossa o nas Polakach i naszej Polsce. Podobnie o Polsce myślą niektórzy sami Polacy wstydząc się naszej kultury i gloryfikujące kulturę i wartości obce. A czy czasem nie są to wyborcy totalnej opozycji, którzy wolą symbol UE na skrawku materiału od naszej biało-czerwonej flagi narodowej? (UE nie ma oficjalnej flagi).
Należy też - o czym wspomniałem powyżej - uświadomić sobie, że potocznie o ksenofobii myśli się inaczej niż wskazuje na to samo znaczenie tego terminu. Fałszywie nadano jej negatywne i pejoratywne znaczenie jako coś prymitywnego, zaściankowego, średniowiecznego, coś wstecznego i wstydliwego. Samo nazwanie kogoś ksenofobem ma zabarwienie bardzo negatywne a apologeci ojkofobii, ksenofilii i ksenolatrii próbują ksenofobów namaścić jako ludzi niezdolnych myśleć samodzielnie, ludzi bez wartości i ludzi prymitywnych, "katoli" zdolnych niszczyć za każdą cenę jakąkolwiek odmienność, co oczywiście jest wielką narracyjną bzdurą.
W rzeczywistości tak naprawdę w pozytywnym aspekcie tego zjawiska można ksenofobię uznać jako coś normalnego i naturalnego oraz cechującego wiele narodów i państw. Czy jest coś złego w tym, że lękamy się innych cywilizacji, skrajnie od nas odmiennych jak cywilizacja islamska (arabska) czy cywilizacja żydowska, tym bardziej, gdy widzimy np. - w przypadku islamu - tragiczne i terrorystyczne ich skutki w innych krajach? Czy jest coś złego w tym, że pielęgnujemy nasze wartości i nie chcemy, aby ktoś narzucał nam inne, nam obce? Czy jest nagannym naturalna nieufność wobec obcych? Osobiście uważam, że nie i dlatego też mogę się swobodnie nazywać ksenofobem, ...ale w żadnym znaczeniu szowinistą a raczej w pozytywnym kontekście nacjonalistą.
I również często niezrozumiałe są znaczenia szowinizmu i nacjonalizmu. Szowinizm to skrajna postać nacjonalizmu, wyrażająca postawę bezkrytyczną wobec własnego narodu przy jednoczesnej wrogości do innych narodów, uważanych za gorsze. W szerszym znaczeniu termin bywa używany w celu określenia analogicznej postawy wobec grup innych niż naród. Natomiast nacjonalizm (nie w skrajnej szowinistycznej formie) oznacza po prostu przekonanie, że dany naród jest najwyższą wartością i najważniejszą formą uspołecznienia, z którego wynika określona postawa polityczna, gospodarcza czy społeczna natomiast nie ma nic wspólnego z megalomańską wrogością wobec innych ludzi czy narodów. W takim znaczeniu można uznać jako synonimy: nacjonalizm i patriotyzm [5].
Skrajną postacią szowinizmu może być rasizm, czyli zespół poglądów przyjmujących wyższość jednych ras nad innymi, co jest postawą skrajnie naganną, która była podstawą powstania nasizmu.
Odnosząc się do rasizmu, szowinizmu i nacjonalizmu, najszerszym obszarem manipulacji jest tzw. faszyzm. Pod tą kategorię można "podpiąć" każde zachowanie, które nie podoba się tym wszystkim lewakom spod znaku ojkofobii, ksenofilii i ksenolatrii. Pojęcie to jest niejednoznaczne i ma wiele cech nieraz wykluczających się nawzajem. Przyjęło się, że pierwotnie został on zainicjowany we Włoszech Benito Mussoliniego i wedle mnie owe cechy winny wystarczać w odniesieniu li tylko do Włoch, ale każdy może sam to ocenić [6]. Faszyzm bowiem odnosi się przede wszystkim do metody funkcjonowania stosunków społeczo-ekonomicznych oraz sposobu rządzenia (zarządzania) określonym państwem, gdzie kult scentralizowanego państwa i wszechpotężnej władzy państwowej jest na pierwszym miejscu (statolatria). Faszyzm ponadto cechuje się: autokratyzmem w stylu wodzowskim, militaryzmem, walką z odmiennymi ideologiami (np. demokracja, komunizm, socjalizm), pełną kontrolą partii rządzącej nad dużą częścią aspektów życia społecznego i gospodarczego, gospodarczym etatyzmem oraz korporacjonizmem. Niektórzy dodają też, że cechuje się w skrajnych przypadkach szowinizmem bądź rasizmem, choć moim zdaniem ta cecha faszyzmu jest mało istotna [7].
Warto tedy najpierw poznać znaczenie słów, aby się nimi posługiwać a celowe ich fałszowanie jest tym, co w dzisiejszym świecie jest nagminne, szczególnie w kręgach ojkofobów, ksenofilików i ksenolatrików, czyli w prostej linii przez całą demoliberalną ideę cechującą wszystkich lewaków różnej maści.
Reasumując ksenofobia jest o wiele lepszą formą funkcjonowania społeczeństw niż np. skrajna ksenolatria i proponowałbym stworzyć Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenolatrycznych i właśnie taki ośrodek winien być powołany przez normalne kraje. No, ale wtedy by się okazało, że wszyscy lewacy i kulturowi marksiści oraz wyznawcy fałszywej tolerancji i politpoprawności byliby na "celowniku" takiego ośrodka...
[1] https://wpolityce.pl/polityka/479190-omzrik-sklada-skarge-na-prof-pawlowicz-za-wpis-o-kidawie
[2] https://pl.wikipedia.org/wiki/Ksenofobia
[3] https://pl.wikipedia.org/wiki/Ksenofilia
[4] https://pl.wikipedia.org/wiki/Ojkofobia
[5] Na podstawie: https://sjp.pwn.pl/,
[6] https://pl.wikipedia.org/wiki/Faszyzm
[7] Podobnie szerokim obszarem manipulacji jest słowo-wytrych, czyli "antysemityzm", gdzie też możemy "podpiąć" każde zachowanie, które sami Żydzi za "antysemityzm" uznają, ale to nie jest przedmiotem mojej notki.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
Chwilami dowiadujemy się rzeczy dla nas nowych lub takich, które - mimo powszechności występowania - rozumiemy tylko powierzchownie.
Ostatnio dowiedziałem się, że Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych składa skargę na prof. Pawłowicz [1].
Nie mam zamiaru pisać tutaj o przyczynach takiego zachowania tej organizacji, ale postanowiłem dokładnie sprawdzić, co to jest ta ksenofobia i jakie ma antonimy i powiem szczerze, że nawet zostałem zaskoczony skomplikowaniem znaczeniowych powiązań.
Posiłkowałem się tutaj najprostszą formą zdobycia takich informacji jaką jest Wikipedia, chociaż wiem, że nie jest to ostatnia i najlepsza droga do poznawania wiedzy, ale jest na tyle powszechna, że postanowiłem z niej skorzystać i jednocześnie wybrać najważniejsze informacje.
Więc czymże jest ta ksenofobia? Ano to " lęk wobec obcych. Ksenofobia może dotyczyć wszystkiego, co wiąże się z obcokrajowcami, osobami nieznanymi, innymi pod pewnymi względami. Ksenofobia może stać się immanentną wartością powszechnie akceptowaną w społeczeństwie lub w pewnych grupach społecznych. Osoba przejawiająca ksenofobię to ksenofob. Przeciwieństwem (antonimem) ksenofobii jest ksenolatria (kult obcości) oraz ksenofilia – umiłowanie odmienności, inności" [2].
Mówiąc jeszcze szczegółowiej ksenofilia to "bezkrytycznie manifestowana otwartość i sympatia wobec wszystkiego, co odmienne w danej kulturze (...), czyli przesadna, przekraczająca granice zdrowego rozsądku tolerancja, w stosunku do cudzoziemców i ich odmiennej kultury, i prowadzi do przeświadczenia, że wszystko co obce jest lepsze". Skrajną formą ksenofilii, prowadzącą do odrzucenia wszystkiego co rodzime i kultu cudzoziemszczyzny (inności kulturowej, obcości), jest ksenolatria, czyli kult obcości"(...) Demonstrowanie takiego nastawienia może być niewymuszone, ale również wynikać z pragnienia zdobycia popularności, czy być przejawem tzw. poprawności politycznej, wyrachowania, albo mody. Wynikające z przeświadczenia o atrakcyjności i pożądaniu, tego co odmienne, stereotypy wykazują wiele sprzeczności, są bowiem formułowane mimo niewielkiego doświadczenia na podstawie różnych źródeł wiedzy, mogą też być inspirowane i nie są jednakowo podzielane przez wszystkich. Obcy mogą być jednocześnie okrutni i dobrzy, sympatyczni i wywoływać przerażenie, perfidni i przyjacielscy"[3]. Ksenolatria jest więc bezwarunkowym umiłowaniem tego, co jest zupełnie obce, obce w danej kulturze, tradycji, historii, itd...
Istnieje też i inne określenie będące antonimem ksenofobii a mianowicie "ojkofobia (...), która w znaczeniu politycznym oznacza odrzucenie (od rezerwy do nienawiści) rodzimej kultury i apologię innych systemów wartości [4]".
Powyższe przedstawienie określonych terminów wydaje się, że jest konieczne dla zrozumienia istoty konfliktu między-cywilizacyjnego z jakim mamy do czynienia w obecnej tzw. zachodniej Europie, liderowo zrzeszającej tak naprawdę ludzi charakteryzujących się występowaniem u nich wszystkich antonimów ksenofobii: od ojkofobii, ksenofilii aż do ksenolatrii. Nawet dalej - jest konieczne, bo obecnie mamy do czynienia z zafałszowywaniem znaczenia określonych słów czy pojęć lub też nadaje się tym słowom czy pojęciom inne znaczenie niż miały dotychczas a tym samym mamy w obiegu powszechnym chaos pojęciowy.
Zauważmy, że tzw. demoliberalna polipoprawność, sięgająca już absurdu wszechstronna tolerancja a raczej antytolerancja wobec wartości chrześcijańskich na jakich bazowała wcześniej Europa, umiłowanie obcości i cudzoziemców, i całej "ubogacającej Europę" cywilizacji nie tylko islamskiej oraz skrajnie manifestowana otwartość i sympatia wobec wszystkiego, co odmienne (np. LBBTQ+), to cechy łączące elementy wszystkich tych pojęć.
Ciekawym, ale bardzo ważnym spostrzeżeniem może być fakt, że tak naprawdę dzisiaj to tzw. ksenofobia, w ostrej postaci staje się cechą środowisk, które już w ogóle nie akceptują inności (np. chrześcijaństwa, patriotyzmu, itd), czyli w dużej mierze ci, którzy dziś wmawiają tą ksenofobię innym. Jest zatem kuriozalnym fakt, że środowiska lewackie zarzucające nam ksenofobię są w istocie sami ksenofobami nie tolerującymi inności, jaką według nich jest to, co nie ich, co jest odmienne od ich poglądów... ot, taka hipokryzja!
A na naszym, rodzimym "podwórku"? Czy czasem cała totalna opozycja podobnie nie postrzega tegoż świata i naszych wartości, polskości i samej Polski? I czyż nie jest podstawą ich myślenia polegającego na przeświadczeniu, że wszystko, co obce jest lepsze, np. jakieś wartości europejskie, których nikt nie potrafi sprecyzować? A to też jest elementem promowanej przez nich tzw. "polityki wstydu", którą wpajano nam przez ostatnie 30 lat.
O tej nienawiści do polskości dawno temu powiedział D. Tusk uważając, że "polskość to nienormalność"! Cóż więc wobec tego jest dla niego ta normalność? I przez wszystkie te lata po 1989 roku wielu myślało podobnie a dzisiaj jaskrawym tego przypadkiem jest noblistka Olga Tokarczuk, która z niezrozumiałej zdroworozsądkowo nienawiści do naszej Ojczyzny fałszywie oskarża nas o kolonializm i "antysemityzm". Jej zapatrywania są niemal kontynuacją wynurzeń Grossa o nas Polakach i naszej Polsce. Podobnie o Polsce myślą niektórzy sami Polacy wstydząc się naszej kultury i gloryfikujące kulturę i wartości obce. A czy czasem nie są to wyborcy totalnej opozycji, którzy wolą symbol UE na skrawku materiału od naszej biało-czerwonej flagi narodowej? (UE nie ma oficjalnej flagi).
Należy też - o czym wspomniałem powyżej - uświadomić sobie, że potocznie o ksenofobii myśli się inaczej niż wskazuje na to samo znaczenie tego terminu. Fałszywie nadano jej negatywne i pejoratywne znaczenie jako coś prymitywnego, zaściankowego, średniowiecznego, coś wstecznego i wstydliwego. Samo nazwanie kogoś ksenofobem ma zabarwienie bardzo negatywne a apologeci ojkofobii, ksenofilii i ksenolatrii próbują ksenofobów namaścić jako ludzi niezdolnych myśleć samodzielnie, ludzi bez wartości i ludzi prymitywnych, "katoli" zdolnych niszczyć za każdą cenę jakąkolwiek odmienność, co oczywiście jest wielką narracyjną bzdurą.
W rzeczywistości tak naprawdę w pozytywnym aspekcie tego zjawiska można ksenofobię uznać jako coś normalnego i naturalnego oraz cechującego wiele narodów i państw. Czy jest coś złego w tym, że lękamy się innych cywilizacji, skrajnie od nas odmiennych jak cywilizacja islamska (arabska) czy cywilizacja żydowska, tym bardziej, gdy widzimy np. - w przypadku islamu - tragiczne i terrorystyczne ich skutki w innych krajach? Czy jest coś złego w tym, że pielęgnujemy nasze wartości i nie chcemy, aby ktoś narzucał nam inne, nam obce? Czy jest nagannym naturalna nieufność wobec obcych? Osobiście uważam, że nie i dlatego też mogę się swobodnie nazywać ksenofobem, ...ale w żadnym znaczeniu szowinistą a raczej w pozytywnym kontekście nacjonalistą.
I również często niezrozumiałe są znaczenia szowinizmu i nacjonalizmu. Szowinizm to skrajna postać nacjonalizmu, wyrażająca postawę bezkrytyczną wobec własnego narodu przy jednoczesnej wrogości do innych narodów, uważanych za gorsze. W szerszym znaczeniu termin bywa używany w celu określenia analogicznej postawy wobec grup innych niż naród. Natomiast nacjonalizm (nie w skrajnej szowinistycznej formie) oznacza po prostu przekonanie, że dany naród jest najwyższą wartością i najważniejszą formą uspołecznienia, z którego wynika określona postawa polityczna, gospodarcza czy społeczna natomiast nie ma nic wspólnego z megalomańską wrogością wobec innych ludzi czy narodów. W takim znaczeniu można uznać jako synonimy: nacjonalizm i patriotyzm [5].
Skrajną postacią szowinizmu może być rasizm, czyli zespół poglądów przyjmujących wyższość jednych ras nad innymi, co jest postawą skrajnie naganną, która była podstawą powstania nasizmu.
Odnosząc się do rasizmu, szowinizmu i nacjonalizmu, najszerszym obszarem manipulacji jest tzw. faszyzm. Pod tą kategorię można "podpiąć" każde zachowanie, które nie podoba się tym wszystkim lewakom spod znaku ojkofobii, ksenofilii i ksenolatrii. Pojęcie to jest niejednoznaczne i ma wiele cech nieraz wykluczających się nawzajem. Przyjęło się, że pierwotnie został on zainicjowany we Włoszech Benito Mussoliniego i wedle mnie owe cechy winny wystarczać w odniesieniu li tylko do Włoch, ale każdy może sam to ocenić [6]. Faszyzm bowiem odnosi się przede wszystkim do metody funkcjonowania stosunków społeczo-ekonomicznych oraz sposobu rządzenia (zarządzania) określonym państwem, gdzie kult scentralizowanego państwa i wszechpotężnej władzy państwowej jest na pierwszym miejscu (statolatria). Faszyzm ponadto cechuje się: autokratyzmem w stylu wodzowskim, militaryzmem, walką z odmiennymi ideologiami (np. demokracja, komunizm, socjalizm), pełną kontrolą partii rządzącej nad dużą częścią aspektów życia społecznego i gospodarczego, gospodarczym etatyzmem oraz korporacjonizmem. Niektórzy dodają też, że cechuje się w skrajnych przypadkach szowinizmem bądź rasizmem, choć moim zdaniem ta cecha faszyzmu jest mało istotna [7].
Warto tedy najpierw poznać znaczenie słów, aby się nimi posługiwać a celowe ich fałszowanie jest tym, co w dzisiejszym świecie jest nagminne, szczególnie w kręgach ojkofobów, ksenofilików i ksenolatrików, czyli w prostej linii przez całą demoliberalną ideę cechującą wszystkich lewaków różnej maści.
Reasumując ksenofobia jest o wiele lepszą formą funkcjonowania społeczeństw niż np. skrajna ksenolatria i proponowałbym stworzyć Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenolatrycznych i właśnie taki ośrodek winien być powołany przez normalne kraje. No, ale wtedy by się okazało, że wszyscy lewacy i kulturowi marksiści oraz wyznawcy fałszywej tolerancji i politpoprawności byliby na "celowniku" takiego ośrodka...
[1] https://wpolityce.pl/polityka/479190-omzrik-sklada-skarge-na-prof-pawlowicz-za-wpis-o-kidawie
[2] https://pl.wikipedia.org/wiki/Ksenofobia
[3] https://pl.wikipedia.org/wiki/Ksenofilia
[4] https://pl.wikipedia.org/wiki/Ojkofobia
[5] Na podstawie: https://sjp.pwn.pl/,
[6] https://pl.wikipedia.org/wiki/Faszyzm
[7] Podobnie szerokim obszarem manipulacji jest słowo-wytrych, czyli "antysemityzm", gdzie też możemy "podpiąć" każde zachowanie, które sami Żydzi za "antysemityzm" uznają, ale to nie jest przedmiotem mojej notki.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
poniedziałek, 23 grudnia 2019
Na ten Boży czas narodzin naszego Pana...
Gwiazdka świecąca blaskiem purpury
To kolor drogi wiecznej, dalekiej natury
Dzięki niej wiemy jak mocno w nas tkwi
Boże dziecię, które wzruszająco kwili
Każdego poranka i każdego wieczora
Dla Chrystusa jest zawsze najważniejsza pora
I nie ważne jest od Boga oddalenie
Byleby tylko przyszło w nim ocalenie...
--------
Takie powyższe koślawe wierszoklepanie niech nikogo nie wprowadzi w błąd. Kiedyś pisałem wiersze, które przechowywałem z należytą pieczołowitością, ale uległy zniszczeniu.
Im człowiek starszy, tym umysł już niestety nie młodzieńca... i już nigdy nie spłodzi i nie odtworzy wiersza ani myśli z nim związanych w czasie tworzenia.
Na szczęście pozostaje pamięć i takie oddolne wychowanie rodziców, które pozostawia piętno na każdą chwilę życia.
I mimo, że stajemy się z wiekiem coraz bardziej mądrzejsi i dojrzalsi to owe prawdy przekazywane nam przez najbliższych zawsze pozostają najważniejszymi, stanowią nasz kościec etyczno-moralno-polityczny wyznaczający nasze trwanie na tym ziemskim padole...
--------------------------------
Gwiazdka świeci zawsze, ale nie zawsze purpurą dalekiej natury. Nasze marzenia są właśnie owym dalekim tchnieniem tego, czego chcielibyśmy doświadczać każdego dnia. To, czego pragniemy wyznacza nasze życie, jego jakość trwania. Nasze oczekiwania wobec naszych pragnień determinują nasze postępowanie. Oby zawsze te nasze marzenia były zgodne z naturalnym rozwojem nas samych i losem naszych kochanych najbliższych. Oby były zgodne z nauczaniem naszego Pana Jezusa Chrystusa...
---------------------------------
Płacz dziecka i jednocześnie jego uśmiech... to chyba najbardziej wzruszające chwile nas - dorosłych. Pozostają one w pamięci i pozwalają na traktowanie naszych pociech jako niemalże niemowlaki, które zawsze wymagają opieki niezależnie od wieku. To tak jak nasze Boże dziecię, które kwili każdego roku przypominając nam jak wielką miłość dał nam Bóg dając nam swojego syna..
-----------------------------
Przez wieki ludzkość obchodzi święto Narodzenia Pańskiego. To jedno z najważniejszych świąt chrześcijańskich. Syn Boży zstąpił bowiem swoim narodzeniem na ziemię pod człowieczą postacią, aby zbawić świat i poprowadzić ludzkość do Królestwa Bożego. Jezus Chrystus stał się więc dla ludzi synonimem dobra i łaski bożej. W nim to i dla niego każdego dnia warto ponosić największe ofiary...
------------------------------------
Bóg jest miłością. Kocha każdego z nas i czeka na każdego z nas, nawet największego grzesznika. Człowiek jest istotą ułomną, ale zawsze może wrócić do Boga i jego Syna. Nawrócenie jest czymś, co Bóg ceni choć jest to najbardziej wyboista i trudna droga do zbawienia. Mimo tego nawracajmy się każdego dnia, niwelując swoje ułomności i zwracając się do Boga. On zawsze na nas czeka i zawsze nas przyjmie do swojego serca.
-----------------------------------
Może choć w niewielkim stopniu przekazałem swoje młodzieńcze myśli... wierszem i jego wymową klepane...
Pozdrawiam wszystkich, z bożonarodzeniowymi życzeniami... Niech prowadzi nas Jezus Chrystus w naszej życiowej drodze ku Królestwu Bożemu. Niech Jezus da nam łaskę oddzielania dobra od zła, aby nasze życie płynęło w radości i spokoju ducha. I szukajmy tego spokoju w Jezusie Chrystusie, zawierzajmy mu się codziennie...
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
niedziela, 22 grudnia 2019
Reforma sądownictwa. O co tu chodzi?
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że obecnie rządzący są w stanie pewnego rodzaju zadyszki, co chyba jest naturalne po 4 latach rządzenia w tak nieprzychylnych dla nich warunkach. Opozycja uruchomiła wszystkich: z wewnątrz i z zewnątrz, aby obalić rządy prawicy, ale to im się nie udało i wielkie dzięki Najwyższemu, że to się nie stało... bo kto miałby dziś rządzić Polską? KO (PO)? To żart oczywiście, ale taką mieliśmy alternatywę.
Tym niemniej nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego PiS (ZP) przed wyborami prezydenckimi rozpoczął reformę sądów. Ma na to przecież aż cztery lata a bez sprzyjającego Prezydenta RP z tej reformy nic nie pozostanie.
Oczywiście na dzisiaj prezydent A. Duda ma największe poparcie wśród wyborców i raczej nie winniśmy spodziewać się jego przegranej, ale największym błędem byłoby teraz lekceważenie wrogów, bowiem zintegrowana cała opozycja stanowi - jakkolwiek byśmy się zżymali - poważne zagrożenie w wyborach prezydenckich.
Gra więc toczy się dziś o dużą stawkę, w której albo wygrają zdrajcy albo my. Ich wygrana byłaby początkiem końca naszej - choć jeszcze ułomnej - wolności. Nie możemy sobie pozwolić na kolejną po senacie przegraną w wyborach prezydenckich, wobec czego kampania wyborcza winna być krótka i merytoryczna, przy czym dziś nie można dawać za darmo kul do pistoletów targowiczan.
Totalna opozycja chciałaby rozlewu krwi wśród tych, co niby bronią niezawisłości sądów, ale nikt z nich nie potrafi powiedzieć o co tak naprawdę walczy. Przecież nowe regulacje są niemalże kopią tychże występującą w wielu państwach UE, wobec których nie są przedsięwzięte żadne kroki i to zarówno przez wewnętrzną opozycję danych rządów, jak i przez KE UE. Nawet obecne propozycje rządu ZP (PiS) są łagodniejsze niż np. prawo obowiązujące w Niemczech, a ten kraj chyba jest najbardziej opiniotwórczy w UE a ja zawsze używam stwierdzenia: zniemczonej UE.
Zważywszy jednak jak totalna opozycja reagowała na poprzednią reformę sądów w Polsce, to uważam, że obecne projekty ZP (PiS) są przedwczesne, bo uruchamiają możliwość "odbicia się" totalnej opozycji i mogą zdominować kampanię prezydencką a to jest zupełnie PiS-owi niepotrzebne. Czyżby nie mogli poczekać - zdając sobie sprawę z konsekwencji - jeszcze kilku miesięcy? Mogli, ale "mleko się rozlało" i będzie wielki kwik totalsów i lewackich europejczyków oskarżających nas o łamanie w Polsce praworządności.
Zrozumiałbym wszystko, gdyby stanowisko obecnie rządzących w sprawie sądów było poprzedzone wcześniejszą polityką międzynarodową wyjaśniającą co tak naprawdę dzieje się w Polsce. Takich działań nie ma i nie było a za to obwiniam MSZ. Kiedyś pisałem, że minister W. Waszczykowski był złym ministrem MSZ, ale nawet on był lepszym niż obecnie władający tym ministerstwem J. Czaputowicz.
Oczywiście, że "ulica" nie pomoże totalsom, bo Polacy doskonale wiedzą jak działają sądy w Polsce i nikt zdroworozsądkowy nie wyjdzie na ulicę demonstrować swoje dla nich poparcie, nawet gdyby rozrabiacze zaczęli używać jeszcze gorszych inwektyw niż te, jakie zaserwował nam W. Frasyniuk artykułując swoje prymitywne przesłanie: "jebać PiS". Ale zagranica wsparta polskimi targowiczanami może nam napsuć krwi i teraz ta walka jest nam zupełnie niepotrzebna.
Reforma sądownictwa w Polsce jest niezbędna, co wiedzą wszyscy, ale PiS miał cztery lata by to "coś" zreformować i nie dokończył dzieła. Szkoda, ale takie były realia i nic pozytywnego nie dało to, że prezydent A. Duda zawetował ustawy, bo środowisko sędziów uznało to za słabość obozu "dobrej zmiany" a teraz już szaleją w "himalajach hipokryzji" (cytując klasyka). Inną sprawą jest to, że tak jak dzisiaj tę reformę PiS w poprzedniej kadencji winien przeprowadzić przez pierwsze trzy miesiące rządzenia, bowiem był to okres szoku opozycji po przegranych wyborach i można to było wykorzystać...
Powtórzę więc. Gra toczy się dziś o dużą stawkę a tą stawką ze strony totalsów jest wygrana ich przedstawiciela w wyborach prezydenckich a wtedy PiS-owi byłoby bardzo trudno przeprowadzać reformy naszego państwa. Mało tego! Uważam, że wtedy rządzenie byłoby tylko jego atrapą i być może konieczne byłyby przedterminowe wybory parlamentarne i o to też strategicznie chodzi zdrajcom z opozycji.
A reforma sądów? Dla opozycji to tylko środek do odzyskania przez nich konfitur z rządzenia naszą Polską i dlatego też będą robili wszystko, by rozchwiać emocje społeczne ludzi na ulicach. Na razie nie ma odzewu do obrony przez Plaków obecnego stanu rzeczy w sądownictwie, ale sądzę, że wymyślą coś jeszcze a wtedy mogą faktycznie zmienić bieg naszej historii. Wierzę, że tak się nie stanie. Oby!
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Tym niemniej nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego PiS (ZP) przed wyborami prezydenckimi rozpoczął reformę sądów. Ma na to przecież aż cztery lata a bez sprzyjającego Prezydenta RP z tej reformy nic nie pozostanie.
Oczywiście na dzisiaj prezydent A. Duda ma największe poparcie wśród wyborców i raczej nie winniśmy spodziewać się jego przegranej, ale największym błędem byłoby teraz lekceważenie wrogów, bowiem zintegrowana cała opozycja stanowi - jakkolwiek byśmy się zżymali - poważne zagrożenie w wyborach prezydenckich.
Gra więc toczy się dziś o dużą stawkę, w której albo wygrają zdrajcy albo my. Ich wygrana byłaby początkiem końca naszej - choć jeszcze ułomnej - wolności. Nie możemy sobie pozwolić na kolejną po senacie przegraną w wyborach prezydenckich, wobec czego kampania wyborcza winna być krótka i merytoryczna, przy czym dziś nie można dawać za darmo kul do pistoletów targowiczan.
Totalna opozycja chciałaby rozlewu krwi wśród tych, co niby bronią niezawisłości sądów, ale nikt z nich nie potrafi powiedzieć o co tak naprawdę walczy. Przecież nowe regulacje są niemalże kopią tychże występującą w wielu państwach UE, wobec których nie są przedsięwzięte żadne kroki i to zarówno przez wewnętrzną opozycję danych rządów, jak i przez KE UE. Nawet obecne propozycje rządu ZP (PiS) są łagodniejsze niż np. prawo obowiązujące w Niemczech, a ten kraj chyba jest najbardziej opiniotwórczy w UE a ja zawsze używam stwierdzenia: zniemczonej UE.
Zważywszy jednak jak totalna opozycja reagowała na poprzednią reformę sądów w Polsce, to uważam, że obecne projekty ZP (PiS) są przedwczesne, bo uruchamiają możliwość "odbicia się" totalnej opozycji i mogą zdominować kampanię prezydencką a to jest zupełnie PiS-owi niepotrzebne. Czyżby nie mogli poczekać - zdając sobie sprawę z konsekwencji - jeszcze kilku miesięcy? Mogli, ale "mleko się rozlało" i będzie wielki kwik totalsów i lewackich europejczyków oskarżających nas o łamanie w Polsce praworządności.
Zrozumiałbym wszystko, gdyby stanowisko obecnie rządzących w sprawie sądów było poprzedzone wcześniejszą polityką międzynarodową wyjaśniającą co tak naprawdę dzieje się w Polsce. Takich działań nie ma i nie było a za to obwiniam MSZ. Kiedyś pisałem, że minister W. Waszczykowski był złym ministrem MSZ, ale nawet on był lepszym niż obecnie władający tym ministerstwem J. Czaputowicz.
Oczywiście, że "ulica" nie pomoże totalsom, bo Polacy doskonale wiedzą jak działają sądy w Polsce i nikt zdroworozsądkowy nie wyjdzie na ulicę demonstrować swoje dla nich poparcie, nawet gdyby rozrabiacze zaczęli używać jeszcze gorszych inwektyw niż te, jakie zaserwował nam W. Frasyniuk artykułując swoje prymitywne przesłanie: "jebać PiS". Ale zagranica wsparta polskimi targowiczanami może nam napsuć krwi i teraz ta walka jest nam zupełnie niepotrzebna.
Reforma sądownictwa w Polsce jest niezbędna, co wiedzą wszyscy, ale PiS miał cztery lata by to "coś" zreformować i nie dokończył dzieła. Szkoda, ale takie były realia i nic pozytywnego nie dało to, że prezydent A. Duda zawetował ustawy, bo środowisko sędziów uznało to za słabość obozu "dobrej zmiany" a teraz już szaleją w "himalajach hipokryzji" (cytując klasyka). Inną sprawą jest to, że tak jak dzisiaj tę reformę PiS w poprzedniej kadencji winien przeprowadzić przez pierwsze trzy miesiące rządzenia, bowiem był to okres szoku opozycji po przegranych wyborach i można to było wykorzystać...
Powtórzę więc. Gra toczy się dziś o dużą stawkę a tą stawką ze strony totalsów jest wygrana ich przedstawiciela w wyborach prezydenckich a wtedy PiS-owi byłoby bardzo trudno przeprowadzać reformy naszego państwa. Mało tego! Uważam, że wtedy rządzenie byłoby tylko jego atrapą i być może konieczne byłyby przedterminowe wybory parlamentarne i o to też strategicznie chodzi zdrajcom z opozycji.
A reforma sądów? Dla opozycji to tylko środek do odzyskania przez nich konfitur z rządzenia naszą Polską i dlatego też będą robili wszystko, by rozchwiać emocje społeczne ludzi na ulicach. Na razie nie ma odzewu do obrony przez Plaków obecnego stanu rzeczy w sądownictwie, ale sądzę, że wymyślą coś jeszcze a wtedy mogą faktycznie zmienić bieg naszej historii. Wierzę, że tak się nie stanie. Oby!
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
piątek, 20 grudnia 2019
Polecam - O masowej zdradzie i dywersji Żydów wobec odradzającego się Państwa Polskiego...
Źródło całego tekstu, do którego się odnoszę i go polecam: https://wprawo.pl/2019/11/09/polska-w-cieniu-zydostwa-o-masowej-zdradzie-i-dywersji-wobec-odradzajacego-sie-panstwa-polskiego-czyli-skrywana-prawda-na-stulecie-odzyskania-niepodleglosci/
Moi czytelnicy zapewne wiedzą, że co jakiś czas piszę o stosunkach żydowsko-polskich. Staram się być w nich obiektywny i opierać się na różnych źródłach: zarówno żydowskich jak i polskich. Nasze wzajemne relacje są skomplikowane i obarczone wszelkiego rodzaju niedopowiedzeniami. Niektórzy Żydzi mają swoją historię i niektórzy Polacy swoją. Ważne jest poznanie argumentacji każdej strony z osobna i to bez jakiejś fałszywej autocenzury. Liczą się bowiem fakty historyczne a nie ich interpretacja lub zafałszowywanie.
Można przecież dyskutować merytorycznie i przedstawiać swoje argumenty a wtedy polemika staje się twórcza i być może zakopująca nasze wzajemne animozje. No chyba, że adwersarze nie mają żadnych kontrargumentów ani nic w swojej obronie. Prawda może boleć, ale od prawdy nie uciekniemy, nawet wtedy, gdy niektóre środowiska próbują o niej zapomnieć. Bowiem tylko na prawdzie można budować wzajemne relacje.
Nie może być zatem represjonowania publicystów, którzy reprezentują którąś ze stron tegoż w sumie wyimaginowanego konfliktu. A może ten konflikt faktycznie istnieje i nie jest wyimaginowany? Jeżeli tak, to tym bardziej potrzebujemy rozmowy i wymiany zdań. W cywilizowanym świecie tak rozwiązuje się wzajemne problemy... w cywilizowanym świecie...
Dlatego też nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego polska ABW zatrzymała (na krótki czas) Pana Jacka Międlara za publikację, która może być przyczynkiem do wzajemnej dyskusji Polaków z Żydami. To po prostu jest pogwałceniem praw obywateli a dziennikarzy szczególnie. Tym bardziej, że był to tekst odredakcyjny i mniemam, że po prostu został opublikowany na łamach portalu wprawo.pl jako tekst wnoszący "źdźbło trawy do trawnika politpoprawności" i miał skłaniać do dyskusji... a zamiast dyskusji było zatrzymanie przez ABW redaktora naczelnego portalu.
Z tegoż powodu postanowiłem wskazać ten tekst zwracając uwagę, że jest złożony w 95% z cytatów innych autorów, którzy przez żadne służby wolnej Polski nigdy nie zostali potraktowani w ten sposób od 1918 roku, choć jednak i są wyjątki, szczególnie po 1989 roku, gdzie grasuje nadal lub grasował "nieszczęśliwy wypadek" lub "seryjny samobójca".
Dziwne? to poczytajcie. Tekst jest długi, ale warty przeczytania. I jeszcze raz podkreślę, że środowiska żydowskie mogą spokojnie i merytorycznie odnieść się do tekstu, nawet podważając go w każdym akapicie i wcale nie jest potrzebna interwencja służb specjalnych. Na tym polega dyskusja i nawet bym się cieszył, gdyby środowiska żydowskie chociaż w części podważyły treść tegoż tekstu a nie posiłkowały się służbami specjalnym Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.
Z góry też pragnę poinformować, że nie ze wszystkimi cytatami się zgadzam, tym bardziej, że powstały one jeszcze przed II WŚ. Ale warto je poznać, bo to jest historia i myślenie naszych wcześniejszych pokoleń. Warto je poznać i zrozumieć, aby rozumieć naszą historię. A historię należy rozpatrywać w kontekście czasów, kiedy historyczne wydarzenia miały faktycznie miejsce. Niemniej też w swoim czasie (niedługim) opublikuję tekst lekko polemiczny.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Moi czytelnicy zapewne wiedzą, że co jakiś czas piszę o stosunkach żydowsko-polskich. Staram się być w nich obiektywny i opierać się na różnych źródłach: zarówno żydowskich jak i polskich. Nasze wzajemne relacje są skomplikowane i obarczone wszelkiego rodzaju niedopowiedzeniami. Niektórzy Żydzi mają swoją historię i niektórzy Polacy swoją. Ważne jest poznanie argumentacji każdej strony z osobna i to bez jakiejś fałszywej autocenzury. Liczą się bowiem fakty historyczne a nie ich interpretacja lub zafałszowywanie.
Można przecież dyskutować merytorycznie i przedstawiać swoje argumenty a wtedy polemika staje się twórcza i być może zakopująca nasze wzajemne animozje. No chyba, że adwersarze nie mają żadnych kontrargumentów ani nic w swojej obronie. Prawda może boleć, ale od prawdy nie uciekniemy, nawet wtedy, gdy niektóre środowiska próbują o niej zapomnieć. Bowiem tylko na prawdzie można budować wzajemne relacje.
Nie może być zatem represjonowania publicystów, którzy reprezentują którąś ze stron tegoż w sumie wyimaginowanego konfliktu. A może ten konflikt faktycznie istnieje i nie jest wyimaginowany? Jeżeli tak, to tym bardziej potrzebujemy rozmowy i wymiany zdań. W cywilizowanym świecie tak rozwiązuje się wzajemne problemy... w cywilizowanym świecie...
Dlatego też nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego polska ABW zatrzymała (na krótki czas) Pana Jacka Międlara za publikację, która może być przyczynkiem do wzajemnej dyskusji Polaków z Żydami. To po prostu jest pogwałceniem praw obywateli a dziennikarzy szczególnie. Tym bardziej, że był to tekst odredakcyjny i mniemam, że po prostu został opublikowany na łamach portalu wprawo.pl jako tekst wnoszący "źdźbło trawy do trawnika politpoprawności" i miał skłaniać do dyskusji... a zamiast dyskusji było zatrzymanie przez ABW redaktora naczelnego portalu.
Z tegoż powodu postanowiłem wskazać ten tekst zwracając uwagę, że jest złożony w 95% z cytatów innych autorów, którzy przez żadne służby wolnej Polski nigdy nie zostali potraktowani w ten sposób od 1918 roku, choć jednak i są wyjątki, szczególnie po 1989 roku, gdzie grasuje nadal lub grasował "nieszczęśliwy wypadek" lub "seryjny samobójca".
Dziwne? to poczytajcie. Tekst jest długi, ale warty przeczytania. I jeszcze raz podkreślę, że środowiska żydowskie mogą spokojnie i merytorycznie odnieść się do tekstu, nawet podważając go w każdym akapicie i wcale nie jest potrzebna interwencja służb specjalnych. Na tym polega dyskusja i nawet bym się cieszył, gdyby środowiska żydowskie chociaż w części podważyły treść tegoż tekstu a nie posiłkowały się służbami specjalnym Najjaśniejszej Rzeczypospolitej.
Z góry też pragnę poinformować, że nie ze wszystkimi cytatami się zgadzam, tym bardziej, że powstały one jeszcze przed II WŚ. Ale warto je poznać, bo to jest historia i myślenie naszych wcześniejszych pokoleń. Warto je poznać i zrozumieć, aby rozumieć naszą historię. A historię należy rozpatrywać w kontekście czasów, kiedy historyczne wydarzenia miały faktycznie miejsce. Niemniej też w swoim czasie (niedługim) opublikuję tekst lekko polemiczny.
Dokonywanie współczesnych ocen wydarzeń przeszłych na podstawie zdarzeń i ich skutków późniejszych od ocenianych przy jednoczesnym braku wskazywania konkretnych odniesień do sytuacji i warunków danego okresu historycznego obydwu faktów jest przejawem najbardziej haniebnie szpetnie manipulacyjnego barbarzyństwa metodologicznego nauk (badań) historycznych i wyrazem ogromnego prymitywizmu oraz wtórnego infantylizmu intelektualnego bądź też zamierzonego cynizmu, egocentroizmu, obłudy i hipokryzji intelektualnej autora lub autorów dokonujących takiego wnioskowania ocennego.
Właśnie chyba takiego zaś typu i zawsze jednoznacznie niemal identycznych i podobnych do siebie ocen oraz opinii dokonuje się dziś na świecie chyba tylko w przypadku jednego typu zachowań i wydarzeń, a mianowicie dotyczących wszystkiego, co współcześnie można nazwać działaniami lub wydarzeniami tzw. "podmiotowo antyżydowskimi". Zauważmy, że cokolwiek i gdziekolwiek antyżydowskiego zdarzyło się realnie lub też chyba częściej tylko mitycznie przed okresem tragedii tzw. Holocaustu to automatycznie oceniane jest negatywnie i jednocześnie - w sposób nawet tylko pośredni lub też podświadomy - porównawczo wiąże się to zjawisko z samą istotą tragedii tzw. Holocaustu i jej późniejszych skutków, oczywiście przy braku jakichkolwiek odniesień do uwarunkowań społeczno-politycznych konkretnego okresu każdego z tych zdarzeń. Rodzi to olbrzymie pole do manipulacji i np. egzekwowania wyrażania określonych emocji lub zadośćuczynienia za nawet mityczne krzywdy.
Zjawiskiem skutkowo identycznym są oczywiście próby dokonywania ocen lub wydawania opinii w stosunku do przeszłych wydarzeń historycznych w sposób wybiórczy pomijając kontekst historyczny wydarzenia oraz uwarunkowania współczesności. Przecież akt wyzywania Żyda dziś nie ma już nic wspólnego ze skalą i skutkami oraz przyczynami wyzywania tegoż Żyda w czasie eksterminacji wojennej. Dziś jest to zupełnie coś innego i nie można oceniać dzisiejszego występku poprzez pryzmat wydarzeń historycznych okresu innego, w tym wypadku okresu eksterminacji Żydów (w dużej mierze chyba biedniejszej aszkenazyjskiej i być może chazarskiej części Żydów). Tym bardziej, że dzisiaj Żydzi dzięki niestety swemu specyficznemu "przedsiębiorstwu" znaleźli się na "kryształowym piedestale nienaruszalności hierarchicznej ich pozycji" wśród wszystkich narodów świata i sami stają się często dziś prześladowcami za realną lub ewentualną i wyimaginowaną współczesną antyżydowskość...
Mam nadzieję, że do mnie o 6 rano nie zawita ABW w ilości kilkunastu funkcjonariuszy.... Naprawdę mają inne ważne zadania niż proponowanie przeze mnie tekstu publikacji, która dla wielu jest być może kontrowersyjna, ale warta uwagi polemicznych tekstów. I jeszcze jedno. Być może mi się uda przed 6 rano: opublikuję ten kontrowersyjny tekst w całości.
Zjawiskiem skutkowo identycznym są oczywiście próby dokonywania ocen lub wydawania opinii w stosunku do przeszłych wydarzeń historycznych w sposób wybiórczy pomijając kontekst historyczny wydarzenia oraz uwarunkowania współczesności. Przecież akt wyzywania Żyda dziś nie ma już nic wspólnego ze skalą i skutkami oraz przyczynami wyzywania tegoż Żyda w czasie eksterminacji wojennej. Dziś jest to zupełnie coś innego i nie można oceniać dzisiejszego występku poprzez pryzmat wydarzeń historycznych okresu innego, w tym wypadku okresu eksterminacji Żydów (w dużej mierze chyba biedniejszej aszkenazyjskiej i być może chazarskiej części Żydów). Tym bardziej, że dzisiaj Żydzi dzięki niestety swemu specyficznemu "przedsiębiorstwu" znaleźli się na "kryształowym piedestale nienaruszalności hierarchicznej ich pozycji" wśród wszystkich narodów świata i sami stają się często dziś prześladowcami za realną lub ewentualną i wyimaginowaną współczesną antyżydowskość...
Mam nadzieję, że do mnie o 6 rano nie zawita ABW w ilości kilkunastu funkcjonariuszy.... Naprawdę mają inne ważne zadania niż proponowanie przeze mnie tekstu publikacji, która dla wielu jest być może kontrowersyjna, ale warta uwagi polemicznych tekstów. I jeszcze jedno. Być może mi się uda przed 6 rano: opublikuję ten kontrowersyjny tekst w całości.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
niedziela, 15 grudnia 2019
Pani prof. M. Środo! A co z florą? I co będziemy jedli?
Niedawno Szanowna Pani prof. Magdalena Środa raczyła zagaworzyć, iż chciałaby aby zwierzęta miały obywatelstwo i prawa obywatelskie. Zasugerowała też, aby istniała pewna gradacja tegoż obywatelstwa: zwierzęta udomowiane miałyby prawa określonego państwa, zwierzęta liminalne (szkodniki takie jak szczur, karaluch, prusak i inne tego typu) miałyby status uchodźców a dzikie zwierzęta status obywateli państw suwerennych (obcych? dop.kj)...
Naprawdę takie stwierdzenia wybrzmiały w jej ustach i nie wiem za bardzo czy mam się śmiać czy płakać nad tym, co ta Pani profesor (sic!) ma zamiast naukowego mózgu.
Ale idąc jej tropem rozumowania to prawa obywatelskie państw demokratycznych zakazują zabijania/mordowania innych... tak więc jako ludzie mielibyśmy zakaz zabijania współobywateli jakimi są zwierzęta a tym samym winniśmy wszyscy przejść na wegetarianizm a nawet weganizm w czystej postaci.
No dobrze, ale czy zwierzęta drapieżne byłyby karane za zabijanie innych zwierząt stanowiących podstawę ich wyżywienia? Przecież w takim przypadku należałoby sądzić zabójców. A w jaki sposób? Ciekawe jak na takie pytanie odpowiedziałaby Szanowna Pani profesor.
Idźmy dalej: jeżeli np. zabiłby ktoś karalucha to odpowiadałby przed sądem za zabójstwo obywatela jakim byłby karaluch? A jak zabiłby muchę, to też? Czy winniśmy sprowadzać do Polski uchodźców w postaci szczurów, karaluchów, itp.?
A co z prawami obywatelskimi w postaci demokratycznych wyborów? Jak zwierzęta by głosowały, no jak?: szczekając jak psy, miaucząc jak koty a może milczeć jak ryby?
A jak miałyby wyglądać relacje obywateli ludzkich z obywatelami zwierzęcymi, którzy tak naprawdę mają te same prawa obywatelskie? A może i małżeństwa ze zwierzętami? Kto wie... wszak zoofilia niektórym dewiantom seksualnym nie jest obca.
No dobrze. Najprawdopodobniej podstawą takiego rozumowania jest to, że przecież zwierzęta tak jak ludzie po prostu żyją obok nas i winni być tak samo traktowani jak my też żyjący i nie wolno ich zabijać, bo wszak są (będą) obywatelami i nie ważne czy danego kraju czy innego czy też stanowią rzesze uchodźców (karaluchów, szczurów i innych).
W takim rozumowaniu dochodzimy do kompletnego absurdu, lewackiego absurdu a najgorsze jest to, że i na świecie istnieją osoby nie tylko z tytułami naukowymi, którzy sądzą podobnie jak Szanowna Pani profesor, która się także na nich powołuje. W tym konkretnym przypadku powoływała się na książkę Willa Kymlicki pt. „Zoopolis” i stwierdziła z całkowitą powagą, że jest „świetna” i „bardzo dobrze uzasadniona”.
Co będzie dalej? Czy przyjdzie nam też nadawać obywatelstwo roślinom, drzewom i całej florze? Czy uznane zostaną też za obywateli, skoro żyją przecież? Wszak nawet w niektórych pokręconych filmach już pokazuje się np. miłość do drzew...
A wtedy zabijanie roślin jako współobywateli też będzie zakazane? Co by się stało z rolnictwem zarówno pod względem fauny jak i flory? I co wtedy mielibyśmy jeść?
Czy syntetyczne tabletki jak w filmie "Seksmisja"?
Można by tak dalej "pastwić" się nad kuriozalnymi dywagacjami i deklaracjami Szanownej Pani profesor jak widać to na poniższym filmiku:
Można by gdyby nie fakt, iż wkomponowują się one w rzeczywisty kierunek marksowskiej rewolucji kulturowej i są jej częścią. Częścią całkowitego przemodelowania naszego życia. Są niemal antropomorfizacją i już personifikacją zwierząt, które w przyszłości mogłyby wybierać swoich ludzkich przedstawicieli do świata ludzkiego, ludzkiej polityki, itp. Stałoby się to dzięki technologiom pozwalającym ludziom na odczuwanie lub też "czytanie", co one myślą i pragną.
Mało tego! Zwierzęta miałyby współdecydować o swoim i także naszym, ludzkim życiu. Podążając dalej w tym kierunku, to w końcu i rośliny decydowałyby o swoim i naszym życiu.
Czy to absurd?
Pokłosie tych poglądów znajduje też swoje miejsce w ruchach eko-terrorystycznych, w tym eko-klimatycznych. Ludzie, którzy są ich częścią w idealny sposób są po prostu wykorzystywani ku zwycięstwa marksowskiej, lewackiej rewolucji kulturowej.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Naprawdę takie stwierdzenia wybrzmiały w jej ustach i nie wiem za bardzo czy mam się śmiać czy płakać nad tym, co ta Pani profesor (sic!) ma zamiast naukowego mózgu.
Ale idąc jej tropem rozumowania to prawa obywatelskie państw demokratycznych zakazują zabijania/mordowania innych... tak więc jako ludzie mielibyśmy zakaz zabijania współobywateli jakimi są zwierzęta a tym samym winniśmy wszyscy przejść na wegetarianizm a nawet weganizm w czystej postaci.
No dobrze, ale czy zwierzęta drapieżne byłyby karane za zabijanie innych zwierząt stanowiących podstawę ich wyżywienia? Przecież w takim przypadku należałoby sądzić zabójców. A w jaki sposób? Ciekawe jak na takie pytanie odpowiedziałaby Szanowna Pani profesor.
Idźmy dalej: jeżeli np. zabiłby ktoś karalucha to odpowiadałby przed sądem za zabójstwo obywatela jakim byłby karaluch? A jak zabiłby muchę, to też? Czy winniśmy sprowadzać do Polski uchodźców w postaci szczurów, karaluchów, itp.?
A co z prawami obywatelskimi w postaci demokratycznych wyborów? Jak zwierzęta by głosowały, no jak?: szczekając jak psy, miaucząc jak koty a może milczeć jak ryby?
A jak miałyby wyglądać relacje obywateli ludzkich z obywatelami zwierzęcymi, którzy tak naprawdę mają te same prawa obywatelskie? A może i małżeństwa ze zwierzętami? Kto wie... wszak zoofilia niektórym dewiantom seksualnym nie jest obca.
No dobrze. Najprawdopodobniej podstawą takiego rozumowania jest to, że przecież zwierzęta tak jak ludzie po prostu żyją obok nas i winni być tak samo traktowani jak my też żyjący i nie wolno ich zabijać, bo wszak są (będą) obywatelami i nie ważne czy danego kraju czy innego czy też stanowią rzesze uchodźców (karaluchów, szczurów i innych).
W takim rozumowaniu dochodzimy do kompletnego absurdu, lewackiego absurdu a najgorsze jest to, że i na świecie istnieją osoby nie tylko z tytułami naukowymi, którzy sądzą podobnie jak Szanowna Pani profesor, która się także na nich powołuje. W tym konkretnym przypadku powoływała się na książkę Willa Kymlicki pt. „Zoopolis” i stwierdziła z całkowitą powagą, że jest „świetna” i „bardzo dobrze uzasadniona”.
Co będzie dalej? Czy przyjdzie nam też nadawać obywatelstwo roślinom, drzewom i całej florze? Czy uznane zostaną też za obywateli, skoro żyją przecież? Wszak nawet w niektórych pokręconych filmach już pokazuje się np. miłość do drzew...
A wtedy zabijanie roślin jako współobywateli też będzie zakazane? Co by się stało z rolnictwem zarówno pod względem fauny jak i flory? I co wtedy mielibyśmy jeść?
Czy syntetyczne tabletki jak w filmie "Seksmisja"?
Można by tak dalej "pastwić" się nad kuriozalnymi dywagacjami i deklaracjami Szanownej Pani profesor jak widać to na poniższym filmiku:
Można by gdyby nie fakt, iż wkomponowują się one w rzeczywisty kierunek marksowskiej rewolucji kulturowej i są jej częścią. Częścią całkowitego przemodelowania naszego życia. Są niemal antropomorfizacją i już personifikacją zwierząt, które w przyszłości mogłyby wybierać swoich ludzkich przedstawicieli do świata ludzkiego, ludzkiej polityki, itp. Stałoby się to dzięki technologiom pozwalającym ludziom na odczuwanie lub też "czytanie", co one myślą i pragną.
Mało tego! Zwierzęta miałyby współdecydować o swoim i także naszym, ludzkim życiu. Podążając dalej w tym kierunku, to w końcu i rośliny decydowałyby o swoim i naszym życiu.
Czy to absurd?
Pokłosie tych poglądów znajduje też swoje miejsce w ruchach eko-terrorystycznych, w tym eko-klimatycznych. Ludzie, którzy są ich częścią w idealny sposób są po prostu wykorzystywani ku zwycięstwa marksowskiej, lewackiej rewolucji kulturowej.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
piątek, 13 grudnia 2019
13 grudnia roku pamiętnego...
Dziś mija 38 lat od wprowadzenia w Polsce Stanu Wojennego, który utrącił marzenia o wolnej Polsce.
Miał dwojakiego rodzaju cel: zniszczyć ruch I Solidarności i zabić w polskim narodzie nadzieję w dążeniu do prawdziwej suwerenności i niepodległości naszej Ojczyzny a także ochrony jej dotychczasowego kierownictwa i utrzymania jawnej bądź ukrytej „bolkowskiej i wolskiej” kontroli nad związkiem I te cele zostały osiągnięte. Internowano 10 tys. osób, zabito bezpośrednio przeszło 120 osób a ile pośrednio do dziś nie jesteśmy w stanie policzyć, zmuszono w latach 1981-1983 do emigracji przeszło milion najbardziej patriotycznych Polaków, którzy mogli budować od nowa naszą Ojczyznę... jakże ich zabrakło w 1988 czy 1989 roku... No i udało się utrzymać Bolka u władz Solidarności wraz z tzw. konstruktywną, różową opozycją i jednocześnie eliminując z kierownictwa związku jednostki naprawdę patriotyczne.
Takie rocznice skłaniają do refleksji, tym bardziej, iż dzisiaj - podobnie jak przez niemal 30 lat - próbuje się w dalszym ciągu wybielać i zmieniać historię. Ze zdrajców, sowieckich agentów i morderców pogrobowcy PRL oraz III RP starają się zrobić ludzi honoru a z ludzi walczących wówczas i dziś o Polskę oraz prawdę niemal ówczesnych oprawców. Jest tak tylko z jednego powodu: III RP po 1989 roku była kontynuacją PRL a jej elity stanowili postkomuniści oraz ludzie będący ich zwolennikami, agentami, antypolakami i nie-Polakami a także szumowinami, które za komfort finansowy byli w stanie zrobić wszystko, ze zdradą włącznie. Brak lustracji i dekomunizacji był i jest największą zbrodnią dzisiejszych, opozycyjnych teraz elit PRL-bis i za to winniśmy ich rozliczyć. Już nie mówię o zdradzie i antypolskim Okrągłym Stole i Magdalence.
Najbardziej dziwne i oburzające jest to, że do dzisiaj ci ciemiężyciele Polaków wyprowadzający czołgi na ulice i zmuszający do opuszczenia kraju przez polskich patriotów, ci mordercy... unikają odpowiedzialności więziennej lub skazania za zdradę Polski a dodatkowo wielu z nich przez te niemal 30 lat było gloryfikowanych, choćby poprzez zbyt wysokie świadczenia społeczne i nazywanie ich ludźmi "honoru". Ich miejsce, czyli np. W. Jaruzelskiego czy Cz. Kiszczaka oraz dodatkowo miejsce zdrajców z tzw. "konstruktywnej opozycji" spod znaku Bolka, Michnika, Geremka, Mazowieckiego, Balcerowicza i wielu innych jest na śmietniku polskiej historii i za naszego życia powinni odpowiedzieć za zdradę Ojczyzny, zdradę Polski. Niestety tak się nie stało i chyba się nie stanie. Powoli odchodzą na wieczny spoczynek w poczuciu bezkarności. Dobrze, że chociaż obecne władze zmniejszyły im świadczenia emerytalne, ale to zbyt mało niestety.
Mnie Stan Wojenny zastał, gdy miałem niespełna 14 lat i całe życie przed sobą..., ale dzięki rodzinie byłem już uświadomionym patriotycznie młodym Polakiem. Podjąłem wtedy walkę tak jak umiałem. Pisałem przepełnione uniesieniem i polskością wiersze, chodziłem na comiesięczne demonstracje, które kończyłem z gazowymi łzami w oczach, czytałem prasę i literaturę patriotyczno-historyczną wydawaną w drugim obiegu, uczestniczyłem w mszach świętych w intencji Ojczyzny, po których ZOMO-wcy wyskakiwali z jakichś pomieszczeniem i pałowali jak popadło, odśpiewałem w szkole podstawowej Rotę na lekcji języka rosyjskiego... przez co o mój ojciec miał wiele kłopotów, wybiłem z kolegami szybę w komendzie miejskiej MO, nosiłem "oporniki" w swetrze, kolportowałem ulotki drukowane przez moich starszych kolegów i... wierzyłem w Lecha Wałęsę...
Później, po śmierci bł. Jerzego Popiełuszki nadzieja na zwycięstwo Solidarności umarła. Byłem na jego wspaniałym pogrzebie w Warszawie, ale tak naprawdę pozostało mi tylko zdobywanie wykształcenia i wielogodzinne domowe oraz towarzyskie dyskusje. Ale nie był to czas nadziei a raczej czas poczucia, że została zmiażdżona polskość, czas smutku i marazmu...
W Stanie Wojennym coś umarło, umarła nadzieja na wolność czego skutki odczuwamy do dzisiaj...
Najgorsze - powtórzę - jest to, że ci wszyscy koncesjonowani opozycjoniści z Wałęsą, Geremkiem, Kuroniem, Michnikiem i innymi okazali się zdrajcami naszej walki o wolność Ojczyzny. Zdradzili nas przy OS i w Magdalence czego też skutki odczuwamy do dzisiaj...
Pamiętam początek strajków w 1980 roku i powstanie Solidarności. Wróciłem wtedy z kolonii (jako niemal 13 latek) i zobaczyłem radość w oczach mojego śp. Ojca (zresztą ideowego wtedy socjalisty). Cieszył się, że wreszcie nastąpi wolność i zwiększenie demokratycznych swobód, ale oczywiście w ramach tamtego ustroju. Nie pamiętam już czy "złożył" wtedy legitymację partyjną, czy też czekał na wewnętrzne reformy PZPR, ale od tego czasu – słuchając Radia Wolna Europa i Głosu Ameryki – codziennie prowadziliśmy kilkugodzinne dyskusje: ja (mając kontakt poprzez ciocię z zarządem jednego z Regionów Solidarności i czytając prasę podziemną) z pozycji chyba "radykała" opowiadającego się za koniecznością porzucenia idei komunistycznych w całości, ojciec zaś był zwolennikiem reform i wierzył w "błędy i wypaczenia"...
Pamiętam - o czym wspomniałem - Stan Wojenny, który całkowicie już pozbawił mojego ojca złudzeń, co do rzeczywistości i uznał, że tylko najgorsze "szuje" i karykatury emocjonalne oraz pospolici tchórze i kryminaliści walczą z własnym narodem. Byłem wtedy dumny, że ojciec przyznał mi - w sumie "gówniarzowi" - rację...
Pamiętam jak w siódmej klasie szkoły podstawowej, w najmroczniejszych czasach wprowadzonego przez agenta sowieckiego Wolskiego Stanu Wojennego zaintonowałem na lekcji języka rosyjskiego Rotę... Cała klasa wstała i zaczęliśmy śpiewać zainspirowani pewnie bohaterem "Syzyfowych prac" S. Żeromskiego...
Pamiętam kiedyś jak w Stanie Wojennym jako kilkunastolatek byłem dumny, że z grupą przyjaciół wybiliśmy szybę w Komisariacie Oprawców zwanych milicjantami a w czasie pochodów pierwszomajowych nosiliśmy oporniki wpięte w koszulki...
Pamiętam comiesięczne pochody każdego 13-tego grudnia i szalonych ZOMO-wców biegających (w cywilu i w opakowaniu państwowego terrorysty) za nami z pałami na wierzchu... Jakże wtedy oni byli wściekli, gdy nawet nas pałując patrzyliśmy im drwiąco prosto w oczy... jakże też byli wściekli oprawcy i nieludzcy komunistyczni barbarzyńcy w świńskich (od: Folwarku Zwierzęcego G. Orwella) przestępczych komisariatach (ups... komisariaty były w II RP, za Komuny wtedy były to raczej chlewy) milicyjnych... przesłuchiwali, straszyli, ślinili się i chuchali przetrawionym alkoholem pieniąc się ze złości... a my im o prawach człowieka, o parszywym Stalinie i takimże Hitlerze, do których są podobni... i znów patrząc im drwiąco w oczy z politowaniem i lekkim pobłażliwym uśmiechem... Jakże wtedy można było być dumnym z wewnętrznego człowieczeństwa patrząc na tchórzy, którym została już tylko siła, pała, gaz łzawiący, armatki wodne, brutalność i świńskie zezwierzęcenie (przepraszam nawet dziś prawdziwe zwierzęce świnie... oni nie byli godni miana świni... raczej Karaluchów i Prusaków, których niszczy się prusakolepami i innymi owadobójczymi środkami... ciekawe skojarzenie... Pruski Prusak).
Pamiętam moment, gdy nakryto nas na kolportażu i drukowaniu... kajdanki, pałowanie, podrzucanie dowodów, prowokowanie, udowadnianie, że "prowadzimy działalność antypaństwową", "znieważamy organy państwowe", "jesteśmy groźnymi bandytami", itd... Jakże wtedy byliśmy już "twardzi"... Mieliśmy trzy lokale (dziś chyba trzy komputery lub kopie dysków w innych miejscach), gazetki rozprowadzaliśmy ukrywając matryce po każdych kilkuset sztukach (dziś chyba powiedzielibyśmy: kopiując na pendriwach zawartość twardych dysków i alokując je w rożnych miejscach), dla niepoznaki w szafach mieliśmy książki i gazetki komunistyczne (dziś chyba należałoby na twardzielach gromadzić też teksty-peany na cześć zarządczych myśliwych i matołów), mieliśmy ukształtowaną "sieć" znajomych, którzy w razie "kotła" mieli informować nawet ludzi dobrej woli za granicą (dziś powiedzielibyśmy zapewne... mieli informować wszelkie organizacje na całym świecie zajmujące się ochroną praw człowieka i przestrzeganiem zasad demokracji), robiliśmy zdjęcia oprawcom (dziś można nawet i filmować telefonem komórkowym ich twarze oraz nagrywać nawet z innego mieszkania i przekazywać w świat...).
Byłem w tej całej hierarchii opozycyjnego środowiska chyba najmłodszym, więc za dużo nie miałem do powiedzenia i wykonywałem polecenia starszych kolegów, ale te wszystkie opowiedziane rzeczy doskonale pamiętam i chyba to one mnie ukształtowały i też sprawiły, że do dziś jestem gorącym polskim patriotą. .
Więcej o Stanie Wojennym: https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-38-lat-temu-wprowadzono-w-polsce-stan-wojenny,nId,3707996; http://www.solidarni2010.pl/11783-13-tego-grudnia-roku-pamietnego-wylegla-sie-wron-a-z-jaja-czerwonego.html;
P.S. Jakoś tak zawsze myśląc o Stanie Wojennym przypomina mi się piosenka z tekstem:
Trzynastego grudnia roku pamiętnego
Wylęgła się WRON-a z jaja czerwonego.
Rozpostarła skrzydła od Gdańska po Kraków
Wtrąciła za kraty najlepszych Polaków.
Rozpostarła skrzydła i klepie slogany,
Aż otworzył oczy naród oszukany.
Prawdziwi Polacy w więzieniach siedzieli
Bo się o swój honor wreszcie upomnieli.
Że strzelać nie będzie, WRON-a obiecała
Tymczasem na Śląsku, znów się krew polała.
Rodacy, Polacy, nie dajcie się męczyć
Trzeba wreszcie WRON-ie podły łeb ukręcić
Śpiewa cała Polska, śpiewa naród cały,
Aż się z dupy WRON-ie pióra posypały.
Jak wiecie Rodacy, prawda nie upadła
Bo czerwoną WRON-ę „SOLIDARNOŚĆ” zjadła
I na koniec "epitafium" dla generała Wojciecha Jaruzelskiego...
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Miał dwojakiego rodzaju cel: zniszczyć ruch I Solidarności i zabić w polskim narodzie nadzieję w dążeniu do prawdziwej suwerenności i niepodległości naszej Ojczyzny a także ochrony jej dotychczasowego kierownictwa i utrzymania jawnej bądź ukrytej „bolkowskiej i wolskiej” kontroli nad związkiem I te cele zostały osiągnięte. Internowano 10 tys. osób, zabito bezpośrednio przeszło 120 osób a ile pośrednio do dziś nie jesteśmy w stanie policzyć, zmuszono w latach 1981-1983 do emigracji przeszło milion najbardziej patriotycznych Polaków, którzy mogli budować od nowa naszą Ojczyznę... jakże ich zabrakło w 1988 czy 1989 roku... No i udało się utrzymać Bolka u władz Solidarności wraz z tzw. konstruktywną, różową opozycją i jednocześnie eliminując z kierownictwa związku jednostki naprawdę patriotyczne.
Takie rocznice skłaniają do refleksji, tym bardziej, iż dzisiaj - podobnie jak przez niemal 30 lat - próbuje się w dalszym ciągu wybielać i zmieniać historię. Ze zdrajców, sowieckich agentów i morderców pogrobowcy PRL oraz III RP starają się zrobić ludzi honoru a z ludzi walczących wówczas i dziś o Polskę oraz prawdę niemal ówczesnych oprawców. Jest tak tylko z jednego powodu: III RP po 1989 roku była kontynuacją PRL a jej elity stanowili postkomuniści oraz ludzie będący ich zwolennikami, agentami, antypolakami i nie-Polakami a także szumowinami, które za komfort finansowy byli w stanie zrobić wszystko, ze zdradą włącznie. Brak lustracji i dekomunizacji był i jest największą zbrodnią dzisiejszych, opozycyjnych teraz elit PRL-bis i za to winniśmy ich rozliczyć. Już nie mówię o zdradzie i antypolskim Okrągłym Stole i Magdalence.
Najbardziej dziwne i oburzające jest to, że do dzisiaj ci ciemiężyciele Polaków wyprowadzający czołgi na ulice i zmuszający do opuszczenia kraju przez polskich patriotów, ci mordercy... unikają odpowiedzialności więziennej lub skazania za zdradę Polski a dodatkowo wielu z nich przez te niemal 30 lat było gloryfikowanych, choćby poprzez zbyt wysokie świadczenia społeczne i nazywanie ich ludźmi "honoru". Ich miejsce, czyli np. W. Jaruzelskiego czy Cz. Kiszczaka oraz dodatkowo miejsce zdrajców z tzw. "konstruktywnej opozycji" spod znaku Bolka, Michnika, Geremka, Mazowieckiego, Balcerowicza i wielu innych jest na śmietniku polskiej historii i za naszego życia powinni odpowiedzieć za zdradę Ojczyzny, zdradę Polski. Niestety tak się nie stało i chyba się nie stanie. Powoli odchodzą na wieczny spoczynek w poczuciu bezkarności. Dobrze, że chociaż obecne władze zmniejszyły im świadczenia emerytalne, ale to zbyt mało niestety.
Mnie Stan Wojenny zastał, gdy miałem niespełna 14 lat i całe życie przed sobą..., ale dzięki rodzinie byłem już uświadomionym patriotycznie młodym Polakiem. Podjąłem wtedy walkę tak jak umiałem. Pisałem przepełnione uniesieniem i polskością wiersze, chodziłem na comiesięczne demonstracje, które kończyłem z gazowymi łzami w oczach, czytałem prasę i literaturę patriotyczno-historyczną wydawaną w drugim obiegu, uczestniczyłem w mszach świętych w intencji Ojczyzny, po których ZOMO-wcy wyskakiwali z jakichś pomieszczeniem i pałowali jak popadło, odśpiewałem w szkole podstawowej Rotę na lekcji języka rosyjskiego... przez co o mój ojciec miał wiele kłopotów, wybiłem z kolegami szybę w komendzie miejskiej MO, nosiłem "oporniki" w swetrze, kolportowałem ulotki drukowane przez moich starszych kolegów i... wierzyłem w Lecha Wałęsę...
Później, po śmierci bł. Jerzego Popiełuszki nadzieja na zwycięstwo Solidarności umarła. Byłem na jego wspaniałym pogrzebie w Warszawie, ale tak naprawdę pozostało mi tylko zdobywanie wykształcenia i wielogodzinne domowe oraz towarzyskie dyskusje. Ale nie był to czas nadziei a raczej czas poczucia, że została zmiażdżona polskość, czas smutku i marazmu...
W Stanie Wojennym coś umarło, umarła nadzieja na wolność czego skutki odczuwamy do dzisiaj...
Najgorsze - powtórzę - jest to, że ci wszyscy koncesjonowani opozycjoniści z Wałęsą, Geremkiem, Kuroniem, Michnikiem i innymi okazali się zdrajcami naszej walki o wolność Ojczyzny. Zdradzili nas przy OS i w Magdalence czego też skutki odczuwamy do dzisiaj...
Pamiętam początek strajków w 1980 roku i powstanie Solidarności. Wróciłem wtedy z kolonii (jako niemal 13 latek) i zobaczyłem radość w oczach mojego śp. Ojca (zresztą ideowego wtedy socjalisty). Cieszył się, że wreszcie nastąpi wolność i zwiększenie demokratycznych swobód, ale oczywiście w ramach tamtego ustroju. Nie pamiętam już czy "złożył" wtedy legitymację partyjną, czy też czekał na wewnętrzne reformy PZPR, ale od tego czasu – słuchając Radia Wolna Europa i Głosu Ameryki – codziennie prowadziliśmy kilkugodzinne dyskusje: ja (mając kontakt poprzez ciocię z zarządem jednego z Regionów Solidarności i czytając prasę podziemną) z pozycji chyba "radykała" opowiadającego się za koniecznością porzucenia idei komunistycznych w całości, ojciec zaś był zwolennikiem reform i wierzył w "błędy i wypaczenia"...
Pamiętam - o czym wspomniałem - Stan Wojenny, który całkowicie już pozbawił mojego ojca złudzeń, co do rzeczywistości i uznał, że tylko najgorsze "szuje" i karykatury emocjonalne oraz pospolici tchórze i kryminaliści walczą z własnym narodem. Byłem wtedy dumny, że ojciec przyznał mi - w sumie "gówniarzowi" - rację...
Pamiętam jak w siódmej klasie szkoły podstawowej, w najmroczniejszych czasach wprowadzonego przez agenta sowieckiego Wolskiego Stanu Wojennego zaintonowałem na lekcji języka rosyjskiego Rotę... Cała klasa wstała i zaczęliśmy śpiewać zainspirowani pewnie bohaterem "Syzyfowych prac" S. Żeromskiego...
Pamiętam kiedyś jak w Stanie Wojennym jako kilkunastolatek byłem dumny, że z grupą przyjaciół wybiliśmy szybę w Komisariacie Oprawców zwanych milicjantami a w czasie pochodów pierwszomajowych nosiliśmy oporniki wpięte w koszulki...
Pamiętam comiesięczne pochody każdego 13-tego grudnia i szalonych ZOMO-wców biegających (w cywilu i w opakowaniu państwowego terrorysty) za nami z pałami na wierzchu... Jakże wtedy oni byli wściekli, gdy nawet nas pałując patrzyliśmy im drwiąco prosto w oczy... jakże też byli wściekli oprawcy i nieludzcy komunistyczni barbarzyńcy w świńskich (od: Folwarku Zwierzęcego G. Orwella) przestępczych komisariatach (ups... komisariaty były w II RP, za Komuny wtedy były to raczej chlewy) milicyjnych... przesłuchiwali, straszyli, ślinili się i chuchali przetrawionym alkoholem pieniąc się ze złości... a my im o prawach człowieka, o parszywym Stalinie i takimże Hitlerze, do których są podobni... i znów patrząc im drwiąco w oczy z politowaniem i lekkim pobłażliwym uśmiechem... Jakże wtedy można było być dumnym z wewnętrznego człowieczeństwa patrząc na tchórzy, którym została już tylko siła, pała, gaz łzawiący, armatki wodne, brutalność i świńskie zezwierzęcenie (przepraszam nawet dziś prawdziwe zwierzęce świnie... oni nie byli godni miana świni... raczej Karaluchów i Prusaków, których niszczy się prusakolepami i innymi owadobójczymi środkami... ciekawe skojarzenie... Pruski Prusak).
Pamiętam moment, gdy nakryto nas na kolportażu i drukowaniu... kajdanki, pałowanie, podrzucanie dowodów, prowokowanie, udowadnianie, że "prowadzimy działalność antypaństwową", "znieważamy organy państwowe", "jesteśmy groźnymi bandytami", itd... Jakże wtedy byliśmy już "twardzi"... Mieliśmy trzy lokale (dziś chyba trzy komputery lub kopie dysków w innych miejscach), gazetki rozprowadzaliśmy ukrywając matryce po każdych kilkuset sztukach (dziś chyba powiedzielibyśmy: kopiując na pendriwach zawartość twardych dysków i alokując je w rożnych miejscach), dla niepoznaki w szafach mieliśmy książki i gazetki komunistyczne (dziś chyba należałoby na twardzielach gromadzić też teksty-peany na cześć zarządczych myśliwych i matołów), mieliśmy ukształtowaną "sieć" znajomych, którzy w razie "kotła" mieli informować nawet ludzi dobrej woli za granicą (dziś powiedzielibyśmy zapewne... mieli informować wszelkie organizacje na całym świecie zajmujące się ochroną praw człowieka i przestrzeganiem zasad demokracji), robiliśmy zdjęcia oprawcom (dziś można nawet i filmować telefonem komórkowym ich twarze oraz nagrywać nawet z innego mieszkania i przekazywać w świat...).
Byłem w tej całej hierarchii opozycyjnego środowiska chyba najmłodszym, więc za dużo nie miałem do powiedzenia i wykonywałem polecenia starszych kolegów, ale te wszystkie opowiedziane rzeczy doskonale pamiętam i chyba to one mnie ukształtowały i też sprawiły, że do dziś jestem gorącym polskim patriotą. .
Więcej o Stanie Wojennym: https://www.rmf24.pl/fakty/polska/news-38-lat-temu-wprowadzono-w-polsce-stan-wojenny,nId,3707996; http://www.solidarni2010.pl/11783-13-tego-grudnia-roku-pamietnego-wylegla-sie-wron-a-z-jaja-czerwonego.html;
P.S. Jakoś tak zawsze myśląc o Stanie Wojennym przypomina mi się piosenka z tekstem:
Trzynastego grudnia roku pamiętnego
Wylęgła się WRON-a z jaja czerwonego.
Rozpostarła skrzydła od Gdańska po Kraków
Wtrąciła za kraty najlepszych Polaków.
Rozpostarła skrzydła i klepie slogany,
Aż otworzył oczy naród oszukany.
Prawdziwi Polacy w więzieniach siedzieli
Bo się o swój honor wreszcie upomnieli.
Że strzelać nie będzie, WRON-a obiecała
Tymczasem na Śląsku, znów się krew polała.
Rodacy, Polacy, nie dajcie się męczyć
Trzeba wreszcie WRON-ie podły łeb ukręcić
Śpiewa cała Polska, śpiewa naród cały,
Aż się z dupy WRON-ie pióra posypały.
Jak wiecie Rodacy, prawda nie upadła
Bo czerwoną WRON-ę „SOLIDARNOŚĆ” zjadła
-------------------------------------------------
I na koniec "epitafium" dla generała Wojciecha Jaruzelskiego...
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
wtorek, 10 grudnia 2019
Drugi Gazoport w Polsce tylko w Gdyni!
Wczoraj prezydent RP Andrzej Duda ogłosił, że Polska ma wybudować drugi gazoport w Polsce podając prawdopodobną jego lokalizację w Gdańsku lub w Gdyni.
Ta zapowiedź cieszy, bowiem niedługo kończy się niekorzystna dla naszego kraju umowa na dostawy gazu z Rosji i jej Gazpromu. Najprawdopodobniej PGNiG podpisze kolejną umowę, ale korzystną dla nas i bardzo zmniejszającą zapotrzebowanie na gaz z Rosji.
W tej sytuacji potrzebne są nam alternatywne dostawy tegoż gazu. Już funkcjonuje gazoport w Świnoujściu i planowane jest zbudowanie gazociągu Baltic Pipe.
Gazociąg Baltic Pipe, który ma powstać do 2022/2023 roku mógłby dostarczać do Polski rocznie maksymalnie do 10 mld metrów sześciennych gazu z Norwegii - początkowo 2,5 do 3 mld metrów sześciennych. Na Norweskim Szelfie Kontynentalnym spółka PGNiG Upstream Norway posiada udziały w 26 koncesjach poszukiwawczych i wydobywczych i gaz z Norwegii wraz z innymi źródłami i przy docelowym wydobyciu zapewniłby całkowite pokrycie zapotrzebowania Polski na gaz - nawet w sytuacji, gdyby jego transport z Rosji został całkowicie wstrzymany.
Polska rocznie zużywa około 15 mld metrów sześciennych gazu, z czego jedna trzecia jest wydobywana w kraju. Kolejną jedną trzecią możemy sprowadzić drogą morską do terminala gazowego LNG w Świnoujściu. W przyszłości gazoport ten ma zostać rozbudowany - jego przepustowość zwiększy się do 7,5 mld metrów sześciennych gazu rocznie. Docelowo potencjał gazociągu Baltic Pipe i gazoportu razem z wydobyciem krajowym dawałyby więc możliwość pozyskania około 22,5 mld metrów sześciennych. Przy pełnym wykorzystaniu tych zdolności Polska mogłaby nie tylko całkowicie zaspokoić swoje potrzeby, ale też część gazu odsprzedawać sąsiadom.
A już gdy powstanie drugi gazoport o prawdopodobnej przepustowości 7,5 mld metrów sześciennych gazu to - jak mówił prezydent - Polska stanie się "hubem" gazowym w tej części Europy a jej możliwości eksportowe wyniosą około 15 mld metrów sześciennych gazu i naprawdę takim "hubem" moglibyśmy zostać, przy czym - co jest bardzo ważne! - proponowałbym jednak z różnych względów budowę nowego terminala na terenie Gdyni! Lokalizacja ta jest najlepsza przede wszystkim pod względem historyczno - politycznym, bowiem w sumie nakłady finansowe będą takie same jakbyśmy terminal budowali w Gdańsku.
W tym kontekście warto wskazać, że Niemcy dużo inwestują w Polsce, tyle tylko, że około 75-80% tych inwestycji umiejscawiają na terenach, które przed II WŚ należały do Niemiec, a które po wojnie odzyskaliśmy jako od dawna polskie. Chyba to nie jest przypadek? Nieprawdaż? A jeżeli jeszcze dodamy do tego fakt, że Niemcy często posługują się (nawet w szkołach) mapą przedwojennych granic Niemiec, to lokalizacja gdyńska staje się oczywista. Przypomnijmy sobie dlaczego przed wojną Polska zbudowała niemal od zera Gdynię.
Być może przesadzam, ale lepiej "dmuchać na zimne" niż się sparzyć a już w Świnoujściu jest jeden terminal, więc nic nie szkodzi, żeby dla naszego dobra drugi powstał w Gdyni.
Niezależnie jednak od powyższych wątpliwości to powoli acz systematycznie zaczynamy wykorzystywać swoje geostrategiczne możliwości. Terminale gazowe, gazociągi, Centralny Port Komunikacyjny, przekop Mierzei Wiślanej to przedsięwzięcia na miarę naszego kraju: mamy świetną lokalizację, dużą powierzchnię, jesteśmy ludnym narodem, posiadamy ogromne złoża bogactw naturalnych... Niestety niemal 30 lat tzw. III RP nie zrobiono w tym względzie nic a dodatkowo "chłopcy" rozsprzedali nasz majątek na potęgę. Teraz musimy do nadrabiać.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
niedziela, 8 grudnia 2019
A papieros dymi i mówi mi...
Muszę się od razu przyznać: palę papierosy, choć onegdaj udało mi się je rzucić na okres około 3 lat i bez żadnych cudów medycznych typu tabletki czy plastry. Dlaczego wróciłem? Sam nie wiem, ale chyba uważałem, że po takim czasie wypalenie jednego nie zaszkodzi... no i "poleciało". Przez pierwsze trzy, cztery dni paliłem mało by w końcu znów "palić jak smok" najpierw słabe a później już mocne papierosy.
Ale naprawdę palenie jest jednak paleniem. I nie ma tak naprawdę znaczenia, czy palimy cienkie, czy grube papierosy, słabe czy mocne, mentolowe czy wiśniowe, tradycyjne czy tzw. e-papierosy. Palenie jest paleniem, jest uzależnieniem od nikotyny i nie ma co wartościować tegoż uzależnienia.
Ileż to razy słyszałem: Ależ ja palę "lighty", albo... palę tylko 4 papierosy dziennie. To nie tak źle! Raczej to tylko oszukiwanie własnego siebie...
Palenie nawet tych słabych, czy też tylko 4 dziennie jest uzależnieniem i warto wiedzieć, że tak samo wpływa negatywnie na nasz organizm jak palenie większej ilości papierosów. Niektórzy alkoholicy np. (ale nie tylko) często – być może jako własne usprawiedliwienie – mawiają, że piwo to nie alkohol (w znaczeniu mocne wino, wódka, spirytus lub jakieś ichnie wynalazki)... A jakże!... Małe jabłko nie jest dużym jabłkiem, ale jest jabłkiem... słaba herbata nie jest mocna herbatą, ale jest herbatą... więc piwo też jest napojem alkoholowym... I nie ma sobie potrzeby wmawiać zupełnie fałszywego obrazu własnego ja, tworzyć fałszywej iluzji własnego uzależnienia.
Można zapytać: To po co palić w ogóle, skoro 4 wystarczają.... Dla przyjemności... Dla takowej może i można wypalić jednego na miesiąc czy pół roku. Ale 4 dziennie dla przyjemności? To coś ta przyjemność jakaś spowszedniała jest... a może to jednak potrzeba? A poza tym 4 w zwykły dzień, ale podczas np. piątkowego pobytu w pubie już z 10 papierosów, albo i więcej często można wypalić, nieprawdaż? I tych słabych też...
Zawsze fascynowały mnie zabiegi marketingowe firm tytoniowych. Naturalne już jest (w wielu branżach) tworzenie tzw. pozornego rozszerzania asortymentu poprzez kreowanie nowych marek, których tzw. rdzeń produktu zostaje niezmieniony. Tworzy się nową wódkę z identyczną zawartością, jaką posiada już inna wódka i siłą przekazu marketingowego, manipulacji klientem / konsumentem można mu wspaniale wmówić, że zupełnie inaczej smakuje i jest zupełnie inna... To samo jest z wieloma produktami i z papierosami również...
Więc albo palmy tyle, ile chcemy, ile potrzebuje nasz organizm, albo nie palmy w ogóle. Po co mamy się męczyć ograniczając palenie lub sztucznie kreując własne potrzeby określające wybór danej marki papierosów. Jeżeli już palimy to "chwytajmy dzień" z papierosem i zegnajmy go z 30 tym już wypalonym. To jest dopiero coś, a nie tam "od czasu do czasu", albo jeszcze często ukrywać fakt palenia... co często się zdarza... i cały czas myśleć, że już niedługo przyjdzie moment i czas, że można zapalić... bo przecież mamy ograniczona liczbę papierosów do wypalenia dziennie... Oj jak my cały czas wtedy myślimy jeno o paleniu... wszak chyba o niczym innym... To są dopiero katusze... a jeszcze w perspektywie... cały czas dochodzą pieniążki... papierosy takie drogie teraz są... Och... jesteśmy źli, ze palimy, ale palimy. Jeszcze bardziej jesteśmy źli, że wydajemy aż tyle na papierosy, ale dalej palimy i w konsekwencji jesteśmy źli, że papierosy są tak drogie... Kołomyja i hipokryzja...
Niemniej jednak niezależnie, ile wypalamy i jakich papierosów, skutki palenia są identyczne. Najgorsze dla mnie jest uzależnienie psychiczne a więc ubezwłasnowolnienie od (w tym wypadku) nikotyny. Jak palę to ona rządzi mną a nie ja samym sobą. To chęć zapalenia papierosa jest determinantą mojego zachowania - sam go nie kreuje ani nie jestem jego inicjatorem. Zwyczajnie: jestem zwykłym niewolnikiem, niewolnikiem czegoś niewidocznego, zwanego nikotyną, którego uzewnętrznianiem jest zniewolenie mnie samego przez zwinięte w rulonik takie białe z pomarańczowym ustnikiem i jakimś sianem w środku.
Przecież brak papierosa wyzwala w nas najgorsze emocje: złość, gniew, niepokój wewnętrzny, wściekłość. Często cierpią na tym najbliżsi i najbliższe otoczenie... Więc jednak biegniemy do kiosku by... kupić te papierosy, zapalić, zaciągnąć się i... już świat jest nasz, już jesteśmy spokojni, już jest dobrze... do najbliższej konieczności zapalenia kolejnego... Czyż to nie jest czyste niewolnictwo i ubezwłasnowolnienie?
Można też przestać być niewolnikiem a stać się człowiekiem decydującym o sobie i dokonującym świadomych wyborów. Można po prostu rzucić palenie. Jest to trudniejsze niż nawet odstawienie alkoholu przez alkoholika (poza ciągiem alkoholowym)... zapewniam.
Najlepiej zaś, aby być prawdziwie wolnym i decydować o sobie przy pomocy własnej, wolnej woli.... rzucić wszystkie nałogi i zobaczyć jaki świat może być piękny, gdy nic nie musimy... nie musimy zapalić papierosa, nie musimy wziąć narkotyku, nie musimy kupić lepszego auta, nie musimy dziś odwiedzić kosmetyczki ani po raz kolejny zrobić korekty chirurgicznej nosa, nie musimy się napić alkoholu, nie musimy mieć lepszej komórki, itd...
Osobiście jestem przeciwnikiem leczenie uzależnień poprzez podawanie farmakologicznych zamienników środków uzależniających, np. w przypadku nikotyny: wszelkie plastry, gumy, itp., zawierające nikotynę. Jeżeli mamy rzucić to najlepiej rzucić od razu. Jednego dnia i koniec. Stosowanie plastrów, czy gum , czy też innych "cudotwórców" to nic innego, zarówno z punktu widzenia psychobiologicznego, jak i fizycznego jak - według mnie - niemalże tzw: ograniczenie palenia do kilku czy kilkunastu sztuk, albo palenie do połowy. To jest tylko i włącznie oszukiwanie siebie i swojego organizmu. No bo jak to jest: nie palimy a dostarczamy nikotynę.... czyli jest tak jakbyśmy de facto realnie palili (pomijam tu substancje smoliste).
Firmy "parafarmaceutyczne" są mistrzami w kreowaniu strachu i wymyślaniu na likwidację tego stanu strachu kolejnych, cudownych lekarstw lub tzw. parafarmaceutyków (genialny wprost zabieg do wprowadzania do obrotu niesprawdzonych "dziwnośći") lub też na podtrzymywaniu sprzedaży (popytu) na swoje produkty. Czyż myślicie, że gdyby te wszystkie plastry, gumy były skuteczne... to tak by je reklamowano i wydawano niepotrzebnie ogromne środki finansowe? Przecież one się muszą jakoś zwrócić prawda? A palacz jak alkoholik zawsze będzie starał się znaleźć wytłumaczenie, że próbuje i - mimo, ze już raz kupił i się nie udało - kupi jeszcze raz choćby dla uspokojenia bliskich lub swojego sumienia.
Rzucenie każdego nałogu, w tym i papierosów zależy tylko od nas samych, niektórzy mówią, że zależy od "naszej głowy", "tkwi w głowie". Tak jest. Wszystko zależy naprawdę od nas i naszej siły podjętej decyzji o wyjściu z uzależnienia. Od tego czy chcemy naprawdę, czy też udajemy, że chcemy. Plaster czy guma za nas nie rzuci palenia! Więc jeżeli chcemy i jesteśmy zdecydowani, to po co nam plastry i gumy? No chyba, że od początku najzwyczajniej w świecie konfabulujemy i oszukujemy siebie samych lub otocznie...
Nie paliłem 3 lata i na początku przeżyłem katusze, przytyłem 11 kilo, po dwóch tygodniach dopiero "odszedł głód nikotynowy, byłem dumny i... w sytuacji w sumie bezstresowej znów zapaliłem... jednego... by przez tydzień powrócić w zasadnie do normalnego palenia.
Jednak spróbuję jeszcze raz rzucić, bo już mam dość bycia zniewolonym przez papierosa... chcę jak kiedyś być wolnym i decydować sam w pełni o sobie... a nie patrzeć na wydychany przeze mnie dymek z uczuciem, że palenie mówi mi, iż jestem nim właśnie zniewolonym.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
sobota, 7 grudnia 2019
Intensyfikacja antypolskich postaw
Nie wiem czy Państwo dziś zauważają pewną intensyfikację postaw antypolskich wśród polityków, mediów i w innych sferach naszego życia. Jesteśmy powoli "grillowani" metodą "żaby", czyli powoli i systematycznie wtłacza się nam postawy szowinistyczne, faszystowskie i "antysemickie" tak, abyśmy kolejne kroki w tym antypolonizmie przyjmowali bardzo potulnie i ze zrozumieniem, iż może faktycznie jesteśmy zacofanym, ksenofobicznym i katolickim "złym" narodem.
Takie działania antypolskie występowały już wcześniej, ale zdaje się, iż dziś jest ich kumulacja i to na wielu płaszczyznach: cywilizacyjnej i religijnej, społecznej, kulturowej, edukacyjnej, ekonomicznej, etyczno-moralnej, politycznej, artystycznej, ideologicznej, itp.
Polska dziś - obok Węgier - jest w Europie najbardziej katolickim krajem, ale jest od Węgier zdecydowanie większa, ludniejsza i geostrategicznie spełniająca dużo wyższą rolę w UE i nie tylko.
Jesteśmy na naszym kontynencie największym narodem reprezentującym tradycyjną postawę cywilizacji łacińskiej, która była/jest fundamentem rozwoju poszczególnych narodów i państw, jak i całej Europy. Niestety rewolucja neomarksistowska (kulturowa) na zachodzie Europy zbiera swoje żniwo. Można nawet powiedzieć, że nie była i nie jest to rewolucja a ewolucyjne systematyczne i powolne "grillowanie" lewactwem większości narodów europejskich, ale nie tylko. I Polska dziś stała się obiektem ataku marksistów ideowych, którzy - podobnie jak onegdaj w Europie - próbują to ich, oparte na ideach A. Gramsciego i innych współczesnych kulturowych komunistów, lewactwo zakorzenić w Polsce.
Stąd ataki na Kościół Katolicki, dezawuowanie roli rodziny jako związku kobiety i mężczyzny wraz z dziećmi, fałszywie pojmowana tolerancja i neoliberalizm (demoliberalizm), politpoprawność, obsceniczne narzucanie ideologii gender przejawiające się np. w marszach LGBTQ+, próba atomizacji i pauperyzacji oraz dezintegracji (np. islamizmem) społeczeństwa polskiego i można tak wymieniać jeszcze wiele rzeczy.
Powiązane z lewactwem jest też działanie wielu środowisk żydowskich, szczególnie w obszarze naszej wiary jak i czynników ataku ekonomicznego na nasz kraj. Judaizm a przede wszystkim współczesny syjonizm talmudyczno-rabiniczny jest w całkowitej kontrze wobec naszej wiary chrześcijańskiej, podobnie zresztą jak ateistyczne lewactwo. Cywilizacja łacińska jest diametralnie różna od cywilizacji żydowskiej i również obca dla lewactwa a Polska jest dziś jej ostoją i może - w dobie wielkiego kryzysu cywilizacyjnego w Europie - przyczynić się do jej powrotu na łono europejskie. Tym większy jest ten atak neomarksistów kulturowych na nasz kraj.
Co zaś do ataku ekonomicznego to można odnieść się tutaj do ustawy 447 JUST, która może posłużyć niektórym organizacjom żydowskim do wysuwania roszczeń wobec Polski o bezprawne reparacje wojenne za utracone i bezspadkowe mienie żydowskie. I w tym obszarze dziś można zauważyć intensyfikację antypolskiej postawy większości środowisk żydowskich. Zresztą te środowiska przez cały okres powojenny prowadziły długookresowe i wspólne z Niemcami działania mające na celu przypisanie Polakom zbrodni II WŚ, w tym Holocaustu. I tak jest niestety - mimo rożnych deklaracji - do dzisiaj a my nie mamy woli lub sposobu, aby temu przeciwdziałać.
W sferze artystycznej, politycznej i edukacyjnej promuje się ludzi i postawy, które wyznają jedyną współczesną i neomarksistowską ideologię. I są to działania dotyczące wszystkich: literatów, aktorów, reżyserów, wszelkiej maści celebrytów, dziennikarzy, piosenkarzy, aktorów, polityków, nauczycieli, i innych. Przejawia się to np. w nagradzaniu nagrodami takich lewackich pisarzy jak Olga Tokarczuk; w reżyserowaniu filmów, które negują cywilizację łacińską i przemycają treści antykatolickie (np. morderca nosi łańcuszek z Krzyżem Chrystusowym) a nieraz i antypolskie; w tworzeniu reklam, w których np. pokazuje się całujących się mężczyzn czy kobiety; karaniu lub wyrzucaniu z pracy ludzi niechętnych LGBTQ+ (np. w całkowicie już opanowanej przez lewactwo Szwecji), wprowadzaniu seksualizacji do szkół ("tęczowe piątki"), ataku lewackich polityków na tych, którym do tego lewactwa bardzo daleko; pisaniu "historii" na nowo i w wielu innych obszarach.
Należy zauważyć, że wszystkie te działania są w jakiś sposób zintegrowane ze sobą i funkcjonują na zasadzie sprzężenia zwrotnego. Jedne działania implikują inne i są też od nich zależne oraz uzupełniające. Jest to właśnie ten skomasowany atak na całą Polskę i na nas wszystkich. Nieraz nie zdajemy sobie z tego sprawy pochłonięci jakimiś dyskusjami przyziemnymi, którymi karmią nas media wszelkiego rodzaju. Czas się obudzić i zacząć walczyć o Polskę, o jej odbudowanie i trwanie w naszej łacińskiej tradycji.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Takie działania antypolskie występowały już wcześniej, ale zdaje się, iż dziś jest ich kumulacja i to na wielu płaszczyznach: cywilizacyjnej i religijnej, społecznej, kulturowej, edukacyjnej, ekonomicznej, etyczno-moralnej, politycznej, artystycznej, ideologicznej, itp.
Polska dziś - obok Węgier - jest w Europie najbardziej katolickim krajem, ale jest od Węgier zdecydowanie większa, ludniejsza i geostrategicznie spełniająca dużo wyższą rolę w UE i nie tylko.
Jesteśmy na naszym kontynencie największym narodem reprezentującym tradycyjną postawę cywilizacji łacińskiej, która była/jest fundamentem rozwoju poszczególnych narodów i państw, jak i całej Europy. Niestety rewolucja neomarksistowska (kulturowa) na zachodzie Europy zbiera swoje żniwo. Można nawet powiedzieć, że nie była i nie jest to rewolucja a ewolucyjne systematyczne i powolne "grillowanie" lewactwem większości narodów europejskich, ale nie tylko. I Polska dziś stała się obiektem ataku marksistów ideowych, którzy - podobnie jak onegdaj w Europie - próbują to ich, oparte na ideach A. Gramsciego i innych współczesnych kulturowych komunistów, lewactwo zakorzenić w Polsce.
Stąd ataki na Kościół Katolicki, dezawuowanie roli rodziny jako związku kobiety i mężczyzny wraz z dziećmi, fałszywie pojmowana tolerancja i neoliberalizm (demoliberalizm), politpoprawność, obsceniczne narzucanie ideologii gender przejawiające się np. w marszach LGBTQ+, próba atomizacji i pauperyzacji oraz dezintegracji (np. islamizmem) społeczeństwa polskiego i można tak wymieniać jeszcze wiele rzeczy.
Powiązane z lewactwem jest też działanie wielu środowisk żydowskich, szczególnie w obszarze naszej wiary jak i czynników ataku ekonomicznego na nasz kraj. Judaizm a przede wszystkim współczesny syjonizm talmudyczno-rabiniczny jest w całkowitej kontrze wobec naszej wiary chrześcijańskiej, podobnie zresztą jak ateistyczne lewactwo. Cywilizacja łacińska jest diametralnie różna od cywilizacji żydowskiej i również obca dla lewactwa a Polska jest dziś jej ostoją i może - w dobie wielkiego kryzysu cywilizacyjnego w Europie - przyczynić się do jej powrotu na łono europejskie. Tym większy jest ten atak neomarksistów kulturowych na nasz kraj.
Co zaś do ataku ekonomicznego to można odnieść się tutaj do ustawy 447 JUST, która może posłużyć niektórym organizacjom żydowskim do wysuwania roszczeń wobec Polski o bezprawne reparacje wojenne za utracone i bezspadkowe mienie żydowskie. I w tym obszarze dziś można zauważyć intensyfikację antypolskiej postawy większości środowisk żydowskich. Zresztą te środowiska przez cały okres powojenny prowadziły długookresowe i wspólne z Niemcami działania mające na celu przypisanie Polakom zbrodni II WŚ, w tym Holocaustu. I tak jest niestety - mimo rożnych deklaracji - do dzisiaj a my nie mamy woli lub sposobu, aby temu przeciwdziałać.
W sferze artystycznej, politycznej i edukacyjnej promuje się ludzi i postawy, które wyznają jedyną współczesną i neomarksistowską ideologię. I są to działania dotyczące wszystkich: literatów, aktorów, reżyserów, wszelkiej maści celebrytów, dziennikarzy, piosenkarzy, aktorów, polityków, nauczycieli, i innych. Przejawia się to np. w nagradzaniu nagrodami takich lewackich pisarzy jak Olga Tokarczuk; w reżyserowaniu filmów, które negują cywilizację łacińską i przemycają treści antykatolickie (np. morderca nosi łańcuszek z Krzyżem Chrystusowym) a nieraz i antypolskie; w tworzeniu reklam, w których np. pokazuje się całujących się mężczyzn czy kobiety; karaniu lub wyrzucaniu z pracy ludzi niechętnych LGBTQ+ (np. w całkowicie już opanowanej przez lewactwo Szwecji), wprowadzaniu seksualizacji do szkół ("tęczowe piątki"), ataku lewackich polityków na tych, którym do tego lewactwa bardzo daleko; pisaniu "historii" na nowo i w wielu innych obszarach.
Należy zauważyć, że wszystkie te działania są w jakiś sposób zintegrowane ze sobą i funkcjonują na zasadzie sprzężenia zwrotnego. Jedne działania implikują inne i są też od nich zależne oraz uzupełniające. Jest to właśnie ten skomasowany atak na całą Polskę i na nas wszystkich. Nieraz nie zdajemy sobie z tego sprawy pochłonięci jakimiś dyskusjami przyziemnymi, którymi karmią nas media wszelkiego rodzaju. Czas się obudzić i zacząć walczyć o Polskę, o jej odbudowanie i trwanie w naszej łacińskiej tradycji.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
wtorek, 3 grudnia 2019
Nachalna promocja obrotu bezgotówkowego w Polsce
Wybrany nowy minister finansów chciałby, aby w niedalekiej przyszłości w Polsce nastąpił całkowity brak obrotu gotówkowego na rzecz obrotu wirtualnym pieniądzem poprzez: konta internetowe, karty debetowo/kredytowe; przelewy bankowe; płatności telefonem komórkowym (smartfonem), zegarkiem (smartwatchem) a może w przyszłości za pomocą linii papilarnych albo czipem RIF zamontowanym w naszej dłoni lub gdzie indziej. Jest to zresztą polityka odchodzenia od gotówki na całym świecie a szczególnie w państwach o najwyższym poziomie rozwoju.
Ostatnio w reklamach widzimy nachalną promocję odchodzenia od gotówki. Niemal wszystkie banki w Polsce nakłaniają do takiego obrotu pieniądzem, nawet oferując dodatkowe rabaty np. za płatność telefonem.
Dlaczego tak się dzieje i jakie mogą być tego skutki?
(I w tym miejscu przygotowując się od kilku dni do napisania mojej notki i poszukując informacji na ten temat natrafiłem na bardzo dobry artykuł pana T. Cukiernika pt.: "Obrót bezgotówkowy – spora wygoda, większe zagrożenie" umieszczonym dzisiaj na portalu pch24.pl a jako, że zamierzałem napisać mniej więcej to samo, nie pozostaje mi nic innego jak przedstawienie w całości tegoż tekstu)
--------------------------------
Polakom w sposób coraz bardziej zdecydowany stręczony jest obrót bezgotówkowy, który ma zlikwidować, a przynajmniej zmniejszyć skalę powszechnego dzisiaj posługiwania się banknotami i monetami. Niestety, idea wyeliminowania ich ma wiele wad i prowadzi do szeregu zagrożeń.
Uruchomiony w styczniu 2018 roku program „Polska bezgotówkowa” to wspólna inicjatywa Związku Banków Polskich, Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii, agentów rozliczeniowych oraz organizacji płatniczych Visa i Mastercard. Jest adresowany do małych i średnich przedsiębiorców. Ma ich nakłonić by rozliczali sprzedaż swoich towarów i usług w formie bezgotówkowej. Niestety, ten kierunek niekoniecznie jest korzystny z punktu widzenia przeciętnego Kowalskiego.
„Gorącym zwolennikiem obrotu bezgotówkowego” jest na przykład nowy minister finansów Tadeusz Kościński. Pojawiły się jednak obawy, że w ten sposób chce on sięgnąć po ponad 190 miliardów złotych, które Polacy trzymają w gotówce. Z tego powodu polityk został zaatakowany m.in. przez polityków Konfederacji. Zdaniem posła Jakuba Kuleszy, wiceprezesa partii KORWiN, dla wolnościowców postulat likwidacji obrotu gotówkowego w naszym kraju jest niedopuszczalny.
– Jest to prosty krok na drodze do zniewolenia narodu, w zasadzie odebranie mu kontroli nad przepływami finansowymi i oddanie jej innym instytucjom, na które naród, obywatele nie mają najmniejszego wpływu – powiedział poseł Kulesza.
– Z punktu widzenia bezpieczeństwa czy obywatela, czy państwa jest ona [gotówka – przyp. TC] niezbędna do mniejszych transakcji, czasem do transakcji z ludźmi, którzy nie są w stanie zamontować w swoich sklepach terminali. To są dodatkowe koszty, które państwo bądź obywatel musieliby ponieść w momencie przejścia na pełny system bezgotówkowy; i kolejny aspekt tej sprawy – pełna kontrola państwa nad tym, co dzieje się z pieniędzmi każdego Polaka. (…) Każdy ma prawo do swojej prywatności – mówił podczas konferencji prasowej poseł Michał Urbaniak z Ruchu Narodowego.
Unia odsuwa banknoty i monety
Obrót bezgotówkowy cały czas rośnie. Według danych NBP, w 2004 roku zanotowano w Polsce 193 mln bezgotówkowych transakcji kartami płatniczymi. Stanowiły one 30 procent wszystkich płatności, podczas gdy w 2018 roku kartami posłużyliśmy się już 4,5 miliarda razy. To było już 86 procent ogółu. Oznacza to, że liczba operacji bezgotówkowych za pomocą kart w ciągu 14 lat wzrosła 23 razy.
Podobnie rzecz się ma z wartością płatności bezgotówkowych za pomocą kart. W 2004 roku wynosiła 23,6 mld złotych, co stanowiło 15 procent wartości wszystkich operacji. W 2018 roku – 282 miliardów złotych czyli 41 procent ogółu. Ten dynamiczny wzrost nie byłby możliwy bez coraz większej liczby placówek, w których można regulować należności bezgotówkowo. Podczas gdy na koniec 2003 roku było ich około 100 tysięcy, to w II kwartale 2019 roku – już ponad 661 tys. Oznacza to niemal 7-krotny wzrost w ciągu 15 lat.
Mimo takiego progresu, na tle innych krajów Unii Europejskiej Polska jest nadal poniżej średniej. Według raportu NBP z grudnia 2018 roku, w poprzednich 12 miesiącach na milion mieszkańców przypadało 16,2 tys. terminali POS, podczas gdy średnia unijna wynosiła 26,4 tys. W tym samym roku w Polsce na jednego mieszkańca banki wydały przeciętnie 1,02 kart płatniczych, przy średniej w UE 1,59.
Ustępowaliśmy pod względem liczby transakcji bezgotówkowych dokonanych kartami płatniczymi na jednego mieszkańca. Było ich statystycznie 100,6, podczas gdy w UE – 135. Natomiast liczba transakcji bezgotówkowych dokonanych pojedynczą kartą płatniczą w Polsce okazała się wyższa i wyniosła 95,2 (UE – 70,1).
Ale obrót bezgotówkowy to nie tylko płatności kartą. To także przelewy, polecenia zapłaty czy czeki. Z wymienionego wyżej raportu NBP wynika, że liczba transakcji bezgotówkowymi instrumentami płatniczymi na jednego mieszkańca skoczyła w Polsce z 16 w 2001 roku do 169 w 2017 roku, czyli ponad dziesięciokrotnie. W tym samym czasie średnia unijna wzrosła ze 134 transakcji do 262. Czyli również tutaj Polska sytuuje się w górnej połówce tabeli, choć na przestrzeni lat dystans maleje.
Pod tym względem zdecydowanym liderem w Unii Europejskiej jest Luksemburg, gdzie w 2017 roku transakcji bezgotówkowych na mieszkańca było ponad 4,7 tysiąca. Na końcu zestawienia figuruje Rumunia z wynikiem 37.
Regulacje antygotówkowe
Od 2017 roku obowiązuje przedsiębiorców nowy limit płatności gotówką. Został on obniżony z 15 tysięcy euro do tej samej kwoty, lecz liczonej w złotówkach. Pojawiają się jednak głosy, m.in. ze strony sektora bankowego czy rządu, by został on jeszcze bardziej zredukowany. Ministerstwo Finansów chciałoby obniżenia tego limitu w przyszłym roku do 8 tys. zł.
W czerwcu 2018 roku zaczęła obowiązywać w Polsce unijna dyrektywa PSD2, która zakazuje stosowania przez sklepy czy inne placówki dodatkowych opłat za przyjmowanie kart płatniczych czy limitów, powyżej których można płacić kartą. Od początku 2019 roku w Kodeksie pracy jako zasadę przyjęto też przelewanie wynagrodzenia na rachunek płatniczy, a wypłata w gotówce jest możliwa tylko na specjalny wniosek pracownika. Obrót bezgotówkowy pojawił się również w niektórych urzędach i staje się to coraz bardziej powszechne zjawisko.
Nawet Kościół idzie w tym kierunku. Ks. Janusz Majda, ekonom Konferencji Episkopatu Polski, w listopadzie br. poinformował, że parafie i inne instytucje kościelne rozważają wprowadzenie terminali płatniczych. Pierwszy w Polsce ofiaromat, który umożliwi bezgotówkowe składanie ofiary, ma pojawić się w jednym z lubelskich kościołów. Takie podejście do sprawy wzbudza jednak również sprzeciw niektórych księży.
„W imię obrony własności prywatnej i naszej prywatności Kościół powinien być przeciwko wycofaniu gotówki z obiegu i przede wszystkim nie korzystać z darmowych terminali Fundacja Polska Bezgotówkowa. Nie wysyła to dobrego sygnału do wiernych. Czy ofiara nie zakłada anonimowości?”– napisał na FB ks. Jacek Gniadek SVD.
Polska nie jest bynajmniej liderem w tych działaniach. We Francji, Włoszech czy w Portugalii limit płatności gotówkowej od lat wynosi 1 000 euro. W 2017 roku Komisja Europejska rekomendowała, by w przyszłości całkowite wycofać gotówkę z obiegu w celu wyeliminowania anonimowości. Stopniowe odejście od monet i banknotów postępuje w wielu europejskich krajach: w Wielkiej Brytanii, Norwegii, Danii, Finlandii, Holandii czy Estonii. Przodownikiem rugowania gotówki z obiegu jest Szwecja. Już w 2018 roku gotówka w tym kraju odpowiadała za mniej niż 2 proc. wartości wszystkich transakcji, a coraz więcej sklepów i punktów usługowych w ogóle jej nie przyjmuje. Do 2030 roku planuje się w Szwecji całkowite wyeliminowanie tradycyjnego środka płatniczego.
Pełna inwigilacja
Trzeba odróżnić dwie rzeczy: (1) rozszerzenie obrotu bezgotówkowego, co nie musi być czymś nagannym i potępianym (zaletą jest m.in. wygoda czy szybkość transakcji), dopóki nikogo nie zmusza się do tego i istnieje alternatywa bezgotówkowa; od (2) całkowitej likwidacji obrotu gotówkowego, co jest absolutnie nie do zaakceptowania z wolnościowego punktu widzenia.
– Obrót bezgotówkowy nie powinien być przymusowo narzucany – mówi Jacek Sierpiński, znany obrońca wolności i wolnego rynku.
Niestety, problem polega na tym, że zainteresowane organizacje i politycy mogą potraktować rozszerzanie obrotu bezgotówkowego jako etap przejściowy do tego, by w kolejnym etapie całkowicie wyeliminować pieniądz, który brzęka bądź szeleści – a to niesie ze sobą cały szereg zagrożeń.
Przede wszystkim gotówka zapewnia anonimowość, a obrót bezgotówkowy to ingerencja w prywatność i pełna kontrola przez państwo wszystkich dochodów oraz wydatków wszystkich ludzi, i w rezultacie również podatków, które trzeba płacić państwu. Pełna inwigilacja jest bardzo niebezpieczna i stanowi olbrzymie zagrożenie dla wolności i praw obywatelskich. Nawet jeśli państwo demokratyczne jest ułomne, to co się stanie, jeśli władzę przejmie taki czy inny reżim totalitarny? W jednej chwili będzie mógł przywłaszczyć sobie te elektroniczne zapisy księgowe. Olbrzymim niebezpieczeństwem jest też to, że instytucje czy osoby posiadające dostęp do wiedzy o finansach innych mogą tę wiedzę wykorzystać przeciwko nim.
– Obrót bezgotówkowy oznacza ograniczenie prywatności transakcji. W szerszym znaczeniu – można śledzić kogoś po historii jego operacji finansowych. Państwo ma możność zablokowania dostępu do wszystkich pieniędzy. W ten sposób jest w stanie łatwo zdławić każdy bunt – zauważa Sierpiński.
Likwidacja gotówki oznacza uderzenie w czarny rynek, ale i w szarą strefę. O ile czarny rynek (obrót nielegalnymi towarami i usługami) niekoniecznie jest zjawiskiem pozytywnym, to już inaczej sprawa się ma z szarą strefą, czyli ukrywaniem przed państwem obrotu legalnymi towarami i usługami. Niejednokrotnie nieoficjalny obrót gospodarczy jest bowiem wentylem bezpieczeństwa wobec nieudolnej polityki władz. Trzymanie pieniędzy wyłącznie w banku może również oznaczać brak możliwości ucieczki przed bezprawnymi działaniami fiskusa.
– Ważnym sojusznikiem banków w walce z gotówką jest ministerstwo finansów. Poborcy podatkowi byliby przeszczęśliwi, gdyby mogli odczytać wszystkie nasze transakcje dzięki jednemu kliknięciu. Ucieczka do szarej strefy byłaby trudniejsza i wiele dóbr i usług, które możemy ciągle kupić bez płacenia podatków (zakup bezpośrednio od rolnika, usługi remontowe), stałoby się dla nas mniej dostępnych. Łatwiejsza kontrola nad podatnikami prowadziłaby do tego, że poziom opodatkowania wzrósłby. Dlatego miłośnicy stabilnego pieniądza i niskich podatków powinni sprzeciwiać się pomysłom rugowania obrotu gotówkowego – mówi Mateusz Benedyk, dyrektor generalny Instytutu Misesa.
Opcja, a nie przymus
Brak alternatywy w postaci gotówki oznacza uzależnienie konsumentów od bezgotówkowej formy płatności, a tym samym od systemu bankowego oraz takich instytucji jak Visa czy Mastercard, które już teraz mają zapewnioną olbrzymią władzę i dochody. Banki i instytucje płatnicze będą mogły jeszcze więcej zarabiać na trzymaniu pieniędzy, wydawaniu kart płatniczych i prowizjach od transakcji. Nie mając dostępu do gotówki, ludzie utracą władzę nad swoimi pieniędzmi, które w każdej chwili mogą zostać zablokowane. Przedsmak takiej sytuacji można było zaobserwować podczas kryzysu finansowego w Grecji czy na Cyprze, kiedy obywatele stali w długich kolejkach do banków i nie mogli wypłacić własnych pieniędzy. Jeśli trzyma się je w przysłowiowej skarpecie, zawsze ma się do nich dostęp.
– Wiele banków centralnych na świecie chciałoby likwidacji gotówki. Ta w ich mniemaniu jest niestabilną częścią systemu bankowego – nieracjonalni ludzie mogą nagle zażądać wypłaty swoich pieniędzy z banku, co niepotrzebnie może prowadzić do panik i kryzysów. Jeśli gotówkę zlikwidujemy, powiadają, to polityka pieniężna będzie bardziej skuteczna. Nic bardziej mylnego. Fakt, że ludzie ciągle używają gotówki jest ciągle ważnym ograniczeniem dla ryzyka podejmowanego przez banki. Bez tego straszaka banki komercyjne na polecenie banku centralnego zalewałyby nas kredytem, prowadząc do jeszcze większych zawirowań koniunktury i wyższej inflacji – uważa dyrektor Benedyk.
Jeszcze jednym – bardzo istotnym – niebezpieczeństwem jest to, że może dojść do awarii całego systemu finansowego czy choćby tylko do poważnego uszkodzenia systemu energetycznego kraju, albo do masowego ataku hakerskiego. Jak wtedy ludzie kupią jedzenie? Sierpiński zaznacza, że taka sytuacja jest niebezpieczna nawet dla samego państwa. A co w sytuacji wojny, kiedy wróg przejmie system i zgarnie znajdujące się tam pieniądze?
– W pełni cyfrowy system łatwo jest zdalnie wyłączyć z Rosji, Chin czy skądkolwiek – mówił w 2018 roku w Politico Björn Eriksson, szef Cash Uprising, organizacji promującej używanie gotówki i były dowódca Interpolu.
Całkowite wyeliminowanie gotówki z obrotu rodzi jeszcze inne problemy. Z płatnościami elektronicznymi mogą sobie słabo radzić niektórzy członkowie społeczeństwa, np. osoby starsze czy niepełnosprawne. I to nie tylko jako klienci, ale także jako przedsiębiorcy – np. babcia nie sprzeda już na ulicy kwiatków z ogródka czy przysłowiowej marchewki. Nie dorobi do emerytury. Ale dotyczy to także takich kwestii, jak szał zakupowy. Płacąc wyłącznie kartą, część ludzi nie zwraca tak bardzo uwagi na wysokość wydatków, jak w przypadku znikających z portfela banknotów.
Obrót bezgotówkowy jest korzystny dla społeczeństwa i państwa, ale pod warunkiem, że nie będzie on obligatoryjny i jednocześnie nie dojdzie do całkowitej likwidacji tradycyjnej formy rozliczeń. Ta forma płatności ma być jedną z opcji, a nie przymusem, tak żeby każdy przedsiębiorca czy konsument mógł sam zdecydować i wybrać bardziej odpowiednią dla niego formę operacji finansowej.
Tomasz Cukiernik
Read more: http://www.pch24.pl/obrot-bezgotowkowy---spora-wygoda--wieksze-zagrozenie,72509,i.html#ixzz674Eug4Y6
--------------------------------------------
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
Ostatnio w reklamach widzimy nachalną promocję odchodzenia od gotówki. Niemal wszystkie banki w Polsce nakłaniają do takiego obrotu pieniądzem, nawet oferując dodatkowe rabaty np. za płatność telefonem.
Dlaczego tak się dzieje i jakie mogą być tego skutki?
(I w tym miejscu przygotowując się od kilku dni do napisania mojej notki i poszukując informacji na ten temat natrafiłem na bardzo dobry artykuł pana T. Cukiernika pt.: "Obrót bezgotówkowy – spora wygoda, większe zagrożenie" umieszczonym dzisiaj na portalu pch24.pl a jako, że zamierzałem napisać mniej więcej to samo, nie pozostaje mi nic innego jak przedstawienie w całości tegoż tekstu)
--------------------------------
Polakom w sposób coraz bardziej zdecydowany stręczony jest obrót bezgotówkowy, który ma zlikwidować, a przynajmniej zmniejszyć skalę powszechnego dzisiaj posługiwania się banknotami i monetami. Niestety, idea wyeliminowania ich ma wiele wad i prowadzi do szeregu zagrożeń.
Uruchomiony w styczniu 2018 roku program „Polska bezgotówkowa” to wspólna inicjatywa Związku Banków Polskich, Ministerstwa Przedsiębiorczości i Technologii, agentów rozliczeniowych oraz organizacji płatniczych Visa i Mastercard. Jest adresowany do małych i średnich przedsiębiorców. Ma ich nakłonić by rozliczali sprzedaż swoich towarów i usług w formie bezgotówkowej. Niestety, ten kierunek niekoniecznie jest korzystny z punktu widzenia przeciętnego Kowalskiego.
„Gorącym zwolennikiem obrotu bezgotówkowego” jest na przykład nowy minister finansów Tadeusz Kościński. Pojawiły się jednak obawy, że w ten sposób chce on sięgnąć po ponad 190 miliardów złotych, które Polacy trzymają w gotówce. Z tego powodu polityk został zaatakowany m.in. przez polityków Konfederacji. Zdaniem posła Jakuba Kuleszy, wiceprezesa partii KORWiN, dla wolnościowców postulat likwidacji obrotu gotówkowego w naszym kraju jest niedopuszczalny.
– Jest to prosty krok na drodze do zniewolenia narodu, w zasadzie odebranie mu kontroli nad przepływami finansowymi i oddanie jej innym instytucjom, na które naród, obywatele nie mają najmniejszego wpływu – powiedział poseł Kulesza.
– Z punktu widzenia bezpieczeństwa czy obywatela, czy państwa jest ona [gotówka – przyp. TC] niezbędna do mniejszych transakcji, czasem do transakcji z ludźmi, którzy nie są w stanie zamontować w swoich sklepach terminali. To są dodatkowe koszty, które państwo bądź obywatel musieliby ponieść w momencie przejścia na pełny system bezgotówkowy; i kolejny aspekt tej sprawy – pełna kontrola państwa nad tym, co dzieje się z pieniędzmi każdego Polaka. (…) Każdy ma prawo do swojej prywatności – mówił podczas konferencji prasowej poseł Michał Urbaniak z Ruchu Narodowego.
Unia odsuwa banknoty i monety
Obrót bezgotówkowy cały czas rośnie. Według danych NBP, w 2004 roku zanotowano w Polsce 193 mln bezgotówkowych transakcji kartami płatniczymi. Stanowiły one 30 procent wszystkich płatności, podczas gdy w 2018 roku kartami posłużyliśmy się już 4,5 miliarda razy. To było już 86 procent ogółu. Oznacza to, że liczba operacji bezgotówkowych za pomocą kart w ciągu 14 lat wzrosła 23 razy.
Podobnie rzecz się ma z wartością płatności bezgotówkowych za pomocą kart. W 2004 roku wynosiła 23,6 mld złotych, co stanowiło 15 procent wartości wszystkich operacji. W 2018 roku – 282 miliardów złotych czyli 41 procent ogółu. Ten dynamiczny wzrost nie byłby możliwy bez coraz większej liczby placówek, w których można regulować należności bezgotówkowo. Podczas gdy na koniec 2003 roku było ich około 100 tysięcy, to w II kwartale 2019 roku – już ponad 661 tys. Oznacza to niemal 7-krotny wzrost w ciągu 15 lat.
Mimo takiego progresu, na tle innych krajów Unii Europejskiej Polska jest nadal poniżej średniej. Według raportu NBP z grudnia 2018 roku, w poprzednich 12 miesiącach na milion mieszkańców przypadało 16,2 tys. terminali POS, podczas gdy średnia unijna wynosiła 26,4 tys. W tym samym roku w Polsce na jednego mieszkańca banki wydały przeciętnie 1,02 kart płatniczych, przy średniej w UE 1,59.
Ustępowaliśmy pod względem liczby transakcji bezgotówkowych dokonanych kartami płatniczymi na jednego mieszkańca. Było ich statystycznie 100,6, podczas gdy w UE – 135. Natomiast liczba transakcji bezgotówkowych dokonanych pojedynczą kartą płatniczą w Polsce okazała się wyższa i wyniosła 95,2 (UE – 70,1).
Ale obrót bezgotówkowy to nie tylko płatności kartą. To także przelewy, polecenia zapłaty czy czeki. Z wymienionego wyżej raportu NBP wynika, że liczba transakcji bezgotówkowymi instrumentami płatniczymi na jednego mieszkańca skoczyła w Polsce z 16 w 2001 roku do 169 w 2017 roku, czyli ponad dziesięciokrotnie. W tym samym czasie średnia unijna wzrosła ze 134 transakcji do 262. Czyli również tutaj Polska sytuuje się w górnej połówce tabeli, choć na przestrzeni lat dystans maleje.
Pod tym względem zdecydowanym liderem w Unii Europejskiej jest Luksemburg, gdzie w 2017 roku transakcji bezgotówkowych na mieszkańca było ponad 4,7 tysiąca. Na końcu zestawienia figuruje Rumunia z wynikiem 37.
Regulacje antygotówkowe
Od 2017 roku obowiązuje przedsiębiorców nowy limit płatności gotówką. Został on obniżony z 15 tysięcy euro do tej samej kwoty, lecz liczonej w złotówkach. Pojawiają się jednak głosy, m.in. ze strony sektora bankowego czy rządu, by został on jeszcze bardziej zredukowany. Ministerstwo Finansów chciałoby obniżenia tego limitu w przyszłym roku do 8 tys. zł.
W czerwcu 2018 roku zaczęła obowiązywać w Polsce unijna dyrektywa PSD2, która zakazuje stosowania przez sklepy czy inne placówki dodatkowych opłat za przyjmowanie kart płatniczych czy limitów, powyżej których można płacić kartą. Od początku 2019 roku w Kodeksie pracy jako zasadę przyjęto też przelewanie wynagrodzenia na rachunek płatniczy, a wypłata w gotówce jest możliwa tylko na specjalny wniosek pracownika. Obrót bezgotówkowy pojawił się również w niektórych urzędach i staje się to coraz bardziej powszechne zjawisko.
Nawet Kościół idzie w tym kierunku. Ks. Janusz Majda, ekonom Konferencji Episkopatu Polski, w listopadzie br. poinformował, że parafie i inne instytucje kościelne rozważają wprowadzenie terminali płatniczych. Pierwszy w Polsce ofiaromat, który umożliwi bezgotówkowe składanie ofiary, ma pojawić się w jednym z lubelskich kościołów. Takie podejście do sprawy wzbudza jednak również sprzeciw niektórych księży.
„W imię obrony własności prywatnej i naszej prywatności Kościół powinien być przeciwko wycofaniu gotówki z obiegu i przede wszystkim nie korzystać z darmowych terminali Fundacja Polska Bezgotówkowa. Nie wysyła to dobrego sygnału do wiernych. Czy ofiara nie zakłada anonimowości?”– napisał na FB ks. Jacek Gniadek SVD.
Polska nie jest bynajmniej liderem w tych działaniach. We Francji, Włoszech czy w Portugalii limit płatności gotówkowej od lat wynosi 1 000 euro. W 2017 roku Komisja Europejska rekomendowała, by w przyszłości całkowite wycofać gotówkę z obiegu w celu wyeliminowania anonimowości. Stopniowe odejście od monet i banknotów postępuje w wielu europejskich krajach: w Wielkiej Brytanii, Norwegii, Danii, Finlandii, Holandii czy Estonii. Przodownikiem rugowania gotówki z obiegu jest Szwecja. Już w 2018 roku gotówka w tym kraju odpowiadała za mniej niż 2 proc. wartości wszystkich transakcji, a coraz więcej sklepów i punktów usługowych w ogóle jej nie przyjmuje. Do 2030 roku planuje się w Szwecji całkowite wyeliminowanie tradycyjnego środka płatniczego.
Pełna inwigilacja
Trzeba odróżnić dwie rzeczy: (1) rozszerzenie obrotu bezgotówkowego, co nie musi być czymś nagannym i potępianym (zaletą jest m.in. wygoda czy szybkość transakcji), dopóki nikogo nie zmusza się do tego i istnieje alternatywa bezgotówkowa; od (2) całkowitej likwidacji obrotu gotówkowego, co jest absolutnie nie do zaakceptowania z wolnościowego punktu widzenia.
– Obrót bezgotówkowy nie powinien być przymusowo narzucany – mówi Jacek Sierpiński, znany obrońca wolności i wolnego rynku.
Niestety, problem polega na tym, że zainteresowane organizacje i politycy mogą potraktować rozszerzanie obrotu bezgotówkowego jako etap przejściowy do tego, by w kolejnym etapie całkowicie wyeliminować pieniądz, który brzęka bądź szeleści – a to niesie ze sobą cały szereg zagrożeń.
Przede wszystkim gotówka zapewnia anonimowość, a obrót bezgotówkowy to ingerencja w prywatność i pełna kontrola przez państwo wszystkich dochodów oraz wydatków wszystkich ludzi, i w rezultacie również podatków, które trzeba płacić państwu. Pełna inwigilacja jest bardzo niebezpieczna i stanowi olbrzymie zagrożenie dla wolności i praw obywatelskich. Nawet jeśli państwo demokratyczne jest ułomne, to co się stanie, jeśli władzę przejmie taki czy inny reżim totalitarny? W jednej chwili będzie mógł przywłaszczyć sobie te elektroniczne zapisy księgowe. Olbrzymim niebezpieczeństwem jest też to, że instytucje czy osoby posiadające dostęp do wiedzy o finansach innych mogą tę wiedzę wykorzystać przeciwko nim.
– Obrót bezgotówkowy oznacza ograniczenie prywatności transakcji. W szerszym znaczeniu – można śledzić kogoś po historii jego operacji finansowych. Państwo ma możność zablokowania dostępu do wszystkich pieniędzy. W ten sposób jest w stanie łatwo zdławić każdy bunt – zauważa Sierpiński.
Likwidacja gotówki oznacza uderzenie w czarny rynek, ale i w szarą strefę. O ile czarny rynek (obrót nielegalnymi towarami i usługami) niekoniecznie jest zjawiskiem pozytywnym, to już inaczej sprawa się ma z szarą strefą, czyli ukrywaniem przed państwem obrotu legalnymi towarami i usługami. Niejednokrotnie nieoficjalny obrót gospodarczy jest bowiem wentylem bezpieczeństwa wobec nieudolnej polityki władz. Trzymanie pieniędzy wyłącznie w banku może również oznaczać brak możliwości ucieczki przed bezprawnymi działaniami fiskusa.
– Ważnym sojusznikiem banków w walce z gotówką jest ministerstwo finansów. Poborcy podatkowi byliby przeszczęśliwi, gdyby mogli odczytać wszystkie nasze transakcje dzięki jednemu kliknięciu. Ucieczka do szarej strefy byłaby trudniejsza i wiele dóbr i usług, które możemy ciągle kupić bez płacenia podatków (zakup bezpośrednio od rolnika, usługi remontowe), stałoby się dla nas mniej dostępnych. Łatwiejsza kontrola nad podatnikami prowadziłaby do tego, że poziom opodatkowania wzrósłby. Dlatego miłośnicy stabilnego pieniądza i niskich podatków powinni sprzeciwiać się pomysłom rugowania obrotu gotówkowego – mówi Mateusz Benedyk, dyrektor generalny Instytutu Misesa.
Opcja, a nie przymus
Brak alternatywy w postaci gotówki oznacza uzależnienie konsumentów od bezgotówkowej formy płatności, a tym samym od systemu bankowego oraz takich instytucji jak Visa czy Mastercard, które już teraz mają zapewnioną olbrzymią władzę i dochody. Banki i instytucje płatnicze będą mogły jeszcze więcej zarabiać na trzymaniu pieniędzy, wydawaniu kart płatniczych i prowizjach od transakcji. Nie mając dostępu do gotówki, ludzie utracą władzę nad swoimi pieniędzmi, które w każdej chwili mogą zostać zablokowane. Przedsmak takiej sytuacji można było zaobserwować podczas kryzysu finansowego w Grecji czy na Cyprze, kiedy obywatele stali w długich kolejkach do banków i nie mogli wypłacić własnych pieniędzy. Jeśli trzyma się je w przysłowiowej skarpecie, zawsze ma się do nich dostęp.
– Wiele banków centralnych na świecie chciałoby likwidacji gotówki. Ta w ich mniemaniu jest niestabilną częścią systemu bankowego – nieracjonalni ludzie mogą nagle zażądać wypłaty swoich pieniędzy z banku, co niepotrzebnie może prowadzić do panik i kryzysów. Jeśli gotówkę zlikwidujemy, powiadają, to polityka pieniężna będzie bardziej skuteczna. Nic bardziej mylnego. Fakt, że ludzie ciągle używają gotówki jest ciągle ważnym ograniczeniem dla ryzyka podejmowanego przez banki. Bez tego straszaka banki komercyjne na polecenie banku centralnego zalewałyby nas kredytem, prowadząc do jeszcze większych zawirowań koniunktury i wyższej inflacji – uważa dyrektor Benedyk.
Jeszcze jednym – bardzo istotnym – niebezpieczeństwem jest to, że może dojść do awarii całego systemu finansowego czy choćby tylko do poważnego uszkodzenia systemu energetycznego kraju, albo do masowego ataku hakerskiego. Jak wtedy ludzie kupią jedzenie? Sierpiński zaznacza, że taka sytuacja jest niebezpieczna nawet dla samego państwa. A co w sytuacji wojny, kiedy wróg przejmie system i zgarnie znajdujące się tam pieniądze?
– W pełni cyfrowy system łatwo jest zdalnie wyłączyć z Rosji, Chin czy skądkolwiek – mówił w 2018 roku w Politico Björn Eriksson, szef Cash Uprising, organizacji promującej używanie gotówki i były dowódca Interpolu.
Całkowite wyeliminowanie gotówki z obrotu rodzi jeszcze inne problemy. Z płatnościami elektronicznymi mogą sobie słabo radzić niektórzy członkowie społeczeństwa, np. osoby starsze czy niepełnosprawne. I to nie tylko jako klienci, ale także jako przedsiębiorcy – np. babcia nie sprzeda już na ulicy kwiatków z ogródka czy przysłowiowej marchewki. Nie dorobi do emerytury. Ale dotyczy to także takich kwestii, jak szał zakupowy. Płacąc wyłącznie kartą, część ludzi nie zwraca tak bardzo uwagi na wysokość wydatków, jak w przypadku znikających z portfela banknotów.
Obrót bezgotówkowy jest korzystny dla społeczeństwa i państwa, ale pod warunkiem, że nie będzie on obligatoryjny i jednocześnie nie dojdzie do całkowitej likwidacji tradycyjnej formy rozliczeń. Ta forma płatności ma być jedną z opcji, a nie przymusem, tak żeby każdy przedsiębiorca czy konsument mógł sam zdecydować i wybrać bardziej odpowiednią dla niego formę operacji finansowej.
Tomasz Cukiernik
Read more: http://www.pch24.pl/obrot-bezgotowkowy---spora-wygoda--wieksze-zagrozenie,72509,i.html#ixzz674Eug4Y6
--------------------------------------------
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
poniedziałek, 2 grudnia 2019
O co chodzi niektórym środowiskom żydowskim?
Jestem pewien, że żydowskie kłamstwa przerzucające winę za ludobójstwo Niemców w czasie II Wojny Światowej wpierw na beznarodowych nazistów a później na Polaków były i są dla wielu z nas pewnym zaskoczeniem i budzą uzasadniony smutek i sprzeciw. I nie ma tu znaczenia fakt, że owe kłamstwa kreowane są tylko przez pewną grupę a nie całość środowisk żydowskich, bowiem akurat ta grupa jest najbardziej opiniotwórcza i opinionośna oraz decyzyjna w stosunkach międzynarodowych. To ona tworzy żydowską i światową narrację historyczną, która jest po prostu antypolska.
Dla mnie jednak aż takim szokiem nigdy nie była i nie jest a pisząc od wielu lat na temat stosunków żydowsko-polskich spotkałem się wielokrotnie ze skrajnym antypolonizmem części środowisk żydowskich, który na przestrzeni wielu dziesiątek lat narastał wspierany przez tzw. politykę historyczną Niemiec chcących już od lat 50-tych XX wieku w jakiś sposób zdjąć z siebie odium winy za wybuch II WŚ i ludobójstwo wielu narodów podczas jej trwania, w tym oczywiście ludobójstwo Żydów, ale też Polaków. I Niemcy robiły wszystko, aby móc to odium winy zdjąć z siebie a zrobili to płacąc Żydom ogromne odszkodowania wojenne i Żydzi byli i są zadowoleni...
Z biegiem lat i w miarę naturalnie postępującego procesu wymierania świadków historii mieliśmy też do czynienia z narastaniem intensywności owej fałszywej narracji oczerniania Polaków i przypisywania nam współodpowiedzialności a nawet winy za Holocaust Żydów.
Kłamstwo to było i jest kłamstwem perfidnym, które niestety jest akceptowane i nawet inicjowane przez wiele środowisk żydowskich, wielu zwyczajnych Żydów a także przez wiele rządów izraelskich poczynając już od powojennych żydowskich rządów Ben Guriona.
Znajduje też ten przedziwny antypolonizm poklask – co musi budzić szok – również wśród wielu Polaków lub tych, co za takich są niesłusznie – jako skrajne antypolskie a’la „mendy” – uważani. Wystarczy spojrzeć na zawistne twarzyczki i wypowiedzi wielu gazetowowyborczych i tvnowskich facjat czy też dużej części peowsko-nowoczesnych zdrajców z tzw. „totalnej opozycji”.
Z pewnością też wielu z nas zastanawiało się wielokrotnie skąd się bierze ten antypolonizm dużej części Żydów i dlaczego zamiast nam dziękować za kilkaset lat goszczenia ich w naszym państwie i dawaniu im przywilejów, których od średniowiecza nie posiadali w takiej skali nigdzie w Europie i na świecie to słyszymy od nich słowa krytyki, nienawiści i oczerniania nas w sposób uwłaczający honorowi, ludzkiej godności i stosując: perfidne oszczerstwa, noszące znamiona hipokryzji przeinaczenia, politykę odwracania i relatywizacji znaczeniowej różnorodnych pojęć, metody budujące alternatywną i fałszywą rzeczywistość historyczną i obecną oraz kłamstwa, których nie powstydziłby się biblijny Szatan.
Oczywiście ten żydowski antypolonizm nie jest powszechny wśród narodu żydowskiego, tyle tylko, że jednak nie jest on jednostkowy a realizowany i wdrażany jest niestety przez wiele oficjalnie zarejestrowanych żydowskich organizacji (np. ADL) czy mediów oraz państwowych i quasi państwowych instytucji, w tym przez wiele tzw. organizacji pozarządowych (NGO-sów).
Dlaczego tak jest, dlaczego tak się dzieje od wielu już dziesiątek lat a może i dłużej?
Z teraźniejszej perspektywy można by powiedzieć, że po prostu chodzi o przedłużenie rentowności tzw. "Przedsiębiorstwa Holocaust", który przecież musi trwać a bez cyklicznego dopływu gotówki zbankrutuje. Inaczej mówiąc, Żydom chodzi o te 300 mld USD, które bezprawnie chcą uzyskać od Polski za bezspadkowe mienie żydowskie utracone w czasie II WŚ. Czyli jest to czysty interes i tyle a pieniądze dla tej "firmy" są niezbędne bo nie chcą już dalej płacić jej Niemcy.
Ale taka odpowiedź dotyka tylko powierzchownie problemu ponieważ antypolskość Żydów nie powstała po II WŚ a trwa już przez wieki, czyli od momentu, kiedy Kazimierz Wielki przyjął ich na polskiej ziemi, przygarnął, gdy zostawali wypędzani przez wszystkich władców Europy i stworzył dla nich nowy "raj na ziemi". Czy są za to nam wdzięczni? Owszem, że nie, bo pasożyt pozostaje pasożytem na organizmie dawcy pożywienia a jak jeszcze dawca udostępnia im część swojego ciała z litości, to pasożyt zaraz chce więcej, i więcej.
Z teraźniejszej perspektywy można by powiedzieć, że po prostu chodzi o przedłużenie rentowności tzw. "Przedsiębiorstwa Holocaust", który przecież musi trwać a bez cyklicznego dopływu gotówki zbankrutuje. Inaczej mówiąc, Żydom chodzi o te 300 mld USD, które bezprawnie chcą uzyskać od Polski za bezspadkowe mienie żydowskie utracone w czasie II WŚ. Czyli jest to czysty interes i tyle a pieniądze dla tej "firmy" są niezbędne bo nie chcą już dalej płacić jej Niemcy.
Ale taka odpowiedź dotyka tylko powierzchownie problemu ponieważ antypolskość Żydów nie powstała po II WŚ a trwa już przez wieki, czyli od momentu, kiedy Kazimierz Wielki przyjął ich na polskiej ziemi, przygarnął, gdy zostawali wypędzani przez wszystkich władców Europy i stworzył dla nich nowy "raj na ziemi". Czy są za to nam wdzięczni? Owszem, że nie, bo pasożyt pozostaje pasożytem na organizmie dawcy pożywienia a jak jeszcze dawca udostępnia im część swojego ciała z litości, to pasożyt zaraz chce więcej, i więcej.
Odpowiedź na pytanie o źródła antypolskości dużej części Żydów jest tedy bardzo skomplikowana i obejmuje wiele aspektów: od religijnych poprzez historyczne, kulturalne, prawne, państwowe aż do politycznych i częściowo sięga nawet do pierwszych lat żydowskiego a raczej chazaraskiego osadnictwa na ziemiach słowiańskich, w tym polskich.
Niniejszy tekst jest skrótową próbą opisania sytuacji dzisiejszej, która – z punktu widzenia przyszłości – zdaje się być jedną z najważniejszych obecnie spraw dla Polski i polskiej prawdy historycznej. Jak mniemam jest też równie ważna dla samych Żydów oraz innych, którzy dzięki poznaniu historii o II WŚ dowiedzą się jak to naprawdę było.
Na pewno nie wszystko zdołam ująć w treści, która z konieczności nie może być zbyt obszerna. Wiele wątków może też być mało zrozumiałych dla czytelnika, ale w dyskusji będę starał się je wyjaśniać. Zdając sobie jednak sprawę z ważności i obszerności tematu – począwszy od dzisiaj i niezależnie od innych artykułów – będę przypominał swoje dawne teksty na temat Żydów i relacji polsko-żydowskich. W nich to nieraz bardzo szczegółowo przedstawiałem to, co w tych relacjach uważałem za ważne i zgodne z prawdą historyczną.
Odnosząc się więc do obecnej, zmasowanej krytyki Polski musimy zacząć od historycznych, przedwojennych i powojennych faktów, które wpływały i dalej wpływają na stosunek Żydów do Polaków i Polaków do Żydów, faktów które wpływają na nasze obecne relacje i faktów wielokrotnie oddziaływujących na siebie na zasadzie tzw. sprzężenia zwrotnego.
Poszczególne obszary spraw zostaną tylko zasygnalizowane i nie są w całości przedstawione chronologicznie. Wiele muszę też pominąć. Mam nadzieję, że przypominane przeze mnie moje teksty rozjaśnią czytelnikom wiele wątpliwości, i pozwolą pogłębić wiedzę oraz – mimo wszystko – przyczynią się do powrotu prawidłowych i przyjaznych stosunków Polski z Izraelem i Izraela z Polską. Na dziś jednak wydaje mi się to nadzwyczaj trudne i to trudne tylko z powodu dużej części Żydów i żydowskiego – jednego z najbardziej szowinistycznych państw na świcie – Izraela.
Po pierwsze zatem.
Jednym z pierwotnych źródeł antypolonizmu dużej części środowisk żydowskich, szczególnie w obszarze dominującego obecnie wśród nich aszkenazyjskiego syjonistyczno-talmudyczno-rabinicznego pojmowania świata jest nasz polski katolicyzm, który jest sprzeczny i znienawidzony przez znaczną część narodu żydowskiego odrzucającego Mesjasza Jezusa Chrystusa i w dalszym ciągu na niego czekającego i uznającego Jezusa Chrystusa za zwykłego proroka a nie Syna Bożego a Matkę Bożą za delikatnie mówiąc „zwykłą i grzeszną kobietę”. Ten antychrześcijański i antychrystusowy nurt jest obecny w religii i kulturze tzw. Żydów od czasów biblijnych, co można przeczytać w Nowym Testamencie opisującym dominującą rolę ówczesnych Żydów w męczeńskiej śmierci Jezusa Chrystusa. Ta ich haniebna rola w śmierci Syna Bożego i Króla żydowskiego przez wieki wpływała też na niechęć do Żydów wielu narodów, w tym też Polaków.
Po drugie, wynikające pośrednio z poprzedniego.
W swoim przekonaniu do dzisiaj wielu Żydów – zgodnie z pobieżnym rozumieniem przez nich Tory, czyli Pięcioksięgu Starego Testamentu – uważa siebie za jedyny na świecie naród „wybrany przez Boga”. To implikuje w nich często – nawet skrywaną i podświadomą - pogardę do innych nacji i narodów oraz już nawet nie nacjonalizm, ale szowinizm żydowski. I nie dotyczy to tylko Polaków, ale też niemal wszystkich narodów, nazywanych przez Żydów „gojami”. Szczególnie daje się to zauważyć w relacjach Żydów z Arabami, ale wynika to raczej z ich obopólnej walki o ziemię, bo przecież zarówno Żydzi, jak i Arabowie są Semitami i w bardzo wielu aspektach zwyczaje religijne wierzących Żydów i muzułmanów są podobne.
W tym obszarze, czyli przekonaniu o „wyższości Żydów” bardzo istotną i negatywną rolę odgrywa żydowski ruch syjonistyczny oraz ugruntowywanie przez wieki prymatu mądrości rabinicznych zawartych w - wedle mnie – bardzo szowinistycznym dziele jakim jest Talmud nad słowem bożym zawartym w Torze. Takie przekonanie prowadzi wielu Żydów do przyjmowania Talmudu jako księgi ważniejszej niż Stary Testament a przecież zawiera jedynie interpretację bożych słów dokonywaną przez rabinów („uczonych w piśmie”) i w wielu miejscach te interpretacje są ze sobą sprzeczne. Jedno w Talmudzie (niezależnie czy w części babilońskiej czy jerozolimskiej) jest niepodważalne – jest skrajnie antychrześcijański i wywyższający ponad inne narody naród żydowski..
Po trzecie.
Na stosunek Żydów do innych nacji i narodów niewątpliwie miał i ma do dziś wpływ 2000 letni brak przez nich swojego państwa, co musiało kształtować u nich swoisty „kompleks niższości”, ale też tworzyć przeświadczenie, że gdziekolwiek się osiedlają muszą tworzyć własne społeczności i nie asymilować się z rdzenną ludnością.
To też tworzyło wzajemną niechęć, szczególnie wśród danych właścicieli swoich państw do Żydów. Stąd też często wypędzano ich i obarczano winą za wszelkie zło, szczególnie, że oni sami dawali wiele powodów do niechęci wobec nich: właśnie z powodu braku asymilacji a także z powodu zajmowania się przez nich handlem i – co było i chyba do dzisiaj jest oceniane negatywnie – lichwą i ubezwłasnowolnianiem ludzi kredytem oraz przejmowaniem przez nich roli emitenta pieniądza w różnych krajach, począwszy od Anglii a skończywszy na USA.
Jeżeli zaś chodzi o stosunek Polaków do Żydów to historycznie do dziś nie jestem w stanie zrozumieć ich braku do nas wdzięczności. Przecież wtedy, gdy byli przeganiani prawie ze wszystkich państw zachodniej Europy to właśnie Kazimierz Wielki – bohater emitowanego serialu „Korona Królów” – przygarnął Żydów w Polsce i nadał im przywileje, których nie mieli nigdzie na świecie. Przez stulecia mieszkali w naszym państwie, z czasem uznając je nawet za „Polin”, czyli miejsce gdzie „tu spoczniesz”. Przed wojną właśnie w Polsce było ich najwięcej na świecie i chcieli tu mieszkać i nie czuli się prześladowani. Byliśmy dla nich – jak sami to określali – miejscem szczególnym, miejscem, gdzie czuli się swobodnie i dobrze. Dlaczego więc u dużej części Żydów taka nienawiść i antypolskość? Piszę od lat wiele na ten temat, ale dalej nie jestem do końca w stanie tego zrozumieć…
Może jednak błędem było ich przygarnięcie przez Polskę? Może Kazimierz Wielki popełnił błąd podobny do tego jak onegdaj sprowadzenie do Polski Krzyżaków? Może ta polska gościnność została przez Żydów tak zrozumiana, że zapragnęli naszego państwa, naszej Polski dla siebie, co uwidoczniło się w żydowskiej idei tzw. Judeopolonii, czyli państwa żydowskiego na terenie naszych ziem… Ta idea Judeopolonii była mocno forsowana od 1915 roku, kiedy niektóre środowiska żydowskie chciały współpracować z Niemcami (Prusami) w ramach niemieckiej Mitteleuropy i w jej ramach utworzyć tą swoją wydumaną Judeopolonię…
Po czwarte i już bliższe historycznie.
Wielu Żydów było na arenie międzynarodowej przeciwne powstaniu państwa polskiego po I Wojnie Światowej. Być może było to związane ze wspomnianą ideą Judeopolonii, być może z chęcią przejęcia polskiego majątku. Uwidaczniało się to nawet podczas debaty nad Traktatem Wersalskim. Ta niechęć przejawiała się i była popierana oczywiście przez Niemców. Ale…
Po piąte.
W obecnej dyskusji wokół problemu relacji żydowsko-polskich prawie w ogóle nie wspomina się, iż Polska przed wojną była skrajnie antykomunistyczna a zwycięstwo nad bolszewikami w roku 1920 uchroniło nie tylko naszą dopiero co odzyskaną niepodległość, ale też cały świat przed zalewem totalitarnego komunizmu.
I tutaj musimy wspomnieć, iż bazą nazizmu i komunizmu – dwóch najbardziej zbrodniczych totalitaryzmów w dziejach ludzkości – były te same idee, idee ukształtowane głownie przez Żyda K. Marksa.
Symptomatyczne jest więc, że większość najważniejszych marksistów a później ludobójczych komunistów było akurat pochodzenia żydowskiego: Karol Marks (Karl Heinrich Marx - Hirschel Marx), Władimir Iljicz Lenin (po matce żydówce - Blank), Lew Trocki (Lew Dawidowicz Bronstein ), Róża Luksemburg ( Rozalia Luxenburg - córka Eliasza Luxenburga i Liny z domu Loewenstein), Julij Martow (Cederbaum), Fedor Iljicz Dan (Gurwicz), Maksim Maksimowicz Litwinow (Meir Henoch Mojszewicz Wallach-Finkelstein), Łazar Moisiejewicz Kaganowicz i wielu, wielu innych...
Mało tego! Bardzo zaskakujące jest też to, że w najwyższych gremiach niemieckiej III Rzeszy - o czym pisze m.in. w swojej książce pt.: "Bevor Hitler Kame" - "(Bronder - Before Hitler Came - A Historical Study -English Translation - 1975)" historyk żydowskiego pochodzenia, Dietrich Bronder - było wielu Żydów. Trudno wprost uwierzyć, ale zalicza on (również w innych swoich pracach i nie tylko on) do ludzi pochodzenia żydowskiego (w różnej części określonej całości i różnym prawowitym zabarwieniu poprawności etnicznego żydowskiego pochodzenia: po matce, czy po ojcu) m.in.: Adolfa Hitlera (po ojcu i dziadku, choć wobec A. Hitlera wielu historyków obala jego żydowskiego pochodzenie), Rudolfa Hessa (po matce), Hermanna Goeringa, Gregora Strassera, Josefa Goebbelsa, Alfreda Rosenberga, Hansa Franka, Heinricha Himmlera (po matce i babce ze strony matki), Ullricha Friedricha Willy'ego Joachima von Ribbentropa, Reinharda Heydricha (po ojcu), Ericha von dem Bach-Zelewskiego (po matce), Adolfa Eichmanna (po matce) czy feldmarszałka Erharda Milcha. Warto w tym miejscu zwrócić uwagę na A. Eichmanna, który był kreatorem i głównym nadzorcą - sic! - "rozwiązania kwestii żydowskiej" a wcześniej pozwolił (zmusił?) do emigracji żydowskich członków swojej rodziny.
Trzeba też wspomnieć, że przecież w 1939 roku Polska musiała stoczyć walkę z obydwoma totalitaryzmami, i nazistowsko-niemieckim i sowiecko-komunistycznym. To Niemcy A. Hitlera i Rosja Sowiecka J. Stalina zawiązały pakt Ribbentrop – Mołotow, który dał początek II Wojnie Światowej.
01.09.1939 Niemcy napadły na Polskę i niemal od początku Niemcy „niosły śmierć Polakom”, rozpoczęła się eksterminacja Polaków przez Niemców. Pierwsze obozy koncentracyjne budowane były dla Polaków, w tym też Auschwitz-Birkenau. W tym obozie do końca 1941 więźniami byli niemal wyłącznie Polacy, Żydzi zaczęli tam trafiać mniej więcej od początku 1942 roku, kiedy już Niemcy podjęli decyzję o „ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej”.
17.09.1939 roku Rosja Sowiecka – zgodnie z porozumieniem z Niemcami – napadła na Polskę wywożąc i mordując setki tysięcy Polaków. W niewielkiej części przypadków te mordy na Polakach odbywały się rękoma komunistycznych żydowskich bojówek. Pojawiła się antypolska żydowska partyzantka, często o komunistycznym ideologicznie zabarwieniu. Duża część Żydów traktowała napaść Sowietów na Polskę jako ich oswobodzenie. Witali Sowietów z kwiatami, denuncjowali Polaków, cieszyli się z tej napaści a mimo tego w dalszych latach wojny to Polacy ratowali Żydów i jako jedyni informowali świat o ich zagładzie oraz stworzyli podziemną instytucjonalną organizację pomagającą Żydom a samo polskie państwo podziemne (jedyne takie w czasie II WŚ) karało śmiercią polskich (i nie tylko) szmalcowników i antyżydowskich denuncjatorów…
Paradoks historii? Może ale świadczący o bohaterstwie i ludzkim charakterze Polaków. Tylko czy aby też nie o naszej naiwności…
Przecież liderowo komunizm w Polsce po roku 1944 też wprowadzało wielu komunistycznych Żydów, wielu też było wśród nich zwykłych zbrodniarzy, szczególnie w tzw. Informacji Wojskowej oraz w tzw. „bezpieczeństwie”. Takimi byli np. i J. Brystygier (krwawa Luna) czy S. Michnik, J. Różański, A. Fejgin, H. Wolińska-Brus, Z. Bauman i wielu, wielu innych. Do dziś potomkowie tej żydo-komuny mają duży wpływ na obecną sytuację w Polsce i często to właśnie oni tą Polskę fałszywie oczerniają. Warto też wspomnieć, że to właśnie antypolska Komunistyczna Partia Polski i równie antypolska Komunistyczna Partia Zachodniej Ukrainy były przed wojną opanowane w dużej mierze przez żydowskich komunistów, co nawet przejawiało się w tym, że np. plena polityczne KPP odbywały się w języku jidysz…
Powierzenie przez J. Stalina komunistycznym Żydom wprowadzenia w Polsce komunizmu nie było przypadkiem. Ten sowiecki satrapa nie ufał Polakom, także polskim komunistom i dobrze wiedział o antypolskim charakterze komunistów pochodzenia żydowskiego. Znał ich i był pewny, że z Polakami sobie po prostą poradzą, „w ten czy w inny sposób”.
Po szóste.
Po wojnie żydowska polityka historyczna była kształtowana na zasadzie takiej narracji, która miała kreować międzynarodowe przeświadczenie, iż tak naprawdę jedynymi ofiarami II Wojny Światowej byli Żydzi a z tragicznego i ludobójczego, dokonanego przez Niemców Holocaustu Żydów oni sami uczynili coś na kształt „Przedsiębiorstwa Holocaust” o czym w swojej książce o takim tytule pisał swego czasu żydowski pisarz N. Finkelstein. Ta martyrologia i jej echa pozwalała i dalej pozwala Żydom uzyskiwać od innych narodów i państw środki finansowe i wykreować siebie na jedyne ofiary II WŚ. Ponadto organizacje żydowskie, w tym sławetna ADL stworzyły sztuczne pojęcie „antysemityzmu”, które de facto nie pozwala w jakikolwiek sposób krytykować Żydów a za „antysemitów” uważa tych, których za takich po prostu uzna. Przypominam, że Semitami jest wiele innych nacji, w tym Arabowie, więc zawłaszczenie tego terminu tylko dla Żydów jest samo w sobie zakłamywaniem rzeczywistości.
Bardzo istotnym jest też pewien wytworzony schemat myślenia o Żydach i postawach wobec nich innych narodów tylko i wyłącznie poprzez pryzmat ich tragedii w czasie II WŚ i Holocaust a bez odnoszenia się do realiów danej epoki czy wydarzeń historycznych. Przecież pewne zachowania antyżydowskie Polaków przed wojną czy wcześniej i także podobne zachowania innych narodów nie mogą być oceniane w oderwaniu od konkretnego okresu historycznego. To jest metodologiczne i historyczne barbarzyństwo oraz manipulacja.
Po siódme.
Nie można zapomnieć, że sam Holocaust Żydów nie byłby możliwy do przeprowadzenia gdyby nie pomoc Niemcom udzielana przez część samej społeczności żydowskiej. O tej hańbiącej części historii pisała m.in. żydowska myślicielka oraz pisarka H. Arendt, która stwierdziła m.in.: „Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej tej ponurej historii". Policja w gettach tworzona była w dużej mierze z samych Żydów. Oni też przygotowywali listy Żydów, których później zagazowywano w obozach koncentracyjnych. Powstało też wiele oficjalnych organizacji żydowskich kolaborujących z Niemcami, jak np.: Judenraty, Żagiew, Grupa 13, Jüdischer Ordnungsdienst. Polacy nigdy takiej organizacji nie stworzyli i nigdy nie zhańbili się współpracą z okupantami. Tylko też w Polsce za pomoc Żydom karano śmiercią całe polskie rodziny a mimo to Polacy im pomagali tracąc często swoje i swojej rodziny życie – wedle różnych szacunków za wojenną pomoc Żydom z rąk Niemców zginęło od 150 do 250 tysięcy Polaków. W tym kontekście rodzi się też pytanie: Ilu Żydów w latach 1939-1941 pomogło Polakom?....
Wgłębiając się w analizę tegoż obszaru warto zauważyć, iż być może wrogość części Żydów (szczególnie amerykańskich) do Polaków i przypisywanie nam Holocaustu wynika też z chęci samousprawiedliwienia własnej postawy wobec Holocaustu swoich wschodnio-europejskich współbraci. Oprócz bowiem samej kolaboracji z Niemcami części Żydów w samej Polsce i innych krajach (np. na Węgrzech) amerykańscy, bogaci Żydzi nie zrobili systemowo nic aby przeciwdziałać temu ludobójstwu. Pomimo tego, że J. Karski czy W. Pilecki informowali środowiska amerykańskich Żydów o Holocauście to Żydzi ci zostali bierni i dopiero po wojnie stworzyli narrację przerzucającą własne wyrzuty sumienia na wydumane wobec nas i nieprawdziwe przewiny Polaków.
To poczucie winy Żydów amerykańskich oraz chęć „zagłodzenia” ich własnych wyrzutów sumienia jest też – wedle mnie – jednym z powodów ogromnego militarnego, politycznego i finansowego wspierania przez USA państwa Izrael: można powiedzieć, że niemal tylko właśnie dzięki tej pomocy państwo Izrael mogło powstać i do dzisiaj funkcjonować.
Po ósme.
Żydzi to naród kupców i lichwiarzy ceniących pieniądz i władzę pieniądza. Samo w sobie to nie jest złe, ale ten prymat pieniądza i pogarda dla gojów wytworzył w nich coś na kształt nadmiernej zachłanności. Przejawia się to też w żądaniach Żydów o zapłacenie przez Polaków bezzasadnych i niezgodnych z prawem polskim i międzynarodowym reparacji wojennych za bezspadkowe mienie utracone przez Żydów na ziemiach polskich podczas obydwu okupacji: niemieckiej i sowieckiej. Żądania te opiewają na wymyśloną „z sufitu” kwotę 300 mld USD i mają zostać wypłacone przez państwo polskie nie osobom prywatnym, ale współczesnym organizacjom żydowskim… co jest właśnie pozaprawne. Poza tym winni utraconego przez Żydów mienia są hitlerowskie Niemcy i komunistyczna Rosja Sowiecka a nie Polska i to one winny spłacić ewentualne roszczenia Żydów.
W tym obszarze warto też zauważyć, iż cała afera wybuchła już po rozpoczęciu przez Polskę działań zmierzających do uzyskania przez Polskę odszkodowań wojennych od Niemiec. Mogą one opiewać na kwotę zdecydowanie powyżej 3 bln. zł a przecież również Niemcy przez lata prowadzili antypolską politykę dotyczącą Holocaustu i teraz też trudno im te lata zapomnieć i przyznać się do tego, iż kłamali. Poza tym współpraca na antypolskiej linii pomiędzy Niemcami a Izraelem wynika też z tego, że Niemcy już zapłacili miliardy odszkodowań dla Żydów i państwa izraelskiego, więc czują się uwolnieni od wojennych win i również Żydzi są tymi odszkodowaniami ukontentowani. Ostatnie więc opinie władz niemieckich o wzięciu odpowiedzialności za II WŚ traktowałbym z dystansem, aczkolwiek przyjmuję je z szacunkiem a państwo polskie musi je wykorzystać w obecnej walce o przywrócenie naszej godności narodowej.
Po dziewiąte.
Zapewne wielu z szanownych czytelników słyszało, iż sami Żydzi w Polsce i krajach ościennych do samego końca nie dowierzało, że Niemcy postanowili ich masowo zgładzić w obozach koncentracyjnych. Ta niewiara w niemieckie ludobójstwo była nawet widoczna w czasie ich transportowania do obozów i nawet w samych obozach. Żydzi w wielu przypadkach bezwolnie szli „na rzeź” nie wiedząc i nie wierząc, że idą po śmierć. Stąd W. Pilecki i J. Karski postanowili zrobić wszystko, aby pokazać całemu światu, w tym samym Żydom, iż dokonuje się ich Holocaust.
Było wiele przyczyn tej niewiary. Można się ich również doszukać w wielu poprzednich akapitach niniejszego tekstu.
Niemniej należy wspomnieć, iż przed dojściem A. Hitlera do władzy stosunki niemiecko-żydowskie były poprawne. Żydzi ufali Niemcom i w dużej większości uważali ich za naród szlachetny i pracowity. I nawet po 1933 roku niektóre organizacje żydowskie inicjowały lub dalej współpracowały z III Rzeszą.
Przedtem jednak warto wiedzieć, że od 1933 roku, czyli od objęcia przez A. Hitlera władzy w Niemczech aż do lata 1938 roku, czyli na rok przed wybuchem II WŚ z Niemiec wyemigrowało około 150 tysięcy etnicznych Żydów. Kierunkami tej emigracji były: UK (52 tys. osób), Francja (30 tys.), Polska (25 tys.), Belgia (12 tys.), Szwajcaria (10 tys.), kraje skandynawskie (5 tys.). Tej emigracji był przychylny i ją wspierał sam A. Hitler wraz ze swoimi najbliższymi współpracownikami i z reguły była to emigracja bardzo bogatych Żydów, których finansowo stać było na taką ucieczkę.
Ponadto - co też jest tematem tabu - A. Hitler w sierpniu 1933 roku porozumiał się z Żydami w sprawie ich emigracji do Palestyny (Brytyjskiego Mandatu Palestyny). Była to tzw. "umowa/ugoda Haavara (hebr: "umowa przewozu"), która podpisana została między Syjonistyczną Federacją Niemiec a III Rzeszą Hitlera. Umożliwiała ona wszystkim niemieckim Żydom, posiadającym świadectwo imigracyjne Agencji Żydowskiej, wjazd i osiedlenie w Ziemi Obiecanej, a także wywóz 1000 funtów szterlingów w walucie obcej oraz towarów na łączną sumę 20 tys. marek. Nie jest dokładnie znana liczba Żydów, którzy wyemigrowali na mocy tej umowy (podobno - według wiki - było to do roku 1939 około 2 mln Żydów - 1939,6 tys. osób) , ale warto w tym miejscu wspomnieć, że np. niemiecka linia promowa utworzyła bezpośrednie połączenie do Hajfy w Palestynie zapewniając "w pełni koszerne jedzenie na pokładzie, pod nadzorem hamburskiego rabinatu". Oczywiście znów nie muszę dodawać, iż tymi emigrantami byli przede wszystkim bardzo majętni Żydzi, którzy gardzili biedotą, również żydowską (w większości aszkenazyjską).
Takie porozumienie oraz fakt, iż A. Hitler pozwolił części Żydom na przedwojenną emigrację również powodowała właśnie brak wiary Żydów w to, iż Niemcy postanowiły ich uśmiercić a sama rozpętana przez A. Hitlera antyżydowskość wynikała także z faktu, że A. Hitler poszukiwał odpowiedzialnych za klęskę Niemiec w I WŚ i kryzys lat 30-tych i znalazł ich pośród Żydów.
Ta niewiara znajdowała też swoje konsekwencje w zaskakującym fakcie, iż nawet do 100 tysięcy ćwierć, pół i pełnych Żydów służyło przed i podczas II WŚ w niemieckim Wermachcie (patrz w Google: „Żydowscy żołnierze Hitlera”). Można w tym miejscu zadać retoryczne pytanie: Ilu Polaków służyło w niemieckiej armii?
Po dziesiąte, które może przez wielu być uznane za jakąś wydumaną „teorię spiskową” i tym samym może być różnorodnie interpretowane.
Po śmierci w marcu 2017 roku niekwestionowanego przywódcy żydowskiego David Rockefellera rozgorzała nieujawniana powszechnie a’la wojna pomiędzy dwoma grupami Żydów.
Pierwszą z nich mogę powierzchownie zidentyfikować jako zwolenników Jednego Żydowskiego Rządu Światowego, który powinien powstać jak najszybciej i niezależnie od kosztów. To jest grupa identyfikowana powszechnie z: lewactwem, NWO, radykalną walką z chrześcijaństwem, negowaniem tradycji europejskiej i niszczeniem państw narodowych, wojennym i kulturowym marksizmem i komunizmem, gender, New Age, totalitarną wolnością i takąż tolerancją, politpoprawnością, demoliberalizmem, elitami UE i… masonerią rytu francuskiego czy po części z żydowska lożą B'nai B'rith. Grupa ta kojarzona jest też z negacją konieczności istnienia w dotychczasowym kształcie samego państwa Izrael a najbardziej znanym jej światowym przedstawicielem jest G. Soros… który – co może być zaskoczeniem dla wielu – ma zakaz wjazdu do Izraela. W Polsce jest to całe środowisko antypolskiej Gazety Wyborczej i m.in. J. T. Gross.
Drugą grupę stanowią zwolennicy państwa Izrael oraz powolnego kształtowania się nowej ludzkiej społeczności. Jest w większości pozbawiona radykalizmu i mogę ją powierzchownie zidentyfikować jako współczesną masonerię rytu szkockiego. Ogólnie ta opcja jest bardziej Polsce przychylna, zwyciężyła w ostatnich wyborach prezydenckich w USA i D. Trump jej sprzyja w przeciwieństwie do opcji pierwszej reprezentowanej onegdaj przez H. i B. Clintonów i B. H. Obamę.
Do ostatniej afery wydawało się, że również w samym Izraelu ta druga opcja ma zdecydowaną przewagę, więc tym większy jest szok związany z reakcją obecnych władz żydowskiego państwa wobec Polski i kłamstwa oświęcimsko-holocaustowego. Niestety nie wróży to nic dla Polski dobrego.
Po jedenaste i zaskakujące.
Zła i kłamliwa narracja wobec Polski i Polaków niestety też zyskuje ukrywaną przez inne narody aprobatę. Warto bowiem zdać sobie sprawę, że niemal wszystkie – oprócz właśnie Polski – państwa poszły na współpracę z hitlerowskimi Niemcami. One to wiedzą. Dla nich heroizm Polski i Polaków był i do dzisiaj jest szokiem i wyrzutem sumienia i nawet podświadomie są w stanie zdjąć to swoje faryzejskie odium współpracy z Niemcami przerzucając winę właśnie na Polskę. Stąd my Polacy mamy tak mało sojuszników, bo oni wszyscy są od nas mniej ludzcy a przez to budzimy u nich zazdrość i tym samym nienawiść. My naród i państwo polskie przeciwstawiliśmy się Niemcom i Sowietom, jako jedyni zbudowaliśmy podziemne państwo walczące systemowo z okupantami, jako jedyni instytucjonalnie pomagaliśmy – mimo tego, że wcześniej Żydzi zrobili wiele żebyśmy ich nie lubili– właśnie Żydom a pojedynczym szmalcownikom zadawaliśmy oficjalną śmierć.
Polacy zrobili bardzo mało dla szerzenia tej prawdy. Dotyczy to szczególnie okresu po 1989 roku. Pozwoliliśmy sobie narzucić kłamstwo i nie reagowaliśmy jak to kłamstwo było rozpowszechniane i przyjmowane za prawdę przez kolejne pokolenia ludzi na świecie.
Tak jeszcze refleksyjnie… Boję się również o to, czy jedną z ukrytych intencji obecnego żydowskiego ataku na Polskę nie jest chęć wzbudzenia przez Żydów w Polsce tzw. „antysemityzmu”. Takie działania były przecież często praktykowane, choć np. we Francji, Niemczech i wielu innych krajach ten tzw. „antysemityzm” przybiera realne i nawet fizyczne formy a nie jest przez Żydów powszechnie napiętnowany… Czy czasem to wzbudzenie niby polskiego „antysemityzmu” nie ma być niejako potwierdzeniem szerzonej przez dziesięciolecia opinii, że jesteśmy tymi skrajnymi „antysemitami". A skoro byliśmy w czasie wojny i teraz jesteśmy "antysemitami" to musimy za to zapłacić, choćby wedle ustawy 447, którą uważam za skrajnie antypolską i mogącą pogrążyć naszą Polskę, zniweczyć naszą suwerenność i niepodległość.
Dlatego też apeluję do wszystkich o powściągliwość i wyważoną dyskusję opartą na prawdzie historycznej. Unikajmy niedobrych emocji. Dyskutujmy z Żydami, ale nie szerzmy do nich nienawiści. Wiem, że w obecnej sytuacji jest to trudne, ale musimy – jako Polacy – odeprzeć ten atak tylko poprzez prawdę. I tak róbmy.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com