sobota, 7 lipca 2012

Rzygać się chce...

Dziś w wp.pl w artykule sygnowanym zapowiedzią: "Donald Tusk przesłuchany w sprawie Smoleńska" dane mi było niestety przeczytać m.in.:

""O tym, że Lech Kaczyński chce wziąć udział w uroczystościach katyńskich Donald Tusk miał dowiedzieć się z mediów - już po tym, jak pojawiła się informacja o planowanym spotkaniu w Rosji szefa rządu z Władimirem Putinem. Tak wynika z zeznań poznanych przez tvn24.pl, które premier złożył w śledztwie dotyczącym organizacji smoleńskich wizyt.  "Kancelaria Prezydenta nie miała w planie informować Kancelarii Premiera o wydarzeniach z udziałem prezydenta. Współpraca była bardzo trudna. Ja nie orientowałem się o przygotowaniach ze strony Kancelarii Prezydenta (...)" - tak Donald Tusk odpowiadał na pytania prokuratorów o to, dlaczego doszło do rozdzielenia wizyt premiera i prezydenta w Katyniu w kwietniu 2010 roku.


Inny obraz wyłania się z dokumentów, które krążyły między kancelariami i ministerstwami. Dlaczego? Na to odpowiedzi w zeznaniach nie ma. Tusk powtarza tylko, że współpraca między kancelariami nie układała się najlepiej, a prezydenccy ministrowie nie mieli w zwyczaju informować go o zamiarach głowy państwa.

Prokuratorzy z warszawskiej Pragi ustalili jednak, że najbliżsi współpracownicy premiera znali plany prezydenta już w styczniu"".


Doprawdy ja już nie wiem czy Słoneczny Donaldinio jest w swym rządzie rozgrywającym czy tylko sterowaną przez innych marionetką.

Z jego wypowiedzi (uwaga: przesłuchania) wynika, że tak naprawdę nic nie wie, nikt go o niczym w rządzie nie informuje, wszyscy mają go po prostu w... "wielkim dupowym pobłażaniu"... a o pracach swojego rządu dowiaduje się z prasy...

Jeżeli tak jest, to naprawdę mu współczuję. Jakże trudne musi być życie w świecie mitomańskiej fikcji, w której Donek wykreował własnego siebie jako szefa... Chociaż sądzę, że jeszcze trudniej będzie - po odpowiedniej kuracji - poznać prawdę o tym, że jest się nic nie znaczącą personą a... może już o tym wie... Te jego niemal "dzikie i szalone, przerażone oczy zawistnego chyba mitomańskiego tyrana"... Aż "strach sie bać"...
Źródło zdjęcia: http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Wspolpraca-z-kancelaria-Lecha-Kaczynskiego-byla-trudna,wid,14739647,wiadomosc.html, autor: Radek Pietruszka / PAP

Jeżeli jednak jest inaczej i Donald Tusk, tak jak jego ministrowie, wiedział już w styczniu o planowanej w Katyniu  wizycie śp. Prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego to... mamy do czynienia z ordynarnym i chamskim kłamstwem premiera podczas czynności prokuratorskiego przesłuchania... Takie kłamstwo nosi zapewne znamiona przestępstwa i teraz należy mu je najzwyczajniej w świecie (co nie powinno być trudne, zważywszy jaką rolę w organizowaniu wizyt odgrywał Tomasz Arabski) udowodnić, żeby mieć podstawy do jego prawno-karnego oskarżenia i postawienia przez sądem w postaci np. Trybunału Stanu. I nie tylko za to kłamstwo, ale i za wszystkie inne (cuda, inwestor katarski, obietnice sejmowe, etc.) oraz prawdopodobną zdradę naszej Ojczyzny skutkującą utratą przez nią suwerenności politycznej i ekonomicznej.

Poza tym... tak naprawdę przeczytawszy o tym przesłuchaniu... po prostu... znów rzygać się chce... "tak jak w PRL-u..."



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.