Znamy już datę wyborów prezydenckich. Kampania wyborcza będzie relatywnie krótka, co spowoduje intensyfikację wszelkich działań w jej obszarze. Musimy się przygotować do tego, że ze strony totalnej opozycji będzie ona znów brutalna i oparta jedynie na emocjach, bo opozycja nie ma żadnego programu dla Polski.
Zresztą totalniacy od samego początku obecnej władzy wzbudzali negatywne emocje Polaków w celu obalenia ZP. Chyba było nietrudno zauważyć, że z demokratyczną w powszechnych wyborach przegraną dawna władza nie mogła i dalej nie może się pogodzić i zrobi wszystko, aby ponownie rządzić. Na tą ich kampanijną agresję nie możemy odpowiadać tym samym. Róbmy swoje, ale rząd PiS-u też powinien szybko neutralizować zagrożenia mogące podważyć zaufanie do niego naszych rodaków. Podobnie Prezydent A. Duda nie może zlekceważyć kontrkandydatów, bowiem - szczególnie M. Kidawa-Błońska - ma grono rozemocjonowanych i fanatycznych zwolenników, którzy po prostu będą głosować na nią, niezależnie co będzie gaworzyć i robić. Przedsmak tej kampanii mieliśmy wczoraj w Pucku, gdzie KOD-owcy krzyczeli do Prezydenta "Ty ch... ju" a to dopiero początek i będzie jeszcze gorzej.
Przykre i smutne jest to, że dla dzisiejszej opozycji nie jest ważna Polska ani Polacy a jedynie jej własny partykularny interes i jest zdolna do każdej nikczemności: od zdrady targowickiej aż do doprowadzenia do bratobójczej wojny domowej, której na szczęście - mimo przygotowań (np. onegdaj pucz w 2016 roku) - nie udało się wzniecić. Nasza wolność, suwerenność i niepodległość nie mają dla niej żadnego znaczenia a dobro Polaków jest dla niej pojęciem obcym. Ale nietrudno jej w sumie za to winić, bo dla nich Polska nie jest po prostu ich ojczyzną, nie jest ich domem, a jej interesy i priorytety są im obce, co wyraźnie zresztą onegdaj powiedział G. Schetyna: "Jesteśmy częścią wspólnoty europejskiej, w Brukseli czujemy się jak u siebie, to jest też nasz dom i tam będziemy informować o tym, co dzieje się w Polsce. To jest też kwestia rezolucji, którą będziemy chcieli, żeby przyjął Parlament Europejski". Czyż można mieć większy dowód, że dla opozycji stolicą nie jest Warszawa a Bruksela i że nie reprezentuje interesów polskich a brukselskie? To ludzie nam obcy i nam wrodzy, czego przykład dała M. Kidawa-Błońska mówiąc, że dla niej ważniejsza jest Europa a nie - jak w przypadku J. Kaczyńskiego - Polska i Polacy. Po takim dictum wszędzie na świecie kandydat na prezydent byłby "zmieciony" ze sceny politycznej, ale w Polsce fanatyzm totalnych sprawia, iż kandydatka ma jakieś grono wyborców.
Warto nieraz znaczeniowo odwrócić istotę i oddźwięk pewnego toku myślenia i działania. Wyobraźmy sobie, że w czasie rządów PO-PSL to partia PiS ogłosiłaby "opozycję totalną" i zwracała się do zagranicy o ich pomoc w zwalczeniu rządów a ponadto J. Kaczyński np. powiedział, że w Moskwie, Waszyngtonie czy też w Jerozolimie czuje się jak u siebie i tam jest jego dom oraz z pozycji tych domów chciałby obalić demokratyczne rządy. Wyobraźmy sobie sytuację, że prawicowy Cyba morduje asystenta D. Tuska. Wyobraźmy sobie, że PiS i J. Kaczyński zostali stworzeni przez rosyjskie (i nie tylko) służby specjalne. Wyobraźmy sobie, że J. Kaczyński zwracałby się o bratnią pomoc do Rosji, USA czy Izraela albo do UE z propozycją ataku na Polskę w postaci straszenia Polexitem lub powiązaniu tzw. praworządności ze środkami unijnymi, o co zabiegają dzisiejsi totalniacy. Wyobraźmy sobie, że dodatkowo nie jest zdolny do pomocy swoim dzieciom a ponadto jest sponsorowany przez putinowskie lub chińskie banki. Jaka byłaby reakcja dzisiejszej opozycji? Chyba nietrudno się domyśleć... a byłaby jednoznaczna: cała prawica to antypolscy zdrajcy chcący odzyskać za wszelką cenę władzę. I taka byłaby narracja międzynarodowa (UE) i wewnętrzna. Wyobraźmy sobie, że to A. Duda popełnia kardynalne, werbalne "lapsusy" jakie przydarzają się M. Kidawie-Błońskiej, świadczące o jej ograniczaniu politycznym i o braku elementarnej wiedzy. Jak przez totalsów byłby atakowany A. Duda? W GW czy w TVN lałby się szampan a negatywny przekaz byłby również totalny.
Widać wyraźnie, że przez ostatnie pięć lat w naszym kraju był realizowany napisany przez kogoś scenariusz maksymalnego skłócenia Polaków i eskalacji politycznego napięcia do granic psychicznej wytrzymałości, która ma prowadzić do wzajemnej nienawiści zakończonej przelaniem polskiej krwi. I ten scenariusz był cynicznie i metodycznie realizowany przez wrogów Polski. A wtedy, gdy rządzą emocje nie ma miejsca na dialog i logiczne argumenty a tychże totalna opozycja nie ma w ogóle. Liczą się tylko emocje i już zgrana nienawiść do J. Kaczyńskiego. Polacy przestali już na to reagować i dobrze. Paliwo opozycji w postaci straszenia PiS-em się wypaliło więc szukają czegokolwiek, żeby znów wzbudzić negatywne emocje Polaków, np. Polexit, praworządność związana z obroną "kasty sędziowskiej", targowicki atak na Polskę w UE, itd.
PiS i prezydent A. Duda muszą pamiętać, że "pycha kroczy przed upadkiem" i nie można czuć się już wygranym w najbliższych wyborach prezydenckich, ale dalej ciężko a może nawet ciężej przed wyborami pracować i przedstawić Polakom program, który będzie po prostu dla Polski i Polaków dobry oraz akceptowalny.
Jak kiedyś pisałem: z premedytacją i od lat ktoś nas próbuje zantagonizować i skrajnie podzielić wedle starej formuły rządzenia zwanej "dziel i rządź". W skrócie polega ona na kreowaniu konfliktów, po to by samemu je rozwiązywać dla utrzymania lub zdobycia władzy. Wykorzystywana była i jest cały czas zarówno przez międzynarodowe elity uzurpujące sobie sprawowanie rządów nad światem, jak i przez konkretne państwa czy też organizacje polityczno-społeczne.
W obecnej Polsce opozycji chodzi o ponowne przejęcie władzy. I taki imperatyw przyświeca jej dzisiaj, opozycji, która liderowo (ważne!) nie ma nic wspólnego z Polską i Polakami, nie ma nic wspólnego z naszą Ojczyzną. Mówią oczywiście, że działają dla nas a tak naprawdę po prostu wykorzystują i manipulują dużą liczbą naszych rodaków dla osiągnięcia swoich własnych celów lub celów im wyznaczonych przez inne państwa lub międzynarodowe organizacje.
Powtórzę: chcą nas podzielić i skonfliktować, chcieli doprowadzić do rozlewu polskiej krwi i przejąć ponownie naszą Ojczyznę na własność dla dobra tych, którym od zarania oddają lenne poddaństwo (czerpiąc z tego korzyści) i są ich namiestnikami. Na pewno nie dla dobra większości Polaków!
Zresztą potwierdzeniem tego są zapowiedzi PO-KO, że chce zlikwidować wojewodów i zwiększyć siłę sprawczą samorządów a to jest dezintegracja państwa polskiego! To jest dążenie do rozbioru Polski! Prezydent A. Duda musi o tym pamietać i przestrzegać Polaków w czasi kampanii wyborczej.
Mam pewność, że scenariusz ostatnich lat został napisany przez lub dla dzisiejszej opozycji zaraz po przegraniu wyborów prezydenckich w 2005 roku. Osobiście też uważam, że ponownie jakiś scenariusz został napisany na prezydencką kampanię wyborczą, więc PiS i A. Duda muszą uważać i robić swoje, jak dotychczas.
Gdy zaczniemy walczyć między sobą oni z łatwością nas przejmą, oddadzą całą naszą wolność, suwerenność i niepodległość Polski i nas wszystkich pod władanie zniemczonej UE i Rosji. A dla Polski będzie to kolejny i ostateczny jej rozbiór.
Nie możemy na to pozwolić. Dlatego musi nastąpić w maju wielka mobilizacja Polaków przejawiająca się ich udziałem w wyborach prezydenckich. To jest niezbędne i należy o tym pamiętać, jeżeli chcemy aby dalej rządzili ludzie dbający o nas i Polskę, żeby nie cofnięte zostały pisowskie programy socjalne (co już zapowiedziała M. Kidawa-Błońska), żeby znów nie powrócić do państwa z dykty gdzie jest tylko "ch.j d.pa i kamieni kupa" i gdzie będą afery jedna za drugą, i to nie aferki wyssane z palca, ale prawdziwe.
Naród polski to my wszyscy i nie dajmy się otumanić ludziom, którzy jak wstrętni, obleśni i antypolscy targowiczanie chcą obcej interwencji w naszej Ojczyźnie... To są zdrajcy, którym AK i polscy patrioci golili głowy, to są kolaboranci, których polscy patrioci w okresach wojen skazywali na śmierć. Nie ma większego działania na szkodę Polski niż profanacja naszego narodu, polskiej godności i niepodległości, profanacja naszych świętości. Nie ma większej profanacji naszej polskości niż sprzedanie jej w ręce jej nienawistników!
Im właśnie chodzi cały czas o zantagonizowanie Polaków, przeciwstawienie nas przeciw sobie... aby jedność wspólnotowa, polska jedność nigdy nie powstała i nigdy się nie odbudowała...
Możemy i powinniśmy się wewnętrznie demokratycznie spierać i kłócić. Takie są prawidła demokracji, tolerancji i wolności słowa, za które nasze przeszłe polskie pokolenia oddawały swoje życie. Jest potrzebna wolność mediów i wypowiedzi publicznych. Wolność jaką teraz mamy jest chyba największa od siedemdziesięciu kilku lat! Nikt dziś nie zamyka siłowo, nie inwigiluje fizycznie i psychicznie przeciwników obecnego rządu, nikt ich nie wsadza do więzień i nie zabija. Musimy w tych wyborach nie pozwolić, aby tą wolność utracić.
Powtórzę. Możemy się kłócić i spierać, ale róbmy to we własnym gronie, w gronie Polaków a nie ludzi, którzy chcą nas zniszczyć. Spierajmy się mając w sercu naszą Ojczyznę, Polskę i dobro naszego narodu! Jesteśmy Polakami i mamy obowiązki polskie... nie niemieckie, rosyjskie, brukselskie, amerykańskie, żydowskie! Tylko nasze! Polskie! W Polsce jest potrzebna opozycja, ale nie totalna i nie przedkładająca interesów brukselskich nad polskie. Nie jest nam potrzebna opozycja, która chce abyśmy walczyli ze sobą, nawet kosztem przelanej polskiej krwi, naszego życia, kosztem upadku Rzeczpospolitej!
Nie pozwólmy, jako Polacy, żeby w Polsce znów zwyciężała antypolska i poddańcza innym miałkość i małość siejące antypatriotyczną i antypolską nienawiść i fałsz... Bądźmy gospodarzami swojego domu - Polski. Odrzućmy przestępców, donosicieli, kolaborantów, nie-Polaków, kłamców i oszczerców, hipokrytów i fałszywych patriotów!
Drzemie w nas potrzeba wspólnoty narodowej i spokojnego dążenia do zasobnej Polski. Bądźmy więc dumni z Polski, tolerancyjni dla innych i niech nasze biało-czerwone serca pozostaną takimi każdego dnia... dla nas samych, naszych dzieci, naszych rodaków w kraju i na politycznej i ekonomicznej obczyźnie. Nie dajmy się podzielić! Bądźmy razem dziś, jutro, zawsze! Niech nikt nigdy nie będzie w stanie nas sprowokować do bratobójczej walki! Nigdy!
Jesteśmy Polakami, każdy z nas jest, kto czuje się Polakiem i jest wierny polskości! Tylko razem w narodowej wspólnocie jesteśmy skałą, której nie zdobędą nawet najwięksi wewnętrzni i zewnętrzni wrogowie. Polska jest zasobna, bogata. Polska ma ogrom inteligentnych i kreatywnych młodych ludzi, którzy nie zasługują na wygnanie i pracowanie niewolniczo na "zmywakach". Ich miejsce jest u nas, w Ojczyźnie, w Polsce. Dyskutujmy o naszym rozwoju gospodarczym, o stworzeniu warunków, aby Polakom chciało się żyć we własnym kraju a nie na obczyźnie, gdzie zawsze będą ludźmi drugiej kategorii. To jest najważniejsze a nie jakieś wyimaginowane antypolskie problemy zagrożeń, których nie ma i nigdy - przez ostatnie miesiące i lata - nie było. Dyskutujmy o realiach a nie o abstrakcji, walczmy o naszą przyszłość... też wolną od agresji islamskiej niosącej gwałt, przestępstwa i śmierć naszych najbliższych. Wygrana opozycji jest też właśnie naszą zgodą na islamski terroryzm niszczący wszystkich niewierców a Polaków w szczególności. Tego chcemy? Chcemy, aby nasze dzieci i kobiety były gwałcone i mordowane, abyśmy musieli nosić brody, aby nie zostać fizycznie zlikwidowani? Chyba nie!
Oczywiście. Obecna władza i sam Prezydent A. Duda popełniają błędy, ale czy nie realizują obietnic lub chcą je zrealizować? Chcą nam stworzyć propolskie państwo, dla nas i naszych dzieci oraz przyszłych pokoleń!
Czy tego chcemy?
Odpowiedź chyba jest oczywista. Tak chcemy, aby Polska i Polacy, my wszyscy nie musieli emigrować za chlebem, nie musieli się płaszczyć przed zniemczoną Brukselą, putinowską Rosją, amerykańskim mesjanizmem i izraelską wyższością. Mamy 1050 lat swojego chrześcijańskiego państwa i narodu. Jesteśmy Polakami, których nie był w stanie zniszczyć żaden nasz największy wróg. Czyż teraz pozwolimy aby nas wrogowie ostatecznie zniszczyli? Mam nadzieję, że nie...
Mamy - jako Naród - swoje wady i przywary, bywamy nieraz śmieszni, łatwowierni, spolegliwi i groteskowi. Ale w sytuacji zagrożenia naszej tożsamości narodowej i państwowej zawsze okazywaliśmy się bohaterami. Dzięki temu nawet po 123 latach rusyfikacji i germanizacji, po latach II wojny światowej i reżimu komunistycznego, po wymordowaniu przez hitlerowców i komunistów najznamienitszych dzieci naszego narodu... nigdy nie staliśmy się pokorni i bezwolni wobec obcych i nienawidzących nas wrogów wewnętrznych i zewnętrznych. A dziś takimi wrogami są lewacko-demoliberalni liderzy UE, PO-KO czy Nowa Lewica a także PSL, które zmienia sojusze tak szybko, że trudno za nim nadążyć...
Dlatego w milczeniu i z naszą, polską biało-czerwoną flagą - unikając prowokacji - wzywam, abyśmy jako Polacy przeciwstawili się liderowym zdrajcom, którzy chcą nas zniszczyć, zniszczyć fizycznie i duchowo.
Czekają nas kolejne wybory i sądzę, że znów będą to najważniejsze wybory od dziesiątków lat. Ich wynik będzie dla Polski ważny, dla jej przyszłości. Czy wygramy? Mam nadzieję, że tak. Wiem natomiast, że jeżeli przegramy i przegra A. Duda to na lata stracimy Polskę, może nawet na zawsze...
Tylko w Polsce mógł powstać ruch I Solidarności, tylko Polska mogła dać światu Jana Pawła II, tylko Polska jako społeczeństwo mogła de facto obalić po 40 latach komunizm! Nasze umiłowanie wolności, tolerancji i chrześcijańskiej oraz tej zwykłej ludzkiej przyzwoitości towarzyszy nam od wieków. Dzięki tym wartościom nasze państwo, nasza Polska istnieje i funkcjonuje, dzięki temu jesteśmy wśród narodów posiadających własny język, wiarę, własne państwo, własną historię, kulturę, sztukę, tradycję!
W imię tych wszystkich wartości podstawowych, determinujących nasze wielowiekowe trwanie... zwracam się do wszystkich Polaków: stwórzmy wspólny, nasz polski dom i przeciwstawmy się próbom jego zniszczenia! Dom jest tu a nie w Brukskeli, Moskwie, Waszyngtonie czy Jerozolimie!
Zmuśmy się do racjonalnego myślenia o Polsce, o nas samych, o naszych dzieciach, wnukach i o tym dlaczego dla dzisiejszej opozycji Bruksela jest ważniejsza niż Warszawa czy Kraków, dlaczego walczą na emocje a nie na merytoryczne argumenty, dlaczego nie spełniali swoich obietnic, dlaczego powalali na zwijanie Polski i dlaczego dalej chcą ją zniszczyć... Oddajmy w wyborach właściwy dla Polski głos. Głosujmy - mimo wszystko - na Prezydenta A. Dudę.
Z nadzieją pozdrawiam
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Szczęście to codzienne odczuwanie własnej wolności od wszystkiego... Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prezydent A. Duda. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą prezydent A. Duda. Pokaż wszystkie posty
wtorek, 11 lutego 2020
Polacy! Apel!
Etykiety:
antypolskość,
M. Kidawa-Błońska,
nowa lewica,
PiS,
PO-KO,
polska,
prezydent A. Duda,
propolskość,
przyszłość Polski,
Wybory Prezydenckie
czwartek, 2 marca 2017
CO2. Kolejny atak zniemczonej UE na Polskę, ale walka jeszcze trwa!
W Polsce medialnie w większości dyskutuje się o sprawach nie mających żadnego znaczenia dla Polaków. Sztucznie podgrzewa się emocje, skłóca rodaków tematami i wydarzeniami nieistotnymi, w czym lubuje się nie mająca żadnego merytorycznego programu tzw. "totalna opozycja". Ten bieżący i sztucznie kreowany jazgot i histeria tych zdrajców naturalnie wymaga reakcji rządzących, co nie pozwala na skupieniu uwagi Polaków na rzeczach naprawdę istotnych, dotyczących nas wszystkich i przyszłych naszych pokoleń.
Jednym z tych tematów jest handel tzw. emisjami CO2 i światowymi oraz unijnymi obostrzeniami dotyczącymi emisji tegoż CO2.
Tak naprawdę zresztą przedmiotowego tematu w ogóle nie powinno być, bo tzw. Globalne Ocieplenie, które stało się pretekstem globalistów do walki z emisją gazów cieplarnianych oraz do wykreowania świetnego i dochodowego biznesu, jest fikcją.
Jednak na razie musimy - jako Polska - walczyć o jak najkorzystniejsze rozwiązania w tym obszarze, zarówno w skali światowej, jak i unijnej. A jest to bardzo trudne bowiem szczególnie największe państwa UE (w tym przede wszystkim Niemcy) prowadzą wobec nas wrogą i konkurencyjną politykę w zakresie polityki klimatycznej.
Kolejnym etapem tej wojny jest przyjęcie przez ministrów ds. środowiska w dniu 28.02.2017 roku "wspólnego stanowiska ws. reformy unijnego systemu pozwoleń na emisję CO2 (EU - ETS)", które zawiera rozwiązania określone przez polskiego ministra Jana Szyszkę jako niszczące polskie bezpieczeństwo energetyczne i blokujące polskie zasoby energetyczne takie jak węgiel oraz nie mające nic wspólnego z porozumieniem paryskim (COP21). Polska wraz z Bułgarią, Rumunią, Cyprem, Chorwacją, Węgrami, Włochami, Litwą i Łotwą stanowiła grupę państw sprzeciwiających się proponowanym rozwiązaniom. Mimo, że zgodnie z obowiązującym jeszcze przez miesiąc nicejskim systemem głosowania, zgodnie z którym stworzona grupa wystarczała do utworzenia tzw. „mniejszości blokującej”, to „wspólne” stanowisko zostało jednak zaakceptowane.
Niekorzystne dla Polski rozwiązania - powodujące m.in. wzrost cen uprawnień na emisję CO2 a tym samym wzrost kosztów przedsiębiorstw i wzrost cen dla konsumentów - to przede wszystkim:
- ustalenie niższego progu całkowitej liczby uprawnień dostępnych na aukcjach z 57% (jakie proponowała i tak niekorzystnie dla Polski KE) do 55%,
- wprowadzenie mechanizmu umarzania niewykorzystanych pozwoleń, bez określenia nawet ilości certyfikatów, które miałyby być skasowane - tym samym nie będzie już możliwości np. korzystnej dochodowo odsprzedaży niewykorzystanych uprawnień.
To porozumienie to kolejny negatywny krok UE wobec Polski a dodatkowo bezprawny oraz niezgodny z ogólnoświatowymi ustaleniami dokonanymi podczas ubiegłorocznego szczytu klimatycznego w Paryżu - COP21. Co prawda prace nad ostatecznym kształtem nowych przepisów rozpocznie niedługo Parlament Europejski, ale raczej nie należy się spodziewać by zmienił on ich treść. Polsce wraz z innymi krajami głosującymi przeciw porozumieniu pozostanie prawdopodobnie złożenie prawnego sprzeciwu do instytucji unijnych lub ONZ-towskich.
W tym kontekście warto przypomnieć historię naszych negocjacyjnych klęsk i zwycięstw dotyczących całego obszaru związanego z polityką klimatyczną i pakietem klimatycznym obejmującymi też emisję i handel uprawnieniami CO2.
Rok 2008
Premier D. Tusk zgodził się i podpisał pakiet klimatyczny negocjowany w ramach UE. Zawarto w nim skrajnie niekorzystne zapisy uderzające w polską gospodarkę, która przecież w 90% oparta jest na węglu jako źródle energii. Pakiet nazwany 3x20 zakładał redukcję emisji CO2 o 20% w stosunku do roku bazowego 2005, zwiększenie do 20% udziału energii odnawialnej w całości zużywanej energii i 20% poprawę efektywności wykorzystania energii. Największa zdrada Polski dokonana przez D. Tuska polegała na tym, że pierwotnie wynegocjowanym przez śp. prezydenta L. Kaczyńskiego rokiem bazowym liczenia redukcji emisji CO2 dla Polski miał być rok 1990 a "premier" D. Tusk zgodził się na jego zmianę na rok 2005. Ta zmiana spowodowała, że zamiast osiągnięcia już rzeczywistej redukcji (w stosunku do roku 1990) na poziomie 32% w 2010 roku mieliśmy ją na poziomie ledwo kilkuprocentowym w stosunku do niekorzystnego roku bazowego 2005.
Rok 2013 (marzec)
Sąd UE w Luksemburgu oddalił polską skargę przeciw decyzji Komisji Europejskiej z 2011 r. dotyczącej przejściowych zasad przydziału bezpłatnych uprawnień do emisji CO2 w całej Unii. Decyzja Komisji KE 2011/278/UE z 27 kwietnia 2011 r. (tzw. decyzja benchmarkowa) dotyczyła przydziału bezpłatnych uprawnień do emisji CO2 w latach 2013-20 (...) i oznaczała, że Polska będzie mogła w latach 2013-2020 rozdzielić pomiędzy instalacje tylko ok. 477 mln uprawnień do emisji. Dla porównania w Niemczech mogło zostać rozdzielonych 1 mld 402 mln uprawnień do emisji, w Wielkiej Brytanii – 626 mln takich uprawnień. W polskiej skardze przeciw Komisji Europejskiej Polska zawarła cztery zarzuty:
- zaniżenie przydziału bezpłatnych uprawnień dla Polski wynikające z nie uwzględnienia specyfiki paliwowej poszczególnych państw członkowskich i wyliczeniu wskaźników emisyjności przy wykorzystaniu referencyjnej wydajności gazu ziemnego oraz przyjęcia tego paliwa jako paliwo referencyjne,
- nie uwzględnienie zróżnicowanej sytuacji w poszczególnych regionach UE i przez to naruszenie zasady równego traktowania,
- naruszenie zasady proporcjonalności polegające na określeniu wskaźników emisyjności na poziomie bardziej restrykcyjnym niż wymagają tego cele dyrektywy 2003/87 ustanawiającej system handlu przydziałami emisji gazów cieplarnianych we Wspólnocie,
- naruszenie przepisów dyrektywy 2003/87 i braku kompetencji Komisji do przyjęcia zaskarżonej decyzji.
Skarga, która i tak była spóźniona i wydawała się być działaniem pozorowanym została oddalona w całości, co tylko świadczyło o "wielkim" wówczas znaczeniu D. Tuska.
Rok 2014 (październik)
Pomimo lekceważenia przez UE interesów polskich w zakresie zmian klimatycznych (i w ogóle wszystkich interesów polskich) 24 października 2014 roku dalszej zdrady polskich interesów dopuściła się "premier" E. Kopacz. Podpisała bowiem rozwiązania nowego pakietu klimatycznego, jeszcze bardziej skrajnie niekorzystnego dla Polski i polskiego górnictwa i całej polskiej gospodarki. Zawarto w nim zapisy o redukcji o co najmniej 40% emisji CO2 do roku 2030 (w stosunku do niekorzystnego dla Polski roku bazowego 2005). Było to jawne uderzenie w polską gospodarkę, która i tak jest zdecydowanie słabsza od np. gospodarki niemieckiej czy francuskiej. Jedną z konsekwencji - i chyba najtragiczniejszą dla Polski - tego pakietu była konieczność radykalnego przestawienia się naszego kraju z węgla kamiennego na inne źródła pozyskiwania energii, w tym tzw. źródła energii odnawialnej, na które musielibyśmy wydać w najbliższych latach miliardy złotych. Wiązało się to również z koniecznością przyszłych radykalnych wzrostów cen energii dla ostatecznych odbiorców: przemysłowych i indywidualnych. Stąd pojawiły się m.in zakusy zamykania polskich kopalń, co oczywiście było bardzo pożądane szczególnie dla niemieckiego przemysłu wydobywczego.
Rok 2015 (grudzień)
Ogromny sukces polskiego rządu i ministra Jana Szyszko na Konferencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu, tzw. szczycie klimatycznym COP21.
Polska przygotowywała się na ten szczyt od dawna, ale prace nabrały przyspieszenia w momencie przejęcia władzy w Polsce przez rząd B. Szydło i objęcia teki ministra środowiska przez prof. J. Szyszko.
Polska w czasie tego szczytu chciała aby:
- porozumienie klimatyczne zostało zawarte niemal przez wszystkie państwa świata, czyli żeby Polska stała się sygnatariuszem porozumienia szerszego niż na poziomie UE i obejmującego całość światowej emisji gazów cieplarnianych, w tym również największych gospodarek takich jak: USA, Chiny czy Rosja,
- w porozumieniu klimatycznym zawarto zapisy umożliwiające uwzględnianie specyfiki gospodarek poszczególnych krajów i ich możliwości społeczno-gospodarczych w tworzeniu międzynarodowych porozumień klimatycznych,
- w porozumieniu klimatycznym wreszcie wskazano na rolę lasów w pochłanianiu CO2 i rolę zalesiania jako drogi do polepszenia klimatu oraz jednego ze sposobów działania na rzecz ochrony środowiska naturalnego i klimatu a także redukującego emisje CO2.
Dodatkowo też przygotowano analizę wykorzystania czystych ekologicznie geotermalnych źródeł energii oraz przedstawiono czyste metody spalania węgla opracowane przez krajowych naukowców dające minimalną emisję CO2 i zapewniające jego wtórne przetwarzanie.
W Paryżu Polska umiejętnie rozegrała negocjacje i wchodząc m.in. w przejściowe alianse (porozumienia) z Chinami, Indiami, Arabia Saudyjską czy Indonezją uzyskała wszystko, co chciała i postulowała. W ostatecznym globalnym porozumieniu ONZ zawarto wszystkie polskie postulaty a ponadto uzyskano odejście od terminu "dekarbonizacja" na rzecz "neutralności węglowej". Szczyt zakończył się w sumie dużym sukcesem bo podpisały porozumienie niemal wszystkie kraje świata, w tym najwięksi emitenci CO2, czyli Rosja, Chiny i USA.
Dla Polski był to ogromny sukces.
Po pierwsze. Globalny charakter porozumienia na szczeblu najszerszym z możliwych czyli ONZ postawił zupełnie inaczej pozycję Polski i jej dorobek w emisji i redukcji CO2. Z globalnej bowiem perspektywy Polska jest krajem o średniej emisji CO2 a najwięcej winny dziś robić w zakresie redukcji jego emisji najwięksi globalni "truciciele".
Po drugie. Nareszcie Polska uzyskała możliwość uwzględniania jej specyfiki energetycznej w każdych negocjacjach klimatycznych. A jako, że Polska w 90% oparta jest na węglu to możliwym stało się wskazywanie na niemożność zrezygnowania z niego w długiej perspektywie czasowej a ponadto uzyskaliśmy swobodną możliwość wdrażania i eksportowania czystych technologii/metod spalania węgla dających minimalną emisję CO2 i zapewniających jego wtórne przetwarzanie, co - wedle ustaleń COP21 - pozwala na uniknięcie rezygnacji przez Polskę z węgla jako podstawowego surowca do produkcji energii a także - pozwala na rozszerzanie prac (unikanie blokowania przez UE) modernizacji polskiej energetyki opartej na węglu.
Po trzecie i chyba najważniejsze (o to delegacja Polski walczyła najmocniej). Uzyskaliśmy akceptację uznania lasów i zalesiania jako elementów redukujących emisję CO2, co pozwoliło na dywersyfikację uznawanych metod redukcji tego gazu. Więc - wedle porozumienia COP21 - nie musimy skupiać się na redukcji emisji tylko na zasadzie tzw "dekarbonizacji" przemysłu i wprowadzania odnawialnych źródeł energii (np. farmy wiatrowe) ale wskazywać, że Polska pochłania CO2 dzięki ogromnym połaciom posiadanych lasów obejmujących aż 30% powierzchni kraju ("płuca Europy" - ewenement w UE!) i tym samym redukuje własną emisję CO2 a dodatkowo prowadzi również efektywną politykę w zakresie redukcji gazów poprzez zalesienie. Dodatkowo dzięki m.in. terminowi "neutralność węglowa" możemy wskazać, że nasz kraj redukując emisję CO2 poprzez lasy i zalesianie tak naprawę dąży do zrównoważenia własnej emisji i staje się obojętnym a nawet netto ujemnym emitentem CO2. To pozwala na dalsze korzystanie Polski z węgla a to jest najważniejsze w krótkiej i długiej perspektywie naszej gospodarki. Dzięki tym zapisom - również tym z pkt. 2 - możliwym stało się również renegocjowanie skrajnie niekorzystnych zobowiązań jakie zostały przyjęte przez rządy D. Tuska i E. Kopacz.
Po czwarte. Uzyskaliśmy uznanie w zakresie naszych starań skierowanych na rozwijanie geotermalnych źródeł energii, czyli popularną geotermię tak wyśmiewaną przez elity III RP - ("Geotermia Toruńska").
Rok 2017 (luty)
Powtórzę to, co napisałem wcześniej. Przyjęto bezprawnie (pomimo sprzeciwu państw dających mniejszość blokującą) i niezgodnie z duchem ważniejszego porozumienia COP21 tzw. "wspólne stanowiska ws. reformy unijnego systemu pozwoleń na emisję CO2 (EU - ETS)". Niekorzystne dla Polski rozwiązania - powodujące m.in. wzrost cen uprawnień na emisję CO2 a tym samym wzrost kosztów przedsiębiorstw i wzrost cen dla konsumentów - to przede wszystkim:
- ustalenie niższego progu całkowitej liczby uprawnień dostępnych na aukcjach z 57% (jakie proponowała i tak niekorzystnie dla Polski KE) do 55%,
- wprowadzenie mechanizmu umarzania niewykorzystanych pozwoleń, bez określenia nawet ilości certyfikatów, które miałyby być skasowane - tym samym nie będzie już możliwości np. korzystnej dochodowo odsprzedaży niewykorzystanych uprawnień.
Na szczęście nie wszystko poszło "nie po naszej myśli".
Po pierwsze. Mimo, iż część krajów UE i wielu polityków chciało zwiększyć rokroczny spadek liczby uprawnień do emisji CO2, to jednak zachowany został ustalony w 2014 roku (też niekorzystny dla Polski) wskaźnik spadku wynoszący rocznie 2,2%.
Po drugie. Zgodnie z oczekiwaniami Polski przyjęto zapisy dotyczące zarządzania funduszem modernizacyjnym. Przewidziano go dla najbiedniejszych krajów UE, które z dochodów pochodzących ze sprzedaży 10 proc. uprawnień mają przekształcać swój system energetyczny. Do Polski trafić ma największa część z tych środków, dlatego polskiemu rządowi szczególnie zależało, by móc decydować, na jakie inwestycje pójdą. Na tym etapie udało się wynegocjować zapisy przewidujące, że to państwa-beneficjanci odpowiadają za zarządzanie funduszem a nie przedstawiciele państw członkowskich, KE oraz Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI). Polska obawiała się, że zarządzanie funduszem przez KE i EBI sprawi, iż nie wszystkie projekty, jakie chciałaby realizować, będą mogły otrzymać wsparcie. Na czarnej liście mogłyby się znaleźć np. inwestycje, które byłyby w jakikolwiek sposób związane z wykorzystaniem węgla jako surowca energetycznego.
Po trzecie. Uzyskano lekkie złagodzenie kryteriów (tzw. benchmarków), od których będzie zależało, ile dana firma będzie mogła dostać darmowych pozwoleń na emisję. W koncepcji bowiem KE benchmarki określają standardową wydajność w danym sektorze i pokazują, ile trzeba wyemitować CO2, żeby wyprodukować np. tonę stali. 100 proc. darmowych pozwoleń na emisje dostaną tylko te firmy, których wydajność będzie zgodna z ustalonym benchmarkiem.
Po czwarte. Uzyskano możliwość przyznania 30% darmowych uprawnień z przeznaczeniem dla ciepłownictwa, co jest ważne ze względu na wykorzystywanie przez Polskę węgla jako źródła energetycznego.
Niestety Polska może dziś walczyć tylko w zakresie skrajnie niekorzystnych porozumień zawartych przez zdrajców: D. Tuska i E. Kopacz a unijny system pozwoleń na emisję CO2 to główne narzędzie
realizacji zawartych w 2014 roku zapisów o redukcji o co najmniej 40% emisji CO2 do roku 2030 (w stosunku do niekorzystnego dla Polski roku bazowego 2005 a nie 1990).
Opisując efekty szczytu z 28.02.2017 roku korzystałem z dostępnych medialnie informacji, które wydają się być niepełne, co jest znów zastanawiające. Mam nadzieję, że polski rząd podejmie określone kroki prawno-instytucjonalne, aby wymóc na państwach unijnych respektowanie światowego porozumienia COP21, co wydaje się całkiem możliwe i prawnie skuteczne.
Oczekiwałbym jednak jakiejś dyskusji w Polsce na ten temat i szczegółowego poinformowania Polaków o wszystkich aspektach naszej walki o polski przemysł oparty na węglu.
To jest jedna z najważniejszych kwestii i może tzw. "totalna opozycja" jakoś też się wypowie na ten temat i uruchomi dla dobra Polski swoich przyjaciół w UE... w co zresztą wątpię, bo zdrajcy i sprzedajni szubrawcy już nimi pozostaną w imię zasady "raz k...rwa, zawsze k...rwa".
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Jednym z tych tematów jest handel tzw. emisjami CO2 i światowymi oraz unijnymi obostrzeniami dotyczącymi emisji tegoż CO2.
Tak naprawdę zresztą przedmiotowego tematu w ogóle nie powinno być, bo tzw. Globalne Ocieplenie, które stało się pretekstem globalistów do walki z emisją gazów cieplarnianych oraz do wykreowania świetnego i dochodowego biznesu, jest fikcją.
Jednak na razie musimy - jako Polska - walczyć o jak najkorzystniejsze rozwiązania w tym obszarze, zarówno w skali światowej, jak i unijnej. A jest to bardzo trudne bowiem szczególnie największe państwa UE (w tym przede wszystkim Niemcy) prowadzą wobec nas wrogą i konkurencyjną politykę w zakresie polityki klimatycznej.
Kolejnym etapem tej wojny jest przyjęcie przez ministrów ds. środowiska w dniu 28.02.2017 roku "wspólnego stanowiska ws. reformy unijnego systemu pozwoleń na emisję CO2 (EU - ETS)", które zawiera rozwiązania określone przez polskiego ministra Jana Szyszkę jako niszczące polskie bezpieczeństwo energetyczne i blokujące polskie zasoby energetyczne takie jak węgiel oraz nie mające nic wspólnego z porozumieniem paryskim (COP21). Polska wraz z Bułgarią, Rumunią, Cyprem, Chorwacją, Węgrami, Włochami, Litwą i Łotwą stanowiła grupę państw sprzeciwiających się proponowanym rozwiązaniom. Mimo, że zgodnie z obowiązującym jeszcze przez miesiąc nicejskim systemem głosowania, zgodnie z którym stworzona grupa wystarczała do utworzenia tzw. „mniejszości blokującej”, to „wspólne” stanowisko zostało jednak zaakceptowane.
Niekorzystne dla Polski rozwiązania - powodujące m.in. wzrost cen uprawnień na emisję CO2 a tym samym wzrost kosztów przedsiębiorstw i wzrost cen dla konsumentów - to przede wszystkim:
- ustalenie niższego progu całkowitej liczby uprawnień dostępnych na aukcjach z 57% (jakie proponowała i tak niekorzystnie dla Polski KE) do 55%,
- wprowadzenie mechanizmu umarzania niewykorzystanych pozwoleń, bez określenia nawet ilości certyfikatów, które miałyby być skasowane - tym samym nie będzie już możliwości np. korzystnej dochodowo odsprzedaży niewykorzystanych uprawnień.
To porozumienie to kolejny negatywny krok UE wobec Polski a dodatkowo bezprawny oraz niezgodny z ogólnoświatowymi ustaleniami dokonanymi podczas ubiegłorocznego szczytu klimatycznego w Paryżu - COP21. Co prawda prace nad ostatecznym kształtem nowych przepisów rozpocznie niedługo Parlament Europejski, ale raczej nie należy się spodziewać by zmienił on ich treść. Polsce wraz z innymi krajami głosującymi przeciw porozumieniu pozostanie prawdopodobnie złożenie prawnego sprzeciwu do instytucji unijnych lub ONZ-towskich.
W tym kontekście warto przypomnieć historię naszych negocjacyjnych klęsk i zwycięstw dotyczących całego obszaru związanego z polityką klimatyczną i pakietem klimatycznym obejmującymi też emisję i handel uprawnieniami CO2.
Rok 2008
Premier D. Tusk zgodził się i podpisał pakiet klimatyczny negocjowany w ramach UE. Zawarto w nim skrajnie niekorzystne zapisy uderzające w polską gospodarkę, która przecież w 90% oparta jest na węglu jako źródle energii. Pakiet nazwany 3x20 zakładał redukcję emisji CO2 o 20% w stosunku do roku bazowego 2005, zwiększenie do 20% udziału energii odnawialnej w całości zużywanej energii i 20% poprawę efektywności wykorzystania energii. Największa zdrada Polski dokonana przez D. Tuska polegała na tym, że pierwotnie wynegocjowanym przez śp. prezydenta L. Kaczyńskiego rokiem bazowym liczenia redukcji emisji CO2 dla Polski miał być rok 1990 a "premier" D. Tusk zgodził się na jego zmianę na rok 2005. Ta zmiana spowodowała, że zamiast osiągnięcia już rzeczywistej redukcji (w stosunku do roku 1990) na poziomie 32% w 2010 roku mieliśmy ją na poziomie ledwo kilkuprocentowym w stosunku do niekorzystnego roku bazowego 2005.
Rok 2013 (marzec)
Sąd UE w Luksemburgu oddalił polską skargę przeciw decyzji Komisji Europejskiej z 2011 r. dotyczącej przejściowych zasad przydziału bezpłatnych uprawnień do emisji CO2 w całej Unii. Decyzja Komisji KE 2011/278/UE z 27 kwietnia 2011 r. (tzw. decyzja benchmarkowa) dotyczyła przydziału bezpłatnych uprawnień do emisji CO2 w latach 2013-20 (...) i oznaczała, że Polska będzie mogła w latach 2013-2020 rozdzielić pomiędzy instalacje tylko ok. 477 mln uprawnień do emisji. Dla porównania w Niemczech mogło zostać rozdzielonych 1 mld 402 mln uprawnień do emisji, w Wielkiej Brytanii – 626 mln takich uprawnień. W polskiej skardze przeciw Komisji Europejskiej Polska zawarła cztery zarzuty:
- zaniżenie przydziału bezpłatnych uprawnień dla Polski wynikające z nie uwzględnienia specyfiki paliwowej poszczególnych państw członkowskich i wyliczeniu wskaźników emisyjności przy wykorzystaniu referencyjnej wydajności gazu ziemnego oraz przyjęcia tego paliwa jako paliwo referencyjne,
- nie uwzględnienie zróżnicowanej sytuacji w poszczególnych regionach UE i przez to naruszenie zasady równego traktowania,
- naruszenie zasady proporcjonalności polegające na określeniu wskaźników emisyjności na poziomie bardziej restrykcyjnym niż wymagają tego cele dyrektywy 2003/87 ustanawiającej system handlu przydziałami emisji gazów cieplarnianych we Wspólnocie,
- naruszenie przepisów dyrektywy 2003/87 i braku kompetencji Komisji do przyjęcia zaskarżonej decyzji.
Skarga, która i tak była spóźniona i wydawała się być działaniem pozorowanym została oddalona w całości, co tylko świadczyło o "wielkim" wówczas znaczeniu D. Tuska.
Rok 2014 (październik)
Pomimo lekceważenia przez UE interesów polskich w zakresie zmian klimatycznych (i w ogóle wszystkich interesów polskich) 24 października 2014 roku dalszej zdrady polskich interesów dopuściła się "premier" E. Kopacz. Podpisała bowiem rozwiązania nowego pakietu klimatycznego, jeszcze bardziej skrajnie niekorzystnego dla Polski i polskiego górnictwa i całej polskiej gospodarki. Zawarto w nim zapisy o redukcji o co najmniej 40% emisji CO2 do roku 2030 (w stosunku do niekorzystnego dla Polski roku bazowego 2005). Było to jawne uderzenie w polską gospodarkę, która i tak jest zdecydowanie słabsza od np. gospodarki niemieckiej czy francuskiej. Jedną z konsekwencji - i chyba najtragiczniejszą dla Polski - tego pakietu była konieczność radykalnego przestawienia się naszego kraju z węgla kamiennego na inne źródła pozyskiwania energii, w tym tzw. źródła energii odnawialnej, na które musielibyśmy wydać w najbliższych latach miliardy złotych. Wiązało się to również z koniecznością przyszłych radykalnych wzrostów cen energii dla ostatecznych odbiorców: przemysłowych i indywidualnych. Stąd pojawiły się m.in zakusy zamykania polskich kopalń, co oczywiście było bardzo pożądane szczególnie dla niemieckiego przemysłu wydobywczego.
Rok 2015 (grudzień)
Ogromny sukces polskiego rządu i ministra Jana Szyszko na Konferencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu, tzw. szczycie klimatycznym COP21.
Polska przygotowywała się na ten szczyt od dawna, ale prace nabrały przyspieszenia w momencie przejęcia władzy w Polsce przez rząd B. Szydło i objęcia teki ministra środowiska przez prof. J. Szyszko.
Polska w czasie tego szczytu chciała aby:
- porozumienie klimatyczne zostało zawarte niemal przez wszystkie państwa świata, czyli żeby Polska stała się sygnatariuszem porozumienia szerszego niż na poziomie UE i obejmującego całość światowej emisji gazów cieplarnianych, w tym również największych gospodarek takich jak: USA, Chiny czy Rosja,
- w porozumieniu klimatycznym zawarto zapisy umożliwiające uwzględnianie specyfiki gospodarek poszczególnych krajów i ich możliwości społeczno-gospodarczych w tworzeniu międzynarodowych porozumień klimatycznych,
- w porozumieniu klimatycznym wreszcie wskazano na rolę lasów w pochłanianiu CO2 i rolę zalesiania jako drogi do polepszenia klimatu oraz jednego ze sposobów działania na rzecz ochrony środowiska naturalnego i klimatu a także redukującego emisje CO2.
Dodatkowo też przygotowano analizę wykorzystania czystych ekologicznie geotermalnych źródeł energii oraz przedstawiono czyste metody spalania węgla opracowane przez krajowych naukowców dające minimalną emisję CO2 i zapewniające jego wtórne przetwarzanie.
W Paryżu Polska umiejętnie rozegrała negocjacje i wchodząc m.in. w przejściowe alianse (porozumienia) z Chinami, Indiami, Arabia Saudyjską czy Indonezją uzyskała wszystko, co chciała i postulowała. W ostatecznym globalnym porozumieniu ONZ zawarto wszystkie polskie postulaty a ponadto uzyskano odejście od terminu "dekarbonizacja" na rzecz "neutralności węglowej". Szczyt zakończył się w sumie dużym sukcesem bo podpisały porozumienie niemal wszystkie kraje świata, w tym najwięksi emitenci CO2, czyli Rosja, Chiny i USA.
Dla Polski był to ogromny sukces.
Po pierwsze. Globalny charakter porozumienia na szczeblu najszerszym z możliwych czyli ONZ postawił zupełnie inaczej pozycję Polski i jej dorobek w emisji i redukcji CO2. Z globalnej bowiem perspektywy Polska jest krajem o średniej emisji CO2 a najwięcej winny dziś robić w zakresie redukcji jego emisji najwięksi globalni "truciciele".
Po drugie. Nareszcie Polska uzyskała możliwość uwzględniania jej specyfiki energetycznej w każdych negocjacjach klimatycznych. A jako, że Polska w 90% oparta jest na węglu to możliwym stało się wskazywanie na niemożność zrezygnowania z niego w długiej perspektywie czasowej a ponadto uzyskaliśmy swobodną możliwość wdrażania i eksportowania czystych technologii/metod spalania węgla dających minimalną emisję CO2 i zapewniających jego wtórne przetwarzanie, co - wedle ustaleń COP21 - pozwala na uniknięcie rezygnacji przez Polskę z węgla jako podstawowego surowca do produkcji energii a także - pozwala na rozszerzanie prac (unikanie blokowania przez UE) modernizacji polskiej energetyki opartej na węglu.
Po trzecie i chyba najważniejsze (o to delegacja Polski walczyła najmocniej). Uzyskaliśmy akceptację uznania lasów i zalesiania jako elementów redukujących emisję CO2, co pozwoliło na dywersyfikację uznawanych metod redukcji tego gazu. Więc - wedle porozumienia COP21 - nie musimy skupiać się na redukcji emisji tylko na zasadzie tzw "dekarbonizacji" przemysłu i wprowadzania odnawialnych źródeł energii (np. farmy wiatrowe) ale wskazywać, że Polska pochłania CO2 dzięki ogromnym połaciom posiadanych lasów obejmujących aż 30% powierzchni kraju ("płuca Europy" - ewenement w UE!) i tym samym redukuje własną emisję CO2 a dodatkowo prowadzi również efektywną politykę w zakresie redukcji gazów poprzez zalesienie. Dodatkowo dzięki m.in. terminowi "neutralność węglowa" możemy wskazać, że nasz kraj redukując emisję CO2 poprzez lasy i zalesianie tak naprawę dąży do zrównoważenia własnej emisji i staje się obojętnym a nawet netto ujemnym emitentem CO2. To pozwala na dalsze korzystanie Polski z węgla a to jest najważniejsze w krótkiej i długiej perspektywie naszej gospodarki. Dzięki tym zapisom - również tym z pkt. 2 - możliwym stało się również renegocjowanie skrajnie niekorzystnych zobowiązań jakie zostały przyjęte przez rządy D. Tuska i E. Kopacz.
Po czwarte. Uzyskaliśmy uznanie w zakresie naszych starań skierowanych na rozwijanie geotermalnych źródeł energii, czyli popularną geotermię tak wyśmiewaną przez elity III RP - ("Geotermia Toruńska").
Rok 2017 (luty)
Powtórzę to, co napisałem wcześniej. Przyjęto bezprawnie (pomimo sprzeciwu państw dających mniejszość blokującą) i niezgodnie z duchem ważniejszego porozumienia COP21 tzw. "wspólne stanowiska ws. reformy unijnego systemu pozwoleń na emisję CO2 (EU - ETS)". Niekorzystne dla Polski rozwiązania - powodujące m.in. wzrost cen uprawnień na emisję CO2 a tym samym wzrost kosztów przedsiębiorstw i wzrost cen dla konsumentów - to przede wszystkim:
- ustalenie niższego progu całkowitej liczby uprawnień dostępnych na aukcjach z 57% (jakie proponowała i tak niekorzystnie dla Polski KE) do 55%,
- wprowadzenie mechanizmu umarzania niewykorzystanych pozwoleń, bez określenia nawet ilości certyfikatów, które miałyby być skasowane - tym samym nie będzie już możliwości np. korzystnej dochodowo odsprzedaży niewykorzystanych uprawnień.
Na szczęście nie wszystko poszło "nie po naszej myśli".
Po pierwsze. Mimo, iż część krajów UE i wielu polityków chciało zwiększyć rokroczny spadek liczby uprawnień do emisji CO2, to jednak zachowany został ustalony w 2014 roku (też niekorzystny dla Polski) wskaźnik spadku wynoszący rocznie 2,2%.
Po drugie. Zgodnie z oczekiwaniami Polski przyjęto zapisy dotyczące zarządzania funduszem modernizacyjnym. Przewidziano go dla najbiedniejszych krajów UE, które z dochodów pochodzących ze sprzedaży 10 proc. uprawnień mają przekształcać swój system energetyczny. Do Polski trafić ma największa część z tych środków, dlatego polskiemu rządowi szczególnie zależało, by móc decydować, na jakie inwestycje pójdą. Na tym etapie udało się wynegocjować zapisy przewidujące, że to państwa-beneficjanci odpowiadają za zarządzanie funduszem a nie przedstawiciele państw członkowskich, KE oraz Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI). Polska obawiała się, że zarządzanie funduszem przez KE i EBI sprawi, iż nie wszystkie projekty, jakie chciałaby realizować, będą mogły otrzymać wsparcie. Na czarnej liście mogłyby się znaleźć np. inwestycje, które byłyby w jakikolwiek sposób związane z wykorzystaniem węgla jako surowca energetycznego.
Po trzecie. Uzyskano lekkie złagodzenie kryteriów (tzw. benchmarków), od których będzie zależało, ile dana firma będzie mogła dostać darmowych pozwoleń na emisję. W koncepcji bowiem KE benchmarki określają standardową wydajność w danym sektorze i pokazują, ile trzeba wyemitować CO2, żeby wyprodukować np. tonę stali. 100 proc. darmowych pozwoleń na emisje dostaną tylko te firmy, których wydajność będzie zgodna z ustalonym benchmarkiem.
Po czwarte. Uzyskano możliwość przyznania 30% darmowych uprawnień z przeznaczeniem dla ciepłownictwa, co jest ważne ze względu na wykorzystywanie przez Polskę węgla jako źródła energetycznego.
Niestety Polska może dziś walczyć tylko w zakresie skrajnie niekorzystnych porozumień zawartych przez zdrajców: D. Tuska i E. Kopacz a unijny system pozwoleń na emisję CO2 to główne narzędzie
realizacji zawartych w 2014 roku zapisów o redukcji o co najmniej 40% emisji CO2 do roku 2030 (w stosunku do niekorzystnego dla Polski roku bazowego 2005 a nie 1990).
Opisując efekty szczytu z 28.02.2017 roku korzystałem z dostępnych medialnie informacji, które wydają się być niepełne, co jest znów zastanawiające. Mam nadzieję, że polski rząd podejmie określone kroki prawno-instytucjonalne, aby wymóc na państwach unijnych respektowanie światowego porozumienia COP21, co wydaje się całkiem możliwe i prawnie skuteczne.
Oczekiwałbym jednak jakiejś dyskusji w Polsce na ten temat i szczegółowego poinformowania Polaków o wszystkich aspektach naszej walki o polski przemysł oparty na węglu.
To jest jedna z najważniejszych kwestii i może tzw. "totalna opozycja" jakoś też się wypowie na ten temat i uruchomi dla dobra Polski swoich przyjaciół w UE... w co zresztą wątpię, bo zdrajcy i sprzedajni szubrawcy już nimi pozostaną w imię zasady "raz k...rwa, zawsze k...rwa".
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Etykiety:
2017,
28,
B. Szydło,
CO2,
COP21,
J. Szyszko,
Kopacz,
luty,
media,
milczenie,
prezydent A. Duda,
rząd PiS,
sukces,
szczyt klimatyczny,
Tusk,
zdrada
czwartek, 17 grudnia 2015
Ogromny sukces rządu B. Szydło na szczycie klimatycznym w Paryżu - COP21!
W 2008 roku premier D. Tusk zgodził się i podpisał pakiet klimatyczny negocjowany w ramach UE. Zawarto w nim skrajnie niekorzystne zapisy uderzające w polską gospodarkę, która przecież w 90% oparta jest na węglu jako źródle energii. Pakiet nazwany 3x20 zakładał redukcję emisji CO2 o 20% w stosunku do roku bazowego 2005, zwiększenie do 20% udziału energii odnawialnej w całości zużywanej energii i 20% poprawę efektywności wykorzystania energii. Największa zdrada Polski dokonana przez D. Tuska polegała na tym, że pierwotnie wynegocjowanym przez śp. prezydenta L. Kaczyńskiego rokiem bazowym liczenia redukcji emisji CO2 dla Polski miał być rok 1990 a pan D. Tusk zgodził się na jego zmianę na rok 2005. Ta zmiana spowodowała, że zamiast osiągnięcia już rzeczywistej redukcji (w stosunku do roku 1990) na poziomie 32% w 2010 roku mieliśmy ją na poziomie ledwo kilkuprocentowym w stosunku do niekorzystnego roku bazowego 2005.
W marcu 2013 roku Sąd UE w Luksemburgu oddalił polską skargę przeciw decyzji Komisji Europejskiej z 2011 r. dotyczącej przejściowych zasad przydziału bezpłatnych uprawnień do emisji CO2 w całej Unii. Decyzja Komisji KE 2011/278/UE z 27 kwietnia 2011 r. (tzw. decyzja benchmarkowa) dotyczyła przydziału bezpłatnych uprawnień do emisji CO2 w latach 2013-20 (...) i oznaczała, że Polska będzie mogła w latach 2013-2020 rozdzielić pomiędzy instalacje tylko ok. 477 mln uprawnień do emisji. Dla porównania w Niemczech mogło zostać rozdzielonych 1 mld 402 mln uprawnień do emisji, w Wielkiej Brytanii – 626 mln takich uprawnień. W polskiej skardze przeciw Komisji Europejskiej Polska zawarła cztery zarzuty:
- zaniżenie przydziału bezpłatnych uprawnień dla Polski wynikające z nie uwzględnienia specyfiki paliwowej poszczególnych państw członkowskich i wyliczeniu wskaźników emisyjności przy wykorzystaniu referencyjnej wydajności gazu ziemnego oraz przyjęcia tego paliwa jako paliwo referencyjne,
- nie uwzględnienie zróżnicowanej sytuacji w poszczególnych regionach UE i przez to naruszenie zasady równego traktowania,
- naruszenie zasady proporcjonalności polegające na określeniu wskaźników emisyjności na poziomie bardziej restrykcyjnym niż wymagają tego cele dyrektywy 2003/87 ustanawiającej system handlu przydziałami emisji gazów cieplarnianych we Wspólnocie,
- naruszenie przepisów dyrektywy 2003/87 i braku kompetencji Komisji do przyjęcia zaskarżonej decyzji.
Skarga, która i tak była spóźniona i wydawała się być działaniem pozorowanym została oddalona w całości, co tylko świadczyło o "wielkim" wówczas znaczeniu D. Tuska.
Pomimo lekceważenia przez UE interesów polskich w zakresie zmian klimatycznych (i w ogóle wszystkich interesów polskich) 24 października 2014 roku dalszej zdrady polskich interesów dopuściła się premier E. Kopacz. Podpisała bowiem rozwiązania nowego pakietu klimatycznego, jeszcze bardziej skrajnie niekorzystnego dla Polski i polskiego górnictwa i całej polskiej gospodarki. Zawarto w nim zapisy o redukcji o co najmniej 40% emisji CO2 do roku 2030 (w stosunku do niekorzystnego dla Polski roku bazowego 2005). Było to jawne uderzenie w polską gospodarkę, która i tak jest zdecydowanie słabsza od np. gospodarki niemieckiej czy francuskiej. Jedną z konsekwencji - i chyba najtragiczniejszą dla Polski - tego pakietu była konieczność radykalnego przestawienia się naszego kraju z węgla kamiennego na inne źródła pozyskiwania energii, w tym tzw. źródła energii odnawialnej, na które musielibyśmy wydać w najbliższych latach miliardy złotych. Wiązało się to również z koniecznością przyszłych radykalnych wzrostów cen energii dla ostatecznych odbiorców: przemysłowych i indywidualnych. Stąd pojawiły się m.in zakusy zamykania polskich kopalń.
Jeszcze przed podpisaniem tegoż pakietu oceniano negatywne skutki poprzedniego, co warto przypomnieć bowiem dzięki E. Kopacz byłyby one jeszcze drastyczniejsze. Wówczas Instytut T. Kościuszki przygotował raport, który zawierał m.in. takie konstatacje:
"(...) Przez politykę klimatyczną UE zapłacimy o kilkadziesiąt procent wyższe rachunki. Wzrośnie również bezrobocie. Cała gospodarka w ciągu kilku lat może stracić ponad 125 mld zł (...) Raport Instytutu Kościuszki nie pozostawia jednak złudzeń - koszty tej polityki są ogromne i w dużej mierze zapłacą je Polacy. W Polsce około 90 proc. energii elektrycznej pochodzi z węgla (kamiennego i brunatnego), a to oznacza, że polska energetyka poniesie duże obciążenia w związku z polityką klimatyczną. Duże koszty produkcji energii elektrycznej przenoszą się na kondycję całej gospodarki. Według raportu Instytutu Kościuszki łączny wpływ polityki klimatycznej UE może oznaczać dla naszego kraju spadek PKB rzędu 15-30 mld euro do 2020 r. Na każdego Polaka to rocznie od 235 do 470 zł. Koszty polityki klimatycznej to (...) realne pieniądze, które trzeba będzie zapłacić. Po pierwsze: za prąd, po drugie: za ciepło, po trzecie: za wszystko. Według raportu Instytutu Kościuszki do 2020 r. ceny energii elektrycznej wzrosną od 10 do nawet 50 proc. Podwyżki rachunków za prąd są dla Polaków szczególnie bolesne, ponieważ już teraz płacimy bardzo dużo. W porównaniu do siły nabywczej, w 2011 r. ceny energii elektrycznej dla odbiorców indywidualnych w Polsce były o 28 proc. wyższe od średniej UE. O 30 proc. więcej zapłacimy za ogrzewanie. To bardzo zła informacja. Obecnie 1/3 Polaków mieszka w niedogrzanych lub zawilgoconych mieszkaniach. Niemal co druga rodzina (44,5 proc. gospodarstw domowych) wydaje na prąd i ogrzewanie ponad 10 proc. pieniędzy, które zostaną jej po opłaceniu podatków. Według analityków Instytutu Kościuszki polityka klimatyczna UE może oznaczać wzrost ubóstwa energetycznego w Polsce nawet o 5,3 proc. Rosnące ceny energii i ogrzewania oznaczają, że podrożeje niemal wszystko. Według NBP z powodu polityki klimatycznej w 2013 r. ceny wzrosną dodatkowo o 0,3-1,5 punktu procentowego. Oznacza to, że za redukcję emisji CO2 już w tym roku będziemy płacić przy okazji każdych zakupów (...) Negatywne skutki droższej energii i konieczności opłat za emisję CO2 odczuje w pierwszym rzędzie przemysł. Już rok temu Krajowa Izba Gospodarcza ostrzegała, że w 2015 r. koszt polityki klimatycznej dla naszego przemysłu wyniesie 5 mld zł. Tak duże obciążenia oznaczają droższą produkcję i spadek konkurencyjności. W skrajnym przypadku polityka klimatyczna doprowadzi do ucieczki przemysłu z Polski poza granicę UE, co oznacza utratę miejsc pracy i wzrost bezrobocia. Ze względu na ograniczenie krajowej produkcji pogorszy się bilans handlowy naszego kraju - spadnie eksport, a wzrośnie import. Osłabieniu ulegnie również polski złoty - przewidują analitycy Instytutu Kościuszki. Co gorsza problemy dotyczą nie tylko naszego kraju, ale całej Unii Europejskiej. - Próba zduszenia gospodarki europejskiej doprowadzi do tego, że stracimy tę historyczną przewagę, którą Europa miała na świecie - tak skutki systemu unijnego handlu emisjami skomentował Jarosław Zagórowski, prezes Jastrzębskiej Spółki Węglowej (...) Trzeba pamiętać, że wszystkie powyższe wyliczenia kosztów opierają się na dotychczasowych regulacjach. Tymczasem prawo w Unii Europejskiej zawsze może się zmienić. Unijna komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard forsuje np. wycofanie z rynku części pozwoleń na emisję CO2, które spowodowałoby wzrost cen dla przemysłu. O wpływie duńskiej komisarz świadczy sukces, który odniosła w trakcie ostatnich negocjacji w sprawie budżetu UE. Zapisano w nim, że 20 proc. wydatków z funduszy unijnych musi zostać przeznaczone na politykę klimatyczną. - W przypadku Polski oznacza to, że mając 300 mld zł funduszy strukturalnych, będziemy musieli z tego przeznaczyć 60 mld zł na walkę ze zmianami klimatu i zapłacić drugie tyle udziału własnego, czyli łącznie 120 mld zł - wylicza prof. Władysław Mielczarski. Można uznać, że te 120 mld to kolejne koszty, które ponosi nas kraj za unijną politykę klimatyczną" [tutaj].
Wobec powyższych faktów najważniejszym dla polskiej gospodarki i polskich obywateli stał się tegoroczny szczyt klimatyczny w Paryżu COP21.
Polska przygotowywała się na ten szczyt od dawna, ale prace nabrały przyspieszenia w momencie przejęcia władzy w Polsce przez rząd B. Szydło i objęcia teki ministra środowiska przez prof. J. Szyszko. Ów profesor od wielu lat zajmuje się problematyką klimatyczną i mając niemal gotowe tezy i postulaty o jakie Polska powinna walczyć w szczycie COP21 przystąpił do ich skonkretyzowania jako oficjalnego stanowiska Polski.
W skrócie. Polska chciała aby:
- porozumienie klimatyczne zostało zawarte niemal przez wszystkie państwa świata, czyli żeby Polska stała się sygnatariuszem porozumienia szerszego niż na poziomie UE i obejmującego całość światowej emisji gazów cieplarnianych, w tym również największych gospodarek takich jak: USA, Chiny czy Rosja,
- w porozumieniu klimatycznym zawarto zapisy umożliwiające uwzględnianie specyfiki gospodarek poszczególnych krajów i ich możliwości społeczno-gospodarczych w tworzeniu międzynarodowych porozumień klimatycznych,
- w porozumieniu klimatycznym wreszcie wskazano na rolę lasów w pochłanianiu CO2 i rolę zalesiania jako drogi do polepszenia klimatu oraz jednego ze sposobów działania na rzecz ochrony środowiska naturalnego i klimatu a także redukującego emisje CO2.
Dodatkowo też przygotowano analizę wykorzystania czystych ekologicznie geotermalnych źródeł energii oraz przedstawiono czyste metody spalania węgla opracowane przez krajowych naukowców dające minimalną emisję CO2 i zapewniające jego wtórne przetwarzanie.
W Paryżu Polska rewelacyjnie rozegrała negocjacje i wchodząc m.in. w przejściowe alianse (porozumienia) z Chinami, Indiami, Arabia Saudyjską czy Indonezją uzyskała wszystko, co chciała i postulowała. W ostatecznym globalnym porozumieniu ONZ zawarto wszystkie polskie postulaty a ponadto uzyskano odejście od terminu "dekarbonizacja" na rzecz "neutralności węglowej". Szczyt zakończył się w sumie dużym sukcesem bo podpisały porozumienie niemal wszystkie kraje świata, w tym najwięksi emitenci CO2, czyli Rosja, Chiny i USA.
Dla Polski jest to ogromny sukces. Sukces nasz wszystkich: zwykłych jak ja obywateli, naszego kraju, naszych firm, naszych obecnych i przyszłych pokoleń.
Po pierwsze. Globalny charakter porozumienia na szczeblu najszerszym z możliwych czyli ONZ stawia zupełnie inaczej pozycję Polski i jej dorobek w emisji i redukcji CO2. Z globalnej bowiem perspektywy Polska jest krajem o średniej emisji CO2 a najwięcej winny dziś robić w zakresie redukcji jego emisji najwięksi globalni "truciciele".
Po drugie. Nareszcie Polska będzie mogła żądać uwzględniania jej specyfiki energetycznej w każdych negocjacjach klimatycznych. A jako, że Polska w 90% oparta jest na węglu będzie mogła wskazywać na niemożność zrezygnowania z niego w długiej perspektywie czasowej a ponadto swobodnie wdrażać i eksportować czyste technologie/metody spalania węgla dające minimalną emisję CO2 i zapewniające jego wtórne przetwarzanie. Pozwala to na uniknięcie rezygnacji przez Polskę z węgla jako podstawowego surowca do produkcji energii a także - z uwzględnieniem pkt 3 - pozwala na rozszerzanie prac (unikanie blokowania przez UE) modernizacji polskiej energetyki opartej na węglu.
Po trzecie zaś i chyba najważniejsze (o to delegacja Polski walczyła najmocniej). Uzyskanie przez Polskę uznania lasów i zalesiania jako elementów redukujących emisję CO2 pozwala na dywersyfikację uznawanych metod redukcji tego gazu. Nie musimy więc od teraz skupiać się na redukcji emisji tylko na zasadzie tzw "dekarbonizacji" przemysłu i wprowadzenia odnawialnych źródeł energii (np. farmy wiatrowe) ale wskazywać, że Polska pochłania CO2 dzięki ogromnym połaciom posiadanych lasów obejmujących aż 30% powierzchni kraju ("płuca Europy" - ewenement w UE!) i tym samym redukuje własną emisję CO2 a dodatkowo prowadzi również efektywną politykę w zakresie redukcji gazów poprzez zalesienie. Dodatkowo dzięki m.in. terminowi "neutralność węglowa" możemy wskazać, że nasz kraj redukując emisję CO2 poprzez lasy i zalesianie tak naprawę dąży do zrównoważenia własnej emisji i staje się obojętnym a nawet netto ujemnym emitentem CO2. To pozwala na dalsze korzystanie Polski z węgla a to jest najważniejsze w krótkiej i długiej perspektywie naszej gospodarki. Dzięki tym zapisom - również tym z pkt. 2 - możliwym staje się też renegocjowanie skrajnie niekorzystnych zobowiązań jakie zostały przyjęte przez rządy D. Tuska i E. Kopacz.
Dodatkowo możemy swobodnie rozwijać geotermalne źródła energii, czyli popularną geotermię a nasze rozwiązania w tym zakresie (tak wyśmiewana przez elity III RP "Geotermia Toruńska") znalazły szerokie uznanie na szczycie klimatycznym w Paryżu.
Osiągnięcia polskiej delegacji w Paryżu można uznać za duży sukces. Uzyskaliśmy wszystko o co postulowaliśmy. Jesteśmy chyba w Europie największym wygranym w zakresie zapisów zawartych w globalnym porozumieniu. Wszystkie te rozwiązania dają nam możliwość dalszego funkcjonowania polskiej gospodarki na węglu oraz swobodnej modernizacji energetyki węglowej. Dzięki m.in. nim możemy uniknąć miliardowych kosztów, zapobiec likwidacji kopalń, uniknąć drastycznej podwyżki cen energii dla odbiorców indywidualnych i przemysłowych oraz stworzyć bazę dla wzrostu i rozwoju gospodarczego. Dają nam one także możliwość renegocjacji fatalnych zobowiązań rządu PO-PSL oraz zwiększają naszą pozycję negocjacyjną w przyszłych rozmowach klimatycznych w UE i na świecie.
Taki sukces winien być pokazywany na pierwszych miejscach serwisów informacyjnych i przez długie tygodnie być publicznie analizowany. Tego w Polsce niestety nie ma... co tylko potwierdza fakt głębokiej degrengolady elit lewackich polityczno-medialnych elit III RP. Wczoraj była konferencja prasowa rządu na ten temat... nie wzbudziła zainteresowania mainstreamowych mediów...
Pozostawiam ten fakt ku refleksji wszystkich.
P.S.
"Ogólnie porozumienie COP21 z Paryża wzywa do redukcji emisji gazów cieplarnianych tak szybko, jak to tylko możliwe, uznając, że będzie to trwało dłużej w przypadku krajów rozwijających się. Działania zmniejszające emisje CO2 będą podejmowane przez wszystkie strony umowy, z poszanowaniem ich specyfiki i możliwości społeczno-gospodarczych. Porozumienie paryskie wyznacza cel utrzymania wzrostu globalnej temperatury poniżej 2 stopni Celsjusza do końca wieku. Określa także, że w tym okresie powinniśmy osiągnąć równowagę między emisjami gazów cieplarnianych a ich pochłanianiem, m.in. przez lasy. Działania zmierzające do redukcji emisji CO2 będą się odbywały m.in. poprzez wprowadzanie nowych technologii czy zwiększenie udziału odnawialnych źródeł energii w bilansie energetycznym. Z kolei równoważenie emisji będzie następowało m.in. w drodze wzrostu zalesiania".
Na podstawie: premier.gov.pl
Subskrybuj:
Posty (Atom)