Pokazywanie postów oznaczonych etykietą znaczenie słów. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą znaczenie słów. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 5 sierpnia 2019

Słowa - warto korzystać z nich jednoznacznie


Według wikipedii „Słowo to elementarna część mowy. Jego pisanym odpowiednikiem jest wyraz. Za pomocą słów określamy wszelkie pojęcia rzeczywiste i abstrakcyjne, także myślimy na ogół słowami. Wiele słów składa się na mowę”.

Na całym świecie ludzie używają więc słów do określenia wszystkiego, co nas otacza. Używają tych słów rozumiejąc ich znaczenie bądź też nie. Mówią logicznie i prawdziwie, ale też dobierają słowa w sposób tendencyjny i kłamliwy. Potrafią używać słów dla określenia różnych zjawisk w sposób przejrzysty i jednoznaczny, ale też nadają im fałszywe, pejoratywne znaczenie, często – w zależności od potrzeb - relatywizując znaczenie wypowiadanych słów lub nadając im fałszywą konotację.

Słowa mogą też być bronią i to bronią skuteczną wobec różnego rodzaju rzeczywistych lub wyimaginowanych oponentów czy zjawisk, przeciwników i adwersarzy.

Warto, więc przypomnieć tym, którzy dla sensacji, własnych grupowych czy religijnych potrzeb, własnej reklamy, poklasku czy z niewiedzy przeinaczają fakty: słowa mogą zabijać!.

Słowa potrafią też ranić, czasem mocniej niż najostrzejszy nóż, mogą wyrządzić krzywdę - większą niż huragan, potrafią zabić wiarę w siebie i drugiego człowieka.

Słowa i ich odpowiedni dobór mogą też fałszować rzeczywistość. Powodować nieprawdziwe jej postrzeganie i ocenę. Mogą też ją kreować tworząc nierealny i nieistniejący świat zewnętrzny oraz rządzące nim relacje i współzależności.

Cała III RP, ale i okres po II WŚ to niestety w Polsce często okres przeinaczania rzeczywistości słowami. Używania ich dla własnych celów i potrzeb. Celowe, nieadekwatne do pierwotnego znaczenia ich używanie oraz nadawanie im fałszywych konotacji. Są słowa zaklęcia, wytrychy, którymi określa się zjawiska lub ludzi przyjmując a’priori ich zabójczą moc niszczenia innych.

Zastanawiam się jak mocno trzeba nienawidzieć innych, jak mocno pragnąć politycznej lub ideowej śmierci, aby posuwać się do zabijania (nie fizycznego) ich odpowiednio dobranym słowem lub ich, tych słów zestawieniem. "Nie" powinno znaczyć "nie" a "Tak" powinno znaczyć "tak". Ostatecznym zaś odnośnikiem do używania słów jest ich bezpośrednie a nie pośrednie - poprzez relatywizację - znaczenie: "prawda jest prawdą", "kłamstwo jest kłamstwem",  "zło jest złem", "dobro jest dobrem", "miłość jest miłością","nienawiść nienawiścią", "mądrość jest mądrością", "głupota głupotą", "zdrowie jest zdrowiem", "choroba chorobą, "natura jest naturą", "zboczenie jest zboczeniem", "dewiacja jest dewiacją", itd...

Weźmy na przykład słowo wytrych: „antysemityzm”, rozumiany przez wielu jako postawa antyżydowska, gloryfikująca holocaust i dążąca do fizycznej eliminacji Żydów. Pomijam tu fakt, że „antysemityzm” został przez owych Żydów zawłaszczony tylko do własnego narodu, co jest owym zafałszowaniem znaczenia tego słowa. Bo przecież Semitami jest wiele innych narodów np. Arabowie…

Nie to jest jednak istotne. Ważne jest używanie tego słowa w sposób perfidny, oszczerczy i dążący do „zabijania” (nie fizycznego, ale np. politycznego) innych. Nie to jest jednak istotne. Ważne jest używanie tego słowa w sposób perfidny, oszczerczy i dążący do „zabijania” (nie fizycznego, ale np. politycznego) innych. Jaskrawym tego przykładem jest prowokowanie niewystępującego antysemityzmu lub też określanie nim ludzi, którzy z owym nie maja nic wspólnego. Często tym słowem wytrychem posługują się redaktorzy GW, ale nie tylko, bowiem "antysemitami" określa się też ludzi, którzy w jakikolwiek sposób krytykują Żydów, nawet gdy ta krytyka jest słuszna i jest oparta na faktach. Można by zaryzykować stwierdzenie, że dla Żydów "antysemitą" jest ten, którego sami Żydzi za takowego uważają.

Ale powyższe to tylko jeden z przykładów. Bowiem słowo „antysemityzm” stało się dla pewnej grupy orężem tak rzeczywistym, jak i zupełnie nieraz alogicznym a nawet śmiesznym.

Bo czyż za antysemityzm można uznać np. mówienie prawdy i stwierdzenia faktów dotyczących niektórych Żydów? Czyż mówienie, że pani Prokurator Wolińska była zbrodniarzem i mordercą komunistycznym a jej przyjacielem był Leszek Kołakowski jest antysemityzmem? Czyż takowym jest stwierdzenie faktu, iż wielu Żydów było funkcjonariuszami komunistycznych służb bezpieczeństwa? Czy nie zgadzanie się na ponowne odszkodowanie (i to niezgodne z polskim prawem a także czyniącym z Polski odpowiedzialnymi za mordowanie Żydów w czasie II Wojny Światowej) za niemiecki holocaust jest właśnie antysemityzmem? Czy zastanawianie się nad historycznymi faktami (chociażby radością części Żydów z Sowieckiej okupacji polskich ziem) jest antysemityzmem? Czy wreszcie np. wskazywanie, że Adam Michnik to Aaron Szechter a Mariusz Walter to Moryc Szpigelbaum jest takowoż tym antysemityzmem? I na koniec (nie wyczerpawszy wszystkiego) czy bycie chrześcijaninem, katolikiem i polskim patriotą to też a’priori już przejawy antysemityzmu?

A teraz… czy nazywanie polskimi „niemieckich obozów koncentracyjnych” czy też fałszywe, ahistoryczne próby doszukiwania się odpowiedzialność za faszystowskie zbrodnie wśród Polaków i Polski przedwojennej nie jest antypolonizmem?

Innymi słowami wytrychami jest aborcja i eutanazja czy też homofobia, faszyzm, nacjonalizm, rasizm. Zamiast słów "zabicie nienarodzonego dziecka" używa się eufemizmów takich właśnie jak aborcja czy zabieg, a na "zabicie osoby starszej czy chorej" mówimy eutanazja. Na forum ONZ próbowano – na szczęście nieskutecznie - nawet oficjalnie przyzwolić na aborcję dążąc do określenia jej mianem zabiegu medycznego.

A z drugiej strony nadaje się pejoratywne (negatywne) znaczenie homofobii czy nacjonalizmowi. O ile używane powszechnie i nieraz bezzasadnie słowo rasizm to jest ono rozumiane (i dobrze) jako dążenie do wyższości własnej etnicznie rasy nad innymi (np. syjonizm talmudyczno-rabiniczny gloryfikujący Żydów jako "naród wybrany" czy narodowy socjalizm gloryfikujący Niemców jako ludzi, którzy są stworzeni do rządzenia innymi), to nacjonalizm ma zupełnie inną konotację polegającą na dbaniu o własny naród, ale z poszanowaniem innych narodów, czyli nie wywyższanie się nad innymi, ale troska o określony naród i dążenie do jego dobrobytu i rozwoju. Homofobia zaś ma tylko takie znaczenie, że określa nasz stosunek do wszystkich wynaturzeń, jeżeli one w jakikolwiek sposób sieją zgorszenie w przestrzeni publicznej i nie są zgodne z naszymi naturalnymi popędami. I tylko takie, bo półnadzy, albo już prawie zupełnie nadzy ludzie ze środowiska LGBTQ, takie anaturalne zgorszenie - maszerując w tzw. marszach równości -  sieją na ulicach. Tutaj dotykamy też ogólnych i naturalnych heteroseksualnych zachowań ludzkich, bo bez tego nie byłoby możliwe przetrwanie naszego gatunku. Nie możemy się też godzić na terror 2% wynaturzonych ludzi w stosunku do 98% normalnych i postępujących zgodnie z prawami natury. Nie możemy się godzić na tegoż środowiska terrorystyczną wprost profanację naszych świętości, naszej wiary, naszych tradycji. Nie możemy się godzić na bicie księży czy niszczenie przedmiotów kultu w wierze katolickiej. Nie możemy się godzić na fizyczną i słowną, wulgarną agresję wobec katolików, ale też wobec wszystkich. Wulgarna agresja słowna i fizyczna jest zawsze złem, bo może doprowadzić do kulminacyjnie skrajnych zachowań, które mogą nawet kończyć się śmiercią.

W polskich (nie-polskich) mediach zwolenników aborcji często określa się postępowymi, dążącymi do wolności i konieczności jej występowania dla kobiet. Mówi się o prawie do wyboru. Czy zabijanie innych może być prawem? Czy zabicie nienarodzonego w łonie matki nie jest tym samym co zabicie kilkumiesięcznego wcześniaka? Jan Paweł II, nasz Wielki Polak, już kilkanaście lat temu zauważył skalę tego zjawiska i w encyklice Evangelium Vitae napisał "Jesteśmy dziś świadkami deptania fundamentalnego prawa do życia wielkiej rzeszy słabych i bezbronnych istot ludzkich, jakimi są zwłaszcza dzieci jeszcze nienarodzone”. Czyż nie warto zastanowić się nad znaczeniem tych słów i próbować je zrozumieć logicznie i rzeczywiście takimi, jakie są?

Mógłbym wymieniać jeszcze wiele słów, którym w Polsce nadaje się fałszywe znaczenie lub przypisuje się znaczenie wyimaginowane, np.: „moherowość”, "katol", "postępowość", "tolerancja", "europejskość", "zaściankowość", "ksenofobia", "zacofanie", "mowa nienawiści", "wartości europejskie"… ale czy warto? Może jednak warto tu wskazać "tolerancję", która przez środowiska lewicowo-liberalne  rozumiana jest jako występująca tylko po jednej, ich stronie sporu , ale nie uznają tolerancji dla swoich adwersarzy, gaworząc właśnie pośrednio, iż ta tolerancja dotyczy tylko ich a ich przeciwników już nie, bo to jest tzw. bzdurna "mowa nienawiści" lub odchodzenie od tzw. "wartości europejskich. Ja nazywam takie postawy "jednokierunkowym terroryzmem fałszywej tolerancji", który nie znosi sprzeciwu interlokutorów a takie słowa i zwroty jak wspomniana "mowa nienawiści" czy "wartości europejskie" charakteryzują się tym, nikt nie wie co one oznaczają i można "w ten worek" włożyć wszystko.   

Pozostawiam to wszystko czytelnikom pod rozwagę i zastanowienie. Może jednak warto używać słów nadając im jednoznacznie prawdziwe znaczenie? Może warto – zanim wypowie się określone zabójcze dla innych słowa – wcześniej się zastanowić nad ich sensem i konsekwencjami? Może warto znaleźć w sobie ludzkie, zwyczajne sumienie będące m.in. jedną z immanentnych cech człowieczeństwa?

Pozdrawiam

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła tekstu na bloggerze lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".

poniedziałek, 15 lipca 2019

Nie ulegajmy lewackiej manipulacji i przywróćmy znaczenie słów!

Ostatnio pisałem, że nieraz będę publikował z rozszerzeniem moje ponadczasowe posty, też te, z  którymi ówcześnie nie zdecydowałem się podzielić z czytelnikami (przeszło 1000 tekstów). I dzisiaj to czynię a poniższy tekst oparty jest na kompilacji dwóch moich postów:

[1] https://krzysztofjaw.blogspot.com/2014/08/walczmy-o-jednoznacznosc-i-prawdziwosc.html;
[2] https://krzysztofjaw.blogspot.com/2015/11/nie-ulegajmy-lewackiemu-manipulacyjnemu.html

Jednocześnie przepraszam za dość długi tekst niniejszej notki, ale jestem zwolennikiem pisania tekstu bez podziału na części, ale gdzie tylko mogę to taki podział realizuję.

------------------------------

Powoli (dla mnie zbyt wolno) można zauważyć całkowitą porażkę agresywnie i odgórnie wprowadzanej od lat unijnej lewackiej ideologii spod znaku liberalnego komunizmu kulturowego i instytucjonalnego.

Gender, multi-kulti, fanatyczny tolerancjonizm i fałszywie pojmowany humanizm, laicyzacja, nihilizm, konsumpcjonizm, relatywizacja aksjologicznych wartości etyczno-moralnytch, niszczenie i odejście od łacińskich podstaw cywilizacji europejskiej oraz prawa naturalnego, pozbawienie Europejczyków tożsamości narodowej i państwowej okazały się autodestrukcyjne i samobójcze dla Europy i jej mieszkańców. Podobnie Unia Europejska w jej obecnym kształcie oraz w zakresie planowanych kierunków jej rozwoju okazała się drogą do samozniszczenia naszego kontynentu i narodów go zamieszkujących.

Powyższe dla każdego logicznie rozumującego mieszkańca Europy jest faktem niezaprzeczalnym.

Niestety tych normalnie rozumujących w całej Europie jest tak naprawdę niewielu. Lata lewackiej propagandy i indoktrynacji solidarnie prowadzonej zarówno przez większość przywódców europejskich, jak i szalonych lub cynicznych autorytetów perfidnie wspieranych przez lewackie media sprawiły - w dużej mierze nieodwracalnie - ogromne spustoszenie w umysłach większości Europejczyków, szczególnie ze Starej Unii, która nie doświadczyła prawdziwego komunizmu.

Pozbawieni tożsamości narodowej, ducha i umysłu a kształtowani poprzez emocje i konsumpcjonizm mieszkańcy europejskich krajów stali się słabi i bezbronni wobec religijnie fanatycznej islamskiej "kultury" niosącej śmierć i spustoszenie a w konsekwencji zniszczenie cywilizacji łacińskiej.

Musimy sobie zdawać sprawę, że właśnie celem wojującego islamu jest opanowanie i zniszczenie naszej cywilizacji. „Żadna wielka cywilizacja nie może być podbita z zewnątrz, jeśli najpierw sama nie zniszczy się od wewnątrz” (cyt.: W. Durant). Europa przez lewacką ideologię sama pozbawiła się wewnętrznej siły, siły ducha opartego na chrześcijańskich wartościach. Zniszczyła się od wewnątrz i to może spowodować jej upadek. Stała się dziś bezbronna wobec agresywnej cywilizacji muzułmańskiej, ale nie tylko, bo i cywilizacja żydowska też chciałby przejąć Europę i świat, w postaci NWO i jednego ośrodka władzy jakim byłby Rząd Światowy. Zresztą jestem niemal pewny, że zalew islamskich terrorystów jest planowym działaniem zwolenników NWO. Dwie ważne cywilizacje będą się bić a cywilizacja żydowska stanie się jedyną. która byłaby w stanie rządzić tym bezwartościowym motłochem Gojów - nie Żydów.

Wewnętrzne ozdrowienie Europy jest warunkiem koniecznym jej uratowania.

Odnowienie duchowe, powrót do łacińskich, chrześcijańskich korzeni jej powstania i rozwoju, odrzucenie lewackich idei z ich wszystkimi aksjomatami oraz prawdami "objawionymi", pogrzebanie unionizmu w jego dzisiejszym kształcie... to jedyne niezbędne procesy, które mogą zapobiec naszej, europejskiej klęsce.

Żeby jednak było to możliwe musimy politycznie pozbyć się dotychczasowych zdradzieckich zarządczych elit polityczno-medialnych, musimy zrezygnować z powszechnej politpoprawności, musimy dokonać całkowitej przebudowy dzisiejszych mechanizmów funkcjonowania Unii Europejskiej w kierunku likwidacji Związku Socjalistycznych Republik Europejskich (ZSRR - bis) na rzecz wspólnoty narodowych europejskich ojczyzn.  Odpowiedzialnych za słabość dzisiejszej Europy i odpowiedzialnych za upadek krajów europejskich musimy zaś definitywnie politycznie i historycznie usunąć z piedestałów. Taka Merkel, Macron, Timmermans czy Tusk i im podobni winni być sądzeni i odsunięci na zawsze od europejskiej polityki.

Oczywiście dotychczasowe lewackie elity wspierane przez autorytety i media będą robić wszystko, aby powstrzymać niezbędne procesy przebudowy i odnowy Europy. Będą nam nachalnie sączyli kłamstwa i przekonywały, że jedynym "lekiem" na np. terroryzm jest jeszcze więcej "unii w Unii", czyli jeszcze ściślejsza integracja... bo tylko wtedy Europejczycy będą bezpieczni. Te elity - faktyczni sprawcy słabości Europy - będą dziś hipokrytycznie kreowali się na jej jedynych zbawców i obrońców przed terrorystycznym złem, przed głodem, przed "globalnym ociepleniem",  Ze strachu przed odpowiedzialnością i przyznaniem się do błędu zrobią wszystko, aby własną klęskę zamienić na zwycięstwo i jeszcze większe zniewolenie oraz zinwigilowanie ludności europejskiej. Będą nam tłumaczyć, że np. terroryści to jakieś odizolowane grupy fanatyczne. Będą kreowali i intensyfikowali poczucie strachu i histerii przed terrorystami jednocześnie przekonując nas, że nie ma to nic wspólnego z polityką multi-kulti i sprowadzaniem islamistów do Europy.

Przegrane unijne elity i media już teraz (od dawna) próbują kreować właśnie taki obraz i wytłumaczenie tych np.zamachów oraz starają się nas przekonać o słuszności dotychczasowej unijnej polityki imigracyjnej.  Przecież atak islamskich fundamentalistów jest wszędzie na świecie skierowany na innowierców (przede wszystkim chrześcijan) i niewierców a nie na swoich braci muzułmanów. Skoro 80% uchodźców jest muzułmanami to uciekają oni przed muzułmanami? Bzdura. To w większości "uchodźcy" ekonomiczni lub też skrytobójczy nosiciele islamizacji na Europę. Tak naprawdę prawdziwymi uchodźcami, uciekinierami przed śmiercią i prześladowaniami są przede wszystkim arabscy i afrykańscy chrześcijanie oraz ewentualnie niewierni (ateiści).

Nie dajmy się kolejny raz zmanipulować tym antyludzkim lewakom. Ich absurdalne cyniczne ujadanie nie może po raz kolejny zatrzymać katastrofy i porażki ich lewackich unijnych mrzonek! Dość ich totalitarnego dyktatu, także środowisk LGPTQ, które próbują nas wykorzenić z naszych chrześcijańskich wartości.

Niestety ostatnie eurowybory prawie nie zmieniły nic, chociaż partie eurosceptyczne wobec obecnego kierunku rozwoju UE zyskały, ale nie na tyle by zmienić oblicze UE.

We Francji czy też innych krajach zachodnich od lat wpuszcza się muzułmanów. Tworzą swoje getta etniczne z prawem szariatu. Z tych kręgów pochodzą bojownicy-terroryści islamscy. Do tego dochodzi jeszcze rekrutowanie do walki Europejczyków. Im więcej muzułmanów w Europie tym więcej bojowników a im więcej bojowników to więcej śmierci i rozlewu krwi. Im więcej obcej nam cywilizacji muzułmańskiej tym większy chaos i możliwość ostatecznej porażki naszej cywilizacji. Kiedyś Jan III Sobieski pod Wiedniem uratował Europę przed islamem, uratował naszą cywilizację. Dziś taką rolę spełnią być może państwa Grupy Wyszehradzkiej i ich przyjaciele... Stop lewackiemu unionizmowi, stop islamizacji Europy, stop wypleniania w Polsce naszych wartości, stop degradacji rodzin, stop aborcji i eutanazji, stop tęczowym marszom.

Wszystko to, co napisałem wcześniej dotyczy walki cywilizacji muzułmańskiej z naszą cywilizacją. Jest to walka kulturowa z tym, że tak naprawdę radykalni islamiści chcą zniszczyć przede wszystkim chrześcijaństwo i chrześcijańskie korzenie Europy. To jest ich cel a pośrednio oczywiście chcą opanować laicką, niewierną Europę Zachodnią. Gdy im się to uda to nasza część kontynentu stanie się kolejnym, ostatecznym atakiem. Musimy sobie z tego zdawać sprawę.

Ale należy się zastanowić jeszcze nad innymi wymiarami, być może szerszymi i nadrzędnymi celami szerzenia islamizmu i terroryzmu...

Tylko bowiem chyba zaślepiony i zlasowany intelektualnie abnegat myśli, że wszystko geopolitycznie dzieje się chaotycznie. Niestety tak nie jest. Polityka nie jest grą wyrażaną przez werbalne gatki-szmatki przywódców czy mediów. To efekt rozmów kuluarowych i decyzji odgórnych. A tak się jakoś składa, że decyzje te podejmują ci, którzy podejmowali je od lat. Ci, którzy posiadają największe zasoby finansowe na świecie, które swobodnie wykorzystują do zadłużeniowego ubezwłasnowolniania jednostek i państw - a przecież ten kto kreuje podaż pieniądza i jest największym lub jedynym wierzycielem ten ma nieograniczoną władzę!  I nie jest to żadna teoria spiskowa a jedynie fakt.

Ludzkość jest przez nich traktowana jako "pionki" w grze, która ma doprowadzić do szalonego planu stworzenia Jednego Światowego Rządu i do permanentnej inwigilacji, ograniczania swobód obywatelskich i zniewolenia ludzi, które mają być paradoksalnie tłumaczone zapewnieniem bezpieczeństwa jednostek i zaprowadzaniem pokoju światowego.

Nietrudno wskazać tych kreatorów: Bilderberg, Komisja Trójstronna, FED, stowarzyszenia masońsko-iluminackie, itd... a wszystkie one są w rękach syjonistycznych rodzin finansowo-korporacyjnych w stylu np. Rothschildów, Rockefellerów, Morganów i innych. To w ich umysłach rodzą się chore marzenia o NWO i Rządzie Światowym. To w ich umysłach zrodziły się i zostały przez nich wykreowane wszystkie komuno-socjal-liberalne rewolucje, I i II WŚ, UE i inne światowe unie (amerykańska, arabska, afrykańska, itd). To w ich umysłach tkwi judaistyczno-syjonistyczna nienawiść do chrześcijaństwa i pogarda dla gojów jako niższych form człowieka (niejako bydło). To oni podobno finansują dzisiejszą migrację islamu do Europy (ponoć poprzez fundacje związane z Sorosem i Rothschildem). To oni mogą chcieć zniszczenia Europy i na jej zgliszczach zbudować jakąś beznarodową i laicką efemerydę instytucjonalną zarządzanej przez nich samych.

Bo przecież chrześcijaństwo jest tak samo nienawidzone przez wojujących islamistów, lewaków z kręgu multi-kulti czy właśnie judeo-syjonistów ze szczególnym uwzględnieniem kręgów chazarskich. Nietrudno więc zastanawiać się, czy czasem właśnie te ostatnie środowiska razem z lewakami nie są odpowiedzialne za kreowanie odpowiednich ataków terrorystycznych, za ściąganie islamistów,  aby ich rękoma i poprzez chaos pozbyć się chrześcijaństwa z Europy a jednocześnie poprzez kreowanie strachu i terrorystycznej histerii zmusić świat do uznania ich zwierzchności i jedynego gwaranta bezpieczeństwa i pokoju.

Warto też zauważyć, że wiele ataków terrorystycznych i kreowanie strachu oraz wojennej  histerii staje się usprawiedliwieniem, pretekstem do wojennej walki z terrorystami i  zaprowadzania tzw. demokracji w krajach uznanych przez mędrców za ostoję terroryzmu.

Ale jest jeszcze inny aspekt tej lewackiej  rewolucji w Europie, o czym już wspomniałem: relatywizacja znaczenia słów i tu musimy też powrócić do pierwotnego ich znaczenia.

Słowo to elementarna część mowy. Jego pisanym odpowiednikiem jest wyraz. Za pomocą słów określamy wszelkie pojęcia rzeczywiste i abstrakcyjne, także myślimy na ogół słowami. Wiele słów składa się na mowę.

Na całym świecie ludzie używają więc mowy do określenia wszystkiego, co nas otacza. Używają przeto słów rozumiejąc ich znaczenie bądź też nie. Mówią logicznie i prawdziwie, ale też dobierają słowa w sposób tendencyjny i kłamliwy. Potrafią używać słów składających się na mowę dla określenia różnych zjawisk w sposób przejrzysty i jednoznaczny, ale też nadają im fałszywe, pejoratywne znaczenie, często – w zależności od potrzeb - relatywizując znaczenie wypowiadanych słów lub nadając im fałszywą konotację.

Słowa i w ogóle nasza mowa mogą też być bronią i to bronią skuteczną wobec różnego rodzaju rzeczywistych lub wyimaginowanych oponentów czy zjawisk, przeciwników i adwersarzy.

Warto, więc przypomnieć tym, którzy dla sensacji, własnych grupowych czy religijnych potrzeb, własnej reklamy, poklasku czy z niewiedzy przeinaczają fakty: słowa i mowa mogą zabijać!

Słowa i mowa potrafią też ranić, czasem mocniej niż najostrzejszy nóż, mogą wyrządzić krzywdę - większą niż huragan, potrafią zabić wiarę w siebie i drugiego człowieka.

Słowa i ich odpowiedni dobór składający się na mowę mogą też fałszować rzeczywistość. Powodować nieprawdziwe jej postrzeganie i ocenę. Mogą też ją kreować tworząc nierealny i nieistniejący świat zewnętrzny oraz rządzące nim relacje i współzależności.

Ostatnie 30 lat to niestety w Polsce często okres przeinaczania rzeczywistości słowami i mową. Używania ich dla własnych celów i potrzeb, czyli celowe, nieadekwatne do pierwotnego znaczenia używanie słów oraz nadawanie im fałszywych konotacji. Są słowa zaklęcia, wytrychy, którymi określa się zjawiska lub ludzi przyjmując a’priori ich zabójczą moc niszczenia innych.

Zastanawiam się jak mocno trzeba nienawidzieć innych, jak mocno pragnąć politycznej lub ideowej śmierci, aby posuwać się do zabijania (nie fizycznego) ich odpowiednio dobranym słowem lub ich, tych słów zestawieniem, czyli mową.

Weźmy na przykład słowo wytrych: „antysemityzm”, rozumiany przez wielu jako postawa antyżydowska, gloryfikująca holocaust i dążąca do fizycznej eliminacji Żydów. Pomijam tu fakt, że „antysemityzm” został przez owych Żydów zawłaszczony tylko do własnego narodu, co jest jawnym i celowym zafałszowaniem znaczenia tego słowa. Bo przecież Semitami jest wiele innych narodów np. Arabowie… Nie to jest jednak istotne. Ważne jest używanie tego słowa w sposób perfidny, oszczerczy i dążący do „zabijania” (nie fizycznego, ale np. politycznego) innych. Jaskrawym tego przykładem jest prowokowanie niewystępującego antysemityzmu lub też określanie nim ludzi, którzy z owym nie maja nic wspólnego.

Ale powyższe to tylko jeden z przykładów. Bowiem słowo „antysemityzm” stało się dla pewnej grupy orężem tak rzeczywistym, jak i zupełnie nieraz alogicznym a nawet śmiesznym.

Bo czyż za antysemityzm można uznać np. mówienie prawdy i stwierdzenia faktów dotyczących niektórych Żydów? Czyż mówienie, że pani Prokurator Wolińska była zbrodniarzem i mordercą komunistycznym a jej przyjacielem był Leszek Kołakowski jest antysemityzmem? Czyż takowym jest stwierdzenie faktu, iż wielu Żydów było funkcjonariuszami komunistycznych służb bezpieczeństwa? Czy nie zgadzanie się na ponowne odszkodowanie (i to niezgodne z polskim prawem a także czyniącym z Polski odpowiedzialnymi za mordowanie Żydów w czasie II Wojny Światowej) za niemiecki holocaust jest właśnie antysemityzmem? Czy zastanawianie się nad historycznymi faktami (chociażby radością części Żydów z Sowieckiej okupacji polskich ziem) jest antysemityzmem? Czy wreszcie np. wskazywanie, że Adam Michnik to Aaron Szechter a Mariusz Walter to Moryc Szpigelbaum jest takowoż tym antysemityzmem? I na koniec (nie wyczerpawszy wszystkiego) czy bycie chrześcijaninem, katolikiem i polskim patriotą to też a’priori już przejawy antysemityzmu?

A teraz… czy nazywanie polskimi „niemieckich obozów koncentracyjnych” czy też fałszywe, ahistoryczne próby doszukiwania się odpowiedzialność za faszystowskie zbrodnie wśród Polaków i Polski przedwojennej nie jest antypolonizmem?

Innymi słowami wytrychami jest aborcja i eutanazja. Zamiast słów "zabicie nienarodzonego dziecka" używa się eufemizmów takich właśnie jak aborcja czy zabieg, a na "zabicie osoby starszej czy chorej" mówimy eutanazja. Na forum ONZ próbowano – na szczęście nieskutecznie - nawet oficjalnie przyzwolić na aborcję dążąc do określenia jej mianem zabiegu medycznego.

W polskich (nie-polskich) mediach zwolenników aborcji często określa się postępowymi, dążącymi do wolności i konieczności jej występowania dla kobiet. Mówi się o prawie do wyboru. Czy zabijanie innych może być prawem? Czy zabicie nienarodzonego w łonie matki nie jest tym samym co zabicie kilkumiesięcznego wcześniaka? Jan Paweł II, nasz Wielki Polak, już kilkanaście lat temu zauważył skalę tego zjawiska i w encyklice Evangelium Vitae napisał "Jesteśmy dziś świadkami deptania fundamentalnego prawa do życia wielkiej rzeszy słabych i bezbronnych istot ludzkich, jakimi są zwłaszcza dzieci jeszcze nienarodzone”. Czyż nie warto zastanowić się nad znaczeniem tych słów i próbować je zrozumieć logicznie i rzeczywiście takimi, jakie są?

Mógłbym wymieniać jeszcze wiele słów, którym w Polsce i Europie nadaje się fałszywe znaczenie, np.: „moherowość”, postępowość, europejskość, wartości europejskie, itd.

Pozostawiam to czytelnikom pod rozwagę i zastanowienie. Może jednak warto używać słów składających się na naszą mowę nadając im jednoznacznie prawdziwe znaczenie? Może warto – zanim wypowie się określone zabójcze dla innych słowa – wcześniej się zastanowić nad ich sensem i konsekwencjami? Może warto znaleźć w sobie ludzkie, zwyczajne sumienie będące m.in. jedną z immanentnych cech człowieczeństwa? Może warto przywrócić słowom ich pierwotne znaczenie, gdzie prawda jest prawdą a fałsz kłamstwem, dobo dobrem a zło złem, zdrajca zdrajcą a patriota patriotą, przestępca przestępcą a prawy człowiek właśnie takim... Po prostu świat, gdzie słowa znaczą to, co znaczą a mowa jest jednoznaczna i prawdziwa... (Tak, tak...Nie nie)

Warto o to walczyć, szczególnie w przestrzeni publicznej (społeczno-politycznej)!


Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com

Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła na bloggerze: https://krzysztofjaw.blogspot.com/ lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".

niedziela, 13 listopada 2011

Nie udało im się i moje marzenie o jednoznaczności słów...

Marsz Niepodległości odbył się. Nie udało się środowiskom anarcho-lewacko-marksistowskim zniszczyć naszej Polski, naszego ducha, naszej tradycji i narodowego patriotyzmu. Ponad 20 tysięcy Polaków i naszych braci uważających się za Polaków przeszło ulicami Warszawy wznosząc narodowe i patriotyczne pieśni i hasła. Przeszli w radosnym spokoju i powadze zadumy nad Ojczyzną, mimo prób zakłócenia ich pochodu polskości...

Tak! Nie udało im się a tyle się napracowali... 22 lata poszło na marne a myśleli, że już można...

Uzyskali jedno... Jawnie dokonali w końcu swojej jednoznacznej identyfikacji i potwierdzili słowa J. Kaczyńskiego, że stoją tam, gdzie kiedyś stało ZOMO...  Pokazali nareszcie prawdziwe swoje oblicze, nienawidzące Polski i polskości... Zgubiła ich pycha i poczucie bezkarności władzy oraz mitomania i megalomania połączona z egocentroizmem. Zatracili pierwotny swój instynkt samozachowawczy, który nakazywał im dotąd działać "w cieniu" i za fasadą demokracji oraz wolności obywatelskich.  Pozwolili tym samym na przywrócenie znaczenia słów: MY i ONI... Chociaż to...

A ja bym pragnął, aby i innym słowom owo prawdziwe znaczenie przywrócić. Marzy mi się Polska i świat, gdzie prawda jest prawdą a fałsz kłamstwem, dobo dobrem a zło złem, zdrajca zdrajcą a patriota patriotą, przestępca przestępcą a prawy człowiek właśnie takim... Po prostu świat, gdzie słowa znaczą to, co znaczą...

Marzy mi się Polska, w której rządzący wypełniają swoją misję i we wszystkich działaniach dbają o nasz kraj. Gdzie prawo jest traktowane powszechnie jako obowiązujące wszystkich w ten sam sposób. Jakże był chciał żyć w wolnym i praworządnym kraju...

Polska to nasza historia, tradycja, symbole, ziemia, tożsamość, język, kultura. Polska to nasze lasy, jeziora i góry, łany zbóż, waluta, wypracowany naszymi rękoma majątek narodowy i te krwawiące groby naszych Ojców i Dziadków, którzy za tą Polskę oddali swe życie.

Polska to nasze państwo i pragnąłbym, aby była obowiązkiem Polaków, którzy nią rządzą. Tak jak zapewne obowiązkiem rządzących Izraelem  Żydów są obowiązki izraelskie, rządzących Francją Francuzów są obowiązki francuskie, rządzących Niemcami Niemców są obowiązki niemieckie, rządzących Rosją Rosjan są obowiązki rosyjskie, rządzących Grecją Greków są obowiązki greckie...

Takie to proste, naturalne i oczywiste przecież... Wszakże chyba tylko dla tych jednak, którzy czują się narodowo tymi, którymi mają zaszczyt rządzić... Gdy tak nie jest stają się domniemanymi zdrajcami obowiązków jakie im powierzono a tym samym zdrajcami obszarów ich zarządzania...

Bo czyż choć domniemanymi zdrajcami Ojczyzny nie można nazwać tych, którzy dążą do zniewolenia nas, Polaków? Tych, którzy w perfidny sposób sprowokowali w nas strach, wywołali konflikty, aby - pod pozorem ich eliminacji - zabrać nam wolność w postaci ograniczania swobody wypowiedzi i zgromadzeń? Czyż za zdradę Ojczyzny nie należy ewentualnie uznać wzywanie przez nich na pomoc w sprowokowaniu tych konfliktów podczas polskiego Marszu Niepodległości, obcych, niemieckich przestępców (nawet portal wp.pl podaje, że wśród 210 zatrzymanych jest 92 Niemców)?.  Czy przypuszczalnie nie jest zdradą Ojczyzny i profanacją Godła narodowego usunięcie Orła w Koronie z koszulek reprezentacji Polski?. Czy takową domniemaną zdradą, profanacją i zbezczeszczeniem polskich symboli narodowych nie jest czasem promowanie i noszenie przez Prezydenta i jego współtowarzyszy nienarodowych symboli w postaci jakiegoś zabawowego kotylionu z niewłaściwym umiejscowieniem barw...

Zabawowe kotyliony ozdabiające "salonowców" 


Świętej Pamięci Para Prezydencka z narodową rozetą, noszoną przede wszystkim przez zwycięskich powstańców wielkopolskich

Gorzkie są te pytania i gorzka mogłaby być (chyba, że kompletnie fałszywie i aberracyjnie odbieram rzeczywistość) treść na nie odpowiedzi...  Tych pytań zapewne jest znacznie więcej... Ale nadszedł czas, aby - odpowiadając na nie wszystkie - zacząć używać słów, które oddają ich prawdziwe znaczenie i sens niektórych działań niektórych ludzi...

Ale to tylko takie moje marzenie...

Cieszę się tylko z tego, że chociaż MY i ONI oznacza w końcu to, co winno oznaczać od 1989 roku a było wiadome od co najmniej roku 1939...

Pozdrawiam

P.S.

Tak refleksyjnie zastanawiam się jak nazwać obecne, oficjalne polskie dziennikarstwo...

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ kjahog@gmail.com