piątek, 19 lutego 2016

Dwa symbole Solidarności: Upadły Anioł i Dąb Wolności (tekst z 2010 roku)

Pragnę przypomnieć mój tekst z sierpnia 2010 roku w niezmienionej treści. Dziś napisałbym mniej więcej to samo, ale już bez tamtych emocji...

Oświadczam też, że jest to mój ostatni post, w którym choć w części poddaję analizie osobę L.Wałęsy.

--------------------------------
krzysztofjaw - 30.08.2010 roku [1]

Lech Wałęsa nie uczestniczy w obchodach 30-lecia Solidarności. Jeżeli w ten sposób pragnie przeprosić Polaków za kradzież ich wolności, to jestem go w stanie zrozumieć, ale tak nie jest... Niestety, tak kończą niegodziwcy - w samotności, zapomnieniu i pogardzie.

Być może jego intencje są inne a wynikają z frustracji i złości wobec dawnych, prowadzących go spec - towarzyszy, dla których stał się już niepotrzebny. Tak kończą zwykle agenci i "pożyteczni idioci" wykorzystywani przez totalitarystów - w samotności, zapomnieniu i pogardzie.

Może też jest to zwykły strach przed spojrzeniem z trybun głęboko w oczy ludziom, których zdradził i wykorzystał. Tak zwykle kończą tchórze i zdrajcy - w samotności, zapomnieniu i pogardzie.

Przez 20 lat na piedestale Polski stał człowiek, który niestety sam stargał własny (nawet ten wykreowany sztucznie) SYMBOL a tym samym zniszczył po części nasz naród, zmarnował 10 milionowy zryw Polaków ku wolności i światłej przyszłości Naszej Ojczyzny. Stał tak przez te lata sztucznie przyspawany do cokołu kłamliwą propagandą i kreacyjną manipulacją III RP. Okazał się jednak woskową figurą, którą w końcu stopił ogień prawdy, prawdy która zapisze L. Wałęsę na wstydliwych kartach polskiej historii. Tej prawdy, która sprawiła, iż jego miejscem na mszy świętej za tragicznie zmarłą Annę Walentynowicz były ostatnie od ołtarza kościelne ławki...

Wiele już pisano o L. Wałęsie... Przypomnę fragmenty mojej i nie tylko mojej oceny tego upadłwego symbolu polskiej Solidarności, tego złodzieja naszej wolności...

Internauta OKOWITA:

"Jakże ciężko być Symbolem, gdy pracowicie niszczyło się własny wizerunek.

Lech Wałęsa. Symbol Sierpnia '80, postawiony na czele potężnego ruchu sprzeciwu, Laureat Pokojowej Nagrody Nobla. Przez całe lata 80- te nadzieja Narodu. 

Każdy, kto wówczas myślał czy mówił o wolności, widział Lecha. Każdy, kto słuchał "Wolnej Europy", słyszał o wielkich tego świata. O Lechu. Papież...i Lech. Reagan...i Lech. To pozwalało przeżyć mroczne czasy stanu wojennego, "konferencje" Urbana i Dziennik TV. 

Wielu z nas bez zmrużenia okiem wyjmowało ostatnie grosze z chudych komunistycznych pensji. Na ulotki, na podziemną prasę. Na wszystko to, czego jednym wspólnym mianownikiem był Symbol.

Przyszła wolność. Okrągły Stół, pierwsze prawie wolne wybory. I pierwsze wątpliwości. Pierwsze pytania - dlaczego Symbol porozumiewa się z komuną biorąc 35% demokracji? Dlaczego Symbol mianuje Jaruzelskiego Prezydentem Wolnej Rzeczypospolitej? Dlaczego Symbol nie protestuje w Magdalence po toaście Adama Michnika? "Za Lecha - premiera i Kiszczaka - Ministra Spraw Wewnętrznych". Dlaczego w ogóle do tej Magdalenki doszło? 

Pytałem o zasługi Lecha po roku 1989. Nie dostałem żadnej konkretnej odpowiedzi. Owszem - wspominano o zdradzie interesów tych, którzy go wynieśli, o biedzie, o bezkarności SB-ków, o nierozliczeniu, o braku lustracji i dekomunizacji. To wszystko prawda. Tyle, że nie na temat. Lechu ma jedna zasługę na swoim koncie. Niezaprzeczalną i niepodlegającą żadnej dyskusji. Doprowadził do rozwiązania sejmu kontraktowego a tym samym do pierwszych, wolnych wyborów III RP. Wątpliwa to zasługa. Dwa lata straconej szansy odsunięcia komuny raz na zawsze. Dwa lata konieczności współpracy z wiernymi stronnictwami PZPR. I z nią samą również. Dwa lata... 

Symbol został Prezydentem Rzeczypospolitej. Należało mu się. I ja tak uważam. Co zrobił Symbol? Miał całkiem niezły pomysł - na silnego Prezydenta. I spaprał go dokumentnie. Nie dość, że oszukał zajawką siekierki dziabiącej Grubą Kreskę, nie dość, że nie puścił nikogo w skarpetkach, to "dbałością" o lewą nogę, pozwolił całkowicie podnieść się komunie. Dał sygnał, że o nią dba, mimo, że kilka lat wcześniej ta sama komuna wysyłała ZOMO na tych, którzy wynieśli Symbol na piedestały. I na niego samego. 

I zapłacił. I płaci do dziś. Wykreował "bohatera z Charkowa", schorowanego na goleń. Wykreował szereg wątpliwości w swojej własnej sprawie. "Powiem, kto był Bolkiem", "Bolków było wielu", "Bolek to podsłuchy... .

Dziś ofiary PEERLEU stoją na najniższym stopniu. A kaci cieszą się dobrym zdrowiem i dobrobytem. Dzięki Tobie, Symbolu. Dziś z ponad 100 tysięcy agentów SB ujawniono jakiś promil. Również dzięki Tobie. Tak chciałeś rozliczać, że aż nauczyłeś się liczyć do stu milionów. Skarpetek aferzystów. Czystych, pachnących. I mających się tak samo dobrze jak esbeccy kaci. Pod Pomnikiem bywasz Sam. Doskonale wiesz, dlaczego nie ma z Tobą tych, którzy w Ciebie kiedyś wierzyli. I zawiedli się srodze. Dlatego jesteś sam.

Kiedyś byłeś Symbolem. Dziś jesteś cieniem cienia tego Symbolu. Z własnego wyboru. i z własnej winy".

Moje własne przemyślenia nawiązujące do powyższych (publikowane w lutym 2010 roku):

Jakże smutne przemyślenia i jakże bliskie dla wielu, w tym mnie.


Z przykrością muszę powiedzieć, że od lat te same myśli przepełniają mnie, zadając codzienny ból niczym zaropiała i tkwiąca w ciele zadra. Mam swoje lata, dobre wykształcenie oraz doświadczenie zawodowe (zdobyte własną pracą, uporem i zaangażowaniem oraz dzięki pomocy i aprobacie mojej rodziny). 

Miałem marzenia o Wolnej Polsce. Miałem...


Pamiętam siebie z czasów Symbolu SOLIDARNOŚCI. Mimo wtedy młodego wieku byłem już strasznie zaangażowany politycznie. Ciche zebrania i msze każdego 13-tego grudnia, rozbijane gazem demonstracje, znaczki Lecha w klapie a na 1-maja oporniki wczepiane w widocznym miejscu, pałowanie milicji, drukowanie i roznoszenie ulotek i książek. I zawsze... z Lechem na ustach. To był KTOŚ, właśnie SYMBOL.


Na niedawnym koncercie z okazji jego urodzin usłyszałem mniej więcej, że każdy naród targając Symbole niszczy własną tożsamość... no cóż zrobiło mi się smutno. Na piedestale sceny stał człowiek, który sam stargał własny SYMBOL a tym samym zniszczył po części NARÓD POLSKI. I o tym trzeba mówić.


Wiem, że jest to zarówno dla mnie jak i wielu mi podobnych zniszczenie ideałów młodości, zszarganie wielu lat wiary w ideę wolności i słuszności własnych działań. Uświadomienie sobie tego faktu sprawia ból... zmarnowanie tylu lat życia z Lechem na ustach. 

Ale ważniejsza jest prawda historyczna, nawet, gdy boli... bo tylko na prawdzie historycznej można budować wolny i suwerenny naród... OJCZYZNĘ.


A teraz... w instytucjach finansowych i bankach rządzą z reguły byli komuniści lub już ich dzieci i krewni albo Ci, którzy spotkali się w Magdalence sprzedając prawdopodobnie Polskę. Wielkie fortuny mają byli agenci, szpiedzy i ludzie pokroju R. Sobiesiaka. Majątek narodowy został sprzedany za bezcen a wykonawca tego zadania L. Balcerowicz dalej jest kreowany na Bohatera Narodowego.  Ginie Komendant Główny Policji a sprawców tego zamachu nie zaleziono do dziś. Umiera tragicznie jedna z najważniejszych osób w Polsce - G. Michniewicz i... nikt nie próbuje wyjaśnić tej śmierci a informacje o G. Michniewiczu są usuwane z internetu. Polscy politycy są na usługach spec-służb i szemranych środowisk biznesowo-mafijnych... i dalej "rządzą" Polską.


Można by tak wymieniać jeszcze długo jaką to Polskę zbudował Lech? Zmarnowaliśmy wielką szansę oczyszczenia Polski z szumowin ubeckich i sowieckich i nie zrobiliśmy tego... właśnie przez Niego. Niemal wszystkie kraje komunistyczne jakoś sobie z tym poradziły a MY kolebka oporu NIE! Smutne...


Nawet nie zrobiliśmy reprywatyzacji (a propozycje w stylu zwrotu 20% majątku są po prostu śmieszne). Nie zbudowaliśmy klasy średniej. Istnieją tylko wielkie międzynarodowe korporacje związane z niepolskimi rządami lub polskie oligarchiczne firmy związane z polską kastą rządzącą, mafią i spec-służbami. Polska to obecnie jedna wielka zarządcza hucpa działająca pod szyldem: SOBIES-SOWA-BOND (sobiesiakowo + WSI (owo)-informacyjnie + bondarykowo-agencyjnie), nad która pieczę trzyma Bildenbergowo reprezentowane przez TW Musta. Z drugiej zaś strony rzesza pracowników najemnych, młodych polskich emigrantów z konieczności, spauperyzowani i biedni Polacy. Atomizacja i ogłupianie społeczeństwa osiągnęły rozmiary o wiele większe niż za komuny. A L. Wałęsa dalej "świeci:" na salonach...


I w tym miejscu stawiam pytanie, Dlaczego?


Odpowiedź jest jeszcze trudniejsza do zniesienia... Lech wcale nie był symbolem... Był wykonawcą zaleceń bezpieki, która już od lat 70-tych i wcześniej (?) kontrolowała go i współpracowała z nim, jako agentem Bolkiem.


Zastanawialiście się kiedyś jak to możliwe, że Lech nagle znalazł się w stoczni na strajku, którego wcale nie zorganizował a był wręcz wcześniej jemu przeciwny. Strajk już trwał a wyrzuconego ze Stoczni Lecha jeszcze tam nie było. Skąd się więc tam nagle znalazł? Skoczył przez płot? Wielki mit. A Lech podobno był wtedy pod ścisłą obserwacją SB. I pozwolili mu dostać się do stoczni? Nie bali się Go? Nie zaaresztowali? Przeskoczył przez płot (jeszcze raz bzdura!). Widocznie nie, bo... był ich i właśnie on miał ten strajk poprowadzić i otoczyć się ludźmi, co do których bezpieka nie wyrażała zdecydowanego sprzeciwu lub ich wyznaczała... to on miał być przywódcą strajku wygodnym dla bezpieki, która miała już na niego swoje tzw. haki. Podobno został dowieziony na strajk motorówką na polecenie jednego z komunistycznych szefów (admirała Piotra Kołodziejczyka bądź kontradmirała Janczyszyna).


Wszystkie jego późniejsze działania są tego konsekwencją, jako agenta służb specjalnych PRL (a stawszy się agentem zostaje się nim już na całe życie): zgoda na prezydenta Jaruzelskiego, odnowienie czerwonej nogi, nocna zmiana, brak dekomunizacji, akceptacja grubej kreski a tym samym brak zakazu zajmowania stanowisk przez dawnych ubeków, itd., itp.


Stąd tak zaciekle broni się On przed ujawnieniem tego faktu współpracy z SB, bo to przekreśla Go, jako człowieka i prawdziwego Symbolu Polaka i polskiej SOLIDARNOŚCI.


Lech Wałęsa stał się przez te dwadzieścia lat faktycznie symbolem - SYMBOLEM STRACONEJ SZANSY I UPADKU WOLNEJ RZECZPOSPOLITEJ... i tak będzie opisywany na kartach polskiej historii przez przyszłe pokolenia. Bo wierzę, że jednak Polska, Naród Polski w końcu zwycięży...

Smutne i gorzkie to przemyślenia. Smutna i gorzka prawda o Lechu Wałęsie, który niestety w dalszym ciągu kala faktyczną bohaterkę tamtych dni, śp. Annę Walentynowicz. Tak naprawdę to dzięki niej powstała Solidarność i Ona pozostanie bohaterką dla wielu milionów Polaków, którzy w tamtych dniach uwierzyli w możliwość odzyskania wolność i niepodległości naszej Polski.

Dzisiaj w nocy obejrzałem w TVP2 wzruszający reportaż o Annie Walentynowicz pt.: "Doceniałam każdy przeżyty dzień". Łzy wzruszenia spływały mi po policzkach... Przez 60 minut skondensowano całe życie Pani Ani. Opowiadała o nim ona sama, jej syn, wnuczęta. Mówiła o swoim trudnym dzieciństwie, śmierci rodziców i szczęściu jakim była dla niej praca sama w sobie a praca w stoczni w szczególności. Opowiadała prosto i pięknie o momentach jej dojrzewania do antykomunizmu. Jej syn, wnuki wspominali życie swoje i historię najbliższej im osoby... To wszystko przeplatane było zdjęciami, fragmentami filmów...

Po obejrzeniu tego dokumentu w moich myślach przewijały się tylko dwa słowa: Prawość i Uczciwość... Taką osobą była Pani Anna Walentynowicz... Prawda i prawość zawsze i mimo wszystko, uczciwość, skromność i przyzwoitość zarówno w małych jak i wielkich sprawach... Jakże to mało, ale jakże dużo... a dla niektórych niemożliwe niestety do osiągnięcia...

Pisząc teraz o Solidarności i Lechu Wałęsie przypomniałem sobie co w tym filmie mówiła Anna Walentynowicz o początkach strajku i samym jego "symbolu". Otóż L.Wałęsa przybywszy na strajk miał tylko dwa cele: jego stłumienie i uzyskanie dla siebie intratniejszego stanowiska w stoczni. Po rozmowach na te tematy z Dyrektorem Stoczni (w drodze do jego gabinetu, lub z gabinetu) zawołał do ludzi mniej więcej tak: "Co Wy jeszcze tu robicie? Do domów! Koniec strajku". Zdezorientowani stoczniowcy zaczęli rozchodzić się do domów. Wtedy to właśnie Anna Walentynowicz przez tubę zaczęła nawoływać do kontynuowania strajku (który zresztą wybuchł w jej obronie), zatrzymała ludzi w stoczni... I to był początek Solidarności, początek końca komunizmu w Polsce i innych demoludach...

10 kwietnia 2010 jej wnuk odbierał kluczyki od samochodu (jako narzędzie pracy w nowym dla niego zawodzie taksiarza)... nie zdążyła nawet go obejrzeć... zginęła 10 kwietnia pod Smoleńskiem...

Cześć jej pamięci...

A dla tych, którzy jej nie znali za życia polecam wywiad z nią w programie "Pod Prąd".  W tym wywiadzie jest wszystko o niej i wszystko o naszej Solidarności... tej z małej i tej z wielkiej litery...
(pod pierwotnym adresem na YouTube wywiadu już nie ma, może ktoś go jednak odszuka - kj: 19.02.2016)

Dwa symbole Solidarności... Jeden już upadły. Drugi daje nadzieję na odniesienie w końcu naszego zwycięstwa, daje nadzieję, że w końcu "Polska Polską będzie". 


Prezydent Polski Lech Kaczyński chciał w swojej kampanii wyborczej wykorzystać symbol dębu... Mam nadzieję, że wspólnie z Anną Walentynowicz zasadzili w nas wiele dębów, które niebawem stworzą niezniszczalny dla wrogów, polski i patriotyczny drzewostan wolności zwycięstwa!

---------------------------------------------------------------------

Tak pisałem sześć lat temu i dedykuję ten tekst A. Walentynowicz, małżeństwu Gwiazdów, K. Wyszkowskiemu, A. Rozpłochowskiemu, J.K. Kelusowi i wielu, wielu innym małym i wielkim, wszystkim prawdziwym bohaterom walki z komunizmem, wszystkim, którzy nigdy się nie złamali i stanowili dęby wolności tej naszej 10 milionowej Solidarność... Moje dla nich wyrazy wdzięczności...

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.