Dzisiaj rano jak zawsze szedłem do sklepu po świeże bułeczki. Tym razem nieco później niż zwykle, bo mam wolne od pracy. Była godzina około 9-tej. Moje osiedle jest duże, ale po raz pierwszy widziałem na raz dziesięcioro małych dzieci, które siedziały razem na asfalcie i cieszyły się ostatnimi dniami lata. Niektóre z nich miały może nawet ze trzy lata a najstarsze najwyżej z 8 lat i wszystkie się śmiały, a rodzice siedzieli na ławeczkach obserwując ich wnikliwie.
Nie chcę się postarzać, ale podobne widoki były moim udziałem w latach 80-tych XX wieku. Wtedy też pamiętam, że było nas, małolatów mnóstwo. Graliśmy gromadnie w piłkę nożną, rzucaliśmy nożem i graliśmy w kapselki z nazwiskami kolarzy z Wyścigu Pokoju. Koleżanki grały w klasę lub skakały przez skakankę. Czy to ktoś jeszcze pamięta? Nie było wtedy telefonów komórkowych ani komputerów a kolorowy telewizor był rzadkością.
Ale człowiek jest istotą stadną i nawet podświadomie potrzebuje innych do tego, aby się prawidłowo rozwijać i to się nie zmieniło od tamtego czasu i zawsze tak było.
Tyle tylko, że przez 30 lat niby wolnej Polski nasz przyrost naturalny zmalał a strefa ubóstwa była dla rodzin koszmarna. Po programie 500+ i wyprawki szkolnej 300+ to się zmieniło. I właśnie to mnie wzrusza, bo zamożność i znaczenie państwa zależy od zamożności i szczęśliwości jego obywateli.
Wiem, że wielu neguje demograficzny skutek pomocowych programów rządowych, ale ja to widzę na co dzień. Naprawdę jak dzisiaj zobaczyłem te uśmiechnięte dzieciaki to serce podeszło mi do gardła i wiem, że naród Polski spokojnie przetrwa mimo planów jego depopulacji. A do tego te niewiasty w stanie błogosławionym. Też widzę je na każdym kroku, czego nie widziałem od tylu lat nigdy.
I jestem przekonany, że Polacy zaczną z emigracji wracać do Polski, bowiem jest ona teraz ostoją wolności, demokracji i szans na rozwój.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Szczęście to codzienne odczuwanie własnej wolności od wszystkiego... Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
piątek, 30 sierpnia 2019
środa, 28 sierpnia 2019
Skandaliczny i żenujący list byłych ambasadorów do D. Trumpa
Bardzo krótko...
Byłem zszokowany, naprawdę. Jest coś nienormalnego w ich głowach i tylko należy się cieszyć, że już nie są ambasadorami, bo w ogóle nie powinni nimi nigdy być. Tylko kto ich powołał? Nie czasem rządy PO-PSL?
To jest coś nieprawdopodobnego, że ludzie, którzy niegdyś reprezentowali Polskę na zewnątrz naszego kraju teraz go szkalują i do tego mijając się z prawdą a jedynie przedstawiając insynuacje totalnej opozycji.
To jest obrzydliwe i zasługuje na określenie ich jako zdrajców stanu a więc ludzi, którymi powinni zająć się: prokuratura, sądy i służby specjalne, bo to jest działanie na szkodę naszej Ojczyzny, szczególnie przed wizytą D. Trumpa w Polsce.
Całkiem niedawno amerykańskie „The Washington Post” skierowało do D. Trumpa list, który go przestrzegał przed wizytą w Polsce i jawnie sugerował mu, żeby do naszego kraju w ogóle nie przyjeżdżał. Wedle wielu inspiratorką tego tekstu była żona R. Sikorskiego Pani Anne Elizabeth Applebaum, Anne Elizabeth Sikorska, która uzyskała obywatelstwo polskie dopiero w roku 2013, więc jak ma czelność pouczać nas co jest dobre a co złe?
Jak widać wizyta prezydenta USA w Polsce przeszkadza lewakom na całym świecie a tym bardziej polskiej KO-PO i jej przybudówek.
Dobrze, że D. Trump ma swoje zdanie o lewackich mediach i nie wierzy im za grosz. Ma zresztą z nimi złe doświadczenia a on dobrze pamięta jak i jego oczerniano w tychże w czasie kampanii wyborczej.
Wizyta prezydenta USA jest wizytą na najwyższym szczeblu światowym i tylko należy się cieszyć, że on na tyle docenia Polskę, iż zdecydował się jednak przyjechać na okrągłą rocznicę wybuchu II WŚ.
I żaden Polak nie powinien być tej wizycie przeciwny, bo inaczej trzeba go traktować jako zdrajcę, tylko jako perfidnego zdrajcę... jak onegdaj Targowicę.
Wynoszenie politycznego sporu wewnętrznego na arenę międzynarodową tylko działa przeciwskutecznie, bo Polacy tego nie lubią. Swoje polityczne sympatie zachowajmy tu w kraju a nie rozprzestrzeniajmy na świat. Tylko tyle i aż tyle.... Ale czego się można spodziewać od totalnych? Niczego więcej, no chyba, że już mają przygotowane inne perfidne plany ataku na Polskę o Polaków
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".
Byłem zszokowany, naprawdę. Jest coś nienormalnego w ich głowach i tylko należy się cieszyć, że już nie są ambasadorami, bo w ogóle nie powinni nimi nigdy być. Tylko kto ich powołał? Nie czasem rządy PO-PSL?
To jest coś nieprawdopodobnego, że ludzie, którzy niegdyś reprezentowali Polskę na zewnątrz naszego kraju teraz go szkalują i do tego mijając się z prawdą a jedynie przedstawiając insynuacje totalnej opozycji.
To jest obrzydliwe i zasługuje na określenie ich jako zdrajców stanu a więc ludzi, którymi powinni zająć się: prokuratura, sądy i służby specjalne, bo to jest działanie na szkodę naszej Ojczyzny, szczególnie przed wizytą D. Trumpa w Polsce.
Całkiem niedawno amerykańskie „The Washington Post” skierowało do D. Trumpa list, który go przestrzegał przed wizytą w Polsce i jawnie sugerował mu, żeby do naszego kraju w ogóle nie przyjeżdżał. Wedle wielu inspiratorką tego tekstu była żona R. Sikorskiego Pani Anne Elizabeth Applebaum, Anne Elizabeth Sikorska, która uzyskała obywatelstwo polskie dopiero w roku 2013, więc jak ma czelność pouczać nas co jest dobre a co złe?
Jak widać wizyta prezydenta USA w Polsce przeszkadza lewakom na całym świecie a tym bardziej polskiej KO-PO i jej przybudówek.
Dobrze, że D. Trump ma swoje zdanie o lewackich mediach i nie wierzy im za grosz. Ma zresztą z nimi złe doświadczenia a on dobrze pamięta jak i jego oczerniano w tychże w czasie kampanii wyborczej.
Wizyta prezydenta USA jest wizytą na najwyższym szczeblu światowym i tylko należy się cieszyć, że on na tyle docenia Polskę, iż zdecydował się jednak przyjechać na okrągłą rocznicę wybuchu II WŚ.
I żaden Polak nie powinien być tej wizycie przeciwny, bo inaczej trzeba go traktować jako zdrajcę, tylko jako perfidnego zdrajcę... jak onegdaj Targowicę.
Wynoszenie politycznego sporu wewnętrznego na arenę międzynarodową tylko działa przeciwskutecznie, bo Polacy tego nie lubią. Swoje polityczne sympatie zachowajmy tu w kraju a nie rozprzestrzeniajmy na świat. Tylko tyle i aż tyle.... Ale czego się można spodziewać od totalnych? Niczego więcej, no chyba, że już mają przygotowane inne perfidne plany ataku na Polskę o Polaków
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".
poniedziałek, 26 sierpnia 2019
Żydowskie inklinacje i co dalej?
Fakty i co z nimi zrobić... Tytuł trochę przewrotny i może znajdę odpowiedź w komentarzach.
Wujek żony Sikorskiego Annie jest (lub już był) naczelnym rabinem finansjery Nowego Jorku. Warto o tym pamiętać w kontekście nieuprawnionych roszczeń żydowskich wobec Polski opiewających niegdyś na sumę około 65 mld USD a teraz już na 300 mld USD i ustawa 447 ma podobno to zapewnić. A teraz nawet gazeta Annie (najprawdopodobniej za jej inspiracją) zwróciła się do prezydenta USA o nie przejeżdżanie do Polski. Na szczęście D. Trump nie lubi jak media mu dyktują co ma robić i do Polski przyjedzie.
Do tego dochodzi jeszcze polityka historyczna Izraela i żydowskich środowisk amerykańskich dotycząca niby współwiny Polaków za niemiecki Holocaust Żydów. Żydzi amerykańscy chcą m.in. zdjąć z siebie odium braku pomocy Aszkenazyjskim Żydom w Europie podczas ich eksterminacji przez Niemców podczas II WŚ. Oprócz tego cały czas Holocaust jest elementem biznesu żydowskiego, co trafnie opisał N. Finkelstein w książce "Przedsiębiorstwo Holocaust".
Innym aspektem jest to, że Niemcy spłaciły Żydów i teraz wspólnie z nimi próbują wybielić swój zbrodniczy faszystowski naród. Czysty interes a dla Niemiec element ich polityki historycznej.
Kolejnym aspektem jest to, że większość środowisk żydowskich od zawsze była związana z komunizmem i liberalnym oraz demoliberalnym lewactwem, jednocześnie przejmując sektor światowej gospodarki finansowo (bankowo) - korporacyjnej i prowadząc politykę zadłużania i ubezwłasnowolniania kredytem poszczególnych krajów.
Po 17 września 1939 i agresji Rosji Sowieckiej na Polskę wielu Żydów denuncjowało Polaków Sowietom i witało ich jak wybawicieli. Przed wojną antypolska KPP była opanowana przez Żydów (a raczej Chazarów turańskich) a po wojnie żydo-ubecja liderowowo wprowadzała komunizm w Polsce... po prostu J. Stalin wykorzystał Żydów bo wiedział o ich genetycznej antypolskości a nigdy nie ufał Polakom (uraz po przegranej wojnie 1920 roku).
Po wojnie wielu Żydów zmieniło nazwiska na polskie i do dzisiaj nawet nie wiemy kto jest kto a żydowskie i antypolskie środowisku A. Michnika tylko potwierdza antypolskość bardzo wielu środowisk żydowskich.
Jest to bardzo smutne, ale niestety prawdziwe. Kazimierz Wielki uratował europejskich Żydów przyjmując ich do Polski i dając przywileje jedyne takie w ówczesnej Europie. A Żydzi? Zero wdzięczności a jedynie nienawiść wobec nas, Polaków. Co zresztą jest zgodne z ich Talmudem, który do Gojów - nawet tych pomagających Żydom - odnosi się z pogardą.
Nie mówię o wszystkich Żydach, ale światowe organizacje żydowskie skupiające ich mniejszość są w większości skrajnie antypolskie, czego nie jestem w stanie zrozumieć... no chyba, że przeczyta się właśnie ów Talmud i zrozumie nacjonalistyczne podejście Żydów do swojego narodu.
Żydzi są najbardziej nacjonalistycznie nastawionym dzisiaj narodem na świecie a Izrael państwem tak nacjonalistycznym, że żaden mu nie dorówna.
I tak Annie Apelbaum (pal lich z poprawnym napisaniem jej nazwiska) śmie nas pouczać i pouczać inne narody?
Niech opisze prawo Izraela, które w swoich zapisach tworzy z tego państwa czyste nacjonalistyczne i najbardziej nacjonalistyczne państwo na świecie a getta palestyńskie stworzone przez Izrael przypominają getta niemieckie dla Żydów podczas II WŚ.
Oczywiście wiem, że morderca ludzkości A. Hitler doprowadził do Holocaustu Żydów europejskich. Rozumiem ich ból i tragedię. Ale tenże Hitler równie mocno mordował Polaków, Cyganów i inne narody.
Tym bardziej nie rozumiem postawy współczesnych Żydów, no chyba że przyjmiemy, iż chazarskie pochodzenie większości z nich jest sprawcą wszystkiego.
I należy sobie uświadomić, że żaden naród nie jest wywyższony a wszystkie są równe...
Antyżydowską narracją jest stwierdzenie, że Hitler mordował tylko Żydów a inne narody mniej. Ciekawe ilu ludzi, w tym Polaków, Rosjan, Cyganów, itd zginęło z rąk niemieckich... Jaki procent ofiar Hitlera stanowią Żydzi a jaki procent inne narody, też te które ginęły w działaniach wojennych? Ilu zginęło w Oświęcimiu i innych obozach zagłady Rzeszy i jaki procent stanowią Żydzi i inne narody i nacje? A komunizm? Stalin był większym mordercą od Hitlera a komunizm większym totalitaryzmem od nazizmu. Ilu Żydów zginęło z rąk Stalina a ilu Polaków?
Jak zachowywali się wobec Polaków Żydzi w I i II RP i w czasie agresji Stalina na Polskę oraz w czasach 1944-1956? Kim etnicznie byli najwięksi mordercy komunistyczni począwszy od S. Michnika i J. Brystygierowej czy Fejgina? Tzw. żydo-komuna nie jest moim wymysłem a faktem historycznym.
Szanuję naród żydowski jak każdy inny i wymagam też szacunku do narodu polskiego od każdego innego narodu, w tym od żydowskiego, tym bardziej, że i tak jest najwięcej drzewek upamiętniających Polaków ratujących Żydów w czasie II WŚ podczas, gdy tylko Polakom za pomoc Żydom groziła z rąk niemieckich śmierć całych rodzin. Ilu Polaków uratowali Żydzi, choćby po 17 września 1939 roku? Przykłady! A w czasie trwania II WŚ?
Były natomiast faszystowsko-nazistowskie organizacje żydowskie, które przyczyniały się do mordowania własnych pobratymców, czyli Żydów i bez nich nie byłby możliwy Holocaust Żydów. Arendt (żydowska pisarka) stwierdziła mniej więcej, iż największa hańbą Żydów jest przyczynienie się do Holocaustu niemieckiego własnego narodu. To są fakty historyczne.
A dzisiaj... kto włada pieniądzem i kto zadłuża kraje? Kto chce NWO i jednego rządu światowego?
Strach przed narodem żydowskim? Wolne żarty. Jestem dumnym Polakiem i znam wielu dumnych Żydów, z którymi nawet mam dobre relacje. Tylko wzajemny szacunek daje podstawę do pokojowego współistnienia wszystkich narodów. Tylko tyle i aż tyle.
I jeszcze... naiwnością jest myślenie, że Annie tak sama z siebie indywidualnie krytykuje Polskę. To jest zbiorczy atak i nikt nigdy w mediach nie jest sam, chyba że faktycznie jest niezależny finansowo i nie ma długu do spłacenia lub nie reprezentuje pewnych środowisk. Annie Appelbaum reprezentuje określoną, żydowską narrację. Pomijając fakt, iż antysemityzm dotyczy np. też Arabów i Żydzi sobie zawłaszczyli to pojęcie jedynie do siebie a narodów semickich jest kilka to nie wskazuje Pani Annie ani jednego faktu, który by przeczył moim refleksjom na temat ostatniego listu do prezydenta D. Trumpa.
Wielkim problemem współczesnych Żydów (?) jest generowanie przez nich antysemityzmu (tak zwanego). Chodzi najzwyczajniej o kasę i tylko o to. Polacy jakoś mało ulegają tego typu prowokacji, ale to własnie o nas rozpowszechnia się bzdury o genetycznym antysemityzmie (tak zwanym). A co się co dzieje się we Francji, Niemczech, Holandii czy Danii oraz UK. Tam niemal codziennie są akty antyżydowskie, palenie synagog, ataki na sklepy żydowskie i samych Żydów. Oj... tam to naprawdę jest tak zwany antysemityzm... tyle tylko, że te kraje jakoś się wykupiły Żydom i Żydzi o nich nie mówią i nie nagłaśniają tych aktów. Przypadek? Nie... czysta kasa. Ot co!
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Wujek żony Sikorskiego Annie jest (lub już był) naczelnym rabinem finansjery Nowego Jorku. Warto o tym pamiętać w kontekście nieuprawnionych roszczeń żydowskich wobec Polski opiewających niegdyś na sumę około 65 mld USD a teraz już na 300 mld USD i ustawa 447 ma podobno to zapewnić. A teraz nawet gazeta Annie (najprawdopodobniej za jej inspiracją) zwróciła się do prezydenta USA o nie przejeżdżanie do Polski. Na szczęście D. Trump nie lubi jak media mu dyktują co ma robić i do Polski przyjedzie.
Do tego dochodzi jeszcze polityka historyczna Izraela i żydowskich środowisk amerykańskich dotycząca niby współwiny Polaków za niemiecki Holocaust Żydów. Żydzi amerykańscy chcą m.in. zdjąć z siebie odium braku pomocy Aszkenazyjskim Żydom w Europie podczas ich eksterminacji przez Niemców podczas II WŚ. Oprócz tego cały czas Holocaust jest elementem biznesu żydowskiego, co trafnie opisał N. Finkelstein w książce "Przedsiębiorstwo Holocaust".
Innym aspektem jest to, że Niemcy spłaciły Żydów i teraz wspólnie z nimi próbują wybielić swój zbrodniczy faszystowski naród. Czysty interes a dla Niemiec element ich polityki historycznej.
Kolejnym aspektem jest to, że większość środowisk żydowskich od zawsze była związana z komunizmem i liberalnym oraz demoliberalnym lewactwem, jednocześnie przejmując sektor światowej gospodarki finansowo (bankowo) - korporacyjnej i prowadząc politykę zadłużania i ubezwłasnowolniania kredytem poszczególnych krajów.
Po 17 września 1939 i agresji Rosji Sowieckiej na Polskę wielu Żydów denuncjowało Polaków Sowietom i witało ich jak wybawicieli. Przed wojną antypolska KPP była opanowana przez Żydów (a raczej Chazarów turańskich) a po wojnie żydo-ubecja liderowowo wprowadzała komunizm w Polsce... po prostu J. Stalin wykorzystał Żydów bo wiedział o ich genetycznej antypolskości a nigdy nie ufał Polakom (uraz po przegranej wojnie 1920 roku).
Po wojnie wielu Żydów zmieniło nazwiska na polskie i do dzisiaj nawet nie wiemy kto jest kto a żydowskie i antypolskie środowisku A. Michnika tylko potwierdza antypolskość bardzo wielu środowisk żydowskich.
Jest to bardzo smutne, ale niestety prawdziwe. Kazimierz Wielki uratował europejskich Żydów przyjmując ich do Polski i dając przywileje jedyne takie w ówczesnej Europie. A Żydzi? Zero wdzięczności a jedynie nienawiść wobec nas, Polaków. Co zresztą jest zgodne z ich Talmudem, który do Gojów - nawet tych pomagających Żydom - odnosi się z pogardą.
Nie mówię o wszystkich Żydach, ale światowe organizacje żydowskie skupiające ich mniejszość są w większości skrajnie antypolskie, czego nie jestem w stanie zrozumieć... no chyba, że przeczyta się właśnie ów Talmud i zrozumie nacjonalistyczne podejście Żydów do swojego narodu.
Żydzi są najbardziej nacjonalistycznie nastawionym dzisiaj narodem na świecie a Izrael państwem tak nacjonalistycznym, że żaden mu nie dorówna.
I tak Annie Apelbaum (pal lich z poprawnym napisaniem jej nazwiska) śmie nas pouczać i pouczać inne narody?
Niech opisze prawo Izraela, które w swoich zapisach tworzy z tego państwa czyste nacjonalistyczne i najbardziej nacjonalistyczne państwo na świecie a getta palestyńskie stworzone przez Izrael przypominają getta niemieckie dla Żydów podczas II WŚ.
Oczywiście wiem, że morderca ludzkości A. Hitler doprowadził do Holocaustu Żydów europejskich. Rozumiem ich ból i tragedię. Ale tenże Hitler równie mocno mordował Polaków, Cyganów i inne narody.
Tym bardziej nie rozumiem postawy współczesnych Żydów, no chyba że przyjmiemy, iż chazarskie pochodzenie większości z nich jest sprawcą wszystkiego.
I należy sobie uświadomić, że żaden naród nie jest wywyższony a wszystkie są równe...
Antyżydowską narracją jest stwierdzenie, że Hitler mordował tylko Żydów a inne narody mniej. Ciekawe ilu ludzi, w tym Polaków, Rosjan, Cyganów, itd zginęło z rąk niemieckich... Jaki procent ofiar Hitlera stanowią Żydzi a jaki procent inne narody, też te które ginęły w działaniach wojennych? Ilu zginęło w Oświęcimiu i innych obozach zagłady Rzeszy i jaki procent stanowią Żydzi i inne narody i nacje? A komunizm? Stalin był większym mordercą od Hitlera a komunizm większym totalitaryzmem od nazizmu. Ilu Żydów zginęło z rąk Stalina a ilu Polaków?
Jak zachowywali się wobec Polaków Żydzi w I i II RP i w czasie agresji Stalina na Polskę oraz w czasach 1944-1956? Kim etnicznie byli najwięksi mordercy komunistyczni począwszy od S. Michnika i J. Brystygierowej czy Fejgina? Tzw. żydo-komuna nie jest moim wymysłem a faktem historycznym.
Szanuję naród żydowski jak każdy inny i wymagam też szacunku do narodu polskiego od każdego innego narodu, w tym od żydowskiego, tym bardziej, że i tak jest najwięcej drzewek upamiętniających Polaków ratujących Żydów w czasie II WŚ podczas, gdy tylko Polakom za pomoc Żydom groziła z rąk niemieckich śmierć całych rodzin. Ilu Polaków uratowali Żydzi, choćby po 17 września 1939 roku? Przykłady! A w czasie trwania II WŚ?
Były natomiast faszystowsko-nazistowskie organizacje żydowskie, które przyczyniały się do mordowania własnych pobratymców, czyli Żydów i bez nich nie byłby możliwy Holocaust Żydów. Arendt (żydowska pisarka) stwierdziła mniej więcej, iż największa hańbą Żydów jest przyczynienie się do Holocaustu niemieckiego własnego narodu. To są fakty historyczne.
A dzisiaj... kto włada pieniądzem i kto zadłuża kraje? Kto chce NWO i jednego rządu światowego?
Strach przed narodem żydowskim? Wolne żarty. Jestem dumnym Polakiem i znam wielu dumnych Żydów, z którymi nawet mam dobre relacje. Tylko wzajemny szacunek daje podstawę do pokojowego współistnienia wszystkich narodów. Tylko tyle i aż tyle.
I jeszcze... naiwnością jest myślenie, że Annie tak sama z siebie indywidualnie krytykuje Polskę. To jest zbiorczy atak i nikt nigdy w mediach nie jest sam, chyba że faktycznie jest niezależny finansowo i nie ma długu do spłacenia lub nie reprezentuje pewnych środowisk. Annie Appelbaum reprezentuje określoną, żydowską narrację. Pomijając fakt, iż antysemityzm dotyczy np. też Arabów i Żydzi sobie zawłaszczyli to pojęcie jedynie do siebie a narodów semickich jest kilka to nie wskazuje Pani Annie ani jednego faktu, który by przeczył moim refleksjom na temat ostatniego listu do prezydenta D. Trumpa.
Wielkim problemem współczesnych Żydów (?) jest generowanie przez nich antysemityzmu (tak zwanego). Chodzi najzwyczajniej o kasę i tylko o to. Polacy jakoś mało ulegają tego typu prowokacji, ale to własnie o nas rozpowszechnia się bzdury o genetycznym antysemityzmie (tak zwanym). A co się co dzieje się we Francji, Niemczech, Holandii czy Danii oraz UK. Tam niemal codziennie są akty antyżydowskie, palenie synagog, ataki na sklepy żydowskie i samych Żydów. Oj... tam to naprawdę jest tak zwany antysemityzm... tyle tylko, że te kraje jakoś się wykupiły Żydom i Żydzi o nich nie mówią i nie nagłaśniają tych aktów. Przypadek? Nie... czysta kasa. Ot co!
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
niedziela, 25 sierpnia 2019
Czy UE jest potrzebna Wspólna Polityka Rolna?
Znów w oderwaniu od obecnej bieżączki politycznej nastawionej ze strony PO-KO na rozchwianie emocji a nie dyskusję merytoryczną. Sprowadźmy więc debatę przedwyborczą na poziom merytoryczny, bo to jest naprawdę ważne. Dziś kilka słów o Wspólnej Polityce Rolnej UE.
Swego czasu podejmowałem już tą tematykę. Dzisiaj jest aktualna jak nigdy dotąd, bowiem zbliżają się i już trwają negocjacje nowej, siedmioletniej perspektywy finansowej. Dla Polski to będą bardzo trudne rozmowy i to tak naprawdę z jednej przyczyny: Polska rozwija się nadzwyczaj dobrze i ten argument mogą chcieć wykorzystać elity europejskie do obniżenia nam pomocy unijnej. No bo tak nam dobrze to po co nam duże unijne środki pomocowe. Poza tym to jest ostatnia pomoc Unii Europejskiej dla Polski netto. Od przyszłej perspektywy finansowej to Polska będzie dopłacać do niej więcej niż otrzyma.
I można by przejść nad takimi argumentami całkiem obojętnie gdyby nie Wspólna Polityka Rolna. W tym obszarze jeszcze nigdy nie otrzymaliśmy dotacji unijnych na podobnym poziomie co kraje Starej Unii. Dlaczego? Osobiście uważam, że to był strach przed polską żywnością, która o klasę przewyższa jakość tej produkowanej u naszych zachodnich unijnych "przyjaciół". Najbardziej o takie rozwiązania walczyła Francja i to jej zabiegi powodowały, że byliśmy traktowani jak drugi sort członków Unii Europejskiej.
I sądzę, że to własnie obszar rolny negocjacji unijnych będzie dla nas najtrudniejszy, ale czy w ogóle jest potrzebny? Czy jest potrzebna owa Wspólna Polityka Rolna (WPR)?
WPR i zasady jej prowadzenia ustalono już 25 marca 1957 roku a zapisano w Traktacie Rzymskim (obowiązującym od 1962 roku). W ramach tej polityki przyjęto trzy podstawowe zasady: zasadę wspólnego rynku (swobody przepływu produktów rolnych miedzy państwami); zasadę preferencji sprzedaży na rynku wspólnotowym rodzimych produktów; zasadę solidarności, która zobowiązywała wszystkie kraje członkowskie do partycypowania w kosztach polityki rolnej.
Nie wdając się w szczegółowe dywagacje ewolucji WPR należy jedynie wspomnieć, że jej konsekwencją było m.in. ustalenie wspólnych cen na prawie wszystkie produkty rolne (oczywiście w oderwaniu od praw rynku) oraz pieniężnych kwot kompensacyjnych, dla rolników, którzy de facto sobie nie radzili. Doprowadziło to w latach 80-tych XX wieku do powstania wielkich nadwyżek produktów rolnych. Było to naturalne, bowiem wysoka opłacalność takowej produkcji (poprzez ceny i kompensaty) zabezpieczała Unia, co wpływało na nieracjonalność podejmowania decyzji produkcyjnych przez rolników europejskich (nie przypomina Wam to rozwiązań typowo socjalistycznych?)
Owa sytuacja była przedziwna. Występowała nierównowaga rynkowa: podaż znacznie przewyższała popyt na rynku a ceny były na wysokim, sztywnym pułapie ustalonym odgórnie. Nijak się to miało do wolnorynkowego prawa popytu i podaży, wedle którego naturalnym w takiej sytuacji winien być spadek cen. Ale cóż Unia to nie wolny rynek: to socjalizm w czystej postaci.
Taka sytuacja nie mogła trwać długo. Znów odgórnie reformami Mac Sharry’ego oraz programem Agenda 2000 dokonano reform polegających m.in. na obniżce cen na produkty rolne a w zamian rekompensując rolnikom utratę dochodu poprzez tzw. dopłaty bezpośrednie związane z wielkością produkcji. Dziwne to, antyrynkowe działania (nieprawdaż?). Jakże fajnie byłoby gdyby np. właściciel firmy produkującej zabawki mógł sprzedawać je po cenie rynkowej a jednocześnie mieć zagwarantowane dopłaty do sprzedanej produkcji gwarantujące mu ustalony wcześniej z sufitu poziom zysku np. 50%. Dlaczego Unia faworyzuje i faworyzowała tylko rolników rozleniwiając ich i nie zmuszając do racjonalnego gospodarowania (np. ciągłej racjonalizacji kosztów swojej działalności)?
Kolejną reformą, wyznaczającą obecny charakter WPR była uzgodniona w Luxemburgu w 2003 roku „fundamentalna reforma WPR, która (w skrócie) odchodziła od dopłat bezpośrednich związanych z wielkością produkcji na rzecz takowych dopłat za samo posiadanie ziemi rolnej, przy czym grono środków przeznaczonych na WPR będzie miało (i tak jest obecnie) charakter wsparcia tzw. rozwoju obszarów wiejskich (dostarczanie tradycyjnych wartości kulturowych, zachowanie krajobrazu i specyficznych ekosystemów, produkcja ekologiczna, tworzenie specyficznego charakteru obszarów wiejskich, promocja produktów regionalnych). I znów o alokacji tych środków bądź np. nadanie produktom charakteru regionalnego decyduje nie rynek a urzędnicy unijni oderwani od rzeczywistości.
Powyższe rodzi chorą sytuację, gdzie decyzje o przydziale środków zapadają na biurkach urzędników, a rodzi to wiele patologii związanych m.in. z siłą lobbingu niektórych krajów (Niemcy, Francja) oraz zjawisk korupcyjnych. Nowe kraje jak Polska nie mają zbyt wiele do powiedzenia (co było widoczne w przypadku np. określenia cech napoju alkoholowego o nazwie „wódka”, gdzie Polska przegrała batalię w unii z kretesem). Zresztą tam gdzie jest zbyt dużo państwa, na styku państwa i własności prywatnej rodzi się najwięcej patologii w socjalistycznej Unii Europejskiej a w „głowach” urzędniczych rodzą się pomysły śmieszne i alogiczne (np.. sławetny kiedyś pomysł dopuszczalnej na wspólnotowym rynku krzywizny banana czy tego, że ślimak to ryba).
A ja w tej sytuacji pozwolę sobie postawić, być może daleko idącą, tezę!: Gdyby faktycznie zlikwidować Wspólną Politykę Rolną Unii Europejskiej (i tym samym dopłaty do rolnictwa w obecnym kształcie) lub też głęboko ją zreformować w kierunku zbliżenia do zasad wolnej konkurencji, to polskie rolnictwo stałoby się jednym z najlepszych i najbogatszych w tej właśnie Unii! (ze względu na jakość i sprawność polskich rolników).
Spokojnie można byłoby pomagać rolnikom w ograniczonym zakresie z własnych środków budżetowych (wszak i tak jesteśmy niemal już płatnikiem netto do Unii, więc co za różnica czy pomoc daje Unia czy nasz, polski rząd?). I nie ma się w tej chwili co wyszydzać obecnego rządu, że proponuje programy "świnia +", czy "krowa +". Jest to naturalne bowiem zachodni rolnicy są konkurencyjni wobec polskich jedynie ze względu na dopłaty jakie otrzymują od UE i to dopłaty wyższe niż polscy rolnicy.
Jest jeszcze jeden argument: po co w ogóle Wspólna Polityka Rolna dająca dopłaty do rolnictwa? Przecież i tak beneficjentami niej są w krajach zachodnich w 75% wielkie koncerny przetwórcze i duże gospodarstwa rolne lub grupy producenckie. Ale skoro jednak ta polityka ma zostać to dobrze, że premier M. Morawiecki nawołuje rolników do tworzenia grup producenckich, bo one mogłyby korzystać z efektu skali i sprzedawać więcej i po korzystniejszej cenie produkty rolne swoich członków. Nawołuje też do tego najlepszy wedle mnie od 1989 minister rolnictwa i rozwoju wsi J.K. Ardanowski.
Ale jestem pewny, że gdyby była wolna konkurencja to polska żywność i polscy rolnicy byliby na czele Europy. Dzisiaj dostają i tak mniejsze o połowę dopłaty a i tak nasza żywność jest lepsza jakościowo. Na razie lepsza, choć (właśnie ze względu na chorą u podstaw WPR) i w Polsce mamy tendencję pogarszania się jakości żywności. Niestety.
Wspólna Polityka Rolna to innymi słowy "kołchoz w pigułce" dający nie tym, którzy produkują a tym, którzy przetwarzają i najlepiej jeszcze będąc "dużym światowym, bezpaństwowym graczem".
A Unia może w konsekwencji doprowadzić do dopłat rolniczych, przy produkcji żywności GMO. Stworzyła takie uzależnienie od siebie rolników, dała im takie udogodnienia, że będą Oni przychylnie takowej żywności (chociaż wiedzą, że to "terror" na jej jakości i naturalności).
Tak więc, jeżeli Unia wróciłaby do korzeni kapitalizmu to polska żywność byłaby jedną z najlepszych w Europie, a polscy rolnicy nie tylko by nie stracili, ale zyskali.
Niestety zdaję sobie sprawę, że na dzień dzisiejszy jest to wołanie w próżnię. Wielkie koncerny oraz „latyfundia” korzystające w największym stopniu ze WPR zrobią wszystko, aby ją jeszcze bardziej rozbudowywać, a rolnicy, przyzwyczajeni do dopłat i de facto okłamywani informacyjnie, też mogą być w większości przeciwni wszelkim zmianom redukującym wielkość owych dopłat.
Nie mówię tu o urzędnikach unijnych i samej Unii, która straciłaby możliwość ingerowania i uzależniania sobie mieszkańców Europy (w tym przypadku rolników). Ilu takich urzędników musiałoby stracić pracę? I czy Unia na to pozwoli? Przecież w ten sposób traci władzę centralną (a przecież to uwielbia: uzależniać i sterować „zwykłymi ludźmi” – mieszkańcami krajów Europejskich).
Jak wiemy z historii socjalizm jest systemem, który jest bardzo trudno obalić, ale prędzej czy później zawsze okazywał się nieefektywny i umierał śmiercią naturalną bądź dzięki niepokojom społecznym.
Sądzę, że w perspektywie czasu i tak Unia Europejska w obecnym kształcie nie przetrwa, jako sztuczny twór (podobnie jak Cesarstwo Rzymskie czy ZSRR lub Jugosławia), sztuczna waluta Euro zniknie jak kamfora a rolnictwo powróci do racjonalnego gospodarowania według zasad wolnego rynku.
Nierealne marzenia? Nierealnym wydawał się też upadek bloku socjalistycznego wraz z ZSRR, więc podobny Związek Socjalistycznych Republik Europejskich historycznie czeka podobny los…
Pożyjemy, zobaczymy….
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".
Swego czasu podejmowałem już tą tematykę. Dzisiaj jest aktualna jak nigdy dotąd, bowiem zbliżają się i już trwają negocjacje nowej, siedmioletniej perspektywy finansowej. Dla Polski to będą bardzo trudne rozmowy i to tak naprawdę z jednej przyczyny: Polska rozwija się nadzwyczaj dobrze i ten argument mogą chcieć wykorzystać elity europejskie do obniżenia nam pomocy unijnej. No bo tak nam dobrze to po co nam duże unijne środki pomocowe. Poza tym to jest ostatnia pomoc Unii Europejskiej dla Polski netto. Od przyszłej perspektywy finansowej to Polska będzie dopłacać do niej więcej niż otrzyma.
I można by przejść nad takimi argumentami całkiem obojętnie gdyby nie Wspólna Polityka Rolna. W tym obszarze jeszcze nigdy nie otrzymaliśmy dotacji unijnych na podobnym poziomie co kraje Starej Unii. Dlaczego? Osobiście uważam, że to był strach przed polską żywnością, która o klasę przewyższa jakość tej produkowanej u naszych zachodnich unijnych "przyjaciół". Najbardziej o takie rozwiązania walczyła Francja i to jej zabiegi powodowały, że byliśmy traktowani jak drugi sort członków Unii Europejskiej.
I sądzę, że to własnie obszar rolny negocjacji unijnych będzie dla nas najtrudniejszy, ale czy w ogóle jest potrzebny? Czy jest potrzebna owa Wspólna Polityka Rolna (WPR)?
WPR i zasady jej prowadzenia ustalono już 25 marca 1957 roku a zapisano w Traktacie Rzymskim (obowiązującym od 1962 roku). W ramach tej polityki przyjęto trzy podstawowe zasady: zasadę wspólnego rynku (swobody przepływu produktów rolnych miedzy państwami); zasadę preferencji sprzedaży na rynku wspólnotowym rodzimych produktów; zasadę solidarności, która zobowiązywała wszystkie kraje członkowskie do partycypowania w kosztach polityki rolnej.
Nie wdając się w szczegółowe dywagacje ewolucji WPR należy jedynie wspomnieć, że jej konsekwencją było m.in. ustalenie wspólnych cen na prawie wszystkie produkty rolne (oczywiście w oderwaniu od praw rynku) oraz pieniężnych kwot kompensacyjnych, dla rolników, którzy de facto sobie nie radzili. Doprowadziło to w latach 80-tych XX wieku do powstania wielkich nadwyżek produktów rolnych. Było to naturalne, bowiem wysoka opłacalność takowej produkcji (poprzez ceny i kompensaty) zabezpieczała Unia, co wpływało na nieracjonalność podejmowania decyzji produkcyjnych przez rolników europejskich (nie przypomina Wam to rozwiązań typowo socjalistycznych?)
Owa sytuacja była przedziwna. Występowała nierównowaga rynkowa: podaż znacznie przewyższała popyt na rynku a ceny były na wysokim, sztywnym pułapie ustalonym odgórnie. Nijak się to miało do wolnorynkowego prawa popytu i podaży, wedle którego naturalnym w takiej sytuacji winien być spadek cen. Ale cóż Unia to nie wolny rynek: to socjalizm w czystej postaci.
Taka sytuacja nie mogła trwać długo. Znów odgórnie reformami Mac Sharry’ego oraz programem Agenda 2000 dokonano reform polegających m.in. na obniżce cen na produkty rolne a w zamian rekompensując rolnikom utratę dochodu poprzez tzw. dopłaty bezpośrednie związane z wielkością produkcji. Dziwne to, antyrynkowe działania (nieprawdaż?). Jakże fajnie byłoby gdyby np. właściciel firmy produkującej zabawki mógł sprzedawać je po cenie rynkowej a jednocześnie mieć zagwarantowane dopłaty do sprzedanej produkcji gwarantujące mu ustalony wcześniej z sufitu poziom zysku np. 50%. Dlaczego Unia faworyzuje i faworyzowała tylko rolników rozleniwiając ich i nie zmuszając do racjonalnego gospodarowania (np. ciągłej racjonalizacji kosztów swojej działalności)?
Kolejną reformą, wyznaczającą obecny charakter WPR była uzgodniona w Luxemburgu w 2003 roku „fundamentalna reforma WPR, która (w skrócie) odchodziła od dopłat bezpośrednich związanych z wielkością produkcji na rzecz takowych dopłat za samo posiadanie ziemi rolnej, przy czym grono środków przeznaczonych na WPR będzie miało (i tak jest obecnie) charakter wsparcia tzw. rozwoju obszarów wiejskich (dostarczanie tradycyjnych wartości kulturowych, zachowanie krajobrazu i specyficznych ekosystemów, produkcja ekologiczna, tworzenie specyficznego charakteru obszarów wiejskich, promocja produktów regionalnych). I znów o alokacji tych środków bądź np. nadanie produktom charakteru regionalnego decyduje nie rynek a urzędnicy unijni oderwani od rzeczywistości.
Powyższe rodzi chorą sytuację, gdzie decyzje o przydziale środków zapadają na biurkach urzędników, a rodzi to wiele patologii związanych m.in. z siłą lobbingu niektórych krajów (Niemcy, Francja) oraz zjawisk korupcyjnych. Nowe kraje jak Polska nie mają zbyt wiele do powiedzenia (co było widoczne w przypadku np. określenia cech napoju alkoholowego o nazwie „wódka”, gdzie Polska przegrała batalię w unii z kretesem). Zresztą tam gdzie jest zbyt dużo państwa, na styku państwa i własności prywatnej rodzi się najwięcej patologii w socjalistycznej Unii Europejskiej a w „głowach” urzędniczych rodzą się pomysły śmieszne i alogiczne (np.. sławetny kiedyś pomysł dopuszczalnej na wspólnotowym rynku krzywizny banana czy tego, że ślimak to ryba).
A ja w tej sytuacji pozwolę sobie postawić, być może daleko idącą, tezę!: Gdyby faktycznie zlikwidować Wspólną Politykę Rolną Unii Europejskiej (i tym samym dopłaty do rolnictwa w obecnym kształcie) lub też głęboko ją zreformować w kierunku zbliżenia do zasad wolnej konkurencji, to polskie rolnictwo stałoby się jednym z najlepszych i najbogatszych w tej właśnie Unii! (ze względu na jakość i sprawność polskich rolników).
Spokojnie można byłoby pomagać rolnikom w ograniczonym zakresie z własnych środków budżetowych (wszak i tak jesteśmy niemal już płatnikiem netto do Unii, więc co za różnica czy pomoc daje Unia czy nasz, polski rząd?). I nie ma się w tej chwili co wyszydzać obecnego rządu, że proponuje programy "świnia +", czy "krowa +". Jest to naturalne bowiem zachodni rolnicy są konkurencyjni wobec polskich jedynie ze względu na dopłaty jakie otrzymują od UE i to dopłaty wyższe niż polscy rolnicy.
Jest jeszcze jeden argument: po co w ogóle Wspólna Polityka Rolna dająca dopłaty do rolnictwa? Przecież i tak beneficjentami niej są w krajach zachodnich w 75% wielkie koncerny przetwórcze i duże gospodarstwa rolne lub grupy producenckie. Ale skoro jednak ta polityka ma zostać to dobrze, że premier M. Morawiecki nawołuje rolników do tworzenia grup producenckich, bo one mogłyby korzystać z efektu skali i sprzedawać więcej i po korzystniejszej cenie produkty rolne swoich członków. Nawołuje też do tego najlepszy wedle mnie od 1989 minister rolnictwa i rozwoju wsi J.K. Ardanowski.
Ale jestem pewny, że gdyby była wolna konkurencja to polska żywność i polscy rolnicy byliby na czele Europy. Dzisiaj dostają i tak mniejsze o połowę dopłaty a i tak nasza żywność jest lepsza jakościowo. Na razie lepsza, choć (właśnie ze względu na chorą u podstaw WPR) i w Polsce mamy tendencję pogarszania się jakości żywności. Niestety.
Wspólna Polityka Rolna to innymi słowy "kołchoz w pigułce" dający nie tym, którzy produkują a tym, którzy przetwarzają i najlepiej jeszcze będąc "dużym światowym, bezpaństwowym graczem".
A Unia może w konsekwencji doprowadzić do dopłat rolniczych, przy produkcji żywności GMO. Stworzyła takie uzależnienie od siebie rolników, dała im takie udogodnienia, że będą Oni przychylnie takowej żywności (chociaż wiedzą, że to "terror" na jej jakości i naturalności).
Tak więc, jeżeli Unia wróciłaby do korzeni kapitalizmu to polska żywność byłaby jedną z najlepszych w Europie, a polscy rolnicy nie tylko by nie stracili, ale zyskali.
Niestety zdaję sobie sprawę, że na dzień dzisiejszy jest to wołanie w próżnię. Wielkie koncerny oraz „latyfundia” korzystające w największym stopniu ze WPR zrobią wszystko, aby ją jeszcze bardziej rozbudowywać, a rolnicy, przyzwyczajeni do dopłat i de facto okłamywani informacyjnie, też mogą być w większości przeciwni wszelkim zmianom redukującym wielkość owych dopłat.
Nie mówię tu o urzędnikach unijnych i samej Unii, która straciłaby możliwość ingerowania i uzależniania sobie mieszkańców Europy (w tym przypadku rolników). Ilu takich urzędników musiałoby stracić pracę? I czy Unia na to pozwoli? Przecież w ten sposób traci władzę centralną (a przecież to uwielbia: uzależniać i sterować „zwykłymi ludźmi” – mieszkańcami krajów Europejskich).
Jak wiemy z historii socjalizm jest systemem, który jest bardzo trudno obalić, ale prędzej czy później zawsze okazywał się nieefektywny i umierał śmiercią naturalną bądź dzięki niepokojom społecznym.
Sądzę, że w perspektywie czasu i tak Unia Europejska w obecnym kształcie nie przetrwa, jako sztuczny twór (podobnie jak Cesarstwo Rzymskie czy ZSRR lub Jugosławia), sztuczna waluta Euro zniknie jak kamfora a rolnictwo powróci do racjonalnego gospodarowania według zasad wolnego rynku.
Nierealne marzenia? Nierealnym wydawał się też upadek bloku socjalistycznego wraz z ZSRR, więc podobny Związek Socjalistycznych Republik Europejskich historycznie czeka podobny los…
Pożyjemy, zobaczymy….
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".
sobota, 24 sierpnia 2019
Sondaże... Czy w nie wierzyć?
Zawsze w okresie okołowyborczym jesteśmy bombardowani wynikami sondaży poparcia dla partii i koalicji politycznych lub osób przeprowadzanymi przez różne firmy zajmujące się tą dziedziną. W ostatnich wielu latach byliśmy świadkami sytuacji, gdzie tak naprawdę wyniki tych badań miały się nijak do rzeczywistych wyników wyborów, byliśmy świadkami kompletnego wprost obnażenia i ośmieszenia niemal wszystkich firm badawczych na rynku (zajmujących się tzw. sondażami wyborczymi). Wielu blogerów i dziennikarskich komentatorów oraz polityków "nagle" zauważyło, że tak naprawdę owe sondaże były li tylko badaniem pewnego trendu, a więc dawały odpowiedź na pytanie: kto wygra... ale w żaden sposób nie mogły określić prawdopodobieństwa (nawet szacunkowego ze wskazanym średnim błędem szacunku) liczbowego uzyskania przez konkretnych kandydatów określonych wartości procentowych rozkładu oddawanych na nich - przez populację generalną badania, czyli dorosłych Polaków - głosów! Ale i nawet nieraz nie pokazywały trendu wyborczego jak w przypadku B. Komorowskiego czy PiS w ostatnich wyborach na prezydenta i parlamentarnych.
Doprawdy do dzisiaj jestem zdziwiony i zastanawiam się czy naprawdę o powyższym nie wiedzą media, które lubują się w przekazywaniu informacji o wynikach sondaży i zauważmy, że one nieraz znacznie się różnią w zależności od tego kto zamawia przeprowadzenie owych badań. Lewicowo-liberalna opozycja ma swoje wyniki a strona prawicowa swoje. I to jest ciekawe, nieprawdaż.
A poza tym kto zleca liczy się też przyjęta przez firmę metodologia prowadzenia badań sondażowych. Oczywiście w miarę rozwoju metod badań statystycznych dopracowano się pewnych optymalnych modeli ich przeprowadzania (metodologii badawczej), które pozwoliły i pozwalają - zawsze z jakimś błędem - określić (oszacować) występowanie rzeczywistych masowych zjawisk (opinii) na podstawie poznania ich natury występującej u cząstki tej "masy". Tak też powstała metoda reprezentacyjna polegająca na szacowaniu rzeczywistych parametrów na podstawie ich wartości określonej jedynie na pewnej próbie, którą zwie się losową tzw. reprezentatywną próbą populacji generalnej określonego badania (odnoszę się tu do badań socjologicznych zachowań osób fizycznych a nie prawnych).
Otóż cała "zagwozdka" wiarygodności wyników badań na próbie losowej, które mogą być szacunkami rzeczywistymi zachowań całej populacji generalnej określonego badania, polega w skrócie na odpowiednim doborze wielkości i struktury owej próby oraz na sposobie przeprowadzenia badania. Jej liczebność winna dawać wyniki z możliwe jak najmniejszym błędem standardowym lub średnim szacunku, zaś jej wewnętrzna struktura winna być zbliżona do rzeczywistego rozkładu danych wartości zmiennych w całej populacji generalnej danego badania (tu: dorosłych Polaków) – czyli np. strukturalnie w przybliżeniu powinna odpowiadać rozkładowi wartości takich zmiennych jak: wiek, płeć, miejsce zamieszkania czy też wykształcenie (odniesieniem są w tym przypadku dane ze spisów powszechnych GUS). Czy jakakolwiek "sondażownia" ujawniła kiedykolwiek strukturę wewnętrzną własnej próby losowej? Proponuję zapytać... mierne szanse na prawdziwą odpowiedź! Inną kwestią jest metoda przeprowadzenia badania, która implikuje bądź nie do nazwania jej metodą reprezentacyjną bądź niereprezentacyjną. Otóż - jak wielokrotnie już pisałem - żadne badanie metodą telefoniczną nie może być nigdy nazywane badaniem metodą reprezentacyjną lub też badaniem na próbie reprezentatywnej! Wynika to chociażby z faktu, że przez telefon np. mężczyzna może zacząć mówić sopranem udając kobietę, dziecko zniżyć głos udając mężczyznę, itd.... W samej swojej istocie wszelkie badania telefoniczne można a'priori wrzucić do "kibelka" i spuścić przynajmniej trzy razy wodę ze spłuczki... co by z tą wodą spłynęło łgarstwo, cynizm i fałszerstwo!
I na koniec jeszcze obszerny fragment mojego posta z lutego 2010 roku pt. "Sondaże i badania opinii - gdzie leży prawda?:
"W pewnych okresach - ściślej okołowyborczych - firmy zajmujące się badaniami marketingowymi i szerzej socjologicznymi (społecznymi) stają się najważniejszymi instytucjami w Polsce. Wyniki ich badań (vide: sondaży popularności) dla wszystkich polityków czy partii politycznych są wtedy źródłem podstawowej wiedzy, która niemal całkowicie implikuje ich zachowania i sposoby prezentacji medialnej siebie i swoich poglądów.
Dla niektórych nawet są przyczyną zmiany ich zachowań i burzą dotychczasowy ich system wartości, co oczywiście jest śmieszne i żenujące... ale powszechne.
Nie wnikając w szczegóły metodologiczne wpływające na prawidłowość wyników sondaży (...) pragnę zwrócić uwagę na to, że każda firma badawcza publikująca sondaże bierze za ich wiarygodność odpowiedzialność.
To, czy metodologia badawcza jest zgodna ze sztuką nauki zwanej statystyką (z wykorzystaniem socjologii i psychologii) zależy tylko od etyki i kultury organizacjno-zawodowej danej firmy. Prowadząc sondaże (jak każde badania społeczne) istnieje wiele sposobów na manipulowanie ich wynikami: od właśnie metodologicznych (sposób doboru próby losowej badania i określenie jego próby generalnej; reprezentatywność bądź nie badania; sposób konstrukcji kwestionariusza i budowa samych pytań oraz kolejność ich zadawania; obróbka statystyczna uzyskanych wyników i inne), poprzez wpływ na odpowiedzi poglądów samej instytucji badawczej i jej pracowników/ankieterów aż do sposobu prezentacji wyników (nawet uzyskane i przetworzone poprawnie metodologicznie - w zależności od charakteru sposobu/celu jaki przyświeca publikacji - mogą być prezentowane manipulacyjnie).
Mam wrażenie/pewność, że wiele prezentowanych wyników sondaży jest właśnie wynikiem wykorzystania w/w metod manipulacji w ich przeprowadzaniu i publikowaniu. Oczywiście nie wszystkie.
I nie chcę być źle zrozumiany: jestem gorącym zwolennikiem uczciwych badań społecznych (marketingowch, socjologicznych). Sam kiedyś prowadziłem taką firmę. Przeprowadzałem m.in. badania oglądalności tv (jeszcze metodą dzienniczkową a nie przy pomocy telemetrii i np. urządzeń PPM*), marketingowe w szerokim zakresie ( jakościowe-focusowe i ilościowe-reprezentatywne). Szczególnie w działalności biznesowej wiarygodne i uczciwe badania marketingowe są niezbędne... w odniesieniu do różnych sfer i podejmowanych działań (np. w zakresie segmentacji rynku, wprowadzania nowych produktów, budowania strategii promocyjnych, kreowania popytu i oceny marki, itd.). Dla większości firm badawczych właśnie działalność dla biznesu i jego otocznia stanowi podstawowe źródło stałych, systematycznych dochodów. Dlatego dziwię się, że pozwalają sobie na utratę wiarygodności w przepadku wyborczych badań sondażowych. Poruszam tu tylko sprawę owej przyzwoitości i wiarygodności firm abstrahując od całej sfery politycznej i kwestii dotyczących Właścicieli owych firm (niestety wywodzących się często jeszcze z okolic dawnego PRL - temat podejmę przy innej okazji).
Chciałbym natomiast poinformować Was, że sondażownie przygotowują z reguły również tajne raporty badawcze dla ścisłego grona i "spin-doktorów" określonych partii czy polityków. Są to szczegółowe, oddające rzeczywistość i jej trendy, raporty wraz z analizą i wnioskami (...)"
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".
Doprawdy do dzisiaj jestem zdziwiony i zastanawiam się czy naprawdę o powyższym nie wiedzą media, które lubują się w przekazywaniu informacji o wynikach sondaży i zauważmy, że one nieraz znacznie się różnią w zależności od tego kto zamawia przeprowadzenie owych badań. Lewicowo-liberalna opozycja ma swoje wyniki a strona prawicowa swoje. I to jest ciekawe, nieprawdaż.
A poza tym kto zleca liczy się też przyjęta przez firmę metodologia prowadzenia badań sondażowych. Oczywiście w miarę rozwoju metod badań statystycznych dopracowano się pewnych optymalnych modeli ich przeprowadzania (metodologii badawczej), które pozwoliły i pozwalają - zawsze z jakimś błędem - określić (oszacować) występowanie rzeczywistych masowych zjawisk (opinii) na podstawie poznania ich natury występującej u cząstki tej "masy". Tak też powstała metoda reprezentacyjna polegająca na szacowaniu rzeczywistych parametrów na podstawie ich wartości określonej jedynie na pewnej próbie, którą zwie się losową tzw. reprezentatywną próbą populacji generalnej określonego badania (odnoszę się tu do badań socjologicznych zachowań osób fizycznych a nie prawnych).
Otóż cała "zagwozdka" wiarygodności wyników badań na próbie losowej, które mogą być szacunkami rzeczywistymi zachowań całej populacji generalnej określonego badania, polega w skrócie na odpowiednim doborze wielkości i struktury owej próby oraz na sposobie przeprowadzenia badania. Jej liczebność winna dawać wyniki z możliwe jak najmniejszym błędem standardowym lub średnim szacunku, zaś jej wewnętrzna struktura winna być zbliżona do rzeczywistego rozkładu danych wartości zmiennych w całej populacji generalnej danego badania (tu: dorosłych Polaków) – czyli np. strukturalnie w przybliżeniu powinna odpowiadać rozkładowi wartości takich zmiennych jak: wiek, płeć, miejsce zamieszkania czy też wykształcenie (odniesieniem są w tym przypadku dane ze spisów powszechnych GUS). Czy jakakolwiek "sondażownia" ujawniła kiedykolwiek strukturę wewnętrzną własnej próby losowej? Proponuję zapytać... mierne szanse na prawdziwą odpowiedź! Inną kwestią jest metoda przeprowadzenia badania, która implikuje bądź nie do nazwania jej metodą reprezentacyjną bądź niereprezentacyjną. Otóż - jak wielokrotnie już pisałem - żadne badanie metodą telefoniczną nie może być nigdy nazywane badaniem metodą reprezentacyjną lub też badaniem na próbie reprezentatywnej! Wynika to chociażby z faktu, że przez telefon np. mężczyzna może zacząć mówić sopranem udając kobietę, dziecko zniżyć głos udając mężczyznę, itd.... W samej swojej istocie wszelkie badania telefoniczne można a'priori wrzucić do "kibelka" i spuścić przynajmniej trzy razy wodę ze spłuczki... co by z tą wodą spłynęło łgarstwo, cynizm i fałszerstwo!
I na koniec jeszcze obszerny fragment mojego posta z lutego 2010 roku pt. "Sondaże i badania opinii - gdzie leży prawda?:
"W pewnych okresach - ściślej okołowyborczych - firmy zajmujące się badaniami marketingowymi i szerzej socjologicznymi (społecznymi) stają się najważniejszymi instytucjami w Polsce. Wyniki ich badań (vide: sondaży popularności) dla wszystkich polityków czy partii politycznych są wtedy źródłem podstawowej wiedzy, która niemal całkowicie implikuje ich zachowania i sposoby prezentacji medialnej siebie i swoich poglądów.
Dla niektórych nawet są przyczyną zmiany ich zachowań i burzą dotychczasowy ich system wartości, co oczywiście jest śmieszne i żenujące... ale powszechne.
Nie wnikając w szczegóły metodologiczne wpływające na prawidłowość wyników sondaży (...) pragnę zwrócić uwagę na to, że każda firma badawcza publikująca sondaże bierze za ich wiarygodność odpowiedzialność.
To, czy metodologia badawcza jest zgodna ze sztuką nauki zwanej statystyką (z wykorzystaniem socjologii i psychologii) zależy tylko od etyki i kultury organizacjno-zawodowej danej firmy. Prowadząc sondaże (jak każde badania społeczne) istnieje wiele sposobów na manipulowanie ich wynikami: od właśnie metodologicznych (sposób doboru próby losowej badania i określenie jego próby generalnej; reprezentatywność bądź nie badania; sposób konstrukcji kwestionariusza i budowa samych pytań oraz kolejność ich zadawania; obróbka statystyczna uzyskanych wyników i inne), poprzez wpływ na odpowiedzi poglądów samej instytucji badawczej i jej pracowników/ankieterów aż do sposobu prezentacji wyników (nawet uzyskane i przetworzone poprawnie metodologicznie - w zależności od charakteru sposobu/celu jaki przyświeca publikacji - mogą być prezentowane manipulacyjnie).
Mam wrażenie/pewność, że wiele prezentowanych wyników sondaży jest właśnie wynikiem wykorzystania w/w metod manipulacji w ich przeprowadzaniu i publikowaniu. Oczywiście nie wszystkie.
I nie chcę być źle zrozumiany: jestem gorącym zwolennikiem uczciwych badań społecznych (marketingowch, socjologicznych). Sam kiedyś prowadziłem taką firmę. Przeprowadzałem m.in. badania oglądalności tv (jeszcze metodą dzienniczkową a nie przy pomocy telemetrii i np. urządzeń PPM*), marketingowe w szerokim zakresie ( jakościowe-focusowe i ilościowe-reprezentatywne). Szczególnie w działalności biznesowej wiarygodne i uczciwe badania marketingowe są niezbędne... w odniesieniu do różnych sfer i podejmowanych działań (np. w zakresie segmentacji rynku, wprowadzania nowych produktów, budowania strategii promocyjnych, kreowania popytu i oceny marki, itd.). Dla większości firm badawczych właśnie działalność dla biznesu i jego otocznia stanowi podstawowe źródło stałych, systematycznych dochodów. Dlatego dziwię się, że pozwalają sobie na utratę wiarygodności w przepadku wyborczych badań sondażowych. Poruszam tu tylko sprawę owej przyzwoitości i wiarygodności firm abstrahując od całej sfery politycznej i kwestii dotyczących Właścicieli owych firm (niestety wywodzących się często jeszcze z okolic dawnego PRL - temat podejmę przy innej okazji).
Chciałbym natomiast poinformować Was, że sondażownie przygotowują z reguły również tajne raporty badawcze dla ścisłego grona i "spin-doktorów" określonych partii czy polityków. Są to szczegółowe, oddające rzeczywistość i jej trendy, raporty wraz z analizą i wnioskami (...)"
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".
piątek, 23 sierpnia 2019
Góry - piękne i niebezpieczne
Ostatnio napisałem kilka notek na temat gór. Były w nim opisane niemal same superlatywy chodzenia po nich i podziwiania widoków i szczęścia jakie rozpierają wędrowców.
Ale też w jednej z nich wskazałem, że góry są niebezpieczne i trzeba je traktować z pokorą. Po prostu mierzyć siły na zamiary i nie iść bez odpowiedniego oprzyrządowania w postaci butów, okrycia, plecaka z żywnością, mapy i innych.
Naprawdę góry są przepiękne, ale zawsze trzeba też sprawdzać, jakie są prognozy pogody na konkretny dzień. Może i jest to stosunkowo mało istotne w górach o niskim pułapie, ale o wyższym jak Tatry to niezbędne.
Pisałem też, że nie mogę zapomnieć, gdy mój wychowawca w szkole średniej zabrał nas w Tary i wyznaczył trasę, którą mu odradzałem. I co? Ano nie natknęliśmy się na szczęście na pioruny, ale nagle śnieg się pojawił do pasa i moi koledzy schodzili do schroniska pojedynczo przez niemal 4 godziny. Nic się nie stało, co uważam za cud, tym bardziej, że nie mieli żadnego doświadczenia. Później to już ja wyznaczałem trasy w miarę bezpieczne dla początkujących.
Tatry są bardzo zdradliwe. Są najwyższe w Polsce a ileż to ja razy widziałem brawurę młodych ludzi, dla których niby to była jeno przebieżka. Nic bardziej mylnego o czym przekonali się turyści nawet na Giewoncie. Nie winię ich, ale niestety winię zbyt małą medialną promocję odpowiedniego zachowania się w górach. Ratownicy GOPR nie mają na to zbytnio czasu, ale media tak. I one zawsze winni ostrzegać wszystkich i wskazywać na ewentualne trudności związane z wędrowaniem po górach.
Jestem przybity wczorajszymi wiadomościami o zabitych w Tatrach, bo to jedne z moich ulubionych gór w Polsce. Ale ja nigdy nie wszedłbym na żaden szczyt, gdyby to groziło jakimiś nieprzewidzianymi konsekwencjami pogodowymi. Tego się po prostu nie robi, ale trzeba mieć doświadczenie. Ale nawet jeśli jest dobra pogoda to też należy uważać. Gdy byłem pierwszy raz w życiu na Rysach to w przeddzień 17-latka spadła tam w przepaść, nie było co zbierać. Tak też nie tylko pogoda, ale też brawura może zabić.
Dziś niestety wielu turystów nie ma pojęcia o górach i myślą, że mogą je ujarzmić. Nic bardziej mylnego. Ich się nie da ujarzmić, ale tylko odpowiednio podziwiać i to z pakorą dla nich i nie chodzi tylko o Tatry, ale o wszystkie pasma górskie.
Kiedyś - jak miałem wspiąć się z uprzężą na tatrowego Mnicha - mój asekurant zapytał mnie ile razy byłem w górach i jak mu odpowiedziałem, że z dwadzieścia razy to dalej już nie było żadnych pytań. A do tego jak mu przekazałem zacząłem od Gór Stołowych a później od Karkonoszy, Pieniny a dopiero później Tatry to bez wahania wziął mnie ze sobą. Doświadczenie! To jest ważne! Nie polecam nikomu zaczynać wędrowanie od Tatr. To bardzo niebezpieczne i zdradliwe.
W Tatrach jest najwięcej zabezpieczeń w postaci sznurów, łańcuchów, kładek, drabinek i niemal wszystkie są narażone na wyładowania atmosferyczne. Burze i pioruny to dla onych idealne miejscem do zaatakowania w najmniej spodziewanym miejscu. Tak też się stało z konsekwencjami niestety śmierci pięciorga turystów, w tym dzieci. To nie powinno się zdarzyć. Mam nadzieję, że będzie to przestroga dla nieodpowiedzialnych turystów, weekendowych turystów.
I jeszcze jedna bardzo ważna uwaga. Po wysokich górach nie mogą chodzić ludzie, którzy mają choć niewielki lęk wysokości. To też może skończyć się tragedią. Pamiętam jak wchodziłem na Zawrat, też w Tatrach. Są tam długie łańcuchy zabezpieczające. I w pewnym momencie przechodziła tam pewna dziewczyna, trzymając się za jeden z łańcuchów. Spojrzała w dół i utknęła pośrodku łańcucha. Nie chciała iść wstecz ani do przodu. Nie namyślając się też pokonałem te pół łańcuchowej trasy i asekurując ją z tyłu doprowadziłem do przejścia tego niebezpiecznego fragmentu szlaku. Ale co by było, gdyby jej ktoś nie pomógł? Nie chcę nawet myśleć.
Z pełną świadomością bym żywioł górski porównał do żywiołu wodnego czy też do schodzenia w jaskinie grotołazów. Tam też trzeba mieć doświadczenie i zwracać uwagę na pogodę, i bez brawury. I należy tu i tam też unikać doświadczeniowej rutyny, bo ona też może zabić.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".
Ale też w jednej z nich wskazałem, że góry są niebezpieczne i trzeba je traktować z pokorą. Po prostu mierzyć siły na zamiary i nie iść bez odpowiedniego oprzyrządowania w postaci butów, okrycia, plecaka z żywnością, mapy i innych.
Naprawdę góry są przepiękne, ale zawsze trzeba też sprawdzać, jakie są prognozy pogody na konkretny dzień. Może i jest to stosunkowo mało istotne w górach o niskim pułapie, ale o wyższym jak Tatry to niezbędne.
Pisałem też, że nie mogę zapomnieć, gdy mój wychowawca w szkole średniej zabrał nas w Tary i wyznaczył trasę, którą mu odradzałem. I co? Ano nie natknęliśmy się na szczęście na pioruny, ale nagle śnieg się pojawił do pasa i moi koledzy schodzili do schroniska pojedynczo przez niemal 4 godziny. Nic się nie stało, co uważam za cud, tym bardziej, że nie mieli żadnego doświadczenia. Później to już ja wyznaczałem trasy w miarę bezpieczne dla początkujących.
Tatry są bardzo zdradliwe. Są najwyższe w Polsce a ileż to ja razy widziałem brawurę młodych ludzi, dla których niby to była jeno przebieżka. Nic bardziej mylnego o czym przekonali się turyści nawet na Giewoncie. Nie winię ich, ale niestety winię zbyt małą medialną promocję odpowiedniego zachowania się w górach. Ratownicy GOPR nie mają na to zbytnio czasu, ale media tak. I one zawsze winni ostrzegać wszystkich i wskazywać na ewentualne trudności związane z wędrowaniem po górach.
Jestem przybity wczorajszymi wiadomościami o zabitych w Tatrach, bo to jedne z moich ulubionych gór w Polsce. Ale ja nigdy nie wszedłbym na żaden szczyt, gdyby to groziło jakimiś nieprzewidzianymi konsekwencjami pogodowymi. Tego się po prostu nie robi, ale trzeba mieć doświadczenie. Ale nawet jeśli jest dobra pogoda to też należy uważać. Gdy byłem pierwszy raz w życiu na Rysach to w przeddzień 17-latka spadła tam w przepaść, nie było co zbierać. Tak też nie tylko pogoda, ale też brawura może zabić.
Dziś niestety wielu turystów nie ma pojęcia o górach i myślą, że mogą je ujarzmić. Nic bardziej mylnego. Ich się nie da ujarzmić, ale tylko odpowiednio podziwiać i to z pakorą dla nich i nie chodzi tylko o Tatry, ale o wszystkie pasma górskie.
Kiedyś - jak miałem wspiąć się z uprzężą na tatrowego Mnicha - mój asekurant zapytał mnie ile razy byłem w górach i jak mu odpowiedziałem, że z dwadzieścia razy to dalej już nie było żadnych pytań. A do tego jak mu przekazałem zacząłem od Gór Stołowych a później od Karkonoszy, Pieniny a dopiero później Tatry to bez wahania wziął mnie ze sobą. Doświadczenie! To jest ważne! Nie polecam nikomu zaczynać wędrowanie od Tatr. To bardzo niebezpieczne i zdradliwe.
W Tatrach jest najwięcej zabezpieczeń w postaci sznurów, łańcuchów, kładek, drabinek i niemal wszystkie są narażone na wyładowania atmosferyczne. Burze i pioruny to dla onych idealne miejscem do zaatakowania w najmniej spodziewanym miejscu. Tak też się stało z konsekwencjami niestety śmierci pięciorga turystów, w tym dzieci. To nie powinno się zdarzyć. Mam nadzieję, że będzie to przestroga dla nieodpowiedzialnych turystów, weekendowych turystów.
I jeszcze jedna bardzo ważna uwaga. Po wysokich górach nie mogą chodzić ludzie, którzy mają choć niewielki lęk wysokości. To też może skończyć się tragedią. Pamiętam jak wchodziłem na Zawrat, też w Tatrach. Są tam długie łańcuchy zabezpieczające. I w pewnym momencie przechodziła tam pewna dziewczyna, trzymając się za jeden z łańcuchów. Spojrzała w dół i utknęła pośrodku łańcucha. Nie chciała iść wstecz ani do przodu. Nie namyślając się też pokonałem te pół łańcuchowej trasy i asekurując ją z tyłu doprowadziłem do przejścia tego niebezpiecznego fragmentu szlaku. Ale co by było, gdyby jej ktoś nie pomógł? Nie chcę nawet myśleć.
Z pełną świadomością bym żywioł górski porównał do żywiołu wodnego czy też do schodzenia w jaskinie grotołazów. Tam też trzeba mieć doświadczenie i zwracać uwagę na pogodę, i bez brawury. I należy tu i tam też unikać doświadczeniowej rutyny, bo ona też może zabić.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".
czwartek, 22 sierpnia 2019
Rady przedwyborcze. Zwolennikom opozycji do ich sztambucha
Troszcząc się o kondycję psychiczną zawiedzionych wyborców PO, którzy i jeszcze dzisiaj chcą głosować na opozycję w postaci PO-KO, ale i ku pokrzepieniu tych starszych, i młodych z reguły serc i dla lepszej przyszłości ich i naszej Polski kieruję przesłanie niniejszej publikacji.
Wielu z nich, wykształconych młodych ludzi wierzy do dzisiaj w totalną opozycję, wierzy raczej tylko i wyłącznie emocjonalnie, bo tak naprawdę jedno jest pewne: dla zwykłych obywateli naszego kraju PiS przez cztery lata zrobił więcej niż cała III RP po 1989 roku a przede wszystkim zrealizował niemal wszystkie obietnice wyborcze, czego poprzednicy w ogóle niemal nie robili. Jaki więc dzisiaj jest wybór? Pozostaje nam tylko PiS, bo powrót do władzy PO oznaczałby koniec Polski jaką znamy, bo totalsi chcą po prostu rozbicia dzielnicowego Polski a tym samym jej kolejnego rozbioru (likwidacja wojewodów i wzrost znaczenia samorządów). Jest to dla każdego Polaka nie do przyjęcia.
Ale nie tylko młodzi chcą głosować na totalsów a może nawet mniej niż wielu starszych, którzy przez 30 lat bombardowani byli "polityką wstydu" i antypisem i dla nich Kaczor jest złem wcielonym niezależnie od tego, że i renciści czy emeryci tyle zyskali od tej władzy.
Dosłownie dzisiaj byłem świadkiem dyskusji właśnie starszych ludzi i jedna Pani powiedziała tak: "Wezmę pieniądze od PiS-u, ale i tak zagłosuję na PO, bo tak robię zawsze". To typowy mechanizm wyparcia...
U wyborców PO występuje tzw. DYSONANS POZNAWCZY (co jest zrozumiałe i normalne), czyli sytuacja, w której jednostka uświadamia sobie sprzeczność pomiędzy informacjami (przekonaniami) posiadanymi a informacjami, które odbiera z zewnątrz.
Szczególnym przypadkiem dysonansu poznawczego jest dysonans pozakupowy a w naszym wypadku dysonans powyborczy dla wyborców PO. Taki dysonans występuje wówczas, gdy konsument (w naszym przypadku wyborca PO) stwierdza, że dany produkt nie zaspokaja w pełni jego potrzeb (w naszym przypadku obietnice PO nie zostały spełnione). Stanem odwrotnym do dysonansu pozakupowego jest satysfakcja z zakupu (w naszym przypadku z wyboru PO), ale trudno tutaj mówić o satysfakcji wobec tego, co zrobiła PO będąc u władzy, ale słyszymy to i dziś.
Teraz rządzi PiS, ale ten dysonans poznawczy obowiązuje dalej, bo pomimo tych czterech lat nadal wielu ludzi nie może się przyznać do błędu, kiedy onegdaj głosowali na PO i jej akolitów. A przyznanie się do błędu jest najtrudniejsze a nie przyznanie grozi emocjonalnym fanatyzmem. I z takim fanatyzmem poznawczym mamy do czynienia obecnie, gdzie wbrew faktom wielu dalej utrzymuje swoje przekonania, co nieraz widać w rozmowach z tymi ludźmi, rozmowach jedynie emocjonalnych bez żadnych argumentów merytorycznych. I tylko na tym bazuje dziś PO z jej koalicjantami. Nie argumenty a emocje mają jedynym źródłem głosowania na obecnych opozycjonistów.
Cóż więc robi i dzisiaj konsument lub wyborca, aby pozbyć się owego dysonansu, który trwa aż do dzisiaj? Otóż najprościej i automatycznie odrzuca wszystko, co mogłoby negatywnie wpływać na wybrany przez niego produkt lub jego wybór i podważać jego decyzję, (co wiązałoby się z przyznaniem do błędu a tego nikt nie lubi!). Błędów (lub też wad przedmiotu) się nie zauważa lub po prostu zamienia w zaletę. I zauważmy, że dawni wyborcy PO dalej postępują wedle tego mechanizmu, np. potępiając w czambuł każdą decyzję PiS-u: a to 500+ to rozdawnictwo, ale kiedyś tego nie było i było dobrze; młodzi są zwolnieni z PiT-u a dlaczego nie starsi; bo PO tak by zrobiło; trzynasta emerytura, bo PiS chce przekupić wyborców czego PO nie czyniła; wzrost gospodarczy to zasługa koniunktury a nie suksces PiS-u, bo jakby rządził, to też byłby wzrost bo przecież za ich rządów byliśmy zieloną wyspą; PO kradło, ale i kradnie PiS. więc nie ma żadnej różnicy; PO zapewniało nam zaufanie UE a dziś jesteśmy zdegradowani w tej unii; i tak dalej...
Szanowni dawni wyborcy PO! Zalecałbym jednak w końcu otrzeźwienie i odradzam taki sposób działania, postępowania i rozumowania. Prowadzi ono do błędnego koła, z którego trudno się wyrwać. To jak kłamstwo, w które brniemy i aby to ukryć kłamiemy dalej i głębiej, w końcu może wybuchnąć i naprawdę NAS-WAS ośmieszyć!
Oto kilka rad dla byłych i obecnych jeszcze wyborców PO, które mogą się zamknąć następująco i czego Wam nie polecam:
1. Utwierdzać siebie i innych zwolenników PO, że w momencie wyborów PO była tylko jedyną alternatywą. A więc w tamtym okresie zrobiliśmy dobrze i znów tak chcemy bo PiS dalej jest niedobry i zły,
2. PO w 20007 roku dawała nadzieje na zmiany ku lepszemu w przeciwieństwie do zaściankowego PiS, który wygrawszy wybory doprowadził nas do alienacji elit unijnych
3. PO i Tusk poradzili sobie z ówczesnym kryzysem najlepiej, a że kryzys dopiero nadejdzie? No cóż... kryzysu nikt nie przewidział i cały świat był nim zaskoczony a przyjdzie moment, kiedy PiS-owi zabraknie pieniędzy na rozdawnictwo i wtedy to zobaczymy jak byli nieudolni i doprowadzą państwo do głębokiego kryzysu,
4. Zresztą na PO chce dalej głosować wielu ludzi, więc nie jestem sam i się z nimi identyfikuję, i nie muszę przyznawać się do błędu, bo takiego nie popełniłem,
5. PO to tylko ludzie, natomiast dalej wierzymy w idee liberalne lub quasi liberalne. PO okazała się nie tak liberalną, na jaką liczyliśmy (brak podatku liniowego i prawdopodobny wzrost miast obniżek podatków itd.), ale PiS jest jeszcze gorszy i po teraźniejszych wyborach zobaczymy dopiero jego złe oblicze. To pewne i dlatego winniśmy się bać tego, że PiS znów będzie rządził,
6. Ok. PO była do niczego, ale i cała elita jest do niczego: PIS, SLD, PSL. Chyba nie będziemy głosować więcej lub na nowe elity, np. PSL z Kukizem, bo władza PiS jest taka sama jak PO, też kradnie na potęgę,
7. Jesteśmy Europejczykami, więc onegdaj głosowaliśmy za Europą a nie PO. Teraz wiemy, że za Europą jest wiele partii i że wspólna Europa może wyglądać różnie. Nie tylko tak jak widzi to PO. Ale przecież i tak to wina PiS-u bo eksponował eurosceptycyzm! a teraz tylko udaje poparcie dla Unii Europejskie a w rzeczywistości jej nie popiera i chce w przyszłości Polexitu,
8. Wszyscy kradną! PO nie była wyjątkiem. A poza tym chyba każdy człowiek starałby się wykorzystać swoją władzę dla polepszenia swojej sytuacji. Może i niemoralne, ale powszechne. Więc z dwóch złodziei wybieram PO, bo ona kradła oficjalnie a PiS ukradkiem,
Tylko błagam nie odrzucajcie negatywnych informacji o rządach PO (co miałoby potwierdzać trafność waszej decyzji), nie zmieniajcie faktów (co by były zgodne z waszą decyzją), nie relatywizujcie zdarzeń (palenie szkodzi, ale mnie uspokaja PO szkodzi, ale jest mi do nich najbliżej) itd. PO naprawdę okazało się lekko nieświeże i teraz tylko należy znaleźć sposób na redukcję negatywnych emocji związanych z dysonansem poznawczym, pozakupowym (po zakupie-wyborze PO).
Nie wybierajcie po raz kolejny PO, wybierzcie ludzi wiarygodnych i zmieńcie w końcu swoje emocjonalne nastawienie do rządów PiS-u! To nie uwłacza Waszej osobowości, bo tylko krowa nie zmienia poglądów a Wy możecie dla dobra Rzeczpospolitej.
Nie musicie się do tego przyznawać oficjalnie, ale w kabinie wyborczej oddać głos na partię polską a nie antypolską.
P.S.
Jedna uwaga: PiS mi nic nie płaci, piszę tego typu teksty od lat i nigdy nie spotkałem się z jakąkolwiek propozycją hejterowania na rzecz kogokolwiek.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".
Wielu z nich, wykształconych młodych ludzi wierzy do dzisiaj w totalną opozycję, wierzy raczej tylko i wyłącznie emocjonalnie, bo tak naprawdę jedno jest pewne: dla zwykłych obywateli naszego kraju PiS przez cztery lata zrobił więcej niż cała III RP po 1989 roku a przede wszystkim zrealizował niemal wszystkie obietnice wyborcze, czego poprzednicy w ogóle niemal nie robili. Jaki więc dzisiaj jest wybór? Pozostaje nam tylko PiS, bo powrót do władzy PO oznaczałby koniec Polski jaką znamy, bo totalsi chcą po prostu rozbicia dzielnicowego Polski a tym samym jej kolejnego rozbioru (likwidacja wojewodów i wzrost znaczenia samorządów). Jest to dla każdego Polaka nie do przyjęcia.
Ale nie tylko młodzi chcą głosować na totalsów a może nawet mniej niż wielu starszych, którzy przez 30 lat bombardowani byli "polityką wstydu" i antypisem i dla nich Kaczor jest złem wcielonym niezależnie od tego, że i renciści czy emeryci tyle zyskali od tej władzy.
Dosłownie dzisiaj byłem świadkiem dyskusji właśnie starszych ludzi i jedna Pani powiedziała tak: "Wezmę pieniądze od PiS-u, ale i tak zagłosuję na PO, bo tak robię zawsze". To typowy mechanizm wyparcia...
U wyborców PO występuje tzw. DYSONANS POZNAWCZY (co jest zrozumiałe i normalne), czyli sytuacja, w której jednostka uświadamia sobie sprzeczność pomiędzy informacjami (przekonaniami) posiadanymi a informacjami, które odbiera z zewnątrz.
Szczególnym przypadkiem dysonansu poznawczego jest dysonans pozakupowy a w naszym wypadku dysonans powyborczy dla wyborców PO. Taki dysonans występuje wówczas, gdy konsument (w naszym przypadku wyborca PO) stwierdza, że dany produkt nie zaspokaja w pełni jego potrzeb (w naszym przypadku obietnice PO nie zostały spełnione). Stanem odwrotnym do dysonansu pozakupowego jest satysfakcja z zakupu (w naszym przypadku z wyboru PO), ale trudno tutaj mówić o satysfakcji wobec tego, co zrobiła PO będąc u władzy, ale słyszymy to i dziś.
Teraz rządzi PiS, ale ten dysonans poznawczy obowiązuje dalej, bo pomimo tych czterech lat nadal wielu ludzi nie może się przyznać do błędu, kiedy onegdaj głosowali na PO i jej akolitów. A przyznanie się do błędu jest najtrudniejsze a nie przyznanie grozi emocjonalnym fanatyzmem. I z takim fanatyzmem poznawczym mamy do czynienia obecnie, gdzie wbrew faktom wielu dalej utrzymuje swoje przekonania, co nieraz widać w rozmowach z tymi ludźmi, rozmowach jedynie emocjonalnych bez żadnych argumentów merytorycznych. I tylko na tym bazuje dziś PO z jej koalicjantami. Nie argumenty a emocje mają jedynym źródłem głosowania na obecnych opozycjonistów.
Cóż więc robi i dzisiaj konsument lub wyborca, aby pozbyć się owego dysonansu, który trwa aż do dzisiaj? Otóż najprościej i automatycznie odrzuca wszystko, co mogłoby negatywnie wpływać na wybrany przez niego produkt lub jego wybór i podważać jego decyzję, (co wiązałoby się z przyznaniem do błędu a tego nikt nie lubi!). Błędów (lub też wad przedmiotu) się nie zauważa lub po prostu zamienia w zaletę. I zauważmy, że dawni wyborcy PO dalej postępują wedle tego mechanizmu, np. potępiając w czambuł każdą decyzję PiS-u: a to 500+ to rozdawnictwo, ale kiedyś tego nie było i było dobrze; młodzi są zwolnieni z PiT-u a dlaczego nie starsi; bo PO tak by zrobiło; trzynasta emerytura, bo PiS chce przekupić wyborców czego PO nie czyniła; wzrost gospodarczy to zasługa koniunktury a nie suksces PiS-u, bo jakby rządził, to też byłby wzrost bo przecież za ich rządów byliśmy zieloną wyspą; PO kradło, ale i kradnie PiS. więc nie ma żadnej różnicy; PO zapewniało nam zaufanie UE a dziś jesteśmy zdegradowani w tej unii; i tak dalej...
Szanowni dawni wyborcy PO! Zalecałbym jednak w końcu otrzeźwienie i odradzam taki sposób działania, postępowania i rozumowania. Prowadzi ono do błędnego koła, z którego trudno się wyrwać. To jak kłamstwo, w które brniemy i aby to ukryć kłamiemy dalej i głębiej, w końcu może wybuchnąć i naprawdę NAS-WAS ośmieszyć!
Oto kilka rad dla byłych i obecnych jeszcze wyborców PO, które mogą się zamknąć następująco i czego Wam nie polecam:
1. Utwierdzać siebie i innych zwolenników PO, że w momencie wyborów PO była tylko jedyną alternatywą. A więc w tamtym okresie zrobiliśmy dobrze i znów tak chcemy bo PiS dalej jest niedobry i zły,
2. PO w 20007 roku dawała nadzieje na zmiany ku lepszemu w przeciwieństwie do zaściankowego PiS, który wygrawszy wybory doprowadził nas do alienacji elit unijnych
3. PO i Tusk poradzili sobie z ówczesnym kryzysem najlepiej, a że kryzys dopiero nadejdzie? No cóż... kryzysu nikt nie przewidział i cały świat był nim zaskoczony a przyjdzie moment, kiedy PiS-owi zabraknie pieniędzy na rozdawnictwo i wtedy to zobaczymy jak byli nieudolni i doprowadzą państwo do głębokiego kryzysu,
4. Zresztą na PO chce dalej głosować wielu ludzi, więc nie jestem sam i się z nimi identyfikuję, i nie muszę przyznawać się do błędu, bo takiego nie popełniłem,
5. PO to tylko ludzie, natomiast dalej wierzymy w idee liberalne lub quasi liberalne. PO okazała się nie tak liberalną, na jaką liczyliśmy (brak podatku liniowego i prawdopodobny wzrost miast obniżek podatków itd.), ale PiS jest jeszcze gorszy i po teraźniejszych wyborach zobaczymy dopiero jego złe oblicze. To pewne i dlatego winniśmy się bać tego, że PiS znów będzie rządził,
6. Ok. PO była do niczego, ale i cała elita jest do niczego: PIS, SLD, PSL. Chyba nie będziemy głosować więcej lub na nowe elity, np. PSL z Kukizem, bo władza PiS jest taka sama jak PO, też kradnie na potęgę,
7. Jesteśmy Europejczykami, więc onegdaj głosowaliśmy za Europą a nie PO. Teraz wiemy, że za Europą jest wiele partii i że wspólna Europa może wyglądać różnie. Nie tylko tak jak widzi to PO. Ale przecież i tak to wina PiS-u bo eksponował eurosceptycyzm! a teraz tylko udaje poparcie dla Unii Europejskie a w rzeczywistości jej nie popiera i chce w przyszłości Polexitu,
8. Wszyscy kradną! PO nie była wyjątkiem. A poza tym chyba każdy człowiek starałby się wykorzystać swoją władzę dla polepszenia swojej sytuacji. Może i niemoralne, ale powszechne. Więc z dwóch złodziei wybieram PO, bo ona kradła oficjalnie a PiS ukradkiem,
Tylko błagam nie odrzucajcie negatywnych informacji o rządach PO (co miałoby potwierdzać trafność waszej decyzji), nie zmieniajcie faktów (co by były zgodne z waszą decyzją), nie relatywizujcie zdarzeń (palenie szkodzi, ale mnie uspokaja PO szkodzi, ale jest mi do nich najbliżej) itd. PO naprawdę okazało się lekko nieświeże i teraz tylko należy znaleźć sposób na redukcję negatywnych emocji związanych z dysonansem poznawczym, pozakupowym (po zakupie-wyborze PO).
Nie wybierajcie po raz kolejny PO, wybierzcie ludzi wiarygodnych i zmieńcie w końcu swoje emocjonalne nastawienie do rządów PiS-u! To nie uwłacza Waszej osobowości, bo tylko krowa nie zmienia poglądów a Wy możecie dla dobra Rzeczpospolitej.
Nie musicie się do tego przyznawać oficjalnie, ale w kabinie wyborczej oddać głos na partię polską a nie antypolską.
P.S.
Jedna uwaga: PiS mi nic nie płaci, piszę tego typu teksty od lat i nigdy nie spotkałem się z jakąkolwiek propozycją hejterowania na rzecz kogokolwiek.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".
środa, 21 sierpnia 2019
Legendowanie zdradzieckich elit III RP – Ośrodek wczasowy internowania w Jaworzu
Temat trochę mniej kampanijny, ale w sumie dotyczy całej III RP a więc dotyka też współczesności, która niestety wyrosła ze zdrady narodowej niby "naszych" już w roku 1981, kiedy to sam Geremek 1 grudnia 1981 roku proponował władzy wprowadzenie Stanu Wojennego by później powstała nowa Solidarność bez Matki Boskiej w klapie i tak się stało.
Ogólnie oficjalna historia - moim zdaniem - jest pełna fałszu i manipulacji. I nawet "nasi" historycy nie mówią o wszystkim, albo też sami nie wiedzą. Historię tworzą fakty i wydarzenia a one są kreowane i to najczęściej w zaciszu gabinetów.
Lata 80-te... To jeszcze należy się cofnąć do lat 70-tych. Komuna była w latach 70-tych inna niż wcześniej. Było to otwarcie E. Gierka. Oczywiście takie bardziej w sferze gospodarczej niż politycznej. Pojawiły się inwestycje, zachodnie produkty, itd...
Tak to trwało do 1976 roku, kiedy wyprowadzono robotników na ulice i założono KOR... Środowisko KOR-u było potem w latach 80-tych niemal jedyną tzw. "konstruktywną", różową opozycją. A na strajkach w sierpniu 80-tego roku rolę dyrygentów przejęło właśnie to środowisko i ludzie im bliscy: B. Geremek, J. Kuroń, A. Michnik, T. Mazowiecki i wielu innych.
Początkowo mieli przejąć strajk i go zneutralizować a sam strajk był zainicjowany aby obalić E. Gierka (zresztą walka wewnętrzna o władzę zawsze jakoś przesilała się w buntach robotniczych).
L. Wałęsę, czyli Bolka dowieźli na strajk UB-cy od strony morza motorówką. Nie opanowali strajku i powstała I Solidarność, jedyna naprawdę patriotyczna organizacja. Niestety Stan Wojenny ją zakończył a później istniała już tylko różowa opozycja z Geremkiem Michnikiem i Kuroniem.
Od momentu przejęcia władzy przez M. Gorbaczowa t.j. w połowie lat 80-tych Moskwa przygotowywała się do zmiany ustroju... W 1986 (albo rok wcześniej lub później) Gorbaczow obiecał Niemcom Zjednoczenie, czyli de facto koniec komunizmu. No a jeszcze na dokładkę był G. Soros? On był wszędzie i w Rosji i Polsce, i na Węgrzech.... Czyje interesy reprezentował? Etnicznie to środowiska syjonistyczne i wielkich bankowców...a te środowiska syjonistyczne to też środowisko KOR...
Następnie były strajki końca lat osiemdziesiątych zakończone zdradą narodową przy Okrągłym Stole i Magdalence, gdzie "niby nasze", polskie zdanie reprezentowali Ci, którzy w większości byli antypolakami i tak jest do dzisiaj.
To tak pokrótce, ale warto zauważyć, że właśnie Stan Wojenny zabrał Polsce wielu patriotów, którzy w przyszłości mogli stanowić elitę narodu. Zmuszono ich do emigracji a było to przeszło 1 mln naszych młodych patriotów. Zostali tylko Ci "różowi" najczęściej z semickim rodowodem. I dla nich Stan Wojenny wcale nie był straszny. Większość umieszczono w ośrodku wczasowym dla komunistycznych oprawców w Jaworzu.
Z książki Solidarność w Województwie Koszalińskim 1980-1989 (A.Frydrysiak,T. Wołyniec):
"W chwili przyjazdu do Jaworza nie było wytycznych dotyczących postępowania z internowanymi, zastosowano zatem regulamin ośrodka obowiązujący wczasowiczów podczas turnusu wypoczynkowego.
(...)
Przywieziono 106 paczek Było w nich pełne wyposażenie, a więc: ubrania, kosmetyki, żywność, książki i notatki. Przywieziono również owoce południowe: pomarańcze, banany, cytryny, ananasy.(...)
W czasie wolnym internowani prowadzili wykłady.
(...)
Słuchaczami wykładów byli internowani oraz żołnierze i milicjanci będący po służbie.?
"Ponieważ planowano przejście na gospodarkę rynkową, transformację pierwszej komuny w III RP, potrzebne były kadry konstruktywnych opozycjonistów, którym można byłoby przekazać władzę?
W tym celu w Jaworzu podlegali procesowi uwiarygodniania zdobywając status pokrzywdzonego m.in.: Wł.Bartoszewski, A.Małachowski, T. Mazowiecki, B.Geremek, St.Niesiołowski, A. Czuma, B.Komorowski, A. Celiński, A. Drawicz, R.Bugaj, A.Szczypiorski, W.Woroszylski, A.Kijowski, H. Mikołajska, J. Kuroń, J.Jedlicki, J.Holzer, St. Amsterdamski, J. Kuśnierek, M. Rayzacher, R.Zimand".
Patrząc z perspektywy 30 lat kogo internowano w Jaworze można dojść do wniosku, że scenariusz obecnej gangreny Polski, już wtedy był planowany.
Ośrodek w Jaworzu był jednym z kilku zaledwie obozów internowania stanu wojennego, który umieszczono nie w więzieniu, lecz w wojskowym domu wczasowym podległym dowództwu wojsk lotniczych. Działał do 22 maja 1982 r.
W tym dniu przeniesieni zostali do ośrodka odosobnienia w Darłówku m.in. przyszły premier Tadeusz Mazowiecki, przyszły minister spraw zagranicznych Bronisław Geremek, późniejszy ambasador Krzysztof Śliwiński. Powodem przeniesienia była konieczność przygotowania ośrodka w Jaworzu do sezonu wczasowego. Był to obóz niewielki, liczba internowanych rzadko przekraczała 60 osób. Większość internowanych przywieziono z Warszawy - mężczyzn z więzienia w Białołęce, a kobiety z Olszynki Grochowskiej. Była także grupa uwięzionych ze śląska i po kilka osób z Kielc, Lublina, Torunia i Łodzi. Cechą najbardziej charakterystyczną, odbiegającą od przeciętnej innych obozów był skład osobowy Jaworza: przebywali w nim intelektualiści - pisarze, artyści, naukowcy i - jak się po kilku latach okazało - przyszli politycy z pierwszych miejsc w kraju. Ośrodek odosobnienia w Jaworzu, jako jeden z bardzo niewielu w kraju, odpowiadał warunkom internowania zapowiadanym przez władze stanu wojennego: dwa pawilony spełniały standard wczasowy, w pokojach ok. 10 m2, z przedpokojem mieszczącym szafę i umywalkę, mieszkały 3 osoby. Dwa prysznice i cztery kabiny WC na piętrze przypadały na 20-30 osób. Czystość w pokojach, na korytarzu i w pomieszczeniach sanitarnych utrzymywali sami internowani. W oknach nie było krat, pokoje były otwarte, panowała swoboda poruszania się po korytarzach i wewnątrz pawilonu - ale już nie swoboda wychodzenia na zewnątrz, na teren bez muru i wieżyczek strażniczych. Spacery odbywały się pod nadzorem, w kółko po wyznaczonym terenie. Posiłki, przyrządzane smacznie, podawano do stolików w stołówce.
Osobistą kontrolę nad obozem sprawował adiutant gen. Kiszczaka, pułkownik Romanowski - on eskortował transport helikopterami z Warszawy do Jaworza, on też odwiedzał regularnie obóz. Stała, SB-cka część załogi Jaworza, nie ulegała zmianie, nie zmieniali się podoficerowie - prawdziwa władza w obozie, zmieniali się za to co kilka tygodni żołnierze z poboru i członkowie formacji ROMO. W kwietniu pojawił się nowy zastępca komendanta ds. nadzoru politycznego; przyniosło to znaczne zaostrzenie np. warunków widzeń z rodzinami - zaczęły się one odbywać pod ścisłym nadzorem funkcjonariuszy. Cywilni funkcjonariusze SB próbowali też, od połowy kwietnia, rozmów indywidualnych z internowanym".
Mało jest takich relacji, ale warto to przypominać, bo one tylko potwierdzają, że tak naprawdę nie było żadnego obalenia komunizmu, ale on był kontrolowany przez samych komunistów i ich "opozyjyjnych" wtyczek takich jak B. Geremek czy A. Michnik, który w więzieniu miał dostęp o możliwość pisania tekstów oraz wysyłania ich w świat. Zresztą był traktowany nadzwyczaj łagodnie.
W ten sposób legendowano nowych władców Polski, którzy rządzą w niektórych dziedzinach i dzisiaj. Oni albo ich potomkowie i z tej perspektywy należałoby patrzeć na obecną rzeczywistość.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Ogólnie oficjalna historia - moim zdaniem - jest pełna fałszu i manipulacji. I nawet "nasi" historycy nie mówią o wszystkim, albo też sami nie wiedzą. Historię tworzą fakty i wydarzenia a one są kreowane i to najczęściej w zaciszu gabinetów.
Lata 80-te... To jeszcze należy się cofnąć do lat 70-tych. Komuna była w latach 70-tych inna niż wcześniej. Było to otwarcie E. Gierka. Oczywiście takie bardziej w sferze gospodarczej niż politycznej. Pojawiły się inwestycje, zachodnie produkty, itd...
Tak to trwało do 1976 roku, kiedy wyprowadzono robotników na ulice i założono KOR... Środowisko KOR-u było potem w latach 80-tych niemal jedyną tzw. "konstruktywną", różową opozycją. A na strajkach w sierpniu 80-tego roku rolę dyrygentów przejęło właśnie to środowisko i ludzie im bliscy: B. Geremek, J. Kuroń, A. Michnik, T. Mazowiecki i wielu innych.
Początkowo mieli przejąć strajk i go zneutralizować a sam strajk był zainicjowany aby obalić E. Gierka (zresztą walka wewnętrzna o władzę zawsze jakoś przesilała się w buntach robotniczych).
L. Wałęsę, czyli Bolka dowieźli na strajk UB-cy od strony morza motorówką. Nie opanowali strajku i powstała I Solidarność, jedyna naprawdę patriotyczna organizacja. Niestety Stan Wojenny ją zakończył a później istniała już tylko różowa opozycja z Geremkiem Michnikiem i Kuroniem.
Od momentu przejęcia władzy przez M. Gorbaczowa t.j. w połowie lat 80-tych Moskwa przygotowywała się do zmiany ustroju... W 1986 (albo rok wcześniej lub później) Gorbaczow obiecał Niemcom Zjednoczenie, czyli de facto koniec komunizmu. No a jeszcze na dokładkę był G. Soros? On był wszędzie i w Rosji i Polsce, i na Węgrzech.... Czyje interesy reprezentował? Etnicznie to środowiska syjonistyczne i wielkich bankowców...a te środowiska syjonistyczne to też środowisko KOR...
Następnie były strajki końca lat osiemdziesiątych zakończone zdradą narodową przy Okrągłym Stole i Magdalence, gdzie "niby nasze", polskie zdanie reprezentowali Ci, którzy w większości byli antypolakami i tak jest do dzisiaj.
To tak pokrótce, ale warto zauważyć, że właśnie Stan Wojenny zabrał Polsce wielu patriotów, którzy w przyszłości mogli stanowić elitę narodu. Zmuszono ich do emigracji a było to przeszło 1 mln naszych młodych patriotów. Zostali tylko Ci "różowi" najczęściej z semickim rodowodem. I dla nich Stan Wojenny wcale nie był straszny. Większość umieszczono w ośrodku wczasowym dla komunistycznych oprawców w Jaworzu.
Z książki Solidarność w Województwie Koszalińskim 1980-1989 (A.Frydrysiak,T. Wołyniec):
"W chwili przyjazdu do Jaworza nie było wytycznych dotyczących postępowania z internowanymi, zastosowano zatem regulamin ośrodka obowiązujący wczasowiczów podczas turnusu wypoczynkowego.
(...)
Przywieziono 106 paczek Było w nich pełne wyposażenie, a więc: ubrania, kosmetyki, żywność, książki i notatki. Przywieziono również owoce południowe: pomarańcze, banany, cytryny, ananasy.(...)
W czasie wolnym internowani prowadzili wykłady.
(...)
Słuchaczami wykładów byli internowani oraz żołnierze i milicjanci będący po służbie.?
"Ponieważ planowano przejście na gospodarkę rynkową, transformację pierwszej komuny w III RP, potrzebne były kadry konstruktywnych opozycjonistów, którym można byłoby przekazać władzę?
W tym celu w Jaworzu podlegali procesowi uwiarygodniania zdobywając status pokrzywdzonego m.in.: Wł.Bartoszewski, A.Małachowski, T. Mazowiecki, B.Geremek, St.Niesiołowski, A. Czuma, B.Komorowski, A. Celiński, A. Drawicz, R.Bugaj, A.Szczypiorski, W.Woroszylski, A.Kijowski, H. Mikołajska, J. Kuroń, J.Jedlicki, J.Holzer, St. Amsterdamski, J. Kuśnierek, M. Rayzacher, R.Zimand".
Patrząc z perspektywy 30 lat kogo internowano w Jaworze można dojść do wniosku, że scenariusz obecnej gangreny Polski, już wtedy był planowany.
Ośrodek w Jaworzu był jednym z kilku zaledwie obozów internowania stanu wojennego, który umieszczono nie w więzieniu, lecz w wojskowym domu wczasowym podległym dowództwu wojsk lotniczych. Działał do 22 maja 1982 r.
W tym dniu przeniesieni zostali do ośrodka odosobnienia w Darłówku m.in. przyszły premier Tadeusz Mazowiecki, przyszły minister spraw zagranicznych Bronisław Geremek, późniejszy ambasador Krzysztof Śliwiński. Powodem przeniesienia była konieczność przygotowania ośrodka w Jaworzu do sezonu wczasowego. Był to obóz niewielki, liczba internowanych rzadko przekraczała 60 osób. Większość internowanych przywieziono z Warszawy - mężczyzn z więzienia w Białołęce, a kobiety z Olszynki Grochowskiej. Była także grupa uwięzionych ze śląska i po kilka osób z Kielc, Lublina, Torunia i Łodzi. Cechą najbardziej charakterystyczną, odbiegającą od przeciętnej innych obozów był skład osobowy Jaworza: przebywali w nim intelektualiści - pisarze, artyści, naukowcy i - jak się po kilku latach okazało - przyszli politycy z pierwszych miejsc w kraju. Ośrodek odosobnienia w Jaworzu, jako jeden z bardzo niewielu w kraju, odpowiadał warunkom internowania zapowiadanym przez władze stanu wojennego: dwa pawilony spełniały standard wczasowy, w pokojach ok. 10 m2, z przedpokojem mieszczącym szafę i umywalkę, mieszkały 3 osoby. Dwa prysznice i cztery kabiny WC na piętrze przypadały na 20-30 osób. Czystość w pokojach, na korytarzu i w pomieszczeniach sanitarnych utrzymywali sami internowani. W oknach nie było krat, pokoje były otwarte, panowała swoboda poruszania się po korytarzach i wewnątrz pawilonu - ale już nie swoboda wychodzenia na zewnątrz, na teren bez muru i wieżyczek strażniczych. Spacery odbywały się pod nadzorem, w kółko po wyznaczonym terenie. Posiłki, przyrządzane smacznie, podawano do stolików w stołówce.
Osobistą kontrolę nad obozem sprawował adiutant gen. Kiszczaka, pułkownik Romanowski - on eskortował transport helikopterami z Warszawy do Jaworza, on też odwiedzał regularnie obóz. Stała, SB-cka część załogi Jaworza, nie ulegała zmianie, nie zmieniali się podoficerowie - prawdziwa władza w obozie, zmieniali się za to co kilka tygodni żołnierze z poboru i członkowie formacji ROMO. W kwietniu pojawił się nowy zastępca komendanta ds. nadzoru politycznego; przyniosło to znaczne zaostrzenie np. warunków widzeń z rodzinami - zaczęły się one odbywać pod ścisłym nadzorem funkcjonariuszy. Cywilni funkcjonariusze SB próbowali też, od połowy kwietnia, rozmów indywidualnych z internowanym".
Mało jest takich relacji, ale warto to przypominać, bo one tylko potwierdzają, że tak naprawdę nie było żadnego obalenia komunizmu, ale on był kontrolowany przez samych komunistów i ich "opozyjyjnych" wtyczek takich jak B. Geremek czy A. Michnik, który w więzieniu miał dostęp o możliwość pisania tekstów oraz wysyłania ich w świat. Zresztą był traktowany nadzwyczaj łagodnie.
W ten sposób legendowano nowych władców Polski, którzy rządzą w niektórych dziedzinach i dzisiaj. Oni albo ich potomkowie i z tej perspektywy należałoby patrzeć na obecną rzeczywistość.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Etykiety:
elity III RP,
III RP,
internowanie,
Jaworzo,
Magdalenka,
Mazowiecki,
michnik,
Okrągły stół,
ośrodek wczasowy internowania w Jaworzu,
stan wojenny,
zdrada,
żyd,
żydzi
wtorek, 20 sierpnia 2019
Wakacje z polskimi górami - Pieniny
W Pieninach byłem trzy razy. Są piękne i również jak Tatry należą do Karpat. Położone są w południowej Polsce i północnej Słowacji, będące najwyższą częścią długiego, porozdzielanego pasa skałek wapiennych (Pieniński Pas Skałkowy).
Urzekają swoistymi górami wapiennymi, których nie ma gdzie indziej. Pieniny, zwłaszcza ich środkowa część, są jednym z najatrakcyjniejszych regionów turystycznych w Polsce. Pod względem liczby turystów zajmują w Polsce drugie po Tatrach miejsce. Dla wielu zajmują pierwsze.
Po stronie polskiej najwyższy szczyt uważany za najwybitniejszy to urocze Trzy Korony (982 m n.p.m.), najwyższy szczyt to Wysokie Skałki (1050 m n.p.m.).
Oprócz wypraw pieszych polecałbym także słynny spływ tratwami Dunajcem. To atrakcja na skalę europejską. Równolegle (po słowackiej stronie rzeki) biegnie też szlak pieszo-rowerowy zwany Drogą Pienińską. Interesujące są również ruiny zamku w Czorsztynie i gotycko-renesansowy zamek w Niedzicy, a także (na terenach sąsiadujących z Pieninami) drewniane kościółki w Grywałdzie, Dębnie Podhalańskim, kościoły w Krempachach i Frydmanie. Po Zbiorniku Czorsztyńskim kursuje statek „Harnaś”, wykonujący 50-minutowe rejsy widokowe, oraz statki „Halny” i „Dunajec”, przewożące turystów pomiędzy zamkami w Niedzicy i Czorsztynie.
Spływ Dunajcem jest niesamowity. Wokoło same góry a my patrzymy na nie z dołu i nagle pragniemy na nie wejść i zobaczyć Dunajec. To widok, którego się nie zapomina. Przyrównuję go do pływania Renem, gdzie też w około są góry, zamki i pachnie przeszłością. Dla mnie osobiście woda i góry są pasją a w Pieninach mogę ją realizować w dwójnasób.
Pieniny urzekają swoim obłędnym pięknem i dzikością, szczególnie na szlakach turystycznych a jest ich po polskiej i słowackiej stronie mnóstwo. Mi osobiście największą frajdę - oprócz spływu Dunajcem, gdzie mogłem podziwiać Trzy Korony - przypadła do gustu trasa: Przełęcz Osice – Przełęcz Szopka – Trzy Korony – Zamek Pieniny – Krościenko nad Dunajcem.
Inną równie urokliwą trasą jest: Krościenko nad Dunajcem – Sokolica – Czertezik – Czerteż – Krościenko nad Dunajcem
(Niemal wszystkie zdjęcia za wspaniałym artykułem: http://www.karolnienartowicz.com/10-najpiekniejszych-szlakow-w-pieninach/) - to samo przeżywałem będąc na nich wędrowcem.
Park narodowy: Pieniński Park Narodowy, przełom Dunajca. Szlak czerwony na odcinku Szczawnica - Czerwony Klasztor
Pieniny przyciągają jak magnez... i ten spływ Dunajcem, i te wapienne szczyty, i ten krajobraz. A dla mnie cenne okazy pienińskich kamieni, które zbieram na każdej wyprawie górskiej.
Ostatni raz byłem w Pieninach pięć lat temu, ale na pewno do nich wrócę, bo jakoś tak z biegiem moich lat od nowa rodzi się tęsknota za górami. Tego po prostu nie można stłamsić, to jest silniejsze od nas a przynajmniej ode mnie.
Pieniny dla mnie są tak wspaniałe jak Tatry, choć Karkonosze lubię najbardziej. Szlaki turystyczne nie są trudne, ale widokowo kuszące swoją pięknością. Można tam spotkać wszystko: i wspaniałą roślinność, i zwierzęta takie jakie jak traszki, żaby, ropuchy, kumaki, salamandra plamista oraz gady: jaszczurki: zwinka i żyworodna, padalec zwyczajny, węże: żmija zygzakowata, gniewosz plamisty, zaskroniec zwyczajny. Różnorodność siedlisk i obecność zbiorników wodnych decydują również o dużej liczbie gatunków ptaków drapieżnych, wodnych, leśnych, polnych, sów itp.
Wśród 61 gatunków ssaków przeważają drobne gryzonie i nietoperze. Duże ssaki, z powodu niewielkiego rozmiaru pasma oraz zabudowę utrudniającą migrację z innych pasm górskich, występują stosunkowo rzadko. Są natomiast dziki, sarny i jelenie, w dolinie Dunajca wydry, a populację rysia ocenia się na kilka sztuk.
Moją niezapomnianą historią było wypadnięcie z tratwy do Dunajca. Młodzieńcza brawura mogła skończyć się nieszczęściem, ale udało mi się wejść z powrotem na łajbę i dalej płynąc Dunajcem. Pomogli mi flisacy i za to jestem im wdzięczny bo woda naprawdę była zimna a nurt dość szybki i moje umiejętności pływackie być może by nie wystarczyły. Wszystko zakończyło się jeno przeziębieniem.
Ale to nie wszystko. Wody penińskie słynął z ich zdrowego wpływu na nasze życie. Istnieje kilka źródeł z wodą mineralną (szczawy wodorowęglanowo-chlorkowo-sodowo-jodkowe). Ich występowanie związane jest z procesami wulkanicznymi, które zachodziły na granicy Pienin i Beskidów oraz intruzjami andezytów, których obecność powoduje zgazowanie tych wód dwutlenkiem węgla. Istnieje też kilka źródeł siarkowych, dawniej dwa były wykorzystywane w słowackiej Śmierdzonce. Brak większych naturalnych zbiorników wody, natomiast po wybudowaniu dwóch zapór wodnych (w Niedzicy i w Sromowcach) powstały duże zbiorniki sztuczne: Jezioro Czorsztyńskie i Zbiornik Sromowski.
Jeszcze kilka zdjęć, które na pewno skuszą do wakacyjnego wypoczynku w Pieninach.
Z zamkiem w Niedzicy towarzyszy też legenda.
"Dawno, dawno temu na zamku w Niedzicy zamieszkali młodzi małżonkowie – piękna księżniczka Brunhilda i dzielny książę Bolesław. Poślubna sielanka nie trwała jednak długo, bo Brunhilda – przyzwyczajona do wystawnego życia w pałacu – szybko znudziła się odludną warownią w Niedzicy i zapragnęła bardziej światowych uciech. Swe żale księżna wylewała na nieszczęsnego Bogusława, który całymi dniami musiał wysłuchiwać jej awantur i wiecznych utyskiwań. Pewnego razu Bogusław nie wytrzymał i zaślepiony złością pochwycił żonę i z całej siły odepchnął. Biedaczka wypadła z okna wieży i spadła wprost w otchłań zamkowej studni. Bogusław, gdy tylko doszedł do siebie i zrozumiał co zaszło, wpadł w rozpacz. Dręczony wyrzutami sumienia całymi dniami błąkał się nieprzytomny po zamczysku i jęczał: „Przebacz mi Brunhildo”. Pewnej nocy rozpaczający książę pochylił się nad nieszczęsną studnią i nagle usłyszał dobiegający z niej głos ukochanej: „Przebaczam Ci, Bogusławie Łysy”. Z początku książę uradował się wielce, że duch Brunhildy odpuścił mu popełnioną zbrodnię, lecz chwilę później Bolesław zaczął zastanawiać się, dlaczego tajemniczy głos nazwał go „łysym”. Wszak nosił przecież na głowie długie, czarne włosy. Rozwiązanie zagadki przyniósł kolejny świt. Gdy nad ranem książę zwlókł się z posłania, po czarnych włosach nie było nawet śladu. Od tej pory księcia Bolesława zaczęto nazywać Łysym.
Nie był to jednak koniec tej nieszczęśliwej miłości. Wiele lat później, już po śmierci Bolesława, mieszkańcy zamku zaczęli opowiadać, że nocami po dziedzińcu warowni snuje się duch biednego księcia, powtarzający wciąż „Przebacz mi Brunhildo”. Każdej nocy spotyka on swoją zmarłą małżonkę i obie mary – już pogodzone – siadają wspólnie nad feralną studnią. Podobno też każdy mężczyzna, który ma coś na sumieniu, a spojrzy w jej głębię i nieszczerze wypowie imię swej ukochanej, następnego dnia obudzi się łysy".
Na kanwie tej historii zrealizowano też film. 18 marca 1971 roku Telewizja Polska wyemitowała, prawdopodobnie w czwartkowym kinie "Ekranu z Bratkiem", pierwszy z siedmiu odcinków serii "Wakacje z duchami" zatytułowany "NA ZAMKU STRASZY !".
Serial ten powstał na motywach popularnej w tamtych czasach powieści "Wakacje z duchami" autorstwa Adama Bahdaja, który napisał scenariusz do tego filmu. Przy realizacji tego serialu, kręconego zresztą w miejscowościach Niedzica i Krościenko, było trochę problemów ale w końcu ówcześni decydenci dopuścili go do emisji.
(Źródło: http://www.pieniny.net.pl/legendy-pieninskie/o-ksiezniczce-brunhildzie-z-zamku-w-niedzicy/)
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".
Urzekają swoistymi górami wapiennymi, których nie ma gdzie indziej. Pieniny, zwłaszcza ich środkowa część, są jednym z najatrakcyjniejszych regionów turystycznych w Polsce. Pod względem liczby turystów zajmują w Polsce drugie po Tatrach miejsce. Dla wielu zajmują pierwsze.
Po stronie polskiej najwyższy szczyt uważany za najwybitniejszy to urocze Trzy Korony (982 m n.p.m.), najwyższy szczyt to Wysokie Skałki (1050 m n.p.m.).
Oprócz wypraw pieszych polecałbym także słynny spływ tratwami Dunajcem. To atrakcja na skalę europejską. Równolegle (po słowackiej stronie rzeki) biegnie też szlak pieszo-rowerowy zwany Drogą Pienińską. Interesujące są również ruiny zamku w Czorsztynie i gotycko-renesansowy zamek w Niedzicy, a także (na terenach sąsiadujących z Pieninami) drewniane kościółki w Grywałdzie, Dębnie Podhalańskim, kościoły w Krempachach i Frydmanie. Po Zbiorniku Czorsztyńskim kursuje statek „Harnaś”, wykonujący 50-minutowe rejsy widokowe, oraz statki „Halny” i „Dunajec”, przewożące turystów pomiędzy zamkami w Niedzicy i Czorsztynie.
Spływ Dunajcem jest niesamowity. Wokoło same góry a my patrzymy na nie z dołu i nagle pragniemy na nie wejść i zobaczyć Dunajec. To widok, którego się nie zapomina. Przyrównuję go do pływania Renem, gdzie też w około są góry, zamki i pachnie przeszłością. Dla mnie osobiście woda i góry są pasją a w Pieninach mogę ją realizować w dwójnasób.
Spływ Dunajcem
Pieniny urzekają swoim obłędnym pięknem i dzikością, szczególnie na szlakach turystycznych a jest ich po polskiej i słowackiej stronie mnóstwo. Mi osobiście największą frajdę - oprócz spływu Dunajcem, gdzie mogłem podziwiać Trzy Korony - przypadła do gustu trasa: Przełęcz Osice – Przełęcz Szopka – Trzy Korony – Zamek Pieniny – Krościenko nad Dunajcem.
Trzy Korony
Zimowa panorama z Okrąglicy
Wiosenny poranek na Trzech Koronach.
Wspaniały widok z Trzech Koron
Piękny widok na Trzy korony
Innym polsko -słowackim szlakiem jest: Veľký Lipník – Lesnické sedlo – Wysoki Wierch
Można tam nawet podziwiać wspaniałą panoramę Tatr.
Wschód słońca na Wysokim Wierchu.
Inna przeze mnie mnie ulubiona trasa to: Schronisko PTTK Orlica – Szafranówka – Wysoki Wierch – Durbaszka – Wysoka.
Jest kapitalny i można go widokowo porównać jedynie z panoramą z Tatr.
Wysoki Wierch o poranku.
Panorama z Wysokiej
Reliktowa sosna na Sokolicy
Zimowy widok na Przełom Dunajca
Trzy Korony oglądane z Sokolicy.
Park narodowy: Pieniński Park Narodowy, przełom Dunajca. Szlak czerwony na odcinku Szczawnica - Czerwony Klasztor
Pieniny przyciągają jak magnez... i ten spływ Dunajcem, i te wapienne szczyty, i ten krajobraz. A dla mnie cenne okazy pienińskich kamieni, które zbieram na każdej wyprawie górskiej.
Ostatni raz byłem w Pieninach pięć lat temu, ale na pewno do nich wrócę, bo jakoś tak z biegiem moich lat od nowa rodzi się tęsknota za górami. Tego po prostu nie można stłamsić, to jest silniejsze od nas a przynajmniej ode mnie.
Pieniny dla mnie są tak wspaniałe jak Tatry, choć Karkonosze lubię najbardziej. Szlaki turystyczne nie są trudne, ale widokowo kuszące swoją pięknością. Można tam spotkać wszystko: i wspaniałą roślinność, i zwierzęta takie jakie jak traszki, żaby, ropuchy, kumaki, salamandra plamista oraz gady: jaszczurki: zwinka i żyworodna, padalec zwyczajny, węże: żmija zygzakowata, gniewosz plamisty, zaskroniec zwyczajny. Różnorodność siedlisk i obecność zbiorników wodnych decydują również o dużej liczbie gatunków ptaków drapieżnych, wodnych, leśnych, polnych, sów itp.
Wśród 61 gatunków ssaków przeważają drobne gryzonie i nietoperze. Duże ssaki, z powodu niewielkiego rozmiaru pasma oraz zabudowę utrudniającą migrację z innych pasm górskich, występują stosunkowo rzadko. Są natomiast dziki, sarny i jelenie, w dolinie Dunajca wydry, a populację rysia ocenia się na kilka sztuk.
Moją niezapomnianą historią było wypadnięcie z tratwy do Dunajca. Młodzieńcza brawura mogła skończyć się nieszczęściem, ale udało mi się wejść z powrotem na łajbę i dalej płynąc Dunajcem. Pomogli mi flisacy i za to jestem im wdzięczny bo woda naprawdę była zimna a nurt dość szybki i moje umiejętności pływackie być może by nie wystarczyły. Wszystko zakończyło się jeno przeziębieniem.
Ale to nie wszystko. Wody penińskie słynął z ich zdrowego wpływu na nasze życie. Istnieje kilka źródeł z wodą mineralną (szczawy wodorowęglanowo-chlorkowo-sodowo-jodkowe). Ich występowanie związane jest z procesami wulkanicznymi, które zachodziły na granicy Pienin i Beskidów oraz intruzjami andezytów, których obecność powoduje zgazowanie tych wód dwutlenkiem węgla. Istnieje też kilka źródeł siarkowych, dawniej dwa były wykorzystywane w słowackiej Śmierdzonce. Brak większych naturalnych zbiorników wody, natomiast po wybudowaniu dwóch zapór wodnych (w Niedzicy i w Sromowcach) powstały duże zbiorniki sztuczne: Jezioro Czorsztyńskie i Zbiornik Sromowski.
Jeszcze kilka zdjęć, które na pewno skuszą do wakacyjnego wypoczynku w Pieninach.
Wodospad Zaskalnik
Kościół pw. św. Marcina w Grywałdzie
Spływ Dunajcem
Wąwóz Homole
Elektrownia wodna w Niedzicy
Zamek w Czorsztynie
Rejs między Czorsztynem a Niedzicą
Z zamkiem w Niedzicy towarzyszy też legenda.
Zamek w Niedzicy
"Dawno, dawno temu na zamku w Niedzicy zamieszkali młodzi małżonkowie – piękna księżniczka Brunhilda i dzielny książę Bolesław. Poślubna sielanka nie trwała jednak długo, bo Brunhilda – przyzwyczajona do wystawnego życia w pałacu – szybko znudziła się odludną warownią w Niedzicy i zapragnęła bardziej światowych uciech. Swe żale księżna wylewała na nieszczęsnego Bogusława, który całymi dniami musiał wysłuchiwać jej awantur i wiecznych utyskiwań. Pewnego razu Bogusław nie wytrzymał i zaślepiony złością pochwycił żonę i z całej siły odepchnął. Biedaczka wypadła z okna wieży i spadła wprost w otchłań zamkowej studni. Bogusław, gdy tylko doszedł do siebie i zrozumiał co zaszło, wpadł w rozpacz. Dręczony wyrzutami sumienia całymi dniami błąkał się nieprzytomny po zamczysku i jęczał: „Przebacz mi Brunhildo”. Pewnej nocy rozpaczający książę pochylił się nad nieszczęsną studnią i nagle usłyszał dobiegający z niej głos ukochanej: „Przebaczam Ci, Bogusławie Łysy”. Z początku książę uradował się wielce, że duch Brunhildy odpuścił mu popełnioną zbrodnię, lecz chwilę później Bolesław zaczął zastanawiać się, dlaczego tajemniczy głos nazwał go „łysym”. Wszak nosił przecież na głowie długie, czarne włosy. Rozwiązanie zagadki przyniósł kolejny świt. Gdy nad ranem książę zwlókł się z posłania, po czarnych włosach nie było nawet śladu. Od tej pory księcia Bolesława zaczęto nazywać Łysym.
Nie był to jednak koniec tej nieszczęśliwej miłości. Wiele lat później, już po śmierci Bolesława, mieszkańcy zamku zaczęli opowiadać, że nocami po dziedzińcu warowni snuje się duch biednego księcia, powtarzający wciąż „Przebacz mi Brunhildo”. Każdej nocy spotyka on swoją zmarłą małżonkę i obie mary – już pogodzone – siadają wspólnie nad feralną studnią. Podobno też każdy mężczyzna, który ma coś na sumieniu, a spojrzy w jej głębię i nieszczerze wypowie imię swej ukochanej, następnego dnia obudzi się łysy".
Na kanwie tej historii zrealizowano też film. 18 marca 1971 roku Telewizja Polska wyemitowała, prawdopodobnie w czwartkowym kinie "Ekranu z Bratkiem", pierwszy z siedmiu odcinków serii "Wakacje z duchami" zatytułowany "NA ZAMKU STRASZY !".
Serial ten powstał na motywach popularnej w tamtych czasach powieści "Wakacje z duchami" autorstwa Adama Bahdaja, który napisał scenariusz do tego filmu. Przy realizacji tego serialu, kręconego zresztą w miejscowościach Niedzica i Krościenko, było trochę problemów ale w końcu ówcześni decydenci dopuścili go do emisji.
(Źródło: http://www.pieniny.net.pl/legendy-pieninskie/o-ksiezniczce-brunhildzie-z-zamku-w-niedzicy/)
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".
Rządy PiS-u i czy będę na tą partię głosować?
Tak, będę głosować i to mimo, że mam do tej partii dużo zastrzeżeń, ale jestem realistą i chcę głosować na tych, co choć w skrytości ducha mają polskość na pierwszym miejscu. Na dzień dzisiejszy nie ma po prostu alternatywy: albo partia polska, albo antypolska. Tylko taki podział jest słuszny i wedle tego podziału winniśmy wybierać swoich przedstawicieli do sejmu i senatu.
ZP z PiS-em na czele po raz pierwszy od 1989 roku realizuje swoje obietnice wyborcze. Tak nie było nigdy lub zabrakło czasu jak w przypadku haniebnie odwołanego przez Bolka rządu J. Olszewskiego i też przez specsłużby pierwszego rządu PiS. Teraz ta partia miała większość parlamentarną i mogła zrealizować to, co zapowiadała. Nie ma większej wiarygodności dla partii jak jej program i jego późniejsze wdrażanie w życie. A tak PiS czynił od samego początku.
Jednakże napisałem, że wiele z obietnic mimo wszystko nie zostało do końca spełnionych. Zawsze pisałem, że jeżeli coś będzie mi się nie podobało, to będę pisać o tym otwarcie.
Chodzi mi głównie o veta prezydenta A. Dudy w sprawach dotyczących sądownictwa. To zahamowało reformy "tej nadzwyczajnej kasty ludzi" i nie wiem na jak długo. Nie uwolniono też zawodów prawniczych o co onegdaj zabiegał Z. Ziobro. Nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego?
Nie podoba mi się też to, że nie ujawniono Aneksu do Raportu z likwidacji WSI, o co prawa strona internetu zabiegała od dawna. Co tam jest w tym aneksie, że nawet PiS nie zdecydował się go ujawnić?
Kolejnymi niespełnionymi obietnicami prezydenta są: brak wystarczającej pomocy dla kredytobiorców zaciągających pożyczki we frankach szwajcarskich oraz brak inicjatywy ustawodawczej likwidującej sławetną ustawę 1066 o bratniej pomocy. Z tą ostatnią też nie wystąpił PiS, czemu się naprawdę dziwię.
Nie wprowadzono też podatku obrotowego dla wielkich sieci handlowych, choć w tym zakresie trwają prace, ale jak się potoczą... któż to wie.
Inną - dla mnie ważną - jest ustawa zakazująca aborcji i eutanazji. Są w sejmie projekty takich ustaw, ale PiS odkłada je w nieskończoność. Wiem, że temat jest trudny, ale warto podkreślić nasze chrześcijaństwo, o którym mówił ś.p. święty Jan Paweł II, który uważał, że to właśnie z naszego kraju popłynie ozdrowieńczy i chrześcijański powiew powrotu Europy do korzeni własnego istnienia.
Warte jest też podkreślenie, że PiS jednoznacznie nie potępił amerykańskiej ustawy 447 JUST. Były tylko werbalne zapowiedzi, że nic nikomu się nie należy, ale to nam jako ofiarom II WŚ. Więc pytam: Dlaczego odłożono w zakamarkach sejmu projekty w tej sprawie, które uwypukliły ten temat? Dlaczego wybory są 13 października? Czyżby dlatego, że do końca października przedstawiciel USA ma przedstawić raport z realizacji w Polsce tej ustawy? To też wzbudza u mnie niepokój i dlatego ciszyłbym się, gdyby do sejmu dostała się Konfederacja, która pełniłaby rolę podobną jak Jobbik na Węgrzech.
I jeszcze jedna i to bardzo wrażliwa sprawa. Uważam, że PiS za mało ściga przestępców z czasów PO-PSL, ale też wcześniejszych rządów. Są Komisje Śledcze, jest CBA i inne służby. Czyżby na złodziei i antypolaków nie było paragrafów. Są i trzeba z nich korzystać najmocniej jak potrafimy, bo nie możemy tolerować zdrajców polskiej racji stanu.
Zdaję sobie sprawę,że cztery lata rządzenia to za mało, aby wszystko zrobić, ale w niektórych sprawach wcale nie trzeba wielkiego wysiłku i mam nadzieję, że ten wysiłek zostanie podjęty w następnej kadencji ZP z PiS-em na czele.
Ale też zdaję sobie sprawę z kłopotów jakie PiS musiał pokonać i zrobił to wyśmienicie. Potrzeba było niezwykłego wyczucia, aby przetrwać te cztery lata. Zakładanie partii i organizacji, które miały obalić rząd na ulicach, pucz w sejmie, nawoływania do przelewu polskiej krwi, wołanie o pomoc zewnętrzną (UE) to tylko niektóre posunięcia totalsów z opozycji. Nic na szczęście im się nie udało, bo PiS nie dał się "wkręcić" w narrację drugiej Targowicy dbając o spełnienie obietnic wyborczych. I tak trzymać dalej, bo Polacy są naprawdę mądrzy i widzą kto jest ich wrogiem a kto przyjacielem!
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".
ZP z PiS-em na czele po raz pierwszy od 1989 roku realizuje swoje obietnice wyborcze. Tak nie było nigdy lub zabrakło czasu jak w przypadku haniebnie odwołanego przez Bolka rządu J. Olszewskiego i też przez specsłużby pierwszego rządu PiS. Teraz ta partia miała większość parlamentarną i mogła zrealizować to, co zapowiadała. Nie ma większej wiarygodności dla partii jak jej program i jego późniejsze wdrażanie w życie. A tak PiS czynił od samego początku.
Jednakże napisałem, że wiele z obietnic mimo wszystko nie zostało do końca spełnionych. Zawsze pisałem, że jeżeli coś będzie mi się nie podobało, to będę pisać o tym otwarcie.
Chodzi mi głównie o veta prezydenta A. Dudy w sprawach dotyczących sądownictwa. To zahamowało reformy "tej nadzwyczajnej kasty ludzi" i nie wiem na jak długo. Nie uwolniono też zawodów prawniczych o co onegdaj zabiegał Z. Ziobro. Nie jestem w stanie zrozumieć dlaczego?
Nie podoba mi się też to, że nie ujawniono Aneksu do Raportu z likwidacji WSI, o co prawa strona internetu zabiegała od dawna. Co tam jest w tym aneksie, że nawet PiS nie zdecydował się go ujawnić?
Kolejnymi niespełnionymi obietnicami prezydenta są: brak wystarczającej pomocy dla kredytobiorców zaciągających pożyczki we frankach szwajcarskich oraz brak inicjatywy ustawodawczej likwidującej sławetną ustawę 1066 o bratniej pomocy. Z tą ostatnią też nie wystąpił PiS, czemu się naprawdę dziwię.
Nie wprowadzono też podatku obrotowego dla wielkich sieci handlowych, choć w tym zakresie trwają prace, ale jak się potoczą... któż to wie.
Inną - dla mnie ważną - jest ustawa zakazująca aborcji i eutanazji. Są w sejmie projekty takich ustaw, ale PiS odkłada je w nieskończoność. Wiem, że temat jest trudny, ale warto podkreślić nasze chrześcijaństwo, o którym mówił ś.p. święty Jan Paweł II, który uważał, że to właśnie z naszego kraju popłynie ozdrowieńczy i chrześcijański powiew powrotu Europy do korzeni własnego istnienia.
Warte jest też podkreślenie, że PiS jednoznacznie nie potępił amerykańskiej ustawy 447 JUST. Były tylko werbalne zapowiedzi, że nic nikomu się nie należy, ale to nam jako ofiarom II WŚ. Więc pytam: Dlaczego odłożono w zakamarkach sejmu projekty w tej sprawie, które uwypukliły ten temat? Dlaczego wybory są 13 października? Czyżby dlatego, że do końca października przedstawiciel USA ma przedstawić raport z realizacji w Polsce tej ustawy? To też wzbudza u mnie niepokój i dlatego ciszyłbym się, gdyby do sejmu dostała się Konfederacja, która pełniłaby rolę podobną jak Jobbik na Węgrzech.
I jeszcze jedna i to bardzo wrażliwa sprawa. Uważam, że PiS za mało ściga przestępców z czasów PO-PSL, ale też wcześniejszych rządów. Są Komisje Śledcze, jest CBA i inne służby. Czyżby na złodziei i antypolaków nie było paragrafów. Są i trzeba z nich korzystać najmocniej jak potrafimy, bo nie możemy tolerować zdrajców polskiej racji stanu.
Zdaję sobie sprawę,że cztery lata rządzenia to za mało, aby wszystko zrobić, ale w niektórych sprawach wcale nie trzeba wielkiego wysiłku i mam nadzieję, że ten wysiłek zostanie podjęty w następnej kadencji ZP z PiS-em na czele.
Ale też zdaję sobie sprawę z kłopotów jakie PiS musiał pokonać i zrobił to wyśmienicie. Potrzeba było niezwykłego wyczucia, aby przetrwać te cztery lata. Zakładanie partii i organizacji, które miały obalić rząd na ulicach, pucz w sejmie, nawoływania do przelewu polskiej krwi, wołanie o pomoc zewnętrzną (UE) to tylko niektóre posunięcia totalsów z opozycji. Nic na szczęście im się nie udało, bo PiS nie dał się "wkręcić" w narrację drugiej Targowicy dbając o spełnienie obietnic wyborczych. I tak trzymać dalej, bo Polacy są naprawdę mądrzy i widzą kto jest ich wrogiem a kto przyjacielem!
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".
poniedziałek, 19 sierpnia 2019
Wakacje z polskimi górami - Tatry
Tatry
Najwyższe góry w Polsce, choć tylko około 22% ich powierzchni mieści się w Polsce. Reszta to Słowacja. Są masywem górskim przynależnym do Karpat. Po słowackiej stronie najwyższym szczytem jest Gerlach (2655 n.p.m.) a po stronie polskiej Rysy (2503 n.p.m.).
Dla wielu to najpiękniejsze w Polsce górskie przestrzenie odwiedzane przez wielu turystów w lecie i zimie. Jest tu wszystko: letnie wspaniałe szlaki turystyczne, zimowe trasy narciarskie, wodospady, stawy, wysokogórskie szczyty, wspaniałe przełęcze, widoki zapierające dech w piersiach, dzika roślinność, niedźwiedzie i kozice oraz inne zwierzęta niespotykane gdzie indziej, kolejki linowe i wyciągi krzesełkowe, trasy wspinaczkowe (z uprzężą) i coś dla jaskiniowych grotołazów, przyjazne schroniska, gdzie możemy spocząć lub przenocować. Można też poczuć jak to jest, gdy człowiek znajdzie się nagle ponad chmurami - niczym wolny ptak lecący ku nieskończoności i bezkresowi przestworzy.
Klimat oraz roślinność i zwierzęta w Tatrach
Zakopane jest też początkiem wielu szlaków turystycznych, o ile nie wszystkich. Najlepiej dojechać do Kasprowego Wierchu najstarszą w Polsce kolejką linową a później wybrać sobie szlaki różnego koloru: czerwony łączący się z niebieskim, żółtym i czarnym.
Najtrudniejszym szlakiem jest czerwony, z którego ja najczęściej wybieram dojście na Świnicę i poprzez Zawrat, Orlą Perć na Kozie Wierchy. Stąd do przełęczy Krzyżne i żółtym szlakiem poprzez Dolinę Gąsienicową do schroniska Murowaniec. Jeżeli mamy jeszcze siły to można żółtym i niebieskim szlakiem do trzeć z powrotem do Kuźnic, gdzie wyruszaliśmy kolejką linową. Jest to chyba najbardziej meczący i najbardziej wymagający szlak w polskich Tatrach i dlatego też mogę go polecić tylko doświadczonym turystom. Przed wyprawą dobrze jest sprawdzić czy jakiś fragment danego szlaku nie jest wyłączony z ruchu, co ostatnio się niestety zdarza. I powtarzam jak mantrę: na wyższe partie gór nie może nikt wchodzić, kto ma choć lekki lęk wysokości.
Byłem onegdaj na Zawracie kiedy jedna z Pań utknęła nad przepaścią i nie chciała iść dalej ani się wrócić mimo tego, iż miała do dyspozycji łańcuchy. Z jej partnerem wzięliśmy ją przed siebie i asekurując w końcu doszliśmy do w miarę płaskiej grani. A co by się stało, gdyby i partner miał lęk wysokości? Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać.
Wbrew pozorom to też Giewont jest trudny do wejścia i zejścia, szczególnie dla tych, którzy uważają inaczej i wybierają się w góry bez odpowiedniego obuwia i innych akcesoriów niezbędnych do wędrowania górskiego, które wymieniłem w poprzednim wpisie.
Ale też doświadczeni turyści górscy za każdym razem muszą podchodzić z pokorą do gór, bo przyzwyczajenie też może prowadzić do tragedii.
Jak już we wcześniejszym wpisie wspomniałem, że też z uprzężą wspiąłem się na Mnicha. Była to frajda podparta młodzieńczą brawurą. Ileż to razy chciałem to powtórzyć, ale niestety strach stał się rozsądkowy i już więcej nie podjąłem tej próby.
Ale nie tylko Tatry Wysokie są wspaniałe. Z Kasprowego można udać się szlakiem czerwonym Czerwonymi Wierchami na szczyt Ciemniak a później później odpocząć - dochodząc zielonym szlakiem - w schronisku na Hali Ornak. Jeżeli mamy jeszcze dość siły to warto byłoby wyskoczyć na szczyt Starobociański Wierch a później dotrzeć do Doliny Chochowskiej i z powrotem do Kuźnic. Trasa wymaga dwóch dni i zależna jest od szybkości naszego wędrowania.
Stosunkowo bardzo trudne jest zdobycie Kościelca. Wejście na szczyt niemal nie ma żadnych udogodnień (liny, łańcuchy, drabinki, itd) i jak wszędzie w górach najłatwiejsze jest wchodzenie a najtrudniejsze schodzenie ze szczytów i tak jest w przypadku Kościelca.
Na najwyższy w polskich Tarach szczyt Rysy można dotrzeć różnymi szlakami. Najlepszym - wedle mnie - widokowo jest: Kasprowy Wierch - Murowaniec, Murowaniec - Przełęcz Krzyżne, Przełęcz Krzyżne - Skrajny i Zadni Granat a później do schroniska Przy Przednim Stawinie w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Później na Szpiglasowy Wierch do Morskiego Oka, gdzie też jest wspaniałe schronisko, ale niestety mnóstwo ludzi. Z Morskiego Oka kierujemy się do Czarnego Stawu a dalej na Rysy. Wejście na Rysy trwa koło 3 godzin, ale jest monotonne, w żlebie i jest całkiem łatwym do zdobycia szczytem, przy czym należy uważać tylko, żeby na szczycie nie zsunąć się w górską przepaść.
Podczas zejścia z Rysów po raz pierwszy w życiu zobaczyłem trzy kozice. Te to mają dar biegania po Górach. Są płochliwe, więc jeżeli chcemy fotografować to musimy sobie zdawać sprawę, że będą to zdjęcia z daleka. Przy Wodogrzmotach Mickiewicza spotkałem niedźwiedzia. Na szczęście też szybko odszedł i dobrze bo trochę się bałem. Świstaka jeszcze nie widziałem, chociaż wielu turystów zakosztowało tą przyjemność.
Gerlach: najwyższy szczyt w Tarach. Zdobycie go wymaga asekuracji doświadczonych taterników
Tatry mają wiele miejsc do obejrzenia i zwiedzania. Polecam je wszystkie, bo warto zakochać się w Tatrach. Jeżeli poczujemy to wspaniałe uczucie bycia z górską naturą to pozostanie nam to na całe życie i będziemy tam wracać, kiedy tylko będziemy ku temu mieli okazję
Ja bywam w Tatrach - podobnie jak w Karkonoszach - zawsze, gdy decyduję się na wyprawę górską. Moja droga to Karkonosze- Tatry - Bieszczady - Pieniny - Góry Stołowe. A później inne pasma górskie.
Jest coś urzekającego, gdy pieszo pokonujemy najwyższe w Polsce szlaki i szczyty górskie. Tatry bywają w wyższych partiach naprawę cudowne. Kto raz tam pojechał i chodził po szlakach ten wie o czym piszę.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".
Najwyższe góry w Polsce, choć tylko około 22% ich powierzchni mieści się w Polsce. Reszta to Słowacja. Są masywem górskim przynależnym do Karpat. Po słowackiej stronie najwyższym szczytem jest Gerlach (2655 n.p.m.) a po stronie polskiej Rysy (2503 n.p.m.).
Dla wielu to najpiękniejsze w Polsce górskie przestrzenie odwiedzane przez wielu turystów w lecie i zimie. Jest tu wszystko: letnie wspaniałe szlaki turystyczne, zimowe trasy narciarskie, wodospady, stawy, wysokogórskie szczyty, wspaniałe przełęcze, widoki zapierające dech w piersiach, dzika roślinność, niedźwiedzie i kozice oraz inne zwierzęta niespotykane gdzie indziej, kolejki linowe i wyciągi krzesełkowe, trasy wspinaczkowe (z uprzężą) i coś dla jaskiniowych grotołazów, przyjazne schroniska, gdzie możemy spocząć lub przenocować. Można też poczuć jak to jest, gdy człowiek znajdzie się nagle ponad chmurami - niczym wolny ptak lecący ku nieskończoności i bezkresowi przestworzy.
Klimat oraz roślinność i zwierzęta w Tatrach
Kozice, Świstak Tatrzański, Niedźwiedź Brunatny, Płochacz Halny
Tatry ogólnie dzielą się na Tatry Zachodnie ze szczytami: Bystra (2248 m) a po polskiej stronie: Starorobociański Wierch (2176 m) oraz Tatry Wschodnie ze szczytami: Gerlach (2655 m) a po polskiej stronie: graniczny, północno-zachodni wierzchołek Rysów (2499 m) - Tatry Wysokie oraz Hawrań (2152 m) Tatry - Tatry Bielskie.
Osobiście jestem zwolennikiem Tatr Wysokich, bo to one dostarczają niesamowitych wrażeń, niższe połacie gór przechodzę w innych pasmach górskich.
Stolicą polskich Tatr od wieków jest Zakopane - urokliwa miejscowość turystyczna, w której też znajdziemy różne zabytki a także poznamy zapach przeszłości. Zakopane słynie też z tego, że uwielbienie i zafascynowanie Zakopanem i Tatrami okazywało wielu literatów, poetów czy sławnych ludzi z Witkacym na czele. Do Tatr miał też słabość ś.p. Święty Jan Paweł II. Na Cmentarzu na Pęksowym Brzyzku swoją drogę ziemskiego życia zakończyli m.in.: S.I.Witkiewicz (Witkacy), Kornel Makuszyński, Jan Długosz, M. Berbeka, Jan Pękasa.
Zakopane jest też początkiem wielu szlaków turystycznych, o ile nie wszystkich. Najlepiej dojechać do Kasprowego Wierchu najstarszą w Polsce kolejką linową a później wybrać sobie szlaki różnego koloru: czerwony łączący się z niebieskim, żółtym i czarnym.
Najtrudniejszym szlakiem jest czerwony, z którego ja najczęściej wybieram dojście na Świnicę i poprzez Zawrat, Orlą Perć na Kozie Wierchy. Stąd do przełęczy Krzyżne i żółtym szlakiem poprzez Dolinę Gąsienicową do schroniska Murowaniec. Jeżeli mamy jeszcze siły to można żółtym i niebieskim szlakiem do trzeć z powrotem do Kuźnic, gdzie wyruszaliśmy kolejką linową. Jest to chyba najbardziej meczący i najbardziej wymagający szlak w polskich Tatrach i dlatego też mogę go polecić tylko doświadczonym turystom. Przed wyprawą dobrze jest sprawdzić czy jakiś fragment danego szlaku nie jest wyłączony z ruchu, co ostatnio się niestety zdarza. I powtarzam jak mantrę: na wyższe partie gór nie może nikt wchodzić, kto ma choć lekki lęk wysokości.
Byłem onegdaj na Zawracie kiedy jedna z Pań utknęła nad przepaścią i nie chciała iść dalej ani się wrócić mimo tego, iż miała do dyspozycji łańcuchy. Z jej partnerem wzięliśmy ją przed siebie i asekurując w końcu doszliśmy do w miarę płaskiej grani. A co by się stało, gdyby i partner miał lęk wysokości? Nawet nie chcę sobie tego wyobrażać.
Wbrew pozorom to też Giewont jest trudny do wejścia i zejścia, szczególnie dla tych, którzy uważają inaczej i wybierają się w góry bez odpowiedniego obuwia i innych akcesoriów niezbędnych do wędrowania górskiego, które wymieniłem w poprzednim wpisie.
Ale też doświadczeni turyści górscy za każdym razem muszą podchodzić z pokorą do gór, bo przyzwyczajenie też może prowadzić do tragedii.
Jak już we wcześniejszym wpisie wspomniałem, że też z uprzężą wspiąłem się na Mnicha. Była to frajda podparta młodzieńczą brawurą. Ileż to razy chciałem to powtórzyć, ale niestety strach stał się rozsądkowy i już więcej nie podjąłem tej próby.
Ale nie tylko Tatry Wysokie są wspaniałe. Z Kasprowego można udać się szlakiem czerwonym Czerwonymi Wierchami na szczyt Ciemniak a później później odpocząć - dochodząc zielonym szlakiem - w schronisku na Hali Ornak. Jeżeli mamy jeszcze dość siły to warto byłoby wyskoczyć na szczyt Starobociański Wierch a później dotrzeć do Doliny Chochowskiej i z powrotem do Kuźnic. Trasa wymaga dwóch dni i zależna jest od szybkości naszego wędrowania.
Stosunkowo bardzo trudne jest zdobycie Kościelca. Wejście na szczyt niemal nie ma żadnych udogodnień (liny, łańcuchy, drabinki, itd) i jak wszędzie w górach najłatwiejsze jest wchodzenie a najtrudniejsze schodzenie ze szczytów i tak jest w przypadku Kościelca.
Na najwyższy w polskich Tarach szczyt Rysy można dotrzeć różnymi szlakami. Najlepszym - wedle mnie - widokowo jest: Kasprowy Wierch - Murowaniec, Murowaniec - Przełęcz Krzyżne, Przełęcz Krzyżne - Skrajny i Zadni Granat a później do schroniska Przy Przednim Stawinie w Dolinie Pięciu Stawów Polskich. Później na Szpiglasowy Wierch do Morskiego Oka, gdzie też jest wspaniałe schronisko, ale niestety mnóstwo ludzi. Z Morskiego Oka kierujemy się do Czarnego Stawu a dalej na Rysy. Wejście na Rysy trwa koło 3 godzin, ale jest monotonne, w żlebie i jest całkiem łatwym do zdobycia szczytem, przy czym należy uważać tylko, żeby na szczycie nie zsunąć się w górską przepaść.
Podczas zejścia z Rysów po raz pierwszy w życiu zobaczyłem trzy kozice. Te to mają dar biegania po Górach. Są płochliwe, więc jeżeli chcemy fotografować to musimy sobie zdawać sprawę, że będą to zdjęcia z daleka. Przy Wodogrzmotach Mickiewicza spotkałem niedźwiedzia. Na szczęście też szybko odszedł i dobrze bo trochę się bałem. Świstaka jeszcze nie widziałem, chociaż wielu turystów zakosztowało tą przyjemność.
Rysy: w Tartach polskich najwyższy szczyt
Gerlach: najwyższy szczyt w Tarach. Zdobycie go wymaga asekuracji doświadczonych taterników
Tatry mają wiele miejsc do obejrzenia i zwiedzania. Polecam je wszystkie, bo warto zakochać się w Tatrach. Jeżeli poczujemy to wspaniałe uczucie bycia z górską naturą to pozostanie nam to na całe życie i będziemy tam wracać, kiedy tylko będziemy ku temu mieli okazję
Ja bywam w Tatrach - podobnie jak w Karkonoszach - zawsze, gdy decyduję się na wyprawę górską. Moja droga to Karkonosze- Tatry - Bieszczady - Pieniny - Góry Stołowe. A później inne pasma górskie.
Jest coś urzekającego, gdy pieszo pokonujemy najwyższe w Polsce szlaki i szczyty górskie. Tatry bywają w wyższych partiach naprawę cudowne. Kto raz tam pojechał i chodził po szlakach ten wie o czym piszę.
Wycieczkę w Tatry można zacząć od łatwiejszych tras a później zdobywać te najtrudniejsze.
Więcej na: http://natatry.pl/mapa/tatry/
W Tatrach jest też bardzo duży wybór szlaków narciarskich a sporty zimowe cieszą się w Polsce coraz większą popularnością. Nieraz niepotrzebnie jeźdźmy gdzieś za granicę jak mamy zaraz obok np. tatrzańskie i podhalańskie: Białki - Tatrzańskie, Banie, Nosal, Gubałówka, Kasprowy Wierch i wiele, wiele innych (https://www.skionline.pl/stacje/m
apy-tras-narciarskich,polska-tatry-i-podhale,region,16.html0.
Tatry moje góry gdzie, przestrzeń pobudza wszystkie zmysły
Tatry moje góry, oszałamiająca radości przyrody
To tutaj znajduję ukojenie, odpoczynek i Boga zamysły
To tutaj widzę bezkresność i małość mojej egzystencji
Ale taż radość, że mogę je podziwiać
Radość rozpierająca moje wnętrze
I nic już później nie będę tak kochać
Bo wszystko niestety będzie brzydsze
Te szczyty, doliny, wodospady
Te schroniska pulsujące żywym ogniem
Muzyka szumu wiatru niczym najlepsze partytury
I ta otchłań bezkresna, którą na swoje barki dźwignąłem
Tatry niech zostaną we mnie na zawsze
Tak jak piękne i bezkresne morze...
Tatry są bardzo gościnne. Ludzie tam mieszkający są życzliwi dla wszystkich. Oczywiście gdy mamy "dutki":), ale nawet bez ich mnogości możemy znaleźć tanie miejsca do odpoczynku i startu w góry w okolicach Zakopanego. Polecałbym także skosztowanie górskiego prawdziwego oscypka, nie z mleka krowiego a także odwiedzenie i przebywanie w miejscach ekologicznych, gdzie na własny dotyk poznamy wszystko co jest najlepsze w gospodarstwach ekologicznych: zwierzęta, dobre ekologiczne jadło i pitne trunki (też grzaniec ze spirytusem), wspaniałe rozmowy z góralami, spanie w czystym powietrzu, prostolinijna gościnność.
Całe Podhale słynie też z patriotyzmu. Ludzie przede wszystkim głosują na partię polską, nigdy na współczesną Targowicę i to też urzeka mnie w nich. Ta polskość bez jakichś warunków wstępnych, jest to genetyczna, genetyczna wieź z Polską.
Kocham Tatry i ludzi w Tatrach. To miejsce, gdzie można oderwać się od rzeczywistości dnia codziennego, nawet kiedy tylko odwiedzamy Zakopane bez pieszych wycieczek, może jedynie na Gubałówkę, ale dla dzieci i początkujących to też dużo. To nieprawdopodobnie, ale kiedyś widziałem małżeństwo wspinające się na Świnicę z małym dzieckiem na plecach. Później zeszli bezpiecznie a dziecko... jestem pewien, że też pokocha góry...
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".
Subskrybuj:
Posty (Atom)