Moje posty

niedziela, 9 marca 2014

Jeszcze raz o konflikcie na Ukrainie...

Tym razem króciutko i podsumowująco...
(uwaga: tekst uzupełniony w dniu 15.03.2014 roku)


Jest kilka niezaprzeczalnych faktów o których częściowo pisałem w swoim poście pt.: ""Kto, jak i dlaczego "rozgrywa" Ukrainę"".

... Tutaj przedstawię je skrótowo, choć w wersji przedmiotowo rozszerzonej w stosunku do treści w/w postu.

Po pierwsze. W całym konflikcie nie chodzi o nic innego jak tylko o utrzymanie i rozszerzenie (Rosja) lub pozyskanie (UE, USA, międzynarodowe instytucje finansowe: prywatne i quasi państwowe) strefy wpływów, czyli chodzi o nic więcej jak tylko o władzę i pieniądze. Szczególnie zaś wszystko rozgrywa się wokół możliwej, przyszłej eksploatacji  zasobów naturalnych Ukrainy ( w tym: Krymu i Morza Czarnego) i możliwości jej zadłużeniowego drenowania przez międzynarodowe instytucje finansowe (prywatne banki, MFW, BŚ, EBC). Kłania się tu też geopolityczne znaczenie Ukrainy - z jednej strony - dla tworzenia przez Rosję Unii Euroazjatyckiej (zob.: http://krzysztofjaw.blogspot.com/2012/02/co-nas-czeka-jeden-rzad-swiatowy.html) a - z drugiej strony - również geopolityczne znaczenie Ukrainy dla USA oraz UE polegające na wciągnięciu jej w orbitę zachodnich wpływów unio-europejskich, przy czym dla wielu jest to droga do mitycznego Nowego Porządku Świata, czyli masońskiego NWO (zob: http://blogmedia24.pl/node/66869).

Po drugie. Na Ukrainie dokonało się obalenie władzy, które z całą pewnością dalekie było od tzw. cywilizowanych standardów nowoczesnej Europy. Dotychczasową władzę W. Janukowycza (wybranego w oficjalnych wyborach) obalono poprzez demonstracje uliczne, co oczywiście - szczególnie z punktu widzenia Rosji - było niezgodne z zasadami przyjętymi na Ukrainie i być może wcześniejszymi umowami między UE-USA a Rosją... gdzie Ukraina miała zostać pod wpływami Rosji (zresztą podobnie jak np. Polska i Czechy). Ponadto cały Majdan i demonstracje na Ukrainie były możliwe tylko dziękli sfinansowaniu ich przez niektórych ukraińskich oligarchów i międzynarodowe instytucje "banksterów". Podobno też dość dużą kwotę wyłożyły same USA. W tym kontekście warto przypomnieć, że jeden dzień demonstracji na Majdanie kosztował około 230 tys. PLN (700 tys. Hrywien). Niepokoić może także skład nowego rządu Ukrainy, który w dużej mierze składa się z przedstawicieli partii Swoboda, jawnie nawiązującej do nacjonalistycznej wizji Ukrainy reprezentowanej onegdaj przez S. Banderę i jego OUN-UPA (tzw. Wielka Ukraina - zob.: http://blogmedia24.pl/node/66893). Jest to szczególnie wrażliwy dla nas-Polaków temat, biorąc pod uwagę rzeź na Polakach jaką dokonała na Wołyniu OUN-UPA w czasie II Wojny Światowej a także przed nią i po niej.

Po trzecie. Nastąpiło zbrojne wtargnięcie na Krym dokonane z pogwałceniem międzynarodowego prawa przez Rosję. Jest to jednoznaczne z wypowiedzeniem przez nią wojny Ukrainie. I nie ma żadnego prawnego ani politycznego uzasadnienia przywoływanie przez Rosję prawdopodobnego faktu przypadkowego (a dokonanego przez Chruszczowa) przyłączenia Krymu do Ukrainy. Wedle wszelkich reguł Krym był i pozostaje częścią Ukrainy pomimo, że większość jego współczesnych mieszkańców stanowią Rosjanie (jeszcze 100 lat temu byli to Tatarzy Krymscy, których wysiedliła Sowiecka Rosja). Z tego punktu widzenia referendum na Krymie jest plebiscytem, którego wynik nie powinien być akceptowany przez świat demokratyczny.

Po czwarte. Ani prezydentowi Władimirowi Putinowi, ani UE, ani USA, ani tym bardziej międzynarodowym instytucjom finansowym nie chodzi o los obywateli Krymu i Ukrainy (patrz pkt.1). Zdaje sobie z tego sprawę W. Putin i uważa, że tak naprawdę ma wolną rękę w sprawie Krymu a nawet przyszłego losu całej Ukrainy lub też jej wschodniej części. Jest wielce prawdopodobne uzgodnienie na linii: Moskwa-Berlin-Waszyngton przyszłego podziału strefy wpływów na Ukrainie... pomiędzy Rosję a UE Patrz pkt.2). Jeżeli tak jest to ostre wypowiedzi polskich polityków i "prężenie przez nich muskułów" nic nie daje a jest tylko werbalnym jazgotem dokonywanym na potrzeby wewnętrznej kampanii wyborczej. Być może też "plebiscyt" na Krymie jest też przychylnie postrzegany przez Niemcy w kontekście ich niemałych roszczeń wobec naszego, polskiego Śląska (wspieranie RAŚ) i innych regionów Polski.

Po piąte. Raczej nie ma najmniejszych wątpliwości, że w razie konfliktu zbrojnego na linii: Polska - Rosja nikt nie ruszy nam z pomocą, chociaż jesteśmy w strukturach NATO. Wielokrotnie w historii pokładaliśmy zbyt wielkie nadzieje w naszych zachodnich sojusznikach. Ewentualna pomoc USA (bo na pewno nie krajów zrzeszonych w UE a będących członkami NATO - są zbyt mocno skorumpowane pieniędzmi Rosji i wzajemnymi z nią zależnościami polityczno-gospodarczymi: vide. Francja i Niemcy) zależeć będzie od zmiany geopolityki dokonanej przez prezydenta B. Obamę. Może ją radykalnie zmienić tylko w wypadku, jeżeli zagrożone zostaną geostrategiczne interesy USA a to zależy... od W. Putina i jego przyszłych działań.

Po szóste (w powiązaniu z piątym). Kraje członkowskie NATO w razie zaatakowania jednego z ich członków przez armię z poza NATO nie mają obowiązku ruszyć ze zbrojną pomocą. Są jedynie zobowiązane do rozpatrzenia takiej możliwości. Pozostaje nam jedynie wierzyć w USA, ale przecież pozbyliśmy się podczas katastrof: CASY pod Mirosławcem i rządowej Tutki pod Smoleńskiem najlepszych pronatowskich oficerów i dowódców oraz polityków będących wiarygodnymi w oczach USA. Na ile mogą być wiarygodni nasi obecnie rządzący politycy jeżeli od samego początku rządów PO-PSL dezawuowali konieczność rozmieszczenia w Polsce tarczy antyrakietowej a po 10 kwietnia 2010 roku potulnie spełniali życzenia Kremla i jej władcy W. Putina?. Pytanie chyba retoryczne i chyba nikt nie wierzy w dzisiejszą nagłą zmianę ich stanowiska... To tylko słowa... bez żadnego międzynarodowego znaczenia i być może nawet nam (czyli Polsce) w przyszłości szkodzące.

Po siódme (w powiązaniu z szóstym). Wszystkie obecne ostre wypowiedzi polskich przedstawicieli władz i mediów przeciwko Federacji Rosyjskiej świadczą albo o ich ograniczeniu umysłowym, albo są świadomym działaniem mającym na celu stworzenie przyszłego zagrożenia dla Polski (patrz pkt.6). Musimy sobie zdawać sprawę, że po śmierci ś.p. L. Kaczyńskiego Polska świadomie zrezygnowała z liderowania nowym, europejskim  krajom członkowskim UE i NATO. Przecież cały czas (tuż przed i po zamachu) wmawiano nam, że ś.p. L. Kaczyński to "idiota z szabelką" a zamach smoleński był li tyko nieszczęśliwym wypadkiem i oddano całe śledztwo Rosji... argumentując, że jest ona jednym z naszych najlepszych politycznych sprzymierzeńców i że można jej wierzyć na 1000%. Przegraliśmy (po 10 kwietnia 2010 roku) naszą szansę na budowę partnerstwa wschodniego  pod naszym przywództwem. Obecnie (za rządów PO-PSL) coraz mniej znaczymy w Europie i UE, i tym bardziej nasz nagły, negatywny głos w sprawie Ukrainy i  "ujadanie" na Rosję może tylko ją i naszych partnerów z UE oraz USA i NATO po prostu... śmieszyć... A może mamy pełnić rolę "kozła ofiarnego"? Niestety... Zaniedbaliśmy nawet nasze strategiczne interesy związane z bezpieczeństwem energetycznym Polski: brak gazoportu w Świnoujściu, brak ustaw związanych z wydobyciem gazu i ropy z łupków, zgoda na płytsze w Bałtyku osadzenie rurociągu północnego w okolicach Świnoujścia (ograniczenie w dostawach gazu skroplonego przez największe jednostki pływające). Podobnie przez ostatnie 6 lat zlikwidowaliśmy resztki rodzimego przemysłu, szczególnie ciężkiego. Nie mamy też armii zdolnej do odparcia jakiejkolwiek agresji... I to wina tylko i wyłącznie obecnej ekipy rządzącej. Dzisiejsze ich słowa to czysta hipokryzja...

Po ósme (w powiązaniu z siódmym). Polska armia nie ma najmniejszych szans w starciu z wojskami Federacji Rosyjskiej ani chyba żadnymi innymi. Taka jest niestety prawda i trudno się pocieszać faktem, że w starciu z Rosją nie ma szans większość krajów europejskich. Jest to tym bardziej niebezpieczne, że stanowimy wschodnią granicę NATO i winniśmy (wzorem kiedyś RFN) mieć naprawdę bardzo silną armię. Dlaczego jej nie mamy? Zapytajmy obecnie rządzących... Tym bardziej nie mamy szans w jednoczesnych walkach: gospodarczej - z Niemcami i jej UE oraz zbrojnej - z Rosją. Jesteśmy zdani na to, co tak naprawdę powie i zarządzi wraz z W., Putinem A. Merkel. To tak jakby historia zatoczyła koło... Może jestem zbytnim czarnowidzem, ale za rządów PO-PSL straciliśmy jakiekolwiek znaczenie polityczno-gospodarczo-wojskowe. Może faktycznie (jak nawoływał R. Sikorski a teraz potwierdza L. Wałęsa...) Polska winna się całkowicie oddać pod władanie Niemcom? Smutne, jeżeliby było prawdziwe...

Po dziewiąte. Tak czy inaczej i niezależnie od rozwoju sytuacji Polska potrzebuje dziś silnej armii, i to zarówno liczebnie, jak i pod względem uzbrojenia! Podwyższenie naszej zdolności obronnej jest możliwe tylko wtedy, gdy w Polsce obejmą rządy Polacy a nie potulni wykonawcy likwidacji Polski jako suwerennego i niepodległego państwa! Podobnie dziś potrzebna jest nam dywersyfikacja źródeł dostaw ropy i gazu (szybkie ukończenie gazoportu w Świnoujściu i powrót do idei budowy rurociągu Nbucco - z pominięciem Rosji - i z Norwegii).

Po dziesiąte. Polska potrzebuje więc nowego rządu spełniającego wolę narodu polskiego i odsuwającego od władzy skorumpowanych i - dla mnie - antypolskich polityków w stylu Tuska, Sikorskiego, Kalisza, Palikota, Millera,Komorowskiego i innych quasi lub faktycznych liber-komuno-global-lewaków...

Pozdrawiam

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.