Pokazywanie postów oznaczonych etykietą weto. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą weto. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 29 maja 2023

Ostatni dzwonek na dyskusję o Polexicie!

W Polsce de facto trwa już kampania wyborcza, choć nie znamy jeszcze ostatecznego terminu jesiennych wyborów parlamentarnych. 

Ale może się okazać, że te i inne wybory w Polsce będą już niepotrzebne, bo okażą się bezsensowne w nowej, jednej sfrederalizowanej Europie, czyli IV Rzeszy Niemieckiej, czyli w Związku Socjalistycznych Republik Europejskich (ZSRE: ZSRR - bis). Już dziś też padają propozycje likwidacji krajowych wyborów do Europarlamentu na rzecz głosowania na partie unijne, ale jak by to miało wyglądać, to trudno powiedzieć... Może tak jak kiedyś w przypadku eksperymentalnej unijnej partii Libertas?

Cóż to dla nas oznacza? 

To, że jeżeli elity unijne zdołają zbudować to swoje Jedno Państwo Europa to Polska jako unitarne państwo po prostu zniknie z mapy świata i stanie się jakimś regionem/landem niemieckim/a'la województwem europejskim. Nie będzie nam potrzebny żaden ogólnokrajowy parlament, prezydent czy rząd, bo będziemy musieli słuchać Komisji Europejskiej jako rządu unijnego. Wystarczać będą musiały dzielnicowe (od rozbicia dzielnicowego Polski) wybory samorządowe a nie każdy samorząd będzie skłonny utrzymać polskość na swoim terenie. Konstytucja RP stanie się jeno historycznym świstkiem papieru!

Stracimy nasze lasy, wody, jeziora, morze, góry, nasze ziemie, drogi, autostrady a nawet być może i swój język polski. Stracimy też na rzecz władzy unijnej państwowe (lub częściowo państwowe) firmy, szpitale, szkoły a nasze dotychczasowe inwestycje w stylu Gazoportu LNG, Przekopu Mierzei Wiślanej, Baltic Pipe, Via Baltica czy CPK przestaną być polskie albo uznane za niepotrzebne. Dodatkowo nowi władcy Polski będą niszczyli naszą tradycję, wiarę, historię a na siłę wprowadzą nam ideologię gender, seksualizację dzieci, tęczowe lekcje w szkołach, swobodną dostępność aborcji i eutanazji, małżeństwa homoseksualne wraz z możliwością adopcji dzieci przez takie pary, itd. Podobnie stanie się z naszą armią, która stanowić będzie część armii unijnej. Będziemy się więc czuli niemal tak jak Polacy w okresie zaborów!

Jak widać dążenia dwóch największych dawnych zaborców Polski ziszczają się też na naszych oczach. A. Hitler chciał też onegdaj rozszerzyć niemiecką "przestrzeń życiową". Musiał jednak do zrealizowania swojego celu wywołać konflikt zbrojny. Dziś Europa, w tym Polska, może być zdobyta przez Niemcy bez żadnego wystrzału! 

Wydawać by się mogło, że wojna na Ukrainie winna choć trochę zastopować elity unijne. Stało się jednak inaczej i te chore postkomunistyczne dążenia do budowy Jednego Europejskiego Państwa zostały jeszcze zintensyfikowane! 

Proponuję teraz przeczytać felieton europosłanki Izabeli Kloc pt.: "Coraz mniej Europy jest w Unii Europejskiej. "Piątka Scholza to: ateizm, ideologizm, centralizm, egoizm, kosmopolityzm" [1].

----------------------------------

W połowie lipca odbędzie się w Parlamencie Europejskim głosowanie, któremu uważnie powinien przyjrzeć się cały świat. To będzie pierwsza, prawdziwa próba sił przeciwników i zwolenników federalizacji Unii Europejskiej. Szykuje się starcie obrońców demokracji z orędownikami nowego, a raczej neokomunistycznego porządku.

W połowie maja zorganizowałam ósmą konferencję Śląski Ład, której tematem była erozja unijnych wartości. Debacie towarzyszyło pytanie „Ile Europy jest w Unii Europejskiej?”. Dosyć nieoczekiwanie hasło to dostało w internecie drugie życia. Duża liczba emocjonalnych komentarzy dowodzi, że Polacy z uwagą śledzą ewolucję, a raczej rewolucję unijnej wspólnoty. Jest się czym martwić.

Stoimy u progu przesilenia, które może nie tylko zmienić reguły, ale wręcz wywróci stolik z europejskimi szachami.

Pierwszy ruch wykonał niemiecki kanclerz Olaf Scholz podczas niedawnego przemówienia w Parlamencie Europejskim. Wezwał do nadania instytucjom unijnym większych kompetencji, kosztem niezależności i suwerenności państw członkowskich. Takie poglądy nie są nowością, ale jeszcze nigdy nie zabrzmiały tak roszczeniowo i dobitnie. Scholz niczego nie zostawia przypadkowi. Podobno już w październiku ubiegłego roku zarezerwował termin wystąpienia. Szukał optymalnego momentu na uroczystą mowę i uznał, że najlepszy będzie 9 maja, kiedy przypada Dzień Europy. Przypomnijmy, że jest to rocznica przyjęcia Deklaracji Schumana w 1950 r. Słowa Scholza nie nawiązywały jednak do tego dokumentu, ale sygnalizowały jego kres. „Piątka Schumana”, która scementowała unijną wspólnotę i dała jej paliwo na dynamiczny rozwój to: chrześcijaństwo, wolność, solidarność, różnorodność, patriotyzm. Unia Europejska już nie idzie tą drogą.

Piątka Scholza to: ateizm, ideologizm, centralizm, egoizm, kosmopolityzm.

W Parlamencie Europejskim trwają intensywne prace, jak przejść od tych niebezpiecznych słów do czynów. Poszczególne komisje przesyłają swoje propozycje zmian Traktatów Unii Europejskiej. Koordynuje ten proces Komisja Spraw Konstytucyjnych. W połowie lipca, choć już się mówi o możliwości przesunięcia tego terminu, ma się odbyć w tej sprawie głosowanie na sesji plenarnej Parlamentu Europejskiego. Dlaczego to jest takie ważne? Bo wiadomo już jakie propozycje płyną z poszczególnych komisji. Jest się czego bać. Wszystkie proponowane zmiany idą w trzech, zasadniczych kierunkach.

Na pierwszy plan wybija się postulat, aby w Unii Europejskiej odejść od dotychczasowej zasady jednomyślności na rzecz kwalifikowanej większości głosów.

Co to oznacza w praktyce? Najprościej rzecz ujmując grozi to odebraniem państwom członkowskim podmiotowości decyzyjnej i wyrzuceniem do lamusa historii pojęcia: interes narodowy. Łatwo sobie też wyobrazić proces budowy kwalifikowanej większości. Wiele państw jest uzależnionych od niemieckiej gospodarki, a wewnętrznie są szachowane przez lewicowo-liberalne wpływowe elity. Będą głosować, jak im najsilniejsi gracze zagrają.

Kolejnym pomysłem, który może rozsadzić od środka unijną wspólnotę, jest wzmocnienie kontrolnej i nadzorczej roli Parlamentu Europejskiego.

Europarlament jeszcze nigdy nie był tak zideologizowany, jak w tej kadencji. Lewicowo-liberalno-zielona większość cieszy się poparciem mediów i wielkiego biznesu. Współcześni „towarzysze” na realizację swoich eksperymentów społeczno-gospodarczych mają pieniądze, sympatię młodszych pokoleń i polityczne przyzwolenie. Według planowanych przepisów Parlament Europejski dostałby, m.in. narzędzia do kształtowania i kontroli unijnego budżetu. Jednym słowem wojująca lewica dostałaby dodatkowe, ogromne pieniądze na finansowanie swoich niebezpiecznych fantazji.

Trzecią sprawą są plany poważnych zmian instytucjonalnych, jak choćby połączenie funkcji przewodniczących Rady i Komisji Europejskiej.

Jest to prosta droga do utworzenia unijnego, centralnego rządu. Postuluje się, m.in. pełne włączenie Europejskiej Służby Działań Zewnętrznych w struktury Komisji Europejskiej. Prowadziłoby to do wzmocnienia roli Wysokiego Przedstawiciela Unii ds. zagranicznych i polityki bezpieczeństwa, który miałby się stać głównym zewnętrznym przedstawicielem Unii Europejskiej na forum międzynarodowym. Jedna z komisji europarlamentu wzywa również do utworzenia niezależnej dyplomacji UE opartej na dyplomatach szkolonych w Europejskiej Akademii Dyplomatycznej, która stanowiłaby pilotażowy projekt Parlamentu Europejskiego. Jeśli uda się zrealizować te postulaty polityka zagraniczna przestanie być kompetencją państw narodowych.

Najwyższa pora, abyśmy zrozumieli, że federalizacja Unii Europejskiej przestała być domeną teoretycznych debat politycznych, filozoficznych i medialnych. To proces, który już się rozpoczął na poziomie planistycznym.

Z wielu, także historycznych powodów jest to pomysł bardzo zły, wręcz katastrofalny. Idea, aby bogate, różnorodne, wielokulturowe dziedzictwo Europy spiąć w jeden organizm administracyjny, zawsze pojawiała się w głowach despotycznych monarchów i krwawych dyktatorów. 80 lat temu powstał dokument „Podstawowe elementy planu dla nowej Europy”. Są tam postulaty, m.in. utworzenie wspólnoty celnej, zniesienie granic wewnętrznych, wprowadzenie zasad równości społecznej, ujednolicenie warunków pracy, wspólna polityka ubezpieczeń socjalnych i zdrowotnych, a także utworzenie europejskiej unii walutowej. Przez szacunek dla Państwa nie powiem, kto był autorem tego pomysłu, choć nietrudno się domyśleć.

Unia Europejska przeżywa najpoważniejszy w swojej historii kryzys i  nie chodzi tylko o czterech jeźdźców apokalipsy, czyli pandemię, zapaść energetyczną, inflację i wojnę.

Chwieją się także ideowe fundamenty, na których Unia budowała swoją siłę, prestiż i dobrobyt. Jeszcze niedawno takie pojęcia, jak demokracja, wolny rynek i wolność słowa były znakiem firmowym Unii Europejskiej. Dziś już nie jesteśmy tego pewni. Gospodarka krajów komunistycznych upadła, ponieważ rozwijała się według systemu planowego i nakazowo-rozdzielczego. Unia Europejska zaczęła działać podobnie. Wolny rynek zamiera tłamszony regulacjami, limitami, nakazami, zakazami. Politycznymi dekretami stymuluje się rozwój wybranych branż, inne skazując na degradację. Podobne negatywne zjawiska dzieją się w sferze idei. W bloku komunistycznym debatę publiczną regulowała cenzura. Jej odpowiednikiem w Unii Europejskiej stała się poprawność polityczna, która skutecznie sparaliżowała dyskusję na tematy niewygodne dla lewicowej, unijnej większości.

Na pytanie ile Europy jest w Unii Europejskiej można odpowiedzieć krótko: coraz mniej.

Czy proces ten zostanie zahamowany albo przyspieszony zależy tylko od nas, Europejczyków. Tylko nasze decyzje wyborcze są w stanie zastopować cywilizacyjną rewolucję, której skutki mogą zrujnować nie tylko liczony w dziesięcioleciach dorobek Unii Europejskiej, ale wielosetletnie kulturowe dziedzictwo Europy. Wierzę też w przysłowie o rewolucji zjadającej swoje dzieci. Na pewno jest jakiś próg społecznej tolerancji na absurdy narzucane przez lewicowych „reformatorów”, a raczej destruktorów unijnego porządku. Być może już podczas przyszłorocznych wyborów do Parlamentu Europejskiego komuniści zostaną pokonani jednym z ich ulubionych haseł: No pasarán!

--------------------

To tyle Pani europoseł. Warto nawet drugi raz przeczytać, aby dotarło do nas  jak ważne będą w najbliższym czasie decyzje unijne oraz jak ważne będą u nas wybory parlamentarne, w których nie możemy dopuścić do powtórnego przejęcia władzy przez D. Tuska! Człowieka, który w czasie ewentualnych rządów bez "mrugnięcia oka" sprzeda naszą państwowość niemieckim elitom unijnym!

Jest jednak dla nas "światełko w tunelu". Otóż okazuje się, że Polacy wreszcie zaczęli dostrzegać niebezpieczeństwa płynące z Unii Europejskiej.

Źródło: https://wpolityce.pl/polityka/648306-nasz-sondaz-polacy-jednoznacznie-w-obronie-prawa-weta-w-ue. Badanie przeprowadzone przez pracownię Social Changes, zrealizowane na dużej, ponad dwutysięcznej grupie respondentów.

Oczywiście wyborcy ZP (PiS) mają większą świadomość zagrożeń ze strony UE, ale warto zwrócić uwagę, że przeciwko likwidacji możliwości jednostkowego weta nawet wyborcy PO (KO) w 57% wskazali odpowiedź negatywną. 

Powyższe wyniki wskazują, że kończy się już okres, kiedy Polacy w sposób stadny i bezrefleksyjny - niemal w 80% -  popierały nasze wejście do UE. Przez ten czas od naszego przystąpienia do tej UE, ona sama zmieniła się diametralnie i to na niekorzyść wszystkich państw narodowych za wyjątkiem kilku krajów takich jak: Niemcy, Francja czy Niderlandy (Holandia). 

"Polacy mają coraz większą świadomość narastających zagrożeń. Sprzeciw wobec planów unijnego centrum wyraźnie rośnie (...) Presja na budowę scentralizowanego państwa, w którym kraje takie jak Polska zostaną sprowadzone do roli prowincji zarządzanych z Berlina i Brukseli, będzie narastała. Polski rząd nie wygra tej wojny, jeśli nie będzie miał zdecydowanego, mocnego poparcia polskiej opinii publicznej. Prezentowane badania dają nadzieję, że zmierzamy w tym właśnie kierunku" [2].

Ale jeżeli UE będzie jednak chciała ordynarnie i w pozatraktatowy sposób zmienić Traktaty Unijne to w Polsce musimy rozpocząć rzeczywistą dyskusję nad możliwością Polexitu!
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

czwartek, 3 marca 2022

Jeszcze raz o zdradzie polskości przez prezydenta A. Dudę

Nie chciałbym, aby w tym wojennym czasie umknęła nam jednak haniebna dla narodu polskiego decyzja naszego Prezydenta. Trudno o tym pisać w kontekście agresji W. Putina na Ukrainę, ale też nie może być tak, żeby tę wojnę cynicznie wykorzystywać jako okazję do podejmowania decyzji sprzecznych z polską rację stanu i licząc na jej przemilczenie przez opinię publiczną, przemilczenie przez Polaków, którzy teraz są empatycznie i emocjonalnie zajęci współczuciem i pomocą dla Ukraińców. Gdyby zresztą nie ta wojna to decyzja Prezydenta RP byłaby bardzo szeroko dyskutowana...

Wiem, że tytuł jest bardzo mocny i kontrowersyjny, ale uważam, że tak należy traktować weto Prezydenta RP Andrzeja Dudy wobec ustawy oświatowej zwanej "Lex Czarnek". Z godziny na godzinę coraz bardziej utwierdzam się w takim przekonaniu. Także patrząc na Ukraińców, którzy przecież heroicznie walczą o swoje państwo, swój naród, o swoją niepodległość i suwerenność. 

Czy obecnie polska szkoła wychowuje młode pokolenie w poczuciu naszej narodowej tożsamości i do miłości naszej Ojczyny? Czy dziś młodzi Polacy byliby zdolni do obrony naszego kraju tak jak robią to Ukraińcy: zarówno żołnierze, jak i osoby cywilne? Może część tak, ale jestem pewny, że ta część będzie coraz mniejsza, bo Prezydent RP dał zielone światło dla wychowywania naszej młodzieży w duchu lewackich, ideologicznych nemarksistowskich antywartości, gdzie patriotyzm, niepodległość, suwerenność, honor, państwo, Ojczyzna, Polska, naród, tradycja, wiara, rodzina, ojczysty język będą dla niej abstrakcyjnymi pojęciami. A w szkołach tę ideologię będą wtłaczali genderowi lewacy i  dewianci spod znaku LGBTQ+ z kolorowymi piórami w dupie. 

I tak oceniam to weto i dlatego uważam, że szczególnie teraz takie weto jest zdradą naszego, polskiego narodu i zdradą naszego państwa, Polski. 

I beznadziejne, i absurdalne tłumaczenie się Prezydenta wojną jest właśnie cyniczne i kuriozalne, bo przecież miał on cały miesiąc na podpisanie tej ustawy a wojna trwała w momencie jego weta ledwo tydzień. Sądzę, że i tak miał ją zawetować a ta wojna dała mu tylko idealny pretekst do takiej decyzji. Szkoda.

Nie ma więc najmniejszego sensu bronić dziś prezydenta A. Dudy. Właśnie teraz tę ustawę winien podpisać, bo trudno byłoby sobie wyobrazić, aby dziś lewica i jej protesty znalazły oczekiwany przez nią oddźwięk społeczny lub totalna opozycja była przeciw ustawie o obronie Ojczyzny. To był ten czas, kiedy swobodnie taką ustawę można by było wprowadzić w życie. Niestety tę szansę Prezydent zmarnował, zresztą już nie pierwszy raz wetując ważne dla zmiany systemowej w Polsce ustawy. Dla mnie jego weto jest przekreśleniem jego prezydentury jako propolskiej, pronarodowej. Jeszcze raz szkoda i żadne obronne ekwilibrystyki słowne tego nie zmienią.

Całkowicie się też zgadzam z konkluzjami redaktora Jacka Karnowskiego, choć w jakiś zawoalowany sposób jest próbą obrony decyzji Prezydenta, ale też jest jednocześnie wyrazem mojego zdania na ten temat: 

"Armia działająca w próżni społecznej nas nie obroni. Wojsko musi mieć wysokie morale, a może ono wyrastać jedynie z morale całego społeczeństwa; z jego wartości, przekonań, postaw, odruchów. Te wartości mogą z kolei wyrastać jedynie z tego, co stanowi polskie dziedzictwo. Rzecz jasna, jest to dziedzictwo, które każde pokolenia odczytują i interpretują na nowo, odwołując się jednak do tych samych źródeł. 

Propozycja neomarksistów, którzy zdominowali współczesną lewicę, a na zachodzie zawładnęli także agendą partii dawniej chadeckich, z tym dziedzictwem zrywa. To coś, co wyrasta nie z dziedzictwa, ale z anty-dziedzictwa, nie z wartości, ale z anty-wartości. Co jednak najważniejsze, jest to model, który przynosi spadek zdolności obronnych społeczeństw. Drastyczny spadek. Nie jest to już żadna teoria, ale po prostu empiria, skumulowane doświadczenie. To jest fakt. Polska, w której zwycięży rewolucja neomarksistowska, nie będzie w stanie się obronić. Jeśli więc chce się obronić, musi tę rewolucję zatrzymać. Przy tej presji, która płynie z zewnątrz, to bardzo trudne - ale próbować trzeba. Działając elastycznie, roztropnie, rozważnie. Koncepcja zmian w prawie oświatowym, przygotowana przez ministra edukacji prof. Przemysława Czarnka, była właśnie taką propozycją: wyważoną, precyzyjnie mierzoną, wyważającą różne racje, opartą na doświadczeniu. Spotkała się jednak z wetem prezydenta. Co ważne - uzasadnionym raczej kontekstowo, a nie merytorycznie. 

Prezydent tłumaczył więc swój sprzeciw troską o jedność polityczną kraju w tym szczególnym momencie, gdy Ukraina krwawi, giną żołnierze i cywile, i nie można wykluczyć bezpośredniego zagrożenia dla Polski. To argument, który trudno zlekceważyć, choć w mojej ocenie skierowanie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego byłoby lepszym rozwiązaniem. Co jednak ważne, to fakt, że w średniej i długiej perspektywie istnieje oczywisty i bezpośredni związek między troską o wychowanie młodzieży a naszym bezpieczeństwem, siłą naszej armii, jej morale. I na to właśnie zwrócił dziś uwagę premier Kaczyński.

Prezydent powiedział: „odłóżmy to na później”. Cóż, raz zawetowane ustawy i pomysły zazwyczaj umierają, nie wracają. Miejmy jednak nadzieję, że minister Czarnek nie zrezygnuje z walki o szkołę wychowującą dzielnych, odważnych Polaków, a prezydent Duda - zgodnie z obietnicą - przy następnej okazji, może już nie tak dramatycznej, stanie po stronie wartości swoich wyborców. Stawka jest wysoka: bezpieczeństwo Polski" [1].

Niestety ja nie mam złudzeń. Miną lata albo też w ogóle ta reforma już nigdy nie zostanie ponownie podjęta, podobnie jak w przypadku innych ustaw, które zawetował Prezydent RP Andrzej Duda.

Chciałbym oczywiście się mylić i bardzo bym się cieszył, gdybym się mylił, ale wydaje się, że ta moja nadzieja jest płonna, bo chyba - jak wiele osób to mówi - ta kadencja Prezydenta jest po prostu jego przygotowaniem do objęcia jakiejś międzynarodowej funkcji a tam przecież króluje neomarksizm. Wielu też wskazuje, że jednak ukąszenie przez UW jakiego doznał w tej partii nigdy z polityka nie wychodzi. 

Naprawdę. Żałuję, że musiałem taki tekst napisać, bo na Andrzeja Dudę głosowałem w obydwu wyborach. Szkoda, że zawiódł moje zaufanie. 



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

czwartek, 20 maja 2021

Political fiction - polski rząd wetuje unijny Fundusz Odbudowy!

Chciałbym, aby Szanowni Państwo sobie wyobrazili, że obecny polski rząd w lipcu lub grudniu 2020 roku wykorzystuje swoje prawo i wetuje unijny budżet a tym samym covidowy Fundusz Odbudowy albo PiS głosowałby w naszym Sejmie na nie. Wielu tego chciało i nie wiem w jakim do końca celu, choć nietrudno się jednak domyślić.  

Co to by się wtedy działo?

Możemy być pewni, że wtedy PO i akolici czyli cała totalna (totalitarna) opozycja podniosłaby wrzask na cały świat i prawdopodobnie doprowadziłoby to do przesilenia rządowego kończącego się przedterminowymi wyborami, w których prawdopodobnie po raz kolejny współcześni Targowiczanie, proniemieccy i prorosyjscy zdrajcy Polski przejęliby władzę.  A to dla Polski oznaczałby jej koniec i to bardzo szybki. 

Mało tego! Lewackie i postmarksistowskie elity unijne wspomagałyby takież działania ponurej dla Polski opozycji i cała UE byłaby przeciw nam i miałaby koronny argument w postaci weta naszego rządu. 

A te nagłówki i pierwsze wiadomości w GW, TVN czy onecie: "PiS nie chce pieniędzy", "Zubaża Polaków", "Niweczy pocovidowy Plan Odbudowy dla całej UE", "Czy Polexit już blisko"?, itp, itd.

Można sobie spokojnie wyobrazić, że wtedy ewentualna kampania wyborcza obecnej opozycji opierałaby się na tym, że rząd PiS (ZP) pozbawił Polskę i Polaków środków unijnych a PO wyłaby, że PiS jest antyunijny i chce Polexitu. A w Sejmie i Senacie oczywiście KO głosowałaby na tak dla rozwiązań zaproponowanych przez UE, inaczej niż teraz kiedy się wstrzymali, co chyba jest gwoździem do jej trumny. 

KO pod przywództwem B. Budki się pogubiła, bo nie spodziewała się, iż PiS wraz z SLD przegłosuje poparcie dla unijnego FO i całego budżetu na najbliższe 7 lat. Liczyli, że te głosowanie będzie po jej myśli i już myśleli jakby tu przejąć władzę. Stąd ich wściekłość. 

W obecnej konfiguracji geopolitycznej wtedy - gdyby Polska postawiła weto - nasz kraj byłby przedstawiany jako ten, który nie zasługuje na żadną pomoc w ramach środków unijnych, nawet tych standardowych, wynikających m.in. z płacenia przez nas składki do unijnego budżetu poza Funduszem Odbudowy.  

No i jeszcze - w przypadku przejęcia władzy przez opozycję - mielibyśmy do czynienia z próbą rozbicia dzielnicowego, którego tak pragną niektóre samorządy opanowane przez PO. Czy wtedy Gdańsk byłby jeszcze Polski? A RAŚ czy nie walczyłby o przyłączenie Śląska do Niemiec w ramach li tylko tzw. województwa śląskiego w ramach sfederalizowanej Europy? A co z resztą naszego kraju? Mitteleuropa czy Judeopolonia?  A może i to, i to, bo polityka historyczna obydw krajów, czyli Niemiec i Izraela wobec Polski jest tożsama.

A tak? Dziś PO szoruje na dnie i dobrze, bo dla tej partii nie ma miejsca w polskiej polityce. J. Kaczyński ograł ich jak dzieciaków w krótkich spodenkach, którymi zresztą od zawsze byli, choć nieraz dla naszego kraju stawali się bardzo groźni. 

Już kiedyś pisałem, że polityka jest wredna. Wymaga nieraz podejmowania decyzji bardzo trudnych, ale takich, które w konsekwencji będą pozwalały osiągnąć zamierzone cele. Sojusz PiS i SLD w głosowaniach sejmowych nad ratyfikacją FO z pewnością dla J. Kaczyńskiego taką trudną decyzją był. Ale czy miał inne wyjście? Przecież KO już zacierała ręce i przygotowywała się do objęcia władzy po ewentualnym fiasku głosowania sejmowego. Taki mieli plan w imię jedynego ich programu: "Je...ać PiS".  

Oczywiście można się zżymać na tą wredność polityki, ale tak już jest i tego nie da się zmienić. Ważne jest natomiast to, czy w danych uwarunkowaniach decyzje określonego rządu, które są dobre dla obywateli przeważają nad złymi. 

Owszem, taka postawa ociera się nawet o oportunizm i może być z punktu ideowego krytykowana. Tyle tylko, że warto sobie postawić pytanie - Co jest lepsze dla Polski i Polaków: czy obecne rządy PiS (ZP) czy też powrót do władzy PO-PSL-SLD ewentualnie wraz z nowym ruchem Hołowni? Pytanie wydaje się retoryczne... tym bardziej, że niestety jeszcze w Polsce nie ukształtowała się silna partia prawicowo-narodowa mająca lub mogąca objąć władzę, nad czym boleję. Na teraz mamy więc do wyboru jedynie ZP lub KO i - mimo wielu zastrzeżeń - wybieram jednak ZP. 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

niedziela, 15 listopada 2020

Niemiecka prezydencja UE - budowanie IV Rzeszy

Wielokrotnie pisałem, że współczesny kierunek rozwoju Unii Europejskiej zmierza do budowania przez Niemcy swoistej IV Rzeszy. Kiedyś walczyli zbrojnie z użyciem broni konwencjonalnej (I i II WŚ) a dziś chcą zdominować Europę przede wszystkim gospodarczo-politycznie z wykorzystaniem idei ich uwspółcześnionego projektu Mitteleuropy, gdzie szczególnie kraje naszej części Europy mają być  ich "wasalem". W tym projekcie nie ma miejsca na suwerenną, niepodległą i niezależną gospodarczo Polskę.

W swoim poście "Antypolska prezydencja Niemiec w UE" pisałem m.in.: 

"Nie są przypadkowe wypowiedzi Niemki Katriny Barley o "zagłodzeniu finansowym" Polski i Węgier, tak jak nie są przypadkowe ataki na Polskę w niemieckich lub proniemieckich mediach (...) Wszystko to dzieje się teraz, kiedy ważą się losy przyszłego budżetu UE i kierunku jej rozwoju (...)  Ale Niemcy działają perspektywicznie i jest dla nich nie do pomyślenia, że Polska mogłaby się wybić na niezależność gospodarczą. I właśnie gospodarka Polski jest dla Niemic celem ataku. Nasze inwestycje w postaci Przekopu Mierzi Wiślanej, Via Baltica, Via Carpatia czy oczywiście konkurencyjny dla nich CPK są "solą w oku" dla niemieckiej gospodarki. Ponadto Idea Trójmorza również dla Niemic jest nie do przyjęcia i to mimo tego, że udają, iż jej sprzyjają. W ogóle jakikolwiek wzrost znaczenia Polski na arenie europejskiej czy szerzej światowej jest dla nich niewyobrażalny. Mają zakodowany gen antypolskości i nie zmienia się to przez wieki i mimo politycznych zaklęć nie zmieni się to ani teraz ani w przyszłości (...) Być może pewnym otrzeźwieniem dla nich mogłoby być jasne żądanie Polski o zadośćuczynienie za zbrodnie, które Niemcy dokonały na naszym narodzie w czasie II WŚ" [1].

W innym tekście "J. Biden - Czy to koniec Trójmorza i powrót do niemieckiej Mitteleuropy?" napisałem też: 

"Pozbawieni "parasola ochronnego" w postaci USA (w przypadku zwycięstwa J. Bidena) możemy się spodziewać zachwiania lokalnych sojuszy zawieranych przez Polskę: V4 i Trójmorza. A to już zdecydowanie osłabi naszą pozycję międzynarodową. Dotychczasowy stosunek i wypowiedzi lewackiego prezydenta-elekta USA wobec Polski i Polaków są dla nas negatywne a nawet obrażające (...) Prezydent D. Trump zachowywał bardzo dużą rezerwę wobec dominacji Niemiec w UE i ich inklinacjom do realnego tworzenia kondominium rosyjsko-niemieckiego (...) Za czasów B. H. Obamy i chyba niemal przez całe 30 lecie Niemcy miały natomiast "zielone światło" dla realizacji swojej uwspółcześnionej idei  Mitteleuropy (...) Zmiana władzy w Polsce i prezydentura D. Trumpa wyraźnie zastopowały te niemieckie ciągotki, ale one dalej tkwią w świadomości politycznej Niemców i co gorsza: licząc na zmianę prezydenta w USA jeszcze w październiku Berlin zaproponował Waszyngtonowi, że będzie ich najlepszym sojusznikiem. Annegret Kramp-Karrenbauer, szefowa niemieckiej CDU i federalna minister obrony wygłosiła wówczas przemówienie w Steuben-Schurz Society, najstarszym niemieckim stowarzyszeniu promującym przyjaźń ze Stanami Zjednoczonymi. Zaznaczyła w nim, że Niemcy są gotowe do zmiany swej dotychczasowej polityki w kwestiach bezpieczeństwa, co nie tylko oznacza deklarację zwiększania własnego budżetu wojskowego, ale również zmianę głębszą polegającą na zmianie wektorów strategicznych sojuszy: kosztem Rosji i Chin Niemcy są zdecydowane powrócić do silnych relacji Berlina i Waszyngtonu, które dla niemieckiej polityk "są westbindung, czyli spoiwem, kotwicą która utrzymuje Niemcy w świecie wartości umownego Zachodu z konstytuującymi go demokracją i systemem rynkowym" (...) Ani przemówienie niemieckiej minister ani artykuł o tym nie wywołał jakiejś większej dyskusji w Polsce. Sprawa nie została zauważona a wynika z niej jedno: za kadencji J. Bidena możemy spodziewać się powrotu Niemiec jako europejskiego hegemona i największego sojusznika USA, co oczywiście odbędzie się kosztem Polski i degradacji znaczenia idei Trójmorza. Tym samym Niemcy powrócą do realizacji swojej polityki Mitteleuropy i będą miały najważniejszy wpływ na tzw. wschodnią flankę NATO. Sądzę, że administracja J. Bidena z ochotą przyjmie te niemieckie propozycje, co dla nas niestety oznacza powrót do roli wasala w zniemczonej Unii Europejskiej" [2]. 

W sytuacji gdy już niemal pewne jest objęcie prezydentury USA przez J. Bidena oraz gdy z końcem roku kończy się niemiecka prezydencja UE to Niemcy (czas ich goni) w ostatnich dniach przystąpiły do przyspieszenia działań, które mają na celu zbudowanie przez nich IV Rzeszy. Oczywiście chcą wymusić poddaństwo takich krajów jak Polska czy Węgry poprzez uzależnienie polityczno-ideologiczne wypłaty funduszy europejskich od mitycznej praworządności, co jest niezgodne z traktatami unijnymi. Do tego doszło jeszcze przyjęcie jakiejś "strategii" wobec LGBTIQ+, która w skrócie ma promować te środowiska wraz z możliwością np. adopcji dzieci przez pary "nienormatywne". "Strategia" ta przyjęta została na 5 lat a po upływie połowy tego okresu ma być sporządzony jakiś tam raport z realizacji owej "strategii" w poszczególnych krajach. Oczywiście i ta "strategia" nie ma nic wspólnego z zapisami traktatowymi.  

Polska nie może się zgodzić ani na jedno ani na drugie. Mamy w zanadrzu możliwość zawetowania budżetu, co już zapowiedział premier M. Morawiecki. Prawdopodobnie takie posunięcie wykonają też Węgry. A czy inne kraje? Zobaczymy, bo być może sama groźba veta wpłynie na wycofanie się niemieckiej prezydencji z forsowania warunkowania uzyskiwania funduszy od tej niejasnej praworządności. Mam jednak obawy, że jednak Niemcy - zważywszy na wynik wyborów w USA -  nie będą skłonne do ustępstw. Poza tym chcą też wykorzystać czas pandemii do wzrostu własnego znaczenia geopolitycznego i politycznego reglamentowania dystrybucji pomocy unijnej w ramach pandemicznego funduszu wsparcia. 

Wziąwszy to wszystko pod uwagę, to czekają nas ciężkie czasy i nie mam też złudzeń, że to, co dzieje się obecnie w Polsce było i jest reżyserowane przez wrogie nam zewnętrzne siły ze wskazaniem na Niemcy. Drobiazgowo przygotowane marsze Strajku Kobiet i to akurat teraz też nie są przypadkiem. Rozhuśtane lewicowe emocje na ulicach są dla UE argumentem, że Polska nie respektuje praw kobiet ani praw osób LGBTIQ+ a to już jest używane jako dowód polskiej niepraworządności. Podobnie prowokacje na Marszu Niepodległości również były zawczasu przygotowane. Komuś bardzo zależy, aby Polska wewnętrznie słabła aż do chwili upadku obecnego rządu w Polsce. 

Ale przecież zarówno zintensyfikowany lewacki atak na polską tożsamość narodową czy zwycięstwo J. Bidena w USA a tym samym chęć Niemiec do powrotu do roli europejskiego hegemona można było przewidzieć i zawczasu opracować różne scenariusze polskiej polityki, wewnętrznej i zagranicznej. My postawiliśmy wszystko na D. Trumpa a do tego nieprzemyślane wewnętrzne decyzje PiS-u (rekonstrukcja rządu, "piątka dla zwierząt", czas wyroku TK w sprawie aborcji) doprowadziły do sytuacji, w której nie tylko na zewnątrz mamy niemal samych wrogów to jeszcze wewnątrz mamy niestabilną sytuację społeczną. A na wszystko to nakłada się jeszcze pandemia koronawirusa. 


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com