W ostatnich wyborach głosowałem na
ludzi, których wyznaczył J. Kaczyński: A. Dudę i B. Szydło. Tym
samym oddałem swój głos na kandydatów Zjednoczonej Prawicy
wierząc, że zapowiadana „dobra zmiana” nadejdzie i to nadejdzie
w ostatniej możliwej chwili dla trwania i przyszłości Polski jako
niepodległego i suwerennego państwa.
Udało się a skala zwycięstwa zapewne
mile zaskoczyła nas wszystkich - nas, którzy od lat wirtualnie i
realnie walczyli z tragicznymi dla naszej ojczyzny antypolskimi
rządami koalicji PO-PSL i w ogóle z całą niszczącą nas III RP
czyli PRL-bis. Ku przerażeniu antypolaków wygrał zarówno A. Duda
jak i cała zjednoczona wokół PiS prawica i to z takim wynikiem,
który umożliwił powstanie samodzielnych jej rządów.
Powstał nowy rząd pod kierownictwem
pani premier B. Szydło i przez dwa lata realizowane były obietnice
wyborcze a rząd trwał z wysokim poparciem mimo ogłoszenia przez
przegraną opozycję totalnej z nim wojny, wojny na wszelkich
możliwych frontach: wewnętrznych i zewnętrznych. „Ulica i
zagranica” miała – wedle zamierzeń kreatorów i liderów
„totalnej opozycji” – zmieść nowy rząd z politycznej
powierzchni w ciągu maksymalnie kilkunastu miesięcy.
Pomimo współczesnej „targowicy” i
jej antypolskich działań rząd premier B. Szydło unikał jałowych
potyczek politycznych, nie dawał się prowokować i po prostu
normalnie i skutecznie pracował, realizując sukcesywnie i z
determinacją swoje obietnice wyborcze.
Z każdym miesiącem Polacy
przekonywali się, że nowa władza traktuje ich naprawdę poważnie,
podmiotowo a nie – w odróżnieniu od poprzedników –
przedmiotowo.
To, co zapowiadała B. Szydło w czasie
kampanii wyborczej stawało się realnymi faktami: wprowadzono
programy społeczne (500+, mieszkanie+, darmowe leki dla seniorów),
przywrócono poprzedni wiek emerytalny dla kobiet i mężczyzn, w
zaskakująco wysokiej kwocie podwyższono płacę minimalną i stawkę
godzinową za pracę jednocześnie w dużej części likiwidując
tzw. „śmieciowe umowy o pracę”, uszczelniono system podatkowy
jednocześnie znacznie likwidując tzw. „mafię vatowską”,
zwiększono wydatki na armię wraz ze zwiększeniem jej liczebności
i modernizacją sprzętu (m.in. wojska terytorialne, rakiety
„Patriot”), pomimo kłopotów i wielu przeszkód ostatecznie
zreformowano system władzy sądowniczej (TK, SN, KRS, ustrój sądów
powszechnych), obniżono ubeckie emerytury choć pozostały jeszcze
do obniżenia emerytury komunistycznej „wojskówki”, nie zgodzono
się na tzw. „kwotową relokację” islamskich
uchodźców/nachodźców oraz podtrzymano zapowiedź nie przyjmowania
ich w Polsce w ogóle, przygotowano i rozpoczęto realizację
gospodarczego „planu odpowiedzialnego rozwoju” wicepremiera M.
Morawieckiego wraz z powołaniem centralnych instytucji wspierających
gospodarkę (m.in. PFR) i polskie oraz zagraniczne inwestycje,
skutecznie broniono (m.in. B. Szydło podczas debaty w PE) Polski na
arenie międzynarodowej ze szczególnym uwzględnieniem kuriozalnych
i lewacko totalitarnych ataków na nasz kraj ze strony liderów UE,
zacieśniono współpracę z USA i NATO (m.in. wojska amerykańskie w
Polsce i w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej), rozpoczęto
budowę porozumienia zwanego „Trójmorzem” przy ewidentnym
wsparciu USA i prezydenta D. Trumpa, podjęto bardzo ważne decyzje w
zakresie bezpieczeństwa energetycznego Polski m.in. poprzez zakup
skroplonego gazu (LNG) z USA, zainicjowano współpracę z Chinami w
ramach tzw. „Jedwabnego Szlaku” wraz z decyzją o budowie
Centralnego Portu Komunikacyjnego w Łodzi, przyjęto do realizacji
także wiele innych inwestycji infrastrukturalnych w postaci m.in.
przekopu Mierzei Wiślanej czy budowy polskiego odcinka trójmorskiej
autostrady łączącej kraje leżące w większości nad morzami:
Bałtyckim, Czarnym i Adriatykiem, obroniono polskie górnictwo węgla
kamiennego oraz podjęto działania zmierzające do odbudowy –
zniszczonego przez antypolski rząd D. Tuska - polskiego przemysłu
stoczniowego… i zapewne zrealizowano lub zainicjowano jeszcze wiele
innych propolskich rozwiązań.
Oczywiście „ten nie popełnia
błędów, kto nic nie robi” i też w czasie dwuletnich rządów
Zjednoczonej Prawicy popełniono ich wiele. Nie czas i miejsce aby w
moim tekście byłyby one szczegółowo roztrząsane – od tego są
opozycyjni politycy czy dziennikarze, blogerzy lub komentatorzy.
Tym niemniej warto jednak wspomnieć o
fatalnej w skutkach decyzji ministra spraw zagranicznych
zapraszającego do Polski Komisję Wenecką czy przyjęcie ustawy o
obowiązkowych szczepieniach. Ponadto nie zrobiono nic a raczej
negatywnie wiele w obszarze tzw. ustawy 1066 (ustawy o „bratniej
pomocy” B. Komorowskiego), której nie tylko nie cofnięto, ale ją
rozbudowano. Dużym błędem – wedle mnie – było też wyjazdowe
posiedzenie rządu B. Szydło w Izraelu, co przypominało niesławne
i podobne posiedzenia rządu PO-PSL zakończone zadziwiającym
krakowskim posiedzeniem w 2014 roku izraelskiego Knesetu, na które
był zaproszony i wziął udział przyszły prezydent A. Duda (czyżby
„namaszczenie” go przez „braci” ze skrzydła szkockiej
masonerii i Chabad Lubawicz?).
Niestety też nie przeprowadzono:
„przewietrzenia” polskiej/antypolskiej służby dyplomatycznej
oraz dekomunizacji środowisk akademickich, choć może ostatnie
decyzje ministra J. Gowina w zakresie „konstytucji dla nauki”
prowadzić będą jednak do zdekomunizowania tego środowiska.
Osobiście jednak wątpię w to, czy J. Gowin jest zdolny do
radykalnych posunięć w tym obszarze i jeżeli miałbym wpływ na
kształt rządu to dla tegoż wicepremiera i ministra nie byłoby w
nim miejsca. Zaniechano też – po naciskach KE – z wprowadzenia
podatku obrotowego dla zagranicznych korporacji, w tym przede
wszystkim opodatkowania owym podatkiem sieci handlowych. Relatywnie
bardzo mało zrobiono w zakresie kultury i dziedzictwa narodowego,
promocji patriotyzmu i polskości – w dalszym ciągu nie rozumiem
dlaczego cały czas stanowisko ministra w tym obszarze pełni dalej
P. Gliński…
Bardzo opornie postępuje też proces rozliczenia poprzednich rządów i ich tysięcy afer. Niby
trwa postępowanie związane z aferą Amber Gold, niby cały czas
prowadzone jest postępowanie w sprawie „dzikiej warszawskiej
reprywatyzacji”, niby wznowiono śledztwo w sprawie afery
hazardowej, niby wiele „płotek” jest już w tych sprawach
zatrzymanych, ale „rekiny” swobodnie pływają w oceanie IV RP.
Tyle tylko, że jak na razie nic z tego nie wynika a afer
poprzedników było tak dużo, że takich spraw powinno być
prowadzone setki i wielu sprawców powinno już być osądzonych i
przebywać w miejscu z widokiem słońca zza krat, także w sprawie
dziesiątek zaskakujących „samobójstw i nieszczęśliwych
wypadków” – też zdarzających się po tragedii smoleńskiej.
Nikt z poprzedników nie został jeszcze oskarżony o przestępstwa,
w tym obejmujące m.in. zdradę stanu. Nikt jeszcze nie usłyszał
zarzutów związanych z przygotowaniem w roku 2010 wizyty polskich
władz w Katyniu. Podobnie nie oskarżono jeszcze nikogo za kłamstwa,
zaniechania i sposób potraktowania przez władze PO-PSL tragedii
smoleńskiej. Nie wiemy jeszcze – choć może w kwietniu tego roku
sprawa zostanie wyjaśniona – co tak naprawdę było przyczyną
owej tragedii i dlaczego nikt jeszcze nie odpowiedział za ten
zamach.
Tym niemniej plusy przewyższyły
minusy i dwuletnie rządy pani premier B. Szydło były najlepszymi
dla Polski i Polaków od 1989 roku, co potwierdzały wszelkie sondaże
poparcia partii politycznych i określonych polityków.
O ile jednak cieszyłem się z działań
rządu, o tyle działania prezydenta z czasem napawały mnie
zdziwieniem i smutkiem. Kancelaria prezydenta aż roi się od dawnych
działaczy i sympatyków UD/UW/demokraci.pl oraz dawnej wojskówki
WSI. Do tego doszedł konflikt z ministrem A. Macierewiczem
zakończony jego skandaliczną dymisją oraz konflikt z ministrem Z.
Ziobro, który w nowym „rozdaniu” uniknął dymisji tylko
dlatego, że jego SP tworzy koalicję z PiS a Z. Ziobro jest szefem
tej partii. Prezydent też – mimo zapowiedzi – nie ujawnił
aneksu do Raportu z Likwidacji WSI ani też nie spełnił swojej
obietnicy pomocy dla oszukanych przez banksterów tzw.
„frankowiczów”.
Przyjąłem zatem z wielkim smutkiem
decyzję o dymisji pani premier B. Szydło, czemu dałem wyraz w
swoich poprzednich tekstach. Z zażenowaniem przyjąłem też sposób
jej dymisji i nominowanie jej na wicepremiera „do żadnych spraw”.
Mimo wszystko na miejscu pani premier zrezygnowałbym w udziale w
nowym rządzie, tym bardziej, iż – jak widać – została już
całkowicie zmarginalizowana.
Z dużym dystansem przyjąłem też
decyzję o powołaniu M. Morawieckiego na premiera RP i niestety ten
dystans jeszcze się pogłębił po wspomnianej decyzji o dymisji A.
Macierewicza a także dymisji J. Szyszko.
Często też wcześniej krytykowałem
W. Waszczykowskiego, ale nowy szef MSZ „ze stajni” niesławnego
B. Geremka J. Czaputowicz – wedle mnie – będzie jeszcze gorszym
dla Polski ministrem niż jego poprzednik. Można to już zauważyć
w dotychczasowych działaniach i stwierdzeniach ministra, które
niejako znów prowadzą Polskę do przyjmowania pozycji klęczącej
wobec lewackich i antypolskich elit unijnych. Nie widać też
zdecydowanych ruchów w kierunku wymiany aparatu dyplomatycznego RP,
który w dużej mierze jest właśnie spuścizną B. Geremka i elit
postkomunistyczno-żydowskich (z obszaru tzw. „żydo-komuny”).
Prezydent USA D. Trump potrafił bardzo szybko wymienić dyplomatów
amerykańskich a my jakoś od przeszło dwóch lat nie jesteśmy w
stanie skruszyć tego „betonu”… Szkoda, bo liczyłem, iż nowym
ministrem spraw zagranicznych zostanie chociażby J. Saryusz-Wolski.
Mało się też mówi o dymisji pani
minister cyfryzacji a decyzja ta niestety – również subiektywnie
–była dużym błędem i zapewne już niedługo stanie się to
widoczne.
Zmiany w rządzie okazały się
niestety sukcesem „totalnej opozycji” i zapewne też otoczonego
przez dziwnych ludzi prezydenta A. Dudy. Z pewnością też elity
unijne zostały zmianami w polskim rządzie wysoce ukontentowane.
W tym obszarze warto też zwrócić
uwagę na wypowiedziane onegdaj słowa G. Schetyny, który
stwierdził, że zrobi wszystko aby powstrzymać legislację ustaw o
KRS i SN. I rzeczywiście on oraz jego towarzysze krajowi i
zagraniczni starali się bardzo mocno - szczególnie zdradliwie
działając na arenie europejskiej - co zaowocowało uruchomieniem
przeciwko Polsce przez KE punktu 7 traktatu UE.
Pomijając już fakt, że działania KE
są pozaprawne nawet wedle praw unijnych oraz to, iż tak naprawdę
atak jest skierowany bezpośrednio w polski prawicowy rząd w celu
jego obalenia lub skłonienia go do a’la „peowskiej” uległości,
to uruchomienie owej procedury przeciwko Polsce ma o wiele
istotniejszy i szerszy cel.
Chodzi bowiem o przyszły kształt Unii
Europejskiej, już bez UK: czy powróci ona do pierwotnej idei jej
powstania zgodnie z założeniami jej ojców-założycieli, czyli
będzie to związek silnych i suwerennych państw narodowych opartych
na wartościach chrześcijańskich (Europa Ojczyzn) czy też stanie
się beznarodowym i lewacko-demoliberalnym jednym państwem Europa,
pozbawionym granic państwowych i wszelkiej tradycji oraz odrębnej
narodowo kultury i historii określonych państw, którą
zamieszkiwać będą wymieszani narodowościowo i rasowo bezwolni i
konsumpcyjno-hedonistyczni mieszkańcy i w której dominującymi
religiami/ideologiami będą: z jednej strony wojujący islam a z
drugiej pozbawiony chrześcijańskich korzeni liberalno-politpoprawny
i genderowy ateizm w nowej lewackiej formie.
Chore ideologicznie, postmarksistowskie
i wyobcowane elity unijne chcą tej drugiej, anaturalnej i sztucznie
wykreowanej Europy czyli inaczej ZSRR-bis w postaci „Związku
Socjalistycznych Republik (Landów) Europejskich”.
Na przeszkodzie realizacji tej utopii
stoją kraje Europy Środkowo-Wschodniej, które już przeżywały
ideologiczny komunizm i zauważają, iż obecna ingerencja
brukselskich elit w wewnętrzne sprawy narodów i państw staje się
jeszcze większa i twórczo – poprzez idee A. Gramsciego, A.
Spinelliego i Szkoły Frankfurckiej - rozwinięta niż nawet
ingerencja Komisarzy Ludowych i przywódców ZSRR.
I też ta ingerencja jest o wiele
groźniejsza bowiem dotyczy przede wszystkim – mówiąc językiem
K. Marksa – nadbudowy, czyli ogółu instytucji, działań, form
świadomości społecznej całej Europy. Obejmuje państwo i organy
jego działania, instytucje wychowania i kształcenia, naukę,
religię, rodzinę, prawo, moralność, sztukę, filozofię, doktryny
społeczne i polityczne i wiele innych. Jest to m.in. ziszczeniem
słynnego komunistyczno-lewackiego „marszu przez instytucje”
nakazanego przez A. Gramsciego i budowaniem nowego „postępowego”
i pustego wewnętrznie człowieka pozbawionego wartości, własnych
osądów i własnej religii, moralności, tradycji, więzów
rodzinnych i społecznych, własnej kultury i tożsamości
narodowo-historycznej, etyczno-moralnych norm postępowania.
Człowieka wyzutego z człowieczeństwa i podmiotowości
indywidualnej i zbiorowej, człowieka zatomizowanego i w dużej
mierze pozbawionego wszelkiej własności oraz spauperyzowanego i
ubezwłasnowolnionego – poprzez szeroko rozumianą lichwę –
finansowo.
Nie jestem dziś w stanie określić
czy nowy premier Polski wraz ze swoim rządem będzie twardo i
bezkompromisowo bronił „Europy Ojczyzn” i budował wokół tej
pierwotnej dla unii idei koalicję państw unijno-europejskich, czy
to w ramach V4 czy Trójmorza.
Pan premier M. Morawiecki jest bowiem
człowiekiem, którego droga zawodowa daleka była od polityki i nie
dał się wcześniej poznać ze strony swoich poglądów politycznych
(na marginesie: podobnie nie znaliśmy wcześniej tychże poglądów
prezydenta A. Dudy).
W biznesie przecież 50 zł ma zawsze
odcień niebieski, niezależnie czy noszone jest w „kieszeni
czarnych, czerwonych czy różowych spodni”. I chyba w przypadku
nowego premiera ta dewiza jest jak najbardziej trafna, bowiem nie
przeszkadzało mu doradzanie antypolskiemu premierowi D. Tuskowi a
wówczas też obecny premier był brany pod uwagę jako zmiennik V.
Rostowskiego na stanowisku ministra finansów.
Jestem też daleki od doszukiwania się
jakichś spiskowych teorii, ale znając realia biznesowe oraz też
polityczne III RP trudno mi nie mieć wątpliwości , co do samej
kariery naukowej i bankowej oraz wspomnianej doradczej nowego
premiera a także jego udziału w procesie integracji Polski z UE.
Nie są to kategoryczne stwierdzenia mające zdyskredytować M.
Morawieckiego, ale jedynie wątpliwości i pytania, na które
chciałbym uzyskać zdecydowane od niego odpowiedzi i wyjaśnienia.\
Ilość ukończonych przez niego szkół
i kursów wydaje się – co zauważył m.in. prof. J. R. Nowak -
nierealnie duża a samo podstawowe wykształcenie akademickie nie
miało nic wspólnego z ekonomią, finansami i bankowością. Nie
negując zdolności M. Morawieckiego, w tym obszarze pojawiają się
też u mnie i inne wątpliwości związane pośrednio też z jego
ojcem i faktem, iż K. Morawiecki był chyba i ponoć najbardziej
znienawidzonym antykomunistycznym opozycjonistą, też w czasie III
RP.
Jeszcze raz powtarzam, iż nie mam
zamiaru dyskredytować zdolności i kariery M. Morawieckiego, ale w
sieci pojawia się wiele niepokojących informacji i może warto
byłoby jednak, aby wszelkie takie – nawet fałszywe - informacje i
opinie zostały wyjaśnione a tym samym też rozwiane zgodnie z
prawdą.
Przeto warto byłoby np. poznać źródła
finansowania i wysokość nakładów finansowych poniesionych przez
M. Morawieckiego na zdobywanie wykształcenia i doświadczenia.
Ciekawa byłaby również jego opowieść jak było to możliwe, iż
przeszłość ojca nie przeszkodziła mu w karierze bankowej w
Niemczech i w Polsce oraz potencjalnie jakie hipotetyczne
pozamerytoryczne okoliczności pozwoliły mu objąć stanowisko
prezesa BZWBK. Można byłoby też zapytać go jak to jest, że
zarabiając jako prezes zarządu BZWBK kilkaset tysięcy złotych
miesięcznie, zarówno w 2015 i 2016 jego zaoszczędzone środki
pieniężne wynoszą – wedle oświadczeń majątkowych - jedynie
około 3 mln zł a akcje i udziały w spółkach około 4 – 4,3 mln
zł oraz jakie były przyczyny wzięcia przez jego żonę – w
czasie gdy pełnił on obowiązki prezesa banku i rocznie zarabiał
miliony złotych - ogromnego kredytu hipotecznego we frankach, którą
to informację w sieci przekazał nie tylko – o ile sobie
przypominam - m.in. dr Z. Kękuś, były pracownik BZWBK i podwładny
M. Morawieckiego. Wyjaśnienia też wymaga to, czy prawdą są
określenia jednego z blogerów, który – być może w kategoriach
pomówienia – uzasadniał karierę w III RP M. Morawickiego oraz
jego ojca z ich kontaktami z funkcjonariuszami dawnej WSI i dlaczego
ta informacja w przedziwny sposób została usunięta z sieci
internetowej. Interesujące byłoby też dookreślenie przez M.
Morawieckiego jego pochodzenia, bowiem jego stwierdzenie o tym, że
członkowie jego rodziny dzięki pomocy Polaków uniknęli
antyżydowskiego, dokonanego przez Niemców Holocaustu w czasie II
Wojny Światowej rodzi wiele niepotrzebnych domysłów i spekulacji
a przecież ewentualna u niego domieszka żydowskiej krwi nie jest
przecież niczym złym. Odnośnie tego obszaru warto byłoby jednak
dowiedzieć się czy, kiedy i w jakim kościele M. Morawiecki został
ochrzczony i jak ewentualna chrześcijańskość jego rodziny ma się
to do antymoralnego prowadzenia się jego ojca i stwierdzeniu przez
niego, że jest „postchrześcijański” oraz gdzie i kiedy M.
Morawiecki poślubił swoją żonę i jakie katolickie (chrześcijańskie) sakramenty realizuje się w jego rodzinie?
Ciśnie się też na usta inne pytanie: dlaczego w czasie sławetnych
i podsłuchanych rozmów w restauracji „Sowa i Przyjaciele” nowy
premier używał angielskiego określenia „ we the people/my ludzie
- my naród” a nie „my Polacy” i czy ma to jakikolwiek związek
z treścią żydowskiej, rabinicznej księgi – Talmudu, w której
ludźmi z bożą duszą nazywani są jedynie przedstawiciele jednej
nacji?
Mógłbym zadać jeszcze wiele pytań.
Przyjdzie na to jeszcze czas. Są one nieraz zaskakujące i trudne,
ale w momencie, gdy M. Morawiecki zdecydował się na karierę
polityczną stał się funkcjonariuszem publicznym i winien wyjaśnić
wszystkie wątpliwości. Tym bardziej, iż dziś jest premierem
rządu. Tak naprawdę na dziś możemy tylko „gdybać”, iż są
mu bliskie wartości polskie, konserwatywne i wierzyć w jego
werbalne osądy i zapowiedzi, iż w istocie tak jest. Tylko czy tak
naprawdę jest? Mam nadzieję, że tak i jego intencje są czyste i
wynikają z patriotycznej chęci budowy silnego państwa polskiego i
jest to naprawdę cel nadrzędny jego działalności
publicznej/politycznej.
Oczywiście zdaję sobie sprawę z
faktu , iż obecnie mamy do czynienia z zalewem informacji tworzących
trudno weryfikowalny szum informacyjny. Pojawia się wiele tzw.
„fałszywych informacji/ fake newsów”, które tworzą
niejednokrotnie fałszywy obraz rzeczywistości i trudno odnosić się
do każdej pojawiającej się w Internecie, prasie, radio czy
telewizji tejże informacji. Tyle tylko, że akurat prezydent,
premier czy ministrowie mają do dyspozycji wielu pracowników,
doradców i służby specjalne, które winny reagować na takie
fałszywki informacyjne, wyjaśniać je a gdy trzeba to składać
zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa przez autorów
owych fałszywek. Najgorszą rzeczą jest milczenie, bo pozwala na
geometryczny wzrost takiego kłamliwego szumu informacyjnego oraz
powstawaniem różnych opinii noszących znamiona „political
fiction” czy tzw. „teorii spiskowych” a to bardzo negatywnie
wpływa na ocenę określonych polityków, co w przypadku
najważniejszych z nich może doprowadzić do uszczuplenia poparcia
dla nowych władz konserwatywnej części narodu polskiego.
Podobnie jak w przypadku prezydenta czy
premiera także wielu nowych ministrów jest również niejako nowych
w polityce i trudno ich oceniać wedle kryterium
polityczno-światopoglądowego a przecież stanowiska ministrów
winny być bardziej polityczne niż technokratyczne a raczej obecny
skład rządu został tak ukształtowany, iż można go postrzegać
właśnie jako ten drugi – technokratyczny. Czy jest to dobre
rozwiązanie? Przychylam się do opinii, iż raczej nie… mając
jednak nadzieję, że się mylę i też nie pomylił się J.
Kaczyński...
Być może faktycznie długookresowo
owe zmiany były niezbędne? Może trzeba było odmłodzić rząd i
zmienić premiera na takiego, którego rozumieć będą elity unijne?
Ale czy naprawdę trzeba było wymienić A. Macierewicza, który
przecież tak naprawdę w polityce wobec UE miał marginalne
znaczenie i skutecznie odbudowywał polską armię oraz „czyściał”
ją ze złogów postkomunistycznej „wojskówki”? Ta zmiana –
podobnie jak dymisja pani premier B. Szydło – dokonana została w
sposób mało elegancki i nie została podyktowana względami
merytorycznymi a raczej – wedle mojej subiektywnej opinii -
osobistymi animozjami i konfliktem na linii A. Duda/dawne środowisko
WSI i postWSI – szef MON. Sądzę też, iż była to cena za
podpisanie przez prezydenta ustaw reformujących polskie sądownictwo:
bardzo wysoka cena, którą – jak się zdaje – z wielkim trudem
zapłacił J. Kaczyński (vide: ilość osobistych spotkań A. Duda –
J. Kaczyński). Być może te zmiany miały i mają też na celu
przejęcie części elektoratu liberalnego, wielkomiejskiego, ale czy
nie kosztem twardego elektoratu PiS, dla którego A. Macierewicz był
i dalej jest symbolem patriotyzmu i patriotycznej determinacji w
działaniach realnych? Może też trzeba było dokonać takich zmian,
które pozwolą cofnąć się w kontaktach unijnych o jeden krok aby
później zrobić dwa kroki w przód, pozwalając unijnym lewakom na
„wyjście z twarzą” z konfliktu z naszym krajem? Może też ta
zmiana podyktowana została względami geopolitycznymi, w tym
naciskiem na J. Kaczyńskiego przez USA i być może ich wysłannika
Jonny'ego Danielsa, który zdaje się zastąpił w Polsce
wcześniejszego a’la „rezydenta USA na Polskę” Lejbę
Fogelmana?
Może… i tych może jest bardzo dużo… dla mnie za dużo i już dziś widać, że decyzje J. Kaczyńskiego w obszarze
nowego rządowego „rozdania” osłabiły szefa PiS na tyle, iż
nie był w stanie wymóc na swoich senatorach oczekiwanej przez niego
decyzji w sprawie senatora PiS S. Koguta. I sądzę, że ten proces
politycznego słabnięcia J. Kaczyńskiego będzie postępował
dalej, niekoniecznie dla dobra Polski i Polaków.
Dla mnie jedno jest pewne. Głosując
na PiS i ZP głosowałem na „dobrą zmianę”, którą
zapowiadali: B. Szydło i A. Duda. Obecny rząd jest inny niż ten,
na którego oddałem swój głos. Prezydent w dużej mierze stracił
moje zaufanie i nie wiem czy po raz kolejny mu zaufam. Nowemu
premierowi z dystansem się przyglądam i na razie ma u mnie
ograniczony, ale jednak kredyt zaufania.
Będę się uważnie przyglądał
działaniom obecnych władz polskich. Minął dopiero niespełna
miesiąc od zmian w rządzie i wierzę, że następne będą jednak
dobre dla Polski. Jeżeli jednak – wedle mojej opinii – tak nie
będzie to starał się będę pisać o tym i przestrzegać, zarówno
wirtualnie jak i realnie. I zawsze będę sobie – przed oceną –
zadawać pytanie: „Czy zmierzamy we właściwym kierunku?”.
P.S.
Tekst w swojej zasadniczej formie był
napisany jeszcze przed wybuchem afery związanej z nowelizacją
ustawy IPN i penalizacją w niej antypolskich kłamstw przypisywania
Polakom winy i współwiny za dokonany przez Niemców Holocaust
Żydów. Jutro opublikuję w tej sprawie tekst zatytułowany: „O co
chodzi Izraelowi”.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com