niedziela, 7 listopada 2021

Pamiętajmy ostrzegające nas słowa ś.p. prezydenta L. Kaczyńskiego

Już ponad 13 lat temu przemawiając w Gruzji, która została zaatakowana przez Rosję, ś.p. prezydent RP Lech Kaczyński powiedział w ich stolicy, że "I my też wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze państwa bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę (...) Wierzymy, że Europa zrozumie wasze prawo do wolności i zrozumie też swoje interesy. Zrozumie, że bez Gruzji Rosja przywróci swoje imperium, a to nie jest w niczyim interesie. Dlatego jesteśmy tutaj" [1].

Swoim przemówieniem i też zachęceniem do wspólnego protestu innych prezydentów z naszego regionu de facto uratował niepodległość Gruzji, ale m.in. i za to zapłacił  największą cenę, cenę życia. 

Wielu z nas zapewne traktowało te słowa jako jakąś intelektualną aberrację, niemożliwą do zrealizowania. No bo jak to? Polska może być - jak Gruzja - przedmiotem ataku Rosji? I nawet później, kiedy W. Putin zaanektował część Ukrainy i do dzisiaj na jej wschodnich granicach trwa wojna "zielonych, rosyjskich ludzików" z armią ukraińską, uważaliśmy, że jest to jeszcze daleko od naszych granic. Poczuliśmy się także bezpieczniej, dzięki stacjonowaniu wojsk amerykańskich na terytorium naszego kraju oraz dzięki zakupowi nowoczesnego uzbrojenia, w tym "tarczy antyrakietowej" i nowoczesnych amerykańskich myśliwców. Ponadto przecież jesteśmy w NATO i ta przynależność do NATO winna skutkować odparciem wojsk NATO w przypadku zaatakowania naszego kraju przez kogokolwiek. 

Ale... dziś wydaje się, że ś.p. prezydent L. Kaczyński miał dużo racji i okazał się być bardzo przewidującym politykiem. Świat zachodni nie zareagował na zaatakowanie Gruzji przez Rosję, podobnie zresztą pogodził się z atakiem Rosji na wschodnią Ukrainę i zaanektowaniu przez nią Krymu. 

Teraz zaś trwa wojna hybrydowa armii białoruskiej na granicy z Polską. Chyba nikt w miarę inteligentny nie jest w stanie zaprzeczyć, że tak naprawdę Alaksandr Ryhorawicz Łukaszenka robi to z własnej inicjatywy bez wiedzy i rozkazu Rosji. Ja za sytuację na naszej wschodniej granicy z Białorusią oskarżam właśnie W. Putina. 

Sytuacja jest coraz groźniejsza. Białoruscy wojskowi prowokują coraz bardziej. Ostrzały ze ślepej broni, przeładowywanie karabinów, przekraczanie polskiej granicy, wypychanie imigrantów na ogrodzenie graniczne, wykorzystywanie kobiet, kobiet w ciąży i dzieci jako "żywe tarcze"... to już codzienność. Wystarczy tylko iskra, by padły w końcu strzały z broni palnej i polała się krew. Imigranci są cały czas szkoleni przez białoruskie służby i są coraz bardziej agresywni. 

A przecież najpierw było ich około 40-tu a dziś to już tysiące. A wtedy, gdy była ich mała liczba nasza opozycja napierała na polski rząd, żeby ich wpuścić. I co teraz mają do powiedzenia? Polski rząd się nie ugiął i od samego początku postawił jasny "stop" jakiejkolwiek liczbie imigrantów. I miał rację. A krytyka rządów w tym obszarze połączona z atakiem na polskie służby wojskowe (w tym Straż Graniczną) uważam za zdradę Polski. Ten, który tego nie zauważa jest po prostu kretynem albo skrajnym antypolakiem. 

Rosyjsko-białoruski hybrydowy atak na naszą Ojczyznę jest faktem i wiele racji jest w tym, że stał się możliwy tylko dzięki temu, że zmieniła się administracja USA z prezydentem J. Bidenem na czele. To on dał wolną rękę Niemcom (a tym samym Rosji) na zagospodarowanie naszej części Europy. Mam nadzieję, że jednak przetrwamy tą prezydenturę J. Bidena, tym bardziej, że tak naprawdę Amerykanie zdecydowanie odwracają się od Demokratów i jest możliwy szybki powrót do władzy D. Trumpa. 

My tymczasem musimy robić swoje i strzec naszych granic, które przecież są jednocześnie granicami UE. I dlatego sądzę, że tak naprawdę poszczególne kraje UE powinny być nam wdzięczne za ochronę UE na granicy z Białorusią. 


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.