piątek, 24 września 2021

Nasza obecność w UE - czas na głęboką refleksję!

Zawsze - choć może to zabrzmieć patetycznie - czuję się źle ze świadomością, że jakieś moje profetyczne przewidywania wobec mojej Polski i utrzymania jej suwerenności oraz niepodległości znajdują jednak odzwierciedlenie w rzeczywistości. Niestety tak jest w przypadku naszej obecności w UE. 

Osobiście w dziwnym dwudniowym referendum w sprawie zgody naszych rodaków na przyłączenie się do UE głosowałem przeciw, ale jednak - choć podświadomie przeczuwałem, że to jest i będzie niedobre dla naszej Ojczyzny - tliła się jakaś nadzieja, że może jednak się mylę i nie ukrywam tego, iż chciałem  żebym się mylił. Tym bardziej, że w momencie naszego wejścia do UE tamtejsze elity jeszcze ukrywały swoje prawdziwe zamiary a dziś UE jest zupełnie inna niż w 2004 roku. 

Jednak - ku mojemu smutkowi - UE rozwija się w przewidywanym przeze mnie kierunku, czyli budowy Jednego Sfederalizowanego Państwa Europa, drugiego ZSRR, który ja nazywam Związkiem Socjalistycznych Republik Europejskich (ZSRE) z centralą nie w Brukseli, ale w Berlinie. 

Na początek taka moja konstatacja: jeżeli ktokolwiek z moich rodaków myślał, że bogate kraje Starej UE, a przede wszystkim Niemcy bezinteresownie będą inwestowały w postaci tzw. pomocy unijnej w nowych krajach, które wraz z Polską wstąpiły do UE to jest albo idiotą, albo ignorantem, albo nieukiem, albo po prostu cynikiem lub naiwniakiem. Pomijam tutaj możliwość indywidualnej chciwości i celowego działania na niekorzyść Polski, bo to zwykłego obywatela nie dotyczy, natomiast może dotyczyć polskich elit z różnych obszarów i polityków, którzy za unijne srebrniki są w stanie zdradzić Polskę. A takich niestety w naszym kraju nie brakuje. Nie brakuje w nim także tych, którzy tak naprawdę etnicznie (i nie tylko) Polski i Polaków nienawidzą i nie czują się Polakami, choć w naszym kraju mieszkają i zarabiają a niektórzy z nich nawet zapowiadali, że aż tak tej obecnej Polski nienawidzą, iż z niej po prostu wyjadą na zawsze. Jednak jakoś zostali a szkoda, bo nasz kraj poczułby się lepiej bez nich. 

Polska jest jednym z największych krajów w Europie a tym samym ogromnym ze swoją liczebnością  rynkiem konsumenckim. Leży w tej Europie w jej centrum. Jest piękna ze swoim morzem, górami, lasami, jeziorami, polami i żyzną ziemią oraz obfitymi bogactwami naturalnymi. Ma piękne i w dużej ilości rozłożone po całym kraju aglomeracje miejskie, miasta, miasteczka i wsie. Nasza historia sięga powyżej 1000 lat a demokracją byśmy mogli się jedynie dzielić z innymi państwami Europy. Ludzie są bardzo kreatywni i w sumie - mimo tego, iż przez ostatnie kilkadziesiąt lat poziom wykształcenia obniżył się - to i tak są w porównaniu np. do Niemców czy Brytyjczyków lepiej wykształceni. Są także bardzo pracowici i tak naprawdę pracują najwięcej w UE (niestety za mniejsze pieniądze). Jakże wobec tego perfidnym było przez dziesiątki lat wtłaczanie nam tzw. "polityki wstydu" i to, że niby jesteśmy "brzydką panną na wydaniu" (W. Bartoszewski vel profesor). Możemy być dumni z Polski i z Polaków, naszej historii, tradycji, tolerancji, własnego języka, naszej wiary i przywiązania do rodziny. 

Tyle tylko, że to z czego możemy być dumni jest zaprzeczeniem rozlewającego się w UE (ale tak naprawdę w całym świecie zachodnim) lewackiego ataku na ludzkie umysły i zachowania. Czego chcą Ci  globalistyczno-demoliberalni piewcy neomarksizmu (m.in. spod znaku A. Gramsciego, A. Spinellego i Szkoły Frankfurckiej)?  Otóż odebrać nam cztery podstawowe rzeczy: Boga, rodzinę, własność i państwa narodowe [1].

Obecny rozwój UE właśnie zmierza dokładnie ideologicznie w tym kierunku. I konserwatywna Polska oraz Węgry (no może jeszcze ze dwa czy trzy mniejsze kraje) stanowią przeszkodę w zapanowaniu nad całą Europą. Niewątpliwie Polska spośród tych krajów ma największe znaczenie i stąd ten atak unijnych czynowników na nas kraj. 

No tak. To co napisałem powyżej to cel strategiczny demoliberalnych elit globalistycznych, natomiast dziś mamy do czynienia ze swoistą wojną hybrydową Berlina (Brukseli a może i Moskwy) z Warszawą. A ona przybrała na znaczeniu po wygranej przez J. Bidena prezydentury w USA. Dopóki rządził D. Trump to Polska miała swoisty parasol ochronny, dzięki czemu rząd PiS nie stracił władzy, choć cały czas były takie próby, jak np. "ciamajdan" w 2016 roku. Wszyscy chyba pamiętamy bardzo chłodne relacje A. Merkel z D. Trumpem. Oprócz zarzutów, że Niemcy niewystarczająco dokładają się do budżetu NATO to dodatkowo D. Trump bardzo mocno popierał ideę Trójmorza (miała stanowić przeciwwagę dla Niemic) oraz blokował budowę gazociągu Nord Stream 2. 

Po objęciu prezydentury przez J. Bidena nastąpiła zmiana polityki USA względem Europy o 180 stopni. Administracja nowego prezydenta znów postawiła na Niemcy, wycofała sankcje wobec Nord Stream 2 (co skutkuje tym, że już w tym roku rurociąg będzie uruchomiony) i najprawdopodobniej oddała Polskę w ponowne zarządzanie Niemcom. A jak Niemcom to i po części Rosji w ramach kondominium rosyjsko-niemieckiego. Oczywiście Amerykanie nie oddali nas w całości i być może nadzorują Niemcy i Rosję, ale raczej obejmuje to amerykańskich i izraelskich Żydów, którzy chcą nas okraść z ogromnych pieniędzy (finansowo lub w naturze) w ramach tzw. bezprawnych reparacji wojennych od Polski (Just Act 447) lub też mają zamiar zbudować swoje Polin (Judeopolonię).  

Napięcie na granicy Polski z Białorusią (nie mogło to się odbyć bez zezwolenia Kremla), atak unijnych elit na Polskę z groźbą wstrzymania pomocy unijnej w ramach Funduszu Odbudowy, jednoosobowe nałożenie przez TSUE kary w wysokości 500 tys. euro dziennie za brak wstrzymania pracy kompleksu Turów a nawet nagły powrót D. Tuska do kraju... to nie są przypadki. Wszystko jest skorelowane w czasie a ostatecznie ma doprowadzić do upadku obecnych rządów i przejęcia ich przez proniemieckich (prorosyjskich i prożydowskich?) zdrajców Polski.  

Niestety, ale i nasze obecne władze doprowadziły do takiej sytuacji, z początku myśląc zapewne, że era D. Trumpa jeszcze potrwa (lipiec 2020), ale już przecież w grudniu 2020 roku było wiadome, że wygra J. Biden i ówczesne decyzje polskiego rządu już to powinny uwzględniać a tak się nie stało. 

Popełniliśmy kardynalne błędy. Jakie? Otóż te poniżej wskazane. 

Ano to, że po raz pierwszy zgodziliśmy się na to, by być żyrantem długów innych państw w UE, co po prostu oznacza, iż gdyby jakiś kraj miał kłopoty ze spłatą długów wynikających z zaciągniętych pożyczek w ramach otrzymanych środków z Funduszu Odbudowy lub po prostu by ich nie spłacał,  to każdy inny kraj UE - w tym Polska - będzie wedle jakiegoś tam współczynnika proporcjonalności zobowiązany do spłaty długu tego kraju. Nazywa się to uwspólnotowieniem długu. Takie uwspólnotowienie długów dzieje się po raz pierwszy w historii UE.

Po drugie zaś i znów po raz pierwszy mamy do czynienia z faktem, że Komisja Europejska otrzymała prawo ustanawiania podatków dla wszystkich krajów UE. Dotąd takie prerogatywy miały tylko poszczególne państwa a teraz to KE ma takie prawo, co jest jawną ingerencją w dotychczasowe i traktatowe uprawnienia zarówno państw-członków UE, jak i KE. Teraz możemy spodziewać się, że nigdy demokratycznie nie wybrany rząd europejski w postaci KE może swobodnie nakładać nam podatki z pominięciem rządów danego kraju europejskiego. 

No i po trzecie. Zgodziliśmy się na warunkowość przyznawanych środków unijnej pomocy, które będą udostępniane tylko wtedy, kiedy np. UE uzna, iż kraj jest praworządny. Od teraz, gdy "widzimisię" lewackich elit unijnych uzna, że np. w Polsce nie są spełniane warunki praworządności, to będzie mogła wstrzymać dla tego kraju pomoc unijną. Jednym słowem dobito targu: "mityczna praworządność za pieniądze". Co prawda niby określono jakieś ograniczenia w interpretowaniu tej praworządności, ale nikt w UE nic sobie z tego nie robi i nie będzie tych ograniczeń brał pod uwagę, co już widzimy. W lipcu i grudniu 2020 roku niestety polski rząd - mimo werbalnego zaklinania rzeczywistości - de facto zgodził się na taki mechanizm, za co długookresowo przyjdzie nam zapłacić ubezwłasnowolnieniem decyzji polskich władz wobec UE a "pieniądze za praworządność" będą i już są dla unijnych biurokratów idealnym instrumentem szantażu i nacisku na niepokorne kraje jak Polska czy Węgry lub inne, które chciałyby zachować swoją suwerenność. Jednym słowem nasz brak veta w lipcu czy grudniu utorował drogę do budowy sfederalizowanego Państwa Europa, europejskiego Związku Socjalistycznych Republik Europejskich pod zarządem niemieckim i jeszcze nadrządem NWO. Przecież gdybyśmy postawili veto to i tak mielibyśmy europejskie pieniądze w ramach dotychczasowych funduszy pomocowych, które nam się po prostu należą, gdy wpłacamy unijne składki. 

Te wszystkie ataki płynące z UE i innych krajów (jak Białoruś, czyli Rosja a nawet USA) muszą chyba każdego skłonić do refleksji nad tym, czy faktycznie powinniśmy w tej UE być. Ostatnio powstał też raport, który mówi, iż średniorocznie finansowo tracimy na naszej bytności w niemieckiej UE przeszło 30 mld zł rocznie [2]. 

Ja też głęboko się nad tym zastanowiłem i chcę powtórzyć moje wnioski. UE jest nam potrzebna, ale taka jaka miała być u jej zarania, czyli Europą Ojczyzn a nie Jednym Państwem Europa. Polska winna zebrać sojuszników, z którymi będzie w stanie dzisiejszą UE zmienić od środka, właśnie w ten sposób, żeby powróciła do swoich korzeni. Jednak - jeżeliby się to okazało niemożliwe - to należy naprawdę realnie pomyśleć o ewentualnym Polexicie. 

Tak jeszcze dygresyjnie. Polacy byli od zawsze jednymi z największych zwolenników UE a takie decyzje jak nałożona kara na kompleks Turowa czy grożenie nam zabraniem funduszy unijnych mogą sprawić, że te nasze poparcie dramatycznie spadnie. Nie przez przypadek przecież to Polacy najbardziej buntowali się w czasie reżimu komunistycznego i sądzę, że elity UE tego nie rozumieją i strzelają sobie w kolano. 



Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.