Moje posty

czwartek, 13 października 2011

Marksistowski eksperyment ... elity i marazm społeczeństwa...

"Średnio podoba mi się wynik wyborów, bo mam wrażenie, że i tak nic się nie zmieni... Nie chcę ani rządów PiS ani PO, wiec mój głos to byłby tylko wybór mniejszego zła "


Kolejny dzień wstaję, idę do sklepu, wykonuję podobne czynności i mam wrażenie, że nic się nie stało...

Gdyby nie internet, telewizja, prasa nie wiedziałbym, że w Polsce kilka dni temu prawie połowa Polaków dokonywała jakiegoś wyboru swojej przyszłości. Nikt nie dyskutuje, nie zastanawia się, nic nie mówi... Świat płynie nadzwyczaj spokojnie...

A mnie przypominają się czasy kiedy większość Polaków "była za a nawet przeciw", kiedy dyskusje o Polsce, nas samych, o jej przyszłości trwały nieraz nocami... Onegdaj wielu z nas w autobusie, w pracy, w domach roztrząsało przyczyny zwycięstwa lub porażki. Nasze emocje wyrażaliśmy krzykiem, dyskusją, gestykulacją i kłótniami wszelkiej formy...  Teraz nic... marazm, "zwykły tumiwisizm"...

I jakoś nie mogę pozbyć się myśli, że przez te 22 lata - mimo werbalnych deklaracji - udało się III RP dokonać w Polsce jednego: zamiast zbudowania społeczeństwa obywatelskiego i świadomego swojej wartości , tożsamości oraz przekonanego o możliwości demokratycznego decydowania o swoim losie stworzono masę spauperyzowanych, bezmyślnych istot niezdolnych do jakiejkolwiek refleksji, działania i przekonanych o swojej endogennej niemocy sprawczej...

Tuż po wyborach w jednej z gazet (*) przeczytałem opinie wyrażane przez tych, którzy nie uczestniczyli w wyborach i sądzę, że oddają one obecny stan prymitywizmu społecznego, który udało się piewcom III RP skutecznie wykreować u większości Polaków...

Jedna z kobiet była skłonna skonstatować tak: "Moje życie to moja rodzina i praca. Polityka jest dla mnie czymś odległym, a wynik wyborów ani mnie cieszy, ani jakoś za bardzo nie smuci. Niezależnie od tego, która partia zwyciężyła, to i tak przecież musimy żyć na własny rachunek".... Inna zaś, studentka podsumowała wybory słowami: "Średnio mi se podoba wynik wyborów, bo mam wrażenie, że i tak nic się nie zmieni, a całe to zamieszanie jest tylko po to, żeby wydać pieniądze na kampanię. Nie poszłam glosować, miałam zajęcia na uczelni. Nie chcę ani rządów PiS ani PO, wiec mój głos to byłby tylko wybór mniejszego zła"... I jeszcze młody mężczyzna zapewne z niechęcią zagaił: "Wynik wyborów jest dla mnie mało istotny. Nie głosowałem, nie głosuję i nie będę głosował. Mam wrażenie, że to, jacy ludzie zasiadają aktualnie w Sejmie, nie ma żadnego wpływu na moje życie. Dlatego lokale wyborcze staram sie omijać szerokim łukiem"...

Przerażająco smutne są to stwierdzenia i jakże wygodne dla obecnych, miałkich elit społeczno-politycznych...

W czasach realnego socjalizmu władza uważała, że najlepiej rządzić bezwolnym pijanym społeczeństwem, teraz wykreowali sobie bezwolne masy zrezygnowanych apadrytów (bezpaństwowców)...

Kryzys tożsamości europejskiej, kryzys państwowości polskiej... 

Pisałem już wielokrotnie o degradacji narodowej, polskiej tożsamości, ale chyba warto to powtarzać w nieskończoność i poszukiwać sposobów na jej odbudowę...

Jesteśmy świadkami niewątpliwie kryzysu Państwa Polskiego i kryzysu cywilizacji europejskiej. U nas nie chodzi już tylko o samą PO i p.o. Premiera D. Tuska. Dotyczy to całej klasy politycznej po 1989 roku i również nas samych, Polaków - wyborców i nie wyborców. W Europie czynnikiem sprawczym owego kryzysu tożsamości cywilizacyjnej jest próba zbudowania anaturalnej i narzucanej totalitarnie marksistowskiej idei globalnej, jednorodnej wspólnoty "mas" w postaci tworu nazywanego Unią Europejską... czyli wyższą formą ZSRR...

Jest symptomatyczne, że tak naprawdę ZSRR i cały sowiecki eksperyment obumarł w dużej mierze dzięki Polsce i Polakom... I nie łudźmy się, że współcześni twórczy kontynuatorzy tych idei w Brukseli o tym nie pamiętają... Stąd była ich tak wielka radość, gdy udało im się w 2003 roku uzyskać naszą zgodę na wejście do ich Unii Europejskiej... Ile to wtedy było radości Millerów, Michników i innych takich... a rozkład wyników owego referendum do dziś odzwierciedla strukturę geograficzną poparcia dla poszczególnych partii: zwolennicy utraty przez Polskę własnej suwerenności na rzecz globalnej, bezpaństwowej UE głosują dziś na "postępowe i nihilistyczne partie" a zwolennicy budowy i rozwoju państw narodowych w Europie Ojczyzn z reguły na PiS...

Pozytywne reakcje na wyniki wyborów w Polsce zarówno Niemiec i jej  UE oraz ZSRR (uhm... Rosję) przeplatane wyraźnym oddechem "ulgi" są zastanawiające... Niestety chyba powoli udało im się pozbyć problemu krnąbrnych Polaczków... Czy ostatecznie? Nie wiem i mam nadzieję, że nie... A jak do tego doszło?

Homo sowvieticus - twórczo rozwijany marksistowski eksperyment!

Odzyskanie przez Polskę suwerenności i niepodległości po latach panowania "sowieckiego" nie stało się niestety przełomem moralno-etycznym całego Narodu a wprost przeciwnie: staliśmy się wzajemnie wyobcowanymi aspołecznymi jednostkami niezdolnymi do dbania o własną i naszych potomków przyszłość. Nie stworzyliśmy nowej jakości życia publicznego i prywatnego, która nakierowywałaby nas na przestrzeganie w codziennym życiu obowiązujących norm, zarówno prawnych, jak i moralnych.

Takie pojęcia jak: patriotyzm, honor, ojczyzna, przyzwoitość, służba publiczna, uczciwość, praworządność zostały zrelatywizowane przez narzuconą nam globalistyczną współczesność a ich właściwa wartość stała się niejako anachronizmem, prawie nieprzystającym do rzeczywistości absurdem.  Stąd chyba ten sukces RPP...

Zbudowany (a raczej nieodbudowany i postsowiecki) sposób funkcjonowania naszego państwa nie sprzyjał i nie sprzyja zresztą owym wartościom. Polskie społeczeństwo nie wierzy dziś w demokrację (co widać w wyżej przedstawionych wypowiedziach), prawo i instytucje z nią i z praworządnym państwem związane jak: parlament, sądy, prokuraturę czy policję. Większość Polaków nie zna prawa i nie ma - ze względu na ubóstwo - do niego dostępu. Hermetyczność środowiska prawniczego i wiedzy prawniczej oraz przykład wielu nieprawidłowości i niedoskonałości prawnej RP tworzą w naszym społeczeństwie przeświadczenie, że obywatele nie są równi wobec prawa i nie mają na jakość swojej egzystencji żadnego wpływu. Ową nierówność - której czynnikiem sprawczym jest zamożność i pozycja społeczno-zawodowo-polityczna - widzą wszędzie: w swoim miejscu pracy, gminie, powiecie, urzędzie skarbowym czy też wreszcie w skali makro, czyli instytucjach takich jak rząd czy parlament.

Przez te już 22 lata polskie elity polityczne nie były źródłem powstawania nowego, prawego Państwa. Stały się raczej w oczach jego obywateli synonimem małostkowości, karierowiczostwa, partyjniactwa i korupcji. Można powiedzieć, że "ryba psuje się od głowy" i tak też polskie elity postokrągłostołowe doprowadziły do zepsucia całego państwa oraz kreacji ludzkich antywartości cechujących większość Polaków.  Podstawą był oczywiście brak rozliczeń z przeszłością i umożliwienie przestępcom komunistycznym swobodnego funkcjonowania i rozwoju w nowej Polsce. Ich sposób działania i wyznawane wartości życiowe stały się więc obowiązującymi w III RP. "Homo sovieticus" i jego cechy nie stały się więc w dwudziestodwuleciu 1989-2011 obiektem krytyki a wręcz przeciwnie: nastąpiło jego przepoczwarzenie w "kolorowe opakowanie", puste w środku.

Hipokryzja demokracji – Demokratyczna hipokryzja... 

I tacy, my Polacy, jesteśmy obecnie właśnie takim kolorowym opakowaniem, w środku pustym lub zawierającym cokolwiek cuchnącą treść. Taki jest też Donald Tusk i jego towarzysze. I dlatego też jesteśmy skłonni dalej głosować na niego i jego PO, od czasu do czasu bezmyślnie oddając głos na "nowy proszek, jeszcze lepszy od tego, który był jeszcze najlepszy dwa dni temu..."

Bo czyż nie jest tak, że w swoim miejscu pracy - jeżeli mamy taką możliwość - po prostu kradniemy (np. papier do drukarki czy też czas poświęcając go na wykonywanie pracy niekoniecznie dla właściwego pracodawcy). Nie jest czasem tak, że - na miarę swoich możliwości - załatwiamy sprawy sobie i innym wykorzystując posiadane znajomości i układy. Czy nie jest czasem dla nas oczywistością otrzymywanie tzw.: "prowizji" od załatwienia jakiejś sprzedaży czy kontraktu. W skali mikro to często właśnie tolerujemy i tak się zachowujemy zazdroszcząc ludziom na "piedestale" nie władzy, ale właśnie profitów z nią związanych. Bo przecież... jakbyśmy byli na ich miejscu to tak naprawdę robilibyśmy takie same rzeczy: dobre dla nas osobiście chociaż może i ocierające się o granice prawa lub nawet korupcjogenne. A zasady służby publicznej, patriotyzm, uczciwość, postawa propaństwowca? To przecież takie absurdalne i wręcz śmieszne rzeczy... No może realizowane przez nas tylko werbalnie, w pięknych słowach a nie w pięknych czynach i postępowaniu.

W demokracji liczy się głos większości a ta większość niestety dalej będzie popierała takiego D. Tuska i jego PO a przykład skutecznego Palikota i milionera będzie dla wielu marzeniem do spełnienia. Bo przecież są tacy jak ta większość: ze wszystkimi przywarami "homo sovieticus" i tolerująca (nawet poprzez brak reakcji) na co dzień działania nie zawsze zgodne z prawem, również tym moralno-etycznym.

Tak naprawdę więc 22 lata demokracji stworzyło nam państwo gloryfikujące i przesiąknięte hipokryzją, w okowach której jesteśmy teraz skłonni (lub chcemy) uwierzyć w takie absurdy jak: niewinność i uczciwość Premiera oraz jego współpracowników, utożsamianie interesu PO z interesem Rzeczpospolitej, kalanie się w imię fałszywie pojętego pojednania Rosji i Niemcom czy też przemożną chęć wyjaśnienia afery przez samych zainteresowanych. Bo przecież tak naprawdę niczego złego nie zrobili i naprawdę chcieli wyjaśnić śmierć elit pod Smoleńskiem a kryzys jest wszędzie tylko nie u nas...

Ogłupiający, wszechmocny przekaz medialny 

Zbudowanie tak chorego państwa było możliwe oczywiście współcześnie jedynie dzięki przede wszystkim mediom. Wielu już pisało (ja też) o tym, że źródłem owej degrengolady jest szeroko pojmowana "michnikowszczyzna" w znaczeniu jakie nadał jej  Rafał Ziemkiewicz w swojej książce: "Michnikowszczyzna. Zapis choroby" a ja mogę tylko sprowadzić ją do a'la apoteozy postaw charakteryzujących "homo sovieticusa" i twórczo go rozwijających w kierunku pokazanym w filmie Harrison Bergeron i mojej notce: Taka sobie kołomyja.

 Dziś nasza rzeczywistość to niestety czas przekazu medialnego.

Szeroko - w sensie źródła jak i sposobu przekazu - rozumiane media/zjawiska ( TV, Radio, Internet, Kino, Prasa, Film, Seriale, Imprezy masowe, Demonstracje, Zebrania modlitewne, Reklama, PR, Publicity, etc.) w sensie werbalnego i pozawerbalnego oddziaływania na zwykłego człowieka stały się już nie czwartą, ale pierwszą władzą. I to władzą potężną. Są już nie tylko źródłem informacji o otaczającym nas świecie, nie tylko przekazują wiedzę, dostarczają rozrywki oraz innych wartości, ale stały się KREATOREM zbiorowych zachowań i określonych sposobów myślenia oraz stylów życia jednostek i ich grup. Niczym „bóg” są zarówno „panem” stworzenia, jak i „panem” unicestwienia większości wszelkich osób, rzeczy, zjawisk i zdarzeń.

Oczywiście ogromne znaczenie przekazu medialnego nie jest niczym nowym. Od początków rozwoju ludzkości przekaz medialny (w rożnej formie) jest jej nieodłącznym elementem. Obok mowy bezpośredniej jest podstawowym, zbiorowym komunikatorem pomiędzy ludźmi, ich zbiorowiskami, organizacjami oraz kastami (rządzący – poddani). Przykładem mogą być starożytne Igrzyska czy tenże teatr.

Niemniej dopiero wiek XX i czas obecny jest dla przekazu medialnego okresem wcześniej niespotykanej świetności i rozwoju. Nie analizując szczegółowo, intuicyjnie możemy powiedzieć, że stało się to możliwe dzięki postępowi techniczno-technologicznemu, którego efektem jest powstanie globalnego społeczeństwa informacyjnego (również nie wnikając w szczegółowe dywagacje na temat określonego jego znaczenia).

Daje to właścicielom i dysponentom owych mediów wprost nieograniczone możliwości władania nad innymi. Daje władzę niemalże absolutną. Przekaz medialny jest bowiem najefektywniejszym instrumentem nie tylko zdobycia i utrzymania władzy politycznej, ale i materialnej oraz duchowej (emocjonalnej) nad człowiekiem. Przekaz ten decyduje też o tym jak postrzegamy świat i co oraz w jaki sposób się o nim dowiadujemy. Jak go de facto interpretujemy.

Łatwo możemy zauważyć, że tak pojmowany przekaz medialny jest wprost wymarzonym instrumentem manipulowania tymże człowiekiem oraz jego myśleniem, zachowaniem, doborem oraz hierarchią realizowanych w życiu wartości . Stąd tak ważnym jest różnorodność jego źródeł i wielość sposobów jego artykulacji, czyli - w ogromnym skrócie – Wolność, Odpowiedzialność, Rzetelność i Niezależność Mediów (przekazu medialnego). Czy w sensie idealnego modelu możliwe jest takowe we współczesnym świecie? Nie będę odkrywczy jeżeli powiem, że NIE!.

Ale każdy z nas indywidualnie oraz zbiorowo winien mieć możliwość i umiejętność krytycznego spojrzenia na istotę przekazu medialnego. Powinien dostrzegać jego prawdziwy charakter, ale też sytuację, w której przekaz medialny jest nośnikiem obłudy, fałszu, kłamstwa lub zawoalowanego nacisku socjotechniczno-propagandowego. A jeżeli tego nie potrafi to za niego winny to czynić np. instytucje państwowe (w tym media publiczne) lub niezależni dziennikarze.

Bezwartościowy świat medialnych kolorowych snów i prowincjonalizacja Polski

W Polsce kreowany świat przez media to miałkość i prymitywizm wartości… oraz kreowanie postaw takich, które czynią z nas, milionów Polaków bezwolne masy „wiecznie udających szczęśliwych tu i teraz”.

Może nieraz warto się zastanowić dlaczego właśnie w telewizji po raz kolejny do znudzenia leci jakiś Ferdek Kiepski, niezaradny fajtłapa i głupek pospolity zamiast serial o bezrobotnym zakładającym firmę i o jego kłopotach? Może wato przed obejrzeniem występu „Nergala” jako jurora obejrzeć sobie jego jeden z teledysków, na których składa ofiary szatanowi. Ku refleksji może też warto zastanowić się dlaczego  w serialach widzimy tylko ciągnące się problemy sercowo-rodzinne w smutnych wersjach ostatecznie? Dlaczego polskie media dołują Polaków zamiast ich promować, wydobywać z nich piękno i powab, pokazywać ludzi sukcesu? Dlaczego polskie media kreują zakompleksianie Polaków zamiast dawać im wiarę w umiejętności i możliwości?

Wielu nas zżyma się, że zamiast "wysokiej kultury" w telewizji czy innych mediach króluje miałkość, tania rozrywka i komercja. Można się zastanawiać, dlaczego,  ale czemu się dziwić? Polska rzeczywistość jest tak szara, że aż przerażająca...  Czyż można się dziwić, że Polacy uwielbiają programy dostarczające rozrywki, której nie mają - poza wielkimi aglomeracjami - na co dzień. W dużych miastach jest jakiś wybór. Zgoda. Ale wielu  żyje we Włocławku, Ustrzykach Dolnych, Kołobrzegu, Kaliszu, Zielonej Górze i innych większych lub mniejszych miastach i wsiach. Tam już "nic nie ma", "nic nie dociera"...

Nie wykształciliśmy Polski Samorządowej! Elitom (pseudoelitom, elytom) nie zależy na mądrym, wykształconym narodzie, bo trudniej nim rządzić. Miałkim elitom nie zależy na silnych samorządach bo tracą władzę. A nie-Polakom nie zależy na silnej Polsce z oczywistych względów...

Czas na odbudowę, czas na szczęście! 

Może jednak, mimo wszystko nadszedł czas na budowę Nowej Polski, może obecne wyniki wyborów są dla nas ostrzeżeniem, niemal takim już ostatecznym dnem, od którego można „albo się odbić albo już niestety utopić ostatecznie”? Może warto dziś jednak udowodnić, że nas – jako Naród – nie można zatopić?
Taka oddolna budowa ma dziś chyba sens głębszy niż nam się wydaje. Tym bardziej, że cisza telewizora zaczyna być coll a w Polsce już 700 tys. domów jest bez telewizora  i zaczyna tworzyć opinionośną oraz opiniotwórczą elitę Polaków… według specjalistów ludzie Ci… "Świadomie nie mają telewizji, a nawet, jeśli mają, nie włączają jej. Dla reklamodawców jest to bardzo apetyczna grupa: ma wyższe wykształcenie, wysoko plasuje się też w hierarchii zarobków (...) Część (tych) osób przyzwyczaiła się do sposobu, w jaki działają media cyfrowe i telewizor wydaje się im urządzeniem wstecznym. Druga grupa, która rezygnuje z oglądania telewizji, to osoby, które po prostu nie chcą, by dyktowała im, co będą oglądać i zabierała wolny czas".

A my jesteśmy przecież narodem dumnym i mądrym! Nie pozwalaliśmy nigdy sobą manipulować i z nas szydzić! Może teraz jeszcze tego nie widać, ale cała nasza historia to przeszło 1000 letnie Państwo Polskie. Państwo ludzi i Królów, Bohaterów i Męczenników, Ludzi Honoru! Państwo, którego nigdy nie mieli Ci wichrzyciele i piewcy Wybrańców Narodu! Tak naprawdę to my innych możemy uczyć naszej zaradności, inteligencji i pracowitości!

Dziś próbuje się z nas zrobić wyjałowioną z wszelkich wartości "rzecz" niezdolną do bycia człowiekiem! Pogrążoną w marazmie i beznadziei.  Mamy być w swojej masie łatwo sterowalnymi, zhomogenizowanymi w zakresie potrzeb zlepkami "istot cokolwiek oddychających jeszcze".

Na szczęście nie da się i nigdy nie dało się z człowieka wyplenić człowieka... Wnętrza, ducha nie da się kupić ani sprzedać ani wymodelować!

Największą wartością człowieka jest on sam! Bądźmy dalej ludźmi i starajmy się każdego dnia uszlachetniać i zwiększać naszą wartość!

Wykorzystajmy w końcu nasz potencjał w każdym miejscu gdzie jesteśmy! Bądźmy dumni z naszej polskości! Kształćmy się i pracujmy dla dobra polski, naszych dzieci i nas samych!

  Powtórzę to, co kiedyś napisałem… Miejmy za maksymę to, co np. ja przyjmuję u siebie w działaniu: „Wszyscy wiosłujemy osobno ale i razem w jednym kierunku znamy cel podróży rozwój naszej Polski teraz i w przyszłości. Każdy z nas, proporcjonalnie do miejsca, w którym się znajduje, jest niezbędny w tej podróży i jest częścią osiągnięcia sukcesu, jakim jest dotarcie do jej celu”.

I w tym wszystkim bądźmy szczęśliwi… Szczęście to codzienne odczuwanie własnego istnienia”… Czyli żyjmy tak, abyśmy kładąc się do snu mogli stwierdzić: tak dzisiaj żyłem, byłem, istniałem, coś zrobiłem, dałem komuś uśmiech, część siebie, coś zdziałałem dla siebie, moich bliskich i dalszych oraz Mojej Ojczyzny

Z pozoru dziś przegrane przez nas wybory mogą być naszym przyszłym zwycięstwem… Najlepszym "lekarstwem" na marazm i przygnębienie jest wiara, nadzieja i miłość... uśmiech, praca i działanie!  Najlepszym "lekarstwem" na głupotę marksizmu jest  walka z nim, walka dobrem, mądrością i miłością...

Ku zastanowieniu i pokrzepieniu…

Pozdrawiam

 Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/; kjahog@gmail.com

Prośba: "Jeżeli korzystasz z wikipedii to sprawdź, czy treść informacji nie została ocenzurowana przez administratorów/cenzorów polskiej jej wersji - porównaj treść hasła z jego brzmieniem na obcojęzycznych stronach wikipedii, szczególnie tej anglojęzycznej!"


2 komentarze:

  1. http://geraldcelentechannel.blogspot.com/2011/10/pastor-lindsey-williams-is-back-with.html
    Poczatek konca w roku 2012

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję za ładny tekst zawierający nie tylko trafną diagnozę naszej sytuacji, ale co ważniejsze, zawarte w ostatnim akapicie piękne przesłanie nadziei. Ja również przez wiele lat nie miałam telewizora, obecnie od ok. 2 miesięcy mam, ale jeśli oglądam to ze świadomością jaka jest intencja danego przekazu itp. Dla mnie pozytywne jest obstawienie obecnych wyborów siecią mężów zaufania (jeśli nie we wszystkich komisjach to w wielu). Jest to grupa ludzi nie tylko świadomych aktualnej sytuacji, ale również bardziej zaangażowanych, gotowych coś dla ojczyzny społecznie zrobić. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.