Całkiem niedawno w swoim artykule pt.: "W. Putin przelicytował? Zdrażnił J. Bidena i jego otoczenie!" napisałem, m.in. że:
"W. Putin spowodował, że nawet doszło do tego, że nadzwyczaj przychylne mu europejskie kraje jak Niemcy i Francja musiały też podjąć jakieś decyzje wspomagające Ukrainę (nieprzypadkowo, bowiem wojska amerykańskie są nadal na ich terytorium, więc nie mogą jawnie przeciwstawić się USA). Ponadto do Ukrainy płynie pomoc militarna i nawet zawiązują się nowe antymoskiewskie sojusze jak: Polska - UK - Ukraina. Pośrednio też wojenne harce "zimnego czekisty" przyczyniły się do sukcesu spotkania europejskich partii patriotycznych i konserwatywnych w Hiszpanii, gdzie nawet Marine Le Pen i Viktor Orbán, którzy od zawsze mają w miarę dobre stosunki z W. Putinem, podpisali na tym spotkaniu antyputinowską deklarację (...) Tak więc wojenna retoryka Moskwy połączona z koncentracją wojsk rosyjskich na granicy z Ukrainą i przerzut ich części na Białoruś uświadomiła wielu krajom, że widmo wojny jest całkiem realne. Skonsolidowała tym samym samą strukturę NATO, zmieniła po części nastawienie do Rosji J. Bidena, zintegrowała europejską prawicę, uderzyła bezpośrednio w niezachwialność kondominium rosyjsko-niemieckiego, uzmysłowiła jak wielkim niebezpieczeństwem może być uruchomienie Nord Stream 2 (...) W. Putin przelicytował w swoich żądaniach. Myślał, że ledwo zipiący i lewicujący J. Biden będzie łatwym dla niego "kąskiem" w rozmowach, ale zapomniał, że w USA bardzo silna jest pozycja Republikanów, przemysłu zbrojeniowego oraz armii wraz z wojskowymi i cywilnymi służbami specjalnymi, i sądzę, że te właśnie czynniki wybiły z głowy J. Bidena jego bezwolną prorosyjskość, ale także i proniemieckość o czym świadczy też wysłanie nowych wojsk do Niemiec (...) ale też spowodował militarne wzmocnienie tzw. wschodniej flanki NATO, np. w postaci zwiększenia w Polsce kontyngentu wojskowego z 4,5 tys. do 9,5 tys. żołnierzy oraz wysłanie dodatkowego sprzętu militarnego".
Pisałem wtedy to, co wówczas myślałem, ale sytuacja jest dynamiczna i w miarę upływu czasu zaczęły się u mnie pojawiać wątpliwości, których werbalną konsekwencją jest zadanie następujących pytań: "Czy naprawdę W. Putin przelicytował, czy raczej osiągnął jednak swoje zamierzone cele?", "A może to wszystko jest jednak wielką grą wielkich mocarstw?".
Bo jakie cele miał i ma W. Putin?
Po pierwsze. Chce uzyskać jak najszybszą certyfikację, czyli umożliwienia pracy już ukończonego we wrześniu 2021 roku rurociągu Nord Stream 2, będącego teraźniejszą realizacją sławetnego już kondominium niemiecko-rosyjskiego. Taka decyzja ma zapaść dopiero w drugiej połowie 2022 roku i tak naprawdę na dziś do końca nie wiadomo jaka ona będzie: czy pozwoli na funkcjonowanie Nord Stream 2 czy może go zablokuje? Ale to znów dla W. Putina czekanie przez pół roku a on chciałby już uzależnić Europę od swojego gazu. Sądzę też, że i Niemcy myślą podobnie mimo werbalnych zaklęć, że jest odwrotnie.
Po drugie. Chce pozyskać gwarancję, że NATO nie będzie teraz ani w przyszłości przyjmowała nowych członków wśród krajów, co do których W. Putin rości sobie prawo wpływu, czyli właśnie m.in. Ukrainy czy Gruzji. Postuluje też aby nawet już członkowie NATO na tzw. wschodniej flance (m.in. Polska) nie były dozbrajane liczbowo ani sprzętowo-militarnie.
Po trzecie. Chce, aby świat uznał aneksję Krymu oraz wymaga, aby były realizowane porozumienia z Mińska, czyli tak naprawdę dąży m.in. do tego, aby Kijów przyjął nowelizację konstytucji, która wprowadzi reformę decentralizacyjną z równoczesnym nadaniem szczególnego statusu „określonym powiatom obwodu donieckiego i ługańskiego”. Taki zapis byłby równoznaczny z nadaniem regionowi autonomii w ramach Ukrainy i faktycznym utrzymaniem odrębności separatystycznych republik.
Po czwarte i ściśle powiązane oraz rozszerzone wobec celu drugiego i trzeciego. Chce ostatecznie zablokować trwałą integrację Ukrainy z Zachodem oraz objęcie jej rosyjskimi inicjatywami integracyjnymi (optymalnie wstąpienie Kijowa do Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej). Moskwa dąży również do sytuacji, w której formalnie należący do Ukrainy Donbas stanowiłby instrument rosyjskiego wpływu na ukraińskie władze centralne, które ponosiłyby przy tym koszty odbudowy i utrzymania zniszczonego przez wojnę regionu. Niezmienności strategii towarzyszy (wymuszona) elastyczność taktyki, która od wiosny 2014 roku ewoluowała od eskalowania konfliktu zbrojnego w Donbasie do jego kontrolowanej deeskalacji (przy zachowaniu potencjału destabilizacyjnego) i od projektu „Noworosji” (utworzenie na wschodzie Ukrainy quasi państwa/państw) do deklaratywnego wsparcia integralności terytorialnej Ukrainy (bez Krymu).
Odnosząc się do tych celów.
Nord Stream 2.
W maju 2021 Prezydent J. Biden - rezygnując z sankcji wobec budującej ten rurociąg firmy Nord Stream 2 AG i jej kierownictwo, dał zielone światło na dokończenie i uruchomienie tego rurociągu tłumacząc, że od zawsze był jego przeciwnikiem, ale jak objął władzę, to de facto rurociąg jest już niemal ukończony i utrzymanie sankcji byłoby „kontrproduktywne dla naszych relacji z Europą”. Oczywiście mówiąc o Europie miał na myśli tylko Niemcy, którym oddał władanie nad UE.
7 lutego J. Biden zapowiedział, iż jeśli Rosja przeprowadzi inwazję na Ukrainę, nie będzie Nord Stream 2! Wypowiedź ta nastąpiła po jego spotkaniu z kanclerzem Niemiec, chociaż ten ostatni jak piskorz wił się, żeby jednoznacznie potwierdzić utożsamienie się ze słowami Prezydenta USA, bowiem dotychczas Niemcy chciały sankcji na Rosję, ale z pominięciem sektora energetycznego.
Ale zastanówmy się nad wypowiedzią J. Bidena. Najpierw zrezygnował z sankcji wobec budowniczych Nord Stram 2 a teraz straszy, że jak W. Putin zaatakuje Ukrainę do tego rurociągu nie będzie.
No dobrze... ale jak W. Putin nie zaatakuje Ukrainy to znaczy, że Nord Stream 2 zostanie jednak uruchomiony? Bo przecież takie są logiczne konsekwencje amerykańskiego stanowiska...
Czyli podążając tym logicznym tropem tak naprawdę W. Putin osiągnął swój cel: nie zaatakuje Ukrainy, ale w zamian będzie mógł uruchomić swój gazociąg. Czyli paradoksalnie jest 1:0 dla W. Putina, ale też J. Biden zyskuje, bo będzie chciał się przedstawić w roli ratującego pokój i stawiającego ostre warunki W. Putinowi, które zapobiegły wojnie... a że kosztem zgody na uruchomienie Nord Stream 2? No cóż, pokój kosztuje... Inaczej mówiąc jest remis: "wilk syty i owca cała" a J. Biden zmaże z siebie odium polityka uległego i starczo nijakiego.
Zastopowanie rozszerzania NATO.
I w tym przypadku wydaje się, że W. Putin uzyska w końcu to, co chciał. Teraz trwają "rozmowy wszystkich ze wszystkimi". I jeżeli jednak kraje zachodu nawet pomagają Ukrainie np. poprzez wysyłanie sprzętu wojskowego to jednocześnie NATO zapowiada, że w razie konfliktu nie wkroczy zbrojnie na Ukrainę w celu pomocy w zachowaniu jej integralności. Tak więc i tak Ukraina w skrajnym wypadku może liczyć tylko na siebie. I nie sądzę, żeby w najbliższym czasie NATO zechciał się rozszerzać, bo wtedy W. Putin uznałby to za akt agresji, który wedle niego zakłóca "bezpieczeństwo Rosji kosztem bezpieczeństwa innych", czyli tego, co forsuje Moskwa: "nie może być tak, że bezpieczeństwo jednych ma zakłócać bezpieczeństwo innych". A taka narracja Moskwy wyłania się z rozmów zarówno z J. Bidenem, E. Macronem, Z. Rau czy z O. Scholzem. 2:1 dla W. Putina.
Ostateczna akceptacja aneksji Krymu.
Tak naprawdę kraje zachodnie już oswoiły się z aktem aneksji Krymu przez Rosję. Nie zareagowały wtedy, kiedy W. Putin swobodnie Krym przejmował i w sumie tak naprawdę W. Putin też liczył, że będzie podobnie w przypadku zaatakowania całej Ukrainy. I w tym przypadku na szczęście się pomylił, bo nie spodziewał się takiej konsolidacji państw. Raczej wycofa się z tej agresji, ale już o Krymie nikt nic nie mówi a więc w tej sytuacji znów wygrywa, bo odzyskanie przez Ukrainę Krymu już nie jest stawiane na agendzie rozmów. Wszyscy niestety już się z tym pogodzili. 3:1 dla W. Putina.
Donbas i Ługańsk. Porozumienie mińskie.
W. Putin chce, aby samozwańcze: Doniecka Republika Ludowa i Ługańska Republika Ludowa zostały uznane przez społeczną międzynarodową. W tym celu wprost żąda, aby Kijów je uznał a tym samym zaakceptował ich statut jako republik autonomicznych w ramach Ukrainy. To jest nie do zaakceptowania dla Ukrainy. Stąd Moskwa napiera na zrealizowanie przez Ukrainę tzw. "Porozumień mińskich" podpisanych we wrześniu 2014 roku oraz w lutym 2015 roku przez ambasadora Rosji na Ukrainie Michaiła Zurabowa, byłego prezydenta Ukrainy Łeonida Kuczmy, wysłanniczki OBWE Heidi Tagliavini oraz samozwańczch przywódców Donieckiej Republiki Ludowej i Ługańskiej Republiki Ludowej – Aleksandra Zacharczenki i Igora Płotnickiego.
Obecna Ukraina te porozumienia uznaje jako wymuszone przez Rosję i nie chce ich realizować. Natomiast Mokwa upiera się przy swoim dając zachodowi swoiste ultimatum: albo zmuszenie Ukrainy do ich realizacji albo wojna!
Trudno na razie przewidzieć jak się zachowa zachodnia demokracja, ale dzisiaj miałem okazję obejrzeć konferencję prasową Kanclerza Niemic Olafa Scholza z Prezydentem Rosji Władimirem Putinem. Doprawdy było to żenujące widowisko. Z jednej strony rozluźniony i nawet uśmiechnięty W. Putin deklarujący wycofanie części swoich wojsk znad granicy z Ukrainą (wojny nie będzie?) a z drugiej strony spięty i z głupawym uśmieszkiem wyrażającym chyba bezradność oraz patrzący z podświadomą uległością na rosyjskiego przywódcę Olaf Scholz, który był raczył zagaworzyć, że dyskusja z Rosją na temat Ukrainy winna odbywać się na kanwie właśnie porozumień mińskich (sic!).
Nie wiem czy takie stanowisko zostało uzgodnione z NATO i USA, ale widać, że Niemcy już będą optowały za realizacją porozumień mińskich a to oznacza, że Ukraina de facto już została w części przejęta przez Rosję: Krym, Donieck, Ługańsk. I chyba na tym też zależało W. Putinowi. No, ale można uznać, że na razie w tym obszarze jest remis, choć w ogólnym rozrachunku wgrywa W. Putin 4:2.
Naprawdę nie wiem o czym rozmawiają przywódcy Rosji i USA, ale pytanie o to czy ta hucpa wokół Ukrainy czasem nie jest rozdmuchana przez oba kraje być może jest zasadne i na razie wydaje się, że W. Putin na razie wygrywa i osiąga swoje cele...
---------------------------------------------------
Informacja
Przez prawie 14 lat pisałem pro bono, bo miałem na to czas a na życie zarabiałem w innych miejscach.
Napisałem przeszło 1400 tekstów, które mają przeszło 4 mln odsłon i niezliczoną ilość komentarzy. Nigdy nie dałem się uwieść żadnej redakcji, bo chciałem pisać jako wolny człowiek, bez autocenzury wynikającej z 'linii programowej" określonej redakcji. Poza tym pisanie jest moją pasją.
Ale dziś subiektywno-obiektywna moja realna sytuacja się zmieniła i mam coraz mniej czasu na przygotowywanie i publikowanie tekstów. Mam do wyboru: albo skończyć zajmujące mój czas darmowe pisanie i zająć się innymi rzeczami, albo uzyskiwać z tego jakieś gratyfikacje, choćby w formie niewielkiej darowizny.
Napisanie w miarę dobrego tekstu wymaga dużego nakładu pracy i czasu. Dziś ten czas mi się kończy a nie lubię robić rzeczy tylko powierzchownie i pisać jakiś jednoakapitowych bzdur a ponadto uważam, że tak naprawdę nas - blogerów - wysiłek winien być doceniany jak wysiłek i praca dziennikarzy w mediach tradycyjnych. Ja przez 14 lat nie chciałem nigdy nikogo prosić o wsparcie, bo tego nie potrzebowałem. Lubię pisać i dzielić się moimi spostrzeżeniami z innymi.
Serdecznie dziękuję moim dotychczasowym darczyńcom. Naprawdę nawet Państwo nie wiedzą, ile to dla mnie znaczy, bo daje mi jakąś szansę i motywację do dalszego blogowania a przede wszystkim to wsparcie świadczy, że jednak warto poświęcić swój - coraz mniej dla mnie dostępny - czas na tą moją "pisaninę". Jestem zobowiązany nawet za wsparcie małą kwotą, bo dla mnie jest to i tak indywidualne wydarzenie obrazujące wielkość Państwa Serc.
Postanowiłem zatem na moim macierzystym blogu: https://krzysztofjaw.blogspot.com/ stworzyć odrębną zakładkę pod nazwą "Podziękowania za wsparcie", w której będę prezentował inicjały darczyńców i kwoty jakie otrzymałem. Oczywiście jeżeli Państwo wyrażą taką zgodę. Taką informację będę prezentował w cyklach miesięcznych.
Zwracam się wobec tego do Szanownych Państwa, aby w tytule przelewu lub w wiadomości na PayPal napisali mi czy wyrażają Państwo zgodę na opublikowanie takiej informacji. Wystarczy mi zwrot: "Zgadzam się na ujawnienie moich (do wyboru: inicjałów, nicków lub personaliów) i kwoty wpłaconej". Może też być tylko np. zgoda na inicjały, nicki czy personalia z zastrzeżeniem nie podawania kwoty wsparcia. Można też wysłać do mnie e-maila: kjahog@gmail.com.
Jeżeli takiej zgody nie uzyskam to oczywiście pomoc będzie całkowicie anonimowa, bez żadnej internetowej publikacji a moja wdzięczność zostanie tylko w moim i Państwa sercu.
---------------------------
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję!
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814
Paypal: paypal.me/kjahog
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.