Moje posty

piątek, 15 stycznia 2010

Konkurs Blog Roku - moje trzy grosze...

Witam

Na salonie24 - ale nie tylko - pojawiło się kilka tekstów dotyczących słuszności bądź nie uczestnictwa w konkursie na blog Roku 2009, który to konkurs jest organizowany przez obecny establishment III RP w postaci ITI (TVN) i jego Onetu.pl.

Wielu blogerów zgłosiło swoje blogi do konkursu a zarazem opublikowało niejako " swoją spowiedź" wyznając, ze decyzja ta jest z pogranicza grzechu, ale w "imię wyższych" idei należało go popełnić.

Nie mam zamiaru oceniać ich decyzji i polemizować z ich argumentami. Każdy podejmuje decyzje, które uważa za dobre dla siebie i swojego bloga.

W tym miejscu chciałbym jedynie przedstawić swoje powody, które a'priori zdecydowały, że ja osobiście nie zgłosiłem swojego bloga do tegoż konkursu.

I. Konkurs ten jest oczywiście zabawą mającą na celu (chyba) promocję twórczości blogerskiej. Pozwala na zmierzenie się i sportową rywalizację z innymi oraz może dać satysfakcję niemalże artystyczną z faktu docenienia przez czytelników zawartości określonych blogów a tym samym ich twórców.

Tylko ja nie zgadzam się na zabawę, która kosztuje i pozwala zarobić organizatorom. Nie zgadzam się również na to aby, ostateczny szlif listy rankingowej dokonywali dziennikarze dobierani przez onet.pl a ponadto żeby to byli tylko dziennikarze "oficjalni" bez reprezentacji środowiska blogerów (chociażby nagrodzonych w poprzednich latach).

II. (i wynikające z pierwszego): Blogi i blogerzy (na co wielu wskazuje) są niejako konkurencją dla owych dziennikarzy, konkurencją dla nich niebezpieczną bo nie ograniczoną zobowiązaniami wynikającymi chociażby z faktu zatrudnienia w określonych mediach i pobierania pensji za swą pracę.

Jest oczywistością, że OBIEKTYWIZM i ETYKA DZIENNIKARSKI mediów mainstreamowych jest FIKCJĄ i MITEM. Są one częścią salonu, który wspiera układ III RP.

Zasadniczą rolą i powinnością dziennikarzy (tzw. IV władzy) w ogromnym skrócie jest pokazywanie prawdy i patrzenie "na ręce" rządzącym. To przecież Oni decydują o Naszym losie i wpływają na Nasze decyzje. To Oni a nie opozycja mają rzeczywisty wpływ na Polskę, na jej teraźniejszość i przyszłość.

Powinnością więc dziennikarzy jest m.in. wskazywanie na popełniane przez rządzących błędy i napiętnowanie ewentualnej nieudolności.

I tutaj właśnie dochodzimy do sedna sprawy: w polskich mediach wszystko odwróciło się do góry nogami. Zamiast patrzeć na ręce rządowi mającemu realny wpływ na sytuację wewnętrzną i zewnętrzną Polski, media skupiają się na śledzeniu poczynań i krytykowaniu opozycji oraz obecnego prezydenta.

Oczywiście trzeba również oceniać ich rolę jaką odgrywają i ich działania, ale na dzień dzisiejszy to PO podejmuje (albo nie podejmuje w ogóle) najważniejsze decyzje dla Polaków (przecież tak naprawdę rola prezydenta jest li tylko - pomimo jego pohukiwań - w większości reprezentacyjna).

Można zadać pytanie: Dlaczego tak się dzieje?.

Nie wdając się w dywagacje natury socjologicznej przyczyn jest kilka albo i więcej, które działając jednocześnie wiążą ręce polskim dziennikarzom. Oto kilka z nich:


1. O wiele łatwiej krytykować poczynania PIS-u kojarzonego niestety z pewną "zaściankowością" niż "światowych" przedstawicieli PO kreujących się na realizatorów zapowiadanego cudu społeczno-gospodarczo-politycznego Polski. Łatwość ta wynika m.in. z faktu, iż hasło PIS jest opisane dogłębnie i jednoznacznie (często nieprawdziwie) i tkwi w powszechnej świadomości społecznej jako synonim (sorry za ekwilibrystykę słowną): katolicyzmu, ograniczonego myślenia narodowego, antyeuropejskości, właśnie zaściankowości, antyrosyjskości, antywykształciuchowości (braku wykształcenia i inteligencji), rodiomaryjności, itd. Większość tych cech (niestety, których powstanie sprowokował sam PIS) jest obca liberalnemu środowisku dziennikarskiemu, gdzie raczej króluje europejskość i laickość. Więc łatwiej krytykować obce sobie poglądy społeczno-polityczne promując jednocześnie swoje własne wartości (które werbalnie są wyrażane przez PO), nie narażając się jednocześnie na przypisanie sobie łatek cechujących (często niesprawiedliwie i fałszywie) PIS. A poza tym krytyka PO wymaga (z różnych względów) nakładów większej ilości pracy dziennikarskiej, a każdy człowiek, w tym również dziennikarz, jest z natury leniwy i nie lubi niepotrzebnie się przepracowywać,

2. Poparcie społeczne, czym dalej jestem zdziwiony, jest bardzo duże dla PO, więc akceptacja jej krytyki jest zdecydowanie mała. Wiąże się to z takim oto faktem, że dziennikarze krytykując PIS najzwyczajniej w świecie "przymilają" się do odbiorców (każdy potrzebuje pochwał i akceptacji - jesteśmy tylko ludźmi, dziennikarze też). Niebagatelne znaczenie ma tu też akceptacja i pochwały samego (ekskluzywnego a nie inkluzyjnego) środowiska mediów,

3. W związku z powyższymi (ale nie tylko) krytyka PO jest w tym środowisko niemodna. Naraża dziennikarzy na ostracyzm i śmieszność towarzyską, a dziennikarze to w większości rozrywkowi ludzie charakteryzujący się typowymi cechami ludzi reprezentujących większość wolnych zawodów. Dla nich w/w ostracyzm bywa katastrofą osobistą,

4. Dziennikarze, oczywiście zdając sobie sprawę z kompletnej klęski obecnego rządu, wybierają według nich (być może w dobrej wierze) "mniejsze zło" niż ewentualny powrót do władzy PIS-u,

5. W Polsce występuje ogromny nacisk i wpływanie wydawców i właścicieli mediów prywatnych na dziennikarzy i treść ich wypowiedzi. Nie jest tajemnicą, że owi włodarze związani są oni albo z dawna lewicą, albo z obecną ekipą rządzącą (jako kontynuatorzy dziwnych umów "przy okrągłym stole"). Dziennikarze nie są samobójcami... muszą przecież z czegoś żyć a media niezależne słabo płacą i mają niskie nakłady. To jak daleko obecnie posunięta jest w środowisku dziennikarskim autocenzura to mogą tylko opowiedzieć tylko dziennikarze (jeżeli zechcą). Już dawno prześcignęła swą mocą zewnętrzną cenzurę komunistyczną. Zresztą o tej faktycznej cenzurze możemy się przekonać sami, wysyłając w różnych portalach niewygodne ale inteligentne komentarze krytykujące PO lub linię polityczną danego medium (te tzw. chamskie są z reguły puszczane dla udowodnienia głupoty zwolenników PIS lub przeciwników jedynie słusznego PO). Ile to razy taki komentarz jest wycinany przez moderatora lub publikowany z takim opóźnieniem żeby nie pojawił się na pierwszej stronie komentarzy. Sam doświadczyłem i doświadczam tego wielokrotnie (nawiasem mówiąc: po co moderatorzy?),

6. Stworzony przez rząd Tuska PR-owy obraz jego funkcjonowania był możliwy do budowy tylko przy pomocy mediów, które z ochotą dawały się wykorzystywać przez PO w tym względzie (a może to media w postaci ich włodarzy, realizując swoje i swoich przyjaciół poltyczno-gospodarczych cele, wykorzystały i wykorzystują PO?). Trudno więc teraz odwracać się mediom od już przyjętej przez ich wydawców i właścicieli linii politycznej a dziennikarzom negować wcześniejsze, własne teksty. Zresztą najtrudniej człowiekowi przyznać się do błędu, do własnej pomyłki, a jeżeli ona dotyczy również własnych wartości i przekonań to tym bardziej jest to trudne i może być przez dziennikarza uważane jako jego kompromitacja. Więc lepiej kurczowo trzymać się trzeba wcześniejszych wypowiedzi, łagodząc znaczenie wpadek obecnie miłościwie nam panujących,

7. No i wreszcie: każda słuszna skądinąd krytyka rządu i jego nieudolnych poczynań w konsekwencji uderza bezpośrednio w Jego Ekscelencję Donalda Tuska, który przecież musi wygrać wybory prezydenckie. A ewentualna jego przegrana byłaby katastrofą dla: mediów prywatnych, tzw. "pookragłostołowej" polskiej klasy politycznej, rodzimego i zagranicznego kapitału (nie tylko polskiego), pajęczyny dawnych różnej maści agentów pochowanych i przechowywanych w różnego rodzaju instytucjach nie tylko prywatnych... no a przede wszystkim zakończyłaby karierę polityczną Tuska i być może PO jako partii politycznej.


To wszystko powyżej i wiele jeszcze innych czynników sprawia, że niestety obecnie obiektywizm dziennikarski i powszechnie rozumiana etyka dziennikarska są fikcją (oczywiście można się zastanowić czy taki obiektywizm jest w ogóle możliwy, ale teraz nie ma nawet jego namiastki w większości mediów i u większości dziennikarzy).

Ja osobiście nie godzę się aby nieobiektywne i kłamliwe media oraz ich dziennikarze oceniali moje teksty oraz poprzez uczestniczenie w konkursie nie chcę stać się owych mediów niejako częścią.

III. Jeden z blogerów uzasadniając swoją decyzję o uczestnictwie w konkursie wskazał na fakt, że jego teksty są ignorowane nawet przez ideologicznie mu bliskie media i że "w jakiś tajemniczy sposób Walterowi zależy, a Sakiewiczowi nie" (na promowaniu blogów i blogerów). Otóż ogólna niechęć do blogerów prezentowana nawet przez nie mainstreamowe media, jak wskazałem, wynika z ochrony własnej pozycji i subiektywnego zagrożenia własnej egzystencji dziennikarskiej. Ale istotniejszy jest, w tym kontekście, owy tajemniczy powód, dla którego akurat Walterowi zależy. Nie wnikając zanadto w głębię źródeł takiej postawy - temu człowiekowi pierwotnie nie ufam i nie zamierzam np. zostać "skanalizowany" ( i mój blog) oficjalnym uczestnictwem w jego imprezie.

IV. Kolejnym powodem mojej niechęci "prostytuowania się" są wszystkie okoliczności związane z hucpą i atakiem na Katarynę, jej teksty i ujawnienie jej personaliów (temat chyba nie wymaga rozwinięcia),

V. Mój blog i teksty tam publikowane tworzę dla siebie i ludzi, moich czytelników. I tych, którzy zgadzają się z moimi poglądami i tych, którzy są moimi oponentami i adwersarzami. Stąd swoje noty prezentuję na różnych forach. Oprócz mojego autorskiego bloga na bloggerze, także na s24.pl, blogmedia24.pl, niepoprawni.pl. Ponadto, co może być zaskoczeniem także na onecie.pl (blogu i artykułach w zakładce "Waszym zdaniem") oraz na zupełnie obcym dla mnie ideologicznie portalu pardon.pl. Dlaczego? Bo chcę z nimi dotrzeć do jak najszerszego grona ludzi (nawet wobec mnie wrogich) i z nimi dyskutować poznając ich opinie i poglądy. Ale cały czas pozostaję sobą i jeżeli jestem cztany oraz wywołuję kontrowersje to dzięki swoim tekstom a nie dlatego, że w jakimś oficjalnym konkursie zająłem jakieś tam miejsce. Dla mnie ważna jest jakość mojego tekstu i komentarzy do nich (stąd nigdy nikogo nie banuję, nie usuwam komentarzy... jedynie ewentualnie ignoruję) a nie sztuczna rywalizacja z innymi blogerami. Tym bardziej, że jest wprost niemożliwym obiektywne dokonanie gradacji blogów!... sadzę np., że gdybym pisał o seksie, dewiacjach seksualnych, erotyzmie i wyskokach erotycznych polskich polityków i celebrytów to mój blog znalazłby się w czołówce... ale czy znaczy to, że oddawałoby to jego faktyczną wartość?

Z powyższych i jeszcze też wielu innych powodów będę dalej pisał nawet, gdyby okazało się, że tylko na "Berdyczów". Bowiem to lubię... nawet tylko dla samego siebie... a konkursy zostawiam innym...

Pozdrawiam

ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.