Spędziłem kilka ostatnich dni na oglądaniu telewizji... Nasunęło mi się kilka refleksji, które już kiedyś - po takiej dawce medialnego przekazu - naprędce spisałem a dziś w części powtarzam, żałując zmarnowanego przed TV czasu...
Ramówki wszystkich telewizji (wraz z publiczną) przepełnione są popularnymi serialami, programami rozrywkowymi i kabaretami różnej maści. Liczy się dziś tylko oglądalność a przez to obniżanie poziomu tych programów. Jednocześnie kreuje się w ten sposób widza nastawionego w większości na odbiór formy a nie treści, widza odbierającego mediaobrazkowy przekaz w sposób emocjonalny a nie racjonalny. To z kolei jeszcze bardziej obniża jakość tych programów i kółko się zamyka...
Wszystkie te "rozrywkowe" programy były i są często krytykowane przez wielu za miałkość i płytką komercję. Wielu z nas (w tym także znani i uznani krytycy) często negatywnie ocenia każdy ruch, każde słowo czy gest uczestników owych programów. Do dobrego "tonu" należy udowadnianie, że tych programów w zasadzie nie oglądamy, ale za to szeroka widownia, do której te programy są skierowane owszem...
Dziwne to zaiste tłumaczenie. Jaka jest to szeroka widownia? Przecież to zwykli Polacy, którzy chcą mieć trochę rozrywki oglądając telewizję. Czyż nie należy im się ta namiastka wielkiego świata wielkich gwiazd, nawet marnej jakości?
I niestety coraz częściej werbalnie tzw. celebryci chwalą samych siebie nadając pozytywną konotację swoich wyczynów... co dla wielu odbiorców staje się wystarczające dla akceptacji medialnie przedstawianego świata...
Oczywiście można się zżymać, że teatr ogląda o więcej niż połowę mniej widzów niż jakąś "bitwę na głosy", "przesłuchania w ciemno" czy też "mam talent". Można się zastanawiać, dlaczego Polacy nie czytają?
Ale czemu się dziwić?
Polska rzeczywistość jest tak szara, że aż przerażająca. Duże miasta, szczególnie uniwersyteckie, gdzie jest wielu studentów, setki klubów, teatry, imprezy kulturalne jeszcze jakoś skłaniają do innego spędzania wolnego czasu niż przed telewizorem. Ale co mają zrobić mieszkańcy szczególnie średnich i małych miast oraz wsi? Jaką mają inną alternatywę od telewizora? Tam jest marazm, nic się nie dzieje, a jeżeli już to dociera to do wąskiej grupy uprzywilejowanych...
Czyż można zatem więc się dziwić, że Polacy uwielbiają programy dostarczające rozrywki, której nie mają na co dzień?
I tylko przykre jest, że nie ma u nas dostatecznie wykształconych mechanizmów solidarności samorządowej. Nie ma tego oddolnego mechanizmu organizowania się społeczności lokalnej. Są chlubne wyjątki, które jednak potwierdzają tę regułę...
Czyja to jest wina? Kto rządzi u nas od 25 lat?... Niestety prawie cały czas "postokrągłostołowa" zdradliwa elita, dla której liczą się tylko jej dobra własne i uległość wobec swoich pryncypałów, która celowo marginalizuje Polskę lokalną...
Musimy sobie niestety zdać sprawę, że rządzącym obecnie Polską ludziom nie zależy na mądrym, wykształconym narodzie, bo trudniej nim rządzić. Nie zależy im na silnych samorządach bo tracą władzę.
Wcale jednak nie jesteśmy zdani na ogólnopolskie media, w których leci np. jakiś Ferdek Kiepski, niezaradny fajtłapa i głupek pospolity. Możemy mieć własne media regionalne, które w wielu miejscach Polski już istnieją i oferują odbiorcom naprawdę wartościowe programy. Możemy mieć własne organizacje społeczne, gdzie możemy wielokierunkowo realizować nasze działania zmierzające do oddolnej odbudowy naszej Polski.
Polska bowiem to nasz kraj. To my winniśmy decydować, co jest dla nas najlepsze, niezależnie gdzie mieszkamy. Kariera Nikodema Dyzmy, którą mógł osiągnąć tylko w stolicy winna pójść do lamusa. W każdym miejscu Polski, naszej Polski jesteśmy w stanie stworzyć coś wartościowego. Możemy poczuć własną tożsamość i ważność. Poczuć, że o czymś decydujemy, że coś się dzieje.
A przecież jesteśmy narodem dumnym, mądrym i kreatywnym! Cała nasza historia to przeszło 1000 letnie państwo polskie. Państwo przyzwoitych ludzi i królów, bohaterów i męczenników, ludzi honoru! Państwo, którego nigdy nie mieli różni wichrzyciele i piewcy wybrańców narodu! To my innych możemy uczyć naszej zaradności, inteligencji i pracowitości! Udowadniamy to przecież na co dzień pracując za granicą...
Wykorzystujmy nasz potencjał i nasze talenty w każdym miejscu gdzie jesteśmy! Organizujmy się i bądźmy dumni z naszej polskości! Kształćmy się i pracujmy dla dobra Polski, naszych dzieci i nas samych! Twórzmy wspólnoty i przedsięwzięcia lokalne! Bierzmy udział we wszystkich patriotycznych inicjatywach i sami je współorganizujmy! Przychodźmy na spotkania z ciekawymi ludźmi... To wszystko jest o wiele wartościowsze od oglądania ogłupiającego TV!
Róbmy pożyteczne, oddolnie pozytywne i patriotyczne rzeczy realnie nawet małe a staną się kiedyś wielkimi dla Polski i nas samych!
Miejmy za maksymę to, co np. ja przyjmuję u siebie w działaniu: "Wszyscy wiosłujemy osobno ale i razem w jednym kierunku. Znamy cel podróży, czyli rozwój naszej Polski teraz i w przyszłości. Każdy z nas, niezależnie od miejsca, w którym się znajduje, jest niezbędny w tej podróży i jest częścią osiągnięcia sukcesu, jakim jest dotarcie do jej celu, czyli odbudowy naszej Ojczyzny".
Pozdrawiam
P.S.
Całkowicie pominąłem ocenę treści ogólnopolskich mainstreamowych programów informacyjnych, które obecnie są manipulacyjną i propagandową "tubą" obecnych rządów. Dobrze, że jest jeszcze wolny internet (jak długo?) i kilka niezależnych mediów, jak. TV Trwam...
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Szczęście to codzienne odczuwanie własnej wolności od wszystkiego... Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
piątek, 3 października 2014
środa, 1 października 2014
Jasne wytyczne A. Olechowskiego wobec gabinetu E. Kopacz...
Nie wiem, czy tylko ja mam takie spostrzeżenia, ale ilekroć w Polsce dochodzi do istotnych wydarzeń na scenie politycznej to prawie zawsze uaktywnia się "bilderbergowy" wirus w postaci A. Olechowskiego, który za pomocą odpowiedniego w treści wywiadu kreśli niemal gotowy scenariusz przyszłości politycznej Polski.
Podobnie dziś - w dniu exposé E. Kopacz i podobno nie znając jego treści wcześniej - udzielił on zastanawiającego wywiadu Rzeczpospolitej.
Bacznie należy obserwować zachowania i wypowiedzi A. Olechowskiego, bowiem zawsze - po długim niebycie medialnym - bywały zapowiedzią określonych zmian a również chyba i pewnym zarządczym przesłaniem dla podwładnych, władających dziś Polską. We wspomnianym wywiadzie [1] A. Olechowski prawi rzeczy niemal prorocze i takie, które znalazły odzwierciedlenie w perspektywie czasowej zaprezentowanego dzisiaj przez E. Kopacz scenariusza działań rządu przewidującego rozwiązania aż do roku 2020.
Cóż takiego rzecze Andrzej Olechowski? Ano np. takie to słowa:
"O Platformie myślę z niepokojem i troską. A to dlatego, że jest jedyną siłą, która mogłaby uniemożliwić powrót do władzy PiS, a równocześnie jest dzisiaj w stanie, który tego nie zapewnia. Bardzo bym chciał, żeby Platforma się zrewitalizowała. Rząd Ewy Kopacz jest dobrym wstępem do projektu rewitalizacji PO, choć jego realizacji nie gwarantuje".
(...)
"Głównym zadaniem (rządu PO - dop: kj) jest zapewnienie Platformie pozycji, z której wygra następne wybory, a to jest bardzo trudne zadanie (...) jest dzisiaj konieczne poszukiwanie formuły, która zapewni Platformie zwycięstwo w kolejnych wyborach".
(...)
"...czy PO może być dzisiaj partią obywatelską? To już nie jest możliwe, bo jednak ta partia stała się typowa, standardowa i trudno doszukiwać się w niej jakichś szczególnych elementów obywatelskich. Może gdyby bardziej jednoznacznie stanęła po stronie praw obywatelskich dla wszystkich, w tym mniejszości, mogłaby odzyskać ten przymiotnik".
(...)
"Istotnym komponentem przywództwa politycznego jest nadzieja. Polityk musi dawać nadzieję na rozwiązanie czy zmianę, których pragnie znaczna grupa wyborców. Rząd Ewy Kopacz musi zacząć działać tak, by te nadzieje się ziściły. Wtedy PO wygra wybory. Nie chodzi jednak o nadzieję na większe dodatki na dzieci, nie o takich projektach mówimy. Rząd musi zasygnalizować, co chce zmienić, i zacząć to robić. Ma rok, żeby pokazać, że jest wiarygodny. To go odróżni od PiS, który może obiecywać różne rzeczy, ale nie może pokazać swojej wiarygodności".
(...)
"Rząd Ewy Kopacz ma być rządem na pięć lat. Jeśli potraktuje swoją misję jako roczną, nie będzie to mądre. Potrzebne jest wystąpienie programowe, które powie, co chcą zrobić przez następne pięć lat".
(...)
"Exposé będzie ważne, jeśli zainteresuje młodych wyborców oraz ten elektorat wielkomiejski, modernizacyjny, obyty ze światem, który się do niej zraził (...) Nie przyciągnie czarami, bo te odeszły z Donaldem Tuskiem, zatem musi przyciągnąć merytorycznie. Każdy oczywiście ma swoją listę spraw, które trzeba w Polsce zrobić. Na mojej są: wiarygodny system emerytalny (w obecny nikt nie wierzy), nowy system finansowania wyższych uczelni (muszą gruntownie się zreformować), nowy kodeks podatkowy (obiecany przez ministra Mateusza Szczurka, ale bez konkretów), cyfryzacja państwa i euro".
W dalszej części wywiadu A. Olechowski jak zwykle wynosi na piedestał G. Schetynę i w dalszym ciągu pokłada nadzieję w przyszłe rządy PO.
Czyż wypowiedzi będące oczekiwaniem pana A. Olechowskiego wobec rządu i expose E. Kopacz nie są niemal zbieżne z treścią dzisiejszego wystąpienia nowej pani premier? [zob: 2]. Czyż nie stanowią podwalin gotowego scenariusza przyszłości PO i Polski? Czyż przedstawione dzisiaj przez premierową pobożne życzenia i obietnice wobec wyborców nie są realizowaniem wysuniętego przez A. Olechowskiego postulatu, aby ten rząd rządził tak, aby PO wygrała wbrew wszystkiemu przyszłe wybory parlamentarne? Czyż formułowanie przez E. Kopacz zamierzeń w perspektywie roku 2020 nie są werbalnym przekazem słów rzeczonego "bilderberga" o konieczności trwania obecnego rządu przez 5 lat?
Mnie jednak najbardziej zadziwia pewne rozumienie przez A. Olechowskiego dobra wspólnego jakim jest Polska i utożsamianie jej losu z losem jednej partii, czyli PO. Jakoś dziwnie to pachnie PRL-em i konstytucyjnie przewodnią rolą Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. No cóż... widać, że tęsknoty totalitarne i antydemokratyczne wśród kół zbliżonych do "bilderbergów" są bardzo silne i wynikają nie tylko z fascynacji przeszłością syjo-komunistyczną, ale też zapewne z podobnego toku myślenia o rzeczywistości dzisiejszych socjal-globalistów..
[1] http://www.rp.pl/artykul/1110041,1145351-Czary-odeszly-z-Tuskiem---rozmowa--Andrzejem-Olechowskim.html?p=1
[2] http://polska.newsweek.pl/najwazniejsze-tezy-expose-premier-kopacz-newsweek-pl,artykuly,348889,1.html
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Podobnie dziś - w dniu exposé E. Kopacz i podobno nie znając jego treści wcześniej - udzielił on zastanawiającego wywiadu Rzeczpospolitej.
Bacznie należy obserwować zachowania i wypowiedzi A. Olechowskiego, bowiem zawsze - po długim niebycie medialnym - bywały zapowiedzią określonych zmian a również chyba i pewnym zarządczym przesłaniem dla podwładnych, władających dziś Polską. We wspomnianym wywiadzie [1] A. Olechowski prawi rzeczy niemal prorocze i takie, które znalazły odzwierciedlenie w perspektywie czasowej zaprezentowanego dzisiaj przez E. Kopacz scenariusza działań rządu przewidującego rozwiązania aż do roku 2020.
Cóż takiego rzecze Andrzej Olechowski? Ano np. takie to słowa:
"O Platformie myślę z niepokojem i troską. A to dlatego, że jest jedyną siłą, która mogłaby uniemożliwić powrót do władzy PiS, a równocześnie jest dzisiaj w stanie, który tego nie zapewnia. Bardzo bym chciał, żeby Platforma się zrewitalizowała. Rząd Ewy Kopacz jest dobrym wstępem do projektu rewitalizacji PO, choć jego realizacji nie gwarantuje".
(...)
"Głównym zadaniem (rządu PO - dop: kj) jest zapewnienie Platformie pozycji, z której wygra następne wybory, a to jest bardzo trudne zadanie (...) jest dzisiaj konieczne poszukiwanie formuły, która zapewni Platformie zwycięstwo w kolejnych wyborach".
(...)
"...czy PO może być dzisiaj partią obywatelską? To już nie jest możliwe, bo jednak ta partia stała się typowa, standardowa i trudno doszukiwać się w niej jakichś szczególnych elementów obywatelskich. Może gdyby bardziej jednoznacznie stanęła po stronie praw obywatelskich dla wszystkich, w tym mniejszości, mogłaby odzyskać ten przymiotnik".
(...)
"Istotnym komponentem przywództwa politycznego jest nadzieja. Polityk musi dawać nadzieję na rozwiązanie czy zmianę, których pragnie znaczna grupa wyborców. Rząd Ewy Kopacz musi zacząć działać tak, by te nadzieje się ziściły. Wtedy PO wygra wybory. Nie chodzi jednak o nadzieję na większe dodatki na dzieci, nie o takich projektach mówimy. Rząd musi zasygnalizować, co chce zmienić, i zacząć to robić. Ma rok, żeby pokazać, że jest wiarygodny. To go odróżni od PiS, który może obiecywać różne rzeczy, ale nie może pokazać swojej wiarygodności".
(...)
"Rząd Ewy Kopacz ma być rządem na pięć lat. Jeśli potraktuje swoją misję jako roczną, nie będzie to mądre. Potrzebne jest wystąpienie programowe, które powie, co chcą zrobić przez następne pięć lat".
(...)
"Exposé będzie ważne, jeśli zainteresuje młodych wyborców oraz ten elektorat wielkomiejski, modernizacyjny, obyty ze światem, który się do niej zraził (...) Nie przyciągnie czarami, bo te odeszły z Donaldem Tuskiem, zatem musi przyciągnąć merytorycznie. Każdy oczywiście ma swoją listę spraw, które trzeba w Polsce zrobić. Na mojej są: wiarygodny system emerytalny (w obecny nikt nie wierzy), nowy system finansowania wyższych uczelni (muszą gruntownie się zreformować), nowy kodeks podatkowy (obiecany przez ministra Mateusza Szczurka, ale bez konkretów), cyfryzacja państwa i euro".
W dalszej części wywiadu A. Olechowski jak zwykle wynosi na piedestał G. Schetynę i w dalszym ciągu pokłada nadzieję w przyszłe rządy PO.
Czyż wypowiedzi będące oczekiwaniem pana A. Olechowskiego wobec rządu i expose E. Kopacz nie są niemal zbieżne z treścią dzisiejszego wystąpienia nowej pani premier? [zob: 2]. Czyż nie stanowią podwalin gotowego scenariusza przyszłości PO i Polski? Czyż przedstawione dzisiaj przez premierową pobożne życzenia i obietnice wobec wyborców nie są realizowaniem wysuniętego przez A. Olechowskiego postulatu, aby ten rząd rządził tak, aby PO wygrała wbrew wszystkiemu przyszłe wybory parlamentarne? Czyż formułowanie przez E. Kopacz zamierzeń w perspektywie roku 2020 nie są werbalnym przekazem słów rzeczonego "bilderberga" o konieczności trwania obecnego rządu przez 5 lat?
Mnie jednak najbardziej zadziwia pewne rozumienie przez A. Olechowskiego dobra wspólnego jakim jest Polska i utożsamianie jej losu z losem jednej partii, czyli PO. Jakoś dziwnie to pachnie PRL-em i konstytucyjnie przewodnią rolą Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. No cóż... widać, że tęsknoty totalitarne i antydemokratyczne wśród kół zbliżonych do "bilderbergów" są bardzo silne i wynikają nie tylko z fascynacji przeszłością syjo-komunistyczną, ale też zapewne z podobnego toku myślenia o rzeczywistości dzisiejszych socjal-globalistów..
[1] http://www.rp.pl/artykul/1110041,1145351-Czary-odeszly-z-Tuskiem---rozmowa--Andrzejem-Olechowskim.html?p=1
[2] http://polska.newsweek.pl/najwazniejsze-tezy-expose-premier-kopacz-newsweek-pl,artykuly,348889,1.html
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
sobota, 27 września 2014
Co dalej Unio Europejska?
Może warto trochę zastanowić się nad bieżącymi wydarzeniami międzynarodowymi a w konsekwencji nad tym, co nas czeka w przyszłości. A konkretniej - dokąd tak naprawdę kieruje się Unia Europejska i zadać jej po raz kolejny pytanie: Unio, Unio! Dokąd zmierzasz?
Jest wiele osób, dla których zbyt mało mówi się w Polsce o Unii Europejskiej sprowadzając dyskusję do wewnętrznych sporów politycznych.
A przecież de facto, nad czym boleję nieustannie, przeszło 70% nowych praw obowiązujących w Polsce powstaje w zaciszu rządu europejskiego, czyli w Komisji Europejskiej.
Pomijam tu bezsporny - ku pewnie zasmuceniu niektórych fanów wyboru D. Tuska na Przewodniczącego Rady Europejskiej - fakt, że tak naprawdę Rada Europejska z jej przewodniczącym jest instytucją fasadową, nie mającą prawie żadnego realnego wpływu na kształt i działanie UE jako całości. Ciałem, które realnie wpływa na Unię Europejską jest li tylko Komisja Europejska, czyli rząd UE!
I niestety, po przyjęciu Traktatu Lizbońskiego, odsetek praw powstających w Unii a nie w macierzystych krajach będzie się zwiększał. Dodam praw często tak bzdurnych i zawiłych, że aż śmiesznych.
Czy taka tendencja jest zgodna z tym, czego chcieliby mieszkańcy Europy?. Czy twór hybrydowy zwany Unią Europejską faktycznie jest tą wymarzoną strukturą jej funkcjonowania? Czy politycy unijni tworzą coś, co raczej jest oderwane od rzeczywistości i pragnień poszczególnych narodów a Unia Europejska jest raczej biurokratycznym molochem, który potrzebny jest tylko i wyłącznie politykom, biurokratom i syjo-socjalistycznym elitom?
Chyba warto stawiać takie pytania, bo dotyczą one nas wszystkich, naszej przyszłości.
Trudno jednoznacznie jednak dać na nie odpowiedź. Ja przychylam się raczej do stwierdzenia, że Unia zmierza w kierunku oderwanym od rzeczywistości i rzeczywistych pragnień Europejczyków. Szczególnie widać to było w czasie ostatniego kryzysu finansowego, gdzie poszczególne państwa powracały do idei obrony własnych obywateli nawet kosztem narażania się na restrykcje wewnątrzunijne. Widać to obecnie także po trudnościach ustalenia wspólnej reakcji UE na wydarzenia na Ukrainie.
Podobnie myślą chyba mieszkańcy Europy, czemu w tym roku kolejny raz dali wyraz jedną z najniższych frekwencji (w wyborach do PE) w historii - 43,11%.
Proszę zwrócić uwagę. Ponad połowa uprawnionych Europejczyków nie poszła do urn! I to w tak długoletnich i zakorzenionych demokracjach!.
Zgodnie z przewidywaniami wygrali chadecy przed socjalistami. Duże relatywnie poparcie dostały też partie tzw. "eurosceptyczne" a we Francji - ku przerażeniu eurobiurokratów - eurosceptycy wygrali wyborczą batalię!
Dlaczego więc Europejczycy nie poszli do wyborów? A jeżeli poszli to zdecydowanie zagłosowali na prawą, ostatnio "zamykającą " się na innych stronę europejskiej sceny politycznej a także na ugrupowania a'priori antyunijne?
Oczywiście pierwszymi powodami, jakie przychodzą na myśl to: niedawny kryzys gospodarczy (zresztą jeszcze nie pokonany), recesja w krajach "Starej Unii", dominacja Niemiec w UE i kryzys na Ukrainie obnażający miałkość UE jako spójnej całości. W dobie recesji ludzie na ogół albo odchodzą od polityki zajmując się swoim bytem, albo wychodzą na ulicę i gremialnie głosują na opozycję. Biorąc pod uwagę wyniki wyborów dla europejskiej lewicy, Europejczycy wybrali to pierwsze rozwiązanie. Świadczyć to może o postępujacym braku zainteresowania mieszkańców krajów europejskich "harcami unijnych" elit.
Inną przyczyną, dla mnie istotniejszą i niejako wynikającą z poprzednich, może być po prostu zniechęcenie do Unii Europejskiej jako sztucznie utworzonego tworu, nie mającego nic wspólnego z ideą, która przyświecała założycielom EWG! Korupcja, nadęta biurokracja, Euro (które nie pomogło w kryzysie) i kosmopolityzm elit europejskich sprawiły może, że Europejczycy - nie idąc do wyborów - powiedzieli NIE obecnej Europie w takim kształcie?
Piszę dużo o wyborach do PE teraz... kiedy wielu upatruje (niestety to tylko ułuda) nadziei na lepszy rozwój UE pod patronatem D. Tuska. Niestety D. Tusk jako Przewodniczący Rady Europejskiej będzie dalej brnął w ten ślepy i z góry nakreślony przez globalistów scenariusz niby "rozwoju" UE...
Może to, że przez tysiące lat Europa rozwijała sie narodowo i terytorialnie tworząc narodowe kultury sprawia, że dla Europejczyków powoli jakaś wizja bycia "formą europejskiego bezpaństwowca" staje sie obca i odległa?
Może właśnie dzięki wielowiekowej różnorodności kulturowo-narodowej Europa zawdzięczała bycie awangardą rozwoju cywilizacyjnego? A bezpaństwowa Europa raczej ją uwstecznia nie generując oczekiwanych zysków dla jej mieszkańców?
W każdym razie Europejczycy dali i dają wyraz niezadowoleniu dla obecnych elit europejskich i niezależnie od jego przyczyn Europa i Unia Europejska musi sie zastanowić, czy obecny kierunek jej rozwoju jest społecznie akceptowalny!
A może należy jednak powrócić do pierwotnej idei i rozwiązań, które były podstawą utworzenia EWG? Może jednak ze względu na narodowe i państwowe tradycje historyczne państw Europy a także tkwiącą głęboko tożsamość narodową poszczególnych narodów, lepszym rozwiązaniem jest idea Europy Ojczyzn niż tworu, jakim ma być Państwo Europa?
Jakoś tak historia chyba przynosi odpowiedź na to pytanie. Wszystko to, co było tworzone sztucznie i mające na celu połączenie poszczególnych narodów w jeden organizm umierało śmiercią naturalną lub po niepokojach społecznych. Padło Cesarstwo Rzymskie, rozpadł się ZSRR, po Jugosławii nie ma śladu…
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Jest wiele osób, dla których zbyt mało mówi się w Polsce o Unii Europejskiej sprowadzając dyskusję do wewnętrznych sporów politycznych.
A przecież de facto, nad czym boleję nieustannie, przeszło 70% nowych praw obowiązujących w Polsce powstaje w zaciszu rządu europejskiego, czyli w Komisji Europejskiej.
Pomijam tu bezsporny - ku pewnie zasmuceniu niektórych fanów wyboru D. Tuska na Przewodniczącego Rady Europejskiej - fakt, że tak naprawdę Rada Europejska z jej przewodniczącym jest instytucją fasadową, nie mającą prawie żadnego realnego wpływu na kształt i działanie UE jako całości. Ciałem, które realnie wpływa na Unię Europejską jest li tylko Komisja Europejska, czyli rząd UE!
I niestety, po przyjęciu Traktatu Lizbońskiego, odsetek praw powstających w Unii a nie w macierzystych krajach będzie się zwiększał. Dodam praw często tak bzdurnych i zawiłych, że aż śmiesznych.
Czy taka tendencja jest zgodna z tym, czego chcieliby mieszkańcy Europy?. Czy twór hybrydowy zwany Unią Europejską faktycznie jest tą wymarzoną strukturą jej funkcjonowania? Czy politycy unijni tworzą coś, co raczej jest oderwane od rzeczywistości i pragnień poszczególnych narodów a Unia Europejska jest raczej biurokratycznym molochem, który potrzebny jest tylko i wyłącznie politykom, biurokratom i syjo-socjalistycznym elitom?
Chyba warto stawiać takie pytania, bo dotyczą one nas wszystkich, naszej przyszłości.
Trudno jednoznacznie jednak dać na nie odpowiedź. Ja przychylam się raczej do stwierdzenia, że Unia zmierza w kierunku oderwanym od rzeczywistości i rzeczywistych pragnień Europejczyków. Szczególnie widać to było w czasie ostatniego kryzysu finansowego, gdzie poszczególne państwa powracały do idei obrony własnych obywateli nawet kosztem narażania się na restrykcje wewnątrzunijne. Widać to obecnie także po trudnościach ustalenia wspólnej reakcji UE na wydarzenia na Ukrainie.
Podobnie myślą chyba mieszkańcy Europy, czemu w tym roku kolejny raz dali wyraz jedną z najniższych frekwencji (w wyborach do PE) w historii - 43,11%.
Proszę zwrócić uwagę. Ponad połowa uprawnionych Europejczyków nie poszła do urn! I to w tak długoletnich i zakorzenionych demokracjach!.
Zgodnie z przewidywaniami wygrali chadecy przed socjalistami. Duże relatywnie poparcie dostały też partie tzw. "eurosceptyczne" a we Francji - ku przerażeniu eurobiurokratów - eurosceptycy wygrali wyborczą batalię!
Dlaczego więc Europejczycy nie poszli do wyborów? A jeżeli poszli to zdecydowanie zagłosowali na prawą, ostatnio "zamykającą " się na innych stronę europejskiej sceny politycznej a także na ugrupowania a'priori antyunijne?
Oczywiście pierwszymi powodami, jakie przychodzą na myśl to: niedawny kryzys gospodarczy (zresztą jeszcze nie pokonany), recesja w krajach "Starej Unii", dominacja Niemiec w UE i kryzys na Ukrainie obnażający miałkość UE jako spójnej całości. W dobie recesji ludzie na ogół albo odchodzą od polityki zajmując się swoim bytem, albo wychodzą na ulicę i gremialnie głosują na opozycję. Biorąc pod uwagę wyniki wyborów dla europejskiej lewicy, Europejczycy wybrali to pierwsze rozwiązanie. Świadczyć to może o postępujacym braku zainteresowania mieszkańców krajów europejskich "harcami unijnych" elit.
Inną przyczyną, dla mnie istotniejszą i niejako wynikającą z poprzednich, może być po prostu zniechęcenie do Unii Europejskiej jako sztucznie utworzonego tworu, nie mającego nic wspólnego z ideą, która przyświecała założycielom EWG! Korupcja, nadęta biurokracja, Euro (które nie pomogło w kryzysie) i kosmopolityzm elit europejskich sprawiły może, że Europejczycy - nie idąc do wyborów - powiedzieli NIE obecnej Europie w takim kształcie?
Piszę dużo o wyborach do PE teraz... kiedy wielu upatruje (niestety to tylko ułuda) nadziei na lepszy rozwój UE pod patronatem D. Tuska. Niestety D. Tusk jako Przewodniczący Rady Europejskiej będzie dalej brnął w ten ślepy i z góry nakreślony przez globalistów scenariusz niby "rozwoju" UE...
Może to, że przez tysiące lat Europa rozwijała sie narodowo i terytorialnie tworząc narodowe kultury sprawia, że dla Europejczyków powoli jakaś wizja bycia "formą europejskiego bezpaństwowca" staje sie obca i odległa?
Może właśnie dzięki wielowiekowej różnorodności kulturowo-narodowej Europa zawdzięczała bycie awangardą rozwoju cywilizacyjnego? A bezpaństwowa Europa raczej ją uwstecznia nie generując oczekiwanych zysków dla jej mieszkańców?
W każdym razie Europejczycy dali i dają wyraz niezadowoleniu dla obecnych elit europejskich i niezależnie od jego przyczyn Europa i Unia Europejska musi sie zastanowić, czy obecny kierunek jej rozwoju jest społecznie akceptowalny!
A może należy jednak powrócić do pierwotnej idei i rozwiązań, które były podstawą utworzenia EWG? Może jednak ze względu na narodowe i państwowe tradycje historyczne państw Europy a także tkwiącą głęboko tożsamość narodową poszczególnych narodów, lepszym rozwiązaniem jest idea Europy Ojczyzn niż tworu, jakim ma być Państwo Europa?
Jakoś tak historia chyba przynosi odpowiedź na to pytanie. Wszystko to, co było tworzone sztucznie i mające na celu połączenie poszczególnych narodów w jeden organizm umierało śmiercią naturalną lub po niepokojach społecznych. Padło Cesarstwo Rzymskie, rozpadł się ZSRR, po Jugosławii nie ma śladu…
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Subskrybuj:
Posty (Atom)