Szczęście to codzienne odczuwanie własnej wolności od wszystkiego... Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
czwartek, 31 marca 2022
Satanistyczne źródła władzy tyranów: J. Stalina, A. Hitlera i W. Putina!
środa, 30 marca 2022
Czas powrócić do gazu i ropy z łupków!
Sekretarz odmówił podania szczegółów, twierdząc, że to jedynie „jego interpretacja faktów”. Wyjaśniając swoje stanowisko dziennikowi „The Guardian”, wyraził przekonanie, że antyłupkowa ofensywa stanowi element szerszej akcji „odtwarzania sfery wpływów” Rosji przy pomocy „połączenia hard i soft power”, przede wszystkim w niedopuszczalny sposób wykorzystującej surowce energetyczne do wywierania wpływu politycznego na kraje Europy.
Wypowiedź owa spotkała się ze spodziewanym oburzeniem ekologów. Jak przystało na ruch wywodzący się z tradycji hipisowskiej, rzecznik Greenpeace zasugerował, że opinie władz Paktu Północnoatlantyckiego to rezultat… nadużywania marihuany. Akurat temu ugrupowaniu łatwo się bronić, ponieważ zawsze może się powołać na aresztowanie 30 członków załogi statku „Arctic Sunrise” na Morzu Barentsa. Andrew Pendleton z Friends of the Earth ironizuje na temat rosyjskiej infiltracji brytyjskiego rządu z racji potencjału tego kraju w rozwijaniu energetyki słonecznej i wiatrowej, zaś indagowana o sponsorów organizacja Frack Off przyznała się jedynie do otrzymywania dofinansowania z sieci sklepów kosmetycznych Lush.
Centrala NATO oświadczyła, że jej sekretarz generalny wypowiadał się wyłącznie we własnym imieniu i nie można uważać jego słów za oficjalne stanowisko sojuszu, jednak spotkały się one ze zrozumieniem przedstawicieli branży. Prezes stowarzyszenia UK Onshore Operators Group Ken Cronin przyznał, że sam zastanawiał się, skąd organizacje podające się, tak jak Frack Off, za luźne federacje lokalnych aktywistów, mają pieniądze na organizację ogólnokrajowych kampanii i zapraszanie na swoje konferencje specjalistów z USA. Jego zdaniem, oskarżenia Rasmussena powinny być przedmiotem dochodzenia, które bezspornie ujawniłoby źródła finansowania ekologów.
Cronin nie jest odosobniony w swojej opinii, ponieważ trudno nie zauważyć paralel między protestami przeciwko wydobyciu gazu łupkowego a przeprowadzanymi przez lewackie ugrupowania kilkadziesiąt lat temu kampaniami pacyfistycznymi, wymierzonymi w rozwój energetyki jądrowej. Świadomie lub nie, zachodni kontrkulturowcy wspierali sowiecki program ograniczania potencjału militarnego ich ojczyzn, czym zasłużyli sobie na przydomek „pożytecznych idiotów”. Oczywiście, ideologiczne zaślepienie i agenturalna współpraca to dwie różne rzeczy, jednak trudno nie zauważyć podobieństwa między postulatami Zielonych a antyłupkową histerią Głosu Rosji i innych tub kremlowskiej propagandy.
Pierwszym krajem, w którym publicznie zwrócono uwagę na możliwe powiązania antyłupkowych działań z rosyjską infiltracją, była Bułgaria. W styczniu 2012 r. 166 z 240 deputowanych tamtejszego Zgromadzenia Narodowego zagłosowało za wprowadzeniem zakazu wydobycia tego surowca przy pomocy szczelinowania lub pokrewnych technologii. Publicysta dziennika „Trud” Iwan Sotirow oskarżył wschodnią potęgę o organizację masowych protestów, które wpłynęły na przyjęcie ustawy. Zwrócił on uwagę, że nowe prawo nie pozwoli Bułgarii nawet ocenić swojego łupkowego potencjału i jest sprzeczne z ideą niezależności energetycznej tego kraju. Określił kampanię jako „tanią manipulację ukrywającą polityczne motywy pod płaszczykiem ekologii”.
Sotirow zarzucił przeciwnikom nowej technologii okłamywanie społeczeństwa. Aktywiści nie byli bowiem w stanie podać ani jednego przykładu groźnego skażenia środowiska w wyniku szczelinowania. Twierdzili również, że w Bułgarii będą prowadzone eksperymenty z niestosowanymi dotychczas metodami wydobycia, co nie było prawdą. Według niego, za protestami stoją zwolennicy byłego prezydenta Georgi Pyrwanowa i niedopuszczający na Bałkany zachodnich inwestorów szefowie tajnych służb z czasów komunistycznych. Jego słowa uwiarygodnia obserwacja rynku energii – Bułgaria w 90 proc. zależna jest od dostaw Gazpromu. Było więc naturalne, że rosyjski holding podejmie wszelkie środki, aby doprowadzić do przedłużenia wygasającego w 2012 r. kontraktu.
Dwa lata temu plotki na temat rosyjskiego dofinansowania przeciwników łupków krążyły już także wśród zachodnich ekspertów. Wspomniała o nich, między innymi, wypowiadająca się dla agencji Associated Press współpracownica Brookings Institution Fiona Hill. Nie podała żadnych szczegółów, jednak z artykułu wynikało, że może chodzić o współpracującą z Gazpromem, a należącą do niemieckiego koncernu Siemens firmę konsultingową Pace Global ze stanu Wirginia. Jej raport „Shale Gas: The Numbers vs. The Hype” przewidywał rychłe zakończenie boomu na niekonwencjonalne źródło energii. Autor materiału zwrócił także uwagę na dużą liczbę antyłupkowych tekstów w należących do Gazpromu mediach w różnych krajach Europy.
Rok później, po publikacjach „Rzeczpospolitej” z domniemanego wsparcia zza wschodniej granicy musieli tłumaczyć się podburzający lokalne społeczności przeciwko energetycznym nowinkom działacze Ruchu Palikota. Jak na razie nikt nikogo nie złapał za rękę, należy się jednak cieszyć, że temat przestał być zamiatany pod dywan. Nie zmienia to faktu, że największym zagrożeniem dla tej metody dywersyfikacji surowcowej pozostaje również dokonywane za pośrednictwem teoretycznie całkowicie niezwiązanych z Rosją podmiotów przejmowanie koncesji na wydobycie gazu łupkowego. Takie działania stanowią element szerszej strategii podtrzymywania energetycznej zależności Polski, w której ważną rolę odgrywają, m.in. rzekomo niezależni od Kremla oligarchowie, jak Wiaczesław Kantor i Giennadij Timczenko. Należy pamiętać, że w realizacji celu takiej wagi, rosyjskie przywództwo nie pogardzi pomocą żadnego sojusznika – czy będzie to naiwny idealista czy cyniczny biznesmen.
Autor jest doktorantem nauk o polityce Instytutu Studiów Politycznych PAN/Collegium Civitas
poniedziałek, 28 marca 2022
Czas na drugą nitkę Baltic Pipe?!
sobota, 26 marca 2022
Może wojna na Ukrainie odrzuci w niebyt wszelkie "Zielone Łady"?
piątek, 25 marca 2022
Prof. Andrzej Nowak o tym, co dziś się dzieje - szczerze polecam!
wtorek, 22 marca 2022
Totalny i zarazem parszywy "odlot" T. Lisa!
poniedziałek, 21 marca 2022
Wojna na Ukrainie - Jak długo samotnie jeszcze pociągniemy?
Według danych za 2021 rok ważne karty pobytu posiadało już przeszło 250 tys. Ukraińców z czego ok. 61 proc. stanowiły osoby w przedziale wiekowym 18 – 40 lat. Dzieci i młodzież poniżej 18. roku życia stanowiły ok. 12 proc., a osoby powyżej 40 lat – ok. 27 proc. W 2015 roku było ich tylko niespełna 50 tys. osób. Powyższe dane nie uwzględniały osób przebywających w Polsce tymczasowo w ramach ruchu bezwizowego lub na podstawie wiz. Nie obejmowały również zezwoleń na pobyt czasowy, których okres ważności został tymczasowo wydłużony ze względu na wprowadzenie stanu epidemii. Także swobodnie możemy stwierdzić, że faktyczna liczba Ukraińców przebywających w Polsce w roku 2021 wyniosła mniej więcej od 300 tys. do nawet 350-360 tys. osób [2].
Czyli tak naprawdę my już od dawna pomagamy Ukraińcom, którzy przyjeżdżają do nas "za chlebem". I trzeba przyznać, że Ukraińcy naprawdę pracują i nie liczą na żaden socjal jak ekonomiczni imigranci z Syrii i innych krajów, którzy opanowali Europę Zachodnią.
Ale przecież to dziś na nas spada obowiązek ponoszenia kosztów tej pomocy w postaci przyjmowania ukraińskich uchodźców. Niestety tylko na nas bo tzw. zachód od tej pomocy się odwraca a nawet dalej blokuje środki dla Polski w ramach FO a chce to jeszcze rozszerzyć na normalne środki budżetowe należące się nam w ramach siedmioletnich perspektyw budżetowych. To jest coś haniebnego.
Dlatego też musimy walczyć, aby uzyskać jakąkolwiek pomoc międzynarodową za przyjmowanie i opłacanie ukraińskich uchodźców, bo tak naprawdę byliśmy ewentualnie sprostać m.in. maksymalnie przyjmując 1 mln uchodźców a wszystko to, co ponad to grozi upadkiem gospodarczym Polski. Niemcy przyjęły ponad 175 000 Ukraińców i już ich eksperci alarmują, że to największe wyzwanie humanitarne dla Niemiec od czasu II wojny światowej (! - a co z imigrantami ekonomicznymi, którym A. Merkel otwarła na oścież niemieckie wrota?), zaś Franziska Giffey, burmistrz Berlina alarmuje, że dochodzimy coraz bliżej do granic naszych możliwości. A my mamy dziś ponad 2,1 mln a może ich być nawet kilkukrotnie więcej, gdy bandzior W. Putin oszaleje już doszczętnie i zaatakuje Ukrainę bronią biologiczną, chemiczną lub jądrową.
Dobrze więc się stało, że Stały Przedstawiciel Polski przy UE Andrzej Sadoś przekazał Komisji Europejskiej, Radzie Europejskiej i ambasadorom państw członkowskich przy UE informacje o wstępnych szacunkowych i częściowych kosztach, jakie ponosi Polska na pomoc uchodźcom z Ukrainy. To ponad 2,2 mld euro do końca roku, ale należy mocno zaznaczyć, że w tej po raz pierwszy oszacowanej puli kosztów nie ma edukacji i opieki medycznej! [3] a to może być podobna o ile nie większa kwota.
Przypomnijmy, że zawarte w marcu 2016 r. porozumienie pomiędzy Ankarą i Brukselą zakładało przekazanie 6 mld euro pomocy dla Turcji za zatrzymanie imigrantów na swoim terenie (3 mld w latach 2016–2017 i taka sama kwota w latach 2018–2019), co spowodowało, że w czerwcu 2016 r. liczba nachodźców ekonomiczno-socjalnych (w zdecydowanej większości) trafiających do UE spadła o ponad 95%. Wówczas na terenie Turcji przebywało około 4 mln tych osób (3,6 z Syrii).
A my jak dotąd nie otrzymaliśmy złamanego euro od UE a nawet więcej: UE nadal blokuje należne nam środki z FO (ze względu na jakąś praworządność, która w Polsce jest większa niż w większości krajów UE) a nawet chce nam ograniczyć środki ze środków budżetowych UE o kwoty kary nałożonej na nas przez jedną i tylko jedną osobę w TSUE za trwanie kompleksu Turów. To jest jakieś kuriozum, którego nie można zdzierżyć, ale daje nam jasny sygnał: niemiecka i marksistowska UE jest bliżej Rosji niż naszej części Europy... a być może Niemcy i Francja w ogóle są bliżej putinowskiej narracji niż tej naszej europejskiej.
Tak! Polska i Polacy...postępują dziś tak jak trzeba. Jesteśmy moralnymi zwycięzcami.
Tyle tylko, że jesteśmy sami a ta bezinteresowna pomoc może doprowadzić do upadku państwa polskiego. Ileż to razy w historii to już przerabialiśmy?
Chyba jest najwyższy czas, aby z historii wyciągać wnioski i nie wkładać swoich rąk do wrzątku, bo później te ręce już nie będą w stanie nikomu pomóc: ani sobie ani w tym wypadku uchodźcom z Ukrainy.
Przez wieki pomagaliśmy Żydom, którzy byli wyganiani z niemal każdego kraju w Europie a w Polsce znaleźli pomocne dłonie. I co nas za to spotkało z ich strony? Zawiść i nienawiść trwającą do dzisiaj.
W czasie II WŚ walczyliśmy na wszystkich frontach i np. jako jedyni byliśmy pierwszym sojusznikiem Wielkiej Brytanii broniącym brytyjskiego nieba. I co? Nasi sojusznicy oddali nas Sowieckiej Rosji i nawet nie zaprosili na powojenną defiladę wojskową zwycięzców.
A dzisiaj? Kto nam pomaga w naszej pomocy Ukraińcom? Nikt! Każdy umywa ręce a nawet chce nas wepchnąć do wojny jako mięso armatnie (sprawa MIG-29).
Mamy rację moralną i tym możemy się szczycić, ale nie możemy zapominać o własnych interesach, bo nikt nie będzie za nas walczył "za Gdańsk" lub jakiekolwiek miasteczko czy polską wieś. Tego możemy być pewni a zapewnienia USA czy NATO można sobie "między bajki włożyć". To smutna rzeczywistość, ale takie są fakty.
[1] Dane za: https://businessinsider.com.pl/wiadomosci/emigranci-i-imigranci-ile-pieniedzy-wysylaja-do-i-z-polski-dane-nbp-za-i-kw-2021/8jwqzmp oraz https://forsal.pl/artykuly/1097209,ile-pieniedzy-przesylaja-polscy-emigranci-do-kraju.html
[2] https://udsc.prowly.com/131412-cwierc-miliona-obywateli-ukrainy-z-zezwolenia-na-pobyt
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...