środa, 14 lipca 2010

Indiańska opowieść / przypowieść Białego Szamana!

 Witam

Za młodu rozczytywałem się w książkach opowiadających o życiu Indian Ameryki Północnej i czasach Wielkiej Kolonizacji tego kontynentu przez Białych Przybyszów.

Zawsze intrygowały mnie m.in. przybierane przez Indian "imiona" w stylu: "Czarna Stopa" czy "Rączy Koń". "Imiona" te były niejako opisem charakteru lub dokonań Indian je noszących. Również duże zainteresowanie wzbudzały we mnie postacie indiańskich szamanów, którzy dla każdego plemienia byli wyrocznią oceny jego zachowań i stanowili przewodników duchowych dla każdego jego członka...

Kiedyś nawet - chcąc w jakiś sposób odnieść się do czasów nam współczesnych - próbowałem nawet pisać "Przypowieści  Białego Szamana", które miały niejako odnosić się do zachowań ludzi mnie otaczających.

Ostatnio - przeglądając swoje stare notatki natknąłem - się  na jedną z takich przypowieści:

"Wśród jednego z plemion indiańskich był jeden czerwonoskóry, który bardzo chciał zostać Wodzem Plemienia. Niestety wiedział dobrze, że jest po prostu głupi. Wiedzieli o tym i jego współplemieńcy nazywając go "Śpiąca SOWA". "Imię" to (przydomek) idealnie oddawało jego stan umysłowy, czyli wyrażało - jako, że SOWA jest symbolem mądrości - tak naprawdę "śpiący zawsze jego umysł". "Śpiąca SOWA" był jednak bardzo ambitny a jednocześnie bezwzględny... dążąc do Władzy pozbył się w różnorodny sposób swoich konkurentów. Pozostało mu tylko jedna rzecz do zrobienia - przekonanie reszty plemienia, że jednak nie jest głupcem a wprost przeciwnie: nawet mędrcem! Myślał i myślał co tu zrobić, żeby członkowie plemienia zmienili o nim zdanie, ale że jego umysł był przecież "wiecznie uśpiony", nic nie udało mu się ciekawego wymyślić. Bezradny udał się więc do Szamana Plemienia i zapytał Go, co ma zrobić żeby wszyscy myśleli, że nie jest głupi a nawet mądry.  Szaman namyśliwszy się chwilkę odpowiedział: "Chcesz być - jako głupiec - uważany za mędrca? To weź sobie za przyjaciela i najbliższego sługę Głupszego od Siebie!". "Śpiącego SOWĘ" przez moment olśniło! Podziękował Szamanowi i uczynił za swego przyjaciela i najbliższego sługę - uważanego za największego głupca - członka plemienia o "imieniu" (przydomku) "Palący Dzikie Koty". Przydomek wziął się stąd, że "Palący Dzikie Koty" uwielbiał polować na dzikie, leśne koty... ale piekąc je zawsze robił to za długo i mięso było już tak spalone, że nie nadawało się do jedzenia... "Śpiący SOWA" wiedział, że jest to najlepszy wybór, bo przecież tyle razy wspólnie polując próbował uczyć "Palącego Dzikie Koty" jak upiec dobrze ich mięso. Niestety jedyne co mu się dobrze udawało to patroszenie tych kotów i wyprawianie z nich skór... i to był jego cały świat. No pomyślał "Śpiący SOWA" - przy "Palącym Dzikie Koty" to ja naprawdę będę mędrcem!"...

Nie wiem jakie owa przypowieść  miała mieć zakończenie. Wtedy uważałem, że wymowa jej i tak już oddawała pewne zachowania ludzi nam współczesnych...

Pozdrawiam

ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD... http://krzysztofjaw.blogspot.com/; kjahog@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.