Dzisiejszy post jest kolejnym z tych, w których ostatnio zajmuję się naszymi - w większości - pseudoelitami i możliwością odbudowy naszej Polski [zob.: 1, 2, 3, 4]. Teraz trochę bardziej optymistycznie.
Minęło niestety już niemal 7 lat rządów D. Tuska i jego PO wspólnie z
PSL. Wielokrotnie pisałem, że owe rządy gospodarczo są dla Polski
katastrofą. Ogromny wzrost długu publicznego i zadłużenia zagranicznego,
wzrost bezrobocia i deficytu budżetowego, obniżanie się
konkurencyjności i innowacyjności polskich przedsiębiorstw, pauperyzacja
polskiego społeczeństwa, upadek resztek polskiego przemysłu (np.
stoczniowego), wyprzedaż majątku narodowego, masowe bankructwa firm (w tym tych, którte zaangażowały się w budowę stadionów na Euro 2012),
utracone korzyści w postaci niewykorzystanych środków unijnych oraz zła
ich alokacja a także wysokie koszty inwestycji, niepotrzebne ponoszenie
kosztów ratowania strefy Euro, onegdaj dopuszczenie do spekulacji na polskim
złotym i oferowania przez instytucje finansowe polskim firmom
asymetrycznych opcji walutowych, różnorodne afery (marszałkowa, hazardowa, Amber Gold, taśmowa i inne [zob.: 5]) czy niekorzystna dla Polski umowa gazowa
z Rosją i dopuszczenie do przejęcia przez Rosjan dużej ilości koncesji na poszukiwanie i w konsekwencji na wydobycie gazu łupkowego (ostatnio - zob.: 6] ... to tylko niektóre przejawy owej degradacji
ekonomiczno-gospodarczej Polski.
Ale rządy D. Tuska to
też upadek etyczno-moralny całego polskiego społeczeństwa a w
szczególności drastyczna dalsza degrengolada większości naszych rządzących obecnie pseudoelit tzw. III RP czy też inaczej PRL-bis. Obecne rządy to
kwintesencja zła, które jest ich immanentną cechą i które - przez cały
okres siedmiolecia - bezwzględnie walczyło z przejawami jakiegokolwiek
dobra.
Jeżeli poprzez pryzmat zła będziemy oceniać rządy D. Tuska to nie może dziwić skąd PO i cały ten zafajdany mainstream III RP z
michnikowszczyzną na czele tak dobrze i skutecznie potrafił i potrafi znajdować
argumenty na "zło" płynące z PiS i braci Kaczyńskich, na "zło" płynące z patriotycznych Polaków...
Przecież
każdy "mierzy swoją miarą": dobro mierzy dobrem a pierwotne zło złem!
Samo zło wie jakie ma cechy, jak wygląda i jakie działania podejmuje...
więc łatwo może je zobiektywizować (bo ma wiedzę wynikającą ze swojej
natury i znajomości siebie) i przypisać innym... np. braciom Kaczyńskim i
PiS czy też ostatnio patriotycznym zrywom narodowym ucieleśnionym w Marszach Niepodległości.
Ileż to razy ja sam byłem zaskoczony złożonością perfidii i
pomysłami PO na niszczenie np. śp. Prezydenta prof. Lecha Kaczyńskiego.
Potrafiono wyszydzić i gromadzić wszystko, co mogłoby w jakiś sposób być
przydatne w dezawuowaniu i ośmieszaniu go. Zastanawiałem się jacy to
ludzie mogą tak metodycznie, bezwzględnie, cynicznie i hipokratycznie
oraz bezdusznie niszczyć tak dobrego - i chcącego również tego dobra dla
Polski - człowieka i Męża Stanu, chyba pierwszego, jakiego mieliśmy w
całym 25- leciu tej naszej "pseudowolności".
Odpowiedź nasunęła mi się
tylko jedna. To ludzie, którzy od lat w wielu krajach sterują ich
rządami, rządzili i rządzą "zza ściany gabinetów cieni" lub też sami posługując
się oszustwem, manipulacją bądź siłą - przejmowali władzę. To tacy
ludzie - wychowani na ideach K.Marksa i F. Engelsa
twórczo zmodyfikowanych przez W. Lenina, J. Stalina, J. Goebbelsa, A.
Hitlera, Mao Zedonga, F. Castro i innych dyktatorów totalitarnych -
potrafią w skuteczny sposób zniszczyć i upodlić każdego człowieka a
nawet całe narody i państwa.
Kim oni są? Ano tymi,
którzy dbają o
utrzymywanie status quo, czyli bycia jak najdłużej - nawet pod
werbalnym szyldem demokracji i wolności - u władzy. Tymi, których celem
jest ocalenie swoich wpływów i wszelkiej maści interesów
własnych, grupowych czy też innych, nawet wrogich państw. Kiedyś aby
osiągnąć
ten cel korzystali z metod siłowych i przymusu. Dziś wystarczą
propaganda oraz zniewolenie ekonomiczne, czyli spauperyzowanie
społeczeństw jak np. zdecydowanej większości Polaków...
poprzez sprowadzenie ich do biednych, kredytowo zadłużonych i
przestraszonych robotników najemnych, którzy - pozbawieni własności
(prywatyzacja i wyprzedaż majątku począwszy od L. Balcerowicza) i
zarabiający (jeżeli w ogóle pracują) na życie
nieraz poniżej minimum socjalnego niestety w większości są w stanie
myśleć jedynie o tym,
czy starczy im na jedzenie dla nich i ich dzieci...
Kim
więc są ci oni w Polsce? Nietrudno zgadnąć, że to niechybnie wszelkiej
maści global-syjo-komuno-unioniści spod znaku michnikowszczyzny i
wielkich instytucji finansowych oraz zapewne zabezpieczający
trwanie obecnego układu i wywodzący się z systemu komunistycznego
"bezpieczniacy", w tym zapewne też z kręgów dawnego WSI.
Nadchodzi czas, że musimy przerwać tę
degradację naszej Polski i odsunąć jej niszczycieli od władzy! Nadchodzi
czas abyśmy odpowiedzieli sobie na pytanie: Czy chcemy Polski
niepodległej i
silnej w Europie oraz na świecie czy też zwasalizowanej, słabej i
uzależnionej od UE (Niemiec) i Rosji?
Nadchodzi czas abyśmy stworzyli
nową jakość życia publicznego i prywatnego, która nakierowywałaby nas
na przestrzeganie w codziennym życiu obowiązujących norm, zarówno
prawnych, jak i moralnych! Nadchodzi czas na odrodzenie narodowe naszej
Polski, w której takie pojęcia jak: patriotyzm, honor, ojczyzna,
przyzwoitość, służba
publiczna, uczciwość, praworządność będą jej codziennością!Nadchodzi
wreszcie czas budowy i wyłaniania nowych, polskich elit odbudowujących
naszą suwerenność i niepodległość!
Bo tak naprawdę
jakość państwa zależy od jakości ludzi go budujących i
zarządzających. Zależy od ich wielkości, w sensie posiadania
propaństwowej wizji rozwoju i umiejętności wprowadzania jej w życie. To
tak jak w normalnej firmie: jej sukces zależy od wielkości jej
właściciela lub grupy osób nią zarządzających. Wielkie firmy miały
wielkich szefów i właścicieli, wielkie i silne państwa wielkich
przywódców i wielkie w każdym znaczeniu, propaństwowe elity.
Hitler i Stalin dobrze wiedzieli jak zniszczyć Polskę i Naród Polski -
niszcząc właśnie elity, najznamienitszych obywateli, mężów stanu, mogących budować
silne państwo i będących niedoścignionym wzorem dla swoich rodaków!
Stąd
Katyń lub pomordowanie przez Niemców polskich naukowców w Krakowie.
Stąd przeogromna wola wyłapywania i niszczenia wybitnych (nawet w skali
mikro) Polaków-Patriotów w latach powojennych. Tak naprawdę jedni z
ostatnich wielkich Polaków godnych piastować najwyższe urzędy
Rzeczpospolitej zostali zamordowani we wczesnych latach 50-tych XX
wieku przez NKWD a ostatecznie ich resztki zostały zmuszone do emigracji
w Stanie Wojennym i latach 80-tych. Wielu z tych, którzy mogliby
stanowić fundament nowych, patriotycznych elit zginęło w Smoleńsku...
Od dawna zastanawiałem się jak jak to jest możliwe, że dokonania w
zakresie budowy i rozwoju państwa w okresie II Rzeczpospolitej są
relatywnie i niewspółmiernie wyższe od dokonań ostatnich 25 lat.
Odpowiedź jest prosta: II Rzeczpospolitą budowli polscy, wielcy
patrioci, budowały propaństwowe elity (a przynajmniej stanowili oni na
tyle liczną i silną grupę, która była zdolna nadać odpowiedni kierunek
rozwoju Polski i jej państwowości). I to niezależnie czy reprezentowali
lewą (socjaliści, nie mylić z komunistami), czy też centrum lub prawą
stronę polityczną. Elity te w naturalny sposób więc mogły wyłonić
spośród siebie ludzi mogących stać się prawdziwymi mężami stanu!
Dzisiaj większość reprezentujących naszą "elitę" np. naszych
ministrów i posłów cechuje taka małość i prowincjonalizm polityczny, że
tak naprawdę nadawałaby się li tylko i wyłącznie do czyszczenia butów
przedwojennym państwowcom.
Moim zdaniem jedyną receptą
na naprawę Rzeczpospolitej jest zbudowanie i wyłonienie prawdziwych
propaństwowych, polskich elit. Wiąże się to oczywiście z rezygnacją z
pseudoelit
obecnie miłościwie nam panujących!
Czy to zbudowanie nowych elit jest możliwe od zaraz? Oczywiście nie! To praca na lata! Ale
warto już teraz budować te elity choćby poprzez odpowiednie kształcenie
Polaków i gloryfikowaniu takich polskich bohaterów jak np. Rotmistrz
Pilecki, czy Jan Paweł II. Warto też wspominać faktyczne dokonania oraz
propaństwowość śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Warto też
powrócić do "istoty rzeczy", dzięki której Polska przetrwała nawet
przeszło 100 lat swojej bezpaństwowości... warto na nowo odkryć
znaczenie słów stanowiących fundament naszego rozwoju: BÓG, HONOR I
OJCZYZNA!
Ale też, wbrew pozorom
jest w Polsce (ale i na emigracji, szczególnie tej z lat 1981-1983)
wielu przyzwoitych Polaków mogących udźwignąć brzemię naprawy
Rzaczpospolitej. Takowi znajdują się również wśród dzisiaj nam
rządzących (ale są skutecznie atakowani i tłamszeni oraz ośmieszani,
lub też "ściągani" w dół i marginalizowani). Są też potencjalni członkowie polskich nowych elit wśród obecnej emigracji zarobkowej - winniśmy im tylko stworzyć warunki rozwijania się w Polsce!. Musimy ich wszystkich wyłonić i
wspierać! Jest w nas też nasz narodowy duch i patriotyzm, który musimy
uwolnić. Pokazaliśmy to przecież i w czasie pogrzebu pary prezydenckiej i
w czasie ostatnich Marszów Niepodległości,
Gdy Polską rządzić będą prawi i przyzwoici ludzie, to my sami zwykli
Polacy - mając takie wzory i autorytety - staniemy się lepsi, uczciwsi,
mądrzejsi i prawi. Będziemy coraz bardziej wartościowymi, wzajemnie się
szanującymi ludźmi. A jeżeli tacy będziemy i będziemy się szanować to
tak będziemy postrzegani i szanowani w Europie i na świecie.
Mimo wszystko wierzę, że Polskę naszych marzeń jesteśmy jeszcze w stanie zbudować!
Pozdrawiam
[1] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2014/08/prl-bis-i-chorobowy-dla-niej-polski.html
[2] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2014/08/jeszcze-polska-nie-zginea-kiedy-my.html
[3] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2014/08/wspolnie-walczmy-o-polske.html
[4] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2014/08/jak-bedzie-wygladal-nasza-przyszosc.html
[5] http://markd.pl/
[6] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2014/03/plany-w-putina-i-jego-interesy-z-ue.html
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Szczęście to codzienne odczuwanie własnej wolności od wszystkiego... Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
środa, 27 sierpnia 2014
poniedziałek, 25 sierpnia 2014
Bez nowych elit nasza przyszłość jawi się smutnie...
W kilku ostatnich moich postach [1, 2, 3] wskazywałem na konieczność wspólnej walki o przyszłość naszej ojczyzny, Polski. Szukałem w nich też odpowiedzi na pytanie: dlaczego - w moim przekonaniu - jest tak źle? Po części na nie odpowiedziałem upatrując przyczyn powolnej degradacji Polski w braku odpowiednich propaństwowych i prawdziwie (także etnicznie) polskich elit. Dzisiejszy post jest tylko uzupełnieniem poprzednich a także - w odróżnieniu od nich - trochę bardziej pesymistyczny.
Od 1989 roku nie zrobiliśmy tego, co było konieczne, nie przeprowadziliśmy lustracji ani dekomunizacji. Teraz zaś otrzymujemy to, co winno być oczywiste. Nie powinniśmy tedy w ogóle się dziwić obecnej degrengoladzie etyczno-moralnej tzw. elit PRL-bis. Nie ma skutków bez przyczyn. Dzisiejszy stan naszego państwa jest właśnie taki, ponieważ oparte jest ono na szumowinach ludzkich nie zdekopmunizowanych i nie zlustrowanych zaraz na początku przemian. To zaniechanie jest grzechem pierworodnym III RP, ale jakże miało być inaczej, skoro przełom 1989 tworzyli ludzie dawnego systemu komunistycznego i ich TW, KO oraz tzw. "pożeczni idioci" a przy OS po obu stronach zasiadali w większości ludzie obcego nam pochodzenia, dla którcych raczej dobro Polski nie było najważniejsze.
Historia uczy, że nie ma czegoś takiego jak: "rewolucja bez rewolucji". Ustrój totalitarny można skutecznie obalić jedynie odsuwając na stałe jego beneficjentów od wpływu na rządy post-totalitarne. Inaczej te same jednostki i ich grupy będą zawsze dążyły do odbudowania swojego stanu posiadania sprzed rewolucji i niemal zawsze im się ten proceder powiedzie. Wiedziano o tym w dawnej Czechosłowacji, wiedziano w Niemczech, gdzie hydrze ścięto głowę od razu i do dziś nie pozwolono jej odrosnąć... Tego nie zrobiono w Polsce i mamy, to co mamy..
Szukając jeszcze przyczyn dzisiejszego stanu Polski można się cofnąć do 1940 roku i ludobójstwa w Katyniu, zabójczej dla Powstania Warszawskiego bierności Armii Sowieckiej oraz wymordowaniu "Polski mądrej i tej walczącej" w latach 1944-1953. Zbudowaliśmy PRL na wymordowaniu patriotycznej elity państwa polskiego i oparliśmy ją na etyczno-moralnych kanaliach bez żadnego gruntownego wykształcenia, patriotycznej postawy i poczucia honoru... I cały PRL i dziś to... w większości potomkowie tych prymitywów etyczno-intelektualnych.
Również PRL - bis zbudowaliśmy na gruncie wcześniejszego Stanu Wojennego, podczas którego zmuszono do emigracji przeszło milion najbardziej patriotycznych Polaków. Zostali w większości etnicznie nam obcy, tworzący tzw. konstruktywną "różową" opozycję. Pod Smoleńskiem, w zamachu lotniczym, zabito zaś resztki politycznej elity, która mogłaby stanowić fundament odbudowy naszej Polski.
I naprawdę. Nie ma co się dziwić obecnemu stanowi umysłów i wyznawanej hierarchii wartości obecnie nami rządzących? No bo przecież pustak nic nie może urodzić jeno też pustkę, prymitywizm intelektualny też rodzi podobny prymitywizm lub jeszcze gorszy. Rodzi też również określony i determinujący ów prymitywizm system wartości reprezentowany przez całą niemal klasę polityczną PRL-bis, a szczególnie PO i D. Tuska z ferajną... rodzi jeszcze gorsze pod tym względem etyczno-moralne szumowiny.
Cóż nam pozostaje?
Aby przywrócić żywotność i urodzajność zachwaszczonej ziemi, należy wpierw usunąć chwasty... niezależnie jak długo rosły i jak są ogromne. Później należy zaorać pole i użyźnić ziemię. Tylko wtedy można siać i sadzić oraz oczekiwać zdrowych i wartościowych plonów. W Polsce trzeba zacząć - mimo upływu lat - od usunięcia starych chwastów i ich młodszych latorośli. Oczywiście usunięcia - jak to w polityce - karnego bądź też politycznego i demokratycznego.
Musimy dochować się nowych patriotycznie nastawionych elit... ale czy jest to możliwe?
Obawiam się jednak, że już jest za późno niestety. Przecież ci ludzie (stare chwasty) już powoli odchodzą, ale wcześniej zdążyli urządzić PRL-bis dla swoich młodych i przyjaciół... W polskim ogrodzie nie widać już niestety niczego poza wstrętnymi badylami i zielskiem wysysającym naszą Ojczyznę z życiodajnych soków. To jak siatka mafijnej ośmiornicy zaciskająca chyba już pętlę na Polskę na zawsze!
Smutne...
Pozostaje jedynie modlitwa i nadzieja na oddolne przebudzenie narodu...
[1] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2014/08/prl-bis-i-chorobowy-dla-niej-polski.html
[2] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2014/08/jeszcze-polska-nie-zginea-kiedy-my.html
[3] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2014/08/wspolnie-walczmy-o-polske.html
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
Od 1989 roku nie zrobiliśmy tego, co było konieczne, nie przeprowadziliśmy lustracji ani dekomunizacji. Teraz zaś otrzymujemy to, co winno być oczywiste. Nie powinniśmy tedy w ogóle się dziwić obecnej degrengoladzie etyczno-moralnej tzw. elit PRL-bis. Nie ma skutków bez przyczyn. Dzisiejszy stan naszego państwa jest właśnie taki, ponieważ oparte jest ono na szumowinach ludzkich nie zdekopmunizowanych i nie zlustrowanych zaraz na początku przemian. To zaniechanie jest grzechem pierworodnym III RP, ale jakże miało być inaczej, skoro przełom 1989 tworzyli ludzie dawnego systemu komunistycznego i ich TW, KO oraz tzw. "pożeczni idioci" a przy OS po obu stronach zasiadali w większości ludzie obcego nam pochodzenia, dla którcych raczej dobro Polski nie było najważniejsze.
Historia uczy, że nie ma czegoś takiego jak: "rewolucja bez rewolucji". Ustrój totalitarny można skutecznie obalić jedynie odsuwając na stałe jego beneficjentów od wpływu na rządy post-totalitarne. Inaczej te same jednostki i ich grupy będą zawsze dążyły do odbudowania swojego stanu posiadania sprzed rewolucji i niemal zawsze im się ten proceder powiedzie. Wiedziano o tym w dawnej Czechosłowacji, wiedziano w Niemczech, gdzie hydrze ścięto głowę od razu i do dziś nie pozwolono jej odrosnąć... Tego nie zrobiono w Polsce i mamy, to co mamy..
Szukając jeszcze przyczyn dzisiejszego stanu Polski można się cofnąć do 1940 roku i ludobójstwa w Katyniu, zabójczej dla Powstania Warszawskiego bierności Armii Sowieckiej oraz wymordowaniu "Polski mądrej i tej walczącej" w latach 1944-1953. Zbudowaliśmy PRL na wymordowaniu patriotycznej elity państwa polskiego i oparliśmy ją na etyczno-moralnych kanaliach bez żadnego gruntownego wykształcenia, patriotycznej postawy i poczucia honoru... I cały PRL i dziś to... w większości potomkowie tych prymitywów etyczno-intelektualnych.
Również PRL - bis zbudowaliśmy na gruncie wcześniejszego Stanu Wojennego, podczas którego zmuszono do emigracji przeszło milion najbardziej patriotycznych Polaków. Zostali w większości etnicznie nam obcy, tworzący tzw. konstruktywną "różową" opozycję. Pod Smoleńskiem, w zamachu lotniczym, zabito zaś resztki politycznej elity, która mogłaby stanowić fundament odbudowy naszej Polski.
I naprawdę. Nie ma co się dziwić obecnemu stanowi umysłów i wyznawanej hierarchii wartości obecnie nami rządzących? No bo przecież pustak nic nie może urodzić jeno też pustkę, prymitywizm intelektualny też rodzi podobny prymitywizm lub jeszcze gorszy. Rodzi też również określony i determinujący ów prymitywizm system wartości reprezentowany przez całą niemal klasę polityczną PRL-bis, a szczególnie PO i D. Tuska z ferajną... rodzi jeszcze gorsze pod tym względem etyczno-moralne szumowiny.
Cóż nam pozostaje?
Aby przywrócić żywotność i urodzajność zachwaszczonej ziemi, należy wpierw usunąć chwasty... niezależnie jak długo rosły i jak są ogromne. Później należy zaorać pole i użyźnić ziemię. Tylko wtedy można siać i sadzić oraz oczekiwać zdrowych i wartościowych plonów. W Polsce trzeba zacząć - mimo upływu lat - od usunięcia starych chwastów i ich młodszych latorośli. Oczywiście usunięcia - jak to w polityce - karnego bądź też politycznego i demokratycznego.
Musimy dochować się nowych patriotycznie nastawionych elit... ale czy jest to możliwe?
Obawiam się jednak, że już jest za późno niestety. Przecież ci ludzie (stare chwasty) już powoli odchodzą, ale wcześniej zdążyli urządzić PRL-bis dla swoich młodych i przyjaciół... W polskim ogrodzie nie widać już niestety niczego poza wstrętnymi badylami i zielskiem wysysającym naszą Ojczyznę z życiodajnych soków. To jak siatka mafijnej ośmiornicy zaciskająca chyba już pętlę na Polskę na zawsze!
Smutne...
Pozostaje jedynie modlitwa i nadzieja na oddolne przebudzenie narodu...
[1] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2014/08/prl-bis-i-chorobowy-dla-niej-polski.html
[2] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2014/08/jeszcze-polska-nie-zginea-kiedy-my.html
[3] http://krzysztofjaw.blogspot.com/2014/08/wspolnie-walczmy-o-polske.html
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
czwartek, 21 sierpnia 2014
Wspólnie walczmy o Polskę!
Jestem kamieniem, ludzie głazami...
Staję się piaskiem, Oni górami...
Chciałbym aby powyższe słowa stały się dla Polaków drogowskazem zjednoczenia narodowego i stanowiły podstawę porozumienia dla ratowania naszej Ojczyzny.
W ostatnim swoim poście "Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy" napisałem: "Większość z nas ciągle - mimo wszystkich przeciwności - jest patriotami. Może nieraz nie potrafimy tego wyrazić, ale gdzieś podświadomie czujemy tą polskość w naszych sercach. Ten - tkwiący w nas - duch patriotyzmu nie umarł. On jest! Może uśpiony i wydawałoby się, że skutecznie zabity przez wrogów naszej Ojczyzny, naszej niepodległości, przez ludzi o mentalności okupantów".
Wierzę, że faktycznie ten nasz patriotyzm jest i powoli dorasta nowe pokolenie młodych Polaków, które przy naszej pomocy będzie walczyć o to, aby Polska stała się niezniszczalną górą a nie sypkim piaskiem... który jest w stanie rozwiać byle wiatr wzbudzony przez naszych wrogów...
Historia naszej państwowości obrazuje nam, że prawie w każdym stuleciu mieliśmy wielu wrogów, którzy pragnęli nas ograbić i zniszczyć. Wielokrotnie się to udawało, co w sposób szczególny znalazło swoje odbicie w okresie zaborów Rzeczpospolitej.
Również ostatnie dziesięciolecia obfitowały w akty nienawiści dla naszego kraju. Wojna polsko-bolszewicka, II WŚ, cały okres komunizmu i III RP są tego przykładem.
Być może nie dla wszystkich cały okres komunizmu i postkomunizmu (do chwili obecnej) wydają się czymś dla Polski negatywnym, ale musimy zdać sobie sprawę z faktu celowej degradacji Polski i narodu polskiego, który jest aż nadto widoczny i z precyzją realizowany od 1943 (t.j. dokładnie od 4 lipca czyli zamachu na gen. Sikorskiego oraz dalej: Teheranu, Jałty i Poczdamu) do 1968 (marzec) roku i od 1976 (powstanie KOR) roku do dzisiaj.
Tak naprawdę w owym okresie - oprócz oczywiście wrogiej wobec nas ideologii komunistycznej oraz równie wrogiej nam idei zniemczonej już Unii Europejskiej - narodowo byliśmy i jesteśmy nadal niszczeni wcale nie przez Moskwę czy Berlin, ale zgoła przez kogo innego.
Od dawna sugeruję zmianę kieunku i natężenia krytyki wobec zachowań czysto antypolskich. Naprawdę nie celują w nich ani Niemcy ani Rosjanie i to nie te dwa narody kreują na świeciwe antypolskość w stylu: to Polacy są winni za "polskie obozy koncentracyjne" i Holocaust. I naprawdę to nie te narody najbardziej nas nienawidzą za katolickość i naszą tradycję oraz patriotyzm Nie te narody też żądają od nas jakiś mitycznych i niezgodnych z naszym prawem odszkodowań... A kto? Warto - odpowiadając sobie na to pytanie - przeczytać książkę tragicznie zmarłego ks. Tadeusza Kiersztyna: "Zatrute źródło - masoneria" (http://intra-ak.pl/pdf/zatrute_zrodlo_masoneria-...) czy też książkę Henryka Pająka: "Kościół do katakumb, Polska do kasacji". Wydaje się, że pouczające byłoby też w tym względzie prześledzenie całej publicystyki GW czy też prywatnych stacji telewizyjnych TVN i Polsatu...
W Polsce niestety polskiej władzy obecnie praktycznie nie ma, więc tym bardziej winniśmy kreować hasło: Polska dla Polaków i dla tych, którzy asymilując się z nami przyjmują nasze narodowe wartości.... Winniśmy wszak uczyć się od Żydów jakimi patriotami winniśmy być. (Na marginesie: ciekawe ilu etnicznych nie-Żydów jest w Izraelu ministrami czy też osobami sprawującymi jakiekolwiek funkcje kierownicze? Porównajmy to z naszym krajem, gdzie nieetnicznych Polaków, niezwiązanych z naszym narodem a więc nie działających na jego rzecz jest we władzach w Polsce dość pokaźna liczba... Ciekawie by to porównanie wypadło..) Tak więc uczmy sie od Żydów patriotyzmu, w tym dobrym sensie... tak jak oni go postrzegają we własnym kraju... Oczywiście żaden Polak w Polsce nigdy by nawet nie pomyślał, aby budować getta dla innych narodów na terenie naszej Polski... To raczej są wymysły tak antyludzkie, że chyba wynikają właśnie z chorego w swojej wymowie przeświadczenia, że "my to ludzie" a "inni to bydło"...
Wracając do degradacji naszej Polski w okresie całej tzw. III RP czy też PRL-bis...
Dla istnienia i rozwoju państw potrzebne są prawdziwe propaństwowe elity a takich w Polsce niestety nie ma. Przez te już 25 lat polskie elity polityczne nie były źródłem powstawania nowego, prawego państwa. Stały się raczej w oczach jego obywateli synonimem małostkowości, karierowiczostwa, partyjniactwa i korupcji. Można powiedzieć, że "ryba psuje się od głowy" i tak też polskie "elity" postokrągłostołowe doprowadziły do zepsucia całego państwa oraz kreacji ludzkich antywartości cechujących dużą ilość Polaków. Podstawą był oczywiście brak powojennych prawdziwych patriotów (zostali wymordowani, deportowani na wschód lub wyemigrowali do innych krajów) oraz brak rozliczeń z przeszłością (lustracja i dekomunizacja) i umożliwienie przestępcom komunistycznym swobodnego funkcjonowania i rozwoju w nowej Polsce. Ich sposób działania i wyznawane wartości życiowe stały się więc obowiązującymi w III RP. "Homo sovieticus" i jego cechy nie stały się więc w dwudziestopięcioleciu 1989-2014 obiektem krytyki a wręc przeciwnie: nastąpiło jego przepoczwarzenie w "kolorowe opakowanie", puste w środku.
Chyba też nikogo nie trzeba przekonywać, że posiadana wiedza, odpowiednie realizowane w życiu zasady i wartości etyczno-moralne, zdrowie i bezpieczeństwo finansowe są niezbędnymi elementami rozwoju każdego człowieka. Stanowią też determinanty ogólnego rozwoju narodów i państw, w tym oczywiście naszej Polski,
Te nasze zdradzieckie "elity" dobrze znają powyższą prawdę. Wydaje się, że stąd w nich taka determinacja w niszczeniu i degradacji wszystkich tych czterech filarów.
Przez 25 lata nie pozwolono Polakom rozwinąć zamożnej klasy średniej i sprowadzono ich większość do roli taniej siły roboczej ubezwłasnowolnionej kredytami. Wyprzedano też niemal cały majątek narodowy a ten, który pozostał w większości jest również przeznaczony do sprzedaży. Polacy w swojej większości nie czuja się bezpieczni finansowo a dodatkowo jeszcze mają niewolniczo pracować dłużej. Jeden filar niemal zniszczony...
Przez te lata usilnie też rugowano z życia prywatnego i publicznego wszelkie od wieków występujące w Polsce zasady i wartości etyczno-moralne kształtujące nas samych i naszą tożsamość narodową. Operacja się niemal udała, co widać po wynikach wszystkich ostatnich wyborów a także po tym, że większość Polakó w ogóle w nich nie uczestniczy... Drugi filar niemal zniszczony...
O zdrowiu można pisać w nieskończoność a ja szeroko opisałem stan polskiej ochrony zdrowia w swoim tekście: "Ochrona zdrowia: plan "C" - kontynuacja czy debata?" . Trzeci filar niemal zniszczony...
Od dawna też prowadzi się w Polsce politykę obniżania poziomu wykształcenia Polaków wraz z usuwaniem ze szkół treści i przedmiotów ocierających się swoim obszarem o polskość i narodowy patriotyzm (język polski, historia) a także intelektualnie rozwijających przedmiotów ścisłych. Czwart filar jest systematycznie niszczony...
Polsce potrzebne jest więc działanie oddolne, integrujące propolską działalność i próbujące ocalić resztkę naszej Ojczyzny. Razem, wspólnie i wszyscy stwórzmy więc głazy, z których może powstać wspaniała góra odrodzonej i pięknej Polski!
-------
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
poniedziałek, 18 sierpnia 2014
Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy!
Polska to nasza historia, tradycja, symbole, ziemia, tożsamość, język, kultura. Polska to nasze lasy, jeziora i góry, łany zbóż, waluta, wypracowany naszymi rękoma majątek narodowy i te krwawiące groby naszych przodków, którzy za tą Polskę oddali swe życie.
Polska jest dla nas wszystkich. I dla tych również, z którymi można się pięknie różnić... kochając wszakże zawsze Ojczyznę.
Większość z nas ciągle - mimo wszystkich przeciwności - jest patriotami. Może nieraz nie potrafimy tego wyrazić, ale gdzieś podświadomie czujemy tą polskość w naszych sercach. Ten - tkwiący w nas - duch patriotyzmu nie umarł. On jest! Może uśpiony i wydawałoby się, że skutecznie zabity przez wrogów naszej Ojczyzny, naszej niepodległości, przez ludzi o mentalności okupantów.
Po 10 kwietnia 2010 roku pokazaliśmy przecież naszą jedność i siłę. Policzyliśmy się i zobaczyliśmy miliony ludzi kochających swój kraj… ten Bałtyk i góry, śląskie kopalnie, mazurskie jeziora, lasy i puszcze, śpiew ptaków i łany zbóż, miasta i wsie, i te krowy pasące się na łąkach, i bociany przynoszące wiosnę… Łzy płynęły i dusze krwawiły, ale łączyła nas 1000 letnia więź miłości do Polski, dzięki której żadnemu wrogowi nie udało się jej zniszczyć.
Po 123 latach zaborów odzyskaliśmy naszą Niepodległość i od razu zatrzymaliśmy najazd marksistowskich hord komunistycznych Sowietów. Uratowaliśmy świat przed barbarzyństwem klasowych morderców. Skutecznie dawaliśmy odpór rasowym, niemieckim, nazistowskim zbrodniarzom, by zostać pokonanymi dopiero wtedy, gdy pomogli im okupanci sowieccy… W czasie okupacji tylko w Polsce istniało zorganizowane Państwo Podziemne i cały czas trwała walka zbrojna zakończona Powstaniem Warszawskim... Tylko Polaków niemieccy naziści skazywali na śmierć za pomoc i ukrywanie Żydów a mimo to im pomagaliśmy i dzięki nam wielu z nich uniknęło holocaustu. Przeżyliśmy komunizm, wobec którego przez całe lata stawialiśmy czynny opór. To w Polsce zrodził się ruch Solidarności a nasz Papież pokazał światu jacy naprawdę jesteśmy… przede wszystkim piękni duchem i miłością oraz tolerancją wobec innych.
Jakże często walczyliśmy „za naszą i waszą wolność” i jakże często nie usłyszeliśmy nigdy słów wdzięczności a bywało, że stawaliśmy się obiektem wrogości i nieracjonalnej wrogości. Gdy Żydzi tułali się – przeganiani wszędzie – po całej Europie… właśnie w Polsce zyskali schronienie dane im przez Kazimierza Wielkiego… W czasie II Wojny światowej walczyliśmy na wszystkich frontach… by zostać zdradzeni w Jałcie. Zapoczątkowaliśmy upadek komunizmu we wszystkich krajach a dziś świętuje się na świecie tylko „obalenie Muru Berlińskiego”…
Ale przecież nam niepotrzebna jest żadna wdzięczność! Po prostu tacy jesteśmy… Ludzcy, dobrzy, tolerancyjni, po chrześcijańsku miłujący siebie i innych oraz… kochający po prostu swój kraj, swoją Ojczyznę, chronicznie nie znoszący zniewolenia a gloryfikujący prawdziwą wolność! Jesteśmy pracowici (pracujemy niemal najdłużej w UE) i dobrze wykształceni oraz kreatywni. Doceniają to przecież zagraniczni pracodawcy jeszcze niedawno chętnie zatrudniający Polaków na wymuszonej przez obecne rządy obczyźnie.
Szanujemy inne narody i ich kraje. Wymagajmy więc aby inni nas też szanowali i zwalczajmy wszelkie oznaki antypolonizmu, niezależnie czy wrogą wobec nas postawę przyjmują Żydzi, Niemcy, Rosjanie lub inne narody i pojedynczy ludzie. Szanując wszakże innych musimy więc wymagać aby Polska była Polską przde wszystkim dla nas - Polaków i tych, którzy czują się Polakami i przyjmują za swoją naszą polskość i wszystko, co z niej wynika.
Dziś - gdy ze wszystkich stron próbuje się nas zniszczyć - musimy razem zjednoczyć się we wspólnej walce o naszą polskość. Niech będzie to walka w duchu pokoju i duchu wartości najwyższych: BÓG, HONOR I OJCZYZNA! Jeżeli zaś wśród polskich patriotów są nasi rodacy nie wierzący w Boga, to niech w to miejsce wstawią społecznie prawe zasady etyczno-moralne zawarte w Dekalogu…
Innym zaś, dla których Polska to nadal dziki kraj a polskość to nadal nienormalność i tym różnej maści hipokrytom, którzy udają Polaków a tak naprawdę nas nienawią, warto powiedzieć tylko jedno: nigdy Polaków nie złamiecie, nigdy nie zrozumiecie naszego ducha i naszego patriotyzmu - on was przerasta!
Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy!
Pamiętajmy o tych słowach naszego hymnu dokonując kolejnego aktu wybierania naszych przedstawicieli do samorządów lokalnych i parlamentu oraz wybierając prezydenta...
Pozdrawiam
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
niedziela, 17 sierpnia 2014
PRL-bis i chorobowy dla niej polski narodowy patriotyzm!
Zrazu ten dla nich wirus powodował tylko lekkie przeziębienie, które jak się "organizmowi" wydawało samo przejdzie. Kuracja była więc adekwatna do niepoważnego traktowania owego przeziębienia - gorąca herbatka z "michnikowszczyzny" i samoleczenie, polegające na próbach: jego "przechodzenia" bez konieczności stosowania innych farmaceutyków oraz medialnie manipulacyjnego jego oswajania w celu neutralizacji samej istoty choroby.
Ta pewność niemal samoistnego wyleczenia pozwalała "organizmowi" spokojnie czekać aż sam się wyleczy i "wirusowa" choroba ustąpi. Dla podtrzymania tego stanu samoutwierdzał się w tym przekonaniu, aż nabrał 100% pewności nieuchronności jego całkowitego wyleczenia.
I wydawało się, że po niemal 20 latach choroba powoli ustępuje. Ale... okazała się bardziej podstępna i ponownie zaatakowała w wyborach w roku 2005. Zaatakowała taką gorączką, że "organizm" musiał wziąć aspirynę i półprzytomny zawlókł się do łóżka. A on przecież tego tak nie znosił, wprost alergicznie nie tolerował. Leżenie i chorowanie nie było stanem lubianym przez "organizm" od samego jego początku, czyli jego "magdalenkowych" i "okrągłostołowych" zdradliwych narodzin (w wyniku reinkarnacji) w 1989 roku. Zresztą jego poprzednie wcielenie (te przed 1989 rokiem) też nie znosiło żadnych choróbsk, niszcząc je wtedy skutecznie, np. pigułką stanu wojennego.
Tak więc leżąc w łóżku "organizm" się kurował i były nawet widoczne oznaki ozdrowienia. Z wielką ulgą więc zerwał się szybko na równe nogi i opuszczając znienawidzony mebel z uśmiechem wrócił do życia codziennego. Ale biedaczysko zapomniał o okresie rekonwalescencji, co niestety odbiło się ponownym nawrotem, wcale nie wyleczonej, choroby w wyborach prezydenckich roku 2005. A, że choroba przenoszona i nieskutecznie leczona wraca z większą siłą, to teraz spowodowała aż całkowite dwuletnie przykucie "organizmu" do łóżka!
Niedouczeni - ale przekonani o swojej nieomylności - lekarze-felczerzy cały czas robili co mogli aby choć w części przywrócić "organizm" do zdrowia. Połowicznie się to udało i zaleczony powrócił do zdrowia w wyborach parlamentarnych w 2007 roku. I od tamtego czasu walczy z chorobą polskiego, narodowego patriotyzmu wszelkimi dostępnymi metodami i środkami, które co prawda krótkookresowo przynoszą ulgę, ale długookresowo wyniszczają "organizm" wewnętrznie, osłabiają go pozwalając niemalże na samozniszczenie. Ale "organizm" tego nie dostrzegał i dalej nie dostrzega, bo w międzyczasie - niczym narkoman, lekoman czy alkoholik - uzależnił się od PR-owych środków halucynogennych uśmierzających świadomość istnienia tej koszmarnej dla nich wirusowej choroby polskiego patriotyzmu. I nie pomagają nawet lekarstwa w postaci tabletek i zastrzyków mających uczynić Polaków współwinnymi mordowania Żydów w czasie II WŚ, ciągłe powtarzanie frazy "polskie obozy koncentracyjne" czy też syjonistyczny i a'prioryczny syjonistyczny antypolonizm. Również nie przyniosła ulgi ani oznak wyzdrowienia kuracja, która spowodowała ponad 2 milionową emigrację "za chlebem" przeszło 2 milionów młodych Polaków... Polski patriotyzm dalej trwa a "organizm" coraz bardziej chaotycznie próbuje z nim walczyć...
Czy nie znamy wszyscy tego nieprzyjemnego uczucia, kiedy źle dobraliśmy leki lub leczyliśmy niewłaściwą chorobę? I mimo dozowania farmaceutyków w coraz większej różnorodności i ilościach nie zauważaliśmy efektów wyzdrowienia, a nieraz nawet pogłębienie choroby? Cóż się w tedy z nami dzieje? Stajemy się źli na cały świat, sfrustrowani, psioczymy na lekarzy i służbę zdrowia a już odium naszej agresji wywołuje sama choroba! W desperacji więc bierzemy coraz to inne antybiotyki przepisywane przez różnych lekarzy, dostajemy zastrzyki, wyjadamy cała apteczkę... I jeżeli choroba dalej trzyma się mocno, żaden antybiotyk nie pomaga i spodziewać się możemy nowego jej "rzutu", to zaczynamy w końcu panikować i być zdziwieni, że tak się dzieje. Jesteśmy wtedy skłonni nawet brać leki eksperymentalne...
W takiej sytuacji znalazł się w 2010 roku "organizm III RP" z jej głównym filarem, czyli PO! Nie mógł on dopuścić, aby znowu wirus chorobowy wygrał z nim w kolejnych wyborach prezydenckich. Sięgnął tedy do leku eksperymentalnego, który miał zniszczyć ten niby rozpoznany "wirus" patriotyzmu niemal całkowicie...Tym lekiem była pigułka zamachu smoleńskiego, z której "organizm" z lubością skorzystał...
I... nic nie pomogło. Choróbsko w postaci odradzającego się oddolnie narodowego patriotyzmu wraz ze znienawidzonym PiS dalej się trzyma. Mało tego! Jak rak lub gangrena zżera "organizm" od środka powodując coraz większe spustoszenie np. ledwo wygranymi a faktycznie zremisowanymi z PiS-em ostatnimi wynikami wyborów do Europarlamentu. A do tego bieżące sondaże prorokują coraz większe nasilenie choroby...
Rodzi to naturalny bunt i panikę...
A jeżeli to jest choroba śmiertelna!? - gdzieś tam w zakamarkach michnikoidalnej podświadomości pewnie pojawiają się te tak natrętne myśli i przypuszczenia. Trzeba więc działać! - myśli "organizm". I spróbować innych jeszcze specyfików... ale wtedy właśnie następuje chaos w ich doborze sprawiający, że przyjmuje się ich zestaw mogący bardziej szkodzić a nie pomagać!
W konsekwencji choroba dalej trwa... "Organizm" coraz bardziej zmęczony ciągłą z nią walką staje się coraz mniej odporny i osłabiony. Wielce prawdopodobne a niemal pewne jest, że długość i intensywność niewłaściwej i a'priori chybionej kuracji może po prostu skończyć się dla "organizmu" agonią.
"Organizm" od 2005 a szczególnie od 2007 roku (a nawet od 1944) użył wszelkich metod leczenia, wypróbował wszystkie specyfiki, wraz z - wydawać by się mogło - ostatecznym zniszczeniem wirusa patriotyzmu w Smoleńsku i zażyciem "seryjnego samobójcy" i "nieszczęśliwego wypadku".
Wszyscy, lekarze wmawiali mu, że choroba zostanie pokonana, ale tak się nie stało. Do znerwicowanego tym faktem "organizmu" dotarła (lub systematycznie dociera) brutalna prawda: walka z chorobą zwaną polskim, narodowym patriotyzmem została przegrana! I, mimo że tak bardzo pragnie żyć, "organizm" powoli umiera.... i staje się wobec tego faktu bezsilny...
Może jeszcze przed śmiercią, jak to się często zdarza, na chwilę poczuje się lepiej...ale będą to jego ostatnie chwile...
... A już po agonii "organizmu" historia dokona jego "sekcji zwłok", której wyniki dla niektórych wcale nie będą zaskakujące: PRL-bis nie mogło wygrać z chorobą bo niewłaściwie zdiagnozowano jej przyczynę! Historyczne konsylium lekarskie orzeknie bowiem, iż nie był to wirus a - przez ponad 1000 lat niezniszczalna i pożyteczna dla Polski i narodu polskiego - bakteria!
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
sobota, 16 sierpnia 2014
Moje marzenie o polskich dziennikarzach...
Mam nadzieje, że podobnie jak "kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się prawdą" (przynajmniej dla tej części człekokształtnych znajdujących się "pod kreską"), tak szczera prawda przeplatana empatyczną troską i powtarzana chociaż kilkukrotnie... również stanie się niejako ożywczą prawdą (przynajmniej w sercach tej części ludzi, którzy kiedyś znajdowali się, znajdują się lub próbują znaleźć się "nad kreską")...
Od dawna nie potrafię przestać myśleć o roli naszych dziennikarzy w doprowadzeniu - po 1989 roku - do obecnego stanu braku samoświadomości narodowej Polaków oraz kompletnego ich odhumanizowania połączonego z wykreowaniem fałszywego i kłamliwego pojmowania przez nich świata zewnętrznego.
Zastanawiając się nad zwiększającym się wprost geometrycznie społeczno-politycznym znaczeniem tej "czwartej władzy" bardzo łatwo można dojść do wniosku, że stałą się być może już tą władzą najważniejszą, pierwszą. W warstwie treści przekazu medialnego zapewne tak już jest.
Wiele zrobiono, aby współczesna technika i technologia stały się nie radością dla człowieka, ale jego ubezwłasnowolnieniem. Staliśmy się zależni od nierzeczywistej rzeczywistości wirtualnej. Zostało "odgórnie" i w pogardzie dla naturalnej istoty człowieczeństwa wykreowane nowe pokolenie emocjonalnych analfabetów, ukształtowanych na ciągłym stosowaniu internetowych narzędzi, które w sposób oczywisty spłaszczają relacje z innymi ludźmi. Powstała rzesza powierzchownych, mijających się w pośpiechu małych a'la człekokształtnych robocików... Stare pokolenie odchodzi lub... niestety dostosowuje się do owej większości...
Ogólnie wszelkimi działaniami z możliwie wszystkich kierunków (rządy, firmy, kreatorzy mód, media, reklamiarze, opnionośne i opiniotwórcze różnorodne "gwiazdy i gwiazdeczki", dziennikarze, politycy, prezesi, bankierzy, hochsztaplerzy, naukowcy, cykliści, murarze/budowniczy - "jednookich piramid", okultyści, kabaliści i wielu innych w dużej mierze tylko i wyłącznie manipulatorów) "zbudowano" coś na kształt masy, którą łatwo ulepić, kierować, sterować i w sumie w demokratyczny sposób ubezwłasnowolniać....
Własna wola stała się tylko wyrazem woli sterującej większości. Indywidualność myślenia zaskakująco stała się alienacją jednostki... a przecież jednostka nie posiadająca umiejętności wyrażania swojego zdania na każdy temat bezwiednie powtarza opinię tłumu. Właśnie opinia ta jakże często jest dziś kształtowana tylko przez media, sieć i oficjalny przekaz.
Socjologia tłumu... socjotechnika manipulacji i sterowania zachowaniem innych... Zdałoby się powiedzieć za Cz. Niemenem... "Dziwny jest ten świat"... tylko teraz już człowiek nie rządzi człowiekiem... tylko wirtualny świat steruje masą. Doprawdy wykorzystanie kolejnych, "genialnych" wymysłów i zaleceń K. Marksa (niejako współtwórcy nauki zwanej socjologią a w szczególności socjologii tłumu i inżynierii społecznej, czyli propagandy i manipulacji) jest dla niego niebywałą pośmiertną nobilitacją... a koszmarem dla nasz wszystkich...
Tym bardziej więc ogromna jest rola przekazujących informację, czyli dziennikarzy. Tak naprawdę to na nich w sumie spada i spadnie odpowiedzialność za ogólnoludzkie ogłupienie społeczeństw i doprowadzenie do ich upadku. Bo przecież ludzie kierujący się szpetnym złem, obłudą, fałszem, kłamstwem, pogardą wobec innych... w ogóle nie powinni mieć możliwości docierania do innych ze swoim egoistycznym przekazem poprzez dziennikarskich pośredników. Jest przecież internet, blogi, witryny, własne strony... Niech szubrawcy szukają swoich szpetnych wyznawców indywidualnie a nie poprzez dziennikarzy... Oczywiście mówię tu o dziennikarzach a nie "wyrobach dziennikarskopodobnych"...
Kierowany tą troską o nas wszystkich a o dziennikarzy i ich zawód szczególnie pozwalam sobie zaapelować do naszych dziennikarzy, aby w swojeje pracy kierowali się etyką dziennikarską, t.j. dążyli zawsze do prawdy, byli bezstronni i uczciwi, mieli szacunek dla prywatności innych, wykazywali się niezależnością od grup interesów, szanowali prawa oraz respektowali dobre obyczaje (1).
Marzy mi się, aby polscy dziennikarze przekazywali nam faktycznie prawdę, czyli: nie kłamali, nie przeinaczali i przemilczali faktów czy też nie dostosowywali się do linii politycznej i właścicielskiej swojego medium, w którym pracują.
Pragnąłbym aby w codziennej pracy dziennikarskiej znikł w końcu strach przed wyrzucniem z pracy i innymi negatywnymi konsekwencjami (np. zostania tzw. "czarną owcą") za pisanie i pokazywanie tego, co mogłoby być przez dzisiejszy mainstream polityczno-gospodarczo-medialny uznane za niestosowne i niezgodne z obowiązującą w III RP tzw. narracją... wymuszającą obowiązkowe zachwalanie dorobku ostatniego 25-lecia a także niezgodne z wytycznymi tz. "michnikowszczyzny".
Chciałbym aby polscy dziennikarze zajęli się wreszcie tym, co dla nich i dla nas jest najważniejsze, czyli "patrzeniem władzy na ręce" i przekazywaniu obiektywnej prawdy a nie skupiali się na bezwolnym i często manipulacyjnie ubarwionym przekazywaniu informacji uzyskanych jedynie oficjalnie od rządzących. Dzisiaj, niestety, większość gawiedzi dziennikarskiej (tej znajdującej się "pod kreską") sprawia wrażenie "tuby" propagandowej obecnej władzy...
"Podkreskowi" dziennikarze!
Jak długo jeszcze będziecie się bali i troszczyli tylko o "jajka na poranną jajecznicę"? Jak długo jeszcze będziecie pospolitymi kłamcami i manipulatorami? Jak długo jeszcze będziecie coraz bardziej przyspieszać czas własnego porannego golenia lub makijażu, co by nie "zwrócić w sposób drastyczny porannie zjedzonej owej jajecznicy"... na widok własnych facjat? ...
Nie pozwólcie, aby hipokryzja przekraczała granice infantylizmu a kłamstwo było dla was codziennością!
(1) http://pl.wikipedia.org/wiki/Etyka_dziennikarska
Pozdrawiam
P.S. Czym jest owa "kreska"... niech każdy określi ją sam...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
piątek, 15 sierpnia 2014
Wierzmy w to, że zwycięży idea Europy Ojczyzn...
Jakże byłoby pięknie gdyby...
... władzę w Europie i na świecie osiągali ludzie ze wszech miar do tego predysponowani a ich wiedza, umiejętność rządzenia, otwartość, transparentność oraz niezłomność w działaniu i popieraniu demokracji była dla wszystkich oczywistością...
.... w rządzeniu nie liczły się żadne inne pryncypia oprócz tych najważniejszych: narodowych, ojczyźnianych i na końcu europejskich a dobro obywateli było ze wszystkich stron oglądane by zapakować go do torby z napisem: wolność, bezpieczeństwo, rozwój...
... sama władza była niczym wobec losu i woli większości a ta większość decydowałaby o tym, że władza jest w stanie rządzić oraz mieć taką możliwość...
Jakże pięknie by było, gdyby powyższe stwierdzenia były realną rzeczywistością?
Ale niestety w Europie i chyba również w USA (a może wszędzie) jest zupełnie inaczej.
Ukształtowała się bowiem pewna elita, która zawsze jest u władzy a ludzi zwykłych traktuje jak motłoch do głosowania: w sumie idiotów, których można byle formą reklamową zmanipulować i doprowadzić do stanu, w którym podejmuje się decyzje wyborcze li tylko pod wpływem emocji...
Skupiając się na Europie.
Zwykli Europejczycy od jakiegoś czasu traktowani są po prostu jak orwellowskie istoty, którymi można dowolnie sterować i wręcz traktować jako troglodytów pozbawionych szarych komórek kształtujących te lepsze części mózgu (mam nadzieję, że tak nie jest).
Pamiętamy przecież niechlubne II referendum w Irlandii w sprawie Traktatu Lizbońskiego. Dlaczego ono w ogóle się odbyło? Przecież jedno już wcześniej było i w demokracji zawsze to wystarczało. Wcześniej Traktat ów zmienił Konstytucję Europejską odrzuconą przez Francuzów i Holendrów. Czysta parodia. Zmieniono nazwę na Traktat i poddano ponownemu głosowaniu (choćby w Parlamentach). Czyż nie jest to tak, że cel został wyznaczony i niezależnie od woli Europejczyków musiał zostać osiągnięty? A co z demokracją? Co z praworządnością?
Naprawdę zwyrodnienie władzy oraz stawanie się przez nią ośrodkiem jedynie słusznych, wprost totalitarnych i komunistycznych w formie, rozwiązań staje się faktem na naszych oczach. I nieststy przy dużej aprobacie Europejsczyków.
Warto się obudzić politycznie i zatrzymać tę galopującą donikąd europejską "demokratyczną" integrację. Bo jeżeli pozwalamy na traktowanie siebie jak idiotę chociaż raz przy innych, to ci inni później też nas będą traktować tak samo. Więc jeżeli Europejczycy pozwalają chociaż raz zakpić z demokracji to tak naprawdę zezwalają na totalitaryzm. I niezależnie oczywiście od głoszonych poglądów. Fakt złamania demokracji i potraktowania Europejczyków przez ich własną władzę jak bezwolnych idiotów jest faktem i tego nic nie zmieni. A władzy daje argument do dalszych działań i lekceważenia opinii mieszkańców Europy.
Doprawdy. Globalizm informacji i odpowiedni PR oraz publicity połączone z coraz gorszym wykształceniem Europejczyków (działanie celowe) sprawia, że zatracili oni chyba wielowiekowy instynkt samozachowawczy, w wyniku którego dzisiejsza Europa do niedawna była utożsamiana z rozwojem, wysoką kulturą, cywilizacją współczesną, humanitaryzmem a dziś króluje w niej lewacki new age, multikulturowość czy gender...
Zostaliśmy odarci ze wszystkich wartości kształtujących współczesną Europę, od tych chrześcijańskich począwszy. Daje to możliwość władzy swobodnego manipulowania nami. A jeżeli dajemy się manipulować to też przyczyniamy się do zwyrodniałych zachowań owej władzy.
I tak naprawdę nie możemy się dziwić, że owa władza ma nas totalnie w wielkim tzw. "poważaniu" i wykorzystuje nas li tylko do głosowania. Wystarczy przecież doprowadzić tylko do tego jednego aktu aby dalej rządzić i zdobywać różnorodne głosy. A gdyby przypadkiem lud wypowiedział się inaczej niż chcieliby rządzący to pozostaje władzy oczywiście powtórzenie aktów pozorowanej denokracji lub urzeczywistnienie stwierdzenia, żę"...rację ma ten, kto liczy głosy".
Ostatnie wybory do Parlamentu Europejskiego dają jednak małą (a może nawet dużą) nadzieję na zatrzymanie global-komunistów oraz zbudowanie w Europie porozumienia narodów i tym samym odejście od idei jednego europejskiego państwa, z jednym rządem, prezydentem i parlamentem. Znaczący sukces partii prawicowych i narodowych może tylko cieszyć i udowadnia, że Europejczycy zaczynają się budzić z letargu i w coraz większym stopniu uodparniają się na lewacką propagandę i manipulację.
Wierzę, że niebawem chore idee eurosocjalistów legną w gruzach a rządzić nami będą ludzie, w stosunku do których prawdziwe staną się stwierdzenia z początku niniejszego tekstu... Wierzę też, że ostatecznie zwycięży na starym kontynencie idea Europy Ojczyzn
Pozdrawiam
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ jahog@gmail.com
... władzę w Europie i na świecie osiągali ludzie ze wszech miar do tego predysponowani a ich wiedza, umiejętność rządzenia, otwartość, transparentność oraz niezłomność w działaniu i popieraniu demokracji była dla wszystkich oczywistością...
.... w rządzeniu nie liczły się żadne inne pryncypia oprócz tych najważniejszych: narodowych, ojczyźnianych i na końcu europejskich a dobro obywateli było ze wszystkich stron oglądane by zapakować go do torby z napisem: wolność, bezpieczeństwo, rozwój...
... sama władza była niczym wobec losu i woli większości a ta większość decydowałaby o tym, że władza jest w stanie rządzić oraz mieć taką możliwość...
---------------------------------
Jakże pięknie by było, gdyby powyższe stwierdzenia były realną rzeczywistością?
Ale niestety w Europie i chyba również w USA (a może wszędzie) jest zupełnie inaczej.
Ukształtowała się bowiem pewna elita, która zawsze jest u władzy a ludzi zwykłych traktuje jak motłoch do głosowania: w sumie idiotów, których można byle formą reklamową zmanipulować i doprowadzić do stanu, w którym podejmuje się decyzje wyborcze li tylko pod wpływem emocji...
Skupiając się na Europie.
Zwykli Europejczycy od jakiegoś czasu traktowani są po prostu jak orwellowskie istoty, którymi można dowolnie sterować i wręcz traktować jako troglodytów pozbawionych szarych komórek kształtujących te lepsze części mózgu (mam nadzieję, że tak nie jest).
Pamiętamy przecież niechlubne II referendum w Irlandii w sprawie Traktatu Lizbońskiego. Dlaczego ono w ogóle się odbyło? Przecież jedno już wcześniej było i w demokracji zawsze to wystarczało. Wcześniej Traktat ów zmienił Konstytucję Europejską odrzuconą przez Francuzów i Holendrów. Czysta parodia. Zmieniono nazwę na Traktat i poddano ponownemu głosowaniu (choćby w Parlamentach). Czyż nie jest to tak, że cel został wyznaczony i niezależnie od woli Europejczyków musiał zostać osiągnięty? A co z demokracją? Co z praworządnością?
Naprawdę zwyrodnienie władzy oraz stawanie się przez nią ośrodkiem jedynie słusznych, wprost totalitarnych i komunistycznych w formie, rozwiązań staje się faktem na naszych oczach. I nieststy przy dużej aprobacie Europejsczyków.
Warto się obudzić politycznie i zatrzymać tę galopującą donikąd europejską "demokratyczną" integrację. Bo jeżeli pozwalamy na traktowanie siebie jak idiotę chociaż raz przy innych, to ci inni później też nas będą traktować tak samo. Więc jeżeli Europejczycy pozwalają chociaż raz zakpić z demokracji to tak naprawdę zezwalają na totalitaryzm. I niezależnie oczywiście od głoszonych poglądów. Fakt złamania demokracji i potraktowania Europejczyków przez ich własną władzę jak bezwolnych idiotów jest faktem i tego nic nie zmieni. A władzy daje argument do dalszych działań i lekceważenia opinii mieszkańców Europy.
Doprawdy. Globalizm informacji i odpowiedni PR oraz publicity połączone z coraz gorszym wykształceniem Europejczyków (działanie celowe) sprawia, że zatracili oni chyba wielowiekowy instynkt samozachowawczy, w wyniku którego dzisiejsza Europa do niedawna była utożsamiana z rozwojem, wysoką kulturą, cywilizacją współczesną, humanitaryzmem a dziś króluje w niej lewacki new age, multikulturowość czy gender...
Zostaliśmy odarci ze wszystkich wartości kształtujących współczesną Europę, od tych chrześcijańskich począwszy. Daje to możliwość władzy swobodnego manipulowania nami. A jeżeli dajemy się manipulować to też przyczyniamy się do zwyrodniałych zachowań owej władzy.
I tak naprawdę nie możemy się dziwić, że owa władza ma nas totalnie w wielkim tzw. "poważaniu" i wykorzystuje nas li tylko do głosowania. Wystarczy przecież doprowadzić tylko do tego jednego aktu aby dalej rządzić i zdobywać różnorodne głosy. A gdyby przypadkiem lud wypowiedział się inaczej niż chcieliby rządzący to pozostaje władzy oczywiście powtórzenie aktów pozorowanej denokracji lub urzeczywistnienie stwierdzenia, żę"...rację ma ten, kto liczy głosy".
Ostatnie wybory do Parlamentu Europejskiego dają jednak małą (a może nawet dużą) nadzieję na zatrzymanie global-komunistów oraz zbudowanie w Europie porozumienia narodów i tym samym odejście od idei jednego europejskiego państwa, z jednym rządem, prezydentem i parlamentem. Znaczący sukces partii prawicowych i narodowych może tylko cieszyć i udowadnia, że Europejczycy zaczynają się budzić z letargu i w coraz większym stopniu uodparniają się na lewacką propagandę i manipulację.
Wierzę, że niebawem chore idee eurosocjalistów legną w gruzach a rządzić nami będą ludzie, w stosunku do których prawdziwe staną się stwierdzenia z początku niniejszego tekstu... Wierzę też, że ostatecznie zwycięży na starym kontynencie idea Europy Ojczyzn
Pozdrawiam
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ jahog@gmail.com
czwartek, 14 sierpnia 2014
Chwała polskim bohaterom, chwała zwycięzcom!
15 sierpnia 2014 roku katolickie Święto Wniebowzięcia
Najświętszej Marii i Panny, ale także święto państwowe Sił Zbrojnych
Rzeczypospolitej Polskiej, czyli Święto Wojska Polskiego obchodzone w
rocznicowym dniu zwycięstwa Oręża Polskiego nad Bolszewikami w 1920
roku. To data upamiętniająca rozpoczęcie "Cudu nad Wisłą" jako
najważniejszego zwrotu Bitwy Warszawskiej, która doprowadziła do
pokonania Sowieckiej Szpetnej Bolszewii i uratowała świat przed zalewem marksistowsko-leninowskego komunizmu.
Bitwę Warszawską 15 sierpnia 1920 roku uważa się powszechnie za jedną z trzech najważniejszych bitew XX wieku w dziejach świata i zarazem jedną z osiemnastu decydujących w całej historii ludzkości. Mija od niej 94 lata. W tych sierpniowych dniach 1920 roku, których symbolem jest 15 sierpnia, polskie wojska dowodzone przez J. Piłsudskiego rozgromiły w tej bitwie rozwydrzone hordy rosyjskich, sowieckich wojsk bolszewickich, które w niesławie musiały uznać wyższość - odrodzonego po przeszło 100 latach zaborów - państwa i narodu polskiego.
To zwycięstwo nad ogólnie milionową, ludobójczą armią sowiecką powstrzymało planowany przez W. Lenina "rozlew" na całą Europę (a może świat) barbarzyńskiego i zbrodniczego marksistowskiego komunizmu. Sowieci mieli zdecydowaną przewagę, ale nie docenili determinacji Polaków w obronie swojego, dopiero co odzyskanego państwa oraz kunsztu wojskowego J. Piłsudskiego i innych polskich wojskowych a także nie docenili polskiego wywiadu, który zinfiltrował Sowietów i wydatnie przyczynił się do "Cudu nad Wisłą". Polska pokonując rozwydrzonego sowieckiego barbarzyńcę uratowała swoją niepodległość i niepodległość całej Europy! Nikt oprócz Polski nie zdołał nigdy pokonać sowiecko-rosyjskiej, komunistycznej hydry!
Wojna polsko-bolszewicka rozpoczęła się zaraz po odzyskaniu przez Polskę niepodległości po przeszło wiekowym zaborczym zniewoleniu. Będąca początkiem wojny Operacja "Wisła" zainicjowana została z rozkazu W. Lenina już 18 listopada 1918 roku. Bolszewicy chcieli "zmieść z powierzchni ziemi" nowo odrodzone państwo polskie. Pokonanie Polski było dla Lenina jednak jedynie celem taktycznym. Strategicznie zamierzał bowiem udzielić pomocy komunistom, którzy w tym samym okresie próbowali wszcząć rewolucję w Niemczech i w krajach powstałych z rozpadu Austro-Węgier, by w ten sposób - "po trupie Polski" - płomień światowej rewolucji ogarnął całą Europę, niszcząc jej chrześcijański fundament. Dlatego tak dramatycznie zabrzmiało pytanie postawione przed Bitwą Warszawską przez Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego: "Co wybieramy, niewolę czy zwycięstwo?". Odpowiedź mogła być tylko jedna: "Zwycięstwo do ostatniej kropli krwi"" (za: http://blogmedia24.pl/node/50988).
W wyniku Bitwy Warszawskiej i następującej po niej Bitwy nad Niemnem, 15 października delegacje polskie i sowieckie zawarły w Rydze zawieszenie broni, a w marcu 1921 na jego bazie zawarty został traktat pokojowy, który do agresji ZSRR na Polskę 17 września 1939 na lat osiemnaście i pół uregulował stosunki polsko-sowieckie i wytyczył polską granicę wschodnią (za: http://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_warszawska_1920).
Bitwa Warszawska była kolejną zwycięską bitwą nad Moskalami, których - na przestrzeni dziejów - byli zdolni pokonać właśnie tylko Polacy. 4 lipca 1610 roku wojska polskie ówczesnego wojewody kijowskiego (późniejszego - od 1618 roku - hetmanem i kanclerza wielkiego koronnego) Stanisława Żółkiewskiego liczące około 7 tys. żołnierzy rozbiły pod Kłuszynem 35 tys. armię rosyjską wspomaganą przez armię Szwedzką. Wkrótce potem doszło do rokowań, które rozpoczęły się 5 sierpnia, zakończonych układem z dnia 27 sierpnia, na mocy którego królewicz Władysław został uznany carem Rosji. W obręb moskiewskich murów wojska polskie wkroczyły 12 września, a 8 października Żółkiewski przybył na Kreml. Car Wasyl Szujski oraz jego bracia Dymitr Szujski i Iwan Szujski zostali więźniami hetmana. Natychmiast Wasyl Szujski uznał prawa królewicza Władysława Wazy do tronu rosyjskiego. Dowódcą wojsk polskich na Kremlu moskiewskim został Aleksander Korwin Gosiewski. Była to jedyna w historii Rosji jej klęska, której wynikiem był upadek Moskwy i przejęcie jej przez wrogie jej wojska! Rok później 29 października 1611 hetman Żółkiewski w uroczystym orszaku wkroczył ze swoim wojskiem do Warszawy wioząc ze sobą Wasyla Szujskiego oraz jego braci, którzy w obecności szlachty i senatu na Zamku Królewskim złożyli królowi Zygmuntowi III Wazie przysięgę wierności. Oddali pokłon polskiemu królowi i narodowi polskiemu uniżenie bijąc głową w posadzkę.
Wcześniej, 12 września 1683 roku stoczona została również jedna z najważniejszych bitew w dziejach świata, t.j. Bitwa pod Wiedniem, która uratowała świat chrześcijański od zalewu Imperium Osmańskiego. "...Bitwa ta między wojskami polsko-austriacko-niemieckimi, pod dowództwem króla Jana III Sobieskiego, a armią Imperium osmańskiego pod wodzą wezyra Kara Mustafy (...) zakończyła się klęską Osmanów, którzy od tej pory przeszli do defensywy i przestali stanowić zagrożenie dla chrześcijańskiej części Europy...". (za: http://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Wiedniem_(1683))
Jezszcze wcześniej, 10 kwietnia 1525 na Goldzie rynku krakowskiego - po wcześniejszym zawarciu traktatu między królem Zygmuntem I Starym a Albrechtem Hohenzollernem - odbył się Hołd Pruski, w wyniku którego Prusy Zakonne zostały przekształcone w Księstwo Pruskie jako lenno Polski. Albrecht odebrał z rąk króla proporzec z herbem Prus Książęcych jako symbolem lenna. Oznakę zależności od króla i Korony symbolizowała umieszczona na piersi czarnego pruskiego orła litera S (Sigismundus) oraz korona na jego szyi.
Natomiast 15 lipca 1410 roku rozegrała się Bitwa pod Grunwaldem, w której Polacy pod wodzą Króla Władysława Jagiełły rozgromili niemieckie wojska krzyżackie pod wodzą Wielkiego Mistrza Krzyżackiego Ulricha von Jungingena...
Pamiętajmy o największych dniach chwały polskiego oręża i gloryfikujmy nasze zwycięstwa! One kształtują naszą narodową tożsamość, określają nasze miejsce we współczesnym świecie do dzisiaj. Pamiętajmy, że gdyby nie oni wszyscy... nasi przodkowie walczący o niepodległość i suwerenność naszej Ojczyzny, również w czasie II Wojny Światowej, to dzisiaj zapewne Polski już dawno by nie było.
Pamiętajmy o przeszłości, bo "...ten, kto nie szanuje i nie ceni swojej przeszłości, to nie jest godzien szacunku teraźniejszości ani prawa do przyszłości" (J. Piłsudski) a "...naród bez dziejów, bez historii, bez przeszłości, staje się wkrótce narodem bez ziemi, narodem bezdomnym, bez przyszłości...” (Prymas S. Wyszyński).
Pozdrawiam
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Bitwę Warszawską 15 sierpnia 1920 roku uważa się powszechnie za jedną z trzech najważniejszych bitew XX wieku w dziejach świata i zarazem jedną z osiemnastu decydujących w całej historii ludzkości. Mija od niej 94 lata. W tych sierpniowych dniach 1920 roku, których symbolem jest 15 sierpnia, polskie wojska dowodzone przez J. Piłsudskiego rozgromiły w tej bitwie rozwydrzone hordy rosyjskich, sowieckich wojsk bolszewickich, które w niesławie musiały uznać wyższość - odrodzonego po przeszło 100 latach zaborów - państwa i narodu polskiego.
To zwycięstwo nad ogólnie milionową, ludobójczą armią sowiecką powstrzymało planowany przez W. Lenina "rozlew" na całą Europę (a może świat) barbarzyńskiego i zbrodniczego marksistowskiego komunizmu. Sowieci mieli zdecydowaną przewagę, ale nie docenili determinacji Polaków w obronie swojego, dopiero co odzyskanego państwa oraz kunsztu wojskowego J. Piłsudskiego i innych polskich wojskowych a także nie docenili polskiego wywiadu, który zinfiltrował Sowietów i wydatnie przyczynił się do "Cudu nad Wisłą". Polska pokonując rozwydrzonego sowieckiego barbarzyńcę uratowała swoją niepodległość i niepodległość całej Europy! Nikt oprócz Polski nie zdołał nigdy pokonać sowiecko-rosyjskiej, komunistycznej hydry!
Wojna polsko-bolszewicka rozpoczęła się zaraz po odzyskaniu przez Polskę niepodległości po przeszło wiekowym zaborczym zniewoleniu. Będąca początkiem wojny Operacja "Wisła" zainicjowana została z rozkazu W. Lenina już 18 listopada 1918 roku. Bolszewicy chcieli "zmieść z powierzchni ziemi" nowo odrodzone państwo polskie. Pokonanie Polski było dla Lenina jednak jedynie celem taktycznym. Strategicznie zamierzał bowiem udzielić pomocy komunistom, którzy w tym samym okresie próbowali wszcząć rewolucję w Niemczech i w krajach powstałych z rozpadu Austro-Węgier, by w ten sposób - "po trupie Polski" - płomień światowej rewolucji ogarnął całą Europę, niszcząc jej chrześcijański fundament. Dlatego tak dramatycznie zabrzmiało pytanie postawione przed Bitwą Warszawską przez Naczelnego Wodza Józefa Piłsudskiego: "Co wybieramy, niewolę czy zwycięstwo?". Odpowiedź mogła być tylko jedna: "Zwycięstwo do ostatniej kropli krwi"" (za: http://blogmedia24.pl/node/50988).
W wyniku Bitwy Warszawskiej i następującej po niej Bitwy nad Niemnem, 15 października delegacje polskie i sowieckie zawarły w Rydze zawieszenie broni, a w marcu 1921 na jego bazie zawarty został traktat pokojowy, który do agresji ZSRR na Polskę 17 września 1939 na lat osiemnaście i pół uregulował stosunki polsko-sowieckie i wytyczył polską granicę wschodnią (za: http://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_warszawska_1920).
Bitwa Warszawska była kolejną zwycięską bitwą nad Moskalami, których - na przestrzeni dziejów - byli zdolni pokonać właśnie tylko Polacy. 4 lipca 1610 roku wojska polskie ówczesnego wojewody kijowskiego (późniejszego - od 1618 roku - hetmanem i kanclerza wielkiego koronnego) Stanisława Żółkiewskiego liczące około 7 tys. żołnierzy rozbiły pod Kłuszynem 35 tys. armię rosyjską wspomaganą przez armię Szwedzką. Wkrótce potem doszło do rokowań, które rozpoczęły się 5 sierpnia, zakończonych układem z dnia 27 sierpnia, na mocy którego królewicz Władysław został uznany carem Rosji. W obręb moskiewskich murów wojska polskie wkroczyły 12 września, a 8 października Żółkiewski przybył na Kreml. Car Wasyl Szujski oraz jego bracia Dymitr Szujski i Iwan Szujski zostali więźniami hetmana. Natychmiast Wasyl Szujski uznał prawa królewicza Władysława Wazy do tronu rosyjskiego. Dowódcą wojsk polskich na Kremlu moskiewskim został Aleksander Korwin Gosiewski. Była to jedyna w historii Rosji jej klęska, której wynikiem był upadek Moskwy i przejęcie jej przez wrogie jej wojska! Rok później 29 października 1611 hetman Żółkiewski w uroczystym orszaku wkroczył ze swoim wojskiem do Warszawy wioząc ze sobą Wasyla Szujskiego oraz jego braci, którzy w obecności szlachty i senatu na Zamku Królewskim złożyli królowi Zygmuntowi III Wazie przysięgę wierności. Oddali pokłon polskiemu królowi i narodowi polskiemu uniżenie bijąc głową w posadzkę.
Wcześniej, 12 września 1683 roku stoczona została również jedna z najważniejszych bitew w dziejach świata, t.j. Bitwa pod Wiedniem, która uratowała świat chrześcijański od zalewu Imperium Osmańskiego. "...Bitwa ta między wojskami polsko-austriacko-niemieckimi, pod dowództwem króla Jana III Sobieskiego, a armią Imperium osmańskiego pod wodzą wezyra Kara Mustafy (...) zakończyła się klęską Osmanów, którzy od tej pory przeszli do defensywy i przestali stanowić zagrożenie dla chrześcijańskiej części Europy...". (za: http://pl.wikipedia.org/wiki/Bitwa_pod_Wiedniem_(1683))
Jezszcze wcześniej, 10 kwietnia 1525 na Goldzie rynku krakowskiego - po wcześniejszym zawarciu traktatu między królem Zygmuntem I Starym a Albrechtem Hohenzollernem - odbył się Hołd Pruski, w wyniku którego Prusy Zakonne zostały przekształcone w Księstwo Pruskie jako lenno Polski. Albrecht odebrał z rąk króla proporzec z herbem Prus Książęcych jako symbolem lenna. Oznakę zależności od króla i Korony symbolizowała umieszczona na piersi czarnego pruskiego orła litera S (Sigismundus) oraz korona na jego szyi.
Natomiast 15 lipca 1410 roku rozegrała się Bitwa pod Grunwaldem, w której Polacy pod wodzą Króla Władysława Jagiełły rozgromili niemieckie wojska krzyżackie pod wodzą Wielkiego Mistrza Krzyżackiego Ulricha von Jungingena...
Pamiętajmy o największych dniach chwały polskiego oręża i gloryfikujmy nasze zwycięstwa! One kształtują naszą narodową tożsamość, określają nasze miejsce we współczesnym świecie do dzisiaj. Pamiętajmy, że gdyby nie oni wszyscy... nasi przodkowie walczący o niepodległość i suwerenność naszej Ojczyzny, również w czasie II Wojny Światowej, to dzisiaj zapewne Polski już dawno by nie było.
Pamiętajmy o przeszłości, bo "...ten, kto nie szanuje i nie ceni swojej przeszłości, to nie jest godzien szacunku teraźniejszości ani prawa do przyszłości" (J. Piłsudski) a "...naród bez dziejów, bez historii, bez przeszłości, staje się wkrótce narodem bez ziemi, narodem bezdomnym, bez przyszłości...” (Prymas S. Wyszyński).
Pozdrawiam
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
środa, 13 sierpnia 2014
Śmierć oficera BOR. Kolejny "nieszczęśliwy wypadek"?
Tajemnicza śmierć w kierownictwie BOR
"Rzeczpospolita" poinformowała, że "w podwarszawskich Ząbkach znaleziono ciało 44-letniego majora z Biura Ochrony Rządu" (1).Według słów jednego z policjantów "rodzina funkcjonariusza od kilku dni nie miała z nim kontaktu, chciała sprawdzić, co się dzieje. Drzwi do mieszkania były zamknięte, a nikt nie reagował na telefony, więc wezwano ślusarza" (1), który w obecności policji otworzył drzwi mieszkania Marka K. W mieszkaniu znaleziono martwe ciało funkcjonariusza z rozciętym łukiem brwiowym, co - wedle policji - nie mogło być przyczyną śmierci (2).
"Marka K. ostatni raz widziano w niedzielę. W poniedziałek miał wolne. Wiadomo, że broń zostawił w jednostce. Wstępnie wykluczono zabójstwo. Możliwe, że był to nieszczęśliwy wypadek lub samobójstwo. Choć w to drugie nie wierzą koledzy funkcjonariusza, bo, jak tłumaczą, dobrze mu się układało. Ponoć nawet kupił mieszkanie" (3).
"Major Marek K. był szefem wydziału, który zabezpieczał wizyty najważniejszych osób w państwie. Nadzorował też sprawy związane z nadzorem technicznym tzw. VIP-ów w czasie, gdy podsłuchiwano polityków (...) W 2010 roku brał udział w przygotowaniu wizyt prezydenta i premiera 7 i 10 kwietnia 2010 r. w Katyniu. W tej sprawie zeznawał w prokuraturze (...) Major nie miał skłonności depresyjnych" (2).
Warto też wspomnieć, że "na początku sierpnia br. Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście uchylił decyzję Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga, która umorzyła śledztwo w sprawie organizacji lotów prezydenta i premiera do Smoleńska w 2010 r. Prokuratura musi wznowić tzw. cywilny wątek śledztwa smoleńskiego" (2).
Osobiście nie wierzę w żadne przypadki zagatkowych śmierci wśród ważnych publicznie, społecznie i politycznie osób począwszy od 1989 roku do dzisiaj. Dotyczy to również ludzi służb specjalnych i świata przestępczego często niestety powiązanego z niektórymi politykami. Jak wskazałem dwa lata temu w poście: ""Seryjny samobójca" i "nieszczęśliwy wypadek" - efekty degrengolady państwa polskiego!"" (4) "seryjny samobócja" i "nieszczęśliwy wypadek" uśmiercili już wielu w III RP, w tym też znaczące postaci mogące w jakiś sposób rozwiązać zagadkę tragedii smoleńskiej.
Nie chcę aby moje słowa zabrzmiały zbyt pesymistycznie i odebrane zostały jako przejaw "spiskowej teorii dziejów", ale może warto tutaj przytoczyć słowa wypowiedziane 6 kwietnia 2010 roku przez ówczesnego szefa IPN, J.Kurtyki: "DEMONTAŻ PAŃSTWA JUŻ SIĘ SKOŃCZYŁ. TERAZ ZACZNĄ ZNIKAĆ LUDZIE".
I giną niestety często... i za każdym razem śledczy od razu z reguły wykluczają zabójstwo (sic!)...
(1) http://www.rp.pl/artykul/653412,1132892-Tajemnicza-smierc-w-kierownictwie-BOR.html
(2) http://www.naszdziennik.pl/polska-kraj/91121,niewyjasniona-smierc-bor-owca.html
(3) http://wiadomosci.wp.pl/kat,1342,title,Tajemnicza-smierc-w-kierownictwie-BOR,wid,16813401,wiadomosc.html#czytajdalej
(4) http://krzysztofjaw.blogspot.com/2012/11/seryjny-samobojca-i-nieszczesliwy.html
P.S.
Informacja z dnia 14.08.2014 zawarta na stronach Naszego Dziennika.
"44-letni major Marek K. z Biura Ochrony Rządu, którego ciało znaleziono w podwarszawskich Ząbkach, był zaangażowany w organizację lotów do Smoleńska – ustalił „Nasz Dziennik”. Na dziś prokuratura wyklucza samobójstwo.
Oficer znany był w Biurze jako „Koper”, miał opinię bardzo dobrego fachowca. Najistotniejsze jest jednak to, że major Marek K. miał dużą wiedzę na temat przygotowań wizyt w Smoleńsku 7 i 10 kwietnia 2010 roku. Jak ustalił „Nasz Dziennik”, pełnił wtedy funkcję szefa oddziału BOR, który zajmował się zapewnieniem bezpieczeństwa wizyt premiera i prezydenta w Smoleńsku i w Katyniu. Koordynując działanie grupy, miał więc duże rozeznanie co do szczegółów organizacji tych wizyt i ich zabezpieczenia. Marek K. zeznawał w tej sprawie w prokuraturze. Nadzorował też działania tej formacji związane z zabezpieczeniem technicznym i osobowym (zabezpieczenia podsłuchowe, pirotechniczne i sanitarno-epidemiologiczne) najważniejszych osób w państwie w czasie, gdy wybuchła tzw. afera podsłuchowa z ministrem spraw wewnętrznych w tle – à propos – ministrem nadzorującym działania BOR. W Biurze K. pracował od końca lat 90.
Wnioski po sekcji
Z nieoficjalnych informacji wiadomo, że po rozwodzie z żoną major Marek K. mieszkał samotnie w domu w podwarszawskich Ząbkach. Przed śmiercią przebywał na urlopie. Rodzina oficera przez kilka dni nie miała z nim kontaktu. Nie odbierał też telefonów służbowych. Kiedy zaniepokojona tym rodzina postanowiła go odwiedzić, okazało się, że drzwi domu były zamknięte od wewnątrz. Wezwano ślusarza. Po otworzeniu domu okazało się, że ciało denata leży w jednym z pokojów. Sprawę okoliczności śmierci K. bada Prokuratura Rejonowa w Wołominie. Śledztwo toczy się w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Na dziś prokuratura wyklucza zabójstwo i samobójstwo. Prokuratura zaprzecza, jakoby na ciele denata, które znaleziono 11 sierpnia późnym popołudniem, znajdowały się obrażenia wskazujące na to, że przyczyną zgonu był postrzał.– Z przeprowadzonych czynności na miejscu zdarzenia nie wynika, by ta wersja w tym momencie wchodziła w grę – informuje prok. Andrzej Kielak, zastępca prokuratora rejonowego. – To są wstępne ustalenia, które mogą się zmienić po przeprowadzeniu sekcji zwłok, wtedy będzie wiadomo więcej na temat przyczyny zgonu – dodaje.
Jak nieoficjalnie dowiedział się „Nasz Dziennik”, ciało mężczyzny było zakrwawione, ubrane, widoczne było poważne naruszenie twarzoczaszki. Około tygodnia przed śmiercią Marek K. miał wypadek – potrącił go samochód, przebywał w szpitalu, z którego wypisał się na własne żądanie.
Szefostwo BOR nie chce się w tej sprawie wypowiadać. – Nie udzielamy informacji w tej sprawie. Czekamy na ustalenia prokuratury i wyniki sekcji zwłok – ucina mjr Dariusz Aleksandrowicz, rzecznik tej formacji. – Marek, mówiąc bardzo ogólnie, był odpowiedzialny za miejsce czasowego pobytu VIP-ów na terenie Polski – dodaje.
Zabezpieczeniem wizyt 7 i 10 kwietnia zajmowała się właśnie ta sama ekipa funkcjonariuszy BOR, która jednocześnie nadzorowała bezpieczeństwo VIP-ów na terenie kraju.
O tym, z jakimi utrudnieniami spotkali się oficerowie BOR ze strony Rosjan: utrudnianie rekonesansu lotniska Siewiernyj, później dostępu do wraku tupolewa czy szczątków ofiar, „Nasz Dziennik” pisał niejednokrotnie.
Można dużo napisać na temat braku kompetencji ówczesnego szefa BOR gen. Janickiego. Faktem jest, że śmierć majora K. to już kolejny przypadek nagłego zgonu funkcjonariusza Biura, który w pewnym zakresie zahacza o tragedię smoleńską. Przed trzema laty w Kazachstanie zmarł Adam A., pirotechnik BOR, który zajmował się sprawdzaniem rządowych tupolewów zarówno przed katastrofą, jak i po niej. Śmierć Adama A., po zawiadomieniu złożonym przez BOR, badała Prokuratura Okręgowa w Warszawie – stwierdzono, że pirotechnik został pobity. Śledczy orzekli jednak ostatecznie, że przyczyną śmierci była niewydolność serca.
Biorąc to wszystko pod uwagę – BOR jako formacja odpowiedzialna za bezpieczeństwo najważniejszych osób w państwie znalazło się w sytuacji co najmniej niekomfortowej.
Kompetentny fachowiec
Koledzy z BOR wspominają majora K. jako człowieka nadzwyczaj kompetentnego, opanowanego, bardzo dobrego organizatora. Nieangażujący się w polityczne spory, ambitny, ale bez skłonności osoby robiącej karierę za wszelką cenę. Doświadczony funkcjonariusz BOR. Oddany sprawie, bez skłonności do depresji, bez skłonności do myśli samobójczych. Marek był zawsze człowiekiem szalenie inteligentnym, potrafił zachować się właściwie w każdej sytuacji. Typ doskonałego organizatora. Bardzo dokładny, pogodny i spokojny – opisują go koledzy z Biura. – Jego śmierć jest dla nas wielkim zaskoczeniem – był jednym z filarów BOR. Jesteśmy bardzo ostrożni, jeśli chodzi o użycie słowa „samobójstwo” – dodają. Nie chodzi tu o to, byśmy się wypowiadali na poziomie komisji śledczej, ale wiemy też, że są różne formy nacisku – podkreślają.Do myślenia daje też fakt, że oficer BOR ginie w niewyjaśnionych okolicznościach niedługo po tym, jak sąd nakazał prokuraturze wznowienie śledztwa dotyczącego organizacji lotów do Smoleńska.
Anna Ambroziak"
PS2.
Informacja z dnia 14.08.2014 zawarta na stronach niezależna.pl
Wszystko wskazuje na to, że można wykluczyć samobójstwo oraz zabójstwo. "Ostra niewydolność krążeniowa" – brzmi wstępna opinia po sekcji zwłok 44-letniego oficera BOR, którego znaleziono martwego w nocy z poniedziałku na wtorek w jego domu - informuje portal RMF.24.pl.
Drobne rany i otarcia na ciele majora Marka K. (w mediach pojawiła się informacja m.in. o ranie na łuku brwiowym) najprawdopodobniej powstały kilka dni przed jego śmiercią i nie mają związku ze zgonem - dowiedział się RMF.24.pl w prokuraturze, która czeka na pełne wyniki badań. Miały by w nich być testy na obecność w organizmie alkoholu, narkotyków i leków. Prokuratura sprawdzi czy Marek K. leczył się i czy miał zaplanowane zabiegi medyczne.
"Ostatni kontakt z Markiem był dzień przed jego śmiercią, czyli w niedzielę. Nic mi nie wiadomo o pobycie Marka w szpitalu" - napisał na Twitterze rzecznik Biura Ochrony Rządu Dariusz Aleksandrowicz. "Marek w sierpniu nie przebywał również na zwolnieniu lekarskim. W poprzednim tygodniu przebywał na urlopie wypoczynkowym..." - wyjaśnił.
Marek K., znany w BOR jako "Koper", w 2010 r. brał udział w przygotowaniu wizyty Lecha Kaczyńskiego w Smoleńsku. Zeznawał nawet w tej sprawie we wznowionym ostatnio cywilnym śledztwie smoleńskim.
Żródło: http://niezalezna.pl/58356-oficer-bor-zmarl-przez-ostra-niewydolnosc-krazeniowa-sa-wstepne-wyniki-sekcji
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
wtorek, 12 sierpnia 2014
Czy grozi nam zadłużeniowe bankructwo?
Wielokrotnie pisałem, że pieniądz odgrywa ważną rolę zarównow skali mikroekonomicznej jak i makroekonomicznej.
Z reguły pracujemy - jako pracownicy - w większości dla pieniędzy, są one często przedmiotem wielu emocjonalnych dyskusji, w miejscu pracy - do określonego poziomu - stają się podstawowym motywatorem pracodawców wobec pracowników. One dają nam poczucie bezpieczeństwa, ich niedostatek często nie pozwala na godne i szczęśliwie życie a już ich brak prowadzi do skrajnego ubóstwa, bankructwa lub różnych tragedii życiowych. Oczywiście jest źle, gdy dążenie do ich pomnażania przesłania nam inne piękne aspekty naszego bytu na tym ziemskim padole. Sztuką natomiast jest odpowiednia hierarchizacja naszych wartości i celów, aby cieszyć się zarówno z naszego wnętrza i wartości, które wyznajemy, jak i z radości odpowiedniego wydatkowania posiadanych zasobów gotówkowych.
Pieniądze dla firm, instytucji i państwa jako całości są oczywiście niezbędne do prawidłowego ich funkcjonaowania, stanowią "krwiobieg" gospodarki. Bez nich żadna firma nie jest w stanie egzystować. Brak finansowego kapitału krótkoterminowego powoduje zachwianie płynności finansowej i często bankructwo. Brak finansowego kapitału długoterminowego nie pozwala na inwestycje, planowanie działań i rozwój firm. Podobnie dzieje się z państwem jako całością.
W Europie i na świecie temat finansów państwa jest najważniejszym obszarem, którym interesują się zwykli wyborcy. Przecież od stanu finansów państwowych zależy wysokość podatków, pomocy socjalnej, wysokość świadczeń społecznych, poziom i dostępność usług medycznych czy oświaty, wysokość cen i naszych zarobków... Stan kasy państwowej dotyczy niemal każdej dziedziny naszego życia...
Aż dziwne, że w Polsce tak mało się mówi i pisze o tej stronie, najważniejszej naszego życia społeczno-gospodarczo-politycznego zastępując je tematami pobocznymi. W kampaniach wyborczych ten wstydliwy aspekt rządów D. Tuska nie zostaje niestety pokazywany przez opozycję a przde wszystkim przez PiS. Nie padają ważne pytania o przyszłość finansową naszego kraju, o przyszłość naszych dzieci i wnuków...
Oczywiście przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele... od strachu rządzących przed gniewem gawiedzi, chęć zachowania władzy aż po zupełnie już zrezygnowane i "otumanione propagandą" polskie społeczeństwo a także brak wiedzy Polaków w obszarze szeroko pojętej ekonomii ("kłąnia się" się tu obniżenie w ostatnim 25-leciu poziomu nauczania w szkołach wszystkich szczebli).
Niezależnie jednak od wszystkich przeciwności i oporów niektórych warto podejmować się opisywania oraz analizowania faktycznego stanu naszej gospodarki i jej finansów. Jest to tym bardziej konieczne, że powszechnie sprawy te są właśnie mało rozumiane a sam przekaz informacji bywa często zafałszowany oraz celowo podnosi się jego "skomplikowalność". Widać to szczególnie w swoistej nowomowie i nieraz bełkocie "specjalistów: ekonomistów/finansistów" a także w oficjalnych przekazach instytucji do tego powołanych. Łatwo wtedy o manipulację lub niewłaściwe zrozumienie istoty tychże informacji finansowych.
Jednym z najważniejszych aspektów finansowych państwa jest jego załużenie mierzone długiem publicznym i zadłużeniem zagranicznym.
Ten pierwszy przekroczył właśnie magiczną liczbę biliona złotych. Według licznika zawieszonego przez Fundację Obywatelskiego Rozwoju (1) L. Balcerowicza na dzień dzisiejszy dług publiczny wynosi już 1003,73 mld złotych, czyli aż niemal 27 tysięcy złotych per capita (statystycznego mieszkańca Polski). Według informacji zawartej na stronie FOR szacunkowa wielkość jawnego długu publicznego (dług instytucji sektora rządowego i samorządowego liczony metodą ESA95), "po uwzględnieniu wahań kursu złotego, rośnie obecnie z 976,8 mld zł na koniec marca 2014 r. do 1032,3 mld zł na koniec grudnia 2014 r., czyli o prawie 202 mln zł na dobę, 8,4 mln zł na godzinę i 2335,5 zł na sekundę. Wyliczenia te nie uwzględniają umorzenia obligacji przejętych przez ZUS z OFE, ponieważ Trybunał Konstytucyjny nie wypowiedział się jeszcze, czy działanie te było zgodne z prawem. Szacunki wykonano przy założeniu stałego kursu złotego z 18 VII 2014 (4,15 zł/euro). Dług publiczny (...) na 1 mieszkańca rośnie z 26 276 zł na koniec marca 2014 r. do 27 768 zł na koniec grudnia 2014 roku. Jako liczbę mieszkańców Polski przyjęto opublikowaną przez GUS w wynikach spisu powszechnego liczbę ludności rezydującej (37,2 mln osób w 2011 roku)." (1).
Bardzo ważna jest tu informacja, że licznik długu publicznego FOR nie uwzględnia umorzenia obligacji przejętych przez ZUS z OFE a spowoduje to znaczne i "sztuczne" zmniejszenie naszego oficjalnego długu publicznego. "Całkiem niedawno Eurostat informował o tym, że relacja polskiego długu publicznego do PKB spadła z 57,2 proc. do 49,5 proc. To efekt przejęcia przez Skarb Państwa obligacji OFE i ich umorzenia. Twórcy licznika długu na razie zmian nie planują" (2).
"Nawet, jeśli dojdzie do korekty, to FOR nie zmieni swojego drugiego licznika, w którym liczony jest tzw. dług ukryty. Zawiera on kwoty, jakie państwo będzie musiało w przyszłości wydać na świadczenia dla przyszłych emerytów. Na dziś wynosi on 3,126 bln zł co oznacza, że na jednego mieszkańca wypada nieco ponad 84 tys. zł" (2). Według natomiast Janusza Szewczaka - głównego ekonomisty SKOK - ukryty dług publiczny może nawet sięgać 5 bln z (3).
Systematycznie rośnie też koszt obsługi długu publicznego, który w roku 2013 wyniósł 32,34 mld zł (4).
Warto też zauważyć, że rząd PiS (licząc dla uproszczenia lata 2006, 2007) zwiększył dług publiczny (wg. metody ESA95) z poziomu 463,02 mld zł na koniec roku 2005 do poziomu 529,83 mld zł na koniec roku 2007, czyli o 66, 81 mld zł. Za rządów PO-PSL (licząc dla uproszczenia lata 2008-2014) dług publiczny wzrósł z poziomu 529,83 na koniec roku 2007 do poziomu - szacunkowo wg. FOR - 1032,3 mld zł na koniec roku 2014, czyli o 502,47 mld zł.
Natomiast według danych NBP zadłużenie zagraniczne Polski na koniec roku 2013 wyniosło około 276,8 mld Euro t.j. 381,1 mld USD (5). Warto wspomnieć, że sławne już zadłużenie zagraniczne jakie zostawił nam po sobie E. Gierek w 1980 roku wynosiło w walutach wymienialnych 24,1 mld USD a wymagalne płatności z tytułu obsługi zadłużenia zagranicznego na rok 1981 wynosiły 10,9 mld USD (6).
Systematyczne i ogromne zadłużanie Polski przez rząd PO-PSL odczuwać będą szczególnie przyszłe pokolenia Polaków.
Jak długo jeszcze pozwolimy D. Tuskowi nami rządzić? Czy obudzimy się dopiero jak Polska będzie zmuszona ogłosić bankructwo?
(1) http://www.dlugpubliczny.org.pl/pl/metoda-liczenia
(2) http://finanse.wp.pl/kat,1036117,title,Dlug-liczony-juz-w-bilionach,wid,16802731,wiadomosc.html?ticaid=113408&_ticrsn=3
(3) http://blogmedia24.pl/node/68660
(4) http://www.mf.gov.pl/documents/764034/7372767/18042014_NIK_wyon_bud_pan_w_2013_w_cz_78_i_79.pdf
(5) http://www.nbp.pl/home.aspx?f=/statystyka/zadluz.html
(6) http://pl.wikipedia.org/wiki/Zad%C5%82u%C5%BCenie_zagraniczne_PRL
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Z reguły pracujemy - jako pracownicy - w większości dla pieniędzy, są one często przedmiotem wielu emocjonalnych dyskusji, w miejscu pracy - do określonego poziomu - stają się podstawowym motywatorem pracodawców wobec pracowników. One dają nam poczucie bezpieczeństwa, ich niedostatek często nie pozwala na godne i szczęśliwie życie a już ich brak prowadzi do skrajnego ubóstwa, bankructwa lub różnych tragedii życiowych. Oczywiście jest źle, gdy dążenie do ich pomnażania przesłania nam inne piękne aspekty naszego bytu na tym ziemskim padole. Sztuką natomiast jest odpowiednia hierarchizacja naszych wartości i celów, aby cieszyć się zarówno z naszego wnętrza i wartości, które wyznajemy, jak i z radości odpowiedniego wydatkowania posiadanych zasobów gotówkowych.
Pieniądze dla firm, instytucji i państwa jako całości są oczywiście niezbędne do prawidłowego ich funkcjonaowania, stanowią "krwiobieg" gospodarki. Bez nich żadna firma nie jest w stanie egzystować. Brak finansowego kapitału krótkoterminowego powoduje zachwianie płynności finansowej i często bankructwo. Brak finansowego kapitału długoterminowego nie pozwala na inwestycje, planowanie działań i rozwój firm. Podobnie dzieje się z państwem jako całością.
W Europie i na świecie temat finansów państwa jest najważniejszym obszarem, którym interesują się zwykli wyborcy. Przecież od stanu finansów państwowych zależy wysokość podatków, pomocy socjalnej, wysokość świadczeń społecznych, poziom i dostępność usług medycznych czy oświaty, wysokość cen i naszych zarobków... Stan kasy państwowej dotyczy niemal każdej dziedziny naszego życia...
Aż dziwne, że w Polsce tak mało się mówi i pisze o tej stronie, najważniejszej naszego życia społeczno-gospodarczo-politycznego zastępując je tematami pobocznymi. W kampaniach wyborczych ten wstydliwy aspekt rządów D. Tuska nie zostaje niestety pokazywany przez opozycję a przde wszystkim przez PiS. Nie padają ważne pytania o przyszłość finansową naszego kraju, o przyszłość naszych dzieci i wnuków...
Oczywiście przyczyn tego stanu rzeczy jest wiele... od strachu rządzących przed gniewem gawiedzi, chęć zachowania władzy aż po zupełnie już zrezygnowane i "otumanione propagandą" polskie społeczeństwo a także brak wiedzy Polaków w obszarze szeroko pojętej ekonomii ("kłąnia się" się tu obniżenie w ostatnim 25-leciu poziomu nauczania w szkołach wszystkich szczebli).
Niezależnie jednak od wszystkich przeciwności i oporów niektórych warto podejmować się opisywania oraz analizowania faktycznego stanu naszej gospodarki i jej finansów. Jest to tym bardziej konieczne, że powszechnie sprawy te są właśnie mało rozumiane a sam przekaz informacji bywa często zafałszowany oraz celowo podnosi się jego "skomplikowalność". Widać to szczególnie w swoistej nowomowie i nieraz bełkocie "specjalistów: ekonomistów/finansistów" a także w oficjalnych przekazach instytucji do tego powołanych. Łatwo wtedy o manipulację lub niewłaściwe zrozumienie istoty tychże informacji finansowych.
Jednym z najważniejszych aspektów finansowych państwa jest jego załużenie mierzone długiem publicznym i zadłużeniem zagranicznym.
Ten pierwszy przekroczył właśnie magiczną liczbę biliona złotych. Według licznika zawieszonego przez Fundację Obywatelskiego Rozwoju (1) L. Balcerowicza na dzień dzisiejszy dług publiczny wynosi już 1003,73 mld złotych, czyli aż niemal 27 tysięcy złotych per capita (statystycznego mieszkańca Polski). Według informacji zawartej na stronie FOR szacunkowa wielkość jawnego długu publicznego (dług instytucji sektora rządowego i samorządowego liczony metodą ESA95), "po uwzględnieniu wahań kursu złotego, rośnie obecnie z 976,8 mld zł na koniec marca 2014 r. do 1032,3 mld zł na koniec grudnia 2014 r., czyli o prawie 202 mln zł na dobę, 8,4 mln zł na godzinę i 2335,5 zł na sekundę. Wyliczenia te nie uwzględniają umorzenia obligacji przejętych przez ZUS z OFE, ponieważ Trybunał Konstytucyjny nie wypowiedział się jeszcze, czy działanie te było zgodne z prawem. Szacunki wykonano przy założeniu stałego kursu złotego z 18 VII 2014 (4,15 zł/euro). Dług publiczny (...) na 1 mieszkańca rośnie z 26 276 zł na koniec marca 2014 r. do 27 768 zł na koniec grudnia 2014 roku. Jako liczbę mieszkańców Polski przyjęto opublikowaną przez GUS w wynikach spisu powszechnego liczbę ludności rezydującej (37,2 mln osób w 2011 roku)." (1).
Bardzo ważna jest tu informacja, że licznik długu publicznego FOR nie uwzględnia umorzenia obligacji przejętych przez ZUS z OFE a spowoduje to znaczne i "sztuczne" zmniejszenie naszego oficjalnego długu publicznego. "Całkiem niedawno Eurostat informował o tym, że relacja polskiego długu publicznego do PKB spadła z 57,2 proc. do 49,5 proc. To efekt przejęcia przez Skarb Państwa obligacji OFE i ich umorzenia. Twórcy licznika długu na razie zmian nie planują" (2).
"Nawet, jeśli dojdzie do korekty, to FOR nie zmieni swojego drugiego licznika, w którym liczony jest tzw. dług ukryty. Zawiera on kwoty, jakie państwo będzie musiało w przyszłości wydać na świadczenia dla przyszłych emerytów. Na dziś wynosi on 3,126 bln zł co oznacza, że na jednego mieszkańca wypada nieco ponad 84 tys. zł" (2). Według natomiast Janusza Szewczaka - głównego ekonomisty SKOK - ukryty dług publiczny może nawet sięgać 5 bln z (3).
Systematycznie rośnie też koszt obsługi długu publicznego, który w roku 2013 wyniósł 32,34 mld zł (4).
Warto też zauważyć, że rząd PiS (licząc dla uproszczenia lata 2006, 2007) zwiększył dług publiczny (wg. metody ESA95) z poziomu 463,02 mld zł na koniec roku 2005 do poziomu 529,83 mld zł na koniec roku 2007, czyli o 66, 81 mld zł. Za rządów PO-PSL (licząc dla uproszczenia lata 2008-2014) dług publiczny wzrósł z poziomu 529,83 na koniec roku 2007 do poziomu - szacunkowo wg. FOR - 1032,3 mld zł na koniec roku 2014, czyli o 502,47 mld zł.
Natomiast według danych NBP zadłużenie zagraniczne Polski na koniec roku 2013 wyniosło około 276,8 mld Euro t.j. 381,1 mld USD (5). Warto wspomnieć, że sławne już zadłużenie zagraniczne jakie zostawił nam po sobie E. Gierek w 1980 roku wynosiło w walutach wymienialnych 24,1 mld USD a wymagalne płatności z tytułu obsługi zadłużenia zagranicznego na rok 1981 wynosiły 10,9 mld USD (6).
Systematyczne i ogromne zadłużanie Polski przez rząd PO-PSL odczuwać będą szczególnie przyszłe pokolenia Polaków.
Jak długo jeszcze pozwolimy D. Tuskowi nami rządzić? Czy obudzimy się dopiero jak Polska będzie zmuszona ogłosić bankructwo?
(1) http://www.dlugpubliczny.org.pl/pl/metoda-liczenia
(2) http://finanse.wp.pl/kat,1036117,title,Dlug-liczony-juz-w-bilionach,wid,16802731,wiadomosc.html?ticaid=113408&_ticrsn=3
(3) http://blogmedia24.pl/node/68660
(4) http://www.mf.gov.pl/documents/764034/7372767/18042014_NIK_wyon_bud_pan_w_2013_w_cz_78_i_79.pdf
(5) http://www.nbp.pl/home.aspx?f=/statystyka/zadluz.html
(6) http://pl.wikipedia.org/wiki/Zad%C5%82u%C5%BCenie_zagraniczne_PRL
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
poniedziałek, 11 sierpnia 2014
Walczmy o jednoznaczność i prawdziwość naszej mowy!
Słowo to elementarna część mowy. Jego pisanym odpowiednikiem jest wyraz. Za pomocą słów określamy wszelkie pojęcia rzeczywiste i abstrakcyjne, także myślimy na ogół słowami. Wiele słów składa się na mowę.
Na całym świecie ludzie używają więc mowy do określenia wszystkiego, co nas otacza. Używają przeto słów rozumiejąc ich znaczenie bądź też nie. Mówią logicznie i prawdziwie, ale też dobierają słowa w sposób tendencyjny i kłamliwy. Potrafią używać słów składających się na mowę dla określenia różnych zjawisk w sposób przejrzysty i jednoznaczny, ale też nadają im fałszywe, pejoratywne znaczenie, często – w zależności od potrzeb - relatywizując znaczenie wypowiadanych słów lub nadając im fałszywą konotację.
Słowa i w ogóle nasza mowa mogą też być bronią i to bronią skuteczną wobec różnego rodzaju rzeczywistych lub wyimaginowanych oponentów czy zjawisk, przeciwników i adwersarzy.
Warto, więc przypomnieć tym, którzy dla sensacji, własnych grupowych czy religijnych potrzeb, własnej reklamy, poklasku czy z niewiedzy przeinaczają fakty: słowa i mowa mogą zabijać!.
Słowa i mowa potrafią też ranić, czasem mocniej niż najostrzejszy nóż, mogą wyrządzić krzywdę - większą niż huragan, potrafią zabić wiarę w siebie i drugiego człowieka.
Słowa i ich odpowiedni dobór składający się na mowę mogą też fałszować rzeczywistość. Powodować nieprawdziwe jej postrzeganie i ocenę. Mogą też ją kreować tworząc nierealny i nieistniejący świat zewnętrzny oraz rządzące nim relacje i współzależności.
Ostatnie 25 lat to niestety w Polsce często okres przeinaczania rzeczywistości słowami i mową. Używania ich dla własnych celów i potrzeb, czyli celowe, nieadekwatne do pierwotnego znaczenia używanie słów oraz nadawanie im fałszywych konotacji. Są słowa zaklęcia, wytrychy, którymi określa się zjawiska lub ludzi przyjmując a’priori ich zabójczą moc niszczenia innych.
Zastanawiam się jak mocno trzeba nienawidzieć innych, jak mocno pragnąć politycznej lub ideowej śmierci, aby posuwać się do zabijania (nie fizycznego) ich odpowiednio dobranym słowem lub ich, tych słów zestawieniem, czyli mową.
Weźmy na przykład słowo wytrych: „antysemityzm”, rozumiany przez wielu jako postawa antyżydowska, gloryfikująca holocaust i dążąca do fizycznej eliminacji Żydów. Pomijam tu fakt, że „antysemityzm” został przez owych Żydów zawłaszczony tylko do własnego narodu, co jest jawnym i celowym zafałszowaniem znaczenia tego słowa. Bo przecież Semitami jest wiele innych narodów np. Arabowie… Nie to jest jednak istotne. Ważne jest używanie tego słowa w sposób perfidny, oszczerczy i dążący do „zabijania” (nie fizycznego, ale np. politycznego) innych. Jaskrawym tego przykładem jest prowokowanie niewystępującego antysemityzmu lub też określanie nim ludzi, którzy z owym nie maja nic wspólnego.
Ale powyższe to tylko jeden z przykładów. Bowiem słowo „antysemityzm” stało się dla pewnej grupy orężem tak rzeczywistym, jak i zupełnie nieraz alogicznym a nawet śmiesznym.
Bo czyż za antysemityzm można uznać np. mówienie prawdy i stwierdzenia faktów dotyczących niektórych Żydów? Czyż mówienie, że pani Prokurator Wolińska była zbrodniarzem i mordercą komunistycznym a jej przyjacielem był Leszek Kołakowski jest antysemityzmem? Czyż takowym jest stwierdzenie faktu, iż wielu Żydów było funkcjonariuszami komunistycznych służb bezpieczeństwa? Czy nie zgadzanie się na ponowne odszkodowanie (i to niezgodne z polskim prawem a także czyniącym z Polski odpowiedzialnymi za mordowanie Żydów w czasie II Wojny Światowej) za niemiecki holocaust jest właśnie antysemityzmem? Czy zastanawianie się nad historycznymi faktami (chociażby radością części Żydów z Sowieckiej okupacji polskich ziem) jest antysemityzmem? Czy wreszcie np. wskazywanie, że Adam Michnik to Aaron Szechter a Mariusz Walter to Moryc Szpigelbaum jest takowoż tym antysemityzmem? I na koniec (nie wyczerpawszy wszystkiego) czy bycie chrześcijaninem, katolikiem i polskim patriotą to też a’priori już przejawy antysemityzmu?
A teraz… czy nazywanie polskimi „niemieckich obozów koncentracyjnych” czy też fałszywe, ahistoryczne próby doszukiwania się odpowiedzialność za faszystowskie zbrodnie wśród Polaków i Polski przedwojennej nie jest antypolonizmem?
Innymi słowami wytrychami jest aborcja i eutanazja. Zamiast słów "zabicie nienarodzonego dziecka" używa się eufemizmów takich właśnie jak aborcja czy zabieg, a na "zabicie osoby starszej czy chorej" mówimy eutanazja. Na forum ONZ próbowano – na szczęście nieskutecznie - nawet oficjalnie przyzwolić na aborcję dążąc do określenia jej mianem zabiegu medycznego.
W polskich (nie-polskich) mediach zwolenników aborcji często określa się postępowymi, dążącymi do wolności i konieczności jej występowania dla kobiet. Mówi się o prawie do wyboru. Czy zabijanie innych może być prawem? Czy zabicie nienarodzonego w łonie matki nie jest tym samym co zabicie kilkumiesięcznego wcześniaka? Jan Paweł II, nasz Wielki Polak, już kilkanaście lat temu zauważył skalę tego zjawiska i w encyklice Evangelium Vitae napisał "Jesteśmy dziś świadkami deptania fundamentalnego prawa do życia wielkiej rzeszy słabych i bezbronnych istot ludzkich, jakimi są zwłaszcza dzieci jeszcze nienarodzone”. Czyż nie warto zastanowić się nad znaczeniem tych słów i próbować je zrozumieć logicznie i rzeczywiście takimi, jakie są?
Mógłbym wymieniać jeszcze wiele słów, którym w Polsce nadaje się fałszywe znaczenie, np.: „moherowość”, postępowość, europejskość…
Pozostawiam to czytelnikom pod rozwagę i zastanowienie. Może jednak warto używać słów składających się na naszą mowę nadając im jednoznacznie prawdziwe znaczenie? Może warto – zanim wypowie się określone zabójcze dla innych słowa – wcześniej się zastanowić nad ich sensem i konsekwencjami? Może warto znaleźć w sobie ludzkie, zwyczajne sumienie będące m.in. jedną z immanentnych cech człowieczeństwa? Może warto przywrócić słowom ich pierwotne znaczenie, gdzie prawda jest prawdą a fałsz kłamstwem, dobo dobrem a zło złem, zdrajca zdrajcą a patriota patriotą, przestępca przestępcą a prawy człowiek właśnie takim... Po prostu świat, gdzie słowa znaczą to, co znaczą a mowa jest jednoznaczna i prawdziwa...
Warto o to walczyć, szaczególnie w przestrzeni publicznej (społeczno-politycznej)!
Pozdrawiam
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
niedziela, 10 sierpnia 2014
Czy lewica ma prawo wtrącać się do polityki i w ogóle istnieć?
Dość długo nie było mnie w sieci. Teraz godzinami nadrabiam zaległości i napotykam nieraz na teksty, których sam chciałbym być autorem. Taki post zatytułowany "Czy lewica ma prawo wtrącać się do polityki" (1) znalazłem na blogu "Czarna Limuzyna" i swego czasu skopiowałem go sobie. Dziś starałem się dotrzeć do niego ponownie, co stało się niemożliwe ze względu na zablokowanie w/w strony.
Jako, że tekst jest wart przeczytania i zastanowienia pozwolę sobie na skopiowanie go w caałości. Rzadko to robię, ale wydaje mi się, że w tym przypadku jest to wskazane... Tym bardziej, że niemal w całości zgadzam się z poglądami i opiniami autora owego postu...
Źródło całego tekstu (1) http://www.ekspedyt.org/czarnalimuzyna/2014/04/23/24007_czy-lewica-ma-prawo-mieszac-sie-do-polityki.html
P.S.
Okazuje się - dzięki informacji J. Darskiego - że tekst ten znajduje się też na forum "naszeblogi": pod linkiem: http://naszeblogi.pl/45969-czy-lewica-ma-prawo-wtracac-sie-do-polityki
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Jako, że tekst jest wart przeczytania i zastanowienia pozwolę sobie na skopiowanie go w caałości. Rzadko to robię, ale wydaje mi się, że w tym przypadku jest to wskazane... Tym bardziej, że niemal w całości zgadzam się z poglądami i opiniami autora owego postu...
--------------------------------------------------------------------------------------
Motto I : „Myślę, że postulat rozdziału państwa i lewicy jest kluczowy dla żywotności duchowej, politycznej i gospodarczej Polski”.
Motto II:
„Nie jest utopią coś, co już się kiedyś wydarzyło. Nie jest utopią
świat, w którym były obozy koncentracyjne. Nie jest również utopią świat
lepszy – bez lewicy, a taki kiedyś był i był na pewno normalniejszy.
Granice dobra i zła nie są stałe i trzeba nieustannego wysiłku, aby
utrzymać „zadaną niepodległość” i chronić nasze wartości oraz
najmłodszych”.
Jednym z
najsilniej działających tabu, które spętało umysł, a tym samym możliwość
skutecznego działania u przeciętnego „prawicowca”, jest pogląd
polegający na tym, że lewica ma prawo do istnienia w „demokratycznym
porządku” świata. Tabu nowego porządku,
powstałe w czasie, gdy Rewolucja Francuska mordowała dziesiątki tysięcy
niewinnych ludzi, uczyniło ostatecznie w XX wieku z „prawicy”
karykaturę –wierzącą zabobonnie w status quo stworzonego przez lewicę
świata. Czy prawicowy mainstream naprawdę w to wierzy? Wystarczy zapytać:
Czy lewica ma prawo mieszać się do polityki?
Samo zadanie
takiego pytania wywołuje u niektórych osób już na wstępie zaskoczenie,
rozbawienie, konsternację, odruchową negację zawartej domyślnej tezy, a u
innych, bardziej zorientowanych w temacie, wyznanie bezradności w
rodzaju: „to utopia”.
Aby mieć odwagę zadać to pytanie i na nie poważnie odpowiedzieć, trzeba wiedzieć, czym naprawdę była i jest lewica oraz że potoczne rozumienie podziału na „lewicę” i „prawicę” jest błędem.
Nie sposób również pominąć w kontekście polskim tragicznego paradoksu najnowszej historii polegającego na tym, że Polacy „wychodząc” z komunizmu sowieckiego równocześnie wchodzili, nieświadomie, w jego inną – mało wówczas jeszcze widoczną, ewoluującą – zachodnią strukturę komunizmu europejskiego.
Nie sposób również pominąć w kontekście polskim tragicznego paradoksu najnowszej historii polegającego na tym, że Polacy „wychodząc” z komunizmu sowieckiego równocześnie wchodzili, nieświadomie, w jego inną – mało wówczas jeszcze widoczną, ewoluującą – zachodnią strukturę komunizmu europejskiego.
Społeczeństwo
polskie mające tragiczne doświadczenia z sowieckim, zbrodniczym modelem,
jest skłonne postrzegać zjawisko komunizmu przede wszystkim w formie
reliktu z mrocznej przeszłości… gdy tymczasem najnowsza „zachodnia”
odmiana jest w wielu aspektach bardziej toksyczna niż jej starszy
sowiecki model.
Czym jest dokonujący rewolucyjnej destrukcji w Polsce „europejski” komunizm, w którego istnienie duża część Polaków NIE WIERZY albo go z charakterystyczną ignorancją lekceważy?
Przede wszystkim
nie jest niczym nowym. Każdy, kto zna historię wie, że dzisiejsza
lewicowość poza paroma nowinkami jest kontynuacją starych aberracji i
patologii.
„Lewica” pojawiła się w III wieku po Chrystusie
Prof. Marek Jan
Chodakiewicz w swojej książce „O prawicy i lewicy” opisuje
charakterystyczny zbiór bardzo znajomo brzmiących „ideologicznych”
postulatów wyznawanych przez powstające już w III wieku po Chrystusie
gnostyczne, a potem quasi religijne sekty (z biegiem czasu z racji odrzucenia Boga były to ruchy rewolucyjne, socjalistyczne, komunistyczne). Konfiskata i zniesienie własności prywatnej (z zachowaniem kastowego przywileju dla wybranych),
mordowanie tradycyjnych elit – stanów rycerskiego i kapłańskiego,
zniesienie małżeństwa, zakwestionowanie tradycyjnego modelu rodziny,
postulat upowszechnienia seksualnych patologii, drastyczne ograniczenie
wolności jednostki. Autor wymienia jeszcze słynną kolektywizację kobiet, którą ostatecznie zastąpiono dziś (niewymienioną przez autora) kolektywizacją dzieci i planowaną ich degeneracją w trakcie molestowania seksualnego (przymus szkolnej i przedszkolnej „edukacji seksualnej”).
Zasadniczą
różnicą pomiędzy ówczesną lewicą a dzisiejszą jest to, że kiedyś była to
lokalna, ograniczona w czasie i miejscu utopia, a dziś jest aktualną,
realną, patologiczną siłą, niszczącą globalnie świat.
„Uczynimy Zachód tak zepsutym, że aż będzie śmierdział” – Willi Münzenberg, członek komunistycznej Partii Niemiec, związany ze słynnym lewicowym think tankiem(1): Szkołą Frankfurcką.
Wszędzie tam,
gdzie lewicowi dewianci uzyskują pełnię władzy, tam pojawiają się jawne
próby realizacji pomysłu Herberta Marcusa (również Szkoła Frankfurcka),
aby za pomocą seksu degenerować dzieci i młodzież. W praktyce są to
zalecenia „edukacji” i „praktyki” dotyczące seksu dzieci z dorosłymi, z
rodzicami – vide oficjalne materiały „edukacyjne” i propagandowe w
Niemczech, Hiszpanii, Holandii.Nic nie usprawiedliwia również tolerancji dla dezorientacji seksualnej ani
przyznania jej praw adopcji dzieci. Pojawiły się już pierwsze raporty,
alarmujące, że homoseksualne pary obydwojga płci wykorzystują seksualnie
adoptowane dzieci, a nawet niemowlęta. Wypada zaznaczyć, że lewica w
wielu państwach przeforsowała prawo do zwyrodniałej „adopcji” właśnie
przy bierności dużej części „prawicowego”, ogłupionego i spacyfikowanego
społeczeństwa.
Tuż przed
ujawnieniem intencji i celów gremiów tworzących tzw. Unię Europejską
znany ze swojej przenikliwości, ale także z delikatności Jan Paweł II
tak pisał:
„Myślę na
przykład o silnych naciskach Parlamentu Europejskiego, aby związki
homoseksualne zostały uznane za inną postać rodziny, której
przysługiwałoby również prawo adopcji. Można, a nawet trzeba zapytać,
czy tu nie działa również jakaś inna jeszcze„ideologia zła”, w pewnym sensie głębsza i ukryta, usiłująca wykorzystać nawet prawa człowieka przeciwko człowiekowi oraz przeciwko rodzinie”. Jan Paweł II „Pamięć i Tożsamość”
Jednym z
zasadniczych pytań jest to, jak do tego doszło, że znów mamy recydywę
totalitarnego systemu, budowanego tym razem globalnie?
Marsz przez instytucje
Ojciec
dzisiejszego komunizmu, Antonio Gramsci(2), doszedł do wniosku, że
kluczem do zbudowania komunizmu w Europie nie jest terror na wzór
sowiecki, lecz rozbicie tradycyjnego fundamentu cywilizacji przez
opanowanie ośrodków kultury i nauki, zniszczenie ich od środka i
uczynienie z nich propagandowych centrów destrukcji.
Aby tego dokonać, Antonio Gramsci zalecał słynny marsz przez instytucje (notabene na zachodzie Europy zakończony całkowitym sukcesem).
Zastępczym
proletariatem miały być mniejszości etniczne, seksualne, feministki,
„artyści” plugawiący religijne symbole, „lewicowi naukowcy” twierdzący
dziś np., że zgodnie z „gender” zmiana płci u dzieci do 2 roku życia nie
powoduje żadnych konsekwencji.
Aktualnie nie
sposób nie zauważyć również mniejszości typowo psychiatrycznych,
roszczących sobie prawo nie tylko do manifestowania swoich dewiacji, ale
również do nadania osobistym problemom rangi publicznej oraz czerpania z
tego faktu korzyści materialnych i innych przywilejów.
Gramsci uważał, że „długi marsz przez instytucje”, czyli zdobycie prawdziwych ośrodków władzy,
takich jak uniwersytety, szkoły, media, fundacje, wydawnictwa,
instytucje tworzące rozrywkę – i ulokowanie tam nowej komunistycznej
elity pozwoli zmienić społeczną świadomość i spacyfikować resztę
niepoprawnego społeczeństwa.
Czy tak się już stało w Polsce?
Niestety w ogromnej mierze tak. Prawicowa część społeczeństwa pozwoliła zamknąć się w swoistym buforze „wolnego słowa”, który jest gettem ze
ściśle określonymi zasadami. Można tam wyrażać swoje opinie, poglądy,
narzekać na rząd, oburzać się, można obserwować słupki wyborcze, lecz
nie można złamać tabu. Nie można przekroczyć granicy getta, wyznaczonej
przez triumfującą demokrację. Nie można obalić systemu. Nie można być
narodowcem. Nie można ukarać zbrodniarzy komunistycznych, nie można
zabronić aktualnym przestępcom kraść w biały dzień.
Można snuć fantasmagorię o wyborczym zwycięstwie PiS-u oraz można marzyć o odzyskaniu państwa, którego… nie ma. Można również bredzić o braku demokracji.
Oczywiście nie można myśleć,
że nie ma państwa polskiego, bo świadomość, że III RP jest ledwie jego
atrapą, popsułaby nam humor oraz naraziła na propagandowy ostracyzm
zależnych i niezależnych mediów oraz dezaprobatę prawicowych lemingów…
Nie oszukujmy
się. Większość tzw. niezależnych mediów wyznaje lewicowy paradygmat
gwarantujący wynikający z demokracji parytet dla kłamstwa i bzdury. Tak
długo oczekiwana druga niezależna telewizja stosuje w praktyce heglowską
dialektykę, zapraszając do swych programów kłamców i nikczemników.
Dlaczego? Tak właśnie wygląda w praktyce akceptacja lewicy w publicznym
dyskursie. Nie całkiem uświadomiony lęk niewolników systemu przed złamaniem tabu jest powszechny.
Czy można to
zmienić? Istnieją przecież katolickie media i portale, które nie
zapraszają do wywiadów oraz do studia degeneratów, przestępców, kłamców.
Są zapraszani, owszem, nie katolicy, lecz lewicy tam nie uświadczysz.
Wracając do zasadniczego wątku:
„Lewica nie zawsze morduje, lecz zawsze kłamie” – Nicolás Gómez Dávila
W szczytowym
okresie swojej popularności w XX wieku lewica wymordowała ponad 100 mln
ludzi. Dziś, na początku nowego stulecia, w sytuacji hegemonii w
instytucjach kreujących obraz świata i obowiązującego w debacie
publicznej lewicowego języka, współcześni komuniści zmienili formę
niszczenia populacji i jednostek.
W Polsce wygląda to tak:
Czy tysiące ofiar
śmiertelnych wśród ludzi, którym odmówiono leczenia z powodu braku jego
refundacji lub zwłoki czasowej nie jest zaplanowaną eutanazją? Zwracam
uwagę, że limity zostały ustalone przez osobników, którzy nie są
upośledzeni umysłowo, lecz cieszą się inteligencją, która potrafi
doskonale przewidzieć skutki. Odnosi się to też do wykonawcówbawiących się w pop politykę na wzór lewicowy. „Jestem trochę socjaldemokratą” – Donald Tusk (3).
Na zachodzie
zaczęto wprowadzać eugeniczną eutanazję dzieci i ludzi starszych
będących często nieświadomymi podjętych za nich decyzji.
Lewica kradnie i
niszczy jednostki, rodzinę i społeczeństwo, dlatego potrzebne jest jej
państwo „neutralne światopoglądowo”, będące neutralne wobec przestępstw i
tolerancyjne w stosunku do patologii.
W rzeczywistości neokomuna posunęła się o krok dalej i tworzy lewicowe państwo wyznaniowe z prawem dostosowanym do marksizmu kulturowego nazywanego podstępnie „poprawnością polityczną”. Samo słowo „poprawność” sugeruje normę, poprawną zasadę, lecz tak naprawdę zawiera w sobie zbiór nonsensów, kłamstw i horrendalnych głupot.
Niestety, polska
prawica mainstreamowa również używa lewicowego języka, posługując się
propagandowymi zbitkami typu „polityczna poprawność”, „seksualna
orientacja”, a słynna brednia o demokracji jest wspólnym sloganem lewicy
i „prawicy”.
Nienazywanie rzeczy po imieniu sprzyja brakowi naturalnej asocjacji danego słowa – pojęcia z realnym desygnatem, wzmacniając chaos pojęciowy i aksjologiczny.
Nienazywanie rzeczy po imieniu sprzyja brakowi naturalnej asocjacji danego słowa – pojęcia z realnym desygnatem, wzmacniając chaos pojęciowy i aksjologiczny.
Jednym z celów propagandy i dezinformacji lewicy jest wytworzenie fałszywego obrazu własnego,
nie tylko wśród społeczeństwa, ale również wśród swoich wyznawców.
Niestety, z powodu skutecznego oddziaływania propagandy większość uważa
lewicę za uprawniony byt w demokracji. Ten akt zaimplementowanej
mniemanologii jest, powtórzę raz jeszcze: niewybaczalną głupotą.
Czy podział na lewicę i prawicę jest błędem?
Ogólny podział politycznej sceny ze względu na opcje światopoglądowe według prof. Chodakiewicza przedstawia się następująco:
Monarchiści
(absolutystyczni, zdecentralizowani, konstytucyjni), mieszany system
republikańsko-monarchistyczny ( I Rzeczpospolita), konserwatyści,
chadecy, centroprawica, liberałowie, socjaldemokraci, socjaliści,
narodowi socjaliści, komuniści.
Jest to podział wynikający z istnienia na politycznej scenie „bytów ideologicznych”, lecz zawiera w sobie immanentny fałsz.
„Lewica
określa jako prawicę tych ludzi, którzy zwyczajnie znajdują na prawo od
niej. Reakcjonista nie znajduje się na prawo od lewicy, ale naprzeciwko
niej” – Nicolás Gómez Dávila
Człowiek prawy nie toleruje ani tym bardziej nie legitymizuje zła w instytucjonalnej ani w żadnej innej, np. „demokratycznej”, formie.
Prawość to zapomniane słowo , którym kierowali się kiedyś ludzie normalni nazwani
prawicą. Wiedzieli oni, że uleganie odruchom sumienia (dbanie o
biednych i pokrzywdzonych) nie jest ani lewicowe, ani prawicowe. Nie jest polityczne,
lecz ludzkie (moralne). Jeżeli już mamy różnicować, to właśnie lewica
wielokrotnie w historii zinstytucjonalizowała zabijanie, kradzież i
destrukcję cywilizacji.
Wybór pomiędzy „prawicą” a „lewicą” nie jest i nie powinien być wyborem politycznym, lecz moralnym.
Na poziomie
politycznym i społecznym lewica mobilizuje nieustannie swój elektorat do
wojny, lecz na poziomie tych, którzy inspirują i finansują rewolucję,
próżno szukać typowych lewaków, a określeniem, które najtrafniej oddaje
cel ich działań jest: NWO (New World Order, nowy porządek świata). W tym
sensie „lewica” jest tylko narzędziem przemocy. Głównym orężem walki z cywilizacją łacińską.
W zależności od
„mądrości etapu” pozorna władza ochlokracji jest zawsze kontrolowana
przez zdegenerowanych kryptokratów. Dobitnym przykładem mirażu
demokracji jest „demokracja i solidarność unijna” – szyldy dla idiotów.
Pytanie, czy lewica ma prawo mieszać się do polityki, powinno rozbrzmiewać codziennie i bez przerwy w społecznym dyskursie, nie tylko w formie „antymemu” i antykomunistycznej narracji, lecz przede wszystkim jako /wcale nie utopijny/, racjonalny postulat!
Stawiam tezę, że lewica nie ma prawa mieszać się do polityki, ponieważ powinien istnieć rozdział normalności i patologii – rozdział państwa i lewicy.
Czy ludzie głupi, zdemoralizowani i bezmyślni powinni mieć prawo
decydować o życiu innych? – owszem, mają prawo być idiotami, lecz nie
powinni mieć wówczas wpływu na życie społeczne. W prawie istnieje martwy
zapis penalizujący propagowanie ideologii totalitarnych. Tymczasem to,
co stanowi główny nurt polityki nie tylko unijnej, jest ideologią
bazującą na kulturowym marksizmie.
Józef Mackiewicz
twierdził, że do bolszewików się strzela, nie podejmując z nimi
dyskusji. Przede wszystkim dlatego, że dyskusja z nimi legitymizuje
kłamstwo. Dzisiejsza prawica walczy z nimi za pomocą… wyborczej
kiełbasy.
Rozdział państwa i lewicy
Lewica powinna
być oddzielona od państwa. Tolerowanie lewicy w polityce przypomina
zgodę na obecność lisa w kurniku i debatowanie z nim nad problemem
zmniejszenia populacji drobiu.
Czy jest to dyskryminacja? Owszem, jest to dyskryminowanie, czyli wykluczenie i oddzielenie zła. Robi to każda zdrowa cywilizacja.
Lewica – używając
jej retoryki – nie jest po prostu „inną orientacją” etyczną. Złodzieje i
mordercy nie są przedstawicielami innej orientacji moralnej, lecz
przestępcami zasługującymi na karę, obowiązek zadośćuczynienia
poszkodowanym i ewentualną resocjalizację. Podobnie rzecz ma się z
politykami, którzy kłamiąc i kradnąc publiczne pieniądze, zasługują na
wykluczenie ze sfery politycznej.
Jeżeli ktoś ma
lewicową pokusę dokonać tego w sposób demokratyczny, to jest w błędzie.
Każdy sondaż pokazuje bowiem miażdżącą dominację zsumowanych opcji
politycznych, których modus vivendi i faciendi polega na okradaniu i
kupczeniu Polską zgodnie z apetytem ościennych, aktualnie silniejszych
metropolii.
Tymczasem
broniący codziennie zła „gadzi język” wzywa do tolerancji i dialogu,
wstrzemięźliwości w ferowaniu ocen, braku agresji oraz piętnuje „mowę
nienawiści”. Programowanie niewolników odbywa się permanentnie, 24
godziny na dobę.
Czy dialog z
wyznawcami zła i kłamstwa jest przysłowiowym dialogiem z diabłem? Jeżeli
tak, to jest wyjątkowo nierozsądnym posunięciem, często uzasadnianym
przez propagandowych stręczycieli jako wybór tzw. mniejszego zła (1989).
Zgoda na obecność
„polskiej”, komunistycznej lewicy w polityce, która zrobiła sobie,
przypomnijmy to, lifting za moskiewskie pieniądze, ta zgoda jest
dodatkowo wzmocniona „polskim” okrągłym stołem, przy którym zasiadali
przecież agenci NKWD oraz tajni i jawniwspółpracownicy sowieckiej ekspozytury. Jest to kolejne – mniejsze – uświadomione – „odczarowane” u niektórych, lecz nadal budzące lęk przed jego złamaniem, wciążdziałające w praktyce tabu –
mit okrągłego stołu, mit polskiego, niepodległego wewnętrznie i
zewnętrznie państwa, mit wolności, która codziennie okazuje się pozorną.
Drogi czytelniku!
Być może
zbulwersuje cię zdanie, którym postanowiłem zakończyć mój tekst, ale
taka jest moim zdaniem prawda: Jeżeli nic nie robisz, czyli w praktyce tolerujesz obecność lewicy w polityce – jesteś tzw. użytecznym i nie szkodzi, że „prawicowym” – idiotą.
PS Myślę, że
teza, iż lewica nie ma prawa wtrącać się do polityki, jest aktualnie
kluczowa dla duchowej, politycznej i gospodarczej żywotności Polski.
Osobiście nie wyobrażam sobie, abym mógł udzielić jakiegokolwiek poparcia partii, ruchowi politycznemu, który nie powróci do korzeni i tradycji i nie zacznie uprawiać polityki, którą rozumiem jako realizacje powyższej tezy w rzeczywistej praktyce.
_______________________________________________________
Przypisy:
(1) Think tank (ang., dosłownie: zbiornik myśli). Ubijacze piany. W praktyce zajmują się moderacją i bezpośrednim udziałem w publicznej dyskusji. Utrzymują się często z drenażu publicznych środków. Powiązane w sieć m.in. z fundacjami typu „koń trojański” vide „Fundacja Batorego”. W przypadku Szkoły Frankfurckiej słowem bardziej adekwatnym niż „zbiornik” byłaby „kloaka”.
(2) Antonio Gramsci – nieznany ogółowi, lecz obok przedstawicieli Szkoły Frankfurckiej „ojciec” współczesnego komunizmu – twórca kulturowego marksizmu.
(3) Donald Tusk – jeden z elementów układanki marketingu politycznego, czyli „wybrany demokratycznie premier”.
Osobiście nie wyobrażam sobie, abym mógł udzielić jakiegokolwiek poparcia partii, ruchowi politycznemu, który nie powróci do korzeni i tradycji i nie zacznie uprawiać polityki, którą rozumiem jako realizacje powyższej tezy w rzeczywistej praktyce.
_______________________________________________________
Przypisy:
(1) Think tank (ang., dosłownie: zbiornik myśli). Ubijacze piany. W praktyce zajmują się moderacją i bezpośrednim udziałem w publicznej dyskusji. Utrzymują się często z drenażu publicznych środków. Powiązane w sieć m.in. z fundacjami typu „koń trojański” vide „Fundacja Batorego”. W przypadku Szkoły Frankfurckiej słowem bardziej adekwatnym niż „zbiornik” byłaby „kloaka”.
(2) Antonio Gramsci – nieznany ogółowi, lecz obok przedstawicieli Szkoły Frankfurckiej „ojciec” współczesnego komunizmu – twórca kulturowego marksizmu.
(3) Donald Tusk – jeden z elementów układanki marketingu politycznego, czyli „wybrany demokratycznie premier”.
--------------------------------------------------------------------------------------
Okazuje się - dzięki informacji J. Darskiego - że tekst ten znajduje się też na forum "naszeblogi": pod linkiem: http://naszeblogi.pl/45969-czy-lewica-ma-prawo-wtracac-sie-do-polityki
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Subskrybuj:
Posty (Atom)