niedziela, 8 stycznia 2023

Czy M. Morawiecki winien ustąpić ze stanowiska premiera?

Szanowny Michał Karnowski na portalu wpolityce.pl przedstawił krótką analizę problemów związanych z naszym KPO i wskazał m.in. na pięć kroków, które należy podjąć, aby w końcu otrzymać te pieniądze i osiągnąć w tej sprawie porozumienie z Solidarną Polską [1]. 

Wpierw jednak stara się pokazać, że obecny wewnątrzrządowy klincz w sprawie KPO wynika z upartego w tej sprawie patrzenia wyłącznie wstecz. "Czy należało w to wchodzić? Kto miał rację przed lipcowym szczytem UE w 2020 roku, a kto co zrobił na grudniowym. Kto przestrzegał, kto dostrzegał szanse".  I stwierdza, że dziś, u progu roku wyborczego takie patrzenie wstecz nie ma dziś sensu i trzeba iść do przodu. "Ten ping pong pomiędzy koalicjantami, a także prezydentem, te dąsy, ta twitterowa komunikacja, wszystkie te podszczypywanki, są dla wyborców (często płacących w swoich środowiskach dużą cenę za popieranie ZP) niezrozumiałe, odbierane jako brak odpowiedzialności. 
Rozumiem, że reforma wymiaru sprawiedliwości to ważny cel dla obozu. Ale spójrzmy prawdzie w oczy: co się udało, to udało. Co zablokowano, to zablokowano. Ten front i tak jest zamrożony. Uważam, że tkwienie w tym grzęzawisku szkodzi także Solidarnej Polsce. Także i ona staje się partią tego jednego tematu, a wielkie sukcesy w walce z przemocą domową, nie płacącymi alimenty, pracy dla więźniów, pomocy ofiarom przestępstw na tym tle nie wybrzmiewają".

Pan M. Karnowski uważa, że jednak z tego klinczu można wyjść i że "wystarczy rozejrzeć się wokół i dostrzec, że obóz rządzący ma możliwości wbudowania w ewentualny kompromis zabezpieczeń które oddalą kluczowe obawy wszystkich uczestników procesu". Proponuje zatem pięć kroków, które mogą doprowadzić do kompromisu w tej sprawie: 

1. Wszystkie strony mogą uznać iż pozostają przy swoich zdaniach co do sensowności KPO, ostatecznego kosztu grantów i pożyczek, opłacalności dla Polski. Kompromis polegający na uznaniu politycznej konieczności zamknięcia tego tematu, nie musi znosić prawa do wyrażania krytycznych opinii.

2. Wprowadzenie na forum koalicji bezpieczników, które by oddalały niepokoje iż zgoda na KPO jest zgodą na kolejne takie programy. Koalicjanci mogą się umówić, że wejście w kolejny taki projekt unijny (a w Brukseli się o nich myśli), będzie wymagało przedstawienia precyzyjnych założeń na piśmie i wspólnej zgody partnerów politycznych. Tak działają mądrzy politycy: przede wszystkim wyciągają wniosku na przyszłość.

3. Uzgodnienie przez koalicjantów i prezydenta, że np. po pół roku od uchwalenia ustawy lub jej wejścia w życie zostanie dokonana analiza jej funkcjonowania. Jeżeli okaże się, że faktycznie jest ona źródłem wielkiego chaosu prawnego, że jej skutkiem są próby podważania kompetencji prezydenta, to większość parlamentarna będzie mogła zareagować. Jak już kiedyś napisałem: co ustawą wprowadzono, ustawą można wycofać. Mamy też w tle ważny wyrok TSUE (o zakazie podważania jednego sędziego przez drugiego) oraz wyroki polskiego Trybunału Konstytucyjnego.

4. Uzgodnienie, iż jeżeli tym razem Komisja Europejska znowu oszuka, to koalicja rządząca także dokona sensowności funkcjonowania w polskim systemie prawnym mechanizmów wprowadzonych w ramach szukania kompromisu z Brukselą.

5. Wyciągnięcie wniosków z przeszłości. Partie koalicji rządzącej, przy współpracy z prezydentem, winny wspólnie rozpocząć prace nad możliwymi w tych warunkach, a koniecznymi przecież, dalszymi reformami wymiaru sprawiedliwości, do podjęcia w ewentualnej trzeciej kadencji.

Nie będę wnikał czy te pięć kroków do osiągnięcia kompromisu w Zjednoczonej Prawicy jest trafnych i czy faktycznie ich realizacja przyniesie ów kompromis. 

Natomiast nie mogę się zgodzić z pierwotną tezą autora mówiącą, że trzeba zapomnieć o przeszłości i iść do przodu. Tak się po prostu nie da i jeżelibyśmy teraz przeszłość dotyczącą porozumień w sprawie FO (i naszego KPO) odgrodzili "grubą kreską" to uznalibyśmy, że tak naprawdę nikt nie popełnił żadnych błędów i nikt za nie nie poniesie konsekwencji. A przecież tak nie jest.

Trzeba bowiem w końcu jasno powiedzieć: polscy negocjatorzy podczas budżetowych rozmów na szczeblu unijnym w lipcu i grudniu 2020 roku wykazali się całkowitą naiwnością. Zarówno premier M. Morawiecki jak i K. Szymański podpisali wszystko co KE i cała UE im zaproponowała. Naprawdę wszystko. I podatki unijne, i uwspólnotowienie długów oraz nieszczęsną warunkowość otrzymywania funduszy z unijnego Funduszu Odbudowy (FO) na podstawie którego powstał nasz Krajowy Plan Odbudowy (KPO). Nawet nie wiedzieliśmy co tak naprawdę podpisujemy, bo okazało się, że tych warunków ("kamieni milowych") nie jest tylko 3-4 związanych z praworządnością i systemem sądownictwa w Polsce, ale prawie 200 i to bardzo mocno uszczuplających naszą suwerenność [2].

W ówczesnym czasie (2020 rok) Z. Ziobro apelował o polskie weto wobec tych unijnych propozycji. Niestety premier był głuchy na przestrogi ziobrystów i tak naprawdę to on  - jako premier rządu -  a nie K. Szymański ponosi pełną odpowiedzialność za swoją naiwność i uwierzenie niemieckiej KE pod wodzą Niemki Ursuli von der Leyen. A tych oszustw wobec Polski było więcej. Można dać się oszukać raz, można i dwa razy, ale potem winno się uodpornić na kłamstwo a nie znowu mu ulegać.

Jak na razie swoistym "kozłem ofiarnym" stał się Kondrat Szymański, były już Minister ds. Unii Europejskiej. Zastąpił go Szymon Szynkowski vel Sęk. Sam K. Szymański stwierdził, że "przez bardzo długi czas zabiegał on o to, aby doprowadzić do deeskalacji różnych sporów (pomiędzy Polską a UE - dop.: kj) i w wielu sprawach to się udawało (...) Natomiast ten zasadniczy spór cały czas natrafia na różnego typu blokady tak w Polsce, jak i Brukseli. I myślę, że nowe otwarcie, także personalne, być może temu pomoże" [2].

Naprawdę przeszłości nie można oddzielać "grubą kreską". Już to nieraz przerabialiśmy. Za błędy w negocjacjach z UE odpowiada  tak naprawdę - na co już wskazałem - premier M. Morawicki i to on powinien ponieść największe konsekwencje a nie taki K. Szymański. To tak jak w normalnej firmie, gdzie za kardynalne błędy usuwa się prezesa, choćby za tzw. brak właściwego nadzoru. Nowy prezes ma czystą kartę i może próbować wyjść z tego zła uczynionego przez poprzednika. To tak jak powiedział K. Szymański: "Natomiast ten zasadniczy spór cały czas natrafia na różnego typu blokady tak w Polsce, jak i Brukseli. I myślę, że nowe otwarcie, także personalne, być może temu pomoże". 

Sądzę więc, iż takie nowe otwarcie powinno nastąpić i dotyczyć premiera M. Morawieckiego, który winien ustąpić ze swojego stanowiska. Wtedy być może będzie można zrealizować te pięć kroków, które zaproponował M. Karnowski. 

Zdaję sobie sprawę, że taka ewentualna dymisja premiera jest bardzo ryzykowna. Mamy rok wyborczy. Spodziewać się możemy ze strony totalnej opozycji brutalnego ataku na obóz rządzący. Poza tym premiera łatwo zdymisjonować a powołać bardzo trudno.

Także zniemczona i lewacka UE i jej Komisja Europejska wraz z jej przewodniczącą  zrobią wszystko, aby odsunąć ZP od władzy. Jak to mniej więcej mówiła Ursula von der Leyen zwracając się do D. Tuska: "Donaldzie, mam nadzieję, że będę cię mogła przywitać jako premiera Polski". 

Chyba ostatnim już orężem, który totalna opozycja wraz z UE ma dziś do wykorzystania to są właśnie środki unijne z Funduszu Odbudowy a ściślej ich blokowanie dla Polski. Nie łudźmy się zatem, że te środki otrzymamy, nawet gdybyśmy już całkowicie oddali naszą suwerenność, bo zawsze jeszcze coś sobie można wymyśleć i blokować te środki dalej. I tak będzie do samych wyborów, niezależnie co Polska zrobi, jak uniżenie będzie klękać przed elitami unijnymi, co tam na rozkaz UE podpisze.  

W takim układzie zmiana premiera wcale nie musi być aż tak ryzykowna. Ale jeżeli ma to nastąpić to jak najszybciej.  

Trudno mi wskazać postać, która mogłaby zastąpić M. Morawieckiego. Przychodzą mi do głowy dwa nazwiska: B. Szydło i Z. Rau. B. Szydło już raz była premierem i dała się poznać jako osoba ambitna i działająca dla dobra Polski. Uzyskała też przychylność elektoratu a na arenie międzynarodowej potrafiła "walnąć pięścią w stół" i sprowadzić elity unijne "do narożnika". Z. Rau jest profesorem prawa i trudnym dla interlokutorów  negocjatorem. Imponuje spokojem i bystrością umysłu. Jest człowiekiem, który mógłby na arenie międzynarodowej zrobić dużo dobrego dla Polski. Problemem jest jego "niedostępność dla ludu". Nie ma bowiem charyzmy przyciągania tłumów. Ale od tej strony go jeszcze nie poznaliśmy i mogę się mylić. 

To tyle moich refleksji. Co będzie to zobaczymy. Napisałem te słowa z myślą o dobru Polski. W swoim spojrzeniu mogę się mylić i nawet z M. Morawieckim na czele rządu PiS i ZP wygrają kolejne wybory i utworzą kolejny rząd. Nie wyobrażam sobie, aby mogło być inaczej. A już powrót D. Tuska na stanowisko premiera byłoby koszmarem dla Polski... a może już wtedy landu niemieckiego?


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 

Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.