Tym razem króciutko i podsumowująco...
(uwaga: tekst uzupełniony w dniu 15.03.2014 roku)
Jest kilka niezaprzeczalnych faktów o których częściowo pisałem w swoim poście pt.: ""Kto, jak i dlaczego "rozgrywa" Ukrainę"".
... Tutaj przedstawię je skrótowo, choć w wersji przedmiotowo
rozszerzonej w stosunku do treści w/w postu.
Po pierwsze. W całym konflikcie nie chodzi o nic innego jak tylko o
utrzymanie i rozszerzenie (Rosja) lub pozyskanie (UE, USA,
międzynarodowe instytucje finansowe: prywatne i quasi państwowe) strefy
wpływów, czyli chodzi o nic więcej jak tylko o władzę i pieniądze.
Szczególnie zaś wszystko rozgrywa się wokół możliwej, przyszłej
eksploatacji zasobów naturalnych Ukrainy ( w tym: Krymu i Morza
Czarnego) i możliwości jej zadłużeniowego drenowania przez
międzynarodowe instytucje finansowe (prywatne banki, MFW, BŚ, EBC).
Kłania się tu też geopolityczne znaczenie Ukrainy - z jednej strony -
dla tworzenia przez Rosję Unii Euroazjatyckiej (zob.: http://krzysztofjaw.blogspot.com/2012/02/co-nas-czeka-jeden-rzad-swiatowy.html)
a - z drugiej strony - również geopolityczne znaczenie Ukrainy dla USA
oraz UE polegające na wciągnięciu jej w orbitę zachodnich wpływów
unio-europejskich, przy czym dla wielu jest to droga do mitycznego
Nowego Porządku Świata, czyli masońskiego NWO (zob: http://blogmedia24.pl/node/66869).
Po drugie. Na Ukrainie dokonało się obalenie władzy, które z całą
pewnością dalekie było od tzw. cywilizowanych standardów nowoczesnej
Europy. Dotychczasową władzę W. Janukowycza (wybranego w oficjalnych
wyborach) obalono poprzez demonstracje uliczne, co oczywiście -
szczególnie z punktu widzenia Rosji - było niezgodne z zasadami
przyjętymi na Ukrainie i być może wcześniejszymi umowami między UE-USA a
Rosją... gdzie Ukraina miała zostać pod wpływami Rosji (zresztą
podobnie jak np. Polska i Czechy). Ponadto cały Majdan i demonstracje na
Ukrainie były możliwe tylko dziękli sfinansowaniu ich przez niektórych
ukraińskich oligarchów i międzynarodowe instytucje "banksterów". Podobno
też dość dużą kwotę wyłożyły same USA. W tym kontekście warto
przypomnieć, że jeden dzień demonstracji na Majdanie kosztował około 230
tys. PLN (700 tys. Hrywien). Niepokoić może także skład nowego rządu
Ukrainy, który w dużej mierze składa się z przedstawicieli partii
Swoboda, jawnie nawiązującej do nacjonalistycznej wizji Ukrainy
reprezentowanej onegdaj przez S. Banderę i jego OUN-UPA (tzw. Wielka
Ukraina - zob.: http://blogmedia24.pl/node/66893).
Jest to szczególnie wrażliwy dla nas-Polaków temat, biorąc pod uwagę
rzeź na Polakach jaką dokonała na Wołyniu OUN-UPA w czasie II Wojny
Światowej a także przed nią i po niej.
Po trzecie. Nastąpiło zbrojne wtargnięcie na Krym dokonane z
pogwałceniem międzynarodowego prawa przez Rosję. Jest to jednoznaczne z
wypowiedzeniem przez nią wojny Ukrainie. I nie ma żadnego prawnego ani
politycznego uzasadnienia przywoływanie przez Rosję prawdopodobnego
faktu przypadkowego (a dokonanego przez Chruszczowa) przyłączenia Krymu
do Ukrainy. Wedle wszelkich reguł Krym był i pozostaje częścią Ukrainy
pomimo, że większość jego współczesnych mieszkańców stanowią Rosjanie
(jeszcze 100 lat temu byli to Tatarzy Krymscy, których wysiedliła
Sowiecka Rosja). Z tego punktu widzenia referendum na Krymie jest
plebiscytem, którego wynik nie powinien być akceptowany przez świat
demokratyczny.
Po czwarte. Ani prezydentowi Władimirowi Putinowi, ani UE, ani USA,
ani tym bardziej międzynarodowym instytucjom finansowym nie chodzi o los
obywateli Krymu i Ukrainy (patrz pkt.1). Zdaje sobie z tego sprawę W.
Putin i uważa, że tak naprawdę ma wolną rękę w sprawie Krymu a nawet
przyszłego losu całej Ukrainy lub też jej wschodniej części. Jest wielce
prawdopodobne uzgodnienie na linii: Moskwa-Berlin-Waszyngton przyszłego
podziału strefy wpływów na Ukrainie... pomiędzy Rosję a UE Patrz
pkt.2). Jeżeli tak jest to ostre wypowiedzi polskich polityków i
"prężenie przez nich muskułów" nic nie daje a jest tylko werbalnym
jazgotem dokonywanym na potrzeby wewnętrznej kampanii wyborczej. Być
może też "plebiscyt" na Krymie jest też przychylnie postrzegany przez
Niemcy w kontekście ich niemałych roszczeń wobec naszego, polskiego
Śląska (wspieranie RAŚ) i innych regionów Polski.
Po piąte. Raczej nie ma najmniejszych wątpliwości, że w razie
konfliktu zbrojnego na linii: Polska - Rosja nikt nie ruszy nam z
pomocą, chociaż jesteśmy w strukturach NATO. Wielokrotnie w historii
pokładaliśmy zbyt wielkie nadzieje w naszych zachodnich sojusznikach.
Ewentualna pomoc USA (bo na pewno nie krajów zrzeszonych w UE a będących
członkami NATO - są zbyt mocno skorumpowane pieniędzmi Rosji i
wzajemnymi z nią zależnościami polityczno-gospodarczymi: vide. Francja i
Niemcy) zależeć będzie od zmiany geopolityki dokonanej przez prezydenta
B. Obamę. Może ją radykalnie zmienić tylko w wypadku, jeżeli zagrożone
zostaną geostrategiczne interesy USA a to zależy... od W. Putina i jego
przyszłych działań.
Po szóste (w powiązaniu z piątym). Kraje członkowskie NATO w razie
zaatakowania jednego z ich członków przez armię z poza NATO nie mają
obowiązku ruszyć ze zbrojną pomocą. Są jedynie zobowiązane do
rozpatrzenia takiej możliwości. Pozostaje nam jedynie wierzyć w USA, ale
przecież pozbyliśmy się podczas katastrof: CASY pod Mirosławcem i
rządowej Tutki pod Smoleńskiem najlepszych pronatowskich oficerów i
dowódców oraz polityków będących wiarygodnymi w oczach USA. Na ile mogą
być wiarygodni nasi obecnie rządzący politycy jeżeli od samego początku
rządów PO-PSL dezawuowali konieczność rozmieszczenia w Polsce tarczy
antyrakietowej a po 10 kwietnia 2010 roku potulnie spełniali życzenia
Kremla i jej władcy W. Putina?. Pytanie chyba retoryczne i chyba nikt
nie wierzy w dzisiejszą nagłą zmianę ich stanowiska... To tylko słowa...
bez żadnego międzynarodowego znaczenia i być może nawet nam (czyli
Polsce) w przyszłości szkodzące.
Po siódme (w powiązaniu z szóstym). Wszystkie obecne ostre wypowiedzi
polskich przedstawicieli władz i mediów przeciwko Federacji Rosyjskiej
świadczą albo o ich ograniczeniu umysłowym, albo są świadomym działaniem
mającym na celu stworzenie przyszłego zagrożenia dla Polski (patrz
pkt.6). Musimy sobie zdawać sprawę, że po śmierci ś.p. L. Kaczyńskiego
Polska świadomie zrezygnowała z liderowania nowym, europejskim krajom
członkowskim UE i NATO. Przecież cały czas (tuż przed i po zamachu)
wmawiano nam, że ś.p. L. Kaczyński to "idiota z szabelką" a zamach
smoleński był li tyko nieszczęśliwym wypadkiem i oddano całe śledztwo
Rosji... argumentując, że jest ona jednym z naszych najlepszych
politycznych sprzymierzeńców i że można jej wierzyć na 1000%.
Przegraliśmy (po 10 kwietnia 2010 roku) naszą szansę na budowę
partnerstwa wschodniego pod naszym przywództwem. Obecnie (za rządów
PO-PSL) coraz mniej znaczymy w Europie i UE, i tym bardziej nasz nagły,
negatywny głos w sprawie Ukrainy i "ujadanie" na Rosję może tylko ją i
naszych partnerów z UE oraz USA i NATO po prostu... śmieszyć... A może
mamy pełnić rolę "kozła ofiarnego"? Niestety... Zaniedbaliśmy nawet
nasze strategiczne interesy związane z bezpieczeństwem energetycznym
Polski: brak gazoportu w Świnoujściu, brak ustaw związanych z wydobyciem
gazu i ropy z łupków, zgoda na płytsze w Bałtyku osadzenie rurociągu
północnego w okolicach Świnoujścia (ograniczenie w dostawach gazu
skroplonego przez największe jednostki pływające). Podobnie przez
ostatnie 6 lat zlikwidowaliśmy resztki rodzimego przemysłu, szczególnie
ciężkiego. Nie mamy też armii zdolnej do odparcia jakiejkolwiek
agresji... I to wina tylko i wyłącznie obecnej ekipy rządzącej.
Dzisiejsze ich słowa to czysta hipokryzja...
Po ósme (w powiązaniu z siódmym). Polska armia nie ma najmniejszych
szans w starciu z wojskami Federacji Rosyjskiej ani chyba żadnymi
innymi. Taka jest niestety prawda i trudno się pocieszać faktem, że w
starciu z Rosją nie ma szans większość krajów europejskich. Jest to tym
bardziej niebezpieczne, że stanowimy wschodnią granicę NATO i winniśmy
(wzorem kiedyś RFN) mieć naprawdę bardzo silną armię. Dlaczego jej nie
mamy? Zapytajmy obecnie rządzących... Tym bardziej nie mamy szans w
jednoczesnych walkach: gospodarczej - z Niemcami i jej UE oraz zbrojnej -
z Rosją. Jesteśmy zdani na to, co tak naprawdę powie i zarządzi wraz z
W., Putinem A. Merkel. To tak jakby historia zatoczyła koło... Może
jestem zbytnim czarnowidzem, ale za rządów PO-PSL straciliśmy
jakiekolwiek znaczenie polityczno-gospodarczo-wojskowe. Może faktycznie
(jak nawoływał R. Sikorski a teraz potwierdza L. Wałęsa...) Polska winna
się całkowicie oddać pod władanie Niemcom? Smutne, jeżeliby było
prawdziwe...
Po dziewiąte. Tak czy inaczej i niezależnie od rozwoju sytuacji
Polska potrzebuje dziś silnej armii, i to zarówno liczebnie, jak i pod
względem uzbrojenia! Podwyższenie naszej zdolności obronnej jest możliwe
tylko wtedy, gdy w Polsce obejmą rządy Polacy a nie potulni wykonawcy
likwidacji Polski jako suwerennego i niepodległego państwa! Podobnie
dziś potrzebna jest nam dywersyfikacja źródeł dostaw ropy i gazu
(szybkie ukończenie gazoportu w Świnoujściu i powrót do idei budowy
rurociągu Nbucco - z pominięciem Rosji - i z Norwegii).
Po dziesiąte. Polska potrzebuje więc nowego rządu spełniającego wolę
narodu polskiego i odsuwającego od władzy skorumpowanych i - dla mnie -
antypolskich polityków w stylu Tuska, Sikorskiego, Kalisza, Palikota,
Millera,Komorowskiego i innych quasi lub faktycznych
liber-komuno-global-lewaków...
Pozdrawiam
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.