Miałem już nigdy nie pisać o T. Lisie, bo to postać niegodna poświęcenia mu choćby 5 minut. Ale akurat teraz muszę się odnieść do ostatniej okładki jego piśmidła.
Redaktor naczelny "Newsweeka", którego - poprzez spółkę zależną Ringier Axel Springer Polska z siedzibą w Warszawie - wydawcą jest Axel Springer SE z siedzibą w Berlinie (której doradzał przez lata G. Schröder), po raz kolejny dopuścił do druku swoje czasopismo z bardzo kontrowersyjną okładką. Chociaż określenie "kontrowersyjną" jest w tym wypadku zbyt łagodne, bo swobodnie można powiedzieć, że okładka ta jest parszywą insynuacją i kłamstwem z antypolskim i prorosyjskim przesłaniem.
Ale zanim o niej to jeszcze kilka słów.
O Tomaszu Lisie pisałem kiedyś wielokrotnie, m.in. tak:
"Wcześniej o T. Lisie mówiłem, że jest człowiekiem chorobliwie ambitnym i moim zdaniem niezwykle próżnym. Uwielbia być w centrum zainteresowania a media są dla niego formą własnego dowartościowania. Te, pobieżnie przedstawione, cechy osobowościowe predestynują go do bycia idealnie sterownym pod jednym wszakże warunkiem: osobistego zwiększenia jego znaczenia. Dla osiągnięcia stanu wewnętrznej ekstazy potrzebuje poklasku i pochwał, aplauzu i uwielbienia. Cechy takie są charakterystyczne dla idoli muzycznych, celebrytów wszelkiej maści, przywódców totalitarnych. Dla nich jedną z największych satysfakcji jest wpływ na innych i skłonienie ich do zamierzonego zachowania, myślenia, itd.
Ale niestety z przykrością muszę stwierdzić, że wtedy się myliłem. Poddałem go krytyce jakbym krytykował jakąś WARTOŚĆ godną krytyki... A to przecież jeno PUSTKA stająca się już dziś PUSTKĄ nieskończoną.
Przykro to stwierdzić, ale Tomasz Lis stał się dziennikarskim frustratem, którym kieruje tylko jakaś chorobliwa nienawiść do polskiej tożsamości narodowej, która z kolei jest podsycana przez innego nienawistnego i antypolskiego frustrata A. Michnika. Ten być może kiedyś nawet w sumie sprawny hipokryta zatracił szlifowaną u niego od zarania kariery "czujność rewolucyjną". Skończył się zawodowo w sposób tak żenujący jak chyba nikt w tym - i tak już żenującym - dziennikarskim światku samo i cudzo - uwielbiania. Świecie charakteryzującym się przede wszystkim ową nienawiścią do polskości przynoszącą przez lata kasę na przeżycie i życie w przeświadczeniu, że w tym świecie owe dziennikarzyny nie reprezentują PUSTKI.
Widać, że jeszcze PUSTKA - czego się nie spodziewałem - może roznosić wokół siebie fetor, który skłonił mnie do zabrania głosu a na początku przecież stwierdziłem, że reakcją na nią winno być tylko milczenia. No, ale ten fetor już powoli zanika, co sprawi, że niedługo już nikt Pana Tomaszka nie zauważy... bo PUSTKI nie widać po prostu..." [1], [2].
No, ale i tak muszę po raz kolejny zweryfikować swoje zdanie o T. Lisie, bo niesiony przez tę PUSTKĘ fetor niestety nie zanika a staje się jeszcze bardziej śmierdzący. Tyle tylko, że my go czujemy a nie T. Lis i jego kompani, którzy po prostu gardzą innymi. A jak bardzo gardzą innymi z przeświadczeniem własnej wyższości to już kiedyś T. Lis powiedział:
Ileż w tych słowach własnej pychy i pogardy dla Polaków, ale szczególnie chyba do tej ich części, którą stanowią jego odbiorcy. Tak właśnie myśli o swoich odbiorcach T. Lis. Takie ma o nich zdanie i dla nich wydaje swój Newsweek. Jest przeświadczony, że może dla nich pisać w sposób perfidnie kłamliwy, bo i tak te pogardzane przez niego "barany i głupole" wszystko "łykną". I dla nich też wydrukował ostatni numer swojego badziewia z chyba najbardziej od lat obrzydliwą okładką:
Autor: Piotr Molecki/East News; Shutterstock; Materiały prasowe/newsweek.pl
za: Jarosław Kaczyński sojusznikiem Putina? Okładka Newsweeka. W co gra Tomasz Lis? (https://www.se.pl/wiadomosci/polityka/jaroslaw-kaczynski-sojusznikiem-putina-okladka-newsweeka-w-co-gra-tomasz-lis-aa-aD33-AQxf-QdQ7.html)
""Z całą pewnością ta okładka tygodnika Newsweek przejdzie do historii polskiego dziennikarstwa. Redaktor naczelny Newsweeka Tomasz Lis na okładce pyta Czytelników: "Wrogowie czy sojusznicy" Na czerwonym tle widzimy postacie Jarosława Kaczyńskiego - lidera rządzącej w Polsce i wyłonionej w demokratycznych wyborach PiS oraz Władimira Putina prezydenta Rosji, który wydał rozkaz do bezpodstawnej, brutalnej napaści na Ukrainę w której giną kobiety i dzieci. Cienie postaci polityków widoczne za ich plecami podają sobie dłonie w międzynarodowym geście porozumienia i współpracy. W literach widocznych pod tytułem czytamy: "Ostra antykremlowska retoryka nie przykryje tego, jak wiele łączy i mało dzieli Jarosława Kaczyńskiego i Władimira Putina"" [3].
Naprawdę na widok tej okładki "nóż się w kieszeni otwiera" a później przychodzi refleksja... Ileż tu jadu, kłamstwa i nienawiści, ale też - w tych wojennych czasach - perfidii ocierającej się nawet o prorosyjską i paradoksalnie proputinowską zdradę stanu. Bo przecież dziś, kiedy Polska na arenie międzynarodowej walczy o jak największe sankcje na Rosję i samego W. Putina i jego otoczenie a sam J. Kaczyński proponuje NATO utworzenie misji pokojowej na Ukrainie, takie horrendalne insynuacje jakoby polski wicepremier był niejako tożsamym mordercą jak W. Putin jest bezpośrednim uderzeniem w Polskę i jej obecną politykę międzynarodową a także jej bezpieczeństwo.
Być może spotkam się z zarzutem, że przesadzam, ale trzeba zważyć, że "Newsweek" nie jest jakimś tam niszowym szmatławcem, ale jednym z ważniejszych polskojęzycznych czasopism, który jest w Polsce wydawany przez duży międzynarodowy i wrogi nam koncern. To czyni z niego pismo, które czytają też nasi wrogowie, w tym zapewne służby rosyjskie. Łatwo sobie wyobrazić ile radości i satysfakcji przyniosła ta perfidna okładka W. Putinowi czy D. Miedwiediewowi, który ostatnio raczył powiedzieć m.in: "Polska propaganda jest najbardziej złośliwą, wulgarną i krzykliwą krytyką Rosji. Polska to wspólnota politycznych imbecyli" [4].
I nie da się ukryć, że T. Lis też uważa wspólnotę polską za wspólnotę imbecyli. Wydaje się, że on od zawsze ma takie przeświadczenie o Polakach i jakoś zawsze reprezentuje postawę antypolską. Zresztą ja pamiętam jak jako młody dziennikarz na korytarzach sejmowych w czasie Nocnej Zmiany pytał Bolka vel. L. Wałęsy mniej więcej tak: "Panie prezydencie, co teraz będzie?". Pamiętam też jego peany dla W. Jaruzelskiego oraz służalczą rozmowę z właśnie D. Miedwiediewem.
Ale... chyba już za dużo poświęciłem klawiatury na pisanie o T. Lisie. Apeluję jedynie o to, żeby Polacy nie brudzili sobie rąk ""Newsweekiem", bo nie reprezentuje on w żaden sposób polskiego myślenia i polskiej racji stanu a raczej wydaje się być organem wykonawczym tzw. kondominium niemiecko-rosyjskiego.
Całość wypowiedzi D. Miedwiediewa:
"O Polsce
Podczas gdy Europa boleśnie uświadamia sobie szkody, jakie wyrządzą jej antyrosyjskie sankcje, nasz ukochany europejski kraj jak zawsze wybiegł przed szereg [wyprzedził rozpędzony parowóz]. Dosłownie.
Premier Mateusz Morawiecki wraz z wicepremierem Kaczyńskim oraz premierami Czech i Słowenii udali się do Kijowa specjalnie strzeżonym pociągiem. Prawie jak Iljicz [Lenin] w opancerzonym wagonie za niemieckie pieniądze.
Porozmawiali z Zełenskim, obiecali przyjaźń i pomoc. Kłamali oczywiście. Wracając, Morawiecki uroczyście zapowiedział opracowanie programu „derusyfikacji polskiej i europejskiej gospodarki”. Odważnie precyzując, że „to może być kosztowne”.
Ma [Morawiecki] absolutnie i całkowicie rację: kosztowne i bezcelowe. Ale Polska nie musi już liczyć się z kosztami. Wszystko, co mogła ona stracić z powodu własnej długotrwałej, patologicznej rusofobii, zostało już stracone. Więc teraz, jak mówią ukochani sąsiedzi Polaków, „szopa spłonęła – niech pali się chata”.
Jeśli chodzi o Rosję, to Polska dosłownie wije się z „bólów fantomowych”. Jej elitom bardzo trudno pogodzić się z faktem, że czas smuty prawie 400 lat temu zakończył się wypędzeniem polskich okupantów z Kremla. Że wielkie imperium Rzeczypospolitej nie udało się i później. A powodem tego nie są intrygi Rosji, ale wewnętrzne sprzeczki, korupcja, niepowodzenia gospodarcze, przegrane bitwy. I tak przez wiele stuleci.
Polska propaganda jest najbardziej zajadłym, wulgarnym i przenikliwym krytykiem Rosji. To wspólnota politycznych imbecylów.
Pomimo tego, że w naszym kraju nie ma zwyczaju ukrywania nawet najciemniejszych kart naszej wspólnej historii, w Polsce marzą o zapomnieniu o czasach II wojny światowej. Przede wszystkim o tych radzieckich żołnierzach, którzy pokonali faszyzm, wypędzili najeźdźców z polskich miast i nie pozwolili wysadzić Krakowa, wyzwolili więźniów Auschwitz i Majdanka.
Przepisują [Polacy] teraz historię, burzą pomniki. Za to faszystowską okupację otwarcie porównują z „sowiecką”. Trudno wymyślić bardziej kłamliwą i obrzydliwą retorykę, ale Polakom się to udaje.
Jednocześnie w Rosji nie ma i nigdy nie było nastrojów antypolskich. Socjologowie poświadczają, że obywatele naszego kraju są całkiem przyjaźnie nastawieni do tego narodu. Nie sposób zapomnieć o wybuchu współczucia i solidarności w cierpieniu wywołanym katastrofą pod Smoleńskiem, w której zginęła delegacja wysokiego szczebla pod przewodnictwem prezydenta [Polski]. Ludzie nieśli kwiaty pod ambasadę i kościoły, składali kondolencje w prasie i sieciach społecznościowych. Jako głowa państwa ogłosiłem [wówczas] w Rosji dzień żałoby.
Później, podczas moich wizyt w Polsce, przekonałem się, że nie ma przeszkód, aby poprawić stosunki między naszymi krajami, to jest droga z ruchem dwukierunkowym. Jednak elity polityczne, na czele z partią PiS Kaczyńskiego nr 2, kontrolowane przez amerykańskich panów, zrobiły wszystko, aby zablokować normalną drogę.
Teraz interesy obywateli Polski zostały poświęcone dla rusofobii tych miernych polityków i ich władców, marionetek zza oceanu z wyraźnymi oznakami starczego szaleństwa. Decyzja o rezygnacji z zakupu rosyjskich gazu, ropy i węgla, sprzeciw wobec Nord Streamu 2 już wyrządziły poważne szkody gospodarce tego kraju. Teraz będzie tylko gorzej. To samo dotyczy wielu innych kroków, które opierają się nie na ekonomii, ale na politykierstwie pod przykrywką „derusyfikacji”. Ale teraz dla wasalnych polskich elit o wiele ważniejsze jest przysięganie wierności swemu zwierzchnikowi – Ameryce – niż pomaganie własnym obywatelom, więc będą one stale podtrzymywać ogień nienawiści do wroga w postaci Rosji.
Co na tym zyskają [polscy] obywatele? Absolutnie nic.
Ale prędzej czy później [Polacy] zrozumieją, że nienawiść do Rosji nie jednoczy społeczeństwa, nie przyczynia się do dobrobytu i spokoju.
Odwrotnie: współpraca gospodarcza z naszym krajem jest korzystna dla Polaków, nieodzowne są więzi międzyludzkie, niezbędna jest wymiana kulturalna i naukowa między miejscami narodzin Puszkina i Mickiewicza, Czajkowskiego i Chopina, Łomonosowa i Kopernika. I najprawdopodobniej wówczas [Polacy] dokonają właściwego wyboru – samodzielnie, bez podszeptów i presji ze strony zamorskich elit cierpiących na demencję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.