To powiedzenie wywodzi się z komedii Moliera: "Grzegorz Dyndała albo mąż zmieszany (fr. George Dandin ou le Mari confondu).
Bogaty chłop Grzegorz Dyndała z próżności swej i snobizmu żeni się z córką ubogiego szlachcica. Po ślubie jest on jednak poniżany przez zdradzającą go żonę; gardzą nim także jego teściowie. Znane dziś powiedzenie: "Sam tego chciałeś, Grzegorzu Dyndało" wywodzi się z tej właśnie komedii Moliera i dotyczy ludzi łasych na szybki zysk, chciwych i cynicznych, którzy ostatecznie zostają ukarani przez los.
I jeszcze wierszyk J. Tuwima:
"Idzie Grześ przez wieś
Worek piasku niesie
A przez dziurkę...
Piasek ciurkiem...
Sypie się za Grzesiem...
"Piasku mniej, nosić lżej!"
Cieszy się głuptasek!
Do dom wrócił
Worek zrzucił
...ale gdzie ten piasek?!
Wraca Grześ przez wieś!
Zbiera piasku ziarnka
Pomaluśku...
Powoluśki...
Zebrała się miarka!
Idzie Grześ przez wieś
Worek piasku niesie...
A przez dziurkę...
Piasek ciurkiem...
Sypie się za Grzesiem...
I tak dalej... i tak dalej..."
To wszystko pasuje do naszego Grzesia, Grzegorza Schetyny. Jest naprawdę żądny władzy i tylko mu na niej zależy i na niczym więcej. Jest łasy na szybki zysk, chciwy i cyniczny politycznie (i nie tylko) prostak, do tego mściwy, bo nawet po kilkunastu latach potrafi "udupić" nawet swoich zwolenników, których postrzega jako wrogów , bo kiedyś tam coś mu zrobili i do tego potrafili go krytykować.
Ten nasz Grześ cały czas ten worek niesie i zawsze na końcu (wybory) ten woreczek ma pusty i trzeba wszystko od nowa z programem, który jest właśnie cyniczny, bo - oprócz gloryfikowania środowisk LGBTQ - nic więcej nie zaoferował Polakom a Grzesia obietnice są kalką działań PiS-u i Zjednoczonej prawicy, który z konsekwencją realizują.
Ten, kto dzisiaj popiera Grzesia jest dla mnie infantylny jak sam Grześ.
A ten worek jest coraz lżejszy i Grześ musi znów zbierać piasek w postaci jakiejś wykreowanej przez niego i dziwnej koalicji (PO, SLD, ruchy lewackie). A ja dalej jestem przekonany, że już nigdy nie wypełni swojego worka z dziurą, bo ta dziura jest zbyt wielka a Grzesia nawet nie podejrzewam, że ten worek potrafi załatać.
No cóż. Przez osiem lat nie zrobili nic dla Polaków. Mało tego, nawet mimo obietnic sławetnego narciarza z Dolomitów, wszystkie obietnice zakończyły się na niczym.
Grzesiu chciał być szefem PO i nim jest, ale jego wynaturzenia są tylko śmiechu warte. On nie potrafi nic oprócz samofinansowania swojej kariery.
Więc przeczuwam, że ten "Dyndała" zostanie ukarany przez los, los naszej Ojczyzny, los Polaków, Boży los, gdzie nie ma miejsca na pychę, nienawiść i wyjałowienie z myślenia w kategoriach dobra Polski.
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/
kjahog@gmail.com
Post jest chroniony prawem autorskim. Może być kopiowany w całości lub w części jedynie z podaniem źródła na bloggerze: https://krzysztofjaw.blogspot.com/ lub innym forum, gdzie autorsko publikuję. Dotyczy to również gazet i czasopism oraz wypowiedzi medialnych, w których konieczne jest podanie moich personaliów: Krzysztof Jaworucki, bloger "krzysztofjaw".
Szczęście to codzienne odczuwanie własnej wolności od wszystkiego... Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą obietnice. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą obietnice. Pokaż wszystkie posty
poniedziałek, 15 lipca 2019
środa, 5 października 2011
Szczytowanie intelektualne Pana K... słychać tylko wycie...
Witam
Pan K. przeżył dzisiaj chyba, albo być może i subiektywnie według mnie... szczytowanie podczas zapewne jednoczesnej intelektualnej kopulacji z "paniami": hipokryzją, bezczelnością i pustką żenującej śmieszności... Rozkosz intelektualna z tego była chyba zadziwiająco zadziwiająca, co można wyraźnie (dla mnie przynajmniej) wyczytać z treści wypowiadanych przez niego słów w wywiadzie udzielonym Pani O.: "Komorowski był też pytany o swoją wypowiedź po incydencie w Gruzji po ostrzale kolumny z prezydentem Lechem Kaczyńskim. "Jaka wizyta, taki zamach, bo z 30 metrów nie trafić z samochód to trzeba ślepego snajpera" - mówił wówczas. - Żałuję, że nie powiedziałem tego mocniej, być może prezydent Kaczyński by żył - mówił, wskazując na ryzyko, na jakie podczas incydentu w Gruzji narażona była głowa państwa i dodając, że być może zastanowienie się nad tym sprawiłoby, ze inaczej potoczyłaby się historia w Smoleńsku". Zapewne też już "po" zażartował niedbale: "- Myślę, że to jest taka ulubiona zabawa, żeby w okresie kampanii wyborczej pytać o obietnice". (to padło w odniesieniu do składanych przez PO obietnic wyborczych cztery lata temu)
Na dziś bez żadnego komentarza... no może z jednym: Co wyjesz wyjcu?
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/; kjahog@gmail.com
Prośba: "Jeżeli korzystasz z wikipedii to sprawdź, czy treść informacji nie została ocenzurowana przez administratorów/cenzorów polskiej jej wersji - porównaj treść hasła z jego brzmieniem na obcojęzycznych stronach wikipedii, szczególnie tej anglojęzycznej!"
Pan K. przeżył dzisiaj chyba, albo być może i subiektywnie według mnie... szczytowanie podczas zapewne jednoczesnej intelektualnej kopulacji z "paniami": hipokryzją, bezczelnością i pustką żenującej śmieszności... Rozkosz intelektualna z tego była chyba zadziwiająco zadziwiająca, co można wyraźnie (dla mnie przynajmniej) wyczytać z treści wypowiadanych przez niego słów w wywiadzie udzielonym Pani O.: "Komorowski był też pytany o swoją wypowiedź po incydencie w Gruzji po ostrzale kolumny z prezydentem Lechem Kaczyńskim. "Jaka wizyta, taki zamach, bo z 30 metrów nie trafić z samochód to trzeba ślepego snajpera" - mówił wówczas. - Żałuję, że nie powiedziałem tego mocniej, być może prezydent Kaczyński by żył - mówił, wskazując na ryzyko, na jakie podczas incydentu w Gruzji narażona była głowa państwa i dodając, że być może zastanowienie się nad tym sprawiłoby, ze inaczej potoczyłaby się historia w Smoleńsku". Zapewne też już "po" zażartował niedbale: "- Myślę, że to jest taka ulubiona zabawa, żeby w okresie kampanii wyborczej pytać o obietnice". (to padło w odniesieniu do składanych przez PO obietnic wyborczych cztery lata temu)
Na dziś bez żadnego komentarza... no może z jednym: Co wyjesz wyjcu?
Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad...
http://krzysztofjaw.blogspot.com/; kjahog@gmail.com
Prośba: "Jeżeli korzystasz z wikipedii to sprawdź, czy treść informacji nie została ocenzurowana przez administratorów/cenzorów polskiej jej wersji - porównaj treść hasła z jego brzmieniem na obcojęzycznych stronach wikipedii, szczególnie tej anglojęzycznej!"
wtorek, 6 kwietnia 2010
Po co PO kampania wyborcza? Czyli pytania o znaczenie słów...
Witam
Pytajmy PO o realizację jej obietnic wyborczych. Ja dziś pytam m.in. o podatek liniowy i zastanawiam się: po co w ogóle PO jest potrzebna kampania wyborcza?
Zbliża się cokolwiek Wielkimi Krokami zapewne ostra kampania wyborcza i starcie głównych pretendentów do objęcia Urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.
Po śmiesznej i wręcz kuriozalnie wewnętrznie bzdurnej "szopce" zwanej prawyborami, kandydatem PO na ten urząd został B. Komorowski. I o dziwo... jeszcze nie tak dawno mający tylko kilka procent poparcia dziś prowadzi już w sondażach.
Doprawdy zadziwiająca przemiana, którą przeszli wyborcy D. Tuska. Widać, że dla nich nie jest ważna "owca naczelna", za którą stadnie i bezmyślnie będą podążali. Wystarczy, że nie będzie z PiS a z PO.... pewnie, gdyby zamiast B. Komorowskiego PO z D. Tuskiem wystawiłaby w wyborach R. Sobiesiaka, K. Kononowicza, słodką "Kazikową Izabell" czy też odpowiednio "wypacykowanego/uczłowieczonego" szympansa, to ich szanse wyborcze byłyby znów największe...
No ale faktem jest, iż B. Komorowski zapewne już jest przygotowywany przez "największych manipulatorów" do odpowiedniego zaprezentowania się wyborcom. I jestem na 100% przekonany, że znów z ust kolejnego PO-wca popłyną słodkie, radosna słowa (jak radosna i bezmyślna jest cała UE) oraz znów złożonych zostanie ileś tam obietnic wyborczych. Może - podobnie jak D. Tusk - znów zobaczymy wielki bilbord z zapisanymi obietnicami, na którym B. Komorowski dumnie złoży swój podpis...
Źródło (gdzie można znaleźć owe zdjęcie oraz spis obietnic PO)
Z dziesięciu podstawowych obietnic, które złożył D. Tusk na piątym miejscu znalazło się wprowadzenie podatku liniowego z odpowiednią ulgą. Z szumnych zapowiedzi zostały tylko... zapowiedzi. Rząd nawet nie prowadzi żadnych prac w tym zakresie a raczej temat "liniowego" został schowany głęboko... dla przyszłych pokoleń. Zresztą tak naprawdę nigdy nie miał szans na realizację (kraje "starej Unii" patrzą sceptycznie na to rozwiązanie, bo pozbawia one w dużej mierze Brukselę i biurokrację unijną władzy absolutnej nad ludźmi) a miał na celu przyciągnąć jedynie wyborców o poglądach liberalnych.
Nie chcę zbyt mocno wchodzić w analizowanie wad i zalet niskiego podatku liniowego z ulgą dla najbiedniejszych. Każdy indywidualnie może samemu wyrobić sobie na jego temat opinię zaczynając np. od wikipedii.
Ja osobiście wyrażam pogląd, że w ogóle nie powinniśmy płacić podatku od pracy wykonywanej najemnie (czyli wynagrodzenia). Jak sama nazwa wskazuje podatek winien być płacony od dochodu uzyskanego, czyli różnicy pomiędzy przychodami a kosztami ich uzyskania (a więc CIT bowiem wynagrodzenia zostały już ujęte jako koszt w określonej firmie i uczestniczyły już w procesie podatkowym) lub z własnej działalności gospodarczej... i wtedy dyskusja o progresywnym czy liniowym podatku staje się bezprzedmiotowa. Jeżeliby jednak utrzymać obecny system podatkowy to linearyzacja progresji podatkowej na niskim poziomie posiada dla gospodarki i ludzi więcej zalet niż wad.
Poprzez tą notkę chcę przede wszystkim po raz kolejny (nigdy za wiele) wskazać jedynie na PO-wską "pustkę słowną", hipokryzję i jawną kpinę z Polaków, którym - jak chyba myślą Platformersi - można w zależności od potrzeb "wcisnąć każdy kit" - byleby krótkookresowo uzyskać zakładany cel (czyli sławne już KORYTO). A później? No cóż... jak zwykle winę za niezrealizowanie obietnic zwalić na wstrętnych Kaczorów i obiecywać dalej, dalej i dalej... ku radości stadnych mas wyrażających ową radość poprzez gremialne zakreślenie wyborczym krzyżykiem każdego uśmiechniętego Platformerka.
A może niepotrzebnie "biję pianę"? Może słowa - ich wymowa i znaczenie wyrażone chociażby obietnicami wyborczymi są dla części wyborców (tej eurokołchoźnianej) nic nie warte i zupełnie obojętne? Jeżeli tak jest to nie trzeba nic mówić.... apeluję do PO o rezygnację z kampanii wyborczej... dla ich wyborców jest przecież bez znaczenia...
...i tak zagłosują jak im zostanie nakazane więc po co marnować pieniądze podatnika! Może dzięki temu choć w części "potanieje" nasze państwo czego tak chciała przecież nasz partia władzy!
Pozdrawiam
ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD...
Pytajmy PO o realizację jej obietnic wyborczych. Ja dziś pytam m.in. o podatek liniowy i zastanawiam się: po co w ogóle PO jest potrzebna kampania wyborcza?
Zbliża się cokolwiek Wielkimi Krokami zapewne ostra kampania wyborcza i starcie głównych pretendentów do objęcia Urzędu Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej.
Po śmiesznej i wręcz kuriozalnie wewnętrznie bzdurnej "szopce" zwanej prawyborami, kandydatem PO na ten urząd został B. Komorowski. I o dziwo... jeszcze nie tak dawno mający tylko kilka procent poparcia dziś prowadzi już w sondażach.
Doprawdy zadziwiająca przemiana, którą przeszli wyborcy D. Tuska. Widać, że dla nich nie jest ważna "owca naczelna", za którą stadnie i bezmyślnie będą podążali. Wystarczy, że nie będzie z PiS a z PO.... pewnie, gdyby zamiast B. Komorowskiego PO z D. Tuskiem wystawiłaby w wyborach R. Sobiesiaka, K. Kononowicza, słodką "Kazikową Izabell" czy też odpowiednio "wypacykowanego/uczłowieczonego" szympansa, to ich szanse wyborcze byłyby znów największe...
No ale faktem jest, iż B. Komorowski zapewne już jest przygotowywany przez "największych manipulatorów" do odpowiedniego zaprezentowania się wyborcom. I jestem na 100% przekonany, że znów z ust kolejnego PO-wca popłyną słodkie, radosna słowa (jak radosna i bezmyślna jest cała UE) oraz znów złożonych zostanie ileś tam obietnic wyborczych. Może - podobnie jak D. Tusk - znów zobaczymy wielki bilbord z zapisanymi obietnicami, na którym B. Komorowski dumnie złoży swój podpis...
Źródło (gdzie można znaleźć owe zdjęcie oraz spis obietnic PO)
Z dziesięciu podstawowych obietnic, które złożył D. Tusk na piątym miejscu znalazło się wprowadzenie podatku liniowego z odpowiednią ulgą. Z szumnych zapowiedzi zostały tylko... zapowiedzi. Rząd nawet nie prowadzi żadnych prac w tym zakresie a raczej temat "liniowego" został schowany głęboko... dla przyszłych pokoleń. Zresztą tak naprawdę nigdy nie miał szans na realizację (kraje "starej Unii" patrzą sceptycznie na to rozwiązanie, bo pozbawia one w dużej mierze Brukselę i biurokrację unijną władzy absolutnej nad ludźmi) a miał na celu przyciągnąć jedynie wyborców o poglądach liberalnych.
Nie chcę zbyt mocno wchodzić w analizowanie wad i zalet niskiego podatku liniowego z ulgą dla najbiedniejszych. Każdy indywidualnie może samemu wyrobić sobie na jego temat opinię zaczynając np. od wikipedii.
Ja osobiście wyrażam pogląd, że w ogóle nie powinniśmy płacić podatku od pracy wykonywanej najemnie (czyli wynagrodzenia). Jak sama nazwa wskazuje podatek winien być płacony od dochodu uzyskanego, czyli różnicy pomiędzy przychodami a kosztami ich uzyskania (a więc CIT bowiem wynagrodzenia zostały już ujęte jako koszt w określonej firmie i uczestniczyły już w procesie podatkowym) lub z własnej działalności gospodarczej... i wtedy dyskusja o progresywnym czy liniowym podatku staje się bezprzedmiotowa. Jeżeliby jednak utrzymać obecny system podatkowy to linearyzacja progresji podatkowej na niskim poziomie posiada dla gospodarki i ludzi więcej zalet niż wad.
Poprzez tą notkę chcę przede wszystkim po raz kolejny (nigdy za wiele) wskazać jedynie na PO-wską "pustkę słowną", hipokryzję i jawną kpinę z Polaków, którym - jak chyba myślą Platformersi - można w zależności od potrzeb "wcisnąć każdy kit" - byleby krótkookresowo uzyskać zakładany cel (czyli sławne już KORYTO). A później? No cóż... jak zwykle winę za niezrealizowanie obietnic zwalić na wstrętnych Kaczorów i obiecywać dalej, dalej i dalej... ku radości stadnych mas wyrażających ową radość poprzez gremialne zakreślenie wyborczym krzyżykiem każdego uśmiechniętego Platformerka.
A może niepotrzebnie "biję pianę"? Może słowa - ich wymowa i znaczenie wyrażone chociażby obietnicami wyborczymi są dla części wyborców (tej eurokołchoźnianej) nic nie warte i zupełnie obojętne? Jeżeli tak jest to nie trzeba nic mówić.... apeluję do PO o rezygnację z kampanii wyborczej... dla ich wyborców jest przecież bez znaczenia...
...i tak zagłosują jak im zostanie nakazane więc po co marnować pieniądze podatnika! Może dzięki temu choć w części "potanieje" nasze państwo czego tak chciała przecież nasz partia władzy!
Pozdrawiam
ZOSTAW ZA SOBĄ MĄDROŚCI ŚLAD...
Subskrybuj:
Posty (Atom)