"Wraz z początkiem wojny 24 lutego ubiegłego roku, wiele firm deklarowało zawieszenie bądź całkowite zaprzestanie dalszej działalności na terenie Rosji. Miał być to sposób na wyrażenie potępienia rosyjskiej napaści na Ukrainę.
Jak się jednak okazuje - w trakcie trwającej blisko rok agresji rosyjskiej na Ukrainę wycofało się z Rosji dziewięć procent firm światowych, a niektóre banki zachodnie odniosły w Rosji w tym czasie duże zyski. O takim stanie rzeczy poinformował doradca ukraińskiego prezydenta Mychajło Podolak.
Prawie rok wojny i tylko 9 proc. z blisko półtora tysiąca światowych firm opuściło rynek Federacji Rosyjskiej. Wśród firm zachodnich, które nadal pracują w Rosji najwięcej jest niemieckich (19,5 proc.), 12,4 proc. to firmy amerykańskie, a 7 proc. - japońskie. (...) Niektóre banki zachodnie w ciągu roku wojny na pełną skalę odniosły nadwyżki w Rosji. Niemiecki Raiffeisen zwiększył dochody w Rosji o 313 procent. Ocenił, że za sprawą podatku zapłaconego w Rosji bank ten oddał państwu rosyjskiemu kwotę 94,8 mln euro. Zdaniem doradcy Zełenskiego to jest podatek na wojnę, na zabijanie Ukraińców.
Podolak argumentował, że działając w FR, firmy międzynarodowe płacą podatki do budżetu rosyjskiego, które są wykorzystywane dla produkcji (rosyjskiego) kompleksu przemysłowo-obronnego. Zgodnie z nowymi rosyjskimi przepisami korporacje działające w Rosji są zmuszone wspierać wezwania pracowników do armii i finansować ich wyposażenie wojskowe. Ocenił, że pozostanie w Rosji w trakcie obecnej wojny jest świadomym stanowiskiem, a pasywna bezczynność również jest zbrodnią" [1].
W sumie jest to bardzo przykra wiadomość, ale przede wszystkim dla Ukraińców. Światowy biznes ze szczególnym wskazaniem na sektory: finansowy i zbrojeniowy może się tylko cieszyć, bo zawsze zarabiał krocie na różnego rodzaju kryzysach, rewolucjach oraz wszelkich wojnach i na tej też ostatecznie zarabia.
W dużej mierze na nic więc zdały się wszelkie pakiety sankcji wobec Rosji, których elementem było też ograniczenie lub nawet zakaz kontaktów i biznesowej współpracy zachodnich firm z Federacją Rosyjską.
Pieniądz znów wygrywa w konfrontacji z etyczno-moralnymi i teoretycznie pięknymi postulatami aksjologicznymi. Powtórzę więc, czy nie było tak zawsze? Niestety pytanie wydaje się retoryczne.
Z reguły było (i chyba jest) tak, że określone firmy były na tyle bezczelne, że pośrednio i bezpośrednio wspomagały zbrojnie i finansowo przeciwstawne strony wojennego konfliktu. Chociaż stwierdzenie, że "wspomagały" jest raczej niewłaściwe, bo ta pomoc polegała po prostu na sprzedaży swoich finansowych i rzeczowych usług a tym samym na zadłużaniu obydwu stron konfliktu. A wartość tego zadłużenia ubezwłasnowolniała poszczególne kraje (lub organizacyjnie inne walczące ze sobą podmioty) na dziesiątki lat a nawet na zawsze.
Jaskrawym tego przykładem jest np. żydowska bankierska rodzina Rothschildów, która np. w 1814 roku sfinansowała obie strony konfliktu podczas kampanii napoleońskiej i zarobiła na tym fortunę [2]. I sądzę, że tak działa do dziś a jej majątek uważa się za największy na świecie, choć Rothschildowie - zgodnie z nakazem seniora rodu Mayera Amschela Rothschilda - nigdy o jego wartości nie wspominają i go nie ujawniają. Na rewolucjach i zbrojnych konfliktach majątek zbiły też inne żydowskie rodziny: Rockefellerowie czy Morganowie.
Warto też wspomnieć o sektorze zbrojeniowym, który równie jak finansowy czerpie niewyobrażalne zyski z każdej wojny. Tutaj przeważają firmy amerykańskie takie jak: największy na świecie Lockheed Martin, Boeing, Northrop Grumman, Raytheon, General Dynamics. W czołówce znajdują się też firmy z innych krajów co przedstawia tabela poniżej:
Gdyby tak dla każdej z tych firm wyrysować wieloletni wykres ich produkcji i sprzedaży to jestem pewien, że zawsze szczyty tych wielkości wypadałyby w tej sinusoidzie właśnie w okresach różnych konfliktów zbrojnych i to niezależnie czy lokalnych czy globalnych.
Często też tak bywa, że wojna pozwala tym firmom i państwom, na terenie których działają, po prostu wyczyszczenie magazynów ze zbrojnych staroci, by móc je znowu zapełnić nowo wyprodukowanym uzbrojeniem. A to też napędza koniunkturę nie tylko zbrojeniówki, ale też sektora finansowego a przy okazji wzmacnia siłę militarną państw kupujących nowe uzbrojenie.
Ale na wojnie nieetycznie zarabia nie tylko sektor zbrojeniowy czy finansowy. Również robią to inne firmy reprezentujące niemal wszystkie sektory, od przemysłu motoryzacyjnego poprzez budowlany aż do spożywczego i medyczno-farmaceutycznego.
Niemniej jednak powinny być jakieś moralno-etyczne granice działania wojennego biznesu. Nie może być tak, że - tak jak teraz - firmy nic sobie nie robią z nakładanych na nich i na Rosję sankcji, i dalej współpracują z rosyjskim agresorem, pośrednio przyczyniając się do zwiększenia jego militarnej siły. To powinno być w końcu dokładnie prawnie określone wraz z możliwością nałożenia na te firmy takich kar, których wysokość powodowałaby nieopłacalność współpracy z państwem-agresorem, takim jak teraz Rosja.
Czy tak się stanie? Nie wiem, ale analizując przeszłość oraz dziejącą się teraźniejszość, jestem raczej pesymistycznie nastawiony, bo biznes ma pieniądze a one podobno rządzą światem.
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą.
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję!
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814
Paypal: paypal.me/kjahog
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.