W Polsce medialnie w większości dyskutuje się o sprawach nie mających żadnego znaczenia dla Polaków. Sztucznie podgrzewa się emocje, skłóca rodaków tematami i wydarzeniami nieistotnymi, w czym lubuje się nie mająca żadnego merytorycznego programu tzw. "totalna opozycja". Ten bieżący i sztucznie kreowany jazgot i histeria tych zdrajców naturalnie wymaga reakcji rządzących, co nie pozwala na skupieniu uwagi Polaków na rzeczach naprawdę istotnych, dotyczących nas wszystkich i przyszłych naszych pokoleń.
Jednym z tych tematów jest handel tzw. emisjami CO2 i światowymi oraz unijnymi obostrzeniami dotyczącymi emisji tegoż CO2.
Tak naprawdę zresztą przedmiotowego tematu w ogóle nie powinno być, bo tzw. Globalne Ocieplenie, które stało się pretekstem globalistów do walki z emisją gazów cieplarnianych oraz do wykreowania świetnego i dochodowego biznesu, jest fikcją.
Jednak na razie musimy - jako Polska - walczyć o jak najkorzystniejsze rozwiązania w tym obszarze, zarówno w skali światowej, jak i unijnej. A jest to bardzo trudne bowiem szczególnie największe państwa UE (w tym przede wszystkim Niemcy) prowadzą wobec nas wrogą i konkurencyjną politykę w zakresie polityki klimatycznej.
Kolejnym etapem tej wojny jest przyjęcie przez ministrów ds. środowiska w dniu 28.02.2017 roku "wspólnego stanowiska ws. reformy unijnego systemu pozwoleń na emisję CO2 (EU - ETS)", które zawiera rozwiązania określone przez polskiego ministra Jana Szyszkę jako niszczące polskie bezpieczeństwo energetyczne i blokujące polskie zasoby energetyczne takie jak węgiel oraz nie mające nic wspólnego z porozumieniem paryskim (COP21). Polska wraz z Bułgarią, Rumunią, Cyprem,
Chorwacją, Węgrami, Włochami, Litwą i Łotwą stanowiła grupę państw
sprzeciwiających się proponowanym rozwiązaniom. Mimo, że zgodnie z
obowiązującym jeszcze przez miesiąc nicejskim systemem głosowania,
zgodnie z którym stworzona grupa wystarczała do utworzenia tzw.
„mniejszości blokującej”, to „wspólne” stanowisko zostało jednak zaakceptowane.
Niekorzystne dla Polski rozwiązania - powodujące m.in. wzrost cen uprawnień na emisję CO2 a tym samym wzrost kosztów przedsiębiorstw i wzrost cen dla konsumentów - to przede wszystkim:
- ustalenie niższego progu całkowitej liczby uprawnień dostępnych na aukcjach z 57% (jakie proponowała i tak niekorzystnie dla Polski KE) do 55%,
- wprowadzenie
mechanizmu umarzania niewykorzystanych pozwoleń, bez określenia nawet ilości certyfikatów, które miałyby być skasowane - tym samym nie będzie już możliwości np. korzystnej dochodowo odsprzedaży niewykorzystanych uprawnień.
To porozumienie to kolejny negatywny krok UE wobec Polski a dodatkowo bezprawny oraz niezgodny z ogólnoświatowymi ustaleniami dokonanymi podczas ubiegłorocznego szczytu klimatycznego w Paryżu - COP21. Co prawda prace nad ostatecznym kształtem nowych przepisów rozpocznie niedługo Parlament Europejski, ale raczej nie należy się spodziewać by zmienił on ich treść. Polsce wraz z innymi krajami głosującymi przeciw porozumieniu pozostanie prawdopodobnie złożenie prawnego sprzeciwu do instytucji unijnych lub ONZ-towskich.
W tym kontekście warto przypomnieć historię naszych negocjacyjnych klęsk i zwycięstw dotyczących całego obszaru związanego z polityką klimatyczną i pakietem klimatycznym obejmującymi też emisję i handel uprawnieniami CO2.
Rok 2008
Premier D. Tusk zgodził się i podpisał pakiet
klimatyczny negocjowany w ramach UE. Zawarto w nim skrajnie niekorzystne
zapisy uderzające w polską gospodarkę, która przecież w 90% oparta jest
na węglu jako źródle energii. Pakiet nazwany 3x20 zakładał redukcję
emisji CO2 o 20% w stosunku do roku bazowego 2005, zwiększenie do 20%
udziału energii odnawialnej w całości zużywanej energii i 20% poprawę
efektywności wykorzystania energii. Największa zdrada Polski dokonana
przez D. Tuska polegała na tym, że pierwotnie wynegocjowanym przez śp.
prezydenta L. Kaczyńskiego rokiem bazowym liczenia redukcji emisji CO2
dla Polski miał być rok 1990 a "premier" D. Tusk zgodził się na jego zmianę na
rok 2005. Ta zmiana spowodowała, że zamiast osiągnięcia już
rzeczywistej redukcji (w stosunku do roku 1990) na poziomie 32% w 2010
roku mieliśmy ją na poziomie ledwo kilkuprocentowym w stosunku do
niekorzystnego roku bazowego 2005.
Rok 2013 (marzec)
Sąd UE w Luksemburgu oddalił polską skargę przeciw decyzji Komisji
Europejskiej z 2011 r. dotyczącej przejściowych zasad przydziału
bezpłatnych uprawnień do emisji CO2 w całej Unii. Decyzja Komisji KE
2011/278/UE z 27 kwietnia 2011 r. (tzw. decyzja benchmarkowa) dotyczyła
przydziału bezpłatnych uprawnień do emisji CO2 w latach 2013-20 (...) i
oznaczała, że Polska będzie mogła w latach 2013-2020 rozdzielić pomiędzy
instalacje tylko ok. 477 mln uprawnień do emisji. Dla porównania w
Niemczech mogło zostać rozdzielonych 1 mld 402 mln uprawnień do emisji, w
Wielkiej Brytanii – 626 mln takich uprawnień. W polskiej skardze
przeciw Komisji Europejskiej Polska zawarła cztery zarzuty:
-
zaniżenie przydziału bezpłatnych uprawnień dla Polski wynikające z nie
uwzględnienia specyfiki paliwowej poszczególnych państw członkowskich i
wyliczeniu wskaźników emisyjności przy wykorzystaniu referencyjnej
wydajności gazu ziemnego oraz przyjęcia tego paliwa jako paliwo
referencyjne,
- nie uwzględnienie zróżnicowanej sytuacji w poszczególnych regionach UE i przez to naruszenie zasady równego traktowania,
-
naruszenie zasady proporcjonalności polegające na określeniu wskaźników
emisyjności na poziomie bardziej restrykcyjnym niż wymagają tego cele
dyrektywy 2003/87 ustanawiającej system handlu przydziałami emisji gazów
cieplarnianych we Wspólnocie,
- naruszenie przepisów dyrektywy 2003/87 i braku kompetencji Komisji do przyjęcia zaskarżonej decyzji.
Skarga,
która i tak była spóźniona i wydawała się być działaniem pozorowanym
została oddalona w całości, co tylko świadczyło o "wielkim" wówczas
znaczeniu D. Tuska.
Rok 2014 (październik)
Pomimo lekceważenia przez UE
interesów polskich w zakresie zmian klimatycznych (i w ogóle wszystkich
interesów polskich) 24 października 2014 roku dalszej zdrady polskich
interesów dopuściła się "premier" E. Kopacz. Podpisała bowiem rozwiązania
nowego pakietu klimatycznego, jeszcze bardziej skrajnie niekorzystnego
dla Polski i polskiego górnictwa i całej polskiej gospodarki. Zawarto w
nim zapisy o redukcji o co najmniej 40% emisji CO2 do roku 2030 (w
stosunku do niekorzystnego dla Polski roku bazowego 2005). Było to jawne
uderzenie w polską gospodarkę, która i tak jest zdecydowanie słabsza od
np. gospodarki niemieckiej czy francuskiej. Jedną z konsekwencji - i
chyba najtragiczniejszą dla Polski - tego pakietu była konieczność
radykalnego przestawienia się naszego kraju z węgla kamiennego na inne
źródła pozyskiwania energii, w tym tzw. źródła energii odnawialnej, na
które musielibyśmy wydać w najbliższych latach miliardy złotych. Wiązało
się to również z koniecznością przyszłych radykalnych wzrostów cen
energii dla ostatecznych odbiorców: przemysłowych i indywidualnych. Stąd
pojawiły się m.in zakusy zamykania polskich kopalń, co oczywiście było bardzo pożądane szczególnie dla niemieckiego przemysłu wydobywczego.
Rok 2015 (grudzień)
Ogromny sukces polskiego rządu i ministra Jana Szyszko na Konferencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu, tzw. szczycie klimatycznym COP21.
Polska
przygotowywała się na ten szczyt od dawna, ale prace nabrały
przyspieszenia w momencie przejęcia władzy w Polsce przez rząd B. Szydło
i objęcia teki ministra środowiska przez prof. J. Szyszko.
Polska w czasie tego szczytu chciała aby:
-
porozumienie klimatyczne zostało zawarte niemal przez wszystkie państwa
świata, czyli żeby Polska stała się sygnatariuszem porozumienia
szerszego niż na poziomie UE i obejmującego całość światowej emisji
gazów cieplarnianych, w tym również największych gospodarek takich jak:
USA, Chiny czy Rosja,
- w porozumieniu klimatycznym zawarto zapisy
umożliwiające uwzględnianie specyfiki gospodarek poszczególnych krajów i
ich możliwości społeczno-gospodarczych w tworzeniu międzynarodowych
porozumień klimatycznych,
- w porozumieniu klimatycznym wreszcie
wskazano na rolę lasów w pochłanianiu CO2 i rolę zalesiania jako drogi
do polepszenia klimatu oraz jednego ze sposobów działania na rzecz
ochrony środowiska naturalnego i klimatu a także redukującego emisje
CO2.
Dodatkowo też przygotowano analizę wykorzystania
czystych ekologicznie geotermalnych źródeł energii oraz przedstawiono
czyste metody spalania węgla opracowane przez krajowych naukowców dające
minimalną emisję CO2 i zapewniające jego wtórne przetwarzanie.
W
Paryżu Polska umiejętnie rozegrała negocjacje i wchodząc m.in. w
przejściowe alianse (porozumienia) z Chinami, Indiami, Arabia Saudyjską
czy Indonezją uzyskała wszystko, co chciała i postulowała. W ostatecznym
globalnym porozumieniu ONZ zawarto wszystkie polskie postulaty a
ponadto uzyskano odejście od terminu "dekarbonizacja" na rzecz
"neutralności węglowej". Szczyt zakończył się w sumie dużym sukcesem bo
podpisały porozumienie niemal wszystkie kraje świata, w tym najwięksi
emitenci CO2, czyli Rosja, Chiny i USA.
Dla Polski był
to ogromny sukces.
Po
pierwsze. Globalny charakter porozumienia na szczeblu najszerszym z
możliwych czyli ONZ postawił zupełnie inaczej pozycję Polski i jej dorobek
w emisji i redukcji CO2. Z globalnej bowiem perspektywy Polska jest
krajem o średniej emisji CO2 a najwięcej winny dziś robić w zakresie
redukcji jego emisji najwięksi globalni "truciciele".
Po
drugie. Nareszcie Polska uzyskała możliwość uwzględniania jej specyfiki
energetycznej w każdych negocjacjach klimatycznych. A jako, że Polska w
90% oparta jest na węglu to możliwym stało się wskazywanie na niemożność
zrezygnowania z niego w długiej perspektywie czasowej a ponadto uzyskaliśmy swobodną możliwość wdrażania i eksportowania czystych technologii/metod spalania węgla
dających minimalną emisję CO2 i zapewniających jego wtórne przetwarzanie, co - wedle ustaleń COP21 - pozwala na uniknięcie rezygnacji przez Polskę z węgla jako
podstawowego surowca do produkcji energii a także - pozwala na rozszerzanie prac (unikanie blokowania przez UE)
modernizacji polskiej energetyki opartej na węglu.
Po
trzecie i chyba najważniejsze (o to delegacja Polski walczyła
najmocniej). Uzyskaliśmy akceptację uznania lasów i zalesiania jako
elementów redukujących emisję CO2, co pozwoliło na dywersyfikację uznawanych
metod redukcji tego gazu. Więc - wedle porozumienia COP21 - nie musimy skupiać się na
redukcji emisji tylko na zasadzie tzw "dekarbonizacji" przemysłu i
wprowadzania odnawialnych źródeł energii (np. farmy wiatrowe) ale
wskazywać, że Polska pochłania CO2 dzięki ogromnym połaciom posiadanych
lasów obejmujących aż 30% powierzchni kraju ("płuca Europy" - ewenement w
UE!) i tym samym redukuje własną emisję CO2 a dodatkowo prowadzi
również efektywną politykę w zakresie redukcji gazów poprzez zalesienie.
Dodatkowo dzięki m.in. terminowi "neutralność węglowa" możemy wskazać,
że nasz kraj redukując emisję CO2 poprzez lasy i zalesianie tak naprawę
dąży do zrównoważenia własnej emisji i staje się obojętnym a nawet
netto ujemnym emitentem CO2. To pozwala na dalsze korzystanie Polski z
węgla a to jest najważniejsze w krótkiej i długiej perspektywie naszej
gospodarki. Dzięki tym zapisom - również tym z pkt. 2 - możliwym stało
się również renegocjowanie skrajnie niekorzystnych zobowiązań jakie zostały
przyjęte przez rządy D. Tuska i E. Kopacz.
Po czwarte. Uzyskaliśmy uznanie w zakresie naszych starań skierowanych na rozwijanie geotermalnych źródeł energii, czyli popularną
geotermię tak wyśmiewaną przez elity
III RP - ("Geotermia Toruńska").
Rok 2017 (luty)
Powtórzę to, co napisałem wcześniej. Przyjęto bezprawnie (pomimo sprzeciwu państw dających mniejszość blokującą) i niezgodnie z duchem ważniejszego porozumienia COP21 tzw. "wspólne stanowiska ws. reformy unijnego systemu pozwoleń na emisję CO2 (EU - ETS)". Niekorzystne dla Polski rozwiązania - powodujące m.in. wzrost cen
uprawnień na emisję CO2 a tym samym wzrost kosztów przedsiębiorstw i
wzrost cen dla konsumentów - to przede wszystkim:
- ustalenie
niższego progu całkowitej liczby uprawnień dostępnych na aukcjach z 57%
(jakie proponowała i tak niekorzystnie dla Polski KE) do 55%,
-
wprowadzenie
mechanizmu umarzania niewykorzystanych pozwoleń, bez określenia nawet
ilości certyfikatów, które miałyby być skasowane - tym samym nie będzie
już możliwości np. korzystnej dochodowo odsprzedaży niewykorzystanych
uprawnień.
Na szczęście nie wszystko poszło "nie po naszej myśli".
Po pierwsze. Mimo, iż część krajów UE i wielu polityków chciało zwiększyć rokroczny spadek liczby uprawnień do emisji CO2, to jednak zachowany został ustalony w 2014 roku (też niekorzystny dla Polski) wskaźnik spadku wynoszący rocznie 2,2%.
Po drugie. Zgodnie z oczekiwaniami Polski przyjęto zapisy dotyczące zarządzania funduszem modernizacyjnym.
Przewidziano go dla najbiedniejszych krajów UE,
które z dochodów pochodzących ze sprzedaży 10 proc. uprawnień mają
przekształcać swój system energetyczny. Do Polski trafić ma największa
część z tych środków, dlatego polskiemu rządowi szczególnie zależało,
by móc decydować, na jakie inwestycje pójdą. Na tym etapie udało się
wynegocjować zapisy przewidujące, że to państwa-beneficjanci odpowiadają
za zarządzanie funduszem a nie przedstawiciele państw członkowskich, KE oraz Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI). Polska obawiała się, że zarządzanie funduszem przez KE i EBI
sprawi, iż nie wszystkie projekty, jakie chciałaby realizować, będą
mogły otrzymać wsparcie. Na czarnej liście mogłyby się znaleźć np.
inwestycje, które byłyby w jakikolwiek sposób związane z wykorzystaniem
węgla jako surowca energetycznego.
Po trzecie. Uzyskano lekkie złagodzenie kryteriów (tzw. benchmarków), od których będzie zależało, ile
dana firma będzie mogła dostać darmowych pozwoleń na emisję. W koncepcji
bowiem KE benchmarki określają standardową wydajność w danym sektorze i pokazują, ile trzeba wyemitować CO2,
żeby wyprodukować np. tonę stali. 100 proc. darmowych pozwoleń
na emisje dostaną tylko te firmy, których wydajność będzie zgodna
z ustalonym benchmarkiem.
Po czwarte. Uzyskano możliwość przyznania 30% darmowych uprawnień z przeznaczeniem dla ciepłownictwa, co jest ważne ze względu na wykorzystywanie przez Polskę węgla jako źródła energetycznego.
Niestety Polska może dziś walczyć tylko w zakresie skrajnie
niekorzystnych porozumień zawartych przez zdrajców: D. Tuska i E.
Kopacz a unijny system pozwoleń na emisję CO2 to główne narzędzie
realizacji zawartych w 2014 roku zapisów o redukcji o co najmniej 40% emisji CO2 do roku 2030 (w
stosunku do niekorzystnego dla Polski roku bazowego 2005 a nie 1990).
Opisując efekty szczytu z 28.02.2017 roku korzystałem z dostępnych medialnie informacji, które wydają się być niepełne, co jest znów zastanawiające. Mam nadzieję, że polski rząd podejmie określone kroki prawno-instytucjonalne, aby wymóc na państwach unijnych respektowanie światowego porozumienia COP21, co wydaje się całkiem możliwe i prawnie skuteczne.
Oczekiwałbym jednak jakiejś dyskusji w Polsce na ten temat i szczegółowego poinformowania Polaków o wszystkich aspektach naszej walki o polski przemysł oparty na węglu.
To jest jedna z najważniejszych kwestii i może tzw. "totalna opozycja" jakoś też się wypowie na ten temat i uruchomi dla dobra Polski swoich przyjaciół w UE... w co zresztą wątpię, bo zdrajcy i sprzedajni szubrawcy już nimi pozostaną w imię zasady "raz k...rwa, zawsze k...rwa".
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
szczerze mówiąc nie siedziałem w temacie, ale tym wpisem mnie mocno zainteresowałeś , pozdro
OdpowiedzUsuńInformacje finansowe dla Ciebie szybkofinhelp.blogspot.com
OdpowiedzUsuń