Dzieje się coś nieprawdopodobnego w dzisiejszej Polsce.
Okazuje się, że aby przywrócić subiektywnie rozumianą przez D. Tuska i jego sekciarską fanatyczną ferajnę tzw. deklaratywną mityczną "praworządność" to należy tego dokonać wszelkimi metodami, również łamiącymi obowiązujące prawo. Czyli według rządzących "cel uświęca środki" a tym samym zakładają, że bezprawiem można przywrócić prawo, ale takie prawo jak rozumie je guru-dyktatorek tej sekty [1].
Warto w tym miejscu przytoczyć fragmenty opowieści o D. Tusku autorstwa J. Palikota w książce: "Kulisy Platformy". Co prawda ta książka była wydana w 2011 roku, ale wydaje się, że negatywne cechy D. Tuska w miarę upływu czasu tylko się pogłębiają.
-------------------------------
I cóż to o D. Tusku opowiadał J. Palikot, który spędził w PO sześć lat, poznał jej liderów, jej prawdziwe cele i skrywane sekrety?
Ano J. Palikot określa Donalda Tuska jako człowieka bezwzględnego i doskonale kontrolującego swoją agresję.
Dowodem ma być chociażby scena, której był świadkiem, gdy w maju 2010 roku odwiedził Tuska w jego biurze: „Wchodzę i widzę Donalda w jednym z tych jego świetnych ciemnoniebieskich garniturów, w dobrych skórzanych butach - wyglądały na Ermenegildo Zegnę. Nogę miał opartą o piłkę nożną. […] Spojrzał na mnie i zachęcił: Wejdź, wejdź. Po czym mówi:* Widzisz tę roślinę w rogu? Gdy się tu wprowadziłem, odwiedził mnie Leszek Miller. Powiedział wtedy, że dała mu ją jego żona, i prosił, żebym o nią dbał i żebym ją podlewał. Po tych słowach z całej siły kopnął piłkę w kierunku tej rośliny. Piłka odbiła się od niej, a następnie od biurka i telewizora.* Po czym poszła kolejna ścięta piłka w tę roślinę. Uderzał w coś, co należało do Millera, którym był autentycznie zafascynowany". „To był prawdziwy Tusk ” – podsumowuje Palikot . – „mieszanina nihilizmu i cynizmu, a z drugiej strony pewnego wdzięku, uroku”.
J. Palikot nie ukrywa, że D. Tusk „ma swój urok”, ale poznał także jego inne, „partyjne, wręcz chamskie” oblicze: „Od początku widziałem, że traktował wszystkich członków tego swojego dworu jak warchołów. Knury – to określenie, którego używał w stosunku do nich najczęściej. Grzegorz [Schetyna] nie był tu wyjątkiem. I jego upokarzał. I jego czasem przedstawiał jako takiego knura bez manier, który potrzebuje tylko zeżreć, popić i pomlaskać językiem”.
Według Palikota Tusk jest „straszną sknerą”, która „liczy każdy grosz”. Do tego nie pamięta o „żadnych okazjach, imieninach, rocznicach swoich przyjaciół i znajomych. No, poza imieninami Grzegorza Schetyny. On rzeczywiście dostał raz od Donalda kopie mieczy jako prezent imieninowy. Ale to się zdarzyło akurat, gdy już był premierem. Prezent więc pochodził z rozdania kancelaryjnego”.
Tusk jest jak dziecko, kobieta, Rosjanin i grecki tyran... Palikot twierdzi także, że Donaldowi Tuskowi czasami brakuje męskości i zdarza mu się zachowywać jak dziecko. „Jest bardzo kobiecy w sposobie chodzenia, w relacjach z ludźmi. Z drugiej strony ma w sobie coś z charakteru Rosjan, którzy na ogół bardzo długo wprowadzają człowieka w atmosferę przyjaźni, bratania się, by nagle w pewnym momencie przeciąć to bezwzględnie”.
Oprócz tego, że w premierze jest (lub bywa) coś z dziecka, kobiety i Rosjanina, zdarza mu się też zachowywać niczym bohaterowie jego ulubionych lektur. O jakich książkach mowa? Według Palikota, chodzi o opowieści o małych greckich tyranach z czasów Sokratesa czy Herodota, którzy „mieli w zwyczaju na przykład mordować wszystkich swoich synów zaraz po urodzeniu. Każdy z tych bohaterów pławił się w okrucieństwie”.
Tusk widziany oczami Palikota to polityk niezwykle impulsywny, wybuchowy, agresywny, brutalny, ale też „chwiejny”, słaby psychicznie, histeryczny i łatwo popadający w depresję: „Kiedy atakuje, jego twarz staje się zawzięta, rzuca wulgaryzmami, obraża i wyrzuca wszystkich. „Absolutnie was wszystkich wypier…ę. Nie nadajecie się do niczego. Mam już dość!” – to są tego typu teksty”.
Z charakterystyki Palikota wynika jeszcze, że Tusk wielką wagę przykłada do stroju, docenia dobre wina („Trzeba mu przyznać, że do win ma nosa. Zupełnie inaczej niż Schetyna czy Drzewiecki, z którymi można iść tylko na wódkę, ewentualnie whisky”), pali cygara, nie cierpi kleru, a katolicyzm jest dla niego źródłem politycznego zysku („Szczytem wszystkiego była zgoda na ten ślub przed wyborami prezydenckimi w 2005 roku. Oto nagle dowiedziałem się, że sztab wyborczy doszedł do wniosku, że musi być ślub Małgosi i Donalda”).
Palikot przyznaje, że nigdy bezpośrednio nie zdarzyło mu się do tej pory porozmawiać z Jarosławem Kaczyńskim („Czasem coś do niego pokrzykiwałem na Sali sejmowej, a on odpowiadał”), ale gdyby miał taką okazję, zapytałby go, „czy nie ma czasem ochoty pójść na grób Barbary Blidy i sobie popłakać?”.
Palikot uważa, że Tusk naprawdę uważa Kaczyńskiego za „potwora” i tym słowem go najczęściej określa. Wojna między Tuskiem a Kaczyńskim to jednak przede wszystkim „teatr, na który media dają się nabrać”, gdyż „wbrew pozorom [obaj] idą trochę podobną drogą, drogą kalkulowania wszystkiego i wszystkich”. „Trafił swój na swego” – podsumowuje [2]
----------------------------
Proszę zwrócić uwagę na wytłuszczony przeze mnie fragment dotyczący zaczytywania się przez D. Tuska w dziejach małych greckich tyranów. Specyficzna to lektura, nieprawdaż?
Nie wiem jak te lektury wpływają na osobowość i postępowanie D. Tuska, ale nawet taki psychoanalityczny laik jak ja zauważa, że niektóre zachowania D. Tuska rzeczywiście noszą znamiona charakterystyczne dla tyranów. Zauważył to też przecież J. Palikot, który doskonale poznał D. Tuska.
Jest jeszcze coś, co może jest już wyświechtane a mianowicie skonstatowanie, że często powyższe dyktatorskie zachowania wynikają z traumy dzieciństwa a konkretnie z faktu bicia przez ojca i strachu przed nim.
Oczywiście nie jest absolutem, że w dzieciństwie bicie przez ojca i strach przed nim bardzo mocno wpływa na psychikę syna i może w jego życiu dorosłym odcisnąć negatywne piętno w postaci np. agresji czy zachowań psychopatycznych. Tym niemniej analizując dzieciństwo największych tyranów i dyktatorów XX wieku, czyli J. Stalina i A. Hitlera uderzające jest to, że obaj bali się swoich ojców (lub ojczymów) i byli przez nich po prostu często bici. Natomiast bardzo kochali swoje matki.
Powtórzę, że tak wcale nie musi być, bo jakże wielu złych ludzi pochodzi ze szczęśliwych rodzin a zeszli mimo wszystko na złą drogę a poza tym każdy dorosły człowiek w dużej mierze sam decyduje o swoim życiu i żadna trauma z dzieciństwa nie ma żadnego wpływu na bycie przez niego dobrym człowiekiem
I tylko ciekawostką jest to, że sam D. Tusk w wywiadzie dla Gazety Wyborczej oraz w swojej książce "Szczerze" stwierdzał: "Ojca się bałem, lał mnie. (...) Wszyscy moi koledzy dostawali, ale mój ojciec może bił trochę częściej i mocniej. Jedyny dzień, kiedy starał się być łagodniejszy, to Wigilia, ale i tak mu nie wychodziło. Dlatego poczułem nawet jakąś ulgę po jego śmierci w 1972 roku, o czym myślę dziś z pewnym zażenowaniem". Natomiast o matce powiedział: "Zmarła w 2009 roku, miała 75 lat. Mama – Ewa – od dziecka kojarzyła mi się ze słońcem, moje pierwsze wspomnienie to mama w okularach przeciwsłonecznych. Uśmiechnięta, bardzo dobra, no i blondynka. Kochałem ją bez pamięci" [3].
Trzeba też w tym kontekście zauważyć, że jego matka po babce była Niemką natomiast ojciec spolszczonym Kaszubem. Czy może to też jakoś wpływać na jego pozytywny stosunek do Niemiec i co najmniej dystans do Polski, który wyraził zwrotem "polskość to nienormalność"?
Natomiast porażające jest to, że jak ktoś znajdzie się już w orbicie zależności od D. Tuska staje się również takim dyktatorkiem, tyle tylko trochę mniejszym.
A może to nie powinno dziwić, bo muszą postępować tak jak tego wymaga od nich "szef wszystkich szefów - capo di tutti capi", który wciąga ich w działania dyktatorskie i bezprawnie przestępcze, co powoduje, że nie mają już odwrotu i muszą łamać to prawo oraz intensyfikować totalitarne zachowania jeszcze bardziej?
Jaskrawym przykładem jest w tym kontekście działanie ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego Adama Bodnara, który brnie w bezprawiu coraz mocniej i głębiej, a który w odniesieniu do próby bezprawnego "przejęcia" Prokuratury Krajowej i powołaniu Jacka Bilewicza na p.o. szefa PK powiedział: "Jacek Bilewicz jest jednym z najbardziej doświadczonych prokuratorów w Polsce. (…) To dla mnie akt słuszności dziejowej" [4].
Jeny!
Przecież to jest najczystsza marksistowsko-komunistyczno-stalinowska retoryka. I również wcześniej też W. Lenina. "Słuszność dziejowa" w wykonaniu W.I. Lenina i J. Stalina pochłonęła około 70 mln ofiar nie licząc ludzkich strat wojennych [5].
Ale to nie wszystko, bo w imię "słuszności dziejowej" mordował też marksista i socjalista A. Hitler, którego ofiary są szacowane na około 18 milionów istnień ludzkich, w tym około do 7 mln. Żydów [6].
No i jeszcze na koniec warto przytoczyć słowa protoplasty tyranii komunistycznej i nazistowskiej a może też i każdej tyranii, czyli słowa Karola Marksa, który onegdaj powiedział tak: "Klasy i rasy, które są zbyt słabe, żeby opanować nowe warunki życia, muszą zniknąć...". Jest to przedstawione w bardzo dobrym filmie dokumentalnym "Sowiecka historia" [7].
https://youtu.be/ZMSe2HsRJpw?si=VmOtBhy8YH_sJYcJ (początek fragmentu II)
[1] Należy się pewne wyjaśnienie będące jednocześnie przeprosinami. Użyte przeze mnie zdrobnienie wynika z tego, iż jakoś nie mogło mi przejść przez klawiaturę słowo "dyktator" i mam nadzieję, że nie będzie w przyszłości takiej potrzeby, bo zanim dyktatorek zostanie owym pełnoprawnym dyktatorem to już dzięki Polakom straci władzę w mojej Ojczyźnie i ucieknie przed odpowiedzialnością karną przed polskimi sądami do Berlina czy tam Brukseli lub do Moskwy.
[2] a) https://ksiazki.wp.pl/cham-kompletny-kretyn-pierdola-prymityw-janusz-palikot-brutalnie-opisal-najwazniejszych-polskich-politykow-6145577198442113g/2; b) https://krzysztofjaw.blogspot.com/2023/07/czy-d-tusk-jest-niezrownowazonym.html
[3] a) https://polityka.se.pl/wiadomosci/szokujace-wyznanie-tuska-byl-bity-aa-2fB4-uhg4-tATo.html; b) https://plejada.pl/newsy/donald-tusk-kim-byli-jego-rodzice-z-ojcem-nie-mial-dobrych-relacji/w02ee97
[7] W filmie: "The Soviet Story" przypisano Karolowi Marksowi następujące słowa: "Klasy i rasy, które są zbyt słabe, żeby opanować nowe warunki życia, muszą zniknąć (...) muszą zginąć w rewolucyjnym holocauście". Przyznam, że przyjąłem a'priori ich autentyczność bez sprawdzenia u źródeł. W czasie dyskusji z komentatorami należałoby jednak powyższy tekst i cytat Karola Marksa ograniczyć do: " "Klasy i rasy, które są zbyt słabe, żeby opanować nowe warunki życia, muszą zniknąć...". Przychylam się, że całość została "dziwnie zmontowana" i połączona z tekstem niemieckiego filozofa Friedricha Engelsa, który odnosząc się również do słabości klas i ras w obliczu nowych warunków stwierdzał iż: "...Muszą zginąć w rewolucyjnym world storm", czyli "Muszą zginąć w rewolucyjnej światowej zawierusze"... Być może trudno teraz będzie określić faktyczne brzmienie całości cytatu bowiem K. Marks i F. Engels żyli w takiej ideologicznej symbiozie, że zapewne "jeden przemawiał myślą innego"... Pomijam też użycie przez "tłumacza" słowa holocaust (o pozytywnej biblijnej konotacji dla syjonistów) zamiast shoah...
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą.
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję!
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814
Paypal: paypal.me/kjahog
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.