Mój ostatnie posty pt.: "Tu jest Polska a nie Polin Panie Prezydencie RP - stracił Pan moje zaufanie!" [1] oraz "Polska to "polin"? Nigdy!" [2] były zapewne przez wielu z Was, moi szanowni czytelnicy, odebrane z mieszanymi uczuciami. I ja dobrze o tym wiem i jestem nawet w stanie Was zrozumieć. Wszak od bardzo wielu już lat spod mojego pióra wyszło setki notek, które w większości były bardzo przychylne PiS i w nich moim wrogiem tak naprawdę była dzisiejsza opozycja czyli w różnych konfiguracjach PO, UD/UW, KLD, SLD, Nowoczesna, PSL, Obywatele RP i inne tego typu antypolskie organizacyjnie skonfigurowane partie polityczne bądź jakieś stowarzyszenia czy fundacje, począwszy od PZPR, SD, ZSL czy Fundacji Stefana Batorego założonej w 1988 roku (sic!) przez G. Sorosa w celu pilnowania i nadzorowania polskich przemian i złodziejskiej prywatyzacji majątku polskiego zwanego Planem L. Balcerowicza, czyli tak naprawdę Planem Żydów: J. Sachsa, G. Sorosa i Lipmana opartym na tzw. Konsensusie Waszyngtońskim.
Nie będę teraz epatował tym, że już nawet w roku 1980 i mając zaledwie 12 lat byłem aktywnym, ale i trochę dziecięco naiwnym politycznie antykomunistą. Wraz z ojcem słuchałem "Radia Wolna Europa" czy "Głosu Ameryki". Przegadałem z nim wiele nocnych godzin. Miałem dostęp do prasy podziemnej. Wtedy poznałem historię Katynia, "Folwark Zwierzęcy" i "1984" G. Orwella czy np. "Rewolucję bez rewolucji" L. Moczulskiego, który po latach okazał się ubeckim konfidentem.
Do dzisiaj z rozrzewnieniem i nawet mile wspominam jak bodajże w siódmej klasie szkoły podstawowej na lekcji języka rosyjskiego wstałem i zaintonowałem "Rotę". Prawie cała klasa też wstała i ze mną śpiewała. Co to się wtedy działo: wezwanie rodziców "na dywanik", ale też sprawiłem kłopoty mojemu ojcu, który ze względu na mnie miał kłopoty w pracy.
Po 1981 roku (Stan Wojenny) co każdy miesiąc uczestniczyłem w demonstracjach antykomunistycznych z "opornikiem" w swetrze czy koszuli i bardzo często byłem pałowany przez ZOMO czy ORMO. Zorganizowałem też mini grupę dywersyjną, która wybijała okna koszarów wojskowych czy komisariatów milicji. Ujawniłem się jako jeden z kolporterów pism niezależnych i przez to ledwo skończyłem technikum, ale na szczęście nie można mnie było wyrzucić za brak wiedzy i jakoś udało mi się zdać maturę nawet ze średnią oceną 4.8 i studia ekonomiczne (1988-1993) z oceną 5.0 na dyplomie. Piszę to tylko dlatego, żeby wskazać, że moje poglądy są ugruntowane od bardzo dawna i dziś - może tylko subiektywnie - mam jakieś tam prawo do swojej oceny obecnie rządzących.
Tak, wstydzę się okresu 1988-1991, kiedy uległem fascynacji zarówno L. Wałęsą, L. Balcerowiczem jak i A. Michnikiem, ale kto wtedy tak naprawdę wiedział kim rzeczywiście oni są i jaką tak naprawdę Polskę chcą zbudować? Natomiast od Nocnej Zmiany (1992), kiedy to usunięto z funkcji premiera J. Olszewskiego, mam już stałe poglądy, które niemal zawsze ujawniały się poparciem PC a później PiS-u.
No, ale zabrnąłem we wspomnienia, które może kiedyś opiszę jako czynny świadek przepoczwarzenia się komunizmu (realnego socjalizmu) w tak naprawdę jego kontynuację zwaną III RP, czyli PRL-bis.
Więc wracam do meritum.
Rzeczywiście poczułem się jako Polak niemal upokorzony, kiedy mój Prezydent Andrzej Duda wypowiedział podczas żydowskiego Święta Chanuki w Pałacu Prezydenckim słowa - zwracając się do rabinów żydowskich - że tutaj (w mojej Ojczyźnie) jest "polin", jak podobno Polskę nazywają Żydzi, choć de facto określenie to znaczy "tutaj spocznij (odpocznij)".
I tutaj wobec mnie posypała się krytyka, że nie rozumiem znaczenia tegoż słowa i jako argumentu moi adwersarze przytaczali informacje m.in. z Wikipedii, że "polin" dla Żydów oznacza li tylko Polskę i jest to żydowskie tłumaczenie nazwy naszego kraju.
Jak wypowiadał się ksiądz profesor W. Chrostowski "Słowo „Polin” ma związek z żydowską opowieścią. (…) Jej początki sięgają końca XV w. i początków XVI w., kiedy to Żydzi zostali wypędzeni z Półwyspu Iberyjskiego, z Hiszpanii i Portugalii. Udali się wtedy na Wschód w dwóch zasadniczych kierunkach: jedna fala udała się w kierunku Konstantynopola, bo chciała być bliżej Ziemi Świętej, a druga fala udała się na Wschód. Kiedy Żydzi wędrowali na Wschód, prosili Pana Boga, żeby wskazał im kraj, w którym mogliby odpocząć. W ten sposób dotarli do kraju, gdzie są puszcze. Samo słowo: puszcza ma w sobie wydźwięk, który oddaje ten onomatopeiczny charakter tego, co się w puszczy dzieje. Właśnie w tej puszczy usłyszeli najpiękniejszą hebrajską spółgłoskę – ( z pol. Sz). (…) Ta spółgłoska jest jednocześnie spółgłoską, którą Żydzi umieszczają w tzw. mezuzie, czyli jest to szczególne oznaczenie żydowskiego domu. (…). Usłyszeli więc ten dźwięk i pomyśleli, że znaleźli się wreszcie u siebie. Podnieśli głowy i zobaczyli napisane dwa słowa: „Po” i „Lin”. Zatem „Polin” – "tutaj pozostań jest to zarazem hebrajska nazwa Polski" [3].
Ale zwróćmy uwagę dokładnie na to, co powiedział ksiądz profesor. Słowo "polin", które używają Żydzi niby tłumacząc na ichni język nazwę naszego kraju historycznie powstało w końcu XV i początkach XVI wieku a nazwa Polska (w różnych konfiguracjach semantycznych) jest o 500 lat starsza a pierwsze wzmianki o Polsce sięgają lat 997–1003 n.e. [4]. Także Żydzi dopiero po setkach lat tak zaczęli określać nasz kraj i tylko dlatego, że fonetycznie niemal brzmiał jak ich "tutaj odpocznij" i mogli w ten sposób nadać mu dwuznaczne skojarzenie: dla Gojów (czyli nie-Żydów) jako tłumaczenie nazwy Polska a dla siebie jako miejsce ich spoczynku (odpoczynku).
Dla mnie jednak ważniejsze od samego tłumaczenia tego słowa jest fakt, jak odczuwają i myślą Żydzi, gdy słyszą Polin i to jeszcze wypowiedziane w taki sposób przez prezydenta RP. Pisałem, że Oni są bardzo czuli na słowa i jeżeli nazwali tak swoje muzeum to znaczy, że "tutaj ma być miejsce ich spoczynku (odpoczynku)" a nazwa wcale nie odnosi się etymologicznie do Polski. To jest i była tylko zbieżność fonetycznego brzmienia żydowskiego "Po" znaczące po hebrajsku – "tutaj" i "Lin" oznaczające po hebrajsku – "odpocznij".
Swego czasu poświęciłem wiele dni na zrozumienie mentalności żydowskiej.
Przeczytałem i obejrzałem chyba wszystko, co w polskim języku było dostępne, bo niestety nie znam hebrajskiego ani jidysz. Szczególnie zaś starałem się poznać wersety Talmudu, ideologii większości obecnych Żydów, która nie ma już nic wspólnego z Torą, czyli Pięcioksięgiem Starego Testamentu. Po siedmiu notkach z serii "Nie można poznać Żydów bez znajomości ich Talmudu" postanowiłem trochę przerwać ich pisanie, bo natłok myśli i wiedzy mnie negatywnie przytłoczył.
Cywilizacja żydowska jest diametralnie różna od cywilizacji chrześcijańskiej, łacińskiej. To dwa odrębne światy. Polecam wykłady i książki wspomnianego księdza profesora W. Chrostowskiego czy doktor E. Kurek.
My Chrześcijanie robimy ogromny błąd, bo oceniamy Żydów wedle naszej hierarchii wartości a tak po prostu nie można. Kluczem do zrozumienia ich postępowania faktycznie jest poznanie ich Talmudu, bo inaczej - z naszej łacińskiej perspektywy - nie jesteśmy w stanie ich zrozumieć. Oni traktują Gojów (czyli nas) jako podludzi i niczym bydło. Uważają, że jest dobre okłamywanie Gojów a ich majątek można po prostu zagarnąć bez konsekwencji. Żaden talmudyczno-rabiniczny Żyd nigdy nie odda swojego życia za najbliższych lub obcych, bo najważniejsze jest tylko jego życie. Odnoszą się do Dziesięciu Przykazań, ale dla nich te Boże Przykazania dotyczą tylko ich pobratymców a nie Gojów, bo tylko Oni są "narodem wybranym" i tylko Oni posiadają duszę.
I co zrobił Prezydent RP? Ano wielokrotnie powiedział, że Żydzi to naród wybrany, chociaż z chrześcijańskiego punktu widzenia przestał nim być w momencie ukrzyżowania Jezusa Chrystusa.
Powtórzę jeszcze raz: "polin" to nie jest dla Żydów ich hebrajskie tłumaczenie Polski jako kraju. To jest pewna ich idea, którą już od dawna lansują opierając się właśnie na zmyślonej legendzie o tym, że Polska może być dla nich drugą "ziemią obiecaną". Prawda jest natomiast taka, że po prostu wykorzystali nasze chrześcijańskie miłosierdzie i nie są nam w ogóle za to wdzięczni a wprost przeciwnie - atakują nas cały czas. Tak, dla nas to nie jest zrozumiałe, ale dla nich tak. Użycie przez Prezydenta A. Dudę sformułowania, że "tu jest polin" jest karygodne. O ile lepiej by brzmiała np. taka fraza: "Polska od wieków jest gościnna i otwarta na współpracę z Wami i tak pozostanie". Poza tym też Pałac Prezydencki nie jest od obchodzenia świąt żydowskich. Od tego jest Synagoga i to Żydzi winni zaprosić do niej A. Dudę a nie odwrotnie.
Chociaż jest jeden aspekt całej tej sytuacji, który w jakimś sensie może bronić naszego prezydenta. Jeżeli faktycznie przyjmiemy założenie, że Żydzi rządzą światem, to jakaś forma usłużności wobec części środowiska żydowskiego może i jest konieczna do tego, abyśmy mogli realizować - choćby w małym stopniu - cele propolskie.
Czy rzeczywiście tak jest? Pytanie zostawiam otwarte...
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.