piątek, 30 listopada 2012

Pomysły TW, M. Boniego to powrót do totalitaryzmu!

W poście zatytułowanym: "Katofaszysta Grzegorz B." (1) Gadający Grzyb w sposób syntetyczny i logiczny przedstawił tło oraz powody m.in. próby prowokacji na Marszu Niepodległości, kuriozalnej akcji ABW wykrycia niby "polskiego zamachowca", ataki na blogera Nicponia i G. Brauna.

Uważa on, że wszystko to miało zbudować odpowiednią atmosferę przyzwolenia ""na nowelizację kodeksu karnego, a konkretnie – poszerzenie penalizacji tzw. „mowy nienawiści”. Tak się bowiem pięknie zorkiestrowała „podgatowka” mediów z zamysłami władzy, że PO w odpowiedzi na „społeczne zapotrzebowanie” złożyła w Sejmie projekt zmiany art.256 KK, który ma otrzymać brzmienie: „kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści wobec grupy osób lub osoby z powodu jej przynależności narodowej, etnicznej, rasowej, politycznej, społecznej, naturalnych lub nabytych cech osobistych lub przekonań podlega karze grzywny, ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2". Obecnie art. 256 brzmi: „Kto publicznie propaguje faszystowski lub inny totalitarny ustrój państwa lub nawołuje do nienawiści na tle różnic narodowościowych, etnicznych, rasowych, wyznaniowych albo ze względu na bezwyznaniowość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.” Jak łatwo zauważyć, do katalogu dodano kategorię polityczną oraz „naturalne lub nabyte cechy osobiste” (zapewne chodzi o homosiów), usunięto zaś kategorię wyznania – czyli wyjęto spod ochrony prawa „katoli”, wzięto zaś pod opiekę Dyktaturę Matołów i jej poputczików, bo chyba nie ma wątpliwości, w którą stronę rozgrzane sądy będą interpretowały „nawoływanie do nienawiści wobec osoby lub grupy osób z powodu jej przynależności politycznej".

Ponadto autor wskazuje też, że "... Dyktaturze Matołów i jej medialnej ekspozyturze bardzo odpowiadałoby, gdyby pojawił się jakiś prawicowy, „faszystowski” Cyba. Oni wręcz tego wyczekują, co widać po ich okrzykach na temat „brejwików”, że teraz, po tej wypowiedzi Brauna to już na pewno jakiś maniak zacznie ich mordować („zbliżamy się do jakiegoś krytycznego punktu, po którym zdarzy się nieszczęście” - prof. Jan Hartman), co pozwoli im pozbyć się uciążliwego moralnego garba po mordzie łódzkim, bowiem „prawicowi publicyści i politycy od razu przypominają, że to oni są obiektem ataków - przecież w Łodzi zamordowany został działacz PiS. I to ma zamknąć wszystkim usta” („Reagujmy na brednie” - GW). Wreszcie można by pograć na propagandzie męczeństwa i pod tym pretekstem zdelegalizować, zamknąć... a ileż nowych „surowych ustaw” można by wprowadzić! („Gdy tylko w Polsce obejmę władzę, szereg surowych ustaw wprowadzę” - jak marzył Gnom w „Rozmowie w kartoflarni”).

Z kolei inny bloger, grzechg w swoim tekście "Ucho Boniego" (2) poddaje ironicznej krytyce pomysły M. Boniego (TW ps. Znak)* stworzenia rządowej Rady monitorującej "mowę nienawiści" wskazując, iż "...samo powołanie jakieś rady na szczeblu rządu, która ma się zajmować tym, kto mówi z nienawiścią do kogoś lub czegoś (na przykład do obrazu albo do telewizora) , już nastręcza tyle możliwości nadużyć i interpretacji, że potoczne zawołanie (na przykład na ulicy lub w sklepie) „mam to wszystko w dupie!”, może skończyć się co najmniej dołkiem lub grzywną. -Wszystko macie w ...? – pyta prokurator. – Premiera też? No i pięćset złotych do budżetu płynie. Sam pomysł tej rady jest bardziej chory od samego systemu ochrony zdrowia w Polsce. I właśnie w tym sensie powołanie tej Rady Boniego jest czymś, co świadczy, że postęp istnieje i nie wszystko już było. Mamy bowiem zapowiedź powołania Wielkiego Ministerstwa Całkowitej Kontroli Mowy! (WM CKM)".

W ostatnich dwóch dniach mamy też do czynienia z doprecyzowaniem przez M. Boniego (TW ps. Znak) swoich pomysłów, które mają dotyczyć realnej przecież prewencyjno-ocennej ingerencji m.in. w treści kazań kościelnych i  programów szkolnych oraz oczywiście w treści ukazujące się w internecie.  

W rozmowie z dziennikarzem TVN wyjaśniał szczegóły pomysłu (3): "My nie potrzebnie redukujemy to do dyskusji politycznej. Problemy z mową nienawiści w różnych miejscach dotyczą na przykład piosenek i tekstów – które mówią: mamo, tato naucz mnie zabijać, a później wymieniani są Cyganie, Żydzi, Niemcy… Rada nie ma na celu recenzowania języka polityki, ale pomaganie ludziom, którzy mogą poczuć się osamotnieni – Romom, przedstawicielom różnych mniejszości. Rada ma być stanowcza (...) Żadnej cenzury i inwigilacji nie będzie, ale rada może zaapelować, może wpływać na programy szkolne, by te uczyły otwartości… (...) Trzeba się przyglądać temu co się dzieje na ambonach, wszyscy to wiedzą...".

Wcześniej zaś M. Boni (TW ps. Znak) w radiu TOK FM skonstatował (4): "Tama przeciwko obojętności na mowę nienawiści jest potrzebna. To, co mnie martwi w tej dyskusji, która się toczy od kilkunastu dni, to taka próba zredukowania tego problemu tylko i wyłącznie do języka polityki, a moim zdaniem język polityki tak na dobrą sprawę jest tylko wierzchołkiem góry lodowej, tego wszystkiego, co się dzieje szeroko, w różnych grupach społecznych (...) Tego, co się dzieje z jednej strony na różnych forach – i oczywiście żadnej cenzury, nikt tu nie będzie niczego blokował, tak? Tylko po prostu trzeba troszkę inną normę wprowadzić. Tego, co się dzieje na forach, jak powiedziałem, ale też tego, co się dzieje podczas niedzielnych kazań w wielu kościołach, gdzie też padają słowa deprecjonujące, i to w sposób poza normą, polski rząd – takie sygnały przecież także docierają". 

Do zamiaru powołania rządowej rady i  monitorowania oraz "zakładania kagańca księżom" odniósł się na portalu wPolityce.pl  ks. Henryk Zieliński, redaktor naczelny tygodnika „Idziemy” (5). Powiedział m.in.: "...To jest duży powód do niepokoju, bo może to być przygotowanie drogi do zupełnie nowego totalitaryzmu. Nie wiem, czy pan minister Boni chce wybudować w Polsce nowe Dachau dla niepokornych księży, czy chce wypożyczyć to, które w Niemczech jest już nieaktywne. Przypomnijmy sobie, że od tego właśnie tam się zaczęło. Księża byli zamykani za krytykę - demokratycznie skądinąd - wybranych władz w Niemczech. Już to przerabialiśmy. Kto ma wyznaczać granice owej krytyki? Zauważmy, że nawet wypowiedź abp. Hosera na temat in vitro została w pewnym momencie oceniona przez czołowych polityków jako wypowiedź polityczna. Ksiądz wypowiadający się przeciwko aborcji będzie więc oczywiście wtrącał się w bieżącą politykę rządu. Podobnie ksiądz krytykujący eutanazję czy mówiący cokolwiek przeciw kłamstwu w życiu społecznym. Jeżeli tego typu pomysł – zresztą poza spotkaniem Rady Wspólnej Rządu i Episkopatu – zgłasza minister, który stoi na czele tych kontaktów z Kościołem, to jest to niepokojące. Nie sposób nie przypomnieć sobie, do czego doszło w Niemczech w poprzednim stuleciu. Wówczas tak zepchnięto Kościół katolicki i kościoły protestanckie do zakrystii, odbierając im prawo wypowiadania się w sprawach społecznych, że potem, gdy głos Kościoła był bardzo potrzebny wobec zdarzeń z lat 30., zabrakło go. Kościół był wówczas zaszczuty, zepchnięty do podziemi i jego głos brzmiał zwyczajnie za słabo. Wielu ma za to pretensje do Kościoła – dlaczego zrobił tak mało, by powstrzymać faszyzm? Zamknięcie Kościoła w zakrystii oznacza po prostu zagłuszenie sumienia społecznego...".

Inny zaś duchowny, ks. bp. A. Pacyfik, ordynariusz  drohiczyński w Naszym Dzienniku (6) powiedział: "...Trudno skomentować tego typu odniesienie. Przecież zawsze będziemy "deprecjonowali", piętnowali na kazaniach to, co jest niezgodne z nauczaniem Kościoła. Od dwóch tysięcy lat istnienia zawsze z wielkim i pełnym poświęcenia zapałem Kościół broni życia każdego człowieka bez względu na rasę i pochodzenie. Natomiast jeśli wmawia się nam z góry, że Kościół głosi słowa nienawiści, to prosiłbym o wskazanie, o jakie słowa chodzi. Jak mówi św. Paweł - trzeba nam nauczać, nie patrząc na to, jakie będą ludzkie reakcje. Więc nauczamy nie ze względu na to, by się komuś przypodobać, co jest właściwością charakterystyczną dla współczesnej polityki, ale czynimy to ze względu na wartości, prawdę i w obronie ludzkiej godności...".

Trudno wszystkie te pomysły M. Boniego (TW ps. Znak) skomentować  inaczej, jak tylko realną totalitaryzacją przez rząd PO-PSL państwa polskiego. Zanosi się na totalną cenzurę wszystkiego a karane będzie to, co nie odpowiada jakimś wyimaginowanym normom, które to normy ustalane będą przez jakąś rządową radę, superradę... niczym orwellowskie Ministerstwo Prawdy (7).

Permanentna inwigilacja cenzorsko-prewencyjno-ocenna... Dla mnie to jakiś kuriozalny koszmar rodem z nazizmu i komunizmu...

Musimy zrobić - prawnie możliwe - wszystko, aby wyrazić swój sprzeciw wobec tych totalitarnych pomysłów pana TW Znak. Musimy powstrzymać go przed realizowaniem przez niego chorych wizji marksistowskiej speckontroli społeczeństwa, które to wizje może wynikają z jego pewnych cech charakteru posiadanych przez każdego zapewne donosiciela...

Musimy zrobić  - prawnie możliwe - wszystko, aby jak najszybciej od władzy zostali usunięci  piewcy totalitaryzmu i totalnej inwigilacji społeczeństwa. Czas na koniec rządów - dla mnie antypolskiej i antydemokratycznej - PO!

Pozdrawiam

P.S.
Kiedyś napisałem taki tekst: ", będący relacją z mojego nierzeczywistego spotkania z wyimaginowanym kolegą, będącym onegdaj współpracownikiem komunistycznych służb specjalnych. Warto go tutaj przytoczyć... (8).  

Oczywiście odnosi się on tylko do postaci wyimaginowanej, ale dalej uważam, że dawni TW czy np. KO nie powinni dziś piastować żadnych wysokich funkcji publicznych, w tym ministerialnych. Mentalności donosiciela trudno się pozbyć i może być owa mentalność wykorzystywana przez inne osoby, np. wrogów Polski...

------------
Wśród rzeszy urzędników państwowych  opłacanych z naszych ciężko zarobionych pieniędzy krążą TW, czyli tajni współpracownicy komunistycznych służb specjalnych.

Przemykają po sejmowych korytarzach, zostają radnymi, prezesami spółek Skarbu Państwa, kandydują na najwyższe urzędy państwowe, zostają nawet ministrami...

No cóż... a, że świat mamy teraz zwirtualizowany spotkałem wczoraj wirtualnego, nierzeczywistego mojego dawnego "znajomego" ze studiów. Chłop się trzyma. Elegancko ubrany, dobry samochód i oczywiście dobre państwowe stanowisko, dające możliwość nieograniczonej niczym kariery... aż do ministra włącznie.

Na mój widok morda mu się uśmiechnęła i zaprosił mnie na zakrapiany obiad do, a jakże, jednej z najdroższych restauracji w moim mieście.

Zawsze jest przyjemnie pogadać o swojej młodości, szalonych czasach studenckich, imprezach, egzaminach. Z chęcią więc przystałem na propozycję, pamiętając jednak żeby nie zadać mu jednego wszakże pytania: jak On w ogóle skończył te studia, skoro się nie uczył a jego wiedza ekonomiczna zawsze wprawiała mnie w dobry humor (tak to pamiętałem... studiowaliśmy ekonomię).

Nie rozpisując się zanadto: po zjedzeniu pysznego obiadku i wypiwszy kilka głębszych oraz po dłuższych wspominkach nagle wypalił.... wiesz już od studiów pracowałem dla Komuny jako TW!.

Przyparło mnie do krzesła, ale widząc, że prawdopodobnie chłop ma potrzebę wygadania się pozwoliłem mu dalej mówić. Oto co usłyszałem o tej jego współpracy... 

Musiałem jakoś skończyć te cholerne studia, więc się zgodziłem. Miałem obserwować członków NZS, ale uwierz nic w sumie na nikogo nie doniosłem... no może raz cholera.... na takiego jednego, co mi ukradł dziewczynę... wywalili go, ze studiów... należało mu się,

Wiesz jak to jest... musiałem później dalej współpracować i coś tam pisywać do tych swoich oficerów prowadzących. Jak już raz wdepniesz w gówno to niestety.... musiałem... wiesz... ale zawsze starałem się, żeby nikomu nie zrobić krzywdy. Nie zawsze się to udało, czego żałuję...
 

Kiedyś doniosłem politycznie na swojego kolegę...sorry aresztowali Go i tak pobili, że zmarł w szpitalu,
 

Kiedyś coś nieopatrznie naopowiadałem mojemu oficerowi prowadzącemu na temat mojej koleżanki i stała się tragedia: - nie chciałem tego - ale Ona nie wytrzymała przesłuchania i popełniała samobójstwo... skąd mogłem wiedzieć!,
 

Innym razem znów moim oficerom prowadzącym chlapnąłem coś nieopatrznie na temat innego mojego znajomego i musiał uciekać z kraju zostawiając niepracującą żonę z dwójką dzieci... no i ona musiała wszystko sprzedać żeby z czegoś żyć. Ciężko pracowała, nie miała czasu na wychowywanie i pieniędzy na kształcenie synów. Pozbawieni ojca dorastali praktycznie sami i wyobraź sobie jaka tragedia: zostali kryminalistami, podobno zamordowali już kilka osób (są w mafii). Wiesz ja nawet chciałem jej pomóc finansowo, ale jakoś tak nie mogłem spojrzeć jej w twarz...
 

Któregoś tam roku, dawno to było doniosłem.... nie nie doniosłem!.... chlapnąłem coś, nie na trzeźwo, mojemu oficerkowi, z którym piłem o moim koledze, świetnie zapowiadającym się młodym naukowcu. Cholera to był  talent czystej wody... No i wyobraź, że Chłopcy bez mojej wiedzy sprawili, ze wyrzucono Go z Uczelni i nie mógł kontynuować pracy naukowej ...trochę się załamał... ale teraz buduje w Niemczech domy (nawet dobrze zarabia). No, ale szkoda Go mógł być znanym, światowej sławy naukowcem polskim.
 

Słuchaj! Przepraszam za to wszystko! Nie chciałem!  Byłem wtedy młody i głupi miałem rodzinę i swoje ambicje, które mogłem spełniać. Nie nie chciałem tego wszystkiego, co się stało potem.
 

Ale... ale to było dawno. Ja się zmieniłem.
 

PRZYZNAŁEM SIĘ PRZECIEŻ, ŻE BYŁEM TAJNYM WSPÓŁPRACOWNIKIEM KOMUNISTYCZNYCH SŁUŻB BEZPIECZEŃSTWA! To mało! Wiesz ile mnie to kosztowało i jaką cywilną odwagą musiałem się wykazać i ją posiadać, żeby się przyznać!
 

STAŁEM SIĘ NAPRAWDĘ DOBRYM, INNYM, NOWYM CZŁOWIEKIEM. W NOWEJ, WOLNEJ POLSCE!
 

PRZEZ TE WSZYSTKIE LATA MIAŁEM PIENIĄDZE NA KSZTAŁCENIE SIĘ ZA GRANICĄ. JESTEM NAPRAWDĘ TERAZ DOBRYM FACHOWCEM. JESTEM KOMPETENTNY I PRACOWITY.
 

Wiesz... CHCĘ BYĆ MINISTREM!


(nagle dzwoni telefon.....mój znajomy chwilę rozmawia, kończy i rozpromieniony zwraca się do mnie)


Jest, jest, jest!!! Jak fajnie. Miałem przed chwilą telefon od Premiera. Niedługo nominacja! Będę ministrem dla dobra Polski i Polaków!


(... i znikł jak kamfora....)

--------------------------------

* TW Znak, to M. Boni zarejestrowany 15.02.1988 pod nr. 54946 przez Wydz. III-2 SUSW jako kandydat na TW, następnie w dniu 29.11.1988 przerejestrowany na TW ps. „Znak”. Materiały zniszczono z powodu braku wartości operacyjnej w dniu 05.01.1990 za protokołem brakowania nr NO-ZOP-00926/89 z dnia 03.01.1990. Prośba o wyrejestrowanie wpłynęła od Wydz. Studiów i Analiz SUSW (Źródło: http://lustronauki.wordpress.com/2009/07/23/michal-boni/)


(1) http://niepoprawni.pl/blog/287/katofaszysta-grzegorz-b
(2) http://niepoprawni.pl/blog/5885/ucho-boniego
(3) http://wpolityce.pl/wydarzenia/41664-boni-odpowiada-ks-zielinskiemu-i-otwiera-kolejne-pole-dla-dzialan-nowego-zespolu-rada-bedzie-mogla-wplywac-na-programy-szkolne
(4) http://wpolityce.pl/wydarzenia/41613-zgroza-wielki-lowczy-michal-boni-bedzie-scigal-rowniez-ksiezy-chce-im-wyznaczac-granice-krytyki-rzadu
(5) http://wpolityce.pl/wydarzenia/41622-ksieza-byli-zamykani-za-krytyke-demokratycznie-skadinad-wybranych-wladz-w-niemczech-juz-to-przerabialismy-cztery-pytania-do-ks-zielinskiego
(6)  http://www.naszdziennik.pl/wiara-kosciol-w-polsce/16543,nauczamy-nie-po-to-by-sie-przypodobac.html
(7) http://pl.wikipedia.org/wiki/Ministerstwo_Prawdy
(8) http://krzysztofjaw.blogspot.com/2010/02/kiedys-zabiem-bede-ministrem-dla-dobra.html

Polecam także tekst (i komentarze do niego) postu Maryli: Boni chce być ważniejszy od Putina, w Rosji jeszcze Putin kazań Popom nie cenzuruje. Tego jeszcze nie grali (http://blogmedia24.pl/node/61217)

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

środa, 28 listopada 2012

Działajmy a nie oglądajmy TV!


Spędziłem kilka ostatnich dni na oglądaniu telewizji... Nasunęło mi się kilka jesiennych refleksji, które już kiedyś - po takiej dawce medialnego przekazu - naprędce spisałem a dziś w części powtarzam, żałując zmarnowanego przed TV czasu...

Ramówki wszystkich telewizji (wraz z publiczną) przepełnione są popularnymi serialami, programami rozrywkowymi i kabaretami różnej maści. Liczy się dziś tylko oglądalność a przez to obniżanie poziomu tych programów. Jednocześnie kreuje się w ten sposób widza nastawionego w większości na odbiór formy a nie treści, widza odbierającego mediaobrazkowy przekaz w sposób emocjonalny a nie racjonalny. To z kolei jeszcze bardziej obniża jakość tych programów i kółko się zamyka...

Wszystkie te "rozrywkowe" programy były i są często krytykowane przez wielu za miałkość i płytką komercję. Wielu z nas (w tym także znani i uznani krytycy) często negatywnie ocenia  każdy ruch, każde słowo czy gest uczestników owych programów. Do dobrego "tonu" należy udowadnianie, że tych programów w zasadzie nie oglądamy, ale za to szeroka widownia, do której te programy są skierowane owszem...

Dziwne to zaiste tłumaczenie. Jaka jest to szeroka widownia? Przecież to zwykli Polacy, którzy chcą mieć trochę rozrywki oglądając telewizję. Czyż nie należy im się ta namiastka wielkiego świata wielkich gwiazd, nawet marnej jakości?

Oczywiście można się zżymać, że teatr ogląda o połowę mniej widzów niż jakąś "bitwę na głosy" czy też "mam talent". Można się zastanawiać, dlaczego Polacy nie czytają?

Ale czemu się dziwić?

Polska rzeczywistość jest tak szara, że aż przerażająca. Duże miasta, szczególnie uniwersyteckie, gdzie jest wielu studentów, setki klubów, teatry, imprezy kulturalne jeszcze jakoś skłaniają do innego spędzania wolnego czasu niż przed telewizorem. Ale co mają zrobić mieszkańcy szczególnie średnich i małych miast oraz wsi? Jaką mają inną alternatywę od telewizora? Tam jest marazm, nic się nie dzieje, a jeżeli już to dociera to do wąskiej grupy uprzywilejowanych...

Czyż można zatem więc się dziwić, że Polacy uwielbiają programy dostarczające rozrywki, której nie mają na co dzień?

I tylko przykre jest, że nie ma u nas dostatecznie wykształconych mechanizmów solidarności samorządowej. Nie ma tego oddolnego mechanizmu organizowania się społeczności lokalnej. Są chlubne wyjątki, które jednak potwierdzają tę regułę...

Czyja to jest wina? Kto rządzi u nas od 23 lat?... Niestety prawie cały czas "postokrągłostołowa" zdradliwa elita, dla której liczą się tylko jej dobra własne i uległość wobec swoich pryncypałów, która celowo marginalizuje Polskę lokalną...

Musimy sobie niestety zdać sprawę, że rządzącym obecnie Polską ludziom nie zależy na mądrym, wykształconym narodzie, bo trudniej nim rządzić. Nie zależy im na silnych samorządach bo tracą władzę.

Wcale jednak nie jesteśmy zdani na ogólnopolskie media, w których leci jakiś Ferdek Kiepski, niezaradny fajtłapa i głupek pospolity. Możemy mieć własne media regionalne, które w wielu miejscach Polski już  istnieją i oferują odbiorcom naprawdę wartościowe programy. Możemy mieć własne organizacje społeczne, gdzie możemy wielokierunkowo realizować nasze działania zmierzające do oddolnej odbudowy naszej Polski.

Polska bowiem to nasz kraj. To my winniśmy decydować, co jest dla nas najlepsze, niezależnie gdzie mieszkamy. Kariera Nikodema Dyzmy, którą mógł osiągnąć tylko w stolicy winna pójść do lamusa. W każdym miejscu Polski, naszej Polski jesteśmy w stanie stworzyć coś wartościowego. Możemy poczuć własną tożsamość i ważność. Poczuć, że o czymś decydujemy, że coś się dzieje.

A przecież jesteśmy narodem dumnym, mądrym i kreatywnym! Cała nasza historia to przeszło 1000 letnie państwo polskie. Państwo przyzwoitych ludzi i królów, bohaterów i męczenników, ludzi honoru! Państwo, którego nigdy nie mieli różni wichrzyciele i piewcy wybrańców narodu! To my innych możemy uczyć naszej zaradności, inteligencji i pracowitości! Udowadniamy to przecież na co dzień pracując za granicą...

Wykorzystujmy nasz potencjał i nasze talenty w każdym miejscu gdzie jesteśmy! Organizujmy się i bądźmy dumni z naszej polskości! Kształćmy się i pracujmy dla dobra Polski, naszych dzieci i nas samych! Twórzmy wspólnoty i przedsięwzięcia lokalne! Bierzmy udział we wszystkich patriotycznych inicjatywach i sami je współorganizujmy! Przychodźmy na spotkania z ciekawymi ludźmi...  To wszystko jest o wiele wartościowsze od oglądania ogłupiającego TV!

Miejmy za maksymę to, co np. ja przyjmuję u siebie w działaniu: "Wszyscy wiosłujemy osobno ale i razem w jednym kierunku. Znamy cel podróży, czyli rozwój naszej Polski teraz i w przyszłości. Każdy z nas, niezależnie od miejsca, w którym się znajduje, jest niezbędny w tej podróży i jest częścią osiągnięcia sukcesu, jakim jest dotarcie do jej celu, czyli odbudowy naszej Ojczyzny".

Pozdrawiam

P.S.
Całkowicie pominąłem ocenę treści ogólnopolskich mainstreamowych programów informacyjnych, które obecnie są manipulacyjną i propagandową  "tubą" obecnych rządów. Dobrze, że jest jeszcze wolny internet (jak długo?) i kilka niezależnych mediów, jak. TV Trwam...

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...

piątek, 23 listopada 2012

Scenariusz "chłopców"...

Nie wiem, co zamierza obecna totalitarna władza PRL-bis. Nie wiem, czy chce nam zafundować drugi stan wojenny. Wydaje mi się natomiast, że wiem jaki jest ich przypuszczalny scenariusz, który i tak "chłopcy" starają się realizować... mimo śmieszności, kuriozalności i odniesionych porażek.

Środowiska "michnikowszczyzny" i  syjo-unio-globalistów zrobią wszystko, aby "okrągłostołowa zdrada" trwała i realizowała się przez następne dziesięciolecia. Będą też starały się, aby prawda o zamachu smoleńskim nigdy nie "ujrzała światła dziennego". Ich podstawowym celem jest zniszczenie w zarodku odradzającego się polskiego patriotyzmu.

I. Tło scenariusza

1. Ubiegłoroczny Marsz Niepodległości był wstrząsem dla ekipy "trzymającej władzę". Tylu ludzi się nie spodziewali i nie udała się niestety prowokacja mająca na celu wybuch zamieszek niemal w całej Warszawie.

2. Środowiska patriotyczne zyskują coraz większe poparcie społeczne a  w wolnym, internetowym przekazie jest coraz więcej prawdy i coraz więcej ludzi tą prawdę czyta i komentuje. Blogerzy i patriotyczne, prawicowe fora internetowe stają się "drugim" obiegiem informacji, niezależnym od władzy.

3. Kłamstwo smoleńskie jest coraz bardziej widoczne. Polscy specjaliści odkryli ślady materiałów wybuchowych  na wraku rządowego, wojskowego samolotu, który rozbił się pod Smoleńskiem. Ponadto kolejne ekshumacje potwierdzają zamianę ciał pomordowanych. Obok A. Walentynowicz zamieniono też ciało prezydenta R. Kaczorowskiego i ciała księży lecących do Smoleńska. J. Kaczyński zastanawia się nad ekshumacją M. Kaczyńskiej. W "Rzeczpospolitej" opublikowano artykuł o śladach trotylu i nitrogliceryny, które eksperci znaleźli we wraku tupolewa.

4. Stan finansów publicznych jest fatalny. Zbliżają się rozmowy o budżecie unijnym na kolejną perspektywę unijną lat 2014-2020, gdzie zapewne - ze względu na kryzys w UE - Polska nie uzyska zamierzonych wstępnie środków pomocowych. Wskaźniki gospodarcze i sytuacja wewnętrzna też potwierdzają zbliżanie się recesji i wzrost bezrobocia. Polacy są coraz bardziej zmęczeni i dostrzegają słabość rządów PO-PSL.

II. Scenariusz

1. B. Komorowski - pomimo niewystarczających przesłanek- ma dalej starać się o ustawowe ograniczenie wolności zgromadzeń. Jednocześnie ma przejąć inicjatywę i zorganizować swój marsz niepodległości wytrącając opozycji i inicjatorom Marszu Niepodległości oręż krytyki wobec niego o brak poszanowania tej rocznicy. My zaś postaramy się o to, żeby skłonić PiS do wzięcia udziału w organizowanycm przez środowiska patriotyczne marszu,

2. Kolejnym działaniem, jakie podejmiemy będzie przygotowanie prowokacji policyjnej w dniu 11 listopada 2012. W tym celu skorzystamy z rozwiązań, zaprzyjaźnionych z nami służ sowieckich. Postaramy się sprowokować tłum poprzez wprowadzenie w jego szeregi naszych prowokatorów w kominiarkach. Oni zaczną atakować policję. W wyniku powstałych zamieszek użyjemy kobiet-policjantek do strzelania w tłum. Tak sprowokowani uczestnicy marszu zaatakują kobiety-policjantki i będziemy musieli użyć - w obronie kobiet, które zostały zaatakowane przez hordy chuliganów i kibiców - sił policyjnych z bronią ostrą. Zamieszki obejmą całą Warszawę. Poleje się krew a może i będą ofiary śmiertelne,

2. D. Tusk 11 listopada ma  wyjechać za granicę. Obojętnie gdzie. Ważne, żeby był daleko i jak zwykle z opóźnieniem zareagował - jako mąż stanu - na zamieszki i zapowiedział ustawowe zmiany prawa ograniczającego wolność obywateli. Ponadto ma wystąpić o delegalizację organizatorów marszu.

3. Na "fali oburzenia społecznego" ujawnimy przygotowanie do zamachu na najważniejsze osoby w państwie. Od roku przeprowadzamy grę operacyjna mająca wykreować polskiego zamachowca. Celem jest przestraszenie opinii publicznej i wywołanie u niej zachowań nienawistnych wobec polskich środowisk patriotycznych, w tym ONR, MW i PiS.

4. Ma nastąpić porozumienie środowisk nam najbliższych, czyli RPP i SLD. Winny one napiętnować zachowania polskich "antydemokratycznych, ksenofobicznych, nacjonalistycznych i antysemickich" środowisk patriotycznych.

5. W odpowiednim momencie PO ma złożyć wniosek o postawienie przed Trybunałem Stanu J. Kaczyńskiego i Z. Ziobry a następnie żądać kolejnej delegalizacji organizacji patriotycznych, w tym też PiS.

6. W dalszej kolejności należy prowadzić działania zmierzające do ocenzurowania internetu. W tym celu należy systematycznie "wyłapywać" poszczególnych internautów, którzy są przeciwni obecnej władzy i ich ośmieszać, dezawuować, atakować a w konsekwencji uniemożliwić im - poprzez blokowanie ich stron - działalność. Pierwszego można zaatakować niejakiego Nicponia. Przy braku odpowiedniej reakcji zastraszonych mediów i forumowiczów (tak jak w przypadku np. twórcy strony "Anykomor")  należy kontynuować takie działania wobec niezależnych i patriotycznych forów internetowych.

III. Skutek

1. Wszystkie te działania mają prowadzić do zachowania obecnego post - okrągłostołowego status quo i wyeliminowania w Polsce jakiejkolwiek opozycji politycznej.

2. Ostatecznym celem zaś jest wprowadzenie władzy prezydenckiej i miłościwie panowanie naszego "chłopca", czyli Bronka Komorowskiego!!!

Mam nadzieję, że ten hipotetyczny scenariusz jest tylko moja konfabulacją...


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

czwartek, 22 listopada 2012

Przeżywajmy w pełni dane nam życie...

Dzisiaj tak trochę refleksyjnie i w oderwaniu od bieżących wydarzeń...

Czas mija bardzo szybko. Życie mija bardzo szybko... Im jesteśmy starsi tym chyba coraz szybciej. Nie zauważamy jak szybko kolejne dni stają się już przeszłymi...

W czasach dzieciństwa i wczesnej młodości długim wydaje się z reguły jeden tydzień, miesiąc czy dwa to wieczność a już pełny rok to nieznana nieskończoność. W miarę jednak kolejnych "dziesiątek lat na karku" upływu czasu jednak tak naprawdę nie zauważamy. Często dostrzegamy go patrząc na dorastające nasze dzieci, które jeszcze niedawno bawiły się w piaskownicy, jeszcze niedawno je z czułością - by czasem nie przełamać - kąpaliśmy i ze wzruszeniem słuchaliśmy ich pierwszych słów... A teraz już studiują, mają własne rodziny, pracują, żyją w biegu - często niestety biegnąc obok życia, tracąc kolejne lata na zdobywanie rzeczy a nie na przeżywaniu życia każdego dnia, każdego dnia wolności od wszystkiego a nie wolności do czegoś...
 
Niedługo już kolejne święta Bożego Narodzenia. Dla większości z nas to czas spotkań rodzinnych i odczuwania miłości najbliższych. Ale nieraz jest tak, że nawet w takim okresie biegniemy przed siebie bez chwili zastanowienia i refleksji. Nie potrafimy przystanąć choć na chwilę i zastanowić się nad tym kim jesteśmy, dokąd zmierzamy, co jest ważne w życiu a co tak naprawdę tylko takim się wydaje lub zostało nam wmówione i wykreowane.

Może jednak nieraz warto się zatrzymać, spojrzeć w lustro, wyjść z siebie i spojrzeć na tę swoją twarz niejako innymi, obcymi oczami... i zadać sobie pytania: Czy jestem takim jakim chciałem być w młodości? Czy piękne idee i ideały nie uciekły gdzieś w miarę poruszania się w tym, często brutalnym świecie? Czy nie zatraciliśmy własnego Ja? Czy tak naprawdę My to naprawdę My... Ja to naprawdę Ja, czy już raczej Ktoś Nam Obcy?... Może warto wtedy pomyśleć co się z nami stało? Nami jako ludźmi, naszymi wartościami, ideami, marzeniami, naszym człowieczeństwem.

Te chwile krótkiego oderwania się od codzienności, często stresującej i wysysającej z nas całe "jestestwo" pracy zawodowej (ku chwale i sukcesowi nie nas samych, ale często np. wielkich korporacji), codziennej troski o spłatę kolejnych rat kredytu i ciągłej walki o kolejne dobra materialne... nie powinny też być np. okresem właśnie owej refleksji i przypomnieniu sobie jak to niedawno było kiedy np. mówiliśmy sobie: Jeszcze tylko kilka miesięcy pracy po 20 godzin...Jeszcze tylko ten samochód i koniec... Ale koniec nie nastąpił.. bo trzeba przecież było go zmienić na lepszy...

Oczywiście można tak żyć i na łożu śmierci - leżąc na złotym łóżku i przykryty jedwabiami - rozejrzeć się wokół i z radością stwierdzić, że ten basen, ta posiadłość, ta fortuna na koncie... to spełnienie mojego życia. Można popatrzeć na te "kochające" Ciebie osoby otaczające Twoje łoże i z "troską" w głosie pytające: Jak się czujesz?... Masz wtedy setki telefonów od "przyjaciół"... (często jednak tak naprawdę to Ci wszyscy otaczają troską nie Ciebie a zawartość Twego testamentu...).

Często w takich chwilach jakże mogącym sprawić ból jest wymowa takiego np. dwuwersu:

"...Idąc krętą ścieżką swojego życia... wdepnąłem w  kałużę...
Obejrzałem się... a za mną była pustka..."

Zróbmy wszystko, aby wdepnięcie w tą kałużę nie następowało u kresu naszego życia, ale o wiele wcześniej... wcześniej na tyle, żebyśmy jeszcze zdążyli "...zostawić za sobą dobra, miłości i mądrości ślady..."  i dane nam było zaznać prawdziwego szczęścia, "szczęścia odczuwania codziennej własnej wolności od wszystkiego..."
 
Mi osobiście pomógł los (a raczej Bóg), bo niestety onegdaj wdepnąłem w tą kałużę po same kolana, na szczęście nie "nad trumną" i - dzięki Bogu - stwierdziłem, że tak naprawdę muszę przystanąć i zmienić siebie i otaczający mnie świat. Żyć tak, aby abym kładąc się do snu mógł stwierdzić: tak… dzisiaj żyłem, byłem, istniałem, coś zrobiłem dla siebie i innych, dałem też komuś uśmiech, dobre słowo, gest, część siebie… no i po prostu byłem i myślałem (nie nad smakiem ostatnio zjedzonej grillowanej kiełbasy... oj nie...).

Niestety jest tak, że gdy jednostka pozbawiona jest możliwości myślenia oraz empatii lub nie potrafi myśleć i czuć siebie i innych, gdy nie zastanawia się nad własnym sobą, losem świata i narodów, gdy nie potrafi dawać i otrzymywać miłości... staje się bezwolnym, pustym komunikatorem racji innych. Przestaje być w ogóle kimś, przestaje być dosłownie warta określenia mianem człowieka!

Warto pamiętać, że gdy nie myślimy i nie potrafimy dawać innym dobra, miłości i mądrości to jesteśmy nikim... tylko rzeczą, przedmiotem - podobnie gdy żyjemy obok życia pędząc "do nieokreślonego przodu".

Ktoś kiedyś powiedział i napisał: "Dokądkolwiek byśmy nie szli, zawsze idziemy ku śmierci... a sztuką życia jest dostrzeżenie i pełne wykorzystanie tego krótkiego przebłysku rozświetlającego pośród bezkresnej ciemności niebo... podczas burzy, tuż przed grzmotem!"

A zastanawiając się cóż to znaczy "pełne wykorzystanie przebłysku" pamiętajmy o słowach: Jana Pawła II – "Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, ale kim jest, nie przez to, co ma, lecz przez to czym dzieli się z innymi", słowach E. Burke: "Wolność bez mądrości i cnoty? To jest zło największe z możliwych" oraz słowach Bł. J. Popiełuszki: ""Zło dobrem zwyciężaj".

Pozdrawiam

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

środa, 21 listopada 2012

To ABW wykreowała sobie "zamach"?

Tekst jest uzupełnieniem wczorajszego postu: Do czego - być może - są Oni zdolni...  i nie powtarza konstatacji tam zawartych. W swojej dygresyjnej treści zawiera tylko hipotetyczne przypuszczenia... a hipotezy można swobodnie stawiać i je następnie dowodowo przyjmować jako prawdziwe lub odrzucać jako fałszywe...

------------

Grupa przygotowująca domniemany "zamach" na polski parlament liczyła 5 osób. Jednym z nich był fascynat materiałów wybuchowych, który od dziesięciu lat nagrywał sobie filmiki z przygotowywanych przez siebie kontrolowanych wybuchów i bał się je opublikować w sieci ze względów na wielką bojaźń przed odpowiedzialnością karną.

Ów strach nie przeszkadzał mu dyskutować z internautami o swoim zamiłowaniu do pirotechniki a filmiki wyświetlać swoim przyjaciołom i znajomym. Wśród jego rozmówców największymi jego fanami okazali się funkcjonariusze ABW. Tak mocno zostali zafascynowani panem Brunonem K., że postanowili w liczbie 3 lub 4 dołączyć do niego w realnym świecie i sprawczo wesprzeć pasjonata w przygotowaniach do domniemanego "zamachu".

Owe przygotowania trwały rok. Oprócz zgromadzenia wprost niewyobrażalnej ilości 4 ton substancji wysokoenergetycznych (materiałów wybuchowych), broni palnej, kasków i zasilaczy, "grupa przygotowująca domniemany zamach" organoleptycznie przeprowadziła rekonesans miejsca przyszłego zamachu poprzez wielokrotne piesze okrążanie polskiego sejmu. Podobno najczęściej wycieczkował sobie Brunon K... Nie należy się raczej temu dziwić, bo przecież z pewnością budynek sejmu i jego okolice funkcjonariusze ABW zawodowo poznali już dawno...

Spośród całej piątki aresztowano samego pasjonata i jeszcze dwóch z jego szajki, przy czym obydwu  zwolniono (wedle innych informacji tylko jednego). Prosty rachunek mówi, że pozostała na wolności trójka lub czwórka domniemanych "zamachowców" była być może agentami ABW.

Więc może to ABW przygotowywała "grę operacyjną w zamach" lub nawet sam domniemany "zamach" wykorzystując specjalistę od środków wybuchowych a nie sam ich pasjonat? Może aresztowano niewłaściwą osobę/osoby?

Jaką mamy pewność, że przebywający na wolności prawdopodobnie agenci ABW nie powrócą do swojej - od roku wykonywanej - profesji i znów być może nie wykreują kolejnej grupy "zamachowców"? I czy możemy być pewni, że nie stracą nad nimi kontroli?

Pytania są tym istotniejsze, że sam Brunon K. przyznał się jedynie do fascynacji pirotechnicznych i ulegania presji na przygotowanie zamachu wywieranej przez jednego lub dwóch z członków "szajki"... Warto wiedzieć, czy ten inspirator (lub dwóch) jest/są na wolności i czy ma/mają coś wspólnego z ABW...

Mimo wszystko mam wielką nadzieję, że jednak ABW wykonała dobrze swoją pracę i być może faktycznie prewencyjnie udaremniła dokonanie zamachu. Jeżeli tak jest, to chwała im. Natomiast sposób, treść, forma i czas poinformowania o jej działaniach jest dla mnie jakimś orwellowskim, prześmiewczym absurdem, który zmniejsza prawdopodobieństwo wystąpienia w ogóle rzeczonych przygotowań do zamachu a także ośmiesza samą ABW oraz może skłaniać do stwierdzenia, iż ona sama sobie i dla swoich celów wykreowała ów "zamach".

Wydaje mi się też, że jednym z celów (obok autopromocji ABW i innych) tak wielkiego, medialnego  rozdmuchania sprawy hipotetycznego i udaremnionego zamachu jest odwrócenie uwagi od spraw istotnych i bardzo istotnych, które się wydarzyły lub wydarzą, i które są dalszą kompromitacją obecnej władzy... np. wyłaniająca się przerażająca prawda o zamachu smoleńskim, wyjaśnienie prowokacji policji podczas (przed) Marszu Niepodległości, sprawa dalszych ekshumacji i zamiany ciał ofiar zamachu smoleńskiego (m.in. być może zamiana ciał dwóch kapłanów), porażka D. Tuska w negocjacjach budżetowych z UE i oddanie jej suwerenności Polski, katastrofalny stan finansów państwa i wiele innych...

I tak refleksyjnie jeszcze jedno...

Forma i treść medialnego przekazu z tegoż wydarzenia dla wyborców PO też wydają się jasne... Mają po prostu myśleć np tak:

Co tam zamach smoleński, gdzie zginęło tylko 96 osób. W TYM zamachu mogło zginąć kilkaset razem z posłami, prezydentem, premierem i wieloma osobami cywilnymi, takimi jak wy... To jest nasz sukces. Uratowaliśmy Was od szaleńca, bo przecież, gdyby podłożył te 4 tony trotylu, to mogło zginąć wielu z was... Zdusiliśmy polski terroryzm w zarodku i nie pozwolimy mu zaistnieć. A Smoleńsk? To tylko 96 osób, w tym znienawidzony Kaczyński i inni tacy podobni poglądami do terrorysty Brunona K... Jeżeli w Smoleńsku był zamach, to możemy nazwać go - w porównaniu z tym udaremnionym ZAMACHEM - jedynie... tycim zamaszkiem...

I jestem pewny, że wielu lemingów tak to już odbiera lub zacznie niebawem. Obym się mylił...

Pozdrawiam

P.S.
To mój ostatni post na temat domniemanego lub faktycznie udaremnionego zamachu. Służby być może  wykonały swoją rutynową pracę, do której zostały powołane.  Jeżeli tak jest, to brawo dla nich i niech wracają do swoich obowiązków, które winny wykonywać w ciszy i spokoju. My wszyscy zaś zajmijmy się teraz ważnymi dla przyszłości Polski wydarzeniami...

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

wtorek, 20 listopada 2012

Do czego - być może - są Oni zdolni...

 ...aby ukryć prawdę o zamachu smoleńskim i zniszczyć odradzanie się polskiego narodu!?

(refleksje zupełnie "na gorąco" po konferencji prasowej prokuratury i ABW... jako tylko moje takie intuicyjne przypuszczenia i hipotezy robocze... być może zupełnie mijające się ze stanem rzeczywistym...)

--------

Najważniejszym - w czasie konferencji prasowej prokuratury apelacyjnej i ABW - przekazem o planowanym zamachu na polski parlament było to, iż podobno niedoszły zamachowiec kierował się ideami narodowościowymi, nacjonalistycznymi, ksenofobicznymi i antysemickimi...

Jakoś tak, tylko intuicyjnie wydaje mi się, iż cała ta sprawa jest misternie tkaną od wielu miesięcy operacją specjalną nakierowaną na powstrzymanie odradzania się polskiego patriotyzmu i mającą też na celu zastopowanie odkrywania prawdy o zamachu smoleńskim. Forma i sposób poinformowania przez prokuraturę oraz ABW o udaremnionym zamachu jest typowym przekazem mającym chyba na celu wskazanie przez III RP jawnego wroga, którym są oczywiście pośrednio... środowiska narodowościowe i niepodległościowe organizujące m.in Marsz Niepodległości.

Chyba więc "chłopcy" są tak przestraszeni, iż mieli przygotowane rozwiązania i wszystko szło zgodnie ze scenariuszem... oprócz marszu, którego nie udało się udaremnić ani sprowokować jego uczestników do agresji. Sekwencję, w której najpierw następuje "trotylowa prowokacja" w Rzeczpospolitej, później "prowokacja marszowa" a na końcu "prowokacja zamachowa" (o domniemanym zamachu było wiadomo przed marszem) mieli po prostu przygotowaną i - żeby m.in. prawda o zamachu w Smoleńsku nie ujrzała owego światła dziennego oraz dla powstrzymania odradzania się narodu - chcą nam zafundować otwarty i brutalny totalitaryzm w III RP*.

Oczywiście dodatkowym celem odpowiedniego nagłośnienia tej sprawy jest też zapewne ponowne  wskazanie "wyborcom elit III RP" ich wroga i  wzbudzenie kolejny raz ich lęku oraz przerażenia przed inaczej myślącymi, patriotycznymi Polakami...

Sądzę, że właśnie po ubiegłorocznym (i tegorocznym) Marszu Niepodległości i wobec coraz bardziej odkrywanej prawdy o zamachu smoleńskich ten blady strach zapanował w szeregach okrągłostołowców. Teraz może nastąpić np. próba rozwiązania MW i ONR i może zostać przedstawiony jakiś prezydencki pakiet ustaw totalitaryzujących państwo polskie. Jestem też pewny, że negatywna narracja będzie teraz nakierowana na środowiska narodowe, wszechpolskie i patriotyczne, które nigdy nie zapowiadały przecież jakiegoś siłowego rozwiązania "republiki okrągłego stołu", co usilnie starają się im zarzucać środowiska lewicowo-komunistyczne.

Jak mocno muszą się bać elity III RP, bać polskości i ujawnienia o nich prawdy? Oj... bardzo!

Rodzi się jeszcze jedno pytanie: Czy chodzi tylko o rozbicie środowisk patriotycznych czy też o wyprzedzające "odwrócenie uwagi" od innych informacji, które dzisiaj lub w najbliższych dniach mogą zostać ujawnione i przekazane opinii publicznej. Wszak podobno było wiadomo o zamachowcu już 5 listopada a być może ABW podejmowała wobec niego działania o wiele miesięcy wcześniej...

Ponadto ciekawe, że akurat dzisiaj, tak szybko (dwa tygodnie prowadzenia samego śledztwa), w taki sposób (konferencja prasowa) i w godzinach rannych przekazano tę informację w sytuacji trwania jeszcze postępowania operacyjnego i czynności śledczych a także zatrzymania tylko jednego podejrzanego (gdzie podobno jest jeszcze kilka osób współuczestniczących w przygotowaniach do tegoż zamachu). Czy to nie jest błąd (być może przestępstwo) śledczych i umożliwienie mataczenia w sprawie przez innych podejrzanych? A jeżeli tak, to kto zdecydował o publikacji teraz i w takiej formie tej informacji...

Pytań i wątpliwości jest więcej a sytuacja jest "rozwojowa"...

*parafraza opinii blogera michaela: http://blogmedia24.pl/node/61075

Pozdrawiam

P.S.
Nie neguję, że jakiś maniak mógł przygotowywać zamach i jeżeli tak było, to cieszę się, że ABW go udaremniła. Wszędzie na świecie są osoby, dla których ostatecznym celem jest np. zamach terrorystyczny i dokonywanie mordów z różnych pobudek, w tym politycznych. Być może też - do czego się skłaniam -  potencjalnego zamachowca wykorzystano tylko do "bieżących potrzeb politycznych" elit III RP. Ale też tego maniaka można było odpowiednio wykreować lub pozwolić mu na funkcjonowanie do czasu, aż stanie się to dowodem jego przestępczej działalności. Umiejętności i doświadczenie służb specjalnych różnych państw w tym zakresie są powszechnie wiadome: wykreować lub pozwolić na zaistnienie zagrożenia tak, aby stały się one pretekstem do "odpowiednich" i szeroko zakrojonych działań zagrożenia te eliminujących... Takie działania podejmuje się też w celu autopromocji służb i udowodnienia ich niezbędności i skuteczności...

P.S.2.
Był mord polityczny dokonany na członku PiS w Łodzi. On został dokonany i ABW nie potrafiła temu zapobiec...

Pozdrawiam

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

L. Wałęsa sam siebie przeprosił za słowa K. Wyszkowskiego

Wczoraj w stacji TVN opublikowano niby oświadczenie K. Wyszkowskiego przepraszające L. Wałęsę za nazwanie tajnym współpracownikiem o pseudonimie "Bolek".

Wyglądało to tak:


W związku z powyższym Sławomir Cenckiewicz w portalu wPolityce.pl* opublikował tekst zaprzeczający, że to K. Wyszkowski był inicjatorem publikacji w/w oświadczenia, który to tekst zawiera również oświadczenie w tej sprawie walczącego z chorobą K. Wyszkowskiego :

----------

Szanowni Państwo,
W związku z opublikowaniem w dniu dzisiejszym w stacji TVN rzekomych przeprosin Krzysztofa Wyszkowskiego za nazwanie Lecha Wałęsy tajnym współpracownikiem o ps. „Bolek” przekazuje poniższe oświadczenie przebywającego wciąż w szpitalu Krzysztofa.
W jego imieniu raz jeszcze – a może szczególnie właśnie dzisiaj – dziękuję za modlitwy oraz każdy gest wsparcia i otuchy. Krzysztof mimo cierpienia i choroby będzie zawsze bronił Prawdy i sprawy polskiej.

Sławomir Cenckiewicz

Oświadczenie Krzysztofa Wyszkowskiego
W dniu 19 listopada 2012 r. po „Faktach” TVN zamieszczono komunikat, w którym Lech Wałęsa sam siebie – w moim imieniu – przeprasza za nazwanie go przeze mnie tajnym współpracownikiem o ps. „Bolek”. Taką możliwość dał mu absurdalny wyrok Sądu Apelacyjnego w Gdańsku z marca 2011 r., który wbrew faktom historycznym orzekł, że „nie było i nie ma” „sprawdzonych i pewnych dowodów” agenturalności Wałęsy.
W związku z nieprawdziwymi informacjami jakobym „wbrew wcześniejszym zapowiedziom, wykonał wyrok sądu i przeprosił b. prezydenta Lecha Wałęsę za zarzucenie mu współpracy z SB” (depesza PAP z godz. 21.18 z 19 listopada br.) oświadczam z całą odpowiedzialnością, że podtrzymuję swoje słowa, które stały się podstawą wytaczanych mi przez Lecha Wałęsę procesów. Nie przeprosiłem i nie przeproszę Wałęsy za moje słowa prawdy.
Nawet najbardziej bezprawne wyroki i najgłośniej propagowane przez telewizje i inne media „przeprosiny” nie zagłuszą prawdy o agenturalności Lecha Wałęsy, którą wybitni przedstawiciele opinii publicznej streścili w oświadczeniu z 23 maja 2012 r.:
„1. Lech Wałęsa był w latach 70. (rejestracja czynna obejmuje okres 1970-1976) tajnym współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o ps. „Bolek”;
2. Donosił na kolegów i brał za to pieniądze;
3. W okresie urzędowania Lecha Wałęsy jako Prezydenta RP, wypożyczył on podstawowe dokumenty dotyczące swojej osoby, z których najważniejsze zaginęły i nigdy nie zostały zwrócone do archiwum”.

Krzysztof Wyszkowski
Gdańsk, 19 listopada 2012 r.


-----------

Jestem zszokowany postępowaniem L. Wałęsy, który - wykorzystując chorobę K. Wyszkowskiego i licząc zapewne na brak wobec tego reakcji z jego strony - skorzystał z kuriozalnej decyzji sądu  pozwalającej mu na przeproszenie samego siebie. 

Sądzę, że nie wymaga żadnych komentarzy zachowanie L. Wałęsy. Tak kończą ludzie, którzy swoje życie oparli na pierwotnym kłamstwie i służeniu złu... Ten osobnik wywołuje u mnie odrazę...

Życzę K. Wyszkowskiemu powrotu do zdrowia a L. Wałęsie jednak pojednania się z Bogiem...

Smutno pozdrawiam

P.S.
Dołączam filmiki z youtube. Na temat TW Bolka jest ich więcej... Tym, którzy nie oglądali polecam: "Nocna zmiana" (http://www.youtube.com/watch?v=JKCJP5fX-8I) oraz "Plusy dodatnie, plusy ujemne"(http://www.youtube.com/watch?v=fPS9ppqMII4&feature=related)


http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=KYemqXG9k8k


http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=682ThAWE0ds


http://www.youtube.com/watch?v=UD-9eDaRDeY&feature=related (druga część: http://www.youtube.com/watch?v=TDd9Rgx1Lcs&feature=relmfu)

P.S. 2
Polecam mój post: Lech Wałęsa - dalszy upadek symbolu (http://krzysztofjaw.blogspot.com/2012/02/lech-waesa-dalszy-upadek-symbolu.html), w którym piszę m.in.:

"..jesteśmy świadkami dalszego upadku Symbolu Solidarności! I im dłużej L. Wałęsa i jego otoczenie ukrywać będzie prawdziwą przeszłość, tym ten upadek będzie tragiczniejszy w skutkach zarówno dla samego bohatera, jak i dla dla nas wszystkich. W 1992 roku L. Wałęsa miał szansę na moralne oczyszczenie, ale jego przyznanie się do współpracy ze służbami funkcjonowało jako depesza PAP jedynie przez 5 minut... Szkoda, ale zapewne jego przyboczny "służbowy anioł ciemności" M. Wachowski  skutecznie wyperswadował L. Wałęsie jakąkolwiek próbę oderwania się od własnej niechlubnej  przeszłości (...) Pamiętam siebie z czasów Symbolu SOLIDARNOŚCI. Mimo wtedy młodego wieku byłem już strasznie zaangażowany politycznie. Ciche zebrania każdego 13-tego grudnia, rozbijane gazem demonstracje, znaczki Lecha w klapie a na 1-maja oporniki wczepiane w widocznym miejscu. Drukowanie i roznoszenie ulotek. I zawsze... z Lechem na ustach. To był KTOŚ, właśnie SYMBOL. Na niedawnym koncercie z okazji jego urodzin usłyszałem mniej więcej, że każdy naród targając Symbole niszczy własną tożsamość... no cóż zrobiło mi się smutno. Na piedestale sceny stał człowiek, który sam stargał własny SYMBOL a tym samym zniszczył po części NARÓD POLSKI. I o tym trzeba mówić.."

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

niedziela, 18 listopada 2012

Nadchodzi czas odbudowy Polski?


Minęło niestety już pięć lat rządów D. Tuska i jego PO wspólnie z PSL. Wielokrotnie pisałem, że owe rządy gospodarczo są dla Polski katastrofą. Ogromny wzrost długu publicznego i zadłużenia zagranicznego, wzrost bezrobocia i deficytu budżetowego, obniżanie się konkurencyjności i innowacyjności polskich przedsiębiorstw, pauperyzacja polskiego społeczeństwa, upadek resztek polskiego przemysłu (np. stoczniowego), wyprzedaż majątku narodowego, masowe bankructwa firm, utracone korzyści w postaci niewykorzystanych środków unijnych oraz zła  ich alokacja a także wysokie koszty inwestycji, niepotrzebne ponoszenie kosztów ratowania strefy Euro, dopuszczenie do spekulacji na polskim złotym i oferowania przez instytucje finansowe polskim firmom asymetrycznych opcji walutowych czy niekorzystna dla Polski umowa gazowa z Rosją... to tylko niektóre przejawy owej degradacji ekonomiczno-gospodarczej Polski.

Ale rządy D. Tuska to też upadek etyczno-moralny całego polskiego społeczeństwa a w szczególności elit tzw. III RP czy też inaczej PRL-bis. Obecne rządy to kwintesencja zła, które jest ich immanentną cechą i które - przez cały okres pięciolecia - bezwzględnie walczyło z przejawami jakiegokolwiek dobra. 

Jeżeli poprzez pryzmat zła będziemy oceniać rządy D. Tuska to nie może dziwić skąd PO i cały ten zafajdany mainstream III RP z michnikowszczyzną na czele tak dobrze i skutecznie potrafił i potrafi znajdować argumenty  na "zło" niby płynące z PiS i braci Kaczyńskich, na "zło" płynące z patriotycznych Polaków...

Przecież każdy "mierzy swoją miarą": dobro mierzy dobrem a pierwotne zło złem! Samo zło wie jakie ma cechy, jak wygląda i jakie działania podejmuje... więc łatwo może je zobiektywizować (bo ma wiedzę wynikającą ze swojej natury i znajomości siebie) i przypisać innym... np. braciom Kaczyńskim i PiS czy też ostatnio patriotycznym zrywom narodowym ucieleśnionym w Marszach Niepodległości.

Ileż to razy ja sam byłem zaskoczony złożonością perfidii i pomysłami PO na niszczenie np. śp. Prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego. Potrafiono wyszydzić i gromadzić wszystko, co mogłoby w jakiś sposób być przydatne w dezawuowaniu i ośmieszaniu go. Zastanawiałem się jacy to ludzie mogą tak metodycznie, bezwzględnie, cynicznie i hipokratycznie oraz bezdusznie niszczyć tak dobrego - i chcącego również tego dobra dla Polski - człowieka i Męża Stanu, chyba pierwszego, jakiego mieliśmy w całym 20- leciu tej naszej "pseudowolności".

Odpowiedź nasunęła mi się tylko jedna. To ludzie, którzy od lat w wielu krajach sterują ich rządami, rządzili i rządzą "zza ściany gabinetów cieni" lub też sami posługując się oszustwem, manipulacją bądź siłą - przejmowali władzę. To tacy ludzie - wychowani na ideach K.Marksa i F. Engelsa twórczo zmodyfikowanych przez W. Lenina, J. Stalina, J. Goebbelsa, A. Hitlera, Mao Zedonga, F. Castro i innych dyktatorów totalitarnych - potrafią w skuteczny sposób zniszczyć i upodlić każdego człowieka a nawet całe narody i państwa.

Kim oni są? Ano tymi, którzy dbają o utrzymywanie status quo, czyli bycia jak najdłużej - nawet pod werbalnym szyldem demokracji i wolności - u władzy. Tymi, których celem jest ocalenie swoich wpływów i wszelkiej maści  interesów własnych, grupowych czy też innych, nawet wrogich państw. Kiedyś aby osiągnąć ten cel korzystali z metod siłowych i przymusu. Dziś wystarczą propaganda oraz zniewolenie ekonomiczne, czyli spauperyzowanie społeczeństw jak np. zdecydowanej większości Polaków... poprzez sprowadzenie ich do biednych, kredytowo zadłużonych i przestraszonych robotników najemnych, którzy - pozbawieni własności (prywatyzacja i wyprzedaż majątku począwszy od L. Balcerowicza) i zarabiający (jeżeli w ogóle pracują) na życie nieraz poniżej minimum socjalnego niestety w większości są w stanie myśleć jedynie o tym, czy starczy im na jedzenie dla nich i ich dzieci...

Kim więc są ci oni w Polsce? Nietrudno zgadnąć, że to niechybnie wszelkiej maści global-syjo-komuno-unioniści spod znaku michnikowszczyzny i wielkich instytucji finansowych oraz zapewne zabezpieczający trwanie obecnego układu i wywodzący się z systemu komunistycznego "bezpieczniacy".

Nadchodzi czas, że musimy przerwać tę degradację naszej Polski i odsunąć jej niszczycieli od władzy! Nadchodzi czas abyśmy odpowiedzieli sobie na pytanie:  Czy chcemy Polski niepodległej i silnej w Europie oraz na świecie czy też zwasalizowanej, słabej i uzależnionej od UE (Niemiec) i Rosji? Nadchodzi czas abyśmy stworzyli nową jakość życia publicznego i prywatnego, która nakierowywałaby nas na przestrzeganie w codziennym życiu obowiązujących norm, zarówno prawnych, jak i moralnych! Nadchodzi czas na odrodzenie narodowe naszej Polski, w której takie pojęcia jak: patriotyzm, honor, ojczyzna, przyzwoitość, służba publiczna, uczciwość, praworządność będą jej codziennością!Nadchodzi wreszcie czas budowy i wyłaniania nowych, polskich elit odbudowujących naszą suwerenność i niepodległość!

Bo tak naprawdę jakość państwa zależy od jakości ludzi go budujących i zarządzających. Zależy od ich wielkości, w sensie posiadania propaństwowej wizji rozwoju i umiejętności wprowadzania jej w życie. To tak jak w normalnej firmie: jej sukces zależy od wielkości jej właściciela lub grupy osób nią zarządzających. Wielkie firmy miały wielkich szefów i właścicieli, wielkie i silne państwa wielkich przywódców i wielkie w każdym znaczeniu, propaństwowe elity.

Hitler i Stalin dobrze wiedzieli jak zniszczyć Polskę i Naród Polski - niszcząc właśnie elity, najznamienitszych obywateli, mężów stanu, mogących budować silne państwo i będących niedoścignionym wzorem dla swoich rodaków!

Stąd Katyń lub pomordowanie przez Niemców polskich naukowców w Krakowie. Stąd przeogromna wola wyłapywania i niszczenia wybitnych (nawet w skali mikro) Polaków-Patriotów w latach powojennych. Tak naprawdę jedni z ostatnich wielkich Polaków godnych piastować najwyższe urzędy Rzeczpospolitej zostali zamordowani we wczesnych latach 50-tych XX wieku przez NKWD a ostatecznie ich resztki zostały zmuszone do emigracji w Stanie Wojennym i latach 80-tych. Wielu z tych, którzy mogliby stanowić fundament nowych, patriotycznych elit zginęło w Smoleńsku...

Od dawna zastanawiałem się jak jak to jest możliwe, że dokonania w zakresie budowy i rozwoju państwa w okresie II Rzeczpospolitej są relatywnie i niewspółmiernie wyższe od dokonań ostatnich 23 lat. Odpowiedź jest prosta: II Rzeczpospolitą budowli polscy, wielcy patrioci, budowały propaństwowe elity (a przynajmniej stanowili oni na tyle liczną i silną grupę, która była zdolna nadać odpowiedni kierunek rozwoju Polski i jej państwowości). I to niezależnie czy reprezentowali lewą (socjaliści, nie mylić z komunistami), czy też centrum lub prawą stronę polityczną. Elity te w naturalny sposób więc mogły wyłonić spośród siebie ludzi mogących stać się prawdziwymi mężami stanu!

Dzisiaj większość reprezentujących naszą "elitę" np. naszych ministrów i posłów cechuje taka małość i prowincjonalizm polityczny, że tak naprawdę nadawałaby się li tylko i wyłącznie do czyszczenia butów przedwojennym państwowcom.

Moim zdaniem jedyną receptą na naprawę Rzeczpospolitej jest zbudowanie i wyłonienie prawdziwych propaństwowych, polskich elit.  Wiąże się to oczywiście z rezygnacją z pseudoelit obecnie miłościwie nam panujących!

Czy to zbudowanie nowych elit jest możliwe od zaraz? Oczywiście nie! To praca na lata! Ale warto już teraz budować te elity choćby poprzez odpowiednie kształcenie Polaków i gloryfikowaniu takich polskich bohaterów jak np. Rotmistrz Pilecki, czy Jan Paweł II. Warto też wspominać faktyczne dokonania oraz propaństwowość śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Warto też powrócić do "istoty rzeczy", dzięki której Polska przetrwała nawet przeszło 100 lat swojej bezpaństwowości... warto na nowo odkryć znaczenie słów stanowiących fundament naszego rozwoju: BÓG, HONOR I OJCZYZNA!

Ale też, wbrew pozorom jest w Polsce (ale i na emigracji, szczególnie tej z lat 1981-1983) wielu przyzwoitych Polaków mogących udźwignąć brzemię naprawy Rzaczpospolitej. Takowi znajdują się również wśród dzisiaj nam rządzących (ale są skutecznie atakowani i tłamszeni oraz ośmieszani, lub też "ściągani" w dół i marginalizowani). Musimy ich wyłonić i wspierać! Jest w nas też nasz narodowy duch i patriotyzm, który musimy uwolnić. Pokazaliśmy to przecież i w czasie pogrzebu pary prezydenckiej i w czasie np. ostatniego Marszu Niepodległości...

Gdy Polską rządzić będą prawi i przyzwoici ludzie, to my sami zwykli Polacy - mając takie wzory i autorytety - staniemy się lepsi, uczciwsi, mądrzejsi i prawi. Będziemy coraz bardziej wartościowymi, wzajemnie się szanującymi ludźmi. A jeżeli tacy będziemy i będziemy się szanować to tak będziemy postrzegani i szanowani w Europie i na świecie.

Mimo wszystko wierzę, że Polskę naszych marzeń jesteśmy jeszcze w stanie zbudować!

Pozdrawiam

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

sobota, 17 listopada 2012

"Świstak" o Marszu Niepodległości w programie "Bliżej"...

Obejrzałem właśnie program J. Pospieszalskiego "Bliżej", w którym dla mnie najbardziej żenującym gościem był rzecznik KG Policji.



http://www.youtube.com/watch?v=oT88gQU5u1I

Wpierw raczył stwierdzić, że w działaniach policji podczas Marszu Niepodległości nie widział nic zdrożnego a oskarżenia o prowokację uznał za absurdalne. Cały czas starał się udowodnić, że  policja działała w obronie własnej i odpowiadała na atak zaproszonych przez organizatorów chuliganów i pseudokibiców.

W swoich tłumaczeniach zupełnie biedaczek się pogubił... Opowiadał, że przyjechało niemal 1500 chuliganów i bandytów, którzy podobno zostali zidentyfikowani przez policję jeszcze przed marszem... Podobno też szykowali sobie materiały agresji w postaci kostek brukowych i kamieni... W nawiązaniu do tego stwierdzenia J. Pospieszalski zadał bardzo trafne pytanie: Czy nie można było, przy tak licznych oddziałach policyjnych (kilka tysięcy funkcjonariuszy, w tym zamaskowanych), unieszkodliwić tych chuliganów właśnie przed marszem? Rzecznik stwierdził, że im uciekli pomiędzy bloki... (sic!).

Nie tylko powyższe było śmieszne oraz żenujące w wypowiedziach i występie rzecznika policji. Odpowiadając na zarzut M. Kowalskiego (rzecznika ONR), że policja była prowokatorem i atakowała samych siebie począł mówić coś o "świstaku zawijającego sreberka"... Riposta rzecznika ONR była krótka i trafna: "To niech Pan dalej zawija te sreberka"!...

Ale dla mnie wprost kuriozalne było pokazanie przez niego na zdjęciach zarekwirowanych niby chuliganom (przed marszem) pałek i ochraniaczy na szczęki. Pokazał też jakieś zdjęcie z plamami krwi, które pochodziły podobno z ran zaatakowanego przez chuliganów policjanta... Przypomniało mi się jak za Stanu Wojennego pokazywano w TVP zarekwirowane niby działaczom Solidarności materiały wybuchowe, pistolety, gazrurki, itp... Dzisiaj wiemy (a wtedy też wiedzieliśmy), ze zostały one podrzucone przez komunistyczne: wojsko i policję...

Polecam obejrzenie programu w całości.  Również tej części dotyczącej chyba prowokacyjnych działań policji na kilka dni i godzin przed marszem a szczególnie faktu umorzenia postępowania wobec policjanta, który w ubiegłym roku kopał i katował bezbronnego człowieka...

Warto też obserwować w czasie oglądania zachowania rzecznika policji... Chwilami było mi go wprost żal... Oj... świstak... Cały czas "zawijał te sreberka", oj zawijał... Czy ktoś wierzy, że faktycznie świstak zawija sreberka? Ja też nie wierzę... 

P.S.
Zatrzymano 176 osób, zarzuty postawiono 5 osobom. W marszu uczestniczyło około 100 tys. osób. Zarzuty postawiono więc wobec 0,005% uczestników marszu a Marsz Niepodległości po zakończeniu niemal pewnej i nieudanej prowokacji policji swobodnie i spokojnie przeszedł ulicami Warszawy...

Mam też nadzieję (może płonną), że być może jednak rzecznik policji powiedział - z jego punktu widzenia -  w dużej mierze prawdę i jego formacja postara się to udowodnić a sprawa ewentualnej prowokacji policji zostanie wyjaśniona i winni próby udaremnienia legalnego marszu ukarani...
 
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

piątek, 16 listopada 2012

Propaganda, socjotechnika i manipulacja medialna...

Dziś  nasza rzeczywistość to niewątpliwie czas przekazu medialnego i zarazem propagandy oraz manipulacji medialnej.

Szeroko rozumiane - w sensie źródła jak i sposobu przekazu - media/zjawiska (telewizja, radio, internet, prasa, film, seriale, imprezy masowe, reklamy, PR, etc.) w sensie werbalnego i pozawerbalnego oddziaływania na zwykłego człowieka stały się już nie czwartą, ale pierwszą władzą. I to władzą potężną. Są już nie tylko źródłem informacji o otaczającym nas świecie, nie tylko przekazują wiedzę, dostarczają rozrywki oraz innych wartości, ale stały się kreatorem zbiorowych zachowań i określonych sposobów myślenia oraz stylów życia jednostek i ich grup.  Niczym „bóg” są zarówno „panem” stworzenia, jak i  „panem” unicestwiania wybranych wszelkich osób, rzeczy, zjawisk i zdarzeń.

Ogromne znaczenie przekazu medialnego nie jest niczym nowym. Od początków rozwoju ludzkości przekaz medialny (w rożnej formie) jest jej nieodłącznym elementem. Obok mowy bezpośredniej jest podstawowym, zbiorowym komunikatorem pomiędzy ludźmi, ich zbiorowiskami, organizacjami oraz kastami (rządzący – poddani). Przykładem mogą być starożytne igrzyska czy tenże teatr.

Niemniej dopiero wiek XX i czas obecny jest dla przekazu medialnego okresem wcześniej niespotykanej świetności i rozwoju.  Nie analizując szczegółowo, intuicyjnie możemy powiedzieć, że stało się to możliwe dzięki postępowi techniczno-technologicznemu, którego efektem jest powstanie globalnego społeczeństwa informacyjnego (również nie wnikając w szczegółowe dywagacje na temat określonego jego znaczenia).  
Daje to właścicielom i dysponentom owych mediów wprost nieograniczone możliwości władania nad innymi.

Daje władzę niemalże absolutną. Przekaz medialny  jest bowiem  najefektywniejszym instrumentem nie tylko zdobycia i utrzymania władzy politycznej, ale i materialnej oraz duchowej (emocjonalnej) nad człowiekiem. Przekaz ten decyduje też o tym jak postrzegamy świat  i co oraz w jaki sposób się o nim dowiadujemy. Jak go de facto interpretujemy.

Łatwo możemy zauważyć, że tak pojmowany przekaz medialny jest wprost wymarzonym instrumentem propagandy i manipulowania tymże człowiekiem oraz jego myśleniem, zachowaniem, doborem oraz hierarchią realizowanych w życiu wartości . Stąd tak ważnym jest różnorodność źródeł przekazu medialnego i wielość sposobów jego artykulacji, czyli - w ogromnym skrócie – wolność, odpowiedzialność, rzetelność i niezależność mediów (przekazu medialnego).

Czy w sensie idealnego modelu możliwe są takowe wolne i niezależne media we współczesnym świecie? Nie będę odkrywczy jeżeli powiem, że nie. Ale każdy z nas indywidualnie oraz zbiorowo winien mieć możliwość i umiejętność krytycznego spojrzenia na istotę przekazu medialnego. Powinien dostrzegać jego prawdziwy charakter, ale też sytuację, w której przekaz medialny jest nośnikiem obłudy, fałszu, kłamstwa lub zawoalowanego nacisku socjotechniczno-propagandowego. A jeżeli tego nie potrafi to za niego winny to czynić np. instytucje państwowe (w tym media publiczne) lub niezależni dziennikarze. 

W ostatnich latach w Polsce mamy do czynienia z zalewem propagandy i manipulacji medialnej. Warto więc wiedzieć czym ta  propagnda jest i jakie są jej formy. Pozwoli nam to krytycznie ocenić wartość przekazu medialnego i - dzięki posiadanej wiedzy - rozszyfrować ewentualne próby zmanipulowania nas.

Od niepamiętnych czasów sterowanie innymi dawało władzę a jedną z podstawowych metod wpływu na innych ludzi była i jest właśnie propaganda a w czasach dzisiejszych szczególnie propaganda medialna pozwalająca na manipulowanie i sterowanie szerokim gronem odbiorców treści medialnych. Nie wnikając zbytnio w szczegóły naukowe, propaganda (od łac. propagare - rozszerzać, rozciągać, krzewić) jest to celowe działanie zmierzające do ukształtowania określonych poglądów i zachowań zbiorowości lub jednostki, polegające na perswazji intelektualnej i emocjonalnej (czasem z użyciem jednostronnych, etycznie niewłaściwych lub nawet całkowicie fałszywych argumentów). Gdy propaganda zmierza do upowszechnienia trwałych postaw społecznych, poprzez narzucenie lub zmuszenie odbiorców do przyjęcia określonych treści, wtedy stanowi jeden z elementów indoktrynacji. W języku potocznym utrwaliło się wartościujące znaczenie terminu propaganda jako synonimu stosowania, kłamstw, półprawd, manipulacji – przeciwieństwo informacji, refleksji, dyskusji. Często nazywa się tak zabiegi marketingu politycznego. (za: http://pl.wikipedia.org/wiki/Propaganda).

Uważany za jednego „z guru” propagandy Alfred McClung Lee już w 1953 roku stworzył dzieło będące prawie że „biblią” propagandy (McClung Lee, Alfred, 1953, How to understand Propaganda, New York, Toronto: Rinehart & Company). Jego definicja propagandy zawarta w tym dziele to „działalność polegająca na operowaniu słowami, symbolami i osobistościami z intencją poparcia lub zaatakowania jakiegoś zainteresowania, projektu, programu, instytucji, osoby, produktu lub usługi w oczach i umysłach publiczności”.


Istnieją trzy podstawowe typy propagandy:

a) informacyjna – odwołuje się do komponentu poznawczego,
b) emocjonalna – odwołuje się do komponentu oceniającego, emocjonalnego,
c) sterująca – pokazuje przykłady (wzorce) zachowań.

Jedną z podstawowych metod propagandy jest socjotechnika rozumiana jako: „ogół metod, środków i działań praktycznych zmierzających do wywołania pożądanych przemian w postawach lub zachowaniach społecznych, np. oddziaływanie (pozytywne lub negatywne) nauczyciela na uczniów, wpływ reklamy na jednostkowe lub społeczne zachowania konsumpcyjne”. (za: Roman Smolski, Marek Smolski, Elżbieta Helena Stadtmüller, Słownik Encyklopedyczny. Edukacja Obywatelska” Wydawnictwa Europa, 1999).

Podstawowymi metodami socjotechnicznymi są np.: perswazja, manipulacja, intensyfikacja lęku. Oddziaływania socjotechniczne kierowane są zarówno na emocje-psychikę (strach, współczucie, miłość), jak i na intelekt-umysł (prezentacja danych statystycznych, powoływanie się na badania i autorytety naukowe).

Istnieją różnorodne metody socjotechniczne wykorzystywane dla celów propagandy, manipulacji i reklamy. Do najważniejszych z nich możemy skrótowo wymienić*:

a) Metoda zwrócenia uwagi – używanie różnego rodzaju trików zwracających uwagę i pokazujących korzyści wynikające z oferowanego produktu lub tez np. postawy społecznej lub określonego myślenia (np. ukazywanie zwolenników PO i "michnikowszczyzny" jako prawdziwych, światłych i wykształconych ludzi oraz Europejczyków, kreowanie wielokulturowości jako synonimu nowoczesności, itp),
b) Metoda irradiacji – oddziaływanie poprzez kontekst, w którym ukazuje się dany obiekt lub treść. Przeprogramowanie wartości i emocji z osób i treści stanowiących tło, na osoby i treści, które zgodnie z intencją powinny być wyeksponowane. Nie zawsze ważne jest kim się jest, co się prezentuje, ale czasami ważniejsze jest to, z kim się zadajemy, przebywamy (np. w otoczeniu polityka). Ważny jest sposób ukazywania danej osoby lub rzeczy a nawet kolorystyka – kolor zielony, kojarzy się z naturą, towarzystwa ubezpieczeniowe, najczęściej wykorzystują kolor błękitny, a czarny uważa się za luksusowy,
c) Technika identyfikacji – polega na zmniejszaniu dystansu między nadawcą a odbiorcą. Trzeba pokazać, że jest się z tego samego środowiska, że zna się potrzeby tego środowiska. Nie można jednak przesadzić, gdyż może to być niekorzystne,
d) Technika stereotypizacji – odwoływanie się do stereotypów zadomowionych w danym środowisku i wykorzystywanie ich. Przekaz medialny (np. reklama) wykorzystuje stereotypy międzypokoleniowe, płci, przedmiotowe wykorzystywanie kobiet, mężczyzna jako ekspert (np. "zabierz babci dowód"),
e) Metoda symplifikacji – operowanie skrótami, dąży się do sformułowań zwięzłych i jednoznacznych. Istotą jest redukowanie programów do sloganów, sloganów do obrazów, itd.,
f) Technika suplemacji – polega na segmentacji rynku. Przygotowanie różnych argumentów dla różnych segmentów tego rynku (do różnych grup, różnego środowiska, różnymi kanałami dystrybucji),
g) Technika dwustronnej argumentacji - robimy wrażenie na publiczności, że nasz komunikat jest komunikatem obiektywnym. Udajemy, że obiektywnie patrzymy na siebie i przeciwnika,
h) Technika globalnego ataku – prowadzone na dużą skalę i jest skondensowana w czasie. W krótkim odstępie czasowym są skondensowane informacje. Adresowana jest do ludzi nie posiadających wyrobionego zdania. Bazuje na mechanizmie sokratyjskim – jeżeli do człowieka dociera informacja sprzeczna z jego poglądami, to ją wypycha albo bagatelizuje. Nie można przesłać informacji sprzecznej z poglądami danej osoby. Wysyła się takie informacje, które nawiązują do tego systemu wartości. (z tą techniką mamy do czynienia cały czas za rządów PO, kiedy to PiS jest obiektem globalnego alogicznego ataku),
i) Metoda „zasada wiarygodności” – komunikat musi być wiarygodny w znaczeniu: osoby, które przekazują komunikat, są kompetentne i występuje zgodność formy z treścią. To, co się usłyszy, musi być zgodne z tym, co się widzi.

* na podstawie informacji z sieci

P.S.
Forma postu nie pozwala na szerokie omówienie całości tematu. Zachęcam do czytania książek na temat metod, technik, instrumentów i rzeczywistych sposobów manipulacji jednostkami i ich grupami. O ile czas pozwoli postaram się w kolejnym wpisie na ten temat omówić szczegółowo poszczególne formy propagandy i wskazać jeszcze inne przykłady - stosowanych obecnie przez rządzących i ich media - technik propagandy i manipulacji, w tym tych medialnych... Wskażę też wartościowe opracowania, których przeczytanie pozwoli nam skutecznie bronić się przed ich wpływem...

Pozdrawiam



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

czwartek, 15 listopada 2012

Roman Dmowski - fragmenty jego myśli...

Odbył się Marsz Niepodległości, którego współorganizatorami były środowiska odwołujące się do narodowej myśli i idei Romana Dmowskiego. Sądzę, że warto przeczytać  - na początek - choćby dwa  jego najważniejsze dzieła: "Myśli nowoczesnego Polaka" oraz  "Kościół, Naród i Pantwo".  

"Myśli Nowoczesnego Polaka" ukazały się po raz pierwszy - najpierw w „Przeglądzie Wszechpolskim" - w roku 1902. Ostatni raz przed wojną wydane zostały (jako wydanie czwarte) w roku 1933. Opracowanie "Kościół, Naród i Pantwo" opublikowane zostało w 1927 roku. Roman Dmowski zmarł 2 stycznia 1939 roku.

Zaskakujące jest to, że i dzisiaj wiele z jego przymysleń jest jakże aktualnych... Dla zachęty kilka cytatów...

1. Fragmenty ze wstępu i treści "Myśli nowoczesnego Polaka"... 

"Jestem Polakiem – to słowo w głębszym rozumieniu wiele znaczy. Jestem nim nie dlatego tylko, że mówię po polsku, że inni mówiący tym samym językiem są mi duchowo bliżsi i bardziej dla mnie zrozumiali, że pewne moje osobiste sprawy łączą mnie bliżej z nimi, niż z obcymi, ale także dlatego, że obok sfery życia osobistego, indywidualnego znam zbiorowe życie narodu, którego jestem cząstką, że obok swoich spraw i interesów osobistych znam sprawy narodowe, interesy Polski, jako całość, interesy najwyższe, dla których należy poświęcić to, czego dla osobistych spraw poświęcić me wolno.

Jestem Polakiem – to znaczy, że należę do narodu polskiego na całym Jego obszarze i przez cały czas jego istnienia zarówno dziś, jak w wiekach ubiegłych i w przyszłości; to znaczy, że czuję swą ścisłą łączność z całą Polską: z dzisiejszą, która bądź cierpi prześladowanie, bądź cieszy się strzępami swobód narodowych, bądź pracuje i walczy, bądź gnuśnieje w bezczynności bądź w ciemności swej nie ma nawet poczucia narodowego istnienia; z przeszłą – z tą, która przed tysiącleciem dźwigała się dopiero, skupiając koło siebie pierwotne pozbawione indywidualności politycznej szczepy, i z tą, która w połowie przebytej drogi dziejowej rozpościerała się szeroko, groziła sąsiadom swą potęgą i kroczyła szybko po drodze cywilizacyjnego postępu, i z tą, która później staczała się ku upadkowi, grzęzła w cywilizacyjnym zastoju, gotując sobie rozkład sił narodowych i zagładę państwa, i z tą, która później walczyła bezskutecznie o wolność i niezawisły byt państwowy; z przyszłą wreszcie, bez względu na to, czy zmarnuje ona pracę poprzednich pokoleń, czy wywalczy sobie własne państwo, czy zdobędzie stanowisko w pierwszym szeregu narodów. Wszystko co polskie jest moje: niczego się wyrzec nie mogę. Wolno mi być dumnym z tego, co w Polsce jest wielkie, ale muszę przyjąć i upokorzenie, które spada na naród za to co jest w nim marne.

Jestem Polakiem – więc całą rozległą stroną swego ducha żyję życiem Polski, jej uczuciami i myślami, jej potrzebami, dążeniami i aspiracjami. Im więcej nim jestem, tym mniej z jej życia jest mi obce i tym silniej chcę, żeby to, co w mym przekonaniu uważam za najwyższy wyraz życia stało się własnością całego narodu.

Jestem Polakiem – więc mam obowiązki polskie: są one tym większe i tym silniej się do nich poczuwam, im wyższy przedstawiam typ człowieka. Bo im szerszą stroną mego ducha żyję życiem zbiorowym narodu, tym jest mi ono droższe, tym większą ma ono dla mnie cenę i tym silniejszą czuję potrzebę dbania o jego całość i rozwój...".

(...)

"Czyż szlachetna duma narodowa nie nakazuje nam dążyć do wyniesienia swego narodu na tak wysoki szczebel cywilizacji i twórczości wszechstronnej, ażeby od nas brano w przyszłości tak, jak myśmy brali od innych i jak dziś bierzemy. I czyż to nie jest najlepiej pojęty obowiązek względem ludzkości?...

Są ludzie, dla których te uczucia, pojęcia, obowiązki nie istnieją. Ale patriotyzm – to nie system filozoficzny, który ludzie równego poziomu umysłowego i moralnego przyjmują lub odrzucają: to stosunek moralny jednostki do społeczeństwa: uznanie go jest koniecznością na pewnym stopniu rozwoju moralnego, a odrzucenie świadczy o moralnej niedojrzałości lub upadku".

(...)

"Głębokie poczucie wspólności z narodem, z jego interesami i dążeniami, nie zależy od tego, czy ojczyzna w danej swej fazie rozwojowej i w danym położeniu podoba nam się, czyśmy z niej zadowoleni, ale zdolne jest ono objawiać się z równą siłą we wszelkich warunkach, zarówno względem wolnej ojczyzny, jak względem będącej w niewoli, czy gdy trzeba, żeby jej bronić, czy w jej imieniu napadać. Na takim tylko patriotyzmie można budować narodową przyszłość. I jeżeli mamy wyraźne poczucie tego, że za mało w nas czynnej miłości ojczyzny na to, ażebyśmy mogli wolność dla niej wywalczyć, to kto wie czy braku tego silniej nie uczulibyśmy, gdyby nam dziś przyszło żyć i rządzić we własnym państwie. Polska niepodległa więcej, niż dzisiejsza, będzie potrzebowała projektów szerokiej miary, ludzi poważnie i głęboko pojmujących swój stosunek do narodu, do jego potrzeb, interesów, dążeń i większe by może dla niej z ich braku wypływało niebezpieczeństwo".

(...)

"Do wad, uważanych przez nas za nadzwyczajne zalety, należy ... nasza tradycyjna bierność, którą się w ostatnich właśnie czasach przy każdej sposobności szczycimy. Nie nazywamy jej po imieniu, bo to brzmi brzydko, ale produkujemy ją publicznie pod gładkimi imionami wspaniałomyślności, bezinteresowności, tolerancji, humanitaryzmu itd. Wbiliśmy sobie w głowę fikcję, że te właśnie piękne przymioty były najdodatniejszymi czynnikami naszej historii, i to nam przede wszystkim przeszkadza historię własną zrozumieć. To, co świadczyło o naszej słabości, najczęściej podajemy za główną naszą siłę, tak dziś, jak dawniej."

(...)

"Bezczynność polityczna nigdy nie uwalnia od odpowiedzialności za klęski spadające na naród z powodu czynów niedojrzałych i lekkomyślnych, bo wtedy jest się odpowiedzialnym za to, że się w ważnej chwili dziejowej nic nie robiło."

(...)

"Dla ... kosmopolitów rozmaitego typu, rozmaicie nazywanych, nacjonalizm jest kierunkiem wstrętnym. Ich instynkt samozachowawczy, nie mający nic wspólnego z instynktem samozachowawczym narodu, buntuje się przeciwko kierunkowi, który nakazuje obowiązki względem żywego organizmu nie zaś abstrakcji. Istota żywa, mówiąc trywialnie, potrzebuje jeść, podczas gdy abstrakcji etyczny kult wystarczy, ostatnia więc taniej kosztuje."

 2. Z treści "Kościół, Naród i Państwo"

"Katolicyzm nie jest dodatkiem do polskości, zabarwieniem jej na pewien sposób, ale tkwi w jej istocie, w znacznej mierze, stanowi jej istotę. Usiłowanie oddzielenia u nas katolicyzmu od polskości, oderwanie narodu od religii i Kościoła, jest niszczeniem samej istoty narodu."

(...)

"Państwo polskie jest państwem katolickim. Nie jest nim tylko dlatego, że ogromna większość jego ludności jest katolicką, i nie jest katolickim w takim czy innym procencie. Z naszego stanowiska jest ono katolickim w pełni znaczenia tego wyrazu, bo państwo nasze jest państwem narodowym, a naród nasz jest narodem katolickim."

(...)

"Jednym z najbardziej uderzających wyrazów ogłupienia myśli europejskiej, a jeszcze bardziej amerykańskiej, przez doktrynerstwo wolnomularskie jest wcale rozpowszechnione dziś przekonanie, że najpewniejszą podstawą moralności człowieka są takie czy inne zasady oderwane, które mu się tym czy innym sposobem narzuci. Zarazili się tym przekonaniem od masonów nawet niektórzy, i to myślący katolicy.

Tymczasem, tylko wyjątkowe charaktery zdolne są kierować się w swym postępowaniu nabytymi w swym indywidualnym życiu zasadami, czy to religijnymi, czy jakimikolwiek innymi. O postępowaniu przeciętnego człowieka decyduje jego natura, jego instynkty moralne, nabyte przez pokolenia, pod wpływem, pod przymusem, powiedzmy, instytucji, w których te pokolenia żyły, to wreszcie, do czego go od przyjścia na świat przez wychowanie wdrożono. Na tej prawdzie opierali się zawsze twórcy w dziedzinie politycznej i cywilizacyjnej; z nią się też liczył Kościół w swym wielkim dziele wychowania ludów.

Niema też niebezpieczniejszego niszczycielstwa, jak rozkładanie wytworzonych przez pokolenia instynktów moralnych, czyniących człowieka lepszym, zdolniejszym do współżycia z bliźnimi, i stanowiących podstawę bytu społecznego.

Wielkim wychowawcą tych instynktów moralnych w ludach europejskich był Kościół Rzymski, kształtujący przez pokolenia duszę dzisiejszego człowieka: oderwanie tej duszy od gruntu, który on w niej położył, czyni ją liściem, zerwanym z drzewa, oddaje ją na łaskę przychodzących to z tej, to z innej strony powiewów, które ją w końcu wpędzają w jakąś kałużę. Synowie społeczeństw katolickich, oderwani przez wychowanie od katolickiego gruntu, to są "les deracines", skazani na uschnięcie, a w końcu końców na zgnicie".

P.S.

Całość tekstów obydwu książek Romana Dmowskiego można przeczytać i skopiować ze strony: Ojczyzna.pl. Adres internetowy:  http://biblio.ojczyzna.pl/HTML/AUTORZY-Dmowski.htm

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com