"W poniedziałek na spotkaniu czeskiego rządu zapadła decyzja o przeprowadzeniu negocjacji z Polakami w sprawie Kopalni Turów. Za rozmowy odpowiedzialni będą minister środowiska Richard Brabec i minister spraw zagranicznych Jakub Kulhánek. Jednocześnie rząd czeski polecił przedstawicielowi rządu ds. reprezentowania Czech przed TSUE, wiceszefowi MSZ Martinowi Smolce, by wystąpił o nałożenie na Polskę kary w wysokości pięciu milionów euro dziennie za to, że nie zaprzestała natychmiast wydobycia węgla brunatnego w kopalni, łamiąc tym samym nałożony przez TSUE środek tymczasowy. - Pozew powinien być złożony w najbliższych dniach - powiedział Brabec" [1].
Tym samym mamy do czynienia z ostrym konfliktem na linii Polska-Czechy. Nasz kraj nie może sobie pozwolić na zamknięcie tej kopalni, co niosłoby też ewentualną konieczność zamknięcia pobliskiej elektrowni, która daje 7% krajowego zapotrzebowania na energię elektryczną. Innym wariantem jest... kupowanie przez nas węgla brunatnego właśnie z sąsiadujących kopalni czeskich lub niemieckich.
Dziwię się rządowi czeskiemu. Nasza kopalnia jest atakowana przez niego za podobno ograniczanie dostępu wody pitnej dla mieszkańców Czech, co przez nasze władze jest negowane. Mało tego! Zadeklarowaliśmy, że jesteśmy w stanie zapłacić Czechom 40-45 mln Euro na inwestycyjne projekty ratujące ich źródła tejże wody. Zresztą sami już dokonaliśmy w tej sferze inwestycji własnych na około 17 mln zł, m.in. na ekrany przeciwfiltracyjne.
W całym tym konflikcie do niedawna nie rozumiałem tak naprawdę o co chodzi Czechom, bo chyba każdy widzi, że ich wydumane zarzuty są li tylko jakimś pretekstem. Do czego?
A może chodzi wyłącznie o pieniądze, bo - jak pisze Edyta Hołdyńska z portalu wpolityce.pl - "Zgodnie z wymaganiami prawa krajowego i unijnego, w procedurze oceny oddziaływania na środowisko uczestniczyli przedstawiciele krajów sąsiadujących, czyli Czech i Niemiec. Jak podaje BiznesAlert.pl, te niemieckie kopalnie przygraniczne także należą do czeskich właścicieli – oligarchów, którzy pośrednio wspierają protesty przeciw rozbudowie kopalni w Polsce. Dodatkowo w sprawę zaangażowane są polskie organizacje ekologiczne i czeski minister środowiska, wieloletni dyrektor w firmie czeskiego premiera, też oligarchy" [2]
Jeżeli faktycznie chodzi tylko o pieniądze jakichś oligarchów a do tego przyjaciół premiera Czech to też jestem pełny zdziwienia postawą rządu czeskiego. Kładą na szali całe porozumienie Grupy Wyszehradzkiej, co od zawsze chciały np. Niemcy uważające się egoistycznie za lidera i przywódcę UE.
Trudno jednak dziwić się temu konfliktowi. Czechom jest o wiele bliżej do Niemiec niż do Polski. Zamknięcie kopalni Turów jest korzystne dla tych obydwu krajów a tragiczne dla Polski.
Nie wiem jak potoczą się negocjacje z Czechami. Raczej jestem pesymistą. Już przecież premier M. Morawiecki ogłaszał, że się z Czechami dogadaliśmy. I co? A nico! Teraz chcą od nas 5 mln Euro za każdy dzień funkcjonowania kopalni Turów.
Chyba jednak nasz rząd - w obecnej sytuacji, w której straciliśmy poparcie USA - winien ostro walczyć, nawet kosztem konfliktu z członkiem V4. Szkoda, ale "pepiczkom" teraz chyba uderza "woda sodowa" do głowy i powielają swoją przedwojenną służalczość wobec Niemiec a przy okazji wobec własnych oligarchów gospodarczych.
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw)
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.