sobota, 9 sierpnia 2014

Prorocza "Ekipa" ze Smoleńskiem w tle...

Dzisiaj - dzień przed 52 miesięcznicą tragedii smoleńskiej -  na serialowych stronach wp.pl (1) niemalże w sposób sensacyjny przedstawiono proroczą treść emitowanego w Polsacie w 2007 roku serialu "Ekipa".

Dziwne, że dopiero teraz... Już dawno przecież prawicowi (ale nie tylko) blogerzy i publicyści zauważyli, że faktycznie wydarzenia przedstawione w tym serialu stały się niemal realną rzeczywistością  w latach 2008-2010 a także realnie  kontynuowane są w latach 2011-2014.

Serial ten -  autorstwa Agnieszki Holland, Magdaleny Łazarkiewicz i Kasi Adamik - przedstawiał nowo mianowanego premiera (aktor o fizjonomii i podobnym - Konstanty Turski - serialowym nazwisku do D. Tuska), który mierzyć się musiał " tyleż z realnymi problemami państwa, co sytuacjami sensacyjnymi, często czysto hipotetycznymi. Czego tam nie było – dymisja premiera po ujawnieniu kompromitujących materiałów, zamach stanu zaplanowany przez pracownika naukowego, narodowcy zagrażający bezpieczeństwu publicznemu, a w końcu… śmierć prezydenta w katastrofie lotniczej. Dzisiaj, po Smoleńsku, rosnącym w siłę Ruchu Narodowym, sprawie Brunona K., a w końcu także po przetaczającej się właśnie przez media aferze podsłuchowej, wiemy już, że polska scena polityczna kryła przed twórcami serialu znacznie mniej tajemnic, niż można się było spodzi" (1).

W tekście wp.pl wskazano pięć politycznych i okołopolitycznych faktów, które zostały przez serial proroczo przepowiedziane:

1. Ciąg dalszy szukania brudów na politycznych przeciwników,
2. Ekspansja wpływów środowisk nacjonalistycznych,
3. Pracownik naukowy na czele zamachu stanu,
4. Śmierć prezydenta w katastrofie lotniczej
5. Taśmy prawdy

Tak naprawdę nie wszystko na co wskazuje portal wp.pl trudno było przewidzieć.

Na przykład "szukanie brudów na politycznych przeciwników" to nic innego jak przede wszystkim "gra" teczkami dawnych tajnych współpracowników komunistycznych służb specjalnych, którzy obecnie (zarówno w serialu jak i w rzeczywistości) zajmują wysokie stanowiska społeczno-gospodarczo-polityczne. "W „Ekipie” motyw teczki pojawia się  (...) jako rodzaj politycznej zagrywki, bezpardonowej walki o stołki, w której własne korzyści są ważniejsze od dobra narodowego. W kolejnych latach jeszcze wielokrotnie usłyszymy - nie tylko o teczkach (dop-kj) - ale o takich sytuacjach, a ujawnianie problematycznych koneksji polityków, grzebanie w ich kontach bankowych, publikowanie kompromitujących materiałów, wytykanie błędów w oświadczeniach majątkowych czy – jak ostatnio – upublicznienie prywatnych nagrań (o tym także w punkcie 5.), stanie się elementem gry politycznej, w której opozycja będzie chciała zyskać kosztem partii rządzącej, i na odwrót. Jedni będą głośno szczekać, drudzy zaś kurczowo trzymać się swych stołków" (1). Oceniając więc "stopień serialowego proroctwa" gry teczkami to było to dość łatwe do przewiddzenia przez scenarzystów. Brak w Polsce prawdziwej i szybkiej lustracji i dekomunizacji sprawił, że jeszcze przez wiele lat będziemy mieli do czynienia z tym zjawiskiem...


Podobnie łatwa do przewidzenia (być może nie dla wszystkich) była zapowiedź ekspansji wpływów środowisk narodowych. Każdy bowiem, kto wie na czym oparta jest idea UE (m.in. likwidacja narodów i państw, multikulturowość, odejście od wartości chrześcijańskich oraz łacińskiej tradycji europejskicej) zdaje sobie sprawę, że ta utopijna socjal-komuno-syjonistyczna idea jednego państwa Europa napotykać będzie na coraz większy opór społeczeństw europejskich przeciwstawiających się temu projektowi. Podobnie jest i będzie w Polsce, gdzie na pewno ruch narodowy będzie zyskiwał coraz więcej zwolenników, co było już widoczne w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego (RN otrzymał 3% poparcie). Oczywiście - zważywszy na postaci realizujące film - w serialu narodowcy przedstawieni zostali w sposób skrajnie negatywny...


Pozostałe fakty zdają się już mieć -  prezentowany przez scenarzystówzny - charakter niemal profetyczny.

W kilku odcinkach przewija się wątek przygotowywanego przez naukowca zamachu terrorystycznego, w czym wielu upatruje podobieństwa w realnie planowanym w 2012 roku przez naukowca  Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie Brunona Kwietnia zamachu na budynek Sejmu RP.

"Jednym z wątków pobocznych ostatnich odcinków jest ujawnienie, już po jego śmierci, iż prezydent był szantażowany przez swojego przeciwnika politycznego. Temat ten jak bumerang powrócił w ostatnich dniach, kiedy to tygodnik „Wprost” ujawnił zapisy prywatnych rozmów ministra spraw wewnętrznych Bartłomieja Sienkiewicza z prezesem NBP Markiem Belką oraz posła Sławomira Nowaka z byłym wiceministrem finansów Andrzejem Parafianowiczem. Sytuacja ta jest więc odbiciem kolejnej hipotezy z serialu, która z telewizyjnej fikcji nagle staje się realnym, szeroko dyskutowanym skandalem – oto jak na dłoni widzimy, że młoda polska demokracja wciąż budowana jest na prymitywnych (także jeśli chodzi o język) układach" (1). Niestety D. Tuskowi wiele brakuje do wyidealizowanego, serialowego K. Turskiego a jego rządy oraz ludzie, których dobiera sobie do współpracy prezentują poziom kloaczny.

Ale chyba najbardziej proroczym zdarzeniem w serialu była śmierć Prezydenta RP w katastrofie lotniczej.
"W ostatnich odcinkach serialu dowiadujemy się, że śmigłowiec prezydenta Juliana Szczęsnego, wizytującego w Afganistanie, zostaje zestrzelony przez terrorystów. Prezydent ponosi poważne rany i w konsekwencji umiera. Wątek ten został rozpisany jako niegroźna, bo – jak się w tedy wydawało – urwana z choinki, analiza sytuacji państwa, które traci swojego przywódcę, dlatego twórcom musiało nie być do śmiechu, gdy trzy lata później pod Smoleńskiem rozbijał się prezydencki tupolew" (1).

Doprawdy... trzeba mieć przenikliwośc bliską proroczej aby pisać scenariusze, w których fikcja staje się realną rzeczywistością... Oczywiście można powiedzieć, że byłą to wtedy tylko artystyczna wizja a zbieżność owej fikcji scenariuszowej z późniejszymi realnymi zdarzeniami była i jest tylko zbiegiem okoliczności i przypadkiem....

Ale czy tak jest na pewno?

Pozwolę sobie w tej kwestii na kilka uwag natury ogólnej, które niech każdy interpretuje subiektywnie wedle własnego uznania...

Jest na tym świecie pewna grupa ludzi, która od wielu już wieków pielęgnuje w sobie chore i mitomańskie a'priori przeświadczenie o swoim szczególnym ziemskim posłannictwie. Przekazywane jest to z pokolenia na pokolenie i za każdym razem wpajane zostaje potomkom od najmłodszych lat. Takież wychowanie dzieci rodzi z ludzi już dorosłych niemalże szaleńców psychicznych przekonanych o swojej wielkości i specyficznym mesjanizmie polegającym na zdolności kreowania światowego porządku i przewidywania przyszłych zdarzeń. Mistyczna wiara w takież zdolności własne generuje też ową wiarę w podobne lub większe owe zdolności u genetycznych "braci i sióstr". Implikuje ona również nienawiść wobec innych grup i narodów uważanych tylko za ludzi (lub podludzi) niegodnych im, czyli nadludziom, istotom jakoś specjalnie wybranym...

Takież ich postrzeganie świata wywołuje nieraz nawet nieświadomą potrzebę potwierdzenia mistycznych i magicznych zdolności przewidywania przyszłości powstałą u innych, nieraz w hierarchii ważniejszych, genetycznych pobratymców. Często też dla uwiarygodnienia nieuchronności przewidywań (planów działań) przedstawia się je wcześniej jako fantasmagoryczne wymysły genialnych twórców, artystów (np. scenarzystów, malarzy, literatów, filmowców). Ta fikcja może stać się i często staje się niemal obowiązującą strategią, która dla chorych szaleńców może wyznaczać konieczność jej realnego urzeczywistniania. Bywa też jednak, że faktycznie są one scenariuszem działań, które stara się przedstawić w postaci jedynie fantazji...

Przed WTC powstawały filmy, obrazy i powieści pokazujące ich zawalenie/zburzenie. Czy były to spowodowane natchnieniem twórcze i genialne dzieła futurystyczne? Czy też może przekazywały (niezależnie od celów owego przekazu) faktyczny scenariusz przyszłych wydarzeń? A może miały stanowić źródło inspiracji dla jakiś fanatycznych grup szaleńców albo niejako alibi przed ewentualnością odpowiedzialnością za może zbrodnię?

Nie mam pojęcia jak traktować scenariusz Ekipy, podobnie też nie wiem skąd u B. Komorowskiego mistyczna wizja, że "samolot gdzieś poleci i może wszystko się zmieni". Również jestem pod wrażeniem magicznych i wróżkarskich umiejętności szefów i redaktorów "Faktów i Mitów" oraz "NIE"... w ostatnich numerach tuż przed katastrofą opublikowano w nich artykuły (Mały Katyń, Śmierć Prezydenta K.) oraz zdjęcie (na okładce) rozbijającego się samolotu z Gosiewskim siedzącym okrakiem na jego kadłubie... Nie trzeba też dodawać, ze akurat realizację Ekipy i prowadzenie owych czasopism dzierży pewna grupa ludzi, o których pisałem w poprzednich akapitach...


Pozdrawiam

(1) http://aleseriale.pl/gid,14754,img,397369,fototemat.html

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

wtorek, 3 czerwca 2014

4 czerwca 1989 czy 27 października 1991?

Na cześć jutrzejszej rocznicy wyborów, które odbyły się 4 czerwca 1989 roku niemal we wszystkich mediach słychać tylko jednoznacznie przychylną ocenę obrad Okrągłego Stołu i samych częściowo wolnych tamtych wyborów. Wszędzie słychać, że 4 czerwca 2014 roku to data 25-lecia polskiej wolności. Znów wygląda to tak jakby odgórnie wydano jakąś odpowiednią instrukcję i nakaz mówienia o tych wydarzeniach tylko pozytywnie...

Należy jednak zawsze pamiętać, że owe tylko częściowo wolne wybory były konsekwencją obrad Okrągłego Stołu a kandydaci do parlamentu ze strony tzw. opozycji byli zatwierdzani przez grupę kierowaną przez B. Geremka, A. Michnika czy J. Kuronia. Nie było tam miejsca dla kandydatów, którzy byli faktycznie narodową, patriotyczną opozycją a nie tylko "różową", "agenturalnie konstruktywną". Zawsze tedy mówiąc o tamtych wyborach parlamentarnych musimy uwzględniać również rozmowy przy Okrągłym Stole i wcześniejsze w Magdalence.
 
Dla mnie osobiście Okrągły Stół i wszystkie jego konsekwencje (w tym owe czerwcowe wybory) były zdradą narodową wobec Polski i ukształtowały dominację komunistów oraz quasi komunistów w całej III RP. Uniemożliwiły też osądzenie komunistów, czyli przeprowadzenia pełnej lustracji i dekomunizacji. Umożliwiły natomiast zawłaszczenie polskiej własności przez nomenklaturę komunistyczną i zezwoliły de facto na rządzenie Polską w dalszym ciągu przez specsłużby, w tym WSI, które nigdy do czasów rządu J. Kaczyńskiego nie były zweryfikowane. Warto przypomnieć, że podczas rozmów przy Okrągłym Stole dokonano mordu na jeszcze trzech opozycyjnych księżach: Suchowolcu, Niedzielaku  i Zychu zamordowanych prawdopodobnie również przez komunistyczne specsłużby. 

Właśnie przy Okrągłym Stole a raczej już wcześniej  - w Magdalence dokonano podziału przyszłych łupów i ustalono warunki utrzymania się przy władzy zbrodniczych komunistów i ich pseudodemokratycznych, "różowych" agentów lub quasi agentów tworzących w większości ówczesną pseudoopozycję dopuszczoną do obrad z komunistami.

Jak wspomniałem Okrągły Stół doprowadził do owych - czczonych dzisiaj gremialnie przez mainstream - wyborów 4 czerwca 1989 roku. Były to wybory parlamentarne w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, czyli PRL. Wybory przeprowadzone konstytucyjnie w państwie ustanowionym przez Sowietów a nie w Wolnej Polsce. Wybory nie mające nic wspólnego z demokracją ani wolnością bowiem komuniści mieli zagwarantowane a'priori aż 65% miejsc w sejmie. Wybory, podczas których dokonano bezprawnej zmiany ordynacji wyborczej w taki sposób, aby doprowadzić do wyborów uzupełniających mających na celu wprowadzenie do sejmu przegranych komunistycznych kandydatów z tzw. listy krajowej. Wybory antydemokratyczne, które stworzyły na następne już 25 lata przepoczwarzoną z PRL tzw. III RP. W Magdalence i przy Okrągłym Stole dokonano haniebnych ustaleń, których konsekwencją były m.in.:  "gruba kreska" oraz powołanie (w dziwnych okolicznościach i tylko jednym głosem) przez ten nowy "po-czerwcowy parlament" na stanowisko Prezydenta Wolskiego vel. Jaruzelskiego [1].

Warto też zwrócić uwagę, że jeżelibyśmy chcieli faktycznie poszukiwać daty lub dat, od których można by w Polsce liczyć lata wolności, to byłyby to wybory parlamentarne, które odbyły się 27 października 1991 oraz wybory prezydenckie z listopada-grudnia 1990 roku.  Wybory parlamentarne z 1991 roku były pierwszymi w Polsce po II wojnie światowej całkowicie wolnymi wyborami parlamentarnymi.  Walka o wszystkie mandaty poselskie (460) i senatorskie (100) miała charakter otwarty i demokratyczny. Ciekawostką jest to, że Polska stała się wtedy jednym z ostatnich państw tzw. bloku wschodniego, w którym przeprowadzono wolne wybory i może w tym należy doszukiwać się usilnego kreowania przez "różowych agenturalnych opozycjonistów" i postkomunistów roku 1989 jako tego, w którym rozpoczęła się Polska wolność. Bowiem gdybyśmy faktycznie świętowali rzeczywistą wolność od 1991 roku to... cała legenda Okrągłego Stołu i wyborów z 1989 roku jako tych, które obaliły komunizm ległaby w gruzach. I tak - zapewne negatywnie - będą oceniane owe wydarzenia z 1989 roku przez przyszłe pokolenia Polaków.

----------------

 [1] Ten - niedawno zmarły - funkcjonariusz obcych i wrogich Polsce służb wprowadził nielegalnie Stan Wojenny, który miał na celu m.in. oczyszczenie Solidarności z elementów antykomunistycznych, pozostawienie w jej strukturach jedynie "usadowionych wcześniej własnych  ludzi" i tych, którzy będą wobec tej władzy konstruktywną, różową opozycją oraz utrzymanie dotychczasowej władzy połączone ze zniewoleniem społeczeństwa i  zmuszeniem do emigracji ponad miliona już "rozpoznanych i aktywnych w związku" autentycznych polskich, antykomunistycznych patriotów.

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

czwartek, 17 kwietnia 2014

Nie traćmy nigdy wiary, nadziei i optymizmu!

Trwa Triduum Paschalne upamiętniające Ostatnią Wieczerzę, Mękę i Śmierć Jezusa Chrystusa.

Po tych dniach nastąpi Jego Zmartwychwstanie. Dla wszystkich chrześcijan na świecie to najradośniejsze w roku i najważniejsze wspomnienie największej Tajemnicy Wiary, dzięki której nabiera ona właściwego sensu i wymiaru.


Śmierć Jezusa Chrystusa na Krzyżu jest dla ludzi wierzących  jednym z najtragiczniejszych a jednocześnie najradośniejszych momentów przeżywania ich wiary, bowiem dzięki niej mogło nastąpić zapowiadane Zmartwychwstanie Mesjasza.

Z rąk katów zginął niewinny człowiek, który z woli Boga narodził się na Ziemi jako Jego Syn, aby nieść Jego Słowo. Nie został ukamienowany. Kaci i mordercy wpierw w swoim zaprzańskim i bałwochwalczym tchórzliwym obłędzie musieli Go poniżyć, ośmieszyć i zadać mu ból Drogi Krzyżowej. Wewnętrzna Moc Jezusa, której tak bali się Jego oprawcy i głęboka wiara w Ojca, jakiej nigdy - do dzisiaj - nie zaznali stała się dla Nas wszystkich odkupieniem naszych win.

Nauczyciel Słowa Bożego zginął tragicznie jedynie za głoszenie tego Słowa i wskazywanie innej, lepszej oraz godnej drogi życia, po której ludzie winni kroczyć ku Zbawieniu. Ale przecież ta śmierć zadana Mu przez ziejących nienawiścią i strachem innych ludzi okazała się Zwycięstwem: Dobra nad złem, Miłości nad nienawiścią, Prawdy nad kłamstwem, Godności nad pogardą i małością, Życia nad śmiercią... To daje i nam  radość i możemy się weselić, bo Jego Zmartwychwstanie zapowiada też takie Zmartwychwstanie nas samych...

Zważmy jednak, że śmierć zadana Jezusowi a zakończona Jego zwycięstwem, czyli Zmartwychwstaniem nie kończy Jego Mesjanistycznej Drogi Życia na Ziemi. Wprost przeciwnie! Każdy z nas, naszych przodków i tych, którzy przyjdą po nas... My wszyscy wierzący w Niego jesteśmy budowniczymi kolejnych "odcinków" tej drogi... aż do Dnia Ostatetcznego i wstąpienia do Królestwa Bożego...


Budujmy tą drogę do Bożej Szczęśliwości każdego dnia i najlepiej oraz najpiękniej jak tylko potrafimy. Trwajmy w prawdzie i głośmy prawdę,  nie bójmy się upadać, ale silni pokorą zawsze starajmy się wstawać i iść dalej tą jakże w sumie prostą drogą... zostawiając za sobą miłości, dobroci i mądrości ślady.

Jezus Chrystus poprzez swoje Zmartwychwstanie  dał nam wiarę w zwycięstwo i czerpanie radości nawet z cierpienia... Zło, obłuda, kłamstwo, ból... były dla Jezusa tylko tragicznymi etapami w drodze do zwycięstwa i pełnej chwały.

Niech w codziennym życiu królują w nas Wiara, Nadzieja i Miłość a radość z pewności  Zmartwychwstania Pańskiego upewnia nas, że ostatecznie zatwardziałym piewcom Zła Bóg wyznaczył rolę przegranych i wiecznie potępionych...

Niech Droga jaką wyznaczył nam Jezus Chrystus będzie naszą drogą wiary w zwycięstwo właśnie dobra, prawdy i piękna... a dla naszej Ojczyzny będzie zwiastowaniem jej zwycięstwa nad obecnym zniewoleniem...

Radujmy się i weselmy... i nie traćmy nigdy wiary, nadziei i optymizmu... 

W ten nadchodzący więc okres Zmartwychwstania Pańskiego życzę wszystkim radości, miłości, ciepła, spokoju, pogody ducha, spotkania z rodziną i dzielenia się z każdym Bożą miłością.

Pozdrawiam

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com