niedziela, 30 października 2022

Jestem dumny, że jestem Polakiem!

Tak. Jestem dumny, że jestem Polakiem! I dumny jestem nawet z tego, że nasi wrogowie tak nas nienawidzą...

Polska to mój kraj. Dla mnie zawsze piękny, choć bywa i brzydki, ale i tak przeze mnie kochany.  Dla wielu mi podobnych jest umiłowanym Domem Rodzinnym – macierzą będącą obiektem tęsknoty i westchnień, odniesieniem do najważniejszej przesłanki naszej tożsamości. I często przecież im jesteśmy dalej (np. na stałej lub czasowej emigracji) od tej naszej Polski, tym staje się Ona dla nas piękniejsza, idealizujemy ją, gdzieś tam wewnętrznie zaczynamy doceniać jej dla nas ogromne znaczenie, przypominamy sobie już tylko raczej pozytywne z nią wspomnienia... Tęsknimy i może nieraz też żałujemy, że... ją opuściliśmy... że nie zrobiliśmy dla niej tego, co mogliśmy najlepszego i na co było nas stać. Bardzo często chyba też w takich przypadkach mamy poczucie, że nie docenialiśmy jej piękna i znaczenia, gdy byliśmy jej i ona była dla nas...

Utratę tej Ojczyzny i żal za popełnione błędy zapewne odczuwało wielu Polaków wtedy, gdy Polska na przeszło 100 lat straciła niepodległość i zniknęła z mapy świata zagrabiona przez Zaborców. Podobne odczucia towarzyszyły wielu naszym Rodakom (nie mówię tu o zdrajcach i konformistach życiowych oraz ideowych), gdy na przeszło 40 lat Polska znów straciła niepodległość zagrabiona tym razem przez jednego z byłych Zaborców, tym razem pod hasłami "ogólnoświatowej szczęśliwości" zwanej komunizmem czy też realnym, marksistowskim socjalizmem.

Boję się, że i tym razem popełniamy znów ten sam błąd tracąc niepodległość i suwerenność na rzecz tym razem nie ZSRR, ale jego twórczego rozwinięcia, który ja nazywam ZSRE (Związek Socjalistycznych Republik Europejskich). Dzisiejszy proces naszego zniewolenia (i nie tylko naszego) jest niestety bardziej niebezpieczny, bowiem odbywa się nie poprzez walkę zbrojną a walkę, w której orężem jest manipulacja socjotechniczna i puste werbalne frazesy o demokratycznej formie jednoczenia się ludzi...

Mam jednak nadzieję, że znów zwycięży w nas patriotyzm uwalniający nas z jarzma unijnej, totalitarnej dyktatury i utraty naszej Ojczyzny...

Wierzę, że znów poczujemy w naszych sercach dumę z Polski, dumę z tego, że jesteśmy Polakami! Dumę z naszej wielowiekowej historii, tolerancji, tradycji, symboli, wiary, ziemi, tożsamości narodowej, języka, kultury i sztuki. Dumę z naszych lasów, wód Bałtyku, jezior i gór, łanów zbóż, polskiej waluty, wypracowanego naszymi rękoma majątku narodowego i dumę z naszych Ojców i Dziadków, którzy za tą Polskę oddali swe życie.

Tak. Jestem dumny, że jestem Polakiem! I dumny jestem nawet z tego, że nasi wrogowie tak nas nienawidzą... że Moskale i Niemcy tak się nas bali i boją, iż muszą ze strachu walczyć o nasze unicestwienie. Jestem dumny, że nie potrafili nas zniszczyć a musieli nam oddawać pruskie i ruskie hołdy.

Jestem dumny, że nasza historia tak razi naszych wrogów. Widać jesteśmy tak mocni duchem, że wzbudzamy nienawistny strach, ale i obiekt pożądania, który często wyrażany jest przez część nienawidzących polskości i Polaków Żydów, ale też i innych nacji.  

Ten strach przed polskością, naszą tożsamością jest ich porażeniem i wewnętrznym cierpieniem a jednocześnie bywa lichwiarską obrzydliwą pazernością oraz zawistną zazdrością wyrażaną wobec naszej państwowości, naszej ziemi, historii, naszej wiary i umiłowania polskości.

Szkoda jednak, że moja Ojczyzna przez wielu jest niestety znienawidzona, choć nigdy nie byliśmy pierwotnym agresorem wobec innych narodów a nasza dobroć i tolerancja były zawsze naszymi narodowymi cechami...

Bodajże jako jedyni przecież w kontynentalnej Europie instytucjonalnie nie splugawiliśmy się współpracą z nazistowskimi Niemcami a w czasie wojny stworzyliśmy największy ruch oporu, czyli Polskie Państwo Podziemne. Pomagaliśmy też Żydom, choć groziła za to karta śmierci całych polskich rodzin. Obecnie zaś w odruchu serca wspaniale pomagamy Ukraińcom, choć przecież z tyłu głowy mamy to, że i oni kiedyś nas mordowali na Wołyniu i w Galicji Wschodniej.  

Dziś jednak w poczuciu dumy z tego, że jestem Polakiem marzy mi się znów Polska i świat, gdzie prawda jest prawdą a fałsz kłamstwem, dobo dobrem a zło złem, zdrajca zdrajcą a patriota patriotą, przestępca przestępcą a prawy człowiek właśnie takim... Po prostu świat, gdzie słowa znaczą to, co znaczą...

Marzy mi się Polska, w której rządzący wypełniają swoją misję i we wszystkich działaniach dbają o nasz kraj. Gdzie prawo jest traktowane powszechnie jako obowiązujące wszystkich w ten sam sposób. Jakże bym chciał cały czas żyć w wolnym i praworządnym kraju... Marzy mi się Wielka Polska, ale w znaczeniu takim o jakim pisze w swojej ostatniej książce R. Ziemkiewicz.

https://youtu.be/29p1Vjo-MPM

Na razie tak naprawdę dzisiaj powoli, bardzo powoli odbudowujemy naszą Ojczyznę.  Może jeszcze za mało, ale idziemy w dobrym kierunku i mam nadzieję, że ten kierunek zostanie utrzymany w następnej  kadencji ZP (PiS + akolici). Więc dla Polski na dzień dzisiejszy nie ma innego wyboru w przyszłorocznych wyborach jak postawić krzyżyk przy nazwiskach kandydatów prezentujących  propolską optykę, choć wiem, że wielu ludziom z prawicy PiS się nie podoba, ale jakie mamy wyjście? Powrót PO i jej akolitów zniszczyłby naszą suwerenność i niepodległość, byłby już realnie końcem naszej państwowości. 

Polska to nasze państwo i chcę być z niego dumny. Żądam, aby była obowiązkiem Polaków, którzy nią rządzą. Tak jak zapewne obowiązkiem rządzących Izraelem Żydów są obowiązki izraelskie, rządzących Francją Francuzów są obowiązki francuskie, rządzących Niemcami Niemców są obowiązki niemieckie, rządzących Rosją Rosjan są obowiązki rosyjskie, rządzących Grecją Greków są obowiązki greckie...

Takie to proste, naturalne i oczywiste przecież... Wszakże chyba tylko dla tych jednak, którzy czują się narodowo tymi, którymi mają zaszczyt rządzić... Gdy tak nie jest stają się domniemanymi i realnymi zdrajcami obowiązków jakie im powierzono a tym samym zdrajcami mojej Ojczyzny - Polski!

PO-PSL zrobili z naszej Ojczyzny jakieś kartonowe państwo, gdzie była tylko kamieni kupa, państwo teoretyczne będące pod władaniem niemieckiej UE. A jeżeli Niemców to i Rosji, czyli kondominium niemiecko-rosyjskie. Dzisiaj priorytetem dla nas są Stany Zjednoczone i mimo, że też mam wątpliwości to wolę ich niż Niemców z Rosjanami.

W poczuciu dumy z polskości walczmy zawsze o naszą Ojczyznę każdego dnia, każdej sekundy, każdej minuty. Bądźmy patriotami wszędzie, nawet poza granicami Polski. Mamy wspaniałą Polonię i niech ona też stawia nas na piedestale swoich nadrzędnych wartości.   Bo Polska to piękny kraj, bo Polska to piękni ludzie, zawsze tolerancyjni i życzliwi dla innych, gdzie też byliśmy w stanie walczyć za innych, choć nie zawsze spotykaliśmy się tych innych wdzięcznością.

P.S.

Trudny, ale ku refleksji wiersz...

Krzysztof Kamil Baczyński, Polacy, 23 XII 1942 r.

Oto rozmawiam z cieniami rycerzy
w głuchej, wygasłej urnie mojej ziemi,
a głosy jak organy rosną i strudzeni,
tyle wieków zwalając, co nad nimi leżą,
tyle serc w jeden kamień skutych, nim odwalą,
jak ciemność stygną we mnie i jak wiatr się żalą.

O! straszne, straszne dzieje. Widzę morza głuche,
ziemię z niebem złączoną, a jak step w posuchę,
i tętent burz pod ziemią, i tłumy wśród ogni
wijące się jak węże pocięte w kawały,
i twarze, twarze groźne, o! twarze podobne
obliczom w śnie zabitych. To znów nagle wały,
mury, miecze się wznoszą, krzyk rozcina ziemię;
a potem cisza. Tylko stoją nieme
posągi bohaterów - trzech lub dwu herosów,
a popod nimi przepaść zieje - do dna głosu.

Jeszcze, jeszcze pochody na dalekich lądach,
gdzie huragany armat rwą na strzępy ziemię,
na morzach lśniących, gdzie zamknięci w prądach
mocują się z żyłami golfstromów pod niemi.
I jeszcze, jeszcze da1ej - gdzie stąpną - zwycięscy.
I tam jeszcze, w ojczyźnie, z dłońmi zgorzałemi,
tam zawsze podeptani, tam zawsze na klęsce
jak na trumnie orkanu - wieniec serc na ziemi.

I tak mijają lata: rzeki, miasta niosą
jak czarną krę pożogi odbitą aż do dna,
i ciemność, ciemność głuchą. Wyje ziemia głodna
rykiem z pól wyoranym, wydartym z pogromów,
a na niej stoją widma rozrąbanych domów,
gdzie na zgwałconych sercach pohańbione ciała,
jakby się męka boża w ludziach ciałem stała.

O straszne, straszne dzieje. Huczy czas nad nami.
Kiedy z szubienic dzwony sinych ciał zagrają,
wywloką nas na bruki pokrajane łzami,
na oświęcimskie kaźnie i warczącą zgrają
do gardeł nam przypadną. My będziemy żyli
i tysiąc lat po śmierci w gałęziach szubienic,
płoszący życie z ślepi tych, co nas zabili.

Ja rozmawiam z cieniami umarłych rycerzy,
nad grobowiskiem ziemi, sam jak krzyż zgorzały,
i mówię:"O, przeklęty ten, który nie wierzy
wystygłym prochom ludu i serc żywych grozie;
bo kto na swojej klęsce - klęskę ducha mierzy,
O! tego nie wybawi płomienisty orzeł.
Bo kto nie kochał kraju żadnego i nie żył
chociaż przez chwilę jego ognia drżeniem,
chociaż i w dniu potopu w tę miłość nie wierzył,
to temu żadna ziemia nie będzie zbawieniem".

O, wybudujcie domy, o, nazwijcie wreszcie
Polskę - Polską, nie krzywdą, a miłość - miłością,
i niechaj biegną rzeki, a na każdym mieście
niech słup srebrzystych skrzydeł tryśnie jako - kościół,
kościół ciał odkupienia. Każdy jako posąg
śród liści, nie z marmuru, stoi - sobie mały,
ale rosnący w kształtach jak jabłka dojrzałe,
wszyscy razem w kopułę, co odbije głosy
walnych trąb archanielskich jak lawiny nieba,
by chleb był dla miłości, nie miłość dla chleba,
by czas był tym rosnącym, a nie krwi łakomym.
O, wybudujcie domy, jasne, wielkie domy.

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

piątek, 28 października 2022

Sfrustrowany, śmieszno-straszny i brzydko starzejący się D. Tusk...

Już o tym kiedyś pisałem, ale niestety D. Tusk coraz wyraźniej popada w taką frustrację, że jego wystąpienia ocierają się już o antypisowski nienawistny obłęd. A to chce "żelazną miotłą" zmieść wszystko czego dokonał PiS i to razem z – jego zdaniem –  osobami za to "odpowiedzialnymi" a to stwierdza, że najlepszą w treści formą jego programu jest właśnie odsunięcie PiS od władzy.  

Jakże on musi być nieszczęśliwy jako człowiek. Z pewnością zasypia i budzi się z wizją strasznego J. Kaczyńskiego przed oczami. A może nawet w lustrze zamiast siebie też go widzi myśląc, że on jest taki sam. 

Ale...

Podobno człowiek starzeje się tak jak wyglądało jego życie. Można być u końcu życia i mieć twarz oraz oczy pełne spełnienia i radości, ale też upływające lata mogą wyryć na gębusi i w oczach wszystko to, co może być najgorszymi cechami osobowości: złość, zawiść, nienawiść, frustrację, zło, zazdrość... i właśnie wydaje mi się, że wszystko to dzisiaj możemy zobaczyć nie tylko na twarzy D. Tuska, ale też obserwując jego mowę ciała. Te cechy jeszcze podkreśla ciągle zaciśniętymi z furią nienawiści dłońmi...

Czy te oczy mogą kłamać...

Donald Tusk / Źródło: Newspix.pl / Stanislaw Krzywy

Donald Tusk (fot. PAP/Radek Pietruszka) - po publikacji „Newsweeka” na temat afery podsłuchowej. 18.10.2022 rok

I ta pięść...

Fot. Janos Kummer/Getty Images

Foto: Jacek Szydłowski / Forum / Forum Polska Agencja Fotografów 22.07.2022 - Donald Tusk podczas konwencji w Radomiu

Cała mowa ciała...

Donald Tusk / PAP / Marcin Gadomski

Donald Tusk w Konstantynowie Łódzkim (Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Wyborcza.pl) - 03.09.2022

Spójrzmy na jego wykrzywione w dół usta... aż normalnego i cieszącego się życiem człowieka po prostu odrzucają. A oczy? Ileż w nich złości, nienawiści i pogardy dla innych. Rzucają wszem i wobec jakby piorunami zła i frustracji... Jakby mogły to by zabijały...

Donald Tusk / Shutterstock

A ponadto oczy Bazyliszka...


Lider PO Donald Tusk / autor: Fratria - 17.10.2022 rok

A poniżej jego zacietrzewiona reakcja na zwycięstwo V. Orbana w wyborach parlamentarnych na Węgrzech. 

Ten szał wściekłości spotęgowany zapewne jest tym, że nasz Donaldinio w swojej własnej osobie pojechał na Węgry wspierać węgierską opozycję. I... znów okazał się pechowcem...

Tusk i Orban, Budapeszt, 15 marca 2022 roku / autor: autor: PAP/EPA

A ta jego sfrustrowana i zawistna twarz robi się naprawdę coraz brzydsza... w miarę jak nic mu nie wychodzi i nie może zrealizować poleceń Niemców i Rosjan. 

Do Polski powrócił na rozkaz A. Merkel aby obalić władzę PiS. I co? Ano nic, bo PiS ma się bardzo dobrze i z pewnością wygra kolejne wybory. A do tego ten moskiewski człowiek w Warszawie okazuje się bezradny, bo jego protektor W. Putin okazał się - ku zaskoczeniu niemieckich elit – ludobójcą i teraz Donald musi nagle zmieniać swoją narrację na antyputinowską. 

Doprawdy... jak on się w tej antyrosyjskiej (a nawet antyniemieckiej) roli męczy a przecież było tak pięknie i żółwikowo radośnie po tragedii smoleńskiej. 

Donald Tusk i Władimir Putin 10 kwietnia 2010 r. na miejscu katastrofy smoleńskiej (fot. KPRM)

Chociaż bywają takie sytuacje, że sam on, Donald Tuska choć stara się być miłym...



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

środa, 26 października 2022

Wspomnienie pielgrzymowania na Jasną Górę...

W zgiełku natłoku informacji i ogólnego naszego duchowego rozedrgania warto nieraz wrócić do korzeni, do fundamentów, które nas ukształtowały. Dla mnie takim fundamentem jest wiara katolicka i często - mimo różnych z nią perturbacji - pomagała mi w trudnych momentach mojego życia. A było ich relatywnie dużo. 

I nawet teraz często powracam do momentów, kiedy odczuwałem ją niemal namacalnie. Były to np. wspaniałe Msze Święte i homilie bł. ks. J. Popiełuszki, wizyty JPII w naszym kraju i jego nauczanie, o którym już często zapomnieliśmy czy też moje pielgrzymowanie na Jasną Górę, gdzie w stosunkowo małych grupach poznawaliśmy radość bycia katolikiem. 

Najpóźniejszymi moimi wspomnieniami takich momentów jest właśnie pielgrzymowanie do  Jasnogórskiej Królowej Polski, które naprawdę jest wyczerpujące i tylko osoby, które są w stanie w dość szybkim tempem przejść 30 kilometrów dziennie mogą się na taką pielgrzymkę wybrać.

Nie znaczy to, że nie możemy uczestniczyć duchowo w tych pielgrzymkach, chociażby poprzez modlitwę i przekazanie pielgrzymującym swoich intencji.

Na pieszej pielgrzymce byłem 2 razy: w roku 2011 i w roku 2012. Miejscem startu była Łódź a celem było dotarcie na miejsce 26 sierpnia czyli na Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej. Wtedy pielgrzymki łódzkie były niemalże wyjątkiem i nawiązywały do starego obyczaju pielgrzymowania, t.j. powrót do Łodzi odbywał się pieszo na trasie pielgrzymki. Oczywiście zawsze było tak, że część pielgrzymujących z różnych powodów kończyła pielgrzymkę właśnie 26 sierpnia i rozjeżdżało się do domów. Natomiast Ci wytrwalsi powracali pieszo do Łodzi. Ja byłem członkiem grupy ósmej (jednej z dziewięciu), którą akurat organizowali Franciszkanie.

Te dwie pielgrzymki nie były moimi jedynymi pobytami w Częstochowie. Pamiętam też doskonale mój tam pobyt w 1983 roku przy okazji wizyty św. Jana Pawła drugiego, wówczas papieża. Wtedy jako piętnastolatkowi dane mi było po raz pierwszy poczuć tą papieską atmosferę pielgrzymek św. Jana Pawła II do Polski i to w miejscu szczególnym, w Częstochowie. Niedawno 16 października 2022 roku obchodziliśmy Dzień Papieski i warto często wracać do nauk naszego papieża, bo jakoś o tych jego naukach zbytnio zapomnieliśmy...

Powiem szczerze, że przed pierwszą pielgrzymką byłem pełen obaw czy wytrzymam fizycznie taką trasę. Poza tym było jeszcze wiele innych wątpliwości: czy dopisze pogoda; czy znajdę gdzieś miejsce noclegowe, co było niezbędne, bo w Częstochowie nocowaliśmy przed powrotem do Łodzi;  jakich ludzi spotkam i  jaka będzie atmosfera; czy odpowiednio przygotowałem się do pielgrzymki w zakresie ekwipunku i siły fizycznej.

Niemal wszystkie moje obawy zostały rozwiane już pierwszego dnia. Okazało się, że otaczają mnie osoby na wskroś uczynne i skore do pomocy, uśmiechnięte i mimo zmęczenia potrafiły się jeszcze wieczorem modlić i zabawą dawać świadectwo wiary. To był pierwszy dla mnie szok, bo tylko słyszałem jak wiara może zmieniać ludzi i choć mi też wielokrotnie pomogła to w świecie upływających dni w ciągu roku mało spotyka się podobnych ludzi. Tym bardziej, że przez długi czas przed powrotem do wiary (2010 rok) czułem się agnostykiem i przebywałem też wśród agnostyków i ateistów. Zresztą moja pielgrzymka w roku 2011 była intencyjnie dziękczynna za mój powrót do wiary, o czym napiszę może kiedyś, bo to historia niesamowita. Zresztą wszyscy pielgrzymi idą z jakimiś intencjami i prośbami do Matki Bożej, o wstawiennictwo do jej Syna.

Innym szokiem dla mnie była reakcja mieszkańców poszczególnych miejscowości, przez które pielgrzymowaliśmy. Mieli dla nas przygotowane posiłki i zimną wodę na upały, pozdrawiali nas i prosili o konkretne intencje i zapewniali, że modlą się z nami i za nas. Naprawdę było to wzruszające i wtedy znów poczułem tą moc naszej wiary katolickiej.

Nie było też problemu z noclegami na trasie jak i już w samej Częstochowie, gdzie nocowaliśmy u sióstr z jednego ze zgromadzeń, ale dziś już nie pamiętam nazwy, choć pamiętam, że z domu noclegowego roztaczał się piękny widok Jasnej Góry, do której mieliśmy dosłownie z 200 metrów. Noclegów w czasie pielgrzymki udzielali nam natomiast zupełnie obcy nam ludzie. To też kolejne miłe doświadczanie.

Ale właśnie sami uczestnicy pielgrzymki to była jedna wspaniała rodzina boża i czułem się w tej rodzinie tak jakbym był w moim domu rodzinnym w młodości, kiedy byłem nawet ministrantem a moja rodzina od pokoleń jest głęboko wierząca.

A samo pielgrzymowanie? Nie czuło się zmęczenia, były gitary i bębny, śpiewaliśmy i modliliśmy się, wspieraliśmy się nawzajem w trudnych chwilach. I znów jak w rodzinie... I ta świadomość, że nasi przodkowie od wieków też pielgrzymowali do Częstochowy.

Ale niestety jednak byłem trochę mało przygotowany na tak długie marsze i już pierwszego dnia pojawiły się na stopach pęcherze. Na szczęście wśród nas był "zespół" medyczny w postaci jednej pielęgniarki, która opiekowała się nami w czasie pielgrzymowania i coś tam poprzebijała, czymś tam posmarowała a na końcu znalazłem się w karetce pogotowia, która zawsze towarzyszy w pielgrzymkach. Też coś tam porobili, zabandażowali stopy i mogłem dalej wędrować do Maryi. Na szczęście posłuchałem wcześniejszych wskazówek i zabrałem ze sobą obuwie o dwa numery za duże, co pozwoliło mi spokojnie iść nawet w bandażach na stopach, choć i tak do samej Częstochowy ból pęcherzy nie dawał za wygraną.

Przypętały mi się też skurcze łydek i mimo, że przed pielgrzymką i na pielgrzymce brałem potas z magnezem to jednak nieraz musiałem zdać się na pielgrzymkowego masażystę.

Byłem też zadziwiony, gdy na jednej z "moich" pielgrzymek odbył się ślub a młoda para poznała się wcześniej również na pielgrzymce. To było naprawdę chwytające za serce a ślub był przepiękny i ta radość bijąca z oczu młodej pary. Tego tak łatwo się nie zapomina.

I samo przybycie na Jasną Górę, po tylu dniach maszerowania. Padaliśmy wtedy krzyżem przed naszą Panią a mnie dosłownie łzy płynęły po twarzy i w roku 2011 i w 2012. To było naprawdę jakieś uniesienie, którego tak naprawdę wcześniej nie doświadczyłem.

Sam zaś pobyt w Częstochowie był pełen wiary i radości. Oglądaliśmy obraz Czarnej Madonny i modliliśmy się przed nim. Zwiedzaliśmy wszystko na terenie Sanktuarium. Uczestniczyliśmy w Mszach Świętych i w Sakramencie Pokuty. Spowiedź tam - u podnóża naszej Królowej - też jest ogromnym przeżyciem duchowym i dodatkowo też łączy jakąś więzią ludzi pielgrzymujących. Wieczorem była znów Msza Święta a później rozmowy niemal do rana o wszystkim: o wierze, o nauce społecznej św. Jana Pawła II czy kardynała S. Wyszyńskiego, o polityce, o teraźniejszości i przyszłości naszej Ojczyzny i co możemy dla niej zrobić, o tym jak na co dzień odczuwamy obecność Jezusa Chrystusa. A później krótka dwugodzinna drzemka i o szóstej rano rozpoczęcie pieszego powrotu do Łodzi.

A i jeszcze pierwszego wieczora w Częstochowie mieliśmy czas na ognisko, gdzie przede wszystkim śpiewaliśmy piosenki religijne i to takie, których ja wcześniej nie słyszałem, ale o wiele młodsi ode mnie owszem.  I tutaj należy też wspomnieć o młodych ludziach, którzy wybrali się na pielgrzymkę. Ta ich spontaniczna radość, że idą do Maryi udzielała się nam, ludziom w średnim wieku. Ta ich energia, modlitewna gorliwość i miłość do Jezusa Chrystusa i jego Matki potęgowała w nas przeświadczenie, że nasza Ojczyzna przetrwa i chyba od zawsze trwała dzięki naszej wierze.

W czasie zaś powrotu oprócz modlitw i śpiewania przy akompaniamencie gitary opowiadaliśmy po kolei o sobie, o naszym życiu w wierze i ku mojemu zaskoczeniu nie byłem sam, który się nawrócił. Były opowieści jak to się stało i pytaliśmy sami siebie: co od nas chce Bóg Ojciec i jego syn Jezus Chrystus? Co od nas chce Maryja? W tej powrotnej drodze naprawdę się polubiliśmy, bo zostali tylko najwytrwalsi i łatwiej było się otworzyć w małej grupie. Do dziś mam zapisane telefony do moich przyjaciół - pielgrzymów.

A gdy już przekroczyliśmy granicę Łodzi to witał nas szpaler ludzi, którzy nas pozdrawiali a nawet do nas dołączali, by choć przez kilka chwil iść w pielgrzymce. To też było niesamowite...

Te dwie pielgrzymki zapamiętam do końca życia, one u mnie zapuściły bardzo głęboko korzenie wiary i tych korzeni już nigdy nie wyrwę.

Tęsknię do tej atmosfery w czasie pielgrzymek, tej wiary, którą widziałem na twarzach ludzi, tej szczerości, miłości i dobra, którymi wszyscy byliśmy częścią. Tęsknię, ale już chyba nie będzie mi dane, bo zdrowie nie pozwoli... Ale wspomnienie pozostanie na zawsze... a przypominając sobie te pielgrzymki zawsze umacniam się w wierze i nawracam się każdego dnia...

P.S.
Teraz można wywnioskować jak ja się czułem, gdy piewcy ideologii LGBTQ+  profanowali obraz Matki Bożej Jasnogórskiej, profanowali Mszę Świętą i z pogardą odnosili się do naszej wiary. A przecież tak będą działali cały czas i musimy to jakoś zastopować, koniecznie!

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 

© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 

Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

piątek, 21 października 2022

Musimy poważnie pomyśleć o Polexicie!

Ja wiem, że my jako naród do niedawna byliśmy postrzegani jako niemal najbardziej prounijny w Unii Europejskiej a przynajmniej wśród wszystkich, którzy zostali nowo przyjętymi członkami tej organizacji.

I rzeczywiście tak chyba było, bowiem w momencie naszego przyjmowania do UE wszystkie badania opinii publicznej wskazywały, że nasza w niej obecność była oczywistością dla niemal 70% moich rodaków. 

Ja osobiście nad tą fascynacją Polaków Unią Europejską zawsze ubolewałem, bo zdawałem sobie sprawę, że ta cała unia ma komunistyczne cele wyznaczone przez Altiero Spinellego, które zawarł jako główny autor w tzw. " Manifeście z Ventotene". Mam też niejaką satysfakcję, że nie dałem się otumanić prounijnej propagandzie i w o dziwo (sic!) dwudniowym referendum nad wstąpieniem Polski do UE głosowałem "przeciw"!

 Potwierdzeniem tego zafascynowania elit unijnych ideami komunizmu kulturowego jest to, że ""Komisja Europejska w „Białej Księdze” o przyszłości Unii Europejskiej wymienia tylko jedno źródło ideowe jej dalszego rozwoju – właśnie napisany w duchu ideologii marksistowskiej Manifest z Ventotene. Jego autorzy zakładają federalizację Europy, niezależnie od woli mieszkańców kontynentu" (sic!).

Inaczej ujmując to UE dąży do stworzenia drugiego ZSRR, czyli Związku Socjalistycznych Republik Europejskich, o czym ja piszę już od lat (zresztą to określenie, czyli ZSRE użyłem jako pierwszy w przestrzeni publicznej i nie mam żadnych pretensji, że ono już przyjęło się powszechnie :). A powstanie takiego ZSRE wyklucza istnienie wolnych, suwerennych i niepodległych państw, w tym oczywiście Polski! I tylko historycznie symptomatyczne jest to, że najbardziej dążą do tej federalizacji Niemcy, którzy uzurpują sobie prawo dominacji w tym federacyjnym związku państw, który ostatecznie ma stworzyć z Rosją tzw. Eurazję od Władywostoku do Lizbony. 

Jakże wobec powyższego ucieszyłem się, że moi rodacy coraz bardziej stają się sceptyczni wobec obecnego kierunku rozwoju UE, co zaskakująco wyrazili w swoim stosunku do unijnego Funduszu Odbudowy (FO) i związanego z nim polskiego Krajowego Planu Odbudowy (KPO): 


Niespełna 44% Polaków optuje za tym, że powinniśmy się poddać niemieckiej UE. I cieszy mnie fakt, że spośród zwolenników obecnych rządów takich podległych Niemcom Polaków jest tylko 11% a reszta jest wobec tej UE sceptyczna. I nie dziwię się, że wśród zwolenników totalnej niemiecko-rosyjskiej opozycji aż 74% wyraża swoje poddaństwo wobec kondominium niemiecko-rosyjskiego, ale co się dziwić skoro liderzy totalnych w stylu D. Tuska czy R. Trzaskowskiego - z jednej strony - Polskę i Polaków uważają "za nienormalność" a - z drugiej strony - uważają, że niepotrzebny jest polski Centralny Port Komunikacyjny (CPK) skoro ma powstać przecież w Berlinie!

Naprawdę cieszę z wyników tych badań i mam nadzieję, że wkrótce nastąpi znaczne zwiększenie sceptyków wobec UE czy KPO i FO, bowiem coraz bardziej dowiadujemy się, że tych warunków (tzw. "kamieni milowych"), które stawia nam UE jest zdecydowanie znacznie więcej niż owe trzy dotyczące reformy naszego wymiaru sprawiedliwości. 

Mało tego! Polsce grozi się nie tylko wstrzymanie pieniędzy z FO i naszego KPO, ale w ogóle wszystkich środków unijnych, nawet tych przysługujących nam w zwykłym budżecie UE!

Także wydaje się, że nadeszła pora skończyć z tym naszym postrzeganiem UE, bo jeżeli ona dalej będzie dążyć do stworzenia Jednego Sfederalizowanego Państwa Europa (ZSRR - bis, IV Rzesza Niemiecka) to dla niepodległej i suwerennej Polski będzie jej koniec. Staniemy się landem niemieckim i cała nasza przeszłość, nasza walka o niepodległość, krew naszych przodków... okażą się daremne. Po prostu nas nie będzie tak jak w okresie rozbiorów! I tego chcą od zarania dziejów najwięksi nasi wrogowie: Niemcy i Rosja!

I musimy wreszcie to zrozumieć! I musi to do nas wreszcie dotrzeć, że Niemcy i Rosja są tacy sami jak u zarania II WŚ i wieki wstecz! Dziś Niemcy niemal realnie nawołują do poddanie się Ukrainy Rosji. Czy może nas to dziwić? Mnie w ogóle nie dziwi i trzeba wreszcie skończyć z naszym poddaństwem wobec tych dwóch imperialnych naszych agresorów. Dotyczy to szczególnie Niemiec, wobec których dziś winniśmy być bardzo brutalni i - i mimo ich niechęci - dążyć na arenie międzynarodowej do wypłaty przez nich odszkodowań i reparacji za zniszczenia dokonane na polskiej ziemi i na polskim narodzie przez niemieckich hitlerowców, nazistów w czasie II Wojny Światowej. 

Niemcy nie są godne i nie mają żadnego moralnego - co dziś też wobec Ukraińców udowadniają -  i etycznego prawa by pełnić rolę przywódczą w UE! Powinny być natomiast alienowane a wobec nich inne kraje UE winny zastosować sankcje niemal podobne jak wobec obecnej Rosji! I jestem też - tak jak proponują  Brytyjczycy - za bojkotem firm i towarów niemieckich. I trzeba wreszcie postawić naród niemiecki do pionu, aby nie trzeba było ich profilaktycznie i bez podania przyczyny bombardować raz na 50 lat jak podobno proponował Winston Churchill. Jeżeli tak powiedział to chyba był bardzo przewidujący, niestety...

Ze wszech miar kłamliwi i aroganccy butni Niemcy się tego boją i dlatego tak mocno wspierają dzisiejszy upadek Ukrainy. To haniebne, ale moim zdaniem normalne, bo oni od zawsze mentalnie byli agresorami, którzy uznają za przyjaciół tylko innych agresorów jak Rosja i taki empatyczny kraj jak Polska jest przez nich obiektem wzgardy i pogardy! Tym bardziej, że powoli stajemy się podmiotem w Europie a nie podnóżkiem Niemiec. 

Teraz podziwiamy Ukraińców. Bronią swojego państwa, jego niepodległości i suwerenności tak jak w historii robiliśmy to my walcząc o naszą Polskę. Dlatego ich rozumiemy a nasza odwieczna mentalność powoduje, że otwieramy dla nich serca, empatycznie pomagając im jak tylko umiemy. Tyle tylko, że musimy ich przestrzec przed chęcią wstąpienia do takiej UE jaką ona się dziś jawi. Bo ta ich walka w perspektywie budowy komunistycznej, unijnej i niemieckiej federacji europejskiej też okaże się daremna. Ukraina winna raczej dążyć li tylko do wstąpienia do NATO!

Ja osobiście nie jestem w stanie zrozumieć, że jako Polacy dziś w dużej mierze jeszcze bezmyślnie wspieramy obecny kierunek rozwoju UE. Przecież przeżyliśmy na sobie II WŚ, powojenny ZSRR i komunizm a tak naprawdę dążenia unijnych lewackich elit obecnie nie różnią się prawie wcale od zamysłów sowieckich komunistów. One chcą tego swojego Związku Socjalistycznych Republik Europejskich co ZSRR... bez państw, granic i narodów. Tego samego chciały sowieckie komunistyczne elity! 

ZSRR padł, bo musiał paść, bowiem tak kończą się historycznie anaturalne  i aberracyjne marzenia o "urawniłowce" i budowie jakiegoś ponadnarodowego państwa totalitarnego. Upadło Cesarstwo Rzymskie, upadła III Rzesza Niemiecka, upadł ZSRR,  upadnie też UE w wymiarze dzisiejszych jej celów. Jedyną normalną formą europejskiej współpracy jest Europa Ojczyzn, czyli forma funkcjonowania dawnego EWG!

I dlatego apeluję. Jeżeli po wojnie na Ukrainie UE dalej będzie budować Europę wedle zamierzeń A. Spinellego to dla nas nie ma innego wyjścia jak Polexit a sądzę, że tych exitów będzie jeszcze więcej! A niestety lewackie elity unijne, niczym obłąkane, dalej chcą budować to jedno Sfederalizowane Państwo Europejskie.

Na początku i ze względu jednak na wstrzymanie nam wypłaty środków unijnych z FO (lub nawet przyszłościowe wstrzymanie tych zwyczajnie pomocowych) winniśmy jasno zagrozić lub nawet czasowo wstrzymać naszą składkę do UE. Musimy w końcu jasno stawiać nasze warunki. Może w tym pomoże nowy minister ds. UE Szymon Szynkowski vel Sęk. Oby!

Nie znaczy to jednak, żeby w końcu nie wprowadzić do dyskursu publicznego możliwości Polexitu. Obecnie rządzący unikają tego tematu za wszelką cenę, żeby nie dać tzw. pożywki dla totalnej opozycji, bo ona i tak oskarża ZP o takie zamierzenia. Tyle tylko czy warto a'priori odsuwać taką możliwość? Na pewno nie, bo UE i KE w obecnym kształcie stała się dla nas naprawdę wrogiem naszej suwerenności i niepodległości. A z wrogami trzeba walczyć a nie oddawać tego co nasze, polskie! 



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 

© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 

Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

środa, 19 października 2022

Ach... te nałogi...

A konkretnie nikotynowy, ale niektóre moje refleksje można też odnieść do innych uzależnień. 

Od razu muszę przyznać: palę papierosy, choć onegdaj udało mi się je rzucić na okres około 3 lat i bez żadnych cudów medycznych typu tabletki czy plastry. Dlaczego wróciłem? Sam nie wiem, ale chyba uważałem, że po takim czasie wypalenie jednego nie zaszkodzi... no i "poleciało". Przez pierwsze trzy, cztery dni paliłem mało by w końcu znów "palić jak smok" najpierw słabe a później już  mocne papierosy.

Ale naprawdę palenie jest jednak paleniem. I nie ma tak naprawdę znaczenia, czy palimy cienkie, czy grube papierosy, słabe czy mocne, mentolowe czy wiśniowe, tradycyjne czy tzw. e-papierosy. Palenie jest paleniem, jest uzależnieniem od nikotyny i nie ma co wartościować tegoż uzależnienia. I śmieszą mnie różne kampanie przeciwnikotynowe ograniczające lub wprost zakazujące sprzedaży papierosów mentolowych lub innych czy też wymogi umieszczania przerażających wizerunków na paczkach. Na nałogowców nikotynowych to po prostu nie działa. Oni sami muszą chcieć zerwać z nałogiem, w tym przypadku nikotynowym. 

Ileż to razy słyszałem: Ależ ja palę  "lighty", albo... palę tylko 4 papierosy dziennie. To nie tak źle! Raczej to tylko oszukiwanie własnego siebie...

Palenie nawet tych słabych, czy też tylko 4 dziennie jest uzależnieniem i warto wiedzieć, że tak samo wpływa negatywnie na nasz organizm jak palenie większej ilości papierosów.  Niektórzy alkoholicy np. (ale nie tylko) często – być może jako własne usprawiedliwienie – mawiają, że piwo to nie alkohol (w znaczeniu mocne wino, wódka, spirytus lub jakieś ichnie wynalazki)... A jakże!... Małe jabłko nie jest dużym jabłkiem, ale jest jabłkiem... słaba herbata nie jest mocna herbatą, ale jest herbatą... więc piwo też jest napojem alkoholowym... I nie ma sobie potrzeby wmawiać zupełnie fałszywego obrazu własnego ja, tworzyć fałszywej iluzji własnego uzależnienia.

Można zapytać: To po co palić w ogóle, skoro  4 wystarczają.... Dla przyjemności? Dla takowej może i można wypalić jednego na miesiąc czy pół roku. Ale 4 dziennie dla przyjemności? To coś ta przyjemność jakaś spowszedniała jest... a może to jednak potrzeba? A poza tym 4 w zwykły dzień, ale podczas np. piątkowego pobytu w pubie już z 10 papierosów, albo i więcej często można wypalić, nieprawdaż? I tych słabych też...

Zawsze fascynowały mnie zabiegi marketingowe firm tytoniowych czy innych sprzedających produkty mogące uzależniać. Naturalne już jest (w wielu branżach) tworzenie tzw. pozornego rozszerzania asortymentu poprzez kreowanie nowych marek, których tzw. rdzeń produktu zostaje niezmieniony.  Tworzy się nową wódkę z identyczną zawartością, jaką  posiada już inna wódka i siłą przekazu marketingowego, manipulacji klientem / konsumentem można mu wspaniale wmówić, że zupełnie inaczej smakuje i jest zupełnie inna... To samo jest z wieloma produktami i z papierosami również...

Więc albo palmy tyle, ile chcemy, ile potrzebuje nasz organizm, albo nie palmy w ogóle. Po co mamy się męczyć ograniczając palenie lub sztucznie kreując własne potrzeby określające wybór danej marki papierosów. Jeżeli już palimy to "chwytajmy dzień" z papierosem i zegnajmy go z 30 tym już wypalonym. To jest dopiero coś, a nie tam "od czasu do czasu", albo jeszcze często ukrywać fakt palenia... co często się zdarza... i cały czas myśleć, że już niedługo przyjdzie moment i czas, że można zapalić... bo przecież mamy ograniczoną liczbę papierosów do wypalenia dziennie... Oj.. jak my cały czas wtedy myślimy jeno o paleniu... wszak chyba o niczym innym... To są dopiero katusze... a jeszcze w perspektywie... cały czas dochodzą pieniążki... papierosy takie drogie teraz są... Och... jesteśmy źli, ze palimy, ale palimy. Jeszcze bardziej jesteśmy źli, że wydajemy aż tyle na papierosy, ale dalej palimy i w konsekwencji jesteśmy źli, że papierosy są tak drogie... Kołomyja i hipokryzja...

Niemniej jednak niezależnie, ile wypalamy i jakich papierosów, skutki palenia są identyczne. Najgorsze dla mnie jest uzależnienie psychiczne a więc ubezwłasnowolnienie od (w tym wypadku) nikotyny. Jak palę to ona rządzi mną a nie ja samym sobą. To chęć zapalenia papierosa jest determinantą mojego zachowania - sam go nie kreuję ani nie jestem jego inicjatorem. Zwyczajnie: jestem zwykłym niewolnikiem, niewolnikiem czegoś niewidocznego, zwanego nikotyną, którego uzewnętrznianiem jest zniewolenie mnie samego przez zwinięte w rulonik takie białe z pomarańczowym ustnikiem i jakimś sianem w środku. Podobnie jest z innymi uzależnieniami: od alkoholu, narkotyków, zakupów, komputerów i gier, seksu, hazardu, etc. - jesteśmy niewolnikami swoich uzależnień. 

Przecież brak papierosa (czy innych atrybutów uzależnienia) wyzwala w nas najgorsze emocje: złość, gniew, niepokój wewnętrzny, wściekłość. Często cierpią na tym najbliżsi i najbliższe otoczenie... Więc jednak biegniemy do kiosku by... kupić te papierosy, zapalić, zaciągnąć się i... już świat jest nasz, już jesteśmy spokojni, już jest dobrze... do najbliższej konieczności zapalenia kolejnego... Czyż to nie jest czyste niewolnictwo i ubezwłasnowolnienie?

Można też przestać być niewolnikiem a stać się człowiekiem decydującym o sobie i dokonującym świadomych wyborów.  Można po prostu rzucić palenie. Jest to trudniejsze niż nawet odstawienie alkoholu przez alkoholika (poza ciągiem alkoholowym)... zapewniam.

Najlepiej zaś, aby być prawdziwie wolnym i decydować o sobie przy pomocy własnej, wolnej woli.... rzucić wszystkie nałogi i zobaczyć jaki świat może być piękny, gdy nic nie musimy... nie musimy zapalić papierosa, nie musimy wziąć narkotyku, nie musimy kupić lepszego auta, nie musimy dziś odwiedzić kosmetyczki ani po raz kolejny zrobić korekty chirurgicznej nosa, nie musimy się napić alkoholu, nie musimy mieć lepszej komórki, itd...

Osobiście jestem przeciwnikiem leczenie uzależnień poprzez podawanie farmakologicznych zamienników środków uzależniających, np. w przypadku nikotyny: wszelkie plastry, gumy, itp., zawierające nikotynę. Jeżeli mamy rzucić to najlepiej rzucić od razu. Jednego dnia i koniec. Stosowanie plastrów, czy gum , czy też innych "cudotwórców" to nic innego, zarówno z punktu widzenia psychobiologicznego, jak i fizycznego jak - według mnie -  niemalże tzw: ograniczenie palenia do kilku czy kilkunastu sztuk, albo palenie do połowy. To jest tylko i wyłącznie oszukiwanie siebie i swojego organizmu. No bo jak to jest: nie palimy a dostarczamy nikotynę.... czyli jest tak jakbyśmy de facto realnie palili (pomijam tu substancje smoliste).

Firmy "parafarmaceutyczne" są mistrzami w kreowaniu strachu i wymyślaniu na likwidację tego stanu strachu  kolejnych, cudownych lekarstw lub tzw. parafarmaceutyków (genialny wprost zabieg do wprowadzania do obrotu niesprawdzonych "dziwnośći")  lub też na podtrzymywaniu sprzedaży (popytu) na swoje produkty. Czyż myślicie, że gdyby te wszystkie plastry, gumy były skuteczne... to tak by je reklamowano i wydawano niepotrzebnie ogromne środki finansowe? Przecież one się muszą jakoś zwrócić prawda? A palacz jak alkoholik zawsze będzie starał się znaleźć wytłumaczenie, że próbuje i - mimo, ze już raz kupił i się nie udało - kupi jeszcze raz choćby dla uspokojenia bliskich lub swojego sumienia.

Rzucenie każdego nałogu, w tym i papierosów zależy tylko od nas samych, niektórzy mówią, że zależy od "naszej głowy", "tkwi w głowie". Tak jest. Wszystko zależy naprawdę od nas i naszej siły podjętej decyzji o  wyjściu z uzależnienia. Od tego czy chcemy naprawdę, czy też udajemy, że chcemy. Plaster czy guma za nas nie rzuci palenia! Więc jeżeli chcemy i jesteśmy zdecydowani, to po co nam plastry i gumy? No chyba, że od początku najzwyczajniej w świecie konfabulujemy i oszukujemy siebie samych lub otocznie...

Nie paliłem 3 lata i na początku przeżyłem katusze, przytyłem 11 kilo, po dwóch tygodniach dopiero "odszedł głód nikotynowy, byłem dumny i... w sytuacji w sumie bezstresowej znów zapaliłem... jednego... by przez tydzień powrócić w zasadnie do normalnego palenia.

Jednak spróbuję jeszcze raz rzucić, bo już mam dość bycia zniewolonym przez papierosa... chcę jak kiedyś być wolnym i decydować sam w pełni o sobie... a nie patrzeć na wydychany przeze mnie dymek z uczuciem, że palenie mówi mi, iż jestem nim właśnie zniewolonym.

Oczywiście palenie nie jest najgorszym uzależnieniem wpływającym na naszą świadomość i zachowanie. Na pewno gorsze są te, które tą świadomość zaburzają jak alkoholizm czy narkomania. Nie znaczy to, iż nie musimy zwalczyć wszystkie nasze uzależnienia, bo wtedy możemy się poczuć prawdziwie wolnymi. Czego życzę wszystkim uzależnionym. 

P.S. 

Polecam niedawno wydaną bardzo dobrą książkę dotyczącą wszelkiego rodzaju uzależnień, której pierwsze polskie wydanie jest dostępne w Empiku: Gabor Maté, Bliskie spotkania z uzależnieniem. W świecie głodnych duchów, Czarna Owca, Warszawa 2021. Autor w sposób nowatorski opisuje różnego rodzaju uzależnienia a książkę polecam wszystkim, nawet tym, którzy nie są w żaden sposób owładnięciu jakimś nałogiem. Sam autor - lekarz pracował przeszło 10 lat z osobami uzależnionymi a sam przyznaje, że walczy z zakupoholizmem. 


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 

© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

niedziela, 16 października 2022

Truizmy Jorga Mario Bergoglia

I już kolejny raz mam moralno-etyczny dylemat, bo muszę znów skrytykować Jorga Mario Bergoglia, który dziś pełni obowiązki papieża Franciszka. 

Oczywiście jako katolik wiem, że można podważać słowa papieża w zakresie prowadzonej przez niego watykańskiej polityki, ale należy przyjmować bez zastrzeżeń jego postawę i wypowiedzi dotyczące istoty ewangelicznej nauki Kościoła Katolickiego w zakresie wiary. Tyle tylko, że ta granica różnych postaw i roli papieża bywa nieraz bardzo rozmyta i trudno jest jednoznacznie stwierdzić kiedy papież występuje w roli polityka i przywódcy państwa Watykan a kiedy jako papież staje się duchowym przywódcą religijnym. Bywa też i tak, że zauważamy, iż głowa KK odchodzi od istoty i nauczania samego kościoła w zakresie wiary i wtedy też - moim zdaniem - można poddawać jego postawę i wypowiedzi krytyce.  

Załóżmy jednak, że moja krytyczna postawa wobec obecnego papieża dotyczy tylko i wyłącznie jego postępowania jako polityka i tylko trochę może być wyrazem mojej troski o zachowanie tradycyjnego nauczania zwartego w Katechizmie Kościoła Katolickiego. 

Odniosę się więc do słów papieża Franciszka, które zostały opublikowane dzisiaj przez włoski dziennik "La Stampa" a są niejako promocją jego książki "Proszę was w imię Boże" apelującej o budowę pokoju i lepszego świata.

I cóż można tam wyczytać? [1].

Otóż papież prosi w imię Boże "aby położyć kres okrutnemu szaleństwu wojny". Odnosząc się zaś do słów poety Wergiliusza, który ponad dwa tysiące lat temu napisał, że wojna nie da ocalenia rzekł: "Trudno uwierzyć w to, że od tamtego czasu świat nie wyciągnął lekcji z barbarzyństwa, do jakiego dochodzi w konfliktach między braćmi, rodakami i krajami. Wojna jest najwyraźniejszym znakiem braku człowieczeństwa".

Dodał też: "Dzisiaj prosząc w imię Boże o to, aby położyć kres okrutnemu szaleństwu wojny, uważam jej utrzymywanie pośród nas za prawdziwą porażkę polityki".

Odnosząc się do wojny na Ukrainie powiedział, iż: "Wojna na Ukrainie, która poruszyła sumienia milionów osób z centrum Zachodu, w obliczu okrutnej rzeczywistości tragedii humanitarnej, panującej od dawna w różnych krajach, ukazała nam nikczemność grozy wojennej"

Przestrzegł też, iż "Dzisiaj jesteśmy świadkami trzeciej wojny światowej w kawałkach, które jednakże grożą tym, że mogą stać się coraz większe aż do osiągnięcia formy konfliktu globalnego"

Dalej zaś mówił, że nie ma zgody i miejsca na barbarzyństwa wojenne, zaapelował do polityków by położyli kres wszystkim wojnom, także tym zmanipulowanym, za które papież uważa te wszczynane przy pomocy wcześniej wykreowanych fałszywych uzasadnień (pretekstów) do ich podejmowania (po części to tzw: "false flag" - dop.: kj). 

Papież Franciszek w tekście też stara się przekonać, że: "Nie istnieje okoliczność, w której wojnę można uznać za sprawiedliwą. Nigdy nie będzie rozwiązaniem".

Wyraził też przekonanie, "że należy działać, by zdołać na czas zatrzymać konflikty zanim wybuchną z użyciem siły militarnej" i, że "Potrzebne są dialog, negocjacje, słuchanie, umiejętności i kreatywność dyplomatyczna i dalekowzroczna polityka, zdolna zbudować system koegzystencji, który nie byłby oparty na sile broni".

Wyznał także, że dostrzega “sprzeczność u tych, którzy odwołują się do swoich chrześcijańskich korzeni, a potem podżegają do konfliktów zbrojnych jako sposobu rozwiązywania stronniczych interesów”. Nie! "Dobry polityk musi zawsze dążyć do pokoju; dobry chrześcijanin musi zawsze wybierać drogę dialogu. Jeśli dochodzimy do wojny, to dlatego, że polityka poniosła porażkę" oraz, że "Wszyscy możemy i musimy wziąć udział w społecznym procesie budowy pokoju"

— wezwał.

Zaapelował też: „Kierując moją prośbę w imię Boże wzywam, aby położono kres produkcji i międzynarodowemu handlowi broni (...) światowe wydatki na zbrojenia są jednym z najpoważniejszych skandali moralnych obecnej epoki i ukazują, ile jest sprzeczności między mówieniem o pokoju i jednoczesnym promowaniu i aprobowaniu handlu bronią”.

Odnosząc się do roli ONZ papież zauważył, ""że wojna na Ukrainie po raz kolejny ukazała potrzebę tego, aby znaleziono „skuteczniejsze drogi dla rozwiązywania konfliktów” a broń atomową uznał "za miecz Demoklesa" wiszącym nad ludzkością"". "Nie ma powodu, by być skazanym na terror atomowego zniszczenia. Możemy znaleźć drogi, dzięki którym nie będziemy w stanie zawieszenia w obliczu groźby katastrofy nuklearnej". Papież kolejny raz powtórzył, że "posiadanie broni nuklearnej jest „niemoralne”, a jej istnienie „zagraża przetrwaniu życia ludzkiego na Ziemi”. Jego zdaniem budowa świata bez broni nuklearnej "jest możliwa i konieczna".

Doprawdy w obliczu wojny na Ukrainie papież Franciszek powinien lepiej milczeć a nie prawić takie miłosierne truizmy. Jest mi wstyd, że on w ogóle nie rozumie otaczającej go rzeczywistości. 

Dobrze, że jest zwolennikiem pokoju na świecie. Ja też jestem, ale jakim prawem uważa on, że "nie istnieją okoliczności, w których wojnę można uznać za sprawiedliwą. Nigdy nie będzie rozwiązaniem".

Zaprzecza on tym samym odwiecznemu, katolickiemu postrzeganiu wojny sprawiedliwej, która w punkcie 2309  Katechizm Kościoła Katolickiego wymienia cztery warunki  wojny sprawiedliwej które wymagają [2]:

– aby szkoda wyrządzana przez napastnika narodowi lub wspólnocie narodów była długotrwała, poważna i niezaprzeczalna;
– aby wszystkie pozostałe środki zmierzające do położenia jej kresu okazały się nierealne lub nieskuteczne;
– aby były uzasadnione warunki powodzenia;
– aby użycie broni nie pociągnęło za sobą jeszcze poważniejszego zła i zamętu niż zło, które należy usunąć.

Natomiast św. Tomasz z Akwinu wymieniał trzy warunki wojny sprawiedliwej [2]:

– musi zostać wypowiedziana przez prawowitą władzę publiczną;
– przyczyna wojny musi być sprawiedliwa;
– prowadzeniu wojny musi towarzyszyć uczciwa intencja;

Bez konotacji religijnych współcześnie za sprawiedliwą wojnę uważa się wojnę, w której [2]: 

– jest ona obronna, która stanowi odpowiedź na bezprawną agresję;
– istnieje realna szansa na jej wygranie;
– celem ataku nie jest ludność cywilna;
– przemoc stosuje się tylko w przypadkach uzasadnionych.
Trzeciego warunku nie można spełnić w przypadku wojny nuklearnej, jednak taki odwet można uważać za adekwatny w przypadku, gdy państwo posiadające broń nuklearną zostało zaatakowane taką samą bronią.

Oczywiście oceniając całą tę wypowiedź papieża widać jego zatroskane dążenie do pokoju i słusznie uważa on, że dzisiaj mamy już trzecią wojnę światową w kawałkach, która może przybrać postać wojny globalnej. Ale dlaczego nie dostrzega faktu, iż - dajmy na to - wojna na Ukrainie ma dwa podmioty ją prowadzące: agresora i obrońcę. Agresorem jest Rosja a obrońcą Ukraina. Czyż w takim razie papież nawołuje do braku obrony przez zaatakowany kraj? Dlaczego do tej pory dobitnie i jednoznacznie nie skrytykował Rosji i W. Putina? Tego nie rozumiem. 

Idąc dzisiejszym torem myślenia Franciszka to np. żaden kraj nie powinien walczyć zbrojnie w obronie własnej ojczyzny podczas II Wojny Światowej wywołanej przez Niemcy. Należałoby w tym przypadku szukać dialogu z niemieckim agresorem. To tylko przykład, że wielkie idee o doskonałym społeczeństwie są i będą dalekie od wymyślonego ideału. 

Papież nie zauważa też faktu, że posiadanie broni jądrowej ma też - oprócz negatywów - także wartość odstraszającą potencjalnych agresorów przed napaścią i rozpoczęciem wojny, a jeżeli i agresor, i obrońca ją posiadają to praktycznie wojna taka nie ma prawa wybuchnąć. Dotyczy to też obrony sojuszników, którzy takiej broni nie mają, jak w przypadku NATO. 

Czyż powiedzenie "gdy chcemy pokoju to szykujmy się do wojny (zbrójmy się)" nie współgra też ze zdaniem Franciszka iż "należy działać, by zdołać na czas zatrzymać konflikty zanim wybuchną z użyciem siły militarnej"?

W ogóle też wydźwięk tego artykułu (i tym samym książki) jest moim zdaniem nawet groźny, bo papież mówi, że należy zbudować "nowy świat bez wojen" podkreślając jednocześnie rolę ONZ w tym obszarze. Przemycona w wypowiedzi Franciszka została też  sparafrazowana fraza z zawołania masonów podczas Rewolucji Francuskiej: "Wolność, równość, braterstwo" (w oryginale dodawano też "albo śmierć"). W słowach papieża przebija się więc chęć budowy nierealnego nowego świata (NWO), który byłby lepszy, bez wojen a ludziom żyło się dostatnio i pokojowo. 

[1] Fragmenty artykułu i wypowiedzi papieża Franciszka przytaczam za: https://wpolityce.pl/kosciol/618370-franciszek-wojna-nigdy-nie-jest-usprawiedliwiona
[2] https://pl.wikipedia.org/wiki/Wojna_sprawiedliwa

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 

© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

sobota, 15 października 2022

Czy K. Szymański został "kozłem ofiarnym"?

O tym, że minister ds. Unii Europejskiej Konrad Szymański odejdzie ze stanowiska "dziennikarskie wróble ćwierkały" już od jakiegoś czasu. I kilka dni temu stało się to faktem. Na jego stanowisko został powołany Szymon Szynkowski vel Sęk.

Powodem dymisji - wedle oficjalnej argumentacji K. Szymańskiego - był fakt, że "przez bardzo długi czas zabiegał on o to, aby doprowadzić do deeskalacji różnych sporów (pomiędzy Polską a UE - dop.: kj) i w wielu sprawach to się udawało (...) Natomiast ten zasadniczy spór cały czas natrafia na różnego typu blokady tak w Polsce, jak i Brukseli. I myślę, że nowe otwarcie, także personalne, być może temu pomoże" [1].

To tyle powody odejścia wskazane przez byłego już ministra. Trzeba jednak wiedzieć, że tego typu odejście z rządu prawie zawsze jest motywowane nie jakimiś względami osobistymi czy nawet merytorycznymi a nawet patriotycznymi, ale z reguły wynika albo z powodu błędów w swojej pracy lub też bywa tzw. "odejściem zastępczym" mającym przykryć błędy innych a szczególnie przełożonych. 

Sądzę, że w przypadku K. Szymańskiego trzeba brać pod uwagę to, że wszystkie te powody jego dymisji faktycznie zaistniały przy czym w różnym nasileniu. Został prawdopodobnie postawiony "pod ścianą" a inaczej mówiąc przedstawiono mu ultymatywną propozycję odejścia z "zachowaniem twarzy" i dla dobra obecnego rządu i Polski. 

Trzeba bowiem w końcu jasno powiedzieć: polscy negocjatorzy podczas budżetowych rozmów na szczeblu unijnym w lipcu i grudniu 2020 roku wykazali się całkowitą naiwnością. Zarówno premier M. Morawiecki jak i K. Szymański podpisali wszystko co KE i cała UE im zaproponowała. Naprawdę wszystko. I podatki unijne, i uwspólnotowienie długów oraz nieszczęsną warunkowość otrzymywania funduszy z unijnego Funduszu Odbudowy (FO) na podstawie którego powstał nasz Krajowy Plan Odbudowy (KPO). Nawet nie wiedzieliśmy co tak naprawdę podpisujemy, bo okazało się, że tych warunków ("kamieni milowych") nie jest tylko 3-4 związanych z praworządnością i systemem sądownictwa w Polsce, ale prawie 200 i to bardzo mocno uszczuplających naszą suwerenność.

I w lipcu, i w grudniu 2020 roku premier M. Morawiecki obwieścił wszem i wobec, że Polska uzyskała wszystko, co mogła. Pojawiły się bilbordy o sukcesie i otrzymaniu przez Polskę niemal 700 mld złotych pomocy unijnej. 

I co się okazało? Ano tych pieniędzy z unijnego FO jeszcze nie otrzymaliśmy i sądzę, że w ogóle ich nie dostaniemy za rządów PiS. Dodatkowo cały czas są nam naliczane kary za funkcjonowanie kompleksu Turów.  

A przypomnieć należy, że w ówczesnym czasie Z. Ziobro apelował o polskie weto wobec tych unijnych propozycji. Niestety premier był głuchy na przestrogi ziobrystów i tak naprawdę to on  - jako premier rządu -  a nie K. Szymański ponosi pełną odpowiedzialność za swoją naiwność i uwierzenie niemieckiej KE pod wodzą Niemki Ursuli von der Leyen. 

Oczywiście i K. Szymański zapewne też został oszukany i uwierzył w zapewnienia unijne. Mógł jednak zarekomendować premierowi M. Morawieckiemu ostre weto albo - w razie uporu premiera - podać się do dymisji. 

Tego nie zrobił i teraz dla dobra formacji rządzącej i Polski ustąpił ze stanowiska, tym samym biorąc na siebie winy premiera i stając się niejako "kozłem ofiarnym" naiwności szefa rządu. 

No cóż... być może i jest to jakieś wyjście, bo teraz nie jest czas na dymisję premiera a K. Szymański naprawdę był zbyt spolegliwy wobec tej całej UE. Ale niech to będzie ostrzeżenie, że z Niemcami nie ma się co układać, albo im - co gorsza - wierzyć na słowo. Przecież nasz KPO w końcu niby został zaakceptowany przez UE i co? Ano nico! Pieniędzy i tak nie ma, i nie będzie a Ursula von der Leyen - jak sama powiedziała - bardzo liczy na przywitanie D. Tuska jako premiera Polski.  

Wierzę też, że nowy minister potrafił będzie propolską i "twardą ręką" walczyć o naszą suwerenność.   

P.S. 

Inną kwestią jest to czy nam rzeczywiście opłaca się brać pieniądze z Funduszu Odbudowy. Uważam, że nie, bo skoro UE nie wywiązuje się ze swoich zobowiązań wobec nas to my mamy prawo albo odstąpić od tych feralnych porozumień z 2020 roku albo też obniżyć naszą składkę do UE o adekwatną  sumę utraconych przez nasz kraj pieniędzy i też niezasadnie nam nałożonych przez jednoosobowy TSUE kar za funkcjonowanie kompleksu Turów.  

Ponadto takie odejście od tych porozumień skutkować będzie też wycofaniem się z z systemu podatków, które mogą być nakładane przez UE obywatelom poszczególnych państw i z uwspólnotowienia długów. I byłoby to na pewno z korzyścią dla naszej suwerenności, tych resztek, które jeszcze mamy.

I jeszcze należy pamiętać, że owa pomoc unijna w dużej części stanowiłaby po prostu kredyt, który musielibyśmy spłacać a tylko część byłaby to bezzwrotna pożyczka. 


 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

wtorek, 11 października 2022

Mężczyzna ma panować nad sobą i mieć silną wolę!

Żyjemy dzisiaj w świecie powolnego odchodzenia od tego jakie są prawdziwe i naturalne role męskie, i żeńskie w życiu codziennym. Mężczyźni stają się coraz mocniej zniewieściali a kobiety - o ile można tak powiedzieć - zmężczyźnione. Tradycyjne męskie i żeńskie role zostały już tak ze sobą pomieszane, że nawet zaczynają funkcjonować w obiegu różne płcie, gdzie anaturalni zboczeńcy, których jest może ze 2% ogółu społeczeństwa narzucają nam swoje chore idee i swoją niby wyzwoloną seksualność. 

Świat postawił wszystko na głowie. Nie ma już wzorców, na których opierałoby się młode pokolenie. Tradycyjny podział ról w rodzinie zmienił się na korzyść feministycznego niby partnerstwa gdzie mężczyźni są zmuszani przyjmować role żeńskie a kobiety męskie. I ten brak męskich i żeńskich autorytetów w życiu codziennym zaburza cały cykl życia rodziny, który obowiązywał przez wieki rozwoju ludzkości. 

Jakże wobec tego cenne bywają te głosy, które pokazują czym tak naprawdę winna być rodzina  i jakie w niej panować relacje między rodzicami i dziećmi. 

Poniżej przedstawiam być może kontrowersyjne ale moim zdaniem prawdziwe opinie o roli mężczyzny i jakim on powinien być. Jest to wypowiedź przedstawiona w czasie katolickiej konferencji w obronie rodziny przez dra inż. Jacka Pulikowskiego. Mówi on bardzo bezpośrednio nie unikając trudnych tematów. 

Szczerze polecam ten półgodzinny wykład, który może choć w części wstrząśnie nami-mężczyznami i pozwoli nam na spojrzenie na siebie z zupełnie innej perspektywy niż ta promowana przez lewaków na całym świecie. 

Wnikliwego słuchania!


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

poniedziałek, 10 października 2022

Największy łajdak w Polsce mówi o polskim łajdactwie

Dzisiaj bardzo krótko. 

Donald Tusk podczas XIV Ogólnopolskiego Kongresu Kobiet raczył powiedzieć: 

"Nikt w Polsce nie może umierać w krzakach z zimna, czy z głodu, z choroby, niezależnie od koloru skóry, skąd uciekł i z jakiego powodu. To się musi definitywnie skończyć (...) Jednym z największych łajdactw, jakie w Polsce się zdarzyły, była przemyślana operacja, która miała na celu postawić znak równości pomiędzy skutecznym egzekwowaniem prawa, w tym prawa azylanckiego, skutecznym pilnowaniem bezpiecznej granicy, a bezlitosnym traktowaniem tych ludzi, tych kobiet, tych uchodźców, którzy potrzebują pomocy po to, żeby przeżyć" [1]

Chodziło mu o imigrantów próbujących przekroczyć naszą granicę z Białorusią. 

Na te słowa odpowiedział rzecznik Prawa i Sprawiedliwości Radosław Fogiel: 

"Jeżeli Donald Tusk największym łajdactwem nazywa obronę polskiej granicy przed atakiem zorganizowanym przez Alaksandra Łukaszenkę i Władimira Putina, to mówi o nim wszystko jako o polityku" [1].

A mi kolejny raz na słowa D. Tuska "otworzył się nóż w kieszeni", bo moim zdaniem największy w Polsce antypolski łajdak oskarża polskie władze o łajdactwo. Jakże trzeba być pozbawionym jakiegokolwiek patriotyzmu, żeby tak oczerniać dzisiejszych rządzących. 

Ja już wielokrotnie pisałem, że D. Tusk wrócił do Polski z konieczności i wyznaczono mu jeden cel: zdobycie władzy w Polsce i tym samym odsunięcie PiS od tejże władzy. I chce ten cel osiągnąć imając się wszystkiego, nawet najgorszych kłamstw i manipulacji. Jest - jak sądzę - gotów zbratać się nawet z diabłem byleby wypełnić wolę Niemiec i jej UE. Przecież obiecał to Niemcom (m.in. Angeli Merkel i Ursuli von der Leyen), więc musi tą obietnicę spełnić... Nieprawdaż? Dostał polecenie i wedle niemieckiego "Ordnung muss sein" jeżeli polecenia nie wykona to zostanie nikim, zarówno w Polsce jak i na arenie europejskiej. Walczy po prostu o swoje polityczne życie a przy okazji też o owe życie wielu członków PO.

Jeżeli bowiem PiS i koalicjanci wygrają ponownie wybory (co jest bardzo prawdopodobne) to z PO pozostanie tylko wspomnienie. 

Dlatego też można się spodziewać bardzo ostrej i brutalnej kampanii wyborczej ze strony PO i jej akolitów, ale mam radę dla PiS: róbcie swoje i nie dajcie się sprowokować! Zwykli Polacy potrafią rozróżnić nienawistną pustkę od pozytywnej treści. 


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

sobota, 8 października 2022

Dlaczego mimo zapowiedzi dalej piszę...

Całkiem niedawno oznajmiłem wszem i wobec, że po 14 latach pisania na blogach rezygnuję z tej formy publicznej wypowiedzi [1]. Była to moja pierwsza i jak dotąd jedyna tego typu zapowiedź a wynikała przede wszystkim z braku czasu na pisanie wartościowych tekstów. Uważam bowiem, że lepiej nic nie pisać niż publikować jednostronicowe elaboraciki o niczym, bez ich pogłębienia i poszukiwania źródeł ewentualnych inspiracji moich wypowiedzi.  A to oczywiście pochłania czas, który teraz raczej winienem poświęcać na odpoczynek i moje inne zainteresowania niż pisanie.  

Jednak mimo powyższej deklaracji zacząłem po kilku dniach znowu pisać a to z dwóch podstawowych powodów.

Pierwszym są opinie i zdania moich czytelników oraz komentatorów, którzy zarówno na mojego prywatnego e-maila oraz w komentarzach wyrażali dla mnie uznanie i zachęcały do dalszego  komentowania wydarzeń społeczno-polityczno-ekonomicznych w formie dotychczasowej, czyli na blogu. A jako, że dla mnie nawet pisanie dla jednej osoby jest bardzo cenne to postanowiłem jednak kontynuować publikowanie moich postów.

Drugim jest bieżąca rzeczywistość, gdzie w Polsce i na świecie dzieją się być może przełomowe wydarzenia mogące zmienić nasz dotychczasowy świat. Wojna na Ukrainie i możliwość ewentualnego użycia przez psychopatę W. Putina broni jądrowej a tym samym nawet wywołanie III Wojny Światowej, waląca się na naszych oczach niemiecka Unia Europejska czy czekające nas za rok wybory w Polsce, w których nie możemy dopuścić do ponownego przejęcia rządów przez antypolskich zdrajców spod znaku PO i jej akolitów to wystarczające powody, aby powrócić do pisania. W takich sytuacjach nie można stać z boku i "chować głowy w piasek", tym bardziej, że dobro Polski i Polaków są dla mnie najważniejsze.  

Są jeszcze i inne pomniejsze powody mojego ponownego pisania, ale nie warto bardziej szczegółowo ich tutaj przedstawiać.

Tym niemniej jednak częstotliwość publikowania przeze mnie tekstów będzie zdecydowanie mniejsza niż do tej pory, ale mam nadzieję, że merytorycznie będą co najmniej dobre. 

Żyjemy naprawdę w "ciekawych czasach" i należy modlić się do Boga, żeby te ciekawe czasy nie przerodziły się w kolejny koszmar ludzkości. 



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

Cuchnąca woń rozkładu Europy. Piekło upomina się o Polskę!

Na szczęście są jeszcze księża, którzy potrafią mówić brutalną prawdę o zgniliźnie moralnej współczesnego świata. I to w sposób bardzo trafny wynikający z troski o każdego człowieka i o rodzinę a także bezpośrednio nawołujący o obecność Boga w naszym życiu, Boga bez którego zwykły człowiek staje się nikim, niczym suchy i samotny jesienny liść porywany przez wiatr w nieokreślonym kierunku. 

I taką osobą jest ksiądz Piotr Glas, który wsławił się pięknymi, ale dla niektórych kontrowersyjnymi kazaniami oraz słowami wypowiadanymi na różnych konferencjach czy odczytach. Przez 10 lat był katolickim egzorcystą o czym zresztą w sposób szczery i poruszający często opowiada. 

Poniżej przedstawiam - ku refleksji - jego słowa wypowiedziane w dniu 30 września 2022 roku podczas jednej z takich konferencji w Warszawie.  

Naprawdę szczerze polecam wysłuchanie tego godzinnego wystąpienia, bo naprawdę warto i sądzę, że może stać się dla wielu inspiracją do powrotu do wiary katolickiej lub też jeszcze bardziej ją w nas  ugruntowującą.  

piątek, 7 października 2022

Kto, jak i dlaczego "rozgrywa" Ukrainę? (reprint)

Poniżej przytaczam mój tekst z 08.03.2014 roku pt.: "Kto, jak i dlaczego "rozgrywa" Ukrainę?" [1a]. Tamtejsze spojrzenie - jak sądzę - dalej w większości pozostaje aktualne, mimo, że tak naprawdę dotyczyło zajęcia przez Rosję Krymu. 

Oczywiście wtedy nie miałem pojęcia, że W. Putin porwie się na atak wobec całej Ukrainy i rozpęta wojnę, która może być zalążkiem nawet III Wojny Światowej. Może wówczas zbyt mocno akcentowałem posiadanie przez Ukrainę złóż gazu łupkowego i ropy łupkowej, ale nie zmienia to faktu, iż Ukraina faktycznie jest krajem posiadającym wiele bogactw naturalnych i jest jednym z największych światowych eksporterów żywności. 

--------------------------------

Żal mi Ukraińców. Są między - używając kolokwializmu - młotem a kowadłem. Mają trudny wybór. Z jednej strony niemiecki Związek Socjalistycznych Republik Europejskich (UE) z jej mrzonkami o utworzeniu jednego, federacyjnego państwa europejskiego a z drugiej Rosja z W. Putinem i jego planem stworzenia zintegrowanego organizmu państwowego zwanego Unią Euroazjatycką (Rosja, Białoruś, Kazachstan, Kirgistan, Tadżykistan, Armenia, Mołdawia i (sic!) Ukraina oraz sukcesywnie pozostałe państwa wchodzące kiedyś w skład ZSRR) [1], [2], [2a].

Dziś jednak chyba o te m.in. geopolityczne cele rozgrywa się właśnie konflikt na Ukrainie.  Ale przecież u źródeł interesów geopolitycznych znajdują się interesy ekonomiczno-gospodarcze.

I zawsze, kiedy coś ważnego dzieje się gdzieś na świecie, należy zastanowić się nad tym jakie są przyczyny danego zdarzenia, kto jest jego inspiratorem i jest w nie zaangażowany oraz - nade wszystko - jakie są cele do osiągnięcia przez tych, którzy w wydarzeniach biorą czynny udział i kto na nich najwięcej zyska.

W swoim poście pt.: "Dlaczego i komu potrzebne są konflikty zbrojne" (nic nie wiedząc przecież o rychłej inwazji Rosji na Ukrainę) napisałem m.in.: "Na świecie dziś nie ma pokoju a międzynarodowe konflikty zbrojne w dalszym ciągu występują i są cyklicznie inspirowane przez: USA oraz ich najbliższych sojuszników (...) i Rosję (...). Dlaczego tak jest? (...)? Bo przecież nie dlatego, żeby wprowadzać demokrację i przeciwdziałać wykreowanemu terroryzmowi...".

Przyczyn jest oczywiście kilka ale w pierwszej kolejności należy wymienić właśnie: władzę i pieniądze, które implikują np. chęć zdobycia wpływu w krajach o potencjalnie dużych zasobach surowcowych lub też w krajach, które USA czy Rosja uznają za geopolitycznie strategiczne z punktu widzenia własnych interesów polityczno-gospodarczych.

W przypadku ostatnich wydarzeń na Ukrainie należy postawić sobie więc pytanie: o czyje interesy rozgrywa się bój i kto stoi na czele?

"Zawsze bowiem jest tak, że tylko nieliczni światowi decydenci, należący do określonych, wąskich kręgów władców tego świata rozdają karty. Kto sponsoruje walki na Ukrainie? Czyje pieniądze wchodzą w grę, kto jest ‘za’, a kto ‘przeciw’ i czym ma zakończyć się to co się zaczęło?

Wielu z walczących na Ukrainie to zwykli ludzie, którzy naprawdę wierzą, że walczą o wolną Ukrainę i słuszną sprawę i szczerze nienawidzą Rosji, Putina, a może nawet całego świata za ich arogancję wobec nich, za to że oni są biedni, że nie widzą perspektyw, że nie mają szans na lepszą przyszłość.

Niestety te rzesze oddających na ulicach swoje życie w ich przekonaniu słusznej sprawie nie mają żadnego pojęcia o tym jak bardzo są manipulowani i wykorzystywani najpierw bezpośrednio przez grupy wpływu kierujące demonstracjami, a na samej górze przez decydentów tego świata, których cele są określone i mało mają wspólnego z dobrem tych, którzy na ulicach polegli, czy też rodzin, które ich opłakują.

To wszystko to polityka. To układy, siłowania pomiędzy grupami wpływu, walka o pozycję i pieniądze" [3].

Warto sobie uzmysłowić, że jeden dzień demonstracji na kijowskim Majdanie kosztował średnio około 700 tys. Hrywien, czyli około 230 tys. zł. Nie byłby możliwy więc Majdan bez tych pieniędzy. A kto je na Ukrainie posiada? Oczywiście ukraińscy oligarchowie, którzy od samego początku konfliktu sfinansowują go z własnych pieniędzy... zapewne przy cichym wsparciu pewnych międzynarodowych instytucji finansowych. W tym kontekście ważnym jest też uzmysłowieni9e sobie, że W. Putin został wykreowany przez rosyjskich, żydowskich oligarchów finansowych, z którymi później się pożegnał w niewybredny sposób (więzienia i wygnanie z Rosji)...

Zasadnym też wydaje się przypomnienie od czego wszystko na Ukrainie się zaczęło. Otóż od odmowy przez prezydenta W. Janukowycza podpisania aktu stowarzyszeniowego Ukrainy z UE. Komu więc to najbardziej przeszkadzało? Otóż zapewne samej UE ale przede wszystkim USA i międzynarodowym instytucjom finansowym. Trzeba bowiem  zdawać sobie sprawę, że Ukraina jest traktowana przez USA jako jedno z państw strategicznych geopolitycznie. Podobnie zresztą jest ona traktowana przez Rosję. Ścierają się więc na jej terytorium strategiczne interesy dwóch (a z UE nawet trzech) wielkich mocarstwowych potęg. Stąd też wynika to, iż np. USA znacznie ostrzej reaguje na poczynania Putina niż sama UE, która jako Unia Niemiecka ma szczególne interesy z putinowską Rosją i być może już nastąpiło jakieś porozumienie (pomiędzy A. Merkel a nowymi władzami Ukrainy) dzielące Ukrainę na dwie części... [4], [5].

"Aby zrozumieć, jakie znaczenie geostrategiczne dla USA ma Ukraina, trzeba sobie uświadomić, że Rosja bez Ukrainy nie jest w stanie odgrywać mocarstwowej roli jako potęga eurazjatycka. Nie ulega z kolei wątpliwości, że na Ukrainie fundamentalne znaczenie ma Krym, gdyż tam rozlokowane są bazy rosyjskiej Floty Czarnomorskiej. Bez dostępu do tych baz Rosja traci możliwości reagowania na Bliskim Wschodzie, nie ma też dobrego kontaktu ze śródziemnomorską Europą. Utrata kontroli nad Ukrainą zmuszałaby Rosję do ekspansji w kierunku azjatyckim. Wprawdzie jest to możliwe, bo Rosja ma olbrzymie terytoria na Wschodzie, Pacyfik zaś to główny obszar współczesnego handlu międzynarodowego. Jednakże próba tworzenia rosyjskiej potęgi w Azji musiałaby się łączyć z gigantycznym konfliktem z Chinami, konfliktem, który byłby praktycznie nie do wygrania przez Rosję. Tymczasem dobre relacje Rosji z Niemcami i innymi krajami zachodnioeuropejskimi dają pewną nadzieję na zbudowanie w Moskwie (lub Astranie - dop. kj) centrum biznesowego dla Europy (definiowanej klasycznie – chciałoby się rzec – od Atlantyku po Ural) (...) Gra o Ukrainę ma zatem niezwykłą wagę dla Rosji, a także dla Amerykanów. Oczywiście swoją grę w całej tej sytuacji prowadzą również Niemcy. Nie chcą się narazić zbytnio Moskwie (z nią mają zbyt szerokie interesy
ekonomiczne), ale z pewnością wykorzystają każdą okazję, by zaznaczyć swoją gospodarczą obecność na Ukrainie. Ich taktyka konsekwentnego poszerzania dla siebie rynków zbytu w Europie z pewnością i tu znajduje swoje przełożenie.
[6]".

Co jeszcze jest przedmiotem walki o Ukrainę?. Być może zabrzmi to zaskakująco, ale są to zasoby surowcowe Ukrainy i Krymu. O te przyszłe wpływy gotówkowe walczą też czołowi gracze finansowi: sami oligarchowie ukraińscy i rosyjscy ale też i międzynarodowe instytucje gospodarczo-finansowe.  

Ukraina ma bowiem olbrzymie i większe niż w Polsce zasoby gazu i ropy z łupków.

gaz-na-ukrainie.jpg
Jedne złoża łupków znajdują się na zachodzie u granic Polski, drugie zaś na wschodzie u granic
Rosji. Tak więc nikt na Zachodzie nie sfinansowałby rewolucji na Ukrainie, gdyby nie miał obiecanego zarobku. Taniego zarobku, bo Ukraina nie będąca członkiem Unii, ma swobodniejsze zasady ochrony środowiska, a lasy szybów wiertniczych na stepach są łatwiejsze do przełknięcia niż w silniej
zurbanizowanej Unii Europejskiej [4].


Ale - oprócz łupków - Ukraina posiada też inne zasoby surowców naturalnych.

"Ten kraj posiada surowce energetyczne jak węgiel kamienny, w tym węgiel koksujący, którego znaczenie gospodarcze jest nieporównywalnie większe niż węgla energetycznego, ponieważ bez węgla koksującego nie ma produkcji stali. W Europie taki węgiel mają tylko Polska i Ukraina. To jest surowiec strategiczny. Poza tym Ukraina to gaz i ropa (oprócz łupków - dop.kj) ze złóż konwencjonalnych (...) Ukraina to również rudy metali takich jak mangan (znaczenie strategiczne), żelazo, uran. Poza tym na Ukrainie występują znaczące zasoby surowców chemicznych, w tym siarki rodzimej w podobnych złożach jak w naszych zlikwidowanych przez rząd Jerzego Buzka i SLD kopalniach. Jaki to był błąd, widać teraz, gdy siarka rodzima podrożała kilka lat temu ponad 20-krotnie. Inne zasoby to sól sodowa i potasowa oraz gipsy. Ciekawostką jest to, że Ukraina ma także zasoby bursztynu, który jest – jak się uważa – przemycany do Polski.

Przewaga surowcowa Ukrainy nad Polską polega na tym, że powierzchniowo to kraj znacznie większy i jednak słabiej rozpoznany, ale najważniejsze jest to, że ma dostęp do Morza Czarnego. To relatywnie głębokie morze bogate w plankton, ale o słabej cyrkulacji pionowej dostarczającej tlen, która daje kapitalne warunki do kumulacji hydratów gazowych, czyli połączenia metanu i wody (1:4). Ta miękka biała substancja, a w zasadzie minerał, tworzy warstewki lub spoiwo współczesnych osadów głównie tam, gdzie powstaje metan w wyniku fermentacji opadającej na dno obumarłej materii organicznej. Hydraty gazowe są trwałe przy ciśnieniu słupa wody nie mniejszym niż ok. 280 m w temperaturze bliskiej zeru. Jeśli ciśnienie jest większe, to hydraty są trwałe nawet w 10 st. C. Wszystkie te warunki są spełnione na dnie Morza Czarnego. Potencjał w hydratach gazowych na świecie na dnach mórz i oceanów jest wielokrotnie większy od wszystkich znanych zasobów energetycznych na świecie (węgiel, ropa, gaz) (...)

Oczywiście, przekształcenie Ukrainy ze znaczącego importera i kraju tranzytowego dla rosyjskiego gazu w eksportera i kraju tranzytowego gazu nierosyjskiego może się nie podobać Rosji, tj. komuś, kto żyje z eksportu gazu i traktuje to jako oręż niemal militarny z silnym lewarowaniem przemocy gospodarczej. A potencjał do takiego przekształcenia Ukraina ma, i to w ciągu nawet pięciu lat. Ukraina ma potężną infrastrukturę przesyłową i wielki magazyn gazu oraz czynny już gazoport.

Można postawić tezę, że aneksja wschodniej Ukrainy to nie tylko przejęcie złóż metali i surowców energetycznych, ale także dostępu do Morza Czarnego. Potencjał tego regionu jest trudny do przecenienia nie tylko zresztą przez hydraty gazowe, ale także w przyszłości przesył gazu i ropy do Europy przez Morze Czarne z krajów innych niż Rosja. W tym kontekście działania Rosji można postrzegać jako akt rozpaczy czy desperacji. Dywersyfikacja dostaw i spadek cen gazu w Europie to byłaby dla Rosji skrajnie trudna sytuacja. Ten kraj nie oferuje dziś światu niemal nic poza surowcami i szantażem wojennym" [7].


Reasumując. Warto spróbować więc nieco szerzej, bez-emocjonalnie  i z dystansu spojrzeć na to co się dzieje się na Ukrainie. Spróbować ocenić te wydarzenia właśnie z punktu widzenia strategicznych interesów jakie towarzyszą temu konfliktowi, interesów Rosji, USA, zniemczonej UE i wielkich instytucji finansowych powiązanych z oligarchami ukraińskimi i rosyjskimi. Wtedy może się okazać i zapewne okaże się, że Ukraina jest teatrem "siłowania" się wielkich tego świata a zwykli ludzie jak to zawsze bywa są perfidnie wykorzystywani przez tych graczy...

-------------------------------

[1a] https://krzysztofjaw.blogspot.com/2014/03/kto-jak-i-dlaczego-rozgrywa-ukraine.html
[1] http://polish.ruvr.ru/2014_03_05/Putin-projekt-porozumienia-w-sprawie-stworzenia-EUG-podpisany-zostanie-do-maja-9428/
[2] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2012/02/co-nas-czeka-jeden-rzad-swiatowy.html
[2a]  Zresztą prawdopodobnie tworzenie różnych unii państwowych jest wpisane w międzynarodowy plan stworzenia jednolitego Rządu Światowego...
[3] http://www.prawy.pl/z-zagranicy2/5128-kto-kieruje-walkami-na-ukrainie-i-za-czyje-interesy-gina-ludzie
[4] http://www.urbas.mpolska24.pl/5939/polski-amok-w-sprawie-ukrainy
[5] Projekt Merkozy i Putina. Prząd Polityczny Europy czyli IV Rzesza i Wielka Eurazja
[6]  http://www.naszdziennik.pl/mysl/70435,rozgrywka-mocarstw.html
[7] http://www.naszdziennik.pl/mysl/70389,skarby-ukrainy.html

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 

© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

wtorek, 4 października 2022

Od ksenofobii oraz ojkofobii i ksenofilii do ksenolatrii... (częściowy reprint)

Bardzo często wyzywa się nas-Polaków od ksenofobów a często też faszystów. 

Swego czasu postanowiłem dokładnie sprawdzić, co to jest ta ksenofobia i  jakie ma antonimy, i powiem szczerze, że nawet zostałem zaskoczony skomplikowaniem znaczeniowych powiązań. Podobnie uczyniłem też w przypadku tego faszyzmu i pojęć pokrewnych. Warto bowiem wiedzieć o znaczeniu słów zanim się je wypowiada...

Moje przemyślenia ująłem w poście: "Od ojkofobii i ksenofilii do ksenolatrii oraz nacjonalizm vs. szowinizm" [1], którego treść w większości przedstawiam poniżej.

-----------------------------

Więc czymże jest ta ksenofobia? Ano to " lęk wobec obcych. Ksenofobia może dotyczyć wszystkiego, co wiąże się z obcokrajowcami, osobami nieznanymi, innymi pod pewnymi względami. Ksenofobia może stać się immanentną wartością powszechnie akceptowaną w społeczeństwie lub w pewnych grupach społecznych. Osoba przejawiająca ksenofobię to ksenofob. Przeciwieństwem (antonimem) ksenofobii jest ksenolatria (kult obcości) oraz ksenofilia – umiłowanie odmienności, inności" [2].

Mówiąc jeszcze szczegółowiej ksenofilia to "bezkrytycznie manifestowana otwartość i sympatia wobec wszystkiego, co odmienne w danej kulturze (...), czyli przesadna, przekraczająca granice zdrowego rozsądku tolerancja, w stosunku do cudzoziemców i ich odmiennej kultury, i prowadzi do przeświadczenia, że wszystko co obce jest lepsze".  Skrajną formą ksenofilii, prowadzącą do odrzucenia wszystkiego co rodzime i kultu cudzoziemszczyzny (inności kulturowej, obcości), jest ksenolatria, czyli kult obcości"(...)  Demonstrowanie takiego nastawienia może być niewymuszone, ale również wynikać z pragnienia zdobycia popularności, czy być przejawem tzw. poprawności politycznej, wyrachowania, albo mody. Wynikające z przeświadczenia o atrakcyjności i pożądaniu, tego co odmienne, stereotypy wykazują wiele sprzeczności, są bowiem formułowane mimo niewielkiego doświadczenia na podstawie różnych źródeł wiedzy, mogą też być inspirowane i nie są jednakowo podzielane przez wszystkich. Obcy mogą być jednocześnie okrutni i dobrzy, sympatyczni i wywoływać przerażenie, perfidni i przyjacielscy"[3]. Ksenolatria jest więc bezwarunkowym umiłowaniem tego, co jest zupełnie obce, obce w danej kulturze, tradycji, historii, itd... 

Istnieje też i inne określenie będące antonimem ksenofobii a mianowicie "ojkofobia (...), która w znaczeniu politycznym oznacza odrzucenie (od rezerwy do nienawiści) rodzimej kultury i apologię innych systemów wartości [4]".

Powyższe przedstawienie określonych terminów wydaje się, że jest konieczne dla zrozumienia istoty konfliktu między-cywilizacyjnego z jakim mamy do czynienia w obecnej tzw. zachodniej Europie, liderowo zrzeszającej tak naprawdę ludzi charakteryzujących się występowaniem u nich wszystkich antonimów ksenofobii: od ojkofobii, ksenofilii aż do ksenolatrii. Nawet dalej - jest konieczne, bo obecnie mamy do czynienia z zafałszowywaniem znaczenia określonych słów czy pojęć lub też nadaje się tym słowom czy pojęciom inne znaczenie niż miały dotychczas a tym samym mamy w obiegu powszechnym chaos pojęciowy.

Zauważmy, że tzw. demoliberalna polipoprawność, sięgająca już absurdu wszechstronna tolerancja a raczej antytolerancja wobec wartości chrześcijańskich na jakich bazowała wcześniej Europa, umiłowanie obcości i cudzoziemców, i całej "ubogacającej Europę" cywilizacji nie tylko islamskiej oraz skrajnie manifestowana otwartość i sympatia wobec wszystkiego, co odmienne (np. LBBTQ+), to cechy łączące elementy wszystkich tych pojęć.

Ciekawym, ale bardzo ważnym spostrzeżeniem może być fakt, że tak naprawdę dzisiaj to tzw. ksenofobia, w ostrej postaci staje się cechą środowisk, które już w ogóle nie akceptują inności (np. chrześcijaństwa, patriotyzmu, itd), czyli w dużej mierze ci, którzy dziś wmawiają tą ksenofobię innym. Jest zatem kuriozalnym fakt, że środowiska lewackie zarzucające nam ksenofobię są w istocie sami ksenofobami nie tolerującymi inności, jaką według nich jest to, co nie ich, co jest odmienne od ich poglądów... ot, taka hipokryzja! 

A na naszym, rodzimym "podwórku"? Czy czasem cała totalna opozycja podobnie nie postrzega tegoż świata i naszych wartości, polskości i samej Polski? I czyż nie jest podstawą ich myślenia polegającego na przeświadczeniu, że wszystko, co obce jest lepsze, np. jakieś wartości europejskie, których nikt nie potrafi sprecyzować? A to też jest elementem promowanej przez nich tzw. "polityki wstydu", którą wpajano nam przez ostatnie 30 lat.

O tej nienawiści do polskości dawno temu powiedział D. Tusk uważając, że "polskość to nienormalność"! Cóż więc wobec tego jest dla niego ta normalność? I przez wszystkie te lata po 1989 roku wielu myślało podobnie a dzisiaj jaskrawym tego przypadkiem jest noblistka Olga Tokarczuk, która z niezrozumiałej zdroworozsądkowo nienawiści do naszej Ojczyzny fałszywie oskarża nas o kolonializm i "antysemityzm". Jej zapatrywania są niemal kontynuacją wynurzeń Grossa o nas Polakach i naszej Polsce. Podobnie o Polsce myślą niektórzy sami Polacy wstydząc się naszej kultury i gloryfikujące kulturę i wartości obce. A czy czasem nie są to wyborcy totalnej opozycji, którzy wolą symbol UE na skrawku materiału od naszej biało-czerwonej flagi narodowej? (UE nie ma oficjalnej flagi).

Należy też - o czym wspomniałem powyżej - uświadomić sobie, że potocznie o ksenofobii myśli się inaczej niż wskazuje na to samo znaczenie tego terminu. Fałszywie nadano jej negatywne i pejoratywne znaczenie jako coś prymitywnego, zaściankowego, średniowiecznego, coś wstecznego i wstydliwego. Samo nazwanie kogoś ksenofobem ma zabarwienie bardzo negatywne a apologeci ojkofobii, ksenofilii i ksenolatrii próbują ksenofobów namaścić jako ludzi niezdolnych myśleć samodzielnie, ludzi bez wartości  i ludzi prymitywnych, "katoli" zdolnych niszczyć za każdą cenę jakąkolwiek odmienność, co oczywiście jest wielką narracyjną bzdurą.

W rzeczywistości tak naprawdę w pozytywnym aspekcie tego zjawiska można ksenofobię uznać jako coś normalnego i naturalnego oraz cechującego wiele narodów i państw. Czy jest coś złego w tym, że lękamy się innych cywilizacji, skrajnie od nas odmiennych jak cywilizacja islamska (arabska) czy cywilizacja żydowska, tym bardziej, gdy widzimy np. - w przypadku islamu - tragiczne i terrorystyczne ich skutki w innych krajach? Czy jest coś złego w tym, że pielęgnujemy nasze wartości i nie chcemy, aby ktoś narzucał nam inne, nam obce? Czy jest nagannym naturalna nieufność wobec obcych? Osobiście uważam, że nie i dlatego też mogę się swobodnie nazywać ksenofobem, ...ale w żadnym znaczeniu szowinistą a raczej w pozytywnym kontekście nacjonalistą.

I również często niezrozumiałe są znaczenia szowinizmu i nacjonalizmu. Szowinizm to skrajna postać nacjonalizmu, wyrażająca postawę bezkrytyczną wobec własnego narodu przy jednoczesnej wrogości do innych narodów, uważanych za gorsze. W szerszym znaczeniu termin bywa używany w celu określenia analogicznej postawy wobec grup innych niż naród. Natomiast nacjonalizm (nie w skrajnej szowinistycznej formie) oznacza po prostu przekonanie, że dany naród jest najwyższą wartością i najważniejszą formą uspołecznienia, z którego wynika określona postawa polityczna, gospodarcza czy społeczna natomiast nie ma nic wspólnego z megalomańską wrogością wobec innych ludzi czy narodów. W takim znaczeniu można uznać jako synonimy: nacjonalizm i patriotyzm [5].

Skrajną postacią szowinizmu może być rasizm, czyli zespół poglądów przyjmujących wyższość jednych ras nad innymi, co jest postawą skrajnie naganną, która była podstawą powstania nazizmu.

Odnosząc się do rasizmu, szowinizmu i nacjonalizmu, najszerszym obszarem manipulacji jest tzw. faszyzm. Pod tą kategorię można "podpiąć" każde zachowanie, które nie podoba się tym wszystkim lewakom spod znaku ojkofobii, ksenofilii i ksenolatrii. Pojęcie to jest niejednoznaczne i ma wiele cech nieraz wykluczających się nawzajem. Przyjęło się, że pierwotnie został on zainicjowany we Włoszech Benito Mussoliniego i  wedle mnie owe cechy winny wystarczać w odniesieniu li tylko do Włoch, ale każdy może sam to ocenić [6]. Faszyzm bowiem odnosi się przede wszystkim do metody funkcjonowania stosunków społeczo-ekonomicznych oraz sposobu rządzenia (zarządzania) określonym państwem, gdzie kult scentralizowanego państwa i wszechpotężnej władzy państwowej jest na pierwszym miejscu (statolatria). Faszyzm ponadto cechuje się: autokratyzmem w stylu wodzowskim, militaryzmem, walką z odmiennymi ideologiami (np. demokracja, komunizm, socjalizm), pełną kontrolą partii rządzącej nad dużą częścią aspektów życia społecznego i gospodarczego, gospodarczym etatyzmem oraz korporacjonizmem. Niektórzy dodają też, że cechuje się w skrajnych przypadkach szowinizmem bądź rasizmem, choć moim zdaniem ta cecha faszyzmu jest mało istotna [7].

Warto tedy najpierw poznać znaczenie słów, aby się nimi posługiwać a celowe ich fałszowanie jest tym, co w dzisiejszym świecie jest nagminne, szczególnie w kręgach ojkofobów, ksenofilików i ksenolatrików, czyli w prostej linii przez całą demoliberalną ideę cechującą wszystkich lewaków różnej maści.

Reasumując ksenofobia jest o wiele lepszą formą funkcjonowania społeczeństw niż np. skrajna ksenolatria i proponowałbym stworzyć Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenolatrycznych (a nie ksenofobicznych jak jest teraz) i właśnie taki ośrodek winien być powołany przez normalne kraje. No, ale wtedy by się okazało, że wszyscy lewacy i kulturowi marksiści oraz wyznawcy fałszywej tolerancji i politpoprawności byliby na "celowniku" takiego ośrodka...

[1] https://wpolityce.pl/polityka/479190-omzrik-sklada-skarge-na-prof-pawlowicz-za-wpis-o-kidawie
[2] https://pl.wikipedia.org/wiki/Ksenofobia
[3] https://pl.wikipedia.org/wiki/Ksenofilia
[4] https://pl.wikipedia.org/wiki/Ojkofobia
[5] Na podstawie: https://sjp.pwn.pl/,
[6] https://pl.wikipedia.org/wiki/Faszyzm
[7] Podobnie szerokim obszarem manipulacji jest słowo-wytrych, czyli "antysemityzm", gdzie też możemy "podpiąć" każde zachowanie, które sami Żydzi za "antysemityzm" uznają, ale to nie jest przedmiotem mojej notki.

-----------------------------

Także ten tekst kieruję do wszystkich, którzy bezmyślnie używają słów nie mając pojęcia o ich znaczeniu...

P.S.
Na ewentualne komentarze odpowiem po godzinie 18-tej.



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog