Odpowiedź na tytułowe pytanie wydaje się twierdząca. Został prezydentem Warszawy i po tym okresie miał - po dwuletniej kadencji A. Dudy i przewidywanej takowej D. Trumpa - wystartować i wygrać wybory prezydenckie.
Tak zapewne miało być i cała kariera polityczna R. Trzaskowskiego była szczegółowo zaplanowana już od dawna. Kto politycznie prowadzi go do uzyskania stanowiska prezydenta jest niewiadomą, choć wielu wskazuje, że prawdopodobnie był też stypendystą jednej z Fundacji G. Sorosa a sam oficjalnie przyznał się, że jednokrotnie uczestniczył w spotkaniu Grupy Bilderberg. A ta Grupa jest oskarżana o chęć stworzenia Jednego Rządu Światowego w ramach Nowego Porządku Świata (NWO). Niektórzy nawet przypisują jej to, że tym Rządem Światowym już jest.
Cóż więc takiego się stało, że już teraz został on uruchomiony jako kandydat na prezydenta? Otóż należałoby wskazać na dwa obszary: wewnętrzny i zewnętrzny, choć one współzależne na siebie wpływają i mają w części obszary wspólne.
Pierwszy z nich jest związany z fatalnymi notowaniami M. Kidawy-Błońskiej, która nie nadając się kompletnie na funkcję prezydenta Polski, mogła osiągnąć w wyborach fatalny, jednocyfrowy wynik a tym samym doprowadzić do upadku Platformę Obywatelską. Dodatkowo R. Trzaskowski jest - jako domniemany* przedstawiciel Grupy Bilderberg - typowym lewackim liberałem, który swobodnie mógłby kandydować z ramienia polskiej lewicy a m.in. jej głosy chce on pozyskać w wyborach prezydenckich. Jego poglądy bowiem wykluczą poparcie dla niego elektoratu prawicowego i centrowego, stąd należy domniemywać, że nawet część wyborców PO może zagłosować np. na kreującego się na centrowego Kosiniaka-Kamysza. Należy też sobie zdawać sprawę, że ewentualne zwycięstwo R. Trzaskowskiego może implikować przedterminowe wybory parlamentarne, bowiem bardzo trudno sobie wyobrazić jego współpracę z rządami PiS-u (ZP). Ponadto ta wygrana mogłaby też doprowadzić do rozpadu koalicji ZP poprzez np. wyjście z niej Porozumienia J. Gowina, który ma zamiar tworzyć ugrupowanie republikańskie.
Zaś drugi to obszar związany jest z tym, że w wyniku pandemii koronawirusa niepewny swojego zwycięstwa jest D. Trump a jego ewentualnej poprawnej współpracy z R. Trzaskowskim trudno sobie wyobrazić. R. Trzaskowski reprezentuje sobą wszystko to, co jest geopolitycznie obce D. Trumpowi a przede wszystkim jest zwolennikiem lennego członkostwa Polski w UE. Ewentualna wygrana R. Trzaskowskiego jest też końcem sprawnego i intensywnego funkcjonowania Grupy Wyszehradzkiej oraz śmiercią idei Trójmorza. Zagrożona też może być dywersyfikacja dostaw gazu do Polski i zaniechanie wszelkich działań dotyczących sprzeciwu Polski wobec budowy Nord Stream 2. W tych kategoriach można się też spodziewać nacisku na zaniechanie budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, bowiem "taki jest planowany w Berlinie". Pod znakiem zapytania byłoby jego poparcie dla przekopu Mierzei Wiślanej.
Tak czy owak należy się modlić, aby w Polsce wygrał A. Duda a w USA D. Trump. Wtedy mielibyśmy choć jeszcze pięć lat czasu na rozwój Polski wewnątrz kraju a także jej wzrost znaczenia na arenie międzynarodowej.
* Bardzo rzadko na arenie międzynarodowej jakikolwiek polityk czy też przedstawiciel jakiegoś silnego kapitału prywatnego oficjalnie przyznaje się do członkostwa w Grupie Bilderberg. Wszystko to, co jest na niej podejmowane owiane jest mgłą tajemnicy. Stąd nie wiem, czy czasem jednokrotna bytność na tym spotkaniu R. Trzaskowskiego jest jednoznaczne z reprezentowaniem przez niego tego środowiska. Jeżeli tak nie jest to te jego buńczuczne chwalenie się z takiego uczestnictwa wynika ze zwykłej bufonady R. Trzaskowiskiego i jego wybujałego ego, dorównującego temuż u Marszałka Senatu.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.