Gorzej jest wtedy, gdy PUSTCE wydaje się, że jest jakąś WARTOŚCIĄ i nie zdaje sobie sprawy, że jest PUSTKĄ... To bardzo przykra przypadłość... Podobna do tej, że większość IDIOTÓW nie zdaje sobie sprawy, że jest IDIOTAMI a w swoim przeświadczeniu są pewni, iż są inteligentnymi MĘDRCAMI zdolnymi do logicznego myślenia. Tyle tylko, że to myślenie jest logiczne i prawdziwe tylko dla nich samych lub im podobnych IDIOTÓW.
Stąd np. A. Michnik chce przygarnąć T. Lisa, bowiem reprezentują podobne walory charakterystyczne tożsamej dla nich PUSTCE i nie wiedzą, że są PUSTKĄ lub mają przeświadczenie, że nią nie są. Smutna to przypadłość obydwu Panów, ale jak wskazałem jest porównywalna obserwacyjnie do przypadłości IDIOTÓW, którzy nie wiedzą, że są IDIOTAMI.
Taka niewiedza o własnej przypadłości i własnej pustce jest podobna też do niewiedzy o własnej ułomności psychicznej i przeświadczenie np. o własnej normalności części ludzi noszących znamiona chorych psychicznie lub tak się zachowujących. Oni też nie wiedzą, że są chorzy a wydaje im się, że są zdrowi a wszyscy inni są chorzy... To przypadki, które strasznie trudno się leczy a niektóre niestety są nie do wyleczenia...
Ale przejdźmy do PUSTKI....
Zobaczyłem wczoraj T. Lisa w TVP... Śmieszne to było i żenujące widowisko, które tak naprawdę - wedle zapewne nie wiedzącego o swojej PUSTCE T. Lisa - miało być pośrednim atakiem na Prezydenta A. Dudę. Ileż to się ta PUSTKA naprodukowała, żeby z każdego zaproszonego gościa wydobyć jakąś negatywną wypowiedź o prezydencie, który - według tej PUSTKI - ma być podobno antydemokratycznym przywódcą łamiącym Konstytucję... a w zamyśle tej PUSTKI zapewne tym, któremu należy odebrać ową prezydenturę. PUSTKA jak widać zazdrości i nienawidzi WARTOŚCI, która dla niej jest nieosiągalna...
I czynił Tomaszek takie antyprezydenckie zabiegi wobec niemal wszystkich swoich gości, których zaprosił. A zaprosił przede wszystkim tych, którzy wedle niego reprezentują taki sam poziom jak on, czyli PUSTKA zaprosiła podobną do siebie wieloosobową PUSTKĘ nie zdającą sobie sprawy, że takową jest. Wśród tych osobowych gości był np. sędziowski a do tego trybunalski emeryt, jakiś platformiany senator z chorobliwą dzikością w oczach, jakiś były premier zawdzięczający wszytko J. Kaczyńskiemu i tracący wszystko przez młodą kochankę, wzbudzający u mnie też politowanie jakiś leśny lotnik od katastrof i jeszcze bodajże dwóch nie zdających sobie sprawy kim albo raczej czym są. Dla równowagi, która w jakiś sposób miała zasłonić przed telewidzami jego niewiedzę o tym lub czym jest doprosił jeszcze ideowo odmiennego od siebie dodatkowego profesorskiego gościa.
Kiedyś o T. Lisie pisałem:
"Obserwuję T. Lisa od wielu już lat. Jest człowiekiem chorobliwie ambitnym i moim zdaniem niezwykle próżnym. Uwielbia być w centrum zainteresowania a media są dla niego formą własnego dowartościowania. Te, pobieżnie przedstawione, cechy osobowościowe predestynują go do bycia idealnie sterownym pod jednym wszakże warunkiem: osobistego zwiększenia jego znaczenia. Dla osiągnięcia stanu wewnętrznej ekstazy potrzebuje poklasku i pochwał, aplauzu i uwielbienia. Cechy takie są charakterystyczne dla idoli muzycznych, celebrytów wszelkiej maści, przywódców totalitarnych. Dla nich jedną z największych satysfakcji jest wpływ na innych i skłonienie ich do zamierzonego zachowania, myślenia, itd."...
Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że wtedy się myliłem. Poddałem go krytyce jakbym krytykował jakąś WARTOŚĆ godną krytyki... A to przecież jeno PUSTKA stająca się już dziś PUSTKĄ nieskończoną.
Przykro to stwierdzić, ale Tomasz Lis stał się dziennikarskim frustratem, którym kieruje tylko jakaś chorobliwa nienawiść do polskiej tożsamości narodowej, która z kolei jest podsycana przez innego nienawistnego i antypolskiego frustrata A. Michnika, który wraz ze swoją - w większości słuszną etnicznie - ferajną podsyca ową nienawiść u niejakiego Petru lidera "nowoczerskiej".
Ten być może kiedyś nawet w sumie sprawny hipokryta zatracił szlifowaną u niego od zarania kariery "czujność rewolucyjną". Skończył się zawodowo w sposób tak żenujący jak chyba nikt w tym - i tak już żenującym - dziennikarskim światku samo i cudzo - uwielbiania. Świecie charakteryzującym się przede wszystkim ową nienawiścią do polskości przynoszącą przez lata kasę na przeżycie i życie w przeświadczeniu, że w tym świecie owe dziennikarzyny nie reprezentują PUSTKI.
Tomasz Lis przypomina mi dzisiaj Tomaszka z powieści Noce i Dnie autorstwa Marii Dąbrowskiej. Jeszcze hula, jeszcze się beztrosko bawi, jeszcze wydaje mu się, że jest kimś ważnym, ale... już niedługo wyląduje na samym dnie... u podobnego mu, ale równocześnie jego mentora A. Michnika...
I na koniec smutna refleksja nad samym sobą... Widać, że jeszcze PUSTKA - czego się nie spodziewałem - może roznosić wokół siebie fetor, który skłonił mnie do zabrania głosu a na początku przecież stwierdziłem, że reakcją na nią winno być tylko milczenia. No, ale ten fetor już powoli zanika, co sprawi, że niedługo już nikt Pana Tomaszka nie zauważy... bo PUSTKI nie widać po prostu...
Pozdrawiam
P.S.
Nie było moim zamiarem obrażanie kogokolwiek lub czegokolwiek bowiem gaworzyłem tylko o PUSTCE a ona jest niczym... a jak jest niczym to nie można jej opisać a tym bardziej obrazić... Tak więc pisałem o niczym myśląc, że jednak o czymś... Ale chyba tylko mi się tak wydawało za co czytelników najmocniej przepraszam.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/; kjahog@gmail.com
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.