Moje posty

środa, 30 grudnia 2020

Niech ten 2021 rok będzie rokiem spokoju, szczęścia i powrotu do normalności

Na ten Nowy Rok życzę nam wszystkim, aby zdrowie, uśmiech, spokój i radość ducha towarzyszyły nam każdego dnia. Starajmy się być naprawdę wolnymi i szczęśliwymi, a za sobą zostawiać codzienne ślady mądrości, miłości, dobra i przyzwoitości. Niech będzie on rokiem innym niż 2020, który upłynął pod znakiem pandemii koronawirusa a najbliższe miesiące niech dadzą nam nadzieję na jego pokonanie. 

Chyba wszyscy mamy już dość tej nowej pandemicznej rzeczywistości. Ale tym bardziej dawajmy innym cząstkę siebie... tak bezinteresownie ku satysfakcji i ich wdzięczności. Nie ma nic piękniejszego niż świadomość, że naszym życiem zbudowaliśmy trwałe o nas miłe wspomnienie... bo tak naprawdę każdy z nas indywidualnie jest tylko kamieniem, który może stać się piaskiem... ale wspólnie z innymi możemy stworzyć góry, które będą trwały wiecznie... i mimo tego, iż nie zawsze jesteśmy w stanie temu podołać, to choć walczmy ze sobą, aby tak było... Jakże teraz jest ważne, aby być z innymi tak blisko jak to tylko możliwe. Dzwońmy więc do siebie, rozmawiajmy przez komunikator internetowy, by choć w taki sposób móc dawać nadzieję i bliskość naszym najbliższym, ale też i dalszym, którzy również potrzebują nadziei i bliskości drugiego człowieka. Nie pozwólmy aby obostrzenia pandemiczne doprowadzały do samotności... bo jako ludzie do życia potrzebujemy innych. 

Pamiętajmy też o tragicznie zmarłych w 2020 roku, o ofiarach koronawirusa. Niech pozostaną w naszej pamięci i wspomnieniach.

Żyjmy też prawdą i w prawdzie, choć dziś "mówienie prawdy w tej epoce zakłamania jest rewolucyjnym czynem" (G. Orwell). Bądźmy więc takimi rewolucjonistami w głoszeniu prawdy, choćby miano z nas kpić, wyszydzać, śmiać się i zastraszać! Nigdy się nie poddawajmy, nawet gdy wydaje nam się, iż nasz cały świat się zawalił, bo zawsze jest jakaś nadzieja i żyjmy tą nadzieją i przekształcajmy ją w realne życie.

Niech ten Nowy Rok 2021 będzie kolejnym rokiem przełomowym dla naszej Ojczyzny, niech stanie się kolejną cegiełką w odbudowie fundamentów naszej narodowej wolności i suwerenności. Niech będzie dla nas wszystkich okresem naszego przebudzenia,  wzajemnego porozumienia i ostatecznego odzyskania naszej Polski.

Niech miłosierny, Dobry Bóg, Jezus Chrystus i Matka Boża czuwają nad nami i naszą Ojczyzną a Duch Święty inspiruje do działań na rzecz innych, na rzecz prawdziwej wolności nas wszystkich. Nie pozwólmy aby niszczono naszą wiarę, nasz katolicyzm, na którym rosła nasza Polska. Bez tej naszej wiary Polski po prostu nie będzie. Czynnie przeciwstawiajmy się lewackim, neomarksistowskim najeźdźcom na nasz kraj i brońmy naszej państwowości, języka, wiary, tradycji, rodziny, bo to wszystko tworzy naszą Polskę. Bez tego zginiemy.  

Szczęść Boże na ten Nowy Rok!

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com
kjahog@gmail.com

wtorek, 15 grudnia 2020

Pyrrusowe zwycięstwo (2)

Patryk Jaki: 

"Tragedia całej sytuacji polega na tym, że wkrótce wszyscy, którzy dziś śmieją się z „weta”, pochowają się jak rozporządzenie zacznie funkcjonować. Będzie to tak potężna broń, że będzie mogła decydować o wyniku wyborów w kraju (...) Będzie można zablokować Polsce nawet wszystkie środki bo np. nie przyjmie kwot imigrantów. A do tego wkrótce będziemy płatnikiem netto (...) I niestety, wtedy żadne krzyki, że nie dotrzymują „wytycznych” nie pomogą, bo będzie podpis Polski pod rozporządzeniem. Mówię o tragedii, bo wcale się nie cieszę, że czas, tak jak po „lipcu” przyzna nam racje, bo będzie to jednocześnie dramatem Polski (...) "Chcę tylko, abyście wiedzieli, że naprawdę zrobiliśmy wszystko co można było, aby to powstrzymać. Zamawialiśmy opinie prawne krajowe, zagraniczne, robiliśmy konferencje, groźby, prośby - nic nie było w stanie powstrzymać premiera, który chciał to podpisać (...) 
Do czasu jego podpisu w lipcu, rozporządzenie od 2 lat nie było uchwalane(bo wszyscy wiedzieli ze to łamanie traktatów). Jednak po podpisie Polski w lipcu to co stało 2 lata, zostało w kilka tygodni zakończone. Wykorzystali katastrofalny błąd polskiej delegacji [1]".

Zbigniew Kuźmiuk: 

"Wczoraj w PE odbyła się debata dotycząca tzw. praworządności czyli wydatkowania przyszłych środków budżetowych bez korupcji, defraudacji i zgodnie z ustawą o zamówieniach publicznych.
Okazuje się, że ustalenia Rady z 10 i 11 grudnia nie tylko nie satysfakcjonują większości w PE, wręcz przeciwnie skłaniają do różnego rodzaju eksperymentów, których celem jest podważenie tych ustaleń.   
Wiodące frakcje polityczne podkreślają, że rozporządzenie w sprawie praworządności powinno wejść w życie już na początku nowego roku i być stosowane niezależnie od ustaleń Rady Europejskiej z 10 i 11 grudnia. Zabierałem głos w tej debacie i podkreślałem, że Służby prawne Rady mimo tego, że zwracały uwagę iż tekst rozporządzenia dotyczący tzw. praworządności jest sprzeczny z Traktatami, jednak nie zapobiegły jego przyjęciu przez prezydencję niemiecką i największe frakcje w PE (...) Musimy mieć świadomość, że konkluzje Rady, które wiążą mechanizm praworządności z wiązaniem przyszłych wydatków budżetowych z interesami finansowymi UE, nie satysfakcjonują największych grup politycznych w PE, chciałyby one ich powiązania z jakimikolwiek zastrzeżeniami dotyczącymi praworządności. O szerokie traktowanie tego rozporządzenia upominają się także europosłowie Platformy i Lewicy, upatrując w takim podejściu możliwości powrotu opozycji do władzy w Polsce" [2].

Jak widać czas na "chowanie się po kątach" przeciwników weta nadszedł nieprawdopodobnie szybko. Wystarczyło kilka dni, aby europarlamentarzyści "z wiodących frakcji" uznali, że te wynegocjowane dodatkowe konkluzje/wytyczne do rozporządzenia o warunkowości nie mają żadnego prawnego umocowania a mają jedynie charakter deklaracji politycznej i będą robić - przy wsparciu naszej totalnej opozycji - wszystko, aby je podważyć i żeby rozporządzenie było realizowane w pierwotnej i niekorzystnej dla Polski formie. Ta wczorajsza debata w PE potwierdza bowiem to, że osiągnięty 10 i 11 grudnia kompromis jest tak naprawdę w oczach lewackich elit unijnych nic nie wartym "świstkiem papieru" i będzie pomijany zgodnie z wolą Niemców a samo pierwotne rozporządzenie o warunkowości przyznawania środków unijnych od jakiejś niesprecyzowanej praworządności stanie się niebawem obowiązującym prawem. I to nowe prawo razem z obowiązującym w traktatach art. 7 będzie elementem nacisku i ingerencji elit unijnych w wewnętrzne sprawy państw członkowskich, czyli tak naprawdę w tej chwili będzie stosowane wobec Polski i Węgier. 

A tyle było mówione o tym, że ten mechanizm jest niezgodny z traktatami unijnymi i wstępnie za błąd uważano, że w ogóle można nad tym dyskutować. Niestety droga do dyskusji została otwarta już w lipcu kiedy to Polska pod naciskiem prezydencji niemieckiej zgodziła się na dwuznaczne zapisy, które umożliwiły prace nad przyjętym 5 listopada rozporządzeniem. Teraz Polska po raz drugi uległa i zgodziła się na wynegocjowane konkluzje/wytyczne do pozatraktatowego rozporządzenia, które jak widać nie będą miały w przyszłości - czego można przecież było się spodziewać - żadnego prawnego i realnego znaczenia. 

Nam pozostaje jedynie zaskarżenie rozporządzenia do TSUE, ale po nim nie można się spodziewać, iż wyda orzeczenie zgodnie z wolą Polski czy Węgier. Będzie odwrotnie i sądzę, że za dwa lata a może i wcześniej już ostatecznie nowe prawo będzie funkcjonowało odbierając nam resztki suwerenności. 

Być może nakreślony obraz jest zbyt pesymistyczny. Być może jednak osiągnięty kompromis był jedynym - biorąc pod uwagę siłę Polski i Węgier - jaki można było wynegocjować i że zrobiliśmy naprawdę wszystko dla Polski, co było możliwe w obecnych uwarunkowaniach. Być może mimo wszystko ustalenia konkluzji/wytycznych będą w jakiejś formie realizowane w praktyce. Taka nadzieja pozostaje, choć jest naprawdę nikła a drzwi do budowy scentralizowanego Jednego Federacyjnego Państwa Europa (swoistej IV Rzeszy) zdaje się, że zostały już otwarte na oścież.  Obym się mylił. 

P.S. 
Moim zdaniem trzeba było przeciągnąć negocjacje do końca roku, czyli do czasu zakończenia prezydencji niemieckiej a wtedy być może za nowej prezydencji możliwe byłoby uzyskanie lepszych dla naszego kraju efektów negocjacji. Albo jednak zawetować to wszystko i wtedy obowiązywałoby prowizorium budżetowe oparte na obecnej perspektywie finansowej. 


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

niedziela, 13 grudnia 2020

Stan Wojenny. Moje wspomnienia i refleksje...

Dziś mija 39 lat od wprowadzenia w Polsce Stanu Wojennego, który utrącił na lata marzenia o wolnej Polsce.

Miał dwojakiego rodzaju cel: zniszczyć ruch I Solidarności i zabić w polskim narodzie nadzieję w dążeniu do prawdziwej suwerenności i niepodległości naszej Ojczyzny a także ochrony jej dotychczasowego kierownictwa i utrzymania jawnej bądź ukrytej „bolkowskiej i wolskiej” kontroli nad związkiem.  I te cele zostały osiągnięte. Internowano 10 tys. osób, zabito bezpośrednio przeszło 120 osób a ile pośrednio do dziś nie jesteśmy w stanie policzyć, zmuszono w latach 1981-1983 do emigracji przeszło milion najbardziej patriotycznych Polaków, którzy mogli budować od nowa naszą Ojczyznę... jakże ich zabrakło w 1988 czy 1989 roku... No i udało się utrzymać Bolka u władz Solidarności wraz z tzw. konstruktywną, różową opozycją i jednocześnie eliminując z kierownictwa związku jednostki naprawdę patriotyczne.

Takie rocznice skłaniają do refleksji, tym bardziej, iż dzisiaj - podobnie jak przez niemal 30 lat - próbuje się w dalszym ciągu wybielać i zmieniać historię. Ze zdrajców, sowieckich agentów i morderców pogrobowcy PRL oraz III RP starają się zrobić ludzi honoru a z ludzi walczących wówczas i dziś o Polskę oraz prawdę niemal ówczesnych oprawców. Jest tak tylko z jednego powodu: III RP po 1989 roku była kontynuacją PRL a jej elity stanowili postkomuniści oraz ludzie będący ich zwolennikami, agentami, antypolakami i nie-Polakami a także szumowinami, które za komfort finansowy byli w stanie zrobić wszystko, ze zdradą włącznie. Brak lustracji i dekomunizacji był i jest największą zbrodnią dzisiejszych, opozycyjnych teraz elit PRL-bis i za to winniśmy ich rozliczyć. Już nie mówię o zdradzie i antypolskim Okrągłym Stole i Magdalence.

Najbardziej dziwne i oburzające jest to, że do dzisiaj ci ciemiężyciele Polaków wyprowadzający czołgi na ulice i zmuszający do opuszczenia kraju przez polskich patriotów, ci mordercy... unikają odpowiedzialności więziennej lub skazania za zdradę Polski a dodatkowo wielu z nich przez te niemal 30 lat było gloryfikowanych, choćby poprzez zbyt wysokie świadczenia społeczne i nazywanie ich ludźmi "honoru". Ich miejsce, czyli np. W. Jaruzelskiego czy Cz. Kiszczaka oraz dodatkowo miejsce zdrajców z tzw. "konstruktywnej opozycji" spod znaku Bolka, Michnika, Geremka, Mazowieckiego, Balcerowicza i wielu innych jest na śmietniku polskiej historii i za naszego życia powinni odpowiedzieć za zdradę Ojczyzny, zdradę Polski. Niestety tak się nie stało i chyba się nie stanie. Powoli odchodzą na wieczny spoczynek w poczuciu bezkarności. Dobrze, że chociaż obecne władze zmniejszyły im świadczenia emerytalne, ale to zbyt mało niestety.

Mnie Stan Wojenny zastał, gdy miałem niespełna 14 lat i całe życie przed sobą..., ale dzięki rodzinie byłem już uświadomionym patriotycznie młodym Polakiem. Podjąłem wtedy walkę tak jak umiałem. Pisałem przepełnione uniesieniem i polskością wiersze, chodziłem na comiesięczne demonstracje, które kończyłem z gazowymi łzami w oczach, czytałem prasę i literaturę patriotyczno-historyczną wydawaną w drugim obiegu, uczestniczyłem w mszach świętych w intencji Ojczyzny, po których ZOMO-wcy wyskakiwali z jakichś pomieszczeniem i pałowali jak popadło, odśpiewałem w szkole podstawowej Rotę na lekcji języka rosyjskiego... przez co o mój ojciec miał wiele kłopotów, wybiłem z kolegami szybę w komendzie miejskiej MO, nosiłem "oporniki" w swetrze, kolportowałem ulotki drukowane przez moich starszych kolegów i... wierzyłem w Lecha Wałęsę...

Później, po śmierci bł. Jerzego Popiełuszki nadzieja na zwycięstwo Solidarności umarła. Byłem na jego wspaniałym pogrzebie w Warszawie, ale tak naprawdę pozostało mi tylko zdobywanie wykształcenia i wielogodzinne domowe oraz towarzyskie dyskusje. Ale nie był to czas nadziei a raczej czas poczucia, że została zmiażdżona polskość, czas smutku i marazmu...

W Stanie Wojennym coś umarło, umarła nadzieja na wolność czego skutki odczuwamy do dzisiaj...

Najgorsze - powtórzę - jest to, że ci wszyscy koncesjonowani opozycjoniści z Wałęsą, Geremkiem, Kuroniem, Michnikiem i innymi okazali się zdrajcami naszej walki o wolność Ojczyzny. Zdradzili nas przy OS i w Magdalence czego też skutki odczuwamy do dzisiaj...

Pamiętam początek strajków w 1980 roku i powstanie Solidarności. Wróciłem wtedy z kolonii (jako niemal 13 latek) i zobaczyłem radość w oczach mojego śp. Ojca (zresztą ideowego wtedy socjalisty). Cieszył się, że wreszcie nastąpi wolność i zwiększenie demokratycznych swobód, ale oczywiście w ramach tamtego ustroju. Nie pamiętam już czy "złożył" wtedy legitymację partyjną, czy też czekał na wewnętrzne reformy PZPR, ale od tego czasu – słuchając Radia Wolna Europa i Głosu Ameryki – codziennie prowadziliśmy kilkugodzinne dyskusje: ja (mając kontakt poprzez ciocię z zarządem jednego z Regionów Solidarności i czytając prasę podziemną) z pozycji chyba "radykała" opowiadającego się za koniecznością porzucenia idei komunistycznych w całości, ojciec zaś był zwolennikiem reform i wierzył w "błędy i wypaczenia"...

Pamiętam - o czym wspomniałem - Stan Wojenny, który całkowicie już pozbawił mojego ojca złudzeń, co do rzeczywistości i uznał, że tylko najgorsze "szuje" i karykatury emocjonalne oraz  pospolici tchórze i kryminaliści walczą z własnym narodem. Byłem wtedy dumny, że ojciec przyznał mi - w sumie "gówniarzowi" - rację...

Pamiętam jak w siódmej klasie szkoły podstawowej, w najmroczniejszych czasach wprowadzonego przez agenta sowieckiego Wolskiego Stanu Wojennego zaintonowałem na lekcji języka rosyjskiego Rotę... Cała klasa wstała i zaczęliśmy śpiewać zainspirowani pewnie bohaterem "Syzyfowych prac" S. Żeromskiego...

Pamiętam kiedyś jak w Stanie Wojennym jako kilkunastolatek byłem dumny, że z grupą przyjaciół wybiliśmy szybę w Komisariacie Oprawców zwanych milicjantami a w czasie pochodów pierwszomajowych nosiliśmy oporniki wpięte w koszulki...

Pamiętam comiesięczne pochody każdego 13-tego grudnia i szalonych ZOMO-wców biegających (w cywilu i w opakowaniu państwowego terrorysty) za nami z pałami na wierzchu... Jakże wtedy oni byli wściekli, gdy nawet nas pałując patrzyliśmy im drwiąco prosto w oczy... jakże też byli wściekli oprawcy i nieludzcy komunistyczni barbarzyńcy w świńskich (od: Folwarku Zwierzęcego G. Orwella) przestępczych komisariatach (ups... komisariaty były w II RP, za Komuny wtedy były to raczej chlewy) milicyjnych... przesłuchiwali, straszyli, ślinili się i chuchali przetrawionym alkoholem pieniąc się ze złości... a my im o prawach człowieka, o parszywym Stalinie i takimże Hitlerze, do których są podobni... i znów patrząc im drwiąco w oczy z politowaniem i lekkim pobłażliwym uśmiechem... Jakże wtedy można było być dumnym z wewnętrznego człowieczeństwa patrząc na tchórzy, którym została już tylko siła, pała, gaz łzawiący, armatki wodne, brutalność i świńskie zezwierzęcenie (przepraszam nawet dziś prawdziwe zwierzęce świnie... oni nie byli godni miana świni... raczej Karaluchów i Prusaków, których niszczy się prusakolepami i innymi owadobójczymi środkami... ciekawe skojarzenie... Pruski Prusak).

Pamiętam moment, gdy nakryto nas na kolportażu i drukowaniu... kajdanki, pałowanie, podrzucanie dowodów, prowokowanie, udowadnianie, że "prowadzimy działalność antypaństwową", "znieważamy organy państwowe", "jesteśmy groźnymi bandytami", itd... Jakże wtedy byliśmy już "twardzi"... Mieliśmy trzy lokale (dziś chyba trzy komputery lub kopie dysków w innych miejscach), gazetki rozprowadzaliśmy ukrywając matryce po każdych kilkuset sztukach (dziś chyba powiedzielibyśmy: kopiując na pendriwach zawartość twardych dysków i alokując je w rożnych miejscach), dla niepoznaki w szafach mieliśmy książki i gazetki komunistyczne (dziś chyba należałoby na twardzielach gromadzić też teksty-peany na cześć zarządczych myśliwych i matołów), mieliśmy ukształtowaną "sieć" znajomych, którzy w razie "kotła" mieli informować nawet ludzi dobrej woli za granicą (dziś powiedzielibyśmy zapewne... mieli informować wszelkie organizacje na całym świecie zajmujące się ochroną praw człowieka i przestrzeganiem zasad demokracji), robiliśmy zdjęcia oprawcom (dziś można nawet i filmować telefonem komórkowym ich twarze oraz nagrywać nawet z innego mieszkania i przekazywać w świat...).

Byłem w tej całej hierarchii opozycyjnego środowiska chyba najmłodszym, więc za dużo nie miałem do powiedzenia i wykonywałem polecenia starszych kolegów, ale te wszystkie opowiedziane rzeczy doskonale pamiętam i chyba to one mnie ukształtowały i też sprawiły, że do dziś jestem gorącym polskim patriotą. .

Więcej o Stanie Wojennym: 

P.S. Jakoś tak zawsze myśląc o Stanie Wojennym przypomina mi się piosenka z tekstem:

Trzynastego grudnia roku pamiętnego
Wylęgła się WRON-a z jaja czerwonego.
Rozpostarła skrzydła od Gdańska po Kraków
Wtrąciła za kraty najlepszych Polaków.
Rozpostarła skrzydła i klepie slogany,
Aż otworzył oczy naród oszukany.
Prawdziwi Polacy w więzieniach siedzieli
Bo się o swój honor wreszcie upomnieli.
Że strzelać nie będzie, WRON-a obiecała
Tymczasem na Śląsku, znów się krew polała.
Rodacy, Polacy, nie dajcie się męczyć
Trzeba wreszcie WRON-ie podły łeb ukręcić
Śpiewa cała Polska, śpiewa naród cały,
Aż się z dupy WRON-ie pióra posypały.
Jak wiecie Rodacy, prawda nie upadła
Bo czerwoną WRON-ę „SOLIDARNOŚĆ” zjadła

-------------------------------------------------

I na koniec "epitafium" dla generała Wojciecha Jaruzelskiego...

<iframe width="560" height="315" src="https://www.youtube.com/embed/ZKNcv2EE67s" frameborder="0" allow="accelerometer; autoplay; clipboard-write; encrypted-media; gyroscope; picture-in-picture" allowfullscreen></iframe>



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com


sobota, 12 grudnia 2020

Pyrrusowe zwycięstwo

Krótko...

Niestety w całości został utrzymany mechanizm praworządności w tym niby porozumieniu Węgier i Polski z Brukselą i Berlinem. A miało być veto bo ten mechanizm jest pozatraktatowy i de facto demoluje prawodawstwo unijne. 

Na otarcie łez otrzymaliśmy jakieś dodatkowe konkluzje, które mają nam gwarantować, że ów mechanizm nie będzie wykorzystywany politycznie a będzie dotyczył tylko i wyłącznie sposobu i okoliczności wykorzystywania funduszy unijnych, i nakierowany zostanie na  skuteczność ochrony tego budżetu  przed korupcją i defraudacją. Ponadto sam mechanizm praworządności ma być oceniony przez TSUE, co ma zająć jakieś dwa lata. 

Szef SP Z. Ziobro ocenił to porozumienie w następujący sposób: 

"Rozporządzenie warunkujące korzystanie z należnego Polsce budżetu Unii Europejskiej od arbitralnej, politycznej i ideologicznej oceny Komisji Europejskiej niestety wejdzie w życie. Wynegocjowane Konkluzje Rady Europejskiej nie są obowiązującym prawem i mają wyłącznie charakter politycznego stanowiska. Stwierdzał to wielokrotnie w swoim orzecznictwie Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Rozporządzenie, prawnie obowiązujące, stworzy możliwość znaczącego ograniczenia polskiej suwerenności. Pozwoli na ingerowanie Komisji Europejskiej w działalność prezydenta, parlamentu, rządu a nawet samorządów, w niemal każdej dziedzinie. Rozporządzenie łamie też traktaty europejskie. Wszystkie zagrożenia, o których ostatnio mówili liderzy Zjednoczonej Prawicy, stały się realne, ponieważ rozporządzenie wchodzi w życie bez jakichkolwiek zmian w stosunku do kwestionowanego tekstu. Decyzja o przyjęciu rozporządzenia w pakiecie budżetowym bez prawnie wiążących zabezpieczeń jest błędem. Przed taką decyzją konsekwentnie publiczne przestrzegaliśmy od lipcowego szczytu Rady Europejskiej. Zarząd Solidarna Polska zbierze się teraz, aby omówić skutki podjętej podczas szczytu decyzji".

Niemal w całości podzielam to stanowisko i uważam, że droga do budowy jednego federacyjnego Państwa Europa czyli Związku Socjalistycznych Republik Europejskich została otwarta i już chyba nic nie powstrzyma lewackich eurokratów przed zboczeniem z tej drogi rozwoju obecnej UE. A to oznacza powolną utratę suwerenności i niepodległości państw europejskich. A taką Jedną Europą - pod nieobecność UK - zarządzać będą oczywiście przede wszystkim Niemcy, które myślą długookresowo i ten dwuletni okres rozpatrywania mechanizmu warunkowości przez TSUE jest dla nich swobodnie do zaakceptowania. 

Tak naprawdę zyskaliśmy jedynie te dwa lata (a może nawet mniej), kiedy to powtórnie przyjdzie nam walczyć o naszą suwerenność, przy czym wtedy już siła naszego oporu praktycznie będzie nieistotna a jedynym wyjściem może być już tylko Polexit. 

Oczywiście takie persony jak np. G. Soros i niecierpliwe środowiska lewackie chciały, aby ten mechanizm warunkowości beż żadnych obwarowań już zadziałał i z tego powodu zaatakowały przyjęty kompromis, ale tak naprawdę może dla G. Sorosa te dwa lata - zważywszy na jego wiek - to dużo natomiast historycznie to naprawdę niewiele, bo chyba nikt nie ma wątpliwości, że wyrok TSUE może być w jakikolwiek sposób korzystny dla Polski czy Węgier - na 100% nie będzie po naszej myśli. 

Być może jestem zbyt pesymistyczny, ale na teraz tak właśnie widzę to nasze pyrrusowe zwycięstwo. 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

niedziela, 6 grudnia 2020

Po co w rządzie "szkodnik" J. Gowin?

Wiele negatywnych komentarzy napisałem o Jarosławie Gowinie. W jednym z nich zatytułowanym "J. Gowin - skórka od banana na której poślizgnie się PiS" stwierdziłem m.in."

""Przede wszystkim chyba największym błędem i chyba ową tytułową najbardziej śliską skórką od banana jest Jarosław Gowin (...) U większości zwolenników PiS ten człowiek jest nieporozumieniem. On naprawdę się na niczym nie zna i oddanie mu gospodarki, technologii oraz pracy jest katastrofą. Jako minister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL utrwalał stary układ, albo inaczej: nic nie zrobił, aby tą "stajnię Augiasza" zreformować. Jako szef nauki i szkolnictwa wyższego w rządzie PiS narobił tylko same szkody. Ale nie tylko o jego merytorykę chodzi, ale o tzw. kościec moralno-etyczny. To człowiek, który takowego nie posiada i dziwię się, że J. Kaczyński po raz kolejny obdarzył go zaufaniem i to mimo tego, że już wielokrotnie pokazał, iż na takie zaufanie nie zasługuje. Ponadto oddanie mu obszaru pracy jest policzkiem dla Solidarności, o czym mówi sam jej szef P. Duda: "Jestem zszokowany, że PiS przygotowało nam, Solidarności, polskim pracownikom taki, można powiedzieć w cudzysłowie, wspaniały prezent na czterdziestolecie związku, czyli oddano pracę skrajnemu liberałowi, panu Gowinowi, który głosował za podwyższeniem wieku emerytalnego, którego działania, jak był w Platformie Obywatelskiej, szły w tym kierunku, żeby jeszcze bardziej uelastycznić pracę".  Nic dodać, nic ująć. Oczywiście. Można powiedzieć, że minister po to ma swój merytoryczny sztab, by to on przygotowywał mu konkretne rozwiązania, ale i ten sztab się rozsypuje: ""Krzysztof Mazur poinformował, że złożył rezygnację ze stanowiska wiceministra rozwoju. Podkreślił, że przyszedł do resortu „by pracować z Jadwigą Emilewicz” i dodał: „wraz z nią postanowiłem odejść”". I sądzę, że nie będzie to jedyna dymisja. J. Emilewicz jeszcze będziemy z rozrzewnieniem wspominać""

Ten człowiek o wybujałym mitomańskim ego niemal doprowadził do przegranej w wyborach prezydenckich obecnego prezydenta a swoimi działaniami dał paliwo dla działań targowickiej opozycji. A teraz, gdy ważą się losy naszej suwerenności i niepodległości jedzie do Brukseli z propozycją możliwego kompromisu w sprawie budżetu UE i mechanizmu warunkowości mówiąc, że:  „nawet jeżeli nie w formie otwarcia na nowo dyskusji nad kształtem tego rozporządzenia, to w postaci wiążących deklaracji interpretacyjnych”. Według niego „deklaracja interpretująca” mogłaby być przygotowana przez służby prawne w Komisji Europejskiej, ale musiałaby być potwierdzona przez Radę Europejską.

Taka propozycja jest sprzeczna ze stanowiskiem polskiego rządu reprezentowanym przez premiera M. Morawieckiego a ponadto gdyby doszło do jej realizacji byłaby sprzeczna z traktatami unijnymi. Jasno na temat działań wicepremiera J. Gowina wypowiedział się szef gabinetu prezydenta K. Szczerski, który powiedział: 

"W sytuacji napięcia negocjacyjnego, w której jesteśmy dzisiaj, komunikaty negocjacyjne muszą pochodzić z jednego źródła. Tym źródłem jest premier Mateusz Morawiecki. Żadna inna propozycja kierowana przez kogokolwiek innego nie powinna mieć obecnie miejsca (...) Mogę tylko powtórzyć, że jedyną ścieżką, która może doprowadzić do konsensusu w tych negocjacjach, musi być ścieżka traktatowa. Nie jest możliwy konsensus poza Traktami. Wszystko, co się w Traktatach zawiera, co zostało już przez Polskę przyjęte, gdy akceptowaliśmy unijne Traktaty w tym Traktat Lizboński, jest polem konsensu (...) To oznacza, że tylko opinie, które wypowiada polski premier, odzwierciedlają polskie stanowisko i tylko on jest upoważniony, by dokonywać korekt w tym stanowisku"

Całkowicie podzielam słowa K. Szczerskiego. J. Gowin po raz kolejny potwierdził, że jest nielojalny wobec polskiego rządu, więc po co go w nim trzymać i to w randze wicepremiera? Chyba nadszedł już czas na jego dymisję. Czyż można znaleźć jeszcze bardziej wymowne uzasadnienie? Przecież naprawdę Polska dziś staje przed wyborem istnienia lub utraty własnego państwa a J. Gowin staje znów przeciw Polsce. Chyba tego już za wiele. 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

piątek, 4 grudnia 2020

Polacy sceptyczni wobec szczepień na Covid-19

"Co trzeci badany zaszczepiłby się przeciw COVID-19, gdyby była dostępna szczepionka, a blisko połowa nie ma takiego zamiaru. Stosunek do szczepień zależy od podejścia do choroby i od wieku ankietowanych. Wielu obawia się też skutków ubocznych szczepionki" [1].

Być może zostanę okrzyknięty oszołomem antyszczepionkowym, ale zaliczam się do grona tych, którzy nie zaszczepią się na COVID-19. 

Powyższe wyniki sondażu napawają mnie optymizmem. Widać, że Polacy myślą racjonalnie. Przecież nie można wierzyć w skuteczność i bezpieczeństwo szczepionek, które powstały zaledwie w rok. Wcześniej nad takimi szczepionkami pracowano minimum 5 lat a najczęściej około 8 lat. 

Mało tego. Po raz pierwszy w historii wprowadza się szczepionkę genetyczną, z fragmentem łańcucha genetycznego wirusa. Wcześniej nawet o tym nie myślano. 

Poza tym nie wierzę w zapewnienia, że koronawirus nie mutuje i jest stabilny. Wszystkie znane dotąd wirusy mutowały, co sprawiało, że jakaś szczepionka na jedną mutację wirusa nie była skuteczna na kolejną. Stąd w sumie było i jest bezsensowne szczepienie się np. na grypę. Ja się na nią nigdy nie szczepiłem. 

Oczywiście koncerny farmaceutyczne w związku z pandemią zwietrzyły ogromny interes i prześcigają się, który będzie pierwszy i uzyska wszelkie światowe medyczne dopuszczenia do sprzedaży swoich szczepionek. A to miliardy dolarów. Ja im nie wierzę i tyle. 

W. Gadowski w jednym ze swoich cotygodniowych komentarzy polecił nam przeczytanie niezwykle interesującego artykułu będącego wywiadem z prof. Marią Dorotą Majewską, która stwierdziła m.in.: 

"Od 1990 r. zgłoszono tam 5736 (USA) zgonów poszczepiennych, a że zgłaszanych jest tylko ok. 5 proc. przypadków, zgonów mogło być ponad 100 tysięcy. Nic dziwi zatem orzeczenie Sądu Najwyższego USA, że „szczepienia są nieuchronnie niebezpieczne". Wie pani, że do szczepionek dodaje się toksyczne adiuwanty, czyli środki mające wzmocnić reakcję poszczepienną, i konserwanty: związki rtęci, aluminium, formaldehyd, detergenty, skwalen i inne? [2]"

Zachęcam do przeczytania tego artykułu, chociaż powstał jakiś czas temu, gdy nie mieliśmy jeszcze do czynienia z koronawirusem. 

Na szczęście w Polsce szczepienia przeciw COVID-19 mają być nieobowiązkowe, ale słyszy się głosy o chęci zaszczepienia 70% polskiej populacji dorosłych Polaków. Dla mnie osobiście to igranie ze zdrowiem i życiem Polaków. 

Będzie dobrowolność szczepień. Każdy może się zaszczepić. Każdy ma wolną wolę, ale warto się zastanowić czy warto.


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

czwartek, 3 grudnia 2020

Czy Polsce jest po drodze z UE?

Unia Europejska winna wrócić do państw narodowych, do Europy Ojczyzn, jaką była m.in. EWG, gdzie podstawą był swobodny przepływ ludzi, usług, towarów i kapitału. Te wszystkie instytucje obecnej UE w stylu PE, KE i inne są zupełnie niepotrzebne i tyle. To tylko balast, który powoduje stopniowe zatapianie naszego europejskiego kontynentu, naszej łacińskiej cywilizacji.

Tyle tylko, że niestety obecni neomarksistowscy włodarze UE dążą do zbudowania z niej Jednego sfederalizowanego Państwa Europa, drugiego ZSRR czyli Związku Socjalistycznych Republik Europejskich. Ma być jeden rząd w postaci KE, jeden parlament w postaci PE, jeden prezydent, jedna elektroniczna waluta Euro kontrolowana przez EBC, jedna Konstytucja, obowiązujące wszędzie takie sama prawa.  Mają zniknąć państwa narodowe ze swoją suwerennością i niepodległością a ludzie mają być sprowadzeni do jednej konsumpcyjnej i nihilistycznej masy. Takie cele tkwią w głowach lewackich elit unijnych. 

Chyba każdy logicznie myślący Europejczyk zdaje sobie z tego sprawę i jest to dla niego oczywistość taka sama jak to, że takie zamierzenia są  kompletną utopią, podobną do utopijnych marzeń budowniczych komunistycznej "szczęśliwości" w XX wieku.

A może jednak takich logicznie myślących Europejczyków jest mniejszość i znajdują się raczej w krajach dawnego bloku socjalistycznego, ze szczególnym naciskiem na Polskę i Węgry? Wszystko wskazuje, że tak jest, bowiem kraje Starej Europy nie doświadczyły "dobrodziejstw" niesionych na czerwonych, krwawych komunistycznych sztandarach i swobodnie mogły liderowo wprowadzać u siebie neomarksizm w postaci wdrażania w życie idei A. Gramsciego, A. Spinellego czy Szkoły Frankfurckiej.  W tych krajach przez dziesięciolecia wyjałowiono ludzi z indywidualizmu, pozbawiono ich oparcia na tradycyjnych wartościach, ubezwłasnowolniono kredytem, poprzez edukację i wychowanie odarto ich z poczucia przynależności do wspólnot takich jak rodzina, zniszczono przywiązanie do tradycji i patriotyzmu, wtłoczono im skrajnie lewacki ogląd rzeczywistości oparty na fałszywie pojmowanej tolerancji, mulitikulturalizmie, gender, new age, itd.

Tak ukształtowanym społeczeństwem bardzo łatwo manipulować i nim zarządzać, i jeżeli nawet jakieś grupy buntują się to zostają łatwo spacyfikowane, nawet siłowo.

Dziś UE jest na zakręcie historii. Siły dążące do jej federalizacji mają zdecydowaną przewagę a kraje, które jej dowodzą (Niemcy, Francja) - po zwycięstwie J. Bidena w USA - zintensyfikowały swoje działania w tym kierunku. Na ich drodze stoi właśnie Polska, która z pomocą Węgier chce zatrzymać ten szaleńczy marsz w kierunku zjednoczenia Europy w jedno zlewaczałe i zlaicyzowane państwo. 

Mam nadzieję, że nam się uda i dzięki nam Europa powróci do swoich korzeni i swojej świetności, ale jeżelibyśmy już nie mieli żadnego wyboru to pozostaje nam jedynie Polexit. Do takiej UE, do której kształtu obecnie zmierza nie wchodziliśmy. Nie godziliśmy się na utratę naszej suwerenności i niepodległości. Z taką UE nie jest nam po drodze a kto wie czy tymi swoimi działaniami sami liderzy UE nie prowadzą do jej rozpadu. Niestety nic ich nie nauczył Brexit i powody, dla których Brytyjczycy go poparli. 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

niedziela, 29 listopada 2020

Kilka refleksji na temat pandemii koronawirusa

Nie ulega wątpliwości, że wirus SARS-CoV-2 jest i się rozprzestrzenia. Podobnie wiadomo też, że wyprodukowała go ludzka ręka i należy dziś oczekiwać znalezienia winnych i pociągnięcia ich do odpowiedzialności. Niestety jakoś nic na temat poszukiwania winnych nie słyszymy i chyba już nigdy nie dowiemy się prawdy. A warto byłoby się np. dowiedzieć czy "uwolnienie" wirusa było celowe czy tylko przypadkowe. 

Koronawirus wywołuje chorobę COVID-19 i to też jest niezaprzeczalnym faktem. Nie każdy jednak zakażony koronawirusem choruje. Wielu przechodzi owe zakażenie bezobjawowo, ale część populacji (z nastawieniem na seniorów) może zachorować na tyle poważnie, że choroba może zakończyć się śmiercią. Większe prawdopodobieństwo zgonu występuje u osób mających inne poważne choroby współistniejące. Umierających tylko na COVID-19 jest zdecydowana mniejszość. 

Ogólnie zakresy i ilości zakażeń, zachorowań oraz śmiertelności  są niższe niż przypuszczano, choć i tak są duże i wymagają od nas odpowiednich zachowań, ze szczególnym naciskiem na zachowanie dystansu społecznego i częstej dezynfekcji rąk.

I to wszystko, co tak naprawdę wiemy o tym wirusie i chorobie a pytań jest wiele. Czy maseczki pomagają uniknąć zainfekowania? Kiedy zostaną wynalezione: skuteczna szczepionka przeciwwirusowa oraz lek na chorobę i czy będą one bezpieczne? Czy obecna fala pandemii jest drugą i ostatnią, czy też czekają nas lata walki z nią? Czy potrzebne są aż takie obostrzenia i budowanie przez to całkowicie "nowej normalności", gdzie człowiek powoli zostaje sprowadzany do roli ubezwłasnowolnionej i kontrolowanej masy jednostek? Jaki będzie tak naprawdę nasz świat po pandemii?

Maseczki. Wokół nich narosło wiele mitów. Jedni uważają, że w ogóle nie są nam obecnie potrzebne i nas wcale nie chronią przed zakażeniem, inni zaś, że są nieodzowne i radykalnie zmniejszają możliwość zainfekowania. Nie ma co się spierać a skoro istnieje szansa, że się nie zarazimy i sami nie będziemy zarażać to profilaktycznie winniśmy je nosić, przy czym nie w taki sposób, że jedną maseczkę używamy aż do zniszczenia a w międzyczasie zakładamy po prostu brudną.

Jak na razie jedynym lekiem na COVID-19 o w miarę potwierdzonej skuteczności jest lek na bazie osocza ozdrowieńców. Dużo mówiło się o Remdesivirze, który jest lekiem bardzo drogim, ale jego skuteczność w leczeniu okazała się minimalna. Zdaje się, że o wiele skuteczniejsze są leki oparte na chlorochininie czyli syntetycznej pochodnej chininy, która kiedyś była jedyną metodą leczenia malarii. Są one bardzo tanie i chyba właśnie dlatego preparaty te mają bardzo zło opinię w odniesieniu do leczenia COCID-19. Niemniej na dziś nie stworzono niezawodnego leku na tę chorobę a sądzę, że takie prace winny być dzisiaj na pierwszym miejscu - przed pracami nad szczepionką. Tyle tylko, że na szczepionkach można zarobić wielokrotnie więcej. 

Jeszcze gorzej jest właśnie w przypadku szczepionek, gdzie kilka koncernów farmaceutycznych ściga się o pierwszeństwo i poziom skuteczności swoich preparatów. Trzeba sobie jednak zdawać sprawę, że tak naprawdę firmy te zaczęły swoje prace dopiero z początkiem obecnej pandemii, czyli gdzieś tak od marca 2020 roku. Wedle tego, co czytałem okres prac nad taką szczepionką winien wynieść co najmniej 5 lat wraz z badaniami klinicznymi. Więc jak można dziś wierzyć, że te oferowane już wkrótce (miesiąc-dwa) szczepionki będą skuteczne i bezpieczne? Minęło przecież niespełna dziewięć miesięcy pracy nad nimi i już mamy być ich pewni? Nie jestem wirusologiem ani biologiem i nie wnikam czym te szczepionki w rzeczywistości są i co zawierają. Niemniej jednak wiem wystarczająco dużo, aby być wobec nich nieufnym. Nie mam zamiaru dać sobie wstrzyknąć jakiegoś preparatu (podobno nawet z obcym fragmentem łańcucha genetycznego), dla którego nawet naukowcy nie są w stanie określić ani jego skuteczności, ani skutków ubocznych jego zastosowania. Poza tym nie wierzę, że wirus SARS-CoV-2 nie mutuje i w czasie kolejnych jego fal szczepionka na jedną wcześniejszą mutację będzie skuteczna na kolejną. Zresztą z tego też powodu nie szczepię się na grypę i nie wyobrażam sobie sytuacji, że szczepionka na kronawirusa mogłaby być obowiązkowa. 

Mamy teraz tzw. drugą falę pandemii, mówi się już o trzeciej. Czy ten cykl się zakończy i kiedy, tego nikt nie wie. Być może czekają nas lata obecności tego wirusa wśród nas i jeżeli tak - oby nie - się stanie to zmieni to nasze dotychczasowe życie, co zresztą już się dzieje. Dotkliwych i długotrwałych obostrzeń jest coraz więcej, jesteśmy izolowani od innych, pracujemy i komunikujemy się zdalnie, nie chodzimy m.in. do pubów i restauracji czy teatrów, doświadczamy powszechnej atomizacji społeczeństwa a przecież człowiek to "zwierzę stadne". Ponadto cały czas żyjemy pod presją strachu, co tylko wywołuje i potęguje różne skutki: od indywidualnych depresji do agresywnych zachowań ulicznych. Czy jako ludzie będziemy w stanie to wszystko długo wytrzymać? 

W takich sytuacjach pojawiają się różne tzw. "teorie spiskowe" i nie ma czemu się dziwić, skoro w niektórych decyzyjnych "chorych neomarksistowskich głowach" rodzą się pomysły np. wprowadzenia "indywidualnego indeksu społecznego", czyli czegoś na kształt oceny naszej przydatności do życia. W tym kontekście wymienia się dziś konieczność obowiązkowych szczepień na koronawirusa, co ma być przepustką m.in. do swobodnego poruszania się pomiędzy krajami. Ale czy czasem taki krok w zamyśle w/w "chorych głów" nie jest wstępem do całkowitego ubezwłasnowolnienia i zniewolenia nas? Może następne będą chipy, w których zapisane zostanie wszystko o nas wraz z ową naszą oceną przydatności do życia? Co jeszcze? Wbrew pozorom to już nie są bajania, ale być może realna post-orwellowska rzeczywistość przyszłości i faktycznie dla jej budowy taki koronawirus był niezbędny. 

Powiało pesymizmem, ale miejmy nadzieję, że już niedługo pandemię będziemy mieli za sobą. Oby!

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

środa, 25 listopada 2020

Polska wytrzyma ten atak!

Moskwa idzie z "duchem czasu" czyli przyłącza się do ogólnej agresji na Polskę. A to żąda jakichś nieistniejących taśm z niby ostatniej rozmowy braci Kaczyńskich tuż przed tragedią smoleńską z roku 2010 a to znów podważa swoją winę katyńską z roku 1940 zrzucając ją ponownie na nazistów, przy czym nawet już nie mówi o Niemcach. Nie mówię ogólnie o Rosjanach, ale jedynie o ośrodku decyzyjnym, który znajduje się w Moskwie pod wodzą W. Putina a to jest jest zasadnicza różnica. 

O nowoczesnej agresji na Polskę dokonywaną przez Niemcy przy pomocy UE wielokrotnie pisałem. Pod przykrywką mitycznej praworządności po raz kolejny chcą nas sobie podporządkować. Nic się nie zmienili przez tysiąc lat. Aż szkoda sobie strzępić klawiatury, przy czym należy sobie zdawać sprawę, że tak naprawdę Niemcy stłamsili już większość krajów unijnych i dziś - po Brexicie - są jedynym decydentem w Unii Europejskiej. A przynajmniej tak im się wydaje, bo tak naprawdę to też odgrywają rolę "pionków" w wielkiej grze nowej, neomarksistowskiej lewicy nadzorowanej i sterowanej przez kreatorów nowego świata. Ci komuniści nowego świata chcą zniszczyć "stary ład" i wprowadzić swój: jeden wielokulturowy świat, jeden zdehumanizowany i homogeniczny oraz ubezwłasnowolniony człowiek, jedno państwo, jeden rząd, jedna religia, jedna wielka władza i masa poddanych... coraz mniejsza masa dzięki depopulacji wszelkimi metodami.  

Niemniej obecne działania unijnej prezydencji Niemiec są odrażające. Dążenie do złamania traktatów unijnych tylko dlatego, żeby doprowadzić do zmiany rządów w krajach niepokornych a tym samym pozbyć się "ostatnich przeszkód" w drodze do budowy jednolitego i scentralizowanego Państwa Europejskiego (swoistej IV Rzeszy, Związku Socjalistycznych Republik Europejskich, ZSRR-bis) należy traktować jako akt agresji wobec Polski i Węgier. A już fakt, że robi się to wykorzystując kryzys związany z pandemią koronawirusa skłania do jak najgorszych historycznych skojarzeń z tym krajem. 

Żydzi są wobec Polski jak zwykle negatywnie nastwieni. Może nawet nie indywidualnie, ale w swojej masie. Tak są wychowywani i nie dzieje się to przypadkowo: jak dotąd Przedsiębiorstwo Holocaust uzyskało już niemal wszystko od wszystkich więc teraz (co łatwo przewidzieli) trzeba było znaleźć innego winnego, więc padło na Polskę i Polaków a jako, że nasze stosunki są z winy Żydów delikatnie pisząc (też o tym pisałem wielokrotnie w swoim cyklu o Talmudzie) trudne to jest to dla nich tym łatwiejsze. A do tego mają wsparcie Niemców, którzy chętnie pozbyliby się roli jedynych winnych gehennie II Wojny Światowej. 

Ze strony USA jak na razie jeszcze nie słyszymy "praworządnych" lewicowych pokrzyków, ale - przy ostatecznej wygranej J. Bidena - na pewno nastąpią. Jest to dla nas dużo niebezpieczeństwo, bo gdyby w swojej niefrasobliwości J. Biden "odpuścił sobie" Europę to nasza przyszłość rysuje się nieciekawie. 

Pozostaje jeszcze grupa, która atakuje Polskę i Polaków z niby polskich pozycji. To ten żenujący Strajk Kobiet, totalna targowicka opozycja, jacyś celebrycie duszący się polskością, itd. To jest najbardziej smutne. Bo nawet można by się zgodzić, że jacyś obcy nie darzą nas sympatią, ale gdy ci niby Polacy uderzają w nas, to jest to przygnębiające. 

Oczywiście nikt logicznie myślący nie może powiedzieć, że działania na szkodę Polski mogą być w jakiś pokrętny sposób tłumaczone jako działania dla jej dobra. Zarówno SK jak i opozycyjna współczesna Targowica są jej zdrajcami. Podobnie czy można być na tyle zmanipulowanym, żeby wierzyć, iż jakikolwiek efekty ich działań mogą nieść ze sobą coś dobrego dla Polski? 

Nikt też nie może mieć wątpliwości, że zmasowany i zintegrowany czasowo zewnętrzny i wewnętrzny atak na Polskę jest czymś przypadkowym. Tak nie jest. 

Właśnie teraz w czasie prezydencji Niemiec w UE, negocjacji w sprawie unijnego budżetu, prawdopodobnej przegranej D. Trumpa a tym samym powrotu Niemic do dominacji w Europie, globalnego ataku lewactwa na nasze wartości i chęci przez niego zbudowania nowego i zlaicyzowanego świata, pandemii koronawirusa i kryzysu z nią związanego ujawniły się wszystkie antypolskie siły. I to wszystkie w jednym czasie i dobrze zorganizowane.  

Cóż nam pozostaje? 

Nic, tylko obrona naszej polskości i wartości, które stały za powstaniem Unii Europejskiej. Te wartości o fundamencie chrześcijańskim na przestrzeni wieków były podwaliną rozwoju wszystkich krajów europejskich i pozwoliły na rozwinięcie potęgi innych, nawet zaoceanicznych krajów takich jak chociażby USA. 

Wierzę, że zwyciężymy... że Polska wytrzyma ten atak i po raz kolejny w dziejach obronimy naturalne człowieczeństwo a tym samym nie tylko całą Europę. Wierzę też, że będzie to zapisane jako kolejna zwycięska bitwa w dziejach świata.  


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

niedziela, 15 listopada 2020

Niemiecka prezydencja UE - budowanie IV Rzeszy

Wielokrotnie pisałem, że współczesny kierunek rozwoju Unii Europejskiej zmierza do budowania przez Niemcy swoistej IV Rzeszy. Kiedyś walczyli zbrojnie z użyciem broni konwencjonalnej (I i II WŚ) a dziś chcą zdominować Europę przede wszystkim gospodarczo-politycznie z wykorzystaniem idei ich uwspółcześnionego projektu Mitteleuropy, gdzie szczególnie kraje naszej części Europy mają być  ich "wasalem". W tym projekcie nie ma miejsca na suwerenną, niepodległą i niezależną gospodarczo Polskę.

W swoim poście "Antypolska prezydencja Niemiec w UE" pisałem m.in.: 

"Nie są przypadkowe wypowiedzi Niemki Katriny Barley o "zagłodzeniu finansowym" Polski i Węgier, tak jak nie są przypadkowe ataki na Polskę w niemieckich lub proniemieckich mediach (...) Wszystko to dzieje się teraz, kiedy ważą się losy przyszłego budżetu UE i kierunku jej rozwoju (...)  Ale Niemcy działają perspektywicznie i jest dla nich nie do pomyślenia, że Polska mogłaby się wybić na niezależność gospodarczą. I właśnie gospodarka Polski jest dla Niemic celem ataku. Nasze inwestycje w postaci Przekopu Mierzi Wiślanej, Via Baltica, Via Carpatia czy oczywiście konkurencyjny dla nich CPK są "solą w oku" dla niemieckiej gospodarki. Ponadto Idea Trójmorza również dla Niemic jest nie do przyjęcia i to mimo tego, że udają, iż jej sprzyjają. W ogóle jakikolwiek wzrost znaczenia Polski na arenie europejskiej czy szerzej światowej jest dla nich niewyobrażalny. Mają zakodowany gen antypolskości i nie zmienia się to przez wieki i mimo politycznych zaklęć nie zmieni się to ani teraz ani w przyszłości (...) Być może pewnym otrzeźwieniem dla nich mogłoby być jasne żądanie Polski o zadośćuczynienie za zbrodnie, które Niemcy dokonały na naszym narodzie w czasie II WŚ" [1].

W innym tekście "J. Biden - Czy to koniec Trójmorza i powrót do niemieckiej Mitteleuropy?" napisałem też: 

"Pozbawieni "parasola ochronnego" w postaci USA (w przypadku zwycięstwa J. Bidena) możemy się spodziewać zachwiania lokalnych sojuszy zawieranych przez Polskę: V4 i Trójmorza. A to już zdecydowanie osłabi naszą pozycję międzynarodową. Dotychczasowy stosunek i wypowiedzi lewackiego prezydenta-elekta USA wobec Polski i Polaków są dla nas negatywne a nawet obrażające (...) Prezydent D. Trump zachowywał bardzo dużą rezerwę wobec dominacji Niemiec w UE i ich inklinacjom do realnego tworzenia kondominium rosyjsko-niemieckiego (...) Za czasów B. H. Obamy i chyba niemal przez całe 30 lecie Niemcy miały natomiast "zielone światło" dla realizacji swojej uwspółcześnionej idei  Mitteleuropy (...) Zmiana władzy w Polsce i prezydentura D. Trumpa wyraźnie zastopowały te niemieckie ciągotki, ale one dalej tkwią w świadomości politycznej Niemców i co gorsza: licząc na zmianę prezydenta w USA jeszcze w październiku Berlin zaproponował Waszyngtonowi, że będzie ich najlepszym sojusznikiem. Annegret Kramp-Karrenbauer, szefowa niemieckiej CDU i federalna minister obrony wygłosiła wówczas przemówienie w Steuben-Schurz Society, najstarszym niemieckim stowarzyszeniu promującym przyjaźń ze Stanami Zjednoczonymi. Zaznaczyła w nim, że Niemcy są gotowe do zmiany swej dotychczasowej polityki w kwestiach bezpieczeństwa, co nie tylko oznacza deklarację zwiększania własnego budżetu wojskowego, ale również zmianę głębszą polegającą na zmianie wektorów strategicznych sojuszy: kosztem Rosji i Chin Niemcy są zdecydowane powrócić do silnych relacji Berlina i Waszyngtonu, które dla niemieckiej polityk "są westbindung, czyli spoiwem, kotwicą która utrzymuje Niemcy w świecie wartości umownego Zachodu z konstytuującymi go demokracją i systemem rynkowym" (...) Ani przemówienie niemieckiej minister ani artykuł o tym nie wywołał jakiejś większej dyskusji w Polsce. Sprawa nie została zauważona a wynika z niej jedno: za kadencji J. Bidena możemy spodziewać się powrotu Niemiec jako europejskiego hegemona i największego sojusznika USA, co oczywiście odbędzie się kosztem Polski i degradacji znaczenia idei Trójmorza. Tym samym Niemcy powrócą do realizacji swojej polityki Mitteleuropy i będą miały najważniejszy wpływ na tzw. wschodnią flankę NATO. Sądzę, że administracja J. Bidena z ochotą przyjmie te niemieckie propozycje, co dla nas niestety oznacza powrót do roli wasala w zniemczonej Unii Europejskiej" [2]. 

W sytuacji gdy już niemal pewne jest objęcie prezydentury USA przez J. Bidena oraz gdy z końcem roku kończy się niemiecka prezydencja UE to Niemcy (czas ich goni) w ostatnich dniach przystąpiły do przyspieszenia działań, które mają na celu zbudowanie przez nich IV Rzeszy. Oczywiście chcą wymusić poddaństwo takich krajów jak Polska czy Węgry poprzez uzależnienie polityczno-ideologiczne wypłaty funduszy europejskich od mitycznej praworządności, co jest niezgodne z traktatami unijnymi. Do tego doszło jeszcze przyjęcie jakiejś "strategii" wobec LGBTIQ+, która w skrócie ma promować te środowiska wraz z możliwością np. adopcji dzieci przez pary "nienormatywne". "Strategia" ta przyjęta została na 5 lat a po upływie połowy tego okresu ma być sporządzony jakiś tam raport z realizacji owej "strategii" w poszczególnych krajach. Oczywiście i ta "strategia" nie ma nic wspólnego z zapisami traktatowymi.  

Polska nie może się zgodzić ani na jedno ani na drugie. Mamy w zanadrzu możliwość zawetowania budżetu, co już zapowiedział premier M. Morawiecki. Prawdopodobnie takie posunięcie wykonają też Węgry. A czy inne kraje? Zobaczymy, bo być może sama groźba veta wpłynie na wycofanie się niemieckiej prezydencji z forsowania warunkowania uzyskiwania funduszy od tej niejasnej praworządności. Mam jednak obawy, że jednak Niemcy - zważywszy na wynik wyborów w USA -  nie będą skłonne do ustępstw. Poza tym chcą też wykorzystać czas pandemii do wzrostu własnego znaczenia geopolitycznego i politycznego reglamentowania dystrybucji pomocy unijnej w ramach pandemicznego funduszu wsparcia. 

Wziąwszy to wszystko pod uwagę, to czekają nas ciężkie czasy i nie mam też złudzeń, że to, co dzieje się obecnie w Polsce było i jest reżyserowane przez wrogie nam zewnętrzne siły ze wskazaniem na Niemcy. Drobiazgowo przygotowane marsze Strajku Kobiet i to akurat teraz też nie są przypadkiem. Rozhuśtane lewicowe emocje na ulicach są dla UE argumentem, że Polska nie respektuje praw kobiet ani praw osób LGBTIQ+ a to już jest używane jako dowód polskiej niepraworządności. Podobnie prowokacje na Marszu Niepodległości również były zawczasu przygotowane. Komuś bardzo zależy, aby Polska wewnętrznie słabła aż do chwili upadku obecnego rządu w Polsce. 

Ale przecież zarówno zintensyfikowany lewacki atak na polską tożsamość narodową czy zwycięstwo J. Bidena w USA a tym samym chęć Niemiec do powrotu do roli europejskiego hegemona można było przewidzieć i zawczasu opracować różne scenariusze polskiej polityki, wewnętrznej i zagranicznej. My postawiliśmy wszystko na D. Trumpa a do tego nieprzemyślane wewnętrzne decyzje PiS-u (rekonstrukcja rządu, "piątka dla zwierząt", czas wyroku TK w sprawie aborcji) doprowadziły do sytuacji, w której nie tylko na zewnątrz mamy niemal samych wrogów to jeszcze wewnątrz mamy niestabilną sytuację społeczną. A na wszystko to nakłada się jeszcze pandemia koronawirusa. 


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

czwartek, 12 listopada 2020

Wczorajsze Święto Niepodległości - duma i radość połączone ze zdziwieniem

Wczoraj obchodziliśmy nasze ukochane Święto Niepodległości. Oficjalne obchody były zredukowane do minimum. Pandemia koronawirusa i rządowe obostrzenia zastopowały ich huczny wymiar. Było złożenie kwiatów pod Grobem Nieznanego Żołnierza, było orędzie prezydenta Andrzeja Dudy. Były też indywidualne akty patriotyzmu w postaci śpiewania polskiego Hymnu Narodowego czy wywieszania flag w domostwach. Odbył się też Koncert dla Niepodległej. 

Miał być też cykliczny Marsz Niepodległości, tym razem jedynie zmotoryzowany. Tak zaplanowali go organizatorzy czyli Stowarzyszenie Marszu Niepodległości. Tak miało być, ale niestety skończyło się na rozpędzaniu demonstrantów pieszych przez polską policję. Użyto gazu  łzawiącego a do pieszych demonstrantów strzelano z broni gładkolufowej. 

A wszystko to działo się wtedy, gdy polska policja blokowała zmotoryzowanych zachęcając ich do demonstrowania pieszego, by później ich pacyfikować w imię obowiązujących obostrzeń pandemicznych. Doszło do burd i wzajemnych ataków pomiędzy demonstrantami a policją. Tyle tylko, że z jednej strony to policja prowokowała uczestników Marszu, a z drugiej strony prawdopodobnie policjantów nie zaatakowali polscy patrioci, ale prowokacyjnie bojówki lewackie, w tym Antifa. Pozostaje do rozstrzygnięcia czy niemiecka czy polska. Tyle tylko, że warto zadać sobie pytanie stawiane obecnie przez S. Michalkiewicza: Jeżeli faktycznie na polskich ulicach grasują Antifa i lewackie bojówki, to co robi ABW?

Przez ostatnie pięć lat Marsz Niepodległości szedł ulicami Warszawy radośnie, godnie i patriotycznie. Więc co się teraz stało, że policja zachowała się tak jak za czasów D. Tuska? Użyto nawet broni gładkolufowej, którą wcześniej użył właśnie D. Tusk do rozpędzenia górników. 

Odpowiedzi jest co najmniej kilka. 

Pierwszą jest taka, że rządzący zamierzają tak samo reagować na przyszłe wulgarne i ziejące nienawiścią demonstracje "rozwydrzonych macic" na ulicach. Wcześniej się bali, bo mogliby być oskarżeni na arenie międzynarodowej o faszyzm i autorytaryzm. Teraz będą mieli drogę wolną do spacyfikowania w okresie pandemii Strajku Kobiet. Zresztą - mimo wszystko - pozostaje tajemnicą dlaczego polska policja nie broniła dotychczas świątyń katolickich a sam wicepremier J. Kaczyński odpowiedzialny za bezpieczeństwo państwa apelował o ich obronę osoby cywilne a nie służby, w tym policyjne.   

Drugą jest to, że państwo przestało mieć kontrolę nad polskim bezpieczeństwem a policja robi to, co chce bez oglądania się na rozkazy przełożonych. W takim układzie zarówno minister spraw wewnętrznych i administracji oraz szef policji winni być zdymisjonowani. 

Trzecią odpowiedź możemy zawrzeć w stwierdzeniu, że być może  PiS-owi na rękę jest polaryzacja polskiej sceny politycznej i celowo uruchomiono i ochraniano prowokatorów, żeby zdyskredytować R. Bąkiewicza i jego Marsz Niepodległości. Wszak nie od dzisiaj wiadomo, że tak naprawdę zagrożeniem dla PiS-u jest jakakolwiek inicjatywa po jego prawej stronie, bo wtedy traci głosy. A to właśnie R. Bąkiewicz był pierwszym - wobec marazmu decyzyjnego polskiego Kościoła Katolickiego i polskiego rządu - który organizacyjnie stworzył Straż Narodową mającą na celu obronę polskich świętości. 

Kolejnym wytłumaczeniem może być to, że faktycznie polska policja dała się skutecznie sprowokować i podjęła działania nieadekwatne do zagrożenia. Bo jak możemy tłumaczyć to, że podczas lewackich marszów policja była wobec nich bierna a wobec wszystkich innych wykorzystywała środki, które jej przynależą. Naprawdę trudno dać inną odpowiedź niż ta, że dała się sprowokować i uderzała na oślep, raniąc nawet dziennikarzy ku uciesze nieprzychylnych Polsce mediów w stylu TVN czy OkoPress.

Zapewne jak jest naprawdę to się jeszcze dowiemy, ale jest mi naprawdę przykro i ze zdziwieniem odbieram fakt, że wobec "rozwydrzonych lewackich macic" rząd zachowywał się zupełnie biernie i asystował w czasie profanowania m.in. polskich kościołów a wobec uczestników Marszu Niepodległości był przygotowany i ostatecznie użył środków bezpośredniego przymusu. I nie ma tu wytłumaczenia, że policjanci ulegli niby prowokacji, bo nawet jeśli tak było to zawczasu polskie służby winny być na to przygotowane. Niestety nie były a wina za zajścia jest tylko po stronie obecnie rządzących. 

Szkoda.

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

niedziela, 8 listopada 2020

J. Biden - Czy to koniec Trójmorza i powrót do niemieckiej Mitteleuropy?

No niestety. Stało się to, co przewidywali niemal wszyscy obserwatorzy amerykańskiej sceny politycznej. Niemal pewne jest, że wybory prezydenckie wygrał pretendent i przedstawiciel Demokratów J. Biden. Sądzę, że gdyby nie pandemia koronawirusa wynik byłby odmienny, ale stało się jak się stało. Sztab demokraty skutecznie wykorzystał epidemiczny chaos a do tego uruchomił ulicę i to w sposób najbardziej perfidny z możliwych: doprowadził USA do ulicznej, inspirowanej przez postmarksistowskie lewactwo niemal wojny domowej. Do tego wszystkiego D. Trump miał przeciwko sobie prawie całe media i światową, żydowską finansjerę. 

Wygrana J. Bidena nie wróży niczego dobrego dla Polski. Bardzo mocno osłabia nasz rząd i prezydenta, który zapewne chciał ratyfikować umowę ze Stanami Zjednoczonymi wspólnie z prezydentem D. Trumpem na naszej ziemi. Pozostał mu poniedziałkowy podpis bez błysku międzynarodowych fleszy [1]. Czy USA pod wodzą J. Bidena będą dalej kładły tak mocny polityczny nacisk na realizowanie z Polską owej umowy? Śmiem wątpić. 

Ale jest jeszcze gorzej. 

Najprawdopodobniej Polska przestanie być największym sojusznikiem USA w UE. Za prezydentury D. Trumpa to właśnie USA gwarantowały nam w miarę niezależną od Niemiec pozycję w UE, teraz pozostaniemy niemal sami. No są jeszcze Węgry, ale one są zbyt słabym krajem, aby choć w minimalnej części zastąpić na stałe USA. 

Pozbawieni "parasola ochronnego" w postaci USA możemy się spodziewać zachwiania lokalnych sojuszy zawieranych przez Polskę: V4 i Trójmorza. A to już zdecydowanie osłabi naszą pozycję międzynarodową. Dotychczasowy stosunek i wypowiedzi lewackiego prezydenta-elekta USA wobec Polski i Polaków są dla nas negatywne a nawet obrażające. Spodziewam się, że jedynym źródłem informacji o nas będzie lewaczka i żona Radka Sikorskiego Anne Applebaum a ona wprost zieje nienawiścią wobec obecnej władzy w Polsce. Zresztą powiedzmy sobie szczerze: staruszkiem z demencją będą zarządzać postkomunistyczne indywidua z "tylnego siedzenia". A tam trudno znaleźć jakieś przychylne Polsce osoby. Może się również zdarzyć, że J. Biden nie wytrwa całej kadencji a wtedy rządy przejmie Kamala Harris o zdecydowanie lewicowym światopoglądzie. 

Prezydent D. Trump zachowywał bardzo dużą rezerwę wobec dominacji Niemiec w UE i ich inklinacjom do realnego tworzenia kondominium rosyjsko-niemieckiego. Wyrazem tego były m.in. amerykańskie sankcje wobec firm realizujących budowę Nord Stream 2. Wszyscy też pamiętamy, że niemal każde (nawet nieformalne) spotkanie Trump-Merkel wiało politycznym chłodem. Dodatkowo prezydent USA publicznie krytykował Niemcy za zbyt mały finansowy wkład w funkcjonowanie NATO, co skończyło się na uszczupleniu na korzyść innych krajów (w tym Polski) obecności armii USA w Niemczech. Z tego też wynikało jego poparcie dla idei Trójmorza, która tak naprawdę jest przeciwwagą dla niemieckich wpływów w Europie. 

Za czasów B. H. Obamy i chyba niemal przez całe 30 lecie Niemcy miały natomiast "zielone światło" dla realizacji swojej uwspółcześnionej idei  Mitteleuropy, czyli zwasalizowania za pomocą swojej UE krajów europejskich ze szczególnym uwzględnieniem krajów naszej części Europy [2]. 

Zmiana władzy w Polsce i prezydentura D. Trumpa wyraźnie zastopowały te niemieckie ciągotki, ale one dalej tkwią w świadomości politycznej Niemców i co gorsza: licząc na zmianę prezydenta w USA jeszcze w październiku Berlin zaproponował Waszyngtonowi, że będzie ich najlepszym sojusznikiem [3]. 

Annegret Kramp-Karrenbauer, szefowa niemieckiej CDU i federalna minister obrony wygłosiła wówczas przemówienie w Steuben-Schurz Society, najstarszym niemieckim stowarzyszeniu promującym przyjaźń ze Stanami Zjednoczonymi. Zaznaczyła w nim, że Niemcy są gotowe do zmiany swej dotychczasowej polityki w kwestiach bezpieczeństwa, co nie tylko oznacza deklarację zwiększania własnego budżetu wojskowego, ale również zmianę głębszą polegającą na zmianie wektorów strategicznych sojuszy: kosztem Rosji i Chin Niemcy są zdecydowane powrócić do silnych relacji Berlina i Waszyngtonu, które dla niemieckiej polityk "są westbindung, czyli spoiwem, kotwicą która utrzymuje Niemcy w świecie wartości umownego Zachodu z konstytuującymi go demokracją i systemem rynkowym" [3]. Jak argumentowała "silna, zjednoczona Europa współdziałająca ze Stanami Zjednoczonymi jest w stanie postawić tamę „niewątpliwej” żądzy ekspansji jaką cechują się, zdaniem niemieckiej polityk Rosja i próbie uzyskania światowej hegemonii, co jest strategicznym celem Chin" [3]

W dalszej części przemówienia niemiecka minister mówi: „Wiemy, że w następnych dziesięcioleciach będziemy mieli do czynienia z inną niźli w przeszłości polityką zagraniczną Stanów Zjednoczonych. Zmieniona sytuacja geopolityczna wymaga tego” [3]. Ta deklaracja, związana z oczywistym przesunięciem uwagi Stanów Zjednoczonych na kwestie rywalizacji z Chinami skłaniła Kramp-Kerrenbauer do złożenia Waszyngtonowi czegoś na kształt propozycji geostrategicznego kontraktu – Niemcy są gotowe do odgrywania w następnych latach roli głównego partnera Ameryki w Europie i proponują, aby amerykańskie elity, kolejna administracja, potwierdziła obowiązywanie tej „umowy” [3].

Na to przemówienie zwrócił uwagę na portalu wpolityce.pl Marek Budzisz, który wskazał też, że: ""Niemiecka „oferta” składa się z czterech punktów. Po pierwsze nie nastąpią cięcia budżetu wojskowego w związku z pandemią Covid-19. Przyszłoroczny projekt zakłada wzrost wydatków na obronność i w najbliższych latach ten trend zostanie utrzymany, co pozwoli dojść, do pułapu 2 % PKB. Po drugie, Niemcy, a co za tym idzie cała Unia Europejska, są gotowi do negocjacji i w efekcie podpisania ze Stanami Zjednoczonymi umowy o wolnym handlu i rozstrzygnięcia wszystkich z tym związanych kwestii regulacyjnych. Ten sygnał, co istotne, wpisany jest w wizję wspólnej europejsko – amerykańskiej strategii rywalizacji z Chinami. Niemcy proponują, aby używać w tym zakresie narzędzi rozszerzających obszar poszanowania praw patentowych, własności intelektualnej, swobody inwestowania i znoszenia protekcji, bo to ich zdaniem, a nie proponowane przez Donalda Trumpa przenoszenie produkcji i zmianę łańcuchów kooperacji, w sposób znacznie skuteczniejszy pozwoli hamować wzrost chińskiego potencjału. Po trzecie, Kramp-Kerrenbauer mówi o „zdjęciu z ramion” Stanów Zjednoczonych części ciężarów związanych z politycznym stabilizowaniem bezpośredniego sąsiedztwa Europy – basenu Morza Śródziemnego, Bałkanów czy Dalekiej Północy. Europa i Niemcy winny być aktywniejsi, przyjąć na siebie więcej obowiązków i ponosić więcej kosztów. Po czwarte, wreszcie, Niemcy winny stanowczo, jak argumentuje, potwierdzić wolę dalszego uczestnictwa w programie nuclear sharing i ponosić związane z nim koszty. Dlatego Niemcy winny kupić samoloty Tornado zdolne do przenoszenia ładunków jądrowych. A sama kwestia, jak argumentuje nie jest związana z perspektywą wojny nuklearnej ale ze wzmocnieniem własnej pozycji negocjacyjnej. Tak długo jak są państwa, a niemiecka polityk wskazuje w tym wypadku na Rosję, które posługują się szantażem nuklearnym w toku rokowań z partnerami zagranicznymi, to nie chcąc ustępować, trzeba mieć te same narzędzia. Na koniec swego wystąpienia, mówiąc o wdzięczności, jaką wobec Stanów Zjednoczonych odczuwają Niemcy, Kramp-Kerrenbauer, powiedziała też coś, co winno być, jak sądzę usłyszane również w Warszawie – „Powiem bardzo jasno: bezkrytyczna lojalność nie jest dobrym sposobem okazania tej wdzięczności”" [3].

Ani przemówienie niemieckiej minister ani artykuł o tym nie wywołał jakiejś większej dyskusji w Polsce. Sprawa nie została zauważona a wynika z niej jedno: za kadencji J. Bidena możemy spodziewać się powrotu Niemiec jako europejskiego hegemona i największego sojusznika USA, co oczywiście odbędzie się kosztem Polski i degradacji znaczenia idei Trójmorza. Tym samym Niemcy powrócą do realizacji swojej polityki Mitteleuropy i będą miały najważniejszy wpływ na tzw. wschodnią flankę NATO. Sądzę, że administracja J. Bidena z ochotą przyjmie te niemieckie propozycje, co dla nas niestety oznacza powrót do roli wasala w zniemczonej Unii Europejskiej. 


P.S.
Na artykuł Marka Budzisza zwrócił mi uwagę bloger "Marek1taki" z naszychblogów.pl

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

sobota, 7 listopada 2020

Wybory w USA, koronawirus a nasze "podwórko"

Oj dzieje się dużo na świecie i w Polsce. 

Na świecie najważniejsze jest ostateczne rozstrzygnięcie wyników wyborów w USA a będzie to chyba proces długotrwały bo wszystko wskazuje na to, że cała opcja demokratyczna w sposób pozaprawny cały czas wpływa na ich wyniki. Liczenie głosów trwa i sztab D. Trumpa jak i sam prezydent USA zapowiadają walkę do końca i zapewne jej rozstrzygnięcie ostatecznie zapadnie w Sądzie Najwyższym, gdzie sześcioro na dziewięcioro sędziów to konserwatyści. 

Dla Polski najlepszym rozwiązaniem byłaby reelekcja D. Trumpa i nie ma co zaklinać rzeczywistości jak to robi szef gabinetu Prezydenta RP Krzysztof Szczerski mówiąc: "Filary relacji polsko-amerykańskich są ponadpartyjne". Otóż tak nie jest. Zwycięstwo J. Bidena będzie dla Polski i krajów V4 oraz Trójmorza długookresowym nieszczęściem. Do tej pory właśnie USA pod wodzą D. Trumpa nam sprzyjały i zdecydowanie wzmacniały kraje naszej części Europy. Przyszła ewentualna administracja J. Bidena przyjmie inne wektory (agendy) w polityce zagranicznej i niestety będą one ideologicznie tożsame z tym, co jest charakterystyczne dla lewackich elit europejskich. A to będzie prowadziło w prostej linii do zacieśnienia współpracy z Niemcami a w konsekwencji doprowadzi do kolejnego "resetu" w stosunkach USA-Rosja. Jak bardzo taki "reset" jest dla nas szkodliwy to przekonaliśmy się za czasów B.H. Obamy, kiedy to Polska była podnóżkiem Niemiec i przeżyła jedną z największych tragedii w Smoleńsku. 

Oczywiście zwycięstwo J. Bidena znacznie osłabi też nasz rząd i samą partię PiS. Jakoś tak mam nieodparte przekonanie, że obecna ta lewacka hucpa i demonstracje w Polsce "rozwścieczonych kobiet" nie są przypadkowe a są ściśle powiązane również z wyborami w USA i spodziewaną wygraną w nich kandydata Demokratów. Wyrok TK jest jedynie pretekstem i gdyby nie on to zapewne znaleziono by inny powód do demonstracji. A "sorosowych" pieniążków ten "Strajk Kobiet" ma bardzo dużo i płyną one obfitym strumieniem...

Zresztą lewacki, neomarksistowski atak obecnie właśnie został zapoczątkowany i zdynamizowany w USA, gdzie już od dawna mamy "uliczną wojnę", która - mimo zdecydowanych działań administracji D. Trumpa - nadal trwa i nie widać jej końca. Sądzę, że gdyby nie ona to obecny prezydent wygrałby wybory w cuglach. Jest jeszcze na to szansa, choć - nie miejmy złudzeń - jest ona minimalna. 

Ale nawet jakby ostatecznie wygrał wybory D. Trump to USA czekają ciężkie czasy niemal wojny domowej. Większość burmistrzów mają Demokraci, przeważają też w Izbie Reprezentantów i to się nie zmieni po wyborach. Poza tym niemal całe media są przeciwko D. Trumpowi. Jest on atakowany ze wszystkich stron a do tego wszystkiego dochodzi jeszcze pandemia koronawirusa, która USA dotknęła bardzo mocno. Czy w takiej sytuacji, gdy D. Trump będzie miał przeciwko sobie niemal wszystkich to będzie miał wystarczającą kontrolę nad USA i ich polityką zagraniczną? Pytanie zostawiam otwarte. 

Obecna władza w Polsce traci w sondażach  poparcie.  Jest ono do nadrobienia, ale sytuacja - wobec ewentualnego złego scenariusza w USA- wydaje się coraz bardziej dla Polski niekorzystna. Tym bardziej ZP i tym samym PiS winny robić wszystko, aby komunikować społeczeństwu jasny propolski przekaz i działać dla dobra Ojczyzny. Czy np. bezrozumne upieranie się w zrealizowanie postulatów "piątki dla zwierząt" kosztem ewentualnej utraty większości sejmowej jest obecnie zasadne? Śmiem w to wątpić, tym bardziej, że już ukształtowała się grupa posłów pod wodzą J. K. Ardanowskiego, która zamierza utworzyć nowe koło poselskie. Czy bezsensowne cały czas promowanie J. Gowina z punktu widzenia zwykłego wyborcy jest dla Polski korzystne? Też śmiem wątpić. Nagrodzono "piątą kolumnę" w ZP a pozbyto się najlepszego ministra rolnictwa od 1989 roku. Właśnie te działania spowodowały nagły odpływ prawicowego elektoratu a nie lewackie i wulgarne marsze pod wodzą M. Lempart czy nawet obostrzenia covidowe. 

I ten koronawirus. 

Nikt nie zaprzecza, że ten wirus jest i powoduje chorobę, która może - aczkolwiek nie musi - prowadzić do śmierci.  Cały świat walczy obecnie z drugą jego falą i jakże przykrym jest fakt, że ów wirus został "wyprodukowany" ludzką ręką. W wielu krajach obostrzenia są bardziej dotkliwe niż w Polsce, chociaż może się zdarzyć, że tzw. "narodowa kwarantanna" dotknie i nas. Zwykli ludzie mają tego zwyczajnie dość. Rodzi się frustracja, która również może prowadzić do agresji, w tym też na ulicach, agresji nawet nieuświadomionej. 

Jakiekolwiek dotychczasowe poczucie bezpieczeństwa legło w gruzach. Nasze życie się zmieniło i nawet nie wiemy czy i w ogóle powrócimy do naszej wolności, naszych przyzwyczajeń. Na naszych oczach zmienia się wszystko co nas dotąd otaczało. Jesteśmy istotami stadnymi, izolacja bardzo źle na nas wpływa a do tego dochodzi jeszcze strach przed utratą pracy i ogólnoświatowym kryzysem gospodarczym. 

Rodzą się też pytania, na które nie znajduję dziś odpowiedzi: Czy faktycznie mamy do czynienia z tak powszechną pandemią, czy jest to tylko kolejny element procesu naszego ubezwłasnowalniania? Czy ten wirus i wywołana przez niego choroba są faktycznie aż tak śmiertelne jak to próbuje się nam wmówić? Czy potrzebne są aż tak wielkie obostrzenia? Czy mamy do czynienia ze spiskiem wielkich koncernów farmaceutycznych i wątpliwej proweniencji  organizacji pozarządowych? Czy jesteśmy leczeni odpowiednimi medykamentami? Czy - jeżeli pojawi się szczepionka - to będzie ona skuteczna?

Takich pytań jest w obecnej sytuacji stawianych zapewne więcej, ale sądzę, że jednak warto "dmuchać na zimne" i przestrzegać zaleceń sanitarnych, choćby do czasu, kiedy naprawdę poznamy naturę owego koronawirusa. Tylko znów pytanie: Kiedy to i czy w ogóle nastąpi?

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

niedziela, 1 listopada 2020

Żyjmy w pełni, pięknie i dobrze bo szybko przemijamy...

Czas mija bardzo szybko. Życie mija bardzo szybko... Im jesteśmy starsi, tym chyba coraz szybciej. Nie zauważamy jak szybko kolejne dni stają się już przeszłymi...

W czasach dzieciństwa i wczesnej młodości długim wydaje się z reguły jeden tydzień, miesiąc czy dwa to wieczność a już pełny rok to nieznana nieskończoność. W miarę jednak kolejnych "dziesiątek lat na karku" upływu czasu jednak tak naprawdę nie zauważamy. Często dostrzegamy go patrząc na dorastające nasze dzieci, które jeszcze niedawno bawiły się w piaskownicy, jeszcze niedawno je z czułością - by czasem nie przełamać - kąpaliśmy i ze wzruszeniem słuchaliśmy ich pierwszych słów... A teraz już studiują, mają własne rodziny, pracują, żyją w biegu - często niestety biegnąc obok życia, tracąc kolejne lata na zdobywanie rzeczy a nie na przeżywaniu życia każdego dnia, każdego dnia wolności od wszystkiego a nie wolności do czegoś...

Dziś wspominamy Wszystkich Świętych, jutro naszych zmarłych. Jakże inaczej niż w latach ubiegłych, gdzie dla wielu był to czas spotkań rodzinnych i odczuwania śmierci najbliższych. Teraz z powodu pandemii pozostaje nam jedynie refleksja i modlitwa, ale może to i dobrze bo ten czas należałoby spędzić na zatrzymanie się choć na chwilę i zastanowienie się nad tym jak żyjemy, kim jesteśmy, dokąd zmierzamy, co jest ważne w życiu a co tak naprawdę tylko takim się wydaje lub zostało nam wmówione i wykreowane. 

Nie lubimy myśleć o śmierci mając nadzieję, że nas nie dotknie. Tylko czasem czytamy nekrologii i ze zdumieniem patrzymy na wiek zmarłych... Jakże nieraz jest zbliżony do naszego. Ale nawet wtedy odrzucamy wszelką refleksję, szybko udając się do domu, byle nie myśleć. 

Ale czy w tym ciągłym biegu jeszcze potrafimy przystanąć na tę chwilę refleksji?  

Może jednak nieraz warto się do tego zmusić, zatrzymać się, spojrzeć w lustro, wyjść z siebie i spojrzeć na tę swoją twarz niejako innymi, obcymi oczami... i zadać sobie pytania: Czy jestem takim jakim chciałem być w młodości? Czy piękne idee i ideały nie uciekły gdzieś w miarę poruszania się w tym, często brutalnym świecie? Czy nie zatraciliśmy własnego Ja? Czy tak naprawdę My to naprawdę My... Ja to naprawdę Ja, czy już raczej Ktoś Nam Obcy?... Może warto wtedy pomyśleć co się z nami stało? Nami jako ludźmi, naszymi wartościami, ideami, marzeniami, naszym człowieczeństwem.

Te chwile krótkiego oderwania się od codzienności, często stresującej i wysysającej z nas całe "jestestwo" pracy zawodowej (ku chwale i sukcesowi nie nas samych, ale często np. wielkich korporacji), codziennej troski o spłatę kolejnych rat kredytu i ciągłej walki o kolejne dobra materialne... nie powinny też być np. okresem właśnie owej refleksji i przypomnieniu sobie jak to niedawno było kiedy np. mówiliśmy sobie: Jeszcze tylko kilka miesięcy pracy po 20 godzin...Jeszcze tylko ten samochód i koniec... Ale koniec nie nastąpił.. bo trzeba przecież było go zmienić na lepszy...

Oczywiście można tak żyć i na łożu śmierci - leżąc na "złotym łóżku i przykryty jedwabiami" - rozejrzeć się wokół i z radością stwierdzić, że ten basen, ta posiadłość, ta fortuna na koncie... to spełnienie mojego życia. Można popatrzeć na te "kochające" Ciebie osoby otaczające Twoje łoże i z "troską" w głosie pytające: Jak się czujesz?... Masz wtedy setki telefonów od "przyjaciół"... (często jednak tak naprawdę to Ci wszyscy otaczają troską nie Ciebie a zawartość Twego testamentu...).

Często w takich chwilach jakże mogącym sprawić ból jest wymowa takiego np. dwuwersu:

"...Idąc krętą ścieżką swojego życia... wdepnąłem w  kałużę...
Obejrzałem się... a za mną była pustka..."

Zróbmy wszystko, aby wdepnięcie w tą kałużę nie następowało u kresu naszego życia, ale o wiele wcześniej... wcześniej na tyle, żebyśmy jeszcze zdążyli "...zostawić za sobą dobra, miłości i mądrości ślady..."  i dane nam było zaznać prawdziwego szczęścia, "szczęścia odczuwania codziennej własnej wolności od wszystkiego...", "szczęścia codziennego odczuwania własnego istnienia". 

Mi osobiście pomógł los (a raczej Bóg), bo niestety onegdaj wdepnąłem w tą kałużę po same kolana, na szczęście nie "nad trumną" i - dzięki Bogu - stwierdziłem, że tak naprawdę muszę przystanąć i zmienić siebie i otaczający mnie świat. Żyć tak, abym kładąc się do snu mógł stwierdzić: tak… dzisiaj żyłem, byłem, istniałem, coś zrobiłem dla siebie i innych, dałem też komuś uśmiech, dobre słowo, gest, część siebie… no i po prostu byłem i myślałem (nie nad smakiem ostatnio zjedzonej grillowanej kiełbasy... oj nie...).

Niestety jest tak, że gdy jednostka pozbawiona jest możliwości myślenia oraz empatii lub nie potrafi myśleć i czuć siebie i innych, gdy nie zastanawia się nad własnym sobą, losem świata i narodów, gdy nie potrafi dawać i otrzymywać miłości... staje się bezwolnym, pustym komunikatorem racji innych. Przestaje być w ogóle kimś, przestaje być dosłownie warta określenia mianem człowieka!

Warto pamiętać, że gdy nie myślimy i nie potrafimy dawać innym dobra, miłości i mądrości to jesteśmy nikim... tylko rzeczą, przedmiotem - podobnie gdy żyjemy obok życia pędząc "do nieokreślonego przodu".

Ktoś kiedyś powiedział i napisał: "Dokądkolwiek byśmy nie szli, zawsze idziemy ku śmierci... a sztuką życia jest dostrzeżenie i pełne wykorzystanie tego krótkiego przebłysku rozświetlającego pośród bezkresnej ciemności niebo... podczas burzy, tuż przed grzmotem!"

A zastanawiając się cóż to znaczy "pełne wykorzystanie przebłysku" pamiętajmy o słowach św.  Jana Pawła II – "Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, ale kim jest, nie przez to, co ma, lecz przez to czym dzieli się z innymi", słowach E. Burke: "Wolność bez mądrości i cnoty? To jest zło największe z możliwych" oraz słowach bł. J. Popiełuszki: "Zło dobrem zwyciężaj".

Zatrzymajmy się dłużej - dziś duchowo -  przy grobach naszych bliskich, wspomnijmy ich i ich życie, co czuli, co myśleli, co czynili, jak odchodzili. Zapalmy w naszym sercu  znicze dla nich zdając sobie sprawę, że życie przeminie i warto sobie postanowić, że tą resztę, która nam została przeżyjemy w pełni, pięknie i dobrze. Pomódlmy się i nie tylko wyuczonymi modlitwami. Porozmawiajmy z tymi, którzy w tych grobach leżą, nawet, gdy są bezimienni... Może też mają coś do powiedzenia...



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

poniedziałek, 5 października 2020

Antypolska prezydencja Niemiec w UE

Tak jak się spodziewałem i o tym pisałem prezydencja Niemiec w UE jest i będzie antypolska. 

Oj... jak bolą naszych zachodnich sąsiadów nasze przedsięwzięcia gospodarcze i wzrost konkurencyjności naszej gospodarki, szczególnie w obszarze dużych inwestycji. Przestajemy być ich wasalem, do czego byli przyzwyczajeni za chyba wszystkich rządów III RP za wyjątkiem krótkiego okresu lat 2005-2007 i od 2015, kiedy rządzi PiS. Przez te niemal 30 lat realizowali swoją własną politykę opartą na idei Mitteleuropy [1], z której nie zrezygnowali po dziś dzień. Kiedyś walczyli zbrojnie z użyciem broni konwencjonalnej (I i II WŚ) a dziś chcą zdominować Europę przede wszystkim gospodarczo z wykorzystaniem ich projektu współczesnej Unii Europejskiej. 

Nie są przypadkowe wypowiedzi Niemki Katriny Barley o "zagłodzeniu finansowym" Polski i Węgier, tak jak nie są przypadkowe ataki na Polskę w niemieckich lub proniemieckich mediach, tak jak mieliśmy do czynienia dzisiaj, gdy niemiecki dziennik "Sueddeutsche Zeitung" napisał skrajną nieprawdę o LGBT w Polsce: "Nienawiść, samobójstwa, prześladowania ze strony policji" [2].

Wszystko to dzieje się teraz, kiedy ważą się losy przyszłego budżetu UE i kierunku jej rozwoju a same Niemcy mają najgorszą sytuację polityczno-gospodarczą od lat. To właśnie tam ruchy neonazistowskie gromadzą coraz więcej zwolenników a antysemityzm jest na porządku dziennym. To właśnie tam jest coraz więcej terrorystycznych enklaw islamskich, z którymi niemieckie państwo nie może sobie poradzić. To właśnie tam nie ma wolności wypowiedzi i wolności mediów, które sprowadzone zostały do roli propagandowej tuby rządowej. W porównaniu do Niemiec Polska jest ostoją wolności i demokracji. 

Ale Niemcy działają perspektywicznie i jest dla nich nie do pomyślenia, że Polska mogłaby się wybić na niezależność gospodarczą. I właśnie gospodarka Polski jest dla Niemic celem ataku. Nasze inwestycje w postaci Przekopu Mierzi Wiślanej, Via Baltica, Via Carpatia czy oczywiście konkurencyjny dla nich CPK są "solą w oku" dla niemieckiej gospodarki. Ponadto Idea Trójmorza również dla Niemic jest nie do przyjęcia i to mimo tego, że udają, iż jej sprzyjają. W ogóle jakikolwiek wzrost znaczenia Polski na arenie europejskiej czy szerzej światowej jest dla nich niewyobrażalny. Mają zakodowany gen antypolskości i nie zmienia się to przez wieki i mimo politycznych zaklęć nie zmieni się to ani teraz ani w przyszłości. 

Być może pewnym otrzeźwieniem dla nich mogłoby być jasne żądanie Polski o zadośćuczynienie za zbrodnie, które Niemcy dokonały na naszym narodzie w czasie II WŚ. Więc apeluję do obecnych władz, aby jak najszybciej zostały zakończone prace sejmowe mające na celu wyliczenie rzeczywistych szkód, które Niemcy wyrządziły Polsce i wreszcie zwrócenie się do nich o te reparacje wojenne. Być może nie będziemy w stanie wszystkiego odzyskać, ale sam fakt międzynarodowego nagłośnienia tej sprawy może być dla Polski bardzo korzystny i sprawić, że Niemcy stonują swoje antypolskie działania. Bo chyba wszyscy zauważają, że dziś Niemcy taką antypolską politykę prowadzą i to we wszystkich możliwych obszarach: od PE i UE, poprzez media aż do umieszczenia w Polsce wątpliwej proweniencji swojego ambasadora.  

  

[1] Mitteleuropa (niem. Mitteleuropa ‘środkowa Europa’) – niemieckie słowo oznaczające Europę Środkową, mające znaczenie geograficzne[1], czasem używane także w innych językach i mające kilka różnych znaczeń. Oznacza także, jako pojęcie historyczne, polityczny program będący celem wojennym Niemiec podczas I wojny światowej, zakładający dominację Cesarstwa Niemieckiego nad Europą Środkową i jej eksploatację przez Niemcy, aneksję terytoriów zamieszkanych w większości przez ludność nieniemiecką oraz stopniową germanizację ludów podbitych. Koncepcja Mitteleuropy (jedności regionu środkowoeuropejskiego) powstała w XIX wieku w Austro-Węgrzech. Została wyrażona po raz pierwszy w 1848 przez austriackiego ministra Feliksa zu Schwarzenberga. Za Wikipedią: https://pl.wikipedia.org/wiki/Mitteleuropa


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

sobota, 3 października 2020

J. Gowin - skórka od banana na której poślizgnie się PiS

Wszyscy, którzy w jakimkolwiek stopniu interesują się polityką wiedzą, iż podczas wszelakich rozmów koalicyjnych najważniejsze są sprawy personalne i obszary rządzenia, za którymi te zmiany podążają. Są to dziesiątki stanowisk dla przedstawicieli danych partii. Ale jeszcze nigdy tak wyraźnie jak teraz nie było tego widać. Wielotygodniowy spór o kształt nowego rządu unaocznił wszystkim, że sprawy Polski zeszły na plan dalszy a liczyły się tylko personalia i ich udział we władzy. To smutna konstatacja, bo od PiS-u oczekiwaliśmy przede wszystkim postawy propaństwowej a nie zwykłych partyjnych rozgrywek.  

Być może jestem naiwny, ale ja postrzegam trochę inaczej politykę. Dla mnie nie jest ważne kto, ale co ma być zrobione a to, kto będzie to realizował jest wtórne, przy czym oczekuję, że daną dziedziną zajmować się będą ludzie do tego predystynowani. A niestety w nowym rządzie nie wszyscy spełniają ten warunek. 

Przede wszystkim chyba największym błędem i chyba ową tytułową najbardziej śliską skórką od banana jest Jarosław Gowin. Już wiele negatywnie o nim napisałem, ale chyba u większości zwolenników PiS ten człowiek jest nieporozumieniem. On naprawdę się na niczym nie zna i oddanie mu gospodarki, technologii oraz pracy jest katastrofą. Jako minister sprawiedliwości w rządzie PO-PSL utrwalał stary układ, albo inaczej: nic nie zrobił, aby tą "stajnię Augiasza" zreformować. Jako szef nauki i szkolnictwa wyższego w rządzie PiS narobił tylko same szkody. Ale nie tylko o jego merytorykę chodzi, ale o tzw. kościec moralno-etyczny. To człowiek, który takowego nie posiada i dziwię się, że J. Kaczyński po raz kolejny obdarzył go zaufaniem i to mimo tego, że już wielokrotnie pokazał, iż na takie zaufanie nie zasługuje. 

Ponadto oddanie mu obszaru pracy jest policzkiem dla Solidarności, o czym mówi sam jej szef P. Duda: "Jestem zszokowany, że PiS przygotowało nam, Solidarności, polskim pracownikom taki, można powiedzieć w cudzysłowie, wspaniały prezent na czterdziestolecie związku, czyli oddano pracę skrajnemu liberałowi, panu Gowinowi, który głosował za podwyższeniem wieku emerytalnego, którego działania, jak był w Platformie Obywatelskiej, szły w tym kierunku, żeby jeszcze bardziej uelastycznić pracę".  Nic dodać, nic ująć. 

Oczywiście. Można powiedzieć, że minister po to ma swój merytoryczny sztab, by to on przygotowywał mu konkretne rozwiązania, ale i ten sztab się rozsypuje: ""Krzysztof Mazur poinformował, że złożył rezygnację ze stanowiska wiceministra rozwoju. Podkreślił, że przyszedł do resortu „by pracować z Jadwigą Emilewicz” i dodał: „wraz z nią postanowiłem odejść”". I sądzę, że nie będzie to jedyna dymisja. J. Emilewicz jeszcze będziemy z rozrzewnieniem wspominać. 

Jest też rzeczą niezrozumiałą, że ponownie ma zostać wicepremierem, podczas, gdy Z. Ziobro pozostanie tylko ministrem i prokuratorem generalnym. Czy stałoby się coś niezdrożnego, jakby Z. Ziobro pełnił również taką funkcję? Uważam, że nie i bardziej godny funkcji wicepremiera jest szef SP niż szef Porozumienia.  

Obym nie był złym prorokiem, ale cała ta rekonstrukcja rządu to  jedno "mieszanie cukru w szklance herbaty", dzięki któremu już cukru w niej nie przybędzie a może zrodzić tylko dalsze niepotrzebne tarcia a zmiany wcale nie muszą przynieść pozytywnych efektów. 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

czwartek, 1 października 2020

Nowy rząd - no i się "urodził"

Po kilku tygodniach podgrzewania niepotrzebnych emocji i po wielu perturbacjach wewnątrz koalicji ZP, "urodził" nam się nowy-stary rząd w składzie:

1/ Mateusz Morawiecki – Prezes Rady Ministrów
2/ Jarosław Kaczyński – Wiceprezes Rady Ministrów
3/ Piotr Gliński – Wiceprezes Rady Ministrów, Minister Kultury, Dziedzictwa Narodowego i Sportu
4/ Jarosław Gowin – Wiceprezes Rady Ministrów, Minister Rozwoju, Pracy i Technologii
5/ Jacek Sasin – Wiceprezes Rady Ministrów, Minister Aktywów Państwowych
6/ Przemysław Czarnek – Minister Edukacji i Nauki
7/ Tadeusz Kościński - Minister Finansów i Funduszy
8/ Michał Kurtyka - Klimatu i Środowiska
9/ Andrzej Adamczyk – Minister Infrastruktury
10/ Mariusz Błaszczak – Minister Obrony Narodowej
11/ Marlena Maląg – Minister Rodziny i Polityki Społecznej
12/ Grzegorz Puda – Minister Rolnictwa i Rozwoju Wsi
13/ Zbigniew Ziobro – Minister Sprawiedliwości
14/ Mariusz Kamiński – Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji
15/ Zbigniew Rau – Minister Spraw Zagranicznych
16/ Adam Niedzielski – Minister Zdrowia
17/ Michał Dworczyk – Minister-Członek Rady Ministrów, Szef Kancelarii Prezesa Rady Ministrów
18/ Łukasz Schreiber – Minister-Członek Rady Ministrów
19/ Konrad Szymański – Minister do spraw Unii Europejskiej
20/ Michał Cieślak – Minister-Członek Rady Ministrów
21/ Przedstawiciel Solidarnej Polski - Minister-Członek Rady Ministrów (nazwisko zostanie przedstawione w późniejszym terminie).

Wedle zapowiedzi PiS ma to być rząd na następne trzy lata, rząd sprawniejszy i mogący "stawić czoła" ogromnym wewnętrznym i zewnętrznym wyzwaniom, które czekają Polskę w najbliższych latach. Czy tak będzie to zobaczymy. 

Bo tak naprawdę wszystko zależy od tego, kto wygra wybory prezydenckie w USA. Jeżeli D. Trump to nowy rząd sobie jakoś poradzi, gdy zaś kandydat Demokratów to będzie miał dużo gorzej. Nasili się bowiem atak na Polskę za strony UE i prezydencji Niemiec wspierany przez rodzimych Targowiczan a bez wsparcia USA powstrzymanie tego ataku będzie bardzo trudne. Czy nowy rząd jest przygotowany na jego odparcie a w szczególności czy jest w stanie razem z sojusznikami zapobiec powiązaniu funduszy pomocowych z wyimaginowaną europejską "praworządnością"? 

Wejście do struktur władzy wykonawczej J. Kaczyńskiego może wpłynąć bardzo różnie na funkcjonowanie rządu. Z jednej strony być może będzie skutecznym arbitrem pomiędzy ścierającymi się stronami, ale też z drugiej strony może paraliżować bieżące jego funkcjonowanie. Bowiem jako naczelnik państwa był dotychczas decyzyjnym obserwatorem naszej sceny politycznej a teraz ma bezpośrednio nadzorować ministerstwa, które są kluczowe dla naszego bezpieczeństwa i naszych reform i tym samym rola samych ministrów stanie się ograniczona. Czy nie będzie to tworzyło dodatkowych i niepotrzebnych tarć wewnątrz rządu a szczególnie pomiędzy J. Kaczyńskim a ministrem Z. Ziobro? A czy hipotetycznie nie można spodziewa się tarć na linii premier - nadpremier? Ponadto niezrozumiałym jest dlaczego Z. Ziobro nie ma teki wicepremiera podczas, gdy J. Gowin taką wynegocjował?

No i J. Gowin. To człowiek, który tak naprawdę o niczym nie ma pojęcia a już szczególnie o sprawach gospodarczych, za które ma teraz odpowiadać. Poza tym już bywał nielojalny i wedle mnie w ogóle nie powinien zasiadać w rządzie ZP. Jeżeli już to winien dzierżyć jakieś ministerstwo bez teki i w żadnym wypadku nie powinien być wicepremierem. Jeszcze co niektórzy zatęsknią za J. Emilewicz, która zapewne liczyła na utrzymanie swojej posady - stąd jej wyjście z Porozumienia.

Bardzo niedobrze się stało, iż ministrem rolnictwa i rozwoju wsi przestał być J. K. Ardanowski. Był najlepszym ministrem rolnictwa od 1989 roku i wieś mu ufała. Zastąpi go nikomu tak naprawdę nieznany G. Puda i na dziś wątpię czy sobie poradzi na tym trudnym stanowisku. A trzeba przypomnieć, że to dzięki wsi wybory wygrała zarówno ZP, jak i wygrał prezydent A. Duda. Szkoda, że w nowym rozdaniu promuje się człowieka, który na wstępie budzi - jako sprawozdawca "ustawy futerkowej" - tyle niejasności w środowisku wiejskim.  

Jasnym punktem - też wedle minie- jest P. Czarnek jako minister edukacji i nauki. To wyrazisty polityk o zdecydowanym chrześcijańskim światopoglądzie. Pokładam w nim duże nadzieje na uzdrowienie polskiej edukacji i nauki, szczególnie w obszarze szkolnictwa wyższego, z którym nie poradził sobie J. Gowin. 

Obok łączenia nastąpią też zmiany w zakresie odpowiedzialności poszczególnych ministerstw za określone dziedziny, w tym leśnictwa i łowiectwa, ale mam nadzieję, że są to zmiany przemyślane i nie będą źródłem przyszłych konfliktów, tym bardziej, że prawdopodobnie akurat łowiectwo i leśnictwo przypadnie Solidarnej Polsce, która będzie w stanie zablokować ewentualne zakusy prywatyzacji polskich lasów.   

Czy ten rząd okaże się naprawdę silnym i radzącym sobie z wszelkimi przeciwnościami? Czy będziemy go wspominać dobrze? Czy przyczyni się do wzrostu dobrobytu nas wszystkich? Te pytania zostawiam otwarte a na dziś - mimo, że mam wiele wątpliwości - daję mu kredyt zaufania. Obym się nie pomylił i ten "noworodek" oby okazał się wart tego kredytu.  

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

sobota, 19 września 2020

Tyle lat pracy i wszystko stracić

Wczoraj spotkałem starszą, znajomą osobę, która od zawsze głosowała na PiS i była gotowa bronić decyzji J. Kaczyńskiego do ostatniego tchu. Tym razem - wiedząc o moich poglądach - przywitała mnie słowami: "J. Kaczyński już kompletnie zwariował. Niedawno na własne życzenie stracił Senat a teraz bezsensownie rozwala koalicję rządową. Chyba już czas na emeryturę". Nie potrafiłem jej zaoponować, bo sam mam takie odczucia. 

Ale wypowiedź mojej znajomej, prostej kobiety wydaje się symptomatyczna, bo sądzę, że wielu dotychczasowych niemal fanatycznych zwolenników J. Kaczyńskiego i jego PiS-u zauważa, że w przypadku ustawy o ochronie zwierząt ich idol - delikatnie mówiąc - odpłynął w jakąś niezrozumiałą dla nich siną dal. Ci ludzie - niech będzie prosty pisowski lud - w dużej części czują, że coś jest nie tak, że nie po to głosowali na PiS czy zmobilizowani na prezydenta A. Dudę, żeby teraz te ich wysiłki były marnowane bezsensowną decyzją J. Kaczyńskiego stawiającą na szali całą "dobrą zmianę". I to w imię zwierzątek, co nie jest sprawą najważniejszą dla zwykłych ludzi. Mało tego! Nie tyle nawet, że nie najważniejszą, ale abstrakcyjną. Podobnie zresztą postrzegają bezsensowne tarcia w koalicji związane z rekonstrukcją rządu, które też tu, "na dole" są niezrozumiałe i zupełnie oderwane od realnej rzeczywistości.

Oczywiście, że - jak już wielokrotnie podkreślałem - sprawa "futerek" jest prawdopodobnie tylko pretekstem umożliwiającym PiS-owi oczyszczenie z nawarstwiających się kłopotów z koalicjantami, którzy w trakcie rozmów koalicyjnych być może zbyt dużo żądali i stawiali niemożliwe do przyjęcia przez PiS warunki nowej umowy PiS-ZP-SP. Tym niemniej w świadomości ludzi pozostanie jednak tylko taki fakt, że oto zwierzątka i ich los zaprzepaściły możliwość dalszego rządzenia przez Zjednoczoną Prawicę i doprowadził do tego nie kto inny jak J. Kaczyński. 

Nie wiem. Być może wszystkiego nie wiemy i J. Kaczyński ma już rozpisane ruchy na przyszłość, ale tym bardziej takie jego postępowanie budzi zdziwienie elektoratu a nawet szok. Trudno jest zrozumieć, że tyle lat wytrwałej i wytężonej pracy dla Polski, tyle lat wyrzeczeń i nieraz tragicznych zdarzeń, może przez taką błahostkę pójść na marne. Wydaje się to małostkowe i jakieś kompletnie absurdalne. 

Teraz mamy dwa dni względnego spokoju. Jest czas na przemyślenia i trochę refleksji. W tygodniu padło wiele niepotrzebnych słów zaogniających konflikt wewnątrz koalicji ZP, podjęto wiele działań zbyt pochopnych. Może w ciągu tej soboty i niedzieli emocje opadną i wszystkie strony konfliktu na prawicy dostrzegą, że dla dobra Polski lepiej jednak się porozumieć i trochę się cofając osiągnąć konsensus. Jest on potrzebny dla nas wszystkich i miejmy nadzieję, że zostanie osiągnięty. Inaczej trudno będzie przyszłym pokoleniom wytłumaczyć co się stało, że mając szansę na reformę Polski zmarnowaliśmy, straciliśmy ją bezpowrotnie.   

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com