Moje posty

niedziela, 24 października 2021

Radosław Sikorski też miał resortową rodzinę

Mój ostatni post dotyczący Radosława Sikorskiego pt.: "Kim Ty jesteś Bilderbergu Radosławie Sikorski?" [1] spotkał się z dość dużym zainteresowaniem owocującym tym, że wskazano mi na inne aspekty jego życiorysu, do których po prostu nie dotarłem a w sumie powinienem. 

Chcąc jednak być jak najbardziej blisko o nim prawdy zdecydowałem się na kolejny tekst oparty na wskazanych mi przez komentatorów dwóch tekstach. Pierwszy to wskazany mi przez niezalogowanego komentatora NaszychBlogów.pl "Dziwne przypadki Radosława Sikorskiego" Piotra Bączka [2] a drugi to - wskazany przez komentatora niepoprawnych.pl tequili - Doroty Kani "Sikorski też miał resortową rodzinę. Stryj byłego ministra walczył z Żołnierzami Wyklętymi" [3]. Napisane one były w 2011 i 2015 roku i dlatego być może je przeoczyłem. 

Dziękuję komentatorom za wskazanie mi tych a także innych tekstów, które faktycznie mogą dopełnić życiorys R. Sikorskiego, choć pewnie i tak nie będziemy o nim wiedzieli wszystkiego. 

Pozwolą mi Państwo, że przytoczę obszerne fragmenty obydwu tekstów, bo skoro ja poszukując informacji o R. Sikorskim je przeoczyłem, to sądzę, iż wielu czytelników nie miała okazji ich w ogóle przeczytać. Tak naprawdę wiele rzeczy opisałem w swoim poprzednim poście, ale warto je powtórzyć. Przepraszam jednocześnie za długość..., ale nieraz po prostu nie można inaczej. Na zakończenie tekstu napiszę o moich konstatacjach. 

--------------------------------------
 
Dorota Kania ( tekst z 2015 roku) tak rozpoczyna swój artykuł na niezależna.pl: ""W życiorysie Radosława Sikorskiego pojawiają się informacje, które można porównać do znanych dowcipów z Radia Erewań. Gdy w mediach ukazały się informacje o jego rzekomym pokrewieństwie z gen. Władysławem Sikorskim  – nie dementował. Prawda jest natomiast taka, że rzeczywiście Radosław Sikorski miał stryja, ale nie Władysława, lecz Klemensa. I rzeczywiście był on wojskowym, ale nie w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie, lecz w podległym Sowietom Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. Postać Klemensa Sikorskiego zasługuje na szczególną uwagę – był on strzelcem KBW zwalczającym „reakcyjne podziemie”. Brał udział m.in. w walkach z VI Brygadą Wileńską i w akcji „Wisła”. W KBW awansował do stopnia kapitana"".

W dalszej części artykułu autorka przedstawia m.in. "medialne fakty" opisujące jego życiorys i zachowania. Wskazuje na artykuły: w tygodniku "Polityka" opublikowany w styczniu 2008 roku a zatytułowany „Oksfordczyk w natarciu”, w którym możemy przeczytać, że „Stryjowie Radosława Sikorskiego byli oficerami Ludowego Wojska Polskiego, stryj Edward nawet oficerem politycznym, skazanym na trzy lata za pobicie radzieckiego generała; stryja Klemensa wyrzucono z wojska w 1968 r., bo nie chciał wstąpić do partii” oraz w tygodniku "W sieci", który w lipcu 2013 opisywał przyjęcie jakie odbyło się w dworku R. Sikorskiego w Chobielinie, gdzie podobno - wskazując wiszący portret Władysława Sikorskiego - miał powiedzieć: - To jest brat dziadka -. Po stwierdzeniu jednego z uczestników, że Wł. Sikorski nie miał brata - też podobno - portret generała został zdjęty. 

Następnie autorka powołując się na akta R. Sikorskiego znajdujące się w IPN stwierdza, iż tam o nim jest ledwie kilka zdań: "Radosław Sikorski syn Jana i Teresy z domu Paszkiewicz. Dziadek Kazimierz Paszkiewicz był kierownikiem szkoły w Łochowie, wuj Stefan Paszkiewicz był uczestnikiem powstania wielkopolskiego i uczestnikiem wojny polsko-bolszewickiej. Brat babki ks. prałat Roman Zientarski był więźniem obozów koncentracyjnych w Dachau i Buchenwaldzie, drugi brat babki ks. infułat Władysław Zientarski był kustoszem biblioteki archidiecezjalnej w Gnieźnie, brat ojca Klemens Sikorski zajął się rusznikarstwem”

Nie ma tam ani słowa o dziadku ojca – Franciszku Sikorskim z zawodu rymarzu, który zmarł w 1941 r., ani o tym, że stryj byłego szefa MSZ – Klemens Sikorski – był żołnierzem KBW. W 1948 r. został on powołany do służby wojskowej i trafił do Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego – formacji powstałej z inicjatywy Józefa Stalina do walki z „reakcyjnym podziemiem” i „bandami”, czyli Żołnierzami Wyklętymi. KBW uczestniczyło w akcjach m.in. przeciwko antykomunistycznym działaczom, Narodowym Siłom Zbrojnym, Armii Krajowej;  prowadziło pacyfikacje wsi popierających Polskie Stronnictwo Ludowe i oddziały partyzanckie.

I dalej kontynuuje: ""Klemens Sikorski zaczął karierę w KBW od służby na linii frontu – w czerwcu 1948 r. został strzelcem w III Brygadzie KBW. Z ogólnodostępnych źródeł wynika, że w tym czasie III Brygada KBW zlikwidowała dowódcę 2. szwadronu 6. Brygady Wileńskiej ppor. Waleriana Nowackiego „Bartosza”. Dzięki dobrze zaplanowanej operacji oraz właściwemu wykonaniu zadania banda [czyli żołnierze niepodległościowego podziemia] w sile 4-ch ludzi została całkowicie zlikwidowana. Wynikiem pracy politycznej włożonej w działalność operacyjną przez wojska III Brygady (…) są coraz częstsze wypadki informowania władz bezpieczeństwa o ukrywających się bandytach przez miejscową ludność” – czytamy w meldunku ppłk. Włodzimierza Kozana, dowódcy III Brygady KBW z likwidacji dowódcy 2. szwadronu 6. Brygady Wileńskiej ppor. Waleriana Nowackiego „Bartosza”. Klemens Sikorski jako strzelec KBW brał także udział w akcji „Wisła”, która w rzeczywistości trwała do 1950 r. O jej przeprowadzeniu zadecydowało Biuro Polityczne KC PZPR i oficjalnie była ona skierowana przeciwko Ukraińskiej Powstańczej Armii i Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. W rzeczywistości akcja „Wisła” była nadzorowaną przez Sowietów operacją przesiedleńczą z terenów Polski południowo-wschodniej głównie na tzw. Ziemie Odzyskane, czyli pas zachodniej Polski. Akcja objęła m.in. Ukraińców, Bojków, Dolinian i Łemków oraz mieszane rodziny polsko-ukraińskie. Warto przypomnieć, że oficerem politycznym Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego, w którym służył Klemens Sikorski, był Zygmunt Bauman – agent-informator Informacji Wojskowej o pseudonimie „Semjon” i jednocześnie oficer polityczny KBW, późniejszy profesor socjologii''.

Autorka przybliża nam też karierę Klemensa Sikorskiego w KBW: "W Korpusie Bezpieczeństwa Wewnętrznego Klemens Sikorski doszedł do stopnia kapitana. Zaczął jako strzelec w III Brygadzie KBW, skąd przeszedł do 1. Specjalnego Pułku KBW, który zajmował się ochroną rządu. Stryj byłego szefa MSZ zajmował się uzbrojeniem – był m.in. kierownikiem warsztatu rusznikarskiego, p.o szefem uzbrojenia 13. Pułku KBW, który stacjonował w Gdańsku. Według oficjalnych danych Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego został rozwiązany zarządzeniem premiera Józefa Cyrankiewicza z 24 czerwca 1965 r. Część jednostek KBW weszła w skład Wojsk Obrony Wewnętrznej w ramach systemu Obrony Terytorialnej Kraju, a część  włączono w skład Nadwiślańskich Jednostek Wojskowych MSW. 
Tymczasem ze znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej Dokumentów jednoznacznie wynika, że Klemens Sikorski służył w KBW do 11 kwietnia 1968 r. Został zwolniony ze służby wojskowej i przeniesiony do rezerwy z banalnego powodu. Z akt Klemensa Sikorskiego wynika, że podstawą przeniesienia do rezerwy był artykuł 56 ustęp 1 punkt 1 ustawy  z dnia 13 grudnia 1957 r. o służbie wojskowej oficerów Sił Zbrojnych oraz skierowanych do WKR Gdańsk. Według zapisów ustawy Klemens Sikorski został przeniesiony do rezerwy, ponieważ nabył prawa emerytalne. Po odejściu z KBW został właścicielem zakładu rusznikarskiego w Gdańsku przy ul. Mariackiej  – jak czytamy w przewodnikach – najbardziej malowniczej uliczki Trójmiasta. Zgodę na prowadzenie warsztatu wydały PZPR, władze miejskie, a przede wszystkim komunistyczna bezpieka. Tak więc kolejna informacja na temat „strefy zdekomunizowanej” Radosława Sikorskiego okazała się jedynie faktem medialnym".

D. Kania też przybliża nam pracę służb specjalnych dotyczących Radosława Sikorskiego: ""Co ciekawe, w znajdujących się w IPN dokumentach dotyczących Radosława Sikorskiego (kwestionariusz ewidencyjny o kryptonimie „Bastrat”) oraz w dokumentach Wojskowych Służb Informacyjnych (teczka „Szpak”) nie ma żadnej wzmianki dotyczącej związków rodziny Radosława Sikorskiego z komunistyczną bezpieką. Po ujawnieniu faktu, że Radosław Sikorski był rozpracowywany przez WSI w 2006 r., zamieścił on teczkę „Szpak” w internecie, na kilka tygodni przed rozpoczęciem działalności komisji weryfikacyjnej. Po pewnym czasie zniknęła ona z sieci, a cała operacja została odebrana przez członków komisji weryfikacyjnej jako czytelny przykład oddziaływania na działalność komisji. Dziś w internecie na temat teczki „Szpak” można jedynie przeczytać w raporcie z weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych. „W 1992 r. rozpoczęto również – w ramach Sprawy Operacyjnej Rozpracowania o kryptonimie SZPAK – szczegółowe rozpracowanie wiceministra obrony narodowej Radka Sikorskiego. Dokładna data wszczęcia SOR SZPAK nie jest znana. Jako powód wszczęcia przyjęto fakt, że R. Sikorski jest zaangażowany w działalność polityczną ugrupowań stawiających sobie za cel osłabienie struktury i spoistość wojska, osłabić autorytet Zwierzchnika Sił Zbrojnych i kierownictwa MON. W perspektywie podporządkowania Sił Zbrojnych określonym celom politycznym Szpak [tj. R. Sikorski] szczególnie zaciekle atakuje Wojskowe Służby Informacyjne, podważając ich cele i zadania, chce paraliżować działania WSI”".

I dalej na ten sam temat: ""Prowadzenie SOR „SZPAK” zlecono płk. R. Loncy, a nadzór nad nim sprawowali płk Lucjan Jaworski i płk Janusz Bogusz. Według wyjaśnień płk. Loncy prowadzenie SOR „SZPAK” miał mu zlecić sam szef WSI, gen. Izydorczyk, a on był jedynie kontynuatorem sprawy, która była już prowadzona. W toku sprawy podjęte zostały działania mające na celu inspirowanie artykułów prasowych negatywnie pokazujących osobę Sikorskiego, zwłaszcza jako wiceministra obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego. Jedną z inspirowanych przez WSI osób był dziennikarz „Gazety Wyborczej” Edward Krzemień. Niewykluczone, że w trakcie prowadzenia SOR „SZPAK” WSI same mogły kreować negatywny wizerunek figuranta (tj. wiceministra Sikorskiego) poprzez ujawnianie i nagłaśnianie dyskredytujących zdarzeń z jego udziałem” – czytamy w Raporcie. Wspomniany w „Raporce…” płk Ryszard Lonca zeznał przed komisją weryfikacyjną, że „teczka sprawy >>SZPAK<< była grubsza, jej część została zniszczona bądź wyłączona ze sprawy”. Co było w usuniętych materiałach – wiadomo jedynie żołnierzom Wojskowych Służb Informacyjnych, którzy wyjęli te dokumenty"".
 
--------------------------------------

Z kolei Piotr Bączek (tekst z 2011 roku) zaczyna swój bardzo wnikliwy tekst tak: "Radosław Sikorski jako pierwszy minister III RP wystosował notę do Stolicy Apostolskiej w sprawie polskiego duchownego - ojca Tadeusza Rydzyka. Jednocześnie, będąc szefem dyplomacji rządu Donalda Tuska, przez szereg miesięcy nie reagował na niszczenie wraku tupolewa na smoleńskim lotnisku, zabranie przez Rosjan czarnych skrzynek czy też kampanię oczerniania polskich pilotów, w tym gen. Andrzeja Błasika. Tolerował w Ministerstwie Spraw Zagranicznych osoby oskarżane o kłamstwo lustracyjne, a także fakt, że Tomasz Turowski odpowiadał za organizację wizyty prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Katyniu.
Radosław Sikorski zawsze przywiązywał znaczenie do tworzenia swojego wizerunku, chociaż nie zawsze był on zgodny z rzeczywistością. Aleksander Szczygło, który pracował z nim w Ministerstwie Obrony Narodowej, stwierdził: "On jest innym człowiekiem w przekazie medialnym, a innym na co dzień. W swojej książce napisał, że to on, a nie ja, kazał pozdejmować z holu MON-u portrety komunistycznych ministrów obrony. Zapytajcie szeregowych pracowników ministerstwa, z czyjego polecenia zdejmowali portrety".

I dalej: ""Życie Sikorskiego potoczyłoby się inaczej, gdyby nie wyjazd w połowie 1981 r. na kurs języka angielskiego do Anglii. Dopisało mu szczęście, tygodnik "Polityka" pisał, że otrzymał turystyczny paszport, liceum ukończył rok wcześniej i nie upominało się o niego wojsko. W październiku 1981 r., po informacjach, że Służba Bezpieczeństwa interesuje się jego kolegami, wystąpił o azyl polityczny. We wniosku pisał o działalności konspiracyjnej, represjach, wyrzuconych z wojska stryjach, którzy byli oficerami Ludowego Wojska Polskiego. 

Sikorski rozpoczął studia na Oksfordzie, wstąpił do Bullingdon Club. Wiódł życie towarzyskie, wręcz hulaszcze. Wiosną 2010 r. stacja Channel 4 wyemitowała reportaż o młodości lidera brytyjskich konserwatystów Davida Camerona. Informacje te powtórzyła polska prasa. Bullingdon Club kojarzy się na Wyspach już wyłącznie z pijackimi ucztami i demolowaniem restauracji. Obecnie członkowie Bullingdon Club wstydzą się i tuszują burzliwą przeszłość, wszyscy odmówili wystąpienia w brytyjskim filmie, wyjątkiem był tylko Sikorski.

Niewątpliwie zaskakuje fakt, że Sikorski przez lata ukrywał te młodzieńcze wyskoki, starał się wytworzyć w Polsce obraz młodzieńca, który ciężko pracował i walczył z komunizmem nawet w najdalszych zakątkach świata. Zaskakuje również to, że tak dokładnie opowiedział o luzackim stylu dopiero po blisko 30 latach, i to w Anglii.

W czasie pobytu w Anglii był obserwowany i rozpracowywany przez służby PRL. 21 stycznia 1983 r. został zarejestrowany przez wydział II Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Bydgoszczy pod nr. 21200 jako "osoba do obiektu" do sprawy "Bristol" nr ewid. 9219. Sprawę przerejestrowano na Kwestionariusz Ewidencyjny krypt. "Bastard" - "podejrzany o kontakt ze służbami specjalnymi państw NATO". Sprawę zdjęto z ewidencji 15 stycznia 1990 roku.

Sikorskim zajmował się funkcjonariusz o pseudonimie "Brig", ten sam, który "opiekował się" w Londynie Bogusławem Wołoszańskim. Rezydentura polskiego wywiadu w Londynie uważała, że Sikorski "najprawdopodobniej jest powiązany z brytyjskimi służbami specjalnymi, żyje ponad stan, szuka kontaktów i dużo podróżuje, a nie wiadomo, skąd ma pieniądze".

Autor w dalszej części swojego tekstu pisze: ""R. Sikorski w okresie studiów rozpoczął współpracę z prasą polonijną i angielską. W 1986 r. wyjechał do Afganistanu jako korespondent wojenny "The Spectator". Był jednym z kilku Polaków, którzy w czasie wojny z Sowietami przebywali w Afganistanie. Sympatyzował z mudżahedinami, z pobytu napisał "Prochy świętych". W 1988 r. zdobył nagrodę World Press Photo za zdjęcie martwej Afganki z dziećmi. Uzyskał obywatelstwo brytyjskie.
Był też korespondentem w Afryce. Tam najprawdopodobniej zetknął się z późniejszym szefem Wojskowych Służb Informacyjnych Bolesławem Izydorczykiem. Wspominał o tym Janusz Onyszkiewicz w liście do Sikorskiego z marca 1993 r.: "Pan generał Izydorczyk, który na Pana temat powiedział jedynie, że przychodząc do resortu nie był Pan dla niego osobą całkiem nieznaną, gdyż spotkał się z Panem w Namibii". Na początku lat 90. drogi Sikorskiego i Izydorczyka skrzyżowały się w polskim MON.

Na przełomie lat 80. i 90. Sikorski wrócił do Polski, w środowiskach antykomunistycznych stał się swoistą gwiazdą. Był bywalcem Salonu 101 Małgorzaty Bocheńskiej, żony Jana Parysa. Jednocześnie był przedstawicielem koncernu News Corporation Ruperta Murdocha, próbował uruchomić w Polsce jego stację. Zajął się remontem ruin dworu w Chobielinie, ożenił się z amerykańską dziennikarką Anne Applebaum.

Jednak cały czas w Polsce żywa była jego "afgańska legenda". Sikorski był postrzegany jako emigrant polityczny stanu wojennego, który aktywnie sprzeciwiał się komunizmowi w Afganistanie. To chyba m.in. dzięki temu wizerunkowi został wiceministrem obrony narodowej w rządzie Jana Olszewskiego. Miał uosabiać prozachodni kurs rządu i otwarcie administracji dla młodych, wykształconych ludzi.
Po tzw. nocnej zmianie 4 czerwca 1992 r. powrócił do dziennikarstwa, publikował w zachodnich mediach. Jego artykuły, obok książki Jacka Kurskiego i Piotra Semki "Lewy czerwcowy" oraz pierwszego wywiadu z Janem Olszewskim, były wtedy ważną lekturą sympatyków prawicy niepodległościowej.

Ostro krytykował Lecha Wałęsę za obalenie rządu Jana Olszewskiego, "Gazetę Wyborczą" za kampanię oszczerstw, a Wojskowe Służby Informacyjne za związki z Moskwą. W jednym z artykułów pisał: "WSI były ostatnią funkcjonującą organizacją komunistyczną, która mogła przejąć kontrolę nad krajem, gdyby ze Wschodu znów zaczęły wiać chłodniejsze wiatry. Jeszcze długo po puczu w Związku Radzieckim polscy szefowie WSI wciąż myśleli, że ich czas może nadejść"".

Wspomniał też o już wspomnianej inwigilacji R. Sikorskiego przez WSI: "W świetle ujawnionych po latach informacji ten ostatni wątek jest szczególnie ważny. Od 1 października 1992 r. do 17 lutego 1995 r. WSI inwigilowały Radosława Sikorskiego, nadając tej akcji kryptonim "Szpak". Rozpoczęcie operacji argumentowano tym, że Sikorski jest "zaangażowany w działalność polityczną ugrupowań stawiających sobie za cel osłabienie struktury i spoistości wojska, osłabienie autorytetu Zwierzchnika Sił Zbrojnych i kierownictwa MON. W perspektywie podporządkowania Sił Zbrojnych określonym celom politycznym "Szpak" szczególnie zaciekle atakuje Wojskowe Służby Informacyjne podważając ich cele i zadania, chce paraliżować działania WSI" (Raport z weryfikacji WSI, s. 75). Teczkę "Szpak" ujawnił Sikorski w czerwcu 2006 r., na kilka tygodni przed rozpoczęciem działalności komisji weryfikacyjnej. Dla członków tej komisji był to dowód na oddziaływanie WSI na sferę polityczną. Szukając innych materiałów, powoływali się na ten przykład. Wykorzystali to oficerowie WSI, do Sikorskiego dotarła zniekształcona informacja, że są poszukiwane tzw. haki na niego. Tymczasem Sikorski w Raporcie z weryfikacji WSI został przedstawiony jako ofiara służb wojskowych, tak samo byłby przedstawiony w przypadku odnalezienia kolejnych dokumentów. Dla nikogo nie było zaskoczeniem, że w latach 90. związał się z Ruchem Odbudowy Polski Jana Olszewskiego, chociaż jeden z jego artykułów stał się dzwonkiem alarmowym, gdy w amerykańskim piśmie "Foreign Affairs" zasugerował: "Polskę byłoby łatwiej reformować, gdyby porzuciła wyeksploatowane regiony, takie jak Śląsk". Artykuł stał się powodem konfliktu w tej partii, mimo to w 1997 r. Sikorski startował do Sejmu z listy ROP. W 1998 r. został wiceministrem spraw zagranicznych u ministra Bronisława Geremka. Odpowiadał za konsulaty, polskie ośrodki kultury i stosunki z Trzecim Światem. Po odejściu z MSZ został dyrektorem wykonawczym Nowej Inicjatywy Atlantyckiej".

Dalej autor opisuje fatalny przetarg na samoloty dla VIP-ów, gdzie najważniejszym kryterium była cena samolotu a nie jego bezpieczeństwo i funkcjonalność. Przetarg nadzorował R. Sikorski, ale został on "odwołany 30 maja 2007 roku. Jesienią 2007 r. ówczesny szef MON Aleksander Szczygło powołał komisję przetargową, dokumenty były gotowe, ale rząd Tuska zablokował zakup nowoczesnych samolotów dla VIP-ów. Sikorski deklarował się wówczas jako zwolennik zainstalowania w Polsce amerykańskiej tarczy antyrakietowej, jednak później wielokrotnie deklarował swój sceptycyzm w tej sprawie". 

Piotr Bączek również opisał perturbacje R. Sikorskiego w obszarze likwidacji WSI: ""Kolejną kwestią, która różniła Sikorskiego z programem PiS, był projekt reformy wojskowych służb specjalnych - rozwiązania WSI i powołania w ich miejsce nowych. Było to sztandarowe hasło partii Jarosława Kaczyńskiego. Jednak po powołaniu rządu Marcinkiewicza na tym tle doszło do istotnych różnic pomiędzy Sikorskim a Zbigniewem Wassermannem, ówczesnym koordynatorem służb specjalnych.
Sikorski opowiadał się za włączeniem wywiadu i kontrwywiadu wojskowego w skład Sił Zbrojnych. Szef tych służb miał być mianowany przez ministra obrony narodowej, zaś pracownicy wywiadu i kontrwywiadu wojskowego mieli rekrutować się z żołnierzy. Takie rozwiązania Sikorski zgłaszał w Sejmie w połowie lutego 2006 roku. Natomiast min. Wassermann proponował, żeby wywiad i kontrwywiad wojskowy były instytucjami niezależnymi od wojska. Szefów miałby powoływać premier na wniosek ministra obrony narodowej. Do wojskowych służb mieli być przyjmowani specjaliści cywilni. Koordynator argumentował, że podporządkowanie służb resortowi obrony narodowej nie gwarantowało "usunięcia wszystkich patologii". Natomiast Sikorski twierdził: "Tak jak ganimy patologię, tak powinniśmy chwalić sukcesy. Jest tam też praca uczciwych oficerów dla dobra Polski; dobra praca analityczna i operacyjna". Ostatecznie zwyciężyła koncepcja min. Wassermanna, ale tylko dzięki śp. prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu, który zgłosił pakiet ustaw o likwidacji WSI autorstwa koordynatora, de facto było to odsunięcie rządu Marcinkiewicza od reformy wojskowych specsłużb. Sikorski komentował zresztą, że nie wie, jak będą wyglądały ustawy o likwidacji WSI i powołaniu nowych służb"".

I dalej: ""Jednocześnie Sikorski miał dziwną słabość do gen. Marka Dukaczewskiego, szefa Wojskowych Służb Informacyjnych, które w III RP prowadziły m.in. działania opresyjne wobec ludzi Kościoła. Odwołał go z funkcji szefa WSI dopiero 14 grudnia 2005 r., czyli półtora miesiąca po nominacji na ministra obrony narodowej! Zaskakujące opóźnienie, biorąc pod uwagę, że szefowie służb należą do grupy urzędników najszybciej wymienianych po wyborach. W dodatku po odwołaniu Dukaczewskiego proponował mianowanie go dowódcą Śląskiego Okręgu Wojskowego lub wysłanie do ataszatu w Pekinie. Jeszcze w lutym 2006 r. Sikorski pytany w TVN 24 o przyszłość b. szefa WSI przypomniał, że zgodnie z prawem może on być w rezerwie kadrowej przez sześć miesięcy: "Do tych sześciu miesięcy bardzo daleko. Rozważamy, co dalej, szukamy stanowiska, które byłoby zgodne z jego kwalifikacjami. Zastanawiamy się". Takich skrupułów Sikorski nie miał w październiku 2007 r., kiedy na konwencji Platformy krzyczał: "Jeszcze dorżniemy watahy, wygramy tę batalię!". W październiku 2007 r. Sikorski zaatakował Zbigniewa Wassermanna, kiedy przyniósł na rozmowę z nim w TVN 24 świadectwo ukończenia przez Dukaczewskiego kursu w ZSRS. Na dziwne relacje Sikorskiego z Dukaczewskim wskazywał były wiceminister spraw zagranicznych Witold Waszczykowski (główny negocjator w sprawie tarczy antyrakietowej). Ujawnił on, że Dukaczewski bywał częstym gościem w gabinecie Sikorskiego wieczorami i nocami. Waszczykowski odniósł wrażenie, że Sikorski konsultuje z nim wiele decyzji personalnych"".

"Problem rozwiązania WSI i utworzenia nowych służb musiał bardzo nurtować Sikorskiego, ponieważ nieustannie i wielokrotnie powracał do niego. Negatywnie oceniał raport z weryfikacji WSI, upublicznienie nazwisk kursantów w Moskwie (była to jedyna lista w raporcie) oraz współpracowników WSI, którzy przekroczyli ustawowe ramy działalności, a zwłaszcza opisanie tzw. operacji ZEN. W akcji ZEN uczestniczył b. funkcjonariusz wywiadu SB. W Raporcie z weryfikacji WSI stwierdzono, że ZEN wprowadzała w błąd najwyższe władze państwa, w tym prezydenta Kaczyńskiego. Sikorski znał szczegóły operacji ZEN i nie zgłaszał zastrzeżeń. W oparciu o informacje z tej akcji Dukaczewski sugerował po wyborach 2005 r. wykorzystanie nadzwyczajnych środków bezpieczeństwa w kraju. 7 lutego 2007 r. Sikorski został odwołany z rządu. Premier Jarosław Kaczyński tak wtedy tłumaczył tę dymisję: "Nie po to odsunęliśmy generała Dukaczewskiego i usunęliśmy WSI, by teraz awansować go na wysokie stanowisko. Minister obrony musi być człowiekiem, który dobrze współpracuje z premierem i prezydentem. Prezydent jako zwierzchnik Sił Zbrojnych musi wiedzieć o wszystkich podejmowanych decyzjach. Tymczasem zdarzało się, że nie wiedział o bardzo ważnych".

I jeszcze w obszarze służb specjalnych autor pisze: ""Sikorski swoje odejście z rządu tłumaczył konfliktem z Antonim Macierewiczem, jednak po kilku latach media wskazywały na zupełnie inną przyczynę tej dymisji. Media poinformowały, że w 2007 r. Sikorski bronił białoruskiego szpiega Siergieja M. Szpieg proponował polskiemu konsulowi z Mińska, by przekazywał informacje za pieniądze. Konsul powiadomił polski wywiad. Litwa zatrzymała Białorusina i zgodziła się na jego ekstradycję, a sąd w Warszawie go skazał. Podczas akcji polskiego wywiadu miało dojść do sporu - jak rozegrać sprawę białoruskiego szpiega. Sikorski chciał przewerbować Białorusina i wykorzystać go jako źródło informacji dla Polski, ale sprzeciwiał się temu ówczesny szef wywiadu Zbigniew Nowek, którego poparł premier Jarosław Kaczyński -jak podawały media. Znamienne było, że w obronie Sikorskiego stanął Gromosław Czempiński, były oficer wywiadu PRL i jeden z założycieli Platformy: "Widocznie minister Sikorski uznawał, że tę sprawę można załatwić inaczej. (...) Nie wiem, jakie materiały posiadał minister Sikorski, ale na pewno na czymś swoje propozycje opierał. (...) Radosław Sikorski być może szukał innego rozwiązania, co wcale nie znaczy, że chciał źle. Proszę zauważyć, że kiedy na początku lat 90. likwidowaliśmy rozbudowaną siatkę agentów rosyjskich, nikogo nie aresztowaliśmy". To właśnie interwencja Sikorskiego w sprawie białoruskiego szpiega miała być przyczyną, że jesienią prezydent Lech Kaczyński odradzał Donaldowi Tuskowi nominację Sikorskiego na szefa dyplomacji. W tym kontekście zupełnie inaczej odczytujemy wypowiedź koordynatora Zbigniewa Wassermanna, który w listopadzie 2007 r., tuż przed ustąpieniem z urzędu, w radiowym wywiadzie stwierdził, że informacje stawiające Sikorskiego w niekorzystnym świetle pojawiły się tuż przed zdymisjonowaniem go ze stanowiska ministra obrony w rządzie PiS. Minister Wassermann mówił wtedy również, że Donald Tusk będzie mógł się dowiedzieć, co to za informacje, kiedy uzyska jako premier dostęp do informacji ściśle tajnych, a teraz powinien "uwierzyć w to, co mówi pan prezydent, bo pan prezydent mówi w dobrze pojętym interesie państwa. To jest sfera bezpieczeństwa, objęta tajemnicą ścisłą, państwową". Po odejściu z rządu pojawiły się informacje, że Sikorski wyjedzie na placówkę do USA, ale postawił warunek, który wyjawił Aleksander Szczygło w jednym z wywiadów radiowych: "Jeśli chodzi o stanowisko ambasadora w Waszyngtonie - tak - była taka propozycja. I to była propozycja, którą Radek przyjmował pod jednym warunkiem: że kupimy nową siedzibę dla ambasadora w Waszyngtonie". Wkrótce Sikorski związał się z PO i rozpoczął kampanię ataków na PiS. Kpił z proamerykańskiej strategii urzędników prezydenta Kaczyńskiego: "Pół roku temu prorokowałem, że nawet jeśli prezydent USA wycofa się z umowy, to "okopy świętej trójcy" światowego buszyzmu, czyli nasze Biuro Bezpieczeństwa Narodowego się na to nie zgodzi i będzie walczyć dalej". Jednocześnie sam jest wyjątkowo czuły na głosy negatywne, ostatnio wytoczył nawet kilku redakcjom procesy za wpisy internetowe czytelników"".

Opisując w dalszej olejności R. Sikorskiego w czasach kiedy był ministrem autor pisze: ""W wyborach w 2007 r. Sikorski został posłem PO, a potem szefem MSZ. Po objęciu resortu przez Sikorskiego przerwano realizowane w nim zmiany. Za czasów min. Anny Fotygi absolwenci sowieckiej uczelni MGIMO (Moskiewskiego Państwowego Instytutu Stosunków Międzynarodowych) byli usuwani ze stanowisk kierowniczych do mniej odpowiedzialnych zadań. Jednak za czasów Sikorskiego w MSZ uznano, że studia w MGIMO nie są powodem do wstydu, chociaż wpływy w MGIMO miały posiadać sowieckie służby specjalne. Ryszard Schnepf, wiceminister w MSZ, stwierdził: "Radosław Sikorski uważa, że jedyne kryteria, jakimi powinno się kierować przy doborze ludzi, to ich profesjonalizm i lojalność wobec kraju. Nie byłoby dobrze, gdyby z powodu ukończenia tej czy tamtej uczelni ktoś był dyskryminowany lub faworyzowany". Absolwenci MGIMO obejmowali ambasady, awansowali w centrali. Nominacji doczekał się np. wiceszef kadr w MSZ Roman Kowalski, który ukończył MGIMO.
"Nasz Dziennik" zwracał uwagę na fakt, że w ostatnim okresie do sądów trafiło kilkanaście wniosków biura lustracyjnego dotyczących osób z MSZ. Sądy wszczęły postępowania lustracyjne wobec ambasadora tytularnego w Moskwie Tomasza Turowskiego, Janiny Biernackiej z kancelarii MSZ, Witolda Raczkowskiego, byłego konsula w Grodnie, oraz Mirosława Lewińskiego, członka "służby zagranicznej", a także wnioski dotyczące Wojciecha Piątkowskiego, radcy z ambasady w Katarze. Pion lustracyjny Instytutu Pamięci Narodowej zarzuca byłemu konsulowi we Lwowie Mirosławowi Grycie i obecnemu konsulowi w Łucku Andrzejowi Kucharczukowi, że złożyli "nieprawdziwe oświadczenia lustracyjne". Jednocześnie Sikorski czynił trudności tzw. pisowskim kandydatom na ambasadorów, zwłaszcza byłej minister Annie Fotydze, o której powiedział: "Dobrze, że Anna Fotyga nie została naszym ambasadorem przy ONZ, bo wstyd byłby jeszcze większy niż po jej nagłym odejściu ze stanowiska w Międzynarodowej Organizacji Pracy". Natomiast w kwietniu 2009 r. oświadczył, że jest "mało prawdopodobne", aby jego poprzedniczka została polskim ambasadorem przy ONZ. Stało się to po spotkaniu Anny Fotygi z sejmową Komisją Spraw Zagranicznych, kiedy stwierdziła: "Człowiek o moim życiorysie jest naprawdę głęboko poraniony przyglądaniem się temu, co się dzieje z polską polityką zagraniczną". Trudno nie zgodzić się z byłą szefową dyplomacji RP. Sikorski wielokrotnie agresywnie atakował samego prezydenta Lecha Kaczyńskiego: "Prezydent wolnej Polski może być niski, ale nie powinien być mały". Do min. Anny Fotygi miał powiedzieć: "Można być prezydentem, ale można być też chamem"".

"Strategię MSZ za czasów Sikorskiego charakteryzuje skrajny serwilizm wobec Unii Europejskiej i Moskwy. Dyplomaci nie bronili interesów naszego państwa na arenie europejskiej, nie realizowali wypracowanej wcześniej strategii stabilizacji naszego regionu i utrzymania przez Polskę ważnej pozycji w Europie, dzięki bliskim stosunkom z Waszyngtonem. Istotnym elementem tej architektury geopolitycznej był wspólny amerykańsko-polski projekt instalacji w Polsce tarczy antyrakietowej. Jego realizacja uczyniłaby z Polski samodzielnego gracza w tym regionie Europy, uniezależniłaby nas od Brukseli i Moskwy. Wprawdzie w okresie szefowania MON Sikorski werbalnie postulował budowę tego systemu, jednak po odejściu z rządu premiera Kaczyńskiego natychmiast zaczął wskazywać na kolejne trudności w sprawie budowy w Polsce amerykańskich baz antyrakietowych. Krytykował rząd polski i administrację USA. W "Washington Post" opublikował artykuł, w którym stwierdził, że jest "długa lista powinności państwa przyjmującego tarczę i niewiele zobowiązań USA. (...) Jeśli administracja Busha liczy na to, że Polacy i Czesi, skacząc z radości, zgodzą się na wszystko, co się im zaproponuje, czeka go bolesne zderzenie z rzeczywistością. (...) Nastawienie opinii publicznej do Ameryki jest coraz gorsze i rośnie sprzeciw wobec operacji wojskowych pod kierunkiem USA, a zwłaszcza do proponowanego umieszczenia bazy rakietowej w Polsce". Natomiast już jako szef MSZ w styczniu 2008 r. skrytykował byłą minister Fotygę za jej wypowiedź, że "rząd Tuska prowadzi negocjacje z USA techniką żądań zaporowych", a poprzedni rząd rozmawiał ze Stanami o bardziej zaawansowanych technologiach, które "niekoniecznie musimy dostać" od USA, bo Polskę też "stać na modernizację armii". Sikorski powiedział wtedy: "Rząd ma pewną pozycję negocjacyjną i bardzo proszę, żeby pani minister Fotyga tej polskiej pozycji nie podcinała". Jednocześnie dodał, że prosi też prezydenta, by przywołał swoją podwładną do porządku. Jaką strategię negocjacyjną rząd Tuska wypracował w tej sprawie, przekonaliśmy się kilka miesięcy później, kiedy to dopiero publiczna wypowiedź min. Witolda Waszczykowskiego, głównego negocjatora Polski w sprawie tarczy antyrakietowej, spowodowała przyspieszenie ze strony MSZ i podpisanie umowy. Przez kolejne miesiące można było zaobserwować, że rząd Tuska wyczekiwał rezygnacji USA z projektu rozmieszczenia w Polsce tych baz. Taka postawa doprowadziła do sporu z prezydentem Kaczyńskim, który był zwolennikiem uczynienia z Polski lidera w Europie Środkowej. Ewidentną dyplomatyczną winą ekipy PO i osobiście Sikorskiego było opóźnienie rozmów z USA i oczekiwanie na dojście do władzy w Waszyngtonie zwolenników tzw. resetu w stosunkach z Rosją".

""Taki "reset" z UE i Rosją dyplomacja Sikorskiego rozpoczęła bowiem znacznie wcześniej. Kolejne wizyty w Moskwie, Brukseli, Berlinie, eliminowanie prezydenta Kaczyńskiego z rozmów dyplomatycznych (bo taki miała sens słynna "wojna o samolot"), doprowadziły do pochwał ze strony Brukseli i słownego ocieplenia z Rosją. Po jednej z wizyt w Moskwie Sikorski oświadczył: "To początek przekuwania się przez warstwy lodu. Odkurzamy umowy i wróciliśmy do języka pragmatyki, tzn. odpowiadania sobie pozytywnymi gestami na pozytywne gesty". Bagatelizował kolejne oświadczenia dostojników rosyjskich na temat groźby użycia broni: "To, że Rosja po raz kolejny używa doktryny pierwszego użycia broni atomowej, to nic nowego. Opracowała ją już w latach 90. To nie oznaka siły, ale słabości. Mam wrażenie, że te publiczne dywagacje pana generała nie są nawet w Moskwie i przez rosyjską prasę traktowane poważnie". W kolejnych oświadczeniach Sikorski nie wykluczał przyjęcia Rosji do NATO, przebudowy tego paktu itd. Ten wschodni "reset" Sikorskiego wynikał z polityki UE, która postanowiła uczynić z Rosji partnera strategicznego, nawet kosztem nowych członków. Kwintesencją dyplomacji Sikorskiego są dwa jego spotkania - pierwsze z prezydentem Alaksandrem Łukaszenką (razem z szefem dyplomacji Niemiec) i drugie z polskimi ambasadorami w obecności szefa dyplomacji Rosji. W obu wypadkach interesy kraju zostały podporządkowane strategii UE. Najdobitniej odczuła to Polonia za wschodnią granicą. Dyplomacja Sikorskiego była zagranicznym wydaniem "polityki miłości" PO. Zresztą jego resort stał się sławny za sprawą specyficznego hobby Sikorskiego. "Nasz Dziennik" ujawnił, a MSZ potwierdziło, iż wykorzystał on jedną z dyplomatycznych wizyt w Chinach, by nabyć popularny wśród ludów Azji afrodyzjak przygotowany ze sproszkowanego rogu jelenia. Spreparowanie kosztownego specyfiku wiąże się z ogromnym cierpieniem zwierzęcia, któremu ścina się jeszcze młode, bardzo silnie unerwione poroże, przeciwko czemu protestują międzynarodowe organizacje ekologiczne zajmujące się ochroną ginących gatunków. Tymczasem do poszukiwania afrodyzjaku Sikorski zaangażował nawet personel polskiej placówki dyplomatycznej"".

"O ile ten ostatni wyczyn Sikorskiego można oceniać w kategoriach satyrycznych, o tyle inne są już poważniejsze, tragiczne. To właśnie postawa dyplomacji rządu PO doprowadziła do rozdzielenia wizyt premiera Tuska i prezydenta Kaczyńskiego w Katyniu. Zaniechania polskich władz spowodowały, że wizyta głowy państwa polskiego była traktowana przez władze Rosji jako prywatna i była gorzej przygotowana. Pomimo tragedii 10 kwietnia Sikorski nie wyciągnął konsekwencji wobec urzędników winnych tych zaniedbań, nie wszczął postępowań dyscyplinarnych, nie skierował wniosków do prokuratury. Zachował się tak, jakby nie wydarzyła się największa tragedia w Polsce po II wojnie światowej. Sikorski nie podjął działań dyplomatycznych po publikacji raportu MAK. Zaniechania MSZ w tej sprawie unaocznił mec. Bartosz Kownacki, który praktycznie jako osoba prywatna doprowadził do usunięcia ze strony internetowej MAK części fałszywych informacji o gen. Andrzeju Błasiku. Interwencja Sikorskiego byłaby skuteczniejsza".

""Najdobitniejszym przykładem skandalicznych przygotowań wizyty polskiego prezydenta w Katyniu jest fakt, że osobą odpowiedzialną za organizację był ambasador tytularny Tomasz Turowski, który powrócił do pracy w MSZ w lutym 2010 r. i natychmiast zlecono mu prace w tym zakresie. Instytut Pamięci Narodowej oskarżył Turowskiego o złożenie fałszywego oświadczenia lustracyjnego. Według archiwalnych dokumentów miał być w czasach PRL komunistycznym agentem pracującym pod przykryciem, m.in. w Watykanie. Oczywiście to nie są wszystkie "dokonania" ministra Radosława Sikorskiego, ale już tylko to zestawienie charakteryzuje go jako Zeliga, bohatera filmu Woody´ego Allena, "człowieka bez właściwości", który bez trudu dostosowuje się do każdych warunków i otoczenia. Zapewne fakt wysłania przez Sikorskiego noty do Watykanu w sprawie ojca Tadeusza Rydzyka wpisuje się w nowy etap działalności jego i jego partii - podważania i dyskredytowania osób duchownych"".

--------------------------------------

Jeszcze raz przepraszam za długość tekstu, ale uznałem, że po prostu tak było trzeba. 

Zarówno w moim poprzednim poście, jak i w tym można zauważyć niejednoznaczność poglądów i zachowań Radosława Sikorskiego. Bywał prawicowcem a jest obecnie demoliberalnym lewakiem, przy czym chyba od samego początku - delikatnie mówiąc - mało kulturalnym, co potwierdził ostatnio chamsko atakując Beatę Kempę. Płynął zawsze "z prądem" i trzeba sobie zadać pytanie: Czy te zmiany poglądów to jego osobista decyzja czy też została mu nakazywana przez innych, ważniejszych od niego? 

Poprzedni post zakończyłem następująco: 

""Ale wracając do "naszego" R. Sikorskiego. Może właśnie uczestnictwo, nawet w Komitecie Sterującym Grupy Bilderberg jest odpowiedzią na tytułowe pytanie? Może on właśnie realizuje cele, które ta Grupa mu wyznacza? Może faktycznie wystarczy powiedzieć, że jest się Bilderbergiem, aby mieć otwarte na oścież drzwi do każdej aktywności, niezależnie czy prawicowej czy liberalno-lewicowej oraz gospodarczej? Może też i stąd wynika jego chamstwo, prymitywizm słownictwa i buta oraz polska, i międzynarodowa kariera?

Innej odpowiedzi nie znajduję i trzeba sobie uzmysłowić, że prawdopodobne cele Grupy Bilderberg są diametralnie sprzeczne wobec dążeń państw i narodów do suwerenności i niepodległości. Dotyczy to również naszej Ojczyzny. Czy rzeczywiście budowa NWO jest ich celem? Tego nie wiem, bo wszystko jest owiane tajemnicą, ale właśnie ta tajemniczość implikuje powstawanie różnych teorii na ten temat. A przecież historia ludzkości jest historią różnych spisków! [1]"". 

Natomiast przeczytawszy wskazane w tekście te dwa artykuły pojawiły się u mnie inne, dodatkowe refleksje będące pytaniami: Czy to, że stryj był wcześniej w KBW pomogło mu wyjechać w 1981 roku na "naukę języka angielskiego" do UK? Bo przecież wtedy naprawdę tak łatwo nie było wyjechać za granicę do Zachodniej Europy. I skąd on wziął pieniądze na studiowanie tam, bo tak naprawdę zaczął osiągać dochody z dziennikarstwa dopiero po ukończeniu licencjatu na Oxfordzie? Miał jakieś stypendium? A jeżeli miał, to kto mu go dał? Skąd u niego taka słabość wobec postaci generała M. Dukaczewskiego, ostatniego szefa WSI i wprost niechęć do Antoniego Macierewicza, i krytyka jego Raportu z Likwidacji WSI? Jak wytłumaczyć jego serwilistyczną uległość wobec Rosji i niemieckiej Unii Europejskiej? 

Zapewne u moich czytelników tego tekstu pojawią się i inne pytania czy też wątpliwości dotyczące życiorysu i osoby R. Sikorskiego. Jeżeli tak to byłbym wdzięczny za ich przekazanie w formie komentarza.   


   

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.