wtorek, 1 marca 2022

Silna armia UE? Nie tędy droga!

Szef KPRM Michał Dworczyk powiedział w RMF FM, że (w dobie agresji Rosji na Ukrainę - dop. kj) „obecnie wszystkie działania międzynarodowe mają jeden cel - by wykorzystać ten dramatyczny moment, który jest dobry do tego, żeby zaplanować przyszłość tej części Europy, może nawet Europy w ogóle, żeby stworzyć mechanizmy i przekonać naszych zachodnich partnerów do tego, aby na stałe ustabilizować nasz cały region - Europę Środkowo-Wschodnią" [1].

Jak najbardziej można się zgodzić z jego słowami. Faktycznie teraz cały świat zobaczył, że imperialne zapędy Rosji W. Putina są zupełnie realnym zagrożeniem dla bezpieczeństwa, suwerenności i niepodległości państw Europy Środkowo-Wschodniej, ale też całej Europy a może nawet i świata. I ten moment może trwać krócej lub dłużej więc póki czas trzeba szybko i na stałe wzmocnić tzw. wschodnią flankę NATO oraz zastanowić się nad jego rozszerzeniem o nowe państwa, w tym np.: Szwecję, Finlandię czy nawet Ukrainę i Gruzję. Dodatkowo też należy wspierać Ukrainę w jej dążeniu do przyjęcia do UE, choć wydaje się, że o wiele lepszym rozwiązaniem na dziś jest jednak jej bardzo bliska współpraca (wzorem właśnie Finlandii i Szwecji [2]) z krajami-członkami NATO a później jej ostateczne wątpienie do tegoż sojuszu militarnego. 

Ale w tej antywojennej gorączce musimy bardzo uważać, żeby czasem obecnie podejmowane decyzje  przyszłościowo nie stały się - szczególnie dla Polski, ale też i innych europejskich krajów - horrendalnym błędem a takim błędem wedle mnie jest nawoływanie dziś do budowy silnej armii europejskiej. 

W natłoku bowiem obecnych informacji "z pola walki" umknął chyba ważny niedzielny wywiad premiera M. Morawieckiego dla gazet niemieckiej grupy medialnej Funke, m.in. dziennika „Berliner Morgenpost”, gdzie polski premier oświadczył m.in., że potrzebna jest silna armia europejska: "Na spotkaniu Rady Europejskiej zaproponowałem utworzenie bardzo silnej armii europejskiej, zintegrowanej z NATO. UE powinna podwoić swoje wydatki na obronę - z obecnych ok. 300 mld euro do 500-600 mld euro. Nie jest to niemożliwe (...) środki te zostałyby wyłączone z ustalonego w Traktacie z Maastricht pułapu 3 proc. zadłużenia. Tylko w ten sposób UE może stać się ‘graczem globalnym’. Tylko w ten sposób wszyscy będziemy bezpieczni (...) Potrzebujemy silnej armii europejskiej. Byłaby oparta na infrastrukturze NATO, na krajowych armiach różnych krajów. Niezwykle ważne jest jednak wzmocnienie militarnego aspektu naszego bezpieczeństwa, kiedy widzimy rzeczywistość tego szokującego ataku (...) Kraje położone na wschodniej flance „opowiadają się za tym rozwiązaniem, podobnie jak Węgry, Czechy i Słowacja. Są też pozytywne sygnały z innych państw. Zwróciłem się do Komisji Europejskiej o jak najszybsze rozpatrzenie tego wniosku" [3]. 

Szanuję to, co dziś Polska i polski rząd robi dla Ukrainy, podobnie zgadzałem się też z żądaniami naszego premiera o podjęcie decyzji o jak najostrzejszych sankcjach wobec Rosji (m.in. wykluczenie z systemu SWIFT, zaprzestanie funkcjonowania Nord Stream I oraz nieuruchomiania Nord Stream II), ale moim zdaniem wykorzystywanie obecnej wojny do promowania i przyspieszania budowy armii unijnej jest dużym błędem. 

Oczywiście pomysł nie jest nowy, bowiem już w czerwcu 2004 roku podjęto decyzję w sprawie budowy tzw. europejskich (jedno i wielonarodowych) grup bojowych o nazwie "Cel Operacyjny 2010 (Headline Goal 2010)". Stanowiła ona uzupełnienie i uaktualnienie wcześniejszego programu pt. "Europejski Cel Operacyjny (Helsinki European Headline Goal)", przyjętego w 1999 r., którego głównym celem było utworzenie Europejskich Sił Szybkiego Reagowania i wyposażenie ich w niezbędne do skutecznego działania wojskowe zdolności operacyjne i planistyczne. W założeniu grupy te miałyby być podstawą utworzenia nowej armii UE. 

Utworzono nawet już tzw. "kontrybucje narodowe do grup bojowych Unii Europejskiej" a mianowicie: grupy bojowe w formule narodowej (Francja, Włochy, Hiszpania, Wielka Brytania) oraz w formule wielonarodowej: Francja, Niemcy, Belgia, Luksemburg, Hiszpania; Francja, Belgia; Niemcy, Holandia, Finlandia; Niemcy, Czechy, Austria; Włochy, Węgry, Słowenia; Polska, Niemcy, Słowacja, Litwa, Łotwa; Włochy, Hiszpania, Grecja, Portugalia; Szwecja, Finlandia, Norwegia, Estonia; Wielka Brytania, Holandia; Grecja, Bułgaria, Cypr, Rumunia; Czechy, Słowacja [4]. 

W 2004 r. Polska podjęła decyzję o utworzeniu grupy bojowej wspólnie z Niemcami, Słowacją, Litwą i Łotwą. W czasie konferencji dotyczącej zdolności obronnych UE w listopadzie 2004 r. podpisano Deklarację intencji w sprawie współpracy Polski, Niemiec i Słowacji w sprawie stworzenia grup bojowych UE, a 23 maja 2005 r., podczas posiedzenia Rady UE ds. Ogólnych i Stosunków Zewnętrznych, Polska, Niemcy, Słowacja, Litwa i Łotwa po spotkaniu ministrów obrony państw UE podpisały List Intencyjny w sprawie Utworzenia Grupy Bojowej na potrzeby Europejskich Sił Szybkiego Reagowania [4].

O tych faktach niewiele się mówi, tak samo zresztą jako o tym, że te grupy bojowe już przechodziły swój test uczestnicząc w kilkunastu międzynarodowych operacjach z dziedziny Europejskiej Polityki Bezpieczeństwa i Obrony, np. misje wojskowe (wsparcie Unii Afrykańskiej w Darfurze oraz Bośnia i Hercegowina, Macedonia, Bunia/Kongo), misje policyjne (Bośnia i Hercegowina, Macedonia, Autonomia Palestyńska i Kongo/Kinszasa), misje związane z reformą wymiaru sprawiedliwości (Kongo i Irak, Gruzja), misję monitorującą realizację porozumienia pokojowego w prowincji Aceh w Indonezji czy też misję na przejściu granicznym w Rafah [4].

W ostatnich latach Unia Europejska zorganizowała swoje własne ogniwa koordynacji polityki militarnej, które dzisiaj obejmują tylko część państw członkowskich, a w planach pomija się zasadniczy problem, czyli wspólną obronę. W grudniu 2016 r. Rada Europejska zatwierdziła plan wdrażania działań w zakresie bezpieczeństwa i obrony. 

Plan ów wskazuje kierunki rozwoju unijnej polityki w tej dziedzinie i skupia się na trzech priorytetach strategicznych:
• reagowaniu na konflikty i kryzysy zewnętrzne,
• budowaniu zdolności partnerów,
• ochronie UE i jej obywateli.

Konkretne działania na rzecz realizacji tych celów to:
• uruchomienie skoordynowanego rocznego przeglądu w zakresie obronności (CARD) w celu zacieśnienia współpracy
obronnej państw członkowskich,
• ustanowienie stałej współpracy strukturalnej (PESCO) w celu
wzmocnienia współpracy obronnej między zainteresowanymi
państwami członkowskimi,
• powołanie komórki planowania i prowadzenia operacji wojskowych (MPCC) w celu poprawy struktur zarządzania kryzysowego,
• wzmocnienie unijnych instrumentów szybkiego reagowania, w tym grup bojowych i zdolności cywilnych.

W teorii plan integracji wyglądał więc całkiem sensownie, acz jego realizacja wydaje się mało realna zwłaszcza wobec rozbieżności interesów państw członkowskich, a ich skala jest gigantyczna. Od francuskich postimperialnych dążeń do dominacji w Afryce zachodniej i północnej, przez niemiecki „błogi spokój”, wynikający z posiadania bezpiecznych wszystkich granic i dobrobytu wynikającego
z eksportowej mocarstwowości, obaw państw obszaru Morza Śródziemnego, oczekujących trwałego rozwiązania problemu migracji, po kraje „ściany wschodniej” największego zagrożenia dostrzegających w odradzającym się imperializmie rosyjskim. Interesy te są tak skrajnie różne, że stać na ich straży może stać tylko podmiot zewnętrzny (Stany Zjednoczone, poprzez NATO, acz interesy krajów UE i USA bywają coraz częściej sprzeczne), albo odpowiedzialność za bezpieczeństwo wspólnoty i jej obywateli należy scedować na rzecz instytucji wspólnotowych, które musiałyby być wyposażone w stosowne instrumenty, w tym siły zbrojne [5]. 

Nietrudno zauważyć, że koncepcja unijnych grup bojowych posiada wiele wspólnego z Siłami Odpowiedzi NATO. Tym bardziej ewentualne powstanie unijnej armii będzie dublowało zadania sił NATO stając się dla nich swoistą konkurencją. I tak naprawdę UE o to chodzi. Posiadanie bowiem własnej silnej armii ma stworzyć z UE już nie tylko polityczno-gospodarcze mocarstwo, ale też mocarstwo militarne jako przeciwwagę wobec mocarstwa amerykańsko-natowskiego. 

Zatem nie da się - jak twierdzi premier M. Morawiecki - stworzyć silnej unijnej armii zintegrowanej z NATO. A już mrzonką jest oparcie tej armii na infrastrukturze NATO. USA się na to nie zgodzą. Polska też powinna przestać forsować ten pomysł powstania silnej armii unijnej, bo może okazać się ona potencjalnie niebezpieczna dla naszego kraju. 

Trzeba bowiem zauważyć, że tak naprawdę cała ta UE jest tak naprawdę już IV Rzeszą Niemiecką a  elity niemiecko-unijne są skrajnie antypolskie i przeciwne w ogóle istnieniu państw narodowych. Po Brexicie w UE już nie ma żadnej poważnej siły jako przeciwwagi do jej federalizacyjnych zapędów forsowanych przez nowy rząd niemiecki. Armia unijna zatem byłaby tak naprawdę armią niemiecką albo zarządzaną przez Niemcy. A z tym trudno dla nas "przejść do porządku dziennego". 

Obecnie (i tak powinno zostać!) bezpieczeństwo militarne państwom członkowskim NATO gwarantuje Sojusz Północnoatlantycki, którego główną siłą są Stany Zjednoczone. Co prawda w NATO nie jest jeszcze kilka krajów UE (wspomniane np. Szwecja i Finlandia), ale Polska i inne natowskie kraje Europy Środkowo - Wschodniej winni opierać się o bezpieczeństwo gwarantowane przez NATO. To jest droga do naszej niepodległości, naszego bezpieczeństwa i niepodległości a nie budowa jakiejś - w założeniu antyamerykańskiej - mitycznej silnej armii europejskiej. 

[4] rap9_grupy_bojowe_ue.pdf (należy w przeglądarkę wstawić wskazaną nazwę a później skopiować plik w pdf)

Zostaw za sobą dobra, miłości i mądrości ślad... 
© Krzysztof Jaworucki (krzysztofjaw) 
http://krzysztofjaw.blogspot.com/ 
kjahog@gmail.com

Jeżeli moje teksty nie są dla Państwa obojętne i szanują Państwo moją pracę, to mogą mnie Państwo wesprzeć drobną kwotą. Z góry wszystkim darczyńcom dziękuję! 

Nr konta - ALIOR BANK: 58 2490 0005 0000 4000 7146 4814 
Paypal: paypal.me/kjahog

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Komentarze nie są przeze mnie cenzurowane ani wycinane za wyjątkiem tych, które zawierają wulgaryzmy oraz bezpośrednie niemerytoryczne ataki ad presonam.