Moje posty

piątek, 10 czerwca 2022

KPO to jest ideologiczno-polityczna rozgrywka z polskim rządem!


Polecam Państwu krótki, ale jakże wymowny wywiad na temat KPO i polskich relacji z UE, jakiego udzielił Pani Annie Wiejak z portalu wpolityce.pl eurodeputowany Witold Waszczykowski, były minister spraw zagranicznych [1]. 

Oto kilka jego wybranych wypowiedzi w tym wywiadzie:

"Przestrzegałem, informowałem, że (KPO - dop. kj) to nie jest rozgrywka Komisji z Polską o reformę wymiaru sprawiedliwości. Celem tej rozgrywki nie jest to, żeby wymiar sprawiedliwości lepiej działał, albo żeby miał modelowy charakter. Wielokrotnie wspominałem: ani Komisja, ani żadna inna europejska instytucja nie ma prawa wtrącać się do żadnego państwa członkowskiego w sprawach wymiaru sprawiedliwości, bo wymiary sprawiedliwości nie są objęte acquis communitaire, nie są objęte prawem europejskim".

"Jest to ideologiczno-polityczna rozgrywka z polskim rządem, gdzie dla przykładu wybrano po prostu taką płaszczyznę, jak praworządność. Ma pani rację, to będzie trwało dalej. Zresztą pani von der Leyen powiedziała, że nie ustąpi z rozliczania. Nawet jeśli w pewnym momencie uznają - a dopóki ten rząd będzie przy władzy, nigdy tego nie zrobią - że nasz wymiar sprawiedliwości odpowiada interesom, czy wyobrażeniom, to wyciągną inną płaszczyznę sporu. To będzie kwestia edukacji, mniejszości seksualnych, praw reprodukcyjnych czyli tzw. prawa do aborcji. Wreszcie dotkną na przykład religii w szkołach itd., bo to jest lewicowo liberalna większość, która chce ukształtować wszystkie państwa Unii Europejskiej zgodnie z pewnym modelem tej liberalno-lewicowej doktryny".

"Widać z tej dyskusji na temat „kamieni milowych”, że KE rości sobie pretensje do dyscyplinowania rządów UE w niezliczonych dziedzinach. W tym przemówieniu von der Leyen wskazała nawet, że te dyscypliny będą rozszerzane, że lista nie jest zamknięta. W przypadku innych krajów dochodzi nawet do 400 i więcej tzw. kamieni milowych czyli różnych dyrektyw czy zapowiedzi dyrektyw, czy żądań, jak ma się ten czy ów kraj rozwijać".

"Jest cała batalia o funkcjonowanie Unii Europejskiej, sposób zarządzania, mechanizm decyzyjny, o odejście od traktatów i zarządzanie nami nie przez prawowite rządy, tylko przez europejską biurokrację. Znajdujemy się w paradoksalnej sytuacji, że następny rząd w jakimkolwiek kraju, jeśli tylko będzie miał jakiekolwiek odejście od tego lewicowo-liberalnego modelu, to swojego programu polityczno-gospodarczego nie będzie mógł realizować. Można więc powiedzieć, że w takim razie po co organizować demokratyczne wybory w poszczególnych krajach, jeśli i tak większość dyrektyw dotyczących życia społeczno-polityczno-ekonomicznego będzie przychodziła z UE. Czyli co? Rządy będą zarządzały światłami na skrzyżowaniach, kartą pływacką i takimi trzeciorzędnymi kwestiami?"

"Problem też jest, jak powiedziałem, po stronie Brukseli - totalnie odmiennych interpretacji. Jesteśmy po prostu oszukiwani. Przedstawia nam się taką interpretację, co do której uważamy, że jest korzystna dla nas, a potem się okazuje, że Bruksela i główne państwa czyli większość państw UE w ogóle nie podziela tej interpretacji, którą nam zaproponowano, a na podstawie której zgodziliśmy się przyznać europejskim instytucjom takie czy inne prerogatywy. Mamy więc do czynienia nie z acquis communitaire, ale z jakimś swoistym prawem europejskiej dżungli. Jeszcze raz podkreślam - to jest bitwa ideologiczna. Tu nie ma kompromisów. W wojnie ideologicznej nie można się umówić na jakieś warunki brzegowe, tylko to jest walka o to, kto kogo".

Przytoczyłem obszerne fragmenty wywiadu, bowiem całkowicie zgadzam się z konstatacjami W. Waszczykowskiego i szkoda, że dopiero teraz tak mocno wybrzmiewają - teraz, kiedy "mleko już się rozlało" i nie ma szans na renegocjacje warunków (w nowomowie KE tzw. "kamieni milowych") zawartych w polskim KPO a tych kamieni milowych można się doliczyć od 160 do niemal 300, o czym ostatnio pisałem [2]. 

Ogólnie z tego wywiadu wynika, że ta cała unijna - w kontekście KPO - walka o "praworządność" w Polsce to jest tylko jakiś tam pretekst do wprowadzenia w Polsce (i na Węgrzech) lewicowo-liberalnego modelu społeczno-polityczno-ekonomicznego, który może być wprowadzony w tych krajach jedynie wtedy, kiedy upadną obecne w nich konserwatywne rządy a władzę przejmą fanatyczni piewcy obecnego kierunku rozwoju UE zmierzającego do stworzenia Jednego Sfederalizowanego Państwa Europa, czyli Związku Socjalistycznych Republik Europejskich (Niemieckich). 

Innym ważnym wnioskiem jest to, że może się zdarzyć, iż tak naprawdę tych pieniędzy z Funduszu Odbudowy - mimo zaakceptowania polskiego KPO - nigdy nie dostaniemy, bo UE do czasu, kiedy nie upadnie obecny polski rząd a władzy nie obejmą lewicowo-liberalne partie, będzie cały czas wyszukiwała innych pretekstów (kolejnych "kamieni milowych"), które Polska musi spełnić, aby otrzymać pieniądze. I tak się to może ciągnąć w nieskończoność. 

Zresztą podobnego zdania jest też redaktor Rafał Ziemkiewicz, który w swoich wideoblogach ciągle z pewną ironią stwierdza, iż tych pieniędzy z FO Polska nigdy nie obejrzy i... chyba ma rację. 

Ileż to ja już razy pisałem, że zgoda Polski na przyjęcie pieniędzy z unijnego FO i z tego powodu przygotowanie przez nas KPO to tak naprawdę bezkrwawe oddawanie naszej wolności, suwerenności i niepodległości. Przestrzegałem przed jakimś tam hurraoptymizmem z powodu niby zaakceptowania naszego KPO przez KE (zaakceptowanie KPO nie oznacza, iż te pieniądze kiedykolwiek dostaniemy). Wyrażałem swoją złość na brak polskiego veta w lipcu czy grudniu 2020 roku, kiedy to niestety zaakceptowaliśmy: "uwspólnotowienie długów", możliwość nakładania podatków unijnych oraz tzw. "mechanizm warunkowości", z którego dziś - wbrew zapowiedziom, że będzie on dotyczył tylko FO - UE czerpie obficie i pozatraktatowo już niemal w każdym aspekcie społeczno-polityczno-gospodarczego życia poszczególnych państw. Wskazywałem też, że straciliśmy ogromną szansę na wycofanie się z przyjęcia tego FO - a mieliśmy idealny pretekst w postaci ponad rocznego wstrzymywania się KE przed akceptacją naszego KPO. 

Dziś wydaje się, że niestety jesteśmy "w czarnej d..pie", ale - co może zabrzmi brutalnie - może wojna na Ukrainie jest naszą ostatnią szansą na utrzymanie naszej państwowości. 

Haniebna reakcja Starej Europy (przede wszystkim Niemiec i Francji) na wydarzenia na Ukrainie daje nam możliwość zacieśnienia współpracy w ramach Trójmorza z ewentualnym rozszerzeniem tego porozumienia o Ukrainę czy nawet UK. 

Ewentualne zwycięstwo Ukrainy zdecydowanie osłabi przede wszystkim Rosję, ale i też Niemcy. A właśnie ci ostatni są największym nieszczęściem Unii Europejskiej i to one w największym stopniu dążą do budowy owego Jednego Sfederalizowanego Państwa Europa (ZSRR-bis) - oczywiście ze stolicą w Berlinie i po części w Brukseli. To postulowane unijne państwo ma być preludium do budowy z Rosją Eurazji od Władywostoku do Lizbony. 

A dla nas osłabienie kondominium niemiecko-rosyjskiego jest naszą racją stanu. Tak było onegdaj i tak jest dzisiaj. 


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.