Informacja o śmierci ks. Tadeusza Kiersztyna dotarła do mnie podczas mojego pieszego pielgrzymowania z Łodzi do Częstochowy na uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej. Wśród pielgrzymów wywołała niemałe poruszenie i dyskutowano o niej także z wieloma duchownymi na Jasnej Górze. Ci, co znali samego księdza osobiście oraz/lub jego działalność wyrażali smutek i żal z powodu jego śmierci. Ci zaś, którzy wcześniej o nim nie słyszeli, mieli okazję poznać go w naszych opowieściach o nim samym i jego dziełach...
Pogrzeb ks. Tadeusza Kiersztyna odbył się wczoraj. Także ja wczoraj pieszo wróciłem z Jasnej Góry.
Nie wiem do końca, co i gdzie napisano o księdzu zaraz po jego śmierci. Być może powtórzę informacje już powielone gdzie indziej. Niemniej bardzo ceniłem dzieło Ks. Tadeusza Kiersztyna i jego samego. Stąd też niniejszy o nim wspomnieniowy i dokumentacyjny post, w którym wskazałem na internetowe źródła dwóch filmów z jego wypowiedziami oraz książki o masonerii. W przyszłości postaram się uzupełnić post o inne dokumenty związane z dokonaniami i dziełami ks. T. Kierszytna.
-----------------------------------------
Notka biograficzna ze strony: http://www.intronizacja.pl/
Ks. Tadeusz Kiersztyn urodził się 15 grudnia 1945 roku w Pogorzanach – Szczyrzycu. Dzieciństwo i młodość spędził w Rabce. 17 sierpnia 1971 roku wstąpił do Towarzystwa Jezusowego, rozpoczynając nowicjat w Starej Wsi koło Brzozowa. W latach 1973-75 studiował filozofię w Krakowie, a w 1975-78 teologię w Warszawie.
Lata 1978-80 to czas studiów na Uniwersytecie Gregoriańskim w Rzymie, gdzie uzyskał licencjat z teologii duchowości. 24 czerwca 1979 roku przyjął święcenia kapłańskie z rąk papieża Jana Pawła II w Rzymie.
W latach 1980-84 był prefektem kleryków w kolegium jezuickim w Krakowie. Przez wiele lat posługiwał jako oddany duszpasterz i kapelan Wspólnot „Wiary i Światła”. Po odbyciu rocznej probacji zakonnej w roku 1986 roku został mianowany Krajowym Sekretarzem Apostolstwa Modlitwy. W latach 1993-98 dodatkowo pełnił funkcję redaktora naczelnego „Posłańca Serca Jezusowego”. W 1989 roku złożył ostatnie śluby zakonne, zostając profesem Towarzystwa Jezusowego.
W 1987 roku założył Ośrodek Formacyjno-Rekolekcyjny w Szczyglicach pod Krakowem, będąc jednocześnie twórcą i opiekunem duchowym mieszkającej tam Wspólnoty św. Klaudiusza la Colombiere. Był inicjatorem powstania i jednym z fundatorów Fundacji Serca Jezusa.
W 1996 roku jego staraniem został otwarty proces kanonizacyjny S.B. Rozalii Celakówny, w którym Powodem była Fundacja Serca Jezusa. Ks. Tadeusz aktywnie uczestniczył w jego pracach, będąc równocześnie członkiem komisji teologicznej. Zainspirowany misją S.B. Rozalii Celakówny, podjął starania na rzecz Intronizacji Jezusa Króla Polski.
W 1998 roku poprosił o dymisję z Towarzystwa Jezusowego, którą przyjął w 1999 roku. Po odejściu z zakonu zamieszkał w Ośrodku w Szczyglicach, posługując na rzecz Wspólnoty św. Klaudiusza, całą energię poświęcając na propagowanie i rozwijanie Dzieła Intronizacji i kultu Jezusa Króla Polski. W tym celu z jego inspiracji w roku 2003 powstało Stowarzyszenie „Róża” skupiające przyjaciół Rozalii Celakówny.
Ks. Tadeusz Kiersztyn był autorem licznych opracowań, w których wyjaśniał istotę Intronizacji Jezusa Króla Polski. Do najważniejszych należą: „Ostatnia walka” oraz „Siedmiodniowe Nabożeństwo Intronizacyjne”. Kontynuował tę działalność, publikując broszurki z serii „Czas…”. Ostatnią pozycją jest „Droga do chwały". Przekazuje w niej treści duchowe, którymi sam żył i które zaleca swoim duchowym dzieciom.
---------------------------------------
Wspomnienie Wspólnoty św. Kaudiusza, za: http://www.intronizacja.pl/
Mieliśmy szczęście być z ks. Tadeuszem Kiersztynem wiele lat. I dzisiaj jest szczególny czas, aby dać świadectwo, powiedzieć, kim dla nas był, jak Go postrzegaliśmy, jakie obrazy zapisały się w naszych sercach...
Kiedy adorował Pana Jezusa w Najświętszym Sakramencie, klęcząc na ziemi przez godzinę, prawie nie odrywał wzroku od Tronu Chwały, a na twarzy gościł tajemniczy uśmiech, uśmiech dziecka, uśmiech przyjaciela, jak się uśmiecha do kogoś bardzo bliskiego, kogoś, kogo się rozumie bez słów.
Nigdy nie zależało mu na sobie i swojej opinii, nie zależało mu też na żadnym rozgłosie, wszystko co robił, planował dla dobra Dzieła Intronizacji. Na jego barki spadały coraz to nowe i coraz to gorsze prześladowania i cierpienia, a on był tak pogodny i radosny, jakby tu na ziemi żył już Niebem. To Niebo odbijało się zwłaszcza w oczach. Owszem, potrafił się zdenerwować, irytowała go zwłaszcza zawziętość ludzka w głupocie i w grzechu – ale w tej złości nie było nic osobistego. Potrafił osoby, które go skrzywdziły, polecać na modlitwie z taką miłością i gorliwością, jakby to były najbliżsi członkowie jego rodziny. W ogóle nie traktował tego w kategoriach osobistych. Jeśli martwił się i złościł szykanami i oszczerstwami, to dlatego, że wiedział, że ostatecznie wcale nie są zwrócone w jego stronę, lecz w stronę Dzieła Intronizacji Jezusa Króla Polski.
Kochał Jezusa miłością bez granic, miłością sługi, żołnierza, przyjaciela, krewnego, miłością kogoś najbliższego. I tęsknił za Nim niesamowicie. Tak bardzo to było widoczne na każdej poniedziałkowej modlitwie… Wyrywał się do Pana.
Walczył ze złym duchem. Była to walka potężna, stawał bowiem do walki z istotami wielokrotnie potężniejszymi od siebie – zawsze z imieniem Jezusa Króla Polski na ustach, w sercu, na dłoniach... Mocą sakramentu kapłaństwa i Duchem zjednoczenia z Chrystusem przepędził wiele demonów, uratował wielu ludzi. Wielokrotnie powtarzał, że nie boi się złego ducha, lecz boi się ludzi, przez których zły duch działa. Wiedział, że tylko oni mogą mu zrobić realną krzywdę.
Niezwykłą troską i matczyną niemal miłością otaczał osoby, które razem z nim angażowały się w Dzieło Intronizacji. Pomagał zawsze, nigdy się nie narzucał. Widział bardzo wiele, ale sam najczęściej nie interweniował. Delikatność ojca, jak delikatność Boga, który się nie narzuca, choć wie i może wszystko. Podejmował nasze problemy jak swoje, tyle ludzi lgnęło do niego, jak do ojca, jak do sługi i proroka Boga, którym w istocie był.
Kochamy go i zawdzięczamy mu życie duszy. Prawdziwy Ojciec.
Wspólnota św. Klaudiusza
---------------------------------------------
Z zapisków ks. T. Kiersztyna, za: http://prawda-nieujawniona.blog.onet.pl/Zatrute-zrodlo-Masoneria-Ks-Ta,2,ID491497893,n
W niecały miesiąc po otwarciu procesu S.B. Rozalii Celakówny ofiarowałem Panu Jezusowi w Bazylice Serca Jezusa w Krakowie, wśród dość dramatycznych okoliczności, wotum – złotą koronę. To wydarzenie spowodowało, że ujawniły się ukryte dotąd w zakonie jezuitów i w Kurii krakowskiej siły liberalne, niewiele mające wspólnego z Objawieniem i z religią katolicką, wrogo nastawione do idei panowania Boga w naszym Narodzie. Głównymi wtedy przeciwnikami Jezusa Króla Polski objawili się: prowincjał jezuitów Prowincji Polski Południowej o. Adam Żak oraz metropolita krakowski ks. kard. Franciszek Macharski, co skutkowało tym, że na drodze zakazów i poprzez różnego rodzaju ostracyzmy próbowano zniechęcić mnie do szerzenia posłannictwa Rozalii. Po dwóch latach utarczek, gdy zorientowano się, że wyżej cenię obowiązek wiary niż względy ludzkie, postanowiono mój problem rozwiązać definitywnie. W czerwcu 1998 r. złożono mnie ze stanowiska Krajowego Dyrektora AM oraz z redaktora naczelnego “PSJ”, a w trzy miesiące potem zażądano ode mnie, bym opuścił Polskę na nieokreślony czas… [...]
[Ks. Kiersztyn tak oto opisuje powody odejścia od Jezuitów]:
Przez prawie 30 lat coraz bardziej przygniatała mnie świadomość, że Towarzystwo Jezusowe zdradziło swe szczytne ideały, demonstrując w obliczu współczesnych zagrożeń przerażającą pasywność lub – w osobach poszczególnych kapłanów – jawnie spiskując przeciwko Chrystusowi i Jego Królestwu. Rozwój wydarzeń z ostatnich miesięcy, dotyczących mojej osoby i mojej działalności, przekonał mnie o beznadziejności co do dalszych prób zrealizowania mego powołania na drodze, którą obecnie kroczy Towarzystwo Jezusowe. Przy okazji z przykrością muszę stwierdzić, że poziom moralny, jak również poziom świadomości teologicznej Ojca Prowincjała, które ujawniły się zwłaszcza w prowadzonych ze mną rozmowach, były dla mnie w najwyższym stopniu gorszące. Jestem głęboko przekonany, że prowadzi Ojciec Prowincję sobie powierzoną do duchowego samozniszczenia, szkodząc tym samym całemu Kościołowi. Biorąc to wszystko pod uwagę, dalsze przebywanie w Towarzystwie Jezusowym niesie dla mnie nieuchronną groźbę zmarnowania życia i budzi poważne obawy o zbawienie wieczne. [...]
------------------------------------------------------
Książka obowiązkowa dla wszystkich:
Zatrute źródło MASONERIA, Praca zbiorowa pod redakcją ks. Tadeusza Kiersztyna, Kraków 2010, © ks. Tadeusz Kiersztyn, 2010, Wydanie drugie, poprawione. Non profit, Wydawca: ks. Tadeusz Kiersztyn - udziela prawa do niekomercyjnego rozpowszechniania niniejszego opracowania.
Do pobrania *.pdf: http://intra-ak.pl/pdf/zatrute_zrodlo_masoneria-praca_zbiorowa.pdf
Fragment:
"...Masoneria jako organizacja jest obok innych demonicznych organizacji nazywana antykościołem dlatego, że jest jakby kalką Kościoła Jezusa, z tym, że wszystko w tym antykościele jest uczynione w imię Szatana na opak, na wspak, na bluźnierczą odwrotność. W miejsce kultu Boga jest w nim kult Lucyfera, w miejsce Najświętszej Ofiary czarna msza, w miejsce łaski i charyzmatów magia, w miejsce świętości grzech, w miejsce Prawdy Objawionej uwodzące kłamstwa itd. W antykościele masoneria zajmuje miejsce uprzywilejowane, tak jak zakony w Kościele katolickim, i dlatego sama nazywa się „zakonem", a masonów „braćmi" (...)
Masoneria jest organizacją hierarchiczną, zbudowaną na kształt piramidy. W ramach jej struktury nikt nie wie, co się odbywa na wyższych stopniach wtajemniczenia (...)
Organizacja masońska rytu szkockiego składa się z trzydziestu trzech stopni wtajemniczenia. Trzy pierwsze stopnie, tzw. teoretyczne, tworzą masonerię błękitną (od koloru obecnego na masońskim fartuchu).
Właściwa organizacja masońska (wewnętrzna) zaczyna się od czwartego stopnia wtajemniczenia i jest podzielona na trzy formacje:
1. Stopnie kapitularne wznoszą się od 4 do 18 (nie wszystkie są dziś w użyciu), tworząc masonerię czerwoną.
2. Stopnie filozoficzne wznoszą się od 19 do 30 (również niektóre z nich są stopniami historycznymi), tworząc masonerię czarną.
3. Stopnie administracyjne wznoszą się od 31 do 33 stopnia, tworząc masonerię białą.
Mason na stopniach kapitularnych wdrażany jest w tajemnice gno- styckiej magii, co z punktu duchowego musi doprowadzić go do ścisłej zależności od złego ducha.
Mason na stopniach filozoficznych dostępuje wtajemniczenia w żydowską kabałę, co z kolei uzależnia go jeszcze mocniej od demonicznych wpływów i dodatkowo od filosemityzmu.
Mason, wstępując na stopnie administracyjne, staje się wyznawcą monizmu gnostyckiego (wiara, że Lucyfer jest bogiem) i spełnia funkcję władzy nad masonami z niższych stopni wtajemniczenia (...)
-------------------------------------------
Wybrane filmy, za: REBELIANTKA - http://lubczasopismo.salon24.pl/gloskosciola/post/442883,s-p-ksiadz-tadeusz-kiersztyn
http://www.youtube.com/watch?v=tdb5uV4leMQ
http://www.youtube.com/watch?v=l4TtyIjqzTI
--------------------------------------------
Ks. Isakowicz-Zaleski: Zabroniono koncelebry na pogrzebie ks. Kiersztyna, za: http://solidarni2010.pl/10799-ks-isakowicz-zaleski-zabroniono-koncelebry-na-pogrzebie-ks-kiersztyna.html?PHPSESSID=481c7a1d1eb0c9943eb13bdf91a180fa
Wczoraj po raz pierwszy w życiu uczestniczyłem w pogrzebie, w czasie którego kapłanom odmówiono prawa do koncelebrowania liturgii pogrzebowej.
Od chwili przyjęcia święceń kapłańskich, co miało miejsce prawie trzydzieści lat temu, uczestniczyłem w bardzo wielu pogrzebach księży. Wśród tych pogrzebów zdarzały się także pochówki duchownych katolickich, którzy albo odeszli z kapłaństwa, albo targnęli się na własne życie, albo przez wiele lat kolaborowali z reżymem komunistycznym. Niezależnie jednak od oceny ich ziemskiego życia na ostatnie pożegnanie zawsze przyjeżdżali licznie współbracia-kapłani, aby poprzez udział w mszy św. koncelebrowanej modlić do Miłosiernego Pana o wieczne zbawienie.
Wczoraj jednak po raz pierwszy w życiu uczestniczyłem w pogrzebie, w czasie którego kapłanom odmówiono prawa do koncelebrowania liturgii pogrzebowej. A niektórzy jak. np. ks. Stanisław Małkowski przebyli drogę kilkuset kilometrów. Stało się to na pogrzebie śp. ks. Tadeusza Kiersztyna, propagatora intronizacji Jezusa Chrystusa na Króla Polski. Gdy przed liturgią żałobną wszedłem wraz z innymi kapłanami do zakrystii kaplicy cmentarnej na Cmentarzu Rakowickim w Krakowie, to tamtejszy rektor wyprosił nas stamtąd, powołując na zarządzenie ks. kard. Stanisława Dziwisza, metropolity krakowskiego, który zakazał koncelebry. Przez całą liturgię staliśmy więc w tłumie wiernych, bez możliwości założenia szat liturgicznych.
Mszę św. sprawował tylko rektor kaplicy. Nabożeństwo odbyło się bez kazania, bez modlitwy wiernych, bez okadzenia trumny, a nawet bez postawienia na trumnie (jak to jest zazwyczaj na pogrzebach duchownych) kielicha i mszału. A przecież zmarły nie był ani ekskomunikowany, ani przeniesiony do stanu świeckiego. Cały obrzęd był sprawowany w szybkim tempie. Jedynie rozdawania komunii świętej trwało dość długo, bo ilość świeckich żałobników była bardzo duża. W czasie modlitw nad samym grobem nie pozwolono także na wygłoszenie przemówień. Osobną sprawą była nieobecność na pogrzebie jezuitów, w których szeregach ks. Kiersztyn był prawie trzydzieści lat. Czego oni tak bardzo się przestraszyli?
Zauważyłem jedynie dwóch „dzielnych” uczniów św. Ignacego Loyoli, którzy ubrani po świecku przemykali się pomiędzy grobami. Z parafii w Rabce, w której zmarły kapłan się wychował, i Morawicy, na terenie której duszpasterzował przez wiele lat, też żaden ksiądz nie przyjechał.
Jest takie powiedzenie „Kościół przebacza, ale nie zapomina”. W tym wypadku jednak urzędnicy kościelni ani nie przebaczyli, ani nie zapomnieli. I to do grobowej deski, w pełnym tego słowa znaczeniu.
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski
www.isakowicz.pl
-----------------------------------
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Szczęście to codzienne odczuwanie własnej wolności od wszystkiego... Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.