piątek, 3 maja 2024

Najświętsza Maryjo Panno Królowo Polski! Wyproś łaski swojego Syna dla naszej Ojczyzny!

Bardzo krótko, bo mam tylko komputer użyczony na pół godziny...

Dziś mamy 2 rocznice: pierwsza to z okazji uchwalenia pierwszej w Europie i drugiej na świecie Konstytucji a druga i ważniejsza dla mnie jest rocznica powierzenia losów Polski w ręce Maryji dokonana przez króla Kazimierza Jagiellończyka w czasie Potopu Szweckiego. Dziś nazywamy je Świętem Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, które to święto na wniosek polskich biskupów oficjalnie ogłosił ponad 100 lat temu papież Benedykt XV.

Polska jest od tej pory pod opieką Matki Świętej i warto do niej zwracać, aby wyprosiła u swego Syna Jezusa Chrystusa łaski dla naszej Polski.

A one są potrzebne teraz, kiedy grozi nam utrata naszej Ojczyzny, co się stanie gdy postkomunistyczne elity spod znaku A. Gramsciego, Szkoły Frankfurckiej czy A. Spinellego z jego "Manifestem z Ventotene" wprowadzą w życie swoje chore idee i doprowadzą do zjednoczonej Europy. Zniemczona UE chce bowiem zbudować jedno Superpaństwo Europa zarządzane przez Berlin i Brukselę, co definitywnie zabierze Polsce niepodległość, suwerenność i wolność. Do tego dojdzie zabranie nam naszej katolickiej wiary, naszej historii, języka, tradycji, rodziny, własności prywatnej.

I niestety mamy też obecny rząd, który jest całkowicie ubezwłasnowolniony przez Niemcy i prowadzi swoją politykę tak jak owe Niemcy mu nakażą. Sami to zrobiliśmy poprzez akt wyborczy a ja do tej pory nie jestem w stanie tego zrozumieć.

Mamy więc naszą Królową - Matkę Bożą i prośmy ją, żeby nasza Ojczyzna przetrwała ten komuszy najazd na Polskę. Kiedyś krążyło powiedzenie: "Przeżyliśmy najazd szwedzki, przeżyjemy i sowiecki". I sądzę, że przez wstawiennictwo maryjne będę mógł powiedzieć: "Przeżyliśmy najazd szwedzki, przeżyjemy i unijny"!

Trzeba jednak powrócić do Boga, do Jezusa Chrystusa, choć wiem, że sam Kościół Katolicki z powodu papieża Franciszka przeżywa obecnie mocny kryzys. Ale i jego przetrwamy!

Pozdrawiam ze szpitala!

 Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 

© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 

http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 

kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 

Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 

Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 

Paypal: paypal.me/kjahog

czwartek, 2 maja 2024

2 a nie 1 maja winien być dniem wolnym od pracy!

Onegdaj Senat RP w uchwale z dnia 12 lutego 2004 r. ustanowił dzień 2 maja Świętem Orła Białego. W wyniku decyzji Sejmu święto zmieniono na Święto Flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Jednocześnie 2 maja jest obchodzony jako Dzień Polonii i Polaków za Granicą.

1 i 3 maja są dniami wolnymi od pracy. 1 maja jest rocznicą beatyfikacji św. Jana Pawła II, dniem komuszego Święta Pracy oraz datą upamiętniającą wstąpienie Polski do komuszego Związku Socjalistycznych Replik Europejskich, czyli UE. Natomiast 3 maja jest Świętem Konstytucji 3 Maja, co do której można mieć wiele zastrzeżeń łącznie z tym, że tworzyli ją masoni. 3 maja to także katolickie święto Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, które zostało ustanowione w 1920 roku i jest obchodzone tylko w polskim Kościele Katolickim jako upamiętnienie ślubów powierzenia Polski pod opiekę Matki Bożej złożonych przez Jana Kazimierza w trakcie potopu szwedzkiego.
 
Ja osobiście wolałbym nie obchodzić w żaden sposób dnia 1 maja jako Święto Pracy czy też Dzień wstąpienia Polski do UE, bo poza tym dzień beatyfikacji św. Jana Pawła II ma  stosunkowo mniejsze znaczenie od dnia jego kanonizacji, czyli wyniesieniu naszego papieża na ołtarze jako świętego KK. 

Mamy więc ciąg rożnych świąt i różnych rocznic w dniach 1-3 maja każdego roku. Z tych trzech dni tylko 2 maja jest dniem roboczym, co wydaje się tak naprawdę niezrozumiałe ze względu na duże znaczenie zarówno naszych barw narodowych jak i docenienia naszej Polonii i Polaków za granicą.

No dobrze, niech ten pierwszy maja zostanie dniem wolnym, ale powtarzam, że 2 maja powinien takim się stać. I to nawet ze względu na przyzwyczajenie Polaków do tej corocznej majówki i tak naprawdę niemal cała Polska bierze sobie 2 maja jako dzień urlopowy. Tak więc danie Polakom 2 maja jako dnia wolnego od pracy jedynie usankcjonowałoby jego patriotyczne znaczenie dla polskiego narodu, ale także byłoby dużym ułatwieniem dla pracowników a nawet pracodawców.

Bo tak naprawdę ten dzień - jako jeden z tzw. "majówki" – stanowi dość duży problem dla obydwu tych grup zawodowych. Pracownicy gremialnie  - o czym pisałem powyżej -  biorą wolne (chorobowe?) na 2 maja, aby móc np. gdzieś wyjechać z rodziną i znajomymi na "majowe dni grillowania", co wpływa negatywnie na produktywność i wydajność w określonej firmie.  Sami też pracodawcy i pracownicy zarządczy firm bardzo lubią takie wiosenne grillowanie.

Sądzę, że też makroekonomiczne skutki wprowadzenia dnia wolnego w owym dniu nie wpłynęłoby negatywnie na żadne wskaźniki i współczynniki w naszej gospodarce.

P.S.
Nie zapomnijmy dziś wywiesić flag biało-czerwonych. Nawet grillowanie winno być ubogacone biało-czerwonymi barwami... Pogoda jest piękna, więc wszystkim życzę dobrego wypoczynku. Ja niestety spędzam te dni w szpitalu...


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 

© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 

http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 

kjahog@gmail.com Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 

Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 

Paypal: paypal.me/kjahog

środa, 1 maja 2024

1 maja - rocznica beatyfikacji Jana Pawła II

1 maja 2011 roku nastąpiła beatyfikacja naszego papieża św. Jana Pawła II. Został wtedy błogosławionym Kościoła Katolickiego a beatyfikował go - co jest ważne - jego spadkobierca papież Benedykt XVI. Był to niezbędny krok w procesie kanonizacji (wyniesienie na świętego) naszego papieża, która nastąpiła 27 kwietnia 2014 a dokonana została już przez papieża Franciszka.

Także dziś mija rocznica zostania przez JPII błogosławionym. Pamiętam jak ja się wtedy cieszyłem, bo wiedziałem, że już niedługo JPII zostanie świętym.

Naszego papieża cechowała głęboka religijność, ale też radość i dobry humor, błyskotliwość połączona nawet z autoironią oraz zdolnością odnoszenia się do własnej osoby z dystansem... I tymi cechami też jednał wielu udowadniając, że religia i wiara katolicka nie są synonimem nadmiernej powagi, smutku, wiecznego umartwiania, nakazów czy zakazów.

Radość i miłość do każdego przeplatane nieraz życzliwym dowcipem były u Papieża czymś, co było dla jego krytyków trudne do jawnego atakowania a jednoczesne bezwzględne pokazywanie prawdy, fałszerstw, obłudy i zła bywało u ludzi "małych" powodem ich wobec niego nienawiści przesyconej w dużej części strachem przed duchową i intelektualną jego wielkością.

Papież bywał też pobłażliwie ironiczny wobec postaw hipokrytycznych, w których obłuda i kłamstwo poszukuje swojego sensu w próbie udowadniania, że jest piękną i nieobłudną prawdą dającą współczesnym ich sens istnienia.

Przez lata dzień 1 Maja był w Krajach Sowieckich czczony jako Święto Ludzi Pracy a tak naprawdę był świętem czczenia Zniewolenia Ludzi Pracy przez totalitaryzm komunistyczno-socjalistyczny.

Ten totalitaryzm uosabiał ZSRR i jego kraje satelickie a dziś w jeszcze większym zakresie ZSRE (Związek Socjalistycznych Republik Europejskich) czyli Unia Europejska. Można by pokusić się wręcz o stwierdzenie, ze dzisiejsza UE jest twórczą i jeszcze bardziej bezwzględną kontynuacją ZSRR. Sowieci też chcieli Kraju Rad bez granic i państwowości, marzyli o wspólnej walucie (vide: nawet ją stworzyli w postaci tzw. rubla transferowego), chcieli jedno-światopoglądowej  i jednakowo-myślącej masy ludzkiej, którą łatwo rządzić, sterować i pauperyzować. Im nie udało się do końca, choć prace cały czas trwają w najlepsze. Wydawało się, że globalistyczno-komunistyczno-socjalistyczni totalitaryści unijni jednak realnie ziszczą w końcu absurdalne idee Marksa, Engelsa czy Lenina lub Trockiego...

Nawet polscy totalitaryści unijni spod znaku dawnego PZPR (dziś SLD), Unii Wolności (dziś PO i środowisko michnikowszczyzny), KLD (dziś PO), itd... chciało uświetnić zawłaszczone przez nich dawne komunistyczno-socjalistyczne Święto 1 Maja wyznaczając ów dzień jako datę przyjęcia Polski do Unii Europejskiej... co stało się 1 maja 2004 roku... Razem z Polską przyjęto też 1 maja 2004 roku takie kraje jak: Cypr, Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Malta, Słowacja, Słowenia i Węgry. Było to największe zbiorowe rozszerzenia UE od momentu jej powstania 1 listopada 1993 roku.

Wszyscy pamiętamy jak w ostatnich latach czczono lub próbowano w sposób uroczysty czcić ten dzień, jako  najszczęśliwszy dla III RP (poza oczywistościami w stylu: zdradliwy "okrągły stół", "wolne wybory", pierwszy niekomunistyczny premier i inne "bzdury")....

Dziś mija rocznica przystąpienia Polski do tej  zniewalającej Nasz Naród Unii Europejskiej. Dla naszych piewców III RP znów to dzień chwały a media rządowe zachwycają się mądrością i nieuchronnością procesów dziejowych oraz sukcesem Wielkich Przywódców spod znaku Millera, Kwaśniewskiego, Buzka, Michnika, Mazowieckiego, Tuska i innych. Piszą o korzyściach, otwartych granicach, itd, itp...

Dla mnie jednak ten dzień to rocznica beatyfikacji św. Jana Pawła II i tylko tak ją postrzegam. Nasz Jana Pawła II ZUPEŁNIE inaczej rozumiał rozwój Wspólnej Europy: zachęcał do wstępowania do niej Polski, ale optował za Europą Ojczyzn niezależnych i niepodległych państw narodowych i chciał, aby dalej rozwijała się na chrześcijańskich fundamentach. Rolę w niej Polski widział jako właśnie niosącej do UE znów świeży powiew fundamentalnych wartości chrześcijańskich...

Nasz święty Papieżu! Czuwaj nad nami również zza grobu! Niech Polska i Polacy nie stracą już całkowicie swojej niepodległości i suwerenności a wartości katolickie niech nadal będą fundamentem polskości!

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 

© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 

http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 

kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 

Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 

Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 

Paypal: paypal.me/kjahog

wtorek, 30 kwietnia 2024

Aborcja - lewackie mordowanie żywych dzieci i kilka refleksji...

Jak zwykle co jakiś czas - z reguły w okresie kampanii wyborczych - wybucha sprawa aborcji, którą wszczynają fanatyczni i ideologicznie pokręceni lewaccy mordercy nienarodzonych dzieci.

Ja wiem, że ten obszar był już wielokrotnie poruszany, ale dalej bywa często tematem, który wywołuje wiele kontrowersji, choć – moim zdaniem – takich kontrowersji mieć nie powinien. Dla niektórych więc powiedziane zostało na ten temat niemal już wszystko. Mimo tego czuję kolejną potrzebę spisania na moim blogu kilku własnych refleksji, które już nieraz wygłaszałem, ale dla mnie osobiście aborcja pozostaje dalej obszarem tak traumatycznym, że będę o niej pisał tak często, jak uznam to za stosowne. Podobnie o eutanazji, którą też uważam za morderstwo w świetle jakiegoś tam anaturalnego ludzkiego prawa. 

Od razu też pragnę jeszcze raz sprecyzować swój stosunek do świadomej aborcji na życzenie, którą uważam a'priori za właśnie morderstwo i to morderstwo dokonane z premedytacją dokonane na bezbronnej istocie ludzkiej, na dziecku!

Przyznam się, że nie zawsze tak uważałem. Moje poglądy wczesnej dorosłości, czysto liberalne a nawet gnostyckie, akceptowały aborcję w sytuacjach jej konieczności, wyrażanych również li tylko przez określoną kobietę chcącą dokonać aborcji. Uważałem, że w sumie to kobieta winna decydować, czy urodzić dziecko.

Tak myślałem jeszcze kilkadziesiąt lat temu. Przemawiało za to wiele argumentów w czym i tak nie przebiję feministek, liberałów i lewicowców różnej maści. Do mnie docierał tak naprawdę tylko jeden: przyszłe dobro dziecka. Uważałem, że dziecko niechciane, wychowywane z konieczności będzie nieszczęśliwe, dziecko oddane do Domu Dziecka również, dziecko, którego urodzenie może grozić śmiercią kobiety uniemożliwiając jej wychowywanie już posiadanych dzieci lub mogących się narodzić w przyszłości też nie jest wskazane. Tak jedynie rozumiałem konieczność dopuszczalności aborcji.

Obecnie przychylam się tylko do jednej możliwości dokonywania aborcji: kiedy ciąża może grozić z pewnością utratą życia kobiety w niej będącej, choć jednoznaczne stwierdzenie, że donoszenie ciąży i poród spowodują śmierć rodzącej kobiety jest też raczej medycznie trudne i może rodzić różne zastrzeżenia i wątpliwości.

Poza wszystkim jednak każdy mały człowieczek ma prawo żyć niezależnie od tego czy jest 1 – tygodniowym malcem czy 36 – tygodniowym brzdącem. I nie jest tu istotna sytuacja materialna kobiety: dziecko można oddać do adopcji nawet gdy pochodzi z gwałtu (ilu ludzi na to czeka), upośledzenie dziecka chorobą nieśmiertelną lub też niewcześnie śmiertelną też nie jest powodem aborcji: widzieliście kiedyś ile ciepła, radości życia przejawiają dzieci np. z chorobą Downa - bywają bardziej ludzkie niż niejedne zdrowe dzieci źle wychowywane, zresztą je można również oddać bez konsekwencji. A już widzimisię kobiet – morderczyń z premedytacją, które dla własnej tylko wygody, bez żadnych skrupułów dokonują aborcji, jest nie do zaakceptowania. Podobnie jest w przypadku "tabletki dzień po" - ona też zabija już zapłodnione kobiece jajeczka.

Życie ludzkie w każdej formie godne jest gloryfikacji w najwyższym stopniu – niezależnie czy jest to życie 1-tygodniowego dziecka czy 90 – cio letniego starca...

I tu powstaje zasadnicze pytanie o początek życia człowieka. Nie rozpisując się zbytnio i nie wchodząc w dywagacje pseudonaukowców: zapłodniona komórka jest początkiem życia człowieka!. Od pierwszej milisekundy zapłodnienia rozpoczyna się proces życia, rozwija się człowiek! Jaka jest różnica pomiędzy zatrzymaniem tego rozwoju przed 12 a po 12 tygodniu jego trwania? Żadna.

Ludzka dotychczasowa wiedza na temat tajemnicy życia nie pozwala na kategoryzowanie poglądów i wskazywanie od kiedy rozpoczyna się życie człowieka w jego okresie płodowym. Można się oprzeć tylko na pewnych faktach a takim jest to, że bez połączenia komórek żeńskich i męskich nie powstaje życie, więc ich połączenie jest jego początkiem a zabicie tego życia jest i winno być kwalifikowane jako morderstwo!

Pierwszy podział komórkowy i dalej powstanie embriona uwarunkowało to, że obecnie może istnieć i funkcjonować - jako człowiek – każdy z nas. Gdyby nie embrion w ogóle by nas nie było. Innymi słowy: bez tego etapu rozwoju człowieka nie byłoby w ogóle człowieka. Embrion jest więc częścią procesu powstawania życia i eliminując go, eliminujemy więc życie, dokonujemy morderstwa z premedytacją! To kim jesteśmy kształtuje się już w zygocie: kolor i kształt oczu, włosy, kolor skóry itp. także to czy będziemy mężczyzną czy kobietą. I niestety tego etapu życia ludzkiego też nie można pominąć i niszcząc tą zygotę niszczymy życie, dokonujemy morderstwa z premedytacją!

Mam nadzieję, że coraz mniej będzie chodzić na świecie świadomych morderczyń swoich nienarodzonych dzieci a także współwinnych tych morderstw...

Podobnie uważam, że dokonywanie eutanazji na życzenie również jest morderstwem albo grzechem śmiertelnym, czyli samobójstwem. Dane nam zostało życie przez Boga i nie mamy prawa go na własne lub obce (np. rodziny, lekarzy czy ułomnego prawa) życzenie przerywać. Przerażającym faktem jest to, iż w wielu krajach coraz bardziej tworzy się liberalne prawo do tej eutanazji, nawet dla nieletnich czy osób, które są nie tylko chore i cierpiące fizycznie a psychicznie (np. na przecież uleczaną depresję). Europejskimi prekursorami we wprowadzaniu coraz swobodniejszego i mniej rygorystycznego prawa do eutanazji są np.: Niderlandy (Holandia), Luksemburg, Belgia i Niemcy. 

Pozostaje jeszcze antykoncepcja i być może dla wielu moje zdanie będzie kontrowersyjne, szczególnie z punktu widzenia  religii katolickiej. A ja za mocno wierzącego katolika się uważam.

Uważając bowiem, że aborcja jest morderstwem na nieurodzonych i niewinnych dzieciach rozwijających się od momentu zapłodnienia w łonie matki, to dla mnie ważnym jest, aby do tegoż zapłodnienia nie doszło. 

Jeżeli zatem jacyś ludzie decydują się na seks i nie chcą mieć dzieci oraz nie chcą być późniejszymi mordercami to powszechna antykoncepcja winna być dla nich swobodnie dostępna. Oczywiście za wyjątkiem środków, które zabijają już powstające życie, niszczą już zapłodnioną komórkę takie jak: wszelkiego rodzaju spirale dopochwowe czy właśnie tabletki wczesnoporonne "dzień po".  

Jesteśmy bowiem tak stworzeni (dla niektórych przez Boga na jego podobieństwo), że - w przeciwieństwie do większości zwierząt nasz popęd seksualny występuje stale, niezależnie od okresu rui. Poza tym potrafimy jako ludzie cieszyć się z naszej seksualności. Udany sex, własna satysfakcja z życia erotycznego i szeroko rozumianego miłosnego jest nam niezbędna do prawidłowego funkcjonowania. Jest tak naprawdę podstawowym, obok miłości duchowej, motorem, i podstawą zadowolenia z życia i chęci do działania (niezależnie od wieku). Jeżeli Ktoś (niektórzy) sprowadzają akt seksualny li tylko do prokreacji to zabierają nam część człowieczeństwa i sprowadzają do poziomu zwierząt. Tak już jesteśmy stworzeni, że seks dla nas jest radością a nie karą za grzechy.

Nie chcąc wobec tego zabijać nienarodzonych a jednocześnie realizując nasze człowieczeństwo powinniśmy robić wszystko - jeżeli akurat teraz nie chcemy dziecka - aby nie dopuścić do zapłodnienia.  

I tu z pomocą podąża współczesna medycyna.

Jest obecnie taki wybór środków antykoncepcyjnych, że swobodnie można się cieszyć z seksu bez obawy późniejszej ewentualnie myśli o aborcji. Ich skuteczność bywa już prawie 95-100%. Pozostają też prezerwatywy. 

Oczywiście akt seksualny nie może być celem samym w sobie. Nasza seksualność jest naszym człowieka atutem. Cieszmy się nią ale odpowiedzialnie. Uświadamiajmy nasze dzieci na temat środków antykoncepcyjnych, wprowadźmy do szkół bezpłatne broszury na ten temat, uczmy piękna miłości dwojga ludzi, ale też wynikającego z niej erotyzmu.

Chcąc nie zabijać nienarodzonych i zwiększyć dostępność środków antykoncepcyjnych walczmy o ich pełną refundację z NFZ.

Wiem, że dla niektórych taka perspektywa jest przerażająca i odrzucają ją a'prori, mając ku temu nieraz słuszne argumenty. Ale cóż jest lepsze: zabijanie nienarodzonych dzieci czy też walka o to żeby tego niechcianego zapłodnienia nie było?

I nie łudźmy się: młodzi ludzie będą coraz wcześniej rozpoczynali współżycie seksualne i uświadamiać ich winniśmy znacznie wcześniej (zanim rozpoznają u siebie własną seksualność) bo później może być za późno. I nic tu nie pomoże uciekanie od tematu czy też nakazy, zakazy i wołanie z ambony.

Stawiam wobec tego, jako przyczynek do dyskusji, tezę, że nie można być jednocześnie przeciw aborcji i przeciw antykoncepcji nie dopuszczającej do zapłodnienia. 

-----------------

Informacja!

Serdecznie dziękuję moim dotychczasowym darczyńcom. Naprawdę nawet Państwo nie wiedzą, ile to dla mnie znaczy, bo daje mi jakąś szansę i motywację do dalszego blogowania a przede wszystkim to wsparcie świadczy, że jednak warto poświęcić swój - coraz mniej dla mnie dostępny - czas na tą moją "pisaninę". Jestem zobowiązany nawet za wsparcie małą kwotą, bo dla mnie jest to i tak indywidualne wydarzenie obrazujące wielkość Państwa Serc.  Tym bardziej, że miałem ostatnio udar mózgu, ale jego konsekwencje na szczęście są relatywnie niewielkie.

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

niedziela, 28 kwietnia 2024

Gonitwa za władzą i pieniędzmi...

No dobra... Udar niedokrwienny mózgu miałem 4 kwietnia a więc już niemal miesiąc temu. Stało się i nie ma co płakać, tym bardziej, że Bóg chyba czuwał nade mną, bo konsekwencje udaru to: lekki niedowład prawej nogi, niedowład policzka i trudności z mową (lekka afazja)... i to wszystko. Mam sprawne ręce i przede wszystkim sprawny umysł do tego stopnia, że udar jest w ogóle niezauważalny. Nie ma też co martwić o przyszłość. Będzie to co zdecyduje Bóg, ale należy też zadbać o siebie: kontrolować ciśnienie, cholesterol i trójglicerydy. Do tego koniec z paleniem papierosów. A rehabilitacja zrobi resztę.

Więc wracam do mojej pisaniny i przepraszam, że raczej nie będę mógł na bieżąco komentować, bo korzystam z komputerowej gościnności.

-------------------------------------------

Wielu ludzi stroni od polityki i uważa, że wszyscy tylko chcą się dostać do władzy i pieniędzy wynikających z jej posiadania (tzw. koryta). I jest to po części prawda, ale trzeba zdawać sobie sprawę, że decyzje polityków u władzy dotyczą nas wszystkich, każdego z nas a więc brak zaangażowania społeczno-politycznego świadczy jedynie o niskim poziomie świadomości społecznej.

Natomiast to, że jakieś partie chcą władzy to jest ich podstawowa funkcja istnienia: są po to, aby tą władzę zdobywać. I nie ma się co dziwić, że tak jest.

No, ale przyjmijmy, że wszyscy kradną i to złodziejstwo jest po każdej stronie politycznej. Mam pytanie do nas wszystkich. Tak szczerze: Czy będąc u władzy nie robilibyśmy tego samego? Odpowiedzcie sobie w skrytości serca...

Natomiast jest bardzo ważne to czy z tego złodziejstwa coś dla nas, Polski i Polaków, zostanie do podziału. I w tym tkwi różnica pomiędzy opcją Zjednoczonej Prawicy (PiS+SP) i częściowo Konfederacji a opcją hordy D. Tuska. PiS przez 8 lat udowodnił, że nawet kradnąc zrobił relatywnie najwięcej dla Polski i Polaków od 1989 roku, natomiast kradnąca PO podczas swoich rządów zrobiła tyle, że Polska stała się państwem z dykty, gdzie były tylko: "ch..., dup... i kamieni kupa oraz "piniędzdzy nie ma i nie będzie" jak mówił człowiek bez PESEL, czyli V. Rostowski.

I jest jeszcze jedna diametralna różnica. Otóż ZP rządziła w Polsce i dla Polski natomiast D. Tusk rządzi w Polsce, ale dla Niemiec i zniemczonej UE. Jest po prostu zakładającym marynarki lokajem Brukseli i Berlina a jego rządy tak naprawdę mają służyć interesom Berlina. Nawiasem mówiąc to zastanawiam się czy on też nie zakłada spodni lub spódnic unijnym szefom, bo to by wiele tłumaczyło...

Trzeba sobie z tych oczywistości zdawać sprawę, bo jednak jest w Polsce wielu Polaków, którzy nawet w taki prosty sposób nie potrafią ogarniać rzeczywistości. Bo jeżeliby ją ogarniali to PO + TD + Lewica winni uzyskać maksymalnie 10% poparcia w wyborach, czyli głosowaliby na nich tylko ich aktywiści.


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję!
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814
Paypal: paypal.me/kjahog

piątek, 26 kwietnia 2024

Żyjmy prawdziwym życiem póki je mamy...

Nie mam zamiaru zbytnio epatować przebytym przeze mnie udarem, ale jest to sytuacja
dla mnie wyjątkowa, bo takie zdarzenia jak ten udar zmieniają niemal całkowiclaie oglądla rzeczywistości i zmieniają się preferencje w życiu i dostrzega się zupełnie inne  jego lastrony. Ja i tak miałem szczęœście od Boga, że udar przeszedłem prawie bez dlaużych  konsekwencji: myślę, chodzę trochę kulejąc, mam niedowład policzka i lekkie problemy z mową. 

Ale pamiętajmy, żeby żyć prawdziwie każdego, bo życie bardzo szybko mija a do tego może być przerwane w jedną sekundę.

Im jesteśmy starsi tym chyba coraz szybciej to życie umyka. Nie zauważamy jak szybko kolejne dni stają się już przeszłymi...

W czasach dzieciństwa i wczesnej młodości długim wydaje się z reguły jeden tydzień, miesiąc czy dwa to wieczność a już pełny rok to nieznana nieskończoność. W miarę jednak kolejnych "dziesiątek lat na karku" upływu czasu jednak tak naprawdę nie
zauważamy. Często dostrzegamy go patrząc na dorastające nasze dzieci, które jeszcze niedawno bawiły się w piaskownicy, jeszcze niedawno je z czułością - by czasem nie przełamać - kąpaliśmy i ze wzruszeniem słuchaliśmy ich pierwszych słów... A teraz już studiują, mają własne rodziny, pracują, żyją w biegu - często niestety biegnąc obok życia, tracąc kolejne lata na zdobywanie rzeczy a nie na przeżywaniu życia każdego dnia, każdego dnia wolności od wszystkiego a nie wolności do czegoś, każdego dnia szczęścia, czyli codziennego odczuwania własnego istnienia...

Może warto nieraz zastanowić się nad swoim życiem.  Ale nawet wtedy tak jest, że dalej  biegniemy przed siebie bez chwili zastanowienia i refleksji. Cały czas przesiadujemy na rozmowach komórkowych czy biegamy po Internecie lub oglądamy bezrefleksyjnie setkaki kanałów TV. Nie potrafimy przystanąć choć na chwilę i zastanowić się nad tym kim jesteśmy, dokąd zmierzamy, co jest ważne w życiu a co tak naprawdę tylko takim się wydaje lub zostało nam wmówione i wykreowane.
ak
Może jednak nieraz warto się zatrzymać, spojrzeć w lustro, wyjść z siebie i spojrzeć na tę swoją twarz niejako innymi, obcymi oczami... i zadać sobie pytania: Czy jestem takim jakim chciałem być w młodości? Czy piękne idee i ideały nie uciekły gdzieś w miarę poruszania się w tym, często brutalnym świecie? Czy nie zatraciliśmy własnego Ja? Czy tak naprawdę My to naprawdę My... Ja to naprawdę Ja, czy już raczej Ktoś Nam Obcy?... Może warto wtedy pomyśleć co się z nami stało? Nami jako ludźmi, naszymi wartościami, ideami, marzeniami, naszym człowieczeństwem.ak

Te chwile krótkiego oderwania się od codzienności, często stresującej i wysysającej z nas całe "jestestwo" pracy zawodowej (ku chwale i sukcesowi nie nas samych, ale często np. wielkich korporacji), codziennej troski o spłatę kolejnych rat kredytu i ciągłej walki o kolejne dobra materialne... nie powinny też być np. okresem właśnie owej refleksji i przypomnieniu sobie jak to niedawno było kiedy np. mówiliśmy sobie: Jeszcze tylko kilka miesięcy pracy po 16 godzin...Jeszcze tylko ten samochód i koniec... Ale koniec nie nastąpił.. bo trzeba przecież było go zmienić na lepszy... a do tego wciąż uwieszony ciężar kredytu hipotecznego, który tak naprawdę nas ubezwłasnowalnia  nieraz na całe życie nie pozwalając nam odpocząć... i dalej musimy gonić, gonić... aby go spłacić jak najszybciej a przy okazji awansować zawodowo i dalej o ten kolejny awans znów gonimy. Nieraz się nam wszystko to udaje. I co przestajemy tak gonić?... nie, bo może trzeba zmienić mieszkanie na lepsze i zdobywać coraz więcej nieraz niepotrzebnych rzeczy... gromadzić i gromadzić... i tak bez końca.

Często w tej gonitwie zapominamy o rodzinie, dzieciach i nieraz życie płynie i nagle zauważmy, że syn ma już 17 lat a córka 15: cały okres dojrzewania, kiedy dzieci potrzebowały nas najbardziej utraciliśmy i nawet nie wiemy jak z tymi dziećmi dziś rozmawiać i w ogóle o czym, bo ich po prostu już nie znamy.

Oczywiście można tak żyć i na łożu śmierci - leżąc na złotym łóżku i przykryty jedwabiami - rozejrzeć się wokół i z radością stwierdzić, że ten basen, ta posiadłość, ta fortuna na koncie... to spełnienie mojego życia. Można popatrzeć na te "kochające" Ciebie osoby otaczające Twoje łoże i z "troską" w głosie pytające: Jak się czujesz?... Masz wtedy setki telefonów od "przyjaciół"... Często jednak tak naprawdę to Ci wszyscy otaczają troską nie Ciebie a zawartość Twego testamentu... W końcu jak wszyscy umrzesz i po co to wszystko, ta bieganina, pracoholizm, itd?

Często w takich chwilach jakże mogącym sprawić ból jest wymowa takiego np. mojego dwuwersu (kiedyś pisałem wiersze i sztuki):..Idąc krętą ścieżką swojego życia... 

"Wdepnąłem w  kałużę...
Obejrzałem się... a za mną była pustka..."

Zróbmy wszystko, aby wdepnięcie w tą kałużę nie następowało u kresu naszego życia, ale o wiele wcześniej... wcześniej na tyle, żebyśmy jeszcze zdążyli "...zostawić za sobą dobra, miłości i mądrości ślady..."  i dane nam było zaznać prawdziwego szczęścia, "szczęścia odczuwania codziennej własnej wolności od wszystkiego i poczucia, że to My istniejemy..." I nie traćmy tego życia na "bzdety"...

Mi osobiście teraz pomógł Bóg i to drugi raz. Wcześniej pomógł, bo niestety onegdaj wdepnąłem w tą kałużę po same kolana, na szczęście nie "nad trumną" i - dzięki Bogu - stwierdziłem, że tak naprawdę muszę przystanąć i zmienić siebie, wyrzucić pracoholizm i też zmieniać otaczający mnie świat. Żyć tak, aby abym kładąc się do snu mógł stwierdzić: tak… dzisiaj żyłem, byłem, istniałem, coś zrobiłem dla siebie i innych, dałem też komuś uśmiech, dobre słowo, gest, część siebie… no i po prostu już byłem i ponownie myślałem (nie nad smakiem ostatnio zjedzonej grillowanej kiełbasy... oj nie...).

Zawsze chciałem być lekarzem-chirurgiem, bo pochodzę w sumie z lekarskiej rodziny, ale niestety (lub stety) trafiłem na ekonomię a po tym był wyścig szczurów w wielkich korporacjach. Trwałem tak niemal dziesięć lat i się doszczętnie wypaliłem zawodowo. Pomogła mi praca w sektorze ochrony zdrowia i mimo, że byłem tylko od spraw ekonomicznych to i tak moja satysfakcja z pracy była pozytywna. 

Ale przebywanie na oddziale neurologicznym (udarowym) napatrzyłem się wielu tragedii ludzi, którzy przed momentem funkcjonowali jako normalni by w sekundę stracić wszystko i leżeć  jak roślina...

 Niestety jest tak, że gdy jednostka pozbawiona jest możliwości myślenia oraz empatii lub nie potrafi myśleć i czuć siebie i innych, gdy nie zastanawia się nad własnym sobą, losem świata i narodów, gdy nie potrafi dawać i otrzymywać miłości... staje się bezwolnym, pustym komunikatorem racji innych. Przestaje być w ogóle kimś, przestaje być dosłownie warta określenia mianem człowieka!

Warto pamiętać, że gdy nie myślimy i nie potrafimy dawać innym dobra, miłości i mądrości to jesteśmy nikim... tylko rzeczą, przedmiotem - podobnie gdy żyjemy obok życia pędząc "do nieokreślonego przodu".

Ktoś kiedyś powiedział i napisał: "Dokądkolwiek byśmy nie szli, zawsze idziemy ku śmierci... a sztuką życia jest dostrzeżenie i pełne wykorzystanie tego krótkiego przebłysku rozświetlającego pośród bezkresnej ciemności niebo... podczas burzy, tuż przed grzmotem!"

A zastanawiając się cóż to znaczy "pełne wykorzystanie przebłysku" pamiętajmy o słowach: Jana Pawła II – "Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, ale kim jest, nie przez to, co ma, lecz przez to czym dzieli się z innymi", słowach E. Burke: "Wolność bez mądrości i cnoty? To jest zło największe z możliwych" oraz słowach Bł. J. Popiełuszki: ""Zło dobrem zwyciężaj". Tylko to jest dla mnie na dziś pełnią życia.

I mam do Was wszystkich prośbę. Dbajcie o siebie. Monitorujcie swoje ciśnienie, cholesterol., trójglicerydy.... 


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com


Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję!

Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814

Paypal: paypal.me/kjahog

poniedziałek, 22 kwietnia 2024

Modlitwa za Polskę...

Witam wszystkich moich Czytelników i Komentatorów, również tych, którzy nie zgadzają się z moimi poglądmi. Piszę do Was ze szpitalnego oddziału rehabilitacji poudarowej. Nie mam dostępu do komputera i korzystam z niego gościnnie, więc moje wpisy będą rzadkie, ale postaram się pisać co jakiś czas. 

Więc do rzczy i w sumie ogólnie, ale likczy  siś treść.

Dzisiaj Polska jest zagrożona. Jej istnienie "wisi na włosku"  jak nigdy od czasów II Wojny Światowej. W takiej sytuacji musimy odwołać się do Boga i Maryji, Królwej Polski. Dlatego też napisałem poniże coś na ksztalt modlitwy za Naszą Pjczyznę Polskę i moich rodaków

Witam wszystkich moich Czytelników i Komentatorów, również tych, którzy nie zgadzają się z moimi poglądmi. Piszę do Was ze szpitalnego oddziału rehabilitacji poudarowej. Nie mam dostępu do komputera i korzystam z niego gościnnie, więc moje wpisy będą rzadkie, ale postaram się pisać co jakiś czas. 


Więc do rzczy i w sumie dość ogólnie, ale treść jest bardzo iostotna.


Dzisiaj Polska jest zagrożona. Jej istnienie "wisi na włosku"  jak nigdy od czasów II Wojny Światowej. W takiej sytuacji musimy odwołać się do Boga i Maryji, Królwej Polski. Dlatego też napisałem poniżej coś na ksztalt modlitwy za Naszą Ojczyzn, Polskę i moich rodaków


MODLITWA ZA POLSKĘ I POLAKÓW


Boże Ojcze, Jezusie Chrystusie - Jego Synu i Maryjo – Matko Boża i Królowo Polski


W imię Ojca I Syna I Ducha Świętego...


Sprawcie, aby nasz kraj ponownie nie zniknął z mapy świata. A to nam grozi ze strony niemieckiej Unii Europejskiej, która chce zbudować Superpaństwo, czli ZSRR-bis, które ja nazywam Związkiem Socjalistycznych Republik Eoropejskich (ZSRE). W takim Superpańatwie nie będzie już wolnych, suwerennych i niepodleglych państw a będą jakieś landy, regiony czy województwa. Decyzje będą podejmowane przez jakiś super rząd czyli KE. Nie będzie żadnej waluty narodowej, wtym polskiego złotego.


Pamiętajcie, że Polska jest ostoją katolicyzmu I w ogóle crześcijaństwa w Europie. Jest największym krajem katolickim I chrześcijańskim w Europkie. I to na nas sapoczywa utrzymanie chrzcijaństwa w Europie.

A Polska to piękny I dumny kraj. Dla prawdziwych Polsków zawsze piękny, choć bywa i brzydki, ale i tak przez nich kochany.  Dla wielu mi podobnych jest umiłowanym Domem Rodzinnym – macierzą będącą obiektem tęsknoty i westchnień, odniesieniem do najważniejszej przesłanki naszej tożsamości. I często przecież im jesteśm od niejn dalej (np. na stałej lub czasowej emigracji) od tej naszej Polski, tym staje się Ona dla nas piękniejsza, idealizujemy ją, gdzieś tam wewnętrznie zaczynamy doceniać jej dla nas ogromne znaczenie, przypominamy sobie już tylko raczej pozytywne z nią wspomnienia... Tęsknimy i może nieraz też żałujemy, że... ją opuściliśmy... że nie zrobiliśmy dla niej tego, co mogliśmy najlepszego i na co było nas stać. Bardzo często chyba też w takich przypadkach mamy poczucie, że nie docenialiśmy jej piękna i znaczenia, gdy byliśmy jej i ona była dla nas...

Utratę tej Ojczyzny i żal za popełnione błędy zapewne odczuwało wielu Polaków wtedy, gdy Polska na przeszło 100 lat straciła niepodległość i zniknęła z mapy świata zagrabiona przez Zaborców. Podobne odczucia towarzyszyły wielu naszym Rodakom (nie mówię tu o zdrajcach i konformistach życiowych oraz ideowych), gdy na przeszło 40 lat Polska znów straciła niepodległość zagrabiona tym razem przez jednego z byłych Zaborców, tym razem pod hasłami "ogólnoświatowej szczęśliwości" zwanej komunizmem czy też realnym, marksistowskim socjalizmem. Ale jednak Polska była na mapie świata.

Boję się, że i tym razem popełniamy znów ten sam błąd tracąc niepodległość i suwerenność na rzecz tym razem nie ZSRR, ale jego twórczego rozwinięcia, który ja nazywam ZSRE (Związek Socjalistycznych Republik Europejskich). Dzisiejszy proces naszego zniewolenia (i nie tylko naszego) jest niestety bardziej niebezpieczny, bowiem odbywa się nie poprzez walkę zbrojną a walkę, w której orężem jest manipulacja socjotechniczna i puste werbalne frazesy o demokratycznej formie jednoczenia się ludzi...

Pozwólcie nam na to abyśmy znów zwyciężyli naszych wrogów dajcie nam, siłę patriotyzmu uwalniającego nas z jarzma unijnej, totalitarnej dyktatury i utraty naszej Ojczyzny...

Wlejcie w nasze dusze dumę z Polski, dumę z tego, że jesteśmy Polakami! Dumę z naszej wielowiekowej historii, tolerancji, tradycji, symboli, ziemi, tożsamości narodowej, języka, kultury i sztuki. Dumę z naszych lasów, jezior i gór, łanów zbóż, polskiej waluty, wypracowanego naszymi rękoma majątku narodowego i dumę z naszych Ojców i Dziadków, którzy za tą Polskę oddali swe życie.

Nie pozwólcie aby na świecie postrzegali nas jako agresorów czy nienwidzących Żydów (antysemitów). Nigdy nie byliśmy agresorami a Żydom pomagaliśmy zawsaze od czasów Kazimiwerza Wielkiego do czasu I w czasie II WŚ.

Wstrząśnijcie moimi rodakami. Polska to nasze państwo i musimy być z niego dumni. Winna być naszym obowiązkiem.

Uchrońcie nas od zalewu ideowych lewaków hołdujących ideologii gender I LGBTQ+. Niech ta minimalna w granicach 2% populacja wstrętnych dewiantów spełnia swoje zachcianki w domowych pieleszach a nie terroryuje I gorszy nasze dzieci na ulicach a niedługo już w szkołach.

Nie pozwólcie aby w Polsce mordowano nienarodzone dzieci czy dokonywano masowwej eutamazji.

Uchrońcie nas przed komunistycznymi wpływami A. Gramsciego, A. Spinellego czy w :Polsce rzSzkoły Frankfurckiej. To komunistyczne ideały dotyczące I chcące zmienić nasze myślenie I nasze dusze. Komuniści przecież od zawsze są wściekłymi wrogami chrześcijaństwa. Stara Europa już przez ich idee upadła duchowo I musi osiągnąć dno, aby się zmienić. Polska jest do uratowania, ale bez Waszego wsparcia to się nie uda.

Królowo Polski, Maryjo! Za Twoim wstawiennictwem już wielokrotnie nasza Ojczyzna zyskiwała wiele. Masz “chody” u swojego Syna Jezusza Chrystusa a nasz kraj przecież szczególnie sobie updobałaś. Dziś w Polsce rządzi antypolskie zło a Ty potrafisz zgnieść pod swoimi stopami Szatana, który boi się Ciebie zawsze. Więc wiesz, że Polska potrzebuje Twojego wstawiennictwa I działania. Chroń moją Ojczyznę!!!


Amen...


P.S. Przepraszam za literówki i na razie nie będę mógł odpowiadać na komentarze za co również przepraszam...


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...

© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)

http://krzysztofjaw.blogspot.com/

kjahog@gmail.com


Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję!

Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814

Paypal: paypal.me/kjahog


niedziela, 14 kwietnia 2024

Widziane ze szpitalnego okna...

Na zdrowie

"Szlachetne zdrowie,
Nikt się nie dowie,
Jako smakujesz,
Aż się zepsujesz".

Jan Kochanowski, Fraszki.

Być może moi Czytelnicy i Komentatorzy nieco się dziwili, że nie pisałem tekstów dotyczących wyborów samorządowych ani też oceniających ich wynik.

Wydaje mi się, że jestem usprawiedliwiony bo...  w nocy ze środy na Wielki Czwartek doznałem udaru niedokrwiennego mózgu (zawału mózgu). 

Jak to jest groźne to wiedzą osoby, które spotkały się z konsekwencjami udarów. Dla niewtajemniczonych to mamy dwie formy udarów: udar niedokrwienny i udar krwotoczny. Pierwszy polega na braku przepływu krwi do jakiejś części mózgu, co powoduje obumarcie komórek mózgowych a drugi polega na nagłym rozlaniu się krwi w mózgu, co powoduje też obumarcie komórek mózgowych. Tak więc każdy udar niszczy wybrane komórki mózgowe. 

W wyniku udarów może nastąpić paraliż nóg czy dłoni, może też zostać zaatakowany ośrodek mowy, gdzie praktycznie trzeba się uczyć wszystkiego od nowa. Najtrudniejszy jest atak na komórki nerwowe odpowiadające za myślenie i logiczne postrzeganie rzeczywistości. Tacy pacjenci po prostu są jak wegetujące rośliny i często też mają afazję.

Ja - co uważam za cud - mam trochę trudności z mówieniem oraz paraliż jednego policzka. Logiczne myślenie pozostało bez zmian, narządy ruchu są sprawne.  Ale... raczej to nie jest cud, ale danie mi przez Boga Ojca, Jego Syna Jezusa Chrystusa za wstawiennictwem Maryi szansę na uporządkowanie swojej przeszłości, gdzie nieraz krzywdziłem innych, też najbliższych. 

Koniec epatowania moją chorobą, bo chciałem napisać o czymś innym. O życiu i cieszenia się każdym dniem jego trwania.

Jeżeli ktoś otarł się o śmierć czy trwałe inwalidztwo i został  jednak w zdrowiu to zaczyna postrzegać inaczej świat. Już nie liczą się błahe sprawy a raczej samo życie i jego piękno. Każdy więc dzień jest nowym rozdziałem w życiu i to życie nie przepływa nam przez palce. 

I takie okrycie piękna życia widziałem i zobaczyłem ze szpitalnego okna. Szpital gdzie przebywałem jest otoczony lasem i wtedy słucha się śpiewu ptaków, szumu drzew, dzięcioła bez opamiętania stukającego w pnie drzew. Jest też i słońce, które powoduje radość a nawet ekscytację.

Nieraz nasze życie "przepływa nam przez palce" i w tej gonitwie za konsumpcjonizmem nie zauważmy tego jego piękna. Nowy samochód, nowy telewizor czy smartfon.. to nasze cele życia aż do ziemskiej śmierci, gdzie tych wszystkich rzeczy nie możemy schować do grobu.

Może jednak warto się zatrzymać w tej gonitwie w tym zastanowić nad tym co dziś zrobiliśmy i co zrobimy jutro, zobaczyć koniec dnia i pomyśleć o nowym, może innym i lepszym dniem od dzisiejszego... a przynajmniej dającego taką nadzieję...

Nasze indywidualne przebywanie na tym ziemskim padole jest relatywnie - w stosunku do całej historii ludzkości - bardzo krótkie, zdecydowanie za krótkie...

Jest niczym chwilowe lśnienie na niebie pojawiające się podczas trwania burzy tuż przed grzmotem... Cały kunszt życia polega tak naprawdę na dostrzeżeniu owego błysku i wykorzystaniu go w pełni do zobaczenia jak największych połaci rozświetlonego nim tegoż nieba...

Można zobaczyć ten błysk, i chłonąć widoczne dzięki niemu piękne widoki naszego życia. I starać się każdego dnia świadomie odczuwać własne istnienie, każdego dnia zostawiać za sobą nasze ślady... ślady naszej bytności na ziemi, które zostaną choć we wspomnieniach innych albo też będą zawarte w naszych, stworzonych przez nas dziełach wszelakich.... Wtedy to naprawdę My żyjemy... i chwytamy każdy dzień (carpe diem).

Można też albo celowo zamknąć oczy i funkcjonować pośród otaczających nas ciemności, lub tylko ulec ułudzie światła, którego wygląd i rozświetlające możliwości przyjmujemy z opowieści innych.  Wtedy też żyjemy, choć życiem innych...

Można też po prostu zasnąć, przespać burzę... i nic nie czuć, nic nie słyszeć, nic nie widzieć a nawet zamknąć swoje wnętrze na opinie i zdania wyrażane przez innych...  Wtedy tak naprawdę nie przeżywamy naszego życia, nie żyjemy a przechodzimy obok niego zadowalając się prymitywną powierzchownością kolejnych dni.

Ludzie myślący, działający, aktywni, dążący do prawdy, dający siebie innym, rozwijający w sobie człowieka i ludzkie wartości... żyją naprawdę. Ci, co nie potrafią mieć własnego zdania i przyjmują bezkrytycznie świat jaki jest oraz w swoim działaniu ograniczają się jedynie do jego akceptacji... też choć subiektywnie odczuwają jakąś własną formę życia. Natomiast Ci, co śpią i bezmyślnie przyjmują wszystko, co im się narzuca... konformistycznie wzbraniając się przed krytyczną oceną rzeczywistości a raczej konsumpcyjnie ją afirmując... tylko wegetują i po nich nic nie zostanie... nawet wspomnienie...

Zastanówmy się nieraz nad naszym życiem... Może warto w nim coś zmienić... Może warto zajrzeć do swojego wnętrza i zobaczyć kim tak naprawdę jesteśmy: Czy jeszcze ludźmi, czy już tylko konsumentami dóbr? Czy zostawiamy za sobą ślady dobra, miłości i mądrości oraz wspomnienie o nas jako ludziach, czy też jedynym śladem po nas będzie tylko samochód i kilka garniturów...

I w tej naszej drodze życia warto też pamiętać, że dokądkolwiek byśmy nie szli, zawsze idziemy ku doczesnej naszej śmierci... a w jej obliczu warte jest tylko to, co tkwi wewnątrz nas samych a nie to, co zdążyliśmy zewnętrznie zgromadzić... Więc walczmy o to, żeby idąc krętymi drogami naszej ziemskiej egzystencji w momencie wdepnięcia "w kałużę" i obejrzenia się za siebie... nie zobaczyć jeno pustki...

A dlaczego uważam, że mój udar jest też szansą na uporządkowanie swojej przeszłości?

Jestem wychowany jako katolik. Za młodu byłem wychowywany zgodnie z katolickimi wartościami. Byłem nawet ministrantem i lektorem czytającym czytania w czasie Mszy Świętej. Poranna i wieczorna modlitwa była codziennością a uczestnictwo w Eucharystii radosnym zobowiązaniem.

Jako dziesięciolatek pamiętam reakcję moich rodziców, gdy wybrano Papieża Polaka. Pamiętam te łzy szczęścia i jakąś podniosłą atmosferę, której uległem i sam miałem łzy w oczach. Sąsiedzi z bloku informowali się nawzajem, że stało się coś wielkiego, każdy był wzruszony i szczęśliwy a te ich gorące łzy rozpalały ich polskie serca. Niedługo po wyborze uczestniczyłem we Mszy Świętej dziękczynnej za naszego Papieża.

Obracałem się też w kręgach katolickich i tylko nieraz musiałem konfrontować się z agnostykami bądź ateistami, choć wtedy dla mnie te pojęcia były tożsame. Były to najczęściej dzieci komunistycznych włodarzy, sbeków, itp. Prowadziliśmy nieraz wzburzone dyskusje, które często kończyły się zerwaniem znajomości, ale też wielu otwierałem oczy z otaczającego ich zakłamania.

Oczywiście cała moja rodzina była antykomunistyczna i kiedy nastąpił wybuch Solidarności to byli szczęśliwi i czynnie do tej Solidarności się włączyli i ja również. Pamiętam jaki wtedy był entuzjazm, pamiętam te radosne twarze, że Polska się odradza i to, że św. Jan Paweł II był tym, który prosił aby Duch Święty zstąpił na tą ziemię, żeby ją odnowić.

Wtedy też zetknąłem się po raz pierwszy z gazetami, czasopismami i książkami dotychczas zakazanymi. Uczyłem się też historii od ludzi, którzy nagle zaczęli mówić, co to był komunizm, co to był Katyń, kim naprawdę byli bojownicy polskiej wolności po II WŚ (dziś: żołnierze wyklęci, niezłomni). Jako, że moja ciocia w dużym mieście była sekretarzem w Solidarności, to tych pozycji miałem mnóstwo i czytałem je namiętnie. To wówczas - jako dopiero 12 latek - zostałem już świadomym antykomunistą i posiadłem już wiedzę dlaczego. To wtedy zostałem ukształtowany politycznie i tak trwa to do dzisiaj.

Później był Stan Wojenny, który zmiażdżył polskie marzenia o wolności. Roznosiłem ulotki, wybijaliśmy z kumplami szyby w komisariatach milicji, nosiłem oporniki na swetrze (ówczesny symbol oporu), uczestniczyłem w tajnych kompletach w kościołach i comiesięcznych manifestacjach sprzeciwu wobec SW (oj dostało się nieraz pałą po plecach)  i nawet na lekcji rosyjskiego zaintonowałem "Rotę", za co mój ojciec miał dość duże problemy w pracy i nie tylko a moje problemy zaczęły się na dobre w technikum, gdzie wychowawcą mojej klasy był szef Podstawowej Organizacji Partyjnej i skaptował do ZSMP całą klasę oprócz mnie i jeszcze jednego kolegi. Leciał z zapisami w dzienniku aż do mnie a ja odpowiedziałem, że nie mogę należeć do ZSMP, bo należę do Ligi Ochrony Przyrody... wyobrażacie sobie jaką miał czerwoną twarz i niemal piana z ust mu nie uleciała. Oj... miałem z nim później przeboje, bo nauczał 3 przedmiotów zawodowych i zawsze musiałem być perfekcyjnie przygotowany a na nich były i różniczki i całki i liczby zespolone, itd., bowiem moje średnie wykształcenie to technik aparatury kontrolno-pomiarowej, automatyki przemysłowej i metalurgii metali i poziom matematyki na automatyce był bardzo wysoki.

No i nadeszły szalone lata mojego dojrzewania. przypadające na okres 1983-1988. Pojawiły się pierwsze miłości i szalone randki, gdzie dotyk dłoni kochanej dziewczyny wystarczał na cały dzień a jej spojrzenie było wspaniałym snem na jawie i te oczy wyrażające wszystkie kolory tęczy. Telefony (stacjonarne) i długie listy, to było naprawdę wspaniałe. Do dziś mam swoje archiwum z tamtych lat. A do tego pochłaniałem wszelkie książki, nawet trzy czy cztery tygodniowo i po nocach. Zacząłem pisać wiersze i wierszem odwzajemniałem miłość tej jedynej, która była jedyną nieraz na długo a nieraz przemijała jak mgła poranna pozostawiając za sobą jedynie wilgotność zielonych traw moich wspomnień. Był to też okres fascynacji Witkacym, którego sztuki i książki przeczytałem wszystkie i sam... zacząłem nawet pisać abstrakcyjne i sarkastyczne sztuki na wzór Witkacego...

A to wszystko okraszone muzyką i fascynacją polskimi zespołami lat 80-tych. Byłem fanem i Republiki i Lady Pank czy TSA oraz Oddziału Zamkniętego, byłem Pankiem i zwolennikiem New Romantic, bywałem na koncernach zespołów polskich i zagranicznych jak Depeche Mode w Warszawie. Zainteresowałem się też tańcem break-dance do tego stopnia, że założyłem swoją grupę taneczną i wystąpiliśmy nawet w najbardziej wtedy znanym programie rozrywkowym TV "Jarmark" a później dawaliśmy występy niemal w całej Polsce. To też był czas szalony: w tygodniu szkoła a w weekend wyjazdy na "tańcowanie" i imprezy do białego rana, też okraszane alkoholem. To mi nie przeszkadzało w nauce, bo szybko się uczyłem i nie sprawiało mi to żadnych kłopotów, ale ziarno  odchodzenia od wiary już powoli wtedy zaczęło kiełkować, bowiem zacząłem się obracać wśród artystów różnej maści a tam osób wierzących było bardzo mało a ja jako młody chłopak chciałem im imponować i dorównać.

Ale nawet zanim to ziarno zaczęło kiełkować to jeszcze zdążyłem być na Mszy Świętej w Częstochowie w roku 1983, którą odprawiał Nasz Papież oraz na pogrzebie Błogosławionego Jerzego Popiełuszki, po którym napisałem wiersz:

"Miałem 16 lat i świat krętych dróg życia przed sobą...
Wszystko było możliwe, nic nie było przeszkodą...

Świat widziany ze szczytów gór dawał skrzydła anielskie...
I kazał lecieć ku pełni kolejnych dni nieskończonych, zdawały się wieczne...
Śmierć nie istniała...

Słońce oblane blaskiem purpury...
Kolor drogi mlecznej, zew dalekiej natury...
I tylko ten ciągły stukot pociągu... już Warszawa...

I tłumy szły, tłumy ich szły z gniewnym smutkiem...
Transparenty, znaki V, z ciszy krzykiem...
Śmierć zaistniała we mnie...

I nagle czerń nieba i te łzy zraszające serce...
Jego już nie ma wśród twarzy dających ciepło...
Jego, który swą prawością zło dobrem zwyciężał
Jego, który dawał nadzieję

A tłumy wracały w skupieniu...
Już wiedząc, że zwyciężył pośmiertnie...

Szedłem z nimi... już inny... zmieniony na zawsze...
Bo zostawił za sobą we mnie prawości i mądrości ślad

A ja widząc te tłumy zrozumiałem, że warto tak żyć
Dziękuję Ci za to księże Kapelanie!"

I właśnie tym wierszem zakończyłem swoją przygodę z gorącym katolicyzmem, bo pojawiły się inne drogi przeze mnie nie odkryte. Wspomniany okres dojrzewania był czasem mojego buntu wobec teraźniejszości i przeszłości. Z perspektywy czasu wiem, że to jest niemal norma, ale wtedy faktycznie myślałem, że zmienię ten świat tak, jak ja chcę. Pojawiła się pycha... a ona jest najgorszą rzeczą jaka może się zdarzyć człowiekowi i to niezależnie od wieku.

Oprócz tego wszystkiego odkryłem też pasję chodzenia po górach. Przeszedłem wszystkie polskie i czeskie szlaki górskie. Te szczyty i doliny były niczym blask wschodzącego letniego słońca, który rozświetlał swoim pięknem i nieskończonością istnienia.

Pomimo tego natłoku nowych wrażeń, jeszcze gdzieś tam w sercu tkwiło katolickie wychowanie i ta "moja skorupka", którą za młodu nasiąknąłem nieraz przeważała i starałem się być dalej katolikiem, albo mi się tylko tak wydawało. Co prawda uczestniczyłem w niedzielnych Mszach Świętych, chodziłem do rytualnej spowiedzi, przyjmowałem komunię, ale były to rzeczy raczej machinalne i dla mnie trochę absurdalne, bo... zacząłem czuć się nowoczesnym a religia tej nowoczesności była przeszkodą. Tak to sobie wykoncypowałem i zacząłem w ostatniej klasie szkoły średniej uważać się za agnostyka.

A później były studia poza miejscem zamieszkania, gdzie mogłem już bez nadzoru rodziców robić wszystko to, co mi się podobało i to był okres kiedy faktycznie powoli i systematycznie zacząłem odchodzić od mojej rodzinnej wiary. Wtedy wydawało mi się, że mogę rozpocząć nowe życie bez balastu przeszłości a że w owym czasie byłem poniekąd sangwinikiem/ekstrawertykiem (teraz to wiem) to  zbudowanie przeze mnie swojego świata nie było trudnością. Próbowałem jakoś pogodzić moją głęboko katolicką przeszłość z teraźniejszością i ugruntowanie w  sobie tego, że jestem agnostykiem było wybawieniem dla mnie i uspakajało moje wnętrze duchowe.

Powróciłem do wiary w 2010 roku a wyrazem tego były piesze pielgrzymki na Jasną Górę: pierwsza przepraszająca a druga prośbą o łaski dla mnie i mojej rodziny. Wcześniej też byłem na kilku pielgrzymkach do obecnego w Polsce  papieża św. Jana Pawła II.

I być może ten mój udar dał mi szansę na naprawę swojej przeszłości i inne spojrzenie na rzeczywistość.  

P.S. Niniejszym chciałbym serdecznie podziękować za opiekę moją lekarkę prowadzącą oraz  cały personel Oddziału Neurologicznego Wojewódzkiego Szpitala  Specjalistycznego we Włocławku.  

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

wtorek, 2 kwietnia 2024

19 lat minęło... Trzeba dziś powrócić do spuścizny św. Jana Pawła II, naszego papieża!

Dziś mija 19 rocznica śmierci św. Jana Pawła II. Pamiętam te chwile smutku i rozpaczy, kiedy zostaliśmy niemal osieroceni. Pamiętam te łzy, wzruszenie, smutek i żal... i te setki tysięcy modlących się o zdrowie Papieża i za duszę Papieża.

Odszedł wtedy ktoś, kto ukształtował całe pokolenie Polaków i również ja dojrzewałem z nim i czerpałem od niego siłę do pokonywania kolejnych moich dni życia. Moja droga istnienia na tym świecie była drogą jaką on mi wskazywał i choć nie zawsze go słuchałem... to w końcu dał mi jednak łaskę wiary, której tak pragnąłem. 

I jakoś tak zawsze w rocznicę Jego śmierci myślę właśnie o latach, które przeżyłem i o tym jak mało jest dziś w Polakach realizacji Jego słów kierowanych do nas... Myślę o swoim dzieciństwie, młodości i powolnym dorastaniu do obecnej, choć jeszcze zbyt małej ludzkiej dojrzałości...

Miałem dokładnie 10 lat, gdy zapłakała wzruszeniem ze szczęścia cała Polska... gdy te łzy zamieniały się niepostrzeżenie w uśmiech, radość, nadzieję i wiarę w lepsze jutro.

Stała się rzecz ówcześnie wprost nieprawdopodobna: nowym papieżem nie został Włoch a został nim nasz rodak Karol Wojtyła... kardynał zza "żelaznej kurtyny". Wpierw było niedowierzanie, szok... by ta radosna wieść tzw.: "pocztą pantoflową" rozeszła się błyskawicznie i dotarła do wszystkich Polaków.

W tamtejszej, komunistycznej prasie (np. w Trybunie Ludu) następnego dnia ukazały się tylko lakonicznie krótkie informacje, które niemalże ze wstydem i z zażenowaniem raczyły przekazywać fakt wyboru Polaka na Stolicę Piotrową.

Przez następne 27 lat Jan Paweł II był zawsze dla mnie - niezależnie jak mocno trwałem lub oddalałem się od wiary – postacią wyjątkową a dla Polski okazał się być największym obrońcą i ostoją jej tożsamości narodowej, faktycznym wybawicielem jej spod jarzma komunizmu.

Dziś jednak zadaję sobie wciąż pytanie: Co stało się z naszym narodem...Co się z nami stało, że w dużej mierze zapomnieliśmy o naszym świętym papieżu?

Odpowiedzi należy szukać chyba daleko wstecz. 

Zostaliśmy niestety skutecznie "przetrąceni" Stanem Wojennym i marazmem lat 80-tych. W latach 1981-1983 zmuszono do emigracji przeszło 1 mln autentycznych patriotów. Została KOR-owska, koncesjonowana opozycja i wiele milionów ludzi bez prawdziwych elit. Zryw solidarnościowy zakończył się zamordowaniem narodu, zamordowaniem jego ducha i tej naszej dumy, honoru i wartości nadrzędnych. 

Lata 90-te i dziki program Sachsa-Sorosa-Lipmana (dr. Leszka Balcerowicza) kompletnie spauperyzowały większość Polaków. Prywatyzacja za bezcen pozbawiła nas własności... a trockistwski oraz wyartykułowany przez A. Gramsciego oraz Szkołę Frankfurcką marksizm kulturowy wdarł się też do naszych umysłów stając się ponownym komunistycznym czynnikiem naszego zniewolenia. Tym razem bez udziału siły, ale perfidnie zmieniający nasze myślenie wedle rewolucyjnego francuskiego hasła: "Wolność, równość, braterstwo albo śmierć", przy czym ta "śmierć" niejako została zamieniona w marksistowskie hasło: "władzy raz zdobytej nie oddamy już nigdy". I dostaliśmy się  - wychodząc spod wpływów ZSRR - pod kuratelę współczesnych komunistów w postaci UE.

Ale mimo wszystko jeszcze trwaliśmy i to dzięki naszemu papieżowi. Jak jeszcze żył JPII mieliśmy jakieś odniesienie, jakiś autorytet, fundament. Mogliśmy zawsze liczyć na jego słowa i obronę naszej Polski... Przekonywał, że Polska może odnowić UE, aby powróciła do swoich chrześcijańskich wartości i fundamentów. Po 2005 roku zupełnie - jako naród - pogubiliśmy się... Ale też śmierć naszego Papieża pozostawiła zagubioną całą Europę i zapoczątkowała triumfalny do dzisiaj pochód lewacko-demoliberalnych elit odcinających się od chrześcijaństwa i powoli tworzących Związek Socjalistycznych Republik Europejskich - ZSRR-bis.

Dziś ze smutkiem mogę tylko stwierdzić, że w 19 lat po jego śmierci My, Naród Polski, obecnie mamy tylko jedną szansę na przetrwanie... W tych czasach odradzającej się ekspansji sowiecko-germańskiej, w czasach pauperyzacji i promowania kosmopolitycznej bezpaństwowej (quasi znów komunistycznej) europejskości, w czasie budowania amoralnej i totalitarnej politpoprawności i multikulturowości, w czasie próby stworzenia beznarodowego jednego społeczeństwa bez wiary i wartości... musimy przypomnieć sobie nauczanie naszego św. Jana Pawła II, jego postawę, jego patriotyzm i jego duchową WIELKOŚĆ!

Dla mnie osobiście zawsze był i pozostał autorytetem moralno-etycznym. Na różnych forach internetowych opisując swoją osobę przytaczam cztery cytaty Jana Pawła II, które wyznaczają mi drogę i jakość mego życia:

"Jeśli ktoś lub coś każe Ci sądzić, że jesteś już u kresu, nie wierz w to! Jeśli znasz odwieczną Miłość, która Cię stworzyła"; 

"Człowiek jest wielki nie przez to, co posiada, ale kim jest, nie przez to, co ma, lecz przez to czym dzieli się z innymi"; 

"Nie sposób inaczej zrozumieć Człowieka, jak w tej wspólnocie jaką jest Naród"; 

"Musicie być mocni mocą wiary i nadziei".

Jakże wiele można z nich wyczytać a przecież jest jeszcze wiele setek podobnych, tyle słów już zapomnianych... powróćmy do nich i czerpmy z nich wiarę i nadzieję w moc dobra, przyzwoitości i międzyludzkiej miłości. Bądźmy mocni mocą wiary i nadziei na lepsze jutro nas samych i naszej Ojczyzny...

Teraz - po wyborach parlamentarnych w roku 2023 - nie mamy już wyjścia. Po prostu musimy powrócić do dziedzictwa naszego Papieża, które możemy zawrzeć w stwierdzeniu: wolność jest prawem każdego człowieka, każdego narodu i tylko poprzez wyzwalającą prawdę i negację kłamstwa tą wolność można mieć i ją zachować. Po prostu musimy znów oprzeć się na fundamencie nauk naszego rodaka aby uratować naszą niepodległość, suwerenność i wolność...

Za 8 dni 10 kwietnia, już 14 rocznica zamachu smoleńskiego... dzień smutku i łez oraz chyba bezsilności wobec ogromu ZŁA otaczającego nas wówczas ze wschodu, zachodu i ze "środka".

Pamiętajmy jednak, że Jan Paweł II podtrzymał w Nas-Polakach narodową dumę z polskości, chrześcijaństwa oraz dał Nam duchową moc przetrwania i wierzę, że nigdy się nie poddamy i odbudujemy naszą Polskę... I to mimo tego, że dziś rządzą nami antypolacy z kręgów PO (KO), TD i Lewicy!

Za życia JPII był już świętym, teraz jest już pośmiertnie świętym. Niech ta świadomość, świadomość Jego świętości pozwoli nam uwierzyć, że warto trwać, walczyć hartem i niezłomnością ducha, że miejsce zhańbionych zawsze w końcu znajdzie się na "zgniłych i wstydliwych kartach historii" a wydobywający się z nich "nieprzyjemny fetor" zostanie zneutralizowany zapomnieniem...

Módlmy się codziennie, aby Jego święte wstawiennictwo w Domu Pana pozwoliło odrodzić się naszej Ojczyźnie, pozwoliło odrodzić się nam samym, pozwoliło przetrwać wojnę prowadzoną wobec nas przez światowe i krajowe elity lewacko-demoliberalne.


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

niedziela, 31 marca 2024

Radujmy się i weselmy... mimo wszystko...

Dzisiaj Jezus Chrystus Zmartwychwstał. Dla wszystkich katolików na świecie to najradośniejsze w roku i najważniejsze wspomnienie największej Tajemnicy Wiary, dzięki której nabiera ona właściwego sensu i wymiaru. Święto Zmartwychwstania Pańskiego obchodzą też wszystkie kościoły chrześcijańskie.

Jezus Chrystus wcześniej musiał umrzeć a ta śmierć Jezusa Chrystusa na Krzyżu jest dla ludzi wierzących jednym z najtragiczniejszych, ale dzięki niej właśnie mogło nastąpić Zmartwychwstanie. Krzyż Święty jest symbolem chrześcijaństwa

Sama śmierć była męczeńska. Z rąk katów zginął niewinny człowiek, który z woli Boga narodził się na Ziemi jako Jego Syn, aby nieść Jego Słowo. Nie został ukamienowany. Kaci, Mordercy wpierw w swoim zaprzaństwie i bałwochwalczym tchórzliwym obłędzie musieli Go poniżyć, ośmieszyć i zadać mu ból Drogi Krzyżowej. Wewnętrzna Moc Jezusa, której tak bali się Jego oprawcy i głęboka wiara w Ojca, jakiej nigdy  nie zaznali stała się dla Nas wszystkich odkupieniem naszych win.

Nauczyciel Słowa Bożego zginął tragicznie jedynie za głoszenia  tego Słowa i wskazywanie innej, lepszej oraz godnej drogi życia, po której ludzie winni kroczyć ku Zbawieniu. Ale przecież ta śmierć zadana Mu przez ziejących nienawiścią i strachem innych ludzi okazała się Zwycięstwem Zmartwychwstania, zwycięstwem Dobra nad złem, Miłości nad nienawiścią, Prawdy nad kłamstwem, Godności nad pogardą i małością, Życia nad śmiercią... To daje i nam dziś radość i możemy się weselić, bo Jego Zmartwychwstanie zapowiada też takie Zmartwychwstanie nas samych...

Zważmy jednak, że śmierć zadana Jezusowi a zakończona Jego zwycięstwem, czyli Zmartwychwstaniem nie kończy Jego Mesjanistycznej Drogi Życia na Ziemi. Wprost przeciwnie! Każdy z nas, naszych przodków i tych, którzy przyjdą po nas... My wszyscy jesteśmy budowniczymi kolejnych "odcinków" tej drogi... aż do Dnia Ostatecznego i ponownego wstąpienia do Królestwa Bożego...

Budujmy tą drogę do Bożej Szczęśliwości każdego dnia i najlepiej oraz najpiękniej jak tylko potrafimy. Trwajmy w prawdzie i głośmy prawdę,  nie bójmy się upadać, ale silni pokorą zawsze starajmy się wstawać i iść dalej tą jakże w sumie prostą drogą... zostawiając za sobą miłości, dobroci i mądrości ślady.

Jezus Chrystus poprzez swoje Zmartwychwstanie  dał nam wiarę w zwycięstwo i czerpanie radości nawet z cierpienia... Zło, obłuda, kłamstwo, ból... były dla Jezusa tylko tragicznymi etapami w drodze do zwycięstwa  i pełnej chwały.

Niech w codziennym życiu królują w nas Wiara, Nadzieja i Miłość a radość z pewności  Zmartwychwstania Pańskiego upewnia nas, że ostatecznie zatwardziałym piewcom Zła Bóg wyznaczył rolę przegranych i wiecznie potępionych...

Niech Droga jaką wyznaczył nam Jezus Chrystus będzie naszą drogą wiary w zwycięstwo właśnie dobra, prawdy i piękna... a dla naszej Ojczyzny będzie zwiastowaniem jej zwycięstwa nad obecnym zniewoleniem...

Radujmy się więc i weselmy... i nie traćmy nigdy nadziei i optymizmu... mimo wszelkich trudności i przeciwności losu... I trwajmy przy Jezusie mimo, że szatański świat nakazuje nam Jego odrzucenie.


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

wtorek, 26 marca 2024

Obecny rząd to rząd a'la "Dyzmów"?

Chyba wszyscy znają serial z 1980 roku pt.: "Kariera Nikodema Dyzmy", który został zrealizowany na podstawie powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza wydanej w 1932 roku. Niezapomnianą rolę Nikodema Dyzmy zagrał w serialu Roman Wilhelmi. 

Cała fabuła oparta jest na losach Nikodema Dyzmy, który jako człowiek nieokrzesany, pozbawiony kwalifikacji, kłamca i na wskroś osobnik prymitywny dzięki sprytnemu oszustwu i karierowiczostwu osiąga szczyty władzy państwowej.  

I jak ja sobie tak patrzę na ten nowy rząd D. Tuska to mam jedno skojarzenie: ten rząd niemal wypełniony jest różnej maści a'la "Dyzmami" o różnej skali "dyzmatowości". Jedni są a'la "Dyzmami" u początku kariery a inni już są nimi niemal w pełnej krasie. 

Czekam aż w końcu pojawi się ktoś, który niczym hrabia Żorż Ponimirski unaoczni Polakom jaki ten rząd faktycznie jest... bo na dziś i po 100 dniach jego rządów można się jedynie śmiać z chyba głupoty wyborczej tych, którzy głosowali na D. Tuska i jego zgraję a'la "Dyzmów". To właśnie Ci Polacy pozwolili wejść na piedestały tym ludziom. 

Trzeba też pamiętać, że Nikodem Dyzma był skłonny nawet popełniać groźne przestępstwa, aby tylko prawda o nim "nie ujrzała światła dziennego" i aby dalej mógł opływać w luksusie władzy i pieniędzy. Wykorzystał też państwowe organy ścigania, aby pozbyć się Leona Kunickiego i przejąć jego majątek.  

Posłuchajcie drodzy wyborcy KO, TD i Lewicy... Ten Żorż może śmieje się z Was?


I jestem ciekaw czy ten śmiech ugrzęźnie mu w gardle po 7 kwietnia i 9 czerwca, czy też będzie się śmiał jeszcze głośniej i nawet spazmatycznie... 

P.S.

Dzisiaj służby organów ścigania D. Tuska i A. Bodnara brutalnie wtargnęli do domu chorego i nieobecnego Z. Ziobry oraz do innych domostw polityków Suwerennej Polski. Podobnie te służby wtargnęły też do budynków klasztornych Księży Sercanów. Czy celem najścia na dom Z. Ziobry jest podrzucenie "kompromatów"? (https://wpolityce.pl/polityka/686444-w-najsciu-na-dom-ziobry-chodzi-i-podrzucenie-kompromatow)

Nie wiem czy tak jest, ale jedno wiem na pewno: totalitarny rząd D. Tuska postępuje tak jak w najgorszej stalinowskiej komunie czy w Stanie Wojennym a współcześnie przypomina działania satrapów: W. Putina i A. Łukaszenki. 

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com 

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. 
Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 
Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

poniedziałek, 25 marca 2024

Zagrożenia dla Polski w strefie euro

Autorem tytułu i treści tego felietonu (pod podkreśleniem) nie jestem ja, ale prof. dr hab. Janusz Bilski. Jest on emerytowanym pracownikiem Uniwersytetu Łódzkiego. W trakcie pracy naukowej badał zagadnienia międzynarodowego systemu walutowego, teorii kursów walutowych i światowych rynków walutowych. 

Ów tekst [1] wydał mi się ważny, a dodatkowo jest bardzo merytoryczny co jest rzadkością nawet wśród ekonomicznych naukowców, nawet profesorów.  

Liczę, że przedstawienie jego treści na moim blogu rozszerzy liczbę osób, które go przeczytają i zaczną realnie zastanawiać się nad sensownością  - o ile w ogóle - szybkiego przyjęcia unijno-niemieckiej waluty Euro w naszej Polsce. Można ten tekst traktować jako niemal przedłużenie mojego felietonu pt. "W obronie prezesa NBP. NIE dla waluty Euro!" [2].

Oczywiście nie muszę chyba nikomu oznajmiać, że jestem przeciwnikiem zarówno samej waluty Euro jak i jej wprowadzenia w Polsce, i zgadzam się z konkluzjami Pana profesora J. Bilskiego. 

--------------------------------------------------------------------------------

Zagrożenia dla Polski w strefie euro

Wprowadzenie euro jest niebezpieczne z ekonomicznego i politycznego punktu widzenia. Polska gospodarka jest jeszcze niedojrzała, różnice technologiczne, rozwój systemu finansowego, poziom konkurencyjności wymagają przyspieszonej modernizacji. Nasza gospodarka wychodzi dopiero z rozwoju zależnego, potrzebny jest czas.

W przestrzeni publicznej rzadko mamy do czynienia z gruntowną analizą korzyści i zagrożeń wynikających z przystąpienia Polski do unii gospodarczej i walutowej (UGW).

Powstają prace o charakterze raczej przyczynkarskim – nie analizują wszystkich aspektów członkostwa Polski w strefie euro. Na domiar złego dyskusje wokół problemu mają silne zabarwienie polityczne; to nie sprzyja rzeczowej ocenie zysków i kosztów związanych z wprowadzeniem w Polsce euro. Poniższe opracowanie nie pretenduje do roli kompleksowego badania – jest subiektywną oceną zagrożeń wynikających z członkostwa w UGW (unia gospodarcza i walutowa).

Wniosek główny można sformułować następująco – Polska nie powinna przystępować do strefy euro ze względu na zagrożenia, jakie wynikają z obecnych mechanizmów i systemu zarządzania w UGW. 

Przyjęcie euro można rozważyć po gruntownej reformie Eurosystemu. Dwa najważniejsze powody, które uzasadniają taką konkluzję to:

1. Władze Eurosystemu stworzyły mechanizm pułapki zadłużeniowej wobec państw deficytowych. Prowadzi to do niekontrolowanego zadłużenia i utraty suwerenności finansowej. Dług staje się niepodtrzymywalny. Brak możliwości zarządzania na poziomie państw uruchamia procesy sprzyjające tworzeniu quasi-federacji.

2. W unii walutowej występują zjawiska petryfikujące podział na kraje centrum i peryferii; pogłębia to dysproporcje rozwojowe między członkami UGW. Co więcej, kraje peryferyjne spychane są na ścieżkę rozwoju zależnego. Wyjaśnieniem tych procesów jest deformujące działanie przeszacowanego, realnego kursu walutowego.

Od kilku lat Polska i inne kraje Europy Środkowo-Wschodniej rozwijają się niezwykle dynamicznie i z po wodzeniem „gonią” czołówkę państw UE. Wielkość długu publicznego należy do najniższych we Wspólnocie. Istnieją obawy, że przystąpienie obecnie do strefy euro może zahamować rozwój ekonomiczny i społeczny kraju.

Wspólnota długu

Sytuacja finansów publicznych w większości państw południowej flanki strefy euro jest dramatycznie zła. Dziś część krajów unii walutowej jest zadłużona bardziej niż w najgorszych latach II wojny światowej. W okresie globalnego kryzysu finansowego Grecja była uważana za bankruta z długiem publicznym na poziomie 126 proc. PKB (2009 r.). W III kwartale 2022 r. po wdrożeniu drakońskich programów naprawczych Grecja jest już zadłużona w wysokości 178 proc. PKB, Włochy – 147 proc., Portugalia – 120 proc., Hiszpania – 115 proc., Francja – 113 proc. Dla porównania Polska – 50,3 proc. PKB.

W 2022 r., w sześciu państwach (Niemcy, Włochy, Francja, Belgia, Hiszpania, Austria) roczne koszty obsługi długu przekroczyły 16 proc. PKB. Próg ten jest traktowany przez Komisję Europejską jako punkt krytyczny. Oznacza to, że największym gospodarkom UE może grozić kryzys płynnościowy. I nie jest to opinia ekonomistów nieprzychylnych integracji monetarnej – jest to prognoza Komisji przedstawiona w „Debt Sustainability Monitor 2022” (kwiecień 2023, s. 34).

Jak mogło dojść do tak niebezpiecznego wzrostu zadłużenia publicznego? Według mnie jest to splot trzech grup przyczyn, które uruchomiły pułapkę zadłużeniową.

Pierwsza wynika z faktu, że w strefie euro nie działają mechanizmy wyrównawcze wymuszające na krajach osiąganie równowagi zewnętrznej. Jedyną potencjalną metodą równoważenia rachunku obrotów bieżących na szczeblu rządów jest tzw. wewnętrzna dewaluacja. Oznacza to redukcję wydatków, ograniczenie inwestycji, obniżkę płac, zatrudnienia i innych. Celem jest poprawa konkurencyjności zewnętrznej gospodarek. Dla wielu rządów świadome wprowadzanie gospodarki w recesję jest działaniem opacznym i z ekonomicznego, i ze społecznego punktu widzenia. W tej sytuacji krajom pozostają sprawdzone metody osiągania równowagi, tzn. zaciąganie kredytów oraz import kapitału. Na szczeblu Eurosystemu nie stworzono mechanizmów lub reguł postępowania, które substytuowałoby procesy wyrównawcze. W projektach reformy strefy euro pojawiały się propozycje wykorzystania risk sharing do amortyzowania negatywnych konsekwencji szoków asymetrycznych. Jak pokazują badania, efekty tych działań są bardzo skromne (raport EBC 2021).

Drugą grupą przyczyn narastania długu były nadzwyczaj korzystne warunki rynkowe dla zewnętrznego finansowania nierównowag krajowych w ostatnich 10–12 latach (do 2021/2022). Według BIS stopy procentowe były najniższe od XIV w. (raport BIS 2021) i wynosiły od 0,0 proc. do 1,5 proc. W długich okresach oprocentowanie było negatywne. Inflacja w tym czasie wahała się w przedziale 0–2 proc. w większości państw strefy euro. Europejski Bank Centralny od czasu Globalnego Kryzysu Finansowego prowadzi politykę luzowania ilościowego. Ważnym mechanizmem tego procesu były programy skupu obligacji. Efektem zaś zwiększenie płynności rynku, tworzenie stałego popytu na papiery skarbowe i w konsekwencji utrzymywanie niskich rentowności obligacji. Przedstawiona sytuacja stworzyła nieograniczoną pokusę permanentnego zadłużania państw.

Jedynym ograniczeniem, raczej teoretycznym, były reguły Paktu Stabilizacji i Wzrostu (zawieszone w latach 2020–2022 i w 2023 r. ponownie zawieszone). I tu z  pomocą przyszła nauka. To jest trzecia grupa przyczyn powstania pułapki zadłużeniowej. Na przełomie drugiej dekady XXI w. powszechna stała się opinia, że narastanie długu w warunkach niskich kosztów finansowania może być korzystne dla wzrostu gospodarczego i równocześnie neutralne dla stabilizacji fiskalnej kraju.

Przedstawione poglądy rozpropagowała bardzo opiniotwórcza praca Oliviera J. Blancharda z 2019 r. „Public Debt and Low Interest Rates”. To był argument, dla wielu ekonomistów i polityków, za utrzymaniem dotychczasowej metody finansowania deficytów. Autor uważał, że niskie stopy procentowe i łatwość rolowania długu powoduje, że wzrost zadłużenia publicznego nie tworzy kosztów fiskalnych.  Finansowanie długu nie wymaga podnoszenia podatków. W konsekwencji reguły fiskalne, jak pisał niemiecki ekonomista Daniel Gros, stały się już tylko problemem akademickim. Trzeba w tym miejscu powiedzieć, że dosyć powszechna akceptacja wniosków Blancharda spotykała jednak opinie krytyczne. Przykładem są prace cytowanego D. Grosa i innych („EconPol POLICY BRIEF” nr 38).

Warto też zwrócić uwagę na dynamikę narastania deficytów finansów publicznych w ostatnich latach. W sześciu krajach dług wzrósł o ok. 10 p.p. Rekordzistką jest Hiszpania z wynikiem ok. 20 punktów. W Polsce i w ośmiu innych krajach poziom długu do PKB obniżył się. Dane te pokazują, że narastanie deficytów nie jest konsekwencją działania szoków asymetrycznych czy wahań koniunkturalnych. Zjawisko ma charakter systemowy, a jego źródła tkwią w wadliwie działających mechanizmach unii walutowej.

Koszty obsługi zadłużenia

Komisja Europejska od kilku lat bada zdolność państw UE do obsługi zadłużenia. Efektem tych prac są roczne raporty. Ciekawe jest to, że badania te co roku zmieniają nazwę i częściowo metodologię. W artykule wykorzystano dwa ostatnie raporty: 1. Fiscal Sustainability Report 2021 (opublikowany w 2022 r.) i 2. „Debt Sustainability Monitor 2022” (opublikowany w 2023 r.).

W najbardziej zadłużonych krajach UE (Francja, Włochy, Hiszpania, Grecja) roczne GFN będą wynosiły ponad 20 proc. PKB. W 5 krajach koszty obsługi zadłużenia szacowane są w wysokości ok. 5 proc. PKB. W Polsce koszty finansowania długu, według cytowanego raportu, będą wynosiły ok. 6 proc. PKB rocznie. I tu ciekawostka, w raporcie opublikowanym w 2023 r. nastąpił gwałtowny wzrost GFN do ponad 10 proc. Jest to zupełnie niezrozumiałe, uzasadniono to bardzo ogólną oceną o prawdopodobnym pogorszeniu się warunków makroekonomicznych w 2022 r. Jest to ewidentna pomyłka. I taką prognozę Komisji przygotowano opierając się na danych z października 2022 r. (ibidem, str. 58). Przyjęto, że dług publiczny Polski wzrośnie do poziomu 52,9 proc. PKB; w rzeczywistości zmalał (IV kwartał 2022 r.) do 49,1 proc. (w 2021 r. – 49,5 proc.). Według ekspertów Komisji potencjalny PKB Polski miał w 2022 r. osiągnąć 2 proc. – rzeczywisty PKB w 2022 r. wzrósł o 5,1 proc. Dysponując zatem danymi z 10 miesięcy takich błędów się nie popełnia.

W omawianych raportach przedstawiono test wrażliwości nowego i rolowanego długu na zmiany stóp procentowych. Raport z 2022 r. pokazał następujące wyniki: wzrost o 1 p.p. skutkuje powiększeniem długu średnio o 5,8 p.p. w krajach UE i o 6,4 p.p. w UGW w 2031 r. W sześciu najbardziej zadłużonych krajach (Belgia, Grecja, Hiszpania, Francja, Włochy, Portugalia) wzrost ten wyniesie 7,8 p.p. powyżej scenariusza bazowego.
Należy w tym miejscu przypomnieć, że omawiane raporty przyjęły bardzo optymistyczne założenie – jest to prognoza podwyżki stopy referencyjnej EBC o 1 p.p. Dziś już wiadomo, że założenia te są nieaktualne. Główna stopa EBC wzrosła od lipca 2022 r. z poziomu 0,0 proc. do 4,25 proc. (sierpień 2023 r.). Konsekwencje tego będą bolesne dla najbardziej zadłużonych państw UGW. W tej sytuacji konieczne są działania wspierające ze strony Eurosystemu.

To już się dzieje od blisko 10 lat. Są to różnego rodzaju programy skupu obligacji na rynku wtórnym. Większość z nich zakończyła się w lipcu 2022 r., wkrótce jednak uruchomiono nowe w reakcji na wzrost stóp procentowych (The Transmission Protection Instrument – TPI).

Działanie i efekty stabilizujące programów są dobrze opisane w literaturze przedmiotu. Mniej jest natomiast analiz badających negatywne, długoterminowe konsekwencje interwencji EBC.

Pozytywy to:

1. Harmonizacja poziomów rentowności obligacji skarbowych w krajach UGW;

2. Stworzenie stabilnego popytu na dokumenty dłużne, co gwarantuje niskie ceny długu. To są niewątpliwe sukcesy programów.

Główną negatywną konsekwencją interwencji EBC jest zablokowanie działania (via stopa proc.) mechanizmów osiągania równowagi między popytem na kapitał (cena kapitału pożyczkowego) a podażą funduszy (oszczędności). Jest to efekt zaniżania ceny długu w części państw Eurosystemu. Brak związku między premią za ryzyko a wielkością długu wyeliminował rynkowe ograniczanie narastania zobowiązań. Zdeformowane zostały mechanizmy i funkcje alokacyjne rynków finansowych strefy euro. To prawda, że również w innych krajach (USA, Wielka Brytania) działały programy skupu aktywów, nigdy jednak tak długo i na taką skalę. Na przykład w 2021 r. programy EBC pokrywały znaczącą część GFNs państw: Portugalia – 74 proc., Słowacja – 72 proc., Grecja – 47 proc., Niemcy – 40 proc. Powstał w ten sposób subrynek długów rządowych, gdzie jedynym inwestorem są banki centralne.

Czy przedstawiona powyżej sytuacja państw południowej flanki strefy euro może stać się udziałem Polski? Czy nasza gospodarka może wpaść w pułapkę zadłużeniową? Obawiam się, że tak. Konkurencyjność międzynarodowa i równowaga zewnętrzna Polski są bardzo kruche. Pozycja eksportu opiera się na konkurencji cenowej, nie technologicznej. Elastyczna, niezależna polityka pieniężna i kursowa są warunkiem sine qua non kontrolowania deficytów. Twarde warunki rynkowe hamują pokusę życia ponad stan.

Dysproporcje rozwojowe w UE

Celem tworzenia ugrupowań integracyjnych jest wyrównanie poziomu rozwoju krajów członkowskich. Konwergencja ekonomiczna i społeczna zapisana jest w traktatach europejskich. Brak postępów w tym zakresie oznacza dysfunkcjonalny charakter mechanizmów integracyjnych. W 2022 r. przeprowadziłem badania na temat różnic w poziomie rozwoju różnych grup państw UE. Wyniki zostały opublikowane między innymi w „Obserwatorze Finansowym” z 4 lutego 2023 r.

Kraje Wspólnoty podzieliłem na trzy grupy (pełna klasyfikacja państw w artykule w „Obserwatorze Finansowym”): centrum tworzą kraje o najwyższym poziomie rozwoju. Semiperyferie to państwa przede wszystkim południowej flanki strefy euro i Europy Środkowo-Wschodniej oraz Południowej, najsłabiej rozwinięte kraje UE to peryferia.

Badanie to różni się taksonomią od większości znanych mi prac. Bodaj po raz pierwszy kraje objęte są identyczną metodologią badań jak pozostałe gospodarki UE. W analizie wykorzystałem dwie grupy wskaźników. Pierwsze to indeksy określające zaawansowanie ekonomiczne państw. Są to np. PKB per capita, wskaźniki wydajności pracy, wartość dodana eksportu i inne. Drugą grupę tworzą miary porównujące poziom konwergencji w dwóch obszarach – synchronizacja faz cyklu koniunkturalnego oraz podobieństwo struktury sektorowej gospodarki. Badanie obejmuje ostatnie 20 lat.

Generalnie wnioski wynikające z analiz można przedstawić następująco:

1. Powiększa się dystans rozwojowy między krajami centrum a semiperyferiami; oznacza to postępującą polaryzację gospodarek strefy euro;

2. Kraje peryferyjne (w większości poza UGW) osiągnęły w wielu wskaźnikach poziom zbliżony do krajów semiperyferyjnych.

Wnioski takie mogą irytować naiwnych euroentuzjastów. Są to jednak fakty potwierdzone licznymi badaniami.


Opublikowany w 2020 r. artykuł Claudiusa Gräbnera i Jakoba Hafele omawia dorobek literatury światowej na temat relacji centrum-peryferia w UE („The Emergence of Core-Periphery Structures in the European Union: a Complexity Perspective”, ZOE Discussion Papers No 6, 2020). Badania potwierdzają podział na dwie grupy państw o różnym poziomie zaawansowania technologicznego gospodarek. Poza tym duża część prac wskazuje na pogłębianie się dysproporcji w strefie euro. Różni autorzy wskazują odmienne przyczyny procesów polaryzacyjnych. Są to między innymi:

– nierównomierne rozmieszczenia potencjału technologicznego,
– odmienna struktura tworzenia PKB,
– nieekwiwalentna wymiana handlowa, rozumiana szerzej jako wymiana technologiczna,
– neoliberalne modele wymiany międzynarodowej,
– odmienne modele wzrostu gospodarczego,
– finansjalizacja gospodarek ze szczególnym uwzględnieniem Globalnego Kryzysu Finansowego,
– przyczyny o charakterze społecznym i instytucjonalnym.

Wymienione przyczyny nie mają zatem, według mnie, charakteru decydującego. Głównym powodem polaryzacji gospodarek w UE jest wadliwe działanie strefy euro. Długookresowe odchylanie kursu realnego od nominalnego w części państw strefy euro petryfikuje tradycyjną strukturę sektorową tworzenia PKB, co hamuje wzrost wydajności pracy i obniża konkurencyjność zewnętrzną gospodarek.

Warto zwrócić uwagę na wyniki badań dotyczących procesów polaryzacyjnych w UE. Podstawowy makrowskaźnik to tempo wzrostu PKB do czasu kryzysu covidowego.

Zdecydowanie wolniejszy wzrost PKB w krajach Południa Europy wpłynął na pozostałe wskaźniki. I tak PKB per capita w latach 2009–2020 obniżył się w krajach semiperyferyjnych oraz we Włoszech, Francji i na Słowacji (OECD 2022). Wzrósł w pozostałych krajach.

Wydajność siły roboczej liczona PKB na godzinę pracy jako procent średniej UGW w latach 2012–2019 obniżyła się w krajach semiperyferyjnych.

Przykładowo w Grecji w 2012 r. – 61,5 proc., w 2019 r. – 57 proc.; Hiszpania odpowiednio – 89 proc. i 88 proc. W krajach centrum wskaźnik wykazywał stabilizację (w części wzrósł, w innych, np. Włochy – się obniżył). W krajach peryferyjnych dynamika wzrostu była wysoka i dla przykładu w Polsce indeks wzrósł o 10 p.p., Litwa – 8 p.p., Czechy – 5,5 p.p.

Należy przy tym pamiętać, że powyżej przedstawione są kierunki i dynamika zmian. W dalszym ciągu jednak dystans dzielący peryferie i centrum jest znaczący.

Wnioski na temat wydajności pracy skorelowane są z danymi o przekształceniach strukturalnych w gospodarkach państw UE. Mierzone to jest procentowym udziałem różnych sektorów w całkowitej wartości dodanej (gross value added at current basic prices). W badanych grupach państw można zaobserwować następujące tendencje (Eurostat 2021):

1. W krajach centrum sektory tradycyjne (rolnictwo, przemysł, budownictwo i inne) w latach 2009–2019 wykazywały stabilne udziały. Podobnie w krajach semi- i peryferyjnych. Przesunięcia dotyczyły jedynie zmiany udziałów poszczególnych sektorów. Tak np. w krajach Południa Europy wzrósł udział rolnictwa, zmniejszył się natomiast budownictwa.

2. Z punktu widzenia badania ważne są zmiany udziału sektorów nowoczesnych (wysokowydajnych) ze szczególnym uwzględnieniem działu nauki i zaawansowanych technologii. I tak w krajach centrum obserwujemy stabilizację udziału tych branż w tworzeniu PKB. W krajach semiperyferyjnych partycypacja tych sektorów zmniejszyła się, w peryferyjnych wzrosła i osiągnęła poziom państw Południa Europy.

Sektor nauki i wysokich technologii szczególnie ważny dla modernizacji gospodarek wykazywał w krajach rdzenia lekki wzrost. Niemcy w latach 2009 i 2019 odnotowały odpowiednio 10,7 proc. i 11,5 proc., Holandia – 14,3 proc. i 15,5 proc., podobnie było w innych państwach. Kraje semiperyferyjne wykazały w badanym okresie spadek udziału sektora; tak na przykład Hiszpania – 11,6 proc. (2009 r.) i 7,6 proc. (2019 r.), Grecja odpowiednio – 6,3 proc. i 5,5 proc. W krajach ESWiP obserwowaliśmy stabilny wzrost wskaźnika i tak Polska – 7,2 proc. i 8,5 proc., Węgry – 8,9 proc. i 10,4 proc., Słowacja – 8,3 proc. i 10,8 proc. Przedstawione tendencje są ważne, nie można jednak zapomnieć, że kraje semi- i peryferyjne odnotowują wskaźniki poniżej średniej UE, która wynosi 11,5 proc.

Wielu ekonomistów wyraża opinię, że wielkość i dynamika eksportu do PKB świadczą o pozycji konkurencyjnej kraju na rynkach międzynarodowych. Wskaźnik ten w krajach peryferyjnych osiąga bardzo dobry poziom. I tak, np. Czechy, Litwa, Węgry z udziałem 71–80 proc. dorównują Belgii i Holandii. Polska z wynikiem 55,6 proc. jest na poziomie Niemiec, Szwecji, Austrii. Relatywnie niski udział eksportu w PKB odnotowują kraje Południa Europy: Włochy, Francja, Hiszpania, Portugalia, jest to 28–36 proc. Wskaźniki te są ważne z punktu widzenia dalszych analiz, określają bowiem wielkość tzw. sektorów tradable i nontradable.

O zaawansowaniu technologicznym eksportu świadczy kolejny indeks, to jest bezpośrednia wartość dodana eksportu (WITS Comtrade–2020). Wskaźnik ten w latach 2004–2019 wykazywał następujące tendencje. W krajach centrum, z wyjątkiem Francji, odnotowano wzrost indeksu na poziomie 30–40 proc. W krajach semiperyferyjnych dynamika wyniosła poniżej 30 proc. (Grecja obniża wskaźnik o 19 proc.). W krajach peryferyjnych dynamika bardzo wysoka (np. Polska 115 proc.), pamiętać jednak należy, że gospodarki te startowały z bardzo niskiego poziomu.

Biorąc pod uwagę poziom sald rachunków obrotów bieżących, to obserwujemy tu bardzo ciekawe zjawisko. W połowie pierwszej dekady XXI w. w krajach Południa Europy nastąpiła radykalna poprawa sald C/A. Zbiegło się to w czasie z eksplozją ujemnych sald w systemie Target 2, które systematycznie narastały. W marcu 2023 r. najwyższe saldo ujemne miały Włochy ca 685 mld euro, Hiszpania – 446 mld, Grecja – 115 mld, Portugalia – 66 mld. Niemcy miały saldo dodatnie w wysokości 1100 mld euro. Przedstawione dane nie pozostawiają wątpliwości – salda rachunków bieżących są zniekształcone działaniem Target 2.

Należy zatem zwrócić uwagę na następujące fakty:

– kraje semiperyferyjne to bez wyjątku członkowie strefy euro,
– jest to grupa najbardziej zadłużonych gospodarek w UGW,
– państwa te charakteryzują się niższą efektywnością procesów ekonomicznych.

Przyczyny polaryzacji gospodarek w strefie euro

Dla wyjaśnienia opisanych procesów można wykorzystać zmodyfikowaną koncepcję tzw. „hipotezy wydajnościowej” Samuelsona-Balassy (Janusz Bilski, „Międzynarodowy System Walutowy”, PWE 2006), adaptując ją dla obszaru jednowalutowego.

Gospodarki państw UGW składają się z dwóch sektorów tradable i non-tradable. Sektor non-tradable produkuje towary i usługi na rynek wewnętrzny, nie jest wystawiony na działanie konkurencji zewnętrznej. Charakteryzuje się niższą wydajnością pracy niż tradable, towarzyszy temu wzrost cen i płac. Powoduje to, że rentowność sektora utrzymuje się na wysokim poziomie.

Opisane zjawiska umożliwiają powstanie przeszacowanego kursu realnego (nie nominalnego). Duży udział sektora non-tradable w PKB powoduje przeszacowanie kursu realnego w całej gospodarce. Zjawisko to występuje w krajach południa Europy. Dodatkowo wysoka rentowność powoduje alokację zasobów w sektorze non-tradable. W krajach północy Europy (Niemcy, Holandia) mają miejsce odwrotne procesy, inwestycje są lokowane w sektorach nowoczesnych – tradable (Alberto Alesina, Guido Tabellini & Francesco Trebbi, l. „Is Europa an Optimal Political Area?”, „NBER Working Paper Series” no 23325, 2017).

Zjawisko to powoduje powiększanie się luki technologicznej między Południem a Północą strefy euro. Oczywistą konsekwencją jest słaby wzrost, narastanie długu publicznego, utrata konkurencyjności międzynarodowej. Potwierdzają to liczne badania. Wyniki różnią się na ogół siłą oddziaływania przeszacowanego kursu walutowego. To zrozumiałe, analizy dotyczyły różnych grup państw (w tym euro), różnych okresów, odmienna była niekiedy metodologia. Bardzo istotny wpływ miały wielkość sektora non-tradable oraz skala różnic w wydajności pracy między sektorami. To nie są łatwe badania, analizowane są impulsy gospodarcze o niskiej częstotliwości – trudne do identyfikacji. Dopiero w długich okresach kumulatywne zmiany pokazują polaryzacyjny charakter procesów. Problem wpływu przeszacowanego realnego kursu walutowego na gospodarkę był również badany przez instytucje unijne (np. „ECB Working Paper Series”, No 2018, November 2017). Wnioski nie są zbyt radykalne, to zrozumiałe racje ekonomiczne przegrywają z ambicjami politycznymi. Widać coraz wyraźniej, że unia walutowa to nie jest projekt gospodarczy – to jest wehikuł, który ma przekształcić Wspólnotę w quasi-federację (J. Bilski, „Plany reformy strefy euro – analiza porównawcza”, „Ekonomista” nr 6, 2021).

Co z tego wynika dla Polski? Wprowadzenie euro jest niebezpieczne z ekonomicznego i politycznego punktu widzenia. Polska gospodarka jest jeszcze niedojrzała, różnice technologiczne, rozwój systemu finansowego, poziom konkurencyjności wymagają przyspieszonej modernizacji. Nasza gospodarka wychodzi dopiero z rozwoju zależnego, potrzebny jest czas. Warunkiem niezbędnym emancypacji ekonomicznej Polski jest utrzymanie wysokiego poziomu elastyczności rynków i mechanizmów rynkowych. Szczególną rolę odgrywa tu niezależna polityka pieniężna i możliwość zmian kursu walutowego. Sprawnie działający kanał dostosowań nominalnego kursu walutowego pozwala uniknąć powstawania zakłóceń między kursem realnym a nominalnym. Dodatkowo płynny kurs jest ważnym instrumentem polityki gospodarczej kraju.

-------------------------------------------------------------------------

Artykuł prof. J. Bilskiego został opublikowany w dniu 03.01.2024 na forum: .

Jego tekst poznałem wczoraj i cieszę się, że Pan profesor ma podobne do moich - jako zwykłego mgr. ekonomii - wątpliwości związane z walutą Euro i jej szybkim wprowadzeniem w Polsce. Wierzę, że jest wśród ekonomistów wielu, którzy mają podobne zdanie i, że to właśnie Oni skutecznie postawią tamę przed powodzią szalejących zwolenników szybkiego przyjęcia w Polsce waluty Euro!



P.S.

Zdaję sobie sprawę, że tekst dla wielu może być zbyt przenaukowiony a przez to nie do końca zrozumiany, ale moim zdaniem profesor ekonomii nie mógł napisać go inaczej. Jeżeli jednak ktoś z Państwa chciałby się o jakąś kwestię zapytać to służę wyjaśnieniami. Można pisać też na mój prywatny e-mail: kjahog@gmail.com(link sends e-mail)

Pozdrawiam


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com