Trochę smutno, refleksyjnie i nieco prowokacyjnie...
Mamy początek roku 2015, roku politycznych wyborów prezydenckich i parlamentarnych.
I chyba my wszyscy - choć trochę zaangażowani politycznie - podsycani przez media i polityków, cały czas ekscytować będziemy się polską walką polityczną pomiędzy PO i PiS oraz innymi ugrupowaniami politycznymi. Jak zwykle oceniać będziemy, w większości z wielkim zaangażowaniem i emocjami, fatalne rządy Platformy Obywatelskiej i PSL. Emocje zapewne będą ogromne, podobne do tych, które rozpalały nas do czerwoności podczas ostatnich wyborów samorządowych i tuż po nich, kiedy okazało się, że w dużej mierze zostały one sfałszowane...
Nam wszystkim wydaje się, że takie emocje są ze wszech miar naturalne i nawet konieczne do trwania demokracji, ale przecież demokracji tak naprawdę nie mamy a nasz wybór jest w sumie nieistotny i bezsensowny.
Nasze zaangażowanie polityczne jest niczym "bicie piany" i z zewnątrz wygląda jak zabawa dzieci w piaskownicy... piaskownicy, którą kontrolują i pilnują wyznaczeni "dorośli" mający swoje siedziby raczej poza granicami Polski.
Tak naprawdę bowiem przecież nie ma znaczenia kto wygra wybory prezydenckie! Czy B. Komorowski, czy A. Duda czy też jakaś nowa "zjawa" polityczna! Nie ma też większego znaczenia kto wygra wybory parlamentarne! Czy PO, czy PiS czy Polska Partia Miłośników Zorzy Polarnej...
...bo tak naprawdę Polska dzisiaj nie ma nic istotnego i strategicznego do powiedzenia na temat wyboru swojej polityki wewnętrznej i międzynarodowej...
...realizuje i będzie realizować wszystko to, co UE i mocarstwa światowe sobie wymyślą i rozkażą!
Mam wrażenie, że my cały czas żyjemy czasem przeszłym. Żyjemy złudzeniami, że mamy wpływ na Polskę dzięki naszym decyzjom wyborczym. Żyjemy w jakimś politycznym matrixie...
W momencie jednak podpisania Traktatu Lizbońskiego już niemal nic przecież od nas w sensie globalnym (w tym: makroekonomicznym) nie zależy a przyszłość - jeżeli dalej będziemy pozwalali na dyktat UE - jawi się jeszcze gorzej...
Zwróćmy przeto uwagę, że prawie 80% naszego prawa powstaje w Unii Europejskiej a nami rządzi tak naprawdę Komisja Europejska i Parlament Europejski a nasza Konstytucja jest (ma być?) wedle ustaleń prawnych UE aktem niższego rzędu niż Traktat Lizboński (Konstytucja Europejska).
Więc jakie znaczenie ma nasz Prezydent skoro nadrzędnym nad nim i tak będzie tzw. Prezydent Europy? Więc jakie znaczenie ma nasz Parlament RP skoro jego rola obecnie ogranicza się w większości jedynie do tłumaczenia wytycznych z Unii Europejskiej oraz dostosowywaniu polskiego prawa do unijnego? (na marginesie: tak naprawdę Polski Parlament powinien w 80% składać się z Biura Legislacyjnego ze specjalistami-tłumaczami i prawnikami). Więc jakie znaczenie ma nasz rząd i jego Premier skoro podlega Komisji Europejskiej i jej szefowi?
Czy nietrudno zauważyć, że - z perspektywy brukselskiej i szerzej międzynarodowej - nasze emocjonalne ekscytacje wewnętrznymi wyborami wyglądać będą nieco śmiesznie?
Czy - z perspektywy czasu i obserwując dokąd teraz zmierza UE - nie dociera do nas, że tak naprawdę najważniejszego i najgorszego dla Polski wyboru dokonaliśmy przystępując do takiej a nie innej UE a już ostatecznie przekreśliliśmy swoją tożsamość narodową podpisując Traktat Lizboński!
Polska powoli przestaje istnieć a stajemy się regionem państwa Europa i dzieje się tak na nasze własne życzenie...
Choć może nie tylko nasze, ale przede wszystkim na życzenie "mędrców świata" marzących o mitycznym, jednym, centralnym rządzie światowym. Ci ludzie są w stanie zrobić wszystko, aby zrealizować swoje cele i niestety je osiągają nawet poprzez odpowiednie manipulowanie społeczeństwami w taki sposób, aby one wierzyły, że mają na coś wpływ i coś od nich zależy, że żyją w demokratycznym świecie a ich emocje polityczne mają jakikolwiek sens...
Czy jest jeszcze wobec tego nadzieja, że my-Polacy będziemy mieli w przyszłości jeszcze jakiś wpływ na swój los? O to samo chyba moglibyśmy zapytać i inne narody zrzeszone w różnych uniach (Co nas czeka? Jeden rząd światowy? - http://krzysztofjaw.blogspot.com/2012/02/co-nas-czeka-jeden-rzad-swiatowy.html).
W takim smutnym nastroju pozdrawiam noworocznie...
P.S.
A może się mylę i nasze emocje, i wybory polityczne mają jednak sens? Może - mimo wszystko a nawet wbrew wszystkim - rok 2015 stanie się w naszym kraju przełomem polityczno-ekonomiczno-społecznym, który uwolni Polskę od zdradliwego układu magdalenkowo-okrągłostołowego oraz od bezrefleksyjnych apologetów niewolniczego charakteru naszej obecności w zniemczonej UE i ponadto sprawi, iż w Polsce zaczną rządzić ludzie, którym zależy na naszej Ojczyźnie, na jej wolności, niepodległości i suwerenności? Może jednak nie wszystko stracone? Oby!
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Szczęście to codzienne odczuwanie własnej wolności od wszystkiego... Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.