czwartek, 18 grudnia 2014

B. Komorowski przed obliczem Temidy...

Dziś o godz. 10.00 rozpoczęła się rozprawa, w której zeznawał Bronisław Komorowski. Prezydent był świadkiem w procesie dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego i byłego oficera WSI płk. Aleksandra L., oskarżonych o płatną protekcję przy weryfikacji Wojskowych Służb Informacyjnych. O 14.15 sąd odroczył rozprawę do 11 lutego 2015 roku.

Przesłuchanie świadka Komorowskiego odbyło się w kuriozalnych warunkach a więc nie w gmachu sądu a w pałacu prezydenckim. Oj ciekawie się dzieje w Polsce, gdzie sprawowana funkcja polityczna determinuje postępowanie sądowe i wyznaczanie miejsca rozpraw sądowych, podobno ze względów bezpieczeństwa... Może tak każdy Polak od dzisiaj winien prosić wymiar sprawiedliwości o wyznaczanie terminu i miejsca ewentualnych sądowych zeznań zgodnie z własną wolą... również powołując się na swoje bezpieczeństwo psychiczne lub fizyczne. Wtedy moglibyśmy o połowę zmniejszyć stan nieruchomości sądów powszechnych w Polsce. Jakaż to byłaby oszczędność! Nieprawdaż?

Ale wróćmy do meritum. Sprawa dotyczy tak naprawdę tzw. "afery marszałkowej", w której "chodzi o kombinację operacyjną z udziałem ludzi WSW/WSI, szefostwa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego oraz ówczesnego marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego, rozgrywaną w latach 2007-2008. Celem kombinacji było uzyskanie dostępu do tajnego aneksu z Raportu z Weryfikacji WSI, a gdy okazało się to niemożliwe – podjęcie działań zmierzających do oskarżenia członków Komisji Weryfikacyjnej WSI oraz dziennikarza Wojciecha Sumlińskiego. Chodziło przy tym o zdezawuowanie treści zawartych w aneksie oraz uprzedzenie ewentualnych zarzutów dotyczących powiązań polityków Platformy ze środowiskiem byłych WSI. Priorytetem kombinacji pozostawała osłona politycznego „patrona” wojskowych służb - Bronisława Komorowskiego (...) Oskarżenie przeciwko Wojciechowi Sumlińskiemu o „płatną protekcję” oparto (...) na doniesieniu złożonym przez byłego pułkownika WSW/WSI Leszka Tobiasza z Oddziału 33. Zarządu III WSI. Tobiasz - absolwent moskiewskich kursów GRU, pracował w charakterze oficera operacyjnego ataszatu w Moskwie, a  w okresie rządów SLD - UP był odpowiedzialny za działania wobec hierarchów Kościoła katolickiego, a następnie - do chwili rozwiązana WSI - za inwigilację i pozyskiwanie dziennikarzy" [1],

Osoba Bronisława Komorowskiego jest tutaj kluczowa bowiem w normalnych warunkach prawnych działanie zmierzające do pozyskania za wszelka cenę (w tym - nazwijmy to - na granicy prawa) tajnego państwowego raportu winno być ze wszech miar karane. Tym bardziej jeżeli chodzi o Marszałka Sejmu, którego ponoć dotyczy duża część zarzutów zawartych w tymże aneksie. Niestety mimo, że to właśnie B. Komorowski chciał uzyskać dostęp do tajnego raportu, dziś na ławie oskarżonych zasiada dziennikarz Wojciech Sumliński, którego koleje losu związane z tą sprawą są dramatyczne (odsyłam do książek W. Sumlińskiego).

Ja wielokrotnie pisałem o tym, że osoba B. Komorowskiego jest jedną z najbardziej niebezpiecznych dla Polski i polskich patriotów. Niejako posumowaniem tych moich opinii jest post "Zwodniczy kamuflaż Prezydenta i jego Protektorów!" [2], w którym też odsyłam do innych moich tekstów dotyczących B. Komorowskiego.

Wszyscy też chyba pamiętamy, że jedną z pierwszych decyzji B. Komorowskiego po zamachu smoleńskim było przejęcie prezydenckiego BBN, gdzie znajdował się właśnie aneks do raportu z likwidacji WSI. Tak się ze strachu śpieszył, że działania te podjął - antykonstytucyjnie - zanim oficjalnie uznano śp. Lecha Kaczyńskiego za zmarłego!

Ja swego czasu wysuwałem hipotezę, że jedną z możliwych ewentualnych przyczyn zamachu smoleńskiego był właśnie ów aneks, w którym - podobno - jest wiele faktów mogących zaszkodzić B. Komorowskiemu i jego karierze politycznej. Może kiedyś dane nam będzie zweryfikować ową hipotezę.

W dzisiejszych zeznaniach prezydent wg. Wojciecha Sumlińskiego mówił tak "żeby nic z tego nie wynikało". Ponadto dziennikarz stwierdził, iż ""- Gdyby się okazało, że zeznania Pawła Grasia i Krzysztofa Bondaryka są prawdziwe, mielibyśmy sytuację, w której druga osoba w państwie - marszałek polskiego Sejmu - spotyka się z człowiekiem, o którym ma świadomość, że może być - nie ma pewności, ale ma podejrzenie - że może być związany z obcym wywiadem. Mimo to, mając tę świadomość, a przynajmniej to podejrzenie - spotyka się z tą osobą i rozmawia z nią o tym, czy też jak to określił pan prezydent „wyraża zainteresowanie” propozycją tej osoby odnośnie zdobycia w sposób nielegalny, sprzeczny z prawem, przestępczy najbardziej tajnego z tajnych dokumentów w Polsce.  Nie wiem, co gorszego może zrobić polityk. Bo jeżeli panowie Graś i Bondaryk mówili prawdę, to właśnie Bronisław Komorowski znalazł się w takiej sytuacji. W Sytuacji człowieka, który ma podejrzenie. że człowiek z którym się spotyka może mieć związki z obcym wywiadem, a jednocześnie nie przeszkadza to spotkanie w wyrażeniu zainteresowania propozycją odnośnie zdobycia w sposób nielegalny najbardziej tajnego dokumentu w Polsce. Dziś świadek, pan prezydent starał się to jakby bagatelizować, mówiąc że podjął coś w rodzaju gry, chciał zobaczyć, co z tego wyniknie – ale uzmysłówmy sobie tę grę. W jaki sposób płk. L., który nie miał przecież żadnych uprawnień, żadnych możliwości zdobycia aneksu w sposób legalny, zgodny z prawem, mógł ten aneks zdobyć? Tak jak powiedziałem na sali sądowej - mógł próbować korumpować członków komisji weryfikacyjnej WSI, albo też włamać się do SKW i te dokumenty wyciągnąć. W każdym razie były to działania przestępcze.  Jak inaczej określić marszałka Sejmu, który wyraża zainteresowanie tą propozycją, takiego właśnie działania? Jak można określić inaczej jak podżeganiem do popełnienia przestępstwa? (...) Pan prezydent (dzisiaj - dop.:kj) pływał jak Otylia Jędrzejczak w szczytowej formie. Starał się mówić tak, żeby nic z tego nie wynikało. Jak mantrę powtarzał: „wszystko co miałem do powiedzenia, powiedziałem prokuraturze”" [3].

Ciekawe spojrzenie na dzisiejsze zeznania B. Komorowskiego prezentuje A. Macierewicz, który w wywiadzie dla wpolityce.pl powiedział m.in. "Mamy dopiero wstępną fazę tego przesłuchania. Jak zapowiada pan Sumliński, przygotował 200 pytań. To zapewne oznacza, że przesłuchanie nie skończy się dziś. Zapowiedziano już zresztą konfrontację Prezydenta Komorowskiego z innym świadkiem. Zapewne więc to będzie jeszcze trwało sporo. Obecnie znamy dopiero pewną cząstkę tych zeznań. Je należało będzie przeanalizować dogłębnie. Szczególnie, że mają charakter sensacyjny (...) Prezydent, a wówczas poseł, Komorowski, powiedział, że w roku 2007 spotkał się z panem L., gdy jeszcze nie był marszałkiem Sejmu. Nie mógł mieć wtedy choćby nadziei na dostęp do aneksu raportu o WSI. Prezydent powiedział, że podżegał pana Lichockiego do nielegalnego zdobycia ściśle tajnego dokumentu, co do którego podejrzewał, że dotyczy jego samego. Prezydent powiedział to dziś jasno. To jest sytuacja, która kompromituje pana posła, marszałka, a dziś prezydenta Komorowskiego w sposób jednoznaczny (...) Okazuje się przecież, że gdy prezydent zapoznał się z informacją, że można zdobyć aneks i powiedział, że jest tym zainteresowany, nie poinformował o ewidentnym przygotowywaniu przestępstwa żadnej właściwej do tego służby czy instytucji. Nie przekazał informacji ani kontrwywiadowi wojskowemu, ani ABW, ani prokuraturze. Prezydent poinformował o sprawie tylko Pawła Grasia, który był (...) kolegą prezydenta Komorowskiego z klubu parlamentarnego. W żaden sposób pan Graś nie miał możliwości zapobieżenia możliwości popełnienia przestępstwa. Pan Bronisław Komorowski przyznał się tym samym do popełnienia dwóch bardzo poważnych przestępstw w związku z całą sprawą. Jednak wiele spraw wciąż pozostaje niewyjaśnionych. Jest wiele niejasności, które nie zostały rozwiane w dniu dzisiejszym. One dotyczą dat spotykania się pana Bronisława Komorowskiego z funkcjonariuszami WSI, płk. Tobiaszem i płk. Lichockim. Jednak są i sensacyjne wątki w tym przesłuchaniu (...) Prezydent powiedział dwie ciekawe rzeczy. Mówił, że zapoznał się z aneksem do raportu jeszcze jako marszałek Sejmu. To wydaje mi się pomyłką pana prezydenta, który mówił zapewne, że „zapoznałby się”. Jako marszałek nie miał on przecież wglądu do aneksu, póki nie zostałby on ujawniony przez Prezydenta RP. To pewnie przejęzyczenie, ale tak właśnie sprawę relacjonuje PAP. Jednak już poważną sensacją jest drugi wątek. Bronisław Komorowski mówił, że nie może sobie przypomnieć, kiedy zapoznał się z aneksem (...) To rzecz niebywała. Przecież ten dokument jest od czterech lat, a przynajmniej powinien być, w sejfie prezydenta. Tam zostawił go prezydent Lech Kaczyński. Tylko prezydent ma obecnie prawo zapoznawać się z aneksem. Prezydent nie zgodził się przekazać go nawet sądowi na potrzeby procesu. Tłumaczył, że ten dokument jest wyłącznie do jego wglądu. Obecnie Bronisław Komorowski mówił, że nie wie kiedy się zapoznał z tym dokumentem (...) Prezydent mówił, że aneks jest dokumentem wymierzonym w niego. Przecież to jest 800 stron tekstu, tam są dokumenty, nazwiska, dane pokazujące przestępcze działania WSI. Jeśli cały ten dokument, w przekonaniu prezydenta Bronisława Komorowskiego, jest wymierzony przeciwko niemu, a jest tam mowa o setkach przestępstw, jest aktem oskarżenia przeciwko niemu, to rzeczywiście Prezydent Komorowski ma się czego obawiać. To pozwala lepiej zrozumieć jego ostatnie działania. Jego działania z ostatnich siedmiu lat, a głównie pięciu lat, są obecnie znacznie lepiej zrozumiałe (...) Lepiej rozumiemy, dlaczego tak się zachowywał, dlaczego działał z nieprawdopodobnym natężeniem złej woli. Robił wszystko, działał legalnie i nielegalnie, by zapoznać się z tym dokumentem i uniemożliwić jego opublikowanie, bądź go za wszelką cenę zdyskredytować. 800 stron dokumentów, wymierzonych, oskarżających pana Bronisława Komorowskiego. Tak powiedział on sam (...) Należy obecnie żądać, by aneks został upubliczniony. Opinia publiczna ma prawo wiedzieć, jak wygląda ten swoisty akt oskarżenia przeciwko Bronisławowi Komorowskiemu. On ma prawo się bronić, ale Polacy mają prawo wiedzieć, jakie dokumenty gromadzone były przez WSI, których tak przeraził się Bronisław Komorowski..." [4]

Cieszę się, że A. Macierewicz mówi dziś o konieczności upublicznienia aneksu do raportu z likwidacji WSI. Ja postuluję to od dawna i mam nadzieję, że w końcu poznamy jego treść.

Reasumując. Dzisiejsze zeznania B. Komorowskiego przyniosły wiele ciekawych wątków, choć wielokrotnie sąd oddalał pytania W. Sumlińskiego jako nie dotyczące sprawy. Wierzę jednak, że dalsze etapy procesu pozwolą nam - Polakom poznać prawdziwe i w sumie dla mnie od dawna straszne oblicze obecnego prezydenta.

[1] http://bezdekretu.blogspot.com/2011/07/afera-marszakowa-protokoy-niezgodnosci.html
[2] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2011/03/zwodniczy-kamuflaz-prezydenta-i-jego.html
[3] http://niezalezna.pl/62503-sumlinski-prezydent-mowil-tak-zeby-nic-z-tego-nie-wynikalo-mamy-film-z-przesluchania
[4] http://wpolityce.pl/polityka/226405-macierewicz-aneks-powinien-zostac-upubliczniony-polacy-maja-prawo-wiedziec-jakich-dokumentow-przerazil-sie-prezydent-nasz-wywiad

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.