niedziela, 31 maja 2020

Niemiecka prezydencja przeciwstawi się powrotowi do idei państw narodowych!

Jeszcze 29 maja pisałem, że UE zmierza w niewłaściwym kierunku i niczego nie nauczyła się z pandemii koronawirusa. Mało tego! Pisałem, że już niedługo zaczną padać wypowiedzi lewackich elit unijnych na temat konieczności realizacji idei opartej na stwierdzeniu "jeszcze więcej unii w unii", co przełoży się na konieczność wyboru pomiędzy Europą Ojczyzn a Jednym Federacyjnym Państwem Europa [1]. Natomiast we wczorajszym tekście wskazałem, że zaostrza się konflikt pomiędzy Niemcami a USA [2].

Pisząc te teksty nawet nie wiedziałem, że kilka dni wcześniej portal forsal.pl opublikował informację, która pod względem treści i wymowy niejako łączy konstatacje obydwóch moich felietonów (pogrubienie własne)

""Na naszych oczach kończy się porządek zdominowany przez USA, a zaczyna "azjatyckie stulecie" - taką diagnozę postawił szef unijnej dyplomacji Josep Borrell na spotkaniu z niemieckimi dyplomatami. Hiszpan dodał, że Unia potrzebuje mocnej strategii wobec Pekinu. Borrell wziął udział w poniedziałek w wirtualnym spotkaniu z niemieckimi ambasadorami z okazji nadchodzącego przejęcia przez Berlin prezydencji w Radzie UE z końcem czerwca. Podczas wystąpienia były szef MSZ Hiszpanii przedstawił dyplomatom swoją wizję roli Unii w czasie geopolitycznych zmian. "Analitycy od dawna mówili o końcu systemu opartego na przywództwie USA i o nadejściu azjatyckiego stulecia. To się dokonuje teraz na naszych oczach" - ocenił Borrell. Dodał, że pandemia Covid-19 może okazać się "wielkim katalizatorem" tego procesu. Hiszpan zaznaczył, że Unia, która jest pod narastającą presją, by opowiedzieć się po którejś ze stron, musi "kierować się własnymi interesami i wartościami oraz unikać instrumentalnego traktowania przez jedną czy drugą stronę". Dyplomata podkreślił, że będzie to możliwe tylko pod warunkiem, że państwa UE wykażą się "kolektywną dyscypliną" wobec Pekinu. Jego zdaniem konieczne jest też zbudowanie dobrych relacji z azjatyckimi demokracjami. Borrell wyraził nadzieję, że Niemcy obejmą rolę w wyjściu z kryzysu UE związanego z pandemią, ale też wskażą ambitny kierunek w polityce zagranicznej. W tym kontekście jako "sprawdziany dla wiarygodności" z UE wymienił wojnę w Libii oraz "znalezienie nowej równowagi z Rosją". Szef MSZ Niemiec Heiko Maas zgodził się z Borrellem na temat Chin. Dodał, że Unia musi oczekiwać od tego państwa większej przejrzystości; uczynił w ten sposób aluzję do zaciemniania przez Pekin obrazu prawdziwego pandemii koronawirusa w jej początkowej fazie. Maas zapowiedział też, że w czasie niemieckiej prezydencji w Radzie UE Berlin będzie starał się przeciwdziałać wzmocnionym w wyniku pandemii tendencjom "powrotu do państw narodowych" i zamykaniu granic"" [3]. 

Po w/w wypowiedziach polityków można przypuszczać jak będzie wyglądała niemiecka prezydencja w UE. Niemcy będą chciały ją wykorzystać dla siebie i promować w dalszym ciągu intensyfikację budowy UE w dotychczasowym kierunku, t.j. Jednego Państwa Europa. Chcą w ten sposób zapobiec dalszej dezintegracji obecnej UE, która - ze względu na fatalną odpowiedź unii na pandemię koronawirusa - przejawia się w postaci chęci do powrotu idei państw narodowych we Włoszech, Hiszpanii, Danii, Holandii, Austrii i oczywiście w krajach V4 oraz innych dawnych "demoludach". 

Oczywiście w każdym z tych krajów idea powrotu do państw narodowych jest pod względem intensywności różna. Swego czasu głośno było o Italoexicie, o którym mówili rządzący i zwykli mieszkańcy Włoch. W mniejszym stopniu o takiej możliwości mówiły inne kraje, z tym, że wśród ich mieszkańców idea  ta była i jest powszechniejsza niż w sferach rządowych. 

Elity unijne zdają sobie sprawę z tym nastawieniem do obecnej UE wielu obywateli Europy, więc będą robiły wszystko, aby zastopować te tendencje. Jednym z tych sposobów jest propozycja redystrybucji nowych środków pomocowych związanych z odbudową gospodarek poszczególnych krajów po kryzysie związanym z koronawirusem. Sposób w jaki podzielono owe środki na kraje UE wskazuje, iż tą drogą elity unijne również chcą powstrzymać tendencje odradzania się państw narodowych, np. we Włoszech czy Hiszpanii. Dodatkowym "haczykiem" będzie uzależnienie tej pomocy od bliżej nieokreślonej "praworządności" w państwach jej beneficjentów, co oznacza, iż i ten warunek również ma służyć "dyscyplinowaniu" państw europejskich, też w zakresie dążeń do odbudowy owych państw narodowych. 

Wobec powyższego i moim zdaniem nieszczęśliwie się stało, iż unijną prezydencję w czasach kryzysowych i pokryzysowych przejmą Niemcy. Wskazana wypowiedź Heiko Maasa dotycząca tego, iż prezydencja niemiecka będzie przeciwdziałać wzmocnionym tendencjom powrotu do państw narodowych świadczy, że będziemy mieli do czynienia - jak wspomniałem - z intensyfikacją działań dążących do budowy jednolitego Państwa Europa. A to jest sprzeczne ze strategicznymi celami wielu państw europejskich, w tym Polski. Takie jedno państwo europejskie oznaczałoby likwidację państw jako odrębnych i niepodległych bytów a najwięcej na takiej federacyjnej strukturze oczywiście zyskałyby Niemcy i w mniejszym stopniu Francja. 

Należy też zdawać sobie sprawę z faktu, iż takie jedno państwo europejskie będzie budowane w kontrze do USA a tym samym nastąpi zbliżenie do Rosji i Chin. I znów wypowiedzi polityków unijnych (w tym niemieckich) zdają się potwierdzać fakt, że następuje powolny reset stosunków unijnych (niemieckich) z Rosją, co w przyszłości może oznaczać - jak często wskazuje bloger 35stan  - budowę Eurazji od Władywostoku po Lizbonę, na co wskazał też E. Macron podczas spotkania we Francji (sierpień 2019) mówiąc: "Jestem przekonany, że przyszłość Rosji jest w pełni europejska. Wierzymy w tę Europę, która rozciąga się od Lizbony do Władywostoku” [4]. To podejście jasno obrazuje cele Niemiec i Francji - budowę Eurazji bez przewodnictwa i pomocy USA, na co D. Trump nie może się zgodzić. 

Czekają nas więc ciekawe geopolitycznie czasy, ale my jako Polska nie możemy pozwolić, aby w Europie zwyciężyła idea Jednego Państwa Europa a raczej winniśmy skupić się na odrodzeniu Europy Ojczyzn, jaką przewidywali "ojcowie założyciele" unijnej współpracy państw europejskich. 

P.S.
W nawiązaniu do naszych wyborów prezydenckich pragnę kolejny raz powtórzyć: "Proponowałbym  oceniać nasze wybory prezydenckie nie poprzez jakieś drugorzędne polityczne i lokalne "burze w szklance wody", ale poprzez geopolitykę a nasze decyzje wyborcze winny być rozważane pod tym samym względem: czy jesteśmy za kondominium niemiecko-rosyjskim a tym samym za likwidacją Polski czy też za współpracą z partnerem amerykańskim, gdzie jest miejsce na wolną i niepodległą Polskę. Mamy zatem jeden wybór - A. Duda.


[1] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2020/05/a-co-jesli-zmierzamy-w-niewasciwym.html
[4] https://tygodnik.tvp.pl/44045530/europa-od-lizbony-do-wladywostoku


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.