Witam
Od czasu do czasu dobrze poczytać sobie niektórych naszych – "szczególnie wybranych niekoniecznie ze względów merytorycznych" – ekonomicznych ekspertów zasiadających tu i ówdzie na dość eksponowanych stanowiskach. Zdarza się im bowiem w swoich wypowiedziach zawrzeć nieraz choć część prawdy, może w sposób zawoalowany i nie bezpośredni... ale jakże to cieszy mimo wszystko...
M. Belka, szef NBP to postać dość wewnętrznie niespójna. Z jednej strony w niektórych kręgach uważany za bardzo dobrego, stonowanego i przewidywalnego oraz poważnego makroekonomistę (w tym przede wszystkim: makrofinansistę), z drugiej zaś wielu jest przekonanych o jego ubecko-wsiowej pracy jako TW "Belch" oraz powiązaniach przede wszystkim z tzw. światem międzynarodowej finansjery.
Można jeszcze znaleźć i trzecią, i czwartą "stronę" (czyli bok lub zdrobniale: boczek) jego politycznej oraz zawodowej osobowości (zakładając, że jest się przestrzenną człekokształtną figurą geometryczną). Ten trzeci "boczek" można w bardzo wielkim skrócie nazwać: "na salonach poważna persona a za drzwiami z butów wychodzi słoma". Zdarzało się przecież naszemu premierowi, wicepremierowi, ministrowi finansów zaznajomić innotypowo z Jenifer Lopez czy też publicznie mówić o "niechęci do kopania się z koniem". Tę stronę pomińmy... może nieraz jako polityk trzeba dla uwiarygodnienia i zapamiętania przez przyszłych wyborców wystrzelić w przestrzeń medialną słowne co najmniej newsy, które dają naszym dziennikarzynom żer dla ich wierszówek...
Istotniejszy - z punktu widzenia interesów Polski - jest natomiast czwarty "boczek" Pana M. Belki (powiązany z drugim), na podstawie którego można domniemać o jego niezbyt chlubnej i wręcz przebiegłej działalności na szkodę naszego kraju... no może li tylko na rzecz "możnych tego finansowego świata". Przecież nie trudno posługiwać się sloganem: "lepiej dla mnie i moich rodaków kumplować się z finansowym Panem niż występować przeciw niemu".
Z pewnością "niezbyt chlubna" część czwartego "boczka" to niejasna, ale chyba pierwszoplanowa i zarazem negatywna rola M. Belki w prywatyzacji wszech czasów, czyli polskiego PZU. Polecam obejrzenie filmu wyemitowanego przez TVN - sić! – poniżej:
Oczywiście Pan M. Belka zawsze twierdził, że nie miał nic wspólnego z prywatyzacją PZU. Wyszukał nawet winnych tym insynuacjom w świecie niejakich wiewiórek: "Nie doradzałem, nie byłem informowany – wielokrotnie powtarzał premier, spekulując nawet skąd legenda o jego udziale w procesie prywatyzacji PZU. Wg niego „gębę” dorabia mu były prezes PZU Życie Grzegorz Wieczarzak. Jeżeli tysiąc wiewiórek mi to mówi, no to zaczynam w to wierzyć - mówił Belka (...) To nie są wiewiórki, które mają rude kity, ale pełno ich na ulicach Warszawy. My do tego świata wiewiórek należymy...".
Niemniej w kontekście "wiewiórkowych insynuacji" zostanie przez M. Belkę szefem NBP po tragicznie poległym Sławomirze Skrzypku jest B. (k...) majstersztykiem. Usadowienie na tym newralgicznym miejscu tak naprawdę - jak się wydaje -przedstawiciela pewnych kół finansowych związanych z BŚ i MFW gwarantuje niejakiemu quasi "prezydentowi" swobodę w pełnieniu roli politycznego namiestnika jego wschodnich gospodarzy "głuszcowych polowań rosyjskich".
Do wyjaśnienia pozostaje też "przebiegłość" owego czwartego "boczka" Naszego szefa NBP. Analizując jego ogólnie dostępny życiorys w wikipedii można dojść do przedziwnego wniosku: Belka to polityczny PECHOWIEC... albo właśnie może przebiegły cynik lub szantażysta emocjonalno-polityczny. Przez większość przecież swojej polskiej kariery politycznej zawsze dochodził do stanowisk w sposób cokolwiek zastanawiający a żegnał się raczej z funkcjami bardzo szybko, co utrudnia historyczne zweryfikowanie jakichkolwiek jego działań. Tak dla zobrazowania:
– w PRL działacz ZSP, Związku Socjalistycznej Młodzieży w Polsce i PZPR,
– cały czas skupiony na współdziałaniu z SLD a szczególnie wokół A. Kwaśniewskiego i jego zaplecza. Formalnie związany z partią w tłustych dla tej formacji latach 1999-2005 (szczególnie do afery Rywina),
– w 1996 zostaje też konsultantem Banku Światowego...
... i teraz...
– w lutym 1997 powołany przez W. Cimoszewicza (na miejsce G.W. Kołodki) na funkcję wicepremiera i ministra finansów by już w październiku odejść wraz z całym rządem SLD po przegranych wyborach (oj biedaczek przepracował te 6 miesięcy gwarantujące mu rządowe odprawy i nie tylko...),
– w październiku 2001 ponownie zostaje wicepremierem i ministrem finansów (tym razem - o dziwo - powołany przez Leszka Millera) by... odejść już w lipcu następnego roku (oj! znów powyżej 6 miesięcy) po drodze wprowadzając znienawidzony przez większość tzw.: "podatek" Belki od dochodów kapitałowych (przez instytucje finansowe swobodnie omijany),
– 24 czerwca 2004 roku zostaje, z trudem i po wątpliwym etycznie manewrze A. Kwaśniewskiego, Premierem RP by zdać urząd po niespełna roku. Jakiż on był w tym 2004 roku biedny: za pierwszym razem (w maju) nie uzyskał jako kandydat na premiera wotum zaufania w Sejmie. To jego pryncypał postanowił nie wystawiać nikogo innego... tylko ponownie M. Belkę... Tak to - głosując do skutku na tę samą kandydaturę - można w końcu uzyskać oczekiwany efekt (dygresyjnie: mieli się od kogo uczyć unijni socjal-globalistyczni komisarze polityczni nakazując ponownie głosować w sprawie Traktatu Lizbońskiego Irlandczykom... nic tylko uczyć się od "bratnich komunistów"....),
– od 2005/2006 roku aż do czasu "nagłej i niespodziewanej pustki" na stanowisku Prezesa NBP, nasz nietypowo znajomy z J. Lopez znalazł sobie posadki (albo jemu je wyznaczono): sekretarza wykonawczego Komisji Gospodarczej ONZ ds. Europy (UNECE: 2006-2008/2009) oraz dyrektora Departamentu Europejskiego Międzynarodowego Funduszu Walutowego (2009-2010) (oj ciekawie... czyżby MFW wyznaczył na stanowisko niezależnego szefa NBP swojego człowieka tak jak G. Soros i jego pokątni niejakiego bez-peselowca i licencjata z dziedziny ekonomii Jana vel. Vincenta Rostowskiego na polskiego ministra finansów? Jedyna pociecha w tym, że merytorycznie M. Belka wobec Jana Vincenta jest jak zapach odświeżacza powietrza wobec niektórych nieprzyjemnych zapachów, który ma neutralizować...).
Jakoś tak w Polsce politycznie dla niego wszytko zdarzało się przypadkiem lub zrządzeniem losu a na zewnątrz od 1996 swobodnie i stabilnie cały czas związany z BŚ i MFW... ale może to tylko dzięki jego wiedzy ekonomicznej? Któż to wie...
No, ale wracając do mojej jego delikatnej pochwały wyrażonej w pierwszym akapicie... Otóż tak sobie czytam jego ostatnią wypowiedź z dnia wczorajszego a w niej swoisty "zgrabeł"* słowny przeplatany jednak niekiedy słusznymi i zaskakującymi stwierdzeniami. Te ostatnie to jakże odkrywczy i w sumie logiczny argument wyrażony sformułowaniem: "Polski system finansowy i gospodarka pozostają odporne na kryzys zadłużenia w niektórych krajach strefy euro" (źródło: j.w.). Jakże radośniej robi się w sercu: nasz Prezes NBP jawnie (albo w domyśle) stwierdza, że EURO w Polsce uczyniłoby ją nieodporną na kryzys... Konstatując: więc po co w ogóle ta waluta skoro generuje kryzysy?
Zgrabeł natomiast tkwi w innych ciekawych wypowiedziach naszego Prezesa, co poniższymi cytatami śpieszę Wam przedstawić:
Pan Profesor stwierdził m.in., że "Bezrobocie rośnie, ale zatrudnienie też", co dla niego jest zjawiskiem pozytywnym, bowiem oznacza zwiększenie aktywności zawodowej Polaków a fakt zwiększania się liczby bezrobotnych wynika np. z faktu: "...zmian w systemie emerytalnym – te słynne emerytury pomostowe – (powodują, iż emeryci pomostowi- dop. - kj) zostają w sile roboczej dłużej. Być może mamy też do czynienia ze statystycznym wyrażeniem powrotów z emigracji..." (źródło: j.w.). Co prawda prezes mówi, że statystycznie zimowy wzrost stopy bezrobocia jest wyższy niż zazwyczaj, ale przecież nie jest to tragiczne bo zatrudnienie wzrasta ogółem! Doprawdy jakieś to kuriozalne poszukiwanie wytłumaczenia wzrostu bezrobocia i wprost na siłę przekuwanie go w sukces... Rodzi się zadanie prostych pytań: Czy Pan Profesor mówił o gospodarce polskiej jako zamkniętej a o obywatelach polskich pracujących za granicą jako nieklasyfikowanych statystycznie? I czy ich powrót (po chóralnym "wygonieniu" ich PR-wą Tuskową propagandą z Polski) jest dla polskiego rządu tak niebezpieczny? Czy emeryci i renciści nie mają prawa pracować, skoro dostają swoje wypracowane latami środki w wysokości co najwyżej 1/3 uposażeń unijnych a jednocześnie rząd D. Tuska okrada ich z tej namiastki wolności emerytalnej jaką miały dawać fundusze zgromadzone na OFE?,
Szanowny Pan M. Belka nie zapomniał też dodać, iż: "W większości krajów, przyspieszyło tempo wzrostu gospodarczego. W Polsce także. W tym roku będziemy (mieć - dop. k.j.) stopniowe, ale powolne ożywienie w gospodarce światowej. Kraje wysoko rozwinięte odbijają się od dna kryzysu (...) wzrost PKB (w Polsce - dop. k.j.) w 2011 r. może przekroczyć 4,0 proc. W 2010 roku wzrost PKB wyniósł 3,8 proc. (...) Czynnikiem ryzyka dla wzrostu gospodarczego, zarówno w Polsce, jak i na świecie, jest konieczność przeprowadzenia konsolidacji fiskalnej. Czynnik ten jest szczególnie istotny dla państw w trudnej sytuacji fiskalnej (...) w sytuacji niepewności co do wzrostu gospodarczego na świecie, należy prowadzić ostrożną politykę dywidendową". Ciekawe... Czy nasz Prezes NBP jest PEWNY przyspieszenia wzrostu gospodarczego na świecie i w Polsce, czy może raczej jest zwolennikiem twierdzenia o występującej sytuacji NIEPEWNOŚCI co do jego wzrostu?
Galopując słowotokiem Prezes NBP raczył nas także oświecić stwierdzeniem: "Zadowalająca płynność przedsiębiorstw oraz niska skłonność do inwestycji wpływała jednak negatywnie na popyt na kredyty, szczególnie inwestycyjne (...) ...wielkość kredytów dla przedsiębiorstw w Polsce jest bardzo niska. A nawet zawstydzająco niska. Jeżeli nawet dane statystyczne nie ujmują rzeczywistości w sposób poprawny to statystyki mówią: wielkość kredytu bankowego dla przedsiębiorstw to tylko 16 proc. PKB". Skądinąd słuszna konstatacja Pana Prezesa ma się jednak nijak do prowadzonej przez niego polityki monetarnej ograniczającej popyt na kredyty ze strony przedsiębiorstw i gospodarstw domowych... "Podaż pieniądza (M3) w styczniu 2011 r.spadła o 1,8 proc. mdm, czyli o 14.170,9 mln zł i wyniosła 768.362,3 mln zł - podał NBP (...) Rada Polityki Pieniężnej prawdopodobnie znacznie wyżej podniesie stopy procentowe, aby zapobiec wyższej inflacji, co spowoduje schłodzenie gospodarki i wyraźne wyhamowanie wzrostu gospodarczego - uważa Jerzy Hausner, członek Rady (...). (źródło). Ojojoj... najpierw zamyka się pieniążki w swoim sejfie a potem narzeka, że są zamknięte w tymże sejfie...
I na koniec pragnę tylko tak dla uspokojenia własnego sumienia zadać naszemu Prezesowi NBP jedno pytanie... Czy dalej płacimy za elastyczną linię kredytową MFW, czyli za samą "gotowość MFW do udzielenia kredytu" około 200 mln USD rocznie podczas, gdy - podobnie jak w latach ubiegłych - "Polska nie wykorzystuje środków przyznanych przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) w ramach elastycznej linii kredytowej (FCL) - wynika z cotygodniowego raportu MFW na temat jego działalności finansowej" (źródło: j.w.). A tragicznie zmarły S. Skrzypek robił wszystko, żeby nie dopuścić do podpisania owej umowy...
Pozdrawiam
P.S. A może ktoś zna jeszcze inne "boczki" naszego Prezesa NBP?...
* "Ze zgrabłem (w niektórych częściach kraju, zwłaszcza na wschodzie, narzędnik, dopełniacz, biernik posiadają przyrostek -ełem) mamy do czynienia, gdy dana osoba, wypowiadając się na jakiś temat, trafnie dobierze słowa, które opisywać będą wewnętrznie sprzeczny lub po prostu pozbawiony sensu komunikat. Subiektywność towarzysząca odbiorcy zakłada jednak względność zgrabła (-eła). Stąd, dla jednego zgrabłem (-ełem) będzie wypowiedź, która dla innego jest logiczna i – co istotne – zgodna z przekonaniami odbiorcy.." (źródło)
ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD... http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
Szczęście to codzienne odczuwanie własnej wolności od wszystkiego... Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
wtorek, 15 lutego 2011
niedziela, 6 lutego 2011
Uwaga czyżby powrót "szaro-czarnej eminencji finansowej"?
Tajemniczy były premier. Mentor D. Tuska. Typowany przez wielu na premiera... prawdopodobnie powraca promowany wstępnie (a jakże przez onet) medialnie przez dzisiejszą zajawką jego jutrzejszego wywiadu w onet.pl. "Bielecki: zawsze miałem słabość do braci Kaczyńskich".
Tylko wskażę na dwa pierwsze pytanie i odpowiedź, które ustawiają cały artykuł i są leadem jego wewnętrznej wymowy:
"Jacek Nizinkiewicz: W jakiej formie jest Donald Tusk?
Jan Krzysztof Bielecki: Premier Tusk jest w bardzo dobrej formie. Mimo osobistych problemów, cały czas jest skupiony na rządzeniu krajem.
- Tusk i Schetyna grają w jednej drużynie? Czy każdy gra już na siebie?
- Jestem przekonany, że Tusk i Schetyna grają w jednej drużynie. W końcu znam dobrze Grzegorza Schetynę".
Każdy kto kiedykolwiek zetknął się ze środowiskiem PO i najbliższym otoczeniem D. Tuska wie, że dla niego J.K. Bielecki jest czymś w rodzaju "guru"... chyba nie tylko finansowego, ale i życiowo-politycznego...
Nie wiem po co ten wywiad. Mogę się tylko domyślać, że planowany jest być może powrót J.K. Bieleckiego jako "ratownika" polskiej gospodarki, której oczywiście nie da się uratować... ale może właśnie dlatego potrzebny jest były premier, aby pomóc ją do końca PO-wiakom wydrenować? Innym celem może też być ostateczne upłynnienie PKOBP a może przygotowanie do prywatyzacji NBP? Nie wiem... może w ogóle J.K Bielecki nie wróci do polityki zadowalając się już osiągniętym statusem i dochodami? Może, ale... w takim razie po co promocja PR-owa?
Tylko dla przypomnienia. To przecież za kadencji prezesowania J.K. Bieleckiego PKO S.A. skutecznie zostało przejęte przez Unicredit. Za tę operacje oczywiście Pan Jan Krzysztof Bielecki otrzymał nagrodę i był długo we władzach tego włoskiego banku.
I właśnie wtedy, gdy we władzach Unicredit był J.K. Bielecki toczył się drenaż polskich firm poprzez oferowanie polskim przedsiębiorcom m.in. przez ten bank (vide PKO S.A.) toksycznych, asymetrycznych opcji walutowych, na których Polska mogła stracić nawet około 200 mld zł (doliczając do tego koszty upadłości, bankructwa, kategorię utraconych zysków, wypłacane dla upadających firm zasiłki dla bezrobotnych i uszczuplenie podatków lokalnych). Dygresja do Pana W. Pawlaka – Co z planowanymi pozwami zbiorowymi przedsiębiorców?
No i jeszcze pamiętne spekulacje na polskim złotym... Czy Unicredit w nich uczestniczył jako międzynarodowa instytucja finansowa? Większość takowych instytucji uczestniczyła a raczej na pewno te, które we władzach lub jako doradców miały Polaków, np. Goldman Sachs (Kaziu, Kaziu, Kaziu... Marcinkiewicz).
I jeszcze jedno na koniec. To m.in. UniCredit CA IB Poland brało pośredni lub bezpośredni udział w nadzorowaniu i przygotowywaniu prywatyzacji PGE (największej spółki energetycznej w kraju).
Czyżby czas na drugiego Leszka Balcerowicza? Ów skutecznie zniszczył polski majątek u progu III RP a może Ten ma zakończyć to niszczenie? Obym się mylił... również, co do roli J.K. Bieleckiego jako szarej albo i czarnej eminencji polskiego systemu finansowego i nie tylko...
Pozdrawiam
P.S.
Dla zobrazowania polecam moje dawniejsze posty:
1. KOMU ZALEŻY NA UTRACIE PRZEZ POLSKĘ PKO BP?
2. UWAGA - Powtórka z rozrywki... znów spekulacje na polskim złotym!
3. Spekulacja na złotym! - CORAZ OSTRZEJ!
4. WICEPREMIER SKARŻY SIĘ NA PREMIERA U INTERNAUTÓW!
ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD... http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
Tylko wskażę na dwa pierwsze pytanie i odpowiedź, które ustawiają cały artykuł i są leadem jego wewnętrznej wymowy:
"Jacek Nizinkiewicz: W jakiej formie jest Donald Tusk?
Jan Krzysztof Bielecki: Premier Tusk jest w bardzo dobrej formie. Mimo osobistych problemów, cały czas jest skupiony na rządzeniu krajem.
- Tusk i Schetyna grają w jednej drużynie? Czy każdy gra już na siebie?
- Jestem przekonany, że Tusk i Schetyna grają w jednej drużynie. W końcu znam dobrze Grzegorza Schetynę".
Każdy kto kiedykolwiek zetknął się ze środowiskiem PO i najbliższym otoczeniem D. Tuska wie, że dla niego J.K. Bielecki jest czymś w rodzaju "guru"... chyba nie tylko finansowego, ale i życiowo-politycznego...
Nie wiem po co ten wywiad. Mogę się tylko domyślać, że planowany jest być może powrót J.K. Bieleckiego jako "ratownika" polskiej gospodarki, której oczywiście nie da się uratować... ale może właśnie dlatego potrzebny jest były premier, aby pomóc ją do końca PO-wiakom wydrenować? Innym celem może też być ostateczne upłynnienie PKOBP a może przygotowanie do prywatyzacji NBP? Nie wiem... może w ogóle J.K Bielecki nie wróci do polityki zadowalając się już osiągniętym statusem i dochodami? Może, ale... w takim razie po co promocja PR-owa?
Tylko dla przypomnienia. To przecież za kadencji prezesowania J.K. Bieleckiego PKO S.A. skutecznie zostało przejęte przez Unicredit. Za tę operacje oczywiście Pan Jan Krzysztof Bielecki otrzymał nagrodę i był długo we władzach tego włoskiego banku.
I właśnie wtedy, gdy we władzach Unicredit był J.K. Bielecki toczył się drenaż polskich firm poprzez oferowanie polskim przedsiębiorcom m.in. przez ten bank (vide PKO S.A.) toksycznych, asymetrycznych opcji walutowych, na których Polska mogła stracić nawet około 200 mld zł (doliczając do tego koszty upadłości, bankructwa, kategorię utraconych zysków, wypłacane dla upadających firm zasiłki dla bezrobotnych i uszczuplenie podatków lokalnych). Dygresja do Pana W. Pawlaka – Co z planowanymi pozwami zbiorowymi przedsiębiorców?
No i jeszcze pamiętne spekulacje na polskim złotym... Czy Unicredit w nich uczestniczył jako międzynarodowa instytucja finansowa? Większość takowych instytucji uczestniczyła a raczej na pewno te, które we władzach lub jako doradców miały Polaków, np. Goldman Sachs (Kaziu, Kaziu, Kaziu... Marcinkiewicz).
I jeszcze jedno na koniec. To m.in. UniCredit CA IB Poland brało pośredni lub bezpośredni udział w nadzorowaniu i przygotowywaniu prywatyzacji PGE (największej spółki energetycznej w kraju).
Czyżby czas na drugiego Leszka Balcerowicza? Ów skutecznie zniszczył polski majątek u progu III RP a może Ten ma zakończyć to niszczenie? Obym się mylił... również, co do roli J.K. Bieleckiego jako szarej albo i czarnej eminencji polskiego systemu finansowego i nie tylko...
Pozdrawiam
P.S.
Dla zobrazowania polecam moje dawniejsze posty:
1. KOMU ZALEŻY NA UTRACIE PRZEZ POLSKĘ PKO BP?
2. UWAGA - Powtórka z rozrywki... znów spekulacje na polskim złotym!
3. Spekulacja na złotym! - CORAZ OSTRZEJ!
4. WICEPREMIER SKARŻY SIĘ NA PREMIERA U INTERNAUTÓW!
ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD... http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
sobota, 5 lutego 2011
Polska jeszcze naszą Ojczyzną?
Ojczyzna to... "termin o dwojakim znaczeniu, odnoszącym się do przestrzeni istotnej dla pojedynczego człowieka (jednostki) bądź zbiorowości (narodu), wyznaczone zwłaszcza miejscem urodzenia tych osób, ich zamieszkiwaniem przez istotną część życia, czy miejscem pochodzenia ich przodków bądź rodziny. Na podstawie teorii Stanisława Ossowskiego wyróżnia się ojczyznę prywatną i ojczyznę ideologiczną. Pierwszą z nich jest przestrzeń wyznaczona miejscem urodzenia czy zamieszkiwania pojedynczego człowieka, druga – wspólnym terytorium narodowym. W myśl tych założeń ludzie należący do jednego narodu mogą mieć różne ojczyzny prywatne, wspólna jest dla nich natomiast ojczyzna ideologiczna. Członkowie danego narodu mogą mieć jednak różne koncepcje ojczyzny ideologicznej oraz w różnoraki sposób artykułować swą przynależność do danej wspólnoty narodowej" (źródło: wikipedia).
Tak...
Każdy z nas ma swoją "małą ojczyznę", którą może być zarówno własne mieszkanie, rodzina, grono przyjaciół czy też jakieś miejsce, zespół miejsc lub ludzi, z którymi w jakikolwiek sposób człowiek się identyfikuje, posiada związki emocjonalne-uczuciowe lub poprzez zindywidualizowany system postrzegania za takową własną "małą ojczyznę" uważa. Najważniejszą z nich natomiast od zawsze była i chyba pozostanie rodzina, która dla większości z nas jest źródłem tego jacy byliśmy, jacy jesteśmy i jacy będziemy w przyszłości. To w niej ukształtowana została nasza osobowość, sposób patrzenia na rzeczywistość, system wyznawanych wartości, idei czy poglądów. To w niej uczyliśmy się kochać, szanować, cenić siebie i innych. To w niej nauczyliśmy się odróżniać dobro od zła. To dzięki niej potrafimy po prostu żyć... Tak powinno być...
Zespół polskich rodzin tworzy wspólnotę narodową, której spoiwem jest nasze terytorium - Polska, niezależnie gdzie "życiowe zakręty dróg" nas zaprowadzą. Polska to taka wielka ostoja naszych "małych ojczyzn". Podobnie jak i każdego innego kraju w odniesieniu do swojego terytorium. Państwo jest spoiwem łączącym naszą przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Mówimy jednym językiem, mamy tą samą historię, cechy narodowe. Stanowimy wspólnotę, o którą dbamy jak o własny rodzinny dom... Tak powinno być...
Siłę narodu, jego trwanie zapewnia właśnie silna, zdrowa etyczno-moralnie, zintegrowana ze sobą i kochająca się rodzina. Wtedy też w sposób niejako liniowy owe wartości transponowane są indywidualnie również do życia publicznego, zawodowego a wreszcie wpływają na tworzenie się silnych propaństwowych elit, których nadrzędnym celem jest dobro Ojczyzny i dobro tych wszystkich, które ją tworzą.
O własną więc przestrzeń do życia, o własne "małe i duże" ojczyzny należy dbać i traktować je z najwyższą troskliwością. Kiedyś przeczytałem komentarz blogera "Pigwa" do jednego z z blogowych tekstów, który pozwoliłem sobie lekko zmienić (co mam nadzieję nie zostanie przez autora poczytane za nietakt z mojej strony). "Pigwa" napisał mniej więcej tak: "Nikt za nas, nawet największy sojusznik, nie odrobi pracy domowej z patriotyzmu i dbania o własne interesy. Tego musimy nauczyć się sami. Zacząć należy od restauracji zaufania społecznego, dumy narodowej, solidarności, szacunku dla państwa i innych ludzi (...) Nie ma co obrażać się na Francuza, Włocha, Niemca, czy Rosjanina za to że nie dba o Polskę, tak jak o swój własny interes. Możemy mieć pretensje do Polaka o to, czy wystarczająco dba o swoje państwo tak jak o swój własny rodzinny dom (...) Większość z nas, jak nie wszyscy, dbają o swój dobytek, chcą mieć czysty, normalny zadbany dom. Ale o dom trzeba dbać (...) Należy z sąsiadami żyć w zgodzie, ale na zasadach partnerskich. Nie można pozwolić wejść sobie na głowę, i np. oddać części ogrodu lub domu, bo tak chce nasz sąsiad, albo pozwolić na ubliżanie swoim bliskim, albo dać sobie wrzucać śmieci do ogródka. (...) Czy nie można tak samo podejść do Polski?. Musimy Polskę zabezpieczać, ubezpieczać, inwestować, dbać, i szanować tak samo jak swój dobytek. Szanować władzę i instytucje państwowe. Oczywiste jest też ze sami tego nie zrobimy, ale możemy wybrać przedstawicieli, którzy w naszym imieniu dokonają napraw i usprawnień. Trzeba umieć powalczyć o interes własny, następnie narodowy, następnie europejski i w końcu globalny. Żyć w zgodzie ale na partnerskich warunkach".
Bardzo dobre porównanie: Ojczyzna w całości to jak rodzinny dom (inaczej: w znaczeniu ekonomicznym gospodarstwo domowe).
Z punktu widzenia każdego z nas postawmy się w sytuacjach:
1. Utraty najbliższych: w tym ojca, szwagrów, braci, córek lub nawet tylko przyjaciół i znajomych. Czy bylibyśmy w stanie oddać inicjowanie, prowadzenie i monitorowanie śledztwa ludziom z domu (miejsca), w którym ich straciliśmy?. Tym bardziej, że wiedzielibyśmy, że właściciel owego domu był mocno im nieprzychylny? Wobec tego jak można traktować Gospodarza Domu Polska, którym w tej chwili jest B. (k...) i niejaki D. Tusk Wyobraźmy sobie również Gospodarza Naszego Domu, który wiecznie boi się sąsiadów a w przypadku, gdy zrobią coś złego oddaje im pokłony, całuje stopy oraz nadstawia plecy do braterskiego pojednania? Chcielibyśmy takiego Ojca lub innej osoby w naszej rodzinie? Jak byśmy go nazwali?
2. Ciągłego okłamywania Nas, obrażania i manipulowania Nami przez Naszych najbliższych a przede wszystkim przez Naszego Gospodarza, np. Ojca. Czy utrzymywalibyśmy kontakty z ludźmi, którzy wielokrotnie Nas zawiedli? (podkreślam słowo wielokrotnie, bowiem każdy z nas może popełnić jakiś jednostkowy błąd, znaleźć się nagle w jednostkowej sytuacji wyjątkowej - ważne żeby nie popełniać ich cyklicznie, zawsze lub stale). Jak traktujemy np.: znajomego, któremu pożyczyliśmy pieniądze i już nam ich nie nigdy nie oddał tłumacząc, że to nie jego wina... gdy My tymczasem widzimy jego dostatek i bogactwo? Jak traktujemy ludzi, którzy coś nam obiecują a nigdy tych obietnic i zapewnień nie spełniają? Wobec tego jak możemy traktować Gospodarza (współgospodarza) Naszego Domu - Polska, który obiecał nam Cuda dostatku i dobrobytu, podpisał się pod nimi i żadnego z tych obietnic nie dotrzymał?... Mało tego! Jego poczynania dokonane wraz z Jego przyjaciółmi sprawiły, że Nasz Dom, Nasza Rodzina na jego błędach ucierpiała: straciła majątek (np. samochód, jak a'la stocznie) lub też się okropnie zadłużyła (np. popadając w pułapkę zadłużenia zaciągając kredyty pod zastaw reszty naszego majątku, jak a'la obecne zadłużenie Polski i deficyt budżetowy) lub obniżyła bezpieczeństwo Naszej rodziny (np. zamieniając zamki w drzwiach na gorsze i same drzwi wejściowe na tańsze, jak a'la upadek naszej policji i armii... Panie ocalały pseudoministrze Klich!). Co byśmy z takim Ojcem, Gospodarzem Naszej Rodziny zrobili? Jak byśmy potraktowali Jego Przyjaciela, z którym te wszystkie rzeczy czynił, gdyby Ojciec wyjeżdżając na długie miesiące powierzył takiemu swojemu przyjacielowi opiekę nad Naszą Rodziną, Naszym Domem aż ten Przyjaciel stał się naszym obcym Ojczymem, zależnym od sąsiadów?
Każdy z nas moim zdaniem winien sobie odpowiedzieć w głębi duszy na powyższe lub wynikające z nich inne pytania (np. dotyczące wyzywania Nas, obrażania i wyśmiewania za dajmy na to noszenie czapki futrzanej a nie bawełnianej). Właśnie z punktu widzenia własnego podwórka... i zadać sobie ostatnie pytanie: Czy lepszym Gospodarzem, Ojcem jest ten, który uważa, że jego rodzina jest najważniejsza (POLSKA) czy też ten, który uważa, że najważniejsi są sąsiedzi a sam przyczynił się do zmniejszenia naszego standardu życia i degrengolady etyczno-moralnej oraz unicestwienia tej ważnej części rodziny, która zawsze o nią dbała i chciała zapewnić jej jak najlepszą przyszłość?
I jeszcze konstatując. Najskuteczniejszą bronią niszczącą dane państwo są działania dezintegrujące lub powolnie niszczące "małe ojczyzny" w postaci silnych rodzin lub też działania prewencyjne nie pozwalające na takowe ich powstawanie. Jest to warunek konieczny, ale niewystarczający do długookresowego zniszczenia danego państwa. Warunkiem zaś wystarczającym jest pozbawienie w jakikolwiek sposób możliwości tworzenia się patriotycznych i propaństwowych elit a jeżeli takowe jeszcze się ostały (jako wzorce zachowań) najlepiej ubezwłasnowolnić, zniszczyć, zepchnąć pod ziemię. Czy ustawa o pomocy rodzinie (dająca niemal nieograniczone administracyjnie prawo ingerencji np. w sposób wychowywania dzieci) nie jest właśnie ową bronią dezintegrującą te oddolne więzi rodzinne? Czy katastrofa smoleńska (podobnie jak mord w Katyniu) nie są elementem niszczenia państwa polskiego?
Pozostaje otwarte pytanie: Komu na tym zależy? Czy tym, którzy żadnego państwa jako struktury scalającej naród - nie mając nigdy własnego - wprost a'priori nienawidzą? Czy tym, którzy od wieków rościli sobie prawo do naszego państwa dokonując np. jego rozbiorów (ponad 80% rozbiorowych terytoriów zawsze przypadało Rosji)? Czy tym, którzy chcą zbudować bezpaństwowy, socjalistyczny twór pod nazwą Unia Europejska (unia światowa?). Czy....
Czy Polska jest jeszcze naszą Ojczyzną? Może... ale chyba to już jej powolny upadek... A może jednak zniszczony polski most można jeszcze naprawić?
Pozdrawiam
ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD... http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
czwartek, 3 lutego 2011
Posiadając bezbronną broń, czyli za późno na leczenie - panie Klich, panie Tusk...!
Witam
Całkiem trafny tekst ROSEMANNA pt. "Za późno panie Klich, za późno panie Tusk!" skłonił mnie do kilku refleksji, które - jak sądzę - stanowią istotę działań Pana pseudoministra, o którym jeden z wojskowych ze smutną refleksja powiedział mi... "wieczny szeregowy... i to ten bez szans na kaprala"...
Przytaczając rozszerzoną treść mojego komentarza do rosemanna przypomniałem sobie jeszcze dwie z moich wcześniejszych notek: "PILNIE POTRZEBNI W PO NOWI PSYCHIATRZY!", "Demontaż, degradacja... psychiatra B. Klich.... lekarz osobisty obecnego rządu RP....".
Cóż... być może czas Pana Ministra "zatapiacza" polskich sił zbrojnych właśnie minął, bo skutecznie je zatopił i to nie w płytkich wodach zatokowych, ale w głębokim bagnie, z którego ich wydobycie zajmie kolejne dziesięciolecia (o ile w ogóle będzie możliwe w niedalekiej już Polszy)...
"Wieczny szeregowy bez szans na kaprala" został bowiem wyznaczony do konkretnego zadania, czyli tak naprawdę do zmniejszenia zdolności obronnych Polski lub też niemal całkowitego wcielenia polskiej armii w struktury sowieckie .
Zadanie zostało wykonane z nawiązką w postaci zniknięcia z powierzchni ziemi dowództwa wszystkich pionów wojskowych - generałów w zdecydowanej większości pronatowskich i zwolenników silnej armii jako gwaranta bezpieczeństwa.
Ktoś kiedyś bardzo ważny w USA powiedział mniej więcej te słowa (nieistotne teraz kto to był, ale reprezentował ścisłą administrację O'Bamy - jeżeliby ktoś uważa jednak, że konfabuluję to postaram się odszukać ową wypowiedź, ale wydaje mi się to czynnością zbędną): W polityce nie liczą się politycy a siła obronna jaka za nimi stoi. Na szczęście Polska jest w strukturach NATO, co gwarantuje jej bezpieczeństwo w sensie międzynarodowym i lokalnym. Polska uczestniczy czynnie w działaniach NATO i USA w Iraku, Afganistanie. Jednostka GROM jest jedną z najlepszych wśród jej podobnych natowskich. Wasza armia się unowocześnia. Będziecie mieli Patrioty, elementy tarczy antyrakietowej jako systemu obronnego i kontruderzeniowego. Przecież jesteście w regionie krajem o największym potencjale obronnym przewyższającym i Węgry i małe przecież Czechy oraz inne kraje. Strategicznie jesteście najważniejsi w tym regionie zarówno dla nas jak i całych struktur wojskowych NATO.
Te słowa padły przed katastrofą smoleńską... Czy były kolejną marketingową papką charakterystyczną dla zsocjalizowanego B. O'Bamy czy też prawdą - już niestety stało się to nieistotne. Polskiej armii już nie ma. Rakiety mamy jako atrapy, które z powodzeniem mogłyby zostać wystawione jako eksponaty wystawiennicze prezentujące nowoczesną broń bezbronną (nieuzbrojoną), tarcza istnieje na starych planach jej rozmieszczenia pogrzebanych niestety wraz z polskimi generałami, GROM już nie grzmi...
Teraz... Psychiatra B. Klich może więc odejść z hukiem i odwróceniem uwagi od tego, że tak naprawdę zniszczył i całkowicie umorzył wartość początkową tego czym zarządzał (za co winien być ukarany godnie i z honorem... po wojskowemu, czyli "za zdradę"...), ale chyba przydzielone mu zostanie inne zadanie, do którego chyba bardziej predestynuje ... DYŻURNEGO LEKARZA SPECJALISTY DLA CAŁEGO GABINETU...
Pracy pewnie będzie miał sporo... bo w obszarze pewnych schorzeń najłatwiej uniknąć kar kojarzących się z kratami. Miejmy nadzieję, że chociaż zamkniętych przestrzeni z elastycznymi ścianami nie zabraknie...
Tylko naszła mnie taka ostateczna refleksja.... jak chory lekarz może leczyć cierpiących na tę samą chorobę... i coby ktoś nie zarzucił mi jakowyś insynuacji... chodzi o "umarzanie wartości początkowej". Dla niewtajemniczonych... wartość majątku całkowicie umorzonego księgowo wynosi ZERO a ponadto może nawet generować dodatkowe koszty w postaci wartości utylizacji zużytego majątku, który przecież może być uznany jako odpad niszczący tzw środowisko unijne... Może więc już czas powoli nadszedł na utylizacje Polski w postaci jej wyjścia ze struktur NATO i UE?
Czyż właśnie niejaki B. (k...) już kiedyś nie wspominał, że Polska niedługo winna wyjść z NATO? A może to powiedział "ojciec chrzestny" jego prezydentury Donald Tusk...
Parafrazując tytuł rosemanna: "Za późno pani Klich, za późno panie Tusk... na leczenie"
Pozdrawiam
ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD... http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
Całkiem trafny tekst ROSEMANNA pt. "Za późno panie Klich, za późno panie Tusk!" skłonił mnie do kilku refleksji, które - jak sądzę - stanowią istotę działań Pana pseudoministra, o którym jeden z wojskowych ze smutną refleksja powiedział mi... "wieczny szeregowy... i to ten bez szans na kaprala"...
Przytaczając rozszerzoną treść mojego komentarza do rosemanna przypomniałem sobie jeszcze dwie z moich wcześniejszych notek: "PILNIE POTRZEBNI W PO NOWI PSYCHIATRZY!", "Demontaż, degradacja... psychiatra B. Klich.... lekarz osobisty obecnego rządu RP....".
Cóż... być może czas Pana Ministra "zatapiacza" polskich sił zbrojnych właśnie minął, bo skutecznie je zatopił i to nie w płytkich wodach zatokowych, ale w głębokim bagnie, z którego ich wydobycie zajmie kolejne dziesięciolecia (o ile w ogóle będzie możliwe w niedalekiej już Polszy)...
"Wieczny szeregowy bez szans na kaprala" został bowiem wyznaczony do konkretnego zadania, czyli tak naprawdę do zmniejszenia zdolności obronnych Polski lub też niemal całkowitego wcielenia polskiej armii w struktury sowieckie .
Zadanie zostało wykonane z nawiązką w postaci zniknięcia z powierzchni ziemi dowództwa wszystkich pionów wojskowych - generałów w zdecydowanej większości pronatowskich i zwolenników silnej armii jako gwaranta bezpieczeństwa.
Ktoś kiedyś bardzo ważny w USA powiedział mniej więcej te słowa (nieistotne teraz kto to był, ale reprezentował ścisłą administrację O'Bamy - jeżeliby ktoś uważa jednak, że konfabuluję to postaram się odszukać ową wypowiedź, ale wydaje mi się to czynnością zbędną): W polityce nie liczą się politycy a siła obronna jaka za nimi stoi. Na szczęście Polska jest w strukturach NATO, co gwarantuje jej bezpieczeństwo w sensie międzynarodowym i lokalnym. Polska uczestniczy czynnie w działaniach NATO i USA w Iraku, Afganistanie. Jednostka GROM jest jedną z najlepszych wśród jej podobnych natowskich. Wasza armia się unowocześnia. Będziecie mieli Patrioty, elementy tarczy antyrakietowej jako systemu obronnego i kontruderzeniowego. Przecież jesteście w regionie krajem o największym potencjale obronnym przewyższającym i Węgry i małe przecież Czechy oraz inne kraje. Strategicznie jesteście najważniejsi w tym regionie zarówno dla nas jak i całych struktur wojskowych NATO.
Te słowa padły przed katastrofą smoleńską... Czy były kolejną marketingową papką charakterystyczną dla zsocjalizowanego B. O'Bamy czy też prawdą - już niestety stało się to nieistotne. Polskiej armii już nie ma. Rakiety mamy jako atrapy, które z powodzeniem mogłyby zostać wystawione jako eksponaty wystawiennicze prezentujące nowoczesną broń bezbronną (nieuzbrojoną), tarcza istnieje na starych planach jej rozmieszczenia pogrzebanych niestety wraz z polskimi generałami, GROM już nie grzmi...
Teraz... Psychiatra B. Klich może więc odejść z hukiem i odwróceniem uwagi od tego, że tak naprawdę zniszczył i całkowicie umorzył wartość początkową tego czym zarządzał (za co winien być ukarany godnie i z honorem... po wojskowemu, czyli "za zdradę"...), ale chyba przydzielone mu zostanie inne zadanie, do którego chyba bardziej predestynuje ... DYŻURNEGO LEKARZA SPECJALISTY DLA CAŁEGO GABINETU...
Pracy pewnie będzie miał sporo... bo w obszarze pewnych schorzeń najłatwiej uniknąć kar kojarzących się z kratami. Miejmy nadzieję, że chociaż zamkniętych przestrzeni z elastycznymi ścianami nie zabraknie...
Tylko naszła mnie taka ostateczna refleksja.... jak chory lekarz może leczyć cierpiących na tę samą chorobę... i coby ktoś nie zarzucił mi jakowyś insynuacji... chodzi o "umarzanie wartości początkowej". Dla niewtajemniczonych... wartość majątku całkowicie umorzonego księgowo wynosi ZERO a ponadto może nawet generować dodatkowe koszty w postaci wartości utylizacji zużytego majątku, który przecież może być uznany jako odpad niszczący tzw środowisko unijne... Może więc już czas powoli nadszedł na utylizacje Polski w postaci jej wyjścia ze struktur NATO i UE?
Czyż właśnie niejaki B. (k...) już kiedyś nie wspominał, że Polska niedługo winna wyjść z NATO? A może to powiedział "ojciec chrzestny" jego prezydentury Donald Tusk...
Parafrazując tytuł rosemanna: "Za późno pani Klich, za późno panie Tusk... na leczenie"
Pozdrawiam
ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD... http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com
Subskrybuj:
Posty (Atom)