poniedziałek, 11 stycznia 2016

A może tak zacznijmy bojkotować niemieckie produkty?

Prof. Krystyna Pawłowicz - w związku z atakami niemieckich polityków na Polskę - wezwała na Facebooku do bojkotu niemieckich produktów:


Inicjatywa wydaje się ze wszech miar słuszna. Haniebne i uwłaczające Polsce słowa "kapo" M. Schulza o możliwości użycia siły wobec Polski za "uchodźców", o "zamachu stanu" i "putynizacji demokracji" czy atak na Polskę komisarza UE "fałszerza historii i obrońcy nazistowskich zbrodniarzy" G. Oettingera za reformę mediów publicznych muszą w Polakach budzić ostry sprzeciw [1]. Negatywnie o Polsce wypowiadają się też niemieccy politycy w samych Niemczech jak chociażby szef klubu CDU/CSU w niemieckim parlamencie Volker Kauder, który opowiedział się „za sankcjami dla Polski jeżeli kraj ten będzie w dalszym ciągu lekceważył, normy państwa prawa”.

Dziwne są te wypowiedzi znaczących niemieckich polityków. Z jednej strony przypominają jako żywo narrację niemieckich nazistów przed II WŚ a z drugiej strony mają się nijak do polskiej rzeczywistości.

Niemniej jednak sądzę, że mają swoje niemieckie uzasadnienie.

Przez niemal 26 lat a już przez ostatnie osiem zupełnie otwarcie Niemcy tworzyli z Polski swój poddańczy land przy wsparciu szczególnie proniemieckiego rządu PO-PSL z D. Tuskiem twierdzącym onegdaj, że "polskość to nienormalność".

Ten niemiecki land był z Polski tworzony stopniowo a proces ten miał wymiar przede wszystkim ekonomiczny, ale też i polityczny w postaci zniemczonej Unii Europejskiej.

W dużej części firmy niemieckie (lub z większościowym kapitałem niemieckim) powolnie wrogo przejmowały znaczną część polskiej gospodarki: przemysł, handel, media (rynek prasowy i portale internetowe), usługi i też część sektora bankowego. Nieraz też, jak w przypadku przemysłu stoczniowego czy częściowo wydobywczego, Niemcy doprowadzały - poprzez wpływanie na decyzje polskich polityków (nie tylko D. Tuska i spółki) - do ich całkowitej lub częściowej likwidacji w celu eliminacji polskiej konkurencji wobec firm niemieckich. Poza tym wiele firm polskich zostało po prostu kupionych przez firmy niemieckie a teraz produkują już one niemieckie marki. Polska stała się też niemiecką oazą taniej siły roboczej i rynkiem zbytu niemieckich produktów (często gorszej - jak artykuły spożywcze czy chemiczne - jakości niż tych samych sprzedawanych w krajach starej UE) oraz intratnym terenem do osiągania ogromnych i nieraz nielegalnych zysków. Lata agresywnego (często poprzez lobbing - czyt. łapówki) zawłaszczania polskiej gospodarki doprowadziły bowiem do takiej sytuacji, że oprócz legalnych i ogromnych zysków na terenie Polski uzyskiwanych przez korporacje niemieckie możliwe stało się także nielegalne wyprowadzanie przez nie z Polski kapitału finansowego liczonego - wedle różnych źródeł -  na około 30-40 mld zł rocznie.

Nowy rząd premier B. Szydło zapowiedział zmiany w gospodarce m.in. poprzez uszczelnienie i zmodyfikowanie systemu podatkowego w Polsce a także reindustrializację (np. przemysł stoczniowy)... Więc czy można się dziwić Niemcom, że teraz walczą o to, aby dalej mogły drenować, niszczyć i zawłaszczać polską gospodarkę? Chyba nie... oni zawsze dbają tylko i wyłącznie o siebie i my też wreszcie powinniśmy dbać o Polskę i Polaków, co zaczyna się urzeczywistniać!

Polityczne ubezwłasnowolnianie Polski przez Niemcy tak naprawdę przybrało na sile po wejściu Polski do UE a już szczególnie w okresie ostatnich ośmiu lat - podobnie jak ekonomiczne - stało się niemal już urzeczywistnieniem. Ten socjalistyczny twór jakim jest UE tak naprawdę jest niemiecką IV Rzeszą i realizuje niemieckie cele. Rządy PO-PSL skwapliwie przez lata wykonywały niemieckie (unijne) polecenia i realizowały nie polską a właśnie niemiecką politykę. A niemiecka polityka w dalszym ciągu jest oparta na twórczym ziszczeniu idei mitycznej Mitteleuropy.  Obserwując politykę niemiecką na przestrzeni dekad można dojść do wniosku, jakobyśmy mieli nieustająco do czynienia z realizacją tych samych celów w zmieniających się warunkach. Niemcy od zawsze dążyły  do osiągnięcia dominacji w Europie, do której wielokrotnie Berlin zmierzał zarówno metodami zbrojnymi jak i ekonomicznymi. Zważywszy na geopolityczne położenie Polski, nasz kraj od zawsze był jedną z pierwszych przeszkód stojących na drodze niemieckich ambicji. Stąd właśnie współczesna polityka niemiecka jest powtórzeniem i twórczym rozwinięciem  wywodzącej się z czasów I Wojny Światowej koncepcji „Mitteleuropa”, odnoszącej się do m. in. Polski. Zgodnie z tym zamysłem, nasz region (w tym przede wszystkim Polska) ma stać się obszarem spenetrowanym gospodarczo i podporządkowanym gospodarce niemieckiej, stanowiąc dla niej zaplecze oraz gospodarkę peryferyjną. Taka sytuacja wyklucza istnienie silnego polskiego przemysłu, polskiej bankowości czy polskiego wielkiego handlu. Mamy jedynie stanowić rynek zbytu dla obcej produkcji a także źródło taniej siły roboczej, bez jakichkolwiek ambicji gospodarczych. Obserwując poczynania zniemczonej UE, jak i samych Niemiec widać wyraźnie, że wszelkie działania wobec Polski mające doprowadzić do osiągnięcia  zrewitalizowanych celów idei Mitteleuropy były dotąd z powodzeniem realizowane.

Czyż zatem można się dziwić Niemcom, że obecnie histerycznie atakują nowy rząd i prezydenta, czyli ludzi którzy chcą przywrócić Polsce godność, wolność, suwerenność, niepodległość i niezależność od niemieckiego dominanta? Chyba nie... Tym bardziej, że Niemcy już się przyzwyczaiły, że Polska już jest przez nich zdobyta. Naprawdę nie ma się czemu dziwić... Polska przestaje być landem niemieckim a to musi wywoływać sprzeciw u synów i wnuków niemieckich nazistów. Poza tym Polska jest największym krajem wśród nowych członków UE i jej powrót do historycznego polityczno-ekonomicznego znaczenia w Europie zagraża dominacji Niemiec w UE i niweczy plany realizacji przez nie idei Mitteleuropy.

Oczywiście nie wszyscy niemieccy politycy są nienawistnikami Polski i Polaków jak chociażby niemiecki eurodeputowany Alexander hrabia Lambsdorff z liberalnej Partii Wolnych Demokratów (FDP), który zarzucił dziś przewodniczącemu Parlamentu Europejskiego M. Schulzowi, że komentując wydarzenia polityczne w Polsce popadł w „werbalny amok” [2]. Sądzę nawet, że jest to zdecydowana mniejszość, ale ta mniejszość ma bardzo silne umocowanie zarówno w PE jak i w KE i to ona decyduje o negatywnym stosunku niemieckiej UE do Polski.

Sądzę również, że społeczeństwo niemieckie ma zupełnie inne zdanie o Polsce i Polakach niż właśnie ci znaczący niemieccy politycy wspierani przez zlewicowane i demolibaralne oraz politpoprawne europejskie i niemieckie media. Niemcy mają swoje własne problemy z A. Merkel i jej islamskimi "uchodźcami" m.in. molestującymi hurtowo Niemki, z brakiem wolnych mediów a tym samym z zagrożeniem i "putynizacją" ich demokracji a UE problemy z dotychczasowym kształtem i niewłaściwym kierunkiem jej rozwoju wyrażanym m.in. przez UK czy kraje Grupy Wyszehradzkiej wspierane przez wiele innych. Nie mogę też oprzeć się wrażeniu, że "sprawa" Polski ma odwrócić uwagę od prawdziwych problemów UE spowodowanych przede wszystkim przez Niemcy.

Niestety atak niektórych niemieckich polityków i mediów niemieckich (i europejskich a nawet amerykańskich) jest też dodatkowo często inspirowany przez rodzimych zdrajców, zaprzańców, folksdojczy i kolaborantów. To jest bardzo przykre, ale są w Polsce ludzie, którzy mimo posiadania obywatelstwa polskiego nie czują się (lub nie są) Polakami. W historii Polski mieliśmy wiele razy do czynienia ze zdradą a dziś zdrajcami są Ci, którzy nie mogąc pogodzić się z utratą władzy i profitów oraz bojąc się odpowiedzialności za agenturalność i działanie na szkodę Polski donoszą na Polskę za granicą. To w dużej mierze kreatorzy i beneficjenci tzw. III RP oraz niby-dziennikarze i media ją od 26 lat wspierający. Ci ludzie przez lata manipulowali i zmanipulowali dużą część polskiego społeczeństwa i dziś ponownie niestety ogłupiają ją w dalszym ciągu... Szkoda, że tak jest. Szkoda, że naprawdę wielu naszych rodaków zostało tak ukształtowanych, że nie potrafią dziś samodzielnie myśleć i jak stado baranów (stado lemingów) bezrefleksyjnie daje się otumaniać tym zdrajcom...

Czy wobec tej antypolskiej histerii części niemieckiego establishmentu jako zwykli Polacy możemy po prostu bojkotować niemieckie produkty i czy ma to sens?

Wydaje mi się, że można podjąć taką próbę, szczególnie, że tak naprawdę Niemcom chodzi przede wszystkim o utrzymanie gospodarczego status quo, czyli trwania możliwości drenażu finansowego Polski i czynienia z niej rynku zbytu dla niemieckich produktów i marek. Można np. powstrzymać się od robienia zakupów w niemieckich sieciach handlowych czy też zlikwidować rachunki bankowe w niemieckich bankach. Należałoby też zaprzestać kupowania np. niemieckich samochodów, sprzętu RTV i AGD czy też niemieckich produktów żywnościowych produkowanych w niemieckich firmach. Wypadałoby też zbojkotować niemiecką, polskojęzyczna prasę i zaprzestać odwiedzania niemieckich portali internetowych.

Takie postępowanie miałoby wymiar symboliczny, ale gdyby przybrało masowe rozmiary to skutecznie mogłoby zastopować antypolskie zapędy dużej części niemieckich elit polityczno-gospodarczych. Bojkot konsumencki na świecie jest bardzo skuteczny choć w Polsce nie jesteśmy do niego jeszcze przyzwyczajeni ani jego nauczeni. Poza tym dodatkowo przecież awersja do niemieckich produktów nie musi tylko wynikać z pobudek patriotycznych (choć powinna), ale też z prostego faktu, iż tzw, "niemiecka jakość" nabrała ostatnio raczej pejoratywnego znaczenia i nie możemy być pewni, iż tylko Volkswagen nas oszukiwał a inne firmy niemieckie nie [3].

Zdaję sobie sprawę, że w naszym kraju taki bojkot jest trudny do realizacji.

Nasz rynek jest mocno opanowany przez marki niemieckie i nieraz nawet nie wiemy, iż dany produkt jest niemiecki. Poza tym Polacy zostali przez te 26 lat celowo spauperyzowani i wielu ludzi po prostu nie stać na pomijanie w procesie zakupu sieci handlowych. Podobnie jest z prasą, gdzie np. niemal 90% jej regionalnej części to tytuły niemieckie. Ponadto zostaliśmy jako Polacy celowo zatomizowani i skłóceni oraz pozbawieni narodowej wspólnoty i współpracy. Patriotyzm i tożsamość narodowa u dużej grupy Polaków zostały skutecznie wyeliminowane a u innych dopiero się budzą.

Ale przecież jest naprawdę wielu Polaków rozumiejących czym jest niepodległa, wolna i suwerenna Polska. I może właśnie my powinniśmy faktycznie przystąpić - wedle naszych obiektywnych i subiektywnych możliwości - do bojkotu nie tylko niemieckich produktów i  promować w swoich codziennych zakupach polskie towary i marki?

Pozdrawiam

[1] "- Pewien producent we Włoszech robi właśnie film o nazistowskich obozach koncentracyjnych. Zaproponuję mu pana jako kapo - powiedział S. Berlusconi eurodeputowanemu Martinowi Schulzowi";  G. Oettinger jako jeszcze premier Landu Badenii-Wirtembergii bronił na pogrzebie nazistowskiego sługę Hansa Filbingera i wybielał jego przeszłość. (za: http://leonarda.salon24.pl/689500,poglady-komisarza-oettingera-na-faszyzm-i-demokracje)
[2] http://wpolityce.pl/polityka/277771-niemiecki-europosel-zarzuca-schulzowi-werbalny-amoknie-jest-sluszne-gdy-kraj-potepia-sie-hurtowo-i-stawia-na-jednym-poziomie-z-rosja-putina
[3] http://gf24.pl/?s=volkswagen

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

1 komentarz:

  1. Hm, ale mam problem, bo dla Lidla u nas w kraju robią żywność POLSCY PRODUCENCI! Będą więc bojkotowani mniej sprzedawać, co oznacza, że zaszkodzę swoim rodakom, a nie o to przecież chodzi. Czy ja dobrze myślę?

    OdpowiedzUsuń

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.