Witam
Też, podobnie jak Chłodny Żółw, przejąłem się troską o finanse Polski i jej katastrofalne zadłużenie wyrażoną przez Pana Igora Janke. Niestety mam trochę więcej zastrzeń to tekstu niż tylko jego sam tytuł, sugerujący zresztą a'prori pozytywna konotację postaci Leszka Balcerowicza i jego dokonań gospodarczych. Post niniejszy jest rozszerzeniem opublikowanego przeze mnie niedawno postu: Kilka słów o podwyżce podstawowej stawki VAT i bankrutującej RP i niejako mówi: Szanowny Panie I. Janke - Prosisz o gospodarce? Masz! Jest też wskazaniem antypotrzeby ponowneo wprowadzania do gospodarczego majstrowania realizatora planu Sorosa-Sachsa (pisząc nowe, nie powtarzałem dotąd całości treści swoich poprzednich notek, ale w tym przypadku uznałem to za stosowne).
Wielu polityków, blogerów i dziennikarzy jest niemal zdziwionych podwyżką podatków zaproponowaną przez rząd D. Tuska Słonecznego! Jeszcze ich większe zdziwienie budzi fakt braku szerokiej i fachowej dyskusji w mediach, która przedstawiałaby istotę i wpływ tej podwyżki na wzrost cen i wydatków przeciętnego Polaka.
A ja dziwię się i jednym i drugim! Szczerze i wprost z niemal dziką satysfakcją się dziwię!
Pierwszym, bowiem:
1. Widocznie uwierzyli w zapowiedzi i gołosłowne, propagandowe oraz złotouste kreowanie Polski jako Zielonej Wyspy Europy i świata pokazując nam, że niby rośniemy i jesteśmy bogaci bowiem mamy dodani wzrost PKB (przypis 1),
2. Bezkrytycznie przyglądali się przez ostanie niemal trzy lata na dosłownie rabunkową i antyrozwojową politykę gospodarczą rządu opartą tak naprawdę tylko i wyłącznie (odnosząc się do gospodarstwa domowego) na "przeżyciu kolejnych dni na zadłużaniu się i kredytach uzupełniany wyprzedażą wszystkiego co mamy w domu oprócz telewizora LCD - co, by jeszcze pooglądać jacy to my jesteśmy bogaci" (przypis 2),
3. Żyli chyba ułudą zapowiadanych cudacznych Cudów Cudaka Donka Słonecznego, kiedy z tych Cudów "króliczka w kapeluszu ani widu" a z zapowiedzi dosłownie nic nie było realizowane (wraz z reformą KRUS, ochrony zdrowia, finansów publicznych, czy wprowadzania podatku liniowego),
4. Medialnie kreowali sztuczny świat Wielkiego Rozkwitu promując bezwartościowych rządowych jełopów (wliczając w to i licencjata Vincenta, kłamcę i oszusta Grada /vide: stoczniowy inwestor katarski/ oraz wszystkich niemalże ministrów z tymi sobiesiakowatymi i Naczelnym na czele).
Drugim, bowiem:
1. Ludzie mogliby przypadkiem przecież "przejrzeć w końcu na oczy" i się wprost wkurzyć i zapytać, co dalej?... a następne wybory tuż, tuż,
2. Jeżeli rząd okłamywał Polaków przez ostatnie trzy lata, to niby dlaczego miałby teraz mówic im prawdę i ich oświecać?... j.w. a następne wybory tuż, tuż,
3. Czy głupcy i idioci wiedzą, że nimi są? Otóż nie... więc nie wiedząc, że nimi są nawet nie potrafią wytłumaczyć dlaczego nimi są...
4. Wykreowany przez ostatnie 20 lat u większości wyborców polskich - pierwotny a u niektórych także wtórny analfabetyzm jest chorobą nieuleczalną z co najmniej dwóch powodów: idiotom żyje się łatwiej i łatwe życie czyni idiotów... Konkluzja: nawet, gdy idiotom zacznie żyć się trudniej to... i tak tego nie ogarną własną percepcją poznawczą bo są już idiotami... Dlatego też tworzy się idiotów, bo nimi można dowolnie sterować, manipulować itd... (z uśmiechem idą barany na śmierć... nawet widząc swoich poprzedników już martwych)... z tym już nic nie da się niestety zrobić!!! Więc po co cokolwiek im tłumaczyć?
5. Implikacja 4: Rząd PO rządzi tylko dla swoich Lemingów a nie dla Narodu Polskiego i Polski jako całości! Dla nich ponad 20 mln Polaków na nich nie głosujących to albo "oszołomy i ciemnogród" głosujący np. na PiS albo "pożyteczni idioci" (ci nie biorący udziału w wyborach)!
A teraz szybko meritum sprawy podatkowej... w dosłownie kilku punktach:
1. Z punktu widzenia wyborów podwyżka VAT dla PO jest lepszym rozwiązaniem niż podwyżka na razie PIT lub CIT albo składki rentowej lub zdrowotnej i tyle...,
2. Podwyżka VAT jest to jeden punkt procentowy od stawki podatkowej bazowej, czyli z 22 do 23%. Jeżelibyśmy chcieli ocenić faktyczny procentowy wzrost stawki bazowej to wynosi on ca. 4,55% ((według wzoru na stopę/dynamikę wzrostu: deltaX/X x100%, czyli (23-22)/22)) a jej wartość tym samym wynosić będzie 104,55% z wartości sprzed podwyżki!,
3. Teraz bez żadnych dyrdymałów i bajdurzenia! Rząd zamierza zwiększyć dzięki temu swoje dochody o 5 mld zł, które de facto ściągnie z każdego konsumenta, każdego z nas... bo niby skąd, skoro podatek ten jest podatkiem od zakupowanych przez ostatecznego konsumenta dóbr i usług?,
4. Wzrost stawki VAT zawsze generuje wzrost cen detalicznych, z reguły wyższy niż sam wzrost VAT (czyli w naszym przypadku w uproszczeniu oczywiście o około 5% z uwzględnieniem inflacji). Innymi słowy każdy wzrost VAT niesie za sobą niebezpieczeństwo przekroczenia tzw. progu inflacyjnego. Aby zaś temu zapobiec (też niestety w uproszczeniu) rząd może manipulować stopą procentową lub też ograniczyć konsumpcję zmniejszając popyt efektywny na rynku. To drugie już uczynił zapowiadając zamrożenie płac w sferze budżetowej, czyli de facto nastąpi realny spadek dochodów gospodarstw domowych.... Możliwości jest jeszcze wiele (nie chce wdawać się w szczegóły... może taka konieczność wyniknie w dyskusji),
5. W związku z ogromnym deficytem budżetowym oraz ogromnym zadłużeniem (sytuacja jest nawet gorsza obecnie w Polsce niż w Grecji) zapewne to nie koniec a POCZĄTEK machlojek przy podatkach (są przecież jeszcze cła, akcyza, opłaty i inne... na końcu CIT i PIT).
To by było na tyle! Niech żyją liberałowie i ich socjalistyczno-globalistyczna polityka makroekonomiczna i społeczna. Niech żyją, Niech żyją!
Lemingi!- Pomożecie?
Pozdrawiam
Przypis 1.
Wzrost PKB nie jest jedynym miernikiem i nie nawet podstawowym rozwoju danego państwa i jego mieszkańców, ale jeżeliby nawet przyjąć jego priorytet to istotnym nie jest wzrost PKB (choć winien być powyżej 0), ale PKB wyrażony wartościowo w pieniądzu per capita, czyli na głowę mieszkańca. Łojojoj... toż wtedy Polska jest ciemnokrwistą wyspą na tle większości krajów Unii (zobacz- chyba zajmujemy miejsce około 20 z członków Unii Europejskiej),
Przypis 2.
Obecnie Polska ma około 700 mld zł długu publicznego, co stanowi ponad 50% PKB. Niestety sądzę, że jest to welkość wielokrotnie zaniżona i przychylam się do wyliczeń Instytutu Sobieskiego oraz eksperta NBP J. Jabłonowskiego, że wynosi on faktycznie około 3 bilionów złotych co stanowi około 220% PKB (wg. IS 200%). Polska de facto juz jest bankrutem a z pewnością bankrutami będę nasze wnuki. Zwróćmy też uwagę na to, że Polska ma obecnie około 205 mld EUR/250 mld USD zadłużenia zagranicznego (Gierek pożyczył około 25 mld i jakież to wtedy mieliśmy już problemy!)
I tutaj ciekawostka:
– za czasów rządu PiS dług oficjalny wynosił: 2006 - 505 mld złotych, 2007 - 527,4 mld zł (przyrost w wartościach bezwzględnych o 22,4 mld zł a wzrost o 4,4%),
– za rządów PO: 2008 - 595 mld zł (wrost o 67,6 mld i 12,8 % w stosunku do roku pop.); 2009 - 670 mld zł (wzrost o 75 mld zł i 12,6%); teraz jest około 700 mld, ale 5 miesięcy jeszcze przed nami (tutaj jeszcze wszystko zależy też od kursów walutowych, w których jest liczone około 19-20% naszego długu publicznego... więc trzeba się liczyć z ostrą grą spekulacyjną polskiego rządu i "zaprzyjaźnionych" instytucji finansowych na wzmocnienie złotówki - według prognoz na koniec roku ma wynieść około 3,80 za EUR, ale czy tak będzie faktycznie... a może aprecjacja złotówki będzie wyższa i np. jej kurs na koniec roku wyniesie np. sławetne już 3,20 zł?, by już po obliczeniu długu wdług tego kursu poszybować znów do 4, 90 zł... oj... moze byc ciekawie)
BY ŻYŁO SIĘ LEPIEJ! WSZYSTKIM!
P.S.1
Wykres 1 - Dług publiczny w polsce w latach 1989-2009
Wykres 2 - Dług publiczny w stosunku do PKB (%) w latach 1989-2010
Wykres 3 - Relacja deficytu budżetowego do PKB (%) w latach 1991-2010
Wykres 4 - Deficyty budżetowe w latach 1991-2010
Źródło: money.pl
P.S.2
A'propos L. Balcerowicza (w momencie wprowadzania swojego planu jedynie doktora nak ekonomicznych!)
Plan L. Balcerowicza był wierną kopią tzw. Konsensusu Waszyngtońskiego, który początkowo miał mieć zstosowanie w krajach Ameryki Łacińskiej. Od 1987 roku (po deklaracji Gorbaczowa iż zgodzi sie w przyszłości na Zjednoczenie Niemiec... a więc de facto na padek komunizmu) plan ów (którego głównymi wspłtwórcami byli G. Soros i J. Sachs oraz po trosze J. Wiliamson) postanowiono zastosować go w krajach postkomunistycznych. Wybrano jako cel eksperymentu Polskę (sic!) posiadającą największy majątek do oddania ze wszystkim krajów "postkomunistycznych". Kąsek więc był duży (tym bardziej, że Polska faktycznie za czasów E. Gierka zbudowała dość duży potencjał przemysłowy... fakt, że na kredyt i trochę nieraz alogicznie, niemniej potencjał konkurncyjności dla firm zachodnich był ogromny)... Więc sobie postanowiono przejąć ten potencjał rękoma L. Balcerowicza (nota bene był on chyba trzecim lub czwartym ekonomistą, któremu zaproponowano przeprowadzenie tej reformy... inni odmówili a doktorek L. Balcerowicz poczuł szansę na zrobienie po 15 latach doktorowania habilitacji). Oczywiście doradcą L. Balcerowicza był J. Sachs...
Tak o rozwiązaniach Kosnsensusu Waszyngtońskiego mówi Joseph Stiglitz- noblista w dziedzinie ekonomii z 2001 roku -"Efekty polityki wymuszanej przez porozumienie waszyngtońskie nie były zachęcające. W większości krajów, które oparły się na jego zasadach. rozwój był powolny, a tam, gdzie występował wzrost, korzyści nie były równo dzielone (...) Reformy oparte na porozumieniu waszyngtońskim wystawiły kraje na zwiększone ryzyko, przy czym ryzyko to w nieproporcjonalnie dużym stopniu ponosili ci, którzy byli najmniej zdolni do poradzenia sobie z nim".
Sam J. Sachs po negatywnych doświadczeniach z Polską i innymi byłymi krajami socjalistycznymi (postkomunistycznymi) i po kryzysie finansowym w południowo-wschodniej Azji przyznał, że swoją wiarę w "terapię" szokową musi jeszcze raz przemyśleć, w szczególności, że tzw deregulacja finansowa powinna być dokonywana powoli w przeciwieństwie do liberalizacji polityki handlowej.
A co na to nasz Czarny Geniusz Ekonomii? Otóż to: "Wyjście Skarbu Państwa z sektora energetycznego i sprzedaż części udziałów państwa w kilku największych firmach zmniejszyłyby potrzeby pożyczkowe Polski o ok. 70 mld zł, co odpowiada ok. 5 proc. PKB - oceniają eksperci z Fundacji FOR. - Mamy nadmierną, czyli szkodliwą obecność państwa w gospodarce, z punktu widzenia naszego rozwoju - powiedział przewodniczący FOR prof. Leszek Balcerowicz w środę podczas konferencji prasowej. Wyjaśnił, że udział państwa polskiego w gospodarce jest wyższy niż średnio na Zachodzie. - Odpolitycznienie gospodarki przez prywatyzację jest zasadniczą reformą. To reforma ustrojowa - dodał. Według niego prywatne firmy działają lepiej, poza tym politykom trzeba odebrać możliwość rozdawania stanowisk w firmach. Balcerowicz zaznaczył, że przyspieszenie prywatyzacji byłoby buforem, który wzmocniłby gospodarkę oraz zmniejszył przyrost długu publicznego, zanim zostaną przeprowadzone zasadnicze reformy m.in. finansów publicznych. - Jeżeli ktoś myśli o rozwoju naszej gospodarki, to musi myśleć o prywatyzacji jako o fundamentalnej reformie - powiedział Balcerowicz. Wskazał, że zgodnie z raportem OECD, informującym o odsetku dochodów z prywatyzacji do PKB w latach 2000-2007, Polska jest na końcu listy".
Doprawdy takiego "ograniczenia" i monotematyczności ekonomicznej jak u tego Pana trudno wytłumaczyć... Mam kilka hipotez dlaczego tak jest... ale zachęcam do samodzielnych przemyśleń.
A teraz kilka wypowiedzi J. Wiliamsona, który był "referentem" Konsensusu Waszyngtońskiego z artykułu w Gazecie Wyborczej pt.: "Konsensus waszyngtoński po 20 latach. Spowiedź liberała":
"...Kolejna propozycja dotyczyła otwarcia rynków finansowych. Dziś żałuję, że nie sformułowałem tego w bardziej ogólny sposób. Skoncentrowałem się na stopach procentowych, które były wtedy wielkim problemem w Ameryce Łacińskiej (...) Gdybym to pisał dzisiaj, uzupełniłbym otwarcie rynków finansowych o postulat większego nadzoru i regulacji. Wielki kryzys, jaki mieliśmy właśnie w Ameryce, wynikał przede wszystkim z braku nadzoru i regulacji rynków finansowych..."
"...Przy prywatyzacji nie myślałem o elektrowniach, wodociągach czy służbach miejskich - chociaż tego nie wykluczałem. Myślę, że są argumenty za tym, żeby takie firmy były publiczne. Ale nie było sensu, żeby państwo było właścicielem przemysłu..."
Ale...
"...Moim zdaniem Balcerowicz zrobił to, co należało. W takiej gospodarce jak polska potrzebna była gwałtowna zmiana. Są oczywiście rzeczy, które można robić powoli - np. prywatyzacja. Nie ma najmniejszego powodu, żeby natychmiast prywatyzować wszystko. To po prostu nie jest potrzebne. Ale nie można mieć gospodarki na pół państwowej, pół rynkowej. Musiał zrobić tę zmianę za jednym zamachem..."
"...- Myślę, że jeśli chce się przeprowadzić szybkie zmiany, trzeba się pogodzić z tym, że po drodze będą jakieś błędy. Zasadniczo Balcerowicz miał rację...."
W czasie wywiadu Pan J.Wiliamson wielokrotnie się śmiał (niestety nie wiem czy był to śmiech szyderczy, nerwowy, czy hipokrytyczny przykrywający "palący wstyd i hipokryzję jego wypowiedzi", ale jak widać ekonomiści, którzy byli tylko sami wykonawcami lub "referentami" planu stworzonego przez kogoś innego "idą w zaparte" natomiast sami twórcy (przynajmniej J. Sachs) ma wile wątpliwości a wobec krytyki takich ekonomistów jak J. Stiglitz są chyba bezradni (krytykiem planu L. Balcerowicza w Polsce od początku był G. Kołodko. Jest on również krytykiem rozwiązań Kosnsensusu Waszyngtońskiego - polecam: MOJA GLOBALIZACJA, CZYLI DOOKOŁA ŚWIATA I Z POWROTEM). (Nie jestem bezkrytycznym zwolennikiem całości poglądów G. W. Kołodki, ale z polskich ekoomistów darzę go ekonomicznym i naukowym szacunkiem. Zresztą chyba własnie on jest najbardziej cenionym obecnie za granicą polskim ekonomistą (jest wspólautorem między innymi krzywej Kołodki-McMahona w: Kołodko G. W., McMahon W., Stagflation and Shortageflation: A Comparative Approach, „Kyklos” 1987, Vol. 40, No. 2.)
ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.